5 minute read
Iwona Bondar
Nauczycielski gen
Iwona Bondar
Advertisement
Refleksje o nauczaniu zdalnym i innych problemach współczesnej edukacji
Refleksje – to dobry tytuł dla czasopisma nauczycielskiego. Teraz, w okresie pandemii i zdalnego nauczania, mam ich pełno w głowie. Są one związane z pytaniami: czego i jak uczyć? Jak oceniać? Jak rozmawiać? Czy trzymać się ściśle zapisów zawartych w obszernej podstawie programowej? Co zrobić, aby okres wystawiania ocen rocznych nie był stresujący dla uczniów/uczennic, ale też dla mnie? Jak dzieci mają się uczyć, aby potem nie musiały tych ocen poprawiać, żeby miały jak najlepsze świadectwa? Od jakiegoś czasu nurtuje mnie jeszcze inne pytanie: czy oceny są ważne dla przyszłości ucznia/dziecka? Przecież nie każdego w szkole podstawowej interesują takie przedmioty, jak fizyka, chemia czy biologia. Dzisiaj oczekujemy od ucznia, że będzie omnibusem – że z każdego przedmiotu będzie przynajmniej dobry. A przecież żaden nauczyciel w podstawówce nie podjąłby się uczenia jednocześnie wszystkich przedmiotów. Dlaczego więc wymagamy od dzieci, aby były wybitne we wszystkich obszarach?
76 OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIADCZENIA REFLEKSJE 3/2021
Kucie nie ma sensu
Wiedza, zwłaszcza w obrębie wspomnianych nauk przyrodniczych, intensywnie się zmienia i rozwija. Epidemia koronawirusa napisała nowe rozdziały do podręczników biologii czy genetyki. Uczenie się na pamięć nie ma więc sensu. Wiadomości „wykute” znikną, ulegną zapomnieniu i nie przekształcą się w solidną wiedzę. Powinniśmy więc rozwijać kompetencje, które – przy odrobinie pracy i zaangażowania – zostaną z nami na zawsze.
Co można zrobić, aby nauczyciele zechcieli przemodelować swój sposób uczenia i skupili się na rozwijaniu relacji, kompetencji, na analizie i krytycznym myśleniu? Jak zrobić to teraz, gdy lekcje są skrócone do 30 minut, na przedmiotach, które odbywają się raz w tygodniu? To niestety nie sprzyja ani budowaniu relacji, ani nabywaniu kompetencji.
Wiedzieć więcej – ale jak?
W szkole podstawowej, w wielu aspektach, czas się zatrzymał. Pojawiły się co prawda tablice interaktywne, lecz w większości nauczyciele uczą, wymagają, stawiają oceny, realizują programy, wpisują nieprzygotowania i jedynki – tak jak 10, 15 czy 20 lat temu. Przez ostatnie miesiące również nauczają tak jak do tej pory, tyle że za pośrednictwem komputera. Szkoła to nadal w głównej mierze „wykład”, teraz czasami wzbogacony prezentacją i filmem. Uczymy, uczymy, rozwiązujemy testy – „po staremu”, wielokrotnie bez refleksji. Prawda zaś jest taka, że można całe życie rozwiązywać zadania i robić ćwiczenia, a i tak niczego się nie nauczyć. Przygotowujemy uczniów do kolejnych testów i egzaminów, bo taki sens szkoły mamy zapisany w nauczycielskim kodzie genetycznym. Dobre wyniki egzaminów zewnętrznych wpływają przecież na opinię środowiska na temat placówki! Dzisiejsza szkoła zupełnie nie zachęca do stawiania pytań. Nie ma na to czasu, a tym bardziej na kreatywne szukanie odpowiedzi. Nie ma czasu na refleksję, dokąd z tą nauką zmierzamy. Liczą się oceny, średnia i wyższe niż ogólnopolskie wyniki egzaminów.
W poprzednim artykule napisałam, że nie na tym szkoła ma polegać. Że nie wierzę w jej dotychczasowy model (I. Bondar, Nie wierzę już w szkołę transmisyjną!, „Refleksje” 2020, nr 6, s. 61–63). Bezwzględnie potrzebne jest dzisiaj przeniesienie ciężaru nauki z nauczyciela na ucznia. Wtedy ten, kto jest zainteresowany, na pewno zrobi wszystko, aby wiedzieć więcej.
Druga strona medalu
Zwróćmy uwagę na to, jak wiele nowych zawodów pojawiło się w ciągu ostatnich 10 lat. Czy „nauka pamięciowa”, wciąż praktykowana w szkole, kogokolwiek dobrze do tej sytuacji przygotowała? Dlaczego sukces odniosły osoby, które się w tym niestabilnym świecie odnalazły? Czy dlatego, że miały świadectwo z wyróżnieniem? Niekoniecznie. Wielu uczniom przecież nie zależy na wiedzy, lecz na dobrej ocenie. Liczy się średnia na świadectwie, bo za wyróżnienie czekają na dzieci w domu pochwały i nagrody. To dlatego w szkole podstawowej dzieci chcą mieć dobre świadectwo, a nie dlatego, że odzwierciedla ono ich kompetencje. Ale ten medal ma swoją drugą stronę. Niektórzy młodzi ludzie wiedzą, że ich sukces w życiu nie zależy od świadectwa. Znam wielu uczniów szkół średnich, którym szkoda czasu na lekcje zdalne. Zamiast słuchać wykładów online, zaczęli pracować, bo w tym widzą konkretny sens i mają namacalne efekty swojej aktywności.
I jeszcze kilka słów o metodyce zdalnego nauczania. Czy w ogóle istnieje coś takiego? Który z nauczycieli zetknął się z tym zagadnieniem przed pandemią? W ministerstwie słychać już głośno o negatywnych skutkach długotrwałego nauczania zdalnego. Winne są metody, formy i techniki pracy zdalnej nauczycieli. Winny jest fakt, że każdy nauczyciel uczy, jak umie i jak chce. System nie został centralnie ujednolicony. Miały być powszechne szkolenia dla nauczycieli, ale to chyba nie wyszło. Komu się udało dostosować me-
OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIADCZENIA REFLEKSJE 3/2021
todykę pracy do warunków zdalnych, temu się udało. Komu nie, to nie. I mamy to, co mamy.
Prawa przyrody
Lekarstwem na niedomagania w zakresie dydaktyki mają być planowane zajęcia wspomagające dla uczniów, już po powrocie do nauki stacjonarnej. Czyli takie przykładanie łaty i cerowanie. A co z tymi, którzy nie zdadzą matury? Co z tymi, którzy nie dostaną się do wybranej szkoły średniej, bo egzamin ósmoklasisty poszedł nie najlepiej? Maturę można poprawiać za rok, egzaminu ósmoklasisty drugi raz napisać się nie da…
Według mnie bardziej od tych planowanych zajęć wyrównawczych potrzebne są zajęcia z budowania motywacji i odzyskiwania wiary w siebie. Zajęcia z budowania relacji, bycia uczciwym, empatycznym (nie „kombinatorem” – szukającym gotowych odpowiedzi w internecie, idącym na łatwiznę, dlatego że system na to pozwala i tak jest łatwiej). Na fundamentach zdalnego niby-nauczania wyrosło już nowe pokolenie. Stało się to zaskakująco szybko, ale takie są prawa przyrody. Człowiek jest najlepszym przykładem tego, jak szybko można się dostosować do nowych warunków. I nie są tu winne metody i formy pracy nauczycieli. Wina leży gdzie indziej.
Proszę zobaczyć, czego dziecko musi się uczyć, czyli czego – w czasie jednej zdalnej godziny w tygodniu – nauczyciel musi nauczyć. Nie ma wątpliwości, że winne są podstawy programowe. Każdy przedmiot w szkole podstawowej jest napakowany, rozdmuchany. I nauczyciel o tym wszystkim naucza, przekonany oczywiście, że to wszystko jest ważne. Tylko że tak się nie da. Na żywo było to trudne i dla uczniów w większości nudne. Teraz, zdalnie, to tym bardziej niemożliwe.
Pchamy z uporem, pod górkę, coraz cięższy wózek. Ciąży nam znudzenie, zniechęcenie, brak perspektyw na zmianę sytuacji. Nasz system edukacji wymaga przebudowy. Zbudowania logicznych korelacji pomiędzy przedmiotami i treściami. Wymaga zblokowania w większe „pliki” ciekawych zagadnień związanych z człowiekiem, otaczającym światem, technologią. Wymaga także, co już kolejny raz zaznaczam, zmiany systemu kształcenia nauczycieli. Nowoczesnej dydaktyki, opartej na motywacji, myśleniu, a nie planowaniu lekcji co do minuty. Odejściu od metod podających – jako głównego źródła wiedzy. Edukacja pomału tonie, jest w zapaści. Uczniowie są zniechęceni, nauczyciele zmęczeni.
Co dalej?
Często zastanawiam się, jak będzie wyglądała edukacja po pandemii. Czy uczniowie czekają z utęsknieniem na nasze nudne lekcje i odetchną z ulgą, że znowu jest tak, jak było przed pandemią? Czy wrócimy do starych, sprawdzonych metod nauczania? Wielu nauczycieli tak zrobi, może większość.
Świat się zmienił przez ten rok. Nic już nie będzie takie samo. Edukacja zdalna nie zakończyła etapu „nudy w budzie”, ale wprowadziła wiele dobrych zmian w sposobie prowadzenia lekcji. Pojawiały się filmy, grafiki, prezentacje. Nauczyciele są przecież grupą zawodową, która się nieustannie dokształca i ciągle uczy nowych metod. 95% nauczycieli nie miało wcześniej do czynienia ze zdalnym nauczaniem, a przecież jakoś sobie poradziliśmy. Nauczyliśmy się sami pracy na platformach cyfrowych. Jak zawsze daliśmy radę, pozostawieni w gruncie rzeczy sami sobie. Nauczyliśmy również dzieci, bo wbrew pozorom nie wszystkie sprawnie obsługują komputery i programy. Choć brzmi to może niewiarygodnie, wielu uczniów jest nadal wykluczonych cyfrowo i często w związku z tym wycofanych z życia społecznego.
Przeżyliśmy razem trudny okres, ale to nie koniec. Martwię się, co jeszcze nas czeka.
Iwona Bondar
Nauczycielka biologii, przyrody, techniki, informatyki w Szkole Podstawowej nr 2 im. Henryka Sienkiewicza w Goleniowie. Oligofrenopedagog, trenerka edukacji ekologicznej.