St
an
is ła
w M al
ws
ki
KIERUNEK KULTURA
in
o
Olimpiada codzienna O igrzyskach przypomniał mi skandal organizacyjny, który dotknął polską reprezentację. Jeszcze nie rozpoczęliśmy gry, a już nam larum grają, już przegraliśmy – pomyślałem z żalem. Nie miałem jednak podstaw do wystawiania niepochlebnych opinii komukolwiek, bo przecież żaden ze mnie kibic i fanatyk sportu. Chociaż na zajęcia z wychowania fizycznego uczęszczałem z radością. Poza tym mam w domu zabytkową rakietę tenisową. Chodziłem też, odpłatnie, do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji na ping ponga. Do szuflady schowałem jednak komplet dobrych piłeczek. Mam też piłeczkę do gry w golfa marząc, że będzie mi dane uczestniczyć w grze tak bardzo plenerowej. Piłkę do koszykówki kupiłem specjalnie. Sobie i dla synka. Od zawsze biegałem. Uczestnicząc w międzyszkolnej spartakiadzie dobiegłem do mety na przedostatnim miejscu. Wierzyłem, że w Szkolnym Klubie Sportowym będę mógł rozwijać się, współistnieć, zwyciężać. Uczestniczyłem w tym czasie w nieoficjalnych rozgrywkach bokserskich. Pokonałem nokautem szkolnego osiłka. Przyniesione przez klasowego kolegę, który był inicjatorem walk, prawdziwe ringowe rękawice dobrze mi leżały. Musiałem jednak zdjąć okulary. Wielokrotnie przeszkadzały mi w pełnym uprawianiu sportu. Wiem co to ławka rezerwowych. Dlatego częściej grałem w szachy, aniżeli wywijałem pięściami. Nie różnię się od innych Polaków wpatrzonych w zwycięzców. Lubię gdy grają naszym hymn. O przegranych meczach podobno, ale tylko w anegdocie, pisał już Mickiewicz. Dziady. Klimat lektury ma coś spójnego z nastrojem kibiców wracających z przegranego meczu. Ale to Olimpijczycy nas łączą, dają poczucie jedności. To oni, Olimpijczycy, 42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2021
pchają moje leniwe ciało, abym się ruszał. Ileż ja miałem rowerów! Niebieska damka firmy Mercedes Benz, potem rower firmy Syrena. Pożyczoną od wujka „Ukrainą” bez hamulców doznawałem na wsi pięknej letniej przygody. No i zafundowałem sobie też starszą, prawdziwą kolarkę. Kiedy modne były w latach 70 składaki, z grupą młodzieńców chcieliśmy dotrzeć na tych rowerkach nad Balaton. Skończyło się autostopem. Był masywny, ciężki „góral”, który mi się rozleciał. I leciutki „Author”, rower za osiem tysięcy. Koron. Z dużym zaciekawieniem zasiadałem na amerykański turystyczny, zanim zafundowałem sobie rower ze wspomaganiem. Z dopingiem, że tak powiem. Co do sprzętu zimowego – mam jeszcze łyżwy. Są trochę retro, jednakże ważne dla mnie, bo pamiętają miejsce w Cieszynie, gdzie było stare lodowisko. Na pierwszych nartach, podczas śnieżnej zimy, zjeżdżałem z pokaźnej górki, gdzie jest obecnie tor motokrosowy. Prawdziwe narty dla dorosłych, które założyłem, miały wygrawerowaną datę 1924. Na szczęście zjeżdżałem w poprzek zbocza, bo w czasie manewru złamałem nartę. Nie nogę. Na długo więc zrezygnowałem z białego szaleństwa. Ale kusiły mnie biegówki. No i to było to! Dało się nimi wędrować nawet pod górkę, trawersem. Aż się pochorowałem doznając zapalenia oskrzeli. Te nie moje medale olimpijskie motywują mnie. Abym pływał, chociaż tak jak umiem. Abym nie bał się głębin, nieprzychylnych wiatrów. Abym na swoim rowerze pokonywał kolejne wzniesienie, które wyrosło