Spotkać Ojca
Tytuł oryginału włoskiego „Gli si gettò al collo”. Lectio divina sulla parabola del padre misericordioso Redakcja Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz Korekta Zofia Smęda Projekt okładki Artur Falkowski Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 022/P/13 Kraków, 22 stycznia 2013 © 1997 Lipa Edizioni, via Paolina, 25 00184 Roma © for the Polish Edition 2013 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-328-0
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 012 260-60-80, faks 012 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Przedmowa Ludzie z mojego pokolenia – jestem po pięćdziesiątce – stali się bardziej wrażliwi na Biblię niż ludzie poprzednich pokoleń: Sobór Watykański II sprawił, jak wiadomo, że Słowo powróciło do rąk ludu Bożego, co było ukoronowaniem wysiłków ruchu biblijnego trwających w świecie katolickim przez dziesięciolecia. W przeciwnym razie zostalibyśmy zaplątani w „morzu sitowia”, jakby w połowie Księgi Wyjścia. Sitowiem tym były Formgeschichte i Redaktionsgeschichte i wszystko to, co od wieku stanowiło znaczną część wysiłków egzegetycznych, zwłaszcza szkoły niemieckiej. Mimo wszystkich zalet tej metody badań i interesujących wyników uzyskanych dzięki niej, w ostatecznym rezultacie znaleźliśmy się na jałowej pustyni, gdzie nasuwało się pytanie, które znali nasi ojcowie: „Czy Pan rzeczywiście jest wśród nas, czy też nie?” (por. Wj 17,7). Pamiętam jeszcze, że gdy miałem przygotować tydzień biblijny dotyczący właśnie Księgi Wyjścia, z pasją rzuciłem się na lekturę komentarza Martina Notha, egzegety o światowej sławie, który dostarczał czytelnikowi produkt wiwisekcji tekstu biblijnego, produkt jednak niemal całkowi–5–
Wprowadzenie Często się zdarza, że gdy zaglądamy do naszego serca, myśląc o Bogu, jesteśmy zakłopotani: czujemy się tak, jakby Bóg był niezadowolony z naszych wyborów, z naszego życia. Jakby istniał w nas pewien rodzaj lęku, że będziemy musieli stanąć przed Nim i otworzyć ukryte szkatułki, tak intymne, osobiste, skrywające może pewne zadowolenie z powodu tego, co przeżywamy, myślimy i wybieramy. Tak, czasem to zakłopotanie zmusza nas do powstrzymania biegu myśli, spuszczenia wzroku, zatrzymania się, porzucenia pytań, pozostania jakby za spuszczoną kurtyną. Żyje w nas dziwne przekonanie, że dobrze jest być samemu, bez wiary w Boga, bez zadawania sobie tylu pytań, co w końcu, także gdy spojrzymy na innych, pozwala nam czuć się swojsko, bez poczucia odmienności. Zasadniczym problemem pozostaje tu wyraźnie kwestia obrazu Boga. Dopiero wtedy i tylko wtedy, gdy człowiek pozwala, by Bóg go zadziwił, gdy Bóg może mu objawić swój prawdziwy obraz, zmienia się w sercu owo spojrzenie. Życie stanie się dla nas świętem, gdy zrozumiemy, że Bóg jest miłosierdziem, miłością, że Bóg to matczyne łono – 11 –
że inny jest kochany? Jakże to możliwe, że miłość wzbudza nienawiść, a dobro – sądy? Co musi być w sercu człowieka, skoro widząc miłość, nie cieszy się, a smuci? Zawiść musi być rzeczywistością tak głęboką i tak związaną z korzeniami grzechu, że przez nią śmierć weszła na świat (por. Mdr 2,24). Wskutek zawiści zdarzył się grzech, a domniemani mędrcy i przywódcy religijni z zawiści wydali Chrystusa w ręce grzeszników. Szemranie jest w życiu duchowym ciężką chorobą. Zrzędzenie przeciw braciom czy z ich powodu jest zawsze sądzeniem Boga, a ściśle – Jego miłości. Podobną scenę znajdujemy także w rozdziale 7. Ewangelii św. Łukasza, gdzie Chrystus jest osądzany przez faryzeusza Szymona z powodu Jego dobroci okazanej kobiecie grzeszącej publicznie. Fakt, że Chrystus pozwala się dotykać grzesznicy, jest już dla Szymona wystarczającym znakiem, by mógł on zwątpić w to, że Chrystus jest prawdziwym prorokiem. Gdyby bowiem nim był, „wiedziałby, co to za jedna” (Łk 7,39). Szymon nie wie jednak, że Chrystus widzi skruszone serce i kobietę wewnętrznie odnowioną. Szymon sądzi na podstawie zewnętrznych oznak. Prostytutki rozpoznawano po ubiorze i ozdobach. Chrystus widzi nowe serce, odrodzone pod wpływem Jego spojrzenia. Szymon sądzi na podstawie przeszłości: wiedział, że ta kobieta była grzesznicą. W mieście wiedzieli o tym wszyscy. Nie jest jednak zdolny dostrzec nawrócenia, nowości sytuacji spowodowa– 21 –
zasada agapiczna, zasada miłości – potrzebuje do personalizowania i absorbowania w osobie pewnej substancji, istoty (ousia). Jednocześnie ta istota jest środowiskiem, w którym realizuje się zasada personalizująca. Możemy to właśnie zobaczyć w stworzeniu: Bóg stworzył świat i powierzył go człowiekowi, by ten włączył go do swej hipostazy, do swej osoby. Człowiek spełnia się w świecie, personalizując go, nadając stworzeniu osobiste znamię. Stworzenie jest jednocześnie środowiskiem, w którym człowiek się realizuje. Tę samą zasadę możemy widzieć także w ramach samego człowieka, ponieważ człowiek jest osobą z zasadą personalizującą, agapiczną, zasadą miłości, jedyną, niepowtarzalną, ale jest też całością utworzoną ze swej natury, która, jak powiedzieliśmy wcześniej, jest wspólna dla całej ludzkości. Człowiek realizuje się w swej naturze, ale jednocześnie ta ogólna natura ludzka, wspólna wszystkim ludziom, zostaje w jakiejś konkretnej osobie spersonalizowana i naznaczona całkiem osobistym rysem. W przypowieści ewangelicznej jest zatem młodszy syn, proszący o swoją ousia; domaga się części świata wyłącznie dla siebie. Teraz zasadniczą trudnością jest to, że człowiek jako stworzenie nie ma w sobie niewyczerpanego źródła osobowej miłości, z pomocą której mógłby personalizować świat. Człowiek może absorbować świat w procesie personalizacji jedynie wtedy, gdy jest ukierunkowany na Hipostazę, na Osobę prawzoru, któ– 27 –
Najpierw poczuć się niewolnikiem, potem nim się stać „A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam zaczął cierpieć niedostatek” (w. 14). Młodszy syn czuł, że dom ojca jest dla niego za ciasny, stanowi ograniczenie jego wolności, a ojca postrzegał jako pana. Dlatego odszedł. W tle widzimy tu dziwną ironię. Odchodzi z domu, ponieważ widzi w ojcu pana, podczas gdy to on sam chce panować nad swoimi rzeczami. Jego chęć bycia panem – plan, który każe mu żyć w sposób wyuzdany, wbrew prawdzie o nim – kończy się unicestwieniem rzeczy. Pan dochodzi do tego, że traci swe rzeczy, przestając być panem, skoro roztrwonił wszystko. Upada tak nisko, że idzie, by stać się sługą pana w ziemi dalekiej od ojca. Chciał być panem, wychodząc z domu „jak pan”, a doprowadza się do tego, że cierpi głód. Teraz on, pan, znajduje się w potrzebie. Grecki termin oznaczający potrzebę wyraża właśnie brak środków do życia, co oznacza, że nie miał co jeść. To pierwszy obraz śmierci. Jakim jest zatem panem, jeśli rzeczy do– 35 –
co miała na swoje utrzymanie (por. Mk 12,44; Łk 21,4). Widzimy zatem, że użycie wszystkiego dla siebie, dla pełnienia swojej woli, oznacza zmarnowanie i znalezienie się w potrzebie, podczas gdy użycie wszystkiego z miłości do Chrystusa, oddanie wszystkiego zgodnie z planem i wolą Boga, oznacza odnalezienie wszystkiego. Rzeczy, by zostały rzeczami, muszą być zużywane na jednej tylko drodze, drodze miłości: muszą być używane w odniesieniu do Boga. Kto dokonuje personalizacji swych rzeczy, odnosząc je do Boga, do Chrystusa, zachowuje je na życie wieczne i przez to sam pozostaje na wieki. Dzieła miłosierdzia i miłości nie ulegną zniszczeniu, pozostaną na wieki. Majętność pozostająca w służbie miłości przechodzi do życia wiecznego. Aby tam się dostać, potrzebne jest, by nasza wola wsłuchiwała się w to, co jest wolą Boga. Używanie rzeczy z miłości do Chrystusa, czyli kochanie Chrystusa za pomocą wszystkich rzeczy nie oznacza, że innych ich pozbawiamy, że gromadzimy w sposób egoistyczny i pełen zazdrości. Rozporządzać rzeczami zgodnie z wolą Bożą oznacza wprowadzać je w sferę miłości. Bóg pragnie miłości. Bóg, aby człowiek odkrył, że jest przez Niego kochany, wszystko, nawet swego Syna, oddał w ręce ludzi. Oddać rzeczy Bogu z miłości oznacza dać je wszystkim, ponieważ Bóg kocha wszystkich i pragnie miłości dla wszystkich. Jego Syn został bowiem dany wszystkim. Kochać Chry– 47 –
cy do relacji prawdziwej, do prawdziwego zaufania. Wejść do swego wnętrza oznacza zanurzyć się w swym sercu, więcej – odkryć je i znaleźć się w obliczu miłosiernego Ojca, który nie zawodzi, ale spogląda na ciebie z wieczystą miłością. Skoro już odkryliśmy, że idąc za swoją wolą, pomyliliśmy wszystko, niczego nie osiągnęliśmy w piekle, jakim było zamknięcie naszego „ja”, wówczas potrzebny jest tylko jeden krok, by uznać Innego, by pozwolić ująć się za rękę i wejść w relację miłości, wejść zatem w prawdę o sobie jako o osobie stworzonej na obraz Trójcy, komunii i miłości. Chociaż jednak krok ten jest niewielki, to czasem zdarza się, że zamiast rozpoznać Boga Ojca, zamiast oddać się Jemu i doświadczyć w miłości swojej prawdziwej tożsamości, wcześniej zagubionej pośród nocy grzechu, człowiek gotów jest przedstawić rozwiązanie pozornie pokorne i „święte”, ale o którym decyduje jeszcze on sam. Ta ostatnia pokusa ma na celu chęć, byśmy pozostali ateistami, broni nam dostępu do wymiaru prawdziwie religijnego. Stara się zastąpić wiarę, będącą rzeczywistością relacyjną, wiarą rozumianą jako etyka, myślenie o tym, co dobre, jako działanie zgodne z pobożnymi, pełnymi dewocji prag nieniami. Tymczasem wiara to uznanie Innego, to ekstaza miłości prowadząca od osoby do Osoby. Wiara to wyrzeczenie się jednostronnej afirmacji swojej woli; dlatego jest ona aktem miłości. Wiara to miłość w agapicznej relacji międzyosobowej, – 57 –
ręce. Nie zstąpił na ziemię, by korygować człowieka, ale uznał go w sposób tak radykalny, że oddał się w jego ręce. W tym delikatnym momencie, dla uniknięcia straszliwej pokusy pewnego rodzaju religijnego ateizmu, trzeba zatem uznać Boga, co oznacza pozwolić na zbawienie siebie w sytuacji, w jakiej na zbawienie nie zasługujemy. Pozwolić się prowadzić i zbawić bez okazywania, że to wybawienie od śmierci jest nam należne, że na nie zasługujemy. Pozwolić się kochać, nie posiadając w sobie żadnego punktu oparcia, widząc bankructwo swoich idei, środków obrony i autoafirmacji. Widzieć siebie tak, jak widział się Piotr na dziedzińcu arcykapłana, gdy zdradził wszystko to, czemu przysięgał wierność i czym chlubił się jako swoją mocą. Ujrzeć się w tym spojrzeniu, które Chrystus zwraca ku niemu, na dziedzińcu, z pałacu (por. Łk 22,61). Być zbawionym oznacza móc powiedzieć w miłości: nie to, co ja chcę, ale to, co Ty. Ty wszystko wiesz, Panie, weź mnie ze sobą.
i praw jest bowiem błędem leżącym u źródeł wielu anomalii. Z drugiej strony widzimy dziś często, że wyznawanie grzechu może być mylone ze zwykłą rozmową, z rodzajem poradnictwa psychologicznego. W chwili, w której ma nastąpić wyznanie młodszego syna, prawdziwym jego tłem jest postępowanie ojca. Nasuwa to myśl, że wyznanie grzechu następuje w ramach innego wyznania: może nastąpić tylko wtedy, gdy wyznajemy Ojca jako Boga miłosierdzia. Wyznając Ojca, Boga miłości, wyznaję, że jestem synem tego Ojca. I właśnie w ramach tego wyznania, jedynego, ale podwójnego – wyznania Ojca i mnie jako grzesznego syna – mieści się także historia relacji pomiędzy mną, dzieckiem, i Ojcem. Wyznanie takie jest możliwe jedynie wtedy, gdy porusza nas skrucha. A skrucha jest ściśle określonym poruszeniem ludzkiego serca. Nie można jej mylić z ogólnikowym sentymentalizmem, bo jest prawdziwą postawą religijną, która sama w sobie zawsze koniecznie mieści się w sferze miłości. Skrucha jest tym słodkim płaczem, szlochem związanym z odkryciem swojej niewinności w oczach tego, przeciwko któremu zgrzeszyliśmy. Jest to doświadczenie prawdziwej pokory, rozgrzewającej serce i skłaniającej osobę do powrotu w ramiona Tego, wobec którego zgrzeszyliśmy. Skrucha nie jest wyrafinowaną grą psychologiczną, mającą utrzymywać człowieka w upokarzającej sytuacji tego, który zawsze błądzi – 80 –
stworzenie wzdycha ku Stwórcy z pragnieniem, by zostać przyobleczonym w Chrystusa (por. Rz 13,14). Obraz Boga Ojca w człowieku poprzez Ducha Świętego woła w nas aż do pełnego objawienia. Pragnie, byśmy pozwolili się przeniknąć temu obrazowi Ojca – to jest Synowi (por. Kol 1,15) – który w historii żyje w ludziach, prowadząc ich ku pełnemu objawieniu w Nim jako przybranych dzieci. Im bardziej pozwalamy, by przeniknął nas obraz Syna, tym bardziej myślimy jak dzieci, czujemy i pragniemy jak dzieci i stajemy się zdolni do czynów dzieci. I właśnie nasze czyny, nasza mentalność, nasz sposób odczuwania coraz bardziej upodabniający nas do Chrystusa, są szatą, którą przyoblekamy. Całe zbawienie polega bowiem na przyodzianiu człowieka tak jak syna. To przyobleczenie dokonuje się w Chrystusie, prawdziwym Synu Bożym. Pierścień, który ojciec nakłada na palec syna, wreszcie powracającego do domu, przekazuje mu całą władzę (por. Rdz 41,41-42), jest prawdziwym pierścieniem – oznaką usynowienia. Ten pierścień, który w starożytności często stanowił oprawę dla pieczęci oznaczającej władzę, jest znakiem tej miłości, która pozostawia na sercu odcisk pieczęci (por. Pnp 8,6), by wyrazić nierozerwalność związku. Sandały na stopach są znakiem szlachetności, jak też bliskości pozwalającej na ich noszenie, są gwarancją, że nic już nie oddzieli syna od ojca. Ojciec i Syn są jednym (por. J 10,30). Tuczne cielę i przygotowywana świątecz– 83 –
szkadzająca właściwie rozumieć nie tylko wydarzenia, ale też siebie (por. Tt 1,15). Reakcja rodząca się z takiej predyspozycji polega w ogólności na tym, że czujemy, iż inni nam dokuczają, przeszkadzają. Dlatego gniewamy się, przeciwstawiamy, szukamy swoich racji, autoafirmacji. To postawa raczej statyczna, która przeszkadza w dostosowywaniu się, w elastyczności, we wchodzeniu w relacje. W życiu duchowym predyspozycja serca ma ogromne znaczenie. To, co się nam przydarza, rozumiemy w ramach postawy duszy, stanowiącej tło interpretacji. W rozróżnianiu duchowym predyspozycja duszy ma ogromne znaczenie. Bowiem w duszy predysponowanej w określony sposób Duch Święty będzie działał poprzez uczucia i myśli tej duszy bardzo różniące się od uczuć i myśli duszy o innym nastawieniu. Dlatego w życiu duchowym, choć ważne są uczucia, myśli i ich wzajemny wpływ, to ich znaczenie potrafimy dostrzec jedynie wtedy, gdy znamy głębokie nastawienie, jakim żyje osoba. Powróćmy jednak do syna. „Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i zapytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Rozgniewał się na to i nie chciał wejść” (ww. 25-28). Widać tu pogłębienie się negatywnej postawy syna, polegające na coraz wyraźniejszej izolacji. – 93 –
w kategoriach moje – nie moje. Starszy syn trwa jeszcze umysłem przy rzeczach, ma jeszcze logikę zreifikowaną. I prawdopodobnie nie rozumie tego, co mówi do niego ojciec. To, co należy do Ojca, jest rzeczą Syna. Jest to stwierdzenie stanowiące fundament znacznej części chrystologii. Kto widzi Syna, widzi Ojca, ponieważ On i Ojciec są jednym, i właśnie w tym związku, tajemniczym i niedostępnym dla umysłu zreifikowanego grzechem, znajduje fundament nasze usynowienie w Chrystusie. W Chrystusie, nierozdzielnie złączonym z Ojcem, my także uczestniczymy w tym, co należy do Ojca. Wyraźnie chodzi tu o drogę duchową prowadzącą do tego, by zanurzyć się w miłości Ojca aż do odkrycia, że jako Jego prawdziwe dzieci jesteś my wolni. Droga ta rozciąga się między Środą Popielcową i Zesłaniem Ducha Świętego, przechodząc przez Paschę. Chodzi tu o współpracę z łaską polegającą na umiejętności umierania dla siebie samych, wyrzekania się swojej woli. W ascezie jest to ćwiczenie, które nie jest wynikiem ludzkiej decyzji, by taką zdolność nabyć swoim wysiłkiem. Umieranie dla siebie samych jest możliwe jedynie u tego, kto odkrył miłość Boga jako swój najgłębszy fundament. Człowiek może umierać dla siebie i wyrzekać się swej woli jedynie po tym, jak doświadczył zmartwychwstania: możemy wyrzekać się siebie, ponieważ w chrzcie już umarliśmy z Chrystusem i zostaliśmy z Nim wskrzeszeni. Wyrzekanie się przywiązania do siebie samych – 104 –
żyła. Grzesznik osiągający zrozumienie grzechu na drodze upokorzeń jest człowiekiem wyrzekającym się swej mentalności i odkrywającym, że jest kochanym synem. Syn, służący w sposób doskonały, spełniający wszystkie polecenia, uważający się za sprawiedliwego, wprost mający uzasadnione pretensje także wobec ojca wzruszonego aż do głębi miłością do swych dzieci, pozostaje sługą. Zbawienie jest rzeczywistością dotyczącą osób, dlatego stanowi ono misterium. W zbawieniu nie ma automatyzmu, nie ma logiki przyczynowo-skutkowej, logiki przymusu; pozostaje ono nieprzeniknioną tajemnicą (por. Ef 3,9-13). Jeśli zaś chodzi o zbawienie w obecnym momencie historii, to przypowieść ukazuje nam klasyczną prawdę. Perspektywa Paschy polega na przejściu śmierci i powrocie do życia pod spojrzeniem Tego, który kocha i przebacza. Chrystus chciał zbawić Piotra i dlatego spojrzał na niego z bezgraniczną miłosierną miłością z piętra pałacu arcykapłana, podczas gdy Piotr deptał wszystkie swoje przyrzeczenia i dochodził do dna swego upadku. Piotr, spotykając spojrzenie Jezusa, powstaje żywy z otchłani grobu. Jeśli chcemy uczestniczyć w zbawianiu świata, jesteśmy wezwani do tego, by pozwolić dzisiejszym ludziom doświadczyć zmartwychwstania ze wszystkich upadków i grzechów, ze wszystkich ich śmierci, dzięki naszemu pełnemu miłości spojrzeniu. Ta przypowieść poucza, że aby odkryć, iż jesteśmy dziećmi, – 110 –
Spis treści Przedmowa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Wprowadzenie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Dwa rodzaje grzeszników . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bliscy i dalecy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zawiść, szemranie i grzech . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pewien człowiek miał dwóch synów . . . . . . . . . . . . . . . . . Zabrać swoje rzeczy i zagubić się. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wtrącić stworzenie w sytuację fałszu. . . . . . . . . . . . . . . . Najpierw poczuć się niewolnikiem, potem nim się stać. . . Paradygmat pan-sługa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Od Adama do Paschy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dostrzec w tej przypowieści siebie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . Idąc za swoją wolą. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Od upokorzenia do pokory. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pustka posiadania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Powracając przed obliczem ojca do swego wnętrza . . . . Złudzenie powrotu do swojego wnętrza. . . . . . . . . . . . . . Ostatnia pokusa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zasada religijna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Syn marnotrawny dziś . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Spotkać ojca. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pozwolić się dotknąć miłości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rzucił mu się na szyję. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . – 113 –
14 17 20 24 26 30 35 37 39 41 46 49 51 53 55 59 63 65 69 72 75
Wyznać miłosiernego ojca. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przyodziany jak syn. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Radość Boga i dzieci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Duchowość świętowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Być wolnym w wierze. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dramat uporu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nie jest synem, ponieważ nie jest wolny. . . . . . . . . . . . . Wszystko to, co należy do ojca, jest nasze. . . . . . . . . . . . Nasz Bóg to wolne przylgnięcie osób. . . . . . . . . . . . . . . .
79 82 85 87 90 92 100 103 107