Krew Boga

Page 1



R E NZ O

A L L EGR I

KREW BOGA Największe cuda eucharystyczne Przełożyła Joanna Chapska

Wydawnictwo SALWATOR Kraków


Tytuł oryginału Il sangue di Dio. Storia dei miracoli eucaristici Redakcja Wydawnictwo SALWATOR Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Wydawnictwo SALWATOR Projekt okładki ks. Jacek Chrząściel SDS

Imprimi potest ks. Jerzy Madera SDS, prowincjał l.dz. 245/P/2005 Kraków, 11 czerwca 2005 r.

© 2005 ÀNCORA EDITRICE srl Via G.B. Niccolini, 8 – 20154 Milano © for the Polish Edition 2005 Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-357-0 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260-60-80, faks 12 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


PRZEDMOWA

Rok liturgiczny 2004-2005, ogłoszony przez Jana Pawła II Rokiem Eucharystycznym, skupia uwagę wierzących na wszystkim, co odnosi się do tajemnicy rzeczywistej obecności Chrystusa w konsekrowanym chlebie i winie, czyli w Przenajświętszym Sakramencie. Z wieloma przeróżnymi wydarzeniami eucharystycznymi organizowanymi przez narody świata w ciągu tego roku, aby podkreślić i uwypuklić „tajemnicę”, konkurują także liczne książki, prace teologiczne przekazujące treść wiary, a także wspomnienia znaków, które objawiały się na przełomie wieków, jakby chciały być próbą rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. Owa rzeczywista obecność, tajemnica wiary i fundamentalna prawda religii katolickiej, często była dyskutowana, a nawet negowana, poczynając już od pierwszych wieków istnienia Kościoła. Ale kiedy wątpliwości zataczały coraz szersze kręgi, stając się zagrożeniem dla wiary, miały miejsce tajemnicze, cudowne wydarzenia, które zwracały uwagę wierzących na „konkretność” owej Obecności. Historia zna wiele takich przypadków postrzeganych przez wiarę ludową jako znaki nadprzyrodzone i dlatego sąone często nazywane cudami eucharystycznymi. Ich pochodzenie często miesza się z legendami, z ludowymi wierzeniami, ale wiele znaków dało podstawy solidnym tradycjom wiary, wyrażanym przez wznoszenie kościołów, które w konsekwencji stawały się „centrami” duchowości eucharystycznej, przyciągały i nadal przyciągają pielgrzymów –5–


z różnych stron świata, i w których często wydarzały się cudowne uzdrowienia, wielkie nawrócenia. Wielu naukowców nie przejawia entuzjazmu dla cudów eucharystycznych, stwierdzając, że są historycznie dyskusyjne, jako że sięgają w dużej mierze czasów średniowiecza, a ich dokumentacja często jest niejasna, niepełna i ogólnikowa. Niektórzy teologowie uważają, że nawet jeśli odwołaliby się do wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce, niekoniecznie udowadniałyby one interwencję Boga. Mogłyby to być tylko naturalne osobliwe wydarzenia, będące wynikiem zwidów czy sugestii. Ale ponieważ dla osoby wierzącej Kościół został ustanowiony przez Jezusa i żyje dzięki nieustannej i aktywnej opiece Ducha Świętego, to słusznie jest uważać, że Duch Święty nie pozwoli, aby miliony wiernych były przez wieki okłamywane i przypisywały ogromną wartość duchową wydarzeniom fałszywym i złudnym. Kierując się taką logiką myślenia i takim przekonaniem, zaangażowaliśmy się w opracowanie niniejszej książki poświęconej historii cudów eucharystycznych. Wzięliśmy pod uwagę wydarzenia, które dały podstawy długotrwałym tradycjom religijnym albo objawiły się w życiu świętych. Opracowując tę książkę, ograniczyliśmy się wyłącznie do roli kronikarza. Po tym, jak upewniliśmy się, że cudowne wydarzenie miało swoje poważne konsekwencje w wymiarze wiary, staraliśmy się opisać, kim byli jego bohaterowie i oddać kontekst historyczny, w jakim się wydarzyło. Renzo Allegri


I. NAJWIĘKSZA MIŁOŚĆ

Wszystko rozpoczęło się pewnego czwartkowego wieczoru, wiele lat temu w Jerozolimie. Dla chrześcijan ten dzień jest Wielkim Czwartkiem. Datuje się go na 30-32 rok po narodzeniu Chrystusa. Według kalendarza hebrajskiego był to 13 Nisan. Dnia 15 Nisan, a raczej już od wieczora dnia 14, Żydzi celebrowali i nadal celebrują Paschę. Jest to uroczystość najważniejsza i najbardziej obfita w znaczenia symboliczne i religijne w ich historii. Nazwa święta pochodzi od hebrajskiego słowa Pesàch, oznaczającego „przejść ponad” i „opuścić”. W zamierzchłych czasach święto było wspomnieniem obrzędu hebrajskich pasterzy, którzy wraz z pierwszą pełnią księżyca składali w ofierze pierwsze jagniątka narodzone w stadzie; później zyskało znaczenie religijne (przede wszystkim ucieczka z Egiptu narodu żydowskiego prowadzonego przez Mojżesza). W noc poprzedzającą ten dzień wspomina się przyjście Anioła Śmierci, który omijał drzwi domów żydowskich naznaczonych krwią paschalnego baranka, a zabijał wszystko, co pierworodne w domach egipskich, siejąc strach. Od owego dnia, wielu Żydów, pokonując liczne trudności, udawało się w długą pielgrzymkę do świątynia w Jerozolimie, na pamiątkę wyzwolenia z niewoli, powstania narodu hebrajskiego, zawarcia przymierza, wędrówki ku ziemi obiecanej. W czasach Jezusa, w owych dniach w Jerozolimie mogło przebywać nawet sto tysięcy osób. –7–


Owego roku ludzie udawali się do Jerozolimy w nadziei, że spotkają Jezusa. Od jakiegoś czasu wszyscy o Nim mówili. Opowieści o czynionych przez Niego cudach, o uzdrowieniach, których dokonywał, obiegały miasta i wioski. Nazywano Go „Mistrzem”. Ludzie uważali, że On na pewno także uda się do Jerozolimy i będzie nauczał w świątyni. Oczekiwanie było wielkie i kryło w sobie dwa aspekty: radości przesyconej ciekawością i podziwem ludzi, srogości, rozżalenia, złości, zwierzchników religijnych Sanhedrynu, kapłanów, którzy widzieli w Jezusie przeciwnika, konkurenta, niebezpiecznego wroga ich władzy i już opracowali plan uwolnienia się od Niego. Jan Ewangelista podsumowuje cały kontekst, pisząc w 11 rozdziale swojej Ewangelii: „A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Jak wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?» Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, by można było Go pojmać” (J 11, 55-57). Jezus doskonale wiedział o tym, co miało się wydarzyć. Jego posłannictwo dobiegało końca. Był Synem Boga, który przybył na świat, aby realizować plan, który powstał wraz z początkiem wszystkiego. Plan pierwszy i ostatni: końcowe zbawienie ludzi i całego stworzenia. Bóg stworzył świat z miłości. Kontynuował tworzenie w Ewie i Adamie, protoplastach ludzkości, aby żyli w Edenie, w ziemskim raju. Ale Adam, z powodu pychy, posłuchał podszeptów szatana, nieprzyjaciela Boga, i zerwał przyjaźń ze swoim stwórcą. Jezus, Jednorodzony Syn Boga, –8–


II. CHLEB MĘCZENNIKÓW

Odbyła się też druga celebracja Eucharystii w historii, która za „kapłana” miała jeszcze Jezusa. Sięga czasów krótko po zmartwychwstaniu, a może wydarzyła się tego samego dnia. Opisuje ją św. Łukasz w 24 rozdziale Ewangelii: „Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przysłonięte, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». – 20 –


III. CUD NAD CUDAMI

W roku 313 cesarz Konstantyn i jego szwagier, cesarz Licyniusz, władcy Zachodu i Wschodu, przebywali w Mediolanie, aby omówić zasadnicze punkty wspólnej polityki. Poruszyli także problematykę związaną z obecnością chrześcijaństwa w ich państwie. Konstantyn, mający 32 lata, niedawno nawrócił się na chrześcijaństwo. Było to konsekwencją nadzwyczajnego wydarzenia, jakie go spotkało; Licyniusz był poganinem, ale był tolerancyjny. Dzięki temu doszli do zgody co do sposobu „zarządzania religią”, a upamiętnili to w serii dokumentów, które przeszły do historii pod nazwą Edyktu mediolańskiego z 313 roku5. Dokumenty wywołały epokowy zwrot w historii, nieoczekiwanie pozwalając chrześcijaństwu wyjść z ukrycia, z katakumb, i żyć w wolności. „Podchodząc z ogromną troską do dobra publicznego – jak zostało zapisane w dokumencie – spośród wielu spraw ważnych, albo może lepiej by zabrzmiało, ponad wszelkie sprawy, konieczne było ustalenie reguł odnoszących się do kultu i poszanowania Boskości”. Owe reguły w praktyce sprowadzają się do jednej: „Wolność religijna nie może cierpieć przymusu i dlatego trzeba, na ile odnosi się to do spraw boskich, pozwolić, aby każdy posłuchał głosu swego serca”. Mądra decyzja, która po dwudziestu wiekach nadal zachowuje swoją aktualność. I do tej ogólnej obietnicy, która odnosi się do wszystkich religii, zostało szybko dołączone wyszczególnienie dla – 33 –


chrześcijan: „Chcemy, aby każdy, kto pragnie przyjąć religię chrześcijańską, mógł ją praktykować bez obawy, że będzie z tego powodu prześladowany. Chrześcijanie posiadają w pełni wolność wyznawania swojej religii”. Skończyły się zatem prześladowania i dyskryminacja. Wydano również nakaz, aby zwrócić zagarnięte dobra chrześcijanom i wspomagać budowę kościołów, aby wspierać chrześcijaństwo wszelkimi sposobami. Kościół stał się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, religią wybraną przez cesarza Konstantyna, wraz ze wszystkimi konsekwencjami, jakie ta sytuacja ze sobą niosła. Nadzwyczajne szczęście. Ale kiedy skończyły się jedne problemy, zaczęły się drugie. Liczba chrześcijan rosła w zawrotnym tempie, ale ich „jakość” malała. Wielu z nich po chrzcie nadal żyło jak poganie, wnosząc do wspólnot chrześcijańskich błędy doktrynalne, niemoralne zwyczaje oraz niebezpieczne poczucie wolności intelektualnej wobec ustanowionych zwierzchników. Już pod koniec II wieku w Kościele pojawiły się wpływowe prądy myśli filozoficzno-teologicznej, stojące w sprzeczności z prawdą zawartą w Ewangeliach. Przeróżne gnostyczne teorie poprzez synkretyzm filozoficzno-religijny starały się dać racjonalne wyjaśnienie tajemnicom chrześcijańskim. Doketyzm6 był herezją chrystologiczną, która pojawiła się pod koniec epoki apostolskiej. Rozpowszechniła się w pierwszych latach II wieku i głosiła, że człowieczeństwo Chrystusa było tylko pozorne; negowała zatem, jak wyraził się św. Ignacy z Antiochii, pisząc do wiernych ze Smyrny, że: „Jezus Chrystus naprawdę wywodził się z rodu dawidowego, że naprawdę narodził się z Maryi Dziewicy, że Jego ciało zostało naprawdę przebite gwoździami”; i jeszcze, że” – 34 –


IV. „ŚWIĘTE WĄTPLIWOŚCI”

Błędne myślenie o osobie i naturze Jezusa, o których była mowa w poprzednim rozdziale, zasiały wiele wątpliwości i stały się początkiem poważnych dyskusji teologicznych. Posłużyły one oczywiście i temu, aby wyjaśnić zasięg i istotę niektórych prawd, ale spowodowały także skrzywienia i dewiacje. Od samych początków te formy odejścia od oficjalnej nauki Kościoła były określane słowem „herezja” pochodzącym z języka greckiego airesis „wybór”, „dokonać własnego wyboru”. Ponieważ prawdy chrześcijańskie należą do nauki „objawionej”, nie mogą podlegać „indywidualnym wyborom”, są natomiast zachowywane w kontekście kościoła ustanowionego przez Jezusa, a czuwa nad nimi i prowadzi je sam Duch Święty. Dlatego wybory indywidualne nie są możliwe, dlatego kiedy się pojawiły i zaczęły się szerzyć, wywoływały zawsze – jak zostało omówione w poprzednim rozdziale – sobory lub synody, czyli spotkania przedstawicieli Kościoła, aby zrozumieć, ocenić, w razie potrzeby skazać, a wszystko po to, aby uniknąć wprowadzenia w błąd ludu chrześcijańskiego. Jednak te wyjaśnienia nie zawsze osiągały swój cel. Interpretacje indywidualne stawały się coraz liczniejsze, stając się czasem ruchami i doprowadzając nawet do schizmy. Jak odnotowaliśmy, pośród pierwszych błędnych teorii najgroźniejsze odnosiły się do Jezusa, do Jego prawdziwej natury. Arianizm, monofizysm, nestorianizm charakteryzo– 46 –


wały się uwypukleniem elementu dogmatycznego objawionego w naturze Chrystusa, dotyczącego człowieczeństwa lub boskości. Temat ten powracał i często powraca w dyskusjach, ciągle się przypomina, ponieważ odnosi się do jednej z fundamentalnych prawd nauki katolickiej: obecności Chrystusa w konsekrowanym chlebie i winie, w formie „prawdziwej, rzeczywistej i istotnej”. Teologowie powrócili do dyskusji także w XI wieku w związku ze sprzecznością pomiędzy „realistami” i „symbolistami” wywołaną przez Berengariusza z Tours. Trwały ożywione dyskusje, zwłaszcza podczas kolejnych synodów, które zajmowały odpowiednie stanowisko. Berengariusz z Tours, osobliwa postać francuska, żył w latach 999–1088. Był człowiekiem nieprzeciętnie inteligentnym. Nauki pobierał początkowo w Tours, w rodzinnym mieście, a następnie przeniósł się do słynnej szkoły teologiczno–humanistycznej w Chartres, założonej na początku tysiąclecia przez biskupa Fulberta, która stała się jednym ze słynniejszych ośrodków studiów filozoficznych i literackich całej Europy. Berengariusz studiował u Fulberta, który uważał go za jednego ze swoich zdolniejszych uczniów. Po śmierci mistrza, w 1029 roku, Berengariusz wrócił do swojego rodzinnego miasta, gdzie został dyrektorem szkoły św. Marcina. Jego działalność teologiczna i literacka znajdowała się zawsze na pierwszym planie. Zdobył wielką sławę i wielu uczonych przybywało do Tours, aby posłuchać jego nauk. W 1039 roku dostał nominację na archidiakona. W roku 1047 opublikował swoje prace na temat Eucharystii. Wywołały one liczne polemiki. Berengariusz podjął dyskusje, które wywodziły się z herezji, szerzących się w pierwszych wiekach w Kościele, a które pojawiły się ponownie w IX wieku; ich głównymi – 47 –


V. „WIEK ZNAKÓW”

Rok 1200 rozpoczął wiek, który cechował się zwiększoną liczbą cudów eucharystycznych, biorąc pod uwagę przynajmniej te, które przekazała nam historia. Wiek obfity w zaczyn. Umacniają się pierwsze ważne uniwersytety. Zauważa się silną ekspansję ekonomiczną i demograficzną, a także wspaniały rozkwit miast. Ludzie odczuwają ogromną potrzebę robienia czegoś, uczestnictwa, podróżowania, oglądania. Jest to wiek pielgrzymek i podróży. W całej Europie zauważa się ponowny rozkwit duchowości chrześcijańskiej przesiąkniętej pragnieniem odnowy, która przenika każdy aspekt życia, także ten kulturalny, społeczny, ekonomiczny. Powstają zakony żebracze: dominikański – założony przez św. Dominika Guzmana w 1206 roku, którego szczególnym celem była walka z herezją; franciszkański – założony przez św. Franciszka z Asyżu w 1200 roku, którego reguła, jaką zaproponował swoim naśladowcom, brzmiała: „żyć pełnią Ewangelii”. To tchnienie duchowości powodowało także inicjatywy heretyczne. Dlaczego herezja, która zwykle jest łączona z brakiem wiary, w rzeczywistości rodzi się nie z „niewiary”, ale z potrzeby wiary i z potrzeby innego przeżywania inaczej własnej religii? Do herezji, o których wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale, pod koniec XII wieku i w początkach XIII, dołączyli pataryni9, waldensi, apostolicy, katarzy, albigensi i inni. Wszystkie odłamy powstały na bazie odłamów ideologicznych, dotykających różnych argumentów – 59 –


VII. CAŁE MIASTO ASYSTUJE CUDOWI

Wiek XIII nazwaliśmy „wiekiem cudów eucharystycznych”, ponieważ historia zanotowała wiele zjawisk nadprzyrodzonych związanych z konsekrowanymi hostiami. Były to ważne cuda, dla których upamiętnienia zbudowano kościoły i sanktuaria. W wieku XIV cudów, które zostały udokumentowane, jest mniej niż tych, które wydarzyły się w XIII wieku. W XV wieku, o którym będzie mowa w tym rozdziale, udokumentowane cuda eucharystyczne stanowią jeszcze większą liczbę i posiadają o wiele bogatszą dokumentację pisaną. Zauważa się, że pojawiały się głównie w regionach północnej Europy, gdzie zaczęły rozwijać się ideologie luteranizmu i kalwinizmu, jakby cuda chciały zapobiec pułapkom na prawdy eucharystyczne, jakie owe doktryny rozpowszechniały wśród ludzi. Spośród wszystkich cudów wyróżnia się cud w Turynie, który jest słynny ze sposobu, w jaki się dokonał. Jest to cud, którego naocznymi świadkami są tysiące osób. Cud obserwowany praktycznie przez całe miasto. Ale kontynuujmy opowieść o cudach eucharystycznych, jak zawsze chronologicznie.

BOIS-SEIGNEUR-ISAAC (BELGIA), ROK 1405 Bois-Seigneur-Isaac to nazwa miejscowości leżącej w pobliżu Waterloo, miejsca, gdzie w 1815 roku został pokonany cesarz Napoleon. Waterloo z powodu tej porażki jest znane – 120 –


w całym świecie; Bois-Seigneur-Isaac pozostaje natomiast zupełnie nieznane, choć w tej maleńkiej miejscowości wydarzył się interesujący cud eucharystyczny. Nazwa Bois-Seigneur-Isaac pochodzi od nazwiska właściciela tych ziem, niejakiego Izaaka, który w 1100 roku uczestniczył w pierwszej wyprawie krzyżowej do Ziemi Świętej. W czasie wyprawy napotkał tyle niebezpieczeństw, że poprzysiągł sobie, że jeśli wróci do domu cały i zdrowy, wybuduje kościół poświęcony Matce Bożej. I rzeczywiście, kiedy powrócił na swoją ziemię, słowa dotrzymał i w lesie, który do niego należał, wybudował kaplicę-sanktuarium poświęconą Matce Bożej, pod wezwaniem Nasza Pani Łask i Pocieszenia. Maleńkie sanktuarium powstałe w lesie miało swoich wiernych. W 1405 roku miał tam miejsce cud eucharystyczny. Mowa o wydarzeniu dosyć złożonym, gdyż było ono poprzedzone snami, wizjami, przekazami, które z pewnością warto przytoczyć i szczegółowo przeanalizować. Zgodnie z charakterem niniejszej książki ograniczymy się do syntetycznego przekazania faktów. Panem ziemi, na której znajdowało się sanktuarium, był w tym czasie rycerz Jean de Huldenberghe. Miał on dziwne sny, w których ukazywała mu się osoba zapraszająca go, aby zajął się nią i jej ciałem pokrytym ranami. Ponieważ sny uporczywie się powtarzały, przejęty Jean de Huldenberghe zaczął zasięgać rady rodziny i znajomych. Pewnej nocy osoba ta powiedziała do Jeana, by udał się do sanktuarium w lesie, by tam odnaleźć klucz do wszystkiego. Następnego dnia, wczesnym rankiem, Jean przybył do kościółka i uczestniczył we Mszy Świętej. Kapłan, Pierre Ost, w momencie ofiarowania rozłożył korporał. Wewnątrz zobaczył fragment hostii, która prawdopodobnie pozostała – 121 –


VIII. KRADZIEŻE I PROFANACJE

Wiek XVI był straszliwym okresem, który wyniszczył Europę. Był to czas wojen religijnych, herezji, rewolucyjnego odkrycia Gutenberga i reformy Lutra, credo anabaptystów, buntu chłopów i nędzarzy niemieckich przeciwko przywilejom, jakimi cieszyła się arystokracja i przeciwko nadmiernemu bogactwu skupionemu w rękach kleru. Był to trudny czas, choć w pewnych aspektach dosyć ożywiony, aktywny. Podstawowe prawdy Kościoła katolickiego doznały wiele ciosów. Przede wszystkim tajemnica eucharystyczna, czyli dogmat „prawdziwej, rzeczywistej i istotnej” obecności Chrystusa w konsekrowanym chlebie i winie. Cuda eucharystyczne udokumentowane w tym stuleciu były nieliczne. Często wydarzały się jako konsekwencja szerzących się profanacji świętokradczych, ponieważ coraz bardziej rozpowszechniał się sceptycyzm wobec tajemnicy eucharystycznej. Były to wydarzenia znaczące, które nieustannie dawały znaki i pomoc tym, którzy w tajemnicę wierzyć chcieli.

MARSYLIA EN BEAUVAISIS (FRANCJA), ROK 1533 Kiedy mowa o Marsylii, myśli od razu skupiają się na wielkim mieście Prowansji, na południu Francji, leżącym nad Morzem Śródziemnym. Na ważnym porcie turystycznym i handlowym, na mieście wielokulturowym i wieloetnicznym, od którego zaczrepnięto nazwę hymnu Francji – – 137 –


Marsylianka. Natomiast Marsylia en Beauvaisis jest maleńkim miasteczkiem leżącym około dwudzisetu kilometrów od Mauvais, głównego miasta departamentu Oise. W tymże miasteczku, w pobliżu głównego kościoła znajduje się kaplica zwana „Kaplicą św. Hostii”. Została wybudowana dla upamiętnienia cudu eucharystycznego, który wydarzył się w tym miejscu w 1533 roku. Kilka dni po Bożym Narodzeniu w roku 1532 złodzieje splądrowali kościół parafialny, włamali się do tabernakulum i skradli wszystkie święte naczynia, łącznie z ich zawartością. Wychodząc z kościoła, chcieli pozbyć się konsekrowanych hostii i wysypali je w pobliskie krzaki. Aby nie było ich widać, przysypali je kamieniami. Była zima, mroźno, a przez następne dni obficie padał śnieg. Cała okolica przykryta była białym puchowym płaszczem. W Nowy Rok mężczyzna, którego nazwisko zostało przekazane w dokumentach – Jean Moucque – przechodząc w pobliżu, zauważył kawałek odkrytej ziemi. Była widoczna okrągła, czarna plama, o średnicy około dwóch metrów, która na tle rozległej bieli, bardzo zadziwiała. Dlatego Jean zainteresował się nią. Podszedł bliżej, aby zrozumieć, z jakiego powodu w tym miejscu śnieg topniał. Zobaczył kamień, przesunął go i znalazł hostie, prawdopodobnie te skradzione, których poszukiwała cała okolica. Hostie emanowały ciepłem i światłem tak osobliwym, że topiły śnieg. Jean pobiegł zawiadomić o odkryciu proboszcza, który szybko przyszedł na miejsce, żeby osobiście sprawdzić informację. Hostie okazały się tymi skradzionymi w kościele. Proboszcz rozpoznał je po sposobie wyrobu. Zorganizował procesję i wraz z parafianami udał się po hostie. Następnie przeniósł je do kościoła i wystawił wiernym do adoracji. – 138 –


XI. LICZNE OBJAWIENIA

Cud przechowywania się konsekrowanych hostii w kościele św. Franciszka w Sienie, o którym była mowa w poprzednim rozdziale, jest pod wieloma aspektami ostatnim wielkim „znakiem”, jaki Bóg zapragnął zesłać dla umocnienia wiary w „prawdziwą, rzeczywistą i istotną” obecność Jezusa w Eucharystii. Na ile wiadomo, ów cud, sięgający roku 1730, jest cudem permanentnym. Odnawia się, nieustannie trwając na przekór upływowi czasu. To tak jakby osoba miała już dwieście sześćdziesiąt pięć lat i ciągle była w dobrej formie. Mowa zatem o cudzie, który dzieje się także dzisiaj, także w tym momencie. Nie przynależy do wydarzeń, które zaistniały w danym dniu historii, ale wydarza się każdego dnia. Po tym cudzie historia odnotowała także inne niezwykłe zjawiska. Niektóre bardzo ważne, ale nie są one tak znane jak cud ze Sieny. Oczywiście, jak już wielokrotnie wspominaliśmy na stronach tej książki, nie powinno się używać przymiotnika „głośny”, przypisując go cudowi. Wszystkie wydarzenia, które pochodzą od Boga i przewyższają prawa ludzkie są bezwzględnie głośne. Niemniej my, ludzie, w naszej małości i powierzchowności z ogromnym wrażeniem odbieramy przede wszystkim fakty, które prezentują efekty widzialne, makroskopijne, które zadziwiają nasze zmysły. Natomiast mniejsze wrażenie robią na nas wydarzenia, które racjonalnie są również zdumiewające. – 186 –


W XIX wieku historia cudów eucharystycznych zaznacza pewne wydarzenia, które, choć zostały uznane przez władze kościelne jako „prawdziwe cuda”, nie mają spektakularnej charakterystyki, która czyni z nich wydarzenie. Wydaje się, że w ekonomii historii cudów eucharystycznych dokonała się ewolucja. Znaki pochodzące z nieba, aby pomóc nam uwierzyć w tajemnicę Eucharystii stają się w wieku XIX, a jeszcze bardziej w wieku XX, mniej głośne, ale nie mniej niepokojące z tego powodu. Są zdolne pobudzić inteligencję i zmusić do refleksji. Wieki XIX i XX charakteryzują się dynamicznym rozwojem naukowym. Nauka rozwinęła się tak bardzo, że podaje w wątpliwość istnienie cudu. „Cuda się skończyły” – stwierdzają kategorycznie współcześni naukowcy i pseudonaukowcy. „Działy się dawno temu, kiedy nauka nie była w stanie ich zbadać ich dokładnie. Obecnie nauka wszystko może wyjaśnić. A jeśli jest coś, co wymyka się jej spod kontroli, to jest to tylko kwestia czasu”. Taki sposób myślenia przeniknął też i umysły niektórych współczesnych teologów. Często poruszając argument cudów, można usłyszeć: „Dosyć rozmów o cudach. Wiara nie potrzebuje tych zewnętrznych faktów”. Na szczęście są jeszcze naukowcy, którzy wierzą w cuda. Profesor Antonio Zichichi, sława fizyki subnuklearnej, napisał: „Nigdy nie miałem trudności z pogodzeniem we mnie wiary i umysłu naukowca... Cud to jest coś tak nadzwyczajnego, czego człowiekowi nigdy nie uda się wyjaśnić, posługując się logicznym rozumowaniem”. Opatrzność od czasu do czasu zaznacza swoją obecność. Wskazuje drogi, ofiarowuje znaki. Są to nowe znaki lub odświeża te z przeszłości. Tym sposobem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odległe w czasie cuda, które w świetle współczesnych teorii historycznych i naukowych, – 187 –


SPIS TREŚCI

PRZEDMOWA

5

I. NAJWIĘKSZA MIŁOŚĆ

7

II. CHLEB MĘCZENNIKÓW

20

III. CUD NAD CUDAMI

33

IV. „ŚWIĘTE WĄTPLIWOŚCI”

46

V. „WIEK ZNAKÓW”

59

VI. LICZNE CUDA

102

VII. CAŁE MIASTO ASYSTUJE CUDOWI

120

VIII. KRADZIEŻE I PROFANACJE

137

IX. WŚCIEKŁOŚĆ OGNIA

149

X. „JEST OBECNOŚĆ! JEST OBECNOŚĆ!”

166

XI. LICZNE OBJAWIENIA

186

CHRONOLOGICZNY SPIS CUDÓW EUCHARYSTYCZNYCH

199

PRZYPISY

201



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.