4 (2 3 ) / 2 01 8 dwumiesięcznik: lipiec-sierpień wydanie bezpłatne
Muzyka i dobre strony miasta
w w w. a r t p o s t . p l
artpostmagazyn
ISSN 2391-7741
Kent Nagano
Festiwal Polskiej Opery Królewskiej Wiesław Ochman Nieśpieszny Festiwal Podlasie Slowfest
spis treści Od redakcji
Polska Opera Królewska – szlachetna kontynuacja...... 4 Joanna Domańska
Szymanowski w Katowicach..................................... 7 Robert Ratajczak
Hi-Fi Karajan............................................................. 8 ROMAN GUTEK, PIOTR DOMAGAŁA
Szanowni Państwo, Nie wiem, czy to naturalna tęsknota za spokojnym życiem, czy też wpływ ostatniego wyjazdu redakcyjnego na Podlasie. Jako patron medialny Festiwalu Muzyki Cerkiewnej w Białymstoku, zespół ArtPost-u przez kilka dni zachwycał się nie tylko pięknie brzmiącymi chórami, ale również urokiem otoczenia. Ostatecznie, dla niektórych są wakacje, więc mogę spojrzeć na muzykę z poziomu kocyka na trawie. Właśnie do takiego sposobu odbioru muzyki, literatury i filmu zachęcają Roman Gutek i Piotr Domagała i zapraszają na Niespieszny Festiwal w Supraślu. Dotąd to miejsce kojarzyło się przede wszystkim z Teatrem Wierszalin, którego spektakl „Bóg Niżyński” był inspiracją do przypomnienia tej postaci przez Małgorzatę Stępień. Tym bardziej warto odwiedzić Supraśl. Tam nawet dzwony biją wolniej. Nie lubię zaczynać dnia od słowa „nie”, ale nie wiem jak to się stało, że tak dużo w tym numerze jest o Katowicach. Gwoli wyjaśnienia, nie mieszkam w Katowicach, nie jestem Ślązakiem, redakcja znajduje się w Zagłębiu. Nie można mnie zatem posądzić o kumoterstwo. Jednakże jak tu nie ulegać NOSPR-owi, Filharmonii Śląskiej i swingującej Akademii Muzycznej, gdy tyle dobrych rzeczy dzieje się na tym terenie. Bardzo istotnym akcentem muzycznym, jest OFF Festival, który inspiruje. Wielkimi krokami zbliża się prawdopodobnie też wielki Konkurs im. Karola Szymanowskiego, o którym pisze prof. Joanna Domańska, znakomita pianistka i ceniona interpretatorka jego muzyki. Czując wolność za oknem wracam do niedawnego spotkania z Wiesławem Ochmanem w Krakowie, który przekazał dużo dobrej energii w rozmowie z Agnieszką Malatyńską-Stankiewicz. Maestro nie tylko śpiewa, ale też maluje, czego próbki możemy zobaczyć wewnątrz numeru. À propos wolności za oknem, to już widzę, jak Wiesław Ochman maluje śniadanie na trawie w Supraślu, oczywiście niespiesznie. Modele ani drgną, mistrz potrafi czarować opowieściami. W Warszawie z początkiem lipca rozpoczyna się Festiwal Polskiej Opery Królewskiej. Z pewnością Mozartowi podobałoby się otoczenie w jakim będzie wykonywana jego muzyka. Jeśli chcemy się o tym przekonać powinniśmy koniecznie tam być. Marek Bebłot redaktor naczelny
Wszystko zwalnia.................................................. 12 MAŁGORZATA STĘPIEŃ
Wacław Niżyński - człowiek, który „spadł w powietrze”................... 16 Leszek Kasprzyk
Kent Nagano, Penderecki i Kraków........................ 20 Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Szampan mnie nie zepsuł, bo ciągle czuję się chłopakiem z warszawskiej Pragi......................... 22 Dionizy Piątkowski
Czas jazzu, czas Komedy....................................... 26 Marek BEBŁOT
BĘDĘ NA OFF-ie..................................................... 28 Marek BEBŁOT
Laurie Anderson w Szczecinie................................ 30 8. Międzynarodowy Festiwal Muzyczny
NDI Sopot Classic.................................................. 32 Leszek Kasprzyk
Australia w Polsce................................................. 34 Krzyżówka z filharmonią....................................... 36 MAŁGORZATA STĘPIEŃ
Z głębi klubowego fotela...................................... 38 Wojciech Padjas
Winylowy mastering ............................................ 39 Piotr Kamiński - Ubiór pana młodego ................... 40 Agnieszka Suchocka - Kobieta na miarę czasów.... 41 Zbigniew Białas
Chodzi za mną Hopper.......................................... 42 Wydawca: Adres: www: e-mail: tel.: Redaktor naczelny: Z-ca redaktora naczelnego: Sekretarz redakcji: Współpraca: Dział grafiki: Korekta: Druk: Nakład: Okładka:
ArtPost ul. Sławkowska 44 41-216 Sosnowiec www.artpost.pl biuro@artpost.pl +48 509 397 969, +48 505 006 123 Marek Bebłot Grażyna Bebłot Małgorzata Stępień Natalia VanLare, Dionizy Piątkowski, Ewa Bardo, Robert Ratajczak, Wioletta Rotter-Kozera, Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, Zbigniew Białas, Małgorzata Stępień, Wojciech Padjas, Leszek Kasprzyk Mariusz Borowy Małgorzata Brachowska Drukarnia im. Karola Miarki „Tolek“ w Mikołowie 5000 egz. Johann Joseph Lange „Mozart” 1789 r.
3
Polska Opera Królewska – szlachetna kontynuacja Zbliża się pierwsza rocznica działalności Polskiej Opery Królewskiej. Dyrektorem został mianowany prof. Ryszard Peryt, jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia, a także aktor i reżyser. Gościnnie, Polska Opera Królewska korzysta ze sceny w Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach. Nie bez kozery wybór padł na tę właśnie lokalizację – to najdawniejsza warszawska scena teatralna, którą król Stanisław August zapełniał polskim i cudzoziemskim repertuarem. Mimo, że za ojczyznę opery uznaje się Włochy, a za jej twórcę
zainaugurowano w 1635 roku „Giudittą”, która opowiadała histo-
Claudio Monteverdiego, to właśnie w Polsce powstała pierwsza
rię biblijnej Judyty i jej bohaterskiego czynu – zabicia Holofernesa.
w Europie stała scena operowa utworzona przez króla Władysława
Stanisław August kontynuował zinstytucjonalizowaną działalność
IV Wazę. Ten wielki miłośnik opery, sprowadzający trupy operowe
operową swojego poprzednika, zakładając w 1788 roku teatr
z Włoch do Warszawy, przydzielił teatrowi salę w Zamku Królew-
dworski w Łazienkach Królewskich. Sztuka rozkwitła pod jego pa-
skim, co było nie lada nobilitacją. Działalność Opery Królewskiej
nowaniem jak nigdy dotąd. Artyści, hołubieni i otaczani przez króla opieką, prześcigali się w twórczości pozostawiając nam bogatą spuściznę oświeceniową. Ryszard Peryt w swym zamyśle pragnął opery, której przedmiotem wystawień będzie obok dzieł światowych, muzyka kompozytorów polskich, a także utwory zapomniane lub do niedawna uznane za zaginione. Ryszard Peryt widzi działalność Opery nie tylko na scenie warszawskiej, ale także tam, gdzie dostęp do kultury zwanej wysoką jest trudny, stąd też Polska Opera Królewska realizuje swoją działalność W drodze. Polska Opera Królewska to również scena edukacyjna. Jest na niej miejsce dla najmłodszych, którzy oczarowani operą, sami chcą ją tworzyć pod kierunkiem doświadczonych artystów. Tak było z wystawieniem opery Mały kominiarczyk, będącej częścią projektu muzycznego Benjamina Brittena Let`s Make an Opera. Sezon zakończy się festiwalem, który odbędzie się w Warszawie w dniach 5-27 lipca. W programie znajdą się dwie premiery sce-
Nędza uszczęśliwiona, fot. M. Czerski
4
Dziady – Widma, fot. M. Czerski
WYDARZENIE
niczne: Don Giovanni, na otwarcie oraz Thamos Mozarta na finał festiwalu. Na melomanów czeka piętnaście wieczorów muzycznych, łącznie szesnaście wydarzeń artystycznych w najpiękniejszych miejscach Warszawy – Łazienkach Królewskich oraz świątyniach przy Krakowskim Przedmieściu. Podczas festiwalu będzie można również zobaczyć cztery premiery sceniczne kończącego się właśnie sezonu. Będą to: Dziady – Widma, Le nozze di Figaro, Alexander i Apelles oraz Nędza uszczęśliwiona. Dla miłośników kameralistyki Opera przygotowała cykl czterech koncertów Polska liryka w Pałacu na Wyspie. Usłyszymy m.in. utwory i pieśni Chopina, Szymanowskiego, Paderewskiego oraz innych kompozytorów polskiego romantyzmu. Wśród wykonawców znajdą się: Marta Boberska, Aneta Łukaszewicz, Olga Pasiecznik, Anna Radziejewska, Justyna Stępień, Andrzej Klimczak oraz Mateusz Zajdel.
Le nozze di Figaro, Polska Opera Królewska, fot. M. Czerski
W kościele św. Anny usłyszymy koncert muzyki renesansowej: Jacek Urbaniak z solistami Polskiej Opery Królewskiej oraz zespołem instrumentów dawnych wykonają Hebdomas, czyli siedem pieśni o stworzeniu świata, XVI-wiecznego polskiego kompozytora Sebastiana Fabiana Klonowica. Natomiast w bazylice św. Krzyża zabrzmi Pieśń o Bogu ukrytym, oratorium symfoniczno-jazzowe Włodka Pawlika, które powstało z inspiracji pierwszym poematem młodego Karola Wojtyły. Tegoroczny i jednocześnie pierwszy Festiwal Polskiej Opery Królewskiej zakończy premiera Thamos Mozarta, którą zobaczymy w Amfiteatrze w Łazienkach. Pierwszy sezon artystyczny Polska Opera Królewska rozpoczęła w listopadzie ubiegłego roku. Przez zaledwie osiem miesięcy odbyło się ponad siedemdziesiąt wydarzeń: czterdzieści cztery przedstawienia operowe w Teatrze Królewskim (pięć premier), sześć koncertów kameralnych na Zamku Królewskim, dziewięć koncertów we wnętrzach sakralnych, trzy koncerty charytatywne oraz dziewięć wydarzeń wyjazdowych W drodze. Zapowiedzi się sprawdzają. Artyści Polskiej Opery Królewskiej dotrzymali słowa - swoją prężną działalnością wzbogacają obszar polskiej kultury i stworzyli rozpoznawalną instytucję. n
FESTIW 5-27
www.operakrolewska.pl MOZART DON GIOVANNI PRZEDSTAWIENIA PREMIEROWE
5 i 6 lipca 2018
Alexander i Apelles, Polska Opera Królewska, fot. M. Czerski
godz. 19.00
TEATR KRÓL W MUZEUM W WARSZA
5
FESTIWAL
5-27 LIPCA 2018
MOZART DON GIOVANNI
5 i 6 lipca 2018 godz. 19.00
PRZEDSTAWIENIA PREMIEROWE
POLSKA LIRYKA W PAŁACU NA WYSPIE
CHOPIN
8 lipca 2018 godz. 19.00
MOZART DON GIOVANNI
10 lipca 2018
MOZART LE NOZZE DI FIGARO
12 i 13 lipca 2018
HEBDOMAS KLONOWIC
15 lipca 2018
KAMIEŃSKI NĘDZA USZCZĘŚLIWIONA
17 lipca 2018
POLSKA LIRYKA W PAŁACU NA WYSPIE
18 lipca 2018
SZYMANOWSKI
godz. 19.00
godz. 19.00
godz. 17.00
godz. 19.00
godz. 19.00
KURPIŃSKI ALEXANDER I APELLES
19 lipca 2018
POLSKA LIRYKA W PAŁACU NA WYSPIE
20 lipca 2018
POLSKI ROMANTYZM
godz. 19.00
godz. 19.00
WŁODEK PAWLIK PIEŚŃ O BOGU UKRYTYM
21 lipca 2018
DZIADY-WIDMA MICKIEWICZ-MONIUSZKO
24 i 25 lipca 2018
POLSKA LIRYKA W PAŁACU NA WYSPIE
25 lipca 2018
PADEREWSKI MOZART THAMOS PRZEDSTAWIENIE PREMIEROWE
godz. 20.00
godz. 19.00
godz. 19.00
27 lipca 2018 godz. 22.00
TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1
PAŁAC NA WYSPIE W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 KOŚCIÓŁ ŚW. ANNY / UL. KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 68
TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 PAŁAC NA WYSPIE W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 PAŁAC NA WYSPIE W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 BAZYLIKA ŚW. KRZYŻA / UL. KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 3
TEATR KRÓLEWSKI W STAREJ ORANŻERII W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 PAŁAC NA WYSPIE W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1 AMFITEATR W MUZEUM ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE / UL. AGRYKOLA 1
SPONSOR
WYDARZENIE
Szymanowski w Katowicach Joanna Domańska
Bolesława Szabelskiego. Szabelski był studentem Szymanowskiego w klasie kompozycji w warszawskiej Akademii Muzycznej, jednak w tym czasie Szymanowski z pewnością widział w Szabelskim bardziej organistę niż kompozytora.
I Międzynarodowy Konkurs Muzyczny im. Karola Szymanowskiego odbędzie
Przyszłość pokazała jednak potencjał twórczy Szabelskiego; objawiła go także
się w dniach 10-23 września 2018 w Katowicach. Konkurs zostanie rozegrany
jako pedagoga jednego z największych kompozytorów XX wieku – Henryka
w 5 dyscyplinach artystycznych: fortepian, skrzypce, śpiew, kwartety smyczkowe
Mikołaja Góreckiego. Górecki już jako student Szabelskiego, od wczesnej mło-
i kompozycja. Taka formuła konkursu najpełniej ukazuje różnorodność spuścizny
dości okazywał wielką atencję dla twórczości Karola Szymanowskiego, podobnie
twórczej Szymanowskiego, największego kompozytora polskiego I połowy XX
zresztą jak Eugeniusz Knapik, który studiował u Góreckiego w latach 1970-76.
wieku.
W twórczości tych najwybitniejszych przedstawicieli śląskiej szkoły kompozytor-
Znaczenie Karola Szymanowskiego dla kultury polskiej jest niepodważalne -
skiej artystyczne i duchowe przesłanie Szymanowskiego wspaniale rozkwitło.
uważany jest za ojca polskiej muzyki współczesnej, był pierwszym prezesem
Jak pisze Marcin Trzęsiok: „Zmieniały się style i techniki muzyczne, czasem
Związku Kompozytorów Polskich, członkiem honorowym Międzynarodowego
gwałtownie. Ale jest coś, co na jakimś „wyższym piętrze” łączy wszystkich
Towarzystwa Muzyki Współczesnej, zasiadającym w gremiach wśród naj-
tych kompozytorów (Szabelskiego, Góreckiego, Knapika) – silna ekspresyjność,
większych kompozytorów swoich czasów. Jako Polak - patriota włączył się
kontrastowość nierzadko sięgająca do korzeni ludowych, rzetelność rzemiosła,
w dzieło odbudowy państwa polskiego poprzez reformę systemu szkolnictwa
szacunek dla tradycji, żywiołowość. Wszyscy ci twórcy zachowują głęboką cześć
artystycznego, w latach 1927-29 był pierwszym rektorem Akademii Muzycznej
dla Szymanowskiego, przejawiającą się także w ich własnej muzyce, czasem
w Warszawie. Uniwersytet Jagielloński nadał mu tytuł doktora honoris causa a Česká akademie věd a umění, Łotewskie Konserwatorium Muzyczne w Rydze,
wprost, a czasem w ukryty sposób”. W latach 70. XX w. miały miejsce dwa ważne fakty: wykupiono z rąk prywatnych
Królewska Akademia Św. Cecylii w Rzymie oraz Królewska Akademia Muzyczna
Atmę - dom kompozytora w Zakopanem, tworząc w niej istniejące do dziś mu-
w Belgradzie uczyniły Szymanowskiego członkiem honorowym. W 1935 od-
zeum oraz powołano do życia Towarzystwo Muzyczne im. Karola Szymanowskie-
znaczony został Państwową Nagrodą Muzyczną. Po ponad 80 latach od śmierci
go. Skład pierwszego zarządu Towarzystwa został w całości zdominowany przez
kompozytora Katowice - Miasto Muzyki UNESCO - honorują Szymanowskiego
przedstawicieli środowiska związanego z Katowicami i ówczesną Państwową
konkursem jego imienia odwdzięczając się w ten sposób za jego wkład w roz-
Wyższą Szkołą Muzyczną. Znaleźli się w nim m.in.: Henryk Mikołaj Górecki -
wój śląskiej kultury muzycznej.
rektor PWSM, Tadeusz Żmudziński – pianista, znakomity wykonawca IV Symfonii
Szymanowski odwiedził Katowice tylko raz, w maju 1934 roku na zaproszenie
Koncertującej Szymanowskiego, profesor PWSM Katowice, Witold Rowicki –
Stefana Stoińskiego - dyrektora Instytutu Muzycznego, by być obecnym na
pierwszy powojenny dyrektor NOSPR oraz Wojciech Kilar - kompozytor.
wykonaniu swojego oratorium Stabat Mater.
W 1979 roku Henryk Mikołaj Górecki, będąc jednocześnie rektorem PWSM
Wizyta kompozytora i sam koncert, który miał miejsce 15 maja 1934 w Teatrze
w Katowicach i wiceprezesem Towarzystwa, doprowadził do nadania katowic-
Polskim (dziś Teatr im. Wyspiańskiego) był wielkim wydarzeniem dla polskiej
kiej uczelni imienia Karola Szymanowskiego.
społeczności Katowic. Po wykonaniu oratorium … rozległy się takie brawa, że
Dziś Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego wraz z Towarzystwem
nie wierzyliśmy własnym oczom i uszom – wspomina jeden z wykonawców kon-
Muzycznym im. Karola Szymanowskiego są współorganizatorami zbliżającego
certu – wprost nie było im końca.
się Konkursu.
Spotęgowały się one kiedy Szymanowski, prowadzony przez ówczesnego
Główny organizator Konkursu, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego
prezydenta Katowic dr. Kocura, wszedł na estradę. Z zażenowaniem dziękował
Radia w Katowicach została założona przez Grzegorza Fitelberga, jednego
za gorące przyjęcie i zrozumienie dzieła przez publiczność. Kiedy zaś odwrócił
z najbliższych przyjaciół Karola Szymanowskiego, niestrudzonego propagatora
się do chóru, spadł na niego deszcz kwiatów, które chórzystki miały przypięte
jego dzieł. Co prawda Fitelberg w 1935 założył orkiestrę w Warszawie, ale po
do bluzek….
wojnie została ona reaktywowana w Katowicach przez Witolda Rowickiego.
Po koncercie odbył się bankiet w sali hotelu Savoy wydany przez Magistrat
W 1947 dyrekcję artystyczną objął ponownie Fitelberg i sprawował ją do swej
Miasta Katowic.
śmierci w 1953.
Na bankiecie obecny był marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny, przed-
Powołanie w Katowicach wielkiego Międzynarodowego Konkursu Muzycznego
stawiciele świata muzycznego, zarząd chóru Ogniwo, członkowie Ligi Ochrony
im. Karola Szymanowskiego jest zatem logiczną konsekwencją przedstawionych
Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej, których staraniem koncert urządzono oraz
faktów.
soliści koncertu wraz z dyrygentem.
Podkreślić należy, że idea powołania konkursu dedykowanego Karolowi Szyma-
Wzruszony tak serdecznym przyjęciem w Katowicach, Szymanowski planował
nowskiemu zrodziła się już w kilka lat po śmierci kompozytora. ZAiKS organizo-
podjąć pracę w tutejszym Konserwatorium (pisał o tym w liście do Marii Mach-
wał ogólnopolskie konkursy kompozytorskie jego imienia, Łódzkie Towarzystwo
nickiej w 1936 roku) – niestety przedwczesna śmierć pokrzyżowała te plany.
Muzyczne organizowało ogólnopolski (1983, 1987) a potem międzynarodowy
Śląsk złożył hołd wielkiemu kompozytorowi uczestnicząc tłumnie w uroczy-
konkurs wykonawczy (1992, 1997, 2001, 2005 w dyscyplinach: fortepian,
stościach pogrzebowych Szymanowskiego na Skałce w Krakowie. Ślązacy -
skrzypce, śpiew) . Od 2012 międzynarodowe konkursy w dyscyplinach kompo-
przedstawiciele Konserwatorium, śląskich towarzystw śpiewaczych i górników
zycja i kwartety smyczkowe organizowało w Katowicach Towarzystwo Muzycz-
- przybyli tam jako najliczniejsza obok zakopiańskich górali grupa, w liczbie
ne im. Karola Szymanowskiego.
blisko 600 osób.
I wreszcie w 2018, po latach starań Towarzystwa Muzycznego im. Karola
Cofnijmy się jednak do roku 1929, kiedy to Witold Friemann organizował pracę
Szymanowskiego, wielkie wydarzenie muzyczne na skalę światową uhonoruje
nowej polskiej placówki w Katowicach - Państwowego Konserwatorium Muzycz-
zasługi Karola Szymanowskiego dla kultury polskiej, a Katowicom przyniesie
nego. Z polecenia Szymanowskiego przyjął do grona pedagogów organistę
nowe wydarzenie rangi Konkursu Chopinowskiego. n
7
POSTAĆ
Hi-Fi Karajan Herbert von Karajan przez wielu postrzegany jest jako niedościgniony wzorzec perfekcji i symbol artystycznego Olimpu. Urodzony w 1908 roku w Salzburgu przyszły Król Dyrygentów rozpoczął naukę gry na fortepianie jako 4-latek, by już po roku po raz pierwszy wystąpić publicznie. Mając 8 lat rozpoczął trwające 10 lat studia w klasie fortepianu w salsburskim Mozarteum, a następnie dyrygenturę w Akademii Muzycznej w Wiedniu. Świat usłyszał o 19-letnim geniuszu, gdy ten dzięki przypadkowi zastępując chorego dyrygenta zadebiutował prowadząc w Ulm orkiestrę podczas wystawiania „Wesela Figara”. Debiut nastoletniego Herberta okazał się na tyle błyskotliwy, że Karajan momentalnie zwerbowany został do teatru jako pierwszy kapelmistrz. Robert Ratajczak
został dyrektorem Festiwali Mozartowskich w Salzburgu (Salzburger Festspiele) nadając wydarzeniu najwyższy z możliwych prestiż. Przez ponad 30 lat Karajan kierował Festiwalem, tworząc wokół wydarzenia
Tak rozpoczęła się trwająca nieustannie przez kilkadziesiąt lat kariera
atmosferę sensacji artystycznej, nie naruszając jednocześnie jego reguł.
jednej z najważniejszych postaci muzyki XX wieku. Przełomem w ka-
Do historii przeszły legendarne inscenizacje „Aidy” Verdiego z licznymi
rierze Karajana okazało się poprowadzenie w 1939 roku w berlińskiej
karajanowskimi zmianami w zakresie tempa i „Carmen” Bizeta (z Agnes
operze „Czarodziejskiego fletu” Mozarta i „Śpiewaków norymber-
Baltsy i Jose Carrerasem), w których maestro jednocześnie dbając
skich” Wagnera. Wówczas to, dzięki odniesionemu sukcesowi, Karajan
o nadzwyczajną elegancję brzmienia i przekazu, dokonał subtelnych
stał się ulubieńcem nazistów, a w czasie II wojny światowej mianowa-
zmian, wprowadzając na scenę taniec i muzykę flamenco.
ny dyrektorem pierwszej sceny III Rzeszy. Fakt ten oraz wpisanie jego
Festiwal w Salzburgu był tylko jednym z elementów artystycznego im-
nazwiska na listę Gottbegnadeten (obdarzonych łaską III Rzeszy), po
perium stworzonego po II wojnie światowej przez Karajana. Przedsię-
zakończeniu wojny zadecydował o wyklęciu Karajana w Europie, co
biorczy dyrygent prowadził w Monako wytwórnię filmów operowych,
skutkowało zakazem występów.
a realizując spektakle i koncerty w ramach Festiwalu samodzielnie
Dotychczasowi miłośnicy dyrygenta długo nie byli w stanie zapomnieć
zlecał ich rejestrację i miks, po czym gotowe nagrania ukazywały się na
Karajanowi jego występów w salach ozdobionych swastykami dla naj-
płytach wydawanych dzięki intratnemu kontraktowi fonograficznemu
większych zbrodniarzy wojennych, w tym dla samego Adolfa Hitlera,
z Deutsche Grammophon. Poza regularnymi płytami, w latach 70.
dla którego z okazji urodzin dyrygował wagnerowskim „Tannhauser”.
ogromną popularnością cieszyła się seria albumów „Hi-Fi Karajan”,
Pierwsi znieśli embargo dla Karajana Brytyjczycy, powierzając wyklęte-
tworzona w formie kompilacyjnych składanek gromadzących najpopu-
mu artyście prowadzenie nowo założonej London Philharmonic Orche-
larniejsze utwory z dorobku różnych kompozytorów.
stra, a już rok później Karajan koncertował z Wiener Philharmoniker.
Karajan potrafił podporządkować sobie zarówno artystów jak i wydaw-
W 1954 po śmierci genialnego Wilhelma Furtwänglera, Herbert von
ców nagrań. Niczym dyktator niepodzielnie decydował o poczynaniach
Karajan objął kierownictwo Berliner Philharmoniker, a dwa lata później
najpierw Opery Wiedeńskiej, a następnie Berlińskich Filharmoników.
8
Jako menadżer był bezwzględny, a jednocześnie wyjątkowo dbający o podległych sobie artystów. Popierały go największe osobistości świata kultury i sfer towarzyskich, a muzycy z nim współpracujący należeli do najlepiej opłacanych artystów na świecie. Trudno wymienić wszystkich, którzy w dużej mierze właśnie jemu zawdzięczają swój prestiż i sławę. To dzięki promocyjnej inwencji dyrygenta w czasie trwania festiwalu w Salzburgu po mieście krążyły taksówki oklejone portretami Luciana Pavarottiego, Placida Dominga, Jose Carrerasa czy Wolfganga Brendla, lansując ich nazwiska mające z czasem wyrastać ponad tytuł danej opery. To właśnie z Berliner Philharmoniker pod dyrekcją Karajana zadebiutowała w 1978 roku na legendarnej już dziś płycie z Koncertami Mozarta, 15-letnia wówczas Anne-Sophie Mutter. Imperium Karajana pozwalało dyrygentowi na realizację wielu kaprysów nie tylko związanych z muzyką. Artysta i zarazem przedsiębiorca uwielbiał szybką jazdę samochodem, co realizował dzięki imponującej flocie sportowych pojazdów, posiadał własny samolot, który z pasją samodzielnie pilotował, luksusowy jacht motorowy oraz dwie ogromne wille: w Saint-Tropez oraz pod Salzburgiem. Trudno wyobrazić sobie jak artysta mógł w pełni korzystać z tych materialnych dobrodziejstw, mając szczelnie wypełniony grafik działalności artystycznej. Ten, poza licznymi próbami i jednorazowymi występami, obejmował stałe punkty, do których należały co roku: 15 koncertów w Berlinie, 20 w Salzburgu i 2 światowe tournees z Berlińskimi Filharmonikami. C Przez całe życie Karajan zmagał się z zarzutami rzekomego bloko-
wania nowych trendów muzycznych i nadmierną troską o brzmieM nie, która zdaniem oponentów przysłaniała charakter niejednego Y
utworu. To jednak właśnie on podczas wielkanocnego Festiwalu
CM w Salzburgu 15 kwietnia 1981 roku, jako pierwszy zaprezentował
światu odtwarzacz CD i nowy nośnik, który zrewolucjonizował
MY
w kolejnych latach przemysł fonograficzny. Karajan był najwybitniejszą osobowością wśród dyrygentów XX wieku, z którego prestiżem i znaczeniem w kreowaniu oblicza
CY
CMY
muzyki w czasach mu współczesnych mierzyć mogą się jedynie
K
Toscanini i Furtwängler. Zawdzięczamy mu wielkie przedstawienia operowe i niezapomniane koncerty oraz najobszerniejszy repertuar opublikowany na płytach z muzyką klasyczną. Do dziś niepodzielnie panuje kult Karajana jako „generalnego dyrektora muzycznego Europy”, stanowiący swego rodzaju wzorzec i wyznacznik perfekcji. Był idolem swych czasów, co udowadnia również fakt, iż najbardziej pożądanymi miejscami na koncertach były te, z których najlepiej widoczny był on sam. Ciekawostką niech będzie fakt, że widownia w gmachu wzniesionej za jego życia Filharmonii Berlińskiej zbudowana została niemal wokół orkiestry, a nie za plecami stanowiska dyrygenta - tak by ten ostatni był również widoczny z przodu. Artysta, przedsiębiorca i milioner. Kilkakrotnie żonaty ekscentryk i muzyczny dyktator. Konstruując swój repertuar wokół wielkich nazwisk i tytułów, zdawał się jednocześnie wyrastać ponad sztukę, którą uprawiał. „Brzmienie Karajana” nieodwracalnie zmieniło postrzeganie dzieł Wagnera, Verdiego, Pucciniego, Mozarta, Czajkowskiego, Beethovena, Sibeliusa czy Brahmsa. Do dziś po blisko 30 latach od śmierci (zmarł 16 lipca 1989), Karajan rządzi na półkach sklepowych w dziale: muzyka klasyczna, i nic nie wskazuje na to, by sytuacja ta miała się w najbliższych latach zmienić. Pozostawił po sobie ponad 900 (!) nagranych albumów, które nieustannie są wznawiane, wciąż znajdując nowych nabywców. n Robert Ratajczak / LongPlay.blox.pl
Zakup sprzętu i wyposażenia dla Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy od grudnia 2017 realizuje projekt pn.: „Zakup sprzętu i wyposażenia dla Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy”, który współfinansowany jest ze środków Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014 – 2020 w ramach VIII Osi Priorytetowej Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury. Działanie 8.1 Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury. Przedmiotem projektu jest zakup sprzętu i wyposażenia mającego na celu podniesienie jakości realizowanych przez Filharmonię Pomorską wydarzeń z zakresu muzyki i innych dziedzin sztuki. Dodatkowo ma zapewnić ich większą różnorodność (realizowanie wydarzeń dotychczas niemożliwych do zaprezentowania). Dzięki doposażeniu i zapewnieniu mobilności sprzętu i wyposażenia zwiększy się ilość realizowanych wydarzeń. Możliwe stanie się nie tylko zrealizowanie większej ich liczby w obiekcie Filharmonii, ale także wydarzeń w innych miejscach, w których zespoły instytucji występują (inne filharmonie i sale koncertowe, kościoły, sale gościnne, ale też szkoły, szpitale).
Instrumenty muzyczne Efektem realizacji zadania będzie znaczące rozszerzenie i podniesienie atrakcyjności oferty kulturalnej Filharmonii Pomorskiej. Dzięki zakupowi nowych instrumentów nastąpi istotna zmiana jakościowa w aspekcie merytorycznym, jak też technicznym.
Wyposażenie i sprzęt sceniczny Filharmonia Pomorska posiada wysoko wykwalifikowaną kadrę oraz potencjał do realizacji projektów kulturalnych i edukacyjnych, łączących wiele dziedzin sztuki. Urozmaicenie programu pozwoli instytucji utrzymać aktualne zaangażowanie oraz zainteresować nowe osoby, które dotychczas nie korzystały z oferty Filharmonii.
Sprzęt nagłośnieniowy Oprócz klasycznego instrumentarium charakterystycznego dla sal koncertowych, coraz większy jest udział w koncertach sprzętu wykorzystującego najnowocześniejsze technologie dźwiękowe i wizualne. Popularna wśród młodzieży muzyka współczesna czy muzyka filmowa wymaga użycia sprzętu, który Filharmonia Pomorska wypożycza od firm zewnętrznych.
Sprzęt oświetleniowy Wraz z urozmaicaniem oferty artystycznej zaistniała konieczność zakupu specjalistycznego oświetlenia, zapewniającego właściwą oprawę wizualną koncertom muzyki współczesnej, programom tanecznym, przedstawieniom muzycznym, atrakcyjnym koncertom dziecięcym.
Wyposażenie i sprzęt prezentacyjny Filharmonia rozpoczęła pracę nad przedsięwzięciami łączącymi muzykę ze sztukami wizualnymi. Ich sfinalizowanie jest uzależnione od pozyskania wysokiej klasy sprzętu multimedialnego, który pozwoli na zwiększenie atrakcyjności wydarzeń poprzez m.in. projekcje filmów w trakcie koncertów. Filmy będą stanowiły tło realizowanych przedsięwzięć artystycznych i edukacyjnych. Poza podniesieniem jakości funkcji estetycznych wpłyną znacząco na ułatwienie widzom odbioru i zrozumienie treści oraz przesłań artystycznych.
Wyposażenie i sprzęt fotograficzny oraz nagraniowy Posiadanie studia fotograficznego jest niezbędne do tworzenia opraw dla działalności artystycznej Filharmonii Pomorskiej. Pozyskiwanie widzów wymaga nawiązywania z nimi kontaktu poprzez media elektroniczne, które w dużej mierze opierają się na obrazie. Dobrej jakości zdjęcia wykorzystywane są w prezentacjach realizowanych w trakcie wydarzeń artystycznych, jak również podczas zajęć edukacyjnych. Posiadanie własnego sprzętu nagraniowego znacząco usprawni pracę nad nagraniem czy transmisją wydarzeń artystycznych, co umożliwi nagrywanie wszystkich koncertów w celach archiwizacyjnych.
Sprzęt, wyposażenie komputerowe oraz oprogramowanie Wraz z urozmaicaniem oferty artystycznej zaistniała konieczność wykorzystania w koncertach komputerów i sprzętu pozwalającego na zastosowanie nowoczesnych technologii. W odpowiedzi na oczekiwania odbiorców, planuje się rozwój działalności w zakresie prezentacji muzyki współczesnej, sztuk performatywnych, w tym z wykorzystaniem tańca oraz muzyki filmowej.
System weryfikacji frekwencji Jest niezbędny w Filharmonii Pomorskiej z uwagi na rozbudowę oferty kulturalnej. W celu włączenia w życie kulturalne szerszego grona odbiorców w ramach projektu zaplanowano m.in. rozszerzenie oferty o imprezy niebiletowane. Zamontowanie automatycznego systemu zliczającego osoby jest niezbędne do weryfikacji liczby osób odwiedzających obiekt.
Wyposażenie dla osób niepełnosprawnych W ramach projektu planuje się uzupełnienie wyposażenia instytucji dla osób, które mają trudności w poruszaniu się. W celu ułatwienia możliwości uczestniczenia osób z niepełnosprawnościami w programie kulturowym razem z osobami pełnosprawnymi zaplanowano dostawę schodołazu. Dodatkowo przewiduje się wykorzystanie systemów wspomagania słuchu dla osób niedosłyszących.
Całkowita wartość projektu:
15 352 650,90 PLN Kwota dofinansowania z Unii Europejskiej: 10 611 890,78 PLN Kwota dofinansowania z budżetu Województwa KujawskoPomorskiego: 4 740 760,12 PLN
www.filharmonia.bydgoszcz.pl
Wszystko zwalnia Rzuć wszystko i jedź do Supraśla, tak organizatorzy Podlasie SlowFest zachęcają widzów do odwiedzin malowniczego regionu. Z inicjatorem festiwalu Romanem Gutkiem oraz dyrektorem festiwalu Piotrem Domagałą rozmawiamy o życiu w stylu slow. Jak to się stało, że Roman Gutek zdecydował się na wydarze-
sprawiły, że na Podlasiu, głównie w Supraślu, odbywa się w letnie mie-
nie, które w swoim programie ma różne aktywności?
siące leniwy festiwal powolności łączący różne dziedziny sztuki (film,
Roman Gutek: Inspiracją dla festiwalu Podlasie SlowFest były idee
muzyka, teatr, literatura, fotografia, sztuki plastyczne), aktywności
ruchu slow (spowolnienie, wyciszenie), który z założenia stanowi
ludzkich (slow food, slow life, tematyczne spacery, rozwój duchowy)
alternatywę dla pośpiechu. Wszystko zaczęło się od slow food, ruchu,
oraz naturę. Ważną częścią festiwalu są warsztaty (kulinarne, pisania
który stanowi przeciwieństwo fast-foodu. Potem pojawiły się inne ini-
ikon, śpiewu, tkackie).
cjatywy, przykłady to slow cinema, slow music, slow- fashion a nawet slow travelling. Podlasie SlowFest jest więc twórczym połączeniem
Festiwal po raz drugi odbywa się na Podlasiu, co Państwa jako
natury, tradycyjnej kultury regionu ze sztuką oraz potrzebami alter-
organizatorów urzekło w tym rejonie?
natywnego stylu życia. Mam wrażenie, że duże festiwale (muzyczne,
R.G.: Festiwal łączy sztukę, kulinaria i naturę. Wszystko to w duchu
filmowe, teatralne, interdyscyplinarne) wyczerpują swoją ideę i już
slow. Podlasie jest wręcz wymarzonym miejscem do realizacji takiego
nie rozwijają się tak dynamicznie jak dawniej, uczestnicy sa zmęczeni,
wydarzenia. Przede wszystkim jest to region bardzo atrakcyjny przy-
nie chcą też być tylko biernymi konsumentami, ale chcą ze sztuką
rodniczo. Jest wręcz idealny dla powolnej turystyki (dzikie puszcze,
obcować aktywnie i świadomie. Potrzeba podkreślenia wyjątkowości
bagna, doliny rzek, jeziora). Znajduje się tu wiele urokliwych, jeszcze
każdego dzieła sztuki i potrzeba wyjątkowości w obcowaniu ze sztuką
nieodkrytych miasteczek (Tykocin, Krynki, Supraśl) Podlasie jest także różnorodne kulturowo, ma egzotyczną architekturę (cerkwie, meczety, czasem synagogi), bogatą tradycję i magię (szeptuchy). Ma wreszcie niepowtarzalną kuchnię, w której tradycje polskie mieszają się z kuchnią litewską, białoruską i tatarską. Co różni drugą edycję od poprzedniej, są jakieś diametralne zmiany w programie? Piotr Domagała: Formuła, którą opracowaliśmy w zeszłym roku, sprawdziła się. Różnorodność wrażeń, jakie proponowaliśmy, bardzo odpowiadała publiczności i uznaliśmy, że nie ma potrzeby wprowadzania zmian. Za główne wydarzenia odpowiadają kuratorzy, którzy współtworzyli poprzednią edycję. I tak za film odpowiada, oczywiście, Roman Gutek, za literaturę – Barbara Klicka, za kulinaria – Lucyna Zembowicz i Jakub Gutek, za muzykę – ja. Wydarzenia związane z przyrodą prowadzą lub koordynują m.in. Małgorzata Charyton i Ryszard Piwowarczyk. Nie sposób wymienić wszystkich. Ważne, że zaproszeni chętnie podjęli wyzwanie zorganizowania kolejnej edycji. W tegorocznym programie pojawiają się nowe elementy, w tym nowe
Podlasie SlowFest, Teatr Wierszalin - Wykład
12
fot. ArtPost
FESTIWAL
nie towarzyszyć wypoczynkowi. Staramy się, żeby dzieła artystyczne, które prezentujemy, były dostępne i bliskie, a natura – przyjazna. Wiele wydarzeń ma zaskakujący charakter i może być wspaniałym przeżyciem wakacyjnym. W poniedziałki proponujemy słuchowiska radiowe, eksperymentalne i tradycyjne, w nastrojowej sali Domu Ludowego. W nocy można się wybrać na wyjątkowy spacer po puszczy, a ranne ptaszki mają okazję posłuchać swoich współbraci w ramach leśnego budzika. Polecam koncerty, bo wybrałem wyjątkowe, czasami mało znane, a wartościowe artystycznie projekty, np. koncert Ernsta Reijsegera czy Radical Polish Anssamble. Polecam też znakomite filmy: najnowsze fabuły, ciekawe dokumenty i perełka – retrospektywa filmów Ingmara Bergmana z udziałem wybitnego bergmanologa, prof. Tadeusza Szczepańskiego. Podlasie SlowFest, Touch Me Not, reż. Adina Pintilie
Chciałabym dopytać się o publiczność festiwalu, kto w tam-
warsztaty i wycieczki. W niedzielne popołudnia finaliści konkursu
tym roku Państwa odwiedził? Czy to byli fani wycieczek przy-
Open_Slow będą występować na plenerowej scenie letniej przy
rodniczych czy jednak kinomaniacy?
Dom Ludowym. Nadaliśmy nazwę działalności, którą rozpoczęliśmy
P.D.: Na podstawie spotkań i rozmów z gośćmi festiwalu mogę wy-
w zeszłym roku, a mianowicie, SlowFest onTour, czyli wyjście festiwalu
sunąć tezę, że w zeszłym roku odwiedzały nas osoby otwarte. Zwykle
poza Supraśl. Rok temu Podlasie SlowFest gościł w Ciechanowcu i Sej-
któryś element decydował o chęci udziału w festiwalu, a potem goście
nach, w tym – zapraszamy 11 sierpnia do Orli.
uczestniczyli w innych wydarzeniach i bardzo chwalili różnorodność i oryginalność oferty. Główne atrakcje artystyczne, koncerty, spektakle Teatru Wierszalin, filmy czy kulinaria były magnesem, a spotkania literackie, warsztaty, wycieczki, wędrówki – ciekawym urozmaiceniem. Cieszyło nas, że goście festiwalu interesują się sztuką i szukają możliwości samorozwoju, bo takie założenia przyświecały nam podczas burzy mózgów, kiedy konstruowaliśmy założenia festiwalowe pod przewodnictwem Romana Gutka. Mieszka Pan w Krakowie, czy życie w mieście i życie w Supraślu bardzo się różni? P.D.: Supraśl to miasto! Takie wyjątkowe miasto! Położone w pięknej okolicy, bardzo blisko dzikiej przyrody. Kraków w okresie wakacji też nieco zwalnia, bo to miasto akademickie. Oczywiście, łatwiej jest zwolnić w miejscowości, w której głównie poruszamy się pieszo i czujemy zapach lasu lub patrzymy na wolno przepływającą rzekę. Dla mnie dodatkowo to bodźce związane ze zmianą otoczenia, nowe wyzwania zawodowe i specyficzny czas. Ale nie prowadzę w Supraślu życia podobnego do codzienności pozawakacyjnej, więc bardzo trudno mi to porównać. Co znaczy dla Pana slow w takim razie, czy można zwolnić w każdym wieku? P.D.: Dla mnie slow, to przede wszystkim bycie w zgodzie ze sobą i z otoczeniem, równowaga, harmonia. Ponieważ radość czerpię z kontaktu ze sztuką, zapraszam do tego świata innych. Wiek się
Podlasie SlowFest, Ernst Reijseger
Program to około 120 wydarzeń przez około 40 dni, co szczególnie poleca Pan naszym czytelnikom? P.D.: Festiwal jest rozciągnięty w czasie, a każdy dzień oferuje ciekawe wydarzenia z różnych dziedzin sztuki oraz liczne formy rekreacji czy samorozwoju. Polecam spędzenie urlopu w Supraślu. To piękne miejsce o bogatej tradycji i historii, w sąsiedztwie Puszczy Knyszyńskiej, nad rzeką. A program festiwalu jest tak skonstruowany, żeby dyskretPodlasie SlowFest, Pieśni z Podlasia, Dobrowoda, fot. Gutek Zegier
14
30 czerwca – 12 sierpnia 2018 Supraśl
zupełnie nie liczy. Tylko nastawienie, które pomaga czerpać satysfakcję ze zbieranych doświadczeń, lub ją blokuje. Czy myśli Pan, że taki festiwal miałby sens w większym mieście? P.D.: Miejsce festiwalu jest integralną częścią programu, założeń podstawowych. Zwalnianie w dużym mieście musiałoby przebiegać inaczej. W tej chwili nie wyobrażam sobie naszego festiwalu w bardziej zurbanizowanym świecie. n wysłuchała: Mauka
www.podlasieslowfest.pl
fot. ArtPost
Podlasie SlowFest, Szwedaczki Supraskie, fot. Katarzyna Kopeć
15
FELIETON
Wacław Niżyński - człowiek, który „spadł w powietrze” MAŁGORZATA STĘPIEŃ
tak naturalnego jak nauka chodzenia czy mówienia”. Wraz ze starszym bratem wykonywali proste układy taneczne pod czujnym okiem ojca. Do chłopców dołączyła w 1891 roku Bronia, która stała się dla Wacława na
„Możesz spaść w powietrze!” – usłyszał Serge Lifar, kiedy odwiedził
zawsze najlepszą przyjaciółką i powiernicą.
Niżyńskiego w szpitalu psychiatrycznym. Przed czym Mistrz ostrzegł
Stasik zachorował. Opóźniony w rozwoju, został umieszczony w szpitalu
tancerza?
psychiatrycznym, a Eleonora Niżyńska powodowana dobrem Wacława i Broni wyjechała do Petersburga, by zapewnić dzieciom edukację
Wacław Niżyński to rosyjski tancerz polskiego pochodzenia. Zawsze mó-
i kształcić taneczny talent syna i córki w Carskiej Szkole Teatralnej. Ukoń-
wił, że jest Polakiem i wstydził się nie umiejąc dobrze mówić po polsku.
czenie tej szkoły dawało pewną przyszłość – zatrudnienie w carskich
Urodził się w Kijowie w 1889 roku jako drugi, po Stanisławie, syn Toma-
teatrach. Zamierzenie się udało. Wacław zadziwiał wszystkich dynamiką,
sza i Eleonory Niżyńskich – polskich tancerzy, absolwentów Warszawskiej
mimiką, a nade wszystko pięknymi, wysokimi skokami, podczas których
Szkoły Baletowej, ale ochrzczono go w Warszawie, w Kościele Świętego
zawisał w powietrzu, zdawał się latać, wznosić jakby do nieba.
Krzyża.
Podczas gdy tancerze starali się podczas występu przypodobać publicz-
Rodzice tańczyli w Operze Warszawskiej, jednak w poszukiwaniu
ności, Niżyński tańczył jak dyktowało mu wrodzone poczucie piękna.
lepszych zarobków zaciągnęli się do wędrownej trupy tanecznej. Mały
Młodzieniec szybko robił oszałamiającą karierę. Coraz częściej powtarza-
Wacław był więc naznaczony baletem spędzając dzieciństwo w kulisach.
no, że tańczy jak Bóg. Partnerował, lub jemu partnerowały najznakomit-
Po latach zdradził: „Moi rodzice uczyli mnie tańca uważając to za coś
sze tancerki tamtych czasów: Matylda Krzesińska Anna Pawłowa, Tamara Karsawina, Olga Prieobrażenska, ale do kobiet jako partnerek życiowych zraził się już we wczesnej młodości. Sprawiła to Maria Gorszkowa, która bliską znajomość z Niżyńskim potraktowała instrumentalnie szepcząc w chwili uniesienia – Wacku, obiecaj, że zatańczysz ze mną... Niżyński pojął nieszczerość uczuć i dał się ponieść miłości innej, homoseksualnej. Spośród wielu bliskich znajomych na wspomnienie zasługuje książę Paweł Lwow, który oczarował osiemnastoletniego Wacława luksusem, przepychem i koneksjami. Wspierał finansowo matkę i siostrę Niżyńskiego. Jego samego posłał na prywatne lekcje u Enrico Cecchettiego. Matka i siostra domyślały się prawdziwych uczuć księcia, lecz jego opieka była wszystkim na rękę. Wacław, mimo że jego naturalny pociąg fizyczny skierowany był w stronę kobiet, zaakceptował z wygody ten sposób bycia. Spędzał czas z wielkimi artystami baletu, choreografami, scenografami – Walterem Nuwelem, Aleksandrem Benois, Michaiłem Fokinem. Nuwel i Benois byli krytyczni względem Niżyńskiego. Uważali go za prostaka, mruka, który nic mądrego nie powie. Rzeczywiście, Wacławowi brakowało obycia. Surowa Carska Szkoła Teatralna stosowała nieprzeciętny rygor, nastawiona tylko na umiejętności taneczne wychowanków
16
nie dbała zbyt o ich erudycję. Do tego Niżyński nie zaliczał się do przodujących uczniów. Ale ocena znajomych księcia Lwowa był zbyt powierzchowna. W Wacławie kryła się wielka wrażliwość, piękna dusza, która ujawniała się na scenie. Tancerz stawał się innym, nieznanym człowiekiem. Widać to było w ruchach i ekspresywnej mimice twarzy. Tańcząc był sam, nie dostrzegał zawieszonych na nim oczu, puszczał całe ciało w takt muzyki, która stanowiła paliwo. Do tego ta technika, która powalała najbardziej ostrych krytyków! Niżyński nie bał się eksperymentów, choć nie takich jakie zaprezentowała Isadora Dunkan. Początkowo zachwycony, zaczął dostrzegać mankamenty wyszkolenia sławnej tancerki, która zerwała z wieloma standardami baletu klasycznego. Taniec Dunkan był co prawda żywiołowy i spontaniczny, jaki preferował Niżyński, nie było jednak w nim pierwiastka męskiego, a to, według młodego mistrza, wielka wada. Poza tym Duncan - twórczyni modern dance - tańczyła boso i w zwiewnych kostiumach odrzucając tutu i baletki. Paweł Lwow przedstawił Niżyńskiego Siergiejowi Diagilewowi. Wacław wyczuł w nim bratnią duszę. Miał już za sobą pierwszy zawodowy sukces w „Błękitnym Ptaku”, toteż Diagilew patrzył na niego przychylnym okiem. W kształtowanie tej roli Niżyński włożył własne pomysły, choć Cecchetti tworząc postać w 1890 roku wydawało się zrobił świetną choreografię. Pomysły Niżyńskiego okazały się trafione. We własnej charakteryzacji i w przez siebie zaprojektowanym kostiumie, wkładając całe serce w taniec, do złudzenia przypominał ptaka w locie zatracając ludzkie kontury. W 1909 roku Wacław Niżyński wyjechał z Diagilewem i całym zespołem na sezon do Paryża. Tam zaczął się jego związek ze sławnym menadżerem. „Zrozumiałem, że żyć trzeba i dlatego było mi wszystko jedno, na jakie poświęcenie się godzę” - pisze tancerz w swoim dzienniku. 1909 rok i Paryż przyniosły Niżyńskiemu światową sławę. „Pawilon Armi-
niezwykła naturalność ruchów ciała, która tworzy złudzenie braku jakich-
dy”, gdy Niżyński po wysokim podskoku wręcz wyleciał ze sceny i zniknął
kolwiek motorycznych ograniczeń, rezygnacja z pewnych technik baletu
w kulisach, „Tańce Połowieckie”, „Sylfidy”, do muzyki Fryderyka Chopina,
klasycznego i kostiumy, kostiumy przygotowane przez projektanta mody,
w których Niżyński jako jedyny męski tancerz wraz z Pawłową unosili się
nie teatralnego kostiumografa. Jak każdą nowość trudno było widzom to
w zimnym świetle księżyca z wdziękiem, pośród pływających jedwabi ko-
zaakceptować. I „Popołudnie fauna”, i „Święto wiosny” Strawińskiego,
stiumów wywołały ogromny aplauz, ponoć widzowie wdarli się nawet
i „Jeux” Debussy’ego wywołały skandal, bez którego jednak nie urodzi się
na scenę. „Cud cudów”, „bóg tańca” - to określenia maestrii Niżyńskie-
nic nowego. Wiarygodny w swej ocenie Igor Strawiński pisał do Maxa Stein-
go, które pojawiły się we francuskiej prasie nazajutrz po spektaklu. Artur
berga: „Choreografia Niżyńskiego jest niepowtarzalna (…). Musimy jednak
Rubinstein podsumował: „Niczego podobnego tu nie widziano”.
poczekać dłuższy czas, nim publiczność przyzwyczai się do naszego języka”.
Wacław Niżyński miał wtedy dopiero dwadzieścia lat, a już osiągnął swój
1913 rok, to podróż zespołu Diagilewa do Ameryki Południowej.
cel – doskonałość i harmonię – każdy ruch jest odrębny, ale jest konse-
Gdyby Siergiej Diagilew przypuszczał jakie konsekwencje wynikną z faktu,
kwencją ruchów poprzednich.
że rezygnuje z tej podróży, na pewno wyrzuciłby precz dawną mroczną
Dobra passa trwała. Diagilew, jak wcześniej Lwow, opiekował się matką
przepowiednię, że zginie na wodzie, a i do męczącej go podczas rejsu
Wacława, która również mieszkała w Paryżu i siedząc w pierwszym
choroby morskiej byłby się przyzwyczaił, bowiem jego ukochany Wacław
rzędzie podziwiała na spektaklach syna i córkę, bo Bronia również do-
Niżyński uległ wtedy wdziękom węgierskiej milionerki Romoli de Pulszky,
stała angaż do zespołu Diagilewa. Przeszkadzał jej co prawda wybujały
która, zakochana w Niżyńskim, sobie tylko znanym sposobem dostała się
mizoginizm menadżera, ale z czasem Sierioża (jak nazywał go Wacław)
do zespołu Diagilewa i popłynęła do Buenos Aires. Miała nadzieję uwie-
przekonał się i została jego prawą ręką.
dzenia słynnego tancerza. Nieobecność Diagilewa zwiększyła jej szanse.
Paryż, to nowe znajomości – Jean Cocteau, Marcel Proust, Igor Stra-
I nie omyliła się. Uwolniony od świdrujących oczu przyjaciela Niżyński
wiński. Właśnie we wspomnieniach Strawińskiego znajdujemy pierwszą
nawiązał romans, który zakończył się szybkim i niespodziewanym ślubem.
wzmiankę o dziwnym zachowaniu uzdolnionego młodziana, może już
W odwecie Diagilew klnąc, płacząc i złorzecząc wyrzucił Niżyńskiego
wtedy sugerującym nadchodzącą chorobę. „Wyczuwam dziwne luki
z Baletów Rosyjskich. Romola już w Ameryce Południowej zaszła w ciążę.
w jego osobowości”, zauważył wrażliwy artysta, być może, ba! na pew-
Dla Niżyńskiego było to zbyt wiele – żona, utrata pracy i dziecko w dro-
no dostrzegający więcej od zwykłych zjadaczy chleba.
dze. Utracił swoją wolność w poświęcaniu się sztuce.
W przerwach francuskiego tournee Wacław Niżyński wracał do macie-
By utrzymać rodzinę postanowił zorganizować sezon w Londynie.
rzystego Teatru Maryjskiego, którego był ozdobą do czasu, kiedy w 1911
Denerwowało go rozmienianie się na drobne, kłopoty administracyjne
roku tańcząc „Giselle” wywołał oburzenie odważnym kostiumem, który
oraz komercyjne zabiegi londyńskiego impresaria. Pojawiały się napady
bez obowiązujących spodenek nie skrywał jego męskich walorów. Został
szału, ale tłumaczono to sobie jako przejaw geniuszu. Z pomocą przyszła
zwolniony i od tej pory był wyłącznie brylantem Diagilewa. W 1912 roku Niżyński popisał się choreografią do „Popołudnia fauna”
Bronia dołączając do brata, ale mimo bisów po występach Niżyński był
Debussy’ego. Zrealizował tu swoją wizję nowatorskiego baletu – sport,
Ideał sięgnął bruku. Gasła w nim owa boskość prawdziwego artysty.
rozczarowany. Zniżył się do wypełniania luk w numerach wodewilowych.
17
Wojna zastała Niżyńskich w Budapeszcie, dokąd pojechali z urodzoną
człowieka. Ich napastliwa krytyka nakłada się na kłopoty artysty przy pró-
w Londynie córeczką, maleńką Kirą. Zamieszkali u matki Romoli.
bach stworzenia własnego teatru, którego idea została pogrzebana przez
Wybuchła I wojna światowa. Z bezsensownego trwania na Węgrzech
konieczność pójścia na układy, konformizm konieczny dla przypodobania
wyrwał Niżyńskich … Siergiej Diagilew. Zaprosił Niżyńskiego na tournée
się niewybrednej publiczności, kłopoty finansowe, które zabijają wolność
po Stanach Zjednoczonych i tam powierzył mu kierownictwo nad zespo-
artysty i są zbyt przyziemne, by krzyżować się ze sztuką.
łem, podczas gdy on sam wrócił do Europy. W Stanach Niżyński bardziej
Przez trzydzieści lat, aż do śmierci w 1950 r., roku Niżyński przebywał
pracował nad choreografią do „Dyla Sowizdrzała” i „Walca Mefista” niż
w szpitalach psychiatrycznych lub pod opieką żony. Mimo stosowania
zajmował się zespołem. Znów nudna administracja wytrącała go z rów-
przez lekarzy najbardziej nowoczesnych metod leczenia, nie powrócił do
nowagi tym bardziej, że występy nie przyniosły oczekiwanych zysków.
zdrowia. Otępiały wyraz twarzy i nieobecne spojrzenie witało każdego, kto
Plusem była znajomość z Chaplinem. Aktor zachwycił się osobowością
zdecydował się z nim spotkać. I tylko obgryzione do krwi paznokcie świad-
i geniuszem tancerza. Sekwencje z „Fauna” pojawiły się później w filmie
czyły o wewnętrznej burzy emocji, które dla Niżyńskiego były najbardziej
Chaplina „Idylla na wsi”.
istotne, by być świetnym artystą. Bardziej czuć, niż myśleć! - powiadał.
Pod koniec wojny Diagilew ponownie zaprosił Wacława, tym razem do
Kiedy jednak do świata sztuki wkradnie się rujnująca artystyczne uniesie-
Madrytu, a następnie na ponowne tournée po Ameryce Południowej.
nia szara codzienność, nienawiść, zawiść, zdrada i komercja – można,
Znów Niżyński święcił triumfy, ale przygnębiała go bardzo świadomość,
panie Niżyński, spaść w nicość, spaść w powietrze. n
że bez wsparcia przewrotnego i sprytnego Sierioży Diagilewa nie daje sobie rady. W tym świecie nie przebije się samym talentem, choć jest on
Zdjęcia wykorzystane w artykule, dzięki uprzejmości twórców, po-
boski. Coraz częściej popadał w odrętwienie, odpływał do tego stopnia,
chodzą ze spektaklu „Bóg Niżyński” supraskiego teatru Wierszalin.
że Romola udzielała za niego wywiadów. Ataki wściekłości, wyzwiska,
Premiera sztuki miała miejsce 29 września 2006 roku.
maniakalne powtarzanie doskonałych już ruchów, agresja, skurcze,
Reżyseria: Piotr Tomaszuk, muzyka: Piotr Nazaruk, scenografia:
drgawki i ten dziwny wzrok, skutecznie odstręczały od niego nawet tych,
Eva Farkašová, Jeno Zavarsky, ruch sceniczny: Piotr Tomaszuk, Rafał
którzy byli przychylni. Poddał się manii prześladowczej w całym otocze-
Gąsowski.
niu widząc wrogów czyhających na jego życie. Ale najgorszy był strach
Występują: Pacjenci sanatorium dla umysłowo chorych w Kreut-
przed występem. Raz nawet wychodził na scenę pod groźbą policji.
zlingen - Niżyński - Rafał Gąsowski, Romola - Katarzyna Siergiej,
To był prawdziwy koniec współpracy z Diagilewem.
Diagilew - Pavel Kryksunou, lunatyczka Estrella - Ewa Gajewska,
Zimę 1917/1918 Niżyńscy spędzili w Sankt Moritz. Wspaniałe życie
Narcyz - Dariusz Matys.
rodzinne uspokoiło nieco Wacława, ale nie na długo. Długie, samotne i milczące spacery obfitowały w halucynacje czasem niebezpieczne dla
Cytaty z „Dzienników” Wacława Niżyńskiego pochodzą z książki: Lucy
domowników, gdy rzucił się na nianię i począł ją dusić lub świadomie
Moore: Niżyński. Bóg tańca; tłum.: Hanna Pawlikowska-Gannon; Wy-
zepchnął Romolę i Kirę ze schodów. Kreślił mangale i rysował potworne
dawnictwo Marginesy, Warszawa 2014.
owady z ludzkimi twarzami. Znamienne, że szaleństwo przychodziło i znikało bez śladu w jednej minucie. Ostatni występ Wacław Niżyński dał po zakończeniu wojny w styczniu 1919 roku w Szwajcarii, w hotelu Suvretta House. Występ był udany, choć nie zapowiadał się na taki. Kilkanaście pierwszych minut mistrz nie tańczył, ale siedząc nieruchomo na krześle wpatrywał się w publiczność. Poganiany przez Romolę odszczeknął, że nie jest maszyną i by tańczyć musi mieć ochotę. Wreszcie podniósł się i zatańczył do muzyki Chopina „Preludium c-mol op.28 nr 20”. Dał widzom wspaniałe widowisko precyzji przełożenia muzyki na ruch. Znów w wysokich podskokach unosił się nad sceną jakby chciał ulecieć zostawiając tu wszystkie rany i bóle. Jakże inny od ulotności poprzedniego był następny taniec, który Wacław zapowiedział: „Teraz zatańczę wam wojnę, z jej zniszczeniem, cierpieniem i śmiercią”. Motywem przewodnim był krzyż – na deskach sceny, na piersi tancerza i ten uczyniony z rozłożonych rąk. Oddał wtedy tańcem cierpienie istnienia, cały ogrom nieszczęść i bólu żołnierzy, śmiertelnego zmęczenia w ataku i w ucieczce, by paść w końcu bez życia. Jeszcze ciałem wstrząsają dreszcze, lecz po chwili cisza i bezruch. Ta cisza zapadła po obu stronach sceny. Nie było braw, choć był zachwyt. To samo odczucie owładnęło mną po obejrzeniu spektaklu „Bóg Niżyński” przygotowanego przez teatr Wierszalin w Supraślu, w reżyserii Piotra Tomaszuka, kiedy Rafał Gąsowski, odtwarzający postać Wacława Niżyńskiego, swoją ekspresją gry zmęczył mnie do utraty tchu. Razem z nim traciłam siły uczestnicząc w szamotaninie obłąkanego artysty. Głowa wrzała od kłębiących się myśli i zachodził we mnie ten sam arcytrudny proces twórczy. Przebić się przez obłęd w wyrażaniu prawdziwego siebie to praca przewyższająca siły. Niżyński zdawał sobie sprawę z postępującej choroby i żeby dać świadectwo swej rannej duszy, zaczął pisać dziennik. Wyszydza w nim materializm i oportunizm, które rządzą światem i prowadzą do zniszczenia
18
Kent Nagano, Penderecki i Kraków Leszek Kasprzyk
fot. Felix Broede
POSTAĆ
współpracę do 2020 roku). Nie sposób wyznaczyć „terenu działania” słynnego dyrygenta, jest rozchwytywany. Nazwisko Kenta Nagano kojarzone jest z ogromną ilością nagród muzycznych, kilkukrotnie
Jubileuszowy rok Krzysztofa Pendereckiego trwa już na dobre.
był uhonorowany statuetką Grammy. Sukcesem jest więc zaproszenie
Kraków w szczególny sposób postanowił uhonorować kompozyto-
tego dyrygenta na jubileusz 85. urodzin naszego kompozytora. Bę-
ra, który od ponad 60 lat jest związany z tym królewskim miastem.
dziemy mieli okazję usłyszeć muzykę Krzysztofa Pendereckiego w naj-
W marcu br.,w centrum Kongresowym ICE Kraków, grała dla Mistrza Anne Sophie Mutter. a pod koniec maja Sali Audytoryjnej ICE Kraków nadano imię Krzysztofa Pendereckiego. Kolejnym wydarzeniem związanym z Centrum Kongresowym ICE Kraków w ramach obchodów jubileuszu 85. urodzin kompozytora będzie wykonanie Pasji według św. Łukasza przez słynną kanadyjską Orchestre Symphonique de Montréal pod batutą Kenta Nagano. Nie lada gratka dla melomanów. Kent Nagano jest wybitnym dyrygentem. Ten amerykański dyrygent o japońskich korzeniach dyrygował najlepszymi orkiestrami na świecie. Swoją karierę rozpoczął od dyrygowania operą w Bostonie, a 1978 roku związał się z Berkeley Symphony, z którą pracował do 2008 roku. Oczywiście w tzw. międzyczasie prowadził ożywioną działalność artystyczną w innych miejscach. Był między innymi asystentem Seiji Ozawy w Bostońskiej Orkiestrze Symfonicznej. Z czasów działalności w Berkeley bardzo istotny jest kontakt z Olivierem Messiaenem. Kompozytor wywarł na Kencie Nagano tak duże wrażenie, że uważał Oliviera Messiaena i jego żonę Yvonne Loriod za „europejskich rodziców”. Jego związki z Europą zaczęły się dość wcześnie. W latach 1988 – 1998 był dyrektorem muzycznym Opery w Lyonie, a w latach 1992 – 1999 głównym dyrygentem Halle Orchestra w Manchesterze. Później, w latach 2000 – 2006 był głównym dyrygentem i dyrektorem artystycznym Deutsches Symphonie – Orkiester Berlin. Za oceanem w tym czasie jest również dyrektorem artystycznym Opery w Los Angeles. Od września jest dyrektorem generalnym Opery Narodowej w Hamburgu z kontraktem do 2025 roku. Do Polski przyjeżdża z Orchestre Symphonique de Montréal, której dyrektorem muzycznym jest od 2006 roku (w kontrakcie ma zapisaną
20
fot. Felix Broede
lepszym wykonaniu, bowiem kanadyjscy filharmonicy słyną z precyzji.
im. Juliusza Słowackiego odbędzie się gala urodzinowa „Wiedeń
Warto poświęcić trochę miejsca orkiestrze. Montrealska Orkiestra
i Berlin Pendereckiemu w Krakowie”. Wystąpią Sinfonietta Cracovia
Symfoniczna założona została w 1934 roku przez melomanów i mu-
oraz Rainer Honeck, koncertmistrz Filharmonii Wiedeńskiej i alto-
zyków przy wsparciu władz Quebecu. W pierwszych latach działalno-
wiolista Amihai Grosz z Filharmonii Berlińskiej. Redakcja już dzisiaj
ści dawali koncerty w szkole i w plenerze. Znaczącym skokiem w roz-
zapowiada, że numer ArtPost-u, który ukaże się w listopadzie będzie
woju orkiestry było zasilenie składu przez muzyków z Europy zaraz
poświęcony w dużej mierze Krzysztofowi Pendereckiemu i z pew-
po zakończeniu II wojny światowej. W latach 60. ubiegłego wieku
nością dowiemy się jeszcze o wielu innych wydarzeniach w związku z 85. urodzinami Mistrza. n
dyrektorem O.S.M. był słynny dyrygent Zubin Mehta. Wtedy też pod jego batutą orkiestra zagrała dla melomanów Moskwy, Leningradu, Paryża i Wiednia. Można powiedzieć, że Orkiestra symfoniczna z Montrealu miała szczęście do dyrygentów. Przy tej okazji koniecznie trzeba przywołać takie nazwiska jak Charles Munch, Otto Klemperer, Bruno Walter, Igor Strawiński, Leopold Stokowski, czy też Leonard Bernstein, wszyscy oni mieli okazję prowadzić tę orkiestrę. Kolejna postać, która w znaczący sposób odcisnęła się na filharmonikach, to Charles Dutoit, który był dyrygentem O.S.M. w latach 1978 – 2002. Przejęcie sterów przez Kenta Nagano było kolejną dobrą decyzją dla orkiestry symfonicznej z Montrealu. Pasja według św. Łukasza jest dziełem ogromnym. Filharmonikom z Montrealu towarzyszyć będzie Chór Filharmonii Krakowskiej i Warszawski Chór Chłopięcy. Na krakowskiej scenie usłyszymy znakomitych solistów: Sarah Wegener, Lucas Meachem, Matthew Rose. Prawykonanie dzieła Krzysztofa Pendereckiego miało miejsce w katedrze w Münster w 1966 roku, na 700-lecie katedry. Pasja jest często wykonywanym dziełem Pendereckiego, co tylko potwierdza wielkość i aktualność tego utworu. Jednakże Kraków nie poprzestanie na tym koncercie i już 15 września Filharmonia Krakowska wykona w kościele św. Katarzyny monumentalne „Credo”, w 20 lat od jego światowej premiery. Pod koniec października Orkiestra Królewskiego Miasta Krakowa pod batutą Jurka Dybała wykona „Te Deum” jubilata. Natomiast w dzień po urodzinach Mistrza, 24 listopada w Teatrze
fot. Marek Bebłot
21
WYWIAD
bo ciągle czuję się chłopakiem z warszawskiej Pragi
fot. ArtPost
Szampan mnie nie zepsuł, - mówi Wiesław Ochman, tenor, malarz, reżyser, absolwent AGH, doktor Honoris Causa AGH oraz Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu, artysta największych scen świata w rozmowie z Agnieszką Malatyńską-Stankiewicz.
-… czemu Pani mi się tak przygląda?
za to co Pan dla mnie zrobił”. A ja na to: „Co ja takiego zrobiłem?”. „No, jak to” – odpowiedziała – „Śpiewał Pan na moim ślubie”.
- Patrzę czy się Pan uśmiecha.
Rzeczywiście, przypomniałem sobie, to było w kościele św. Floriana. „Minęło 30 lat, a ja nadal pamiętam co Pan śpiewał”. „A co
- A powinienem?
śpiewałem?”. „Taką piękną pieśń pod tytułem Ulituj się Panie”. Odpowiedziałem, że bardzo się cieszę i zadałem pytanie „A jak się Pani
- Raczej tak, bo jak wiadomo jest Pan najzabawniejszym
żyje?”. A ona: „Pan Bóg się ulitował. To jest mój trzeci mąż”.
polskim śpiewakiem. Opowiada Pan dowcipy z ogromną swadą.
- Osiągnął Pan w życiu wszystko o czym można sobie
- Proszę Pani, to nie są dowcipy, to są historie, które mi się zdarzyły.
wmarzyć. Śpiewał Pan na największych scenach świata.. Był
Daję słowo, nic nie zmyślam. Na przykład pewnego razu w Zabierzowie, jadąc do przyjaciół zabłądziłem. Naciskam więc dzwonek przy furtce w jednym z domów. Po chwili otwierają się drzwi, staje w nich mężczyzna i mówi: „Jezus Maria. To pan? Mamo, mamo” – woła – „Pan Połomski przyjechał”. A na to matka: „Synu, czy ty oczu nie masz, to przecież pan Hofman”. - Poczucie humoru pomaga żyć? - Oczywiście. Poczucie humoru, to wielka zaleta. Dzięki temu można zachować dystans do siebie i świata. Kiedyś zatrzymał mnie policjant, bo za szybko jechałem. Wziął ode mnie prawo jazdy, przyjrzał się, uśmiechnął i powiedział: „panie Ochman, dlaczego pan nie jeździsz tak, jak pan śpiewasz?”. Albo w Krakowie, w przerwie próby do Siedmiu Bram Jerozolimy Pendereckiego gdy przechodziłem przez Rynek, wyrosła przede mną piękna kobieta wysoka z szalenie przystojnym mężczyzną i mówi: „Nareszcie mogę Panu podziękować Czerwień dachów
22
Pan pierwszym polskim śpiewakiem od czasu Jana Kiepury, który wystąpił na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Zresztą często porównywano Pana do Kiepury. - To prawda, uważano mnie za następcę Kiepury, ale puszczałem to mimo uszu. - To nie był komplement? - Nie o komplement tu chodzi. Jestem przeciwnikiem porównań, bo tego nie da się zmierzyć, ani zważyć. Przede wszystkim mamy zupełnie inne głosy. - Jan Kiepura śpiewał około 10 partii i nie chciał się nowych uczyć, twierdząc, że w tych partiach jego głos brzmi najlepiej. - A ja śpiewałem 86 partii operowych. Do tego mam w repertuarze muzykę symfoniczną, oratoryjną i klasykę pieśniarską. Trzeba zostawić to porównywanie, bo każdy artysta jest inny. Kiepura już za życia był legendą, powszechnie znanym. Pamiętam jak wiele lat temu jechałem taksówką w Ber-
Kwiaty i inne rzeczy
linie, do Opery Berlińskiej. Taksówkarz pyta się skąd jestem. „Z Polski? A, ja pamiętam Kiepurę” mówi. „On tu śpiewał, na tym placu. To były niezwykłe koncerty i widziałem wszystkie filmy z jego udziałem”. Ale już dyrygent Oliviero de Fabritis po spektaklu w Deutsche Oper, gdy komplementował Teresę Żylis-Garę i mnie, w pewnym momencie zaczął porównywać mój głos z głosami innych śpiewaków. Wymienił parę sławnych nazwisk, ale nie Kiepurę. Zapytałem Maestra : ”A Kiepura?” a on na to „Ale to był przecież śpiewający aktor filmowy!” - Kiepury nigdy Pan nie poznał, ale przyjaźnił się Pan z jego żoną Martą Eggerth. - Tak. Marta była niezwykła. Spotykaliśmy się wielokrotnie w jej domu pod Nowym Jorkiem, gdzie w salonie wisiał słynny portret Jana Kiepury malowany przez syna Szalapi-
Impresja morska
na. Podczas jednego z takich spotkań Marta zaprosiła nas z żoną
- Na szczęście to nie był Gustaw Serafin, pana pierwszy, kra-
na obiad do klubu, gdzie pojechaliśmy jej ogromnym samochodem.
kowski nauczyciel śpiewu. Co Pan mu zawdzięcza?
Trzeba to sobie wyobrazić: Marta nieduża, drobna kobieta za kie-
- Wiele. Nauczył mnie podstaw, a to jest najważniejsze. O nauce
rownicą wielkiego samochodu. Tylko jej głowa wystawała. Parkując
śpiewu zadecydował przypadek. Koledzy ze studiów, z AGH, na-
uderzyła dość mocno w mur. Więc ja na to: „Marta uderzyłaś
mówili mnie abym wystąpił na uczelnianej akademii. Usłyszał mnie
w mur” a ona: „Wiesiu, to nie jest mój mur”.
wtedy prof. Gustaw Serafin, znany krakowski pedagog. Zaproponował mi lekcje. Gdy pierwszy raz stałem pod drzwiami profesora
- Śpiewanie zawsze przychodziło Panu z łatwością.
i usłyszałem jak pięknie ktoś śpiewa, nie odważyłem się wejść do
- Dopóki nie usłyszałem jednego z profesorów, który mówił: „Śpiew
środka. Pomyślałem, że nie ma to sensu i zrezygnowałem. Dopiero
jest niby prosty. Musi Pan wziąć głęboki oddech przeponowo-że-
po paru dniach profesor odnalazł mnie w akademiku. W ten sposób
browy, przepona w dół, podniebienie wysklepione, język płasko,
rozpocząłem regularną naukę śpiewu. Najpierw poznawałem pieśni
wtedy musi pan przepuszczać wąski strumień powietrza przez
neapolitańskie, a dopiero potem arie operowe.
wiązadła głosowe, ale tak aby pan broń Boże, nie naciskał na żyłę nieparzystą”. Ja w ogóle nie wiedziałem, że mam żyłę nieparzystą.
- Jest Pan magistrem inżynierem ceramiki.
Myślałem że wszystko mam parzyste… Zniechęcił mnie totalnie.
- Tak mam dyplom. Gdy Herbert von Karajan się o tym dowiedział
Gdybym się stosował do tych zasad nic bym w życiu nie zaśpiewał.
zaczął do mnie mówić na próbach nie Ochman, tylko panie Ochman.
23
gust Everding, Goetz Friedrich, John Dexter, który realizował słynne przedstawienie „Nieszporów sycylijskich” w Operach w Hamburgu i Paryżu oraz w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. - Szybko przylgnęła do Pana łatka trudnego śpiewaka. Podobno ciągle pytał Pan reżyserów dlaczego? - Bo najważniejsze jest, aby opera była wystawiona logicznie a ruch wynikał z sytuacji. Jeżeli reżyser mówi mi teraz idź w lewo, to pytam dlaczego. Widziałem kiedyś przedstawienie: siedzi na scenie facet przy biurku a za nim nagle przebiega 16 osób. Pytam się reżysera dlaczego, a on odpowiada: „aby ruch był”. Przecież to bez sensu, ruch musi być uzasadniony. Jeżeli ktoś podnosi rękę do głowy i się drapie, znaczy, że go zaswędziało. Pamiętam jak Goetz Friedrich, gdy reżyserował spektakle, w których grałem, zawsze patrzył na mnie i mówił: „i co na to nasz polski reżyser?”. - Do Metropolitan Opera w Nowym Jorku trafił Pan w 1975 roku. - Występowałem na koncercie odbywającym się w związku z Olimpiadą w Monachium, gdy zadzwonił do mnie mój agent Toni Russo: „MET chce abyś zaśpiewał cykl 7 przedstawień Nieszporów sycylijskich. Zgodziłem się oczywiście, choć miałem te terminy zajęte przez spektakle w Hamburgu. Ale gdy dyrektor opery hamburskiej Rolf Liebermann dowiedział się o tym, od razu powiedział „jedź, bo to ważne”. - Jak po latach ocenia Pan swój debiut w MET? El Jardin
- Tego nie da się zapomnieć. Widownia na 4 tys. osób, poza tym doskonała obsada m.in. Renata Scotto, Sherill Milnes, Ruggiero
- Zatem teraz mały quiz: czy cyrkon i cyrkonia znaczy to
Raimondi. Nie mogliśmy zejść ze sceny. Owacja. Po przedstawieniu
samo?
zauważyłem pana, który cały czas do mnie kiwał, bił brawo. Pod-
- Oczywiście, że nie. Cyrkonia, to oczko w pierścionkach dla tęsk-
szedłem do niego: „How are you?” a on na to: „ja jestem z Kielc”.
niących za brylantem. Natomiast cyrkon, to pierwiastek, który barwi
„Podobało się panu przedstawienie?” – pytam. „Nie” odpowiada.
szkliwo ceramiczne.
„To dlaczego pan bił mi brawo?”. „Bo Pan najgłośniej śpiewał”.
- Pytam bo tytuł Pańskiej pracy magisterskiej brzmi: „Wpływ
- Jaka panowała atmosfera w tym najsłynniejszym teatrze?
dwutlenku cyrkonu na mącenie szkliw ceramicznych”.
- Niezwykła, serdeczna. Pewnego dnia Franco Zafirelli zaprowadził
- Nawet okazuje się, że kaflarnia w kieleckim pracuje według mojej
mnie do pracowni krawieckiej, której szefem był Polak, pan Włodziu.
formuły, o czym powiedział mi kolega, który przez pewien czas był
„Słuchaj” mówił do niego po angielsku. „On musi mieć kostium
tam szefem technicznym. Jak widać istnieję w świadomości także
jak kawa, jak kawa na Sycylii, z tą przestrzenią, z tym pejzażem.
jako ceramik, choć może nie wszyscy wiedzą, że to jest mój przepis.
Pamiętaj, jak kawa na Sycylii”. A na to pan Włodziu: „ale z mlekiem
Kaflarnia działa do dziś, bo co roku przysyłają mi pytanie, czy zga-
czy bez”.
dzam się, by za darmo korzystali z mojej formuły. - Aplauz, kwiaty, szampany, kawior nie zepsuły Pana? - I jaka jest odpowiedź?
- Nie. Nigdy nie schodziłem ze sceny z poczuciem uwielbienia dla
- Za każdym razem się zgadzam. Kiedy broniłem pracę magisterską
siebie. Zdarzało się, że byłem zadowolony bardziej czy mniej, ale
u prof. Tomasza Kurosia, profesor mi powiedział: „niech Pan idzie
starałem się zawsze reprezentować wysoki poziom, aby publiczność
próbować do opery, ale jak się panu nie uda, to niech pan wraca
była zadowolona. Pamiętam mój debiut w „Tosce” w Hamburgu.
robić doktorat”. I ja do dziś próbuję w operze.
Śpiewałem wówczas z legendą, barytonem Tito Gobbim, który mówił mi: „pamiętaj, idź w pracy do przodu, ale nigdy nie pchaj się
- Początki jednak nie były obiecujące.
w górę. W każdym teatrze możesz wystąpić raz, ale jeżeli zaproszą
- Byłem przekonany, że pośpiewam rok i wrócę na uczelnię. Nie
cię kilka razy znaczy, że coś jesteś wart”. I według tych wskazówek
sądziłem, że jestem na tyle interesującym artystą, by zostać na
starałem się działać.
scenie na dłużej. Miałem szczęście, dostałem się do Opery Śląskiej gdzie funkcjonowały jeszcze przedstawienia doskonałego reżysera
- Od wielu lat maluje Pan obrazy. Czy to remedium na stres
pana Bolesława Fotygo–Folańskiego. Na nich się wiele nauczyłem.
sceniczny?
Potem trafiłem do Deusche Staatsoper w NRD, gdzie był znakomity
- Nie. Malarstwo zawsze mnie fascynowało, bo to najbardziej oso-
reżyser Erhardt Fischer. Spotykałem wielu doskonałych fachowców:
bista wypowiedź artysty. Malarstwo to jest intymny przekaz, niczym
Bronisława Dąbrowskiego, z którym pracowałem podczas otwarcia
poezja ubrana w kolory, barwy. Ale to nie jest jedynie układanie
Teatru Wielkiego w Warszawie, a później reżyserów takich jak Au-
kolorów. W obrazie trzeba uzewnętrznić swoje emocje, obnażyć się.
24
Eugeniusz Eibisch mówił, że obraz nie może być obojętny widzom.
nicę wysadzili pojechałem tam z bratem i szukaliśmy parapetów,
Niech ktoś przechodząc, choć splunie.
na których pisałem „kocham Baśkę”. Chciałem sobie wziąć na pamiątkę. Ale nie znalazłem. Praga nauczyła mnie, że prawdziwe życie
- Zdarzyło się to Panu?
wygląda nie tak kolorowo, jak pokazują czasopisma. Mimo „obijania
- Nie. Ale w Krakowie, kilka lat temu, jeden z moich obrazów został
się” po świecie, do dziś w głębi duszy czuję się chłopakiem z Pragi,
ukradziony. Pojawiły się wtedy nawet anonse w prasie i ten ktoś, kto
a dzięki ludziom z mojej dzielnicy wiedziałem jak żyć. Artystą jest
sobie obraz „pożyczył” zwrócił go.
się tylko na scenie, a w życiu trzeba się zachowywać jak zwykły człowiek. To trudne, bo jak ktoś codziennie rano patrząc w lustro
- Jakim jest Pan malarzem?
powtarza sobie „jestem wybitnym artystą”, to zaczyna mu się ciężki
- Lubię malować pejzaże, ale nasz polski nie jest łatwy, za to hisz-
dzień. A jak się jest zwykłym człowiekiem, łatwiej żyć. n
pański ze swoim światłem jest niemalże gotowy do przeniesienia na płótno. Ostatnio pracuję nad moim wyobrażeniem postaci opero-
Rozmawiała: Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
wych. Na sztalugach mam aktualnie Abigaille… - … postać z „Opery „Nabucco” Verdiego. - Albo maluję też postaci z „Traviaty” Verdiego. - Miał Pan kilkadziesiąt wystaw, choć podobno wystawia Pan niechętnie. Czy sprzedaje Pan swoje obrazy? - Nie, jedynie ofiarowuję na cele charytatywne. Nie sprzedaję bo malarze wtedy pewnie zaczęliby śpiewać w operze. A to byłoby nie do wytrzymania. - Wraca Pan czasem na warszawską Pragę, na ul. Ząbkowską, ulicę swojego dzieciństwa? - Tak, ale nasza kamienica już nie istnieje. Przetrwała wojnę, miała wiele śladów od kul, ale w latach 70. wysadzono ją w powietrze, zlikwidowano ogród i postawiono blok z wielkiej płyty. Gdy kamie-
fot. ArtPost
klasyka w najlepszym wydaniu
NOT FOR SALE
Muzyka spod igły
rekomendacja i patronat
rekomendacja
Czas jazzu, czas Komedy
fot. Marek Karewicz
FELIETON
z tymi, którzy uczestniczyli w „osobistym życiu polskiego jazzu” (od
Dionizy Piątkowski
Wojciecha Karolaka po Romana Polańskiego) i znali wybitnego poznańskiego muzyka.
Krzysztof Komeda wybitny polski kompozytor i muzyk jazzowy,
Kiedy zobaczyłem okładkę „Komeda: osobiste życie jazzu” wiedzia-
z papieroskiem w ustach, inteligentnie i zawadiacko spoglądający
łem, że będzie to nie pomnikowa publikacja, czyli Komeda wyzbyty
na czytelnika to okładka „Komeda: osobiste życie jazzu” i sygnał,
ze spiżowej otoczki i odbrązowiony. Kultowy polski kompozytor
że Magdalena Grzebałkowska - mistrzyni biograficznego reportażu
i muzyk jazzowy, z papieroskiem w ustach, inteligentnie i zawadiacko
(autorka biografii m.in. księdza Jana Twardowskiego oraz Tomasza
spoglądający na czytelnika. Pamiętam tylko dwie podobne fotografie
i Zdzisława Beksińskich) nie skupi się na kolejnym, „wybitnym, spiżo-
Trzcińskiego: gdy siedzi z Zofią Tittenbrun w łóżku i gra na …sak-
wym artyście”, lecz poszuka w nim cech, zachowań, wad i ułomności
sofonie; i druga – mniej znana fotografa - jakaś kalifornijska libacja,
„normalnego faceta”.
gdy Komeda samotnie siedzi przy stole suto zastawionym butelkami
Wśród kilkunastu książek, które powstały by opisać Krzysztofa Ko-
i alkoholem. Ale ta okładkowa, znakomita fotografia Marka Karewi-
medę, chyba żadna dotąd nie zasłużyła na miano solidnej biografii
cza, chyba najpełniej oddaje Trzcińskiego - skromnego, skupionego
wybitnego kompozytora i jazzmana. Jedne stawały się beletrystycz-
nonkonformistę. Jest także sprytnym zaproszeniem do lektury.
nymi opowieściami („Komeda: księżycowy chłopiec”) inne („Komeda:
„Komeda: osobiste życie jazzu” jest dla mnie jedną z najważniej-
mój czas, mój jazz”) zbyt emocjonalnie wypaczały realia życia, muzyki
szych publikacji o polskim jazzie lat „katakumbowych” i niezwykle
i kariery. Sam miałem z tym poważny problem, gdy przygotowywa-
zgrabną, interesującą oraz ciekawą reportażową opowieścią o życiu
łem „Czas Komedy” – dość dobrze przyjętą opowieść o poznańskim
Krzysztofa Trzcińskiego - Komedy. Z ogromną ilością często banalnych
jazzie, Krzysztofie Trzcińskim - Komedzie i szeroko rozumianym czasie
informacji, doskonale opowiedzianym dzieciństwie artysty, jego rela-
Komedy. Przyjąłem wtedy (na początku lat 90.), że moja opowieść
cjach z kobietami (matką Zenobią, siostrą Ireną, żoną Zofią, amerykań-
o czasach Komedy opierać będzie się o dokumenty (prasowe, ikono-
ską narzeczoną Elaną), ciekawym umiejscowieniem Komedy w najróż-
graficzne) oraz wspomnienia osób, które związane były tak z poznań-
niejszych miejscach (od Poznania po Częstochowę, Wałbrzych, Ostrów
skim jazzem, jak i z muzyką i karierą Krzysztofa Trzcińskiego. Miałem
Wielkopolski), z niezwykłym, amerykańskim okresem kariery i życia
ogromne szczęście spotkać wielu muzyków (np. Jerzego Miliana, Jana
w Kalifornii). Magdalena Grzebałkowska nie sili się na sensacje: tak
Ptaszyna Wróblewskiego, Józefa Stolarza, Janusza Hojana), rodzinę
na dobrą sprawę, poza niewieloma epizodami, książka nie wnosi za-
artysty (matkę Zenobię Trzcińska, siostrę Irenę Orłowską), przyjaciół
skakujących, nieznanych informacji. Jest sporo z obyczajowości czasu
i znajomych Komedy (od Kazimierza Radowicza po Andrzeja „prezesa”
Komedy, polskiego jazzu (kultury, muzyki, filmu i swoistego obyczaju),
Wróblewskiego) oraz kolegów ze studiów ( np. państwa Przyborow-
jest ze swadą relacjonowany rodzimy, artystyczny, jazzowy bunt poko-
skich, Pruszewiczów-Białeckich). Magdalena Grzebałkowska znala-
leniowy, ale brak – na szczęście - tabloidowej narracji i taniej sensacji.
zła się zatem w sytuacji komfortowej: kilkanaście zwartych publikacji
„Komeda: osobiste życie jazzu” jest przeto ważnym dokumentem
o Komedzie, ogromne archiwalia miesięcznika „Jazz” i „ Jazz Forum”,
epoki „niewinnych czarodziejów jazzu” z doskonale opracowaną faktografią, bibliografią, stosownymi indeksami. n
archiwa (państwowe i zbiory prywatne). Do tego spotkania i rozmowy
26
BĘDĘ NA OFF-ie marek bebłot
Aurora
WYDARZENIE
dziennego. Muzycy klasyczni i jazzowi wychodzą w plener, powstają festiwale, które dają nam oddech i możliwość świeżego spojrzenia. Miejsce odbioru sztuki nie jest bez znaczenia, dlatego w redakcji
W tym numerze ArtPost-u opisujemy rożne przejawy działalności
jesteśmy pod wrażeniem idei SlowFest-u, czyli Niespiesznego Festi-
artystycznej, które uaktywniają się w okresie letnim. Potrzebujemy
walu, który odbędzie się w Supraślu. W tym malowniczym miejscu na
wakacji, prawdopodobnie wszyscy chcemy wyjść poza rutynę dnia co-
Podlasiu nawet dzwony w wieżach cerkiewnych biją wolniej. W Katowicach trwa charyzmatyczny Art Naif Festiwal. Jeśli już jesteśmy w tym mieście, melomanom, którym Katowice kojarzą się przede wszystkim z NOSPR-em, warto pokazać jeszcze inny przejaw życia artystycznego, jakim jest OFF Festiwal, stworzony w 2006 roku przez Artura Rojka. Organizatorzy zapewniają, że ten festiwal powstał po to, by intrygować, zadawać pytania, oburzać, prowokować do dyskusji, inspirować i ten festiwal taki jest. Czasami nie możemy uwierzyć, że takie imprezy dzieją się naprawdę. Przez telewizję transmitowane są ponoć te „najważniejsze”, gdzie dziwnie podekscytowani ludzie biegają w darowanych przez sponsorów czapeczkach. Nie wiem czy OFF będzie transmitowany i czy dadzą czapeczki, ale wiem, że będzie tam ogrom świeżej muzyki najwyższego lotu, będzie możliwość słuchania różnej muzyki. Termin standaryzacja nie ma tu miejsca. Osobiście nie jestem fanem tej muzyki, to bardziej moja wina (wiek?), ale bardzo ją cenię. Może po prostu jej nie rozumiem, lecz wyczuwam w niej rzeczy ważne. Wszystko przede mną, dajcie mi szansę. Byłem na ostatnich dwóch edycjach festiwalu i zachwyciła mnie organizacja, kulturalna atmosfera. Nie chcę pisać w tym felietonie jakie wrażenie na mnie wywiera ta muzyka, gdyż fani OFFa od razu wychwycą farbowanego lisa. Jedno nie ulega wątpliwości, jest to szczere i inspirujące wydarzenie, które poszerza nasze horyzonty muzyczne. W 2017 roku brytyjski Guardian uznał OFFa za jedną z 10 najlepszych imprez festiwalowych w Europie, a w 2014 roku prestiżowy TIME Magazine zamieścił go na liście 14 najciekawszych festiwali na świecie. Warto
Wednesday Campanella
28
pamiętać, że OFF Festiwal to nie tylko muzyka, to także literatura
i film. Gdy rodzice będą zajęci odbiorem sztuki, ich pociechy mogą przebywać w PiaskOFFnicy pod okiem opiekunów animatorów, w specjalnej strefie dla najmłodszych położonej w najcichszym zakątku festiwalowego terenu. Czyli jest i coś dla mnie, mogę wybrać się tam z wnuczkami. Jeśli mi nie powierzą wnucząt na ten dzień, to i tak się wybiorę na OFFa. Może powstaną jakieś nowe zdjęcia. Uwielbiam fotografować artystów, czasami udaje mi się skraść ich cząstkę. W niektórych kulturach „prymitywnych” zrobienie komuś zdjęcia uważane jest za kradzież części duszy. W zaufaniu powiem, że szamani traktując nachalnych fotografów czasami dość ostro, mają w tym trochę racji. Ale dla usprawiedliwienia, są to niekrwawe łowy i korzystając z okazji dziękuję organizatorom za przysłanie mi akredytacji dziennikarskiej z PHOTOPASSEM. W poprzednich latach przez sceny OFFa przewinęły się takie nazwiska jak: Iggy Pop, Patti Smith, PJ Harvey, The National, The Smashing Pumpkins, Primal Scream, The Flaming Lips i My Bloody Valentine. Z całą premedytacją teraz przepiszę choć część wykonawców na Off Festiwal 2018: M.I.A, Charlotte Gainsbourg, Grizzly Bear, Jon Hopkins Live, Ariel Pink, Aurora, John Maus, Turbonegro, The Brian Jonestown Massacre, Kult gra „Spokojnie”, David August, Clap Your Hands Say Yeah grają „Some Loud Thunder”, Skalpel Big Band, Marlon Williams, Zola Jesus, ...And You Will Know Us by the Trail of Dead grają „Source Tags & Codes”, Big Freedia, Egyptian Lover, Le Mystere Des Voix Bulgares (The Mystery of the Bulgarian Voices), Oxbow, Bishop Nehru, King Ayisoba, Housewives, Or:la, Jacques Greene, Harry Merry, Gary War, coL, The Mystery Lights, DJ Paypal & DJ Taye, Wednesday Campanella, No Age, Unsane, Sensations’ Fix, Derya Yildrim And Grup Simsek, Hańba!, Furia, The Como Mamas, Coals, Moses Sumney, Yasuaki Shimizu, Yellow Days, Legendarny Afrojax, Adam Strug, ARRM, Wojciech Bąkowski, Nanook Of The North, Bass Astral x Igo, Sorja Morja, Sonbird, Good Night Chicken, Min t, tęskno, Pokusa, Lonker See, Sierść i Meek Oh Why?
Charlotte Gainsbourg
Jeszcze ważna wiadomość dla melomanów muzyki klasycznej, można klaskać nie tylko pomiędzy częściami utworów, ale nawet podczas wykonań. Nie chcąc, co prawda, pogrążać się dalej w tej mojej kolaboracji, to jednak przytoczę jeszcze taką opowiastkę z czasów kiedy byłem uczniem szkoły średniej i wyjeżdżałem w Bieszczady pod namiot. Jest taka piosenka o Cisnej, w której pada deszcz, potwierdzam, takie sytuacje się zdarzają. Padał deszcz, mieliśmy już zasypiać, a tu nagle do namiotu wciska się głowa ogromnej postury górala ubranego w świąteczny strój góralski. Chciał się schronić przed deszczem. Był niestety nietrzeźwy. Jednakże, gdy chcąc usprawiedliwić swój stan powiedział: „panocki, ja tu na hali jestem bacą i zszedłem się napić, bo już mnie od tych serków mdli”, pomogliśmy mu. Pił jeszcze dwa dni, a potem poszedł do swoich ukochanych owieczek na hali. Zrozumiałem już wtedy, że pewne rzeczy mogą się nam przejeść i czasami
Turbonegro
dobrze posmakować czegoś innego. Oczywiście alkohol odradzam, ale OFF Festiwal w Katowicach polecam. n Zdjęcia pochodzą z archiwum OFF Festival.
Zola Jesus
29
POSTAĆ
Laurie Anderson w Szczecinie marek bebłot Koniec maja, parny wieczór, słońce odbija się od białej elewacji budynku Filharmonii w Szczecinie. Dzisiaj koncert nie odbędzie się w pokrytej złotem sali, lecz w reprezentacyjnym holu wejściowym. To chyba dobrze, bo Laurie Anderson w mojej wyobraźni istnieje w innej przestrzeni. Może bliżej srebrnego globu. Właśnie kończy 71 lat, co jest faktem absolutnie bez znaczenia. Ikona awangardy, ale obecnie wszyscy są awangardowi, w każdym razie chcą, by tak ich odbierano.
Kim jest Laurie Anderson? Jako dwudziestolatka wykonała w Rochester swój pierwszy performance. Był to utwór muzyczny stworzony z dźwięków, klaksonów, trzaśnięć samochodowymi drzwiami. Kilka lat po tym wydarzeniu jest już absolwentką rzeźby i historii sztuki na Columbia University. Gra na skrzypcach, pisze poezje. Gdy zobaczyłem ją w obszernym holu Filharmonii w Szczecinie,
na bok odeszły kolejne fakty z życia artystki, czy też cała plejada znanych nazwisk artystów, z którymi jest kojarzona. Na scenie stała filigranowa kobieta z kilkoma urządzeniami elektronicznymi obok i podstawką z książką. Nieczęsto spotyka się „artystę awangardowego”, który po 50. latach tworzenia ma ciągle coś do powiedzenia. Krzysztof Penderecki powiedział kiedyś, że jak się ma laboratorium, to po pewnym czasie wypadałoby mieć coś w szufladach. Dlatego Laurie Anderson jest dla mnie przykładem prawdziwego artysty awangardowego, ona cały czas coś wyciąga z szuflady i pokazuje w mieniącym się świetle. Nadto ma coś, co może nie jest najistotniejsze, ale w dobie celebrytów i gwiazd popkultury nie ma nic z gwiazdorstwa. Laurie stoi na scenie w Szczecinie i czyta swoje zapiski, które są o rzeczach zdawałoby się banalnych, jak życie. Dużą część zajmuje w nich Lou Reed, kolejna wielka postać amerykańskiej sceny rockowej. Lou pojawiał się ciągle w jej życiu, jednakże dopiero gdy byli po sześćdziesiątce, wzięli ślub. Nie byli razem długo, Lou zmarł po pięciu latach. Z dobrymi koncertami jest tak, że one przede wszystkim inspirują do myślenia, tworzenia, sztuka działa wtedy dość długo po zaaplikowaniu. Dlatego też nie piszę, co było po kolei grane, na jakim instrumencie. Nie ma
30
to znaczenia. Laurie Anderson swoim krystalicznie czystym, altowym głosem czytała rzeczy zwykłe, które stawały się niezwykłe po wypowiedzeniu, od czasu do czasu dopuszczała do głosu skrzypce oraz inne elektroniczne instrumenty. O tym, że jest to „kosmiczna” muzyka niech świadczy fakt, że w 2002 roku Anderson została pierwszym artystą-rezydentem, który współpracował z NASA. To właśnie z projektem „The End of the Moon” powstałym przy współpracy z NASA odwiedziła w 2006 roku Polskę. Gdy w 2012 roku huragan Sandy uderzył we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, potężna fala z Zatoki Nowojorskiej dotarła pod dom gdzie mieszkali Laurie i Lou, częściowo go podtapiając. Anderson opisuje napór wiatru jako „nieznaną galaktykę”. Ta katastrofa musiała mocno się odcisnąć na Laurie, bo gdy spotyka na swojej drodze artystycznej Kronos Quartet powstaje świetna płyta „Landfall”. 70 minut pozornie chłodnej i beznamiętnej opowieści o Sandy. Premiera płyty odbyła się w lutym 2018 roku. Płytę wydała wytwórnia Nonesuch Records, ta sama, która w 2010 roku wydała inną płytę Laurie „Homeland”. Szczecińskiemu koncertowi towarzyszyły zdjęcia i teksty rzutowane na ścianę za Laurie. Szczególnie zapamiętałem trzy krótkie zdania: „o Lou, tęsknię za twoim dotykiem ...” , „nie zostawiaj mnie”, „nie wracaj do morza”. Równo rok po huraganie „Sandy” odszedł Lou Reed. W 2015 roku Laurie zrealizowała niezwykły film, „Serce psa”, który jest hołdem dla Lou. Laurie Anderson, która jest buddystką, w piękny sposób określiła w tym kontekście swoją filozofię życia „buddyzm uczy, jak przeżywać smutek bez bycia smutnym”. Słowa te padły w wywiadzie jaki udzieliła Anderson Marcie Baładze, a który kończy przekazując małe przykazania „Po pierwsze: nie pozwól, żeby ktokolwiek wzbudził w tobie strach. Po drugie: naucz się rozpoznawać, kiedy ktoś plecie bzdury. Odróżniaj prawdę od kłamstwa. Po trzecie: naucz się czułości. Tylko tyle. Wierzę w to, że te trzy proste
współczesnej Philip Glass, który też współpracował z Laurie Anderson.
zasady pomogą każdemu osiągnąć szczęście. Nam się udało.” *
Filharmonia zostanie wypełniona dźwiękami, obrazami, żywą sztuką. n
Nie bez powodu Filharmonia w Szczecinie zaprosiła tę artystkę. To jest bardzo dobra zapowiedź tego, co może nas spotkać już we wrześniu, kiedy odbędzie się po raz pierwszy międzynarodowy festiwal MUSIC.DESIGN. FORM (MDF Festival 2018). Drugiego dnia festiwalu wystąpi ikona muzyki
* zacytowany fragment pochodzi z wywiadu jaki przeprowadziła Marta Bałaga z Laurie Anderson, zamieszczonego w „dwutygodnik.com”, wydanie 195, nr 09/2016 fotografie: Marek Bebłot
31
WYDARZENIE
8. Międzynarodowy Festiwal Muzyczny NDI Sopot Classic Już po raz ósmy Dyrektor Artystyczny Wojciech Rajski oraz Polska
i konsekwentnie promuje twórczość polskich kompozytorów, włącza-
Filharmonia Kameralna Sopot zapraszają miłośników muzyki
jąc ich utwory do programów koncertowych i recitali jakie wykonuje
najwyższej artystycznej próby do wspólnego przeżywania Międzyna-
na całym świecie. W listopadzie b.r. w ramach obchodów Stulecia Pań-
rodowego Festiwalu Muzycznego NDI Sopot Classic. Przyświecającą
stwa Polskiego artysta weźmie udział w wykonaniu III Symfonii Pieśń
organizatorom ideą jest zainteresowanie wydarzeniem zarówno
o nocy Szymanowskiego w Teatrze Wielkim, a także w koncertach
koneserów muzyki klasycznej, jak i dotarcie do odbiorców wciąż od-
w Musikverein w Wiedniu.
krywających fascynujący świat muzyki poważnej. Repertuar festiwalu
Od samego początku organizatorzy kładą nacisk na promowanie
dobierany jest tak, aby odbiorcy poszukujący różnorodnych stylów
muzyki polskiej, aby wśród zróżnicowanych programowo i artystycz-
muzycznych znaleźli dla siebie atrakcyjne propozycje. W programach
nie wydarzeń, składających się na każdą kolejną edycję, nigdy nie
koncertowych znajdują się utwory powstające na przestrzeni wielu
brakowało zarówno znakomitych polskich wykonawców, jak i dzieł
wieków kultury muzycznej oraz pochodzące z najrozmaitszych stron
polskich kompozytorów. Przypadająca w roku bieżącym setna rocznica
świata, umożliwiając obcowanie z dźwiękami budującymi tożsamość
odzyskania Niepodległości stała się wyjątkową okazją do przygo-
środowisk, z jakich się wywodzą.
towania koncertu, na którego repertuar w pełni składają się dzieła
Festiwal tradycyjnie rozpoczyna uroczysty Koncert Inauguracyjny
m.in. Wojciecha Kilara, Fryderyka Chopina, Krzysztofa Pendereckiego
na deskach Opery Leśnej. Tegoroczną edycję, w niedzielę 5 sierpnia,
i Mikołaja Góreckiego. We wtorek, 7 sierpnia w Sali Koncertowej PFK
otworzy występ Piotra Beczały zaliczanego do ścisłej czołówki
Sopot odbędzie się Koncert Muzyki Polskiej, podczas którego Polska
najlepszych światowych tenorów, którego głos znakomicie sprawdza
Filharmonia Kameralna Sopot wystąpi z austriackim pianistą Ingolfem
się w różnorodnym repertuarze. Artysta od lat znajduje się na mu-
Wunderem, laureatem II nagrody na XVI Międzynarodowym Konkursie
zycznym szczycie, choć sam uważa, że taki nie istnieje. Od wielu lat
Pianistycznym im. Fryderyka Chopina.
występuje na deskach najlepszych światowych teatrów. Swoją karierę
W czwartek 9 sierpnia w kościele św. Jerzego w Sopocie wystąpi
przyrównuje do pasma górskiego – wędrówki z niekończącymi się
specjalizujący się w wykonawstwie a capella brytyjski zespół VOCES8.
wyzwaniami. W swojej działalności artystycznej niezwykle wytrwale
Grupa występuje intensywnie w całej Europie, Ameryce Północnej i Azji, wykonując niezwykle szerokie spektrum kompozycji: od renesansowej polifonii do utworów współczesnych. Wszechstronność i celebracja ekspresji muzycznej ma kluczowe znaczenie dla etosu przyświecającego członkom Voces8. Uroczyste zakończenie festiwalu odbędzie się w sobotę 11 sierpnia w Operze Leśnej w Sopocie. Koncert Finałowy „Pod niebem Paryża” to propozycja kierowana do miłośników repertuaru rodem znad Sekwany. Na deskach sopockiego amfiteatru wystąpi Polska Filharmonia Kameralna Sopot, która pod dyrekcją maestro Wojciecha Rajskiego wykona najpopularniejsze utwory klasyczne oraz rozrywkowe, powszechnie identyfikowane z Francją i artystami francuskimi. Na scenie pojawią się także rozpoznawalni i cenieni artyści: Anna Dereszowska (śpiew), Bernadetta Grabias (mezzosopran), Edyta Piasecka (sopran), Kacper Kuszewski (śpiew), Amelia Maszońska (skrzypce) oraz Lukas Gogol (akordeon). Polska Filharmonia Kameralna Sopot działa w strukturach Bałtyckiej Agencji Artystycznej BART. Festiwal zorgani-zowano dzięki finansowej pomocy miasta Sopotu. n
32
8. NDI SOPOT CLASSIC Międzynarodowy Festiwal Muzyczny
5 sierpnia 2018
Piotr Beczała KONCERT INAUGURACYJNY Polska Filharmonia Kameralna Sopot / Wojciech Rajski_dyrygent OPERA LEŚNA W SOPOCIE www.sopotclassic.pl
Sponsor Tytularny
Zrealizowano przy pomocy finansowej Miasta Sopotu
Organizatorzy
Patronat honorowy
Patronat medialny
Australia w Polsce Leszek Kasprzyk Jest takie miejsce w Polsce gdzie początek lata, bez względu na pogodę kojarzy się z feerią barw. Corocznie od połowy czerwca do połowy sierpnia w Galerii Szyb Wilson w Katowicach, na styku dzielnic Nikiszowiec i Giszowiec trwa Międzynarodowy Festiwal Sztuki Naiwnej Art Naif Festiwal. Tegoroczna, XI już edycja jedynego w Polsce i jednego z niewielu w Europie tego typu festiwali jest pod znakiem sztuki z dalekich antypodów. Gościem specjalnym jest Australia. Kontrast poprzemysłowych budynków przerobionych na galerię ze sztuką, w bardzo ciekawy sposób podkreśla wyjątkowość zjawiska. Anne Devroye-Stilz z Międzynarodowego Muzeum Sztuki Naiwnej im. Anatole’a Jakovsky’ego w Nicei tak określiła ten rodzaj twórczości: „sztuka naiwna wydobywa to, co wewnętrzne, a nie co wyuczone. W tym sensie jest ponadczasowa”. Spontaniczność tej sztuki niech obrazują słowa jednego z wielkich malarzy kojarzonych z tym nurtem, Henri Rousseau mówił: „To nie ja maluję, tylko coś na końcu mojej ręki”. Fascynująca jest wrażliwość twórców, którzy nie mają potrzeby wtłaczania swojej sztuki w ramy akademickiej poprawności. Zawsze lubiłem słuchać malarzy, wśród ludzi sztuki chyba najpiękniej opowiadają o tym, co widzą. Ludzie z nurtu sztuki naiwnej wydają mi się dodatkowo bardziej otwarci, nie starają się tworzyć aury tajemniczości bycia artystą. Zanim państwo wybiorą się do Galerii Szyb Wilson, to (proszę!) wczytajcie się w słowa wypowiedziane przez niektórych autorów tam znajdujących się prac, będą szerzej otwierać oczy niż moja zachęta. „Mój naiwny styl nie jest, jak często się sugeruje, odbiciem dziecięcego spojrzenia na świat. Jest to raczej błyskotliwy dialog pomiędzy artystką a widzem o słabostkach życia i o humorze, które można odnaleźć w zwykłych codziennych sytuacjach. Może zabrzmi to naiwnie, ale moją inspiracją jest szczęście.” Marie Jonsson-Harrison Monika Paca-Bros - dyr. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Naiwnej Art Naif Festiwal, fot. ArtPost
„Sztuka naiwna jest według mnie bardzo przemyślana: patrząc od krawędzi, bierze sie fragmenty ze środka, aby stworzyć własną wizualną narrację danej osoby. Jest to wiara, zdolność bezpośredniego przenoszenia swojej tożsamości na płótno, żywy proces, który dąży do ograniczenia wpływu innych. Kiedy człowiek dorasta w Australii, stale musi pamiętać o tym, jak przedstawiali krajobraz rdzenni artyści, i niewątpliwie wpływa to na mój sposób reagowania na pejzaż. Artysta i pejzaż to jedność.” Wayne Elliot. Nikiszowiec to jest miejsce magiczne. Już na podstawie szeregu takich nazwisk jak: Teofil Ociepka, Erwin Sówka, Ewald Gawlik, Paweł Wróbel, Lech Majewski, Monika Paca-Bros, Johann Bros, Kazimierz Kutz, Janusz Kidawa, można złożyć kalejdoskop, przez który gdy się spojrzy, widać magię. n Marie Jonsson-Harrison i Wayne Elliot, fot. ArtPost
34
fot. ArtPost
WYDARZENIE
Krzyżówka z filharmonią 1
2
8
3
9
..
…
4
5
8
9
10
11
6
7
12
13
14
15
11
16 4
1 18
19
17
20
21
22 23
24
14
28
12
25
26 27
2
29
13
31 33
15
30
32
16
34
35
36
37
38
21
39
40
41
43
7
24
44
45
46
42
47
6
48
3
49
50
51 52
20
5 19
10
55
53
22
54
56 1
57
2
8
58
59
60 3
61 9
70
..
62…
63
4 65
64
5
8
66
23
9
69
10
11
67 13
17
68 14
6
12
7
18 15
11
16
IĄZANIE: 3 4 5
4
POZIOMO: 1. Protoplasta armaty 6 3. Rodzaj 7 żarówki 8 9 10 11 12 21 5. Uczestnik półmaratonu, maratonu 8. Sąsiad Polaka 10. Nazwisko założyciela Amazona 27 13. Łódź ratunkowa 15. Rodzaj piwa 13 16. Inaczej omam 17. … Allan Poe 18. Ewa …, zwana Czarnym Aniołem 36 20. Symbol Katowic 38 22. Słynne miasto Florydy 23. Znana wyspa Tajlandii 25. Sztywny kołnierz 26. Ponowny wybór 43 27. Londyńska galeria sztuki 28. Mityczne zwierzę ze skrzydłami 29. Król z dramatu Szekspira 33. Religia dawnej Persji 35. Chopin Północy 38. Przepłynąć rzekę … 57 40. Pies Oriona 41. Inaczej zapewnienie 66 42. Relaksuje nad morzem 43. Ma dwa kadłuby 47. Ogólna koncepcja 48. Oddzielenie dźwięków podczas gry
1
13 23
14
21
52 10
17
19. Żołnierz przed przysięgą 20 21. Gobelin z Wawelu 22 20 21 22.22Twórca 23teorii 24suprematyzmu 24. Mała torebka 12 25 30. Samiec sarny 31. Rumunia w starożytnym Rzymie 29 32. Opera Verdiego 34. 32 Żelujący wodorost 31 35. Drzewko szczęścia 35 36. Inaczej wniosek 37. Inaczej storczyk 37 39. Wielka na40wschodzie 7 40. Biały, rosyjski pies 44. Milczek 24 45. Pustynia w Chile PIONOWO: 46. Stolica Lichtensteinu 44 45 46 47 6 48 49 2. Przedstawiciel lwowskiej szkoły matema49. W opozycji do tezy 51 50. Jednoczesne brzmienie kilku dźwięków tycznej 52. Święty ptak Egipcjan 22 3. Wzrost20na giełdzie 19 53 54 4. Pierwszy zdobywca Mt. Everest zimą 56. Przodek Rosjanina 55 56 58. Haft dekoracyjny 6. Zimowe okulary 59. 59 Twarożek60sojowy 7. Pakt z diabłem 58 70 61 62 9. Ból istnienia 61. Znak na pięciolinii 65 10. Parlament niemiecki 63. Gatunek gangsterskiego filmu 68 11. Kopia podpisu 64. 67 … Morricone 70. Statek argonautów 12. Leśny owoc 69 17 14. Wino musujące 15. Komediowy wierszyk
51. Część końskiej uprzęży 18 19 52. Mieszkaniec północnej Kanady 14 Mieszkał 15 16 17 18 19 53. w beczce 54. Miarowy 24 odgłos 55. Imię córki Gałczyńskiego 26 57. Perski Hipokrates 28 choć zmrożony 2 58. Ciekły, 60. Puzon, pies Waldorffa 62. Rower dla dwojga 33 15 34 65. Dla odprężenia 66. Dawna waluta Grecji 67. Trzymasztowy statek 39 68. Jak kot 41 69. … Gide, noblista, pisarz
ROZWIĄZANIE: 1 2 3 4 5 6
36
7
8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24
30 16
42
3
5
63
dodatek
do dwumiesięcznika ArtPost
S
T
Y
L
E
www.artpost.pl facebook.com/melomanstyle
Atelier Hoża
Agnieszka Suchocka Piotr Kamiński
Chodzi za mną Hopper
Z głębi klubowego fotela MAŁGORZATA STĘPIEŃ
znamienne słowa odnoszące się do niezawisłości adwokatów, ale mające przede wszystkim odniesienie do prawa, jako całości: „Niewiele osób nadawałoby się do obrony, gdyby adwokat do wszystkiego przykładał miarę
Są jeszcze takie miejsca, gdzie ludzie się schodzą, by wieczorami oderwać
własnych przekonań.”
się od codzienności, spotkać się z muzyką, literaturą, a także z przyjaciół-
Stronę muzyczną spotkania wypełniły: Mariola Cieniawa – fortepian, Kata-
mi, porozmawiać o sztuce. Dziś, kiedy zaginęła tradycja klubów intelek-
rzyna Oleś-Blacha – sopran, Monika Korybalska – mezzosopran (wspaniały
tualnych jakże ważny jest zaczarowany w zaczarowanym Krakowie Klub
duet pań w „Duecie kwiatów” z opery „Lakme”) i Maria Sławek – skrzypce.
Adwokacki im. Janiny Ruth Buczyńskiej. Każde spotkanie, przygotowane
Zabrzmiał jeszcze „Mazurek” w kompozycji Henryka Cylkowa – adwokata
z olbrzymim pietyzmem przez adwokata Stanisława Kłysa, niesie cząstkę
i muzykografa, kompozytora muzyki symfonicznej a także pieśni Stefana
świata, który obecnie jest, niestety, w odwrocie.
Berezy (m.in. „Cisza”, „Smutna jest dusza moja”) - adwokata, twórcy
Ostatnio uroczyście promowano tam III tom Słownika Biograficznego
opery „Grażyna”, pieśni, ballad i szkiców muzycznych.
Adwokatów Polskich, który ukazał się nakładem „Palestry” i pod redakcją
Odgłosy nocnego Krakowa wdzierały się podczas koncertu przez okno, ale
adw. Adama Redzika. Obecny był redaktor naczelny „Palestry” adw. Cze-
nie przeszkadzały. Tak miło było poczuć się cząstką życia. n
sław Jaworski, a dyskusją kierował prof. dr Stanisław Waltoś. Mec. Stanisław Kłys spotkanie owo uświetnił występem wspaniałych artystów, którzy prezentowali tego wieczoru utwory muzyczne i literackie autorstwa adwokatów polskich. Wystąpili aktorzy krakowskiego Starego Teatru – Anna Polony i Jerzy Trela. W ich wykonaniu usłyszeć można było wiersze Jana Brzechwy, czyli Jana Wiktora Lesmana, bo takie nazwisko nosił ulubiony poeta wszystkich polskich dzieci, który był wybitnym znawcą prawa autorskiego i z niego robił specjalizację. Recytowano: „Kaczkę dziwaczkę, „Ryby, żaby i raki”, „W Szczebrzeszynie”, „Smoka” wspólnie z rozbawioną i rozmarzoną wspomnieniami z dzieciństwa publicznością oraz „Ojczyznę”. Jerzy Trela odczytał także fragmenty artykułu polskiego adwokata zmarłego w katastrofie smoleńskiej - Stanisława Mikkego - „Być adwokatem”, artykułu opublikowanego w 1993 roku w „Palestrze”. Mikke zawarł w nim
38
S
T
Y
L
E
fot. ArtPost
Winylowy mastering Wojciech Padjas
Tutaj o jakości decyduje m.innymi maleńki znaczek z logiem Emil Berliner Studio. To najwyższej kasy specjaliści od prawdziwego analogu. Potrafią także nagrywać w szczytowej – moim zdaniem - technologii direct to disc,
Facebookowe grupy dyskusyjne, choć krytykowane przez wielu meloma-
czyli bezpośrednio ze studia na nacinarkę. Taki prawdziwy, analogowy
nów, dostarczają mi bardzo cennej wiedzy o tym, co ważne jest dla świeżo
winylowy mastering, to wiele godzin pracy wybitnych inżynierów, to często
upieczonych fanów czarnego krążka. Nie ukrywajmy, najczęściej powtarza-
niedostępna już technika, to staranność nacinania matrycy, doskonały, czysty
jącym się wątkiem jest wymiana informacji o tym, „co rzucili do biedry”.
granulat, wreszcie nie więcej, jak 500 kopii z jednej matrycy. Tylko tyle i aż
Przepraszam wszystkich, którzy nie zrozumieli tego slangowego określenia
tyle, ale efekty – znakomite. Także wśród tych droższych płyt zdarzają się
i już spieszę z informacjami. Otóż owa „biedra” „stonka” lub „robal” to
mniej udane realizacje. Czasem jest to spowodowane brakiem analogowe-
powszechna nazwa sieci niewielkich sklepów, które zaspokajają codzienne
go doświadczenia młodych realizatorów, stąd „w cenie” są emerytowani
potrzeby okolicznych mieszkańców – bułki, mleko, piwo, sery i wędliny, ale
inżynierowie studia, którzy winyl mają we krwi. Na pewno tacy właśnie
także wcale dobre wina i mocniejsze alkohole. Od mniej więcej roku (a może
pracowali przy ostatnich płytach Warner Classic – zwłaszcza podobają mi się
dłużej – czas szybko leci) pojawiają się tam w sporych rzutach, jeszcze pach-
płyty z katalogu Erato:
nące nowością winylowe płyty. Ponieważ jest wśród nich sporo bardzo poszukiwanych – wieść o dostawach roznosi się lotem błyskawicy. Nie ma tam muzyki klasycznej, ale czasem trafiają się płyty z soundtrackami, ciut jazzu i sporo rocka. Płyty kosztują tyle, żebyśmy myśleli, że to wciąż ciut więcej, jak 40 zł, więc kupujących tłumy – a potem szybka wymiana doświadczeń „jak grają Zeppeliny”, „Macie już Marley`a”, „warto kupić Queen`ów?” I tutaj zaczyna się problem zasadniczy – dużo szerszy i poważniejszy niż owe facebookowe nawoływania – to sprawa jakości współcześnie tłoczonych płyt. Nie ma tutaj znaczenia gatunek muzyczny, bo w każdym przypadku możemy trafić na płyty źle i dobrze zrealizowane, źle i dobrze wytłoczone. Stąd jedni uważają, że jakość tych obecnie tłoczonych płyt jest skandalicz-
Przyznam jednak, że największym przeżyciem były dla mnie ostatnio dwie
nie niska, inni uważają, że czasem nawet wybitna. Jeśli chodzi o płyty ze
płyty „Callas – Portrays Verdi Heroines” (1958 r.) oraz reedycja „Traviaty”
sklepów warzywnych – często spotykają się z krytyką.
z Callas z 1953 roku. Rzadko bowiem zdarza się, żeby współczesna reedycja
Popularne sieci handlowe nie są zainteresowane subtelnościami takimi jak
była naprawdę lepsza od oryginału, ale to w dużej mierze zasługa starszych
jakość masteringu i nie zadają pytań, czy to mastering z taśmy – matki. Liczy
już mocno inżynierów z legendarnego Abbey Road Studio. Oni z niezwykłą
się cena, wielkość zamówienia i warunki płatności. Wydawcy także mają
pieczołowitością zremasterowali oryginalne taśmy z lat 50. Pieczołowitość
swoje tabelki, więc muszą wyprodukować określoną ilość płyt w określonej
w tym przypadku, to szacunek do tego, co zostało nagrane prawie 70 lat
cenie. Można też wyprodukować taką płytę tanio - wystarczy wynająć
temu i mądre użycie współczesnej techniki, by nagranie udoskonalić.
niedrogie studio, przesłać pocztą elektroniczną plik MP3 z muzyką i zlecić przygotowanie dla wydania winylowego. Powrotną pocztą elektroniczną studio przesyła materiał wraz z fakturą, wystarczy zrobić forward do tłoczni i płyta za tydzień jest do odebrania, a dobrze przygotowana płyta powinna leżakować w określonych warunkach co najmniej dwa tygodnie. Aha – trzeba jeszcze wynegocjować, żeby z jednej matrycy wytłoczyli nie 1 tys. kopii, tylko 10 tys. i dali tańszy granulat. I tak powstaje tania płyta. A jak powstaje dobra płyta ? Oto jeden z przykładów: Jak to wszystko ma się do płyt z „biedry” - nijak zupełnie, ale nie powinniśmy się na to obrażać – zawsze tak było, że pojawiały się wydawnictwa budżetowe, składanki ze składanek tłoczone nad miarę i były płyty ekskluzywne – takie, które trafiają na najlepszą półkę. Nie oczekujmy jednak cudów od tych popularnych wydawnictw, ani tłoczonych współcześnie, ani tych sprzed lat. W przypadku płyt winylowych prawie zawsze sprawdza się zasada, że cena jest adekwatna do jakości tłoczenia, no chyba, że ktoś płaci za acetatową kopię małej, monofonicznej płytki The Beatels prawie 80 tys funtów, czyli prawie 400 tys złotych, ale to historia na zupełnie inny felieton. n
S
T
Y
L
E
39
Mężczyzna dobrze ubrany
Ubiór pana młodego Piotr Kamiński – właściciel atelier krawieckiego od 1998 roku. Krawiectwo, to jego wielka pasja. Na specjalne zamówienie klienta szyje garnitury w 100% ręcznie. Wśród klientów Piotra Kamińskiego znajdują się politycy, dyplomaci, prawnicy, artyści i biznesmeni. Pracuje zgodnie ze standardami londyńskiego Savile Row Association. W ostatnim czasie wielu moich klientów interesuje się ubiorem pana
wyglądać zarówno w dzień, jak i w nocy, to garnitur powinien być gra-
młodego – niewątpliwie zaczął się sezon, więc czas na felieton na ten
natowy lub szary. Odcień należy dopasować do cery i koloru włosów.
temat. Garść informacji ułatwi skompletowanie odpowiedniego zesta-
Czerń radzę nosić dopiero po zmroku.
wu na ten wyjątkowo ważny dzień.
Uwaga, garnitur odpowiedni na ślub, czyli wizytowy, różni się od bizne-
Pierwszym kryterium, które powinniśmy wziąć pod uwagę, jest pora
sowego. Najlepiej, aby marynarka była zapinana na jeden guzik, miała
dnia, w której odbywa się ceremonia. Zgodnie z zasadami savoir-vivre
ostre klapy (jak we fraku) i kieszenie cięte, bez patek. W ten sposób
do ślubu w dzień możemy założyć grafitowy żakiet (czyli jaskółkę),
zaznaczymy odświętność naszego garnituru. Warto się też zastanowić
jasną kamizelkę i sztuczkowe spodnie. To najbardziej formalny męski
nad kamizelką, która może delikatnie kontrastować z całym zestawem.
ubiór dzienny, często noszony m.in. przez członków brytyjskiej rodziny
Ostatnim etapem jest dobór odpowiednich dodatków. Jeśli chodzi
królewskiej. W rachubę wchodzi też stroller, ubiór podobny, ale nieco
o buty, eleganccy panowie powinni założyć czarne oksfordy, fason
nowocześniejszy. Po zmroku można założyć smoking lub najbardziej
klasyczny. Pasek w tym samym kolorze. Koszula ma być maksymalnie
formalny frak.
formalna, biała, bez kieszonki, oczywiście z mankietami na spinki. Do Wszystko to jednak
krawata świetnie wygląda kołnierzyk rozszerzany (włoski), do muszki
pomysły dla zaawan-
polecam popularny kent. Jeśli chodzi o poszetkę, to ubiór formalny
sowanych lub osób
raczej nie dopuszcza kolorystycznych szaleństw – wybierzmy białą, z lnu
lubiących ekspery-
albo jedwabiu. Naszą fantazję zaznaczmy goździkiem w butonierce.
menty. Wyborem
Absolutnie nie trzeba się tego bać, to część tradycji!
zdecydowanie naj-
Oczywiście wybór ubioru ślubnego to temat na dużo dłuższe rozwa-
bardziej uniwersal-
żania. Ale nie trzeba koniecznie wertować fachowych książek – dobrze
nym będzie dobrze
wykształcony krawiec bez trudu podpowie rozwiązania właściwe dla
skrojony i uszyty na
odświętnego garnituru. Trzeba się tylko zastanowić, jaki preferujemy krój, kolor czy fakturę materiału. n
miarę garnitur. To wprawdzie ubiór mniej formalny niż smoking lub frak, ale za to pasuje zarówno do ślubu przed
40
S
T
Y
L
E
Atelier Piotr Kamiński
południem, jak do
ul. Hoża 5/7
wesela kończącego
Warszawa 00-528
się nad ranem.
tel.: +48 606 939 615
Jeśli chcemy dobrze
www.kaminskipiotr.com
Kobieta
na miarę czasów Agnieszka Suchocka – właścicielka atelier i główny stylista, doradca wizerunkowy. Zajmuję się szyciem na miarę haute couture. 20-letnie doświadczenie pracy z kobietami, szycia i ubierania, pozwala mi widzieć kobiety od strony emocjonalnej, jakie jesteśmy i czego pragniemy.
Stawiam na jakość wykonania, precyzję i pomysł. Niekonwencjonal-
Znajdują to u mnie, podczas realizacji swojego projektu, wymarzonej
ne rozwiązania sprawiają, że ubrania, które szyję, nie są nudne, ale
sukni, czy zobaczenia siebie zupełnie w innym stylu. Pokazuję im co
zawsze eleganckie i wysokiej klasy. Specjalizuję się w szyciu odzieży
mają piękne, a często ukrywają mając masę kompleksów.
dziennej jak i również w sukniach koktajlowych, wieczorowych i ślub-
Dbam o to, aby moje klientki czuły się luksusowo, z dużą uwagą dbam
nych. Ubieram kobiety biznesu, kobiety, które cenią sobie wyjątkowość
o najdrobniejszy detal podczas szycia kreacji. Przekazuję swoje do-
i oryginalność.
świadczenie i wiedzę kreując wizerunek. Przede wszystkim, najważniej-
Moja praca znalazła uznanie wśród klientek, które mieszkają w Paryżu,
sza jest kobieta, która ma się dobrze czuć w sukience, którą ma nosić,
Mediolanie, Londynie, Szwajcarii i wielu innych miastach Europy.
a nie trzymać w szafie.
Współpracuję także z innymi projektantami, realizując ich zamówienia,
Odpowiednie zacho-
czego owocem są prezentacje na pokazach mody w Nowym Yorku,
wanie proporcji jest
Paryżu, Japonii. Na swoim koncie mamy realizacje teatralne i filmowe.
szalenie ważne, aby
„Moda jest po to, żeby się nią bawić i sprawiać sobie przyjemność.”
sylwetka wyglądała
Szycie na miarę, to coś więcej niż tylko usługa, uszycie ubrania. To styl
korzystnie.
życia. Ubieranie się, to sposób wyrażania siebie, wzbudzanie zaintere-
Moje kredo, które
sowania swoim strojem, poczucie indywidualności. Wyrażanie swojej
przekazuję klientkom:
osobowości.
„Nie ma idealnych
Szycie na miarę, jest luksusową formą ubierania się, ponieważ jest
kobiet - każda jest
dla osób, które cenią sobie jakość, niepowtarzalny wygląd, przepięk-
inna, wyjątkowa
ną i dobrą jakościowo tkaninę. Chęć zrealizowania sobie osobistego
i oryginalna.”
ubrania.
A nasze niedosko-
W swojej wieloletniej pracy spełniam marzenia moich klientek, szyjąc
nałości... cóż, każda
im przepiękne, dobrze skrojone i dopasowane sukienki, suknie, garni-
z nas je ma, ale
tury, płaszcze...
akceptując siebie
Praca z tkaniną, projektowanie i szycie oraz cała stylizacja daje mi
i szyjąc na miarę,
ogromną satysfakcję, czym zarażam kobiety i uczę je jak wspaniale jest
możemy je ukryć,
bawić się modą i jak może realizować się każda z nich, będą współau-
podkreślając i ekspo-
torką swojej odzieży.
nując to, co mamy
Pasja, z którą realizuję każde kolejne zamówienie, przekłada się na zado-
ładne.
wolenie klientki i to, że Panie nie są tylko okazjonalnymi klientkami, tylko
Zapraszam Panie, które cenią sobie indywidualność i oryginalność do:
wracają i ubierają się u mnie na co dzień, do pracy i na wielkie wyjście. Przez wiele lat analizowałam i poznawałam sylwetki kobiet, jak i ich sfery emocjonalne, co pozwoliło mi na stworzenie przemyślanych projektów dopasowanych do indywidualnych potrzeb każdej klientki.
Atelier Hoża Agnieszka Suchocka
W obecnych czasach, kobiety są niezależne, prowadzą własne biznesy,
ul. Hoża 5/7
obejmują wysokie stanowiska, zarządzają ludźmi, realizują pasje. Praw-
Warszawa 00-528
da jednak jest taka, że często, te silne z pozoru kobiety, potrzebują uwagi, zainteresowania i akceptacji.
tel.: + 48 501 844 334 https://www.facebook.com/AtelierHOZA/
S
T
Y
L
E
41
Zbigniew Białas
Właściwie zaczęło się od tego, że ja za nim pojechałem drogą krajową numer 6 przez Przylądek Dorszowy do Provincetown. I wówczas mija się malutkie Truro, niemal na samym końcu Przylądka, gdzie Edward Hopper namalował słynny obraz „Gas” („Paliwo”), na którym uwiecznił stację benzynową.
Zbigniew Białas – literaturoznawca-anglista, profesor nauk humanistycznych, prozaik i tłumacz. Autor powieści „Korzeniec”, „Puder i Pył”, „Tal”, reportaży „Nebraska”.
42
Chodzi za mną Hopper Dziesięć lat temu stacja jeszcze stała, tyle że nie
wymieniał „Nighthawks.” Kiedy sugerowano, że ob-
było już przed nią charakterystycznych czerwonych
raz podkreśla melancholię i samotność w metropolii,
dystrybutorów. Został tylko mocno zrujnowany budy-
Hopper odmawiał uznania takiej interpretacji i mówił,
nek, a pragmatyczna ludność jankeska zastanawiała
że płótno być może odzwierciedla jego myślenie
się, czy ruderę zburzyć, czy zachować jako zabytek.
o istocie miasta, ale jeśli melancholia i smutek się tam
W kwestii zabytków Amerykanie nigdy nie grzeszyli
zapędziły, to nieświadomie.
zbytnią delikatnością, więc chyba stacja zniknęła.
- No ale jak, nieświadomie?
Później Hopper za mną chodził w taki oto sposób, że
- No jakoś tak.
był jednym z ulubionych malarzy moich wykształco-
Artyści często nie wiedzą, w jaki sposób osiągają
nych znajomych (chyba że ktoś chciał się szczególnie
konkretny efekt i taka odpowiedź nie jest zwykłym
wyróżnić, to wówczas Hoppera nie szanował). Moje
unikiem.
doktorantki czytały o malarstwie Hoppera referaty
Całkiem niedawno, kiedy myślałem, że z Hopperem
podczas konferencji, a ja sam popełniłem kiedyś
swoje sprawy pozałatwiałem, zobaczyłem na profilu
gruby nietakt i zapytałem koleżankę z pracy: „Znasz
jednego ze znajomych na jednym z portali społecz-
taki obraz „Nocne jastrzębie”? i usłyszałem oburzoną
nościowych (gdyby nie strach przed RODO mógłbym
odpowiedź: „No też coś, za kogo ty mnie masz!”
napisać po prostu, że zobaczyłem na profilu pana
Znaczy się, naprawdę wszyscy znają.
Marka Bebłota na Facebooku) zdjęcie zrobione
W ubiegłym roku w Londynie - biegając bez
w hallu katowickiego NOSPR-u. Wiele osób dostrze-
wytchnienia od jednej wystawy do drugiej - odwie-
gło powinowactwo tej fotografii z „Nighthawks”.
dziłem Royal Academy of Arts, gdzie eksponowano
„Dzienne Jastrzębie” zawyrokowali znajomi. Sam też
malarstwo amerykańskie powstałe w latach trzydzie-
oglądałem to zdjęcie z podziwem, ale wiadomo, że
stych i nieco później. Oczywiście był Hopper, a wśród
na ekraniku komórki albo nawet laptopa sprawie-
płócien: „Gas”. Stację w Truro widziałem w USA,
dliwości niczemu się nie oddaje, a już na pewno nie
a obraz dziewięć lat później w Londynie. Globalizacja
oddaje się jej sztuce.
bywa czasami uciążliwa.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka dni temu
Na początku tego roku kupiłem książkę Olivii Laing,
Wydawca „ArtPostu” wręczył mi prezent. Odpa-
Samotne miasto. Po pierwsze dlatego, że zbierała
kowałem. Były to pięknie oprawione, powiększone
bardzo dobre recenzje, po drugie dlatego, że jest to
„Dzienne jastrzębie.”
jedyna książka jaką znam, gdzie opisano pamiętny
- Proszę mi powiedzieć, jak pan to zrobił. Jak pan
występ Klausa Nomiego, który - będąc już w bardzo
uchwycił ten moment i światło, i tę grupkę ludzi,
zaawansowanym stadium choroby AIDS - w przejmu-
i ten zarys balustrady, który wygląda wypisz wymaluj
jący sposób zaśpiewał „The Cold Song” Purcella.
jak kontuar? I ten kolor bursztynowy, i ten ciemny
Jak to często bywa, nastawiałem się na jedno,
brąz…
a dostałem przy okazji coś innego. Zanim dotrze
- No jakoś tak – powiedział skromnie pan Bebłot.
się do rozdziału o Nomim, trzeba przebrnąć przez
Jeśli się przeczyta książki Davida Hockneya o sztuce,
rozdział o Hopperze. Olivia Laing próbuje spleść ideę
człowiek uświadamia sobie, w jak olbrzymim stopniu
samotności w mieście z jego malarstwem i w tym
malarze posługują się fotografiami (a kiedy nie istnia-
kontekście analizuje m. in. „Nocne jastrzębie”.
ła fotografia korzystali ze wszystkiego, co miała w za-
Artysta długo zabierał się do tego płótna. Chodził do
nadrzu optyka). W przypadku „Jastrzębi” pana Marka
narożnych restauracji i kawiarni, szkicował klientów,
Bebłota mamy do czynienia z procesem odwrotnym:
wreszcie namalował dzbanek z kawą i eksperymen-
słynny obraz jest inspiracją fotografii.
tował wokół tej kawy z kolorami: bursztynowym
Wiszą teraz „Dzienne Jastrzębie” nad moim biurkiem.
i ciemnym brązem. Później zaczął pracować nad
Zacząłem swoją przygodę z Hopperem na rozsypu-
płótnem z coraz większą werwą. Japończycy zaatako-
jącej się stacji benzynowej w Truro, kontynuowałem
wali Pearl Harbor, Ameryka przyłączyła się do drugiej
ją w Londynie, a kończę, przynajmniej na razie,
wojny światowej, a Hopper zamknął się w pracowni
w Sosnowcu, zahaczywszy po drodze - dzięki oku,
i malował. Gdy go pytano w latach pięćdziesiątych,
ręce i migawce Wydawcy „ArtPostu” - o katowicki NOSPR. n
który ze swoich obrazów lubi najbardziej, zawsze
Wydarzenie pod patronatem medialnym ArtPost
Organizator
NOSPR współfinansują
Współorganizatorzy
Sponsor NOSPR i projektu akustyki sali koncertowej
Partner motoryzacyjny
Patroni medialni
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Infrastruktury i Środowisko | Dla rozwoju infrastruktury i środowiska | www.pois.gov.pl