Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier
Śmierć oczami dziecka Jak pomagać w żałobie? Przełożyła Justyna Polony-Poluk
Przedmowa Patrick Poivre d’Arvor
Wydawnictwo SALWATOR Kraków
Tytuł oryginału Tu n’es pas seul. Accompagner l’enfant en deuil Redakcja Marta Stęplewska Korekta Anna Śledzikowska Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski
Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 441/P/2011 Kraków, 28 września 2011 © Éditions du Jubilé, 2010 © for the Polish Edition 2012 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-251-1
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
„Uleczenie smutku dziecka trwa długo i bardzo boli! Jest jak oparzenie słoneczne, Boli przez długi czas potem i pozostawia blizny…” Dziękuję wszystkim, którzy zgodzili się podzielić bólem zabliźnionych ran, Dziękuję za balsam, który dzięki nim ukoi życie innych ludzi, ponieważ… „grobem umarłych są serca żyjących”. Perykles, V w. p.n.e.
PRZEDMOWA Jak rozmawiać o śmierci, jak o niej opowiadać? Kilka lat temu poprosiła mnie o to pewna utalentowana psychoterapeutka. „Ale jak miałbym mówić ci o śmierci? – zapytałem wtedy. – Nie wiem, co dzieje się po niej, jestem dziennikarzem i jak św. Tomasz muszę wszystko sprawdzić, wszystkiego dotknąć. Jeżeli faktycznie, tak jak wielokrotnie powtarzano mi, kiedy byłem dzieckiem, po śmierci trafia się do raju, jeżeli spotyka się tam tych wszystkich, których się kochało, oraz czeka spokojnie na tych, których się opuściło, to nie ma sprawy – już mi tam spieszno! Ale skoro, jak dotąd, wciąż nie udało mi się zdobyć ostatecznego potwierdzenia, mogę mieć pewność tylko co do jednego: należy rozmawiać o śmierci, ponieważ rozmowa wywołuje płacz, a są to łzy, które należy wylać”. Książka Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier jest wprowadzeniem do takiej właśnie rozmowy, podobnie jak niegdyś uczyniły to słowa Anny Duperey: „Zduszony ból nie wysycha sam z siebie, lecz wzrasta, jątrzy się, karmi się ciszą; a w ciszy sączy truciznę bez naszej wiedzy”. Kiedy odeszły moje córki, Tiphaine i Solenn – minęło właśnie piętnaście lat od tamtej chwili – najpierw popadłem w otępienie, potem zacząłem o tym pisać, a następnie rozmawiać. Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier, która zetknęła się z dramatem śmierci już jako bardzo młoda dziewczyna, od tamtej pory pomaga innym ludziom o niej mówić. Patrick Poivre d’Arvor Styczeń 2010
SŁOWO WSTĘPNE Kilka dni po rozpoczęciu nauki w liceum musiałam się zmierzyć z tragiczną i nagłą śmiercią matki. Książka autorstwa Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier, napisana bardzo konkretnym językiem, przypomina mi nasze rozmowy sprzed niemal dziesięciu lat, które miały na mnie dobroczynny wpływ. Dwa lata wcześniej Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier zwolniła mnie z lekcji francuskiego w gimnazjum, a potem była jedyną osobą z grona pedagogicznego, która przyszła na pogrzeb mamy. Jej wzruszająca obecność przyczyniła się do tego, że kilka miesięcy po tragedii, która uderzyła w moją rodzinę, podzieliłam się z nią moimi emocjami i odczuciami. Odczuwałam silną potrzebę zwierzenia się komuś, zwłaszcza że byłam jedynaczką. Stałam się nadwrażliwa, a moje zmiany nastroju nie zawsze były rozumiane i tolerowane przez otoczenie. Pomimo upływu lat uzewnętrznianie wszystkich uczuć w dalszym ciągu jest trudne i bolesne, lecz – jak pokazuje niniejsza książka – okazuje się też bardzo pożyteczne. Otworzenie serca przed ludźmi, do których jesteśmy przywiązani, nie przychodzi łatwo, i muszę przyznać, że nieraz padłam ofiarą wrogich reakcji lub pewnych niezręczności. Niemniej jednak, nabrawszy dystansu, mogę stwierdzić, że miałam szczęście, że zostałam wysłuchana z tak wielką uwagą i otrzymałam tak wielkie wsparcie od autorki tej książki. Miałam szczęście, ponieważ miało to dobroczynny wpływ na moją pracę z ludźmi w żałobie. Ponadto dobrze znam Marie-Madeleine de Kergorlay-Soubrier, ponieważ była ona jedną z moich nauczycie-
9
lek. Między innymi dlatego jest ona w moich oczach prawdziwą prekursorką w dziedzinie radzenia sobie z żałobą. Bardzo ceniłam sobie jej realizm, który popchnął mnie do przełamania istniejących w naszym społeczeństwie tabu związanych ze śmiercią. Wartość tej książki kryje się moim zdaniem w przedstawieniu różnych punktów wyjścia do refleksji, które mogą zainspirować każdego Czytelnika. Mogłabym również powiedzieć, jak bardzo wzruszyły mnie pewne metafory, wiersze i osobiste świadectwa zawarte w tej książce. Wolę jednak, aby w każdym Czytelniku zostało zasiane, a potem zakiełkowało ziarnko „smaku życia”, o którym tak często wspomina autorka. Dziękuję, Marie-Madeleine, za to, że dochowała Pani wierności złożonej obietnicy, że pewnego dnia nasze historie zostaną opublikowane, gdyż każda z nich może mieć zbawienny wpływ na czytelnika. Wciąż jeszcze mając w pamięci wywołane naszymi rozmowami emocje, życzę, aby Pani książka stała się dla każdego „źródłem wody żywej”. Elżbieta
WPROWADZENIE Utrata matki, ojca, brata lub siostry jest bardzo bolesnym doświadczeniem dla dzieci, zarówno małych, jak i tych trochę większych. Doświadczeniem bardzo tajemniczym, ponieważ tak naprawdę nie znamy konsekwencji tego wydarzenia. Trudno przewidzieć jego skutki w przyszłości… Osoby z najbliższego otoczenia dziecka, ogarnięte własnym bólem, nie zawsze są w stanie je wysłuchać, co jest całkowicie normalne. Dlatego też ta książka jest skierowana do bliższego i dalszego otoczenia młodego człowieka, do wszystkich ludzi, którzy są obecni w jego życiu: wujów i ciotek, dziadków, rodziców chrzestnych, kuzynów i krewnych, bliskich przyjaciół, osób żyjących w pobliżu zarówno w danej chwili, jak i wcześniej, nauczycieli i wychowawców, instruktorów w klubach sportowych i kołach młodzieżowych (na przykład w harcerstwie czy chórze parafialnym), katechetów, szkolnego personelu medycznego, pedagogów szkolnych itp. Niezależnie od tego, jakie więzy łączą nas z dzieckiem lub młodym człowiekiem, jego tragedia dotyczy nas wszystkich, nawet jeżeli tego nie chcemy lub obawiamy się konfrontacji z jego bólem. Dzieje się tak, ponieważ dla dziecka życie w cierpieniu wynikającym z rozstania, zmierzenie się ze stratą bliskiej osoby i jej nieobecnością są bardzo trudne. Aby móc żyć z wciąż obecnym wspomnieniem, aby móc przejść cały proces żałoby, dziecko będzie potrzebowało wsparcia nas wszystkich. Zamieszczone w tej książce historie mają pomóc nam w znalezieniu odpowiedzi na pytania: W jaki sposób przemierzyć tę otchłań? Jak żyć z takim bagażem, owym specyficznym „garbem”?
11
Pogrążeni w żałobie młodzi ludzie opowiedzą nam, jak udało im się poradzić sobie z tragedią, jak toczy się ich obecne życie. Opowiedzą nam także o pewnych postawach, które mogły pomóc w ich codziennym życiu po utracie drogiej osoby, kiedy czuli się „zagubieni” w labiryncie bólu, wywołującego ich wewnętrzny krzyk, tak trudny do uzewnętrznienia. Często zdarza się, że otoczenie nie wie, jaką wewnętrzną, lecz również zewnętrzną drogę młody człowiek musi wówczas przebyć, mimo że sam jej nie wybrał. Taka sytuacja ma miejsce zwłaszcza wtedy, gdy następstwem śmierci w rodzinie jest przeprowadzka, rzeczywiście wiodąca młodych ludzi w nowe strony, na „ziemię nieznaną”, w miejsce, które dopiero trzeba oswoić. Przeprowadzki są w naszych czasach dość częstym zjawiskiem, a doświadczeni przez śmierć młodzi ludzie czują się obco nawet w środowisku, które kiedyś było im doskonale znane. Wymagają więc oni naszej pomocy, uważnego wysłuchania, pragną, abyśmy ich zrozumieli wraz z ich rzeczywistymi osobistymi przeżyciami, które są być może całkowicie odmienne od naszych. Mogą też bez wątpienia czegoś nas nauczyć, dotarli bowiem do lądów, do których nie chcieli sami dopłynąć, lecz zostali wyrzuceni na nie z mniejszą lub większą siłą. Na tych niespokojnych ziemiach mieszają się przeróżne uczucia, a oni będą musieli nauczyć się stąpać po tym gruncie samodzielnie, ponieważ niewiele osób będzie gotowych na to, aby im towarzyszyć – ze strachu, a nie z obojętności. Lecz nawet jeżeli dzieci o tym wiedzą, czyż mogą taką postawę z naszej strony zaakceptować? Młodzi ludzie zachęcają nas więc do tego, abyśmy odważyli się wspólnie z nimi przejść kawałek tej drogi, byśmy towarzyszyli im, cokolwiek by się działo, z naszym doświadczeniem, naturalni, tacy jacy po prostu jesteśmy… Choć nie jest to szczególnie skomplikowane, prawdą jest, że trzeba się do tego przyłożyć, że dla niektórych stanowi to całkiem nowe wyzwanie! Pierwszy krok może
12
RO Z D Z I A Ł 1
Prawdziwe historie Aby lepiej zrozumieć przeżycia pogrążonych w żałobie dzieci lub nastolatków, posłuchajmy ich własnych słów, w których ukazują nam niewielką część swojego bólu i swojej drogi. Te przykłady pozwalają zagłębić się dzień po dniu w konkretne aspekty ich życia, które byłoby banalne, gdyby nie to, że pewnego dnia, nagle lub zbliżając się małymi kroczkami, zakłóciła je śmierć…
Maria Maria i jej siostra bliźniaczka urodziły się jako drugie i trzecie dziecko w rodzinie z pięciorgiem dzieci. Dziewczynka miała jedenaście i pół roku, kiedy pewnego dnia, gdy wróciła ze szkoły, jej mama zmarła w jej obecności. Maria chodziła wtedy do piątej klasy. Ponieważ urodziła się jako wcześniak i była delikatnego zdrowia, po przyjściu na świat przez bardzo długi czas przebywała w szpitalu. Wróciła do domu dopiero w wieku około dwóch lat; wówczas jej mama szczególnie się o nią troszczyła i Maria czuła się tym bliżej z nią związana. Oto co opowiada dzisiaj jako pięćdziesięcioletnia kobieta. Zazwyczaj po lekcjach i podwieczorku mama pozwalała nam bawić się w ogrodzie przez jakiś czas. Nasze młodsze rodzeństwo miało wtedy cztery lata i siedem, a my – bliźniaczki – jedenaście
17
i pół. Tamtego dnia mama zawołała mnie wcześniej niż zwykle, żebym poszła do niej do pokoju odrobić lekcje. Często pomagała mi w zadaniach z matematyki, podczas gdy z francuskim dobrze mi szło. W pewnej chwili, kiedy patrzyłam przez okno, jak inni się bawią, mama powiedziała nagle: „Chodź tutaj, usiądź koło mnie… posłuchaj! Trzeba, żebyś opiekowała się tatusiem, żebyś go kochała i żebyś nigdy nie zostawiła go samego”. A potem zaszlochała i upadła mi w ramiona. Przez chwilę siedziałam przy niej, patrzyłam na nią, mówiłam do niej, ale mama mi nie odpowiedziała. Nie od razu zeszłam na dół. Później zdałam sobie sprawę, że to zdanie, które mama skierowała do mnie na chwilę przed śmiercią, napiętnowało moje życie, że prześladowało mnie przez cały czas. Zawsze sobie powtarzałam: „Skoro nie zrobiłam nic, żeby mama umarła, z pewnością odeszła dlatego, że nie dość nas kochała”. Zupełnie jakbym jeszcze dzisiaj zastanawiała się, dlaczego umarła – była taka łagodna i dobra, oprócz pracy w szkole zajmowała się jeszcze sąsiadami: imigrantami z Portugalii lub Afryki Północnej. Dlaczego więc odeszła jak tchórz? Czułam się opuszczona i przepełniała mnie wściekłość. Ponadto odczuwałam wewnętrzny opór, kiedy ktoś rozwodził się nad naszym losem albo użalał się nad nami. A kiedy ktoś ubolewał nad ciężkim życiem mojej babci ze strony matki, użalając się nad nią (moja mama była jedynaczką, a babcia mieszkała niedaleko i często do nas przychodziła, po śmierci mamy gotowała dla nas), myślałam: „Mam tego dość! Nasza babcia nic nie robi! To my robimy w domu prawie wszystko!”. A przede wszystkim chciałam wykrzyczeć: „Mam dość tego, że bez przerwy mówi się o babcinym bólu! A my? Przecież to była nasza mama, to nam ją odebrano! Pozbawiono nas jej miłości!”. Było zupełnie tak, jakby jakaś część mnie została wyrwana! Nosiłam więc w sobie złość skierowaną przeciwko własnej babci, bo to ona, jako osoba starsza, powinna była umrzeć, a nie mama. Byłam na nią wściekła
18
RO Z D Z I A Ł 2
Ból dziecka Tym, co tak bardzo boli i nie może znaleźć ujścia w tak młodym wieku, jest fakt, że chciałoby się krzyczeć, lecz nie udaje się wydobyć głosu, oto sedno sprawy. Wysłuchaliśmy różnych zwierzeń, które mówią same za siebie. Paulina powiedziała: „Jej śmierć stanowiła ogromny wstrząs, […] poczułam niewypowiedziany ból”. Maria krzyczała, mówiąc o swojej babci: „Mam dość tego, że bez przerwy mówi się o babcinym bólu! A my?”. Kiedyś na lekcji francuskiego zadałam uczniom ostatniej klasy gimnazjum wypracowanie. Chodziło w nim o to, aby przedstawić osobę, którą się podziwiało, ceniło, do której było się przywiązanym, oraz opisać powody tego przywiązania. Jedna z moich uczennic, Helenka, straciła matkę dwa lata wcześniej, w wieku trzynastu lat. Oto co napisała w swoim wypracowaniu ze świeżością właściwą nastolatce: Taką osobą jest moja mama: była miła dla wszystkich, a umarła przy narodzinach mojej młodszej siostry. Kiedy przekazano mi tę okropną wiadomość, wydawało mi się, że to dla mnie koniec… Powtarzałam sobie: „Obudź się, to był tylko straszny sen!”, ale nie, to była rzeczywistość! Nawet kiedy ludzie przychodzili nas pocieszać, to nic nie pomagało! Poza tym byłam wściekła, że całe gimnazjum wiedziało o wszystkim: dlaczego przydarzyło się to akurat nam? Od tego czasu boję się, bo wszystko może się wydarzyć: może się wydarzyć cokolwiek, komukolwiek i gdziekolwiek! Tak bardzo
47
chciałabym porozmawiać z mamą, pójść z nią na zakupy, zamiast wychodzić z przyjaciółkami i wracać do domu późnym wieczorem. Uśmiech mamy pozostanie wyryty w moim sercu, bo miała wspaniały uśmiech; kiedy się jest przyzwyczajonym do czyjejś obecności od urodzenia i nagle ta osoba odchodzi, a my uświadamiamy sobie, że już nie wróci… to naprawdę bardzo, bardzo boli! Przyjrzyjcie się sercu dziecka, podejdźcie bliżej… Jego serce jest jak ogród, który posmutniał, Ponieważ… to serce przez długi czas było pojone miłością mamy, taty… A potem zostało przeorane, przedziurawione „bombą” odejścia, śmierci. Wcześniej rosły w tym ogrodzie kwiaty: miłość i matczyna troska, ogródek zaś był często, a na pewno regularnie podlewany… A później nagle owa bomba wyrwała w nim wielką dziurę, zdewastowała ziemię, wybiła olbrzymi lej. Jak można sprawić, aby ogródek rozkwitnął ponownie? Jest teraz miejscem, w którym panuje rozpacz, opuszczenie, wydaje się, że uciekło z niego życie. Lecz życie wciąż istnieje gdzie indziej! Będzie trzeba poszukać nowych pędów na samiuteńkim dnie, pozwolić, aby nowe korzenie utorowały sobie drogę na świeżej, żyznej ziemi, pośród zrujnowanej, zmienionej scenerii, aby odtworzyło się życie. Czemu miałoby służyć ukrywanie przed dzieckiem zbyt okrutnej rzeczywistości? Niepozwalanie, aby cokolwiek wyszło na jaw, zachowywanie milczenia… to głupie! Możesz pomóc dziecku odżyć, sprawić, aby na nowo narodziło się w nim życie. Jak to zrobić? Mówiąc mu – na początku z wielką delikatnością – że będziesz przychodził podlewać kwiaty w jego ogródku, jeżeli tylko tego zechce. Żyjąc blisko niego, nie zapominając jednocześnie, że nie ma przy nim matki, kiedy wieczorem wraca do domu.
48
RO Z D Z I A Ł 4
Nastolatek w żałobie Nastolatek przeżywa żałobę na swój własny sposób, który można umiejscowić pomiędzy dwoma przedziałami wiekowymi: widoczna żałoba jest bliska przeżyciom dorosłego człowieka, lecz w sercu przebiega jak u dziecka. Przede wszystkim, ponieważ okres dojrzewania jest czasem całkowitego przeobrażenia, w pewnym sensie możemy stwierdzić, że młody człowiek już jest w żałobie… Przeżywa nieustającą interakcję tej zmieniającej się adolescencji, co znakomicie opisuje Françoise Dolto w książce Paroles pour adolescents – Le complexe du homard7 [Słowa dla nastolatków – Kompleks homara]: „Adolescencja jest okresem przejściowym, który oddziela dzieciństwo od wieku dorosłego. Przypomina to powtórne narodziny, które przebiegają stopniowo. Trzeba powoli wyjść spod opieki rodziny, podobnie jak pewnego dnia opuściło się chroniące nas łożysko. Wyjście z dzieciństwa, sprawienie, aby znikło w nas dziecko, polega na przeobrażeniu. Niekiedy odnosi się wówczas wrażenie, jakby się umierało. Wiadomo, co w nas obumiera, ale nie da się jeszcze dostrzec, w jakim kierunku się zmierza. Traci się swoje systemy obronne, środki komunikacji, którymi się do tej chwili dysponowało, mimo że jeszcze nie wynalazło się nowych. To dramat homara! Gdy homar zmienia skorupę, najpierw traci starą i staje się całkiem bezbronny przez cały czas do wytworze7
Hatier, 1989.
71
nia nowej. W pobliżu czyha zaś na homara morski węgorz, aby go pożreć. Naszym węgorzem jest wszystko to, co nam zagraża wewnątrz nas samych lub płynie z zewnątrz, a często nawet o tym nie myślimy. Być może jest to najboleśniejszy okres życia”. Śmierć nadchodzi wówczas niczym pewne odchylenie od normy i wzmaga jeszcze kruchość nastolatka. Kruchość ta wynika z faktu, że młody człowiek czuje się przede wszystkim bardzo odmienny od innych ludzi, od wszystkich, którzy go otaczają, kiedy jest pogrążony w żałobie. „Nastolatek, który bardzo wyraźnie troszczy się o to, aby być takim jak wszyscy, nagle postrzega się jako ktoś zupełnie odmienny od otaczających go rówieśników”8. Nie odnajduje się we wspólnym tyglu, zastanawia się: dlaczego inni nie reagują tak jak ja? Czuje się dojrzalszy i nikt nie może go zrozumieć! Ów okres przeobrażenia jest również mocno naznaczony wszechobecnym zjawiskiem grupowości. Młodzi ludzie, mimo że zachowują jednolity wygląd, ubierają się w ujednoliconym stylu, a obraz własnego ciała jest dla nich dominujący, wykazują zachowania o cechach grupowości, w których osobiste opinie z trudem mogą się przebić i zostać wysłuchane. Tymczasem nastolatek, który troszczy się o to, aby być jak wszyscy, kiedy jest w żałobie, nagle czuje się wyobcowany, niekiedy odsuwany na bok przez otaczających go ludzi. Wówczas młody człowiek ponosi ryzyko, że stopniowo zamknie się w sobie, że odizoluje się od otaczającego go kręgu niezrozumienia, który, chcąc nie chcąc, będzie bezwiednie podtrzymywał. Jego smutek będzie tym większy, im bardziej będzie się izolował od innych. Demonstrowane przez niektórych nastolatków wyobcowanie jest bardzo głębokie, a zniechęcenie i smutek, jakie można wyczytać z ich twarzy, są wyraźniejsze niż kiedyś. Niektórzy pogrążają się w milczeniu, próbują żyć jak wcześniej, radząc sobie lepiej lub gorzej z nauką, choć nie mają do niej żadnej motywacji. 8
Ch. Fauré, dz. cyt., s. 160.
72
RO Z D Z I A Ł 6
Wsparcie dla dziecka w żałobie W ramach wprowadzenia w zagadkową, a jednocześnie mającą zasadnicze znaczenie sferę odbudowy, wysłuchajmy kilku opowieści. Przywołują one różne środki, które mogą wspomagać młodego człowieka w żałobie, aby lepiej przeżył rozdzielenie z kochaną osobą i te chwile swojego życia, których nie może uniknąć, gdyż w przeciwnym wypadku przeżyje wtórną śmierć, jeszcze boleśniejszą.
Mówienie prawdy i przekazywanie jasnych informacji Krystyna była najstarsza z trojga dzieci, miała siedem lat, kiedy umarł jej ojciec, a po kilku miesiącach także matka. Wówczas dziewczynka przeniosła się do ciotki, wuja i kuzynostwa. Miała to szczęście, że w żałobie pozostawała pod troskliwą opieką. Kiedy dorosła, wiele lat później, podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami. Kiedy powracam myślami do tego jakże odległego już czasu, jestem w stanie uświadomić sobie, w jakim stopniu tamte wydarzenia zmieniły moją życiową drogę: nagle dowiedziałam się, jak nieuchronna i zaskakująca jest śmierć. Zrozumiałam raz na zawsze, że każdy (nawet ten silny, wesoły, niezwyciężony tata) może umrzeć w każdej chwili. Lęk, który towarzyszył temu odkryciu,
113
Spis treści PRZEDMOWA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 SŁOWO WSTĘPNE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 WPROWADZENIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 ROZDZIAŁ 1 Prawdziwe historie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 ROZDZIAŁ 2 Ból dziecka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47 ROZDZIAŁ 3 Przebieg żałoby i praca nad żałobą u dziecka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57 ROZDZIAŁ 4 Nastolatek w żałobie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 ROZDZIAŁ 5 Żałoba w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81 ROZDZIAŁ 6 Wsparcie dla dziecka w żałobie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113 ROZDZIAŁ 7 Jak konkretnie nieść pomoc dziecku w żałobie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127 ROZDZIAŁ 8 Moje dziesięć praw dziecka w żałobie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145 ROZDZIAŁ 9 Jaka przyszłość jest możliwa? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149 ZAMIAST PODSUMOWANIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 BIBLIOGRAFIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157