gor
e za t a P
r
z
M
ał
Pierwszy pies w domu
Pamiętacie dziecięce marzenia o własnym psie? Kotku lub chomiku? „Mamo, tato proszę kupcie... proszę...” - takie prośby przechodziły bez echa, ze zrozumiałych względów. Nasi rodzice mieli dość obowiązków na głowie i sceptycznie słuchali naszych zapewnień i obietnic dotyczących opieki, wyprowadzania i dbania o szczeniaka. Byliśmy niewiarygodni z powodu bałaganu na biurku, pogubionych części garderoby i niestałości w wypełnianiu domowych obowiązków. W co wytrwalszych miłość do świata zwierzęcego przetrwała lata pełnej uległości rodzicom i wybuchała na nowo w okresie nastoletnim, kiedy staraliśmy się forsować realizację marzeń.
Mój pierwszy pies Wrócił ze mną z pierwszych samodzielnych wakacji z zamojszczyzny. Miałam wtedy 17 lat, wielki plecak i ogromną wiarę w swoje możliwości perswazji, przydatne w stawieniu czoła rodzicom. O dziwo wejście do domu z maluchem zakutanym w kocyk wywołało konsternację i nic poza tym. Żadnych oporów i prostestów. Tato powiedział „o synuś...”, młodszy brat ucieszył się z pieska, a mama wstrzymała od komentarzy, co nie znaczy, że nie postawiono sprawy jasno: zajmujesz się psem.
Opieka nad szczeniakiem Najwcześniej wstawał Tato i jego poranne krzątanie momentalnie uruchamiało małą konewkę, jak mawialiśmy na Uti. Do moich obowiązków o 5 rano należał bieg na parter, na trawnik, by szczeniak mógł załatwić toaletę. Nie poświęcałam temu zbyt wiele czasu marząc o powrocie do ciepłego łóżka. Tato czasami
Uti, mój pierwszy pies. fot. Tato
56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2021
mnie wyręczał, miał dużo cierpliwości do wszystkich. Swoimi ciepłymi, dużymi dłońmi potrafił przytulić i nas, i szczeniaka. W wieku późniejszym wychowałam kilkoro szczeniąt i wiem, że podobnie jak do dzieci należy mieć do nich anielską cierpliwość, która pojawia się sama, jeżeli malucha obdarzyliśmy miłością niemalże bezwarunkową. Nie popedzać, nie krzyczeć, nie karać za czynności naturalne jak zsiusianie się, co niestety nadal jest stosowane. Nie karać, ponieważ większość niepopieranych przez nas zachowań u szczeniaka wynika z nas samych i braku czasu, który powinniśmy pieskowi poświęcić. Z braku uważnej obserwacji, jakie potrzeby ma szczenię i chwili zastanowienia jak je zaspokoić. Zdarzało się, że pół godziny stania na trawniku z maluchem nie kończylo się pozytywnie. Szczenię zafascynowane otoczeniem zapominało po co wyszło :), za to natychmiast siusiało po powrocie do domu. Taki piesek potrzebuje wiecej czasu, naszego czasu. Moje bobaski miały przygotowaną toaletę zastępczą, którą pełnił stary ręcznik położony na kafelkach. Obecnie w sklepach zoologicznych można na okres przejściowy kupić specjalnie toaletki. Jest to jakby plastykowa taca, na której kładziemy nieprzemakalny jednorazowy podkład również kupowany w psim markecie. Można położyć go również bezpośrednio na podłodze. Piesek uczy się siusiac w ten sposób w jedno miejsce, oszczędzając nam przykrych niespodzianek. Z czasem coraz rzadziej korzysta z tego udogodnienia, w naturalnym odruchu zaczyna preferować toaletę na trawniku. Nasze psy przeciętnie od 4-5 miesiąca wstrzymywały się z załatwianiem potrzeb aż do wyjścia w plener. Toaleta