Śladami Samarytanina. Droga miłosierdzia

Page 1



A l e ss a n d r o P r o n z a t o

Śladami Samarytanina Droga miłosierdzia

Wydawnictwo SALWATOR Kraków


Tytuł oryginału Sulle tracce del Samaritano Pellegrinaggio al santuario dell’uomo Tłumaczenie Joanna Chapska Redakcja Agnieszka Ćwieląg Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Projekt okładki Artur Falkowski Na okładce Antonio Peris Carbonell, Samarytanin Imprimi potest ks. dr Bogdan Giemza SDS, prowincjał l.dz. 052/P/2003 Kraków, 11 lutego 2003 r. © 2000 by Piero Gribaudi Editore srl 20142 Milano – Via C. Baroni, 190 © for the Polish Edition 2016 Wydawnictwo Salwator Wydanie II poprawione ISBN 978-83-7580-480-5 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Wstęp Podczas wędrówki trzeba odpoczywać

Samarytanin podróżował, jednak z całą pewnością celem jego podróży nie była świątynia w Jerozolimie. To nie była jego świątynia. Wędrując, zboczył z drogi, by podejść do ubogiego, porzuconego przez wszystkich. Nawet tego nie zauważając, zbliżywszy się do człowieka, zbliżył się do Boga. Odnalazł Boga niewidzialnego, który stał się widzialny. Bóg był na wyciągnięcie ręki, w osobie nieznajomego, zranionego, ofiary. Samarytanin ujrzał Boga, patrząc na ubogiego i współczując mu. Kapłan i lewita przemierzali natomiast religijny szlak, nie zważając na nic, łudząc się, że obecność Boga ogranicza się tylko do obszaru świątyni. Nie rozumieli, że istnieje droga, która prowadzi bezpośrednio do Boga. Do Boga przychodzi się jedynie taką drogą, która zbacza w kierunku bliźniego. Aby przyjść do Boga, trzeba się zatrzymać przy człowieku (nieważne, kim on jest), który domaga się uwagi przez wzgląd na szacunek i miłość, które mu się ­należą. –5–


Tylko człowieczeństwo, ścisk serca, charakterystyczne mrowienie są niedwuznacznym objawem boskości. Słuszną rzeczą byłoby zaakceptować towarzystwo Samarytanina, którego wskazał nam Jezus, aby odbyć wraz z nim pielgrzymkę do sanktuarium człowieka. Pielgrzymkę, która wymaga od nas wyjścia poza nasze pole widzenia, poza miasto i opłotki naszych pobożnych przyzwyczajeń. Dzięki praktykom religijnym możemy zostać tylko „dobrymi chrześcijanami”. Dzięki praktykowaniu miłosierdzia, poprzez gesty współczucia i czułości otrzymujemy możliwość stania się „chrześcijanami czyniącymi dobro”, co jest użyteczniejsze dla wszystkich. Najcenniejszy dar ofiarowuje nam Chrystus: możemy się stać bliźnimi Jezusa w Jego niezliczonych uosobieniach człowieka ubogiego.


„Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha...”

A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu odpowiedział: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: „Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył”. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?” Jezus, nawiązując do tego, rzekł: „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: «Miej o nim –7–


staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał». Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!»” (Łk 10, 25-37).

Naśladowcy i nauczający

Ta przypowieść jest bez wątpienia jednym z najczęściej komentowanych fragmentów Ewangelii. Okazali jej swoje zainteresowanie sławni badacze Pisma, rozpisywały się o niej pióra znanych osób. Ale na szczęście interpretacje nie ograniczyły się tylko do stron książek – przewinęły się, choć wielokrotnie bezgłośnie, przez scenę codziennego życia. Powiedziałbym nawet, że Samarytanin wprowadzony do historii albo przeciętnej kroniki tworzy w literaturze wizerunek dobrego Samarytanina. Wpływa także na ukazanie dobrego Samarytanina przez wielu nauczających jako wzorzec godny naśladowania, użyty jako zachęta do okazywania nie tylko prawdziwej miłości, ale i do ofiarowania jałmużny, przyjęcia postawy dobroczynności albo ogólnie rozumianej filantropii. Ekspert

„A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę…”. To stara religia przemawia przez usta tego „nadzwyczajnego” eksperta. To stara teologia –8–


wywołuje kolejną dyskusję na poziomie teoretycznym. Jezus nie dał się jednak wciągnąć w szkolne dysputy. Trzymał się z daleka od grzęzawiska kazuistyki. Unikał pajęczyny uszczegóławiania, mędrkowania. Nie włączał się w grę słów. Umiejscowił problem w scenerii ludzkiego życia. Nie przedstawił teorii, ale konkretną sytuację, wymuszając na słuchaczu, by zrobił rachunek swoich działań. Zmusił go nie do wyboru jakiejś teorii, ale do konkretnego zacho­ wania. Kończąc przypowieść, nie zapytał: „Czy dobrze zrozumiałeś to, co powiedziałem?”. Nawet mu nie nakazał: „Staraj się nie zapomnieć tej lekcji!”. Jezus narzucił rozmówcy wręcz brutalnie: „Idź, i ty czyń po­dobnie!”. Uczony przyszedł do Jezusa, żeby dyskutować, rozprawiać, argumentować. Wyszedł natomiast ze ściśle sprecyzowanym zadaniem do wykonania. Dawna kultura religijna wymagała długich rozmów. Jezus zamknął jej usta. Zmusił ją, by poruszała nogami, a nie językiem. I pozwoliła funkcjonować sercu. Ekspert nowej religii nie jest tym, „który wie”, ale tym, „który czyni”. Słuszny gest

„A kto jest moim bliźnim?”. Rozmówca domagał się dokładnej listy osób uznanych za swoich bliźnich. –9–


S up l e m e n t 2

A kto jest moim bliźnim? Bliźnim jesteś ty

Pozostaje fundamentalne pytanie postawione Jezusowi przez uczonego w Prawie: „A kto jest moim bliźnim?”. Możemy je również przetłumaczyć: „Gdzie spotkam swojego bliźniego?”. Chciałbym podpowiedzieć dwa niezwykłe miejsca, gdzie niewielu spodziewa się spotkać swojego bliźniego. Pierwsze miejsce spotkania jest w sobie. Przede wszystkim bliźnim jesteś ty. Może ktoś będzie zdumiony albo zbulwersowany moim stwierdzeniem i zgłosi sprzeciw. Uzna bowiem, że miłość – wręcz przeciwnie – jest zapomnieniem o sobie, jest zdolnością przekreślenia siebie i bycia dyspozycyjnym dla drugiego. Przypomni, że tylko zapierając się egoizmu, można prawdziwie kochać. Niemniej jednak nie powinniśmy mylić słusznej, a nawet obowiązkowej miłości siebie z egoizmem. Są to dwie zupełnie różne sprawy. Członkowie pewnej formacji uczyli, jak pogardzać sobą, a nawet nienawidzić siebie. Chodzi mi o zachowanie będące antytezą słów zapisanych w Ewangelii, gdzie Jezus, cytując – 115 –


Stary Testament, nauczał: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12, 31). Tymi słowami Jezus sugeruje możliwość, a nawet obowiązek kochania samego siebie. Miłość do siebie jest według Ewangelii jak najbardziej słuszna. Pozostaję nadal przekonany, że wiele osób jest niezdolnych do kochania i akceptowania innych tylko dlatego, że nie mają dobrej relacji z samym sobą. Nie umiejąc żyć w zgodzie z własnym wnętrzem, z własną duszą, okazują się nieprzygotowani, by żyć dobrze na zewnątrz. Są osoby, które wręcz nie znoszą samych siebie, chowają tę wrogość w sobie. Nie mogą sobie wybaczyć zbyt niskiego wzrostu, odrobiny cellulitu; nie mogą sobie darować, że nie wykorzystali sprzyjających im sytuacji. Są to biedacy, którzy katują się nieustannie oskarżeniami z niekończących się powodów: wady charakteru, niepowodzenia, błędy, ograniczony talent, defekty fizyczne, drzewo genealogiczne z nadłamanym konarem. Powinieneś kochać siebie samego. Przebaczać sobie. Mieć cierpliwość i wyrozumiałość dla samego siebie. Wiarę, nadzieję i miłość dobrze jest stosować również w stosunku do sobie. Otrzymałeś wyraźny obowiązek stania się bliźnim wobec tego, którym jesteś ty sam. Zostałeś poproszony, by szanować i kochać siebie samego jak „jakiegokolwiek innego członka mistycznego ciała Chrystusa” – co podkreśla G. Bernanos. – 116 –


To absurdalne, że dystansujesz się do siebie. Powinieneś się do siebie zbliżyć, popatrzeć sobie w twarz, powiedzieć, że chcesz żyć w harmonii ze sobą, w zgodzie, że nie uchybisz sobie szacunku. Bardziej niż zrzucać na siebie całą niechęć (która reprezentuje skrajność samozadowolenia), byłoby lepiej, żebyś niósł radośnie swój ciężar, zaakceptował swoje ograniczenia. I przy najmniejszym nieszczęśliwym wydarzeniu, pierwszym czy już którymś z kolei, nie myśl, że życie z samym sobą jest niemożliwe. Staraj się być sobie wierny, pomimo zdrad i nieprzyjemności, które sam na siebie zsyłasz gorszą częścią samego siebie. Przekonaj się. Nie będziesz mógł być wierny ani Bogu, ani nikomu innemu, jeśli nie nauczysz się być wierny samemu sobie. Bliźni jest obok

Niektórzy szukają swojego bliźniego, wypatrując go w oddali, przeszukując najdalsze horyzonty, i nie zauważają, że bliźni jest obok, w zasięgu oczu i serca, w odległości zaledwie kilku centymetrów. Słusznie mówi pewna teoria, która była wykorzystywana aż nadto często, że „muszę stać się bliźnim”, a zatem przekreślić dystans, jaki dzieli mnie od drugiej osoby, przybliżyć się do niej. Teraz powinienem zrozumieć, że dystans jest rzeczą względną. Zwykle najdłuższa odległość dzieli mnie od osoby będącej – 117 –


blisko mnie, a najkrótsza przebiega między mną a bliźnim będącym tak daleko, że nawet go nie widzę. To prawda, czasem o wiele łatwiej jest udać się do leprozorium w Marituba u ujścia rzeki Amazonki, niż zajrzeć do ciotki staruszki, która przebywa w domu opieki oddalonym o dziesięć minut drogi. Niektórzy znajdują nawet czas, by napisać list do anonimowego więźnia, ale nie pamiętają o kartce z życzeniami dla swojego męża w dniu jego urodzin. Dla niektórych o wiele łatwiej jest kochać ludzi z grupy niż domowników. Każdego dnia proszę Pana o łaskę, bym zauważał osoby, które pojawiają się przede mną. Dlatego bowiem, że są tak blisko, ryzykują, że mogą zostać niezauważone. Oczywiście, ważne jest wezwanie bliźniego z oddali, gdybyśmy go nie odczuwali, nie bylibyśmy chrześcijanami. Ale bliźni, któremu trzeba poświęcić uwagę, to także ten, który jest obok mnie i może cierpi samotność, czuje się zaniedbany z powodu mojej obojętności, nieczułości, pośpiechu, zamknięcia, oporności w komunikowaniu. Można i powinno się poświęcać czas tym ostatnim, odrzuconym. Ale trzeba być uważnym, by nie zamienić w tych ostatnich, odrzuconych, wyłączonych z naszej uwagi, którymi nie chcemy się zajmować – domowników. Nikomu nie udało się jeszcze usunąć z Biblii zdania: „(...) i nie odwrócić się od współziomków” (Iz 58, 7). – 118 –


Bliźniego znajdziesz także w rodzinie

Dzisiaj, posługując się nieustannie chrześcijańskim językiem otwartej rodziny, ryzykujemy wyjałowienie go. Kiedy mówimy: miłosierdzie, przychodzą nam na myśl starcy, odrzuceni. Osoby, którym okazanie miłosierdzia wymaga od nas wyjścia z domu. Nawet nie przemknie nam przez myśl, że pierwszą przestrzenią, której nie można pominąć, na której powinniśmy okazywać naszą miłość, cierpliwość, wyrozumiałość, hojność, delikatność, fantazję, akceptowanie wad innych, szacunek, jest przestrzeń rodzinna. Znam pewnych chrześcijan „wrażliwych i otwartych na potrzeby społeczne”, z sercem, które wydaje się bić – jak sami przyznają, choć w tej dziedzinie nie ma kontroli – „dla różnych problemów współczesnego świata”, ale którzy nie zauważają nawet, że we włas­nej rodzinie wytworzyli maleńką cząstkę... trzeciego świata (może mniej, a może więcej, w zależności od punktu widzenia), ponieważ ich serce było tak bardzo zajęte... biciem gdzie indziej. Są to ludzie, którzy będąc zawsze w tzw. podróży służbowej, zdobywają tytuły szczodrych, dobrych, bezinteresownych, a nawet bohaterów umiejących wysłuchać, posiadających ogromną wrażliwość. Oczywiście podróż służbowa ubogaca, rozumując w terminach gratyfikacji osobistej. Podróż służbowa pozwala gromadzić uczucia.

– 119 –


Spis treści

Wstęp. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem . do Jerycha...” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Uczeni w Prawie również biorą udział . w przypowieści. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Bliźni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29 Samarytanin, czyli improwizujący. . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 Prowokacje. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Ślady, świadectwa, oznaki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68 S up l e m e n t 1

Znaleźć miejsce do improwizacji. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 S up l e m e n t 2.

A kto jest moim bliźnim?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115

– 129 –



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.