GIANFRANCO RAVASI
S p ot k a n i e Odnaleźć się w modlitwie
Przełożył Andrzej Wojnowski
Wydawnictwo SALWATOR Kraków
Tytuł oryginału L’Incontro. Ritrovarsi nella preghiera Redakcja Magdalena Mnikowska Współpraca redakcyjna Elżbieta Wojnowska Korekta Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Projekt okładki Artur Falkowski Na okładce Sandro Botticelli, Madonna z granatem (fragment) Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 457/P/2015 Kraków, 2 września 2015 © 2013 Arnoldo Mondadori Editore s.p.A Milano © for the Polish Edition 2015 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-450-8
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Przedmowa
„Bardzo głęboko we mnie jest źródło. W tym źródle jest Bóg. Czasem udaje mi się tam dotrzeć, ale częściej zasypane jest ono kamieniami i piaskiem. Wtedy Bóg jest pogrzebany i trzeba Go na nowo wydobyć”. Był trzydziesty dzień listopada 1943 roku i w komorze gazowej w Auschwitz kończyło się dwudziestodziewięcioletnie, młode ziemskie życie holenderskiej kobiety Etty Hillesum. Kilka miesięcy wcześniej w swym Dzienniku zapisała cytowane wyżej słowa, które można w sposób swobodny przyjąć jako symboliczne wyobrażenie Ćwiczeń duchownych. Są one bowiem jakby uwalnianiem duszy od spraw przypominających kompost, od błota grzechu, piasku banalności, od pokrzyw i chwastów gadaniny. Wiele dróg może prowadzić do tego, by znów usłyszeć głos Boga, głos, który czasami ledwo do nas dociera. Chcąc na nowo dotrzeć do tego, czym jest wiara czysta, wybraliśmy drogę uprzywilejowaną – zaufaliśmy klasycznemu mottu: lex orandi, lex credendi; przewodnikiem, normą prawdziwej wiary jest droga modlitwy z całą różnorodnością odcieni znaczeniowych tego słowa. Nawet więcej: wprowadziliśmy też pewną zmianę: ars orandi, ars credendi. Modlitwa jest także sztuką, ćwiczeniem z zakresu piękna, śpiewu, wewnętrznej wolności. Jest ascezą i wznoszeniem się [w oryginale gra słów: ascesi i ascesa – dopiski w nawiasach kwadratowych pochodzą od tłumacza], oznacza ścisłe zaangażowanie, ale także lekki i swobodny lot duszy ku Bogu. Jeśli użyć sugestywnego określenia najgłębszej struktury liturgii, proponowanego przez filozofa Jeana Guittona, —7—
C z ę ś ć p i e rw s z a
OBLICZE B O GA Dawid to nasz Symonides, nasz Pindar, nasz Alceusz, nasz Flakkus, nasz Katullus. To lira opiewająca Chrystusa! św. Hieronim, List LIII do kapłana Paulina
I Oddychać, myśleć, walczyć, kochać Słowa określające modlitwę Z pewną filologiczną swobodą Giacomo Leopardi w swoim Zibaldone (1817-1832) wiązał słowo meditare [rozmyślać] z łacińskim medeor, medicare [leczyć]; byłoby zatem rozmyślanie rodzajem lekarstwa dla duszy. Jest rzeczą pewną, że modlitewnego rozmyślania domaga się wiara, jak jest też prawdą, że modlitwa stanowi powszechne zjawisko związane z człowiekiem. Spróbujemy teraz nakreślić jej zasadniczą strukturę, ukazując jej najważniejsze konsekwencje w życiu osób. Cztery główne słowa-punkty będzie zawierał przewodnik towarzyszący nam w duchowej pielgrzymce po Psałterzu uznanym za epifanię wiary. Pierwsze słowo jest „fizyczne”: oddychać [respirare], związane, jak wspominaliśmy, z „ustami”, które „modlą się”, os orat [w łac. l. poj.]. Filozof Søren Kierkegaard (1813-1855) bez wahania zapisał w swym Dzienniku: „Starożytni słusznie mówili, że modlitwa jest oddechem. Tu widać, jak nierozsądną rzeczą jest pytać o to, dlaczego należy się modlić. Dlaczego oddycham? Ponieważ w przeciwnym razie umarłbym. Tak samo jest z modlitwą”. Teolog i kardynał Yves Congar (1904-1995) potwierdzał w swym dziele Drogi Boga żywego: „Wraz z modlitwą otrzymujemy tlen. Sakramenty to dla nas pożywienie. Jednak ważniejsze niż odżywianie jest oddychanie, a oddychanie to modlitwa”. Dusza ograniczająca modlitwę do minimum ma jakby stłumiony oddech; jeśli wyklucza wszelkie wołanie, powoli udusi — 13 —
skierowane ku Temu, który nie podlega naszej władzy, ale przewyższa nas, to jest ku Bogu”. Postać Maryi, nakreślona przez ewangelistę Łukasza (por. Łk 2, 19), po przeżyciu doświadczenia Bożego macierzyństwa jest wzorem: „strzeże słów” i przeżytych wydarzeń, a w swym sercu, czyli w umyśle i świadomości, „rozważa je”, po grecku (symbállousa) [od symballein – zbierać, porównywać, od ballein, rzucać, syn – razem, jednocześnie] – łączy je w transcendentną jedność, a to oznacza prawdziwe myślenie po Bożemu. Splot modlitwy i wiary zakłada właśnie nieustanne przelewanie się tych dwóch aktów, dzięki czemu wzywa się Tego, którego znamy. Właśnie modląc się, psalmista może stwierdzić, że „Bóg dał się poznać w Judzie” (Ps 76, 2). „Ja” oranta spotyka się i prowadzi dialog z Bożym „Ja jestem”, objawionym na Synaju w krzewie ognistym (por. Wj 3, 14). Ten, kto się modli, zna Boga i w Jego świetle poznaje siebie samego, jak to sugerował inny filozof, Ludwig Wittgenstein, w swoich uwagach z lat 1914-1916: „Modlić się to myśleć o sensie życia”. Jest jednak w modlitwie zasadniczy trzeci i zdumiewający element: walka. Myśl biegnie ku biblijnej nocnej scenie rozgrywającej się na brzegu Jabboku, dopływu Jordanu (por. Rdz 32, 23-33): tam Jakub walczy z tajemniczą Istotą, która do końca pozostaje Nieznanym, ale zdolna jest zmienić swemu przeciwnikowi imię z Jakuba na Izraela, odmieniając tym samym jego życie i misję. To On uderza go w staw biodrowy, rani zatem jego egzystencję, i to On błogosławi go, zaczynając z nim nową historię („pojawiło się słońce, gdy Jakub przekroczył Penuel”). Jest sprawą ciekawą, że Ozeasz zinterpretował to doświadczenie biblijnego patriarchy jako wzywanie Boga, a zatem jako modlitwę: „Walcząc z Aniołem, zwyciężył, płakał i błagał Go o łaskę” (Oz 12, 5 [BT]). Temu wymiarowi modlitwy i wiary powinniśmy poświęcić wiele miejsca, ponieważ dominującą formą modlitwy w psalmach jest właśnie „błaganie”. Wypływa ono z bólu, staje się rozdzierającym pytaniem zwróconym ku Bogu, doświadcza także milczenia Boga i Jego nieobecności, — 15 —
łaski, Jego miłości i Jego Słowa słynnym Psalmem 23, pełnym wiary i ufności. Filozof Henri Bergson napisał o nim: „Setki przeczytanych książek nie dały mi takiego światła i pokrzepienia jak te wersy”. Przez pustynię biegnie szlak, ze wszystkimi napięciami, jakie wywołuje podróż w surowej samotności bezwodnej krainy. Trzodę poprzedza pasterz, którego wyróżniają kij i giętki pręt, wyznaczając na tle nieba niezawodny punkt odniesienia, ponieważ to pasterz potrafi uniknąć niebezpiecznych dolin i zejścia ze szlaku. Do tego pierwszego symbolu dołącza drugi, stanowiący także cel podróży: symbol, którym jest wieczerza i gość. „Zastawiłeś dla mnie stół [...]. Namaszczasz moją głowę olejkiem, a kielich mój przepełniony” (Ps 23, 5). Jest to zatem kolejny krok: łaska-cháris pasterza oświecającego nas i prowadzącego nas w prawdzie okazuje się na końcu łaską-caritas, tj. komunią, intymnością, miłością, wyrażoną właśnie poprzez symbol posiłku. Może to zresztą przywoływać ofiarę komunii, obejmującą posiłek sakralny w świątyni: nie bez znaczenia pozostaje to, że marzeniem oranta jest „przebywać w domu Pana przez najdłuższe dni” (Ps 23, 6), obok swego Boga. W ten sposób kończy się pierwszy etap naszej wędrówki przez krainę psalmów. Ujrzeliśmy podczas niej epifanię Boga i Jego słowa. Człowiek nie jest samotnym włóczęgą bez przewodnika. W centrum Psalmu 23, także gdy chodzi o jego budowę, znajduje się wyraźne stwierdzenie: kî ‚ attah ‚immadî, „Ponieważ Ty jesteś ze mną”. Istnieje pewna czuwająca nad nami Obecność, jest Słowo nadające sens drodze życia, jest Bóg, który nie pozwala wypaść z Jego rąk stworzeniu, które ukształtował i które nosi jeszcze ciepło i ślady Jego palców. Słusznie postąpił teolog Karl Barth (1886-1968), gdy poprawił, choć tylko za pomocą jednej litery, słynne motto Kartezjusza. Ten francuski filozof swoim Cogito, ergo sum, „Myślę, więc jestem”, skupił wokół świadomego „ja” cały rodzaj ludzki, który sam stwierdza swą tożsamość. Tymczasem niemiecki teolog wprowadził małą zmianę, mogącą spowodować rodzaj przewrotu kopernikańskiego o cechach biblijnych: Cogitor, ergo sum, „Ktoś myśli o mnie/kocha mnie, zatem — 22 —
III Śpiew podwójnego słońca Bóg Stwórca „Jak ktoś, kto wyruszył na morze w łodzi ogarnięty jest niezmiernym strachem z powodu tego, że powierzył trochę drewna bezmiarowi fal, tak i my cierpimy, gdy wkraczamy na tak ogromny ocean misteriów”. Tak wyznaje Orygenes, wielki pisarz chrześcijański z III wieku, rozpoczynając egzegezę Księgi Rodzaju. Jego emocje znajdują echo w każdym z nas, gdy podczas gwiezdnej nocy kontemplujemy Drogę Mleczną z jej miliardem gwiazd albo wtedy, gdy idąc śladem badań naukowych, zadajemy sobie pytania o „wieloświat”, zbiór wszelkich możliwych wszechświatów, który paradoksalnie sprawia, że nasz niezmierzony wszechświat staje się ograniczony [w oryginale gra słów: universo – wszechświat; multiverso – wieloświat]. Najwznioślejsze i zdumiewające milczenie gwiezdnych przestrzeni symbolicznie przerywa pieśń wiary. Jak już bowiem sugerował judeo-hellenistyczny autor Księgi Mądrości, „Z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę” (Mdr 13, 5). Także św. Paweł był przekonany, że „niewidzialną doskonałość [Boga], czyli Jego wieczną moc i boskość, kontempluje się i pojmuje od stworzenia świata poprzez dzieła przez Niego dokonane” (Rz 1, 20). Używając gry słów, judeo-aleksandryjski filozof Filon przypominał nam, że poiémata, czyli stwórcze dzieła Boga, to także Jego poiémata, czyli jego poematy, orędzia, które kieruje do ludzkości. Linię tę kontynuuje modlitwa psalmów, wysławiająca drugą wielką — 24 —
zawiera Psalm 91, którego główną postacią jest ten, kto „mieszka w schronieniu Najwyższego i śpi w cieniu Wszechmocnego”: taki jest pewien, że Pan „okryje go swymi piórami [...] pod Jego skrzydłami znajdzie schronienie” (Ps 91, 1.4). Jest to hymn, w którym oddycha się atmosferą niemal macierzyńską, takie objęcia uwalniają od wszystkich nocnych i codziennych koszmarów. Borys Pasternak (1890-1960) w powieści Doktor Żywago wspominał, że ten psalm, zapisany na kartce, żołnierze nosili na sercu jako wyraz pewności, że „nic nie zdoła cię uderzyć”, ani „strach nocny”, ani „strzała lecąca w dzień”, jak o tym zapewniał tekst. Budzi żywą emocję sytuacja, gdy w ciągu dnia wchodzimy do kościoła przy hałaśliwej ulicy miasta i tam, w półcieniu i ciszy, widzimy kogoś, kto samotnie trwa przed swym Panem. Wśród życiowych zawirowań potrzebuje jedynie tego spotkania niosącego pogodę ducha i pokój. Wychodzimy teraz ze świątyni i z jej liturgii, miejsca trzeciej teofanii, w którym „wznosi się przed Tobą, Panie, jak woń kadzidła moja modlitwa, a moje ręce się wznoszą jak ofiara wieczorna” (Ps 141, 2). Na zewnątrz kipi życie zatłoczonych placów, na których „starcy i staruszki siedzą razem, każdy z laską w ręku z powodu podeszłego wieku, podczas gdy na tych samych placach roją się, bawiąc, chłopcy i dziewczęta” (Za 8, 4-5). Prawosławny teolog Paweł Evdokimov (1901-1970) wzywał do tego, by otwarte były wielkie portale kościołów, by spirale kadzideł, echa śpiewów liturgicznych, modlitewne wezwania niesione wiatrem Ducha Świętego przenikały także na place i do domów, w których płacze się i śmieje, ma się nadzieję i ją traci, gdzie handluje się i studiuje, kocha i nienawidzi, w których także bluźni się i grzeszy. Moc Bożej obecności ożywiająca liturgię zdoła użyźnić także pustynię historii i ludzkiej egzystencji.
VI Bóg „naprawdę potrzebny” Mesjasz Boży „Siedzimy dziś, przy wigilii/ Bożego Narodzenia, my biedni ludzie,/ w lodowatym pokoiku,/ wiatr wdziera się z zewnątrz,/ wiatr się wciska./ Przyjdź do nas, dobry Panie Jezu,/ spójrz:/ przecież jesteś naprawdę potrzebny”. Zdziwimy się, słysząc nazwisko autora tych wersów: to znany niemiecki dramaturg Bertold Brecht, wyraziciel bezreligijnej wizji życia. A jednak ten obrazek, który nakreśla w zbiorze swych poezji z lat 1918-1933, może być wyrazistą ilustracją chrystologicznego motta św. Pawła: „Będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9 [BT]). Bóg „naprawdę potrzebny” to ten, który zstępuje pomiędzy nas i staje się jednym z nas. Nasza duchowa wędrówka po tekstach Psałterza, której etapami są różne epifanie oblicza Boga: w Słowie, kosmosie, świątyni i historii prowadzi nas teraz przed oblicze Jego Mesjasza, będącego najwznioślejszym wyrazem Bożego objawienia się ludzkości. Ludzkości, którą Izajasz, w swym słynnym hymnie mesjańskim, wciela w postać żałosnego włóczęgi, podobnego do członka ubogiej rodziny ukazanej przez Brechta: „A będzie się on błąkał w kraju, uciśniony i wygłodzony; a kiedy zazna głodu i wpadnie we wściekłość, zacznie przeklinać swego króla i swego Boga; podniesie oczy w górę, potem popatrzy na ziemię: a oto tylko utrapienie i ciemności i przygniatająca noc! Ale mrok będzie rozpędzony, nie będzie już ciemności — 44 —
Jezus jest Sprawiedliwym w pełnym tego słowa znaczeniu, jak powie Piotr w swej drugiej mowie podczas Pentekoste: „Wyrzekliście się Świętego i Sprawiedliwego” (Dz 3, 14); jest Tym, który oświadcza, że „błogosławieni są prześladowani dla sprawiedliwości” (Mt 5, 10); zstępuje z tronu swej chwały, by przez całe życie, poczynając od samych narodzin (Psalm 72 używany jest właśnie w liturgicznym okresie Bożego Narodzenia), być uchodźcą i ubogim, nie mając podczas swego ziemskiego życia nawet kamienia jako poduszki i dochodząc w końcu do najbardziej haniebnej śmierci krzyżowej. Jest to zatem królewskość paradoksalna, „nie z tego świata”, jak stwierdzi On przed Piłatem, zawierająca w sobie odrzucenie należnej Mu godności: „On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi” (Flp 2, 6-7 [BT]). Przechodzimy teraz do drugiego rysu. List do Hebrajczyków wysławia Chrystusa jako „kapłana według porządku Melchizedeka”, odsyłając właśnie do Psalmu 110, i ukazuje radykalną nowość tego kapłaństwa. Różni się ono od lewickiego – „Jeśli [Jezus] byłby na ziemi, nie byłby nawet kapłanem [...] pochodząc z pokolenia Judy, a Mojżesz nic nie wspomniał o kapłanach z tego pokolenia” (Hbr 8, 4; 7, 14) – i jest od niego wyższe, ponieważ Melchizedek błogosławił Abrahama, a w nim także Lewiego, potomka Abrahama, objawiając w ten sposób swój prymat w stosunku do żydowskich patriarchów. Przede wszystkim jednak Chrystus jest jednocześnie kapłanem, ofiarą i świątynią: „On nie jest zobowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary [...] to bowiem uczynił raz na zawsze” (Hbr 7, 27; por. Hbr 9, 25-28; 10, 11-14). Był właśnie „tym najwyższym kapłanem, którego potrzebowaliśmy: świętym, niewinnym, bez zmazy, oddzielonym od grzeszników i wyniesionym ponad niebiosa” (Hbr 7, 26). Wreszcie trzeci aspekt. Chrystus jest prawdziwie, a nie metaforycznie Synem Bożym. Wyrocznia Psalmu 2 (w. 7) nabiera zatem nowego odcienia, który wyjaśnia Nowy Testament, wielokrotnie odsyłający do tego fragmentu zwłaszcza w kluczu paschalnym, po— 48 —
VII „Także w łonie matki widziały mnie Twoje oczy!” Bóg w człowieku „W chwili, w której mogłem wziąć w ramiona mojego syna, dotarło do mnie dalekie echo tego niewysłowionego wzniosłego błogosławieństwa, które musiało napełnić Stwórcę szóstego dnia, gdy widział On swoje dzieło niedoskonałe, ale jednak zakończone”. Tak wyznał bohater Krypty kapucynów (1938) [różne wydania polskie], powieści fresku środkowoeuropejskiego pisarza Josepha Rotha, autora żydowskiego, który jednak wyrażał swój podziw dla św. Teresy z Lisieux w Legendzie o św. pijaku [wyd. polskie: J. Roth, Legenda o świętym pijaku i inne opowiadania, przeł. T. Zawierucha, Warszawa 1984]. „Wiele jest rzeczy cudownych, ale żadna nie jest bardziej cudowna niż człowiek!” – głosił już chór w Antygonie Sofoklesa, niemal powtarzając okrzyk zdumionego psalmisty: „Dzięki Ci składam, ponieważ stworzyłeś mnie tak cudownie!” (Ps 139, 14). Ludzkie stworzenie jest cudem umieszczonym na szczycie stworzenia, według opowieści Księgi Rodzaju (por. Rdz 1, 26-31). Jest to zatem ostatnia teofania, którą chcemy wprowadzić do naszej galerii ikon Boga przedstawionych w psalmach. Po epifaniach w Słowie, kosmosie, w świątyni i w jej liturgii, w historii zbawienia i w Mesjaszu, Bóg objawia się w stworzeniu, które jest tôb me’od, to jest „bardzo piękne/bardzo dobre” [tak w oryginale] (por. Rdz 1, 31), stanowi w kobiecie i w mężczyźnie pełen chwały odblask — 50 —
Część druga
OBLICZE CZŁOWIEKA Księgę Psalmów określa się zazwyczaj jako anatomię wszystkich części duszy, ponieważ nie istnieje człowiecze uczucie, które nie byłoby tu przedstawione jak w zwierciadle. Więcej, Duch Święty umieścił w niej, na żywo, wszystkie cierpienia, smutki, lęki, wątpliwości, nadzieje, troski, niepewności, aż po najbardziej niejasne emocje poruszające duszę człowieka. Jan Kalwin, Komentarz do Psalmów (1557)
X „Jestem wyczerpany, ulecz mnie!” Człowiek cierpiący „Jaki sens miałoby to wszystko, gdyby nasza córka była jedynie chorym ciałem, odrobiną cierpiącego życia, a nie małą, białą hostią, przewyższającą nas wszystkich, bezmiarem misterium? ...Nie powinniśmy myśleć o cierpieniu, jak o czymś, co powoduje stratę, ale jak o czymś, co jest darem, którym możemy się dzielić... Podchodząc do jej małego łóżeczka, z którego nie dochodził żaden głos, miałem wrażenie, że zbliżam się do ołtarza... Gratulowaliśmy Françoise tego, że umrze. Czy był to drobnomieszczański sentymentalizm? Któż to wie, czy nie było to skierowane do nas żądanie, byśmy strzegli obecnej pośród nas hostii i adorowali ją. Moja mała Françoise, jesteś dla mnie obrazem wiary”. Francuski filozof Emmanuel Mounier (1905-1950) pozostawił nam to świadectwo złożone w obecności swej córki dotkniętej ostrym zapaleniem mózgu, choroby zanurzającej ją w ciemnej nocy, z której już nigdy nie wyszła. To przede wszystkim wiara chrześcijańska, będąca religią „ciała” i ciał, które wraz z wcieleniem Boga stały się święte, potrafiła wytworzyć duchowość cierpienia fizycznego, nie unikając realizmu ograniczeń stworzenia, ale otwierając wyższą perspektywę sensu. W religijnych poszukiwaniach ludzkości czuje się wibrację zalążków tego oczekiwania, jak czytamy w Edypie w Kolonie Sofoklesa: „Wiele cierpienia spotyka człowieka bez racji. Bóg w swojej sprawiedliwości przyprowadza go z powrotem na wyżyny”. — 71 —
łem, popełniłem to, co jest złe w Twoich oczach” (Ps 51, 6). W przenikających się jak w filmie obrazach widzimy dłoń Adama, który z całą odpowiedzialnością swej wolności podnosi ją, by zerwać owoc z drzewa poznania dobra i zła, decydując sam o normie moralnej, a nie przyjmując jej od Boga. Ponadto w incipicie tego Miserere (por. Ps 51, 3-5) napotykamy także całe słownictwo hebrajskie związane z grzechem opisywanym jako „bunt”, „rewolta” (pesza’) przeciw Bogu czy „minięcie się z celem” (hatta’ah), czy jako „zejście z drogi” (‚awôn). Grzech jest zatem aberacją oddalającą nas od Boga, jest relacją niszczącą, zagubieniem właściwego szlaku na drodze życia, jest oddaleniem od świetlistego celu. Jak pisał ważny komentator Psałterza Franz Delitzsch (1813-1890), wina jest „odwróceniem tego, co jest dobrem, jest wykrzywieniem i złamaniem tego, co proste, jest karykaturą tego, co jest piękne”. Właśnie zgodnie z tą przestrzenną symboliką: minięcia się z celem, utraty tego, co istotne, nawrócenie w Biblii jest „powrotem” (szûb) na zagubioną drogę, jest poprawieniem kursu, wolną i osobistą decyzją likwidującą negatywny wybór „oddalenia się” od Boga, jest w biblijnym języku Nowego Testamentu odwróceniem mentalności (metánoia). Przykładem jest wątek słów kluczowych we wspaniałej przypowieści o zbuntowanym synu i miłującym ojcu, przedstawionej w piętnastym rozdziale Ewangelii Łukasza: młodzieniec „wyruszył z domu” (apedémesen) do dalekiej krainy (por. Łk 15, 13); potem powraca w akcie nawrócenia (por. Łk 15, 17): „Wstanę i pójdę do mojego ojca. Powstał i poszedł” (Łk 15, 18.20). I oto z daleka „biegnie mu na spotkanie” ojciec (Łk 15, 20), który dwukrotnie przywołuje przygodę grzechu i nawrócenia w słowach: syn „był martwy i powrócił do życia, zagubił się i odnalazł się” (Łk 15, 24.32). Natomiast św. Paweł zastosuje inną symbolikę – w duchu metafory zaślubin stosowanej przez proroków w odniesieniu do przymierza Boga z Jego ludem: „Bóg pojednał nas ze sobą poprzez Chrystusa i powierzył nam posługę jednania. To bowiem Bóg pojednał ze sobą świat w Chrystusie, nie przypisując ludziom ich win i polecając nam — 79 —
Spis treści
Przedmowa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Część pierwsza OBLICZE BOGA I. Oddychać, myśleć, walczyć, kochać Słowa określające modlitwę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 II. U źródeł Jordanu ducha Bóg łaski i Słowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 III. Śpiew podwójnego słońca Bóg Stwórca. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24 IV. Wróble i jaskółki świątyni Bóg liturgii. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 V. Rzeka czasu Bóg historii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38 VI. Bóg „naprawdę potrzebny” Mesjasz Boży . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 VII. „Także w łonie matki widziały mnie Twoje oczy!” Bóg w człowieku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50
— 125 —
Część druga OBLICZE CZŁOWIEKA VIII. „Jak dziecko nasycone przy piersi matki” Człowiek wiary. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59 IX. „Każdy człowiek to tylko tchnienie” Człowiek to stworzenie kruche. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 X. „Jestem wyczerpany, ulecz mnie!” Człowiek cierpiący. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 XI. Zbrodnia, kara, przebaczenie Człowiek grzesznik. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78 XII. Nieobecność i nicość Człowiek bez Boga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84 XIII. Mądrość smakuje Człowiek mądry i szczęśliwy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91 XIV. Śpiew kapłanów Człowiek nieśmiertelny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97 XV. Wokół świątecznego stołu Człowiek, rodzina, starzec. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104 XVI. Jak balsam i rosa Człowiek i miłość. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111 XVII. Siedem gwiazd Słowa Lectio divina . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118