Na tropie Jezusa z Nazaretu.

Page 1



Michael Hesemann

Ziemia Zbawiciela Tłumaczenie Paulina Kolińska

Wydawnictwo SALWATOR Kraków


Tytuł oryginału Jesus von Nazareth. Archäologen auf den Spuren des Erlösers Redakcja Anna Śledzikowska Korekta Zofia Smęda Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 495/P/2012 Kraków, 5 września 2012

© 2009 by Sankt Ulrich Verlag GmbH, Augsburg © for the Polish Edition 2012 Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-311-2

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Jego Świątobliwości papieżowi Benedyktowi XVI, który przywiódł nas z powrotem do Nazaretu


Wstęp Wszyscy musimy wrócić do Nazaretu Benedykt XVI, 14 maja 2009 r.

Tej nocy nie mogę spać. Wydaje się, że nie jestem w tym odosobniony. Na kamiennym bruku ulicy za oknami wciąż słyszę odgłosy kroków, to niespiesznych, to gorączkowych; raz przechodzi samotna para, innym razem cała grupa ludzi. Ten sam pozostaje tylko kierunek, w którym zmierzają w noc. Można odnieść wrażenie, że całe miasto jest na nogach, w powietrzu wisi napięcie pełne oczekiwania. Na długo przed wschodem słońca pojmuję, że nie udała się moja próba zaznania choć odrobiny snu. Dzwonię do Yuliyi, która także spędziła bezsenną noc. Umawiamy się w recepcji, płacimy rachunek hotelowy, wsiadamy do samochodu. Gdy otwierają się drzwi podziemnego garażu, nasze twarze oświetla światło wschodzącego właśnie słońca, które oślepia oczy spragnione snu. Kilka sekund później jestem w pełni rozbudzony i obserwuję niezwykły spektakl. Cały Nazaret jest wymieciony niemal do czysta. Nasze auto to jedyny samochód na ulicach, z wyjątkiem wozów policyjnych, które stoją zaparkowane u wylotu wyłączonych z ruchu przecznic. My także jesteśmy wielokrotnie zatrzymywani, jednak dzięki przepustce prasowej możemy przejechać. W końcu widzimy ludzi. To chyba maruderzy, jest ich tak mało. Dopiero gdy docieramy do centrum prasowego w Golden Crown Hotel, obraz nagle się zmienia. Teraz całe grupy stoją cierpliwie na przystankach, czekając na kursujące wahadłowo autobusy, do

7


których my także musimy się dostać. Z okna autobusu widzę miejsce, do którego szli ci wszyscy ludzie – lekko zakrzywione zbocze góry, naturalny amfiteatr, który niedawno wyposażono w trybuny i ławki. Najwyraźniej dziesiątki tysięcy osób spędziło tutaj noc. O północy, jak się dowiedzieliśmy, otwarto bramy, a już po kilku minutach trybuny były zajęte. Wschodzącemu słońcu nie było dane obudzić ani jednego katolika w tym mieście. Wszyscy nazaretańscy „łacinnicy”, a wraz z nimi tysiące chrześcijan ze wszystkich części Ziemi Świętej zgromadzili się, aby powitać jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu. Na miejscu nie zastajemy pobożnego skupienia, lecz nastrój panujący w czasie światowych Dni Młodzieży, z tą różnicą, że tu jednakowo świętują wszystkie pokolenia. Na trybunach powiewają flagi krajów całego świata, nawet biało-niebieskie romby Wolnego Państwa Bawarii. Ponad ołtarzem wznosi się maszt, którego podniesiony żagiel tworzy baldachim. Na nim odbywa się coś na kształt warm-up przed koncertem rockowym. Włoski ksiądz wymachuje ogromną flagą Watykanu i krzyczy do mikrofonu: Benedetto, Bienvenuto a Nazareth (Benedykcie, witaj w Nazarecie), okrzyk powraca z trybun powtórzony przez dziesiątki tysięcy gardeł. Później z głośników znów rozbrzmiewa sakralny pop. Pół tuzina miejscowych nastolatków z długimi lokami, elegancko ubranych w czarne spodnie, białe bluzki i koszule, stoi w pierwszym rzędzie, poruszając ramionami i biodrami w takt muzyki. Kiedy wreszcie na niebie pojawia się papieski helikopter, krótko po tym ląduje, a w końcu papamobile przekracza zablokowaną ulicę i toruje sobie drogę przez tłum, radosny nastrój przeradza się w ekstazę. Kto by pomyślał, że Benedykt XVI, papież uczonych, ten skromny intelektua­ lista, będzie witany w kolebce chrześcijaństwa niczym gwiazda muzyki pop? Kieruję na niego teleobiektyw, widzę, jak się uśmiecha. U kresu swojej trudnej i wyczerpującej podróży do Ziemi Świętej sprawia wrażenie odprężonego. Cieszę się z jego powodu i wraz z nim. I przyłapuję się na być może pozbawionym respektu, ale nie całkiem fałszywym porównaniu: obaj długo byliśmy w drodze, a teraz w końcu dotarliśmy do celu, tego dnia, 14 maja 2009 r., teolog Joseph Ratzinger, którego Jezus z Nazaretu jest jednym z najwnikliwszych i najradośniejszych

8


dzieł literatury współczesnej i – skądinąd także historyk – Michael Hesemann, który z całkiem innej perspektywy przyglądał się śladom tajemnicy człowieczeństwa Boga i który niniejszym dziełem pozwala sobie wnieść, być może niewielki, wkład w zrozumienie historycznego Jezusa z Nazaretu i świata, w którym działał. In the name of the Father, and the Son, and of the Holy Spirit – ledwie papież zdążył wypowiedzieć słowa rozpoczynające tę Eucharystię swoim wyraźnie zabarwionym niemczyzną angielskim, nastrój błyskawicznie ulega zmianie. Pogodna ekstaza ustępuje uroczystej powadze. Poranne mgły dawno już się przerzedziły, a ich miejsce zajął ciepły, rozświetlony majowy dzień. Rozglądam się i dopiero teraz pojmuję, gdzie jestem. A jednocześnie zacierają się granice czasu i przestrzeni. Naturalny półokrąg, na którym stoją ławki obsadzone przez 40 tysięcy uczestników mszy, jest jednym z punktów zwrotnych w historii zbawienia. Zbocze nosi nazwę Mount of Precipice (Góra Przepaści). Jezus objawił się w swoim rodzinnym mieście. Jak zwykle w szabat poszedł do synagogi. Podczas żydowskiego nabożeństwa jeden z dorosłych mężczyzn, który ukończył 30. rok życia, czyta i objaśnia Pismo. Jezus wystąpił więc naprzód i otrzymał od przełożonego synagogi zwój z Księgą proroka Izajasza. Możemy sobie bardzo plastycznie wyobrazić tę scenę, ponieważ zachował się taki zwój z czasów Jezusa. Został odkryty przez Bedui­ nów przed 1947 r. w jaskini powyżej Qumran nad Morzem Martwym. Beduini sprzedali go Kando, chrześcijańskiemu handlarzowi antyków z Betlejem, ten zaś zaoferował go swojemu arcybiskupowi Atanazemu Samuelowi, którego siedzibą był klasztor św. Marka w armeńskiej dzielnicy Jerozolimy. Świetnie wykształcony i sprytny zarazem metropolita poznał się na ogromnej wartości znaleziska, lecz jego próba znalezienia kupca w Stanach Zjednoczonych początkowo się nie powiodła. Dopiero siedem lat późnej, w 1954 r., izraelski archeolog Yigael Yadin poprzez amerykańskich pośredników zdobył cztery zwoje za cenę 250 tysięcy dolarów i zawiózł je z powrotem do Jerozolimy. Tam jego kolega Eliezer Sukenik był już w posiadaniu dalszych trzech zwojów kupionych bezpośrednio od Kando. Fascynowała go (obalona

9


z czasem) legenda, że znaleziska dokonano w 1947 r. Ponowne odkrycie świętych pism, zbiegające się niejako w czasie z założeniem państwa Izrael, wydawało się spełnieniem prastarego proroctwa i urosło do rangi mitu narodzin państwa żydowskiego. To sprawiło, że siedem tekstów z Qumran stało się niejako dokumentem na to, że za wszystkim stała Opatrzność. Liczące 2000 lat zwoje z koźlej i owczej skóry znajdują się dzisiaj w pobliżu Knesetu – izraelskiego parlamentu – w śnieżnobiałym tabernakulum „Przybytku Księgi”. Przypomina ono przykrywkę jednego z dzbanów, w których święte pisma przetrwały 2000 lat żydowskiej diaspory. W jego centrum jest wystawiony najdłuższy, najlepiej zachowany zwój z Qumran, a jest nim właśnie Księga proroka Izajasza, z której także Jezus odczytywał zapowiedź nadejścia królestwa Bożego i obietnicę przyjścia Mesjasza: Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; i abym obwieszczał rok łaski Pańskiej… (Iz 61,1-2)1

W tym miejscu Jezus przerwał czytanie tekstu, jeszcze zanim prorok zdążył zapowiedzieć także „dzień pomsty naszego Boga” i nowy początek, który później założyciele miasta Jerozolimy odniosą do swoich czasów: „Odbudują prastare rumowiska, podniosą z gruzów dawne budowle, odnowią miasta zburzone, świecące pustkami od wielu pokoleń. Stawią się obcy, by paść waszą trzodę, cudzoziemcy będą u was orać i uprawiać winnice. Wy zaś będziecie nazywani kapłanami Pana, zwać was będą sługami Boga naszego. Żywić się będziecie bogactwem narodów, dobra ich sobie przywłaszczycie. Ponieważ hańba ich była podwojona, a poniżenie i zniewagi były ich udziałem, przeto w swej 1 Wszystkie cytaty z Pisma Świętego za: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2003.

10


ziemi odziedziczą wszystko w dwójnasób i zażywać będą wiecznego szczęścia” (Iz 61,4-7). Zamiast czytać dalej, znów zwinął księgę i podał ją słudze synagogi. Teraz wszystkie oczy były zwrócone na Niego. Wiele o Nim słyszano, o cudach, uzdrowieniach, o Jego elokwencji w kazaniach głoszonych w synagogach Galilei. Z wielką jasnością, w sposób poruszający ich serca, głosił im, że wypełniło się słowo. Mówił, że nadeszła godzina, którą przepowiedział prorok Izajasz. Jednak wraz z zadziwieniem Jego pierwszymi kazaniami pojawiły się wątpliwości. Jeśliby miał rację, musiałoby to znaczyć, że On, Jezus, jest namaszczonym przez Pana, obiecanym Mesjaszem, głoszącym biednym dobrą nowinę (gr. eu angelion). Dla Nazarejczyków było to jednak zbyt wiele. Jezus, syn Józefa, którego zaledwie kilka lat wcześniej widzieli przy pracy ze swoim opiekunem, miałby być wysłanym przez Boga Zbawicielem? On, syn Maryi, jeszcze niedawno dokazujący na ulicach ze swoimi kuzynkami oraz kuzynami: Jakubem, Józefem, Judą i Szymonem? Skąd Mu przyszło do głowy, aby podawać się teraz za Bożego wysłannika, jakby zstąpił prosto z nieba? Dobrze, potrafił mówić. Czy to jednak wystarczy? Co z tymi cudami, których podobno dokonał w Kafarnaum oraz innych miastach i wsiach na dole nad jeziorem? Jezusie, jeśli chcesz być Mesjaszem, pokaż nam, proszę, co potrafisz! Jednak Jezus wzbraniał się przed czynieniem cudów dla autokrea­ cji. Nie był też gotów wcielić się w rolę politycznego Mesjasza, wyzwoliciela spod niepopularnej władzy Rzymian, którego tak wielu z nadzieją oczekiwało. Świadomie zakończył cytowanie Księgi Izajasza, zanim został ogłoszony „dzień pomsty”. Nie przybył, aby spełniać oczekiwania, lecz by zbawić ludzkość. Nazarejczycy byli oburzeni. To nie było to, na co liczyli, w czym pokładali nadzieję. Czekano na bojownika o wolność, dysponującego nadludzkimi siłami, a przyszedł człowiek łagodny, jeden spośród nich. Jezus Mesjaszem? Wydawało im się to czystym bluźnierstwem. „Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się”.

11


Tak brzmi relacja św. Łukasza (4,29-30). Rzeczywiście, Nazaret wybudowano na wzniesieniu, górującym nad doliną Ezdrelon, między dwoma grzbietami górskimi, z których jeden tworzy stromy klif. Nazywano ją także doliną Megiddo, odwołując się do nazwy najstarszego miasta na jej terenie (hebr. Har-Mageddon – wzgórze Megido). Tu, według objawienia św. Jana, ma się rozegrać ostatnia bitwa między siłami dobra i armiami zła. Siedzę właśnie na zboczu, które prowadzi do wspomnianego klifu, razem z 40 tysiącami Nazarejczyków, którzy w skupieniu słuchają papieskiej mszy. Dzisiaj to miejsce nazywa się, jak już wspomniałem, Mount of Precipice (Góra Przepaści). Przez wieki stało się wdzięcznym przedmiotem pobożnych legend i fantastycznych interpretacji. Od czasów Jana z Würzburga (1165 r.) nazywa się je również Saltus Domini (Skokiem Pana). Wierzono, że Jezus umknął swoim prześladowcom dzięki skokowi na leżące w pobliżu zbocze. „Widać tam odciśnięty zarys Jego ciała i ubrania”, twierdził Burkhard von Schwanden, wielki mistrz zakonu krzyżackiego w 1283 r. Później Jezus miał się schować w jaskini, w której jeszcze w XX w. odprawiano nabożeństwa. Maryja, Jego matka, biegła rzekomo za tłumem żądnym mordu, aż płacząc, upadła; do dziś na grzbiecie skały stoi kaplica poświęcona Jej trwodze. A co z synagogą? Anonimowy Pielgrzym z Piacenzy w północnych Włoszech, który w 570 r. odwiedził Nazaret, oglądał jeszcze zarówno sanktuarium, jak i znajdujące się w nim relikwie. Miały się między nimi znajdować: „kartka, na której zapisano alfabet dla Pana”, a także „ława, na której siedział wraz z innymi dziećmi”. Nie ulega wątpliwości, że synagoga służyła żydowskim chłopcom jako szkoła Tory i że Jezus nauczył się tu czytać i pisać; judaizm był w tym czasie jedyną religią, która umożliwiała chłopcom ze wszystkich warstw społecznych dostęp do świętych ksiąg. Późniejsi pielgrzymi z czasów wypraw krzyżowych opowiadali, że synagoga została przekształcona w kościół. Dzisiejszym pielgrzymom odwiedzającym Nazaret chętnie pokazuje się maronicki (greckokatolicki) kościół-synagogę, zwany przez Arabów Madrasat al-maih (Szkołą Mesjasza). Jednak jego sklepienie pochodzi z czasów arabskich. Budynek pierwotnie służył Turkom jako stodoła, aż

12


do około 1740 r., kiedy to sprytny turecki tkacz jedwabiu nazwał go Szkołą Żydów i zaczął pobierać opłatę za wstęp. Nie spełnia ona także wymagań żydowskiego Talmudu, wedle których synagoga powinna zawsze stać w najwyższym punkcie miasta. Dlatego Clemens Koch, ksiądz katolicki i jeden z najznamienitszych znawców Ziemi Świętej i jej tradycji, już w 1959 r. przypuszczał, że znajduje się ona na terenie muzułmańskiego cmentarza na północ od kościoła św. Józefa. Znaleziono tu cztery szare kolumny z granitu, z których dwie pozyskali franciszkanie, a dwie Grecy. Tu mogło znajdować się miejsce, w którym Jezus objawił się w swoim rodzinnym mieście. Zamach Nazarejczyków na Jego życie pokazuje aż nadto wyraźnie, co o Nim sądzili. Chcieli Go ukamienować, ponieważ posądzali Go o bluźnierstwo przeciwko Bogu. „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będzie ukarany śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu” (Kpł 24,16), jest napisane w prawie Mojżeszowym. Według opisu Talmudu delikwent był strącany z wysokości „dwóch ludzi” przez pierwszego świadka. „Jeśli ten umrze, wypełnił swój obowiązek, jeśli nie, niechaj weźmie kamień i rzuci w jego serce”. Później, jeśli zaszła taka potrzeba, lud rzucał kamieniami. Nie wiadomo, czy rzeczywiście odbyło się to na Górze Przepaści – to w końcu dwa i pół kilometra od centrum Nazaretu – nie jest to jednak takie ważne. W każdym razie Mount of Precipice pozostaje silnym symbolem odrzucenia Jezusa w Nazarecie: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”, opisuje Jego rozczarowanie Marek (6,4). Jednak teraz, 2000 lat później, Nazaret gotuje owację przedstawicielowi Chrystusa na ziemi, w skupieniu słucha Ewangelii, tym razem bez fałszywych oczekiwań, bez złości rozczarowania. A dzieje się to dokładnie w tym samym miejscu, w którym Nazarejczycy kategorycznie odrzucili Jezusa i w którym o mało nie uprzedzili Jego stracenia. Widzę, jak zamyka się krąg obejmujący 2000 lat. Patrzę w dół na dolinę Megiddo i martwię się o to, co jeszcze może się zdarzyć w tych niespokojnych czasach, które sprawiły, że Bliski Wschód stał się dla świata

13


beczką prochu. Zaraz potem odwracam się i widzę, jak za mną pnie się do nieba szara zaostrzona kopuła w kształcie odwróconego kielicha lilii. To kościół Zwiastowania zbudowany nad jaskinią, w której, gdy wszystko się zaczęło, Panna wyraziła zgodę na największe wydarzenie w historii świata. Dopiero Jej fiat uczyniło możliwym zbawcze dzieło Boga: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,38). „To, co wydarzyło się tu, w Nazarecie, z dala od centrum uwagi świata, było wyjątkowym aktem Boga, potężną ingerencją w historię, dzięki której zostało przyjęte dziecko mające przynieść zbawienie całemu światu – powie jeszcze tego samego dnia papież Benedykt XVI, właśnie w tym kwiecistym kielichu, w którym dopełniło się działanie Boga. – Cud człowieczeństwa jest dla nas wciąż na nowo wyzwaniem, abyśmy otworzyli swój rozum na nieograniczone możliwości przemieniającej mocy Boga i Jego miłość do nas, a także Jego pragnienie, aby się z nami zjednoczyć. Tutaj, zrodzony przed wszystkimi wiekami Syn Boży, stał się człowiekiem i tym samym umożliwił nam, swoim braciom i siostrom, udział w swoim boskim synostwie”. Później doda: „Jeśli rozważymy to pełne radości misterium, da nam ono nadzieję, pewną nadzieję, że Bóg nie przestaje ingerować w naszą historię”. Podróż do Ziemi Świętej, dwunasta w moim życiu, miała na celu zgłębienie tego misterium. Była to podróż tak pełna przygód i burzliwa, jak od czasów starożytnych zwykle bywają pielgrzymki. W Caesarea Maritima, gdy zwiedzaliśmy pretorium i oglądaliśmy jedyną inskrypcję Poncjusza Piłata, włamano się do naszego samochodu. Złodzieje zabrali wszystkie walizki, nasze ubrania i dokumenty, mój przewodnik, literaturę fachową i notebooka. Dlatego nie udał się nasz plan „wyjechania naprzeciw” papieżowi Benedyktowi już w Jordanii. Zamiast tego szukaliśmy najbliższego centrum handlowego, aby zaopatrzyć się przynajmniej w najpotrzebniejsze rzeczy. Pojąłem: kto chce naśladować Jezusa z Nazaretu, kto chce szukać Jego śladów, ten musi najpierw wszystko zostawić za sobą, uwolnić się i otworzyć na nowo. W ten sposób odwiedzaliśmy miejsca Jego pobytu w nowych

14


ubraniach, świeżych i czystych jak szaty chrzcielne, aż tydzień później wróciliśmy do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Tu, w Nazarecie, Bóg stał się człowiekiem przez nadprzyrodzony akt poczęcia z Ducha Świętego. W ciemności zajaśniało światło, nawet jeśli ciemność potrzebowała dużo czasu, aby to pojąć. W 451 r. sobór w Chalcedonie, przedmieściu Konstantynopola (dzisiejszego Stambułu), orzekł, że ten Jezus z Nazaretu był „prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem”. Nie jestem teologiem, zgłębianie tajemnic tego, co boskie, nie jest moim zadaniem i moją dziedziną. Ale jeśli Bóg stał się „prawdziwym człowiekiem”, to w ten właśnie sposób wkroczył w historię, a tym samym na poletko historyka. Postacie historyczne pozostawiają ślady. Odnosi się to także w szczególny sposób do Jezusa z Nazaretu. Kto podąży śladami, które pozostawił, a często dopiero w ostatnich latach i dziesięcioleciach odkrywali je archeolodzy w Ziemi Świętej, ten nie może mieć więcej wątpliwości: nasza wiara nie opiera się na pięknych legendach i pobożnych fantazjach, których przykładem może być brawurowa opowieść o „skoku Pana”. Nie, ona opiera się na wydarzeniach historycznych, które zostały przekazane przez naocznych świadków i utrwalone przez kronikarzy. Jak dokładne są ich relacje, widać, gdy za pomocą łopaty archeologa odsłaniamy opisane przez nich miejsca. Historycznego Jezusa z Nazaretu odnajdzie ten, kto warstwa po warstwie dotrze do żyznej gleby historii zbawienia. Dlatego udałem się na poszukiwania.


I

COŚ DOBREGO Z NAZARETU Tajemnica Świętego Domu Przypadek często bywa najlepszym przyjacielem archeologa. W każdym razie Elias Shama chciał tylko odnowić swój sklepik z pamiątkami znajdujący się tuż obok źródła Maryi, gdy natknął się na archeo­ logiczną sensację. W dodatku znał tę okolicę dość dobrze. Dorastał w rodzinnym mieście Jezusa, jako dziecko bawił się na placu przed źródłem, w upalne letnie dni chłodził się jego wodą. Potem, jak wielu chrześcijańskich Palestyńczyków, pojechał do Jerozolimy, a w końcu wyemigrował do Belgii, gdzie się ożenił. Jednak ojczyzna nigdy tak naprawdę go nie puściła. Gdy tylko zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, wraz ze swoją żoną Martiną wrócił do Jerozolimy, a następnie do Nazaretu. Młoda para, inwestując część swoich oszczędności, chciała otworzyć sklep z upominkami, w którym Martina, z wykształcenia projektantka biżuterii, mogłaby wystawiać swoje najpiękniejsze prace. Gdy dowiedzieli się, że jeden ze sklepów obok źródła Maryi od lat czekał na nabywcę, przystąpili do działania. Położenie było idealne. Zatrzymywały się tu autobusy z setkami pielgrzymów z Grecji i Rosji; dla nich źródło Maryi było właściwym miejscem zwiastowania. A ponieważ wzniesienie, u którego stóp bierze początek źródło, po arabsku nazywa się Kaktusowe Wzgórze, wkrótce ochrzcili swój sklep Cactus-Gallery. Gdy w 1993 r. Shamowie przejmowali sklep, był w katastrofalnym stanie. Poprzedni właściciele po prostu zwalili gruz na schody prowadzące do piwnicy. Elias musiał się dobrze napracować,

17


II

POZA BETLEJEM Grób Króla żydowskiego Ehud Netzer miał marzenie. Nie tracił go z oczu przez 35 lat, stawiając czoło wszelkim przeciwnościom, aż w końcu dopiął swego. Wtedy dzień jego wielkiego triumfu stał się zarazem jego najbardziej gorzkim rozczarowaniem. Ale mimo wszystko udało mu się dokonać czegoś, co na zawsze zapisało się w annałach archeologii: odkrył grób największego łotra w historii świata. Trzeba także wspomnieć, że Ehud Netzer jest wszystkim, tylko nie awanturnikiem czy też poszukiwaczem skarbów, nawet jeśli w kapeluszu, który ma zwyczaj nosić w palącym słońcu Pustyni Judzkiej, przypomina trochę Indianę Jonesa. Wręcz przeciwnie: obecnie 75-letni architekt z wykształcenia i doktor archeologii z katedrą na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie uchodzi w Izraelu za wybitnego znawcę budowli pałacowych z czasów Hasmoneuszy i Herodów. Jako architekt znacznie przyczynił się do odnowienia dzielnicy żydowskiej w Starym Mieście w Jerozolimie, jako archeolog brał udział w wykopaliskach legendarnego Yigaela Yadina – uchodzi on za ojca izraelskiej archeologii – w Hatzor i Masadzie. W 1963 r. tam, na górze przeznaczenia narodu żydowskiego, która jest dzisiaj czymś w rodzaju narodowej świętości, mając 29 lat, przeżył spotkanie, które miało zmienić jego życie. Człowiek, który niczego nie przeczuwając, unaocznił mu jego życiowe zadanie, był włoskim mnichem. Ojciec Virgilio Corbo to jeden z wielkich archeologów franciszkańskich, którzy na zlecenie Kustodia

41


III

Tam, gdzie słowo stało się historią Grota pełna tajemnic Droga z Jerozolimy do Betlejem jest krótka: wystarczy kwadrans, aby dojechać tam samochodem od bram Jaffy. Tak było jednak dziewięć lat temu. Dzisiaj kraj dzieli szpetny betonowy mur. Widać go już z góry Syjon. Jak szary wąż pełznie po biblijnych wzgórzach, aby podzielić to, co zawsze było razem. Czasy terroryzmu, wybuch drugiej intifady we wrześniu 2000 r., a także 11 września kolejnego roku drastycznie zmieniły oblicze Ziemi Świętej. W marcu 2000 r. towarzyszyłem papieżowi Janowi Pawłowi II w jego pielgrzymce do Izraela, dzisiaj podróżujemy z Benedyktem XVI i ogarnia mnie smutek, gdy porównuję nastrój panujący swojego czasu w tym kraju z tym dzisiejszym. Wtedy w powietrzu czuło się nadzieję, teraz wyczuwa się strach. Niewiele zmieni tu także wizyta posłańca pokoju z Rzymu, przeciwnie. Zrozumiała potrzeba bezpieczeństwa Izraelczyków nosi czasami znamiona obłędu. My, dziennikarze, odczuwamy to szczególnie wyraźnie. Niewiele zostało z niegdysiejszej nonszalancji tego młodego państwa, z uroku jego żołnierek, które nawet z uzi w rękach wyglądały jak modelki. Ton stał się bardziej szorstki, swoboda ustąpiła miejsca zbiorowej nieufności. O godzinie czwartej autobus z dziennikarzami ma opuścić

54


centrum prasowe. Kto przyjdzie później, nie ma już szansy przejścia przez punkt kontrolny, ponieważ, jak mówią, Izrael zamyka mury. Oszczędzamy sobie tej procedury i śledzimy wizytę z centrum prasowego, aby dopiero wczesnym popołudniem, gdy ochrona jest już trochę rozluźniona, wyruszyć samochodem do rodzinnego miasta Jezusa. Z konieczności jedziemy więc bezdrożami, mijając bariery, wciąż mając w głowie słowa, które wypowiedział Benedykt XVI tego 13 maja 2009 r. na placu Żłóbka w Betlejem: Ludziom na całym świecie Betlejem kojarzy się z tą radosną nowiną o ponownych narodzinach, odnowie, świetle i wolności. A jednak wydaje się, że ta wielka obietnica tu, pośród nas, jest tak daleka od spełnienia! Jakże odległe wydaje się nam to królestwo rozległego panowania i pokoju, bezpieczeństwa, sprawiedliwości i prawa, które głosił prorok Izajasz (Iz 9,6) i które my głosimy jako ostatecznie ustanowione wraz z nadejściem Jezusa Chrystusa, Mesjasza i Króla!

Dzisiaj zdaje się, że żadne miejsce na świecie nie potrzebuje pilniej pokoju, którego nadejście ponad 2000 lat temu ogłosiły tu anioły, niż miasto Dawida. Aby przyjrzeć się nowo odkrytemu grobowi Heroda, postanawiamy najpierw pojechać do Herodionu. Jest jak orle gniazdo zawieszone wysoko w powietrzu, na stromej górskiej ścianie, przed panoramą zapierającą dech w piersiach. Letni wiatr osusza krople potu i pozwala głęboko odetchnąć. Moje spojrzenie błądzi ponad górami i dolinami Judy, ponad pastwiskami i stadami owiec, plantacjami oliwek, pojedynczymi domami i całymi wsiami, minaretami meczetów i talerzami anten satelitarnych i w którymś momencie rozpoznaję na horyzoncie, za zasłoną pyłu pustyni, złoty blask Kopuły na Skale, w miejscu gdzie kiedyś stała świątynia jerozolimska. Leży daleko, oddzielona murem, który przecina kraj cięciem sięgającym głęboko, aż do serca jego ludu. A przed nim, na zboczu wzgórza i dokładnie w zasięgu wzroku zmarłego króla, znajduje się Betlejem. Tam, jeszcze za jego życia, nie w blasku pałacu, lecz w półmroku kamiennej stajenki, urodził się prawdziwy Król żydowski, obiecany Mesjasz, zbawiciel ludzkości. Jego grób także został rozbity, lecz do dziś jest czczony przez

55


IV

Dom Jego Ojca Gdzie modlił się Jezus Jerozolima jest dzisiaj jednym z niewielu miast, którego Stare Miasto jest otoczone całkowicie nienaruszonym murem miejskim. Obecne obwałowanie pochodzi wprawdzie z czasów osmańskich, jednak jego przebieg pozostał niezmieniony od czasów panowania Rzymian. Dokładniej rzecz ujmując, od 135 r. n.e., gdy cesarz Hadrian po stłumieniu powstania Bar Kochby założył na ruinach Jerozolimy nowe miasto Aelia Capitolina. Nazwał je tak na cześć swoją (jego pełne nazwisko brzmiało Publius Aelius Hadrianus) i Jowisza Kapitolińskiego (Zeusa), któremu wybudował sanktuarium na wzgórzu świątynnym. Żydom natomiast zakazał wstępu do miasta. Dopiero jego następca Antoninus Pius pozwolił im raz w roku – 9 dnia miesiąca aw, przybywać do Jerozolimy, aby mogli tam opłakiwać klęskę, zniszczenie świątyni oraz swoje wygnanie. Na miejsce pamięci wybrali sobie kawałek zachodniego muru oporowego świątyni, który kiedyś znajdował się najbliżej Najświętszego Miejsca. Do dziś jest znany jako Ściana Płaczu. Bramy muru miejskiego i centrum miasta zamknięto, gdy papież Benedykt XVI przybył do żydowskiej części Starego Miasta 12 maja 2009 r., aby pomodlić się na wzgórzu świątynnym i przy Ścianie Płaczu. I tak z wyłączeniem publiczności papież pokonuje rozłam między religiami świata. Jest jeszcze wcześnie rano, gdy jego czarna limuzyna w promieniach słońca wjeżdża przez Bramę Lwa na jerozolimskie Stare Miasto.

80


V

W teatrze Seforis Młodość w Galilei Kto chce zrozumieć świat, w którym dorastał Jezus, nie może go szukać tylko w wiejskiej prostocie Nazaretu lub przepychu stolicy, Jerozolimy. Bez względu bowiem na to, jak bardzo interesujące jest napięcie między wsią i wielkim miastem, między nieortodoksyjnym kaznodzieją ze wsi i potężną hierarchią świątynną, daje ono jedynie niepełny obraz. Całe pokolenia egzegetów i historyków się myliły. Prawdziwy Jezus z Nazaretu nie był naiwnym idealistą z konserwatywnej, może trochę zacofanej północy, który z bezradną niewinnością przeciwstawił się duchowi czasów nowoczesnego, grecko-judejskiego świata i rozbił się o jego struktury władzy. Przeciwnie, Jezus był dzieckiem swoich czasów wychowanym w środowisku, które już dawno ogarnęła globalizacyjna fala historii, i które mimo to zawsze miało wzrok skierowany na wieczność. Nowoczesny świat nie zaczynał się dla Niego po trzech całodniowych podróżach za mury Jerozolimy, tylko był oddalony zaledwie o godzinę drogi. Bez względu na to jak bardzo wiejski był Nazaret, leżał przecież w pobliżu miasta, które należało do najbogatszych i najwspanialszych w kraju. To miasto popadło w zapomnienie, a wraz z nim rola, jaką odegrało w życiu Jezusa. A dostarcza nam ono klucza do „ciemnych lat” w życiu Syna Bożego, tych, o których milczą wszyscy ewangeliści, o czasie pomiędzy pierwszą wizytą Jezusa w świątyni a początkiem Jego działalności publicznej, czyli między 8 a 27 r. n.e.

104


VI

Poprzednik Gdzie rozpoczęła się działalność Jezusa? Jego serce biło coraz szybciej, kiedy usuwał palcem resztki brudu kryjące taki czy inny detal. Shimon Gibson przeczuwał, że właśnie dokonał odkrycia, z którego doniosłości powoli zaczynał zdawać sobie sprawę. Ponieważ im bardziej przechylał latarkę, aby wyraźniej widzieć kontury rysunku, który półtora tysiąca lat temu ktoś wyrył na od dawna zaplamionym tynku na skale ściany jaskini, tym większą zyskiwał pewność, że przedstawia on Jana Chrzciciela. Jego głowa, bez brody, była otoczona czymś w rodzaju turbanu, prawa ręka podniesiona w geście błogosławieństwa, w lewej ręce trzymał kij zakończony krzyżem. Biodra przepasane były krótką szatą z surowej sierści wielbłądziej, spiętą skórzanym pasem, baranek u jego boku zdawał się ucieleśniać „baranka Bożego”, którego przyjście głosił. Dziura pod wyrytym rysunkiem służyła kiedyś najwyraźniej do przechowywania relikwii. Reszta ściany była ozdobiona rysunkami krzyży, głowy i ręki. Wkrótce archeolog przypomniał sobie, gdzie już widział coś podobnego. Podobny rysunek odkryto w pobliżu chrzcielnicy starego kościoła Zwiastowania w Nazarecie i archeolodzy stwierdzili, że pochodzi on jeszcze z czasów „przedbizantyjskich”, czyli rzymskich. Także tu Jan bez brody ma na głowie turban, trzyma kij zakończony krzyżem, nosi podobną do sukni szatę; tylko proporcje są bardziej realistycznie wypracowane przez artystę. Franciszkanie odpowiedzialni za Nazaret uznają obraz Chrzciciela w turbanie za typowy dla wczes­

121


VII

Wesele i sześć dzbanów W poszukiwaniu Kany Droga z Seforis do Nazaretu, trakt, który Jezus zapewne często przemierzał w czasach młodości, biegnie przez głośną arabską wioskę o nazwie Kafr Kenna, co znaczy „wioska synowej”. Po lewej stronie drogi na tablicy widnieje napis Church Road wskazujący ulicę, która jest całkiem inna niż reszta wsi – spokojna i gościnna. Ostatni epitet należy rozumieć dosłownie: po obu stronach wąskiej ulicy są chrześcijańskie sklepy z upominkami, w których turystów i pielgrzymów częstuje się ciężkim, słodkim, lecz wyśmienitym winem, w nadziei, że zaraz kupią parę butelek. Etykieta zdradza, co czyni to wino tak wyjątkowym. Jest zachwalane jako Wino weselne z Kany. Z przyjemnością bierzemy udział w degustacji wina, nie decydujemy się jednak na zakup. Zamiast tego kontynuujemy naszą podróż w kierunku katolickiego kościoła Wesela, którym opiekują się franciszkanie. Nie mamy pojęcia, że przyszliśmy w niewłaściwym dniu. W soboty odbywają się tutaj śluby. Grupa etiopskich chrześcijan krąży w tanecznej procesji wokół ołtarza, podczas gdy inni śpiewają i grają na bębnach. Nie chcemy przeszkadzać; to, że nie należymy do grona gości weselnych, zdradza już nasze niezbyt odświętne ubranie. Otwieramy więc drzwi, które prowadzą w dół do wykopalisk. Potężne kamienne naczynie ma przypominać o cudzie Jezusa, który podobno miał tu miejsce. Później w leżącym po przekątnej greckim kościele znajdujemy drugie, podobne naczynie z kamienia. W takich dzbanach Jezus

146


VIII

Sadzawka Betesda Dlaczego Jan był świadkiem? Najpóźniej w tym momencie należałoby zapytać o wiarygodność naszych źródeł. Bądź co bądź od lat wciąż wmawia się nam, że Ewangelie nie są biografiami Jezusa, lecz „tylko” wczesnochrześcijańskimi świadectwami wiary. Jako takie miały zdradzać więcej na temat obrazu Chrystusa we wspólnocie, w której powstały, aniżeli „Jezusa historycznego”; oczywiście miały powstać odpowiednio późno, w każdym razie wszystkie pod koniec I w., niewątpliwie po zburzeniu świątyni, którego Jezus (inaczej niż starotestamentalne Psalmy) nigdy, nawet w przybliżeniu, nie mógł przewidzieć. Należało dokładnie oddzielić Jezusa kerygmatu, to znaczy powielkanocnej ewangelizacji, od Jezusa historycznego, którego najpierw powinno się poddać gruntownej demitologizacji. To, co zostaje po takiej obróbce, której ofiarą musi oczywiście paść wszystko, co nadprzyrodzone, pokazuje nam hollywoodzki reżyser Paul Verhoeven w swojej pozbawionej szacunku, ale za to przynajmniej konsekwentnej książce Jezus. Historia człowieka. Syn Boży jawi się w niej rzeczywiście już tylko jako nieudacznik. Jest co prawda uzdolnionym i sprytnym wędrownym kaznodzieją i egzorcystą żydowskim, wkrótce jednak pada ofiarą gigantycznej automistyfikacji i pod koniec życia wierzy, że tylko w wyniku zbrojnego powstania może zaprowadzić królestwo Boże. O tym, że także ta próba skończy się klęską, przekonał się w najboleśniejszy sposób, na krzyżu, zanim

160


IX

Łódź Jezusa Droga nad morzem Cały kraj z troską spoglądał na jezioro, które zdawało się coraz bardziej kurczyć. Od trzech lat w Izraelu panowała susza. Zabrakło nawet zazwyczaj tak obfitych zimowych deszczy, które powodują wezbranie wód Jordanu i wypełniają największy zbiornik kraju – jezioro Genezaret. Tylko dla Yuvala i Moshe Lufanów, dwóch młodych mężczyzn z kibucu Ginnosar na północno-zachodnim brzegu Yam Kinnaret (jak brzmi hebrajska nazwa jeziora) wszystko było przygodą. Przez przypadek znaleźli w szlamie, jaki pozostawiła wycofująca się woda jeziora, kilka żydowskich monet z czasów Jezusa. Teraz bracia prawie codziennie wracali w to miejsce, w nadziei, że jezioro odda jeszcze inne zatopione skarby. Lecz tego styczniowego wieczoru 1986 r. nie znaleźli na brzegu monet, lecz stary gwóźdź. O mały włos by go zignorowali, później jednak zawładnął ich wyobraźnią. Gdy Yuval daremnie próbował wyciągnąć go z piasku, odkrył drugi gwóźdź, który okazał się równie nieruchomy. Przypuszczając, że są na tropie czegoś dużego, obaj bracia kopali teraz w błotnistej masie, aż natknęli się na drewnianą plankę4. Obaj, jak jeden mąż, wydali okrzyk radości, później mamrotali: „To musi być strasznie stare. Może to statek?”. 4 Planka – deska poszycia burtowego, mocowana do szkieletu łodzi (przyp. red.).

183


XI

Król żydowski Ostateczna rozgrywka w Jerozolimie Prekursorką chrześcijańskiej archeologii jest św. Helena, matka pierwszego chrześcijańskiego cesarza Rzymu Konstantyna Wielkiego. Przybyła do Ziemi Świętej jako pątniczka, jednocześnie otrzymała także od syna zadanie wybudowania kościołów tam, gdzie narodził się i wstąpił do nieba, cierpiał i zmartwychwstał Jezus. Dysponowano wiarygodnymi przekazami na temat lokalizacji tych miejsc, ponieważ chrześcijanie byli zawsze obecni w Jerozolimie. Tylko trzy lata po zburzeniu Jerozolimy, w 70 r. n.e., na górze Syjon ponownie osiedliła się wspólnota judeochrześcijańska pod przewodnictwem brata Pana, Symeona. Gdy cesarz Hadrian w 135 r. zakazał wszystkim Żydom wstępu do świętego miasta, poganochrześcijanie oficjalnie przejęli, przynajmniej na jakiś czas, prowadzenie tej wspólnoty. Stali się świadkami, jak pogański cesarz w swoich dążeniach do wykorzenienia wszelkich przejawów judaizmu zamieniał w pogańskie miejsca kultu także chrześcijańskie sanktuaria. Kazał więc zabudować teren, na którym wznosi się góra Golgota, wraz ze skalną ścianą z wykutym pustym grobem, platformą, a na niej powstało nowe zachodnie forum miasta. Nad grobem Chrystusa miała zostać wzniesiona świątynia bogini miłości Afrodyty lub jej syryjskiego odpowiednika Astarte. Na kikucie Golgoty, który wciąż wystawał z platformy forum, Hadrian kazał postawić posąg bogini. Prawdopodobnie pomyślał o tym, że to przecież ona co roku zstępowała do świata umarłych, aby obudzić

234


Mapa Jerozolimy z czasów Jezusa


XII

Ecce homo, Ecce Deus Miejsca związane ze śmiercią i Zmartwychwstaniem Wszędzie stoją żołnierze, szczelnie zamykając dostęp do Doliny Jozafata. Polecono nam, abyśmy zjawili się w punkcie kontrolnym co najmniej trzy godziny przed rozpoczęciem, lecz to także nie daje gwarancji wpuszczenia na strzeżony teren. Ponieważ nie przejdzie tędy nikt, kto nie ma osobistego zaproszenia. I to dopiero po gruntownym przeszukaniu na obecność broni lub materiałów wybuchowych. Jeszcze nigdy podczas całego pontyfikatu msza papieża Benedykta XVI nie odbywała się z zastosowaniem tak surowych środków bezpieczeństwa jak tego 12 maja 2009 r. w dolinie między wzgórzem świątynnym i Górą Oliwną. Gdy prorok Joel w swojej apokaliptycznej wizji przepowiedział, że na końcu dni zbiorą się tutaj wszystkie ludy świata, z pewnością nie przewidział, że nasze czasy spłatają mu figla. Rozdano ponad 6 tysięcy biletów, z czego dwie trzecie trafiły do palestyńskich katolików, a reszta do grup pielgrzymów z całego świata, specjalnie przybyłych do Izraela w związku z wizytą papieża. Lecz tylko dwa tysiące wiernych zdołało pokonać blokady ulic i odnaleźć drogę do biblijnej doliny. Dla większości chrześcijańskich Palestyńczyków pielgrzymka kończy się pod bramami muru bezpieczeństwa, przezornie zamkniętymi przez Izrael, według wersji oficjalnej w obawie przed zamachami. Przeszliśmy, i to nie dzięki naszym legitymacjom prasowym (które, jak wkrótce zauważyliśmy, na niewiele by się zdały), lecz dlatego,

262


XIII

Schody do nieba Droga do Emaus Tego ranka jest chłodno, a trawę pokrywa rosa. Wstaliśmy wcześnie i pobiegliśmy do ogrodu przed murem, gdzie znajduje się grób. Miasto powoli otrząsa się ze snu, rozbudzone słońcem, które teraz zatapia wszystko w swoim najjaśniejszym świetle. Nasze cienie są jeszcze długie, gdy idziemy ścieżką, mijając orzechowce i skalne terasy świadczące o tym, że kiedyś był tutaj kamieniołom. Później wreszcie go dostrzegamy, zwalniamy tempo, zbliżamy się wolnymi, pełnymi szacunku krokami. Przycupnął pod skalną ścianą ze złotożółtego wapienia meleke, jakby chciał się skryć przed naszymi spojrzeniami. Prowadzi do niego siedem wykutych w kamieniu stopni i przez moment na jego widok przechodzi nas dreszcz. Grób jest otwarty! Okrągły, podobny do młyńskiego kamień zamykający jest odsunięty na bok. Skalna jaskinia otwiera przed nami swoją gardziel jak ciemną bramę do podziemnego świata. Schodzimy do pierwszej, następnie drugiej komory kamiennego grobu przekonujemy się, że są puste. Możemy sobie teraz wyobrazić, jak musiały czuć się kobiety, które wczesnym rankiem w niedzielę 9 kwietnia 30 r. odnalazły pusty grób Jezusa. Staje się to zrozumiałe, gdy w Jerozolimie szuka się „grobu Herodian”, leżącego nieco na uboczu w ogrodzie Mitchell, na zachód od góry Syjon, zaraz za słynnym hotelem King David. A mianowicie grób Herodian, zbudowany dla Antypatera w 43 r. p.n.e., służył jeszcze w kolejnym stuleciu za wzór ar-

291


Spis treści Wstęp

7

I. COŚ DOBREGO Z NAZARETU Tajemnica Świętego Domu

17

II. POZA BETLEJEM Grób Króla żydowskiego

41

III. Tam, gdzie słowo stało się historią Grota pełna tajemnic

54

IV. Dom Jego Ojca Gdzie modlił się Jezus

80

V. W teatrze Seforis Młodość w Galilei

104

VI. Poprzednik Gdzie rozpoczęła się działalność Jezusa?

121

VII. Wesele i sześć dzbanów W poszukiwaniu Kany

146

VIII. Sadzawka Betesda Dlaczego Jan był świadkiem?

160

IX. Łódź Jezusa Droga nad morzem

183

323


X. Wiosna w Galilei Miejsca Jego cudów

207

XI. Król żydowski Ostateczna rozgrywka w Jerozolimie

234

XII. Ecce homo, Ecce Deus Miejsca związane ze śmiercią i Zmartwychwstaniem

262

XIII. Schody do nieba Droga do Emaus

291

TABLICA CHRONOLOGICZNA ŻYCIA JEZUSA

310

ŹRÓDŁA I LITERATURA

313

324



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.