4 (29) / 2 01 9 dwumiesięcznik:
lipiec-sierpień wydanie bezpłatne
Muzyka i dobre strony miasta
w w w. a r t p o s t . p l
artpostmagazyn
ISSN 2391-7741
Na ulicy Moniuszki Roman Kalarus
Bogumił Kobiela
Jarek Śmietana
BŁOGIE LATO W SOFITEL GRAND SOPOT W niesamowitym nadmorskim klimacie, w otoczeniu szumu fal nadchodzi wspaniałe lato. Rozkoszuj się wyśmienitą polsko-francuską kuchnią serwowaną w restauracji Art Deco, poddaj się błogiemu relaksowi w ekskluzywnym Grand SPA, wypocznij w basenie z unikalnym widokiem na morze i ciesz się urokami nadbałtyckiej aury. Odpręż się na prywatnej plaży i zachwyć zmysły, spacerując po pięknym polskim Wybrzeżu. REZERWACJE tel.: 58 520 60 60 — e-mail: h3419@sofitel.com www.sofitelgrandsopot.com
spis treści Od redakcji
MAŁGORZATA STĘPIEŃ
Napiszę o Tobie
prozą, panie Jourdain........................................ 4 RObERT RATAjcZAk
Jarek .................................................................. 8
Szanowni Państwo, upał potworny, wcześniej te deszcze niespokojne, ale wakacyjny ArtPost pojawia się jak zwykle na czas. Nie wiem, czy to syndrom sztokholmski, czy to chęć sprostania hasłu, które mamy w podtytule Muzyka i dobre strony miasta, ale tym razem muzyka wyszła w Bytomiu na ulicę - Moniuszki oczywiście. Proszę nie sugerować się tym, że na naszej okładce dyrektor Opery Śląskiej - Łukasz Goik wraz z Michałem Znanieckim, znakomitym reżyserem operowym mają „biurko” na ulicy - to nie remont, czy też jakaś inna forma emigracji. Posługując się modnym ostatnio słowem „totalny”, mogę powiedzieć, że to były totalne obchody 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki. Jakby tego gorąca było mało, to spotkanie z kolażami prof. Romana Kalarusa podkręca temperaturę. Kalarus musi być mistrzem dyplomacji, skoro tak łączy sacrum i profanum lub podpisał jakiś pakt z diabłem. Niektórych jednak temperatura nie zraża i idą, a właściwie jadą dalej, na południe. Nasz wspaniały felietonista prof. Zbigniew Białas tym razem „nadaje” z Neapolu i jak sam pisze „kto w Neapolu długo śpi, niewiele zobaczy”. Jesteśmy pracowitym narodem, sjesty nam nie w głowie. Jednak czasami dla zdrowia i refleksji warto iść w zacienione miejsce. W tym numerze wspominamy dwie postaci, pierwsza z nich to Bogumił Kobiela. Polecam wywiad z autorem książki Zezowate szczęście Maciejem M. Szczawińskim. Mam tutaj ironiczną refleksję, że gdyby porównać komizm Kobieli z komizmem obecnie tak modnych kabaretów, to faktycznie można się mądrze pośmiać. Kolejnym wspomnieniem są nagrania opowieści Jarka Śmietany, które dostarczył nam niezawodny Robert Ratajczak. Nagrywane w rożnych latach wypowiedzi gitarzysty mają w sobie autentyczność, której tak brakuje w wypowiedziach innych artystów. Może po prostu trzeba być na tyle dużym, by nie chcieć wyglądać na jeszcze większego? Lato w Warszawie, to przede wszystkim festiwal Chopin i Jego Europa, a schłodzone Bałtykiem wybrzeże zaprasza na 9. NDI Sopot Classic, czy 61. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Oliwie. W tym miejscu szczególnie chcę podziękować Sofitel Grand Sopot i portalowi Koncertihotel.pl za pomoc w realizacji numeru. Marek Bebłot redaktor naczelny
MAREk bEbŁOT
Miniatury intymne .......................................... 14 ZbIGNIEW bIAŁAS
Ani słowa o Ferrante ...................................... 20 Wielkie urodziny na ulicy Moniuszki i zakończenie
74. sezonu artystycznego Opery Śląskiej ........ 22 RObERT RATAjcZAk
Dominik Bukowski „Transatlantyk”. ................ 24 DIONIZy PIąTkOWSkI
Błękitna Nutka................................................ 26 Krzyżówka z filharmonią ................................ 28 Nie gódź się ................................................... 30 MIEcZySŁAW STOcH
Legendarne wytwórnie
i ich fonograficzne arcydzieła (cz. 3) .............. 32
Wydawca: Adres: www: e-mail: tel.: Redaktor naczelny: Z-ca redaktora naczelnego: Sekretarz redakcji: Współpraca: Dział grafiki: Korekta: Druk: Nakład: Okładka:
ArtPost ul. Sławkowska 44 41-216 Sosnowiec www.artpost.pl biuro@artpost.pl +48 509 397 969, +48 505 006 123 Marek Bebłot Grażyna Bebłot Małgorzata Stępień Dionizy Piątkowski, Leszek Kasprzyk, Zbigniew Białas, Robert Ratajczak, Agnieszka Nowok-Zych, Wioletta Rotter-Kozera, Małgorzata Stępień Mariusz Borowy Małgorzata Brachowska Drukarnia im. Karola Miarki „Tolek“ w Mikołowie 5000 egz. Łukasz Goik i Michał Znaniecki / fot. Marek Bebłot
3
WYWIAD
Napiszę o Tobie prozą, panie Jourdain Ostatnią rolą teatralną Bogumiła Kobieli był Jurdain, karykaturalny snob i główny bohater „Mieszczanina szlachcicem” Moliera, w reżyserii Jerzego Gruzy. Już zawsze kreacja Kobieli będzie dla mnie odniesieniem, ilekroć spotkam się z ponowną realizacją tej komedii. MAŁGORZATA STĘPIEŃ W 2019 roku mija 50 lat od śmierci Bogumiła Kobieli, 88 lat miałby dziś, jego kariera to zaledwie 16 lat grania, w trakcie których stworzył ok. 50. kreacji aktorskich. Bezduszne i bolesne cyfry. Kryje się za nimi jeden z najlepszych i najbardziej charakterystycznych aktorów polskich. Za wcześnie odszedł i za mało pozostawił. Obdarzony wspaniałą vis comica gwarantował udziałem w filmie lub spektaklu wspaniałą ucztę. Ze swoich cech psychofizycznych stworzył główny walor. Cichy, słaby przemykał przez akcję niosąc tchórzostwo i nieśmiałość, konformizm i snobizm, a jeśli porywczość, była łagodzona charakterystycznym falsetem jego głosu podnoszącym groteskowość sytuacji. Komizm Kobiela uzyskiwał poprzez wyolbrzymienie kuriozalnych cech bohaterów. Pomijając wydatny nos, przez który Zbigniew Cybulski nazywał go „Nochalem” i wąskie usta z błądzącym po nich bladym uśmiechem, najbardziej przyciągały jego oczy - zawsze zdziwione i niewinne. Krytyka nazywa je „pustymi oczami”, które szeroko otwarte ślizgają się po widzu pytając o sens świata. Komizm Kobieli można porównać do rodzaju gry Charliego Chaplina w nieporadności, do oszczędnej mimiki i kamiennej twarzy Bustera Keatona, zagubienia i nieśmiałości Stana Laurela. Trudno szukać w tej grze banału, przerysowania. Gra Kobieli jest subtelna, aktor nie nadużywa środków wyrazu, bo w dobrej komedii ma się bawić widz, nie aktor. Komediowy talent aktorski poparty był u Kobieli specyficznym poczuciem humoru i wyjątkowym charakterem aktora skłonnego do wymyślnych dowcipów. Niezwykle utalentowany, inteligentny i błyskotliwy, był przez reżyserów nadmiernie wykorzystywany i wiele ról odrzucał nie mieszcząc ich w swoim grafiku. Każdej rezygnacji bardzo żałował, każdej kreacji był głodny. Kobiela spełniał się także
4
jako autor scenariuszy i reżyser („Do widzenia do jutra”, „Kobiela
Maciej M. Szczawiński: Legendy nie umierają. Kobiela nie był po
na plaży”, „Przeprowadzka”). Ciągle zagoniony, zginął 10 lipca
prostu jednym z charakterystycznych aktorów. Nie był wyłącznie
1969 roku w wypadku samochodowym jadąc z żoną na trzydniowy
„artystą sceny”, „artystą filmu”, „estrady” czy „kabaretu” lat 60. To
upragniony wypoczynek.
była bardzo złożona, skomplikowana i dziwna osobowość. Zawsze niejednoznaczna, na pograniczu burleski i szaleństwa, wyrafinowa-
Bogumił Kobiela urodził się 31 maja 1931 r. w Katowicach. Był
nego lirycznego żartu i jaskrawego buffo. Słowem, było w nim coś
synem katowickiego profesora gimnazjalnego, ale także pisarza,
niepokojącego. Intrygował i skłaniał do zastanowienia: co kryje się
znawcy folkloru śląskiego Ludwika Kobieli. Z biografii wyłania się
za tą maską? Jaki człowiek? Jaki wybór? Jaki dramat, zamysł, niepo-
obraz ojca kpiarza i humorysty, który obdarzył dziedzica swym
kój? W każdym razie ja to tak odczuwałem. Miałem 15 lat, to były
wesołym usposobieniem. Wydaje się, że to ojciec naszego bohatera
wakacje z mamą w Wiśle. Dni płynęły leniwie, upał, jakieś niemrawe
nauczył go „lekkości bytu”.
wycieczki, marny „przeludniony” basen… I nagle jak grom z jasnego
Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Krakowie, którą wybrał
nieba ta wiadomość. Kraksa. Jego BMW roztrzaskane w czołowym
Bogumił Kobiela po skończeniu katowickiego liceum, zetknęła go
zderzeniu z autokarem. Żyje, ale stan ciężki… Pamiętam, jak dorośli
na roku z wspaniałymi przyjaciółmi: Leszkiem Herdegenem, Kaliną
półgłosem komentowali to zdarzenie, jak nasłuchiwali wiadomości
Jędrusik i z najbliższym przyjacielem Zbigniewem Cybulskim. Po stu-
radiowych, wiadomo, wakacyjna norma i nuda, a tu raptem taka
diach adepci aktorstwa wyjechali do Gdańska, gdzie ich krakowska
sensacja. Potem jakaś krótka wypowiedź. Kobiela mówi: „jest lepiej,
opiekunka, wspaniała Lidia Zamkow, obejmowała w dyrektorowanie
lekarz pozwolił mi dzisiaj napić się herbaty”. I niecałe dwa dni póź-
Teatr Wybrzeża. Gdańsk przypiął im ostrogi, okrzepli w zawodzie,
niej ta śmierć… Skandaliczna. Absurdalna. Bezsensowna. Chłonąłem
wypłynęli nawet na własne szerokie wody tworząc teatrzyk Bim-Bom
wszystko, przeżywałem. Trzy lata później na licealnej wycieczce do
doceniany w całym kraju za niekonwencjonalność i mistrzostwo
Krakowa krótki postój w Tenczynku. Cmentarz. Do dziś nie wiem
sztuki aktorskiej. I teraz już tylko jazda w górę. Przyszedł czas na
po co tam zajrzałem. I grób, grób o który się potykam! Kopczyk
przenosiny do Warszawy, na współpracę z największymi, wreszcie
z brzozowym krzyżem, na nim morze bratków, skromna tabliczka:
na sławę. Teatr Ateneum, Teatr Komedia i kabarety Dudek i Waga-
Bogumił Kobiela, aktor, żył lat 38…
bunda z trudnością dzieliły się Kobielą z filmem. Jerzy Gruza mówił
Wiesz, takich znaków nie można lekceważyć.
o wspaniałym aktorze: „był zaprzeczeniem akademijnej drętwoty, ciemnych garniturków i przemówień; budził sprzeciw recenzentów,
Od którego z rozmówców zacząłeś? Czy przekazywali sobie
bo wykraczał poza ich wyobrażenie o tym, z czego i jak można się
Ciebie z rąk do rąk, czy musiałeś sam stukać do drzwi? Byli
śmiać. Przełamywał konwenans, uczył publiczność swobody, natu-
chętni? A może nie chcieli wracać do bolesnych wspomnień?
ralnej reakcji”.
Było różnie. Ale chyba czuli, że jestem naprawdę przejęty, że chcę
„Eroica” i „Zezowate szczęście” Andrzeja Munka, „Popiół i diament”
dotrzeć do czegoś, co nie jest obecne w tzw. publicznym wizerunku.
i „Przekładaniec” Andrzeja Wajdy, „Rękopis znaleziony w Sara-
Przejmująca była rozmowa z panią Małgorzatą, żoną Bogumiła Kobieli,
gossie” Wojciecha Hassa, „Ręce do góry” Jerzego Skolimowskiego
bardzo dużo powiedział mi też o nim śp. Wojciech Kilar, jego żona była
to tylko niektóre filmowe role, które umieściły Bogumiła Kobielę
kuzynką aktora. No i te listy! Niesamowita, prawdomównie okrutna
na firmamencie polskich gwiazd. Niektórzy twierdzą, że Kobielę
konfesja. Wrażliwość i tragiczne przeczucia… misfit, no tak, misfit…
zaszufladkowano w komedii, ja myślę, że ta najtrudniejsza do grania komedia była mu najbliższa. Ciągle istnieje złudne przekonanie, że
Wiedziałeś o tych zachowanych listach, czy Twój czar osobi-
tylko koturnowy aktor dramatyczny zasługuje na podziw, pamięć
sty otworzył szuflady i serca rodziny aktora?
i splendor. Skąd to się wzięło? Nawet najwięksi przyznają, że śmiech
Niczego prócz powszechnie znanych faktów nie wiedziałem,
jest o wiele trudniejszy do wywołania u widza, niż płacz. Konrady
niczego mi nie podpowiedziano, nic nie planowałem. Skok do
i Hamlety nie zawsze dadzą sobie radę w komedii. Tragedia ma
głębokiej wody. Wędrówka w ciemny las. Tak zresztą pisałem swoją
jednoznaczny wydźwięk, tragikomedia to różnorodność. A i my,
poprzednią książkę o Rafale Wojaczku („Rafał Wojaczek, który był”).
odbiorcy, wolimy raczej się śmiać niż wciskać w fotel ze strachu
Trzeba wierzyć, mocno, że się „zasługuje” na dotknięcie tajemnicy,
i rozpaczy. Ileż razy dotknięci czymś słyszymy radę – obróć to w żart!
że siła i szczerość naszych emocji będzie jakoś odwzajemniona. No
Śmiech to remedium na smutek świata.
więc dzwoniłem i pukałem, starałem się przekonać, że warto przede mną te drzwi i te szuflady otworzyć. Oczywiście bywało różnie, nie
Maciej M. Szczawiński, poeta i dziennikarz, krytyk literacki, skompo-
zawsze tak jakbym chciał, ale w końcu książka powstała i to z na-
nował wspaniałą książkę poświęconą Bogumiłowi Kobieli zatytu-
prawdę mocnym „kośćcem” faktograficznym, listy, dziennik, mało
łowaną „Zezowate szczęście”. Dlaczego piszę skomponował? Bo
znane fotografie etc. Ich wymowa jest porażająca.
z fragmentów wspomnień stworzył płynnie wijącą się opowieść, której lektura przyniosła mi wiele radości. Maciej Szczawiński dotarł
To właśnie w listach Kobiela odkrywa swój lęk i wiarę w fatum,
do najbliższych aktora, których przekaz o bracie i kuzynie jest jakże
zresztą nie bezpodstawnie. W latach 60. pożegnał tragicznie
inny od suchych opracowań krytycznych, a wszystko jak na pięciolinii
zmarłych przyjaciół: Andrzeja Munka, Zbigniewa Cybulskiego,
zawiesił na płotach ukochanego przez Kobielę Tenczynka.
Krzysztofa Komedę, Marka Hłaskę. Trudno to inaczej nazwać, chociaż podobne sformułowania brzmią
Małgorzata Stępień: Bogumił Kobiela to jeden z aktorów
dosyć emfatycznie. Mój bohater nie był bynajmniej egzaltowanym, hi-
naszej młodości. Co było impulsem do tego, że zająłeś się
sterycznym nadwrażliwcem. Bardziej - jakbyśmy to dziś nazwali - kom-
właśnie jego postacią? Że wyjąłeś z pamięci aktora tak
pulsywnym pracoholikiem, który zagłusza egzystencjalny lęk podejmo-
dawno już zmarłego? Oprócz książki „Zezowate szczęście”,
waniem ciągle nowych wyzwań. Gorączka tej gonitwy, jakaś ucieczka
jesteś przecież autorem reportażu radiowego poświęconego
„w tę gonitwę”, nakładające się terminy, zobowiązania, świadomość
Kobieli.
marnowania szans na sprawy artystycznie i życiowo bardziej istotne…
6
54. Mie˛dzynarodowy Festiwal
WRATISLAVIA CANTANS
W tym jest zresztą bardzo podobny do większości z nas, tylko że w jego przypadku to wszystko działo się jakby szybciej, wiesz, taki egzystencjalny „rollercoaster”, już na całkowitym bezdechu. Pod koniec lat sześćdziesiątych Kobiela w listach odsłania przed matką twarz znudzoną, zmęczoną, zniechęconą. Tak, jest taki moment w jednym z listów. Ale o żadnej ostenta-
im. Andrzeja Markowskiego
cji, biadoleniu czy uskarżaniu mowy nie ma. Raczej nadrabiał miną. Cieszył się na spotkania, na wręczanie prezentów, które przywoził, a jako aktor? Nawet najdrobniejsza, bardziej jego zdaniem ambitna rola warta była jeszcze większego przyspieszenia. On był tego zwyczajnie głodny jako artysta i wrażliwy
Narodowe Forum Muzyki Wrocław i Dolny Śla˛sk
człowiek. Jakie wrażenie zrobił na Tobie dom w Tenczynku? Czy
6–15 września 2019
myślisz, że jest zamieszkały przez ducha aktora? O duchu nic mi nie wiadomo. Natomiast ów dom to cały osobny rozdział zarówno w życiu Kobieli jak i całej Szanownej Rodziny. Takie domy zachwycają i onieśmielają swoim starodawnym wytwornym wdziękiem, zapachem, ściszonym do szeptu
Andrzej Kosendiak DYREKTOR GENERALNY
głosem jakiś dawnych rozmów… On kochał ten stare mury, całe w dzikim winie, z przeszkloną werandą, chłodem sieni, z bawial-
Giovanni Antonini DYREKTOR ARTYSTYCZNY
nią, gdzie do dziś wisi ogromny portret ośmioletniego Bobka z bratem Markiem i ich ulubionym wyżłem. Wracał tu obsesyjnie zarówno w myślach (liczne ślady w listach!) jak i rozmowach. C
W osobie brata Bogumiła Kobieli, pana Marka, otarłeś
M
się o legendę. Piszesz, że są bardzo podobni. Przypomi- Y na mi się „Przekładaniec” Andrzeja Wajdy wg StanisłaCM
wa Lema, w którym panowie zagrali razem. W jakiej mierze pan Marek to „przekładaniec”?
MY
Rzeczywiście podobieństwo fizjonomii, głosu, sposobu poruszania - uderzające! Syn pana Marka Kobieli, „skóra zdarta
CY
CMY
z ojca”, też łudząco przypomina swego stryja… Zawsze się na
K
tym łapię: „o! jak w „Człowieku z m3”, albo „cały Bobek z „Pożegnań” Hasa… Legenda, o której wspominasz, nie jest na siłę kreowana w Tenczynku, to raczej rodzaj pamięci i narastającego z latami zdziwienia, że był tak krótko i tak intensywnie. W tym roku ukazało się wznowienie Twojego „Zezowatego szczęścia” z 1996 roku. Poprzednie wydanie miało komicznie niski nakład, właściwie nie trafiło do księgarń, edytorsko też szwankowało. Nie miałem na
Południe
to wpływu. Cieszyło mnie tylko, że pani Wisława Szymborska, ale też Tomasz Raczek, Jerzy Gruza i Michał Ogórek zwrócili na tę książkę uwagę, ciepło o tej pracy pisali i mówili. Teraz, dokładnie 50 lat po tragicznej śmierci Kobieli, czytelnik otrzymuje edytorsko dopracowaną pod każdym względem publikację. Dziękuję Maćku za książkę i za rozmowę. Sprawiłeś mi wielką przyjemność opowieścią o Bogumile Kobieli. Twój zwykle bardzo konkretny, rzeczowy, hiperpoprawny język trąci w książce nutą sentymentalną. Cieszę się, że wyszedłeś poza ramy oficjalnego stylu i mówisz do czytelnika taką prozą, panie Szczawiński. n Zezowate szczęście Opowieść o bogumile kobieli Maciej M. Szczawiński Wydawnictwo: Mando, 2019 r.
Organizator:
NFM – instytucja kultury miasta Wrocławia współprowadzona przez:
Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości oraz odbudowy polskiej państwowości
OPOWIEŚĆ
Jarek
Wybitny gitarzysta jazzowy, twórca i wieloletni lider formacji Extra Ball artysta, który w trakcie ponad 40. lat działalności współpracował z Największymi Muzykami Świata, a także gitarzysta zafascynowany twórczością Jimiego Hendrixa i The Beatles: Jarek Śmietana. 2 września minie sześć lat od kiedy nie ma go wśród nas. Poniżej, w artykule, przytaczam dosłowny zapis wspomnień Jarka. ROBERT RATAJcZAK
W ostatnim okresie swej działalności Jarek Śmietana zasłynął programowymi widowiskami dedykowanymi muzyce Hendrixa, o których głośno było m.in.
Pierwszym zespołem Jarka Śmietany przed wielu laty była właśnie forma-
dzięki spektakularnemu niszczeniu gitar. W czasie wykonywania rozimprowi-
cja wykonująca kompozycje Hendrixa, a pasję i zamiłowanie związane
zowanego „Fire”, muzyk ściągał gitarę, na której grał od początku utworu,
z Legendą Rockowej Gitary, Jarek dzielił z Wojciechem Karolakiem, dziś ikoną
w jego oczach pojawiała się pełna emocji ekstaza, by nie rzec furia, i trzyma-
jazzu i niekwestionowanym mistrzem organów Hammonda. W roku 2009
jąc instrument za gryf roztrzaskiwał go, polewał benzyną i podpalał.
obaj postanowili wrócić do korzeni tworząc projekt „Psychedelic Music ff
Po jednym z takich koncertów poznałem osobiście Jarka, a przez najbliż-
Jimi Hendrix” i nagrywając tak właśnie zatytułowaną płytę. Dwa lata później
szych kilka lat wielokrotnie długo rozmawiamy o muzyce, muzykach i tym
z kolei ukazała się płyta stanowiąca rodzaj antologii bluesa o stosownym
wszystkim, co może łączyć artystę przekazującego swe dzieło z jego odbior-
tytule: „I Love The Blues”.
cą i fanem. Nasze rozmowy zacząłem od pewnego czasu za zgodą Jarka
Jakże mozolną pracą okazało dotarcie do wszystkich płyt, na których
rejestrować, tworząc coś w rodzaju muzycznej opowieści, której fragmenty
pojawia się nazwisko Jarka Śmietany, przekonałem się dokonując próby ze-
znajdują się poniżej.
stawienia pełnej dyskografii gitarzysty na jego oficjalnej stronie i fan blogu. Jakby tego było mało: istnieją płyty z pierwszej połowy lat 70., w których
Pierwsza gitara
nagraniu brał udział, a na których okładkach nie pojawiała się jakakolwiek
„Był koniec lat 60., a ja jako dorastający nastolatek marzyłem o tym, by
o tym informacja (choćby pierwsza płyta, na której słyszymy gitarę Jarka:
posiadać swój własny dobry instrument. W Polsce w tym czasie najlepszym
„Jazz Jamboree ’74 vol.1” wydana przez Polskie Nagrania). W dyskografii
dostępnym instrumentem jaki w ogóle istniał była czeska „Jolana”, którą
Śmietany są też pozycje, które ukazały się tylko w formie kaset magnetofo-
można było czasem w komisie kupić. Kosztowała 4 i pół tysiąca złotych, to
nowych lub płyt subskrybcyjnych.
była pensja miesięczna mojego ojca, a ojciec był dyrektorem przedsiębior-
fot. William A. Murny (Adam Czerwiński, Steve Logan, Bennie Maupin, Jarek Śmietana, Piotr Wyleżoł)
8
stwa transportowego z pensją 5 tys. złotych - więc nie był w stanie kupić mi
muzycznej. Miałem już wtedy instrument! To była japońska kopia czarnego
tej gitary. Ja nie grałem jeszcze wtedy za pieniądze, w związku z czym też
Les Paula (oczywiście do prawdziwego Gibsona była jeszcze daleka droga) -
nie miałem możliwości, a strasznie chciałem mieć dobrą elektryczną gitarę.
ale to już był instrument! Była to replika, ale bardzo dobrze zrobiona; stroiła,
Miałem taką akustyczną gitarę do ćwiczeń, którą mi babcia kupiła, dzięki tej
dobrze brzmiała, świetnie wyglądała - na moim poziomie grania to był
gitarze w ogóle poznawałem materię i instrument i uczyłem się. Właściwie
wówczas wystarczający instrument. To był fajny moment. Później po dwóch
do nauki to był bardzo dobry instrument, ale chciałem już coś grać, chciałem
latach zdobyłem prawdziwego Gibsona Les Paula, złotego: „Dylax Gold Top”
elektryczną gitarę... a jeszcze żeby dobrze wyglądała, dobrze brzmiała - to
- miałem drugiego Les Paula w Polsce!
wszystko to były ważne rzeczy. Jak wielu gitarzystów z mojego pokolenia
Jeszcze jedna anegdota: zadzwonił do mnie ktoś i mówi: „Mieszkam
zrobiłem sobie tę gitarę metodą chałupniczą sam. Ponieważ zawsze mi się
w Szczecinie i słyszałem, że masz oryginalnego złotego Gibsona. Czy ja
podobał Gibson Les Paul i był takim uosobieniem muzyki progresywnej - no
mógłbym przyjechać go zobaczyć?”. „No jak to: przyjechać? ze Szczecina?”.
to zrobiłem kopię Gibsona Les Paula. Pewnie jakbyś zobaczył ją teraz, to byś
„No tak: wsiądę w pociąg, po trzynastu godzinach jestem w Krakowie,
się nieźle uśmiał. Jak to było zrobione? To było odrysowane z fotografii, tak
wpadnę do ciebie na 15 minut, obejrzę i wrócę”. Takie sytuacje miały
jak technologia ówczesna pozwalała: tylko kształtem przypominało to tę
miejsce! Ludzie przyjeżdżali z całej Polski zobaczyć jak wygląda złoty Gibson
gitarę.
Les Paul! Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale na tego
Korzystałem z pomocy kolegów, którzy byli „złotymi rączkami” i każdy coś
prawdziwego Gibsona pracowałem 2 lata, odkładając każdy cent, a już
tam doradzał, w końcu efekt był taki, że ja tą gitarę jednak zrobiłem w de-
wtedy grałem profesjonalnie na dobrym kontrakcie z niemieckim zespołem
speracji olbrzymiej. Ona przypominała Gibsona Les Paula, nawet sobie taki
Klausa Lenza. Przez 2 lata grałem tury z Lenzem i odkładałem każdy grosz...
napis zrobiłem z plastiku: „Gibson” i przylepiłem na gryfie. Ten instrument
Może to zabrzmi patetycznie, ale wręcz głodowałem odkładając każdy
był urągający w sensie manualnym, nie można go było w zasadzie nazwać
grosz, by po dwóch latach stać mnie było na tą gitarę; a Gibson Les Paul
instrumentem, poza tym aż dziw bierze, że coś na tym grałem, bo to była
kosztował tyle co samochód, a wiesz że w komunie na początku lat 70.
pełna amatorka. Ja na tym rzęchu, bo tak go można nazwać, zagrałem
samochód to był dla wielu ludzi dorobek całego życia. Kosztowało mnie
pierwsze moje koncerty profesjonalne za pieniądze - no bo nic innego nie
to wiele wyrzeczeń, ale w końcu miałem upragnioną gitarę, już właściwie
miałem. Jak mi skradziono ten rzęch, to był dobry moment; wiedziałem, że
profesjonalną do bólu. Długi czas na niej grałem, zresztą mam ją do tej
to jest instrument nie dla mnie i muszę się go jakoś pozbyć. W momencie
pory - to jest świetny i wybitny instrument. To były ciężkie czasy, ale ja
jak mi go skradziono, była wielka motywacja, żeby zrobić cokolwiek i zdobyć
wspominam je z łezką w oku, poza tym bardzo mnie to nauczyło szacunku
jakiś instrument chociaż o stopień wyżej. Tutaj kłania się moja znajomość
do rzeczy, które w mozole i trudzie się zdobywa - one pozostawiają większy
z Tadkiem Nalepą; dowiedziałem się, że gitarzysta basowy Tadeusza Nalepy
ślad w człowieku i stanowią większą wartość. W tej chwili, kiedy mnie już
Michał Muzolf ma japońską kopię Gibson Les Paul. On mieszkał w Poznaniu,
trochę stać - mam w domu kolekcję gitar. Powiedziałem sobie, że jak już
zadzwoniłem do niego, a on mówi: „Tak, mam taką kopię i chcę ją sprze-
jakaś gitara mi się spodoba i ją sobie kupię, to nigdy jej już nie sprzedam,
dać”. Mówię: „Już jest sprzedana, trzymaj ją dla mnie!”. Przyjechałem do
będzie w mojej kolekcji, będę się otaczał tym, co jest mi drogie i było kiedyś
Poznania pociągiem tej samej nocy, bez grosza przy duszy - nie miałem ani
nieosiągalne. Doszło do tego, że mam w tej chwili około czterdziestu gitar,
złotówki. Dał mi tę gitarę, zacząłem na niej grać, później zaczęliśmy razem
wszystkie „z górnej półki”, przez 40 lat tyle się ich uzbierało’’.
grać, po czym powiedziałem: „Ja chcę ją kupić”. Mówi: „Kosztuje 1300
(sierpień 2011)
złotych” - to były wówczas trzy „Jolany”, a ja nie miałem ani grosza. Są takie chwile, które decydują o całym późniejszym życiu - to była właśnie dla mnie
Tadeusz Nalepa
taka chwila. Powiedziałem coś takiego: „Wiesz co? Ja nie mam ani złotówki
,,Z Tadkiem poznaliśmy się w 1972 roku, kiedy ja jako początkujący
ale ja muszę mieć ten instrument bo to jest profesjonalny instrument,
muzyk jazzowy (bo to były moje początki realizowania się jako jazzman),
którego ja już z rąk nie wypuszczę więc musimy wymyślić jakiś sposób bo po
wchodziłem w świat jazzowy - a wychodziłem ze świata muzyki Hendrixa
prostu muszę mieć ten instrument”. „Jak to? Nie masz ani grosza? Nie mogę
i bluesmanów, takich jak Albert King, B. B. King, zespół Fleetwood Mac.
tobie dać tej gitary za darmo”. Powiedziałem: „Słuchaj, ja tobie zostawię
Byłem zafascynowany bluesem, rhythm and bluesem oraz muzyką Tamla
mój dowód osobisty (a dowód osobisty to był za komuny dokument ścisłego
Motown i Hendrixem i to była moja muzyka do 1972 roku. Później zako-
zarachowania i to było cenniejsze niż złoto), poza tym znam twojego lidera
chałem się w jazzie i 40 lat zajmuję się jazzem, ale wtedy właśnie poznałem
Tadka Nalepę i on mnie zna. Ja nie jestem jakimś złodziejem, błagam cię daj
Tadka Nalepę, który... (tutaj pikantną wiadomość przekażę) namawiał mnie
mi tę gitarę, ja wracam do Krakowa i przysięgam ci na wszystko na co mogę
do grania w jego nowo powstałym zespole Breakout. Znaliśmy się bardzo
przysiąc, że ja te pieniądze w przeciągu dwóch tygodni, żeby nie wiem co
dobrze, on bardzo cenił moją grę, a potrzebował sprawnego gitarzysty i ta-
się miało stać, zdobędę i tobie je wpłacę”. To była niebagatelna suma na
kiego, który czuje muzykę podobnie jak on. Tadek był wyjątkową postacią;
tamte czasy i proszę sobie wyobrazić że ten sympatyczny człowiek zgodził
ciekawy, charyzmatyczny muzyk, z dystansem wielkim do tego co robił,
się na to! Dał mi ten instrument, ja nie dałem mu ani grosza, zostawiłem
z dużym poczuciem humoru, inteligentny... Słusznie historia uważa go za
mu „dowód” i powiedziałem, że w ciągu dwóch tygodni prześlę mu przekaz
ojca polskiego bluesa, no bo on pierwszy robił te rzeczy tak spektakularnie
na kwotę: 1300 złotych a on wówczas odeśle mi pocztą „dowód”. Jadąc
na polskim rynku. Oczywiście całe bluesowe życie głównie umiejscowiło się
z Poznania do Krakowa miałem burzę w mózgu: skąd zdobyć taką sumę?
na Śląsku; już w tych latach bardzo mocno było tam słychać bluesa. Czy
To była suma dla mnie biednego chłopaka astronomiczna! Te pieniądze
Józek Skrzek, czy inni muzycy ze Śląska - wyraźnie, w dobrym stylu grywali
zdobyłem! W dużej mierze pomogła mi moja babcia kochana, która zawsze
bluesa. Tadek Nalepa robił to bardziej spektakularnie. Jego grupa Breakout
wierzyła w moje przekonujące historie; pomogła mi zdobyć połowę tej
była takim, można powiedzieć, kamieniem milowym w polskiej muzyce roz-
sumy, a resztę jakoś popożyczałem. Wpłaciłem te pieniądze w terminie, on
rywkowej, jeśli chodzi o wpływy bluesa. Ponieważ zawsze kochałem bluesa,
odesłał mi „dowód”. Jestem bardzo mu wdzięczny po dzień dzisiejszy za
to mi się z Tadkiem bardzo miło gadało, przyjaźniliśmy się... Aczkolwiek
to, że mi wówczas zaufał. Nie wiem, czy ja bym potrafił zrobić coś takiego
muszę powiedzieć, iż nie przyjąłem jego propozycji do grania w Breakout,
dla kogoś; kto by przyjechał do mnie bez grosza i powiedział że na pewno
ponieważ już wtedy moje ukierunkowanie zmierzało w stronę George-
mi zapłaci, a mam mu od razu dać instrument. Doceniam to do tej pory
’a Bensona, Wesa Montgomery, Johna McLaughlina, Jima Halla - gitarzystów
i pamiętam - to jest taki jeden z ważniejszych momentów mojej kariery
jazzowych oraz Milesa Davisa, który mnie oczarował swoim dystansem,
9
to był lider NRD-owskich big bandów ... Przyjeżdża taki zespół jak Blood Sweat & Tears, tylko nazywa się Klaus Lenz Modern Band i grają dokładnie tak samo! Byłem na wszystkich trzech koncertach, a po koncertach były jamy. Ponieważ znałem język angielski już jako młody chłopak, to łatwo mi się było dogadać z tymi ludźmi. Graliśmy na jamach i za którymś razem Lenz powiedział: „Ty świetnie grasz na gitarze, grasz tak przekonująco. Może byś z nami grał?”. Od słowa do słowa; zaprosił mnie do NRD na pierwszą trasę swojego zespołu. Wcześniej grałem pół amatorsko, a jeśli nawet zawodowo to sporadycznie gdzieś, jakiś koncert... Nagle zostałem rzucony na głęboką wodę: pierwsza trasa to były 62 koncerty po całym NRD - codziennie koncert, a nawet czasem dwa. Trasa zorganizowana profesjonalnie: hotele, techniczni, wielkie sale... Było to dla mnie młodego chłopaka olbrzymie doświadczenie. Zobaczyłem jak wygląda życie profesjonalnego artysty o ugruntowanej renomie, jakim ja wówczas nie byłem, tylko wpadłem w to towarzystwo i byłem tego świadkiem’’. fot. William A. Murny (Jarek Śmietana i Bennie Maupin)
(sierpień 2011)
swoją ciszą, swoim podejściem do muzyki... Ja to właściwie chciałem grać,
Płyty winylowe
więc mimo że propozycja Tadka była bardzo kusząca - bo to był zespół na
„Płyty winylowe to prawdziwe skarby. Nie da porównać się ich z jakimkol-
topie: dużo koncertów, wyjazdy zagraniczne, przez co łatwiej było też sprzęt
wiek innym nośnikiem dźwięku. Niektórzy mówią, że te płyty mają duszę...
zdobyć, a myśmy klepali tu straszną biedę - to jednak zwyciężyło we mnie
Wiesz co dla mnie jest jeszcze bardzo istotne? Oczywiście brzmienie, szum
poczucie, aby grać inne rzeczy. Tadek przyjął to i po prostu powiedział: „nie
igły itd. o czym wszyscy zainteresowani wiedzą, lecz płyta gramofonowa
ma problemu, znajdę sobie kogoś, ty rób swoje”.
trwała ok 40-45 minut, na dodatek w połowie trzeba było wstać i przeło-
(sierpień 2011)
żyć ją na drugą stronę. Tymczasem dzisiejsze kompakty są najzwyczajniej w świecie za długie. Trudno jest tak po prostu usiąść i wysłuchać jednym
,,Do zakochania jeden krok’’ i pierwsza trasa
ciągiem krążka trwającego 70-75 minut i to bez względu na to czy jest to
,,Na początku lat 70. byłem muzykiem sesyjnym, wynajmowanym do
płyta wybitna czy kicz. Rzutuje to, niestety, na dzisiejszy sposób odbioru
akompaniowania gwiazdom. Pamiętam, że NRD było wtedy takim trochę
muzyki. Mało kto dziś słucha kompaktów z takim nabożeństwem jak czy-
malutkim okienkiem na Zachód, tamtejsze programy telewizyjne były
niono to z winylami. Sposób odbioru muzyki z kolei rzutuje na jakość płyt
o wiele bardziej wypasione niż u nas w Polsce; mieli większy budżet,
nagrywanych dziś - i kółko się zamyka”.
zatrudniali lepszych muzyków. Grając tam usługowo, zbierałem na instru-
(wrzesień 2010)
ment, aczkolwiek nigdy nie „splamiłem się” graniem w restauracji. Grałem w takim show jako „muzyk do wynajęcia”, sideman, akompaniator i wyda-
Eddie Harris i jego płyty
wało mi się, że to nie spłyca mojej działalności jako muzyka. Tam właśnie
„Byłem pół roku w Stanach na trasie, widziałem różne rzeczy w tej Ame-
miały miejsce takie sytuacje, kiedy akompaniowałem Maryli Rodowicz, czy
ryce, mnóstwo koncertów, poznałem mnóstwo ludzi, przeżyłem różne
Andrzejowi Dąbrowskiemu śpiewającym swoje przeboje, będąc członkiem
dziwne sytuacje, ale dwie rzeczy były takimi kamieniami milowymi mojego
niemieckiej orkiestry. Z Andrzejem znaliśmy się już wówczas, bo Andrzej
pobytu w Stanach: pierwsza rzecz to wizyta u Milesa Davisa, a druga rzecz
jest jazzmanem i pamiętam, jak w garderobie gdy musiał się nauczyć
to koncert nieżyjącego już saksofonisty Eddiego Harrisa w San Francisco.
niemieckiego tekstu „Do zakochania jeden krok”, kuł te niemieckie słowa,
Byłem na tym koncercie i doznałem po prostu olśnienia. Zakochałem się
żeby mu się nie pomyliło i żeby wszystko wyartykułować we właściwy spo-
w geniuszu muzycznym, jakim był Eddie Harris. Mając naprawdę mało pie-
sób. To był wielki przebój onegdaj, a jak się okazało później - w Niemczech
niędzy, bo nie byliśmy bogatymi ludźmi (mieliśmy tylko diety), następnego
również. Krótko mówiąc, przeszedłem szkołę takiego grania orkiestrowe-
dnia po koncercie Eddiego Harrisa, który ja przeżyłem po prostu i fizycznie
go, big bandowego, ale wiedziałem, że nie jestem muzykiem, który do
i psychicznie i uczuciowo pod każdym względem, poszedłem do „Tower
końca życia chciałby to robić, bo ja jestem typem lidera, typem człowieka,
Records” - największego sklepu płytowego w San Francisco, gdzie były
który gra koncerty i jest raczej ekstrawertykiem - chce emanować czymś
skatalogowane płyty a pod hasłem: jazz, był oczywiście Eddie Harris. Było
i przekazywać coś, a nie być muzykiem, który gra w orkiestrze i tylko
chyba 25 jego płyt, a ja wziąłem wszystkie, podszedłem do kasy i wydałem
realizuje zlecenia. Moja kariera jako muzyka orkiestrowego na pewno nie
wszystkie swoje pieniądze. Kupiłem wszystko co było Eddiego Harrisa
doszłaby do skutku, natomiast przez pewien czas była to po prostu dobra
w sklepie! Mam te płyty do dnia dzisiejszego. Oczywiście był problem - co
szkoła.
zjeść na lunch tego dnia, ale wszystkie te płyty po prostu musiałem kupić”.
W Krakowie poznałem Klausa Lenza. Zespół Klaus Lenz Modern Band
(sierpień 2011)
przyjechał do Krakowa do klubu „Jaszczury” na cykl trzech koncertów. Grali repertuar, który kochałem i Fascynowałem się wówczas grupą Blood
Santana, Beck i karabiny maszynowe
Sweat & Tears z wokalistą Davidem Claytonem. Ich dwie pierwsze płyty,
„Jestem muzykiem jazzowym, ale wychowałem się na muzyce rockowej
które posiadały elementy jazzu, ale były też trochę fusion, trochę na bazie
(...). Jeśli chodzi o rocka: zawsze będę wolał takiego np. Jeffa Becka niż
ósemkowych podziałów - były takim białym soulem. Mnie to się strasznie
Satrianiego. Satriani jest wirtuozem, podobnie Steve Vai. Grają tak, że
podobało, zwłaszcza głos Davida Claytona Thomasa - wokalisty Blood
ciężko uwierzyć, iż można tak szybko strzelać z karabinu. Mają to wkute
Sweat & Tears oraz genialne aranże Jima Fiedlera - puzonisty i organi-
i to zachwyca, ale mnie zachwyca tylko pierwszy utwór - drugiego już nie
sty. Nagle przyjeżdża zespół z NRD Klaus Lenz Modern Band, który gra
mogę słuchać, jest taki sam. Trzeci jest jeszcze bardziej nie do słuchania:
dokładnie to, co oni grają! Grają covery, ale świetnie zrobione, przygo-
oni grają to samo, mają wkute te skale, zapieprzają tak, że normalnie
towane „na blachę”, bo Lenz „miał chyzia” na punkcie dętych, zresztą
buty wszystkim lecą ale to bawi tylko przez chwilę - później staje się
10
nudne. Jak się w to zagłębić, to przestaje być interesujące. Natomiast
Hendrix czyli powrót do korzeni
jak słucham Becka, to on „śpiewa”. On nie ma ani w połowie, ani
„Płyta „Psychedelic Music Of Jimi Hendrix” jest taką sentymentalną podróżą
w jednejtrzeciej, ani w jednejdziesiątej takiej techniki. Ale gra przepięknie.
do moich początków, kiedy jeszcze nie byłem ukształtowanym muzykiem
Gra i każde solo to jest perła. Jak zagra cztery nuty, to są to cztery perły.
jazzowym, a moją wielką fascynacją i moim guru był Jimi Hendrix. Pod
To taki przykład. Nie znaczy to, że ja lekceważę takich gości jak Steve Vai
skórą czułem że ten facet wymyka się kategorii muzyk rockowy czy blueso-
czy Satriani: to jest pewna szkoła i jeśli komuś się to podoba, to proszę
wy i to się potwierdziło; nawet Miles Davis powiedział, że Jimi Hendrix był
bardzo, ale ja tego nie lubię. Bezwzględna prawda jest taka: przy takiej
gitarzystą również jazzowym. To był facet, który wyłamywał się z wszel-
ilości nut i przy takiej szybkości, nie ma mowy o improwizacji - ci faceci
kich kategorii, był największym innowatorem gitary. Od niego właśnie
nie improwizują, oni grają skale - są jak bardzo dobry uczeń. Przy takiej
zaczynałem kiedyś i z moimi zespołami grałem te wszystkie utwory typu:
szybkości nie ma czasu wymyślić nowej melodii, a improwizacja czy
„Fire”, „Foxy Lady”, „Manic Depression”, „Purple Haze” czy „Hey Joe”.
solówka ma być piękną melodią, którą się tworzy, kombinuje i buduje
Pomyślałem sobie, że teraz po czterdziestu latach grania jazzu, z pozycji
na poczekaniu. Improwizowanie to jest komponowanie. Improwizacja
siły, z pozycji człowieka wykształconego, znającego różną muzykę, może
to jest kompozycja, tylko że kompozytor który siedzi przy fortepianie czy
powinienem wrócić do swoich korzeni, do tego co mnie tak zafascynowało
gitarze ma czas i jeśli coś pójdzie nie w tę stronę, to przekreśli i napisze
i sprawiło, że znalazłem się w tym punkcie w którym jestem? Najlepszym
inaczej, aż w końcu powstanie piękny utwór. Ja jak improwizuję, nie
tematem tego powrotu wydał mi się właśnie Jimi Hendrix, stąd ta płyta. Ta
mam czasu i robię to na gorąco, więc jest to duża odpowiedzialność.
płyta sprawiła mi wielką satysfakcję. Poza tym ja się zazwyczaj przy płytach
Łatwiej wykuć kilka skal i grać je po akordach. Jest niby improwizacja
koncepcyjnych ze świeżymi pomysłami muszę dużo więcej napracować,
- wszystko się zgadza. Jeśli zrobić to z wirtuozerią tych ludzi których
a tu mi „szło jak z płatka”, bo mi się przypominała młodość, a wszystkie te
wymieniłem, może być to uznane za solo, a tak naprawdę to nie jest
utwory znałem na pamięć „od podszewki”. Nie musiałem się tak strasznie
żadne solo, tylko to jest zagranie skali pasażem. Ja tego słucham jak bym
przygotowywać do tej płyty jak na przykład do płyty z muzyką Seiferta
był na egzaminie z ćwiczenia skali, w życiu tego tak nie wyćwiczę, bo mi
(„A Tribute To Zbigniew Seifert”, 2009) czy Ornette Colemana („The Good
szkoda na to czasu i w ogóle nie znajduję w tym przyjemności. Przyjem-
Life”, 2008), gdzie musiałem studia przejść, by się do tego zbliżyć. Do płyty
ność natomiast znajduję, jak mogę sobie „pośpiewać” na gitarze i pograć
z muzyką Ornette Colemana dwa lata się przygotowywałem, żeby cokol-
różne rzeczy i pokombinować, a na to musi być czas (...). Gitarzyści,
wiek sensownie, we właściwym stylu zagrać, a do „płyty z Hendrixem”
tacy jak Eric Clapton, Jimi Hendrix, Jeff Beck czy Santana - to muzycy,
nie musiałem się w ogóle przygotowywać - gdzieś to tam na dnie u mnie
których jesteśmy w stanie rozpoznać... Gdzieś coś leci w radio i od razu
było. Była to łatwa dla mnie praca i przyjemna. Myślę, że powstała płyta,
wiadomo kto gra. To jest potęga... B. B. Kinga poznam po czterech
która jest takim credo: od tego się zaczęło, na tym się nie kończy, ale warto
nutach, Santanę tak samo... Claptona, Becka... Natychmiast słychać kto
przypomnieć sobie, że mieliśmy kiedyś takie fascynacje’’.
gra, a tamci goście mają ujednolicone brzmienie, zapieprzają i w zasadzie
(sierpień 2011)
nie wiadomo kto gra, chyba że poznamy po charakterystycznym świście kul wystrzelonych z karabinu maszynowego, ale nawet chyba karabiny nie strzelają tak szybko (...). Gitara jest instrumentem danym nam po to, aby przekazać swoją osobowość. Gramy po to, aby ktoś tego słuchał, ale i by coś przekazać i żeby ktoś posłuchał i się zachwycił, a jeśli i nam to sprawia przyjemność (a sprawia), to robimy sobie przyjemność i robimy przyjemność ludziom.(...). Byłem na koncercie Santany w Warszawie, bo bardzo cenię tego gitarzystę od lat, mimo iż nie jest to ta wąska specjalizacja, którą ja się zajmuję. Jest tak jak już mówiłem: geniuszem... Jeff Beck, Santana - to są geniusze, i choć nie grają muzyki, którą ja gram, to bardzo ich cenię i bardzo lubię. Poszedłem na koncert Santany, bo byłem ciekaw, jak on na żywo brzmi (ma świetne brzmienie) i zobaczyć też na czym on gra i jakiego sprzętu używa. Nie po to by go kopiować, bo ja mam swoje brzmienie. Dostałem VIP-owskie bilety z samego przodu, siedzę sobie, patrzę, zaczęli grać... ale był też drugi gitarzysta, akompaniujący na Telecasterze. Miał taki sam wzmacniacz jak Santana, mało go było słychać - grał jakieś akordy. W pewnym momencie podchodzi do mikrofonu Santana prowadzący koncert i mówi: „Proszę Państwa, muszę chwilkę odpocząć, muszę napić się wody, przebrać... a chciałem przedstawić wam mojego brata Eugenio Santanę” i pokazuje tego gitarzystę. No i ten Eugenio odłożył Telecastera i wziął gitarę taką samą na jakiej grał Carlos, został nagłośniony tak jak on i zaczął grać. Bardzo fajnie grał ale to był szok... brat tego samego gościa, grający na tej samej gitarze, a grał zupełnie innym dźwiękiem, zupełnie o czym innym i to był zupełnie inny sound (...). Ten Santana był namacalnym przykładem; to było na tym samym koncercie, to był jego brat, a więc musieli się razem wychowywać, czyli pewnie razem ćwiczyć... Grał tą samą muzykę, to nie było nic stylistycznie odmiennego, ale nie było Carlosa Santany i zespół brzmiał jak zupełnie coś innego. Grał bardzo przyzwoicie ale nie tak czyli wszystko jest w palcach, wszystko jest w rękach’’. (kwiecień 2011)
fot. Stanisław Rochowicz (Kraków 2005)
latach, okazało się, że wspólne granie przynosi nam wciąż mnóstwo radości. Wiele osób pyta mnie o ewentualną reaktywację Extra Ball i wszyscy bardzo naciskają. Nie jestem jakoś euforycznie nastawiony do tego. Byłoby to tzw. „odgrzewanie kotleta”, który nigdy nie smakuje tak jak ten świeżo przygotowany. Wielu muzyków robi podobne rzeczy w celach nie artystycznych - lecz finansowych. My wystrzegamy się przed tym; ja przynajmniej nie czuję takiej potrzeby. Z Adzikiem Sendeckim, z którym współtworzyliśmy Extra Ball grałem ostatnio dwukrotnie duety. To znakomity i wyjątkowy muzyk, który podąża swoją własną drogą. Reaktywowanie zespołu byłoby zapewne bardzo interesującym dla fanów i miłośników jazzu projektem, ale miałoby to sens tylko wówczas, gdybyśmy mogli zaprezentować naszą nową muzykę i zaprosilibyśmy tych muzyków jacy przed laty tworzyli Extra Ball. Wówczas jedynie mogłoby to być w jakimś sensie magiczne i miałoby sens. Ówcześni muzycy (myślę o sekcji rytmicznej) jacy współtworzyli grupę, odeszli dziś trochę od muzyki i nie wiem, czy udałoby się ich nakłonić do powrotu na scenę. Bardziej przekonuje mnie to, co robimy właśnie teraz, spotykając się od czasu do czasu i grając muzykę, jaka dziś nas łączy’’. (styczeń 2013)
Meksyk „Podczas mojego pobytu w Meksyku w lutym 2013 roku zaplanowane są bodajże tylko dwa koncerty. Przygotował je Zbyszek Paleta, który od lat jest tam znanym i cenionym artystą. Jadę tam z wielką przyjemnością głównie w celach turystyczno-wypoczynkowych. To jest u nas środek paskudnej zimy, fot. Robert Ratajczak (Leszno 2011)
a tam zaznam trochę lata. Byłem w Meksyku już pięciokrotnie i jestem pod wrażeniem tego niebywałego kraju. W Polsce mamy zupełnie błędne pojęcie o Meksyku uważając że to bałagan, korupcja i przysłowiowy „meksyk”, jak
Abbey Road
zwykło się w Polsce mawiać. Nic podobnego! Jest to kraj na o wiele wyż-
„W grudniu 2013 roku mieliśmy mieć nagranie w studio Abbey Road w Lon-
szym poziomie niż Polska; moglibyśmy się uczyć kultury i spraw związanych
dynie z Panem Nigelem Kennedym, z którym tworzyliśmy projekt z muzyką Ba-
z życiem codziennym od tego narodu. To nie jest „trzeci świat” - to jest
cha i Fatsa Wallera. To takie zderzenie się z sobą twórczości gigantów dwóch
„pierwszy świat”. Czuję się tam zawsze dobrze i bezpiecznie; tamtejsi ludzie
odległych od siebie krańców Muzyki. Niestety, nagranie nie doszło do skutku,
kochają kulturę i żyją na bardzo wysokim poziomie. Tamtejsza architektura,
ze względu na ciągłe zmiany koncepcji - przyszli producenci chcieli wciąż coś
emploi i sposób myślenia, tamtejszy kapitalizm... Kapitalizm tam jest zupeł-
zmieniać w ostatniej chwili. W efekcie przesiedzieliśmy w studio dwa dni,
nie inny niż ten krwiożerczy i obrzydliwy jaki u nas się zagnieździł i próbuje
lecz nie zarejestrowaliśmy materiału w wystarczająco zadowalającej formie,
się panoszyć. Najpiękniejsze sale koncertowe w jakich grałem na świecie
która mogłaby posłużyć za materiał do opublikowania. Potraktowaliśmy to
(a grałem przecież m.in. w Operze w Sydney, w Carnegie Hall czy w La Scal-
jako próby przed właściwą sesją dla potrzeb ewentualnego wydawnictwa. To
li), są w Meksyku, a najlepszy fortepian koncertowy słyszałem i widziałem
było w grudniu przed Świętami. Miałem jednak okazję zobaczyć legendarne
na Uniwersytecie w Mexico City. Ja pochodzę z Krakowa - miasta kultury,
studio Abbey Road, które rzeczywiście jest niezwykłe. Panuje tam wyjątkowa
w którym nie mamy Filharmonii, natomiast są dwa olbrzymie stadiony
atmosfera; wciąż wisi w powietrzu ta magia lat 60. i 70. Powstała tam duża
sportowe. Jest to coś obrzydliwego. Mówimy często pogardliwie o Meksyku,
część ważnych światowych nagrań, z tym studiem wiąże się przecież kariera
a uniwersytety muzyczne i sale koncertowe są tam doprawdy wspaniałe.
The Beatles. Cały sprzęt sprzed lat, na którym pracowali Beatlesi wciąż tam
Jakoś znajdują się tam na kulturę pieniądze, a przecież ten kraj też ma pro-
jest. Oczywiście nikt dziś z niego nie korzysta, lecz jest w studio i tworzy spe-
blemy, jak i my jest „na dorobku”, a mimo to znajdują się fundusze na to,
cyficzną atmosferę. My, jak wspomniałem, nie zdołaliśmy zarejestrować tam
by wspomagać sztukę. Robi to rząd, robią to świadomi ludzie z sekty zamoż-
materiału na płytę, co oznacza, iż jeszcze tam wrócimy.”
nych i średniozamożnych. Możemy na to patrzeć z zazdrością. Podziwiam
(styczeń 2013)
tych ludzi, ich etykę, godność. To kraj, który ma chyba lepsze perspektywy niż Ameryka, będąc wyraźnie pod wpływem recesji, a ich „amerykański
Extra Ball
kapitalizm” nie bardzo sprawdza się na dłuższą metę. Może dlatego, iż
„Z Andrzejem Olejniczakiem zagraliśmy koncert na festiwalu w Krakowie
Meksyk nie jest krajem tak obrzydliwie bogatym i w cierpieniu musi wszystko
w 2013 roku zderzając się z sobą po latach. Był to bardzo udany koncert,
zdobywać, kapitalizm jest tam bardziej ludzki.”
wzbudził ogromny entuzjazm zarówno publiczności jak krytyki. Ponieważ
(styczeń 2013)
i nam się razem wyśmienicie grało, postanowiliśmy zagrać kolejne koncerty razem. Przygotowaliśmy na styczeń taką mini trasę koncertową, choć
Do planowanego wyjazdu, o którym wspomina Jarek Śmietana w ostatniej
w dzisiejszych realiach nie jest to w zasadzie „mini trasa”, skoro udało się
z przytoczonych wypowiedzi, niestety nie doszło. Była to ostatnia zarejestro-
zorganizować w 8 dni 7 koncertów. To w dzisiejszych czasach sukces, gdyż
wana przeze mnie rozmowa przed ostatnim koncertem muzyka, jaki odbył
jest to coraz mniej możliwe. To taki stricte jazzowy projekt. Z Andrzejem,
się 12 stycznia w poznańskim klubie Blue Note. W ciągu kolejnych miesięcy
który przybył na koncerty z Bilbao (Hiszpania), jesteśmy związani od po-
Jarek walczył z guzem mózgu, który sprawił, iż 2 września 2013 roku, jeden
czątku naszej profesjonalnej działalności na scenie. Jak zapewne pamiętasz,
z najwybitniejszych muzyków polskiego jazzu odszedł do lepszego świata.
tworzyliśmy przed laty, dziś już legendarny, zespół Extra Ball. Później nasze
Pozostawił po sobie muzykę, która długo jeszcze fascynować będzie kolejne rzesze miłośników jazzu i bluesa. n
drogi rozeszły się w różnych kierunkach, lecz teraz kiedy spotkaliśmy się po
12
K O N C E RT S Y M F O N I C Z N Y 14 WRZEŚNIA 2019, GODZ. 1900 STUDIO KONCERTOWE POLSKIEGO RADIA IM. WITOLDA LUTOSŁAWSKIEGO W WARSZAWIE
INAUGURACJA S E Z O N U A RT Y S T Y C Z N E G O 2019/2020
WYKONAWCY: MARCIN MARKOWICZ | SKRZYPCE, JAKUB JAKOWICZ | SKRZYPCE POLSKA ORKIESTRA SINFONIA IUVENTUS IM. JERZEGO SEMKOWA JACEK KASPSZYK | DYRYGENT W PROGRAMIE: ALFRED SCHNITTKE CONCERTO GROSSO NR 1 DMITRIJ SZOSTAKOWICZ V SYMFONIA D-MOLL OP. 47
WYWIAD
MINIATURY INTYMNE Profesor Roman Kalarus znany jest przede wszystkim z mocno kolorowych plakatów i kipiących erotyzmem kolaży. Prace sygnuje podpisem, który nie pozostawia wątpliwości. Plakaty robi całkowicie ręcznie, a kolaże to wynik pracy z nożyczkami i klejem. czasami maluje w kościołach. Same sprzeczności albo oznaka normalności, sam już nie wiem. Dodam jeszcze, że gra na gitarze basowej wzmacnianej elektronicznie. Oczywiście gorącego, parnego bluesa. wspaniały duszpasterz akademicki i powiedział: „jeśli robisz jemu pla-
MAREK BEBŁOT
katy, to dla mnie robiłbyś co tydzień rysunki do gablotki, przez cały rok liturgiczny, tak by wierni, którzy idą do kościoła na 11.00 wiedzieli co
Marek Bebłot: Spotykamy się w Muzeum Historii Katowic,
będzie. Byłem wtedy trochę z boku kościoła, więc brałem butelkę wina
otaczają nas zdjęcia z Twojej aktualnej wystawy „Miniatury
i szedłem do zaprzyjaźnionego księdza. On mi opowiadał o treściach
intymne”, przed wejściem jest informacja, że jest to wystawa
religijnych, później szedłem do pracowni. Wtedy była bieda więc
dla dorosłych. Spotkaliśmy się wiele lat temu, gdy projekto-
malowałem na starych kartonach, sklejkach. Musiałem tylko zachować
wałeś plakat do jednej z moich wystaw. Jesteś artystą, którego
wymiary pracy by się mieściła do gablotki. Były to takie plakato-obrazy
sztuka epatuje erotyzmem, a równolegle malujesz (wraz
i tak przez kilka lat. Miałem kluczyk od gablotki, wieszałem plakat
z żoną) wnętrza kościołów, tworzysz na potrzeby kościoła. Jak
i szedłem na mszę. Zdarzało się wtedy, że podczas homilii ks. Puchała
doszło do tej sytuacji?
zwracał się do wiernych z pytaniem: „co Kalarus chciał przekazać przez to swoje przesłanie”?. Ciarki mnie przechodziły, bo ja robiłem
Roman Kalarus: W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach
swoje, mieszałem popkulturę, swoje przemyślenia, przemycałem spo-
dyrektorem był wtedy ksiądz, obecnie wybitny profesor Jerzy Myszor.
łeczne kwestie, nie myślałem o podtekstach. Było to cudowne słuchać
Spotkaliśmy się kiedyś na wystawie. Był to dla mnie szczególny czas,
co inni tam dostrzegają. Ja też dojrzewałem.
miałem traumę stanu wojennego i nic nie tworzyłem, nawet do szuflady. Uważałem, że uprawianie sztuki jest niegodne, nienormalne w tym
Nie posądzaj mnie, że już chcę zjechać na tematy muzyczne,
czasie. Wtedy pojawiły się wystawy drugiego obiegu i pewnego razu
ale jest tu pewna analogia. Był taki kompozytor, który na każ-
przyszedłem na wernisaż koleżanki, do małej galerii, którą prowadził
dą niedzielę musiał coś skomponować. Ale zanim przejdziemy
ksiądz Myszor. Koleżanka przedstawiła mnie jako plakacistę, a on od
do muzyki, to powiedz mi po tym długim wstępie, jak to jest
razu zaproponował mi bym robił plakaty do wystaw przez niego orga-
z erotyką w Twojej twórczości.
nizowanych. I tak się zaczęło. Powstało wtedy między innymi Biennale
Uwielbiam erotykę, uwielbiam kobiety. Jak tu nie kochać kobiet. Poeci
Wobec Wartości. Obok księdza Myszora stał wtedy ksiądz Puchała,
piszą wiersze, ja nie potrafię. Skleciłem jednak kilka do mojej wybran-
14
ki. Nie jestem poetą, nie jestem muzykiem, mimo że czasami próbuję śpiewać, ale potrafię rysować, malować. Jeśli mogę, to erotyzm przemycam w plakacie, inteligentny klient daje mi wolną rękę, wie przecież do kogo przychodzi. Nie muszę robić plakatów za wszelką cenę, nie gonię za zamówieniami. Nie znoszę kompromisów. Franek Starowieyski bardzo ładnie kiedyś powiedział: „klient jest po to, żeby mi zapłacić i dopilnować by mi dobrze wydrukowali. Bo ja muszę się tym cieszyć, to jest moje dzieło, a resztę to mam w d….”. To czy mu się będzie podobało nie ma znaczenia, bo to jest więź między twórcą i odbiorcą, a nie zamawiającym. Jeśli nie ma zamówień na plakaty, to zawsze mam co robić, robię drzeworyty, maluję wnętrza kościołów, które maluję wyłącznie z małżonką, Joanną Piechą. Bez niej bym nie malował. Ja jestem od ogólnych rzeczy, a ona od szczegółów. Ona jest po prostu znakomita. My się fajnie uzupełniamy, wchodzimy na rusztowanie i każdy wie co ma robić. Artystka, która jest muzą artysty? Żona robi grafiki czarno-białe. Wspaniałe. Tak jak ona robi, to otwiera się milion światów. Robi manualnie, techniką linorytu, jedną grafikę tworzy pół roku a czasem rok. Jest laureatką Grand Prix Międzynarodowego Triennale Grafiki, Kraków 2009 i wielu nagród międzynarodowych. Chińczycy ją kochają. Żyję z człowiekiem, który coś znaczy. Duchowość jest, miłość jest, a gdzie jest muzyka? Muzyka w moim życiu była od zawsze. Mieszkałem w dużym miesz-
Dlaczego kolaż? To samo przyszło, nie wiem dlaczego. To jest zabawa… Gotowe materiały są cudowne! No i też szkoda wyrzucać. Jest tak wiele pism, gazet... i tam jest pełno pięknych zdjęć, które są bardzo inspirujące. Patrzę sobie na zdjęcie i od razu widzę tam coś! Biorę mazak i rysuję. To jest piękna zabawa i trochę też terapia, autoterapia. Rysuję na tych zdjęciach, cudzych, coś doklejam – i tworzę swoje rzeczy. W czasach kiedy wszystko dostajemy gotowe, wytłumaczone, opisane, to ja gadam do ludzi tymi moimi kolażami. Obraz musi gadać. To jest mój język. Jestem człowiekiem od obrazków i obrazami ludziom opowiadam, nie słowem. Kolaż to jest całkowity twórczy relaks. Bo robię to dla nikogo – dla siebie, po prostu robię sobie takie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, wyciszają mnie, jestem weselszy, odprężony, mam swój świat. Relaks, zabawa…, ale oczywiście każdy twórca chce, by to co robi, trafiało do odbiorcy, więc ja się cieszę, jak ludzie, którzy to kupują czy dostają, mają z tego radość. Plakat muszę wymyśleć – treść, temat, potem długo szukam formy… A kolaż to jest co innego. To on mną rządzi, a ja się poddaję – tu coś dokleję, tam dodam…, to mną kieruje. Potem czasem sam zastanawiam się, co to jest? Ale o to w tym chodzi. Poddaję się temu. /z wypowiedzi artysty/
kaniu przy ul. Moniuszki. Ten adres wszedł do Szlaku Polskiego Bluesa, bo tam była kuźnia bluesa. Na parterze miałem pracownię z dwoma oknami, przez które ludzie wchodzili i wychodzili. Mama dawała herbatę i kanapki. Dom był otwarty. Mama pięknie śpiewała, tata bardzo pięknie grał na harmonijce. Był amatorem.
15
późniejsze składy bez perkusji, takie płyty jak The Turning Point, Empty Rooms, USA Union? Mayall miał zawsze znakomitych muzyków, to była wylęgarnia talentów, największych gwiazd. Podobno był ostatnio w Krakowie i dał świetny koncert. Tak, ma 85. lat i promuje swój najnowszy album Nobody Told Me. Rok temu byłem na Rolling Stones. Jak oni się bawią tą muzyką. Pięknie. No i wizualizacja, a propos mojego zawodu. Patrzę na te nowe media, dużo jest szumu, technologii, a u nich to wszystko grało. Perfekcja. Czytałem kiedyś wywiad z Charlie Watts’em, dziennikarka spytała czym by się zajął, gdyby nie grał na perkusji w Rolling Stones? Odpowiedział: „byłbym designerem”. Dziennikarka: to znaczy artystą! Na co stanowczo Watts zaprzeczył: „byłbym designerem, to nie jest artysta, to jest wyrobnik, rzemieślnik”. Teraz design jest modny, zrobili z niego prawie pseudonaukę. Kiedyś Ale nie bluesa?
design robili wszyscy malarze, potrafili namalować obraz i zrobić
Bluesa nie potrafił zagrać i patrzył z zainteresowaniem jak mój nieżyją-
meble. Dlatego jak widzę „poważnych artystów” i innych, którzy
cy już przyjaciel, bluesman Janowski, grał bluesy. Z kolei on patrzył na
„poważnie się traktują”, to uciekam od nich. Nie wierzę im. Twórca
mojego ojca jak gra na harmonijce z registrem. Oczywiście na począt-
jest po to, by tworzyć i by jego prace trafiały do ludzi. Nie chodzi o to,
ku było też radio, jakiś odbiornik typu Pionier i słuchało się wszystkie-
by mieć wszystkie swoje prace i co dziesięć lat robić retrospektywę.
go, Koterbskiej i poranków symfonicznych. Wieczorem zaś był Lucjan
Mnie w tym nienormalnym świecie się udało, bo żyję z tego. Czasami
Kydryński z Rewią Piosenek. Potem poszedłem do szkoły plastycznej,
mówią mi: „po co ty to robisz, będą myśleć, że jesteś erotoman, jakiś
a tam się okazało, że kolega doskonale gra na pianie, był multiinstru-
taki niewyżyty”.
mentalistą. Zaczęliśmy słuchać Beatlesów, moja starsza siostra przynosiła brytyjskiego r&b, Rolling Stonesów. Gdy miałem 11 lat, rodzice
No właśnie, powiedz jak odbierają je Twoi klienci?
kupili mnie i siostrze bilety do Hali Parkowej na Paula Ankę. Pamiętam,
Mam klientkę, która ma dużo moich prac, przyjeżdża co pół roku
jak całą ulicą Kościuszki ludzie szli po koncercie. Mieliśmy szczęście,
i jeszcze coś dokupuje. Zapytałem ją „co ty z tym robisz?”. Przysłała
gdyż na drugi dzień Paul Anka miał mieć koncert w Warszawie, ale go
mi zdjęcie ze swoich salonów, a tam wszędzie wiszą „kalarusy”. Z tym
odwołali na znak żałoby. Wtedy zginął Kennedy. Mając 14 lat byłem
związana jest piękna anegdota, spytałem jak spędzają czas po pracy?
na koncercie Animalsów również w Hali Parkowej w Katowicach.
Relaksują się, piją wino, oglądają „kalarusy”. No i co! Okazało się, że po 9. miesiącach urodziła im się dziewczynka. Wcześniej nie mogli
Jeśli blues brytyjski, to z pewnością John Mayall.
mieć dzieci.
To co w tamtych czasach wyprawiał Mayall, to było niesamowite. Nasza przygoda z nim zaczęła się chyba od Crusade, Bare Wires. Jak
Takiej autoreklamy od artysty jeszcze nie słyszałem, ale ab-
teraz słucham tej muzyki, to ona nic się nie zestarzała. Pamiętasz
solutnie wierzę. Nie chcę dalej myśleć o efektach jakie mogą
16
mieć inne formy Twojej twórczości. Zamówiłem u Ciebie tylko ex libris do książek, to zrób go, tak na wszelki wypadek, mniej-
Roman Kalarus
szy. Ale koniec żartów, powiedz mi, skąd tak często na Twoich
urodził się w 1951 roku. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Kra-
kolażach pojawiają się sterowce i samoloty?
kowie na Wydziale Grafiki w Katowicach, dyplom uzyskał w 1976 roku.
Miałem cudownego ojca, mamę też. Ojciec przynosił różne gazety,
Obecnie profesor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, prowadzi
książki, od technicznych po artystyczne. Kiedyś też kupił jakieś katalo-
autorską pracownię plakatu na Wydziale Projektowym. Uprawia plakat,
gi samolotów dla wojsk niemieckich, które miały służyć identyfikacji
drzeworyt, collage, rysunek, malarstwo i i projektowanie autorskie. Jest
alianckich samolotów. Nie zafascynowałem się samochodami, ale
laureatem wielu nagród i wyróżnień w konkursach na plakat i grafikę,
właśnie samolotami. Jeśli chodzi o sterowce, to ostatnio miałem cie-
w tym 2 razy Grand Prix na Biennale Plakatu Polskiego w 1995 i 2001
kawą sytuację. Dwa lata temu robiłem kalendarz dla Polskiego Radia,
roku, 1 nagrody na Festiwalu Plakatu w Krakowie w 2001, brązowego
wypadało więc prześledzić jego historię i dowiedziałem się o bardzo
medalu na Biennale Grafiki Użytkowej w Brnie (Czechy) w 1990 i Trien-
ciekawym wydarzeniu. Otóż w 1928 roku zeppelin „Italia” leciał na
nale Plakatu w Toyamie (Japonia) w 2003 roku. Należy do czołówki
biegun północny i pobłądził. Radio Katowice przerwało nadawanie
polskich twórców plakatu. Wystawiał swoje prace na najważniej-
audycji i komunikowało się z przerażoną załogą. Za sterami zasiadał
szych pokazach plakatu i grafiki w kraju i za granicą, między innymi
Umberto Nobile, który wcześniej przeleciał nad biegunem północ-
w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Rzeszowie, w Lahti i Helsinkach
nym z Roaldem Amundsenem. Tak czy inaczej Radio otrzymało
w Finlandii, Toyamie i Ogaki w Japonii, w Paryżu, Chaumont, Rouen,
kalendarz z kolażami. Pytasz o samoloty, otóż chciałem być pilotem,
Grenoble we Francji, w Chicago, Waszyngtonie, Colorado, Ames
ale z matematyki, niestety, byłem za słaby. Wszyscy artyści i twórcy
w USA, w Kolonii, Düsseldorfie, Berlinie, Heilbronn i Essen w Niem-
mówią teraz, że nie trzeba znać matematyki, a to źle. Gdybym znał
czech, w Winterthur, Fribourgu i Zurichu w Szwajcarii, w Wenecji, Me-
matematykę, to byłbym taki jak Jagger i potrafiłbym za swoimi spra-
diolanie i Cremonie we Włoszech, w Sofii i Warnie w Bułgarii, w Brnie
wami lepiej latać.
i Pradze w Czechach, w Bratysławie i Trnavie w Słowacji, w Sevilli w Hiszpanii, Lubljanie w Słowenii, Mous i Brukseli w Belgii, w Ballart
Bardzo Ci dziękuję za spotkanie i rozmowę, a czytelników
w Australii, w Budapeszcie i Pecsu na Węgrzech, w Kijowie na Ukrainie
zapraszam na wystawę „Miniatury intymne” Romana Kalaru-
i Moskwie w Rosji, poza tym w Indiach, Iranie, Chinach i Meksyku. Miał
sa do Muzeum Historii Katowic, ul. Kopernika 11. Wystawa
kilkadziesiąt wystaw indywidualnych w wielu prestiżowych galeriach
potrwa do 30 sierpnia. Nie pożałujecie, może Kopernik nie
w kraju i za granicą. Prowadził warsztaty twórcze dla studentów. Jest
wymyśliłby latających maszyn, ale i konstruktorzy zeppelinów
współautorem i współrealizatorem (wspólnie z Joanną Piech) malowi-
i samolotów z pewnością byliby zdumieni jak przepojone ero-
deł sakralnych w kościele błogosławionej Karoliny Kózkówny w Tychach
tyzmem są ich maszyny. Gwarantuję, że po powrocie z wysta-
oraz w kościele Matki Kościoła Niepokalanej Jutrzenki Wolności w Ka-
wy inaczej będziecie patrzeć na samoloty i na inne urządzenia
towicach. Ponadto projektuje wnętrza kościołów i klubów muzycznych
techniczne. n
oraz scenografie teatralne. n
17
—— —
—
14.08 Ś R O D A . g. 20 Bazylika Świętego Krzyża. Koncert oratoryjny C O L L E G I U M VO C A L E 17 0 4 C O L L E G I U M 17 0 4 / VÁC L AV L U K S
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny NELSON GOERNER, PIOTR ALEXEWICZ RYS Z A R D G R O B L E W S K I , SINFONIA VARSOVIA / TATSUYA SHIMONO
— ——
—
[CHERUBINI, KURPIŃSKI]
—
15.08 C Z W A R T E K . g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert inauguracyjny. Opera w wersji koncertowej LENKA CAFOURKOVÁ, NATALIA RUBIŚ KRYSTIAN ADAM, VÁCLAV ČÍŽEK TOMÁŠ ŠELC, JAN MARTINÍK COLLEGIUM VOCALE 1704 COLLEGIUM 1704 / VÁCLAV LUKS
——
— —
[STEFANI „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale”]
16.08 P I Ą T E K . g. 18 Sala Koncertowa Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Koncert dla dzieci COLLEGIUM VOCALE 1704 COLLEGIUM 1704 / VÁCLAV LUKS [STEFANI „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale”]
——
[CHOPIN, BERLIOZ, RACHMANINOW]
—
21.08 Ś R O D A . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy J U H O P O H J O N E N [BACH, FRANCK, MOZART, SCHUBERT, CHOPIN]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny A K I KO E B I , B AC H C O L L E G I U M J A PA N / M A S A A K I S U Z U K I
— ——
—
[MOZART, CHOPIN, BEETHOVEN]
22.08 C Z W A R T E K . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Koncert symfoniczny {OH!} ORKIESTRA HISTORYCZNA [GOŁĄBEK, SCHUBERT, DOBRZYŃSKI, MONIUSZKO]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert kameralny APOLLON MUSAGÈTE QUARTET VADYM KHOLODENKO
. g. 20 Scena Teatru Wielkiego – Opery Narodowej Opera w wersji koncertowej E WA T R AC Z , M AT H E U S P O M P E U MARIUSZ GODLEWSKI, ALEKSANDER T E L I G A , E U R O PA G A L A N T E , C H Ó R O P E RY I F I L H A R M O N I I P O D L A S K I E J ( V I O L E T TA B I E L E C K A) / FA B I O B I O N D I I
— —— —
—— —
[MONIUSZKO, CHOPIN, RAMEAU, SCHNITTKE]
[MONIUSZKO „Flis”]
—
17.08 S O B O T A . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Recital wokalny C H R I S TO P H P R É G A R D I E N C H R I S TO P H S C H N AC K E R T Z [MONIUSZKO, DUPARC, SCHUMANN]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny A K I E A M O U, M O N I K A L E D Z I O N - P O R C Z Y Ń S K A , S AT O S H I N I S H I M U R A R A FA Ł S I W E K , M A R T H A A R G E R I C H H I R O S H I M A SY M P H O N Y O R C H E S T R A S I N F O N I A VA R S OV I A , C H Ó R O P E RY I F I L H A R M O N I I P O D L A S K I E J ( V I O L E T TA B I E L E C K A) / KA Z U YO S H I A K I YA M A
—— [BEETHOVEN]
— —
18.08 N I E D Z I E L A . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Koncert kameralny KEVIN KENNER, QUATUOR MOSAÏQUES G R Z E G O R Z F R A N KOW S K I [CHOPIN, BEETHOVEN]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny NELSON FREIRE, HIROSHIMA SY M P H O N Y O R C H E S T R A , S I N F O N I A VA R S OV I A / TAT S U YA S H I M O N O
—
— ——
[MONIUSZKO, PANUFNIK, PENDERECKI, FUJIKURA, CHOPIN]
19.08 P O N I E D Z I A Ł E K . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Recital fortepianowy BENJAMIN GROSVENOR SCHUMANN, CHOPIN/BAŁAKIRIEW, PROKOFIEW, LISZT
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej. Koncert symfoniczny TO M A S Z R I T T E R , B AC H C O L L E G I U M J A PA N / M A S A A K I S U Z U K I
——
— —
[MOZART, CHOPIN, MENDELSSOHN-BARTHOLDY]
20.08 W T O R E K . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Recital fortepianowy E VG E N I B O Z H A N OV [SCARLATTI, BRAHMS/REGER, WAJNBERG, RAVEL, LISZT]
[DVOŘÁK]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny HOWARD SHELLEY, ERIC LU, CHARLES RICHARD-HAMELIN, SINFONIA VARSOVIA
— —
[MOZART, CHOPIN, HUMMEL]
24.08 S O B O T A . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy A L E K S A N D R A Ś W I G U T [CHOPIN] . g. 20 Scena Teatru Wielkiego – Opery Narodowej Opera w wersji koncertowej ILONA MATARADZE, KAREN GARDEAZABAL IVÀN AYON RIVAS, ALEKSEY BOGDANOV E U R O PA G A L A N T E , C H Ó R O P E RY I F I L H A R M O N I I P O D L AS K I E J ( V I O L E T TA B I E L E C K A) / FA B I O B I O N D I
—
——
—
[VERDI „Korsarz”]
25.08 N I E D Z I E L A . g. 16 Teatr Wielki – Opera Narodowa Sale Redutowe. Koncert kameralny CRISTINA ESCLAPEZ E N S E M B L E D I A LO G H I
[MOZART, HAYDN, ROSSINI, MOZART, MONIUSZKO, DANZI]
. g. 19 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Opera w wersji koncertowej EDYTA PIASECKA, MONIKA LEDZION-PORCZYŃSKA, MAŁGORZATA WALEWSKA ARNOLD RUTKOWSKI, KAROL KOZŁOWSKI MARIUSZ GODLEWSKI, MARCIN BRONIKOWSKI, TOMASZ KONIECZNY RAFAŁ SIWEK, CHÓR OPERY I FILHARMONII PODLASKIEJ, O R K I E S T R A X V I I I W I E K U GRZEGORZ NOWAK
— ——
[MONIUSZKO „Straszny dwór”]
—
26.08 P O N I E D Z I A Ł E K . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy D M I T RY A B LO G I N [SZYMANOWSKA, MENDELSSOHN-BARTHOLDY, CHOPIN]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy Y U L I A N N A AV D E E VA [CHOPIN, SCHUMANN, SCHUBERT]
—— — —
—
27.08 W T O R E K . g. 17 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert kameralny B E LC E A Q UA R T E T [BEETHOVEN] . g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy C Y P R I E N K AT S A R I S [FONTANA, TELLEFSEN, GUTMANN, MIKULI, FILTSCH,
— ——
—
MONIUSZKO, MELCER-SZCZAWIŃSKI, NOWAKOWSKI]
28.08 Ś R O D A . g. 19 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny A L E N A B A E VA , E R I C H O E P R I C H VA DY M K H O LO D E N KO ORKIESTRA XVIII WIEKU [WIENIAWSKI, MOZART, CHOPIN]
. g. 22 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert kameralny B E LC E A Q UA R T E T [BEETHOVEN]
——
—
—
29.08 C Z W A R T E K . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Koncert kameralny ALEXANDER RUDIN ALEXANDER MELNIKOV [RACHMANINOW, CHOPIN, LUTOSŁAWSKI]
23.08 P I Ą T E K . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Duet fortepianowy T O B I A S KO C H , J A N U S Z O L E J N I C Z A K
——
—— —
. g. 20 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Koncert kameralny A L E N A B A E VA , VA DY M K H O LO D E N KO
— —
——
[SZYMANOWSKI]
30.08 P I Ą T E K . g. 17 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Koncert kameralny DA N I E L H O P E , S E B A S T I A N K N AU E R [BRAHMS, SCHUMANN, MENDELSSOHN, JOACHIM, GRIEG]
. g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert symfoniczny KRISTIAN BEZUIDENHOUT R O S A N N E VA N SA N DW I J K , O R K I E S T R A X V I I I W I E K U / JAC E K K A S P S Z Y K [MOZART] . g. 22 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Recital wokalny TOMASZ KONIECZNY, LECH NAPIERAŁA
— —
——
[SCHUBERT: „Podróż zimowa”]
31.08 S O B O T A . g. 17 Sala Kameralna Filharmonii Narodowej Recital fortepianowy N I KO L A I D E M I D E N KO [LISZT, SCHUBERT, CHOPIN]
. g. 20 Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Koncert symfoniczny TO B I AS KO C H , H O F K A P E L L E M Ü N C H E N R Ü D I G E R LOT T E R
—— —
[ELSNER, CHOPIN, BEETHOVEN]
—
1.09 N I E D Z I E L A . g. 20 Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej Koncert finałowy ALENA BAEVA, ORKIESTRA FILHARMONII N A R O D OW E J / A N D R E Y B O R E Y KO
——
— —
[LUTOSŁAWSKI, WAJNBERG, BEETHOVEN]
Dyrektor artystyczny Festiwalu: StanisŁaw Leszczyński
— —— — — —— —
Organizator zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w programie. S P R Z E DA Ż B I L E T ÓW . www.bilety.nifc.pl + kasy Muzeum Fryderyka Chopina, Warszawa, ul. Okólnik 1 [czynne: wt.–niedz. w godz. 11–19], tel. [+48] 22 44 16 251 Więcej informacji: tel. [+48] 22 44 16 193 e-mail: bilety.festiwal@nifc.pl
—— — —
komorek design, redesign, undesign
15!
15. międzynarodowy festiwal muzyczny chopin i jego europa warszawa 14.08—1.09.2019 [od chopina do moniuszki] www.festiwal.nifc.pl
——
— —
—
—
——
—
——
—
—
FELIETON
Ani słowa o Ferrante Przed wjazdem na jeden z parkingów stoi betonowy posąg Ojca Pio. Ojciec Pio jest ponadnaturalnej wielkości, pomalowano go całego na różowo, żeby wyglądał bardziej szlachetnie, bardziej, że tak powiem, marmurowo, a jego głowę przed palącym słońcem chroni aureola z żółtego pleksiglasu. Tuż obok postawiono betonową ławkę. Wszystko to jest… reklamą miejscowej firmy kamieniarskiej. Betonowy Ojciec Pio nie stoi jednak wyłącznie w celach reklamowych, ponieważ jego wyciągnięta dłoń owinięta jest sporym wianuszkiem jak najbardziej autentycznych różańców. To oznacza, że wstawił się już za niejednym grzesznikiem. Na ścianach pobliskich domów stare i nowe reklamy, a także sporej wielkości nekrologi. Bardzo dużo nekrologów, które wyglądają jak plakaty. Tak jakby zmarli również polecali swoje usługi w tym najbardziej zabobonnym, wotywnym, tajemniczym i magicznym mieście Europy. Wokół rosną drzewa cytrynowe. ZBIGNIEW BIAŁAS
z bujną tropikalną roślinnością w ogrodzie. Mimo to, i mimo że Herling-Grudziński obracał się wśród ścisłych elit miasta, polski pisarz
Mówiąc krótko: pozdrawiam moich czytelników z Neapolu.
Neapolu nie znosił, czuł się w nim obco i nawet nie próbował go głę-
Można o tym mieście pisać bez końca, można się nim ekscytować, jak
biej pojąć. Był bardzo krytyczny wobec włoskich intelektualistów. Jaka
Goethe, można go nie cierpieć. Moim zdaniem w Neapolu jest tak,
mogła być tego przyczyna? Roberto Salvadori, znany eseista, pisał, że
jak powinno być: wybrukowane uliczki o wielkich, czarnych kocich
według Herlinga-Grudzińskiego życiem obywatelskim i intelektualnym
łbach, obrazy Marii Panny na ścianach domów, kościół opiera się
Włoch po drugiej wojnie światowej całkowicie zawładnęli komu-
o kościół (chyba nigdzie nie widziałem aż tylu), kolorowe pranie -
niści i dlatego autor Innego świata nie mógł się w tym środowisku
rzecz jasna - zwisa z okien, i chociaż nie mogę powiedzieć, że jest tu
odnaleźć. Zdaniem Salvadoriego monochromatyczny obraz stworzony
czysto, nie mogę powiedzieć, że jest bardzo brudno. Spodziewałem
przez Herlinga-Grudzińskiego jest stronniczy i tendencyjny, a polski
się ton śmieci i smrodu, a odkryłem miasto zadziwiające i oszałamia-
pisarz nie jest wiarygodny, jeśli chodzi o opisy życia polityczno-kultu-
jące. Owszem, domy nie są zadbane, tynki się sypią, ale w dziwny
ralnego Neapolu.
sposób pasuje to do Neapolu, bez względu na to, jak dziwacznie to
Trudno w tym kontekście nie pomyśleć o podobnym przypadku, czyli
zabrzmi.
Sándorze Máraiu. Przed wyjazdem do Neapolu przeczytałem Krew
Z polskich pisarzy jedynym „neapolitańczykiem” był Gustaw Her-
świętego Januarego i ze zdumieniem stwierdziłem, że są to właści-
ling-Grudziński, pozostali pojawiali się tu przelotem. Będąc teraz
wie dwie książki, jedna lepsza, druga gorsza. Lepsza jest pierwsza
w Neapolu zatrzymałem się niedaleko dzielnicy Chiaia, gdzie znajduje
połowa: znakomite impresje, tak charakterystyczne dla pióra Máraia.
się dom, w którym mieszkał Herling-Grudziński wraz z żoną, córką
Druga połowa to skrajnie pesymistyczny esej historiozoficzny, w któ-
Benedetto Crocego, jednego z najwybitniejszych włoskich filozofów.
rym węgierski mistrz pokazuje na przykładzie bohatera, uchodźcy ze
Dom Herlinga-Grudzińskiego to wielka, piękna willa, w najbardziej
Wschodniej Europy, jak bardzo on sam nie znosił komunizmu. Nie
eleganckiej dzielnicy miasta, z widokiem na Zatokę Neapolitańską,
znosił, demonizował i, niestety, mocno na ten temat przynudzał.
20
Można zrozumieć argumentację Máraia (wiedział doskonale o czym
Eneasz spotkał w Hadesie ojca i o to mu chodziło najbardziej. Ojciec
pisze, bo jest tu bardzo wiele wątków autobiograficznych), ale
pokazał synowi przyszłość Rzymu, a w zasadzie cienie tych, którzy
z dzisiejszej perspektywy jest to wszystko coraz mniej czytelne. I tak
w przyszłości dla Rzymu będą mieli znaczenie – oczywiście z perspek-
właśnie myśląc o recepcji Neapolu przez dwa dosyć pokrewne inte-
tywy Wergiliusza, który pisał przed naszą erą, więc o dużej części
lekty: Herlinga-Grudzińskiego i Sándora Máraia dochodzę do nader
tego, co się wydarzy nie mógł mieć pojęcia. Choćby o tym, że całkiem
nieoryginalnego wniosku, że ideologie przeminą, a sztuka przetrwa.
szybko nastąpi zagłada miejscowości, które on znał jako tętniące
A zatem w te pędy do Muzeum Archeologicznego, gdzie furorę tej
życiem: Pompejów i Herkulanum.
wiosny robi duża wystawa rzeźb Antonio Canovy. „Trzy Gracje” spro-
Przyznam, że świadomość oglądania wszystkich mitycznych miejsc
wadzono aż z Ermitażu i prasa entuzjastycznie rozpisywała się na ten
jest niezwykłym przeżyciem. Nawet jeśli nie było tu Eneasza, to
temat. Neapolitańczycy i turyści oglądają Canovę tłumnie. Ja też, ale
z pewnością był Wergiliusz i korzystając z istniejącej topografii, zbu-
bardziej mnie ciągnęły rzeczy odnalezione w Pompejach, a spośród
dował wiecznie żywą historię.
nich wielka mozaika z Domu Fauna. Podobno przedstawia bitwę pod
Jeszcze refleksja na temat Pompejów. Kto tu nie był? Kto nie komen-
Issos, między Aleksandrem Macedońskim, a królem Persji, Dariuszem.
tował? Jednym z najbardziej zdumiewających komentarzy literackich,
Dowodem na to ma być nagie drzewo, sugerujące zimę. To dosyć
na jakie trafiłem były zapiski Alberta Camusa pisane w latach pięć-
słaby dowód, ale może są jakieś inne. Tak czy owak, w nabożnym
dziesiątych dwudziestego wieku. Chodząc po ruinach zanotował, że
skupieniu wpatrywałem się w twarz Aleksandra Macedońskiego
jest zainteresowany, ale nie odczuwa żadnego wzruszenia. Pompeje
znaną z wielu różnych reprodukcji. W porównaniu z Aleksandrem,
nazywa „wykwintnym Buchenwaldem”, odnotowuje „smak popiołu
Dariusz wydaje się przerażony, a w jego twarzy nie ma pasji i szlachet-
i zmęczenia”, ale ponieważ do Rzymian nie odczuwa sympatii (w od-
ności macedońskiego wodza.
różnieniu od Greków), Pompeje nie robią na nim wrażenia. Myślę,
Wyobrażam sobie, że w miejscu, gdzie stoję ja, stał David Hockney.
że u Camusa w latach pięćdziesiątych wzruszanie się losem garstki
Zwrócił uwagę nawet na takie szczegóły jak to, że żołnierz, który
ludzi po tym, co się stało w czasie drugiej wojny światowej, byłoby
upadł pod ciężką tarczą, widzi w niej swoje odbicie, ale nieco po-
nie na miejscu, ponieważ ilość ofiar była nieporównywalna, a poza
mniejszone, co sugeruje, że autor mozaiki znał prawa optyki: tarcza
tym tu działały siły natury, a nie siły zbrodniczej ideologii. W dodatku
musi być lśniąca i metalowa, dlatego funkcjonuje jak lustro, musi też
Trzecia Rzesza odnosiła się ciepło (choć pokrętnie) do ideałów Rzymu,
być wypukła, stąd twarz w odbiciu jest mniejsza niż w rzeczywistości.
więc wszystko to razem musiało zamknąć serce Camusa na Pompeje.
Jak na wczesne malarstwo – bo mozaika jest kopią obrazu - jest to
Wyczuwam to właśnie w sarkastycznej nieco frazie o „wykwintnym
bardzo intrygujące.
Buchenwaldzie”, która jest uderzająca, ale w żadnym stopniu nie jest
Stał tu też Jarosław Iwaszkiewicz. W Dziennikach pisał, że ta
adekwatna.
konkretna mozaika wywarła wpływ na Matejkę. Tego nie wiem, ale
Mnie w Pompejach interesował bardzo stadion (raczej nietypowy dla
rozumiem, o co chodzi Iwaszkiewiczowi w komentarzu, ponieważ
rzymskich stadionów, bo bez części podziemnej), Tutaj grupa Pink
rzeczywiście można dostrzec podobieństwo między kompozycją „Bi-
Floyd, którą uwielbiałem w mojej wczesnej młodości, zagrała koncert
twy pod Assos”, a matejkowską „Bitwą pod Grunwaldem”.
uwieczniony w filmie Pink Floyd Live at Pompeii. Teraz ten film moż-
A w ogóle miłość literatów i artystów do Kampanii zaczęła się bardzo
na za darmo oglądać w Internecie, za moich czasów studenckich był
wcześnie - od Wergiliusza.
praktycznie nieosiągalny w Polsce.
To tutaj, według szóstej księgi Eneidy, przybił do brzegu Eneasz
Po zwiedzeniu Neapolu, Pompejów i Solfatary widzę, że sceny bulgo-
uciekając z Troi, ponieważ w Cumie, nad brzegiem morza, znajdo-
cącej szarej lawy, dymy i opary, wśród których spacerują członkowie
wała się duża kolonia grecka, a na szczycie wzgórza stała świątynia
zespołu nie były stworzone w studio, tylko w Solfatarze. Można
Apolla założona przez Dedala, który swoje „wiosła”, czyli skrzydła, tu
w wulkanicznym krajobrazie łatwo rozpoznać konkretne miejsca,
właśnie złożył na ołtarzu.
mimo że od kręcenia filmu minęło już ponad czterdzieści lat. Muzycy
Patrząc dzisiaj z ruin Świątyni Apolla łatwo sobie wyobrazić, jak okręty
się bardzo zmienili, ale Solfatara nie.
Eneasza i jego towarzyszy dobijają do piaszczystego brzegu. Tym
A zatem muszę zmodyfikować swój poprzedni wniosek. Nie tylko
łatwiej sobie to wyobrazić, że nawet teraz nie ma tu żadnych budyn-
sztuka przetrwa. Przetrwa wulkaniczny krajobraz, przetrwa Solfatara
ków, ani niczego, co szpeciłoby zagajnik na mierzei i długą piaszczy-
i zapewne przetrwa miasto Neapol, które istnieje bez przerwy od
stą plażę. Wzdłuż brzegu przemykają jedynie czasem zaprzęgi konne,
ponad dwóch tysięcy lat i nie ma takiego mądrego, który zgłębiłby
więc można odnieść wrażenie, że to starożytne rydwany.
wszystkie jego zakamarki i tajemnice.
W wersji Wergiliusza Eneasz podziwiał przez chwilę mitologiczne
Nie chciałbym zakończyć tego felietonu patetycznie. Neapol nie byłby
sceny wyrzeźbione na wrotach świątyni, ale spieszno mu było do
Neapolem, gdyby nie oferował wielu rozczarowań. I tak na przykład
groty Sybilli. Grota, wykuta w skale, jest długa i wąska. Na samym jej
Solfatara jest nieczynna dla zwiedzających po tym, jak trójka turystów
końcu siedziała Sybilla Kumańska (ta sama, która później handlowała
dwa lata temu wpadła do jednej ze szczelin i zginęła w siarczanych
wróżbami z Tarkwiniuszem Pysznym).
kipielach. A grób Wergiliusza w dzielnicy Mergellina otwarty jest tylko
Eneasz potrzebował pomocy Sybilli głównie dlatego, że chciał zejść
do 14:30.
do Hadesu i porozmawiać ze zmarłym ojcem. Wejście do Hadesu
Kto w Neapolu długo śpi, niewiele zobaczy. n
znajdowało się nieopodal, w grocie na brzegu Awernu, jeziorka, które jest zalanym kraterem wulkanicznym. Kiedyś nad jego siarkowymi wyziewami ptaki spadały w toń wody, dzisiaj nie wygląda wcale strasznie. Ścieżka w zagajniku prowadzi do zakratowanego wejścia do groty. Właśnie tędy Eneasz w towarzystwie Sybilli zszedł w zaświaty. Wokół walają się śmieci. Miejsce wygląda na zaniedbane i menelskie bardziej niż mitologiczne, ale kto powiedział, że wejście do Hadesu ma być estetyczne?,
Zbigniew Białas – literaturoznawca-anglista, profesor nauk humanistycznych, prozaik i tłumacz. Autor powieści „Korzeniec”, „Puder i Pył”, „Tal”, reportaży „Nebraska”.
21
WYDARZENIE
Wielkie urodziny
na ulicy Moniuszki i zakończenie 74. sezonu artystycznego Opery Śląskiej 14 czerwca, przez cały dzień, trwało wielkie święto 3 x Moniuszko – Mistrz, Muzyka, Miasto, całodzienny piknik artystyczno-społeczny, wielkie święto patrona ulicy, przy której mieści się siedziba Opery Śląskiej. Współorganizatorami wydarzenia byli: Urząd Marszałkowski w Katowicach, Urząd Miejski w Bytomiu oraz Fundacja Jutropera. Impreza wpisuje się w obchody Roku Moniuszkowskiego z okazji 200.
muzyczne nad „Flisem” objął Adam Mokrus, choreografią zajęła się
rocznicy urodzin kompozytora . Ale to także urodziny Opery Śląskiej –
Inga Pilchowska, a scenografia to dzieło Luigi Scoglio.
dokładnie 14 czerwca 1945 roku premierą „Halki” Stanisława Moniusz-
Uczestnicy pikniku mogli też zobaczyć lekcję szermierki w wykonaniu
ki rozpoczęła się historia tego wyjątkowego miejsca.
Bytomskiego Towarzystwa Szermierczego, tańce popularne w twór-
Całe wydarzenie rozpoczęło się wspólnym korowodem przez miasto,
czości Moniuszki, w których zaprezentowali się uczniowie bytom-
który wyruszył sprzed Opery Śląskiej i przeszedł głównymi ulicami,
skiej baletówki, ucząc kroków mazura. Opowieściami o zwyczajach
a potem powrócił na ulicę Moniuszki i plac Sikorskiego. Część wydarzeń
szlacheckich podzielili się członkowie Bractwa Kurkowego Grodu
odbywała się w budynku bytomskiego teatru, a sam „Flis” w plenerze.
Bytomskiego. Były też foodtrucki z kuchnią inspirowaną twórczością
W programie były też spektakle „App Flis: Inspiracje” oraz „Zaflis:
Stanisława Moniuszki.
Moniuszko za kulisami”, pokazujące kulisy powstania opery „Flis”.
Do Bytomia z własną tratwą przyjechali również reprezentanci Polskie-
Reżyserował Michał Znaniecki, znany na całym świecie ze swoich
go Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich! Zaprezentowali się wokalnie,
wizjonerskich realizacji teatralnych i operowych, integrujących także
kulinarnie i zdradzili tajniki swojej pracy – kiedyś i obecnie. Pojawił się
lokalne środowiska i aktywizujących grupy społeczne. Kierownictwo
oczywiście także sam Stanisław Moniuszko, któremu postaci użyczył
22
Dariusz Niebudek. Artyści Opery Śląskiej dali też dwa koncerty w tram-
PRZYJACIEL TEATRU – MAXYMILIAN BYLICKI - DYREKTOR INSTY-
waju linii 46 i zabytkowym – 38.
TUTU MUZYKI I TAŃCA
Wieczór zakończył Koncert galowy: Moniuszko dziś. Najsłynniejsze arie
za wspieranie wydarzeń artystycznych Opery Śląskiej, pomoc w organi-
operowe Stanisława Moniuszki wykonali zarówno artyści Opery Ślą-
zacji IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama
skiej, jak również tegoroczni laureaci IV Międzynarodowego Konkursu
Didura oraz obchodów Roku Moniuszkowskiego w Operze Śląskiej,
Wokalistyki im. Adama Didura – Bożena Bujnicka i Szymon Mechliński.
zaangażowanie i działalność na rzecz naszego teatru.
Po koncercie przyjaciele Opery Śląskiej odebrali specjalne statuetki. To prestiżowa nagroda przyznawana od 2010 r.
PRZYJACIEL TEATRU – ADRIANNA PONIECKA-PIEKUTOWSKA
Statuetka jest nagrodą honorową, wyrazem szczególnego wyróżnienia
za wspieranie działalności naszego teatru oraz pomoc w organizacji
i uznania, a otrzymują ją osoby bądź instytucje m.in. za wyróżniającą
obchodów Roku Moniuszkowskiego w Operze Śląskiej.
się działalność na rzecz Opery Śląskiej, promowanie i kreowanie jej wizerunku, otwarcie na teatr, szczególną współpracę organizacyjną
NAGRODA SPECJALNA – TADEUSZ DESZKIEWICZ
i artystyczną z Operą, długotrwałe wspieranie wydarzeń kulturalnych,
za wspieranie wydarzeń artystycznych Opery Śląskiej, pomoc w organi-
a także wszelkich inicjatyw z nimi związanych, upowszechnianie ofer-
zacji IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama
ty kulturalnej oraz za konkretne osiągnięcia na rzecz rozwoju teatru
Didura, zaangażowanie na rzecz naszego teatru oraz promowanie
i jego pracowników, sukcesy artystyczne i wybitne dokonania na polu
oferty kulturalnej. n
zawodowym. Projekt dzieła powstał u Magdaleny i Jacka Wichrowskich w bytomskiej Pracowni Stalowe Anioły.
fot. Karol Fatyga, mat. Opery Śląskiej w Bytomiu
W tym roku statuetka została przyznana 6. laureatom w następujących kategoriach: MELOMAN ROKU – ANETA I MACIEJ BYLCZYŃSCY za wierność i miłość do Opery oraz uczestnictwo w wydarzeniach artystycznych Opery Śląskiej. PATRONAT MEDIALNY - EWA NIEWIADOMSKA - RADIO KATOWICE za promowanie i pozytywne kreowanie wizerunku Opery Śląskiej w mediach oraz wspieranie wydarzeń kulturalnych naszego Teatru MECENAS – PATRYCJA I MARCIN DRAB - H33 APARTAMENTY za wspieranie działalności Opery Śląskiej, współpracę oraz otwartość na sztukę.
23
WYWIAD
Dominik Bukowski „Transatlantyk” Trójmiejski wibrafonista, kompozytor, aranżer i producent muzyczny Dominik Bukowski jest dziś artystą o wypracowanej przez lata marce sytuującej go w ścisłej czołówce najbardziej kreatywnych postaci polskiego jazzu. Uznany najlepszym wibrafonistą w ankiecie Jazz Top 2018 magazynu Jazz Forum muzyk, poza własnymi każdorazowo wyjątkowo atrakcyjnymi projektami, jest współtwórcą takich formacji jak m.in. Blue Mind Quartet i Orange Trane. Dominik Bukowski ma za sobą współpracę z takimi muzykami jak m.in. Janusz Muniak, Leszek Możdżer, Maciej Sikała, Zbigniew Namysłowski, Jan Ptaszyn Wróblewski i Piotr Wojtasik, czy Amir ElSaffar, Tim Hagans, Nigel Kennedy i Soweto Kinch. Osobnym rozdziałem w działalności wszechstronnego artysty jest intensywna współpraca (w roli nie tylko muzyka, ale też kompozytora i aranżera) z wokalistką Krystyną Stańko. Warto wspomnieć też o projekcie Duality tworzonym wraz z klasyczną marimbafonistką Kasią Kadłubowską i znakomitym albumie „Transient” (2015) wydanym przez prestiżową wytwórnię DUX. ROBERT RATAJcZAK
mokratycznego, tworzonego przez twórczych instrumentalistów darzących się ogromnym szacunkiem i zaufaniem. O sposobie postrzegania muzyki, procesie komponowania, instrumentach,
Swój siódmy autorski album „Transatlantyk” Dominik Bukowski zadedykował
których Dominik Bukowski jest wyjątkowym wirtuozem oraz o najnowszym
emocjom i doświadczeniom związanymi z polską emigracją.
albumie „Transatlantyk” miałem okazję porozmawiać z artystą przed jednym
Artysta zaprosił do współpracy zaufanych i sprawdzonych muzyków, z któ-
z koncertów w Poznaniu.
rych każdy jest wyjątkową osobowością o indywidualnych doświadczeniach zebranych podczas pracy nad rozmaitymi projektami. Grającemu na wibrafo-
Robert Ratajczak: Coraz częściej grasz na marimbie. Czym się różni
nie i kalimbie Dominikowi Bukowskiemu towarzyszą: znany m.in. z formacji
marimba od wibrafonu, jakie inne możliwości daje ci ten instrument
Kamila Piotrowicza, Piotra Lemańczyka (Quartet North) i Piotra Kułakow-
i jaka jest różnica w technice gry?
skiego (Critical Level) trębacz Emil Miszk, współpracujący już z Bukowskim
Dominik Bukowski: Technika gry na marimbie i jej budowa jest dość
w ramach Blue Mind Quartet Adam Żuchowski (kontrabas) i perkusista
podobna do wibrafonu. Zazwyczaj gram czterema pałkami. Marimba jest
współtworzący również Trio Mateusza Pałki, Patryk Dobosz.
większa, daje więcej możliwości brzmieniowych. Można na niej uzyskać
Kwartet jaki poznajemy na „Transatlantyku” robi wrażenie składu bardzo de-
dźwięki basowe, czego nie ma wibrafon. Jednak przede wszystkim daje zupełnie inny kolor brzmienia. Instrument pierwotnie pochodzi z Afryki, jednak dziś został zaadaptowany i dostrojony dla potrzeb muzyki na całym świecie. W tym stosunkowo młodym instrumencie urzekło mnie jego brzmienie. Nie jest to prosty instrument z racji tego że, w przeciwieństwie do wibrafonu nie ma możliwości przedłużenia dźwięku przy pomocy podobnego do stosowanego w fortepianach pedału forte. Marimba generuje zawsze krótki dźwięk, jednak jego barwa jest dla mnie doprawdy magiczna. Często sięgam po ten instrument na płytach jazzowych, a od jakiegoś już czasu pracuję nad programem solowym na marimbę. Jest to dla mnie duże wyzwanie, gdyż marimba nie posiada tak rozbudowanej faktury jak np. fortepian. Czy w fazie komponowania myślisz kategoriami: to będzie dobra partia dla wibrafonu, a tutaj idealnie wpasuje się marimba? Tak, gdyż komponując staram się myśleć barwami, w wyobraźni słysząc poszczególne dźwięki. Trochę inaczej podchodzę ostatnio do procesu komponowania. Kiedyś podchodziłem do pianina i zaczynałem tworzyć struktury melodyczno-rytmiczne, z których powstawał utwór. Od pewnego czasu komponuję w inny sposób: nie dotykam instrumentu, zamykam oczy i sia-
24
dam wygodnie w fotelu. Staram się wyobrazić sobie daną kompozycję, na-
nie były wywiady - to były prawdziwie osobiste zwierzenia dotyczące bardzo
dając strumieniowi myślowemu swobodny przepływ, nieograniczony moimi
ważnych przeżyć związanych z koniecznością wyjazdu, pokładanych w nim
możliwościami gry na pianinie, które zawsze będą niedoskonałe. Grając na
nadziejach, strachu związanym z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości,
instrumencie często popaść można w pewne schematy, które niejako ogra-
asymilacją, tęsknotą. Te intymne rozmowy owocowały ogromem emocji
niczają dźwiękową wyobraźnię. Nowa forma komponowania wyzwala mnie
i wzruszeń, które w innych okolicznościach nie mogłyby się pojawić.
z ograniczeń umiejętności technicznych przy pianinie. Dzięki temu odnoszę wrażenie, że powstające w ten sposób kompozycje są bardziej otwarte,
Końcówka płyty, którą jest 10-minutowy utwór „Emigres” niezau-
bardziej odważne i być może mniej sztampowe. Do instrumentu podchodzę
ważalnie ewoluuje do formy reportażu, gdzie muzyka jest zaledwie
dopiero, gdy dany utwór wykrystalizuje się w mojej wyobraźni. Dopiero
tłem dla przeplatających się wypowiedzi.
wówczas staram się go „ubrać” harmonicznie i dopracować szczegóły.
Tak, choć nie ukrywam, że zarówno dla mnie jak pozostałych muzyków „Emigres” to trudny utwór. Nic nie zostało zapisane; postanowiłem nie
Ogromne wrażenie zrobił na mnie dedykowany marimbie projekt
rozpisywać tematów, abyśmy przede wszystkim postarali się stworzyć żywy
Duality, który tworzyłeś z Kasią Kadłubowską i znakomity album
kontrapunkt. Bez narzucania tonacji, metrum, czy nawet klimatu. Stwo-
„Transient”.
rzyłem jedynie scenariusz; poszczególne wypowiedzi segregując według
Założeniem „Transient” była muzyka minimalistyczna, a moim zdaniem ma-
pojawiających się w nich emocji. Kolegom z zespołu wypisałem je jako np.
rimba idealnie wpisuje się w ducha minimalizmu. To instrument perkusyjny,
wyjazd, strach, nadzieja, zachwyt nowym otoczeniem, tęsknota itp. To był
na którym wszelkie zapętlone motywy rytmiczno-melodyczne doskonale się
rodzaj naszej mapy tego utworu. Z jednej strony mogliśmy zagrać dowolne
sprawdzają. Nasz duet wibrafonu z marimbą, gdzie często zamienialiśmy się
dźwięki, jednak tak by nie przykryć muzyką głównej treści, jaką są wypowie-
miejscami bardzo wpasował się w ideę tego programu.
dzi. Z drugiej: nie miało być to tylko tło, lecz rodzaj muzycznego uzupełnienia rozmaitych emocji zawartych w padających zdaniach. Było to naprawdę
Kolejnym albumem, jaki ukazał się pod Twoim nazwiskiem, była
bardzo trudne zadanie. Z utworem tym zmagamy się również podczas
„Sufia” utrzymana w klimacie muzyki etnicznej, a teraz z kolei uka-
koncertów i każdorazowo ewoluuje on przybierając rozmaite kształty.
zał się album „Transatlantyk” zainspirowany problemem emigracji. Inspiracją do nagrania ostatniej płyty była moja wizyta w Muzeum Emigracji
„Transatlantyk” nagrany został wraz z muzykami, z którymi wielo-
w Gdyni. Stamtąd pochodzi też zdjęcie wykorzystane na okładce. Wymow-
krotnie już miałeś okazję współpracować.
ne zdjęcie bowiem, mimo iż pojawiłem się na tej fotografii, jej głównym
Jest to niemal ten sam skład w jakim nagrany został mój poprzedni album
bohaterem jest ściana gdyńskiego muzeum z wypisanymi nazwami różnych
„Sufia” z amerykańskim trębaczem Amirem ElSaffarem, kontrabasistą
miejsc, do których trafiali nasi emigrujący rodacy. W każdym moim projekcie
Adamem Żuchowskim i perkusistą Patrykiem Doboszem, z tą różnicą, że na
mając dany skład instrumentów staram się nadać rolę każdemu z nich. Na
trąbce gra Emil Miszk. Jest on jednak w tym zespole od początku, bowiem
płycie „Transatlantyk” wibrafon nie zawsze odgrywa główną rolę. Mimo iż
jeszcze przed spotkaniem z ElSaffarem, Emil pojawiał się na próbach do sesji
jest to mój autorski projekt, nie znaczy to, iż wibrafon musi znajdować się
nagraniowej. Nie tylko grał partie trąbki, ale w dużej mierze przyczynił się
na pierwszej linii. Wibrafon i jego brzmienie w instrumentarium w jakim
do ostatecznego kształtu albumu „Sufia” dorzucając mnóstwo znakomi-
nagrany został album „Transatlantyk”, a więc z udziałem trąbki, kontra-
tych pomysłów i rozwiązań. Także podczas późniejszych koncertów z tym
basu i perkusji, ma do odegrania pewną rolę. Tę rolę staram się w zespole
repertuarem, na które z powodów logistycznych nie można było ściągnąć
odgrywać, nawet jeśli jest to drugoplanowa rola, czy wręcz narracja. Jestem
zza Oceanu Amira, grał z nami właśnie Emil.
bardziej reżyserem tego dźwiękowego spektaklu, w którym biorę udział. Mój instrument ma do odegrania swoją rolę i w tej roli musi się odnaleźć.
Jesteś współtwórcą kolejnych projektów i albumów znakomitej
Poza pięknie ułożonymi twoimi autorskim utworami, na nowej pły-
ciechem Staroniewiczem międzynarodowy projekt „North Park”,
cie znalazła się też kompozycja Andrzeja Panufnika „Dreamscape”.
angażujesz się też w działania na polu muzyki klasycznej. Na koniec
Z twórczością Panufnika zetknąłem się bardzo wcześnie, już w liceum
chciałbym zapytać jak udaje się Tobie pogodzić zaangażowanie
orkiestra, do której wówczas należałem, miała w repertuarze jego utwór.
w rozmaite przedsięwzięcia muzyczne?
Na „Dreamscape” napisany przez Panufnika na emigracji, jakiś czas temu
Rzeczywiście, każdy projekt jest inny i wymaga odmiennego podejścia arty-
trafiłem w internecie. Urzekł mnie przede wszystkim swoją wewnętrzną
stycznego. Mam jednak ogromne szczęście każdorazowo móc funkcjonować
magią. Oryginalnie jest to utwór na fortepian i głos kobiecy. Może nie taki
nie jako zaangażowany do projektu muzyk, który odegrać ma swoje partie,
był zamysł kompozytora, ale ja w tym utworze słyszę rozdarcie i pożegnanie
lecz jako jego współtwórca w dużej mierze również odpowiedzialny za
się z krajem. W opisie kompozycji znajduje się informacja że „Dreamscape”
całokształt. Nad każdym przedsięwzięciem, w którym biorę udział staram
odnosi się do marzeń sennych, lecz ja dostrzegam tu ból kompozytora, który
się maksymalnie skupić, otworzyć na interakcje zachodzące pomiędzy
ze względu na różne okoliczności został zmuszony do podjęcia dramatycznej
muzykami, z którymi gram. Nie ma znaczenia, czy jest to projekt muzyki
decyzji o opuszczeniu Polski. Myślę, że kompozycja ta idealnie wpasowała
współczesnej z Kasią Kadłubowską, bossa nova Krystyny Stańko, czy autor-
się w klimat całego albumu.
skie utwory Wojtka Staroniewicza. Zawsze jest to grupa, którą współtworzę
wokalistki Krystyny Stańko, w ostatnim czasie współtworzysz z Woj-
i w której staram się przekazać maksimum swoich emocji i cząstkę samego Na płycie pojawia się też głos Witolda Gombrowicza, list Sławomira
siebie - zmieniają się tylko utwory i ich charakter oraz specyfika. Po realizacji
Mrożka, a w ostatnim utworze wypowiedzi jeszcze trzech innych
każdego kolejnego projektu czuję się bogatszy o kolejne doświadczenia,
osób, które dużą część swego życia spędziły na emigracji.
jednocześnie się spełniam i czerpię inspirację do kolejnych przedsięwzięć.
Tak. Jedną z tych osób jest mój ojciec. Choć osobiście problem emigracji
Odbieram muzykę jako całość; zmienia się tylko repertuar, konwencja, prze-
mnie nie dotknął - dotyczy wielu bliskich mi osób. Postanowiłem poprosić
kaz, stylistyka. Czuję że ciągle się rozwijam i oby ten proces trwał wiecznie.
trzy osoby, z którymi chciałem przeprowadzić prawdziwie szczerą rozmowę. Każda z nich odbywała się późnym wieczorem, w ciszy, by nie zbudzić
Bardzo dziękuję za rozmowę. n
kogoś śpiącego za ścianą. Wyjątkowy był klimat tych nocnych rozmów; to
25
FELIETON
Błękitna Nutka Rok 2019 upływa pod znakiem licznych projektów firmowanych „błękitną nutką” i prestiżem Blue Note Records - jednej z najważniejszych wytwórni płytowych, w której połączenie wytrwałości, kreatywności i miłości do muzyki stworzyło najbardziej rozpoznawalną markę w jazzowym świecie. Slogan reklamowy oficyny „najlepszy jazz od 1939 roku” – jest od dekad najlepszą rekomendacją dla albumów, kamieni milowych historii muzyki. czasów i zmian technologicznych – specjalne wydanie playlisty „The
DIONIZy PIąTKOWSKI
Blue Note Monthly” na platformach Aplle Music oraz Spotify. Ukażą się audiofilskie edycje płyt winylowych, które przygotowuje Joe Harley
Pod koniec lat 30. dwaj niemieccy Żydzi, Alfred Lion i Max Margulis,
- współzałożyciel i współproducent uznanej serii, teraz w luksusowych
uciekli z Berlina przed nazistowskim reżimem. Już 6 stycznia 1939
opakowaniach; pojawi się cykl płyt analogowych przygotowanych
roku zorganizowali w Nowym Jorku swoją pierwszą sesję nagraniową
przez wybitnych producentów Dona Wasa i Cema Kurosmana, w te-
(pianisty boogie-woogie Alberta Ammonsa) dając początek najbardziej
matycznych seriach „Blue Note Debuts”, „Blue Grooves”, „Great Reid
szanowanej i najdłużej działającej jazzowej firmie fonograficznej na
Miles Covers”, „Blue Note Live” oraz „Blue Note Drummer Leaders”;
świecie – Blue Note Records. Oficyna prowadzona przez niemieckich
pojawi się ekskluzywny, limitowany box-set „Vinyl Me, Please”, seria
emigrantów (później dołączył do Liona i Margulisa także Francis Wolff)
„Canvas Art Prints” celebrująca klasyczną szatę graficzną Blue Note
szybko zyskała świetną reputację i wypracowała sobie niepowtarzalny
Records (z archiwalnymi wydrukami na płótnie, które przedstawia-
styl. W czasie, kiedy Afroamerykanie wciąż spotykali się z dyskrymi-
ją legendarne projekty okładek albumów autorstwa Reida Milesa
nacją, Blue Note Records umieściło fotografie czarnych muzyków na
i fotografie Francisa Wolffa); firma Casio stworzyła limitowaną edycję
okładkach i szanowało ich jako artystów o równych prawach. To także
męskiego zegarka Blue Note Records; odbył się ekskluzywny rejs na
symboliczna „marka”, stworzona przez dwóch emigrantów ponad
Karaibach „Blue Note at Sea” z udziałem gwiazd wytwórni, gdzie
wszystko kochających jazz i głęboko wierzących w równość i wolność
gospodarzami byli m.in. Don Was, Robert Glasper, Gregory Porter,
dla każdego człowieka.
Kamasi Washington i Marcus Miller.
Entuzjazm Alfred Lion-a i Francis-a Wolffa do pokazywania talen-
Kulminacyjnym elementem jubileuszu jest dokumentalny film „Blue
tów, praca legendarnych inżynierów dźwięku (np. Rudy Van Gelder),
Note Records Beyond The Notes”. Osią dokumentu jest sesja na-
wyznaczających trendy projektantów i fotografów (np. Reid Miles)
graniowa „Blue Note All-Stars”, w której biorą udział Herbie Han-
stanowiła najważniejszą cezurę do prezentacji najważniejszych tren-
cock i Wayne Shorter, a także artyści młodszego pokolenia, tacy jak
dów i osobowości jazzu, boogie-woogie, bluesa, wszelkich odmian
Ambrose Akinmusire, Robert Glasper, Derrick Hodge, Lionel Loueke,
nowatorskiego bopu, soul jazzu, skrajnej awangardy i fusion jazzu.
Kendrick Scott i Marcus Strickland. „Historia Blue Note Records – mówi
Nagrania zrealizowane „z błękitną nutką” są jednymi z najważniej-
reżyserka filmu Sophie Huber - to prawie osiem dekad i około tysiąc
szych w historii muzyki jazzowej a albumy, które zrealizowali dla Blue
albumów. Za każdym nagraniem stoi człowiek, wyraz naszego czasu.
Note Records m.in. John Coltrane, Miles Davis, Chet Baker, Herbie
W epoce, w której rasizm i ksenofobia są niebezpiecznie obecne,
Hancock, Nina Simone, Sonny Rollins, Ron Carter, Ornette Coleman,
szczególnie ważne jest opowiadanie o tej konsekwentnej współpra-
Jimmy Smith, Lee Morgan, Wayne Shorter, Thelonious Monk, Chick
cy między artystami afro-amerykańskimi a niemieckimi imigrantami
Corea, Bud Powell, Bobby McFerrin, Joe Henderson, Dexter Gordon,
pochodzenia żydowskiego. To, co szczególnie porusza mnie w historii
John Scofield, Charles Lloyd, Joe Lovano należą do najważniejszych
Blue Note Records, to fakt, że przez cały czas istnienia dawała ona
dokumentów tej muzyki. Także artyści nowego pokolenia (Norah
dowód istoty człowieczeństwa i uczciwości: to opowieść o ludziach,
Jones, Dianne Reeves, Gregory Porter, Patricia Barber, Ambrose
którzy podążali za swoją pasją i - wbrew wszelkim przeciwnościom
Akinmusire, Brian Blade, Robert Glasper, Kandace Springs, Terence
- zbudowali trwałą trybunę dla muzyki, którą kochali, muzyki, która
Blanchard, Marcus Miller, Jose James, Cassandra Wilson, Stanley Jor-
była oczyszczająca i reprezentowała wolność, zarówno dla założycieli,
dan, Medeski-Martin-Wood oraz – dotąd jedyna z Polski – wokalistka
niemieckich Żydów, jak i dla czarnoskórych muzyków”. Pod deklaracją
Aga Zaryan) wyznaczyli najważniejsze trendy i brzmienia dla jazzu
tą podpisuje się także jeden z najważniejszych artystów Blue Note
ostatnich dekad.
Records, Herbie Hancock: jazz odzwierciedla amerykańską historię
Ciekawym akcentem jubileuszu są winylowe LP – wznowienia naj-
i ludzkie wartości, takie jak demokracja, tolerancja, poszukiwanie
ważniejszych albumów z katalogu, ale także – w zgodzie z duchem
zmian i związane z tym ryzyko. n
26
Publikacja dzięki Sofitel Grand Sopot oraz portalowi ConcertAndHotel.com
28 lipca — 4 sierpnia 2019
9. NDI SOPOT CLASSIC MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL MUZYCZNY Dyrektor Artystyczny Wojciech Rajski
28 lipca koncert inauguracyjny Roberto Alagna Opera Leśna, Sopot 29 lipca koncert muzyki barokowej Il Pomo d’Oro Orchestra Kościół św. Jerzego, Sopot 31 lipca Włodek Pawlik Trio Sala Koncertowa PFK, Opera Leśna, Sopot 2 sierpnia Koncert Muzyki Polskiej Kościół Gwiazda Morza, Sopot 4 sierpnia finał festiwalu Koncert Wiedeński Opera Leśna, Sopot
www.sopotclassic.pl Partner Festiwalu
Sponsor Tytularny
Organizatorzy
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca.
Patronat medialny
Krzyżówka z filharmonią
Poziomo: 1. Modne szerokie spodnie do połowy łydki 2. Rzymski odpowiednik Zeusa 3. Na przykład husky lub samojed 4. Przysmak specjał 5. Autor „Etyki nikomachejskiej” 6. Placek z kuchni podhalańskiej 7. Inaczej kronika, roczniki 8. Imię Modiglianiego 9. … Park Narodowy – na granicy Małopolski i Podkarpacia 10. Gustaw … - polski pisarz emigracyjny; rok 2019 został ogłoszony jego rokiem 11. Technika artystyczna polegająca na tworzeniu kompozycji z różnych materiałów 12. Mięczak z perłą 13. Inaczej powściągliwość 14. Część zbroi ochraniająca tułów 15. Bohater „Paragrafu 22” 16. … Smith – amerykańska wokalistka rockowa 17. Pirenejska republika (w wersji oryginalnej) Rozwiązanie
28
18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26.
Zbigniew … - autor „Korzeńca” Wierzchołek Babiej Góry Roman … - malarz, plakacista Włoskie miasto u podnóża Wezuwiusza Jedna z cieśnin łączących Morze Bałtyckie z Morzem Północnym Tytuł filmu biograficznego o Eltonie Johnie Zamiennik słowa kac według Witkacego Chopin i jego Europa Zaczyna grecki alfabet
Pionowo 1. System wodospadów na rzece 2. Bogumił … - aktor z Katowic 3. … Day – amerykańska aktorka, wylansowała przebój „Whatever Will Be, Will Be” 4. Gruzińskie pierożki z bulionem 5. Bezpieczny schowek 7. Prąd w architekturze, którego przykładem jest Opera w Sydney czy Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku
8. Gwałtowny wiatr, nawałnica 9. Ryczące … - pas wód na południowej półkuli 10. Uzbeckie miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO 11. Górski region Austrii 12. Twórca „Halki” i „Strasznego dworu” 13. Ashgar … - reżyser nowego filmu z Penélope Cruz i Javierem Bardemem 14. Płynie przez Orlean 15. Mały ptak o jasnoniebieskim grzbiecie 16. Aromatyczna, korzenna przyprawa 17. Przemieszczająca się grupa pojazdów 18. Nazwisko byłego premiera Anglii 19. Ellena … - włoska powieściopisarka lub włoski powieściopisarz 20. Na przykład “Dar Młodzieży” 21. Pierożki nadziewane śliwkami 22. Kurort nadmorski ze znanym molo 23. Koncert z udziałem solisty 24. Stolica Tybetu 25. Uroczysta szata żydowska
dodatek
do dwumiesięcznika ArtPost
S
T
Y
L
E
www.artpost.pl facebook.com/melomanstyle
Nie gódź się Legendarne wytwórnie i ich fonograficzne arcydzieła
Nie gódź się Antologia z przekładami siedemdziesięciu piosenek i wierszy Patti Smith
(2012) to łącznie 18 tekstów. Całość uzupełniają utwory rozproszone
„Nie gódź się” to kolejna tegoroczna premiera Biura Literackiego.
z lat 1989–2016.
Autorem wszystkich przekładów jest Filip Łobodziński. Licząca 228 stron
Zapowiedzią „Nie gódź się” był wydany w sierpniu 2017 roku zbiór
publikacja zawiera także dziewiętnaście rękopisów oraz dwanaście por-
„Tańczę boso”, który został opublikowany z okazji koncertu Patti Smith
tretów artystki z różnych lat wykonanych przez Stevena Sebringa.
w Dolinie Charlotty. Książka do tego stopnia przypadła do gustu artystce,
Całość otwiera słowo wstępne od Patti Smith, a kończy posłowie tłuma-
że uznała ją za najlepiej wydaną publikację swoich utworów. Wszystko
cza oraz komentarze, które przybliżają czytelnikowi kontekst powstania
to sprawiło, że „Nie gódź się” była jedną z najbardziej wyczekiwanych
poszczególnych tekstów.
książek 2019 roku – i to nie tylko w Polsce. Podobnie jak wydane przez
Książkę rozpoczyna zestaw tekstów z lat 1970–1975: od „Przysięgi”
Biuro Literackie książki Laurie Anderson i Nicka Cave’a publikacja po-
(Oath) po „Wytwórnię szczyn” (Piss Factory). Następnie mamy osiem
wstała przy ścisłej współpracy z autorką.
piosenek z płyty Horses (1975), sześć z albumu Radio Ethiopia (1976)
W tekście otwierającym książkę „Odnaleźć głos” Patti Smith tak wspomi-
i dziesięć z Easter (1978) oraz Wave (1979). Dream of Life (1988)
na swoje literackie początki: „Wbiłam sobie do głowy, że będę malarką,
reprezentuje pięć utworów, podobnie jak Gone Again (1996). Kolejne
a dzięki temu pragnieniu odnalazłam własny rytm i korzenie mego
płyty: Peace and Noise (1997), Gung Ho (2000), Trampin (2004), Banga
głosu. Stałam przed przybitymi do ściany płachtami papieru i, daremnie szukając obrazów, rysowałam zamiast nich słowa – rytmy, które z papieru spływały na tynk. Pisanie tekstów wzięło się z fizycznego aktu rysowania słów. Dalsze doskonalenie tego procesu doprowadziło mnie do występów”. Patti Smith nazywana jest jedną z największych poetek rocka. Na początku lat 70. była artystką-performerką, później zajęła się muzyką. W połowie lat 70. znalazła się w centrum punkowej rewolucji i stała się jedną z ikon nowojorskiego rocka. Napisała kilkanaście książek, m.in. Seventh Heaven (1972), Woolgathering (1992), Just Kids (2010), M Train (2015). Jej wiersze przetłumaczono na kilkadziesiąt języków. W 2005 roku została odznaczona Orderem Sztuki i Literatury przez francuskiego ministra kultury, a dwa lata później przyjęto ją do Rock and Roll Hall of Fame. W rozmowie, jaka towarzyszy premierze książki, nad źródłem fenomenu artystki zastanawia się Filip Łobodziński: „Jest poza czasem, poza stylem, nie jest świadkiem epoki, ale jakiegoś innego wymiaru. Imponują nam cynicy, którzy odzierają świat ze złudzeń, ale idealistka pokroju Patti Smith zawsze działa ożywczo. Zwłaszcza, że jej przesłanie nie wydaje się wykalkulowane, ona naprawdę taka jest, jak się przedstawia w piosenkach. Patti Smith nie musi niczego udowadniać, nie zabiega, nie pląsa
30
S
T
Y
L
E
przed publicznością. Ta wiarygodność i jednak konsekwencja artystyczna budzą szacunek”. Steven Sebring urodził się w Dakocie Południowej w 1966 roku. Jako ceniony fotograf współpracuje m.in. z „Vogue” i „Vanity Fair”. Jest autorem filmu Patti Smith: Dream of Life z 2008 roku, wyróżnionego nagrodą na festiwalu w Sundance oraz nominacją do Primetime Emmy Award. Współpracował m.in. z Billem Gatesem, Millą Jovovich i Leonardem DiCaprio. Sebring jest także pionierem wielowymiarowej fotografii. Opracował unikalny system do przechwytywania obrazu w zakresie 360 stopni. Chociaż Patti Smith i Steven Sebring przyjaźnią się i współpracują od wielu lat (mają w dorobku stworzone razem filmy, wystawy fotografii, instalacje artystyczne), to „Nie gódź się” będzie ich pierwszą wspólną książką. „Nie potrafię jej z nikim porównać” – mówi o Smith Sebring. – „To nasz narodowy skarb, ikona. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to Arthur Rimbaud naszych czasów. Jest prawdziwą artystką. Chcę, by była inspiracją dla innych”. W 2018 roku odbyła się premiera filmu dokumentalnego Horses: Patti Smith and Her Band w reżyserii Sebringa. „Nie gódź się” to kolejna książka uznanego muzyka wydana przez Biuro Literackie. Obok wspomnianych już wcześniej publikacji Laurie Anderson i Nicka Cave’a ukazały się dwie książki Boba Dylana, a także antologia
POTRZEBA CZASU IT TAKES TIME
wszystkich tekstów Grzegorza Ciechowskiego oraz wybory Fisza, Graba-
Rozdzielności zmysłów równania żadne nie wyjaśnią
ża, Kory i Lecha Janerki. Autor przekładów Filip Łobodziński rozpoczął
promieniowania czasu dźwięk żaden nie odda
także prace nad obszernymi antologiami z tekstami innych wybitnych
najsampierw sen jest, komnaty chaosu
muzyków. Cechą charakterystyczną każdego tłumaczenia jest to, że
w które nas zmiotło, byśmy opasali świat
przełożone przez niego piosenki da się z oryginalną muzyką zaśpiewać
zapięci w niskim samochodzie
po polsku.
pędzącym poprzez ciszę, co rozkosz oznajmia
Książka ukazuje się w dwóch formatach. W miękkiej oprawie z aksamit-
od świata można więc oddalić się
ną folią na papierze Munken Print oraz w twardej oprawie z płótnem Cialux z tłoczeniem wraz z obwolutą oraz na specjalnym papierze Mun-
Gdy tak stał przed gmachem sądu na deszczu
ken Lynx jedynie w ilości 444 egz. Obie książki dostępne są w księgarni
wyglądał jak zbłąkana dusza z kaplicy snów
poezjem.pl oraz dobrych sklepach w całej Polsce. n
i ta garść obrazów twarze dzieci fazy księżyca
Patti SMITH Urodzona w 1946 roku. Amerykań-
mylisz jeden drobiazg i zmieniają się wymiary ulice wymieciona pamięć rozproszona i zbłąkana niby modlitwa na słońcu
ska wokalistka, autorka piosenek, poetka, feministka. Jedna z najważ-
Czasami nie odróżniasz
niejszych kobiet w historii rocka.
czy budzisz się, czy kładziesz spać
W 2005 roku została odznaczona
wirując bezimiennymi ulicami
Orderem Sztuki i Literatury przez
nie wszystkie gry należą do ciebie
francuskiego ministra kultury. Napi-
nie wszystkie widoki, skarby oka
sała kilkanaście książek prozatorskich
czy podzielona dusza pozostaje niezmienna?
i poetyckich, m.in. Poniedziałkowe
Równania żadne tego nie wyjaśnią
dzieci, Pociąg linii M, Obłokobuja-
dłoń przeznaczenia poruszona miłością
nie. Jej wiersze przetłumaczono na
wciągniętą przez szepczące cienie
kilkadziesiąt języków.
prosto w matematykę naszego pożądania HYMN HYMN
Filip ŁOBODZIŃSKI
On mi pociechę niesie gdy strapienie burzy sen
Urodzony w 1959 roku. Iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz z angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego, portugalskiego oraz
Pustemu dziecku we mnie radzi
ladino. Laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Warszawie w 2005 roku
jak znieść nocy ćmę
za najlepszy przekład literacki. Przez lata pracował jako dziennikarz (TVP, Polsat News, Trójka, Inforadio, „Non Stop”, „Rock’n’Roll”, „Machina”,
Więc chwytam jego dłoń i serce
„Przekrój”, „Newsweek”), a obecnie współprowadzi program telewizyjny
co rozjarza świt, amen
„Xięgarnia”. Współzałożyciel Zespołu Reprezentacyjnego (od 1983, sześć płyt) oraz dylan.pl (od 2014, jedna płyta), specjalizującego się w wykony-
Radosna chyba jestem, lecz
waniu jego przekładów piosenek Boba Dylana.
on mnie raduje znów
S
T
Y
L
E
31
Legendarne wytwórnie i ich fonograficzne arcydzieła (cz. 3) MIEcZySŁAW STOcH
– maestro. Twórca obrazu postanowił więc zaproponować firmom fonograficznym sprzedaż dzieła jako znaku firmowego. Najpierw udał się do brytyjskiej Columbii, która jako znaczka firmo-
Na początku XX wieku, wchodząc do kawiarni czy baru można było
wego używała skromnej „Muzycznej Nutki“ – „Musical Note“, dziś
zaobserwować nezwykłe zjawisko. Damy w szerokich kapeluszach
powiedzielibyśmy - nutki żalu za Nipperem – ponieważ Columbia nie
i panowie w cylidrach z eleganckimi laskami milknęli w pewnym
wyraziła żadnego zainteresowania tym dziełem.
momencie, aby całą uwagę skupić na czarodziejskiej skrzynce, z której
Dopiero Berliner, twórca gramofonu i właściciel firmy Victor i jej
wydobywała się muzyka. Ta czarodziejska skrzynka to był wynalazek
przedstawicielstwa w Londynie firmy Gramophone, bardzo się tym
Emila Berlinera – gramofon. Był to czas, kiedy dwa wynalazki toczyły
obrazem zachwycił, zasugerował jednak, iż zakupi obraz jeśli malarz
ze sobą zacięty bój nie tylko o popularność, ale głównie o prymat
zamieni fonograf, w który był wsłuchany Nipper na pierwowzorze
na rynku. Jednym z tych wynalazków był już wspomniany gramofon
obrazu, na gramofon. I tak obraz, gdzie mały foksterier słucha nie
a drugi to wynalazek Thomasa Edisona – fonograf. Fonograf używał
fonografu, ale gramofonu, staje się wlasnością firmy Gramphone,
wałków, niezwykle łatwo tłukących się, dżwięk zaś odtwarzany z nich
póżniej przekształconej na His Master’s Voice a jeszcze póżniej firmy
był niezbyt wyraźny i cichy. Gramofon używał płyt szelakowych
EMI. Do dziś obraz wisi w centrali EMI w Londynie.
o wiele trwalszych od wałków, dżwięk z nich był o wiele wyrażniejszy
Pies słuchający gramofonu szybko zagościł na etykietach i okładkach
i głośniejszy. Co ważne, gramofon był też o wiele tańszy w produkcji
płyt RCA Victor w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim na
od fonografu. Jednakże nie tylko to zadecydowało o absolutnej domi-
płytach firmy Gramophone w Anglii, której popularność tak wzrosła
nacji gramofonu na światowych rynkach. Zadecydował o tym również
dzięki Nipperowi, że ta postanawia zmienić nazwę, właśnie na His
mały pies – foksterier – zwany Nipperem.
Master‘s Voice. Firma szybko się rozwija i już w 1907 roku buduje
W 1899 roku angielski malarz Francis Barraud odziedziczył psa foks-
jedną z najlepszych tłoczni płyt gramofonowych w Hayes Middle-
teriera po zmarłym bracie. Pies nazywał się Nipper. Tęsknił on bardzo
sex w Anglii. W 1921 roku otwiera swój pierwszy sklep firmowy na
za swoim zmarłym panem, więc aby go pocieszyć, malarz często na-
Oxford Street. W ceremonii otwarcia uczestniczy sam Edward Elgar.
stawiał mu fonograf z wałkiem, na którym był nagrany głos zmarłego
W 1931 roku w okresie kryzysu łączy się z Columbia Gramophone
brata. Nipper wsłuchiwał się w niego jak zaczarowany.
Company i powstaje największa firma fonograficzna na świecie – EMI.
Ta scena była tak wzruszająca, że Francis Barraud postanowił ją
W latach 70. ubiegłego stulecia EMI zrzeszała już około 80. małych
uwiecznić na płótnie. Tak powstał obraz, który malarz zatytułował
i wielkich firm fonograficznych na całym świecie. Nic więc dziwne-
„His Master’s Voice“, czyli „Głos Jego Pana“. Nie tylko obraz ale i sam
go, że w katalogach tej mega oficyny znajdujemy prawdziwe skarby
tytuł zawierał wiele podtekstów. Wszak „master“ w języku angiel-
i niezwykłe arcydzieła fonografii.
skim ma wiele znaczeń, znaczy nie tylko pan, ale i mistrz, magister
Pomijamy tu specjalnie amerykański RCA Victor, oddział HMV we Francji jak La Voix de son Maitre, niemiecki odpowiednik HMV - Electrolę, nie mówiąc o austriackim, hiszpańskim czy włoskim przedstawicielstwie HMV, bo zasługują one na oddzielny artykuł. Skupimy się tylko na angielskim His Master’s Voice. I tak w katalogach płyt mono z sygnaturą ALP przed numerem katalogowym bardzo cenne są płyty genialnego dyrygenta Wilhelma Furtwanglera, który za rzekomą współpracę z Hitlerem miał zakaz publicznych występów, ale nia miał zakazu nagrywania płyt. Symfonia Nr 9 Beethovena nagrana z Orkiestrą i Chórem Festiwalu w Bayereuth w 1951 roku, pod jego batutą, jest uznawana za absolutny wzorzec. Podobnie jak inne Symfonie Beethovena, które nagrał z Wiedeńczykami, czy też Tristan i Izolda Wagnera. Ogromna szkoda, że Furtwangler nie dożył epoki stereo. Cała plejada wielkich dyrygentów nagrywała dla HMV. I tak niezwykle zdolny włoski dyrygent Guido Cantelli nagrał dosłownie parę płyt z których najbardziej cenione są Schuberta Symfonia Nr
Kupię płyty gramofonowe klasyka, jazz.
Tel.: 509 825 058 32
S
T
Y
L
E
8 i Czajkowskiego Symfonia Nr 5 z Orkiestrą La Scala z Mediolanu, ta ostania to pierwsza płyta w katalogu HMV z numerem ALP 1001. Cantelli nagrał tylko parę płyt, ponieważ nieszczęśliwie zginął w katastrofie lotniczej w listopadzie 1956 roku, mając zaledwie 36 lat. Bardzo cenione są też interpretacje Efrema Kurtza czy Rafaela Kubelika – tego ostatniego – zwłaszcza utwory Dworzaka. Wśród pianistów w epoce mono wyróżniają się Maura Lympany i Rosalyn Tureck, której interpretacje Partit i Wariacji Goldbergowskich Bacha osiągają wręcz niebotyczne ceny na internetowych aukcjach. Ale najcenniejsze są chyba katalogowe pozycje HMV z wiolinistyki. Pomijam tu nagrania Yehudi Menuhina, którego nagrania cenione są, ale głównie w epoce stereo na płytach z sygnaturą ASD przed numerem katalogowym. Największymi rarytasami są jednak nagrania włoskiej skrzypaczki Giocondy de Vito, arystokratki w każdym calu, która potrafiła się przygotowywać aż 18 lat do Koncertu Skrzypcowego Brahmsa. Niezwykłą postacią w katalogu wiolinistyki HMV jest Ginette Neveu – francuska skrzypaczka, która jako 15-letnia panna wygrała w cuglach Pierwszy Konkurs im. Henryka Wieniawskiego w Warszawie w 1935 roku i kto wie jak niezwykłymi interpretacjami obdarzyłaby ludzkość, gdyby nie przedwczesna śmierć w katastrofie lotniczej nad Giblartarem w październiku 1949 roku. Zdołała jednak nagrać
Jeśli chodzi o epokę stereo to znam osoby, które zbierają absolutnie
kilka płyt i są one do dziś obiektem pożądań wielu kolekcjonerów.
wszystko, co ma przed numerem katalogowym sygnaturę ASD.
Szczególnie Koncert Skrzypcowy Sibeliusa i Brahmsa, które nagrała
Trzeba jednak pamiętać, że pierwsze wydania miały trzycyfrowy numer
dla HMV z Philharmonia Orchestra.
katalogowy. Brzmią niezwykle intensywnie, ze sceną szeroką i nasyco-
Trzecim skrzypkiem niezwykle cenionym był urodzony w Cieszynie
ną do maksimum.
Max Rostal zwany cieszyńskim Paganinim, którego kameralne utwory
Można powiedzieć, że His Master’s Voice to bardzo zacna oficyna, ponie-
mają niezwykły artystyczny wyraz i smak.
waż „Głos Jego Pana” zamieniła w „Glos Najjaśniejszego Maestro“. n
Daj się przytulić muzyce... Projekt „Zakup sprzętu i wyposażenia dla Filharmonii Pomorskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy” współfinansowany jest przez Unię Europejską ze środków Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020 w ramach VIII Osi Priorytetowej Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury. Działanie 8.1 Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury.
Publikacja dzięki Sofitel Grand Sopot oraz portalowi ConcertAndHotel.com
Portal zawiera kalendarium wydarzeń muzycznych i teatralnych w 10 dużych miastach Polski.
Filharmonie
opery • teatry
sale koncertowe Propozycje najlepszych hoteli dla osób przybywających na koncerty. www.ConcertAndHotel.com
28 lipca — 4 sierpnia 2019
9. NDI SOPOT CLASSIC MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL MUZYCZNY Dyrektor Artystyczny Wojciech Rajski
www.sopotclassic.pl Partner Festiwalu
Sponsor Tytularny
Organizatorzy
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca.
Patronat medialny