8 minute read

Karolina Strumidłowska-Adamska, Andrzej Adamski

Next Article
Wojciech Rusinek

Wojciech Rusinek

Powrót do korzeni

Karolina Strumidłowska-Adamska, Andrzej Adamski

Advertisement

Co znaczy dzisiaj „nowa kultura szkoły”?

Słowo „nowy” to pułapka. Używane jest często jako przymiotnik dookreślający jakiś przedmiot, rzeczywistość, zjawisko... Bywa też nadużywane. Z reguły jednak „nowe” jest czymś oczekiwanym – nierzadko wytęsknionym. Sławomir Mrożek wspominał, jak jego pryncypał wredakcji kazał mu „wmiechowskie jechać i kiełki (sic!) nowego wypatrywać”. Po co? Tego już nie tłumaczył. Może lubił zmiany, a może miał serdecznie dość tego, co nazbyt dobrze znał? Nowe istnieje tylko w zestawieniu ze starym. Stare jest punk

OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIAD CZENIA

tem odniesienia. Różnica między nimi jest wyznacznikiem nowości. Nowe jest przy tym z reguły zwiastunem zmierzchu starego. Owo „stare” w zderzeniu z „nowym” powinno mniej lub bardziej wstydliwie zrejterować, ewentualnie dać się pożegnać hucznie i z fanfarami – po czym jednak grzecznie odejść do lamusa. Czasem tylko, niczym chichot z zaświatów, zakłócić tryumfalną radość nowego szeptanymi po kątach westchnieniami, że „kiedyś to było lepiej”. Albowiem (niestety) – „nowe” nie zawsze znaczy „lepsze”.

REFLEKSJE 5/2020

Spłaszczone koło

Owa zadowolona zsiebie radość nowego zpowodu tryumfu nad starym szybko jednak blaknie i opada, gdy nowe uświadomi sobie, iż „nowość” nie jest czymś wiecznym iszybko przemija. Nowa sukienka jest nowa do pierwszego włożenia, nowe auto pozostaje takim do momentu wyjechania z salonu, ewentualnie dumnej prezentacji przed kolegami. Z czasem jednak powszednieje, staje się czymś zwyczajnym – a szybciej, niż się spodziewa – starym, które musi ustąpić przed kolejną nadchodzącą nowością. Odwieczne koło zamyka się po raz kolejny, przy czym za każdym jego obrotem dzieje się to coraz szybciej i szybciej. Fakt ten niektórych cieszy, innych nieco przeraża. Czy można bowiem przyspieszać wnieskończoność? Jeśli prowadzimy auto – po dynamicznym początku jazdy nadchodzi czas jednostajnej prędkości. Czasem jednak i przyhamować trzeba, aby unikn ąć zderzenia, które może naszą podróż defi nitywnie zastopować.

Ten nieco przydługi wstęp pomoże nam osadzić nasze spojrzenie na nową kulturę szkoły we właściwym kontekście. Albowiem określenie „nowa kultura szkoły” z jednej strony jest bardzo pojemne – rodzi zatem uzasadnione pytanie, co tak naprawdę znaczy. Z drugiej strony, gdy słyszymy o „nowej kulturze szkoły”, trudno nie zadać pytania – ajaka była ta dawna? Wdomyśle: stara, zużyta, niepotrzebna i niedopasowana do współczesności oraz jej wyzwań – zatem odchodząca do lamusa.

Trudno też nie wiązać owej nowości z wielkim zawirowaniem, jakiego świat doświadczył na począ tku 2020 roku, aktóre całą edukację wyrwało z dotychczasowych kolein, wtłaczając ją jednocześnie z siłą prasy hydraulicznej wwąskie i jeszcze niezbyt znane większości uczestników meandry cyfrowej rzeczywistości – nierzadko wich odbiorze topornej i przaśnej jak zbyt wolne łącze internetowe.

OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIAD CZENIA Statystyka na trzech nogach

Jaka zatem była/jest dawna kultura szkoły – i czy wogóle można o niej mówić? Jakie były jej fi lary? Nie robiliśmy sondy, ale zapewne wielu zapytanych sprowadziłoby cel istnienia szkoły do zużytego, stereotypowego sloganu: „szkoła uczy i wychowuje”. To wyświechtane powiedzenie jest – wbrew pozorom i przy całym swoim rażącym uproszczeniu – dość pojemne i bynajmniej nie tak płytkie, jak skłonni bylibyśmy sądzić. Mówi bowiem o przekazywaniu wiedzy i pewnych ideałów, wartości, modeli zachowań. Na ile jednak szkoła zadania te spełniała ispełnia? Tu każdy zindagowanych odpowiedziałby zapewne woparciu o własne doświadczenia, otrzymalibyś my zatem obraz dość zróżnicowany, nieostry, przesycony subiektywizmem.

Ów upersonifi kowany obraz miałby zapewne twarz nauczyciela, który w taki lub inny sposób zapisał się w naszej pamięci (będąc albo przedmiotem życzliwych wspomnień, albo też nocnych koszmarów). Z kolei zwolennicy statystyk zarzuciliby nas mniej lub bardziej tchnącymi optymizmem ciągami liczb, niepomni Churchillowskiego powiedzenia: „Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, cholerne kłamstwa istatystyki” (co mądrość ludowa zawarła w sarkastycznym powiedzeniu „Statystycznie ja i mój pies mamy po trzy nogi”).

Trzymajmy się jednak podstawowych założeń. Jeśli „szkoła uczy i wychowuje”, to wjaki sposób? Poprzez spotkanie pewnej grupy osób w tym samym miejscu i czasie. Ci ludzie to nauczyciele i dzieci, ale również rodzice (czasem „wielcy nieobecni”, ale widealnym świecie maj ą oni kontakt ze szkołą i realny wpływ na nią, zaś wychowawcze oddziaływanie rodziny i szkoły uzupełnia się, zamiast wzajemnie znosić). Nauczyciel – to ktoś, kto jest autorytetem. Cieszy się szacunkiem, bo na niego zasługuje. Ma swój etos. Nierzadko (choć chyba coraz rzadziej) zawód ten wiąże się ze słowem „powołanie” (obok księdza czy lekarza). Dla takiego nauczyciela lekcja jest spotkaniem. Nawet

REFLEKSJE 5/2020

w 30-osobowej klasie potrafi patrzeć na swoich uczniów jak na indywidualności. Zna ich twarze, cechy charakteru, sytuację rodzinną. Chce ipotrafi zainspirować, pokazać, jak ciekawy jest świat. Przekazać wiedzę wsposób niebanalny izachęcający do samodzielnych poszukiwań. To nauczyciel, który potrafi odtworzyć (choćby wszczątkowej formie) relację „mistrz – uczeń” leżącą gdzieś u korzeni szkolnictwa jako takiego.

Druga strona

Szkoła uczy i wychowuje lub przynajmniej socjalizuje, a także (o czym slogan nie wspomina) otacza opieką. Nie tylko wiedzę przekazuje, ale też uczy szacunku do niej i kształtuje przekonanie, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada nie wiedzieć. Wdraża też do życia według pewnych ideałów, wartości. Uczy szacunku, umiejętności bycia wrelacji. Jest miejscem, które nie piętnuje inie etykietuje, ale daje drugą szansę tym, których drogi nieco się zwichrowały.

Czy takie szkoły istnieją? Nie silimy się na wiążącą odpowiedź, choć to ona może jakoś pomogłaby nam rozjaśnić mrok niepewności, co do tego, jaka jest dotychczasowa i jaka ma być nowa kultura szkoły. A może – jak chcą pesymiści – ta dotychczasowa kultura to w istocie antykultura, czyli zaprzeczenie tego wszystkiego, co etos szkoły jako takiej stanowić powinno? Audiatur et altera pars – oddajmy zatem głos tym, którzy pytają: czy współczesna szkoła nie jest bardziej miejscem deprawacji, niż socjalizacji? Miejscem ogłupiania, zamiast edukowania? Obszarem, na którym sfrustrowani iwypaleni nauczyciele walczą zcoraz bardziej zdeprawowanymi, leniwymi i zamkniętymi welektronicznie zapośredniczonym środowisku rówieśniczym dziećmi, wspieranymi przez roszczeniowych i znudzonych rodzicielstwem rodziców?

Przy takiej niezbyt optymistycznej diagnozie – istotnie – nic tylko „kiełki nowego wypatrywać”. I to z utęsknieniem.

OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIAD CZENIA Powrót do kolein

Pandemia COVID-19 brutalnie przerwała spór pesymistów z optymistami i postawiła wszystkich – dzieci, rodziców i nauczycieli – wnowej sytuacji. Zostaliśmy rzuceni na dość głęboką wodę, praktycznie bez sprawdzenia, czy umiemy pływać i czy wogóle wiemy, wktórym kierunku płynąć. Nikt nie pytał, czy mamy siły wiosłować, anawet, czy wogóle mamy wiosła i jakąkolwiek łódkę. Co jednak pokazała nam owa wymuszona cyfryzacja edukacji?

Trudno mówić na razie o efektach długofalowych – bo rzecz ciągle się dzieje. Nic nie pokażą nam wyniki matur i egzaminów ósmoklasisty; to bardziej kąsek dla miłośników tabelek i statystyk niż wiążąca przesłanka wyjaśnienia i zrozumienia rzeczywistości (zwłaszcza że ósmoklasiści teoretycznie mieli pisać egzamin już wkwietniu, zatem byli wzasadzie przygotowani i epidemia, co najwyżej, dała im więcej czasu). Awarto by tę rzeczywistość jakoś zrozumieć, zwłaszcza gdy przyszłość niepewna, a podskórnie i intuicyjnie czujemy, że do dawnych kolein łatwego powrotu nie ma i nie będzie. Chyba że otrzepiemy się z tego doświadczenia jak z kurzu po przejściu piaszczystej drogi, wracając do tego, co ustalone, dobrze znane, aprzez to bezpieczne (choć niekoniecznie dobre).

Na pewno wedukacji zapośredniczonej jeszcze trudniej ospotkanie irelację mistrz-uczeń. Oile wprzestrzeni klasy można było wyłowić indywidualności i przynajmniej spróbować obudzić i ukierunkować (nierzadko w równym stopniu ukryte, co wybitne) zdolności, o tyle przy lekcjach online jest to owiele trudniejsze. Czy jednak niemożliwe?

Naszym zdaniem – nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne. Nauczyciel jako beznamiętny i bezosobowy podajnik wiedzy stanie się zwyczajnie niepotrzebny. Szybko bowiem osoby decyzyjne mogą dojść do wniosku, że wystarczy nagrać jedną lekcję dla całej Polski i odtworzyć ją przez edukacyjny kanał w telewizji lub internecie, zaś ocenianie sprowadzić do standardowego

REFLEKSJE 5/2020

dla wszystkich ogólnopolskiego testu. Edukacja stałaby się wówczas domeną wąskiej, wyselekcjonowanej grupki wybrańców, sączących wiedzę do uczniowskich głów pod mniej lub bardziej iluzorycznym nadzorem rodziców. Samorządowi skarbnicy odetchnęliby z ulgą, przekierowując uwolnione środki na budowę dróg lub masztów 5G. A że „produkty” owej „fabryki wiedzy” byłyby ucieleśnieniem Orwellowskich wizji. No cóż...

Nihil novi

Jeśli zatem, mamy mówić onowej kulturze szkoły, to relacyjność na linii „mistrz – uczeń” powinna stać się jednym z jej kluczowych ogniw. Tutaj warto sięgnąć do mistrzów, choćby Marii Grzegorzewskiej, Janusza Korczaka i innych, walczących ogodne traktowanie dziecka-ucznia iszkołę tworzoną przez utalentowanych, mądrych, empatycznych nauczycieli. Nauczycieli, którzy nie boją się rozbudzać wswych podopiecznych ciekawości świata, kształtować umiejętność samodzielnego zdobywania wiedzy i krytycznego myślenia.

Dziś uczniowie nierzadko przerastają swoich nauczycieli pod względem technicznym – lepiej i szybciej obsługują laptopy i smartfony. Jednak trzeba pamiętać, że wpiramidzie wiedzy dane są na samym dole. Same dane, bez re fl eksji i umiejscowienia ich wodpowiednim kontekście, znaczą niewiele. Można bowiem widzieć wiele drzew, anie widzieć lasu. Połączone dane stają się informacjami. Informacje mogą stać się wiedzą, azastosowana wiedza doprowadzić do mądrości. To jest możliwe, ale droga jest długa. Nowe technologie mogą ją wtakim samym stopniu ułatwić poprzez skrócenie drogi do zdobycia danych, jak i utrudnić poprzez zabijanie wyobraźni, myślenia krytycznego ilinearnego, przeładowanie informacyjne i„fejsbukizację” życia codziennego (przez to ostatnie rozumiemy ciągłe przekrzykiwanie się, eskalację coraz bardziej zjadliwych komentarzy, słowne bitwy o nic oraz zabijające ciszę przekonanie, że wszystko musi być

OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIAD CZENIA

skomentowane). Na drodze od informacji do mądrości potrzeba przewodnika, mistrza, autorytetu. Obsługiwać smartfon potrafiłby zapewne nawet dobrze wytresowany szympans, lecz uczynić smartfon narzędziem do zdobycia mądrości – tylko właściwie pokierowany i krytycznie myślący człowiek.

Z kolei rzeczą godną utrwalenia mogłoby być zaangażowanie rodziców wedukację. Oczywiście, jest ryzyko, że z chwilą powrotu dzieci do szkół dorośli zechcą odreagować kilka miesięcy swego ponadstandardowego zaangażowania i radośnie zrzucić całość odpowiedzialności za edukację na szkołę (na co wskazywa ły niektóre prowadzone wtrakcie pandemicznej zdalnej edukacji badania socjologiczne). Może jednak dałoby się uczynić tę sytuację punktem wyjścia do lepszego zrozumienia i budowy trwałej współpracy?

Jaka zatem jest/ma być nowa kultura szkoły? A może, po prostu, nihil novi sub sole – i historia po raz kolejny zatacza krąg, zaś nowość oznacza powrót do korzeni i nadanie nowego blasku wyciągniętym zszafy, nieco zakurzonym izapomnianym, ale wciąż bezcennym rodowym srebrom?

Karolina Strumidłowska-Adamska

Oligofrenopedagog z doświadczeniem wpracy pedagoga szkolnego wgimnazjum i szkole średniej oraz działalności wKomisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i wZespole Interdyscyplinarnym ds. Przeciwdziałania Przemocy wRodzinie.

Andrzej Adamski

Doktor habilitowany, profesor WSIiZ, kierownik Katedry Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie. Wcześniej dyrektor Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na UKSW wWarszawie. Naukowo zajmuje się między innymi edukacją medialną oraz nowymi mediami i internetem. Teorię łączy z praktyką dziennikarza i publicysty.

REFLEKSJE 5/2020

This article is from: