Artpost 1 2017 www

Page 1

1 (1 4 ) / 2 01 7 dwumiesięcznik: styczeń-luty wydanie bezpłatne

w w w. a r t p o s t . p l

Muzyka i dobre strony miasta

artpostmagazyn

Agnieszka Duczmal

ISSN 2391-7741

Jubileusz Profesora Tomaszewskiego

Bob Dylan

Łódź Kaliska

Romantismus und heroismus /und erotismus sometimes/



spis treści

Od redakcji Gabriela Ułanowska

Jedyna taka na świecie… .......................................... 4 krzysztof Cyran

Jubileusz Profesora Tomaszewskiego ...................... 6 Szanowni Państwo,

reGina Gowarzewska

Jeśli założymy, że sztuka jest źródłem radości lub co najmniej przyjemności bycia na tym padole, to treść pierwszego numeru ArtPostu w 2017 roku jest tego potwierdzeniem. Koniec ubiegłego roku to jubileusz 95. urodzin prof. Mieczysława Tomaszewskiego. Powiem tylko tak, Panie Profesorze, słuchając Pana chce się żyć. Czuję się szczęśliwy, że dane było mi Pana poznać podczas prac nad albumem „Penderecki”. Spotkania z ludźmi muzyki są dla mnie bardzo inspirujące, muzyka jest wtedy jeszcze bardziej bliska. Wiosną 2016 r. miałem przyjemność bycia na koncercie „Amadeusa” w Łańcucie. Wyjątkowe miejsce, wyjątkowa orkiestra, wyjątkowy dyrygent. Dzisiaj nasze czasopismo zaszczyciła swoją osobą Maestra Agnieszka Duczmal. Swoisty urok miało moje pierwsze spotkanie z Robertem Kabarą, gdy podczas sesji zdjęciowej, w pustej synagodze w Krakowie, grał Bacha. Robert Kabara, znakomity dyrygent i skrzypek, zasiadał w jury ostatniego Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego. Polecam wywiad Reginy Gowarzewskiej z artystą. Gdy myślę o fotografii, tej kreatywnej, to mam przed oczami „Łódź Kaliską”, grupę artystyczną z fantastycznym poczuciem humoru, które nie słabnie mimo sugerowanej blisko czterdziestoletniej działalności. Tym razem w swoim najnowszym projekcie artystycznym dobrali się do naszych cech narodowych. Kolejnym jubilatem jest Orkiestra Muzyki Nowej, nowej od dwudziestu lat. Energia muzyków pod batutą Szymona Bywalca też jest bardzo pozytywna, chyba możemy stwierdzić, że jest to jedno z odnawialnych źródeł energii. Za sprawą przyznania literackiej nagrody Nobla dużo mówi się o Bobie Dylanie. W jednym z wywiadów Filip Łobodziński bardzo ładnie to określił: „przyszedł od strony tekstu, a nie muzyki, rytmu. I tym właśnie zdobył sobie publiczność, że piosenka wyposażona jest w słowo”. W tym wydaniu ArtPostu Filip Łobodziński pisze o swojej fascynacji Dylanem, którego nie tylko tłumaczy, ale również gra z zespołem Dylan.pl. ArtPost w podtytule ma hasło „muzyka i dobre strony miasta”, zatem biorąc pod uwagę karnawał, to dobrze gdy miasto ma u swych bram winnicę o czym piszemy w Meloman style. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2017! Marek Bebłot redaktor naczelny

Po prostu lubię muzykę! - wywiad z Robertem Kabarą ................................. 8 zofia łUCzko

Romantismus und heroismus (und erotismus sometimes) .................................. 12 filiP łoboDziŃski

Bob Dylan patrzy wstecz przed siebie................... 16 Bob Dylan - Północ Minęła .................................. 18 Marek bebłot

Rozmowa z Szymonem Bywalcem, dyrygentem Orkiestry Muzyki Nowej ................... 20 Orkiestra Muzyki Nowej ....................................... 23 „Katowice - muzyczna metropolia” w Muzeum Historii Katowic ................................. 23 Orkiestrze Muzyki Nowej – na Jubileusz ............... 24 Marta borowska

Podsumowanie roku 2016 w Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot ................................................ 26 Dionizy Piątkowski

Spoko, spoko – to tylko Święta! ........................... 28 ewa barDo

Cisza .................................................................... 30 Winnica Srebrna Góra .......................................... 32 Wydawca: Adres: www: e-mail: tel.: Redaktor naczelny: Sekretarz redakcji: Współpraca: Grafika i skład: Druk: Nakład: Okładka:

ArtPost Marek Bebłot ul. Sławkowska 44 41-216 Sosnowiec www.artpost.pl biuro@artpost.pl +48 509 397 969, +48 505 006 123 Marek Bebłot Grażyna Bebłot Natalia VanLare, Dionizy Piątkowski, Ewa Bardo, Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz Mariusz Borowy Drukarnia im. Karola Miarki „Tolek“ w Mikołowie 3500 egz. fot. Kamil Babka

3


Jedyna taka na świecie… GaBRiela UłaNOWSKa

fot. Marek Bebłot

POSTAĆ

otwarta na różne projekty artystyczne i dzięki temu na koncertach łączy muzykę z tańcem, malarstwem, teatrem i filmem. To ona namówiła Ala Di Meolę, żeby wystąpił pierwszy raz na żywo z orkiestrą. To dzięki jej

Agnieszka Duczmal: kobieta – dyrygent, kobieta – dyrektor, Kobieta

kontaktowi z Marthą Argerich wielka pianistka wbrew poprzednim de-

Świata, kobieta, która jako pierwsza dyrygowała na scenie La Scali, ko-

klaracjom wróciła z koncertami do Polski. Agnieszka Duczmal od począt-

bieta -… instytucja. To ostatnie określenie nie jest wcale przenośnią, bo

ku swojej działalności artystycznej promuje na świecie muzykę polską,

w 2014 r. Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus założona i pro-

a od wielu lat realizuje program współpracy z młodymi polskimi solista-

wadzona przez Agnieszkę Duczmal przekształciła się w Instytucję Kultu-

mi. Przez wszystkie lata pracy z orkiestrą przygotowywała opracowania

ry współfinansowaną przez Marszałka Województwa Wielkopolskiego

wielkich dzieł na kameralną orkiestrę smyczkową. Wybitnym osiągnię-

i Polskie Radio.

ciem ostatnich lat jest jej opracowanie „Obrazków z wystawy” Modesta

Jesień 1968 r. – rozpoczyna się rok akademicki, studentka Agnieszka

Musorgskiego. Będąc od początku jedynym dyrygentem swojej orkiestry

Duczmal na korytarzu Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu rzuca kilka

osiągnęła doskonałe i rozpoznawalne brzmienie, pozwalające na wybit-

luźnych zdań na temat założenia orkiestry. Nie przypuszcza pewnie, że

ne interpretowanie dzieł muzycznych. „Panią Duczmal cechuje przede

to początek istnienia jednej z najbardziej znanych orkiestr kameralnych

wszystkim dociekliwość niepozwalająca jej na powierzchowne rozumie-

na świecie. Ona sama w 1975 r. zdobywa wyróżnienie na Konkursie Dy-

nie muzyki. Kształtuje i różnicuje frazy z uderzającą oryginalnością” – na-

rygenckim Herberta von Karajana, a rok później jej zespół sięgnie w Ber-

pisał krytyk angielskiego „The Independent”. Wojciech Kilar uznał wyko-

linie po Srebrny Medal Herberta von Karajana.

nanie swojej „Orawy” przez OKPR Amadeus za idealne.

W tym roku mija 40 lat od tego ważnego dla orkiestry wydarzenia,

Tyle suche, ale jakże imponujące fakty z biografii Agnieszki Duczmal

a w następnym sezonie artystycznym OKPR Amadeus obchodzić będzie

i biografii orkiestry, bo dla wybitnej dyrygentki jej zespół to żywy orga-

50-lecie swojego istnienia. Jubileusze zazwyczaj skłaniają do podsumo-

nizm, z którym połączona jest… batutą. Dzięki tej czarodziejskiej różdż-

wań. Oto one: do chwili obecnej orkiestra Agnieszki Duczmal nagra-

ce, którą uważa za część siebie, ona i muzycy „uruchamiając świat

ła dla Polskiego Radia ponad 10.000 minut muzyki, wykonała setki kon-

dźwięków wspólnie wyzwalają moc muzyki”. Orkiestra Amadeus jest ze-

certów transmitowanych przez Polskie Radio, zarejestrowała ponad 100

społem autorskim i na tym polega jej fenomen. Agnieszka Duczmal pa-

koncertów i programów dla TVP oraz 5 godzin muzyki dla Télévision Fra-

mięta jak Jerzy Maksymiuk powiedział jej wiele lat temu: „Nie odstę-

nçaise 1. Nagrywała również dla japońskiej TV NHK. W swoim dorob-

puj nikomu swojej batuty”. Posłuchała tej rady, do 2003 r. tylko trzykrot-

ku ma ponad 50 płyt. Orkiestra współpracowała z radiofoniami zagra-

nie prowadzili jej orkiestrę inni dyrygenci. To było wtedy, gdy Agniesz-

nicznymi, m.in: niemieckimi NDR, WDR, SFB oraz BBC w Londynie, CBC

ka Duczmal rodziła swoje dzieci. Trzynaście lat temu za pulpitem dyry-

w Montrealu i radiofonią meksykańską. OKPR Amadeus prowadzi dzia-

genckim Amadeusa pierwszy raz stanęła Anna Duczmal – Mróz. Dziś

łalność koncertową w większości krajów europejskich oraz USA, Kana-

jest drugim dyrygentem tej orkiestry i jak mówi cały czas musi udowad-

dzie, Meksyku, Brazylii, Kuwejcie, Tajwanie i Japonii, współpracując z naj-

niać, że nie nazwisko, a to, co potrafi pozwala jej pracować z tak wspa-

wybitniejszymi solistami na świecie i występując w najsłynniejszych sa-

niałym zespołem. W przeciwieństwie do swojej mamy, która w II kla-

lach koncertowych. Wybitna dyrygentka jako dyrektor orkiestry jest

sie szkoły podstawowej uświadomiła sobie, że „chce grać na orkiestrze”,

4


Anna postanowiła grać na skrzypcach i zaczęła studia na tym instrumen-

pomnę reakcji melomanów w Filharmonii w Charkowie trzy lata temu.

cie w Hochschule fur Music w Hanowerze. Przypadek zrządził, że na za-

Koncert kończyły „Obrazki z wystawy” w niezwykłym opracowaniu

jęciach u Maestro Eiji Oue wzięła batutę do ręki i trochę przerażona po-

Agnieszki Duczmal, poruszające barwowym pięknem i dźwiękowym bo-

myślała: „Twoja matka jest taką dyrygentką, a ty nie wiesz, jak zacząć”.

gactwem. Między kolejnymi obrazkami cisza nabrzmiewała, oczekiwanie

Więc zamknęła oczy i instynktownie poprowadziła VII symfonię Beetho-

na finał zagęszczało emocje tak, że eksplodowały one huraganem braw,

vena. Wtedy zrozumiała - to jest to! Maestro powiedział jej wtedy, że

które nie chciały zamilknąć nawet po trzecim bisie. Dyrektor filharmonii

urodziła się, by zostać dyrygentem. Od piętnastu lat obok gościnnych

rozentuzjazmowany opowiadał mi później, że cały czas zastanawiał się,

koncertów filharmonicznych buduje swoją dyrygencką więź z muzyka-

jaki instrument rozpocznie utwór, brał pod uwagę różne, a tu - altów-

mi Amadeusa, bo wie, że ta niepowtarzalna symbioza od początku ist-

ka. Potem słyszał barwy saksofonu, którego wiedział, że nie ma. W opra-

nienia stanowi o wyjątkowości orkiestry założonej przez mamę. Chociaż

cowaniu Agnieszki Duczmal usłyszał wielką orkiestrę, którą kreuje swo-

właściwie budowała ją już przed swoim urodzeniem, Agnieszka Duczmal

ją muzyką zaledwie dziewiętnastu kameralistów. I tak Amadeus odbiera-

opowiada, że trzy tygodnie przed porodem prowadziła z Anią przedsta-

ny jest od prawie 50 lat, bo perfekcyjne brzmienie tej orkiestry pozostaje

wienie „Kopciuszka” Rossiniego, a nocami nagrywała płytę w kościele na Grobli w Poznaniu.

niezmienne, jest jej wizytówką. Wiele lat temu kanadyjski krytyk napisał: „Pomyłki być nie może: Orkiestra

Wielokrotnie słuchałam i oglądałam koncerty prowadzone przez

Kameralna Polskiego Radia jest jednym z najwspanialszych zespołów na-

Agnieszkę Duczmal, potem także przez Annę Duczmal – Mróz. W ukła-

szych czasów”, a brytyjski w „The Independent” to potwierdził: „Zespół

dzie dłoni, w geście, który przywołuje dźwięki, w ulotnej i trudnej do

należy do najlepszych światowych orkiestr tego typu, posiada wyjątko-

określenia atmosferze tworzonej na scenie są do siebie podobne, ale

we brzmienie, wspaniałe legato i niezrównanego dyrygenta”. W kwietniu

każda z nich czuje muzykę inaczej. Nie ingerują jednak w światy swo-

2016 r. Amadeus z festiwalu w Bazylei przywozi taką oto recenzję: „dzie-

ich interpretacji, ale mają zbliżoną muzyczną wrażliwość, instynkt i emo-

więtnaścioro smyczków, dwie waltornie i dwa oboje zaprezentowało taką

cjonalność. To pozwala im na budowanie fascynującego brzmienia ich

witalność, homogeniczność i radość muzykowania, że słuchacze z łatwo-

wspólnej już teraz orkiestry. Agnieszka Duczmal powiedziała w jednym

ścią poddali się smakowaniu Haydna... Zaprezentowana zaś wersja smycz-

z wywiadów: „zdarza się, że utwór głęboko siedzi w nas wszystkich,

kowa „Obrazków z wystawy” była najwyższej jakości… Ci, którzy zostali

czujemy się absolutnie swobodni. Wtedy możemy bawić się muzyką – to

w domu i nie przyszli na koncert, wiele stracili”. Te opinie znawców muzy-

są najpiękniejsze momenty. Słucham muzyki i mogę proponować gestem

ki dzieli 40 lat, a jak widać w ocenie orkiestry nic się nie zmienia.

różne warianty interpretacji. A moi muzycy idą za mną. Czuję w dłoniach

W drugiej połowie lat 80. po jednym z wielu zakończonych sukcesem

to zespolenie. Tak jakbym dłońmi połączona była z ich sercem...”. Anna

koncertów w Niemczech recenzent stwierdził, że „niemieccy muzycy

kontynuuje stworzoną przez mamę osobowość zespołu i bez „trzęsienia

mogą od OKPR uczyć się jak grać Mozarta”. To wtedy niemiecki impresa-

ziemi” prowadzi muzyków do świata swoich interpretacji.

rio zaproponował nazwę patrona i od tego momentu na scenach całego

Na pewno nie jest jej łatwo na każdym kroku mierzyć się z legendą

świata koncertuje Amadeus. Oczywiście nie nazwa zadecydowała o war-

Agnieszki Duczmal. Dyrygentki, która w 1982 r. otrzymała zaszczytny ty-

tości artystycznej orkiestry, ale pewne zbieżności między biografią Mozar-

tuł „La donna del mondo”, chociaż o tym nie wiedziała. Był to przecież

ta a scenicznym życiem zespołu wydają się nieprzypadkowe. Np. wiel-

czas stanu wojennego, dlatego list zapraszający do udziału w ceremonii

ki kompozytor podróżował prawie całe swoje życie, może więc koncer-

we Włoszech Agnieszka Duczmal dostała o pół roku za późno. To wte-

towe podróże orkiestry Agnieszki Duczmal po całym świecie są magicz-

dy Agnieszka Osiecka napisała słynny limeryk:

ną kontynuacją jego muzycznych wędrówek? Gdyby policzyć kilome-

Gdybym ja była Agnieszką

try pokonane w czasie tras koncertowych zespołu, to okaże się, że Ama-

taką przez duże „A”

deus okrążył ziemię już wiele razy. Najpierw przez ponad 40 lat pod ba-

to bym ze złotą chodziła wywieszką,

tutą Agnieszki Duczmal. W tym roku w listopadzie pierwszy raz na zagra-

że ja, to Ja!

nicznym tournée po Łotwie poprowadziła go Anna Duczmal – Mróz. Od

Miast dyscypliny w orkiestrach –

wielu lat dyryguje ona różnymi orkiestrami na świecie, ale ten wyjazd jest

w mężczyznach budziłabym przestrach,

niewątpliwie dla niej z tego powodu wyjątkowy. Dwa lata temu w Kon-

od Tych do Ameryk

zerthaus na wspaniale przyjętym przez wybredną wiedeńską publicz-

utkałabym limeryk!...

ność koncercie orkiestrę poprowadziły obie dyrygentki. Było to w pew-

A tak to Tyś jest

nym sensie symboliczne wydarzenie. W tej niezwykle prestiżowej sali kon-

Kobieta Świata,

certowej rada Jerzego Maksymiuka o nieodstępowaniu batuty stała się

a we mnie słoma, głóg i sałata”

mądrością przeszłości. Zresztą to miało metaforyczny wymiar tylko dla

Agnieszce /La donna del mondo/-

wtajemniczonych, ponieważ Agnieszka Duczmal i Anna Duczmal- Mróz

Agnieszka /rondo/

już od lat dyrygują wspólnie OKPR. O swojej córce wybitna dyrygent-

Dyrygowanie nie polega jednak na „budzeniu przestrachu w mężczy-

ka mówi: „Ania jest sobą, jest Anną Duczmal - Mróz z bagażem Amadeu-

znach”, ale na dążeniu do stworzenia jednego instrumentu z wielu in-

sa, z którym wzrastała i na którym kształtowała swoją artystyczną osobo-

strumentów i osobowości, bo orkiestra według Agnieszki Duczmal

wość”. Kiedy każda z nich wchodzi do sali prób, studia nagraniowego,

musi brzmieć jak organy. Te składają się z drewnianych i metalowych ele-

czy na estradę za drzwiami zostawiają wszystkie przyziemne sprawy: kło-

mentów, a orkiestrę budują ludzie, którzy „muszą czuć tak samo, tak

poty, animozje, radości, przeszłość i przyszłość. Podnoszą ręce: „jest tyl-

samo oddychać, widzieć te same kolory dźwięków, być jednością w cza-

ko muzyka, w której stajemy się jednością i czujemy, że muzycy idą za

sie i przestrzeni”. I taki zespół tworzą muzycy Amadeusa. Kiedy gra się

nami” - Agnieszka Duczmal. „A publiczność to słyszy, widzi i zaczyna za

razem przez wiele lat, powstaje owa przywoływana już magiczna więź

nami podążać” - Anna Duczmal – Mróz. Dla pierwszej z nich muzyka jest

pozwalająca na kreowanie niepowtarzalnych interpretacji, które zadzi-

powietrzem, bez którego nie można żyć, dla drugiej muzyka jest po pro-

wiają i zniewalają publiczność. Wielokrotnie byłam świadkiem jak słu-

stu życiem, a obie uważają, że „jej piękno to piękno świata, czasami jed-

chacze po ostatnim wybrzmiałym dźwięku koncertu w wykonaniu OKPR

nak bardzo bolesne”. Agnieszka Duczmal i Anna Duczmal – Mróz: dwie

podrywali się z miejsc i dziękowali muzykom owacją na stojąco. Nie za-

dyrygentki jednej orkiestry, jedynej takiej na świecie!

5


Jubileusz Profesora Tomaszewskiego

fot. Marek Bebłot

POSTAĆ

Nie po raz pierwszy nestorowi krakowskiej akademii Muzycznej - zamiast Sto… - śpiewano Dwieście lat, dwieście lat! KRzySzTOF CyRaN

sja naukowa oraz koncert kompozytorski. Koło Naukowe Studentów Teorii Muzyki pod opieką dr. hab. Małgorzaty Janickiej-Słysz zaprezentowało sześć referatów o ciężarze gatunkowym przekraczającym kategorię oko-

Dokładnie w dzień 95. urodzin, 17 listopada 2016 r., odbył się jubileusz

licznościowości, a będących raczej próbą, by użyć sformułowania Jubila-

Profesora Mieczysława Tomaszewskiego. Można go bez przesady nazwać

ta „wzniesienia się na poziom problematyki” podejmowanej w ciągu Jego

prawdziwym człowiekiem renesansu: światowej sławy chopinolog, wie-

naukowej drogi. Usłyszeliśmy zatem rozważania m.in. o tetraktysie – swo-

loletni - i legendarny – dyrektor Polskiego Wydawnictwa Muzycznego,

istym „czwórkowym” sposobie interpretacji zjawisk kultury, o dylematach

wreszcie długoletni wykładowca krakowskiej Akademii Muzycznej, twór-

dotyczących samej interpretacji, o odnalezionych na nowo wartościach

ca podwalin tzw. Krakowskiej Szkoły Teoretycznej. Za swoją działalność

duchowych, wreszcie o intertekstualności. Przywołano też znaną koncep-

Profesor otrzymał liczne doktoraty honoris causa, w tym od macierzystej

cję autorstwa Jubilata – inwariantnego modelu biografii artysty widzia-

uczelni.

nego przez pryzmat „życia twórcy punktów węzłowych”. Owa koncep-

Uroczystości jubileuszowe rozpoczęły się mszą św. w niedalekim koście-

cja stała się kluczem do drugiego wydarzenia – prezentu przygotowane-

le św. Krzyża. Kontynuacja miała miejsce już w budynku Akademii, gdzie

go przez Koło Naukowe Studentów Kompozycji „Il Cannone” pod opieką

odbyły się dwie imprezy zaplanowane z aptekarską precyzją – minise-

prof. Anny Zawadzkiej-Gołosz. Pięcioro kompozytorów przygotowało cykl

6


utworów oparty na fazach życia twórcy opisanych przez Tomaszewskiego. W ich intencji jednak to właśnie Jubilat stał się owym twórcą. W aforystycznie krótkich utworach, wykonanych przez Nadima Housni (altówka) i Krzysztofa Augustyna (fortepian) nie brakło więc aluzji do ukochanego Chopina i muzyki ludowej, a zwieńczenie stanowiła kompozycja zbiorowa Samotność i wyzwolenie. Profesor, wyraźnie wzruszony, serdecznie dziękował młodym naukowcom i artystom, żartując, że kiedy pójdzie „na chmurkę”, to ze świadomością, że warto było tak żyć i działać. Najbardziej uroczysta część Jubileuszu miała miejsce w położonej po drugiej stronie Plant auli „Florianka”. Okolicznościowe słowo do Jubilata, w niezwykle ciepłym i osobistym tonie, skierował JM Rektor Akademii Muzycznej w Krakowie, prof. dr hab. Stanisław Krawczyński. Nawiązując do przygotowanego specjalnie na tę okazję wykonania cyklu Dichterliebe Schumanna, nazwał Profesora Poetą, wokół którego zgromadzeni goście stanowią jedną wielką Miłość. Z ogromnej liczby życzeń przesłanych drogą oficjalną odczytano publicznie tylko jeden adres – od Prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Nastąpiło też uroczyste wręczenie dwóch wyjątkowych publikacji – prezentów: podwójnego numeru czasopisma „Teoria Muzyki” (około 600 stron!), wydawanego przez Akademię Muzyczną w Krakowie oraz antologii tekstów o Beethovenie nakładem Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena. Druki to szczególne z dwóch powodów – po pierwsze, autorem wszystkich tekstów jest Mieczysław Tomaszewski. Pierwszy tekst, przypomniany przez „Teorię Muzyki”, pisany jest przez szesnastolatka (!). Po drugie, oba Kolegia Redakcyjne łączą z Autorem serdeczne więzy

rzędzie, zainicjowal burzę oklasków, prowadzącą do kilku bisów i owa-

przyjaźni, co znalazło wyraz w wystąpieniach Elżbiety Pendereckiej – pre-

cji na stojąco.

zesa Stowarzyszenia oraz prof. Teresy Maleckiej – redaktora naczelnego.

Kulminacja wieczoru nie była jego końcem. Po koncercie, symultanicznie,

Nie zabrakło, rzecz jasna, wieloletniego przyjaciela - prof. Krzysztofa Pen-

w Sali Kominkowej odczytywano uroczyste adresy i stano w kolejce po

dereckiego, a przy wręczeniu czasopisma na chwilę pojawił się na prosce-

obie wspomniane pamiątkowe księgi – prezenty, w dniu Jubileuszu roz-

nium cały, założony niegdyś przez Profesora, Zespół Analizy i Interpretacji

prowadzane za symboliczną złotówkę. W Sali Senatorskiej natomiast roz-

Dzieła Muzycznego krakowskiej Akademii.

poczynał się bankiet, którego centralny punkt stanowiło chóralne Plurimos

I wreszcie przyszedł czas na kulminację wieczoru: wykonanie pełnego cy-

annos. Wzruszającym momentem było złożenie życzeń cały czas obecnej

klu Dichterliebe Roberta Schumanna. Baryton Dieter Henschel i pianista

żonie profesora, pani Wandzie Tomaszewskiej, która również za kilka dni

Fritz Schwinghammer przedstawili poruszającą interpretację szesnastu liry-

obchodziła urodziny. Oprócz tortu pojawiły się… pierogi, stanowiące od-

ków, po mistrzowsku budując dramaturgię całości. W ich wykonaniu pie-

powiednią propozycję po długim i intensywnym popołudniu.

śni mieniły się całą paletą nastrojów, od euforii poprzez tęsknotę i żal do

W głównej siedzibie Akademii otwarto wystawę, zatytułowaną Mistrz

posępnego smutku, w aurze tak charakterystycznej dla Schumanna ironii.

i Jego światy. Szczególnie na dawniejszych fotografiach Profesor spra-

Dość wspomnieć pieśń jedenastą, Ein Jüngling liebt ein Mädchen, w któ-

wia wrażenie młodszego niż wskazuje metryka. Ta cecha została do dziś.

rej wesoła, pozornie beztroska melodia kontrapunktuje gorzką opowieść

Ale nie tylko ona. W pogodnym spojrzeniu widać (było i jest) determina-

o sercu, które w zakończeniu „pęka na pół”. W folderze programowym

cję, swoistą pewność celu, która dawała siłę do snucia projektów na trzy-

znalazł się esej hermeneutyczny zatytułowany „Miłość poety” Schumanna

dzieści lat naprzód, a obecnie prowadzi do myśli wypowiedzianej w czasie

do słów Heinego: zapis samotności, pióra – jakżeby inaczej – Mieczysła-

uroczystego toastu, wyrażonej wprawdzie sotto voce, lecz nadal z nieza-

wa Tomaszewskiego. Autor, siedzący na honorowym miejscu w pierwszym

chwianą pewnością, że „warto było być sobą…”

7


Po prostu lubię muzykę! z Robertem Kabarą, dyrygentem, skrzypkiem, altowiolistą, kierownikiem i i dyrygentem Śląskiej Orkiestry Kameralnej rozmawia Regina Gowarzewska Właśnie mija trzy lata od momentu, gdy objął Pan kierownictwo

gog Eugenię Umińską, która zaproponowała mi studia w swojej klasie.

Śląskiej Orkiestry Kameralnej i zaczął regularnie pojawiać się na

I tak, w efekcie, stałem się w pewnej części krakusem.

Śląsku. Jak postrzega Pan ten region? Specyfika Śląska jest wyjątkowa, ale najważniejsza rzecz, którą tu wi-

Skąd chłopakowi z Przemyśla wziął się pomysł, żeby rozpocząć

dzę, to zamiłowanie ludzi do piękna i sztuki. Komuś z zewnątrz, w re-

karierę skrzypka?

gionie postrzeganym ciągle jeszcze jako typowo robotniczy, może się to

Może i Przemyśl nie jest powszechnie uznawany jako ważny ośrodek ar-

w pierwszej chwili wydać dziwne. W Krakowie, z którym jestem od lat

tystyczny w kraju, ja jednak miałem okazję wzrastać w domu pełnym

związany i gdzie mieszkam, jest ogromna dostępność sztuki. Wystar-

sztuki. Moja mama była polonistką, ale też osobą, która podejmowa-

czy przejść się przez miasto, by chłonąc obraz zabytkowych budynków,

ła wiele działań artystycznych. Prowadziła chóry, szkołę baletową… By-

pięknych kościołów, stykających się wręcz ze sobą. Tymczasem na Śląsku

cie wśród ludzi tańczących czy śpiewających było dla mnie od najmłod-

i w Zagłębiu jest wiele zabudowań industrialnych, ale znajdujące się po-

szych lat naturalne. Moja mama marzyła, że będę pianistą. Musieliśmy

między nimi, lub też w nich, zabytki są niezwykle pielęgnowane. Są tu

więc pójść na kompromis. Szkołę podstawową ukończyłem mając jako

piękne sale koncertowe, muzea, szkoły artystyczne – miejsca wyekspo-

główny instrument zarówno skrzypce, jak i fortepian. Miałem też dziad-

nowane i szanowane. Cenię też region za przywiązanie do ciężkiej pra-

ka, muzycznego samouka. Zbierał różne instrumenty i pięknie opowia-

cy. Zresztą ja mam do Śląska wielki sentyment. Jako nastolatek przyjeż-

dał o znakomitych skrzypkach, którzy jeszcze przed wojną, podczas po-

dżałem wraz z mamą do najstarszego budynku Akademii Muzycznej

dróży między Krakowem i Lwowem, koncertowali w Przemyślu. Uwiel-

w Katowicach, na lekcje do prof. Stanisława Lewandowskiego. To miej-

białem te opowieści, a w dodatku u dziadka zawsze była jakaś gitara czy

sce dzieciaka zachwycało. Ciągle tu odnajduję zapach sal i wiele miłych

mandolina, na których próbowałem coś zagrać. Dziś mogę się przyznać,

wspomnień, sam teraz ucząc w tej uczelni. Byłem w niej poddawany su-

że w szkole podstawowej byłem strasznym urwisem i zapisanie mnie

rowym, ale wspaniałym lekcjom, ale cieszyłem się na każdy przyjazd. Pa-

do szkoły muzycznej miało być karą, a może bardziej mama chciała ja-

miętam, jak często późnym wieczorem wsiadaliśmy do pociągu, żeby

koś ujarzmić mój temperament. Jako że mandolinę stroi się tak samo jak

wrócić do domu.

skrzypce, więc zdziwienie mojego nauczyciela było wielkie, gdy złapałem pierwszy raz za skrzypce i zagrałem wszystko to co wcześniej brzdą-

Cóż, nie było blisko na te lekcje!

kałem na mandolinie. Trafiłem więc od razu do trzeciej klasy, a w efekcie

Oj nie! Urodziłem się w Przemyślu i tam dorastałem, stąd podróże do

tego – jako 16-latek na studia w Krakowie u prof. Eugenii Umińskiej.

Katowic były całymi wyprawami. Jako 14-latek wystartowałem w Konkursie Skrzypcowym w Lublinie już przygotowany przez prof. Lewan-

Jacy Mistrzowie, nauczyciele mieli na Pana, jako skrzypka, naj-

dowskiego. Pracowałem z nim blisko 2 lata. Wszystko wskazywało, że

większy wpływ?

to Śląsk stanie się moim domem, bo tu będę studiował. Stało się jednak

Myślę, że było wiele takich osób i nie chciałbym tu nikogo pomijać,

inaczej, gdy na swojej drodze spotkałem wspaniałą skrzypaczkę i peda-

czy umniejszać. Niestety prof. Umińska zmarła krótko po rozpoczęciu

8

fot. Nikisz, GRY – Tomasz Griessgraber

WYWIAD


przeze mnie studiów, 20 listopada 1980 roku. Kontakt z nią, w tam-

śniej. Myślę, że orkiestry kameralne są wyjątkowo wyczulone na kon-

tych szarych, zimnych czasach, był bardzo ważny. Utkwiła mi w pa-

takt z dyrygentem, bardzo bliski, wręcz intymny. Czasem porozumie-

mięci klepsydra, która wisiała w Akademii Muzycznej: „Eugenia Umiń-

nie nie przychodzi od razu, trzeba na nie mądrze zapracować, ale wi-

ska - żołnierz AK”, a nie „wielka skrzypaczka, gwiazda”. To, co od niej

dzę ogromną mądrość w tym zespole. Pracując ze Śląską Orkiestrą Ka-

dostałem, to nie były tylko lekcje skrzypiec, ale przede wszystkim lek-

meralną wiem, że z każdą próbą, z każdym występem muszę spraw-

cje życia. Byłem jej ostatnim uczniem. Jej wiara we mnie była wielkim

dzić się jako dyrygent. Nie mogę „odpuścić” nawet na chwilkę.

zastrzykiem wsparcia na całe lata. Potem, po przerwie, nastąpił wspaniały czas pracy z prof. Kają Danczowską, konkursów, wyjazdów i roz-

Jaki repertuar jest Panu, jako dyrygentowi, najbliższy?

poczęcia życia zawodowego.

Może to nie zabrzmi dobrze, ale lubię każdą dobrą muzykę. Najbliższa jest mi klasyka XX wieku. Odpowiada mi ten rodzaj wrażliwości.

Skąd wobec tego w pana zawodowej działalności pojawiła się

Ogromną radość daje mi, wcale nie prostsza, muzyka wcześniejszych

altówka?

epok – baroku czy klasycyzmu. Tu wymagana jest niesamowita precy-

To również przez wielką postać, która miała wpływ na moje życie ar-

zja batuty. Powiem więc jeszcze raz - każda dobra muzyka!

tystyczne. Mówię tu o moim przyjacielu, Maximie Vengerovie. Graliśmy wspólnie szereg koncertów. Maxim jest osobą niezwykle otwartą,

Z umiłowania muzyki XX-wiecznej wynika, że program kon-

bywało więc, że on dyrygował, a ja grałem partię solową skrzypiec. In-

certu, którym ze Śląską Orkiestrą Kameralną, inaugurowaliście

nym razem Maxim namówił mnie, żebym zaczął grać na altówce, bo

w ubiegłym miesiącu IV Dni Henryka Mikołaja Góreckiego, pa-

moglibyśmy sięgnąć po inny repertuar. Podarował mi nawet wyjątko-

trona Filharmonii Śląskiej, był Panu bardzo bliski. Zagraliście

wy instrument. Nie będę ukrywał, że wspólne występy stały się jednym

wówczas muzykę polską, głównie z tego okresu.

z piękniejszych przeżyć artystycznych w moim życiu zawodowym.

Uwielbiam muzykę polską, bo ona ma w sobie dzikość, naturalność. Po prostu taką polskość. Najlepiej oddaje naszą narodową zadzior-

Czy od skrzypiec i altówki jest daleka droga do dyrygowania?

ność, ale i otwartość emocjonalną. A w tym wszystkim jest sporo liry-

Kiedyś, gdyby ktoś mi powiedział, że nie będę grał na skrzypcach, to

ki, zadumy. Uwielbiam Bacewicz z jej energią, Lutosławskiego z chło-

nie uwierzyłbym. Wręcz mógłbym zareagować agresywnie. Altówka

dem i logiką, Góreckiego i Kilara, którzy w najprostszych słowach mó-

pokazała mi, że skrzypce nie są jedyną drogą. Muzyka jest szerokim

wią o wielkiej mocy. Wykonaliśmy również niezwykle piękny utwór Mi-

światem, pięknym i ma swoje różne twarze. Odkrywając to, zacząłem

kołaja Góreckiego, syna patrona Filharmonii Śląskiej, „Jasności promie-

myśleć powoli o dyrygenturze. Tu muszę wspomnieć o kolejnym Mi-

niste”, który live został zarejestrowany i trafi na płytę, obok II Symfo-

strzu w moim życiu. Z Jerzym Maksymiukiem znaliśmy się i przyjaźni-

nii „Kopernikowskiej” Henryka Mikołaja Góreckiego w wykonaniu Or-

li od lat, ale przyszedł taki moment, że trafiłem do niego, jako do na-

kiestry Symfonicznej Filharmonii Śląskiej pod batutą Mirosława Jac-

uczyciela. Włożył w pracę ze mną wiele serca i intensywnych emocji.

ka Błaszczyka. Płyta promowana będzie za rok, podczas X Międzyna-

Długie godziny spędziliśmy na analizowaniu dzieł muzycznych. To był

rodowego Konkursu Dyrygenckiego im. Grzegorza Fitelberga w Kato-

dla mnie raj. Dyrygentura stała się niesłychanie istotną częścią mnie.

wicach, na który zjedzie się do Filharmonii Śląskiej w Katowicach wie-

Teraz jako skrzypek gram tylko te koncerty, które w wyjątkowy sposób

lu gości z całego świata.

mnie cieszą. Przede wszystkim skupiam się na dyrygowaniu. Na jakie koncerty Śląskiej Orkiestry Kameralnej możemy zaproZaczęliśmy naszą rozmowę od Śląskiej Orkiestry Kameralnej.

sić melomanów w najbliższym czasie?

Jak po tych trzech latach postrzega Pan swoją pracę z zespo-

W nowym roku, już 18 stycznia zespół wystąpi w katowickiej Akade-

łem?

mii Muzycznej, pod batutą uczestników kursu dyrygenckiego. W pro-

To jest bardzo trudne pytanie. Na pewno praca ze Śląską Orkiestrą

gramie znajdą się utwory: Arcangelo Corellego, Wolfganga Amade-

Kameralną daje mi ogromną satysfakcję. Odnoszę wrażenie, że ze-

usza Mozarta i Antonina Dworzaka. Na koncert z udziałem wielkie-

spół jest skonsolidowany, tworzący jedność, choć składa się z dojrza-

go krakowskiego barda i poety, Leszka Długosza, zapraszam 11 lute-

łych i silnych osobowości artystycznych, ukształtowanych już wcze-

go, gdzie jego utwory zabrzmią w „nowej szacie”, w aranżacji na orDziała jako dyrygent, jest utytułowanym wirtuozem skrzypiec i altówki; nad-

prof. Robert Kabara

to animatorem życia muzycznego, jak również pedagogiem w akademiach w Katowicach i w Krakowie. Jest zwycięzcą międzynarodowego konkursu skrzypcowego Australia Bicentennial w Adelajdzie, laureatem IX Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego H. Wieniawskiego w Poznaniu i zdobywcą nagrody specjalnej w Konkursie im. Zino Francescatiego w Marsylii. Jako solista zarejestrował na płytach CD koncerty: A. Vivaldiego (Pory roku; Fryderyk’98), H. Wieniawskiego, A. Panufnika i K. Pendereckiego (Koncert altówkowy; I Koncert skrzypcowy, Diapason d’Or). Jako dyrygent nagrał CD fot. Wojciech Mateusiak

Dvorák i Smetana, ścieżki dźwiękowe do serialu HBO Burning Bush oraz produkcji Studia Bollywood. Powołał do życia orkiestrę Sinfonietta Cracovia, której oblicze i markę kształtował przez 20 lat jako dyrektor i szef artystyczny. Za swoją działalność został uhonorowany srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, odznaczeniem Honoris Gratia oraz srebrnym Krzyżem Zasługi. Od 2013 roku jest kierownikiem i I dyrygentem Śląskiej Orkiestry Kameralnej, jednego z zespołów Filharmonii Śląskiej w Katowicach.

9


Niedawno był Pan jurorem Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, którego jako 22-latek był Pan laureatem. Jak to jest, wrócić po latach i stanąć po drugiej stronie? Jechałem tam z poczuciem, ze w moim życiu pojawia się pewna ważna klamra. Trzydzieści lat temu pojechałem jako bardzo młody człowiek do Poznania, zdobywając trzecią nagrodę, a teraz pojechałem jako juror. Wszystkie wspomnienia wróciły i z każdym pojawieniem się kolejnego uczestnika na estradzie czułem jego stres i emocje. Przecież ciągle w pamięci mam własne przeżycia. Ocenianie kosztowało mnie bardzo dużo emocji. Myślę, że koncerty mniej wyczerpują, niż praca jurora. Podczas konkursów trzeba drugiego muzyka słuchać z wielkim zrozumieniem, poświęcając za każdym razem maksymalne skupienie. Nie można zakładać, jak ma zabrzmieć muzyka, tylko trzeba otworzyć się na nowe propozycje i je docenić. To chyba podobnie, jak w pracy pedagogicznej. fot. Marek Bebłot

Bardzo lubię uczyć. Może bierze się to stąd, że ja po prostu lubię muzykę i jeżeli po drugiej stronie spotykam się z tym samym, to potrafimy wspólnie pracować. Moim zadaniem jest wskazanie drogi do odnalezienia własnych ciekawych propozycji i uwypuklenia muzykalności. Chcę tym młodym ludziom przekazać radość z tego, czym jest muzyka, a dopiero później technikę i wszelkie aspekty wiolinistyki. Sam na

kiestrę smyczkową i pod moją batutą. Poprowadzę również koncert

swojej drodze zawodowej spotkałem wielu ludzi, mnóstwo się od nich

walentynkowy 14 lutego, na który zapraszam nie tylko zakochanych,

nauczyłem. Przekonałem się też, ze trzeba umieć dokonywać wybo-

a solistami będą klarnecista Andrzej Wojciechowski i skrzypek Krzysz-

rów z tego, co inni ofiarują, a pedagog może pokazywać, ale nie na-

tof Jakowicz.

rzucać nic na siłę.

10



SZTUKA

Romantismus und heroismus (und erotismus sometimes) Rzecz o ostatnim projekcie łodzi Kaliskiej, w związku z rozpoczętymi w 2016 r. obchodami 40-lecia grupy, które przypada na wrzesień 2019 r. zOFia łUCzKO

niespełnień służących budowaniu emocjonalnej sentymentalnej wspólnoty. Uwiedzeni przez mit romantyczny uwzniaślający rzeczywistość w narracjach narodowych, mityzując postawy heroiczne, przekuwając klęski

Grupa artystyczna Łódź Kaliska staje się fenomenem na skalę światową -

w moralne zwycięstwa, wpisujemy się w dyskurs megalomanii, utrwala-

historia sztuki nie odnotowała dotychczas drugiego takiego przypad-

my stereotypy martyrologiczne. Mitologia, symbolika i gesty romantyczne

ku, aby zespół twórców sztuk wizualnych działał wspólnie i bez przerwy

stały się dla nas „rodzajem nienaruszalnego depozytu pokoleń”.

przez blisko 40 lat, nie bazując li tylko na przypominaniu starych prac,

Jak irytujące stają się zwłaszcza obecnie te romantyczne ciągoty świadczy

ale wciąż robiąc rzeczy nowe, zawsze z właściwą sobie ironią puentujące

poruszenie i rozgłos, jaki wywołał list prof. Marii Janion do uczestników

współczesną rzeczywistość.

Kongresu Kultury 2016. Czytamy w nim:

Łódź Kaliska powstała w 1979 r., przez pierwsze 30 lat działała w skła-

„Dziś obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kultu-

dzie: Marek Janiak, Andrzej Świetlik, Adam Rzepecki, Andrzej Kwietniew-

rze upadłego, epigońskiego romantyzmu – kanon stereotypów bogooj-

ski i Andrzej Wielogórski. Od 2008 r. Kaliscy tworzą bez Kwietniewskie-

czyźnianych i Smoleńsk jako nowy mesjanistyczny mit mają scalać i koić

go, a w 2016 r., po wielu latach terminowania, statusu p.o. członka gru-

skrzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę. Jakże niewydolny

py doczekali się Zofia Łuczko i Sławomir Bit.

i szkodliwy jest dominujący w Polsce wzorzec martyrologiczny! Powiem

Najnowszy projekt artystyczny Łodzi Kaliskiej, realizowany od pięciu lat,

wprost – mesjanizm, a już zwłaszcza państwowo-klerykalna jego wersja,

to cykl prac fotograficznych, jeden happening oraz jeden film pod wspól-

jest przekleństwem, zgubą dla Polski. Szczerze nienawidzę naszego me-

nym tytułem „Parada wieszczów”. To, jak zwykle u tych artystów, prześmiewcza wypowiedź na temat zbiorowej mitomanii nieustannie odwo-

sjanizmu.” Z udręki wszechobecną ideologią romantyczną i tęsknoty za popar-

łującej się do tradycji romantycznej, jaką karmi się od dziesięcioleci kolej-

towską afirmacją codzienności, za odczuwaniem czystej radości two-

ne pokolenia Polaków, poczynając od lektur szkolnych, których archaicz-

rzenia, w latach 2010-2015, powstały prace Łodzi Kaliskiej składają-

ne treści w zderzeniu ze współczesnym światem samoistnie stają się gro-

ce się na cykl „Parada wieszczów”: „Janina Kochanowska”, „Balladyna

teską.

selfie”, „Stefan i majonez”, „Mickiewicz czyli Polonia zastygła

Łódź Kaliska z dystansem i przewrotnie ukazuje symbole naszej narodo-

w muzeum” i „Szarża stojąca”.

wej megalomanii i demaskuje powszechne nadużywanie stereotypów martyrologicznych prezentując np. stojący atak damskiej szarży ułańskiej

„Balladyna selfie” 2014-15.

czy czyniąc z mrocznej bohaterki dramatu Słowackiego

To seria fotografii – selfie morderczyni. Na pierwszym planie oczywi-

- Balladyny postać rozmiłowaną w produkcji selfportretów.

ście Balladyna, za nią w tle dramatyczny drugi plan. Marek Janiak o tej

Profesor Ewa Nowina-Sroczyńska w swoim tekście „ Niezbędność ułań-

pracy mówi:

stwa, czyli szarża stojąca” stwierdza:

„Zdjęcia karykaturyzują obecną modę na autoportretowanie się telefo-

„Polskie doświadczenie romantyzmu, obecne także w naszej współcze-

nami komórkowymi, tzw. „selfie”. Cykl ilustruje osiem morderstw z ro-

snej codzienności, to ciągła sublimacja tęsknot, afirmacja ofiar, akceptacja

mantycznego dramatu J. Słowackiego „Balladyna”.

12



Balladyna selfie „Janina Kochanowska” 2012.

śnie portrety i sceny z życia kobiety, będącej prawdopodobnie Janem

Inspiracją dla tej serii obrazów była prasowa wiadomość o rezultatach

Kochanowskim, składają się na cykl zatytułowany „Heroizm niewieści

najnowszych badań naukowych czaszki z grobu Jana Kochanowskiego.

w sztuce niezwykłej artystki dotychczas znanej pod pseudonimem Jan

Wynika z nich niezbicie, że badana czaszka należała do kobiety, co mu-

Kochanowski (1530-1584)”.

siało wzbudzić oczywiste podejrzenia, że Jan Kochanowski był kobietą. Ekipa muzealników Łodzi Kaliskiej drążąc temat i prowadząc wła-

„Stefan i majonez” 2010.

sne poszukiwania odkryła bezcenne miniatury z okresu renesansu, wy-

Koncepcja projektu zbudowana jest w oparciu o zestawienie dwóch

konane solankową techniką parafotograficzną. Wywołane współcze-

symboli Kielc, pochodzących z odległych od siebie epok i dziedzin:

Janina Kochanowska

Janina Kochanowska

14


• „Efekt 44 godzin poszukiwań” to kolaż 44 wersji portretu Mickiewicza odnalezionych w śmiełowskim archiwum muzealnym. Wizerunki w ilości mistycznej (44) sprowadzone zostały do tandetnej reprodukcji. • „Poppiersie dla każdego “- ok. setka gipsowych główek wieszcza ciasno wypełniających szklaną gablotę. „Szarża stojąca” 2014. Jest to pojedyncza fotografia będąca zapisem happeningu Łodzi Kaliskiej wykonanego na Festiwalu Sztuki Efemerycznej w Sokołowsku w 2014 r. pod tytułem „Niezbędność ułaństwa we współczesnej Polsce czyli szarża stojąca”. Wydarzenie to przeprowadzono wspólnie z grupą muz–ułanic, z użyciem koni i kozłów gimnastycznych, z bogatą oprawą dźwiękową (huk wystrzałów, tętent kopyt końskich, pieśni ułańskie). Wokół statycznej figury szarży krążyło tzw. kino chodzące: ekran z projekcją plus widownia kina. Tak oto ułański wątek wywodzący się z tradycji narodowo-romantycznej uzupełniono o efekt wizualny nawiązujący do sztuki konceptualnej. Happening został zarejestrowany również na filmie, którego projekcja towarzyszy zawsze prezentacji pracy.

Stefan i Majonez Stefana Żeromskiego i majonezu kieleckiego. Motywy te, żartobliwie ze sobą zderzone i przeplatane, stroną wizualną nawiązują do pop-artu i Andy Warhola - do jego puszki zupy Campbell i zmultiplikowanych portretów gwiazd popkultury. „Mickiewicz - czyli Polonia zastygła w Muzeum” 2011.

Polonia

To instalacja Łodzi Kaliskiej premierowo zrealizowana w Muzeum Ada-

Światową premierę miała „Parada wieszczów” w październiku 2016 r.

ma Mickiewicza w Śmiełowie - oddziale Muzeum Narodowego w Po-

na wystawie w Galerii „Balna” w Budapeszcie, gdzie po raz pierwszy po-

znaniu.

kazane zostały razem wszystkie prace cyklu. Poszczególne epizody

Na instalację składają się:

„Parady…” były prezentowane już w Polsce wcześniej. Najbliższy termin

• Współczesna reprodukcja obrazu Jana Styki „Polonia”- olbrzymie

prezentacji całego projektu artystycznego „Parada wieszczów” w naszym

powiększenie, w wersji spikselizowanej, uniemożliwiającej odbiór

kraju to kwiecień 2017 r., wystawa w POS w Sopocie, na którą oczywi-

treści dzieła w niewielkim pomieszczeniu.

ście serdecznie zapraszamy.

Szarża stojąca

15


FELIETON

FiliP łOBODziŃSKi

„Szanowny Panie, Nieznany, a jednak Wieloletni Bliski Przyjacielu”… Tak zaczynał się list, który niemal dwa lata temu wysłałem do bohatera tej opowiastki. Pewnie nigdy go nie dostał, a jeśli nawet – to nie przeczytał. Cóż go może obchodzić, jak patrzy na świat jakiś podstarzały no-name z szarego kraju? Mnie nie przestaje frapować, jak na świat patrzy on sam. 16

fot. PAP

BOB DYLAN PATRZY WSTECZ PRZED SIEBIE


Od czterdziestu lat wczytuję się w jego piosenki. Wsłuchuję się w to,

I gdy dziś śpiewał „Wchodzisz pan do pokoju, zadbałeś, by notes wziąć,

jak moduluje melodię, jak akcentuje słowa i sylaby. Jak oddaje we-

widzisz nagą postać, pytasz ‘Co to za gość?’ i choć się starasz, jesteś

wnętrzną prawdę tych piosenek. Od trzydziestu siedmiu próbuję je

ogłupiały dość – co powiesz, gdy do domu wrócisz stąd?”, to czuł, że

przekładać na polski tak, by dało się je zaśpiewać do jego melodii. Od

nie napisałby tych słów, gdyby wcześniej nie nasłuchał się wielu innych

kilkunastu lat mam wrażenie, że wyczuwam, jak powinienem to ro-

zjadliwych pieśni ludowych o ignorancji.

bić. Od dwóch lat jestem członkiem zespołu dylan.pl, dzięki któremu

Tak, przeprowadził w świecie piosenki popularnej jedyną w swoim ro-

mogę te swoje przekłady przekazać ludziom w formie, o jakiej od lat

dzaju, jego własną rewolucję: sprawił, że piosenka ta przestała służyć

marzyłem.

wyłącznie rozrywce. Dzięki niemu – tylko jemu – piosenka zaczęła „po-

Wkrótce ukaże się nasza płyta. Ściślej – dwupłytowy album. Spośród

siadać tekst”, a ten tekst był opowieścią. Najczęściej opowieścią wyrosłą

ponad stu trzydziestu jego piosenek, które wyposażyłem w polskie sło-

z pęknięcia, z mroku, z bólu, ze straty.

wa, wybrałem dwadzieścia dziewięć i wspólnie z kolegami i znakomi-

Gdy dziś śpiewał „Jak wiele czasu potrzeba, by człek zobaczył znów

tymi gośćmi nagraliśmy je tak, by stanowiły świadectwo naszego sza-

słońca blask? I jak wiele czasu potrzeba, by człek usłyszał znów ludz-

cunku nie tylko dla samego Dylana, ale także dla świata muzycznego,

ki płacz? I jak wielu z nas musi zginąć, by człek zrozumiał, że skończyć

który jest mu bliski. Gramy niemal całkowicie akustycznie, podwórko-

z tym czas? Odpowiedź, mój bracie, unosi wiatr…” – czuł, że nie na-

wo, werandowo. Bez spinania się na wielkie aranżacje i ekwilibrystyki

pisałby ich ponad pół wieku wcześniej, siedząc w nowojorskiej kafejce,

wokalne. Bez udawania kogoś, kim nie jesteśmy. Ale rzetelnie.

gdyby wcześniej nie nasiąknął zakurzonymi pieśniami prowincjonalnej

Niemniej gramy i śpiewamy to my, słowami możliwie jak najwierniej-

Ameryki i wzruszającymi strofami hymnów religijnych. To one uformo-

szymi Dylanowi, jego duchowi i językowi, ale przecież napisanymi po

wały jego duchowe DNA.

polsku przez Filipa Łobodzińskiego. Dlatego płyta dylan.pl należy do

Gdy śpiewał „Spotkałem dziecko obok martwego kucyka, spotkałem bia-

kultury polskiej, nie amerykańskiej. Będzie spojrzeniem „Dylanowskim”

łego z psem czarnym na smyczy, spotkałem kobietę, płonęło jej ciało,

w cudzysłowie, bo wszak Bob Dylan nigdy nie napisał i nie zaśpiewał

spotkałem dziewczynę, co tęczę mi dała, spotkałem człowieka o zranio-

słów „Oj tam, stara, żyć, nie umierać!”. On napisał i zaśpiewał „It’s al-

nej miłości, spotkałem drugiego o zranionej wrogości” – to wiedział, że

right, ma, it’s life and life only”.

nie napisałby tych słów, gdyby wcześniej nie wysycił tego DNA poezjami

Zawsze – a od chwili, gdy przyznano mu w atmosferze kontrowersji

Rimbaud, Eliota, Ginsberga.

literackiego Nobla, szczególnie często – podkreśla się, że to człowiek-

A gdy śpiewał It Had to Be You, czuł wdzięczność, że wreszcie czuje

zagadka. Może nie przywdziewał w życiu tylu masek co David Bowie,

tę piosenkę, starszą niż on sam, że wreszcie nią oddycha, choć napisa-

ale któż może przysiąc, że zna jego prawdziwe oblicze? Czy już pod-

li ją jacyś inni, dawno nieżyjący twórcy. Że śpiewa ją jak własną, wierzy

sumowuje swoje 75-letnie życie? Czy ma świadomość swoich słabo-

w nią, jest nią. Że ona stanowi trwały element krajobrazu jego własnego

ści? Czy stara się czynić dobro? Czy obchodzi go to, co inni o nim my-

dramatu, jego własnej opowieści o ludziach.

ślą? Czy dba o zachowanie pozorów?

Nie pamięta już, kiedy w głowie narodził mu się pierwszy ważki tekst

Nie przestaje mnie to frapować. Gdy schodzi ze sceny w kolejnym mie-

piosenki. Ale bardzo szybko okazało się, że nie jest w stanie oprzeć się

ście po kolejnym ze stu kilkudziesięciu koncertów, jakie wciąż daje

pisaniu kolejnych. Śpiewał je zawsze tak, jak w danym momencie czuł,

w ciągu roku – czy myśli o ludziach, którzy przyszli go posłuchać i do-

że powinien. Wydłużał poszczególne frazy i sylaby, nie zawsze te same,

strzec w spowijającym scenę półmroku? Czy ocenia, że repertuar wy-

bo danego dnia widział w słowach trochę inną historię, inną dramatur-

brany tego wieczoru dotarł do serc i głów zebranych na sali? Jak

gię. Umiał śpiewać „ładnie”, ale wolał przekazywać treści bardziej jak ka-

w ogóle konstruuje swoje występy? Czy obmyśla dramaturgię? To

znodzieje w czarnych kościołach – ze swoistą emfazą, ze szczególną dy-

wbrew pozorom istotne, bo w repertuarze ma kilkaset piosenek wła-

namiką.

snych, a niezwykle często sięga też po cudze. Czy w ogóle czymkol-

Pisał, śpiewał, nagrywał – aż publiczność i rynek zrozumiały. Tyle że za-

wiek się przejmuje, czy tylko oblicza kasę i własne siły?

wsze był o krok dalej, już pisał inaczej, już śpiewał co innego. Niektó-

I czasem wyobrażam sobie, że patrzy za siebie – na dopiero co zagra-

rym zdawało się, że wytycza nowe drogi. A w rzeczywistości ukazywał

ny koncert, na publiczność – ale także na czas, który upłynął od mo-

te, o których jego publiczność zapomniała. Przypominał, że piosenka jest

mentu, gdy świat o nim usłyszał i zaniemówił. A nawet głębiej wstecz

właśnie mini dramatem, mini epopeją. Tak pisali wielcy poeci z kart lite-

– na czas, kiedy wszystko wyglądało zupełnie inaczej, kiedy jako dzie-

ratury i nie mniej wielcy poeci ścieżki muzycznej epoki sprzed rock’n’rol-

ciak w śnieżnej Minnesocie odkrywał w radiu piosenki z tajemniczych

la. Tak śpiewali zakurzony bard, niewidomy bluesman czy jazzowy cro-

krain o nazwach Alabama, Luizjana, Nowy Jork, Teksas czy Kalifornia.

oner z czasów prohibicji.

I jeszcze dalej – na czas przed własnymi narodzinami, kiedy w piosen-

Krytycy, dziennikarze, publiczność przez kolejne lata, śledząc jego styli-

ce liczyła się emocja zaklęta w pozornie prostych słowach, sprzężona

styczne i duchowe wolty, osobiste perypetie i tajemnicze wypowiedzi,

z kunsztowną, klasycznie ułożoną melodią, zaś po amerykańskich szla-

usiłowali przyszpilić go do tablicy korkowej i opisać. Nie słuchali, gdy

kach wędrowali śpiewacy, opowiadający przejmujące historie o krzy-

przekonywał, że jest tylko kuglarzem, żonglującym dawnymi słowami

wych ścieżkach świata i zamieszkujących go ludzi.

i nutami, że poza piosenkami go nie ma.

W świetle rampy, w soczewce mediów pojawił się bowiem, nadcho-

Ale niekiedy chyba czują, że nawet gdy śpiewając na trzech akordach G,

dząc z innej strony niż większość herosów współczesnej mu kultu-

C i D, opowiada im prostą historię miłosną albo wywołuje dawne duchy,

ry popularnej. Nie szlifował głosu na produkowanych taśmowo szla-

to w rzeczywistości wciąż snuje gawędę o tym, jak sztuczny, nowoczesny

gierach popowych, nie ubijał rytmu w rockandrollowym garażu. Wy-

świat, który sami stworzyliśmy, coraz bardziej nas okrada i niszczy.

chowywał się i kształtował w czasach przedtelewizyjnych, błogosła-

A gdy po przebraniu się wsiada do busu, który wiezie go do następne-

wionych czasach wyobraźni uruchamianej przez radio. Owszem, prze-

go miasta, na kolejny koncert, czuje się naprawdę u siebie. Wie, że sens

żył flirt licealny z rock’n’rollem, ale jego prawdziwą szkołą warsztatu

jest w drodze.

i wrażliwości były piosenki z zupełnie innej tradycji. Tanga i pieśni ło-

I że, jak śpiewa – a za nim dylan.pl śpiewa polskimi słowami – „niepo-

wione z radia oraz – nieco później odkryty – świat bluesa, ballady lu-

trzebna pogodynka, żeby znać kierunek wiatru”.

dowej, piosenek wiejskich.

[Fragmenty tekstów piosenek Boba Dylana w przekładzie F. Łobodzińskiego.]

17


LITERACKI NOBEL 2016

PÓŁNOC MINĘŁA Soon after Midnight Bob Dylan 2012 Wyznać to pragnę ale słów braknie by opisać twój wdzięk północ minęła a dla mnie zaczyna się dzień był tu przelotem słodki podlotek pieniądze zabrała mi północ minęła księżyc w moim oku lśni Znam poziom śmierci i nie mam w sercu lęku ani zwątpienia chmur twój gniew mi nie straszny nie śpieszę się, znasz mnie grubszy już sforsowałem mur Charlotta kokota w czerwonych botach a Maria w zieleni szat północ minęła na schadzkę z Tytanią ruszać czas Ich zgiełk i jazgot – jałowa miazga ich łgarstwa, toasty krwią człek wiarołomny – świat o nim zapomniał nie uszanuję jego zwłok Czas nadszedł teraz musisz wybierać powstałaś już z hańby sprzed lat północ minęła widząc cię, wiem: tylko ta przeł. Filip Łobodziński

18



ORKIESTRA MUZYKI NOWEJ REDESIGN LOGO 1 / CIRCLES

WYWIAD

Orkiestra Muzyki Nowej

2013/06/13

silequipe

Rozmowa z Szymonem Bywalcem,

www.silequipe.com

silequipe sp. z o.o.

dyrygentem Orkiestry Muzyki Nowej Marek Bebłot: Co to znaczy „muzyka nowa”?

Nic nie trzeba robić! Ciągle powstaje nowa muzyka. W Polsce muzy-

Szymon Bywalec: Trudno o jednoznaczną i ścisłą odpowiedź na to py-

kę pisze obecnie kilkaset kompozytorów. Każdego dnia powstają nowe

tanie. Muzyka nowa to muzyka powstała w niedawnej przeszłości, któ-

partytury, zapisywane są tysiące nowych nut. Trzeba sprawić, by te

ra „mówi” dźwiękami o otaczającym nas świecie – jego „jasnej” i „ciem-

kompozycje ujrzały światło dzienne i „narodziły” się przez ich publicz-

nej” stronie. Wyraża kompozytorską wizję tego świata przefiltrowaną

ne wykonanie. Właśnie od tego jesteśmy. A czy dane nam będzie od-

przez wrażliwość i wyobraźnię artysty, posługuje się „niearchaicznym”,

kryć współczesnego Mozarta, czy Brahmsa? Nie wiem. Nikt tego nie

lecz aktualnym językiem dźwiękowym. W skrócie – to muzyka, która po-

wie. Co do utworów powstałych 20 lat temu – to faktycznie opisują

wstaje w naszych czasach i odnosi się do świata, w którym żyjemy.

zupełnie inną rzeczywistość. Jeżeli jednak jako dzieła sztuki są utworami wartościowymi czy nawet wybitnymi – przetrwają i będą zachwy-

Nasze spotkanie wiąże się między innymi z Waszym jubileuszem

cać przyszłe pokolenia, tak jak nas zachwycają płótna Tycjana, Rem-

20-lecia działalności. Proszę przypomnieć, skąd wzięła się ta ini-

brandta czy Boscha, chociaż świat na nich przedstawiony (ludzie, ich

cjatywa?

ubrania, otoczenie) bardzo różni się od naszego.

Zespół powstał z inicjatywy Aleksandra Lasonia - przedstawiciela śląskiej szkoły kompozycji, pokolenia’ 51 „stalowowolskiego”, tego sa-

Czy nowa muzyka to też młodość, nowi muzycy, jak to wyglą-

mego, do którego należy Eugeniusz Knapik czy Andrzej Krzanowski.

da na przestrzeni lat?

To właśnie A. Lasoń pewnego dnia, prowadząc w Akademii Muzycznej

Samo powstanie OMN to był zryw młodości – impuls, fantazja. Po-

w Katowicach zajęcia z wykonawstwa muzyki współczesnej, wpadł na

tem ta grupa ludzi zaczęła się ze sobą regularnie zgrywać – dosłownie

pomysł, że najlepiej teorii uczy się poprzez praktykę i założył niewielką

i w przenośni. Oczywiście są pewne rotacje w składzie (jakiż zespół ich

studencką orkiestrę. W ramach cotygodniowych zajęć przygotowywała

nie ma?!), ale trzon pozostaje niezmienny od 20 lat. Niestety, łatwo

ona jeden koncert w semestrze ze współczesnym repertuarem. Profesor

obliczyć, ówcześni 20-latkowie mają już teraz 40 lat. Tak jest również

zaraził wszystkich entuzjazmem, zaangażowaniem, ciekawymi projekta-

w moim przypadku. Zapewniam jednak, że czujemy się młodo, a do

mi. W pewnym momencie zebrała się wokół pomysłu i Aleksandra Laso-

wieku dzisiejszych Rolling Stonesów jeszcze nam bardzo daleko.

nia grupa młodych ludzi chcących grać muzykę współczesną i tak to już trwa od 20 lat. Początkowo koncertowano w Katowicach, Mikołowie

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska

czy Bytomiu. Z czasem dotarliśmy do Paryża, Pekinu, Kopenhagi, Lwo-

Jesień” jest ikoną nowej muzyki. Jaki jest kontakt pomiędzy

wa, Bratysławy, Pragi oraz innych miejsc na świecie.

tym Festiwalem a Orkiestrą Muzyki Nowej? Kontakt między WJ a OMN jest bardzo dobry. Właściwie muszę po-

Co trzeba robić, by muzyka po dwudziestu latach była ciągle

wiedzieć, że „Warszawska Jesień” w dużym stopniu nas wykreowała,

nowa?

a w ciężkich czasach dawała motywację i impuls, żeby przetrwać, żeby

20

fot. Marek Bebłot

silequipe Sp. z o.o.


nie rozwiązywać zespołu i ciągle szukać okazji, by grać razem nową muzykę. Festiwal na pewno w jakiś sposób pomógł też orkiestrze wypłynąć na szersze wody zagranicznych estrad. Pierwszy raz wystąpiliśmy na WJ w roku 1999. Grałem jeszcze wtedy w orkiestrze jako oboista, a dyrygował Aleksander Lasoń. Ostatni nasz występ miał miejsce w roku 2015. Przez 16 lat zagraliśmy na WJ kilkanaście razy, ale zawsze było to dla nas ważne wydarzenie i wielkie przeżycie. Obecnie modne jest granie muzyki dawnej na instrumentach z epoki. Z pewnością jest to trudne wyzwanie, instrumenty i partytura to jeden temat, a kolejny, podstawowy, to czy jesteśmy w stanie myśleć kategoriami człowieka sprzed kilkuset lat? Skala wartości i symboli była z pewnością inna. Orkiestra Muzyki Nowej ma chyba tutaj „łatwiej”, bo grająć muzykę współczesną może się poświęcić wyłącznie przekazaniu tego, co w danej chwili czuje, a z pewnością jest to prawdziwe. Jak to jest wykonywać muzykę, która jest nie za, a przed nami? Tutaj ja zadam parę pytań. Skoro twierdzi Pan, że łatwiej wykonywać – a z tego może płynąć wniosek, że i odbierać – muzykę współczesną niż dawną, to dlaczego w obiegowej opinii muzyka współczesna jest: trudna, „brzydka”, nie do słuchania, skomplikowana, hałaśliwa, nie fot. Marek Bebłot

można jej zrozumieć, a o Vivaldim, Bachu, Mozarcie mówi się: piękne, zachwycające, brzmiące, harmonijne? Dalej; ile mamy nagrań symfonii „Jowiszowej” Mozarta, a ile nowego dzieła, które powstało w zeszłym miesiącu? Od kilku stuleci cała edukacja muzyczna oparta jest na muzyce Bacha, Mozarta, Beethovena. Znamy każdą nutę ich kompozycji, napisano setki książek i artykułów, jak tę muzykę wykonywać. A co z prawykonaniem? Często kompozytor wymyśla nowy sposób grania,

menty dzieła muzycznego: harmonia, rytm, barwa dźwięku, forma

nowy instrument, zupełnie nową „sytuację sceniczną”, której wyko-

itd. to składniki receptury, które kompozytor miesza ze sobą w róż-

nawca musi się nauczyć w kilka tygodni czy nawet dni. To jest praw-

nych proporcjach i przyrządza w laboratorium, by osiągnąć jakiś za-

dziwe wyzwanie.

mierzony efekt końcowy. My jesteśmy pracownikami owego laboratorium, dostajemy przepis w formie partytury i staramy się według

Czy możemy myśleć, że muzyka jest jak kosmos, tzn. ciągle

niego dobrać i pomieszać składniki, opieramy się też na swoim do-

przekracza granice, których być może nie ma?

świadczeniu, wiemy bowiem, po wielu wykonaniach, że wlewa się

W nawiązaniu do „Warszawskiej Jesieni” przypomina mi się

zawsze kwas do wody, a nie odwrotnie, bo można się poparzyć. Jed-

zdanie, które wypowiedział Krzysztof Penderecki à propos mu-

nak nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć wyniku końcowe-

zyki awangardowej. Kompozytor uważa, że jak się ma labora-

go. Jak średniowieczni alchemicy szukamy z kompozytorami recep-

torium i poszukuje się nowych rozwiązań, to powinno się cza-

tur na sztuczne złoto, ale niestety czasami wychodzą nam eksplozje

sami coś znaleźć, a jeśli szuflady są puste, to jest coś nie tak.

albo substancje, których nie oczekiwaliśmy. Taka jest jednak cena wy-

Co proponują Wam kompozytorzy, co mają w szufladach dla

znaczania nowych dróg: bez podejmowania ryzyka i popełniania błę-

Orkiestry Muzyki Nowej? Uważam, że porównanie do laboratorium jest bardzo trafne, sam

dów nie byłoby rozwoju cywilizacji i całej ludzkości. A skoro już o no-

często go używam, jednak w trochę innym sensie. Wszystkie ele-

„na wyrost”. Lubię porównywać naszą pracę nad niektórymi utwo-

wych drogach mowa, to porównanie z kosmosem jest chyba trochę rami do wspinaczki wysokogórskiej na ośmiotysięczniki. Nie każdy turysta, czy nawet wspinacz, ma predyspozycje, chęci i samozaparcie by w kilkudziesięciostopniowym mrozie z 20-kilowym plecakiem, przy niedostatku tlenu, w ekstremalnych warunkach zdobywać szczyt, często przy słabej widoczności. Czy nie lepiej wybrać się przy pięknej pogodzie do Morskiego Oka? Nasza orkiestra to grupa ludzi, która stawia sobie muzyczne wyzwania, atakufot. Marek Bebłot

je niezdobyte szczyty, wytycza nowe szlaki z całą konsekwencją tych działań. A co do kompozytorów, to proponują nam cały wachlarz ciekawych, inspirujących, często będących wyzwaniem partytur. A my pytamy o receptury.

21


szumy, skrzypienia. Okazuje się, że jeżeli są świadomie i ciekawie wykorzystane, również z tego typu dźwięków można zbudować bardzo interesujące utwory muzyczne. Ale jak to było w każdej epoce, innowacja kompozytorska w zakresie wynajdowania nowych instrumentów i nietypowego użycia starych wydaje się być nieograniczona. Obok więc nasuwających się od razu na myśl przy wykonywaniu nowej muzyki takich instrumentów, jak syntezatory, gitara elektryczna, gitara basowa, mieliśmy okazję grać m.in. na plastikowych woreczkach, gwizdkach piłkarskich, trombicie, okarynach, dzwonkach kościelnych poczwórnych i pojedynczych, syrenach strażackich, stroikach do gitary, harmonijkach ustnych, na strunach fortepianu – za pomocą nici, gumek, plektronu, dłuta, pendrive’u, elektrycznej szczotki do spieniania mleka, smyczkiem po strunach harfy czy gitary i na wiele, wiele innych sposobów. Czy „nowa muzyka”, to też nowe technologie? Nowa muzyka to jak najbardziej nowe technologie. Zastosowanie komputera w czasie naszych wykonań jest czymś tak powszechnym jak zastosowanie oświetlenia elektrycznego, a elektroakustyka jest równoprawnym „instrumentem” w orkiestrze. Co więcej, w wykonywaniu wielu nowych utworów wykorzystuje się nie tylko zaawansowane technologie obróbki dźwięku, ale i szeroko rozumiane multimedia. Mamy fot. Marek Bebłot

więc projekcje fragmentów specjalnie nakręconych utworów wideo czy ruchome obrazy, wreszcie grafikę 3D i zmieniające się różnokolorowe oświetlenie estrady. Współcześni kompozytorzy chcą – inspirując się skupiającymi wielotysięczne tłumy koncertami sławnych grup rockowych czy poprockowych – oddziaływać na wszystkie zmysły słuchacza przez wszelkie możliwe bodźce. W nazwę Orkiestry wpisany jest optymizm w działaniu. Uważam, że jeśli chce się sięgać po nowe, to trzeba być odważnym.

Gdzie usłyszymy Was w roku 2017?

Na ile można być odważnym w muzyce?

W roku 2017 zagramy przede wszystkim w siedzibie NOSPR-u i to za-

Tę kwestię częściowo poruszyłem, odpowiadając na poprzednie py-

równo w sali kameralnej, jak i w sali koncertowej; w ramach nasze-

tanie. Trzeba być odważnym, ale jednocześnie trzeba szanować wolę

go comiesięcznego cyklu koncertów, ale także na „festiwalu prawyko-

kompozytora. Tak też staramy się robić. Jeżeli kompozytor żąda, by po-

nań” czy festiwalu „Kultura Natura”. Zagramy też na „Warszawskiej Je-

trzeć smyczkiem pudło skrzypiec (cichutki szmerowy efekt), stuknąć

sieni”, na festiwalu Melos Ethos w Bratysławie, być może w Helsinkach

klapkami instrumentu dętego bez dmuchania weń czy szeleścić na es-

czy Sztokholmie.

tradzie plastikowym woreczkiem, to po prostu to robimy, starając się zrozumieć jego intencję i uzyskać zamierzony przez niego efekt. Prze-

Czy macie jakieś plany płytowe?

wagę, jaką tutaj mamy nad muzykami wykonującymi utwory dawne,

Ciągle nagrywamy nie tylko nowe płyty, ale nagrywamy nasze koncerty,

stanowi fakt, że kompozytorzy żyją, można się z nimi porozumieć, czę-

zwykle dla II Programu Polskiego Radia. Często są to jednorazowe wy-

sto coś zmodyfikować, dojść do kompromisu albo, zwyczajnie, dowie-

darzenia, pierwsze wykonania czy pierwsze wykonania po wielu latach

dzieć się, jakie emocje i jakie wyobrażenia towarzyszyły procesowi kom-

spoczywania utworu w archiwum lub bibliotece. Każde prawykonanie

pozycji, co było inspiracją. Wtedy o wiele łatwiej zinterpretować utwór,

ma olbrzymie znaczenie, jest bowiem momentem prawdziwego „naro-

zrozumieć go, zaangażować się emocjonalnie. Bardzo lubię pracować

dzenia” utworu. Co do płyt CD, uczestniczyliśmy już w nagraniu ponad

z kompozytorem, uważam wręcz, że jest to w dzisiejszej nowej muzyce

10 krążków, w zeszłym roku wraz z włoskim klarnecistą Michelem Ma-

konieczne, chociaż zdarza się, że wizja kompozytora i interpretacja dy-

rellim nagraliśmy dwa utwory umieszczone na płycie CD renomowanej

rygenta (orkiestry) idą w przeciwnych kierunkach. Wtedy trzeba szukać

firmy fonograficznej DECCA. W planach wydawniczych na najbliższą

kompromisu. A jeżeli któraś ze stron nie chce zrezygnować ze swoich

przyszłość mamy płytę z koncertami saksofonowymi polskich kompo-

oczekiwań? Mamy problem. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko.

zytorów, podobną z koncertami skrzypcowymi, być może wydanie Audycji Andrzeja Krzanowskiego, ale w wersji DVD, wraz z całą warstwą

Gdy klasyczne instrumentarium bywa ograniczeniem w tej mu-

multimedialną. Słowem – pomysłów nie brakuje.

zyce, to po jakie źródła dźwięków sięgacie? Klasyczne instrumentarium jest i nie jest ograniczeniem przy wykony-

Nie wiem, czy z okazji jubileuszu 20-lecia Orkiestry Muzy-

waniu muzyki nowej. Jest, ponieważ każdy instrument ma określo-

ki Nowej stosowne są życzenia stu lat? Dlatego składam Wam

ną barwę, skalę, cechy fizyczne dotyczące szybkości wydobycia dźwię-

w imieniu redakcji ArtPost życzenia ciągle nowego życia.

ku, dynamiki poszczególnych rejestrów, ruchliwości, artykulacji. Kom-

Bardzo dziękujemy! Obyśmy ciągle mieli siłę, otwarty umysł, wyobraź-

pozytorzy jednak ciągle szukają możliwości wydobycia całego potencja-

nię i entuzjazm potrzebne do odkrywania nowych muzycznych prze-

łu brzmieniowego drzemiącego w instrumentach. Stąd różnego typu

strzeni i obyśmy nadal mogli cieszyć się wspaniałą, wierną publiczno-

szarpania czy pocierania strun fortepianu, wielodźwięki i różne efekty

ścią, taką jak w Katowicach, która motywuje nas i nadaje sens naszej

wdmuchiwania powietrza w instrumentach dętych, wszelkie stukania,

pracy i poszukiwaniom.

22


ORKIESTRA MUZYKI NOWEJ Od 1996 roku OMN eksploruje obszar muzyki współczesnej, poszukując

mocyjnych, prawykonań oraz projektów interdyscyplinarnych z udziałem

dzieł znaczących dla kultury, interesujących dla odbiorcy, nowatorskich,

tancerzy, solistów, wokalistów, z wykorzystaniem multimediów i techno-

czasem niesłusznie zapomnianych, wartych przygotowania, prezentacji

logii informatycznych, realizowanych poza salami koncertowymi, w niety-

publicznej i rejestracji na płytach CD. Efektem tej aktywności jest ponad

powych miejscach.

100 prawykonań na krajowych i zagranicznych festiwalach muzycznych

OMN od szeregu lat uczestniczy w międzynarodowych projektach arty-

(m.in. Warszawska Jesień, Melos Ethos w Bratysławie, Beijing Modern

stycznych i edukacyjnych, współpracując z czołowymi europejskimi ze-

Music Festiwal w Chinach), szereg nagrań koncertowych, radiowych i stu-

społami muzyki nowej i instytucjami promującymi muzykę współczesną.

dyjnych, z których część ukazała się na płytach, otrzymując wysokie oce-

Od sezonu 2014/2015 OMN realizuje swój autorski cykl koncertowy, pre-

ny i nagrody międzynarodowego środowiska muzycznego: P2Prize (Na-

zentując co miesiąc w siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Pol-

groda Radia Duńskiego), Pizzicato Supersonic Award (Luksemburg), Mię-

skiego Radia w Katowicach programy z muzyką najnowszą i klasyką XX

dzynarodowej Trybuny Kompozytorów (Paryż, Amsterdam), nominacja do

wieku.

nagrody Fryderyk 2003 czy nominacja do ICMA 2017 za ostatnią nagraną przez zespół płytę, wydaną przez firmę DECCA. Kompetencje wykonawcze zespołu – cenione przez kompozytorów, organizatorów festiwali, promotorów muzyki współczesnej i wydawców płytowych – to efekt współpracy ze znakomitymi dyrygentami, solistami i reżyserami dźwięku oraz odwagi w podejmowaniu artystycznych wyzwań fot. Izabela Lechowicz

obejmujących prezentacje dzieł uważanych czasem za niewykonalne i odrzucanych przez innych wykonawców. OMN to również inspiratorka i organizatorka wielu różnorodnych przedsięwzięć artystycznych, obejmujących nagrania i wydania płyt CD, organizację Festiwali Muzyki Nowej, koncertów pro-

„Katowice - muzyczna metropolia” w Muzeum Historii Katowic Jeśli dokonać pomiaru liczby wybitnych, światowej marki kompozytorów współczesnych, przypadających na metr kwadratowy, Katowice mogłyby śmiało rywalizować z takimi metropoliami, jak Paryż czy Nowy Jork. Tylko niezbadane wyroki boskie mogą wytłumaczyć ów genius loci. Czy słowa Bogdana Toszy zapisane w felietonie „Katowice na pięcioli-

dowana w Katowicach na początku XX w. (z kolekcji Muzeum Organów

nii” w 1993 r. są aktualne? W 2015 roku Katowice zostały Miastem Kre-

Śląskich), kopia renesansowego pozytywu Marty Kogut z ręcznymi mie-

atywnym UNESCO jako Miasto Muzyki. To wyróżnienie stało się inspira-

chami oraz kopia renesansowego pozytywu Mieczysława Klonowskiego

cją. W Muzeum Historii Katowic powstała niezwykła wystawa: „Katowi-

z elektrycznym miechem.

ce – muzyczna metropolia”.

Niezwykle interesującym elementem jest także zrekonstruowane studio

Ekspozycja obejmuje bardzo obszerny zakres. Początki odnoszą się do

nagraniowe pierwszej siedziby Polskiego Radia w Katowicach, mieszczące-

amatorskiej tradycji muzykowania, która wrastała w śląską ziemię. Wśród

go się na rogu ulic Warszawskiej i Mielęckiego. Małą, skromną przestrzeń

tych czarnych złóż ktoś umieścił błyszczące perły. Wątki biograficzne wie-

wypełniają przedwojenne: radio, sygnalizator dla spikera, mikrofon przed-

lokrotnie przeplatają się wypełniając trzy sale poświęcone 19. przedstawi-

wojenny, maszyna do pisania oraz patefon z lat 40. ze zbiorów Muzeum

cielom światowej elity muzycznej. Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki,

Historii Katowic.

Stanisław Skrowaczewski, a także Adam Didur, Grzegorz Fitelberg i Ludo-

Na wystawie umieszczone są multimedia – m. in. nagrane wspomnienia

mir Różycki to tylko niektórzy z nich. Oni są stąd – urodzeniem lub życio-

prof. Jerzego Warczewskiego o Wojciechu Kilarze i Klarze Langer-Daneckiej

wym wyborem. Ich serca są oddane Katowicom.

oraz niezwykłe nagranie rozmowy z maestro Stanisławem Skrowaczew-

Jednocześnie tę muzyczną przestrzeń od wielu lat kreują, m.in. Akademia

skim, który opowiada o czasie spędzonym w Katowicach, m. in. o mieszka-

Muzyczna, Filharmonia Śląska, NOSPR i Polskie Radio Katowice. Wystawa

niu w budynku obecnego Muzeum Historii Katowic. Ekspozycję podsumo-

ukazuje historię kluczowych instytucji uwzględniając ich liczne przeobra-

wują: Camerata Silesia i Instytucja Promocji i Upowszechniania Muzyki „Si-

żenia oraz wpływ jaki miały na tworzenie się muzycznej stolicy regionu.

lesia” jako instytucje promujące muzykę na terenie Katowic.

Ekspozycja porusza również wątki poświęcone muzyce organowej na Ślą-

Kuratorzy wystawy: Angelika Szepiszczak, Marek Lyszczyna, Michał Musioł.

sku. Wzrok przyciągają instrumenty: fisharmonia Emanuela Wittora, zbu-

Wystawa będzie czynna dla zwiedzających do 2 kwietnia 2017 r.

23


Orkiestrze Muzyki Nowej – na Jubileusz

Z Orkiestrą Muzyki Nowej (OMN) spotkałem się dzięki temu, że pewien – skądinąd znakomity – zespół z Islandii odmówił wykonania mojego utworu na Warszawskiej Jesieni, bo był za trudny do przygotowania w paręnaście godzin próby wobec potrzebnych – jak mi napisano - kilkudziesięciu. Rok później utwór ten – „Figury w oplocie” został na następnym festiwalu „Warszawska Jesień” wykonany przez nieznaną wówczas OMN pod dyrekcją Aleksandra Lasonia. Dzisiejszy szef Orkiestry - Szymon Bywalec - grał wtedy w zespole na oboju - nienagannie. Jakiś czas potem było nagranie archiwalne tego utworu przez Zespół, które zawdzięczam zaangażowaniu Andrzeja Chłopeckiego; prezentacja owego nagrania na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów UNESCO w Amsterdamie w roku 2000 i wysoka pozycja „Figur” na liście utworów rekomendowanych przez jury Trybuny. Nie dla epatowania dystansem wobec siebie powiem, że wielkie znaczenie w wyróżnieniu tego utworu miał sposób wykonania przez Orkiestrę oraz wielka plastyka nagrania zrealizowanego przez Andrzeja Solczaka. Pamiętne są liczne koncerty Orkiestry Muzyki Nowej na „Warszawskiej Jesieni”. W głowie mi siedzi „Repons” Pierra Bouleza – partytura piekielnie skomplikowana, prawdziwie zachodnia, ze zmiennym metrum mikro-wartościowym, z szybkimi, ale precyzyjnymi pasażami wymagająca nie tylko „zdążenia”, ale też kultury brzmienia – swobody bez zaciskania zębów. Otóż OMN była pierwszym polskim dużym zespołem, który przełamał niemożność wykonania muzyki tzw. post-serialistów i spektralistów przez Polaków. Potem pojawiły się grupy kolejne, które też potrafiły sprostać wymogom, zresztą - nie tak od razu. Teraz mamy takich zespołów 5 czy 6. Orkiestra Muzyki Nowej potrafi działać w otoczeniu, owszem, przyjaznym sobie, ale bez oprzyrządowania bazowego, czyli bez etatów. Struktury polskie takie właśnie nadal są - status pozarządowy wyklucza stabilizację, etat, ubezpieczenie, wiarygodność dla banków, bezpieczeństwo rodzin grających w zespole muzyków. Czynią wręcz niewykonalnym dźwiękowe zintegrowanie się zespołu. A jednak Orkiestra trwa, a jednak gra. Składam hołd moim Przyjaciołom, którym się chce, którzy swoje życie poświęcili czemuś tak niepojętemu jak nowa muzyka. Którym wielu kompozytorów zawdzięcza tak dużo i którzy weszli już do historii muzyki XX i XXI wieku. W gruncie rzeczy błyskawicznie i „na dobry początek”, biorąc pod uwagę, ile czasu jeszcze przed nimi, jeżeli okoliczności nie będą im rzucać kłód na nuty. A i wtedy czego nie zobaczą, to doimprowizują - takie ich talenty. Jubileusz 20-lecia ani niczego nie „pompuje” – zbyt wiele już zrobili, ani nie zamyka – OMN jest w świetnej formie. Ot, cieszyć się wypada, że los dał nam taki prezent, i że możemy wypatrywać przyszłości z koncertami, zauroczeniem, zachwytem, inteligencją i dobrą robotą. I jeszcze jedno – bez wielkich słów na ustach OMN wykazała się najlepszym z możliwych patriotyzmów – przez okazanie, a nie afektywną deklarację i dokładanie innym. Kultura tak miewa, nawet w Polsce. Jerzy Kornowicz

Jestem wzruszony, że to już dwadzieścia lat: pamiętam Orkiestrę, kiedy była młodym dziewczęciem, a teraz widzę ją świadomym swych sił i zalet charakteru młodym mężczyzną. Zawsze

Orkiestra Muzyki Nowej

ogromnie sobie ceniłem współpracę z Orkiestrą – i jako kompozytor, i jako szef dużego międzynarodowego festiwalu. Jeśli muzycy są muzykalni, co nie zawsze zachodzi, to połowa sukcesu. Jeśli są profesjonalni, to druga połowa . A jeśli mają pasję i chęć do artystycznej przygody - to trzecia połowa, czyli sukces na 150 procent. I to jest właśnie przypadek Orkiestry Muzyki Nowej, która – niech żyje! Stupięćdziesięcioprocentowej frekwencji na koncertach życzy Tadeusz Wielecki

Zawsze z przyjemnością przyjeżdżam do Orkiestry Muzyki Nowej - zarówno jako kompozytor jak i wykonawca. Profesjonalizm, zaangażowanie muzyków, czy po prostu miłość do muzyki - to cechy, które wyróżniają ten zespół i sprawiają, że praca nawet nad najbardziej wymagającymi partyturami staje się przyjemnością. Agata Zubel

24



Podsumowanie roku 2016 w Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot

fot. Bogna Kociumbas

KRONIKA

Kończący się rok 2016 upłynął Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod znakiem wielu ambitnych projektów artystycznych, realizowanych w kraju i za granicą. Orkiestra Wojciecha Rajskiego grała zarówno w europejskich salach koncertowych, jak i w profesjonalnych wnętrzach studiów nagraniowych. Filmowej był polski kompozytor i zdobywca Oscara Jan A.P. Kaczmarek, który

MaRTa BOROWSKa

zgromadzonej publiczności zdradzał kulisy pracy nad granymi tego wieczora utworami. W ramach Koncertu Muzyki Barokowej niemiecki zespół La Sta-

Festiwal Energa Sopot Classic

gione Frankfurt odkrył przed trójmiejską publicznością tajemniczy świat mu-

Największym projektem realizowanym przez PFK Sopot jest organizowa-

zyki dawnej. W ramach Koncertu Finałowego „Vivaldi contra Piazzolla” PFK

ny od 2011 roku Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Energa Sopot Clas-

Sopot wraz ze znakomitą solistką Antoniną Styczeń skonfrontowali ze sobą

sic - efektowny mariaż klasyki i rozrywki na światowym poziomie. Organiza-

cykle Czterech Pór Roku w rozumieniu pary zupełnie odmiennych kompozy-

torzy tegorocznej, już szóstej edycji, zaprosili do Sopotu znamienitych przed-

torów – Włocha Antonio Vivaldiego i argentyńskiego wirtuoza tanga Asto-

stawicieli współczesnej kultury muzycznej. Gwiazdą Koncertu Inauguracyj-

ra Piazzolli.

nego była najwybitniejsza polska sopranistka Aleksandra Kurzak, która z towarzyszeniem Orkiestry PFK Sopot wykonała w Operze Leśnej najpiękniejsze

Wydawnictwa płytowe

operowe arie złotego wieku bel canto. Gościem specjalnym Koncertu Muzyki

Mijający rok zostanie zapamiętany także jako okres bardzo intensywnej pracy we wnętrzach studia nagraniowego. Orkiestra Wojciecha Rajskiego zrealizowała trzy ambitne projekty wydawnicze. Pierwszym z nich był Projekt Dekalog – pokojowe przesłanie artystów oparte o prawdy moralne zawarte w Dziesięciu Przykazaniach dla Świata. Jest to produkcja 10 utworów słowno-muzycznych zrealizowana przy udziale jednego producenta muzycznego oraz artystów ze świata, którzy wybierając jedno z dziesięciu przykazań, opracowują wybrane dzieło. Kolejnym było zarejestrowanie płyty z muzyką Mieczysława Wajnberga, polskiego kompozytora, którego twórczość przeżywa swój renesans. Na albumie wydanym w niemieckim wydawnictwie TACET znalazły się dwa Koncerty Fletowe nr 1 op. 75 i nr 2 op. 148, 12 Miniatur na flet i orkiestrę kameralną op. 29 oraz trzyczęściowe Trio na flet, altówkę i harfę op. 127. Znakomite opracowanie partii fletowych zapewniła Antonina Styczeń, wspaniała młoda solistka, która wielokrotnie koncertowała z sopockimi filharmonikami. Najnowsze wydawnictwo to album z piosenkami świątecznymi zatytułowany „The Sound of Christmas”, do pracy przy którym Wojciech Rajski zaprosił znaną gdańską wokalistkę Joannę Knitter oraz sak-

fot. Bogna Kociumbas

26

sofonistę Wojciecha Staroniewicza. Aranżacje wykorzystujące w pełni walory orkiestry przygotował pianista Artur Jurek, który wraz ze swoim trio: Janu-


szem „Mackiem” Mackiewiczem, Erikiem Allenem i Romanem Ślefarskim brał udział w nagraniach. Na płycie, która nakładem wydawnictwa Universal Music Polska do sklepów trafiła na początku grudnia, znajdują się najpiękniejsze świąteczne melodie, takie jak spopularyzowane przez Franka Sinatrę Let it snow czy śpiewane przez Judy Garland Have Yourself a Merry Little Christmas, powszechnie kojarzone z musicalem „Spotkamy się w St. Louis”. Klasyka Repertuar klasyczny, dedykowany zarówno ukształtowanym odbiorcom muzyki poważnej, jak i mniej doświadczonym słuchaczom, prezentował wyjątkowo szerokie spektrum muzycznych zainteresowań i możliwości Orkiestry Wojciecha Rajskiego. Koncert „Chopin i Kobiety” był okazją do sprawdzenia umiejętności absolwentek wydziału dyrygentury Jagody Wyrwińskiej i Anny Gospodarek. Kwietniowy koncert „Weinberg – zapomniana historia”, którego solistką była flecistka Antonina Styczeń, okazał się dla trójmiejskiej publiczności szansą na zapoznanie się z odkrywaną na nowo niezwykłą twórczością polskiego kom-

fot. Łukasz Pietrzak

pozytora. Wrześniowy koncert „Głos ma Mozart!” z gościnnym udziałem Chóru Narodowego Forum Muzyki ściągnął do sopockiego kościoła Gwiazdy Morza szerokie grono melomanów pragnących rozsmakować się w klasyce w najwyższej jakości wykonaniu. Wrocławski zespół pod dyrekcją Agnieszki Franków-Żelazny oraz Polska Filharmonia Kameralna Sopot pod kierownictwem maestro Andrzeja Kosendiaka wykonali Wielką Mszę c-moll KV 427 W. A. Mozarta. Po gościnnej rewizycie muzyków PFK Sopot we wrocławskim NFMie, sopocka orkiestra rozpoczęła intensywne przygotowania do koncertu „Ogniste rytmy” z udziałem kompozytora i instrumentalisty Emmanuela Séjourné. Na scenie obok francuskiego mistrza grającego na wibrafonie pojawiła się także marimbafonistka Sylvie Reynaert, perkusiści Piotr Sutt i Bartłomiej Sutt oraz Gdańska Grupa Perkusyjna Jeunesses Musicales w składzie: Szymon Brillowski, Piotr Jóźwiak, Szczepan Kobiela. Polską Filharmonię Kameralną Sopot poprowadził hiszpański dyrygent Rodrigo Tomillo. W programie znalazły się wyjątkowe kompozycje, m.in. mające swoją prapremierę Dialogi na 2 perkusistów i orkiestrę smyczkową Piotra A. Komorowskiego oraz Koncert podwójny na wibrafon i marimbę i tango Gotan na marimbę, wibrafon

fot. Konrad Dydziński

i smyczki Emmanuela Séjourné, wykonywane w Polsce po raz pierwszy. Schuberta i Koncert skrzypcowy D-dur op. 61 L. van Beethovena. Powrócili Koncerty zagraniczne i tournée

do Niemiec miesiąc później, aby w renesansowych wnętrzach pałacu w Weil-

Maj upłynął Polskiej Filharmonii Kameralnej w egzotycznych okolicznościach

burgu wystąpić m.in. z wiedeńską pianistką Susanne Artzt.

Państwa Środka. Orkiestra Wojciecha Rajskiego spędziła w Chinach ponad dziesięć dni, intensywnie koncertując w Pekinie i Szanghaju. W repertuarze

Rozrywka

znalazły się m.in. Serenada op. 2 na orkiestrę smyczkową M. Karłowicza, II

Sopoccy filharmonicy od lat udowadniają, że czują się swobodnie zarów-

Koncert fortepianowy f-moll op. 21 F. Chopina czy Orawa W. Kilara, mają-

no w klasyce, jak i muzyce popularnej. W 2016 roku, podobnie jak w mi-

ce zachęcić dalekowschodnią publiczność do odkrywania arcydzieł polskich

nionych latach, podejmowali współpracę z wieloma znanymi polskimi arty-

kompozytorów. Ukłonem w stronę lokalnych słuchaczy były chińskie piosenki

stami. Solistą Koncertu Karnawałowego był akordeonista Marcin Wyro-

ludowe na orkiestrę smyczkową.

stek, który wraz ze swoim zespołem Tango Corazon i PFK Sopot pod batu-

Pół roku później, na przełomie listopada i grudnia, sopoccy filharmonicy po-

tą maestro Wojciecha Rajskiego zainaugurował karnawał w gorącym latyno-

nownie wyruszyli w tournée koncertowe, podczas którego zagrali m.in. we

skim stylu. Ukłonem w stronę żeńskiej części melomanów był koncert z oka-

włoskim Bruneck, niemieckim Dortmundzie, Neumünster, Fuldzie, Neustadt,

zji Dnia Kobiet, na który zaproszeni zostali Tomasz Bielski Quartet oraz wo-

Bayreuth czy malowniczym Esch-sur-Alzette w Luksemburgu. Orkiestra za-

kalista Janusz Szrom. W rytmie argentyńskiego tanga przebiegał także ma-

chwyciła swoich słuchaczy ambitnym repertuarem, w którym znalazły się

jowy koncert Tango Va Banque, z aktorką Anną Dereszowską jako solist-

m.in. Wielka Fuga B-dur op.133 L. van Beethovena, Symfonia na smyczki nr

ką i zespołem Machina del Tango, prowadzonym przez kontrabasistę Seba-

7 d-moll F. Mendelssohna, czy Adagio i fuga c-moll KV 546 W. A. Mozarta.

stiana Wypycha.

PFK Sopot towarzyszyć będą wybitni soliści: wiolonczelista Benedict Klockner,

W ciągu trwania całego sezonu artystycznego Orkiestra towarzyszyła tak-

flecistka Anissa Baniahmad oraz Liv Hansen grająca na harfie. Trasę zwień-

że wielu znakomitym artystom podczas ich występów w Trójmieście. W lip-

czyła wizyta w Warszawie, gdzie Orkiestra wraz z wybitną młodą flecistką

cu PFK Sopot stanęła na deskach Opery Leśnej obok Jose Carrerasa i Justy-

Antoniną Styczeń, zagrała w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN koncert

ny Steczkowskiej. Miesiąc później podczas festiwalu Kilar+ Solidarity of

promujący album z muzyką Mieczysława Wajnberga.

Arts w Gdańsku pojawiła się na scenie z monograficznym programem Woj-

Nie była to jednak jedyna w 2016 roku wizyta orkiestry za Odrą. W czerwcu

ciecha Kilara. Uświetniła także sierpniowy Koncert Muzyki Filmowej: Po-

muzycy PFK Sopot odwiedzili Stuttgart, gdzie razem z solistką Aleną Baevą

lański, Coppola, Arnofsky, towarzyszący 16. Międzynarodowemu Festi-

wykonali m.in. Symfonię nr 1 op. 25 S. Prokoffieva, Symfonię nr 6 D. 589 F.

walowi Filmowemu Sopot Film Festival. Źródło fot.: PFK Sopot

27


Spoko, spoko – to tylko Święta!

archiwum Era Jazzu

ERA JAZZU

Święta Bożego Narodzenia wyzwalają eksplozję pomysłów, których finałem jest ogólnonarodowe obdarowywanie się prezentami. zwyczaj ten przypomina mi jako żywo obrzęd „kula” z dalekiej Polinezji, gdzie łańcuch wzajemnych prezentów nie ma praktycznie końca. Każdy obdarowany, nawet niewielkim prezencikiem, czuje się zobowiązany zrewanżować się przy najbliższej okazji. Popadamy, podobnie jak prymitywne ludy Polinezji, w niekończący się rytm wzajemnych podarków i uprzejmości. i repertuar – określam najczęściej jako Gale Christmas. Z takim właśnie,

DiONizy PiąTKOWSKi

świątecznym przesłaniem przedstawiłem recital Diany Krall, z programem „Winter Night” zagrał gitarzysta Al Di Meola, wielkim echem

To bardzo miło, gdy wraz ze zbliżającymi się Świętami dostaję serdecz-

odbiły się koncerty Detroit Gospel Singers, szczególny charakter mia-

ne życzenia. Często od osób, których nie znam lub spotkałem przy-

ły – poprzez tragedię huraganu Katrina - koncerty New Orleans Joy-

padkowo. Odpowiadam jednak wszystkim na te serdeczności…czy-

ful Gospel Singers oraz Golden Gospel Singers. W tej samej stylisty-

li popadam w taki sam prawie polinezyjski zwyczaj „kula”. Ale życze-

ce odbyła się ogólnopolska trasa koncertowa Freddie’go Cole’a oraz

nia składam także poprzez moje działania zawodowe. Od wielu lat za-

wspaniałego duetu Friend & Fellow; niepowtarzalny filharmonicz-

praszam na specjalne, świąteczne projekty, które - uwzględniając czas

ny koncert przedstawiła Carla Bley wraz z jej „Carla ‘s Carrols”. Świąteczny urok miały także koncerty Dee Dee Bridgewater, Dionne Warwick. W niezwykłej scenerii swój muzyczny “ Christmas ” celebrowali Take Six, Chick Corea, Barbara Hendricks, The Hilliard Ensemble, The New York Voices. Nie ma przecież liczącego się artysty, który w swoim repertuarze nie miałby nagrań „christmas”. I dzieje się tak zarówno u rockmanów, gwiazd pop-estrady, jak i jazzu. Świąteczne albumy ma zarówno Louis Armstrong, B.B.King i Ella Fitzgerald, jak i Wynton Marsalis, Al Di Meola i Diana Krall. Dla jazzu kolędy i pastorałki są najczęściej prostymi i znanymi kompozycjami, które poddawane wspaniałej interpretacji oraz improwizacji stają się nowym, popularnym standardem. Wsłuchajmy się zatem w nagrania, które z jednej strony ukazują, jak wielki, wspaniały oraz inspirujący jest czas „Christmas”, z drugiej – jak znamienite inspiracje wywoływane są poprzez zgrabne wykorzystanie świątecznych kompozycji i nadanie im całkowicie nowych brzmień i nastrojów. Od historycznych nagrań Louisa Armstronga, Billie Holiday i Joe Williamsa po nowoczesne „season songs” Ray’a Hargrove’a, The

archiwum Era Jazzu

28

Manhattan Transfer, Angelique Kidjo i Leszka Możdżera.


Okres świąt Bożego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego Roku to dla każdego z nas czas szczególny. Odrobiny wyciszenia, spokoju, familijnej radości i zadumy. Ale to także czas, gdy od wieków towarzyszy nam okolicznościowa muzyka. To te wszystkie kolędy i pastorałki, które rozbrzmiewają od Świętego Mikołaja do Trzech Króli. I wydawać by się mogło, że pogodne i znane melodyki zdominują swą jednorodnością świąteczne spotkania, to jednak tradycyjne pieśni bożonarodzeniowe są dzisiaj doskonałym pretekstem oraz twórczą inspiracją, która przez ostatnie lata zbudowała charakterystyczne „świąteczne brzmienie”. To co w naszej kulturze i chrześcijańskim obyczaju było przez lata specyficznym „sacrum”, teraz stało się wszechświatowym „profanum” i modnym trendem. Co więcej, popularne „carrols” to dzisiaj już nie tylko smętnie odśpiewywane tradycyjne kolędy, ale także cały katalog najpiękniejszych kompozycji w stylistyce „season greetings”. I jest to najpewniej nasz świąteczny, specyficzny zwyczaj „kula”.

archiwum Era Jazzu

archiwum Era Jazzu

Wszystkiego co najlepsze w każdym dniu nadchodzącego Nowego Roku życzy zespół redakcyjny .pl dw u mi e si ę c z ni k

29


FELIETON

CISZA Ks. Jan Twardowski „Po koncercie” bach Chopin Mozart o Matko najświętsza jest jeszcze cisza od muzyki większa wszechne informacje życia codziennego (w tym informacje dotyczące polity-

eWa BaRDO

ki) mają tendencję do wytwarzania szumu informacyjnego. Powtarzanie sloganów i nic nieznaczących zbitek słownych powoduje niweczenie wrażliwo-

Pewne przysłowie żydowskie głosi, że człowiek uczy się mówić bardzo wcze-

ści na słowo i nawyku słuchania uważnego. W dłuższej perspektywie wy-

śnie, a milczeć bardzo późno. To lapidarne stwierdzenie może być pewnym

twarza to postawę bierności człowieka, który nie ma sił na przeciwstawianie

wyjaśnieniem dlaczego John Cage przez pięć lat pracował nad utworem,

się napływowi informacji. Jak pisał Lorenzo Scupoli: „Nie sposób w niewie-

w którym żaden z instrumentów nie zagrał żadnej nuty. W czasie prapremie-

lu słowach opisać zło, które powoduje nadmiar słów. Gadatliwość jest mat-

ry „4’33” nie obyło się bez skandalu – publiczność nie zrozumiała przekazu,

ką gnuśności, przyczyną niewiedzy i obłąkania, bramą oszczerstwa i szafarką

a kiedy wykonawca David Tudor zakończył utwór i wstał, zamiast oklasków

kłamstw. Studzi też pobożny zapał. Umacnia występne namiętności, wskutek

wszczęła się wrzawa. Poza kręgiem zainteresowania publiczności pozostał

czego język coraz łatwiej skłania się do nierozważnych wypowiedzi. Zastanów

fakt, że w czasie wykonywania pierwszej części utworu na sali można było

się, zanim wypowiesz słowa, które nosisz w sercu, a często uznasz, że lepiej

usłyszeć szum wiatru opływającego budynek, w drugiej krople deszczu rozbi-

ich nie wypowiadać. Jednak nawet rzeczy, które uznasz za godne wypowie-

jające się o dach sali koncertowej, a w trzeciej szepty i kręcenie się słuchaczy.

dzenia, czasem lepiej zatrzymać dla siebie.”3

Tymczasem, brytyjscy i australijscy naukowcy niedawno prowadzili wśród stu-

Znamienne również jest to, że temat ciszy podejmowany jest głównie przez

dentów przez okres sześciu miesięcy badania, które pokazały, że duże zapo-

źródła religijne, w szczególności chrześcijańskie i buddyjskie. W ich rozu-

trzebowanie na hałas jest tożsame ze strachem przed ciszą. Nadto, jak do-

mieniu cisza to nie milczenie, ale przede wszystkim słuchanie. Słuchanie sie-

wiedli, zapotrzebowanie to jest u ludzi zachowaniem wyuczonym. W pew-

bie – tego co dzieje się w nas w środku – w sercu i w sumieniu. Jest to po-

nym stopniu ciekawe jest jak dalece w naturze ludzkiej leży pociąg do rze-

święcenie sobie spokojnego czasu, który pozwoli na uwolnienie skrytych lę-

czy dla niej szkodliwych. Wszak hałas jest jednym z większych zagrożeń zdro-

ków, urazów, smutków. Skonfrontowanie swoich oczekiwań z tym gdzie ak-

wotnych, a z naszym słuchem jest coraz gorzej. Jak nieśmiało wskazują leka-

tualnie się znajdujemy. Oczyszczenie, które wiedzie przez świadomą analizę

rze - po części niestety także z naszej winy, gdy po powrocie z pracy, szkoły

problemu, owocującą nieraz gorzkimi wnioskami. Ale ostatecznie to wszystko

lub miasta włączamy telewizor czy radio, podczas gdy nasz narząd słuchu ni-

wzmacnia i daje poczucie celu. Co więcej, cisza uczy uważności, także wzglę-

gdy nie był przyzwyczajony do nieustannej pracy.

dem drugiego człowieka. To, co nieraz nie może zostać w sposób należyty

Wracając jednak do ciszy wydaje się, że jest to temat pozostający na uboczu,

wyrażone słowami często jest przekazywane czynem, gestem, uśmiechem lub

w szczególności w czasie, w którym duży nacisk kładzie się na motywację, re-

jego brakiem. Te subtelne znaki w łatwy sposób giną lub zostają przytłoczo-

alizację celów i rozwój osobisty. Można nawet odnieść wrażenie, że jest on

ne w sferze słów. A kiedy milczymy inaczej zaczyna pracować wzrok, powo-

niewygodny czy niepożądany. Co więcej, cisza bywa odczytywana jako cecha

nienie czy dotyk. Cisza potrafi zarówno wzmacniać i budować odporność na

słabych i zależnych. Człowieka niewyrażającego swoich myśli czy opinii często

emocje, jak i zacieśniać związki międzyludzkie budując autentyczną bliskość.

postrzega się nie jako powściągliwego, ale jako tego, który nie ma zdania.

Potrafi zatem wspomóc zewnętrzną tarczę, jednocześnie budując wewnętrz-

O ciszy często myśli się w kontekście stanu, w którym nie rozlegają się żadne

ną wrażliwość.

dźwięki. Ciszą jednak jest także spokój panujący w jakimś miejscu, równowa-

Jeden z zakonników proponował więc, aby codziennie, skrupulatnie pilnować

ga duchowa, brak reakcji na coś 1, ukojenie, uspokojenie, spokój wewnętrz-

rytmu wyciszeń i medytacji, na przykład poprzez poświęcenie 15 minut rano

ny 2. Cisza może też być również oznaką ważenia słów i świadomości swo-

na patrzenie przez okno. Gdy z kolei słyszał, że ludzie mówią, że nie mają na

jej wypowiedzi (przy czym cisza nie jest równoznaczna z milczeniem). Narosły

to czasu, kwitował jedynie: „Ale ma pan czas na poranną toaletę, prawda?”.

wokół ciszy problem sprowadzać się może do jej niezrozumienia, a przez to

Wyszedł z słusznego założenia, że skoro dbamy o higienę ciała, warto zadbać

odebrania jej ważnej funkcji i pomijania w życiu codziennym.

też o higienę duszy. Być może słusznie zatem Tom Ford stwierdził, że czas

Również otaczająca rzeczywistość może być niesprzyjająca do takich prze-

i cisza to dziś najbardziej luksusowe rzeczy. Warto jednak mieć na uwadze, że

myśleń. Wszak (w pewnym stopniu generalizując) media dostarczające po-

akurat cisza może być luksusem na wyciągnięcie ręki.

1 Słownik języka polskiego PWN 2 Słownik języka polskiego pod redakcją W. Doroszewskiego

3 Lorenzo Scupoli, Walka duchowa, Poznań 2002, s. 87, 88.

30


dodatek

do dwumiesięcznika ArtPost

S

T

Y

L

E

www.artpost.pl facebook.com/melomanstyle

Renesans winnic w Polsce


Winnica Srebrna Góra

Winnica we Włoszech, Francji, Hiszpanii czy Austrii jest zjawiskiem natural-

O. Marka Szeligi OSB, zaprzyjaźniony furtian podarował przyszłemu winia-

nym. Ale winnica w Polsce? W dodatku w granicach administracyjnych mia-

rzowi stare szpunty - dobry znak. Na dobry początek. W 2009 roku Ojciec

sta Krakowa? Jeszcze kilkanaście lat temu podobny pomysł wydawał się nie-

Major Kongregacji Eremitów Kamedułów Góry Koronnej Lanfranco Longhi

mal szaleństwem. I choć historia polskiego winiarstwa jest bogata i liczo-

E.C. udzielił oficjalnej zgody na założenie winnicy, wyrażając przy tym radość

na w stuleciach, często zdajemy się o tym zapominać… Tymczasem winnice

z zagospodarowania 14 ha niewykorzystywanych wcześniej terenów. Od tej

w Polsce istniały począwszy od X wieku pod Wawelem, poprzez absolutny

pory, podobnie jak we Włoszech (Frascati) kamedulskie ziemie są dzierżawio-

rozkwit w wiekach XIV-XVI, kiedy Rzeczpospolita była liczącym się krajem wi-

ne, i przynoszą plony.

niarskim, poprzez powolny upadek od wieku XVII aż do odrodzenia polskie-

W 2011 roku rozpoczęło się tworzenie winiarni i pod okiem doświadczo-

go winiarstwa w wolnej Polsce wieku XX.

nej enolożki Agnieszki Rousseau powstało pierwsze próbne wino. 2012 rok

Zatem założenie winnicy w Polsce to szaleństwo tylko pozorne. Z podobnym

przyniósł 12 tys. butelek pierwszego wina z Winnicy Srebrna Góra, które tra-

przekonaniem dwóch rzutkich miłośników wina, Mirosław Jaxa Kwiatkowski

fiło do sprzedaży. A kolejny, pierwsze młode wino, czyli Wino Świętomar-

i Mikołaj Tyc, postanowiło w 2005 roku włączyć się w wartki nurt odrodze-

cińskie. W 2015 roku Mikołaj Tyc i Mirosław Jaxa Kwiatkowski podjęli decy-

nia polskiego winiarstwa i odtworzyć nie tyle fragment wspomnianej prze-

zję o nasadzeniu 55 tys. sadzonek na kolejnych 14 h w pobliskich Przegorza-

szłości, co sprawić, by winiarski duch odżył w nowej, współczesnej odsłonie.

łach. Matka Natura okazała się hojna i w roczniku 2012 winnica wypuściła

Poszukiwanie miejsca trwało 3 lata. Wreszcie Mikołaj Tyc postanowił zapytać

na rynek prawie 16 tys. butelek wina; w roku 2013 - 50 tys. butelek, a w ko-

właścicieli o mijane często pola pod klasztorem Kamedułów na krakowskich

lejnych latach 70 tys. butelek. Docelowo produkcja wzrosnąć ma do ok 150

Bielanach, które od lat leżały odłogiem. Zanim pytanie trafiło do przeora

tys. butelek rocznie.

Winnica Srebrna Góra swoją nazwę zawdzięcza terenom, na których powstała. Pierwotnie miejsce to nazywano Pagórkami św. Stanisława. Nowa nazwa – jak głosi legenda – narodziła się wraz z przybyciem do Polski Kamedułów. Bielańską górę od ówczesnego właściciela, Sebastiana Lubomirskiego pomógł eremitom otrzymać Mikołaj Wolski. Podczas uroczystej uczty wydanej na cześć Lubomirskiego podpisano akt darowizny. W ramach wdzięczności Wolski podarował dobroczyńcy srebrne naczynia, których użyto w czasie spotkania. Od tej pory jak głosi legenda – mieszkańcy okolic zaczęli nazywać pagórki Srebrną Górą. W 1610 roku sprowadzili się tu Ojcowie Kameduli.

32

S

T

Y

L

E


Winnica Srebrna Góra położona jest w Krakowie, u stóp klasztoru O.O. Kamedułów na Bielanach. Jest jedną z największych winnic w Polsce, malowniczo usytuowaną w dolinie Wisły. Obecnie obejmuje obszar 28 ha i składa się z dwóch 14 hektarowych części położonych na Bielanach oraz w pobliskich Przegorzałach. Charakterystyczne dla regionu gleby wapienno-gliniaste oraz lessowe o optymalnej strukturze i nawodnieniu, warunkują oryginalny charakter powstającego tu wina. Południowe i południowo-zachodnie stoki o nachyleniu 10-20 stopni gwarantują doskonałe nasłonecznienie, a naturalną osłonę stanowi Las Wolski. Wina powstają w zabytkowych pomieszczeniach gospodarczych kamedulskiego klasztoru i wytwarzane są w nowoczesnych tankach ze stali nierdzewnej. Niektóre dojrzewają następnie w kontakcie z drewnem akacjowym lub dębowym. Najważniejszymi szczepami uprawianymi na Srebrnej Górze są: Gewürztraminer, Riesling, Chardonnay, Pinot Gris, Seyval Blanc, Solaris, Hibernal, Pinot Noir Regent, Rondo, Cabernet Cortis, Zweiget i Acolon. W Winnicy Srebrna Góra rokrocznie powstaje również młode wino nawiązujące do tradycji świętomarcińskiej związanej

oddać indywidualny charakter szczepów, jak i wyjątkowość bielańskie-

z końcem zbiorów i świętem patrona winiarzy.

go siedliska. Każde z nich jest pełne naszych emocji, marzeń i pasji. Kreu-

Wina produkowane przez Srebrną Górę są entuzjastycznie przyjmowa-

jąc wizerunek i filozofię produktu zakładamy następujące cele: skupie-

ne i chwalone za europejski standard oraz oryginalny charakter. Są chęt-

nie się na produkcji win z wyższych segmentów jakościowych, stworze-

nie wybierane przez licznie podróżujących do Krakowa turystów polskich

nie i utrzymanie obrazu ciekawej, nietuzinkowej posiadłości winiarskiej,

i zagranicznych, chcących poznać i doświadczyć charakterystycznych dla

którą spośród innych producentów w regionie wyróżniać będzie jakość

regionu produktów. Wina zostały także docenione w paryskim konkursie

produkcji oraz specyficzna, indywidualna filozofia działania - nawiązują-

International Gastronomic Wines Competition oraz zdobyły złoty medal

ca do klasztornych tradycji i historycznych upraw winorośli na terenach

w V Konkursie Win Polskich o Medal Targów ENOEXPO 2013.

Małopolski – mówią o swoim projekcie właściciele Mikołaj Tyc i Mirosław

Winnica Srebrna Góra to dzieło dopracowane w każdym szczególe - sta-

Jaxa Kwiatkowski.

nowi przemyślany i dokładnie przygotowany projekt, jest efektem nie tyl-

Dystrybutorem win z Winnicy Srebrna Góra jest firma WINA.pl. Pełna li-

ko pracy i życiowej pasji, ale przede wszystkim prawdziwej miłości do

sta punktów dystrybucji znajduje się na stronie winnicasrebrnagora.pl

wina. – Na etapie ich tworzenia dołożyliśmy wielu starań zarówno, by

w zakładce „gdzie kupić”.

S

T

Y

L

E

33


Lafit. Ludzie „Kultury” o sobie red. Mirosław Chojecki

T   J G   ,   ,   ,         ,   ,      ,         [...].

G    . D         [...]. A      .

Jan Józef Lipski

Jan Nowak-Jeziorański

M,       ,     .

Jerzy Giedroyc www.nck.pl sklep.nck.pl




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.