W duchu i przyjaźni

Page 1



ks. Krzysztof

Grzy wocz W duchu i przyjaźni

Wydawnictwo SALWATOR

Kraków


Redakcja Wydawnictwo SALWATOR Projekt okładki Artur Falkowski Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski

Zdjęcie na okładce Stanisław Zajączkowski

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał

© 2017 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-578-9

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Duchowy zapis przyjaciela…



W środę 16 sierpnia br., o godzinie 18.26, otrzymałem od ks. Krzysztofa Grzywocza krótkiego e-maila: „Drogi Krzysztofie, wysyłam zredagowany tekst «W DUCHU I PRZYJAŹNI». Proszę, aby wpisać dedykację – Mateuszowi. Pozdrawiam serdecznie. In Domino Krzysztof ”. W załączniku były teksty do publikacji planowanej na październik. Pierwotnie umówiliśmy się, że prześle je pod koniec czerwca, ale prosił o więcej czasu: „Drogi Krzysztofie, robię, co mogę, z tym tekstem. Pracy dużo! Jeżeli to możliwe, to BARDZO proszę o przedłużenie terminu do końca lipca. Nie wyrabiam z pracą. Ufam, że będzie to możliwe! Pozdrawiam serdecznie. Szczęść Boże. Krzysztof ”. Redakcję tekstu kończył podczas wakacyjnego zastępstwa w swoim ulubionym Betten (Szwajcaria). Zakończył i przesłał wieczorem we wspomnianą środę. Następnego dnia, w czwartek rano 17 sierpnia, odprawił Mszę św. w miejscowym kościele i udał się na wyprawę w Alpy, z której nie wrócił. Zaginął w górach. Do chwili obecnej nie wiemy, gdzie jest. Gdzieś w Alpach. Wiemy jednak z pewnością wiary, że jest w rękach Boga, który nigdy z rąk swoich go nie wypuścił. Po jego zaginięciu dzień po dniu otrzymywałem e-maile od wspólnych przyjaciół i znajomych. Dzielili się swoim smutkiem, bólem, pytaniami. Czytałem je ze wzruszeniem. Za pozwoleniem dzielę się pewnym fragmentem: „Cały czas śledzę informacje o ks. Krzysztofie Grzywoczu. Bardzo to przeżywam. Myślę, że będzie bardzo trudno go zastąpić. On wnosił do zimnych miejsc w Kościele czułość i współczucie. I robił to nie za pomocą swojej wiedzy, tylko osobowości. On miał piękną osobowość. Mam wrażenie, że jego zaginięcie pasuje do całej jego drogi życia: jego noc ciemna, współczucie dla ludzi w depresji, rozumienie samotności, odchodzenie w samotność, godzenie się na samotność. I co jest Duchow y z a pis pr z y j aciel a …

7


dla mnie najważniejsze – to jego dziecięctwo Boże. On bardzo czuł się dzieckiem Boga, Jego synem. Uczyłem się tego od niego (…). Czasem chodzę po lesie i pytam Pana Boga: «gdzie on, Krzysztof, jest?». Ale wszystkie myśli każą mi się skupić na Jezusie, myśleć o Jezusie, wpatrywać się w Jezusa, bo to lepsze, niż wpatrywać się w ciemne i tajemne zakamarki Alp”. W pamiętną środę, 16 sierpnia, po otrzymaniu e-maila z tekstami do publikacji, o godzinie 21.15 odpowiedziałem parę słów: „Krzysztofie, dziękuję za przygotowane teksty. Cieszę się na nasze bliskie spotkanie w CFD! Pozdrawiam serdecznie. Krzysztof ”. Byliśmy umówieni na dwa dni zajęć w szkole wychowawców seminaryjnych: 26 i 27 września br. Kiedy o nie poprosiłem, napisał krótko: „Drogi Krzysztofie, chętnie przyjmę zajęcia 26-27.09.17”. Miał spotkać się z formatorami, by mówić o relacji z Bogiem, relacjach międzyludzkich, o zranieniach i procesie uzdrawiania. Zawsze cieszył się na te spotkania. Cenił je sobie. Potem miał wrócić do nas za dwa tygodnie, aby 6-8 października poprowadzić sesję weekendową: „Uczucia kochane”. Umawialiśmy się na nią od lat. Do podjęcia tematu przygotowywał się od dłuższego czasu, było to dla niego duże przeżycie. Kiedy poprosiłem go, aby w kilku zdaniach streścił, o czym będzie mówił w konferencjach, napisał: „Uczucia należą do istotnych «strun» budujących naszą więź z Bogiem i ludźmi. Dzielimy je zasadniczo na kochane, które chętniej przyjmujemy i wyrażamy, i niekochane, stanowiące pewien ciężar – często omijany i lekceważony. Tymczasem wszystkie uczucia mają sens i wartość. Jak dobrze nastroić i wykorzystać «struny» uczuć często pozornie łatwiej przyjmowanych i kochanych, takich jak: poczucie bezpieczeństwa, zadowolenia i przyjemności, szczęścia, radości i wdzięczności, wzruszenia i uczucie rozkoszy, aby nasze więzi były bardziej harmonijne i pełne” (e-mail z 2.04.2016 r.). Tych kilka zdań jest jak „relikwia” treści konferencji, którymi nie zdołał się podzielić. Zgłoszenia na sesję rozpoczęły się 1 stycznia. Lista uczestników zapełniła się w ciągu kilku dni. Przez kolejne miesiące wielu dopytywało, czy zwolniły się miejsca. Tak było za każdym razem, gdy ks. Krzysztof prowadził sesje w CFD. 8

K r z y s z t o f W o n s SDS


Przyjeżdżał do nas jak do domu. Dla niego dom to więzi. Z pewnością miał wiele domów, ponieważ miał wiele pięknych więzi. Pielęgnował je. Przyjeżdżał z posługą nie jako wykładowca, rekolekcjonista, ale jak ktoś bliski, kto chce się spotkać i pobyć z ludźmi. Kochał spotkania. Wręcz je celebrował. Pamiętam, jak zapraszając do siebie, powtarzał mi: „Przyjedź, spotkamy się jak człowiek z człowiekiem”. Najpierw człowiek, potem praca. Przygotowaliśmy tę księgę pamiątkową, żeby zachęcić do ponownego przeżycia spotkań z ks. Krzysztofem. Gdy będziemy ją otwierać i czytać, to tak jakbyśmy siadali z nim do stołu, przy którym chce się być razem i od którego nie chce się odchodzić. Pobyć ze sobą i smakować spotkanie przyjaciół. Próbowałem sobie przypomnieć choć jedną sytuację, w której widziałem go spieszącego się. Nigdy się nie spieszył. Lubił posiedzieć przy stole, popatrzeć na innych, spotkać się z bliska, pogadać. Niech ta księga będzie jak izba, w której pobędziemy z ks. Krzysztofem i posłuchamy go. Jeszcze raz spotkajmy się z nim w naszym krakowskim domu, w którym wspólnie przeżyliśmy twórcze i piękne dni. Niech jeszcze raz opowie nam o tym, co w życiu swoim uważał za święte i bezcenne. Niech się razem z nami zamyśli, niech zada ważne pytania, zawiesi głos, spojrzy swoim bystrym wzrokiem i pomoże znowu uwierzyć, że odpowiedzi są w nas. Niech tryśnie swoim inteligentnym humorem, niech z subtelną ironią zacytuje kilka stereotypów i sloganów pretendujących do wyjaśniania wszystkiego na temat Boga i człowieka; miał do nich duży dystans. Niech nam powie, jak dbać o siebie, jak słuchać siebie samego z miłością, jak słuchać Boga na modlitwie i drugiego człowieka w zwykłych spotkaniach. Miał w CFD wielu przyjaciół i chętnie tutaj wracał. Zadomowił się. W konferencjach od pierwszej chwili wytwarzał klimat spotkania. Mówił prosto, lecz w tej prostocie była głębia i piękno. Pomagał kołysać treści w sercu i modlić się nimi. Momentami jakby gawędził, a raczej rozpalał się wewnętrznie, wracał kilkakrotnie do tego samego wątku jak do głównej linii melodycznej. Konferencje jego były symfoniczne. Potrafił uruchamiać i zestrajać w słuchających najwrażliwsze struny. Mówiąc, Duchow y z a pis pr z y j aciel a …

9



W duchu i przyjaźni

Iwo: Czy mógłbyś powiedzieć o przyjaźni to, co Jan, przyjaciel Jezusa, mówi na temat miłości: Bóg jest przyjaźnią? (Elred z Rievaulx, Przyjaźń duchowa, I. 69)

Mateuszowi


Dar wzajemności Przyjaźń człowieka z Bogiem jest możliwa, ponieważ On pierwszy podjął taką decyzję, dokonał takiego wyboru: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem”. On pierwszy położył przyjacielsko dłoń na ramieniu człowieka. W ten sposób wyznacza istotę chrześcijaństwa, serce prawdziwej duchowości. Kościół zatraciłby swój sens, stałby się „solą zwietrzałą”, gdyby o tym zapomniał. W adhortacji Evangelii gaudium papież Franciszek pisze: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulicę, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody z przywiązania do własnego bezpieczeństwa. Nie chcę Kościoła troszczącego się o to, by stanowić centrum, który, w końcu, zamyka się w gąszczu obsesji i procedur. Jeśli coś ma wywołać święte oburzenie, niepokoić i przyprawić o wyrzuty sumienia, niech to będzie fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem” (Evangelii gaudium, 49). Jeżeli nie ma doświadczenia przyjaźni z Jezusem Chrystusem, człowiek traci siłę, światło i pociechę. Papież pisze dalej: „Mam nadzieję, że zamiast lęku przed pomyleniem się, będziemy się kierować lękiem przed zamknięciem się w strukturach dostarczających nam fałszywej ochrony, lękiem przed przepisami czyniącymi nas nieubłaganymi sędziami, lękiem przed przyzwyczajeniami, w których czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi, a Jezus powtarza nam bez przerwy: «Wy dajcie im jeść» (Mk 6, 37)” (Evangelii gaudium, 49). Najgłębszym pokarmem, jakiego człowiek potrzebuje, jest pokarm przyjaźni. Gdy modlimy się słowami: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, to na uwadze mamy nade wszystko chleb przyjaźni. Jedno z najsłynniejszych, najpopularniejszych dzieł w historii duchowości to książka Tomasza à Kempis O naśladowaniu Chrystusa. Odnajdujemy w nim zdanie godne zacytowania, także w kontekście tych rozważań: „Bez przyjaciela nie zdołasz żyć dobrze (bene vivere); jeżeli Jezus nie będzie ci przyjacielem ponad wszystko (prae omnibus amicus), poczujesz się nad miarę smutny i opuszczony (tristis et desolatus)” (II, 8). 54

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


Człowiek „bez miary smutny i niepocieszony” nie jest w stanie budować dojrzałych relacji, ponieważ oczekuje od nich zbyt wiele i nieustannie jest rozczarowany. „Oto jesteśmy ja i ty, i wierzę, że pomiędzy nami jest Chrystus” – te cytowane już słowa Elreda w inny sposób wyrażają tę prawdę. Nie ma głębokiej przyjaźni z drugim człowiekiem i z sobą samym bez przyjaźni z Bogiem. Gdy brakuje tej ostatniej, wtedy od ludzkiej przyjaźni oczekujemy tego, co możemy otrzymać tylko w relacji z Bogiem. Od człowieka można oczekiwać wiele, ale nie zbyt wiele. Trzeba mu wybaczyć, że jest tylko człowiekiem. To jest trudne wybaczenie. Przebaczyć mężowi, żonie, że jest tylko człowiekiem, „złożoną mieszaniną światła i cienia”. Gdy zaakceptujemy to, że każdy z nas ma jakieś „trupy w piwnicy”, wtedy możliwa jest spokojna i dojrzała przyjaźń. Jeśli nie ma przyjaźni z Bogiem, idealizujemy (ubóstwiamy) człowieka. Nawet gdy o tym wiemy i to rozumiemy, siła tej iluzji i tak będzie większa. Skazujemy się wtedy na życie w nieustannym rozdarciu – pomiędzy za-czarowaniem i roz-czarowaniem człowiekiem. Wspólna relacja zatruwana jest ciągłym klimatem pretensji i niezadowolenia. Tę prawdę dobrze obrazuje wspomniana już książka Hermanna Hessego Siddhartha. Ukazana jest w niej przyjaźń młodzieńców ze szlachetnych rodów braminów, z lepszej kasty, ładnie ubranych, z perspektywą bogatego, wygodnego życia kapłańskiego i rytualną pobożnością. Co im więcej potrzeba? Nagle decydują się dołączyć do grupy ascetów, aby pogłębić swoje życie religijne. Idą razem, lecz po pewnym czasie rozchodzą się w imię większej doskonałości. Jeszcze nie potrafią zharmonizować ludzkiej przyjaźni z duchową dojrzałością. Na końcu znowu się spotykają, kiedy są już starszymi mężczyznami. Być może się rozejdą, lecz widzimy ich o wiele dojrzalszych w ich przyjaźni. Tak przeplata się, spotyka i rozchodzi przyjaźń ludzka i droga życia duchowego, aż do spotkania z Chrystusem, który definitywnie połączy obie nici. W Nim łączy się przyjaźń z Bogiem (ideał życia duchowego) i ludzka przyjaźń (ideał dojrzałości człowieka). W książce Hermanna Hessego uczciwie pokazana jest droga człowieka, jego zmaganie, ale także granica, której sam nie przekroczy. Starzy W duchu i pr z y ja ź ni

55


przyjaciele są już blisko tej prawdy, ale aby ona się spełniła, dłoń na ramieniu musi położyć Ktoś inny. To On musi pojawić się między przyjaciółmi, aby nie musieli już wędrować i poszukiwać: „Oto jesteśmy, ja i ty, i wierzę, że pomiędzy nami jest Chrystus”. Warto w tym kontekście wspomnieć o obrazie, który znajduje się w Rzymie w kościele św. Augustyna (blisko Piazza Navona i Panteonu). W tej świątyni pochowana jest św. Monika, matka św. Augustyna. Gdy wchodzimy do tej pięknej budowli, po lewej stronie, w bocznym ołtarzu widzimy obraz Caravaggia Matka Boża pielgrzymów. Na pierwszym planie są dwie starsze osoby, pielgrzymi. Klęczą, a ich stopy noszą ślady długiej i mozolnej drogi. Brud i poranienia są świadectwem męczącej wędrówki. Gdy patrzę na ten obraz, przychodzą mi na myśl Siddhartha i Gowinda, dwaj przyjaciele, którzy spotykają się po długiej i mozolnej wędrówce. Kto dopełni ich spotkania? Kto stanie pomiędzy nimi? Dwie postaci z obrazu Caravaggia, mężczyzna i kobieta, docierają do kresu pielgrzymki. Przed nimi, w półmroku stoi Maryja z Dzieciątkiem na ręku. Postacie jawią się na ciemnym tle, bez krajobrazu, w teatralnym półmroku, aby jasne stało się, gdzie jest źródło światła i kto jest reżyserem tego teatralnego dramatu. Pielgrzymi klękają, a Maryja odwraca się do nich. Caravaggio, jak to często bywa na jego obrazach, uchwycił krótki moment, który szybko przeminie. Moment odwracania się Maryi do klęczących osób. W tej chwili odnajdują swój cel i dopełnienie, nareszcie mogą uklęknąć. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nimi (por. J 1, 14). Przy Dziecku, jak u początku, mogą pozostać. Dziecko będzie wzrastać, zacznie chodzić i mówić, podobnie jak może teraz wzrastać ich przyjaźń – zacznie powoli chodzić, mówić, aż usłyszą kiedyś słowa: „Nazywam was przyjaciółmi”. Dziecko będzie wzrastać, aby człowiek mógł dorosnąć do przyjaźni. Słowo towarzyszy człowiekowi na wszystkich etapach jego życia: dziecka, młodzieńca, dorosłego, starca, aby każdy z tych okresów dojrzale wpisał się w szkołę budowania dojrzałych więzi. Obraz Caravaggia Matka Boża pielgrzymów przypomina, że duchowość chrześcijańska jest duchowością procesu, a nie magii. Droga chrześcijańskiego życia jest długa, bywa męcząca i trudna (umęczone nogi 56

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


W mroku depresji

Gdy opuszczę tę izbę strzeżoną przez chorobę – wolna do życia – do śmierci – powietrze głęboko uszczęśliwione powitalnym pocałunkiem bliźniaczych ust, i tak nie będę wiedziała, co moje niewidzialne pocznie teraz ze mną Nelly Sachs

mojemu Ojcu



Ból ludzkich zranień a doświadczenie straty Podjęty tu temat jest tak ważny, że warto, a nawet należy poświęcić mu swój czas, swoją wrażliwość i modlitwę1. Depresja to szczególna rana, której możemy dzisiaj doświadczyć. Człowiek jest najbardziej wrażliwą istotą świata. Nikogo nie można tak zranić jak człowieka – ani drzewa, ani zwierzęcia. Skoncentrujemy się na tej jednej, bardzo ważnej ranie, której tak często doświadcza dzisiaj człowiek. Duża uwaga i szacunek należą się osobom dotkniętym depresją. Tak wiele możemy się od nich nauczyć. Coraz więcej ludzi jest dzisiaj zranionych depresją. Wielu współczesnych filozofów i kulturoznawców nazywa dzisiejszą cywilizację „cywilizacją smutku”. Jeden z polskich psychiatrów uważa, że około dwudziestu procent naszego społeczeństwa to osoby, które w historii swojego życia doświadczyły momentów depresyjnych, wymagających już leczenia specjalistycznego. Jest wiele rodzajów depresji. Około pięciu procent to przypadki najcięższe – tzw. depresje endogenne. Depresja należy dzisiaj do grupy najczęściej występujących chorób, a większość leków używanych w psychiatrii to leki antydepresyjne. Depresja jest dużym zagrożeniem, ale jednocześnie bywa szansą. Wiele się można od niej nauczyć, gdy pojawia się w naszym życiu lub życiu bliskich czy znajomych. Dokonuje się to tylko w klimacie szacunku, współczucia, modlitwy i zrozumienia. Osoby depresyjne to często ludzie o niezwykłej wrażliwości, delikatni jak cienkie kartki tajemniczej księgi, z której tak wiele można wyczytać. Dla duńskiego filozofa Sørena Niniejsza publikacja to spisane z kaset wykłady, dlatego też Czytelnik proszony jest o wyrozumiałość dla „gawędziarskiego” stylu tych rozważań. 1

W m rok u depr esji

119


Kierkegaarda jego własna depresja była punktem wyjścia do odkrywanej przez niego filozofii. On uczynił to doświadczenie inspiracją dla swoich rozważań o człowieku, które pozwoliły mu odkryć prawdę o religii, wierze i więzi z Bogiem. Depresja musi mieć swoje znaczenie, przeczuwał Romano Guardini, wybitny teolog i myśliciel chrześcijański, którego twórczość naznaczyła wielu chrześcijan. Sam przez wiele lat cierpiał z powodu depresji. Pozostawił po sobie małe dzieło O sensie melancholii – owoc, także i jego, bolesnego doświadczenia. Czy wolno mówić o sensie depresji? Czy wolno pytać, co ona chce nam dzisiaj powiedzieć? Wierzymy, że Bóg jest w każdej chwili obecny, że nie ma takiego momentu w naszym życiu, w którym On by nas opuścił. Jeśliby Bóg jakąś chwilę pominął, to by jej nie było. A jeśli Bóg jest obecny, to znaczy, że ta chwila ma sens. Człowiek robi także rzeczy, które nie mają sensu, wiele momentów swojego życia wypełnia bezsensem. Ale Bóg, Jego sens, nie opuszcza także i tych chwil. Stąd wolno nam także wierzyć, że to, co się dokonuje w depresji, ma głęboki sens, ponieważ Bóg nie opuszcza ludzi tak mocno zranionych. Rozważania tu podjęte nie wyjaśniają wszystkiego. Nie są wyczerpujące. Być może odnoszą się tylko do małej grupy osób. Trudno jest także mówić w sposób jasny i uporządkowany o rzeczywistości, która sama w sobie jest bardzo chaotyczna, naznaczona bólem sprzeczności, rozbiciem i niepewnością zatartych granic. Wiele poruszonych tu wątków będzie być może niejasnych, dwuznacznych, gdyż to, co pasuje do jednej osoby, nie musi pasować do drugiej. Jeden z niemieckich psychiatrów mówił, że im dłużej zajmuje się depresją, tym mniej o niej wie. Wyznał, że najwięcej wiedział o depresji, gdy był studentem medycyny. Teraz, u schyłku swego życia, wie bardzo niewiele. Przeczuwa, że jest to tajemnica, która go przerasta. Tak naprawdę każda depresja jest inna. Wszystkie podziały i klasyfikacje są bardzo ogólne. Istnieje wiele teorii próbujących opisać i zrozumieć ten fenomen. Bywa i tak, że niektóre z nich są względem siebie sprzeczne. Na rynku wydawniczym są dostępne setki książek i opracowań dotyczących tej problematyki. Każda depresja jest inna, bo każdy człowiek jest 120

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


inny. W związku z tym tematem rodzi się wiele pytań i niejasności. Tu nie ma dogmatu, nie ma niczego bezwzględnie pewnego. Dogmatem jest tylko Chrystus, Trójca Święta i to wszystko, co wyznajemy w Credo. Poza tym wszystko inne narażone jest na niepewność i błąd. Wiele jest bram wprowadzających w zagadnienie duchowości i depresji. Wspomniany wyżej psychiatra niemiecki porównuje tę tematykę do ogromnej przestrzeni, do której można wejść na wiele sposobów. Wybieramy w tych rozważaniach tylko jedną bramę, gdyż źródeł depresyjnych doświadczeń znajdują się najczęściej przeżyte straty. Strata czyni ranę. Gdy doświadczam straty, to ona pozostawia jakąś ranę, pustkę. Rana stwarza pustkę, przypomina i opowiada o jakiejś stracie. Gdy widzę człowieka bez ręki, pytam go, co się wydarzyło. Gdy widzę kogoś z blizną na twarzy, szukam straty, jakiej doświadczył w swoim życiu. Straty są wpisane w ludzki rozwój. Istnieją takie, które przynależą do naszego życia: opuszczenie łona matki, opuszczenie szkoły, domu rodzinnego, śmierć rodziców, przejście na emeryturę. Są to straty oczywiste, wpisane w nasze życie. Ich brak może wręcz zakłócić rozwój człowieka. Istnieją także i takie, które zagrażają temu rozwojowi. „Złe” straty – tak je nazwijmy – zatrzymują lub kaleczą proces dojrzewania. Istnieje dzisiaj coraz większa trudność z odróżnieniem jednych od drugich. To także jest wielka strata naszych czasów. Trudno jest nam często rozróżnić, czy dana strata wpisana jest w nasz rozwój, czy też nie. Pewna kobieta zostawiła wszystko: męża, dzieci, rodzinę, żeby uprawiać alpinizm. W wieku około pięćdziesięciu lat popełniła samobójstwo. Straciła wszystko, czego jej nie było wolno stracić. Alpinizm jest pięknym sportem, ale nie bóstwem, dla którego można poświęcić całą rodzinę, szczęście domowe i wiele innych ważnych spraw. Stratą jest również nieumiejętność odróżnienia strat wpisanych w nasz rozwój od tych, które nas niszczą. W krajobrazie ludzkich spraw często mieszają się te dwa rodzaje strat. W tym rozważaniu akcent zostanie położony zasadniczo na straty, które nie muszą być wpisane w nasz rozwój, które ranią i mogą dezintegrować rozwój człowieka. W m rok u depr esji

121



Uczucia niekochane

Człowiek jest uczuciem Boga T. Mann, Czarodziejska góra

mojej mamie



Życie duchowe i uczucia Sporo się dzisiaj mówi o uczuciach, wiele książek i artykułów poświęconych jest tej tematyce. Z jednej strony świadczyć to może o ważności tego zagadnienia, a z drugiej – o jego niedocenianiu oraz trudzie, jaki towarzyszy dojrzałemu przeżywaniu i wyrażaniu uczuć. Świat, w którym uczucia nie są doceniane, jest światem nieludzkim. W Opolu, jakiś czas temu, można było obejrzeć ciekawą, symboliczną rzeźbę. Stała ona przed budynkiem PZU, w połowie drogi pomiędzy dworcem PKP a pięknym rynkiem. Przedstawiała ludzką postać o wyraźnie zarysowanej głowie z precyzyjnie wykonaną ramą wokół niej – symbol ludzkich systemów, finansów i organizacji. Dolna część rzeźby, wykonana z drewna, była wypalona i pusta. Można było włożyć rękę tam, gdzie normalnie znajduje się serce. Wypalona, przeg­nita przestrzeń w miejscu, gdzie powinna być sfera ludzkiej wrażliwości, czułości i uczucia. Świat może być perfekcyjnie zorganizowany ze wszystkimi swoimi systemami, organizacjami, ubezpieczeniami, lecz jeśli nie ma w nim miejsca dla uczuć, dla ludzkiej wrażliwości, to jest to świat nieludzki. Szczególną uwagę chcę poświęcić „uczuciom niekochanym”. Jakie to są „uczucia niekochane”? Myślę o tych, które trudniej nam przeżywać, nie tak łatwo przyjąć, gdy się pojawiają w nas czy u bliskich nam osób. Należą do nich: uczucie agresji, lęku, ­zazdrości, wstydu, niespełnionego zakochania, słabości i kruchości życia, smutku, pustki, obcości itp. Gdy się pojawiają, ­czujemy się często zaniepokojeni, winni, mamy ochotę je ukryć i nikomu nie pokazywać. Wydaje się nam, że takie uczucia świadczą o naszej niedojrzałości, zaniedbaniach w naszym rozwoju. Bywa i tak, że same uczucia klasyfikujemy jako złe, negatywne i niemoralne. Każdy rozdział poświęcony będzie jednemu z tych uczuć. Uczuci a niekoch a ne

207


Najpierw opisana zostanie zazdrość, następnie uczucie zakochania, które nie może być spełnione w trwałym i wyłącznym związku. Omówione zostaną również wstyd i agresja. Całość zakończy analiza uczucia pustki i obcości – odczucia kruchości i słabości życia, które można „usłyszeć” w słowach: „Czuję się dzisiaj taki słaby i rozbity” lub nazwać stanem „skruszonego serca”, jak czytamy w jednym z psalmów (por. Ps 51, 19). Przedstawione tu rozważania nie roszczą sobie pretensji do tego, aby być systemem, teorią, która wszystko wyjaśni. Wiele zagadnień, które się wiążą z tą tematyką, nie będzie tu podjętych. Pozostanie tysiące różnych spraw, które nie sposób opisać. To będzie tylko jakaś mała ścieżka prowadząca poprzez całą przestrzeń wielu zagadnień, które wiążą się z tą tematyką – podobnie jak z Tatrami, które można przejść na wiele sposobów, różnymi ścieżkami. Zagadnienia związane z uczuciami niekochanymi są w tych rozważaniach częścią szerszego tematu, jakim jest duchowość. Życie duchowe nierozerwalnie związane jest z uczuciami – jest ono niezwykle rozumne i bardzo uczuciowe. Święci Kościoła, najwięksi teolodzy, „mistrzowie” życia duchowego byli ludźmi o głębokiej wrażliwości uczuciowej. Ludzie o wysokiej kulturze uczuć, wśród nich nie brakuje wybitnych poetów (na szczególną uwagę zasługuje tu św. Jan od Krzyża), malarzy i muzyków. Uczucia są bowiem szczególnym miejscem spotkania i dialogu z człowiekiem oraz z Bogiem. Człowiek, który nie pokazuje swoich uczuć, ma trudności z ich wyrażaniem, jest osobą tragicznie osamotnioną. Nasza wrażliwość, nasze uczucia łączą nas. Umiejętność wyrażania i przyjmowania uczuć owocuje darem współczucia. Poprzez wczucie, empatię (por. E. Stein) człowiek jest zdolny do wyjścia poza siebie, poza zamknięty świat swojego egocentryzmu. Wczucie prowadzi do współczucia – wspólnoty z drugą osobą za pośrednictwem uczuć. Spotkanie w przestrzeni uczuć głęboko łączy osoby. Więź z drugim człowiekiem, ale także z Bogiem, jest bardzo uczuciowa. Cały człowiek, wszystkie jego wymiary, mogą stać się miejscem spotkania, miejscem dialogu: jego ciało, dotyk, gesty, ruchy rąk, twarz, słowa, które wypowiada, rozum, pamięć, wspomnienia – wszystko! Gdyby wyłączyć uczucia z tego dialogu, z tego 208

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


spotkania, stałby się on niemożliwy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ człowiek nie tylko ma uczucia, ale nade wszystko jest uczuciem. Zwróćmy uwagę, że często mówimy, i jest to poprawne, że „człowiek ma uczucia”, ale też poprawne jest stwierdzenie, że „człowiek jest uczuciem”. Te dwa zdania są prawdziwe i uzupełniają się. Ja mam uczucia, ale ja jestem także uczuciem. Pierwsze zdanie ukazuje dystans i odpowiedzialność za swoje uczucia. Widzę, obserwuję to, co mam i ponoszę za to odpowiedzialność. Drugie zdanie mówi o istotnej przynależności świata uczuć do struktury osoby. Cały człowiek uobecnia i wyraża się w uczuciach. Stąd też odrzucenie uczuć jest niejako odrzuceniem całego człowieka. Od początków chrześcijańskiej duchowości uczucia były miejscem spotkania z Bogiem. Jeden z przykładów odnajdujemy w dziele św. Jana od Krzyża, wielkiego autorytetu duchowego, Doktora Kościoła, wnikliwego teologa i mistyka, człowieka bardzo wrażliwego, obdarowanego poetycką zdolnością odbioru rzeczywistości, niezwykłego znawcy ludzkiej psychiki, który nie wykluczał uczuć z życia duchowego. Jego twórczość to zasadniczo komentarze do własnych wierszy. W strofie jedenastej Pieśni duchowej, w punkcie trzecim, komentuje słowa: „Odsłoń przede mną obecność Twoją”1. W komentarzu pisze: „Dla zrozumienia tego należy zaznaczyć, że Bóg w potrójny sposób może przebywać w duszach”. Jan od Krzyża zakłada, że Bóg jest obecny w człowieku – i ta obecność może urzeczywistniać się w potrójny sposób. Jest to teza postawiona bardzo głęboko, nie tylko teologicznie, ale też antropologicznie. Spotkanie z Bogiem dokonuje się nie tylko poprzez znaki, wydarzenia zewnętrzne, lecz także w świecie wewnętrznym człowieka. Pisze dalej hiszpański mistyk: „Pierwsza obecność jest przez Jego istotę, przez którą przebywa On we wszystkich duszach, nie tylko dobrych i świętych, lecz również w złych i grzesznych, podobnie jak jest we wszystkich stworzeniach. Przez tę obecność daje im życie i byt, gdyby zaś ją usunął, wszystkie stworzenia obróciłyby się w nicość i przestałyby istnieć. Tej obecności nie brak nigdy w duszy”. Bóg bowiem nie tylko stworzył 1 Cyt. za: Jan od Krzyża, Dzieła, przeł. B. Smyrak, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1998, s. 572-573.

Uczuci a niekoch a ne

209



Wartość człowieka

Jest z pewnością bardzo trudno określić naturę człowieka. Wykracza on poza wszelkie ramy nadawanych mu określeń przez swoje czyny, czasem bohaterskie, a czasem straszliwe, przez niezmierną różnorodność swego charakteru i zamierzeń, jakie usiłuje realizować, przez nie dającą się wyczerpać nowość swych dzieł i przez podziwu godną zdolność do regeneracji po każdym prawie swym upadku. Roman Ingarden, Książeczka o człowieku

mojemu bratu



Fenomen wartości Opracowując temat obecnej sesji1, miałem wrażenie, że stanowi on jakby wspólny mianownik a zarazem dobrą syntezę wszystkich dotychczasowych konferencji, które dane mi było wygłosić w Centrum Formacji Duchowej. Były to konferencje o depresji, o znaczeniu sakramentu pokuty i pojednania, o słuchaniu i ta ostatnia, o uczuciach niekochanych. Temat wartości człowieka wiąże wszystkie te zagadnienia i jednocześnie jest jednym z najistotniejszych tematów. Profesor Antoni Kępiński mówił, że pytanie „Kim jest człowiek?”, jest najprawdopodobniej najważniejszym pytaniem, jakie możemy postawić. Pierwszą część obecnej sesji chciałbym poświęcić pojęciu wartości ogólnie i dlatego zatytułowałem ją Fenomen wartości. Mam wrażenie, że treści, które tu przedstawię, są dla wielu odbiorców oczywiste. I dobrze, że tak jest. Największą radość odczuwa się, gdy rzeczy prawdziwe stają się oczywiste, a oczywiste okazują się prawdziwe – w tej zależności zawarta jest tajemnica szczęścia człowieka. Im więcej spraw oczywistych w naszym życiu, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi. Problematyka pojęcia wartości jest szeroka, a u początku zainteresowania się tym zagadnieniem zasadne wydaje się pytanie, czy w ogóle istnieje coś takiego jak wartość. Skąd wiem, że wartość istnieje obiektywnie, niezależnie ode mnie, że na przykład jakieś dzieło sztuki jest piękne bez względu na to, czy mi się podoba, czy nie? Czy istnieje obiektywna wartość, niezależna od krytyków, od ocen, od mojego samopoczucia – że Niniejsza publikacja stanowi zredagowany zapis nagrań audio konferencji, które zostały wygłoszone w ramach Szkoły Kierownictwa Duchowego prowadzonej w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, podczas sesji poświęconej tematowi: Wartość człowieka (3–5 października 2008 roku). 1

Wa r t oś ć c z ł ow iek a

291


coś po prostu jest obiektywnie wartościowe? Tatrzański Park Narodowy jest piękny, nawet jeżeli do niego wejdę i powiem: „Brzydko tu, ale tu brzydko!”. Pomimo mojej oceny góry nadal będą piękne. Zawrat wciąż jest piękny; nawet gdy mówię: „Ale tu ponuro, jakież to niewartościowe miejsce”, to jest to nadal wartościowe miejsce, ponieważ obiekt jest wartościowy. W przeciwieństwie do kwestii obiektywnego istnienia wartości pojawia się pytanie, czy istnieją wartości subiektywne, takie, które współtworzymy. Czy ja tworzę coś wartościowego albo swoim osądem decyduję, że od tej pory coś będzie wartościowe? Czy człowiek ma taką władzę w sobie, że może powiedzieć: „Odtąd to dzieło jest wartościowe”? Czy tak się dzieje dlatego, że ja tak powiedziałem, że człowiek ma taką władzę, czy też istnieje „albo-albo” – albo obiektywne, albo subiektywne wartości, a może takie i takie?… Pojawia się dużo pytań, zagadnieniu temu można by poświęcić wiele czasu. Tymczasem może jest i tak, że w ogóle nie ma wartości, może człowiek je sobie wymyślił, żeby poprawić swoje samopoczucie: „Takie smutne to życie, niewartościowe, to wymyślmy wartości i jakoś tak poczujemy się dowartościowani”. Należy odnotować, że takie koncepcje też istnieją – że wartość została wymyślona przez człowieka i poprawia jego samopoczucie: „Co by to było za życie, gdyby nie było wartościowe…?”. A jednak istnieje doświadczenie wartości. Przychodzi taki moment, kiedy stajemy wobec rzeczywistości, którą doświadczamy jako wartościową – może to być dzieło sztuki lub piękny krajobraz, albo drugi człowiek, którego spotykamy. Doświadczenie ma tu niejako pierwszeństwo przed naszymi niepewnymi, drżącymi teoriami, które do końca nie wiedzą, jak sobie poradzić z tą tematyką wartości obiektywnej, subiektywnej oraz płaszczyzną etyki, która tu wkracza. Doświadczenie wyprzedza w jakimś sensie teorię. Wartość staje się doświadczeniem – w tym znaczeniu doświadcza mnie, realnie wchodzi w moje życie, chce zaświadczyć i pokazać mi swój splendor. Takie doświadczenie ma pierwszeństwo przed teorią, ono istnieje w oczach dziecka, które widzi po raz pierwszy śnieg, psa, zachód słońca albo piękne morze, staje zachwycone i mówi: „Boże, 292

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


jakie to piękne! Mamusiu, zobacz, jakie piękne jest to morze, może byśmy go troszkę w słoiczku do domu wzięli”. Widzimy to w oczach dziecka, ale moglibyśmy również w naszych. Doświadczenie wartości, szeroko pojętej wartości, może ubogacić nas jakimś świadectwem, wejść w nasze serce, pozostawiając pewien skutek. Gdy dostrzegamy rzeczywistość wartościową, koncentruje ona naszą uwagę: mamy ochotę na nią patrzeć, poświęcić jej nasze spojrzenie. Rzecz wartościowa koncentruje – gdy widzimy rzecz piękną, dobrą albo prawdziwą, mamy ochotę popatrzeć: „Nie odchodźmy jeszcze, popatrzmy jeszcze na to”. Gdy widzimy piękny wschód słońca nad Bałtykiem, mamy ochotę tam pozostać, „popatrzeć jeszcze”. Wartość koncentruje uwagę. Człowiek jest skoncentrowany wtedy, gdy znajduje się w świecie wartości. Problem braku koncentracji wynika z braku doświadczenia wartości. Wartość potrafi skupić naszą uwagę. Doświadczenie wartości rodzi następnie zachwyt, podziw. Niektórzy twierdzą, że początkiem wszelkiej działalności człowieka jest zachwyt. Bóg stał się człowiekiem po to, aby w nas wcielić zachwyt, Boski zachwyt. Wartość wywołuje, rodzi zachwyt: „Jakież to piękne!”, „Jakie to dobre!”, „Jaki ten człowiek jest dobry!”, „Jakie to było prawdziwe!”, „Jakie to było sprawiedliwe!”, „Jakie to niezwykłe!”. Ktoś, kto nie zna zachwytu, w życiu daleko nie zajdzie. Jest takie stare piękne przysłowie, które mówi, że jeśli trzeba psa nieść na polowanie, to się dużo nie upoluje. Gdzie nie ma wartości, nie ma zachwytu. Zachwyca nas świat wartości. Doświadczenie wartości rodzi ciszę. Wyciszamy się. Doświadczenie ludzi, których odbieramy jako wartościowych, moment, gdy na przykład kończy się spotkanie z kimś, kto poruszył nas swoim wewnętrznym blaskiem, pozostawia w nas pragnienie milczenia i ciszy. Przeszkadza wtedy radio z głośną muzyką, hałaśliwe rozmowy czy gwar dochodzący z ulicy. Mówimy wówczas, że „zamilkł z wrażenia”. Doświadczenie wartości obdarowuje nas ciszą. Ta cisza rodzi się z wartości. Wartościowa rzeczywistość ucisza świat. Ludzie milkną w zachwycie. To ładne określenie: „Zamilkł w zachwycie”. Tam, gdzie nie ma doświadczenia wartości, jest coraz większy hałas, za którym kryje się brak wartości. Hałas jest Wa r t oś ć c z ł ow iek a

293



Duchowość i sny

Choćby odbicie wodne zmąciło kształty swoje, nie trać obrazu. Rainer Maria Rilke



Marzenia i sny Fenomen snów nie jest tematem jedynym czy centralnym w chrześcijańskiej duchowości; jest jednym z zagadnień, jednym z wielu wątków. W Piśmie Świętym człowiek zostaje porównany do harfy, na której gra Bogu i bliźniemu swoje pieśni (por. Ps 43, 5). Harfa symbolizuje tu osobę, która – podobnie jak ten szlachetny instrument – rozróżnia w sobie wiele „strun”. Nasze ciało, uczucia, rozum, wyobraźnia, potrzeby, sny są niczym struny darowanego instrumentu, dzięki któremu możemy się komunikować z Bogiem i człowiekiem. Na tych samych strunach również Bóg i drugi człowiek może zagrać dla nas swoją pieśń. Jest to więc instrument wzajemnej komunikacji. Na jednej strunie (np. snów) nie zagramy całego utworu, nie wydobędziemy całej harmonii dźwięków. Kiedy w instrumencie fałszuje choćby jedna struna, nie da się zagrać jakiegokolwiek utworu. Podobnie jest z klawiaturą naszej komunikacji. Wszystkie jej elementy muszą być sprawne i nastrojone, aby spotkania były klarowne i harmonijne. Tematyka snów jest niezwykle interesująca. Od samego początku w refleksji człowieka widać spore zainteresowanie tym doświadczeniem. Pozostały bardzo stare opisy snów, sięgające tysięcy lat. Człowiek zawsze interesował się tą rzeczywistością – jej pięknem, tajemniczością, klarownością i logiką. Z jednej strony budziły w nim respekt i lęk, a z drugiej – podziw i uwagę. Tak pozostało do dziś. Na podstawie zgromadzonych obrazów sennych można by stworzyć galerię naszych snów, album opowiadający historię naszego życia. Wiele z nich mocno wpisało się w naszą pamięć. Pewna kobieta śniła, że idzie samotnie przez zielony las i nagle przed nią zza drzew wyłoniła się lwica z małymi. Kobieta była przerażona. Co Duchowość i sn y

401


się wydarzy? Lwica z małymi jest bardzo wyczulona na obcych i może zaatakować, chroniąc swoje maleństwa. To nie jest ogród zoologiczny. Przerażona kobieta patrzyła na zbliżającą się lwicę, a ona podchodziła z małymi, łasiła się do niej i spokojne położyła się u jej stóp. Pewien mężczyzna pod koniec studiów miał sen, w którym spadał z wysokiej skały do jeziora. Przerażony, że za chwilę zginie, wpadł do głębokiej wody. W ciemnej otchłani otworzyły się drzwi wypełnionej światłem komnaty. W tej zachwycającej i bezpiecznej przestrzeni spotkał piękną kobietę, która przytulała się do niego. Po wielu latach ów mężczyzna przyznaje, że ten sen odegrał znaczącą rolę w jego życiu. Inna kobieta opowiadała sen, który bardzo ją zaskoczył. Miała duże problemy, aby go przyjąć i zaakceptować. Pewnego zimowego dnia szła po zamarzniętym stawie. Miała na sobie drogie futro i wyglądała jak dostojna dama z rosyjskich powieści, np. Anna Karenina. Kroczyła po tafli majestatycznie i z gracją. Była to piękna kobieta. Nagle zauważyła pod lodem mężczyzn, którzy resztkami sił walczyli, aby wydostać się na powierzchnię. Były to ostatnie chwile ich życia – nie mieli szansy, aby się uwolnić z tego dramatycznego położenia. Kobieta tymczasem szła bez emocji po lodzie, ze spokojem patrząc na umierających mężczyzn. W „albumie” innego mężczyzny pozostał sen, który pojawił się w jego życiu w okresie, gdy podejmował bardzo ważną decyzję: przed przyjęciem sakramentu małżeństwa. Bał się tej decyzji. Jak będzie w małżeństwie, czy sobie poradzi? Niedługo przed ślubem miał sen. Śniło mu się, że siedzi w liturgicznym kręgu ubrany w białą szatę. W tej grupie było wielu mężczyzn i wiele kobiet, którzy otaczali ołtarz. Nagle podeszło do niego dziecko, mały chłopiec, i włożyło mu do ręki ziarenko. W dniu, w którym miał ten sen, w kościołach czytany był fragment z Ewangelii opowiadający o ziarnku, które jeśli wpadnie w ziemię i obumrze, przyniesie owoc obfity. Zapewne w pamięci wielu osób pozostają sny, które odegrały w ich życiu ważną rolę i często powracają, niczym kształtujące osobowość wspomnienia. Sny miały i mają wpływ na formowanie nie tylko życia osobistego, lecz także całej kultury. W historii odkrywamy wiele dzieł in402

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


spirowanych tą tematyką. Można zrobić krótki spacer po skarbcu kultury, poszukując w nim wpływu snów na wieloraką twórczość artystyczną. Przychodzą mi na myśl chociażby niektóre dzieła angielskiego twórcy Williama Szekspira. Jedno z nich nosi tytuł Sen nocy letniej. W dziele tym odwrócony został powszechnie przyjmowany porządek. Nie tylko rzeczywistość kształtuje sen, jak często sądzimy, lecz także sen ma wpływ na rzeczywistość. Bywa przecież, że pod wpływem snu podejmujemy jakieś decyzje, coś zmienia się w naszych relacjach. W innym dziele tego autora, w Burzy, odnajdujemy wyraźną inspirację tematyką snów. To tutaj pojawia się słynne i często cytowane zdanie: „Bowiem my także jesteśmy tym, z czego się rodzą nasze sny”. Jesteśmy zbudowani niejako z tego samego materiału. Istnieje głęboka więź pomiędzy naszym życiem a snami. Sen nie jest osobną materią naszej egzystencji – jest jej częścią. W dorobku barokowego twórcy Calderona de la Barca odnajdujemy utwór Życie jest snem. Także to dzieło ukazuje głęboką relację między snem i realnością. Powraca tutaj pytanie: Co jest bardziej realne – rzeczywistość czy sen? Często sen kojarzy nam się z czymś nierealnym. Ktoś nam opowiada jakąś historię, a my mówimy: „To ci się chyba śniło”, „To był pewnie sen”. Sen funkcjonuje w naszej kulturze jako określenie czegoś nierealnego. W tym dziele Calderon, który w późniejszym okresie swojego życia przyjął święcenia kapłańskie, pokazuje, że sen jest głęboko zakorzeniony w rzeczywistości. To w nim jeden z bohaterów tego utworu przełamuje fatum, przeznaczenie, którym został obciążony w tak zwanym realnym świecie. Podobne historie o przeznaczeniu odnajdujemy w niektórych tragediach greckich, na przykład w historii króla Edypa; cokolwiek by zrobił, i tak nie ma na to wpływu, bo wisi nad nim fatum i wszystko zmierza ku celowi wyznaczonemu przez przeznaczenie. U Calderona dramat przeznaczenia można zmienić w sen. Myśl tego dramaturga kryje w sobie głęboką intuicję (nieobcą także teologii snu), że we śnie działają „siły”, które mają wpływ na realność i mogą w niej wiele zmienić. Spośród wielu dzieł filmowych inspirowanych tematyką snów na szczególną uwagę zasługuje polski film Żywot Mateusza. Ukazuje on Duchowość i sn y

403



Sztuka słuchania Znaczenie słuchania w kierownictwie duchowym

Gdyby prorocy wtargnęli poprzez drzwi nocy i szukaliby ucha jak ojczyzny Nelly Sachs, Wohnungen des Todes

Sebastianowi



Słuchanie czy przesłuchanie Doświadczenie słuchania odgrywa niezwykle ważną rolę w naszym życiu. Na różnych jego płaszczyznach, osobistych czy zawodowych, doceniamy wartość uważnego ucha, które pomaga nam budować serdeczne i dojrzałe więzi1. Pochodzimy z różnych środowisk, pełnimy inne funkcje, pracujemy w różnych zawodach, ale przekonanie o wartości daru słuchania pozostaje wspólne. Być może wiele treści umieszczonych w tych rozważaniach jest znanych i oczywistych. To dobrze, sprawy istotne w życiu powinny być znane. Potrzeba chwil, aby kwestie najbardziej oczywiste i potrzebne włączyć w osobisty dialog – z Bogiem i z człowiekiem. Tylko to, co jest włączone w przestrzeń modlitwy, spotkania rozwija się w nas poprawnie. Sprawy istotne stają się wtedy realne i oczywiste, przechodzą z płaszczyzny dalekich idei w świat codziennej rzeczywistości i „stają się ciałem”. Najbardziej realna jest modlitwa. To, co nie jest z nią złączone, traci prawo do oczywistości. U podstaw wszelkiej realności leży modlitwa. Można przeczytać wiele książek o słuchaniu i zaliczyć kilka kursów z komunikacji interpersonalnej, a w rzeczywistości ranić innych nieumiejętnością słuchania. Dlatego prośmy Boga, aby treści, które rozważamy, być może znane, włączone w dialog z Bogiem i człowiekiem, stały się w nas życiem. Gdy przed wielu laty kończyłem studia doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pewna kobieta podarowała mi mały obraz. Przedstawia on twarz Maryi z delikatnie odsłoniętym uchem – to Matka Boża cierpliwie słuchająca. Obraz inspirowany jest wizerunkiem Maryi Niniejsza publikacja to spisane z płyt wykłady, dlatego też Czytelnik proszony jest o wyrozumiałość dla gawędziarskiego stylu tych rozważań – przyp. autora. 1

Szt uk a słuch a ni a

491


z sanktuarium w Rokitnie. Usłyszałem wtedy słowa: „Niech Maryja, cierpliwie słuchająca, będzie patronką księdza pracy”. Przez wiele lat mojej posługi ojca duchownego w Wyższym Seminarium Duchownym w Opolu ten obraz towarzyszył mi w pracy związanej głównie ze słuchaniem. Często patrzę na ten obraz i mówię: „Maryjo, Matko cierpliwie słuchająca, módl się za nami”. Od samego początku chrześcijaństwa, już u pierwszych ojców Kościoła, szczególnie w doświadczeniu ojców pustyni, zakorzenione było przekonanie, że podstawą duchowości, założeniem dojrzałej więzi z Bogiem i z człowiekiem, jest słuchanie. Pozostało wiele świadectw z tamtych czasów, które są przykładem tego przekonania. Gdy pewnego dnia do jednego z ojców pustyni przyszedł inny ojciec i zapytał: „Dlaczego dzisiaj ojcowie nie mają słowa, które trafiałoby do ludzi i poruszało ich serca?”, usłyszał odpowiedź: „Ponieważ nie umieją słuchać”. Mądrość tej odpowiedzi wyraża się w podwójnej możliwości jej interpretacji. Odnosi się do potencjalnych odbiorców, którzy nie umieją słuchać, ale także do ojców – głosicieli słowa – naznaczonych podobną nieumiejętnością. Kto sam nie potrafi słuchać, nie trafi do serca słuchaczy. Ojcowie nie mają słowa, słowa z mocą, ponieważ nie słuchają. Ale też nie ma osób, które posiadałyby tę umiejętność. Słuchanie jest wydarzeniem dwustronnym, rodzi się ze słuchania i spotyka się z nim. Największym pragnieniem proroków – w Starym Testamencie, w Nowym Testamencie, aż po dzień dzisiejszy – jest umiejętność słuchania. Jako motto do tych rozważań wybrałem zdanie z wiersza żydowskiej poetki Nelly Sachs, nagrodzonej literacką Nagrodą Nobla: „Gdyby prorocy wtargnęli / poprzez drzwi nocy / i szukaliby ucha jak ojczyzny”. Ucho jest jak ojczyzna, gdzie go nie ma, gdzie brakuje słuchania, człowiek czuje się obco – jak ktoś, kto nie ma domu. „Wtargnęli poprzez drzwi nocy”. Gdzie nie ma słuchania, tam brakuje światła, głęboka noc powstrzymuje wszelki początek. Umiejętność słuchania jest podstawą modlitwy i całego ludzkiego życia. Te rozważania będą próbą połączenia doświadczenia z zakresu teologii i antropologii. Chrześcijaństwu po dziś dzień grożą dwa błędy. Z jed492

k s. K r z ysz tof Gr z y wocz


nej strony błąd teologizmu, a z drugiej – antropologizmu. Teologizm jest poglądem, który zwalnia człowieka ze współpracy z Bogiem, podważa jego zaangażowanie i kreatywność, co wynika z przekonania, że On sam wszystkiego dokona. W tym rozumieniu słuchanie jest czymś prostym (o czym tu można tyle mówić?), nie wymaga ludzkiej umiejętności i kształcenia. Wystarczy po prostu słuchać i tyle. Świadomość pierwszeństwa łaski nie utożsamia się z błędem teologizmu. Oczywiście, łaska ma pierwszeństwo, ale nie wyklucza to zaangażowania człowieka, jego trudu rozwoju i współpracy. W tym kontekście możemy mówić o szkole słuchania. Termin „szkoła” wskazuje na proces uczenia się i zdobywania umiejętności. Słuchanie nie przychodzi automatycznie. Automatyzm jest niegodny chrześcijanina. Z drugiej strony chrześcijaństwu grozi błąd psychologizmu. Według tego poglądu wystarczy działanie człowieka, aby doprowadzić go do życiowego spełnienia. W takim rozumieniu rozwijanie umiejętności psychologicznych czy doskonalenie technik psychoterapeutycznych może zagwarantować osobie ludzkiej optymalną samorealizację. Dojrzała umiejętność słuchania byłaby wtedy niezależna od słuchania Boga. Jedna z podstawowych prawd chrześcijańskich głosi: „Bóg stał się człowiekiem”. Tu rodzi się imponująca intuicja chrześcijaństwa: istnieje głęboka harmonia wymiaru teologicznego i antropologicznego. Dzieje się tak dlatego, ponieważ Jezus Chrystus, centrum i źródło chrześcijaństwa, jest Bogiem i człowiekiem. Dlatego nie można oddzielić intuicji ludzkiej, która wymaga pracy, uczenia się i nieraz długich lat cierpliwego procesu, od intuicji teologicznej, która zakłada wiarę w niepojęte zaangażowanie Boga. Kierownik duchowy, jak mawiali przedstawiciele szkoły aleksandryjskiej, musi być jednocześnie mistagogiem, pedagogiem i psychologiem. Z jednej strony musi być mistagogiem, który wprowadzi ucznia w przestrzeń tajemnicy Boga, a z drugiej – antropologiem odsłaniającym tajemnicę człowieka w jego dramatycznej złożoności. Możemy prosić Boga o dar słuchania, ofiarując Mu jednocześnie naszą gotowość przyjęcia i cierpliwego uczenia się tego daru. Psalm 87. kończy się słowami: „I tańcząc śpiewać będą, wszystkie moje źródła są w Tobie”. Szt uk a słuch a ni a

493


Spis treści

Duchowy zapis przyjaciela…

Spotkanie pierwsze – o duchowości i depresji. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 Spotkanie drugie – o sakramencie pojednania i kierownictwie duchowym. . . . . . . . . 13 Spotkanie trzecie – o sztuce słuchania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14 Spotkanie czwarte – o uczuciach niekochanych. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Spotkanie piąte – o wartości człowieka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16 Spotkanie szóste – o duchowości i snach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Siódme spotkanie – o przyjaźni. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 W duchu i przyjaźni

Wybór i rozwój. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23 Ukryta pieśń. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40 Dar wzajemności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54 Przestrzeń rany. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70 Przy dużym stole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88 Mistyczna harmonia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100 W mroku depresji

Ból ludzkich zranień a doświadczenie straty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 Żałobne światło . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134 W mroku depresji. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 147 Depresyjne światło. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 161 Noc ciemna a depresja. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179 Dar pojednania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193

569


Uczucia niekochane

Życie duchowe i uczucia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207 Zazdrość. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 219 Niespełnione zakochanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 232 Agresja. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 252 Wstyd. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 262 Pustka i obcość. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 278 Wartość człowieka

Fenomen wartości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 291 Poczucie braku wartości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 304 Psychologiczne podstawy zagadnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 324 Teologiczne podstawy zagadnienia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 347 W trosce o swoją wartość. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 360 W trosce o wartość drugiego człowieka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 382 Duchowość i sny

Marzenia i sny. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 401 Znaczenie snów w psychologii. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 412 Sny w Biblii. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 428 Sny w tradycji chrześcijańskiej. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 443 Jak dobrze wykorzystać sny? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 457 Sny miejscem spotkania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 473 Sztuka słuchania Znaczenie słuchania w kierownictwie duchowym

Słuchanie czy przesłuchanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 491 Słuchanie Boga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 504 Słuchaj bliźniego jak siebie samego. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 514 Słuchanie innego (część 1). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 527 Słuchanie innego (część 2). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 540 Kwestia pomocy i słuchania współbrzmień. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 555



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.