Humor i wiara anegdoty i historyjki

Page 1


HUMOR I WIARA Anegdoty i historyjki


Tytuł oryginału La nostra bocca si apri al sorriso. Umorismo e fede Redakcja Ewa Skalska Redakcja techniczna Wydawnictwo SALWATOR Projekt okładki ks. Jacek Chrząściel SDS Rysunek na okładce Grzegorz Żyto

Imprimi potest ks. Jerzy Madera SDS, prowincjał l.dz. 248/P/05 Kraków, 11 czerwca 2005 r.

© 2004 by Piero Gribardi Editore srl 20142 Milano – Via C. Baroni, 190 © for the Polish Edition 2005 Wydawnictwo SALWATOR Wydanie drugie poprawione 2006

ISBN 987-83-60082-96-6

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 0-12 260 60 80, faks 0-12 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


PRZEDMOWA

Alessandro Pronzato jest powszechnie znany jako autor książek poświęconych głównie tematom religijnym, które poruszają ważne, aktualne problemy i zawsze skłaniają do refleksji. Zastanawiam się, dlaczego mnie poprosił o napisanie przedmowy. Jego nazwisko jest już przecież tak popularne w świecie literatury, że mówi samo za siebie. Jeszcze bardziej zadziwia fakt, że poprosił o to mnie, biskupa mocno już posuniętego w latach, niepełniącego już obowiązków (emeryta, jak mówi się z grzeczności), ryzykując, że ten wstęp może raczej podziałać zniechęcająco. Może pomyślał, że temat tak niecodzienny, jak dla autora książek obszernych i umacniających w wierze, wymaga… zrozumienia, jakby spojrzenia z przymrużeniem oka na pomysł napisania pracy o humorze. Nie mogąc poprosić o napisanie przedmowy osoby bardziej znanej i cenionej, poczynając od św. Franciszka z Asyżu, a na św. Bernardynie ze Sieny kończąc, od Matki Teresy z Kalkuty, aż po ojca Pio z Pietrelciny, ani nawet – żeby sięgnąć po bliższych – kogoś takiego jak ojciec Nazareno Fabretti czy Giovannino Guareschi, ponieważ nie ma ich pośród żywych, musiał zadowolić się mną, raz nawet cytowanym, ale mającym jeszcze możliwość napisania czegoś. Czynię to z wielką radością, zachęcając do lektury książki, której tematem jest co prawda humor, ale która ma w sobie wiele powagi, ponieważ dotyka fundamentalnych aspektów ludzkiego życia i daje ważne wskazówki –7–


NASZEJ POWADZE BRAKUJE UŚMIECHU

KIEDY RELIGIA TRAKTOWANA JEST ZBYT POWAŻNIE Papież Urban IX, główny bohater powieści Bruce’a Marschalla pod tytułem „Urban IX”, po tym, jak – bez oburzenia, a wręcz z uśmiechem – wysłuchał parodii Wyznania wiary poruszającego temat szczególnego dogmatu Trójcy Przenajświętszej, przedstawionej przez polskiego arcybiskupa („...głupcem jest pierwszy sekretarz, głupcem jest pierwszy minister, głupcem jest prezydent, ale zawsze to ten sam głupiec”), powiedział z przekonaniem: „Tylko ci, którzy głęboko wierzą, mogą żartować z religii”. Nie wiem, jak wiele osób podziela ten pogląd. Praktyka bowiem mówi coś zupełnie innego. Można żartować ze wszystkiego, śmiać się lub podśmiewać z wielu rzeczy, ale nigdy z religii. Ludowe przysłowie mówi: „Nie szargać świętości”. Lepiej nie „dotykać” niektórych aureolek, nie prowokować wybuchu wyzwalającego śmiechu, który wymiecie – jak podmuch wiatru – kurz i wiekową pleśń. Sprawy religii powinny być chronione płaszczem powagi. Biada temu, kto zerwie ten płaszcz i ukaże wszystkim „nagiego króla”. Zresztą tę powagę zwykle myli się ze srogością. Gdyby rzeczywiście chodziło o powagę, gdyby istotnie religia była traktowana poważnie, to byłoby w niej również miejsce na żart, śmiech lub choćby uśmiech. – 13 –


POZWOLIĆ ŚMIAĆ SIĘ PRAWDZIE Czasami wydaje mi się, że dość częsta w środowisku Kościoła krytyka powieści Umberto Eco Imię róży w dużej mierze ma swe źródło w niechęci wobec głównego tematu, wokół którego rozgrywają się wszystkie wątki powieści: wobec odkrycia śmiechu (słynna druga księga Poetyki Arystotelesa). Dla niektórych apologetów, pozostających w nieustannej służbie, przestrogi mądrego Wilhelma z Baskerville skierowane do młodego Adsa musiały być ogromnie przykre: „Jorge, powiadam. W tym obliczu, spustoszonym przez nienawiść do filozofii, po raz pierwszy widziałem oblicze Antychrysta, który nie pochodzi z pokolenia Judasza, jak chcą głosiciele jego przyjścia, ani z odległego kraju. Antychryst może się zrodzić z pobożności, z nadmiernej miłości do Boga lub prawdy, jak kacerz rodzi się ze świętego, a opętany przez demona z jasnowidzącego. Lękaj się, Adso, proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż zwykle pociągają za sobą na śmierć licznych, często przed sobą, czasem zamiast siebie. Jorge spełnił dzieło diabelskie, gdyż miłował swoją prawdę w sposób tak lubieżny, że ważył się na wszystko, byle zniweczyć kłamstwo. Jorge lękał się drugiej księgi Arystotelesa, gdyż być może naprawdę nauczała ona zniekształcenia oblicza wszelkiej prawdy, byśmy nie stali się ofiarami naszych własnych urojeń. Być może zadaniem tego, kto miłuje ludzi, jest wzbudzenie śmiechu z prawdy, gdyż jedyną prawdą jest zdobyć wiedzę, jak wyzwalać się z niezdrowej namiętności do prawdy”6. Interesujący, w odniesieniu do naszego tematu, jest obraz, w jakim nowicjusz przedstawia swojego mistrza, 6

U. Eco, Imię róży, PIW, Warszawa 1990, s. 566-567.

– 16 –


mogłoby pochodzić, paradoksalnie, właśnie ze Świętego Oficjum. Ciekawe czy ktokolwiek pewnego dnia zrozumie, że wiara może być chroniona i umacniana właśnie poprzez poczucie humoru i jemu sprzymierzonych (ironię, kpinę, śmiech, uśmiech). Dlaczego tak bardzo boimy się ich używać? Do słów Chrystusa „nie obawiajcie się, Ja jestem” można dopisać bezpośredni nakaz: odwagi, śmiejmy się. Chciałbym spotkać kiedyś przyjaciela w wierze, który przedstawiłby mi się w taki sposób: „Jestem chrześcijaninem, pragnę się śmiać. Albo przynajmniej uśmiechać...”.


od lat czuję się zafascynowana, choć nie czynię sobie złudzeń, co do rzeczywistości, której będę musiała stawić czoła”. Pewne „mądre usta” rzuciły mi w twarz: „To nieuczciwe zdradzać świeckim (tak mówił, świeckim) nasze wady”. Wyraźnie wierzył, że wszyscy spotykający siostry zakonne i zakonników czy przebywający w ich pobliżu zamkną oczy i zatkają sobie uszy, a w niektórych przypadkach nawet nosy. Zadziwiająco dobre opinie pojawiły się na łamach oficjalnej prasy katolickiej. Bigoteria i wskazywanie palcem miało miejsce w wielu zakonach. Jeden z pracujących „w tym sektorze”, po przeczytaniu mojej książki, uroczyście zadeklarował: „Akt odwagi i szczerości. Tego było potrzeba...”. Była też siostra przełożona, która w tajemnicy wyznała mi, że w pełni się ze mną zgadza... prawie ze wszystkim. Uważała jednak, że niepotrzebnie wziąłem pod lupę niektóre wysoko postawione osobistości, i że poświęcone im strony powinienem wyrzucić z książki. Do reszty nie miała zastrzeżeń. Co więcej, „niektóre osobistości zasłużyły na te uderzenia bicza”. Widocznie kapłan Amazjasz, który poddał ostracyzmowi Amosa za to, że przekroczył próg świątyni królewskiej i prorokował (Am 7,10-15), okazał się dobrym nauczycielem... Jeden z wikarych służących zakonnicom powiedział: „Pronzato opluł siostry zakonne”. Podczas zjazdu w Rzymie, gdzie zostałem zaproszony prawdopodobnie na skutek jakiegoś nieporozumienia, pewny siebie, ubrany w kapłański strój młodzieniec, zaopatrzony w odpowiedniego podpowiadacza (dobrze mi znanego), zaatakował mnie: „Nie ma ksiądz prawa osądzać sióstr z punktu swojego ograniczonego obserwatorium, zagubionego gdzieś w górach Valtelliny”. Dobrodusznie zwróciłem mu uwagę, że powinien dziękować Bogu, iż moje pole obserwacji jest tak zawężone. – 32 –


Niektórzy usprawiedliwiają własne nadąsanie, wyjaśniając: „Jestem poważną osobą”. A to właśnie powaga czyni ich ułomnymi. Jak zapewniał Fryderyk Chopin: „Ten, kto się nigdy nie śmieje, nie jest osobą poważną”. Są też tacy, którzy deklarują: „Nie mam czasu na głupoty!”. I nawet nie zauważają, że jest to najpewniejszy sposób na stratę czasu. Chamfort (1741-1794)21 uważał, że dzień bez śmiechu to dzień stracony.

TAK MÓWIĄ LEKARZE W jednym z artykułów, opublikowanych na początku wieku w naukowym czasopiśmie, lekarz George van Ness Dearborn tak pisze o fizjologicznych efektach, jakie w naszych organizmach wywołuje śmiech: „Kiedy się śmiejemy, mniej, kiedy tylko uśmiechamy, pojawia się około osiemnastu skurczów klonicznych przepony, a także skurcze dużej części mięśni twarzy. Część górna i kąciki ust wznoszą się. Podnoszą się powieki i w pewnym stopniu brwi..., podczas gdy skóra w zewnętrznych kącikach oczu marszczy się w charakterystyczny sposób. Nozdrza łagodnie się rozszerzają, język rozluźnia, podobnie jak policzki, które dodatkowo lekko się unoszą. U osób z mocno rozwiniętymi mięśniami skrzydełek nosa, skrzydełka lekko wywijają się na zewnątrz. Dolna szczęka drga i delikatnie się cofa (bez wątpienia po to, aby zapewnić potrzebną ilość powietrza rozszerzającym się w tym czasie płucom), głowa podczas głośnego śmiechu odchylona jest do tyłu...”. Ale to jeszcze nie koniec: „Cały system tętniczy rozszerza się, w konsekwencji następuje zaczerwienienie twarzy i szyi, 21

Chamfort Nicolas Sébastien, właściwie Sébastien Roch Nicolas, zwany De Chamfort, pisarz francuski – przyp. tłum.

– 45 –


nie. To apologeci, którzy, nie mogąc podziurawić śrutem aroganckiego koguta wzniesionego nad gnojowiskiem, negują istnienie gnojowiska, chociaż smród, przynajmniej dla tych, którzy nie zatykają sobie nosa, jest nie do zniesienia. A potem kogut, przywrócony do życia przez starego papieża, z zadziwiającą odwagą demaskuje ten ewidentny nieporządek. Jest kalibrowany na przeszłość – na zamierzchłą przeszłość – a nie nastawiony na teraźniejszość. Jest kogutem antydatowanym. A poza tym zatracił ton ironii, manifestując tylko lament. Niemniej jednak to upierzone stworzenie, które powinno być traktowane jako znak opatrznościowy, w Kościele jest zwykle niewygodne, oskarżane o odziedziczenie skłonności antyklerykalnych, czyli wrogich Kościołowi (Kościołowi triumfującemu tu, na ziemi, który ma sporo wad), albo to, które żartuje sobie z przeciwnika (podczas gdy prowadzi tylko grę Ewangelii). Ale trzeba przecież przyznać, że niewygodni prorocy nigdy nie byli przyjaźnie postrzegani w Kościele, a przynajmniej do czasu, kiedy nie wykazali się dobrym smakiem i nie usunęli się z życia, aby ci, którzy ich prześladowali za życia mogli oczyścić swoje sumienie i oddawać im cześć po śmierci. Moim zdaniem kogut powinien zostać w trybie natychmiastowym wezwany do posługi, zobowiązany do wyczerpujących zmian, z myślą o Kościele „pokutnym”, gotowym, by zrobić porządek we własnym domu. Z myślą o Kościele, w którym nic nie jest ukrywane ani zatajane. Kościele, który powinien się wstydzić za tak wielką liczbę błędów, a Jedynym, który nie powinien się wstydzić jest On – a to jest najważniejsze. Odważę się na stwierdzenie, że kogut ironii – ironii, która wyraża miłość, a nie pogardę; sympatię, a nie awersję – – 75 –


umyśle taki zakamarek, w którym można się śmiać z rzeczy i osób z poczuciem zadziwienia i ze świadomością ograniczeń własnych i innych”. *** „Im bardziej jest się dowcipnym, tym łatwiej dostrzega się wokół siebie osoby oryginalne, interesujące. Tylko osoby powierzchowne nie dostrzegają różnic pomiędzy ludźmi. Ich spojrzenia bez iskierki życia, matowe, czynią bez życia tych, którzy ich otaczają” (Blaise Pascal). *** „Kto nie potrafi się śmiać z samego siebie, rozśmiesza mnie” (Giambattista Vicari). *** „Największym darem, jaki możemy oddać społeczności, nie jest osiągnięcie sukcesu czy bycie szanowanym, ale stanie się wolnym i radosnym” (Jean Sulivan). *** „Oznaką wolności pod znakiem wiary jest śmiech. Kto nie umie się śmiać, jest niewolnikiem, nawet, jeśli rządzi” (Jean Sulivan). *** „Nie możemy «wejść» w radość, jeśli zupełnie nie «opuścimy» samych siebie” (Pierre Ganne). *** „Uśmiech jest najwyższą siłą ludzkiego umysłu” (Romano Guardini).


na waszych ustach. Uśmiechowi szczeremu, a nie okolicznościowemu. Zrezygnujcie przynajmniej na chwilę z roli i uwolnijcie osobę więzioną w urzędowej zbroi. Uwolnijcie szczery śmiech. Pozwólcie sobie na głębokie ziewnięcie, które dostarczy tlenu bezużytecznym rzeczom, nad którymi macie czuwać. Wzruszcie silnie ramionami, aby zrzucić z nich przemyślenia dotyczące regulaminu, którego czujecie się strażnikami. Kopnijcie silnie cały stos ubrań, aby oddalić od siebie sprawy ważne, którymi powinniście się zająć. Zapomnijcie na chwilę o słowach słusznych, przewidujących, które zobowiązani jesteście wypowiadać. Wywińcie dwa fikołki – oczywiście, jeśli wam pozwoli reumatyzm i artretyzm – na delikatnej łące człowieczeństwa. Kto wie, czy nie wypłynie na zewnątrz, z zapomnianej w was głębi, słowo, może pełne zawahania, ale nowe, o którym nawet nie wiedzieliście, że w was jest, bez cenzury słuszności i przyzwyczajenia. Może nawet sami nie poznacie tego słowa. Uwierzcie, pochodzi z daleka, trafia w cel, bardzo blisko, dosłownie w głębię osoby. Jest przed wami ktoś, kto prosi tylko o to, by zostać zranionym przez jakiś odłamek Ewangelii. Tylko wtedy, kiedy zobaczymy was śmiejących się, żartujących, uwierzymy w Słowo, którego jesteście głosicielami.

JESTEM OKRUTNIKIEM, ALE... Najbardziej mistyczne zdanie, jakie dotychczas usłyszałem, pochodzi z ust starego księdza: „Jestem okrutnikiem. Ale okrutnikiem, który w całości przynależy do Pana i który – 79 –


można adorować różnych absolutów, kochać tą samą miłością wielu kobiet jednocześnie, mieć, jak światowy człowiek, pięciuset przyjaciół, w tym trzystu bardzo bliskich. Tak zadziwiająca obfitość to obraza tajemnicy uczuć i powagi zaufania. Trzeba zatem wybrać między intymnością a sprawiedliwością. Ironizować to znaczy wybrać sprawiedliwość. Pomyślmy o świadkach, o ludziach, którzy się z nas śmieją, o przeszłości i przyszłości, które na nas spoglądają, na inne sfery naszego istnienia, które pragną tego, co się im należy, o niezliczonych nie-ja wokół ja. Nie trwam już twarzą w twarz z chwilą; chwilą najwyższą, w podwójnej wartości obecności i teraźniejszości, to jest tylko punkt w trwaniu i przestrzeni. Ach, dlaczego nie można być jednocześnie racjonalnym i namiętnym?”43.

GRY MIŁOŚCI I POCZUCIA HUMORU „...Szacunek naprawia zawsze to, co ironia zniweczyła; ogół odradza nieskończoność w rozczłonkowanych częściach, rekonstruując wszędzie duchowy organizm; duch, utrzymywany w czujności przez elektryczne wstrząsy ironii, uczy się na nowo tylko przechodzenia od symbolu do rzeczy go wyrażającej, od gramatycznego przesądu do nieustającego oddawania czci; ironia czyni istotnym i ścisłym szacunek, rozdzielając wszystko, co jest nieistotne w przynależności do ipseita i epitetów «ja», wszystko to, co jest blefem i mydleniem oczu: wszystkie cyferblaty, naszywki, tytuły i całą «pasmanterię» pychy... ...Ironia, niszcząc zewnętrzną powłokę instytucji, uczy nas szacunku tylko wobec tego, co istotne; upraszcza, obnaża i filtruje; praktyka oczyszczająca z myślą o nigdy nie 43

Op. cit., s. 30-39.

– 87 –


i religii. Widzę Cię skatowanego, drżącego z samotności i ze strachu, krwawiącego od tortur. Ale żebyś śmiał się w sercu... zdecydowanie nie. Jestem przekonany, że na pewno się śmiałeś. Chociaż wielu uważa, że to nie wypada! Śmiałeś się, będąc dzieckiem, w Nazarecie, kiedy bawiłeś się na placu ze swoimi kolegami. Śmiałeś się, będąc chłopcem, z twoimi kuzynami, wędrując z karawaną powracającą ze świątyni. Śmiałeś się z twoimi uczniami podczas wesela w Kanie Galilejskiej, śpiewałeś, tańczyłeś, jeśli inni tańczyli. Ale potem... trudno mi to sobie wyobrazić! Zastanawiałem się, dlaczego? Myślę, że znalazłem odpowiedź... To dlatego, że moja wiara jest taka mała! Bez żadnych trudności, wierzę, że jesteś Bogiem. Twój Ojciec mi to zasugerował, jestem pewien, ponieważ powiedziałeś, że sami nie mogliśmy w Niego uwierzyć, i dziękuję mu za ten cudowny dar, który odmienia moje życie. Ale wyznaję, nie jest mi łatwo wierzyć, że jesteś człowiekiem. Nie jakimś superczłowiekiem: ale człowiekiem. – 95 –


Nie było w jej zwyczaju pozostawanie w łóżku, jeśli tylko mogła zawsze robiła coś, co przybliżało ją do zbawienia. Kiedy tak leżała, w zamkniętej celi wieży (zawsze zamykała się od środka, aby nikt nie wszedł i nie przerwał jej nieustających modlitw), nagle pojawiło się dziecko. Miało może cztery lata i piękną twarzyczkę. Było grzeczne, zgrabne i radośnie się bawiło. Kiedy go zobaczyła, odczuła ogromną radość, wierząc, że jest to naprawdę wysłannik Najwyższego Króla. Przemówiła więc do niego: «Najsłodsze kochanie, drogie dziecko! Nie umiesz robić nic innego tylko się bawić?». Na co dziecko, patrząc na nią łagodnie, zapytało: «A cóż innego chciałabyś, abym robił?». Błogosławiona Umiliana pokornie wyznała: «Chciałabym, żebyś powiedział mi coś pięknego o Bogu». Dziecko odpowiedziało: «Sądzisz, że to właściwe i słuszne, żeby mówić o samym sobie?»”.

WĄTEK, KTÓRY PRZEWIJA SIĘ PRZEZ CAŁĄ HISTORIĘ ZBAWIENIA

Ze względu na ograniczenia, jakie narzuca objętość niniejszej publikacji, nie uda się przedstawić wszystkich stron z Biblii, na których pojawiają się choćby delikatne elementy humorystyczne, nie mówiąc o takich, na których śmiech wręcz eksploduje. Ograniczę się zatem do kilku krótkich fragmentów. W dniu narodzin Izaaka Sara powiedziała: Powód do śmiechu dał mi Bóg (Rdz 21,6). Takie przynajmniej jest tłumaczenie Biblii. W rzeczywistości tekst hebrajski mówi coś zupełnie innego. Jej dosłowna wypowiedź brzmi: Bóg wywołał mój śmiech68. Po czym dodała: Sprawię, aby śmiał się każdy, kto się o tym dowie. 68

André Chouraqui: „Elohîm m’a fait un rire!”

– 121 –


mniej istotne, to mniej istotne. Dodam jeszcze, że dobrze jest umieć śmiać się czasem z rzeczy ważnych i traktować poważnie sprawy bez znaczenia. To dowód równowagi i zdrowia. A przede wszystkim inteligencji... «...Przekonujący opis tego, czym jest poczucie humoru zaprezentował papież Honoriusz III, który na mozaice apsydy św. Pawła za murami, kazał przedstawić się jako maleńkiego, wręcz malusieńkiego, wielkości prawej stopy umiłowanego Pana. W ten sposób, z uśmiechem zadowolenia, którego broda nie potrafi ukryć, pozostawia Pantocratorowi zadanie zarządzania Kościołem Pana, w świecie w owym czasie... i po wszystkie czasy»”75.

POCZUCIE HUMORU CHARYZMATEM DO ROZDAWANIA Tak zakończyłem mój komentarz, pod którym mogę się podpisać także dzisiaj: „Nie powinniśmy się obawiać mówienia o poczuciu humoru jak o charyzmacie. Kto go posiada, powinien oddać go na pożytek innym. W takim znaczeniu słuszne jest określenie diakonia poczucia humoru. Jest tyle osób, które poświęcają się, aby ofiarować swoim bliskim tylko ból, rozczarowanie, gorycz, aby ich ranić. Wydaje mi się, że niezbędne jest ustanowienie równowagi, ktoś koniecznie musi się zobowiązać, że będzie pomagał ludziom zapomnieć o troskach i cierpieniach, których przysporzyli im inni. Nie ma posługi cenniejszej od tej, która polega na rozładowywaniu napięcia, na łagodzeniu szorstkości, wygładzaniu jakiejś zmarszczki czy gorzkiego grymasu, na dodawaniu odwagi w walce z przeciwnościami losu. 75

A. Manaranche, Prêtres à la manière des Apòtres, Centurion, Paris, s. 221.

– 137 –


Świętemu z powodu swojej wesołości, która gasiła uwagi klechów”. Pewnego dnia spowiednik sióstr zakonnych, zażenowany i wzburzony, zwierzył się papieżowi: „Zdziwisz się, Wasza Świątobliwość, ale w klasztorze św. Apolonii jedna z sióstr zostanie matką... Wulgarnie mówiąc: jest w ciąży”. Na co niewzruszony papież odpowiedział: „Zdziwiłbym się, gdyby chodziło o zakonnika”95. *** Pewnego dnia jeden z prałatów odważył się zadać pytanie papieżowi Benedyktowi XIV, które uważał za poufne i delikatne, nie mówiąc, że żenujące: „Wasza Świątobliwość, jak to się dzieje, że moja broda jest już siwa, a włosy jeszcze czarne?”. Papież wyjaśnił: „To proste, częściej używałeś żuchwy niż rozumu”. *** Do jednego z reprezentacyjnych salonów Watykanu, gdzie puszył się pewien kardynał, mający w sobie niewiele skromności, przybył przewielebny Mathieu, arcybiskup Tuluzy, człowiek niezwykle skromny. Purpurat, patrząc na niego z pogardą, powtarzał półgłosem jego nazwisko, jakby chciał coś sobie przypomnieć: „Mathieu! Mathieu! Chyba znałem kogoś z rodziny Waszej Eminencji. A tak, był taki, który nosił mój tren, a nazywał się tak samo jak Eminencja”. 95

Większość prezentowanych tu cytatów, dotyczących humoru papieskiego, pochodzi z: Adolfo L’Arco, Così ridono i saggi, Gribaudi, Torino 1972; Anche in Vaticano...., Anonymus, Ancora, Milano 1999. Warto też wspomnieć o książce: José-Apeles Santolaria, Papi... in libertà. Manie, stranezze & curiosità, Piemme, Casale Monferrato, 2004.

– 178 –


Śmiech jest nieopisaną tajemnicą ostatniego dnia; śmiech, którym ci, którzy odnaleźli miłosierdzie i zostali zbawieni, pozostawią dramat historii świata, taki śmiech, który tam, na górze, będzie ostatni (jak w otchłaniach piekieł płacz będzie nieustanny), kiedy scena i widownia historii świata opustoszeją na zawsze. Wy także będziecie się śmiać. Tak zostało zapisane. I póki Słowo Boże posługuje się słowem ludzkim, aby oznajmić, co stanie się ostatniego dnia, kiedy wszystko zostanie spełnione, wówczas także śmiech, na nasz niewinny i łagodny codzienny sposób, posiądzie tajemnicę wieczności, głęboko ukrytą, ale rzeczywistą. Ponadto codzienny śmiech wskazuje na to, że człowiek żyje w harmonii z rzeczywistością, w harmonii wszechwładnej i wiecznej, w której pewnego dnia zbawieni powiedzą Bogu swoje amen dla wszystkiego, co On stworzył i co sprawił, że się wydarzyło. Śmiech jest gloryfikacją Boga, ponieważ antycypuje wieczną chwałę końca świata, kiedy będą się śmiali ci, którzy teraz płaczą na tym padole łez”.

„BÓG ŚMIECH MI PRZYGOTOWAŁ” Rahner tak podsumowuje swoją wspaniałą i głęboką apologię śmiechu: „W rozdziałach 17, 18 i 21 Księgi Rodzaju jest opis osobliwego wydarzenia. Mowa o Abrahamie i jego żonie, o tym, jak stał się ojcem wszystkich wierzących, przyjmując Syna Obietnicy, ponieważ mając nadzieję, wbrew wszelkim nadziejom, uwierzył Bogu dającemu życie umarłym i powołującemu do istnienia to, czego nie ma (por. Rz 4). W świetle takiej obietnicy i jej spełnienia mówi się, że praojciec wszystkich wierzących i jego żona – będąc bezpłodną i w zaawansowanym wieku, pozbawioną wszelkiej nadziei, rodzi mu syna, od którego pochodzi – 215 –


bijał się o „barierę zębów”. Jednym słowem, śmiech należy stłumić, zgasić, powstrzymać wewnątrz, ponieważ jest „plugawością ust”. Niemniej jednak Jacques Le Goff podkreśla, że nawet w tych trudnych dla śmiechu czasach, nie umilkł on całkowicie. Dowodem jest zbiór Ioca monachorum dokumentujący, rozpoczynając od VIII wieku, żarty księży i mnichów. Oznaki przychylności dla humoru pojawiły się wraz z narodzinami franciszkanizmu. Pisał o tym Tomasz z Eccleston w swoim De adventu fratrum minorum in Angliam, mówiącym o osiedlaniu się franciszkanów w Anglii w latach 1220-1223. Tekst opisuje, jak młodzi bracia z klasztoru w Oksfordzie na tyle poważnie potraktowali napomnienia Franciszka126, że „oddawali się długotrwałym histeriom szalonego śmiechu, co wywołało niepokój u klasztornych hierarchów. W końcu zwierzchnik wyjaśnił młodym mnichom, że nie trzeba przesadzać, że św. Franciszek nie spędził swojego życia tylko na szalonym śmiechu...”127.

OBOK HOMO LUGENS POJAWIA SIĘ HOMO RISIBILIS Jacques Le Goff kończy swoją pracę prezentacją żartów mnichów: „Obraz bliski rzeczywistości został nam ofiarowany... przez wizerunek mnichów późnego średniowiecza, tak różnego od ludzi niezachwianie poważnych, jeśli nie wręcz wiecznych płaczków. Ich wizerunek odnajdujemy w licznych manuskryptach, które przekazano nam jako ioca monachorum. 126

Święty od stygmatów nakazywał swoim braciom: „Bądźcie zawsze w nieszczęściu wobec tych, którzy was dręczą, hilari vultu”. Trzeba podkreślić, że prawie zawsze w tekstach antycznych przymiotnik hilaris przypisywano słowu oblicze. 127 J. Le Goff, op. cit., s. 156-157.

– 225 –


straszakiem dla przestępców. Ludzie dobrzy, jak tylko umrą to idą do raju, z aureolką na głowie. Ale także i ludzie źli, po jakimś czasie, wyznają skruchę i pojawia się nad nimi aureolka i także idą do Królestwa Niebieskiego. Zwierzęta także mają duszę: bo co to byłby za raj bez zwierząt? Czy te opinie są «zgodne» z doktryną Kościoła? Z pewnością nie. Ale, niestety, z upływem lat te dzieci poddadzą się «subtelnej» nachalności katechetów, kleryków i laików, porzucając swoje słodkie herezje, aby dostosować się do konformistycznych zasad i obojętności dorosłych. Widać to już u starszych dzieci. Niemniej jednak chciałabym wytrwać w nadziei, że nie wszystkie ulegną temu wpływowi i nadal będą odważnie wątpić, dyskutować, pytać... Kto wie, czy z tej «świeżej krwi» nie mogą rozwinąć się dorośli o wiele lepsi od nas, laicy lub wierzący, co to ma za znaczenie?”. Herezje lub nie (uważam, że te zdania, historyjki, podobne są do legend i bajek, które bardzo często mówią o prawdach w sposób doskonalszy niż wiele prawd absolutnych), pozostaje fakt, że niektóre wyrażenia, mimo że budzą w nas uśmiech, stymulują do przemyśleń, do analizowania. Oto kilka relewantnych fragmentów. *** „Ja wierzę w Boga, bardzo głęboko, ale nie umiem wyjaśnić czy się urodził, czy nie” (9 lat, 1991). *** „Ewangelia według św. Mateusza znaczy, że Mateusz pisał tak, jak mu się podobało” (9 lat, 1991). *** „Bóg poświęcił sześć dni, aby stworzyć ziemię, niebo, zwierzęta i rośliny. Nie umiał liczyć dni, ale się zmęczył – 254 –


że wiedział, iż w pobliskiej celi znajdowała się rozdzielnia elektryczna. Zaczął prosić drżącym głosem: „Ojcze, oddalmy się choć trochę od tej rozdzielni. Kilka dni temu dziesięć osób zginęło od uderzenia pioruna. Nie chcę skończyć tak samo”. Ojciec Pio uspokajał go w charakterystyczny dla siebie sposób: „Nie obawiaj się, nam nie grozi takie niebezpieczeństwo: jest nas tylko dwóch!”.

ON JEST TAKŻE DZIECKIEM EWY Ojciec Augustyn z San Marco in Lamis155 był przeorem konwentu San Giovanni Rotondo (funkcję tę sprawował w latach 1944-1952). Za najgorsze godziny dnia uważał te poranne, kiedy kościół wypełniał się tłumem kobiet. Niewybrednymi sposobami starały się zająć pierwsze miejsca w ławkach i uczestniczyć we mszy świętej sprawowanej przez ojca Pio. Choć zawsze bardzo się starał, nigdy nie mógł zapanować nad chaosem, ani wymóc na tłoczących się kobietach szacunku dla miejsca świętego. Grzmiał, wymachiwał rękami, groził. Wszystko na nic. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy byli przyzwyczajeni do jego ciągłych pokrzykiwań: „Nieokrzesani! Jesteście w Domu Bożym... Zastanówcie się, kto jest w tabernakulum... Nie wstyd wam?!”. Ale wierni udawali głuchych... 155

San Marco in Lamis – miasteczko założone przez Longobardów; rozciąga się na wzgórzu, w odległości około dziewięciu kilometrów od San Giovanni Rotondo; dawniej było ważnym ośrodkiem benedyktyńskim, potem cysterskim i wreszcie franciszkańskim – przyp. tłum.

– 283 –


oszczerców. I wydaje się, że mówią między sobą: «On jest z naszych». I dopóki nie jest rozpoznany przez wszystkich, ten kto go rozpozna, mówi: «Zostań tu, bo jesteś nasz i czyń co masz czynić»”182.

FETOR Po pierwszych kazaniach wygłoszonych w tonie ironiczno-satyrycznym Bernardyn przeszedł do ostrych, bezlitosnych mów, niepozbawionych jednak poczucia humoru: „...Wiesz, kiedy jedna kobieta powiedziała źle o drugiej? Kiedy powiedziała: «Ja o takiej jednej usłyszałam od pewnej osoby, że zachowała się tak i tak». Co zrobi ta druga z tą wiadomością? Przekaże ją dalej, tylko zmieni trochę sposób wypowiedzi. Powie tak: «Mówi się o niej tak i tak». Pierwsza sprzedała plotkę jako opinię jednej osoby, druga rozpowszechnia ją, używając liczby mnogiej. A trzecia, która ją usłyszy, zmodyfikuje ją jeszcze bardziej i powie: «Słyszałam to o niej od wielu osób, mówi się, że jest winna tego i tego». Kolejna powie jeszcze gorzej: «Ona powiła syna temu to a temu». A następna: «Ona powiła wiele dzieci temu to a temu»; każdy doda coś od siebie. O złośliwy języku, zobacz coś uczynił swoimi słowami; dopuściłeś się tylu grzechów, że aż trudno uwierzyć! Ale to jeszcze nie koniec: jest wielu, którzy mogą mówić źle o innych. A wiesz, w jaki sposób mówią źle? Bez umiaru, nie obawiając się niczego. Nie obawiają się nawet Boga, który jest nad nimi, i który ich będzie sądził z postępków: nie obawiają się wstydu. I wiedz, że to przyzwyczajenie ma każdy, każdemu cuchnie z buzi. Słuchajcie, wy kobiety, a także, wy mężczyźni; fetor takich osób można porównać do fetoru rynsztoka; wiedz, że rynsztokiem cuchnie z twoich ust. Tak 182

Kazanie VI, 47-49.

– 316 –


Były też pewne szczególne apokaliptyczne przepowiednie, które jednak nie miały nic wspólnego z przeklinaniem, raczej z dramatycznym demaskowaniem, obnażeniem tego, co złe. Filip posługiwał się w nich żartem, dobrodusznością, ironiczną repliką, dowcipem, beztroską. Dla niego poczucie humoru nie było tylko zabawą, ale narzędziem pedagogicznym, kanałem, przez który przepływały poważne informacje. Św. Filip był przekonany, że prawdę można przekazywać w radosnej formie. Czuł, że dla wskazania komuś błędów i pomyłek, czasem o wiele skuteczniejszy jest żart niż poważny wykład. Oczywiście taki żart, który nie upokarza. Filip nie cierpiał schematów, struktur, obowiązkowych zachowań. Będąc wolnym, oddawał się do dyspozycji nieprzewidywalności Ducha Świętego. Obalał sztuczność, ociężałość, pozy, a przywracał chrześcijaństwu świeżość, spontaniczność i naturalność. Prostował skrzywione karki świętych. Powagę zastępował radością, westchnienia – śmiechem, żal i łzy – śpiewem. Jego głównym celem było wyśpiewywać radość wiary. Realizując swój cel nigdy nie szedł na łatwiznę. Wręcz przeciwnie, był wymagający i surowy. Jego duchowe życie pozbawione było wszelkich niejasnych komplikacji, sztuczności, mechaniczności. Miał wręcz nadprzyrodzoną naturalność, niezwykłą zwykłość. Jego człowieczeństwo było przepełnione... człowieczeństwem. Wcześniej wszyscy mówili o chrześcijaństwie skupiając się na regułach, prawach, precyzyjnych normach, przykazaniach. On wyjaśniał je poprzez życie, radość, wolność, co nie oznacza, że czynił łatwiejszą drogę do prawdziwej wiary. Wręcz przeciwnie. Filip otwierał klatki (jak swoim kanarkom), namawiał do drogi. – 301 –


klientów, rodzina mniej zarobiła, ale tłum przychodził na plac. Bernardyn znalazł w Sienie, po części dzięki postrzygaczowi tkanin, publiczność, która będzie mogła „przeżuwać”170 jego kazania – jak zwierzę zjedzone siano – nawet po jego wyjeździe czy śmierci. Po tym, jak cała praca Benedykta została skopiowana na papier, ktoś na końcu zapisał intencje i wyraził ducha, z jakim ten dobry człowiek pragnął złożyć Bernardynowi hołd: «Bóg natchnął człowieka, który nazywa się Benedykt Bartolomea, mieszkaniec Sieny, który był postrzygaczem tkanin; który miał żonę i gromadkę dzieci, miał niewiele dóbr, a wiele cnót, porzucając na ten czas pracę, zapisywał powyższe kazania de verbo ad verbum, nie pomijając żadnego słowa z kazania Bernardyna». Nie będzie przesadą stwierdzenie, że intuicja postrzygacza tkanin była ewangeliczna i historyczna. Benedykt zrozumiał, że bycie wiernym temu wyjątkowemu słowu, które jednoczyło swoją wyrazistością i siłą – a także nadzieją, jaką zasiewało w sercach – to powód zadowolenia przede wszystkim dla niego, za pomysł, trud, mimo poświęcenia, jakie narzucił rodzinie”171. 170

Co do „przeżuwania”, Bernardyn wyjaśnia: „...Czy rozumiecie, co to znaczy? To jest duchowe powtarzanie; jeśli w ten sposób będziesz przeżuwał, uczynisz swej duszy wiele dobra. Co dla ciebie znaczy przeżuwać? Przykład znajduje się w tekstach Starego Testamentu, kiedy Bóg nie chciał, aby mu składano w ofierze zwierzęta, które nie przeżuwają. Ty czyń jak zwierzę, które się najadło: stoi i przeżuwa, przeżuwa, przyjemniejszym mu się wydaje to przeżuwanie, niż sam popas. Tak i ty czyń ze słowem Boga, kiedy je usłyszysz; przeżuwaj je dokładnie, aż wyda ci się lepsze, niż w chwili, kiedy je słyszałeś. Popatrz na zwierzę, kiedy przeżuwa, jeden łyk idzie do żołądka, a jeden wraca...”. Kazania IV, 57. 171 Op. cit., s. 127-131.

– 310 –


niłem się z wielu powodów. Ale jak nachodziła mnie chęć spłatania jakiegoś figla, nikt nie był mi straszny. Młody proboszcz, o którym z entuzjazmem opowiadali mi moi przyjaciele, zaprosił mnie na uroczystość św. Piotra, bym wygłosił kazanie. Jadąc w starym autobusie, który dzielnie przemierzał niebezpieczną górską drogę ku wiosce drzemiącej pośród kasztanów, moje znużenie zamieniło się nagle w chęć zrobienia jakiegoś żartu (...). Tego dnia miałem na to wielką ochotę (...). Ale jakiego usposobienia był ksiądz, który mnie oczekiwał? Jakby przyjął ten żart ktoś, kogo nigdy nie widziałem i kto mnie nigdy nie widział? Czy byłby w stanie przyjąć go ze śmiechem? A prawdę mówiąc, to nie wiedziałem też, jaki żart miałbym przygotować? Natchnienie przyszło samo. Ksiądz, który mi się ukłonił, jak tylko wysiadłem z autobusu, był rumiany od emocji i z trudem wypowiadał każde słowo. Jąkał się, powtarzał wyrazy, nadużywał określeń, przesadzał z przymiotnikami, myśląc, że godnie mnie w ten sposób wita. Na dodatek na nasze głowy spadał hałas uroczyście rozbrzmiewających dzwonów. «Jak się ojciec czuje? Witam serdecznie, jestem zaszczycony, od dawna mi o ojcu opowiadano. Jak minęła podróż?». Pomysł pojawił się nagle. «Dzię-ki, dob-brze; bbardzo dob-brze... Bbar... dzo ddob-b-brze». Twarz księdza najpierw stała się bardziej czerwona niż przedtem, a potem nagle zbladła. Zaczął mi się przyglądać zdumionymi i wystraszonymi oczami. Po chwili, westchnąwszy głęboko, uspokoił się nieco, nawet udało mu się lekko uśmiechnąć. Wziął moją torbę, kiwnął, abym szedł za nim i zaprowadził mnie na plebanię, do ubogiego, ale – 335 –


stawia na okładce książki Przeznaczenie ma imię Klotylda (1942)208. Książkę zadedykował wszystkim zarozumialcom, którzy w swoim curriculum zaznaczają nawet artykuliki zamieszczane w parafialnych gazetkach... „Teraz wszystko wam o sobie opowiem. 1 maja 1908 roku w Fontanelle di Roccabianca, uroczym i wesołym miasteczku na nizinie parmeńskiej, w jednym z domów, których okna wychodzą na plac, urodziła się dziewczynka, której nadano imię Ermelinda. To nie byłem ja: ja urodziłem się w tej miejscowości 1 maja 1908 roku, ale w domu po drugiej stronie placu, dlatego też nadano mi imię Giovannino. Moje pełne imię i nazwisko brzmi Giovannino Guareschi i mam dokładnie tyle lat, ile może mieć młodzieniec urodzony w 1908 roku. Mam dwoje dzieci, które bardzo lubię. Jedno nosi imię Alberto, a drugie – Carlotta. Wynika to z prostego faktu, że jedno jest płci męskiej, a drugie żeńskiej. Również płci żeńskiej jest ich matka, pani o wiele sympatyczniejsza, gdy była jeszcze panną. Moje dzieci i żona mają w sumie siedemdziesiąt osiem lat. Córka i matka mają razem sześćdziesiąt dwa, a syn i matka – sześćdziesiąt sześć lat. To wszystko, co mogę powiedzieć o wieku mojej żony. Aby wam ułatwić rachunek, mogę dodać, że córka ma dwanaście lat... Z dużym pożytkiem chodziłem do liceum klasycznego, gdzie nauczyłem się, jak nie powinien pisać dziennikarz. Potem uczęszczałem na uniwersytet, ale – jak dotąd – nie zdążyłem go ukończyć. Jedyny kłopot polega na tym, że nie pamiętam, co studiowałem – prawo czy medycynę. Opinie moich kolegów ze studiów są w tej kwestii rozbieżne. 208

W polskim wydaniu fragmenty tego humorystycznego życiorysu znalazły się na okładce książki: G. Guareschi, Rodzinka, PAX, Warszawa 1969 – przyp. tłum.

– 355 –


„CUD OJCA MALACHIASZA” „...Pewien tęgi człowiek wepchnął się do przedziału, którym podróżował niepozornej postury ksiądz. Grubas miał tak nalaną i czerwoną twarz, że przypominała niektóre karnawałowe maski, jakie zakładano we Włoszech. Usiadł, a raczej rzucił się na miejsce w kącie, na wprost księdza, i zaczął przeglądać dziennik zawierający długie sprawozdania z gonitw hippicznych i fotografie kobiet o mocno rozwiniętym instynkcie erotycznym. Za opasłym człowiekiem weszła kobieta w średnim wieku. Miała dziwnie błyszczący i spiczasty nos, ze śmiesznym wgnieceniem na środku. Była w czarnym, bezkształtnym kapeluszu, takim, który w każdym czasie i w każdym miejscu był niemodny. Ksiądz pogrążył się w swoich medytacjach. «To niemożliwe», mówił do siebie w duchu, «myśleć w sposób właściwy o Ojcu, Synu i Duchu Świętym i wszystkim, co od Nich pochodzi, mając przed sobą tak czerwoną twarz i tę dziwną, ‘kanciastą’ kobietę, która upycha wszędzie swoje pakunki. Jak trudno na tej niskiej ziemi, obciążonej bagażem materialności i czasowości, które krążą wokół duchowości i wieczności, jak trudno kochać bliźniego, a jednak jak bardzo jest to konieczne. Przecież dusza, która ukrywa się za tą czerwoną twarzą, została zbawiona przez Chrystusa, tak samo jak dusza starego księdza, a Nasz Pan, cierpiąc na krzyżu, widział dziwaczne wklęśnięcie na nosie ‘kanciastej’ kobiety, tak samo wyraźnie jak pokaźną twarz papieża Piusa XI, i nie odmówił swojej bezgranicznej miłości nawet tej kobiecie. A jednak tak trudno sobie wyobrazić, że w niebie mogą znaleźć się takie krągłości jak opasłego człowieka i takie wklęśnięcia jak kobiety w czerni, chyba że pośród wielu domów zarezerwowanych dla dusz, znalazłby się jeden, który w dziesiątej części uczestniczyłby w Bożej Wizji, a w dzie– 364 –


SPIS TREŚCI

Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Wstęp autora. Uśmiech ich wskrzesi . . . . . . . . . . . . . 10 Naszej powadze brakuje uśmiechu. . . . . . . . . . . . . . . Kiedy religia traktowana jest zbyt poważnie . . . . . . Niektórzy pobożni.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Krępujące pytania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pozwolić śmiać się prawdzie . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nieodkryte dzieło miłosierdzia . . . . . . . . . . . . . . . . „Ty zawsze żartowałeś” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru jako obowiązek . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru jako dowód pokory . . . . . . . . . . . Dym szkodzi (nawet w kościele) . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru jako broń zgorszenia . . . . . . . . . .

13 13 14 14 15 17 18 19 20 21 23

Prawo niekompatybilności..., której nie ma . . . . . . . Czy wiara nie pozostawia miejsca dla poczucia humoru? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nawet w Kościele jest się z czego śmiać . . . . . . . . . Z czego się śmiać? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Najbardziej obawiamy się nudy . . . . . . . . . . . . . . . .

25 25 26 28 30

Nieszczęśliwi? Może nie.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Kocham..., więc się uśmiecham . . . . . . . . . . . . . . . 31 Jego Eminencja, która jest mi nieprzyjazna.... . . . . . 34


Śmiać się: oto wybawienie! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Chcę się śmiać: dlaczego? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Skąd biorą się nasze nieszczęścia i jak je leczyć? . . . Poczucie humoru nie jest szkodliwe . . . . . . . . . . . . Bez obawy: to tylko strachy na wróble . . . . . . . . . . . Wystarczy rozejrzeć się dookoła... . . . . . . . . . . . . . .

36 36 37 38 40 41

Terapia śmiechem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ileż głupstw . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tak mówią lekarze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Doktor uśmiech . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jest sprawdzone: śmiech to zdrowie . . . . . . . . . . . . Zbawienne endorfiny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Śmiech, który odradza świat . . . . . . . . . . . . . . . . . .

44 44 45 46 47 48 51

Aby się rozumieć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54 Wspólny rdzeń . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54 Wnioski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 56 Trudno określić, co to jest . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58 Śmiać się, aby być człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . Skarbnica śmiechu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dzieło obnażenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Brakujący rozdział . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Śmiech jest zdrowy dla ducha . . . . . . . . . . . . . . . . . Przeciwwaga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

67 67 68 69 70 71

Śmiech jako dowód wiary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Żartobliwy” wiatr Pięćdziesiątnicy. . . . . . . . . . . . . Zuchwały kogut . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Paw podstępnie zajął miejsce koguta . . . . . . . . . . . . Gęsi z prawem pierwszeństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . Prośba. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jestem okrutnikiem, ale... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

72 72 73 76 77 78 79

– 372 –


„Między Nim a mną nigdy nie ma zgody” . . . . . . . . 80 Uniknięte spotkania: prawdziwe szczęście . . . . . . . 80 Trochę na temat ironii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Igrać z niebezpieczeństwem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ironia wobec siebie samego: „ekonomia” . . . . . . . . Ironia wobec samych siebie: sztuka dotknięcia . . . . Sztuczki ironii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Gry miłości i poczucia humoru . . . . . . . . . . . . . . . . Lustro, które wywołuje rumieńce . . . . . . . . . . . . . .

81 81 82 84 85 87 88

Ojcze, zgrzeszyłem, bo za mało się śmiałem. . . . . . . 90 Rozśmiesz mnie, Panie! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Rodowód poczucia humoru i jego wyrażanie . . . . . . 99 Poczucie humoru jako uwolnienie . . . . . . . . . . . . . . 99 Poczucie humoru „z powodu...” i poczucie humoru „mimo wszystko...” . . . . . . 102 Bóg gwarantem poczucia humoru . . . . . . . . . . . . . 102 Giovannino Guareschi: ten, który praktykował dwa rodzaje poczucia humoru . . . . . . . . . . . . . 104 Nietykalne jądro człowieka . . . . . . . . . . . . . . . . . . 106 Katom można śmiać się w twarz . . . . . . . . . . . . . . 108 Puszkarz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108 Tęsknota za uśmiechem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109 Poczucie humoru jako mądrość . . . . . . . . . . . . . . . 110 Poczucie humoru jako wyrażenie wyższości . . . . . 111 Poczucie humoru i wiedza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112 Śmiech i łzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113 Wyjaśnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113 Humor w Biblii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 Bóg humorysta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 Pojawia się też jąkała . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118 – 373 –


Wyzwanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tworzenie jako zabawa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zaakceptować bawiącego się Boga . . . . . . . . . . . . . Wątek, który przewija się przez całą historię zbawienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jonasz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Taki jest człowiek... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Aby złagodzić ból głowy „apokaliptycznego” proroka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Brakuje poczucia humoru, a śmieszność jest w obfitości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ...A gdyby nawet to była wielka dynia!. . . . . . . . . . Konkluzja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Satyra władzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kiedy Bóg – rozbawiony – spogląda z wysoka.... . . Śmieje się, ponieważ jest silniejszy . . . . . . . . . . . . Silniejszy, ponieważ kocha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Powiedz mi, proszę... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru oznaką inteligencji. . . . . . . . . . . Poczucie humoru charyzmatem do rozdawania . . . Śmiech do zwalczania bożków . . . . . . . . . . . . . . . . Czy Jezus się śmiał? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Żart zrobiony mądralom . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Biblia hebrajskiego poczucia humoru . . . . . . . . . . . Hebrajskie zwiastowanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Modlić się z humorem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rabin, który chciał wygrać na loterii . . . . . . . . . . . Trochę dla każdego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozkosze małżeństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rodzice i dzieci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pośród przyjaciół . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przygody rabinów. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . – 374 –

118 119 120 121 122 123 124 126 127 129 130 131 133 135 135 136 137 138 140 142 144 144 145 147 148 149 152 154 155


Relacje z Bogiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trochę wszystkiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W kwestii liftingu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Różne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Lekarskie wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Taki młody, a już żyd . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Drwiący żyd . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Humor kina . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

158 161 162 163 166 168 172 174

Humor z Watykanu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 176 Trudne relacje teologów i poczucia humoru . . . . . . Czy w raju można się śmiać? . . . . . . . . . . . . . . . . . Tak czy nie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Radość życia w niedoskonałym świecie . . . . . . . . . Szczelina do drugiego świata . . . . . . . . . . . . . . . . . Protestancki teolog zmuszony potwierdzić nieomylność papieża . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Może w raju będą także teolodzy . . . . . . . . . . . . . . Bóg zakładnikiem teologów . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tomasz udziela wyjaśnień Bogu. . . . . . . . . . . . . . . Bóg powstrzymuje pióro Tomasza . . . . . . . . . . . . . Journet: surowy teolog z poczuciem humoru . . . . Journet: kardynał, który ukrywa się ze wstydu . . . Journet: pierścień w szkatułce . . . . . . . . . . . . . . . .

201 202 202 203 205 206 207 207

Apologia śmiechu według poważnego teologa . . . . Karl Rahner zapewnia, że śmiech gloryfikuje Boga Śmiech wskazuje na sprawy poważne . . . . . . . . . . „Ja, śmiech, zostałem stworzony przez Boga” . . . . Śmiech, znak miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nasz Bóg się śmieje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Śmiech ostatniego czasu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Bóg śmiech mi przygotował” . . . . . . . . . . . . . . . .

209 209 210 211 213 213 214 215

– 375 –

196 196 198 200 201


Mnisi i poczucie humoru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Można się tylko domyślać . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W średniowieczu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Śmiech monastyczny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Obok homo lugens pojawia się homo risibilis . . . . Dzisiaj bramy klasztoru wydają się przymknięte . .

217 217 222 223 225 226

Orientalne poczucie humoru. . . . . . . . . . . . . . . . . . . W walce z bożkami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dwóch mnichów i dziewczyna . . . . . . . . . . . . . . . . Dialog nieporozumień . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

228 228 228 229

Poczucie humoru osób starszych . . . . . . . . . . . . . . . Właściwy wiek, aby traktować wszystko z umiarem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Koncercik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Beztroski pamiętnik pewnego domu spokojnej starości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Porządek przede wszystkim . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tabletki i księża . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Są tacy, co kradną . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ach! ta pamięć.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

231

Na początku Bóg żartował. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Malarz krytykuje dzieło stworzenia . . . . . . . . . . . . „Miejmy nadzieję, że wytrzyma!”. . . . . . . . . . . . . . Bóg jednocześnie stworzył śmiech i płacz . . . . . . . Kiedy Bóg zdecydował się stworzyć osobistego autora laud religijnych . . . . . . . . . . Bóg uczestniczy w karnawale . . . . . . . . . . . . . . . . . Bóg dokumentnie narozrabiał . . . . . . . . . . . . . . . .

231 231 236 237 237 238 239 241 243 243 244 247 248 249

Rzeczy nie z tego świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 250 W szkole katechizmu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 253 – 376 –


Dziecięce herezje? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Bóg stworzył nas nieodpłatnie” . . . . . . . . . . . . . . Pielgrzymka na Monte Berico. . . . . . . . . . . . . . . . . Krzyk Jezusa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zebrane stąd i zowąd . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Uczniowie prałata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

253 257 261 262 262 263

Ojciec Pio – błazen Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Osobista spowiedź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Niespełniony aktor komiczny. . . . . . . . . . . . . . . . . W szkole Franciszka z Asyżu . . . . . . . . . . . . . . . . . Kpiarz, jakiego się nie spodziewałeś . . . . . . . . . . . Tak poważny, że pozwalał sobie żartować ze wszystkiego . . . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru jako odpust . . . . . . . . . . . . . . . . Od tyłu wstęp wzbroniony. . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pijany protestuje przeciwko niesprawiedliwości . . Wszyscy muszą żyć. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kiedy można zarobić... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wszyscy jesteśmy błaznami . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pusta głowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W kwestii stygmatów. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Święte i psie życie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Chęć uduszenia kogoś . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kaznodzieje jak strachy na wróble . . . . . . . . . . . . . „Mogę cię wciągnąć za szyję” . . . . . . . . . . . . . . . . . Zgrabna wymowa i jąkanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z taką twarzą.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trudno grzeszyć... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Nie mogę zmusić Pana” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Spotkać się w połowie drogi. . . . . . . . . . . . . . . . . . Łatwo śpiewać . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bez obawy: jest nas tylko dwóch . . . . . . . . . . . . . .

268 268 269 269 270

– 377 –

271 272 273 274 274 275 277 277 278 279 279 280 280 280 281 281 282 282 282 282


On jest także dzieckiem Ewy . . . . . . . . . . . . . . . . . „Dżentelmeni” nie robili na nim wrażenia . . . . . . No proszę, kto przybył! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Złodzieje i policjanci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Na kogo głosować?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Chorzy, strzeżcie się lekarzy! . . . . . . . . . . . . . . . . . „Nakazuję ci...” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zostaw albo ożeń się . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jeśli narzeczony się nie decyduje.... . . . . . . . . . . . . Humorystyczne przerywniki . . . . . . . . . . . . . . . . .

283 284 284 285 285 286 287 287 288 288

Filip Neri: powaga świętego figlarza . . . . . . . . . . . . Jego ubiór . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zdemaskowana czarna broda kardynała. . . . . . . . . Biret psikusów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Opatrznościowy sznur . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Procesja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Osobliwa pokuta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W sprawie powołań . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dwóch szaleńców. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Osobisty zwierzyniec św. Filipa . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru wyrazem pobłażliwości . . . . . . . Powaga i żartobliwość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

290 291 292 293 293 294 295 295 296 298 300 300

Św. Bernardyn ze Sieny: kazania, które trzymały w napięciu. . . . . . . . . . . . . . . . . . Śladami Franciszka z Asyżu . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jego kazania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dzięki robotnikowi strzygącemu tkaniny. . . . . . . . Możliwość „przeżuwania” kazania. . . . . . . . . . . . . Kuksańce, żeby zdobyć pierwsze miejsca . . . . . . . . Przeciwko oszczerstwom . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Pokaż mi język!” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

303 303 304 306 309 311 314 315

– 378 –


Fetor. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Zjadłam biskupa!” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kto wychwala, a nic nie rozumie . . . . . . . . . . . . . . „Jakież jesteście śmieszne!” . . . . . . . . . . . . . . . . . . Drwiąca mina przeciwko fałszywym relikwiom . . . Brzydki żart zrobiony Bernardynowi . . . . . . . . . . .

316 317 318 319 322 323

Święci żartują... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Św. Wawrzyniec: męczeństwo z ironią . . . . . . . . . . Znak św. Bernarda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Teresa z Ávili i walka z melancholią. . . . . . . . . . . . Franciszek Salezy nie wie, co by zrobił z rękami.... Żarty proboszcza z Ars . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wizjonerka nie pamięta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Roześmiany ksiądz Bosko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Św. Daniel Comboni borykający się z wąsatą przełożoną . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wesoła dusza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

324 324 325 325 326 327 328 328

Brat Nazareno Fabbretti: psotny mnich. . . . . . . . . . Kazanie do krzeseł . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kazanie jąkały. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kość dla „Gallo” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dłużnik wielu radosnych godzin . . . . . . . . . . . . . . Jego tajemnica . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

331 331 334 339 341 343

Giovannino Guareschi – mistrz humoru . . . . . . . . . Jego regulamin . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Na szlaku paradoksu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Poczucie humoru jest także autokrytyką . . . . . . . . Zdeklarowana wojna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Długie dyskusje przy użyciu kilku słów . . . . . . . . . Tak poważni, że aż śmieszni. . . . . . . . . . . . . . . . . . Rada . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

345 345 345 345 346 346 346 346

– 379 –

329 330


Przed lustrem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ogromny zasób . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dyktatury go nie rozumieją . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trudny uśmiech . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Don Camillo naucza Pepponego sztuki rozmowy . Autoironia ............................. Ocena syna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

347 347 347 347 348 354 356

Nostalgia klerykalnego zoo opisanego przez Bruce’a Marschalla . . . . . . . . . „Świat, ciało i ojciec Smith” . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Każdemu człowiekowi denara”. . . . . . . . . . . . . . . „Cud ojca Malachiasza” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Ojciec Hilary” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Czerwony biret” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Czerwony Dunaj” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Urban IX” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Piękna narzeczona” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

359 359 361 364 365 365 368 369 369

Na chwałę i cześć osłom . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 370



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.