Opowieść o teskniących za domem

Page 1



Krzysztof Wons SDS

Opowieść o tęskniących za domem Nowa wiosna Kościoła

Wydawnictwo SALWATOR Kraków


Korekta Zofia Smęda Anna Śledzikowska Projekt okładki Artur Falkowski Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 109/P/2013 Kraków, 29 kwietnia 2013 Tekst ukazał się w 57. numerze „Zeszytów Formacji Duchowej”. © 2013 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-355-6 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260-60-80, faks 12 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Przestań się włóczyć. Wróć do domu i uwierz, że Bóg ofiaruje ci wszystko, czego ci trzeba. Całe życie byłeś zabiegany, szukałeś swojej upragnionej miłości. Teraz czas skończyć z tymi poszukiwaniami. Uwierz wreszcie, że Bóg obdaruje cię miłością, która zaspokoi wszystkie twoje potrzeby, i da ci tę miłość na ludzki sposób. Zanim umrzesz, Bóg ofiaruje ci najgłębsze spełnienie, jakiego można pragnąć. Tylko przestań biegać, a zacznij wierzyć i przyjmować. Henri J.M. Nouwen

W 15-lecie CFD, Przyjaciołom naszego Domu, Salwatorianom i Salwatoriankom, którzy Dom ten tworzą, dedykuję


Zamiast wprowadzenia Kościół w domu Zapisywanie tych stronic rozpocznę od osobistego zwierzenia. Zawsze tęskniłem za Kościołem, w którym panuje domowa atmosfera. Od kiedy pamiętam, Kościół kojarzył mi się z domem. Najpierw spotkałem go w domu rodzinnym. Tam zacząłem go poznawać, uczyć się i kochać. Te pierwsze przeżycia z biegiem lat stawały się coraz cenniejsze. Dziś wiem, że domowej lekcji o Kościele nie mogła zastąpić żadna inna: ani ministrantura, ani katecheza, ani oaza, ani wykłady w seminarium, ani papieski uniwersytet. Mój pierwszy Kościół stanowiła rodzina: tata, mama i piątka dzieci. Pierwsze domowe lekcje religii były proste: „Bez Boga ani do proga”, „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”, „Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli”. Zapadły mi w pamięci mocniej niż niejeden wykład z teologii. Kontaktu z Bogiem i Kościołem uczyłem się od mamy i taty. Kiedy widziałem ich klęczących w domu i w kościele, stawało się dla –7–


mnie jasne, że nie da się oddzielić Kościoła od Boga i domu. O Kościele mówili bez używania wielkich słów, prosto i zwyczajnie. Pamiętam, jak pewnego wieczoru, gdy jeszcze nie było w domu telewizora, tata opowiadał nam o Jasnej Górze. Ze wzruszenia zaczął płakać. Zawsze widziałem w nim silnego mężczyznę – był hutnikiem spawaczem – ale tym razem nauczyłem się od niego, że w męskim przeżywaniu Boga i Kościoła jest miejsce na wzruszenie. Mama przechodziła do rozmów o wierze naturalnie, przy okazji domowych prac: przy struganiu ziemniaków, gotowaniu obiadu, przy kawie. Dla niej wiara przenikała codzienność. ­Czasem mówiła wzniośle, ale nigdy nie brzmiało to ­sztucznie. Była w tym spontaniczna. Miałem wrażenie, że w jej domowym kalendarzu liturgicznym ­uroczystości przypadały także w dni powszednie. Gdy nie chciało mi się modlić, widok klęczących rodziców przywoływał mnie do porządku. Wystarczyło zobaczyć ich przy pacierzu – spracowanych, opartych o krzesło czy łóżko, a chęć do modlitwy wracała. Nie pamiętam od nich ani jednego „kazania” czy grzmienia, że trzeba się modlić i chodzić do kościoła. To nie było potrzebne. Czuło się przez skórę, że lubią pokonywać tę swoją drogę do kościoła. Uczyłem się jej od nich. Najpierw ją polubiłem, a potem pokochałem. Wiedziałem, kiedy idą do spowiedzi, bo przed wyjściem mówili „przepraszam” i całowali nas.


Dom z przypowieści Jezusa Chcę rozważać o Kościele, jaki spotykam i poznaję w naszym domu. Uczynię to w świetle Słowa. Decydując się na pisanie tych stronic, poczułem zaproszenie, aby otworzyć Biblię na piętnastym rozdziale Ewangelii Łukasza. Zacząłem czytać po raz „tysięczny” przypowieść Jezusa „o synu marnotrawnym” (jak najczęściej dość nieprecyzyjnie się ją nazywa). Z pożółkłej, powalcowanej stronicy mojej Biblii powiało świeżym, wiosennym wiatrem. Tak jest zawsze. Powtarzam nieraz, że w Biblii spotykam ciągłą wiosnę. Duch wieje, kędy chce i nie wiesz, dokąd podąża – jak mawiał św. Ireneusz (por. J 3, 8). Zapewnia pismom wieczną „młodość”; stale je ożywia swoim tchnieniem14. Poczułem się wprowadzony przez Ducha do domu, o którym opowiada Jezus. Ujrzałem w ojcu i dwóch synach mój Kościół, ten, który tak bardzo kocham, niezwykle realny, który rozpoznaję konkretnie w maleńkiej cząstce Kościoła, gromadzącego się przy ulicy św. Jacka 16 z wielu stron Polski, Europy, a nawet innych kontynentów. Jest to Kościół z przypowieści Jezusa, który ma wspaniałego Ojca i nie zawsze wierne dzieci. Kościół Ojca, w którym jest miejsce dla każdego: dla młodszego i starszego, dla niegrzecznych i poprawnych, dla odchodzących i wracających, dla wiele lat słuZa: M. Magrassi, Biblia i modlitwa, Wydawnictwo „Bratni Zew”, Kraków 2002, s. 51. 14

– 22 –


Kościół wszystkich Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. 2 Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. 3 Opowiedział im wtedy następującą przypowieść (…). 11 „Pewien człowiek miał dwóch synów…”. 1

Kościół celników i grzeszników Przypowieść Jezusa ma swoją genezę. Zaczęło się od szemrania uczonych w Piśmie i faryzeuszów, niezadowolonych z faktu, że do Jezusa przychodzą wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi” – krytykowali (por. Łk 15, 1-2). Z Biblii wiemy, że Bóg lubi odpowiadać na szemrania: na pustyni odpowiedział manną (por. Wj 16, 2-4), w Kafarnaum uzdrowieniem paralityka (por. Mk 2, 6-12), w Jerychu nawróceniem Zacheusza (por. Łk 19, 6-10). Teraz odpowiada „serdeczną przypowieścią”, która, jak określa ją wielu, jest „Ewangelią w Ewangelii”. Można usłyszeć w niej bicie serca Boga, zobaczyć Jego przebity bok, a w nim Kościół – 27 –


Razem w pierwszej ławce „Nigdy tyle godzin nie spędziłam na modlitwie z klęczącym obok księdzem, w tej samej ławce” – powiedziała z uśmiechem uczestniczka ćwiczeń ignacjańskich. W krakowskim domu doświadczamy Kościoła, w którym, „w jednym szeregu” spotykają się i modlą wspólnie duchowni, konsekrowani, świeccy, ludzie w różnym wieku, z własną historią życia, z przeróżnymi charyzmatami, profesjami, urzędami i stanowiskami. Wszyscy stają przed tym samym lustrem Słowa. W obliczu Słowa odkrywamy, że jesteśmy dziećmi tego samego Ojca – wszyscy u siebie, w swoim domu. Każdy otwiera Biblię na tej samej stronicy i modli się jak dziecko, niezależnie od wykształcenia, ucząc się na nowo składać litery, aby ułożyć i uporządkować na nowo włas­ne życie. Księża profesorzy, kurialiści, proboszczowie i wikarzy z wiejskich parafii razem z ojcami i matkami, młodzieżą i ludźmi w jesieni życia. Myślę wtedy, że Ojciec uśmiecha się z góry do Kościoła, w którym starszy i młodszy syn razem słuchają Słowa i ucztują przy jednym stole, i mówi do swojego Syna: „Trzeba się weselić…”. To Kościół ludzi pokornych, którzy nie wstydzą się rozpoczynać od początku. Uznają, że wciąż raczkują w wierze, nie krępują się swoich ran i łez, dają sobie prawo do przeżywania własnych kryzysów i szukają oparcia u przewodników duchowych. Jakby wychodzili z pieluch, raczkują – 37 –


Kościół odchodzących Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. 13 Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie ­strony...”. 12

Powolne odchodzenie Zwykle rozpoczyna się tak samo jak w przypowieści Jezusa: od upominania się o „swoje”, o prawo do własnego wyboru, żądania tego, „co mi się należy od mojego życia”, od marzeń o „innym świecie”, który urządzę sobie po swojemu. Taki początek mają późniejsze dramatyczne ludzkie historie: odejścia, rozbicie rodziny, sprzeniewierzenie się powołaniu, przyrzeczeniom, ślubom, zdrada Boga i Kościoła. Scenariusz odchodzenia jest taki sam jak w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju i w piętnastym rozdziale Ewangelii Łukasza. Wszelkie odejścia kryją w sobie podobne historie. Młodszy syn jest klasycznym przykładem osoby zbuntowanej, roszczeniowej, której w domu nikt „nie będzie rozkazywał, co ma robić”. Po– 49 –


wtarza: „To jest moje życie i mam prawo uczynić z nim, co zechcę”. Młodszy syn nie ma właściwie nic do zarzucenia ani ojcu, ani bratu. Nie skarży się. Postanowił po prostu żyć własnym życiem, tak jak sam zechce. Domaga się części majątku, która mu się należy (epiballon meros) (w. 11). Jest bardzo precyzyjny w odczytywaniu swoich praw. Na gruncie prawa niczego nie można mu zarzucić. Tu jest w porządku23. Dobre obyczaje się nie liczą. Tak bardzo skupiony jest na swoim, że traci ludzką wrażliwość wobec ojca, nie wie, lub nie chce wiedzieć, że go rani. Swoim odejściem może przyprawić go o śmierć. Biblista Kenneth Bailey, który spędził 40 lat na Bliskim Wschodzie i dogłębnie przestudiował piętnasty rozdział Ewangelii Łukasza w świetle tamtejszej kultury, tak wyjaśnia, co myślą miejscowi ludzie o synu, który zostawia ojca: „Przez ponad piętnaście lat pytałem ludzi z różnych stron świata, od Maroka po Indie, od Turcji po Sudan, o ukryte znaczenie żądania syna części spadku jeszcze za życia ojca. Odpowiedzi były zadziwiająco zgodne… Rozmowa zazwyczaj przebiegała mniej więcej w następujący sposób: – Czy ktoś kiedykolwiek wysunął podobne żądanie w twojej wiosce? – Nigdy!

23

Por. F. Bovon, Vangelo di Luca..., s. 621–622. – 50 –


Kościół żyjących daleko od Boga Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. 14 A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. 15 Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. 16 Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. 13

Z empatią „na tyłach” Kościoła Jezus tak rozpoczyna przypowieść, jakby tylko wspominał o ojcu i od razu zatrzymywał nas przy młodszym bracie. Jemu pierwszemu poświęca sporo miejsca w przypowieści. Opowiada o nim w taki sposób, abyśmy nie stali z boku, nie patrzyli na niego „z góry” albo z bezpiecznym dystansem, ale przejęli się jego losem i z nim pobyli. Swoją narracją angażuje nas w dramaturgię jego pogmatwanej historii; jakby chciał nas mocno przejąć tym, co dzieje się w jego życiu; byśmy przeżyli razem z nim – 65 –


Terapeutyczne cierpienie Towarzysząc ludziom w powrotach, niejednokrotnie się przekonałem, że droga do nawrócenia rozpoczyna się od uznania bolesnej prawdy o swoim odejściu. Nieraz trzeba się przyznać przed sobą, że nie zdobyłem Everestu, ale stoczyłem się na dno swoich porażek. Wylądowałem razem ze świniami w oborze. W języku Ewangelii Łukasza jest to obraz zaciągniętej plugawej nieczystości. Przyznanie się do odejścia i porażki jest momentem delikatnym i trudnym. Muszę przetrawić tę gorzką prawdę i głoś­no powiedzieć, że nie jestem lepszy od innych, że też się gubię. Jeśli się nie przyznam, nadal będę żył między świniami, liżąc własne rany i umierając z głodu. A przecież za oborą roztacza się horyzont, który przypomina mi, że tam, skąd odszedłem, jest mój dom i inne życie. Napisała do mnie młoda mężatka: „Czemu płaczę, jestem nieszczęśliwa, szukam desperacko czegoś, kogoś, by zapchać pustkę, na chwilę poczuć się pełna, syta i spełniona? Czy źród­łem wszelkich ludzkich tragedii nie jest nasz deficyt miłości, bycia ważnym, wyjątkowym, podziwianym, chwalonym, zasługującym na czyjąś miłość, zaufanie, oddanie? Używam ludzi do tego, by poczuć się dobrze, a potem cierpię, gdy naturalnie po ludzku kończy się ludzka fascynacja, aprobata, ludzki zachwyt. Kopię więc w innym miejscu, szukam kolejnego źródła, które w szybkim, zbyt szybkim dla mnie czasie wy– 78 –


Kościół powracających Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. 20a Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. 17

Medytacja na gruzach W chwili największej desperacji, gdy nasz młodszy brat dotknął dna swojej nędzy, gdy „się ześwinił”, poczuł wreszcie głód i zdobył się na powrót. Stało się coś, czego wcześniej nie robił: zastanowił się (w. 17). Do tej pory podejmował decyzje bez zastanowienia. Decyzje bez namysłu nieraz wiele kosztują. Bywa, że trzeba je spłacać przez długie lata, a nawet całe życie. Młodszy brat żył bez zastanawiania się. Teraz widzi tego owoce: gruzy zrujnowanego życia. Patrzy na ruiny życia, jakby przeglądał się w lustrze. Zobaczył swoje ponure dzieło. I wtedy się zastanowił. Nie było to zwykłe – 93 –


Kiepskie przygotowanie do spowiedzi Jest jeszcze coś, co zdradza w młodszym bracie silne skupienie na sobie. Choć „tu i teraz” doświadcza swojej kompletnej bezradności, próbuje mocno trzymać w rękach losy swojej przyszłości. Wydawało się, że już się z tym uporał. Tymczasem nie. Nie wyleczyły go z tego nawet dni spędzone w oborze. Postanowił przygotować mowę do ojca, która go uratuje. Nie ojciec, lecz jego słowa. Kiedy się słucha tego, co mówi do ojca, budzi się uznanie dla jego prostego rachunku sumienia i aktu skruchy. Chce szczerze i uczciwie nazwać rzeczy po imieniu: „Powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (w. 18). Bez chęci usprawiedliwienia przyznaje się: „zgrzeszyłem” (hemarton), pobłądziłem, źle wybrałem. Jeśli jednak uważniej i do końca wsłuchamy się w treść przygotowanej mowy, zauważymy, że nie uwolnił się od podstawowego problemu, tego samego, który stanął u początku jego odejścia. Nasz młodszy brat ma duże problemy z relacją z ojcem. Nie wierzy w ojca, nie wierzy w jego miłość ani przebaczenie. Nie bierze ich pod uwagę. Ostatnie słowa skrzętnie przygotowanej mowy zdradzają jego zasadniczy problem: „Już nie jestem godzien nazywać się (klethenai) twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników” (w. 19). Dosłownie: „już nie mogę być nazywany” [przez ciebie] synem. Przyznaje, że ojciec traktował go zawsze – 106 –


Kościół w drzwiach A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 20b

Otwarte drzwi Kościoła Teraz Jezus całą uwagę zwraca na ojca. Zanim sami ujrzymy na horyzoncie powracającego syna, widzimy go oczami wyglądającego ojca, zanim usłyszymy jego spowiedź, słyszymy wzruszenie ojca. Ojciec ujrzał go, gdy jeszcze był daleko. Nie chodzi jedynie o odległość fizyczną. Dosłownie tłumacząc: ujrzał go (eiden auton), gdy był jeszcze oddalony (makran apehontos). Zobaczył „oddalonego” syna. Gdy ciągle był jeszcze daleko od ojca, daleko od myślenia o nim, daleko od świadomości krzywdy, którą wyrządził – ojciec go ujrzał. Przeniknął go swoim spojrzeniem. Widzi jego myśli, jego serce, jego głód, widzi i wie, dlaczego wraca, widzi go skupionego na sobie, widzi jego egoizm, widzi, jak bardzo jest obdarty wewnętrznie, jak sponiewierane są jego więzi i podeptana miłość. Ujrzał to wszystko (…) i wzruszył się głę-


boko (splagchnisthe), ulitował się. Poruszyły się jego wnętrzności54. „Pobiegł (…), rzucił mu się na szyję”. Jezus dodaje: „i ucałował go” (katefilesen), to znaczy obsypał pocałunkami. Dopiero teraz syn może się pomodlić całym swoim życiem. Może wylać swoje serce przed ojcem. Teraz, gdy jest w jego ramionach, a nie w zimnych „ramionach” własnych wykalkulowanych myśli, teraz, gdy wtulony w jego serce czuje jego wzruszenie, a nie tylko swoją złość do siebie i głód, teraz, gdy na swoim upodlonym ciele poczuł jego pocałunki – dopiero teraz może opowiedzieć ojcu, co się stało. Może wyznać swój grzech. Dla powracających miejscem szczególnie ważnym są „drzwi” Kościoła. Powinny być zawsze otwarte jak ramiona Ojca. Są newralgicznym miejscem duszpasterstwa. Pierwsze spotkanie z Kościołem ma miejsce w jego drzwiach. Przypowieść uczy, że drzwi są miejscem strategicznym, miejscem pierwszej komunikacji z ludźmi. Jakie spotkania przed kościołem, takie wejście do kościoła. Ktoś przychodzi z głodnym żołądkiem, ktoś inny z głodnym sercem, z poszarpanymi myślami i tułającą się duszą, jeszcze ktoś inny z dużą nadzieją na dobre spotkanie. W drzwiach można się wiele dowiedzieć o wchodzących. Zobaczyć ich twarze, Grecki czasownik splagchnidzomai oznacza przeżycie głębokiego wzruszenia, pełnego miłosierdzia. W Starym Testamencie wyraża przeżycie, które Jahwe żywi wobec ubogich. 54


Spis treści

Zamiast wprowadzenia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

7

Kościół wszystkich. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 Kościół odchodzących . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49 Kościół żyjących daleko od Boga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 Kościół powracających. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Kościół w drzwiach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111 Kościół w konfesjonale. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 Kościół na uczcie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125 Kościół pozostających na zewnątrz. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 141

– 155 –



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.