Wydawnictwo SALWATOR Krak贸w
Korekta Zofia Smęda Anna Śledzikowska Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski
Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 013/P/2011 Kraków, 17 stycznia 2011
© 2011 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-213-9
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Stoimy dzisiaj w obliczu największego w historii konfliktu, ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią a anty-Ewangelią (...). Konfrontacja ta leży w planach Bożej Opatrzności. Jest to próba nie tylko dla naszego narodu i dla Kościoła, ale jest to w pewnym sensie próba dotycząca dwóch tysięcy lat kultury i chrześcijańskiej cywilizacji, ze wszystkimi konsekwencjami dla ludzkiej godności, indywidualnych praw i praw narodów. Kardynał Karol Wojtyła, USA 1976
Wprowadzenie
Podczas dłuższego pobytu w Rzymie lubiłem siadać na jednym z tarasów Kwirynału i patrzyłem na historyczne dzielnice Wiecznego Miasta. Spoglądałem na stłoczone czerwone dachy domów, tworzące jakby wielką renesansową mozaikę, w której wyróżniały się baniaste barokowe kopuły znanych rzymskich bazylik. Ta największa, zaprojektowana przez Michała Anioła, znajdująca się po drugiej stronie Tybru, przyciągała wzrok najbardziej. Tu znajdowało się centrum chrześcijaństwa, pod nią – grób świętego Piotra. Tam urzędował Piotr naszych czasów – Jan Paweł II. Watykan z tego miejsca jawił się jako niedostępna forteca, ale wystarczyło przyjść na środową audiencję generalną, aby dosłownie „otrzeć się” o Papieża, dotknąć jego śnieżnobiałych szat, ucałować w przelocie podaną rękę z pierścieniem Rybaka. Dzięki naszemu Papieżowi Watykan stał się otwarty dla wszystkich. Dla większości wiernych spotkanie z Ojcem Świętym podczas audiencji generalnej musiało wystarczyć na całe życie, chociaż wielu spotykało go później na wielkich celebrach podczas jego licznych pielgrzymek przez świat. Dla wybranych były jeszcze spotkania indywidualne, Msze święte w prywatnej kaplicy papieża, rozmowy w bibliotece, wspólne posiłki... Czy to wszystko miało nagle przejść do historii? Pójść w zapomnienie? Myślałem o tym z troską, kiedy 2 kwietnia 2005 r. Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Kilka dni później zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Gdy podczas pogrzebu papieża rozległo się spontaniczne wołanie miliona wiernych zgromadzonych na placu świętego Piotra: Santo subito (natychmiast święty), doznałem wzruszenia. „Oto rozpoczyna się nowa epoka w Kościele – pomyślałem – a właściwie powrót do pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy lud rzymski przez aklamację wynosił po śmierci świątobliwe osoby na ołtarze”. Teraz domagało się tego pokolenie Jana Pawła II, pielgrzymi –7–
z całego świata, dla których słowo „święty” znaczyło tyle samo, co święty Jan Paweł II. Niemal odruchowo sięgnąłem za pióro, aby zanotować swoje refleksje, tym razem o świętym papieżu, o którego przecież się „ocierałem”, którego spotykałem i podziwiałem! Bardzo szybko rozpoczął się proces beatyfikacyjny, pojawiły się nowe światła, nieznane fakty, wyjawione zostały niektóre tajemnice z życia Jana Pawła II. Jakże są one ważne dla naszej wiary, dla przyszłości Kościoła, zwłaszcza te związane z orędziem fatimskim, z zamachem na życie papieża, z krzyżem cierpienia. Wielu pytało, jaki jest jego sens? Jak dotąd żaden z papieży przed Janem Pawłem II nie był leczony w szpitalu. Skoro papież Polak znalazł się aż 10 razy w poliklinice Gemelli i łącznie spędził w niej ponad 150 dni, należy pytać o sens jego krzyża, o to, czy Kościołowi było potrzebne to doświadczenie. Przypomnę tylko trzy wydarzenia z tej papieskiej drogi cierpienia, aby ukazać jej dar i tajemnicę. Papieskie cierpienie zapoczątkował zamach na placu świętego Piotra, 13 maja 1981 r., po którym Ojciec Święty po raz pierwszy trafił do rzymskiej polikliniki Gemelli. Zamach przepowiedziany w trzeciej tajemnicy fatimskiej ukazał światu papieża Fatimy, tego, który miał spełnić polecenia Matki Bożej: cierpieć, a następnie zawierzyć świat i Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, aby ustąpiły „błędy Rosji”. Po upadku w łazience i złamaniu stawu biodrowego papież przebywał w klinice od 29 kwietnia do 27 maja 1994 r. Miał wówczas powiedzieć: „Jeszcze tego cierpienia brakowało mi w tym Roku Rodziny”. Faktycznie w Kościele trwał wówczas Rok Rodziny, dlatego dla papieża sprawy ocalenia wartości i powołania rodziny, a także świętości życia, warte były każdej ofiary. Jeszcze inny fakt, już zupełnie tajemniczej natury, opowiedział włoski kardynał Francesco Marchisano, który w 2000 r. przeszedł operację tętnicy szyjnej, po której utracił głos. Wróciwszy ze szpitala, został zaproszony przez Jana Pawła II. Papież przez cały czas trzymał rękę przy uchu, aby usłyszeć, co kardynał Marchisano usiłował mu powiedzieć. Na koniec Ojciec Święty podniósł się, podszedł do kardynała i przez kilka minut gładził ojcowskim gestem pooperacyjną ranę, mówiąc: „Proszę się nie bać, głos powróci. Pomodlę się za to. Odwagi!”. Kardynał odzyskał głos, a papież wkrótce go utracił. Czy i ten przykład nie wskazuje na to, że cierpienie Jana Pawła II było jakby czymś „zaplanowanym” przez Opatrzność? Że na te czasy był potrzebny papież krzyżowany jak Chrystus, dotknięty stygmatem cierpienia, papież ubogi jak święty Franciszek, papież, który –8–
stał się doskonałym narzędziem Bożej Opatrzności, znakiem sprzeciwu dla świata, drogowskazem dla wszystkich ludzi. Patrząc z tej perspektywy na choroby i cierpienia Jana Pawła II, można je porównać do męki Chrystusa, która przemieniła świat. Dziś, kiedy Jana Pawła II nie ma wśród nas, dla wszystkich stało się jasne, że jego pontyfikat stanowi ważną cezurę w historii Kościoła. To papież Polak wprowadził nas „płynnie” w trzecie tysiąclecie wiary, wytyczył drogę Kościoła w XXI w. Opatrzność Boża dała mu wystarczająco dużo czasu, a także sił i talentów, aby mógł spełnić swoją wielką misję. Byliśmy bowiem świadkami najdłuższego pontyfikatu XX w. i czwartego co do długości w dziejach papiestwa. Ale przecież nie sama długość sprawowania urzędu wpływa na to, aby określić ten pontyfikat słowami: „wielki i święty”. Historycy czy socjologowie słusznie zauważyli, że posługą i nauczaniem Jana Pawła II można by obdzielić kilku lub nawet kilkunastu papieży. Ogłosił 14 encyklik, 14 adhortacji apostolskich, 10 konstytucji, 37 listów apostolskich i 23 „motu proprio”, w których uporządkował naukę Kościoła, wydał Katechizm Kościoła Powszechnego, przyjął tysiące osobistości i wygłosił dziesiątki tysięcy przemówień. Zwołał 8 konsystorzy zwyczajnych, podczas których wyniósł do godności kardynalskiej 201 biskupów; osobiście udzielił sakry biskupiej 321 kapłanom, w sumie mianował mniej więcej 2/3 światowego episkopatu; wyświęcił też własnoręcznie 2810 kapłanów, ochrzcił 1378 osób (dzieci i dorosłych), bierzmował 1581 i udzielił sakramentu chorych 77 osobom. Liczby powyższe są w ogóle nieporównywalne, gdyż w przeszłości papieże bardzo rzadko udzielali sakramentów innym wiernym, a jeśli już do tego dochodziło, to na ogół byli to najbliżsi współpracownicy lub członkowie rodziny. Ponadto Ojciec Święty przyjął na oficjalnych audiencjach w Watykanie 426 szefów państw oraz koronowanych głów, 187 premierów i 190 ministrów spraw zagranicznych (wielu kilkakrotnie). Listy uwierzytelniające otrzymał od 642 ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej. W czasie jego pontyfikatu odbyło się ponad 1000 audiencji generalnych, w których uczestniczyło blisko 20 milionów pielgrzymów. Do tego należy dodać rekordową liczbę beatyfikacji i kanonizacji: Jan Paweł II wyniósł na ołtarze podczas 140 obrzędów beatyfikacyjnych ponad 1350 Sług Bożych, w tym 160 Polaków, a w czasie ponad 55 kanonizacji dał Kościołowi 470 świętych. Nie trzeba również przypominać, że za przyczyną tego papieża rozpoczęły się gwałtowne przemiany w świecie, które doprowadziły do upadku –9–
imperium zła – jak prezydent USA Ronald Reagan nazwał Związek Radziecki. Osoba Jana Pawła II zostanie na zawsze związana z powstaniem ruchu „Solidarność” w Polsce, a w konsekwencji z upadkiem muru berlińskiego, z rozpadem żelaznej kurtyny. Stąd należy z mocą podkreślić, że wielkość i świętość papieża Polaka stały się darem dla świata. Któż zliczy ślady jego apostolskiej obecności wśród największych i najmniejszych, w pałacach i leprozoriach. Dla niego każdy człowiek był „drogą Kościoła”. W iluż milionach domów znalazła się pamiątkowa fotografia z Ojcem Świętym, ileż łez radości wylano podczas spotkania z nim! Jego nauczanie natchnęło odwagą wiary miliony ludzi na wszystkich kontynentach. Owszem, byli i tacy, którzy wyliczali mu koszty pielgrzymek, ukrywali przed kamerami przybyłe na spotkanie z nim milionowe rzesze, bo chociaż stał się gwiazdą mediów, to różni manipulatorzy próbowali go zignorować, pomniejszyć jego apostolski trud. Mimo to udało mu się opasać Paryż łańcuchem rąk oddanych na służbę wiosny Kościoła. W Berlinie wskazał na miejsce Kościoła w nowoczesnym społeczeństwie jednoczącej się Europy. W azjatyckiej Manili padł rekord udziału we wspólnocie eucharystycznej – uczestniczyło w niej 5 mln ludzi. Mając to wszystko w pamięci, nikt nie powinien mieć wątpliwości, że od 16 października 1978 r. brał udział w wielkim i nadzwyczajnym wydarzeniu w Kościele, któremu na imię Jan Paweł II. Jednym słowem, nigdy jeszcze nie było papieża, który zyskałby tak wielki rozgłos na całym świecie, zdobyłby tak entuzjastyczne poparcie młodzieży. Nigdy też nie było papieża, który zostawiłby po sobie tyle spraw otwartych, do kontynuowania. W to dziedzictwo doskonale wpisuje się nowy pontyfikat papieża Benedykta XVI. W poprzednich moich książkach o Janie Pawle II pisałem o najbardziej istotnych sprawach pontyfikatu. Pierwsze dwie, zatytułowane Być pielgrzymem (Opole 1986) oraz Charyzmat Apostoła (Kraków 1986), ukazywały duszpasterski fenomen Jana Pawła II. Trzecia książka, Kto się lęka Papieża (Wrocław 1989), opisywała najtrudniejsze problemy pontyfikatu. Z kolei książka Fatima, klucz do tajemnicy ujmowała zamach na życie Jana Pawła II w świetle objawień fatimskich. Następnie w książce Papież końca czasów (książka roku 1996 II Targów Wydawców Katolickich w Warszawie) ukazałem stosunek Ojca Świętego do zagrożonych wartości. Podkreślałem, że szerząca się kultura śmierci, której przejawami są aborcja, eutanazja, atak na tradycyjną rodzinę, eksperymenty nad klonowaniem człowieka, a także brak spokoju w przyrodzie wywołany ingerencją czło– 10 –
CZĘŚĆ I
WIELKIE TAJEMNICE
Jana Pawła II znałem jeszcze jako księdza profesora Karola Wojtyłę, wykładowcę etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Stale albo się spóźniał, albo nieco spieszył, zawsze zamyślony, choć czujny i życzliwie uśmiechnięty. Otaczała go aura „wielkiego uczonego”, może dlatego, mówiąc żartem, że nie wszyscy rozumieli, czego nauczał. Już wówczas był kimś wielkim – o czym niech zaświadczy pewne wspomnienie. Była sesja zimowa. Czekaliśmy na księdza profesora Karola Wojtyłę, który miał egzaminować z etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów, poza jednym kolegą – księdzem, który przez cały semestr nie był na ani jednym wykładzie księdza profesora Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na wystawy malarstwa do Warszawy. Ksiądz profesor prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. Wyglądał bardzo młodo, nie wyróżniał się wizualnie wśród księży studentów, którzy byli parę lat młodsi od niego. Ksiądz student zapytał Karola Wojtyłę, którego wcześniej nie widział na oczy: – Stary, ty też na egzamin? – Tak – odpowiedział zgodnie z prawdą ksiądz profesor Wojtyła, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął ubolewać nad spóźnieniem egzaminatora, a ten w mig zorientował się, że czekający nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz student z podziwem popatrzył na Wojtyłę i stwierdził: – Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie ksiądz profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję! – Dobrze – zgodził się pokornie ksiądz Wojtyła – ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie? – Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne, wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością. – Dobrze, to daj indeks – powiedział ksiądz profesor. – Co ty, żarty sobie stroisz? – zapytał ksiądz student, na co usłyszał: – Daj indeks, jestem Wojtyła – i profesor wpisał oniemiałemu z przerażenia koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady i sam wyrobił sobie sąd o wykładowcy. Tym – 15 –
pozornie małym wydarzeniem, o którym dowiedział się wkrótce cały KUL, profesor Wojtyła zyskał ogromną sympatię, bariera iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze. Faktycznie, kiedy ksiądz profesor Wojtyła pojawiał się na wykładach czy sympozjach, kiedy podczas wakacji przyjeżdżał na spotkanie z oazami księdza Franciszka Blachnickiego, wzbudzał prawdziwy entuzjazm. Ale i ogromny respekt. Czasem szedłem w pewnej odległości za nim, aby go dłużej posłuchać, obserwować, jak dyskutuje, nacieszyć się jego widokiem. Podobnie kiedy przyjeżdżał na doroczną pielgrzymkę mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich – pracowałem wówczas jako redaktor „Gościa Niedzielnego” – mówił o trudnych sprawach, mimo to wracający do domów górnicy z entuzjazmem mówili: „Ale potrafił nas rozhulać”! Oceniali tymi słowami nieprzerwane brawa po jego kazaniu. Towarzyszyło mi już wówczas przekonanie, że kardynał nas czymś zaskoczy, że jego życie związane jest z wielką tajemnicą. Jaka to tajemnica, przekonaliśmy się 16 października 1978 roku. Tego dnia bowiem uświadomiliśmy sobie, jak doskonale Boża Opatrzność formowała i przygotowywała księdza Karola Wojtyłę do pełnienia urzędu następcy apostoła Piotra. Czy jednak do dzisiaj wszystko poznaliśmy? Oczywiście, że nie. Wiele wydarzeń i spraw w życiu Jana Pawła II jest nadal osłoniętych znaczącym milczeniem, wielką tajemnicą. Przyznajmy, kiedy po 450 latach pojawił się na Stolicy Piotrowej papież nie-Włoch, a w dodatku Słowianin, już można było mówić o tajemnicy papieskiego powołania. Świadomy tego Jan Paweł II, inaugurując 22 października 1978 r. swój pontyfikat, wyraźnie nawiązał do postaci apostoła Piotra, który na polecenie Pana przybył do Rzymu. Tak jak ongiś Piotr, tak on, Jan Paweł II, na Rzymską Katedrę świętego Piotra wstępował nie bez drżenia, świadomy misji zleconej mu przez Pana. Kierując słowa do Polaków i Polonii świata, a przede wszystkim do mieszkańców Krakowa, miasta świętego Stanisława, którego następcą był przez 14 lat, Ojciec Święty stwierdził, że wszystko, co by mógł powiedzieć, będzie blade wobec tego, co czują serca. „Więc oszczędźmy słów – dodał. Niech nam pozostanie tylko w i e l k i e m i l c z e n i e przed Bogiem, które jest samą modlitwą”. Takim też wielkim milczeniem należałoby objąć biografię Karola Wojtyły, Jana Pawła II, zawierającą nierzadko nadzwyczaj tajemnicze wątki, biografię wypełnioną mistyczną treścią. Nadszedł jednak czas, by osobę papieża Polaka ukazać w całej wielkości i świętości. W całej tajemnicy. – 16 –
mu coś do głowy w kościele. Studenci podchwycili zaczepnie, że w kościele trzeba się modlić. Na to żartobliwie odpowiedział: „Jeśli myśli w czasie modlitwy rozpierzchają się bezproduktywnie, to jest roztargnienie, jeśli zaś dają konkretny pomysł, to jest to natchnienie”. Jako ciekawostkę można przytoczyć słowa księdza profesora Franciszka Tokarza, historyka filozofii hinduskiej, który w latach pięćdziesiątych dojeżdżał razem z Wojtyłą z Krakowa na KUL. Po nominacji biskupiej Wojtyły w 1958 r. miał powiedzieć do studentów: „Wreszcie Kuria mnie posłuchała. Chodziłem tam często i mówiłem im: Zróbcie Wojtyłę biskupem – pobożność ma, mądrość ma i dobroć ma. Różnica między nim a mną polega na tym, że ja zaraz po przebudzeniu w pociągu wychodzę na papierosa, a on klęka przy oknie i modli się, modli się bez końca”.
Filozof – biskupem 8 lipca 1958 r., płynąc kajakiem po jeziorach mazurskich, ksiądz Karol Wojtyła został zaskoczony wiadomością o nominacji na biskupa. Musiał natychmiast stawić się w Warszawie. Po rozmowie z prymasem Wyszyńskim – jak opowiada ksiądz Jan Zieja – do furty klasztoru Sióstr Urszulanek przy ul. Wiślanej w Warszawie zapukał wieczorem nieznany mężczyzna, ubrany jak księża, i zapytał: – Czy mógłbym pomodlić się w waszej kaplicy? Wprowadzono go tam i zostawiono samego. Ponieważ przez dłuższy czas nie wychodził, zajrzano do kaplicy. Leżał krzyżem na posadzce. Siostra cofnęła się z lękiem pełnym szacunku. „Pewnie ma jakąś poważną sprawę. Może pokutnik” – pomyślała. Po jakiejś chwili znów zajrzała do środka. Ksiądz wciąż leżał krzyżem, a pora była późna. Podeszła więc do modlącego się i zapytała nieśmiało: – Może ksiądz byłby łaskaw przyjść na kolację? Nieznany kapłan odpowiedział: – Mój pociąg do Krakowa odjeżdża dopiero o północy. Pozwólcie mi tu pobyć. Mam do pomówienia z Panem Bogiem. Nie przeszkadzajcie mi. Tym „nieznanym” kapłanem był Karol Wojtyła. Jako biskup krakowski będzie miał wiele do „pomówienia” z Bogiem, dlatego w wolnych chwilach pojedzie do Kalwarii Zebrzydowskiej, aby odprawić „dróżki”. Najczęściej jechał tam sam, tak żeby nikt nie wiedział, nawet kustosz klasztoru. Kalwaria ma to do siebie, że się można łatwo ukryć. Wędrując po dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywał ich najświętsze tajemnice. Jak wspominał: „To jest zupełnie przedziwna rzecz – 37 –
tuacji kulturalnej świata, odczuwalnej potrzebie Boga, roli Kościoła w kulturze, nauczaniu Soboru i papieży na ten temat. Papieski sojusz z naukowcami służył głoszeniu prawdy o odkupieniu i zbawieniu. Jak mówił papież – człowiek, będący zwieńczeniem dzieła stworzenia, wspaniałym owocem Bożych rąk, jest równocześnie tym, który wyrywa się z rąk Stwórcy, ogłasza, że chce być wolny poza Bogiem, wolny przeciw Bogu. „W zaślepieniu swoim nie dostrzega, że wolność ma swoje odwieczne przeznaczenie w każdym – jest to przeznaczenie do miłości. Poza tak rozumianym przeznaczeniem, nasza stworzona wolność staje się antywolnością, staje się źródłem zniewolenia dla innych i dla siebie samego. To z doświadczenia takiej właśnie źle pojętej i źle użytej wolności wołał Sartre: «Piekło, to drugi człowiek». Tak, piekło to ostatecznie wolność źle użyta, wolność użyta przeciw miłości. Taka źle użyta wolność staje się antywolnością; piekło to antywolność” (Do profesorów i studentów Rzymu, 13 XII 1984).
Przede wszystkim kapłan Wawelska katedra „widziała i słyszała” wiele proroctw, które się spełniły. Spełniło się więc i to, już przywołane tutaj, wypowiedziane przez kardynała Wojtyłę po powrocie z Rzymu, z uroczystości przyjęcia kapelusza kardynalskiego 29 czerwca 1967 r.: „Przybywam od grobu świętego Piotra do grobu świętego Stanisława z nowymi obowiązkami, z nową odpowiedzialnością. (...) Więc jeszcze bardziej mam Wam służyć, mam służyć całemu Kościołowi w Polsce, mam służyć całemu Kościołowi Chrystusowemu na ziemi”. Te słowa potwierdzały niejako istotę kapłańskiego powołania księdza Wojtyły, od wikarego z Niegowici po Głowę Kościoła powszechnego. Była nią wierna służba. Solidarność dzielona ze wszystkimi kapłanami świata, wyrażająca się w posłudze ołtarza, konfesjonału i ambony. Solidarność w kapłańskim stylu życia naznaczonym świętym celibatem. Dawał temu wyraz zwłaszcza jako kardynał, walcząc w archidiecezji o budowę 77 nowych świątyń, protestując przeciw poborowi kleryków do wojska, apelując do władz o swobodę nauczania religii, pisząc listy do kapłanów, jak ten z 1973 r., w którym napisał, że „prawa obywatelskie nie są po to, żeby nimi dowolnie manipulować, tylko są po to, żeby obywatele mogli mieć poczucie bezpieczeństwa w zakresie istotnych uprawnień”. – 47 –
CZĘŚĆ II
WIELKOŚĆ I ŚWIĘTOŚĆ NA CO DZIEŃ
Nie powinno dziwić, że biografowie Jana Pawła II od początku poszukiwali w jego życiu i wypowiedziach „nowości” potwierdzających inny, nowy styl kierowania Kościołem. I należy napisać, że to „nowe” dało się poznać niemal natychmiast po wyborze. W drugim dniu pontyfikatu Jan Paweł II opuścił Watykan, zrywając z wszelkimi obowiązującymi do tego czasu zwyczajami, udając się do kliniki Gemelli, aby odwiedzić przebywającego tam chorego przyjaciela, biskupa Andrzeja Marię Deskura. Gdy opuszczał szpital i żegnał się z całkowicie zaskoczonym personelem, ktoś z towarzyszącej papieżowi ekipy watykańskiej szepnął mu, że powinien udzielić błogosławieństwa. Jan Paweł II cofnął się od drzwi, uśmiechnął i przed pobłogosławieniem zebranych powiedział: „Od niedawna jestem papieżem, nie znam jeszcze wszystkich swoich obowiązków, musicie mi o nich przypominać”. Szwajcarski dziennik „Tribune de Geneve” sporządził wykaz tych „nowości”. Oto kilka z nich: pierwszy od ponad 4,5 wieku papież spoza Włoch; pochodzi z kraju komunistycznego; odpowiada na pytania dziennikarzy, zmieniając audiencję dla mediów w zaimprowizowaną konferencję prasową; z Bazyliki świętego Piotra przemawia po polsku i w kilku innych „nietypowych” językach, np. po litewsku, ukraińsku, węgiersku, czesku – tak było np. w czasie Mszy świętej rozpoczynającej pontyfikat 22 października 1978 r.; czyta i przemawia bez okularów; uprawia alpinizm, narciarstwo, kajakarstwo i pływanie; ma piękny głos; poprawnie wymawia i śpiewa Ite, missa est na zakończenie Mszy świętej; i wreszcie pierwszy, który przybył na konklawe, mając przy sobie jedynie kieszonkowe, stanowiące odpowiednik 125 franków szwajcarskich. Inni komentatorzy zwrócili uwagę i na to, że nowy papież, pokazując się po raz pierwszy z loggii Bazyliki świętego Piotra rzymianom i przybyszom z całego świata, rozpoczął swą krótką wypowiedź słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” – zapomnianymi już jakby nieco w tamtym zachodnim środowisku. Ale, dopowiem, prawdziwe „premiery” i „rekordy” nowego pontyfikatu miały dopiero nadejść, i to już w następnych dniach, ponieważ 29 paź– 53 –
dziernika Jan Paweł II odwiedził sanktuarium maryjne w Mentorelli pod Rzymem, a tydzień później udał się do Asyżu. Tak rozpoczynał ów „serial” podróży po diecezjach i regionach Włoch, których odbył 300, odwiedzając 262 miejscowości, przemierzając w tym czasie ponad 82 tys. km i głosząc prawie 900 przemówień.
Tajemnica papieskiego wyboru Zanim 16 października 1978 r. ukazał się nad Kaplicą Sykstyńską w Watykanie biały dym oznajmiający wybór Jana Pawła II, na krótko zasiadł na Stolicy Piotrowej kardynał Albino Luciani, który przybrał imię Jana Pawła I. W konklawe uczestniczyła największa w dziejach liczba kardynałów: 111. Tylko 28 z nich było pracownikami kurii rzymskiej. Pierwszy raz wśród elektorów nie mieli większości purpuraci z Europy. Licznie był reprezentowany Trzeci Świat: Ameryka Łacińska miała 21 elektorów, Afryka 12, Azja 9, Australia i Oceania 3. Amerykę Północną reprezentowało 10 osób. Największe szanse na wybór mieli kardynałowie Giuseppe Siri z Genui oraz Giovanni Benelli z Florencji. Kiedy Benelli ogłosił, że nie kandyduje, i zaczął optować za patriarchą Wenecji Albino Lucianim, w mediach przypomniano, że będąc w Wenecji, Paweł VI nałożył Lucianiemu swoją stułę. Interpretowano to jako wskazówkę zmarłego papieża, kogo widziałby jako swego następcę. I tak też się stało. Odnotowano, że na tym konklawe kilka głosów (według różnych źródeł od sześciu do dziewięciu) padło na metropolitę krakowskiego kardynała Karola Wojtyłę. Papież Luciani, Jan Paweł I, miał doświadczenia odmienne od poprzedników, był tylko duszpasterzem, a przed samym wyborem – patriarchą Wenecji. Nie czuł się za dobrze jako administrator, a poza tym miał naturę bardziej skłonną do ukrywania niż do ukazywania swoich zalet. „W jego sklepie było więcej, niż pokazywał w witrynie” – powiedział o nim były sekretarz Jana XXIII, arcybiskup Loris Capovilla. Mówił na przykład bardzo dobrze po angielsku, ale był zbyt nieśmiały, by posługiwać się tym językiem. Kierował Stolicą Piotrową tylko miesiąc – jako wspomnienie pozostawił swój uśmiech. Na uwagę zasługuje fakt, że przyjął jako papież to niezwykłe podwójne imię, aby podkreślić swoje przywiązanie do polityki poprzedników, chociaż zdecydowanie się od nich różnił. Nie miał bowiem nic z mocnej ufności Jana XXIII ani ze stylu intelektualnego Pawła VI. – 54 –
Urodzony, by zostać papieżem Ktoś powiedział, że Karol Wojtyła urodził się, by zostać papieżem. To powiedzenie wypływa z przekonania, że w Bożych planach nic nie dzieje się przypadkowo. Dlatego należy napisać, że Jan Paweł II nie musiał „uczyć się” bycia papieżem, ale od pierwszego dnia pontyfikatu rzucił się w wir pracy, zaskoczył swoimi duszpasterskimi pomysłami, postanawiając na przykład w każdą niedzielę odwiedzać jedną z rzymskich parafii. Pod koniec 2001 r. tych „odwiedzonych” parafii było 300. Od początku również spotykał się z księżmi, przekonując ich do umiłowania celibatu, do noszenia sutanny, do dawania świadectwa poprzez inne zewnętrzne znamiona stanu duchownego. To samo odnosiło się do zgromadzeń zakonnych. Nie zapomniał o istocie, to znaczy o doktrynie kościelnej, planując od razu opracowanie nowego Katechizmu Kościoła Katolickiego. Miał zamiar zakończyć w ten sposób moralne i dogmatyczne dysputy o całkowitej wolności badań teologicznych, a także zatrzymać głoszenie tez usprawiedliwiających aborcję czy homoseksualizm. Od razu też zaczął Jan Paweł II pielgrzymować: do Mentorelli, Asyżu, Sieny, spotykając się z tysiącami wiernych. Świadomy nałożonych na jego barki zadań, a także łaski wyniesienia do godności Piotra naszych czasów, nie utracił cnoty pokory, by starać się swój urząd pełnić jak najlepiej. To było widoczne już w pierwszych przemówieniach nowego papieża. Słynny stał się lapsus językowy Jana Pawła II, który wywołał tyle radosnych oklasków. Kiedy bowiem Ojciec Święty pobłogosławił pierwszy raz tłum na Placu świętego Piotra, zwracając się do mieszkańców Rzymu po włosku, powiedział: „najszacowniejsi kardynałowie obrali nowego biskupa Rzymu. Wezwali go z dalekiego kraju, odległego, ale zawsze tak bliskiego chrześcijańskiej społeczności. (...) Tak więc, jeśli nie potrafię się dobrze wysłowić w waszym – i zaraz się poprawił – w naszym języku, jeśli będę robić błędy, proszę, poprawcie mnie”. Papież Wojtyła dalej przekomarzał się z tłumem, co było czymś niespotykanym w protokóle papieskich przemówień. Zapewne watykańscy hierarchowie drżeli na myśl, że papież powie coś niewłaściwego, jakby za mało ufali Opatrzności. Cały świat obiegła fotografia przedstawiająca wzruszający uścisk i pocałunek pokoju z prymasem Polski kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Papież podniósł się z tronu i kiedy prymas chciał pochylić się z szacunkiem – 59 –
Mając to wszystko w pamięci, nikogo nie dziwił obraz Jana Pawła II z różańcem w ręku, papieża obchodzącego na kolanach cudowne figury czy obrazy Matki Bożej, ofiarowującego świat i poszczególne narody w opiekę Maryi. Doskonale te elementy pobożności maryjnej ukazywała szósta encyklika Jana Pawła II poświęcona Matce Bożej, zatytułowana Redemptoris Mater. Ogłoszona 25 marca 1987 r., w przededniu Roku Maryjnego, zawierała naukę o szczególnym znaczeniu Maryi w dziele Odkupienia, obecnej przy swoim Synu jako Matka, obecnej także jako Matka przy Jego Kościele. Ojciec Święty wyjaśnił w tej encyklice, na czym polega najważniejszy nurt maryjnej pobożności. Nie tylko wskazał, dlaczego czcimy Matkę Bożą, ale przypomniał, że zapatrzenie się w Matkę Jezusową uczy nas, jak czuć się Kościołem, jak służyć Bogu, jak żyć i jak traktować swoje powołanie.
Mistyk i moralista 18 kwietnia 1979 r. grono karmelitów bosych z rzymskiej parafii świętego Pankracego zostało zaproszone na kolację z Janem Pawłem II. Okazją było zbliżające się pasterskie nawiedzenie ich parafii. Chodziło więc o rutynowe poznanie problemów i potrzeb parafii, aby potem papież mógł do tego nawiązać w czasie swojej wizytacji. Przy pożegnaniu karmelici wyjęli z torby oprawiony w sztywne okładki maszynopis liczący ponad 300 stron. Nie był to podarunek dla Ojca Świętego. Pragnęli jedynie jego autografu. Maszynopis należał do biblioteki Teresianum w Rzymie, czyli Papieskiego Instytutu Duchowości. Jan Paweł II, przeglądając pożółkłe karty maszynopisu, uśmiechnął się, a widząc sygnaturę biblioteki, zażartował: „Skatalogowane? Zatem i ja jestem skatalogowany!”. Tytuł dzieła, jak można się domyśleć, brzmiał: Doctrina de fide apuds. Johannem a Cruce – Carolus Wojtyła – Disertatio ad Lauram – Pontificia Universitas Angelicum – Facultas Theologiae. Była to kopia pracy doktorskiej Ojca Świętego na temat nauki o wierze świętego Jana od Krzyża. Praca została napisana w Angelicum, jakim więc sposobem trafiła do Teresianum? Przypuszcza się, że przyniósł ją tam jej promotor, znany teolog ojciec GarigouLagrange. Do pracy dołączone zostały cztery kartki recenzji, napisane ręką tego wybitnego dominikanina. Jego ocena pracy zawiera m.in. następujące słowa: „Skomponowałeś z wielką uwagą, cierpliwością i miłością analityczną część tej rozprawy, poszukując tego, co święty Jan od Krzyża mówi od– 69 –
międzyludzka solidarność. Solidarność serc. Przy papieżu chorzy odzyskiwali wiarę w siebie.
Poeta i dramatopisarz W latach pontyfikatu Jana Pawła II nikogo nie dziwiło nazwisko Karola Wojtyły na teatralnym czy filmowym afiszu, a przeciwnie – budziło podziw. Papież – poeta i dramaturg, stał się bowiem jedną z największych osobowości naszej epoki, także w wymiarze kultury. Choć przyznam się, że w grudniu 1980 r., kiedy na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie odbyła się światowa prapremiera Brata naszego Boga, wielu uważało, że wystawianie sztuk Wojtyły ma przyczyny wyłącznie pozaliterackie. Gdyby autor nie pełnił najwyższej godności w Kościele katolickim, nikt by o jego poezjach czy dramatach nie wspomniał. Życie jednak wprowadziło korektę tych ocen. Najwięksi sceptycy musieli zgodzić się z tym, że w tych „niescenicznych” sztukach zawarta jest głęboka dramaturgia wnętrza. Jak to zwykle bywa, rodaków musieli o tym przekonać inni. Dramat Przed sklepem jubilera uzyskał światowy rozgłos dzięki realizacjom radiowym we Włoszech i Francji oraz adaptacji filmowej w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Prapremiera teatralna sztuki odbyła się w Los Angeles, przygotowana jednak przez polskiego reżysera Andrzeja Siedleckiego i z polskim zespołem teatralnym. Przedstawienie to powtórzono później w kraju, w podziemiach kościoła świętej Anny w Warszawie. Podobnie też dramat napisany przez 20-letniego Karola Wojtyłę, wówczas studenta tajnych kompletów UJ, zatytułowany Hiob, zyskał renomę w światowym teatrze dzięki wystawieniu go na festiwalu teatralnym w San Miniato pod Florencją (1985), w reżyserii Aleksandry Kurczab, pod kierunkiem artystycznym Krzysztofa Zanussiego. Sztukę wystawiono na wolnym powietrzu, z użyciem wielu efektów pirotechnicznych. Spektakl wzbudził duże zainteresowanie także dlatego, że wprowadzono aktualne wątki, m.in. uprowadzenie i zabójstwo Aldo Moro oraz męczeńską śmierć księdza Jerzego Popiełuszki. Ból pojedynczego człowieka – o czym traktuje biblijna Księga Hioba – został w tym dramacie rozciągnięty na cały naród. Wśród polskich inscenizacji sztuk Karola Wojtyły na przypomnienie zasługują przedstawienia reżyserowane przez Andrzeja Marię Marczewskiego w teatrach w Wałbrzychu, Płocku i Warszawie (Przed sklepem jubilera – 85 –
CZĘŚĆ III
PIELGRZYM KOŃCA CZASÓW
Jan Paweł II, jak żaden papież wcześniej, przemierzył dosłownie cały świat, wzbudzając podziw i entuzjazm tam, gdzie przybywał. Najdłuższą pielgrzymkę odbył w 1986 r. do Azji i Oceanii, odwiedzając Bangladesz, Nową Zelandię, Seszele, Australię, Singapur i wyspy Fidżi. Pobił wówczas rekord, przemierzając w 13 dni blisko 49 tys. kilometrów. Warto przypomnieć, że najbardziej pracowitą pielgrzymkę odbył do Polski w 1999 r. Mając 79 lat, przez 14 dni odwiedzał codziennie dwie diecezje, wygłaszał po kilka przemówień, odbył dziesiątki spotkań. Ileż musiały go wówczas kosztować słowa, kiedy na apel lekarzy – obawiających się o jego zdrowie – aby wypoczął, powiedział: „Jeszcze Sosnowiec. Tam muszę pojechać”. I przyjechał, choć wydawał się wyczerpany do granic, cierpienie wyzierało z jego twarzy, gorączkował. Przerwał pielgrzymkę dopiero następnego dnia, nie pokazał się na krakowskich Błoniach ani w Gliwicach. Ale już nazajutrz udał się do Starego Sącza i Wadowic. Co więcej, wstąpiły w niego jakby nowe moce, dosłownie ożył, przybyło mu dodatkowej energii. Czy tylko błyskawicznie zregenerował swoje siły, zapomniał o bólu fizycznym, czy też doznał wielkiego modlitewnego wsparcia milionów wiernych, którzy dowiedziawszy się o jego chorobie, polecali go miłosiernemu Bogu? Co sprawiało, jaka wewnętrzna siła przymuszała Jana Pawła II, że przykazanie Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”, wziął sobie tak mocno do serca? To pytanie wiąże się w sposób istotny z sensem papieskiego pielgrzymowania. Najprościej odpowiada na nie sam papież w książce André Frossarda Nie lękajcie się! Wskazując na swoich poprzedników, którzy rozpoczęli to wędrowanie, powiedział: „Papież powinien być nie tylko odwiedzany przez Kościół, ale także sam odwiedzać”. Powinien więc pielgrzymować, aby utwierdzać braci w wierze (por. Łk 22, 32), oraz aby samemu uczyć się Kościoła. Tak było podczas pierwszej podróży, tuż po objęciu Stolicy Apostolskiej w 1978 r. Droga wiodła do Meksyku, a właściwie do Puebli, na Synod Biskupów Ameryki Łacińskiej. Jednak jej scenariusz posłużył jako wzór do dalszych pielgrzymek. W centrum znajdowały się zawsze wielkie zgromadzenia eucharystyczne, a następnie spotkania z róż– 93 –
nymi wspólnotami kościelnymi i narodowymi, z biskupami, duchownymi i świeckimi. Nic dziwnego, że do Watykanu zaczęły napływać zaproszenia nie tylko od Kościołów krajowych, ale również od organizacji światowych. Stopniowo rodził się pastoralny program tych podróży-pielgrzymek. I tak wyruszając do Nowego Jorku, aby wygłosić przemówienie w ONZ (1979), Jan Paweł II zatrzymał się w Irlandii – objętej wojną domową, a później wizytował północno-wschodnią część Stanów Zjednoczonych. Była w tym pewna głęboka myśl soborowa, aby prowadzić dialog miłości i zbawienia tam, gdzie żył Kościół. Przypomnę, że obejmując stolicę świętego Piotra, Jan Paweł II nie miał złudzeń co do malejącego znaczenia Kościoła. Ten niepokojący trend należało powstrzymać. Jak się okazało, właśnie pielgrzymki przez świat przyniosły niemal od razu spodziewane owoce, były najbardziej wskazanym środkiem ukazania roli następcy świętego Piotra jako „łącznika” powszechnej jedności. Co więcej, Jan Paweł II odkrył w pielgrzymowaniu swoje opatrznościowe powołanie. Z jednej strony, mocny i wysportowany mężczyzna, potrafiący łatwo nawiązywać kontakt z tłumami, z drugiej – mistyk i samotnik, czerpiący energię z długich modlitw – to były cechy wprost wymarzone do takiej roli ewangelizatora-pielgrzyma. Niewiele jest krajów, gdzie nie stanęła jego stopa. Z wielkich – jedynie Rosja i Chiny. Do Rosji chciał Jan Paweł II pojechać, aby doprowadzić do zbliżenia z patriarchą Moskwy. Od tego zależała przyszłość kontaktów ekumenicznych z prawosławiem. W Chinach pragnął Ojciec Święty odprawić bodaj jedną Mszę świętą i spotkać się z członkami Kościoła podziemnego. Papieskie marzenia nie spełniły się za jego życia.
Helikopter i telewizor w herbie Spoglądając na mapę papieskich pielgrzymek, trzeba z podziwem stwierdzić, że świat został „opasany” wędrówkami Piotra naszych czasów, a zarazem zaskoczony i oczarowany samą intensywnością jego pielgrzymowania. Takiej „eksplozji” pielgrzymek nikt nie mógł się spodziewać. Choć już Paweł VI odbył podróże do kilku krajów, to Jan Paweł II uczynił z nich prawie najważniejszy środek ewangelizacji świata. Na początku pontyfikatu, kiedy rozpoczęło się to wielkie pielgrzymowanie, jeden z dziennikarzy Agencji Reutera napisał, że Jan Paweł II powinien – 94 –
Do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Papieskie wizyty w Stanach Zjednoczonych w zasadzie niczym nie różniły się od innych pielgrzymek, choć można podziwiać samą organizację tych spotkań, doskonałe przygotowanie oraz ich prowadzenie. Najpotężniejszy kraj świata nawet w takich dziedzinach wysuwa się na pierwsze miejsce, na co wpływa nie tylko złożoność i bogactwo tego kraju-kontynentu, ale także wyzwanie, jakie za każdym razem stawiał przed Ameryką Ojciec Święty. To nie w Polsce, ale właśnie w Stanach Zjednoczonych ukazywał się pełny wymiar osobowości Jana Pawła II, to Amerykanie potrafili dostrzec w nim wzór człowieka dla wszystkich warstw społecznych, zarówno dla ludzi kultury, biznesu, nauki, jak i dla warstw najuboższych. To może dziwne, ale wielcy Amerykanie mają w sobie na tyle pokory, że chcą być prowadzeni, poszukują wzorców, a Ojciec Święty doskonale do tej roli się nadawał. Kiedy Jan Paweł II pierwszy raz przybył do USA z Irlandii 2 października 1979 r. oprócz katolików na Mszę świętą w Bostonie przybyły setki tysięcy wyznawców innych Kościołów chrześcijańskich. Czy tylko przez szacunek? Kiedy następnego dnia Ojciec Święty przemawiał w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, prezentując widzenie polityki jako stanie na straży praw każdego człowieka, jego godności i wartości, oklaskiwano go na stojąco. Papież, podkreślając szczególnie prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania, prawo do wyznawania własnej religii, nie mógł lepiej trafić Amerykanom do serc. Oni jak mało który naród mają świadomość, że wartości duchowe są siłą napędową rozwoju cywilizacyjnego świata, a także kluczem do utrzymania pokoju. Przemówienie w ONZ można nazwać historycznym, ponieważ zawierało diagnozę nękającego współczesny świat kryzysu duchowego, o wiele głębszego niż ówczesne napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim w kwestii zbrojeń. To właśnie poszanowanie praw człowieka miało być, w opinii papieża, najbardziej skutecznym sposobem utrzymania pokoju. Spotkania Jana Pawła II w Des Moines, Chicago czy Waszyngtonie przyniosły mu przydomek Superstar, a wezwania do pogłębienia wolności wywoływały wszędzie ogromny aplauz. Apel o właściwe korzystanie z wolności odnosił Jan Paweł II do różnych spraw, m.in. do płciowości (głównie wierności małżeńskiej i zakazu aborcji), do wierności tradycji Kościoła (aluzja dotycząca domagania się święceń kobiet), do solidarności społecznej – 115 –
CZĘŚĆ IV
TAJEMNICA ZAMACHU
Zamach na życie Jana Pawła II wstrząsnął całym światem. To był najbardziej haniebny i zatrważający znak terroryzmu XX w. Choć chciałbym dodać, że postrzelenia Ojca Świętego, następcy świętego Piotra, Głowy Kościoła katolickiego w samym sercu chrześcijaństwa, na placu świętego Piotra w Rzymie, nie wolno tłumaczyć jedynie zjawiskiem współczesnego terroryzmu. Należy dostrzec w tym tragicznym wydarzeniu coś znacznie większego i głębszego, ponieważ wszystko, co towarzyszyło zamachowi, wyglądało na iście szatański plan walki z papieżem, a w konsekwencji z Kościołem rzymskokatolickim, z chrześcijaństwem i z samym Bogiem. Jeśli też świadomie wybrano na dzień zamachu rocznicę objawień fatimskich, trzeba w tym widzieć kolejny dowód na to, że chodziło o coś więcej niż tylko zabicie papieża, mianowicie o wojnę z chrześcijaństwem, uderzenie w orędzia Matki Bożej, naigrawanie się z Niej, jednym słowem – o wielkie zwycięstwo zła. Cokolwiek byśmy napisali na temat sprawców zamachu, zza jego kulis wyłania się pewien plan przewidziany w orędziach fatimskich, to znaczy wielkie zło zabicia Jana Pawła II nałożyło się na przepowiedziany w Fatimie scenariusz o wynagradzającym cierpieniu papieża za „błędy Rosji”. Dlatego on ocalał, ale jak sam wielokrotnie powiedział, dokonało się to w wyniku nadprzyrodzonej interwencji Bożej Opatrzności, za przyczyną Pani Fatimskiej. Taki tok myślenia potwierdza ujawniona przez Kościół trzecia część tajemnicy fatimskiej, w której – według przekazu podanego przez dzieci widzące i rozmawiające z Matką Bożą w Fatimie – ubrany na biało biskup podąża ku krzyżowi stojącemu na górze. „Zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem (...) doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku”. Zapyta ktoś z powątpiewaniem, skąd wiadomo, że w tym przekazie chodziło o osobę Jana Pawła II? Przecież papież z fatimskiej tajemnicy pada zastrzelony, podczas gdy Jan Paweł II ocalał z zamachu. Faktycznie, nie jest – 153 –
w trzeciej części tajemnicy fatimskiej powiedziane wprost, o którego papieża chodzi, jest także inny finał tragedii z 13 maja 1981 r. Aby na te wątpliwości odpowiedzieć, należy odwołać się do struktury prywatnych objawień, które, podobnie jak biblijne proroctwa, nie zawierają dokładnego przepowiadania przyszłości, a jedynie wyjaśniają zamysły Bożych planów. Pisze na ten temat w komentarzu do trzeciej części tajemnicy fatimskiej kardynał Joseph Ratzinger: „Kto przepowiada wydarzenia przyszłe, zaspokaja ciekawość rozumu, który pragnie przedrzeć się przez zasłonę przyszłości; prorok natomiast przychodzi z pomocą zaślepionej woli i myśli i wyjaśnia wolę Bożą, rozumianą jako nakaz i wskazanie dla teraźniejszości”. Co do osoby Jana Pawła II, odwołując się do istoty wszystkich prywatnych objawień, to znaczy do faktu, że nie operują dokładną faktografią, ale mają charakter symboliczny i prorocki, najważniejsza jest ocena tego wydarzenia przez samego Ojca Świętego. Podkreślił to kardynał Angelo Sodano po Mszy świętej beatyfikacyjnej fatimskich pastuszków, sprawowanej 13 maja 2000 r. w Fatimie. Powiedział, że Jan Paweł II, ujawniając trzecią część tajemnicy fatimskiej, uważa za rzecz oczywistą, iż to w jego przypadku Matka Boża „kierowała lotem kuli, dzięki czemu znajdujący się w agonii papież zatrzymał się na progu śmierci”. Idąc za myślą Jana Pawła II, należy przyjąć następujące rozumowanie: skoro Matka Boża przepowiedziała w Fatimie „tylko” cierpienie papieża, to równocześnie musiała uczynić wszystko, aby w sytuacji zagrożenia jego życia tak pokierować wydarzeniami, by go ocalić. Dlatego papieskie świadectwo ma dla nas ogromne znaczenie i ważne jest, że Jan Paweł II jest przekonany, iż swoje ocalenie z zamachu zawdzięcza Fatimskiej Madonnie. Mówił o tym Ojciec Święty przy różnych okazjach, a co najważniejsze, mówił o tym niemal nazajutrz po odzyskaniu przytomności w klinice Gemelli, o czym będzie dalej mowa. Warto już w tym miejscu odwołać się do jednej z wypowiedzi Jana Pawła II na temat zamachu i cudownego ocalenia. 13 maja 1994 r., kiedy przebywał w klinice Gemelli po złamaniu szyjki kości udowej, przekazał w liście do biskupów włoskich niezwykłe świadectwo. Pisał: „Pozwólcie, Bracia umiłowani, że wrócę myślą do tego, co wydarzyło się przed 13 laty na placu świętego Piotra. Wszyscy pamiętamy ten moment, kiedy po południu oddano strzały do papieża, aby go zabić. Kula, która przebiła jamę brzuszną, znajduje się obecnie w sanktuarium w Fatimie, pas przedziurawiony tą kulą znajduje się w sanktuarium na Jasnej Górze. To macierzyńska ręka kierowała lotem kuli, a umierający papież, przewieziony pospiesznie do kliniki – 154 –
Zakoczenie Pozostał z nami – takie słowa napisałem po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Ojczyzny w 1979 r. Pozostał z nami – powtarzam te słowa również teraz, świadomy, że Ojciec Święty odszedł na zawsze, ale nas nie opuścił. Pozostaje z nami w świętym obcowaniu, pozostaje w swoim wielkim nauczaniu, pozostaje w świadectwie świętego życia. Teraz jeszcze bardziej orędując za nami z nieba, pozostaje do dyspozycji jako święty Kościoła w Polsce i Kościoła powszechnego. Trudno wprost wyrazić słowami, ile mu zawdzięczamy, jak głęboko wszedł w nasze życie, w życie także moje i mojej rodziny, w moje pisarstwo. Widzę w tym wielki plan Boga, który On wypełnił już do końca, a dla nas pozostało: „tak trzymać!”. Nauczył nas bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci‚ umacniać rodziny, kochać ojczyznę. Już dawno opuścił nas smutek i żal. Teraz jesteśmy tylko wdzięczni Bożej Opatrzności, że otrzymaliśmy wielkiego i świętego papieża. Kiedy w 2002 r. ukazała się moja książka Jan Paweł II Wielki – pierwsza na świecie pod takim tytułem – spotkało mnie trochę przykrości, ponieważ – jak uważano – przydomek „wielki” powinni nadać papieżowi dopiero potomni. Dzisiaj nikt już nie ma wątpliwości, że byliśmy świadkami wielkiego pontyfikatu, pełnego czynu, wielkiej modlitwy‚ mistyki‚ tajemnicy. Wielki papież Fatimy, Miłosierdzia Bożego, Jasnej Góry... uważał, że weszliśmy w okres dziejów przygotowujących nas na ostateczne przyjście Pana – o czym jest mowa w objawieniach świętej Faustyny, mówi o tym też fatimski scenariusz o czekającym nas triumfie Matki Bożej. W plan tego Bożego scenariusza wpisał się mocno pontyfikat Jana Pawła II. Wielki i Święty Jan Paweł II – w tych dwu słowach zawiera się wszystko: od powołania do najwyższego kapłaństwa w posłudze Piotrowej, po codzienne papieskie ojcostwo, pobożność, pielgrzymowanie, miłość do ludzi, – 295 –
Spis treci Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 CZĘŚĆ I WIELKIE TAJEMNICE Tajemnice kardynała z Krakowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Prowadzony przez Opatrzność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Droga do kapłaństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Niezwyczajny wikary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Filozof – biskupem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Profesor papieżem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przede wszystkim kapłan . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
18 24 30 34 37 44 47
CZĘŚĆ II WIELKOŚĆ I ŚWIĘTOŚĆ NA CO DZIEŃ Tajemnica papieskiego wyboru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Urodzony, by zostać papieżem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Totus Tuus . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mistyk i moralista . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ten, który się nie lękał . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Za sterami Kościoła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mąż boleści . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Poeta i dramatopisarz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
54 59 65 69 72 75 78 85
CZĘŚĆ III PIELGRZYM KOŃCA CZASÓW Helikopter i telewizor w herbie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 94 Na Starym Kontynencie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98 – 303 –
Do Ameryki Południowej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do Afryki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do Azji i Australii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do Ziemi Świętej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Śladami świętego Pawła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . U bram Wschodu i Zachodu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do ojczyzny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
107 115 117 121 124 130 133 136
CZĘŚĆ IV TAJEMNICA ZAMACHU Wojna komunistów z Bogiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Na progu śmierci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Długo oczekiwane zawierzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jej zwycięstwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wokół fatimskiego sekretu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
155 158 167 170 173
CZĘŚĆ V MISTRZ I NAUCZYCIEL Tajemnica Boga oraz człowieka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tajemnica Kościoła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W blasku wolności, prawdy i nadziei . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Czyniący pokój . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nad ewangelią pracy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Święci Jana Pawła II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
185 187 189 193 196 198
CZĘŚĆ VI PONTIFEX MAXIMUS Ut unum sint . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dialog z prawosławiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dialog z protestantyzmem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dialog z anglikanizmem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dialog z Żydami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Spotkanie z islamem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
– 304 –
208 210 214 218 219 224
CZĘŚĆ VII WIELKI PAPIEŻ RODZINY Wobec manipulacji życiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zaplanowany kryzys rodziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Obrońca nienarodzonych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przeciw „cywilizacji śmierci” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Misja polskiej rodziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Do młodych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
231 235 237 243 244 248
CZĘŚĆ VIII FINIS CORONAT OPUS Ostatnie pielgrzymki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ostatnie miesiące, tygodnie, dni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ostatnie godziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ostatnia droga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ostatnie przesłanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ostatni akt: Santo subito! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
257 261 271 278 283 286
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 295 Wybrane pozycje bibliograficzne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 299