Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Projekt okładki Artur Falkowski Zdjęcie ks. Roberta Nęcka Robert Woźniak
Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 128/P/2015 Kraków, 13 maja 2015
© 2015 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-429-4 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260-60-80, faks 12 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Niniejszą książkę dedykuję mojej kochanej siostrze Małgorzacie
Wprowadzenie
Nie lubimy moralizatorów. Francuzi nazywają takiego quelqu’un qui derange i przepędzają na cztery wiatry. Znać daje o sobie – nie może być inaczej – „sartrowskie ukąszenie”, to o zaangażowaniu bliskim zaćmienia rozumu. A jednocześnie czasy są takie, że rozglądamy się na boki, szukając oświecenia. Mehr Licht! – możemy, jak echo, powtarzać za Goethem. Nie tylko o likwidację duchowych deficytów nam chodzi. Celem jest raczej życie spokojniejsze, radośniejsze i z jako takim poczuciem sensu tego wszystkiego. No i żeby nie wymagało to od nas zbytniej fatygi. I tak jesteśmy dość zmęczeni. Kiedy jednak sił nam akurat nie zbraknie na lekturę, weźmy się za nią z gnostyczną nadzieją, że wiedza jest – lub bywa – przepustką do zbawienia. Albo do bycia lepszym – to wersja dla niezachłannych. Tylko pozornie książka, która przed Państwem, to varia. Istnieje bowiem tego zbioru mocny, wspólny mianownik – jest nią jedna z cnót mniejszych – szacunek dla drugiego człowieka, widoczna i w drodze życiowej opisywanych przez ks. Roberta Nęcka postaci, i w sposobie komunikowania Autora o Kościele. To informowanie będące ewangelizacją. I na odwrót. Sine ira. Ale nie sine studio. Weźmy na warsztat, bo i Autor bierze, jezuitę Martiniego, biskupa Mediolanu, rozmówcę Umberta Eco, tego samego, którego media Kościołowi nieprzychylne ochrzciły „antypapieżem”, a on sam siebie mianem un ante-papa, co by dawało prekursora.
7
Wstęp
Papież Franciszek, przemawiając do Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, podkreślił konieczność promowania Kościoła otwartych drzwi, który nie zamknie się na świat mediów, lecz się na nie otworzy i przeniknie głębią swojego świadectwa. „To jest to właśnie: tworzenie Kościoła w drodze. Wyzwanie! Doprowadzenie do odkrycia, nie tylko dzięki spotkaniu osobowemu, ale również poprzez środki społecznego przekazu piękna tego wszystkiego, co jest u podstaw naszej drogi i naszego życia, piękna, wiary, piękna spotkania z Chrystusem. Także w kontekście komunikacji potrzebny jest Kościół potrafiący nieść ciepło, rozpalić serce”1. Tymczasem w codziennych relacjach panują nieufność i uprzedzenia. Media są podejrzliwe w odniesieniu do Kościoła, a Kościół jest podejrzliwy w odniesieniu do mediów. Dlatego w pejzażu obustronnej nieufności istnieje konieczność oświetlenia wzajemnych płaszczyzn. Więcej światła na oświetlenie płaszczyzny medialnej i więcej światła na oświetlenie płaszczyzny kościelnej. Chodzi o szacunek i zrozumienie dla posługi dziennikarskiej i kościelnej. Postawa afrontu szkodzi, gdyż „przestrzeń komunikacyjna – jak naucza Franciszek – stała się stopniowo dla wielu ludzi «środowiskiem życia», siecią, gdzie ludzie porozumiewają się ze sobą, poszerzają granice swojej wiedzy i relacji”2. Franciszek, Trzeba towarzyszyć człowiekowi w epoce cyfrowej. Audiencja dla uczestników zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu (21.09.2013), „L`Osservatore Romano” 11:2013, s. 39. 2 Tamże, s. 38. 1
9
kowania na forum medialnym w różnej postaci i w całej rozciągłości. Owocem tego uznania są teksty opublikowane w różnych periodykach, a teraz zebrane w jedną całość i przedstawione w formie książkowej pod tytułem Między prawdą a barbarzyństwem. Proponowana książka jest próbą zachęcenia do wejścia w świat prawdy o życiu, które różne nosi imiona. Tylko ten kierunek jest w stanie wyzwolić nadzieję w człowieku i ustrzec go przed zdziczeniem obyczajów. Ufam, że proponowana lektura choć w małej części spowoduje refleksję nad stanem naszych relacji do Boga, świata i do człowieka. Pragnę podziękować dziennikarzom za dobroć, życzliwość i otwarte szpalty gazet.
Morderca na ołtarze
„Uwolnij nas, Panie, od tych, co prowadzą dochodzenie i kontrolują, od tych, co wydają autoryzację i zakazy, spraw, Panie, by nigdy nie uznali liter i liczb za bardziej realne i bardziej żywe niż ciało i krew” – takie słowa zapisał 25 sierpnia 1957 roku w swoim dzienniku duchowym oczekujący na wykonanie wyroku śmierci francuski morderca Jacques Fesch. W 1993 roku metropolita paryski, kardynał Jean-Marie Lustiger, podjął decyzję o rozpoczęciu jego procesu beatyfikacyjnego. Obecnie proces diecezjalny jest ukończony. Fesch podczas ucieczki, po nieudanym napadzie na bank, zastrzelił policjanta. Mając 27 lat, został schwytany i skazany na karę śmierci. W trakcie trzyletniego oczekiwania na jej wykonanie Fesch przeżył nawrócenie, a jego żona przyjęła chrzest. Za namową współwięźniów i przełożonych więzienia napisał list do prezydenta Francji z prośbą o ułaskawienie. Prezydent Rene Coty przekazał prośbę Najwyższej Radzie Sędziowskiej, a ta wyrok podtrzymała. Wówczas Fesch napisał – „jestem winny, lecz ta kara jest niesprawiedliwa, ofiaruję więc Bogu to, co mogę ofiarować”. Wyrok wykonano 1 października 1957 roku. W kontekście wznowionych dyskusji na temat wykonywania kary śmierci przykład ten jest godny uwagi. Chodzi o to, że nauka społeczna Kościoła w tej kwestii nieustannie ewoluuje, a wystąpienia polityków bardziej przypominają wiece wyborcze, niż wypowiedzi, gdzie zachowana zostaje powaga sytuacji właściwa życiu i śmierci. Ewoluować znaczy zmieniać widzenie sprawy pod wpływem rozwoju i świadomości społecznej. Należy
18
sprawiedliwość, ale nienawiść świata. Trzeba, bym był silniejszy niż ta nienawiść, bym ją przezwyciężył miłością”. Nie przez przypadek Jacques’a Fescha nazwano „dobrym łotrem XX wieku”. W swoim dzienniku Za pięć godzin zobaczę Jezusa podkreślił: „karzą młodych ludzi, tymczasem my jesteśmy jedynie tacy, jakimi uczynili nas nasi ojcowie. Nasze czyny są jedynie skutkiem wychowania, jakie otrzymaliśmy, przykładów, jakie widzieliśmy, ułomności, jakie ich szaleństwo pozostawiło nam w spadku, a kara spada na nasze głowy”. Chodzi o to, że tylko wychowani wychowują. Niewychowani nie są w stanie wychować. Fesch 14 sierpnia pisał: „stwierdzam, że to często ateiści wydają się bardziej przekonujący, bardziej logiczni, bo obracają się w bardzo konkretnej sferze, w której intelekt może się łatwo poruszać. Jeśli wierzący pozostanie na tej samej płaszczyźnie, będzie wysuwał równie przekonujące argumenty co jego rozmówca, ale równie płodne co pole pszenicy w styczniu”. Choć wyrok śmierci wykonano, to w przeddzień egzekucji prezydent Francji zwrócił się do obrońcy Fescha: „Proszę powiedzieć Jacques’owi Feschowi, że pragnę uścisnąć mu dłoń, z powodu tego, kim się stał”. Na tle dyskusji o karze śmierci nie dziwią więc słowa papieża Benedykta XVI skierowane do uczestników spotkania zorganizowanego przez Wspólnotę św. Idziego pod hasłem „Nie ma sprawiedliwości bez poszanowania życia”: „wyrażam nadzieję, że wasze rozważania stanowić będą zachętę dla inicjatyw politycznych i prawnych promowanych przez coraz większą liczbę państw na rzecz wyeliminowania kary śmierci oraz dokonywania istotnego postępu w dostosowywaniu prawa karnego do ludzkiej godności uwięzionych, a także skutecznego zachowania ładu publicznego”.
20
Wówczas do głosu dochodzi wymuszanie, kradzież grosza państwowego i marnotrawstwo publicznego mienia. Tym sposobem z życia publicznego zostaje jednocześnie usunięte poczucie wstydu, które jest poczuciem przyzwoitości i właściwie funkcjonującego sumienia. Chodzi o to, że etyka solidarności, jeżeli chce być taką rzeczywiście – na co zwracał uwagę ks. Tischner – zobowiązana jest do bycia etyką sumienia. Dlatego miarą sumienia społecznego jest jego nieprzekupność, a sumienie nieprzekupne chroni człowieka przed podstępem i zasadzką, tworząc z klarowności przestrzeń prawdziwej wolności. Nie mogą więc dziwić słowa Benedykta XVI, że „tam gdzie upada moralność, upada też prawo. A tam gdzie upada prawo, pojawia się korupcja i przemoc, a wraz z nimi zniszczenie wspólnego dobra”. W takiej konfiguracji pojawia się coraz więcej profesjonalistów i coraz mniej porządnych ludzi, a życie między nimi staje się trudne. Prawdziwy postęp wymaga etyki, która odrzuca plemienne działania i półinteligenckie wartościowania pozbawione odniesienia do prawdy i sprawiedliwości. Dlatego do odrodzenia życia publicznego naglące staje się promowanie ludzi rzeczywiście prawych „o mocnych przekonaniach moralnych i szlachetnych podstawowych wartościach, którzy nie ulegają manipulacji wąskiej grupy interesów”, lecz uczciwością i bezinteresownością starają się zmieniać społeczeństwo. Trzeba zatem – jak zachęcał papież w Sansepolcro – „odnaleźć silne motywacje, aby służyć dobru obywateli”. W przeciwnym razie wspólnoty państwowe – lekceważące prawo i obiektywne prawdy moralne – staną się „egoistyczne i pozbawione skrupułów, a życie w świecie będzie bardziej niebezpieczne”.
23
Dodatkowo, autentyczna wspólnota eucharystyczna zakłada solidarność sumień. Być solidarnym to móc liczyć na człowieka i mieć pewność, że jest w nim coś stałego, że on w tej wspólnocie się udziela, że jej nie zawodzi. Aby tak się działo, trzeba chcieć mieć sumienie. Eucharystia, czyli solidarna miłość zobowiązuje do posiadania i kształtowania sumienia. Z tej racji nieobecność w Kościele mówi wiele, ale obecność w Kościele nie mówi jeszcze nic. Dlatego Jan Paweł II napominał, że należy „wyzwalać się z dziedzictwa nienawiści i egoizmu, bo Eucharystia to sakrament miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga, a równocześnie jest to sakrament miłości człowieka do człowieka, sakrament, który tworzy wspólnotę”. Oznacza to, że bycie chrześcijaninem nie jest pływaniem po powierzchni ckliwych i cukierkowatych zachowań, a zarazem pospolitych intryg nastawionych na prywatne korzyści, lecz określoną odpowiedzialnością, w której prawda Eucharystii staje się codzienną siłą kształtującą codzienne życie.
ZNANI Z AU TORY T ET EM
Fenomen papieża Franciszka
Papież Franciszek, tweetując, napisał, że „adorować Boga to uczyć się z Nim być, ogołacać się z naszych ukrytych bożków i stawiać Go w centrum naszego życia”. Franciszkowy tweet zwraca uwagę na istotę ludzkiej wiary, która polega na codziennym świadectwie. Oczywiście świadectwo wiary ma wiele przejawów i wiele form, podobnie „jak w wielkim fresku jest różnorodność barw i odcieni, a wszystkie są ważne, nawet te, które nie do minują”. Przez wiarę człowiek zaczyna rozumieć sposób poznawania prawdy o Bogu, świecie i zaczyna rozumieć sposób życia oparty na autorytecie Boga. W tym kontekście istotnym wyznacznikiem życia opartego o Jego autorytet jest modlitwa, gdyż „modlimy się tak, jak wierzymy, a żyjemy tak – co zauważył kardynał Lustiger – jak się modlimy”. Modlitwa polega na nawiązaniu kontaktu z Bogiem. To umiejętność rozmawiania z Nim w sposób konkretny. Bóg mówi konkretnie i czeka na konkrety ze strony człowieka. Oznacza to, że kto się modli do Niego, rozmawia z Nim konkretnie i realizuje w konkretach Jego słowa. Dlatego adorować Boga znaczy dać Mu pierwszeństwo w swoim życiu. Adorować Boga „oznacza, że wobec Niego jesteśmy przekonani, że jest On jedynym Bogiem, Bogiem naszego życia, Bogiem naszej historii”. Takie ustawienie sprawy pociąga za sobą określone konsekwencje i zobowiązuje do wyzbycia się w życiu małych i wielkich bożków. Papież zalicza do nich: pragnienie sukcesu za wszelką cenę, dominację nad innymi, roszczenia do bycia panami życia 31
Wielkość Benedykta XVI
Kościół za czasów papieża Benedykta XVI – choć po burzliwym morzu – to jednak bezpiecznie żył, działał i duszpasterzował. W rejonach prześladowań chrześcijan Ojciec św. jasno zabierał głos, a za nim głos zabierali również przedstawiciele Unii Europejskiej. Po wielkim papieżu Polaku przyszedł – co sam powiedział – „skromny pracownik w Winnicy Pańskiej”, skromny, ale równie znaczący, uroczy i zdecydowany. Bezpieczeństwo Kościoła z pewnością stanowiło spuściznę po zmarłym Janie Pawle II. Oczywiście, nie był to jedyny powód, lecz całokształt postawy papieża Ratzingera. W takim pejzażu złożoności życia papieska decyzja o abdykacji zaskoczyła Kościół powszechny. Trudno było uwierzyć doniesieniom agencyjnym, dopiero wypowiedź rzecznika prasowego, ks. Federica Lombardiego, potwierdziła pogłoski. Ten wybitny intelektualista, wytrawny teolog, pokorny biskup i niezwykły człowiek oświadczył: „rezygnuję dla dobra Kościoła”. Jest to druga w historii papieska abdykacja. Pierwsza nastąpiła w XIII wieku, kiedy z urzędu biskupa Rzymu zrezygnował papież Celestyn V. Niewątpliwie decyzja Benedykta XVI z jednej strony wyzwoliła smutek, a z drugiej podziw i uznanie. Chodzi o to, że Benedykt XVI pogłębił zawartość gatunkową chrześcijaństwa, rozpoczął systematyzowanie kościelnych problemów, nazwał rzeczy po imieniu i przypomniał, na czym polega piękne bycie w Kościele. Swoimi słowami wyrażał sedno spraw, a jego homilie i przemówienia były uważnie słuchane i dyskutowane. W jednym z klu36
wchodzą interesy prywatne, rodzinne, etniczne lub religijne. Jedynie Bóg oczyszcza serca i intencje”. Dlatego pragnienie władzy dla samej władzy jest instynktem niezmiernie niebezpiecznym, co więcej, prowadzi na manowce i gubi człowieka w gąszczu pozorów, intryg i kłamstw. Benedykt XVI, będąc jednym z najważniejszych teologów przełomu wieków, przypomniał, że „prawdziwym zagrożeniem, przed jakim stoimy, jest usuwanie tolerancji w imię tolerancji”. Ów stan rzeczy nazwany relatywizmem etycznym jest próbą narzucenia wszystkim określonych norm myślenia. W normach tych promuje się negatywny wymiar tolerancji, czego przykładem staje się „stwierdzenie, że z powodu negatywnej tolerancji nie może być znaku krzyża w budynkach publicznych. W gruncie rzeczy przeżywamy w ten sposób zniesienie tolerancji, gdyż to oznacza, że religia, że wiara chrześcijańska nie może wyrażać się w sposób widzialny”. Zarzewiem pokoju jest więc pozbycie się – co napisał papież w Orędziu na Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 2013 roku – „dyktatury relatywizmu i założenia, że moralność jest całkowicie niezależna, wykluczającego uznanie niezbędnego naturalnego prawa moralnego”. W tym kontekście atak na krzyż, religię i na Kościół ma dwojaki sens – podcięcie wiary w ludzkich sercach i zarazem jej oczyszczenie z różnych światowych naleciałości i wypaczeń. Dlatego odpowiedzią na atak staje się pokora. Co znaczy być pokornym? To znaczy – według ks. Tischnera – „przestać się wstydzić siebie, przestać się wstydzić tego, że się jest takim, jakim się jest”. Być pokornym to przestać się wstydzić samego siebie po prześwietleniu światłem codzienności. Mając szczęście rozmawiać 11 minut z Benedyktem XVI w nuncjaturze w Hawanie 27 marca 2012 roku, widziałem z bliska, jak pokorny jest to człowiek i słyszałem, jak wielka miłość przepaja jego słowa. Wówczas przypomniał, że „wielkie postacie były z jednej strony nosicielami prawdziwej nadziei, a z drugiej – nieprzejednanymi krytykami jej rozpowszechnionych parodii”. 38
Profetyzm kardynała Martiniego
Według papieża mąż Boży jest „człowiekiem duchowym, rzeczywiście wierzącym i przede wszystkim odważnym”. Być człowiekiem duchowym to umieć wejść w zakres oddziaływania modlitwy, gdyż stanowi ona pierwszy i podstawowy warunek dojrzewania. Niewątpliwie kardynał Carlo Maria Martini był mistrzem modlitwy, umiał się modlić i skupiał wokół siebie ludzi chętnych do życia modlitwą. Niejednokrotnie podkreślał, że trzeba dobrze znać metodologię modlitwy, aby się dobrze modlić. W książce Panie, Ty znasz mnie i przenikasz zwraca uwagę na sekret skupienia, który polega na „zamknięciu się w pokoju”. Chodzi o to, że „trzeba odejść na bok, nie rozmawiać z innymi i nie słuchać: jednym słowem skupić się”. To słowo ma głębokie znaczenie psychologiczne, ponieważ podkreśla, że nasze siły często są rozproszone. Mówimy, słuchamy, śmiejemy się, poruszamy, a tym samym rozkojarzamy się. Koncentracja oznacza mieć jedno jedyne centrum: jeśli uda nam się stanąć tak przed Panem, uwolnią się w nas niewiarygodne siły. Wyda nam się nawet, że jesteśmy zupełnie inni i z jasnością, której nigdy nie doświadczyliśmy, zrozumiemy pytanie: „Kim jestem?”.
Upior y i ludzie Właśnie autentyczne życie modlitwą i sakramentami daje światło prawdy, dzięki któremu można poznać prawdę o sobie samym i korygować we właściwy sposób błędy innych. Zrozumiałem to, 41
ubioru, styl zachowania się przy stole, ale nade wszystko kultura świętości biorąca swój początek w osobistym kontakcie z samym Bogiem. Ten osobisty kontakt z Bogiem widoczny był również w stylu wycofania się z życia czynnego i w oddaniu się kontemplacji słowa Bożego w Ziemi Jezusa na większą Jego chwałę. Z wielką gracją pożegnał się kardynał Martini ze swoimi czytelnikami w „Corriere della Sera”, aby przygotować się do wejścia do „Domu Ojca”. Dwustutysięczna rzesza wiernych na pogrzebie biskupa Mediolanu była doskonałym odzwierciedleniem słów piosenki – „jakie życie, taka śmierć – nie dziwi nic”.
45
Wiara i rozum arcybiskupa Życińskiego
Rok temu odszedł arcybiskup Józef Życiński. Nie dało się jego poglądów zaszufladkować, gdyż w zakresie wiary i moralności był wierny Kościołowi, natomiast w innych dziedzinach życia dopuszczał jakże potrzebny pluralizm. Był mocną osobowością i nigdy nie chował głowy w piasek. Poznałem go w seminarium na studiach filozoficzno-teologicznych. Składałem u niego egzaminy z metodologii nauk i z kosmologii. Później nasze drogi skrzyżowały się w Rzymie, gdzie kontynuowałem studia, a następnie w Lublinie, gdzie robiłem drugi kierunek studiów z socjologii i broniłem doktorat z teologii moralnej. Pamiętam, jak w swoim rzymskim biurze udzielił nam (ks. Piotrowi Gąsiorowi, mojemu koledze ze studiów rzymskich, i mnie) fascynującego wywiadu na temat wizji kapłaństwa: „Tropienie Judaszów”, w którym stwierdził, że w doświadczeniu Wieczernika „spisek był realny, zagrożenie życia Mistrza i zdrada Judasza były bolesne. Chrystus Pan zostawił to wszystko gdzieś w dalekim tle, natomiast jako najważniejszą rozwinął i wyakcentował tajemnicę Eucharystii. Tymczasem w naszych postawach tropienie Judaszów, podsumowywanie bilansów strat i zysków zdaje się w tym pragmatyzmie przesłaniać pamiątkę Wieczernika”. Zasadniczym zrębem siły ducha i mocy osobowości arcybiskupa Życińskiego była modlitwa. Przybierała wymiar konkretu, a konkret wiązał się z wyrzeczeniem i pracą. Arcybiskup Życiński nie pracował nad drugim bliźnim. Pracował nad sobą. Dobrze 46
przed tarnowską katedrą czy nieudany zamach w czeskiej Pradze doskonale odzwierciedlały biskupią modlitwę ran. Psychicznie chory mężczyzna ugodził biskupa kamieniem w głowę przed katedrą. Gorzej było w Pradze. Kiedy arcybiskup wyszedł z samochodu, aby zapytać o drogę wiodącą na uniwersytet praski, został poprowadzony w boczną uliczkę i tam nieznani sprawcy ugodzili go nożem w plecy. Arcybiskup stracił pektorał, jednak zdążył się wyrwać osobnikom i uwolnił się od nich. Po założeniu szwów udał się z wykładem do oczekujących go czeskich profesorów i studentów. Choć znał metodykę zadawania ran, to jednak optymistycznie patrzył na swoją misję. Wiedział bowiem, że „hosanna” przy wjeździe do Jerozolimy przeplata się z krzykiem tłumu wybierającego Barabasza i „ukrzyżuj” na Golgocie. Arcybiskup Józef Życiński w książce Wartości w eterze zwrócił uwagę na Chrystusową koncepcję prawdy. Analizując przypowieść o jawnogrzesznicy, podkreślał, że Jezus daleki był od radykalnej wizji świata, w którym – broniąc rzekomo wartości – chwyta się za kamienie i patrzy się, czy siła ich lotu jest wystarczająca, aby wbić w beton upadającego. Logika Jezusa jest logiką miłości w duchu i prawdzie, a to oznacza, że „między poetyckim rozgrzeszeniem z czegokolwiek a bezdusznym chrześcijaństwem, gdzie nie dostrzega się dramatu człowieka, mamy drogę, którą praktykowało wielu klasyków myśli chrześcijańskiej. Między innymi św. Augustyn, kiedy pisał, że trzeba odrzucać błąd i kochać grzesznika, który błąd popełnia. I współczuć”. Nie może więc dziwić fakt, że na świecie jest coraz więcej smutnych ludzi, którzy gubiąc prawdę, siłą rzeczy musieli zagubić ducha. Dlatego ważne jest wszelkie świadectwo niezależności i uczciwości. Może dziś – jak mówił mi w wywiadzie o korupcji – „potrzeba nam Elzenbergów i Herbertów, którzy nie chcieliby awansować za wszelką cenę, którzy z szybkich promocji i korzyści osobistych nie czyniliby wartości absolutnych, a ich przykład będzie najlepszą metodą wychowania”. W przeciwnym razie – jak podkreślił w jednej z lubelskich ho48
DOBROĆ I DYSCYPLINA
Dobroć i klasa profesor Kucharskiej
Wiele się piszę o patologicznych zachowaniach w służbie zdrowia. Pojawiają się artykuły o lekarzach otwartych jedynie na to, aby się pozbyć pacjenta, wypisujących recepty bez zbadania i ustalenia diagnozy. Można się spotkać z lekarzami pragnącymi odbębnić godziny pracy, a ich głównym imieniem staje się niekompetencja. Zdarza się, że spotkamy osobnika wypranego z uczuć, który nie potrafi się wzruszyć cierpieniem pacjenta. Mimo tego jednak są – i jest ich niemało – lekarze służący sprawie, którzy z poczuciem misji hipokratesowej są oddani chorym.
L ekarz z powołania Jedną z takich postaci świata medycznego jest profesor Ewa Kucharska, specjalista reumatolog, która po raz kolejny startuje do tytułu lekarza roku. Jest specjalistą z wieloletnim doświadczeniem, znającym się wyśmienicie na sztuce lekarskiej, organizacji i ochronie zdrowia. Razem z mężem Zdzisławem kierują Centrum Medycznym „Vadimed” i „Krakmed”. Ona jest dyrektorem, a on zastępcą. Jej umiejętności i postawa znane są szeroko w Polsce, a nawet poza jej granicami. Profesor Kucharska bierze aktywny udział w licznych szkoleniach i konferencjach poświęconych chorobom reumatycznym i osteoporozie, w tym najnowszym metodom diagnostyki i rehabilitacji. Stworzyła pierwszą w Krakowie poradnię leczenia osteoporozy. Współpracuje z klinikami we Włoszech i Brazylii. Swoją pomocą służy 53
Biskup Guzdek – zwyczajnie dobry i zdyscyplinowany
Wybór biskupa Józefa Guzdka na ordynariusza polowego Wojska Polskiego zaskoczył niejednego. Zaskoczenie to miało swoje źródło w żalu, że tak popularny biskup odchodzi z archidiecezji krakowskiej. Z drugiej jednak strony pojawiła się niekłamana radość, gdyż biskup z Krakowa posiada wiele cech, które go predestynują do funkcji biskupa polowego. Przede wszystkim jest człowiekiem wiary, która nie jest wyrazem ucieczki i zmęczenia, lecz odwagą do bycia człowiekiem i wyjściem w ogrom zadań, które przed nim stają. Jego wiara nie ma wyrazu ideologii politycznej czy posmaku gotowego programu partyjnego, lecz jest konkretyzacją biskupiego zawołania: „Tobie, Panie, zaufałem”. Biskup doskonale wkomponował się swoimi poglądami w nauczanie Benedykta XVI, który podkreślał, że teologia nie może być teorią polityki kościelnej, lecz nauką prowadzącą do lepszego życia. Jakże nie przypomnieć w tym kontekście słów papieskich, iż dzisiaj istnieje konieczność „odejścia od zajęcia się Kościoła samym sobą, a zwrócenia się ku ludziom, którzy na nas czekają”. A czekają na niego wojskowi – od żołnierza aż po generalicję. Jego wiara wykracza poza obszar polityki i socjologii, jest wiarą w obszarze odpowiedzialności społecznej. Jest to o tyle ważne, że społeczny wymiar wiary był decydującą wskazówką dla sumienia niejednej generacji polityków i wojskowych. To z nimi właśnie spotykał się w diecezji, organizując pielgrzymkę Ojca św. Benedykta XVI w 2006 roku do Polski i kongres międzynarodowy „Ludzie i religie” w 2009 roku. Zyskiwał sobie szacunek kom57
zem otworzy okno, a przymknie drzwi. Wszystko po to, aby nie stworzyć przeciągu i nie narazić siebie i domowników na zawianie. Być otwartym na dialog to umieć wysłuchać racji wszystkich i zmierzyć się na argumenty. W jego wydaniu dialog, czyli rozmowa, jest wyrażeniem wewnętrznych przekonań. Chodzi o to – jak pisał ks. Tischner – że „mowa jest prawdziwa, gdy jest zgodna z przekonaniami mówiącego, w przeciwnym wypadku mowa jest kłamstwem. Mówi się o prawdzie bycia. Człowiek jest w prawdzie wtedy, gdy w każdej – dobrej i złej – sytuacji potrafi być sobą”. Mówiąc o biskupie Guzdku, można powiedzieć, że mówimy o człowieku autentycznym. W jego postawie widać, że jest przygotowany na towarzyszenie żołnierzom nie tylko w warunkach pokoju, ale nawet w sytuacjach ekstremalnych wojny w Afganistanie. Mówiąc o biskupie polowym, trzeba podkreślić jego świetny zmysł organizatorski, łatwość w nawiązywaniu kontaktów i bezpośredniość. Kiedy przyszło mu – z zaskoczenia i nagle – zorganizować uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu – potrafił szybko zwołać komitet organizacyjny, wejść we współpracę z miastem i województwem, zachęcając wszystkich do wytężonej pracy. Gdy uroczystość została zakończona, nie zapomniał o kluczowej postawie podziękowania i tajemniczym słowie otwierającym ludzkie serca, jakim jest słowo „dziękuję!”. Biskup Józef Guzdek to także osoba wysportowana. Ważna jest to cecha, kiedy ma się w świadomości konieczność częstych wyjazdów i spotkań z żołnierzami w różnych regionach Polski i świata. Choć może już nie mieć czasu na sport, to warto przypomnieć, że narciarstwo i piłka nożna są jego pasją. Na boisku wykazywał się pomysłowością w grze, zdecydowaniem, precyzyjnym podaniem i celnym strzałem. Mogłoby się wydawać, że sport jak sport. Kiedy jednak spojrzy się na sprawę nieco głębiej, to można zauważyć, że sport – zwłaszcza zespołowy – uczy samodyscypliny, współpracy zespołowej i zasad fair play. Sport 60
ŻYCIE ŚWIĘT YCH
Kardynał Wojtyła i ułaskawienie Czumy
W archiwum kurii archidiecezji krakowskiej zostały niedawno odnalezione cenne dokumenty. Są to listy rodziny Andrzeja i Benedykta Czumów, działaczy antykomunistycznych, skazanych w czerwcu 1970 roku na siedem i sześć lat więzienia, których adresatem był kardynał Karol Wojtyła. Jest też korespondencja metropolity krakowskiego z ówczesnym sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski biskupem Bronisławem Dąbrowskim. Ta ostatnia wymiana listów wskazuje, że kardynał Wojtyła zaangażował się w działanie na rzecz ułaskawienia braci Czumów oraz był autorem ostatecznej wersji listu do Rady Państwa w tej sprawie. List ten datowany na 24 stycznia 1973 roku podpisali kardynał Karol Wojtyła i prymas Stefan Wyszyński. Z dokumentów, jakie odnaleziono w archiwum krakowskiej kurii, wynika, że 16 października 1972 roku do kardynała Wojtyły napisali list dwaj bracia: ks. Hubert Czuma, jezuita, i Łukasz Czuma. Prosili o wstawiennictwo u władz o ułaskawienie ich braci: Andrzeja i Benedykta, założycieli podziemnej antykomunistycznej organizacji „Ruch”. Siedzieli w więzieniu już od ponad dwóch lat oskarżeni o próbę obalenia ustroju socjalistycznego (konkretnie za to, że chcieli wysadzić w powietrze muzeum Lenina w Poroninie). „Trudno jest przewidzieć reakcję władz, ale wydaje nam się (Mamie i rodzeństwu), że byłoby to najlepsze wyjście – pisali bracia. (...) Będziemy bardzo, bardzo wdzięczni Księdzu Kardynałowi za pomoc dla naszych braci. Oni sami duchowo trzymają się doskonale, ale obecnie siedzą w takim 65
Niewyrachowana dobroć św. Hannibala
O Avignone – dzielnicy Mesyny – mówiono, że jest ziemią przeklętą. „W mieście Mesyna istniało od wielu lat duże skupisko ruder zbudowanych w celu pomieszczenia tam biednych. Tu ukształtował się taki melanż najbiedniejszych żebraków i nikczemników miasta, żyjących w nieładzie, nieporządku, porzuceniu i brudzie, że to miejsce stało się źródłem przerażenia dla całego kraju” – pisał syn arystokratów Hannibal Maria di Francia, który właśnie Avignone poświęcił swoje życie. Własną determinację tłumaczył nierozerwalnym związkiem między miłością Boga i miłością bliźniego: „Jedna wymaga drugiej w sposób tak ścisły, że stwierdzenie o miłości Boga staje się kłamstwem, jeżeli człowiek zamyka się na bliźniego czy wręcz go nienawidzi”. Urodził się w 1851 roku jako trzecie z czworga dzieci. Jego ojciec był wicekonsulem papieskim, zmarł jednak, gdy Hannibal miał zaledwie 15 miesięcy. W 17. roku życia odkrył powołanie do kapłaństwa oraz silną potrzebę modlitwy za powołania. Ta potrzeba stanie się potem charyzmatem założonego przez niego zgromadzenia rogacjonistów, którzy od 25 lat są także w Polsce (nazwa zgromadzenia pochodzi od cytatu z Ewangelii: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście – łac. rogate – więc pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”). Radykalny zwrot w życiu Hannibala dokonał się w 1878 roku po spotkaniu ślepego żebraka Francesca Zanconego. Od tego czasu poświęcił się całkowicie opiece nad sierotami i ubogimi z dzielnicy awiniońskiej. Zmarł w 1927 roku w Mesynie. W 1990 roku 71
FILM I WIAR A
Tajemnicę. Najwięcej rozgłosu przyniosła mu jednak książka Świadectwo, która na rynku polskim osiągnęła sprzedaż 1 miliona 100 tysięcy egzemplarzy. Okazało się, że jego wydawnictwo znokautowało wszystkie inne, gdyż dodatkowo Świadectwo zostało przełożone na 18 języków w 15 krajach świata. Natomiast filmowa premiera książki w Watykanie z udziałem Ojca św. Benedykta XVI stała się wielkim wydarzeniem, a premiera kubańska i amerykańska zyskały podobne uznanie. Do dziś pamiętana jest ciepła i żywiołowa reakcja widzów w amfiteatrze w Chicago z udziałem przedstawicieli Kościoła amerykańskiego i Episkopatu Kuby. Hauser, mając świetne wyczucie medialne, dokonuje poprzez film globalizacji sztuki i architektury, a dzięki nim ukazuje w całym świecie ludzkie piękno inspirowane głębią wiary. Należy podkreślić, że jego działalność filmowa – choć ma wymiar powszechny – to jednak wyraża się jako owoc napięcia globalności i lokalności. Oznacza to, że owe produkcje stają się programem globalnej rynkowej sieci. Mimo ekspansji wzrostu gospodarczego i komunikacji lotniczej – co wyzwala mobilność i konsumpcję – filmy produkowane przez Hausera przyjmują wymiar edukacyjny, historyczny, religijny, a zarazem ponadczasowy. W nurcie sygnalizowanych zjawisk niedawno cenione wartości, chociażby takie jak: modlitwa, radość, duchowość wydają się przemijać. Choć pobożność przejawia się w życiu ludzi, to często ich refleksja przyjmuje postać formy bez żadnej treści. Nie może więc dziwić, że sztuka filmowa nie wyzwala już wewnętrznego uczestnictwa i podziwu, ale staje się miejscem szokowania połączonego z kiczem. Dlatego Benedykt XVI zauważa, że „kryzys sztuki jest z kolei symptomem kryzysu człowieczeństwa, które właśnie w chwili największego nasilenia podboju świata przez element materialny popadło w swoistą ślepotę w odniesieniu do pytań wykraczających poza materialność; jest to ślepota, którą nazwać można ślepotą ducha”. W tym kontekście dokumenty
76
Hausera zmuszają do zastanowienia się nad rzeczywistością świata i celem ostatecznym ludzkiej egzystencji, a filmy są nie tylko źródłem wiedzy, ale nade wszystko przyczynkiem do przystopowania i zwolnienia w szybkim wirze codzienności. Tym sposobem 25 października w auli Pawła VI, z udziałem papieża, odbędzie się kolejna projekcja filmu dokumentalnego „Sztuka i wiara” gwarantująca duchową ucztę. Chodzi o to, że „duchowość w filmie na przestrzeni dziejów – jak zauważył Krzysztof Zanussi – jest obecna w niewątpliwy sposób, jednocześnie zaś często jest mało znana. Dlatego trzeba twórczego spojrzenia, żeby w chaosie zdarzeń uchwycić sens i znaczenie”. W filmowej konfiguracji Przemysław Hauser w 2007 roku został ambasadorem zakonu maltańskiego na Kubie, pełniąc obowiązki dyplomaty i wykonując jednocześnie pracę szpitalnika. Organizował bowiem pomoc charytatywną, opiekował się hawańskim szpitalem dla trędowatych i utrzymywał 36 kuchni przyparafialnych. Obecnie zaś, pracując jako ambasador zakonu w Waszyngtonie, w dalszym ciągu poprzez sztukę próbuje ukazywać wiarę, a wiarę wypełnia pięknem sztuki.
ROZMOW Y T RUDNE
O całowaniu w pierścień biskupa
Muszę przyznać, że mam tremę. Zastanawiam się, jak zacząć, żeby nie popełnić faux pas... Proszę się nie tremować. Wpadki się zdarzają, a reakcja na nie świadczy też o poziomie tych, w obecności których gafy się popełnia. Moją parafię odwiedził kiedyś kardynał Franciszek Macharski. Osoba, która go witała, tak się stremowała, że powiedziała: „Witaj, najprzystojniejszy księże kardynale...”. Kardynał popatrzył po sobie w dół i w górę, a potem powiedział: „W zasadzie coś w tym jest”. Dyplomacja i umiejętność zachowania się w każdej sytuacji to cechy, które wiele mówią o człowieku i jego klasie. Paweł VI mówił, że dyplomacja to sztuka czynienia dobra. Używając języka kościelnego: czy dobrze czyni ten, kto całuje biskupa w rękę? Biskupa nie całuje się w rękę. A w co? W pierścień. Papież nosi pierścień rybaka, który jest symbolem jego władzy. Ucałowanie tego pierścienia nie oznacza feudalnej uniżoności, ale uznanie autorytetu głowy Kościoła i posłuszeństwo w wierze. Taki pierścień nosi tylko papież. Biskupi noszą innego rodzaju pierścienie. Nie ma jednak obowiązku całowania biskupiego pierścienia. W codziennych kontaktach odchodzi się od tego zwyczaju. Zdarza się, że księża i świeccy całują biskupi
81
zabliźniania ran ofiar, które pragną pojednania”. W ogrodzie zasadzono 25 gatunków roślin – drzew i kwiatów zaaranżowanych wokół rzeźby Świętej Rodziny, ufundowanej przez siostry nazaretanki. Wzdłuż alejek umieszczono tablice zawierające cytaty z wypowiedzi kardynała George`a. Z raportu przygotowanego przez trzy amerykańskie organizacje reprezentujące ofiary księży pedofilów wynika, że w chicagowskich parafiach, w różnych okresach pomiędzy 1917 a 2009 rokiem pracowało aż 97 duchownych, na których ciążyły zarzuty wykorzystywania seksualnego dzieci. Czy uważa ksiądz te dane za wiarygodne? Według kryminologa Christiana Pfeiffera odsetek pedofili wśród duchownych Kościoła katolickiego wynosi zaledwie 0,1 procenta. Protestancki „Chrystian Scence Monitor” opublikował studium, według którego protestanckie Kościoły Ameryki czy inne wspólnoty wyznaniowe i grupy zawodowe są dotknięte tym problemem w o wiele wyższej skali. Mamy więc do czynienia – jak mówił Benedykt XVI – z grzeszną kondycją człowieka przejawiającą się również w Kościele katolickim. W Polsce co pewien czas też mówi się i pisze o tego typu przypadkach. Zwykle przy okazji stawiane są zarzuty pod adresem lokalnego ordynariusza, że za późno lub wcale nie reagował na doniesienia dotyczące konkretnej osoby. Czy watykańska instrukcja dotycząca księży pedofilów, w której jest m.in. zapis, że tego typu zbrodnie nie będą podlegać przedawnieniu, może, w opinii Księdza, zapobiec przypadkom molestowania nieletnich ze strony duchownych? W mojej opinii Kościół podchodzi do tego problemu odważnie i konsekwentnie. Bardzo celnie wypowiedział się na ten temat arcybiskup Dublina Diarmuid Martin. Mówił: „prawda nas wyzwoli, ale nie w banalny sposób. Prawda boli. Prawda oczyszcza 86
Wady główne
Porozmawiamy o grzechach głównych? Będąc precyzyjnym, o wadach głównych. Zwyczajowo możemy mówić „siedem grzechów głównych”, gdyż stają się podstawą do rozwijania się innych występków i patologii. Wady główne są naszymi skłonnościami do popełniania tych samych nieprawości. Wady są zatem słabościami. Skoro to nasze powtarzalne słabości, to czy nie musimy się z nich spowiadać? Dlaczego Pani tak sądzi? Musimy się z nich spowiadać. Ponieważ skoro jesteśmy zazdrośni lub leniwi z natury to nie jest to nasza wina. Nigdy nie jesteśmy zazdrośni czy leniwi z natury. Możemy mieć predyspozycje do pewnych słabości, ale mamy obowiązek pracować nad sobą. Jeśli nie pracujemy – grzeszymy. Grzech główny numer jeden: pycha. Co to? Jeśli odpowiadałbym teraz Pani na pytania, a w moim głosie byłaby pogarda, to popełniałbym grzech pychy. Czyli wywyższania się nad innymi? Tak. Pytam, bo słyszałam też inną interpretację tego grzechu. Że to nie poczucie wyższości nad innymi, a stwierdzenie, że to, co mam, zawdzięczam sobie. 94
To też. Święty Paweł pytał: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?”. Od rodziców, od Boga, od życia? Od wszystkich. Człowiek nie jest samotną wyspą. Drażni mnie, jak ktoś podkreśla: to, co osiągnąłem, zawdzięczam sobie. Takie postawienie sprawy jest typowe dla tzw. nowobogackich, ludzi, którzy szybko się dorobili. Wie pani, jaką definicję nowobogackiego miał arcybiskup Józef Życiński? „Człowiek, który zrobił sam siebie”. A ja pytam: gdzie byli przykładowo twoi rodzice? „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Szacunek do rodziców jest obowiązkiem chrześcijan. Zawsze, gdy o tym myślę, przypomina mi się wzruszająca anegdota ze starożytnego Rzymu o Koriolanie i jego matce. Koriolan był rzymskim oficerem, który mimo młodego wieku bardzo szybko piął się po szczeblach hierarchii wojskowej. Ale niektórym to się nie podobało. Uniesiony honorem, przeniósł się do „armii wroga”, czyli do Wolsków, gdzie został naczelnym dowódcą sił zbrojnych. Rozkazał zaatakować miasto. Kiedy Rzymianie zobaczyli swój błąd, wysłali do Koriolana najważniejszych polityków z błaganiem, by zmienił zdanie. Nie pomogło. Następnie posłano duchownych w szatach liturgicznych, którzy na kolanach prosili go, by wrócił do Rzymu. Koriolan też nimi wzgardził. Potem podarowali mu złoto, które jeszcze bardziej go rozzłościło. Wreszcie, w akcie rozpaczy, wysłali do niego matkę. Ona klękła i zaczęła go błagać, by zażądał odwrotu wojsk. Podniósł ją, przytulił i powiedział: matko, ocaliłaś Rzym, ale straciłaś syna. Koriolan zdążył nakazać odwrót wojsk, ale zaraz potem został zabity przez Wolsków. Ładne. Pogańskie opowiadanie, a wpisuje się w chrześcijański obowiązek szacunku do rodziców. Nie rozumiem, jak dzieci mogą gardzić swoimi rodzicami, jak mogą pławić się w luksusach, podczas gdy matki i ojca nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb. 95
Franciszek kochany
Papież Franciszek jest autorytetem moralnym dla ponad 80 procent Polaków – donosi CBOS. To chyba niezły wynik, zważywszy, iż minął ledwie rok jego pontyfikatu. Statystyka cieszy, nawet mówi wiele, ale nie jest imieniem Kościoła. Niewątpliwie papież Franciszek wprowadził świeży powiew w przestrzeń kościelną. Przesłanie Jezusa przekazuje z mocą, językiem prostym i obrazowym, trafiającym do wszystkich ludzi. Ma też niezwykłą umiejętność posługiwania się środkami społecznego przekazu. Jego tweety czyta ponad 10 milionów internautów. Zawsze jednak dodaje, że prawdziwy wpływ na świat ma jedynie osobiste świadectwo i wierność Ewangelii. Jak Ksiądz sądzi, czym zasłużył sobie papież Franciszek na tak szczególne miejsce w naszych sercach? Można powiedzieć, że Franciszek wyłamuje się z różnych utartych schematów. W swoim działaniu i zachowaniu jest autentyczny, prawdziwy i mentalnie podobny do Polaków. W nowy sposób i nowym językiem przypomina o największych tradycyjnych wartościach, których nie da się po prostu odziedziczyć, lecz „trzeba je sobie przyswajać i odnawiać poprzez osobisty wybór, często niełatwy”. Inaczej mówiąc, Franciszek jest prorokiem, a prorocy uczą nas tego, czego nie nauczą nas nigdy mówcy. Chodzi o to, że prorocy nie przemawiają deklaracjami i obietnicami, lecz promieniują miłością i pięknem.
103
Spis treści
Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 TROSKA O ŻYCIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Życie nade wszystko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Morderca na ołtarze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 Prośba o przyzwoitość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .21 Wyzwolić nadzieję . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
ZNANI Z AUTORYTETEM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29 Fenomen papieża Franciszka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Wielkość Benedykta XVI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 Profetyzm kardynała Martiniego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Wiara i rozum arcybiskupa Życińskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46
DOBROĆ I DYSCYPLINA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Dobroć i klasa profesor Kucharskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53 Biskup Guzdek – zwyczajnie dobry i zdyscyplinowany . . . . . . . . . . . . . . 57
ŻYCIE ŚWIĘTYCH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Kardynał Wojtyła i ułaskawienie Czumy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 Żydowscy bracia Karola . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68 Niewyrachowana dobroć św. Hannibala . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71
109
FILM I WIARA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73 Sztuka, wiara i tajemnica Przemysława Hausera . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75
ROZMOWY TRUDNE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 79 O całowaniu w pierścień biskupa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81 Zero tolerancji dla pedofilii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84 Przeciw mobbingowi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88 Wady główne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 94 Franciszek kochany . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103