MARKUS MIESSEN (*1978) jest architektem i pisarzem, pomysłodawcą czteroksięgu na temat partycypacji. Jego działalność jest skoncentrowana wokół problemów krytycznej praktyki przestrzennej, budowania instytucji i polityki przestrzennej. W wyniku różnych form współpracy wydał m.in. Actors, Agents and Attendants (Sternberg Press/SKOR, 2011), Waking Up From The Nightmare of Participation (Expodium, 2011), The Nightmare of Participation (Sternberg Press, 2010), Institution Building (Sternberg Press, 2009), East Coast Europe (Sternberg Press, 2008), The Violence of Participation (Sternberg Press, 2007), With/Without: Spatial Products, Practices, and Politics in the Middle East (Bidoun, 2007), Did Someone Say Participate? An Atlas of Spatial Practice (MIT Press, 2006) oraz Spaces of Uncertainty (Müller & Busmann, 2002). Jego prace były szeroko publikowane i pokazywane, m.in. na biennale w Lyonie, Wenecji, w nowojorskiej Performie, Manifesta w Murcii, Gwangju i Szenzen. Wśród jego projektów architektonicznych są: LU Arts Centre (Wielka Brytania), Gwangju Biennial Hub (Korea), Performa Hubs 09/11 (USA), adaptacja dawnego budynku poczty dla Manifesta 8 (Hiszpania), nowe wnętrze dla Witte de With (Holandia) i największy z dotychczasowych: plan generalny i budynek Kunsthalle zlokalizowany w należącym dawniej do NATO bunkrze do przechowywania głowic nuklearnych w Niemczech. Jako konsultant doradzał The European Kunsthalle (Kolonia), SKOR (Amsterdam), WIRE (Zurych) i The Government of Slovenia (Nowy Jork). W roku 2008 zainicjował projekt Winter School Middle East (Dubaj i Kuwejt). Uczył i wykładał w Architectural Association w Londynie (2004–2008), Berlage Institute w Rotterdamie (2009–2010), Hochschule für Gestaltung w Karslruhe (2010–2011). Oprócz tego w 2010 roku był Harvard GSF Fellow. Obecnie jest profesorem krytycznej praktyki przestrzennej w Städelschule we Frankfurcie nad Menem oraz gościnnym profesorem w Haute école d’art et de design w Genewie oraz University of Southern California w Los Angeles. www.studiomiessen.com www.criticalspatialpractice.org www.winterschoolmiddleeast.org
Markus Miessen
Ko s z ma r pa rtycy pac j i
Seria kieszonkowa Koszmar partycypacji Markus Miessen Warszawa, 2013 © Markus Miessen; first published by Sternberg Press in 2010 © wersja polska Fundacja Bęc Zmiana, Michał Choptiany
Tłumaczenie:
Michał Choptiany Redakcja i korekta:
Anna Papiernik | tessera.org.pl korekta:
Magdalena Paciora | tessera.org.pl Projekt graficzny i skład:
Grzegorz LaszukK+S, Anna HegmanK+S Wydawca:
Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana ul. Mokotowska 65/7 00-533 Warszawa www.beczmiana.pl www.beczmiana.pl/sklep bec@beczmiana.pl Partner:
Autoportret pismo o dobrej przestrzeni Wydawcą Autoportretu jest Małopolski Instytut Kultury ul. Karmelicka 27 31-131 Kraków autoportret.pl
Druk:
Drukarnia Stabil ul. Nabielaka 16 31-410 Kraków ISBN 978-83-62418-28-2 Wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej
Spis tReści
przedmowa
Kacper Pobłocki, Prawo do odpowiedzialności
7
Prolog. Eyal Weizman, Paradoks współpracy 41 45 Wprowadzenie. Jaka jest stawka? 1 Praktyka przestrzenna ponad romantyzmem 59 2 Zgubna niewinność partycypacji 71 3 Wielkie narracje. Życie po Bilbao (Przerywnik) 87 4 Konsensus jako zastój 109 5 Współpraca i konflikt 117 6 Nowe spojrzenie na demokrację. Wywiad z Chantal Mouffe 129 7 Ku rzeczywistości równoległej. Instytucjonalizacja lewicy 173 8 Nauka płynąca z rynku 181 9 Ryzyko i klęska 197 10 Nieproszony outsider 201 11 Akademia przyszłości. Instytucja w fazie narodzin 211 12 Szara strefa między krytyką i celebracją. Winter School Middle East 225 13 Bez mandatu 233 14 Niezależny praktyk 243 Jeremy Beaudry i Bassam El Baroni Postscriptum 257 Architektura przez duże „A”. Wywiad z Hansem Ulrichem Obristem 261 271 Carson Chan, Epilog 279 Bibliografia 295 Biogramy współpracowników 300 Podziękowania
Kacper Pobłocki
P r awo d o odpowiedzialności Flaga na maszt Irak jest nasz A rower jest wielce OK Rower to jest świat. Lech Janerka, Rower
Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury. Dezerter, Bzdury
Działalność charytatywna na ponuro zawsze wydawała mi się nieco podejrzana. Jerzy Owsiak
I Koszmar partycypacji Markusa Miessena należy do tych książek, które należy przeczytać, a następnie wyrzucić. Wszyscy zachęceni do lektury tytułowym hasłem „partycypacja” na pewno będą rozczarowani i pozbędą się jej nawet wcześniej. Inaczej niż w większości książek pisanych przez architektów, takich jak Léon Krier czy Jan Gehl, tutaj nie ma porad, jak przebudować miasto ani nawet – jak to bywa w publikacjach sygnowanych przez Rema Koolhaasa czy w przetłumaczonym ostatnio klasyku Roberta Venturiego – jak je lepiej zrozumieć1. Nie jest to książka o tym, 1
Léon Krier, Architektura wspólnoty, tłum. Piotr Choynowski, słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2011; Jan Gehl, Życie między budynkami. Użytkowanie przestrzeni publicznych, tłum. Marta A. Urbańska,
7
pr zedmowa
co robić, ale o tym, czego unikać. Nie stanowi ona katalogu dobrych praktyk, jest raczej przewodnikiem po polu minowym. Miessen zaprasza nas na swoisty seans terapeutyczny, abyśmy sobie uświadomili, jak sami się oszukujemy i pozbawiamy zdolności do działania na rzecz realnej, a nie fasadowej zmiany. To książka szczególna. Autor mówi wprost to, co wielu z nas podskórnie przeczuwa: jesteśmy wciągani do współudziału w wielkiej ściemie. Pokazuje, jak zupełnie niepostrzeżenie pewien ideał przerodził się we własną karykaturę2. Dlatego książka ta powinna zostać w Polsce starannie przeczytana. Potem można, a nawet należy się z nią rozstać. Ale trzeba zrobić to z właściwych powodów. Koszmar partycypacji jest publikacją programowo jednorazową również ze względu na sposób, w jaki Miessen podchodzi do zdobywania wiedzy i dzielenia się nią. Głównym celem jego książki jest wskrzeszenie „człowieka publicznego”, którego śmierć, jak świetnie pokazał to Richard Sennett3, była związana m.in. z pojawieniem się w XIX wieku „systemu gwiazdorskiego”. Uczestnictwo w życiu publicznym przestało polegać na ścieraniu się racji politycznych, a stało się areną do prezentacji prywatnego „ja”. Sennett pokazał, jak wprowadzono – zarówno do miasta
2
3
Wydawnictwo RAM, Kraków 2009; Robert Venturi, Denise Scott Brown, Uczyć się od Las Vegas. Zapomniana symbolika formy architektonicznej, tłum. Anna Porębska, Karakter, Kraków 2013; Rem Koolhaas et al., Mutations, Actar, Barcelona–New York 2001; Rem Koolhaas, Deliryczny Nowy Jork. Retroaktywny manifest dla Manhattanu, tłum. Dariusz Żukowski, Karakter, Kraków 2013. Bardzo podobny argument dotyczący „społeczeństwa obywatelskiego” został przedstawiony ostatnio w książce Pawła Stefana Załęskiego, Neoliberalizm i społeczeństwo obywatelskie, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2012. Richard Sennett, Upadek człowieka publicznego, tłum. Hanna Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie „Muza”, Warszawa 2009.
8
Kacp er Pob ło cki Prawo do odpowiedzialn oś ci
czy polityki, jak i sztuki – podział na genialnego intelektualistę, artystę i polityka oraz niemy, uziemiony na widowni tłum, którego głównym środkiem ekspresji stały się oklaski (bądź ich brak). System ten do dziś króluje w akademii, sztuce, czy też biurach architektonicznych, i sprawia, że w tych zawodach jest się albo kimś, albo nikim – albo grubą rybą, albo planktonem. Książka Miessena nie jest kolejnym manifestem kandydata na architekta, a kult ego, który w dużej mierze rządzi prawami rynku sztuki, architektury i wiedzy, to ślepa uliczka, z której Miessen próbuje nas wyprowadzić. Sformalizowane i zbiurokratyzowane instytucje coraz rzadziej są miejscami, gdzie rodzi się wartościowa wiedza. Dlatego książka ta pisana jest z perspektywy marginesu i nie stanowi kolejnej cegiełki dołożonej do ogromnej biblioteki wiedzy z dziedziny architektury, urbanistyki, socjologii czy geografii, ale jest kamieniem, który wybijając okno, wpuszcza do ogarniętego duchotą budynku świeże powietrze. Jest nam ono niezwykle potrzebne. Przestrzeń debaty publicznej staje się coraz mocnej zdominowana z jednej strony przez gadające głowy, znające się na wszystkim, czyli niczym, a z drugiej – przez wyspecjalizowanych ekspertów mówiących językiem, który tylko oni sami są w stanie zrozumieć. Aby wyjść poza tę dychotomię, Miessen szuka nowej formy wypowiedzi. Gilles Deleuze stwierdził kiedyś, że przerażają go „ludzie dobrze wykształceni” pokroju Umberto Eco, który kojarzy mu się z przyciskiem – wystarczy nacisnąć, a popłynie erudycyjna wypowiedź na zadany temat4. Eco jest bodaj najwyśmienitszym produktem systemu gwiazdorskiego i kapitalizmu, w którym zdobywanie wiedzy jest równoznaczne z jej akumulacją. Wykłady Eco na uniwersytecie w Bolonii są podobno 4
Pierre-Andre Boutang (reż.), Gilles Deleuze from A to Z, Semiotext(e), U.S.A, Canada 2012.
9
pr zedmowa
wygłaszane przez jednego z jego asystentów, podczas gdy słynny profesor siedzi rozparty na fotelu ulokowanym na podwyższeniu i emanuje swoją osobowością na salę. Miessen, w odróżnieniu od omnibusa Eco, nie buduje swojego autorytetu na przytaczaniu mało znanych faktów, przeprowadzaniu erudycyjnych paraleli czy rzucaniu błyskotliwych bon motów. Nie lansuje w tej książce swojego „ja”, a nawet, co sugeruje zdjęcie z ukrytą twarzą, odsuwa je na drugi plan. I właśnie z tego ukrycia serwuje nam montypythonowski miętowy opłatek, którego celem ma być rozsadzenie nadętej świątyni wiedzy zarządzanej przez kapłanów systemu gwiazdorskiego. Inaczej niż w znanych publikacjach tuzów współczesnej architektury nie szafuje się tutaj obrazami, diagramami, rysunkami ani zdjęciami. Są wyłącznie słowa. Ale nie stanowią one wykładu. Miessen poukładał poszczególne fragmenty w taki sposób, by Koszmar partycypacji stanowił książkę do prze-myślenia, a nie do prze-czytania. Jej przedmiotem nie jest to, co jest, ale to, co mogłoby być. Nie to, co możemy już naszkicować albo pokazać na slajdach, ale to, czego jeszcze nie potrafimy sobie wyobrazić. Deleuze twierdził, że przy każdym nowym projekcie zapomina o wszystkim, czego dowiedział się wcześniej. Z wyjątkiem Spinozy zawsze pozostającego w jego sercu. W tym sensie książka Miessena jest wybitnie deleuziańska, gdyż wychodzi z pozycji filozofii „stawania się”, a nie filozofii „bycia”5. Jej celem nie jest zaserwowanie nam gotowego pakietu zgromadzonych wcześniej informacji, tylko odblokowanie pewnego potencjału do działania, uśpionego w ramach systemu opartego na sztywnym podziale na producentów i konsumentów wiedzy. 5
Gilles Deleuze, Félix Guattari, A Thousand Plateaus: Capitalism and Schizophrenia, tłum. na ang. Brian Massumi, University of Minnesota Press, Minneapolis 1987.
10
Kacp er Pob ło cki Prawo do odpowiedzialn oś ci
Eklektyczna forma tego tomu może być jednak złudna. Dlatego postanowiłem, nieco na przekór samemu Miessenowi (który ostrzega, że jego książka może być koszmarem dla naukowców), napisać akademickie wprowadzenie do tej antyakademickiej książki. Deleuze zauważył, że w Etyce Spinoza wykłada swoją filozofię w dwojaki sposób. O ile we właściwym tekście mamy do czynienia z bardzo rygorystyczną, wręcz matematyczną, formułą przedstawienia argumentu, to w przypisach Spinoza mówi to samo w bardzo swobodny, czasem nawet frywolny, sposób. Rygor jest drugim obliczem wolności6. Nie chciałbym, aby czytelnicy odnieśli wrażenie, że Koszmar partycypacji to postmodernistyczny kolaż w stylu Zapisków na pudełku od zapałek Eco czy nieszczęsnych Lapidariów Ryszarda Kapuścińskiego. To nie jest katechizm mądrości tak zwanego wybitnego intelektualisty. Ci, którzy przywykli do książek‑manifestów architektonicznych, mogą wręcz uznać ją za niepoważną. A jednak – zasługuje ona na bardzo poważne potraktowanie. Przy czym nie jest to dzieło do czytania na kolanach, głos kolejnego znanego zachodniego architekta‑intelektualisty tłumaczącego nam, zwykłym ludziom, jak skonstruowany jest świat. To książka, którą proponuję potraktować czysto praktycznie: jako okazję do rozprawienia się z szeregiem rozpowszechnionych w Polsce mitów. Dlatego pragnę zwrócić uwagę na ograniczenia formy, jaką obrał Miessen, i pokazać, że można (a nawet trzeba) myśleć o mieście i demokracji w proponowany przez niego sposób. Koszmar partycypacji jest swoistą odpowiedzią na technokratyczny bełkot, który nieodmiennie towarzyszy komunałom serwowanym nam przez intelektualne gwiazdy. Miessen nie oferuje jednak żadnej kontrnarracji, która mogłaby nie tylko demaskować dominujący 6
Gilles Deleuze, Expressionism in Philosophy: Spinoza, tłum. na ang. Martin Joughin, Zone Books, New York 1992.
11
pr zedmowa
dyskurs o mieście, ale też pokazywać, co dalej. Dlatego potrzebny jest, moim zdaniem, bardziej sformalizowany komentarz do tej dość swobodnej w formie książki. Celem niniejszego przypisu jest zatem wykonanie owego ostatniego kroku, po którym będzie można z radością rzucić Koszmar partycypacji za siebie. Bo nie będzie nam już ta książka potrzebna. II Neoliberalizm jest, jak określił to Neil Smith, „martwy, ale dominujący”7. Martwy, gdyż nie generuje już nowych pomysłów; dominujący, gdyż nie zastąpiła go żadna inna ideologia. Jest też zatem heterofagiczny – żywi się tym, co znajdzie naokoło. To właśnie wyjaśnia zagadkę partycypacji i tłumaczy, dlaczego to słowo zrobiło tak ogromną karierę. Najlepiej widać to na przykładzie budżetów partycypacyjnych w Polsce. Gdy w 2005 r. pisał o tym Rafał Górski, budżety partycypacyjne powszechnie uważano za nierealny postulat anarchistów8. W chwili obecnej pomysł wdrożony został do kilkudziesięciu miast, począwszy od Warszawy, Poznania i Gdańska, przez Sopot czy Radom, po Dąbrowę Górniczą9. W większości przypadków takie budżety nie są narzędziem do zwiększania udziału mieszkańców w podejmowaniu istotnych decyzji, ale czymś na kształt konkursu grantowego albo teleturnieju audiotele. A nawet i tam, gdzie oprócz głosowania przeprowadza się spotkania i dyskusje z mieszkańcami, jak w tym roku w Łodzi, okazuje się, że ostateczne wyniki przypominają bardzo 7 8 9
Neil Smith, The Revolutionary Imperative, „Antipode”, t. 41, styczeń 2010, s. 56. Rafał Górski, Bez Państwa. Demokracja uczestnicząca w działaniu, Korporacja Ha!art, Kraków 2007. Wojciech Kębłowski, Budżet partycypacyjny. Krótka instrukcja obsługi, Instytut Obywatelski, Warszawa 2013.
12
Kacp er Pob ło cki Prawo do odpowiedzialn oś ci
to, jak Polacy gospodarują swoim jednym procentem podatku dochodowego. Projekty, na których koncentruje się uwaga, to zwykle hospicja, schroniska dla zwierząt, kosze na psie odchody, place zabaw czy stojaki rowerowe. Większość z nich ma charakter czysto kosmetyczny i nie prowadzi do realnej, systemowej zmiany, a jedynie do załagodzenia nieprzyjemnych konsekwencji obecnego sposobu zarządzania miastem. Mimo to sama idea angażuje tłumy – w Łodzi w tym roku na projekty oddano łącznie blisko sto trzydzieści tysięcy głosów. Neoliberalizm pożarł budżety obywatelskie, aby umocnić swoją dominację. Partycypacja to gra podwójnie pozorowana. Po pierwsze władze dają mieszkańcom do dyspozycji jeden procent budżetu miasta (lub mniej) właśnie po to, by móc w większym spokoju dysponować pozostałymi dziewięćdziesięcioma dziewięcioma procentami. Mają w ten sposób gotową odpowiedź na zarzut, że nie liczą się z potrzebami mieszkańców. Organizują konsultacje społeczne przy uchwalaniu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, ale najczęściej konsultuje się już w zasadzie gotowe projekty, a spotkania te służą jedynie jako wentyl bezpieczeństwa dla społecznego niezadowolenia. Władze wysyłają na takie spotkania urzędników‑zderzaki, wprawionych w przyjmowaniu na siebie żalów, oskarżeń czy wręcz obelg. Ludzie mają się okazję wygadać, a potem wszystko wraca do normy. Zresztą zaangażowanie zostaje zawłaszczone nie tylko przez władze, ale także przez rynek. W Warszawie niedługo po tym, jak w niewyjaśnionych (do dziś) okolicznościach zamordowano działaczkę ruchu lokatorskiego, Jolantę Brzeską, na ścianie budynku przy Nowym Świecie pojawił się napis: „Zamiast minuty ciszy całe życie w walce”. W budynku mieścił się sklep Lacoste. Po jakimś czasie przejął go dystrybutor Apple i urządził tam salon firmowy o nazwie iMad, a na ścianie wymalował reklamowy mural. Marketerzy pracujący dla iMad-u nie
13
pr zedmowa
zamazali całego hasła upamiętniającego tragiczną śmierć Brzeskiej, ale tylko jego część, a wokół reszty stworzyli własną treść reklamową. Nauczyli się, że ekskluzywnym markom nie przystoi rozwieszać na budynkach wielkich płacht reklamowych, więc stworzyli mural, który nie wyglądał jak reklama, a wręcz był antyreklamą. Zrozumieli, że dziś zaangażowanie, a nawet wściekłość świetnie się sprzedają. I w ten sposób, przerobiwszy napis na własne potrzeby, pożarli i historię, i ślad po Jolancie Brzeskiej. Partycypacja jest kluczowym elementem kampanii typu bait and switch, będącej, jak twierdzi Barbara Ehrenreich, kwintesencją współczesnego kapitalizmu10. Klientów wabi się bardzo atrakcyjnym towarem tylko po to, by w ostatniej chwili podmienić go na coś innego, gorszego lub droższego, twierdząc, że po pierwsze reklamowany towar jest już niedostępny, a po drugie, nie ma przecież wielkiej różnicy między oryginałem a produktem zastępczym. Jednym z powodów, dla których władze coraz chętniej „dzielą się” miastem z mieszkańcami, jest to, że dzięki takiej transakcji mogą wytworzyć wrażenie, że wciąż nimi rządzą. Aby móc coś oddać, trzeba to najpierw mieć. Tymczasem bezradność dominująca w polskiej przestrzeni publicznej jest również udziałem władz. Jak pisze Krzysztof Nawratek, polskie miasta są dziś czarną dziurą, poprzez którą globalny kapitał wysysa zasoby z obszarów peryferyjnych. Samorządy nie rządzą, ale zarządzają miastem, a raczej tym, co z niego pozostało11. Miasto dryfuje na falach globalnego kapitalizmu, a jego zarządcy chwytają się każdej brzytwy (zwłaszcza tępej), żeby wykazać, iż to oni 10 Barbara Ehrenreich, Bait and Switch: The (Futile) Pursuit of the American Dream, Henry Holt, New York 2006. 11 Krzysztof Nawratek, Dziury w całym. Wstęp do miejskich rewolucji, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012. Por. Artur Celiński, Prawo do miasta, prawo do polityki, „Res Publica Nowa”, nr 209: Międzymieście, jesień 2012, s. 4–10.
14
Kacp er Pob ło cki Prawo do odpowiedzialn oś ci
wciąż stoją za sterem. Do takich narzędzi manipulacji należą również rozwiązania z nurtu nowej urbanistyki, będącej obecnie najbardziej wpływową filozofią miejską w Polsce. Publikacja książki Miessena jest zatem szansą, aby rozprawić się również z niezwykłą banalnością nowego urbanizmu, rozumianego jako przepis na reformę i uspołecznienie miasta. Dlatego chciałbym tutaj opowiedzieć o losach pewnej książki uważanej niemal za biblię aktywistów miejskich. Jesienią 2010 roku, podczas jednej z debat samorządowej kampanii wyborczej, poznańscy aktywiści podarowali tę książkę prezydentowi Ryszardowi Grobelnemu. Chcieli pokazać władzom, że można myśleć o mieście i jego mieszkańcach w inny, bardziej prospołeczny, sposób. Książka spodobała się tak bardzo, że blisko dwa lata później, 23 sierpnia 2012 roku, Ryszard Grobelny zaprosił jej autora na specjalne spotkanie w poznańskim Urzędzie Miasta. III Spotkanie miało charakter tajno-jawny. Jawny, gdyż zostało wcześniej zapowiedziane w mediach; tajny, ponieważ ani miejsce, ani godzina nie były podane do publicznej wiadomości. Na sali znaleźli się więc ci, którzy dostali imienne zaproszenia: począwszy od radnych miejskich i osiedlowych, przez architektów i akademików, przedstawicieli agend miejskich, na policjantach i strażakach kończąc. Przedstawiciele ruchów miejskich zaproszeń nie dostali, ale nikt nas też nie wyprosił. Dość szybko uświadomiłem sobie, że jestem świadkiem swoistego konwentu, na którym ustanawiana jest nowa ideologia władz miasta Poznania. Przyjdźcie i uczcie się tego języka od samego mistrza – takie przesłanie zawarte było między wierszami zaproszenia. Obecni na sali chyba wiedzieli, czego się spodziewać, bo wielu z nich przyniosło ze sobą egzemplarz
15
pr zedmowa
książki gościa, którą zresztą trzymano na stole obok oficjalnej strategii rozwoju Poznania do roku 2030. Była kawa, były kanapki, ale zaproszeni wykazywali się dużą powściągliwością. Najbardziej spięci byli bodaj mundurowi, umiejący z racji wykonywanego zawodu świetnie odczytywać nawet zakamuflowane i niewypowiedziane wprost rozkazy płynące „z góry”. Jedyną osobą wykazującą się odrobiną luzu był pewien wpływowy biznesman, który też jako jeden z nielicznych (nie licząc kilku aktywistów) nie przyszedł pod krawatem. Cóż, nie jest on bezpośrednio zależny od magistratu, więc na luz mógł sobie pozwolić. Gościem wywołującym na sali takie napięcie był duński architekt Jan Gehl. W chwili, gdy piszę te słowa, kolejne polskie miasta szykują się na jego odwiedziny, kolejne osoby wiele sobie po tych spotkaniach obiecują, a w Internecie krąży radosna wiadomość, że pojawił się dodruk Życia między budynkami, bo nakład z 2009 roku dawno już się wyczerpał. To nie przypadek, że Gehl jest w tej właśnie chwili koronowany w Polsce na guru dyskusji o mieście; spotkanie w Poznaniu dość wyraźnie pokazało, dlaczego tak jest. Konwent urządzony przez prezydenta Poznania odbył się dosłownie kilka tygodni po zakończeniu mistrzostw Europy w piłce nożnej. Zanim Gehl rozpoczął swój wykład dotyczący wyzwań, przed którymi stoją miasta XXI wieku, Grobelny wygłosił krótką mowę: wyjaśniał, dlaczego wraz z końcem mistrzostw zamknął się pewien okres w historii Poznania, i tłumaczył, że miastu na gwałt potrzebna jest wizja rozwoju na kolejne lata. Opracujemy ją w oparciu o mądrości profesora Gehla. Wizja duńskiego architekta przeistoczyła się z herezji wypowiadanej przez aktywistów w oficjalne stanowisko miejskich władz (oraz Związku Miast Polskich, którego szefem jest Grobelny). Można postrzegać tę sytuację jako sukces ruchów miejskich, którym udało się narzucić władzy swój punkt widzenia, tudzież przekonać ją do obrania bardziej
16
Kacp er Pob ło cki Prawo do odpowiedzialn oś ci
proobywatelskiego kierunku rządów i kreowania miasta dla mieszkańców. Ale można też, idąc tropem Miessenowskim, odczytać to jako sygnał ostrzegawczy. I to dość poważny. Każda władza potrzebuje ideologicznej legitymizacji swoich poczynań. W Polsce przez pierwsze lata po roku 1989 takimi metanarracjami były budowanie demokracji, doganianie Zachodu albo dekomunizacja. Potem na horyzoncie pojawiło się wstąpienie Polski do NATO, a następnie do Unii Europejskiej. Po 2004 roku należało znaleźć coś nowego. Euro 2012 spadło na Polskę jak manna z nieba. Decyzja o organizacji mistrzostw w Polsce i na Ukrainie zapadła latem 2007 roku – dokładnie w chwili, gdy światowe giełdy zaczęły pikować, a na amerykańskim rynku nieruchomości pojawiły się pierwsze sygnały nadchodzącego krachu. W Polsce zakładano jednak, że nie ma czego się obawiać, a dzięki Euro 2012 nasz kraj szybciej dogoni cywilizowany Zachód. Organizacja tego megawydarzenia (w Poznaniu sprowadzającego się, koniec końców, do trzech meczów piłkarskich) nazwana została przez jednego z publicystów „nowym planem pięcioletnim” i stała się doskonałą ideologią technokratycznego neoliberalizmu na szczeblu lokalnym. Nie był to krok do przodu, ale wręcz do tyłu. Jak świetnie zauważyli ekonomiści Larry Elliott i Dan Atkinson w kontekście dyskusji o londyńskiej olimpiadzie, organizacja tego rodzaju imprez nie pomaga dogonić liderów światowej gospodarki, a raczej jest znakiem, iż kraje organizujące te widowiska, w tym Wielka Brytania, pogrążają się w zapaści i idą w ślady gospodarek Trzeciego Świata. Jest to klasyczny modernizacyjny skok w tył12. 12 Larry Elliott, Dan Atkinson, Going South: Why Britain will have a Third World Economy by 2014, Palgrave Macmillan, Hampshire–New York 2012, s. 7–10.
17
Rozdział 1
Praktyka przestrzenna ponad romantyzmem
Z
historycznego punktu widzenia architektura jest często rozumiana jako zawód polegający na projektowaniu budynków i otoczenia z uwzględnieniem ich estetycznego oddziaływania, jako zajmowanie się regułami projektowania i budowy. Owe tradycyjne praktyki w przeważającej części są skoncentrowane na planie formalnym, widowisku, produkcie, infrastrukturze i kontekście. Twierdząc tak, nie zamierzam osądzać ich wartości, ale jedynie zwrócić uwagę na sposób, w jaki architektura zazwyczaj wydaje się działać. Funkcjonując w takiej strukturze, architekt jest zmuszony do ograniczania tarć do tego stopnia, że staje się graczem na arenie przeciętnego zobojętnienia, gdzie zadawanie pytań o konwencjonalne ramy i zwyczaje jest rozumiane jako niepożądana próba rozbicia maszynerii konsensusu. W ujęciu niegdysiejszej praktyki architekt jest przedstawiany jako ten, który projektuje i nadzoruje wznoszenie budynku, wprawia w ruch nadrzędną wizję [übervision] i angażuje w projekt własny styl życia, sprawiając, że dzieło „architektury” może się stać wyjątkowym produktem. Wspaniały, idealny człowiek Renesansu był erudytą, jednostką o ogromnej, wszechstronnej wiedzy i wykształceniu. W owych czasach architektura zmieniała się z nieskodyfikowanej działalności, ponieważ była umiejętnością praktyczną (robisz to!), w dziedzinę wiedzy i pracy intelektualnej (myślisz o tym!). Dziewiętnastowieczni dżentelmeni narodzili się jako pochodna modelu renesansowego człowieka. W kontekście praktyk przestrzennych można
59
Marku s Miess en Koszmar par tyc y pacji
by wykazać, że rozumienie architektury jako splotu praktyk − wznoszenia budynku i czystej teorii oraz całego spektrum działań mieszczących się pomiędzy tymi dwiema skrajnościami − stanowiło kluczowy moment dla tej dziedziny. Po raz pierwszy mianowicie umożliwiało ono ujęcie protokonceptualnej architektury jako czegoś wyzwolonego od samego impulsu do budowania. Sprawiło to, że nie miało już dłużej znaczenia, czy coś zostało faktycznie wybudowane czy nie; wytwór intelektualny sam w sobie zaczął w końcu być traktowany jako produkt. We współczesnym systemie rynkowego kapitalizmu erudyta stał się kimś zbędnym. W dzisiejszych czasach efekty mają być zauważalne szybko. Bez wysiłku zdobywania rozległej interdyscyplinarnej wiedzy i bez spójnej wizji (a nawet możliwości kwestionowania istniejących wzorców funkcjonalności czy sposobów działania) współczesny architekt musi się mierzyć z nieustannie rosnącym poziomem wydajności ekonomicznej. Podczas gdy klienci często oprócz oryginalnego projektu oczekują coraz większej efektywności, coraz bardziej dopracowanego detalu i perspektywy zysku, architekt pozostawiany jest na pastwę przestarzałych regulacji prawnych, skorumpowanych budowlańców i niewielkiego wynagrodzenia. Dzisiejszy architekt staje wobec paradoksalnych oczekiwań: zaspokajania rosnącej potrzeby bezpieczeństwa z jednej strony, a z drugiej – pragnienia posiadania produktów będących efektem coraz większej kreatywności i innowacji. Ta przemiana roli jest bez wątpienia jednym z głównych czynników sprawiających, że tak zwany „deweloper” stał się „nowym architektem”. Wielu współczesnych architektów zostało zdegradowanych do pracy na stanowiskach, na których są ograniczeni wyłącznie do dostarczenia koncepcji formalnej − jest to zgubny proces: większość deweloperów jest w stanie wykonać zlecenie szybciej i taniej, wykorzystując architekta wyłącznie do stworzenia
60
Rozdział 1 Praktyk a przes trzenna ponad roman tyzmem
formy. Bezprecedensowy szturm legislacyjny dyktuje warunki produkcji i wygląd budynku, podczas gdy architekt jest traktowany jako pozbawiona władzy małpa w czerwonym fezie, którą nauczono tańczyć, gdy zagra muzyka. W takim scenariuszu architekt − częstokroć już w ogóle niepotrzebny − został zredukowany do roli dostarczyciela ozdobnych wisienek, które wylądują na czubku ukończonego już tortu. Aby możliwe było zaprzestanie myślenia o architekturze w kategoriach tych powszechnie przyjętych schematów, przydatne może się okazać myślenie o architekturze jako postdyscyplinarnym polu siłowym wiedzy, praktyce skoncentrowanej na rzeczywistościach przestrzennych i ich powstawaniu. Zaczynamy odczuwać głęboką potrzebę ponownej oceny produkcji przestrzennej ponad tradycyjnymi definicjami i widzimy miejsce dla „architektury wiedzy”, która wznoszona jest przez aktywne uczestnictwo w przestrzeni. Zrozumienie, produkcja i zmiana warunków przestrzennych dostarczają nam przesłanek do wyznaczenia szerszych granic rzeczywistości politycznej. Współcześnie w praktykach przestrzennych nie tylko wykorzystuje się eksperymentalne badania związane z nieustannie zmieniającymi się warunkami funkcjonowania społeczności miejskiej, ale także stosuje się fizyczne i niefizyczne struktury w celu zmiany i modyfikacji określonych miejsc. Powodowane takimi praktykami różnice mogą się wydawać czymś marginalnym w porównaniu do niepodważalnych wartości, które z nich wynikają: praktycznego optymizmu powiązanego z konkretnym oddziaływaniem. Nie jest to oczywiście wyłącznie optymistyczne przedsięwzięcie (w przeciwieństwie do pesymizmu i jednostronnej prognozy na temat przestrzeni publicznej, które, zwłaszcza w amerykańskiej urbanistyce i teorii przestrzeni lat osiemdziesiątych oraz wczesnych lat dziewięćdziesiątych, zdominowały dyskursywną produkcję wiedzy i były
61
Marku s Miess en Koszmar par tyc y pacji
reprezentowane przez Sharon Zukin, Mike’a Davisa czy Michaela Sorkina1), jednak uzmysławia ono również złożoność zamieszkiwanych przez nas środowisk. Tego rodzaju praktyki wzmacniają nasze postrzeganie rzeczywistości mikropolitycznych zmagań. Jeśli ktoś chce zrozumieć proces stawania się przestrzeni, kluczowe będzie dla niego przekroczenie istniejących dyskursów utraty i przekształcenie praktyki w tryb obserwacji, która obejmuje zarówno przejściową naturę przestrzennych konstrukcji, jak i transformację kultur miejskich generowanych przez codzienne zjawiska i praktyki. Wyzwalające aspekty stworzonych niedawno kartografii przestrzennych praktyk wydają się mieć źródło w umiejętności spojrzenia na dane sytuacje tak, aby nie zakładać już na samym początku najgorszego możliwego scenariusza. Nie oznacza to, że powinno się porzucić jakikolwiek rodzaj krytycznego spojrzenia, ale że należy cieszyć się i celebrować złożoności fizycznego świata, w którym żyjemy: złożoność stanowi sposobność do zaangażowania. W kontekście architektury i miasta partycypacja jest często rozumiana jako alternatywna forma dostępu, środek wzmacniający pozycję użytkownika. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych wśród architektów i urbanistów można było zaobserwować wzrastające zainteresowanie zagadnieniami projektów partycypacyjnych i publicznych procesów planistycznych. Większość tych projektów i dyskursów była skoncentrowana wokół kategorii systemów zaprojektowanych z myślą o udziale użytkowników. W dziejach dwudziestowiecznej architektury można dostrzec liczne próby krytycznego zaangażowania w tradycyjną praktykę podejmowane z punktu widzenia partycypacji. Większość spośród nich nie dała rady stworzyć 1
Zob. na przykład Variations on a Theme Park: The New American City and the End of Public Space, red. Michael Sorkin, Hill and Wang, New York 1992.
62
Rozdział 1 Praktyk a przes trzenna ponad roman tyzmem
nic ponad samą formułę oporu, co jednak miało charakter marginalny. W przeciwieństwie do przypadkowości cechującej surrealistów oraz ideologicznej zbieraniny sytuacjonistów, istniały również inne przykłady sposobów formułowania oporu. W latach sześćdziesiątych, kiedy członkowie Team 10 bronili użycia takich terminów jak mobilność, wzorce życia codziennego czy stopniowy wzrost miast jako podstawowych dla funkcjonowania urbanistyki, zmiana społeczna (uprzednio narzucana odgórnie przez awangardę, która zakładała a priori sprawczy charakter architektury) była traktowana jako coś oddolnego, wyrastającego z wewnętrznych procesów społecznych, którymi architektura i urbanistyka miały za zadanie zarządzać. W tym kontekście zadania projektanta były ujmowane w kategoriach nadzorowania pracy wzmacniaczy, tłumików i śluz regulujących prędkość i siłę przepływów wewnątrz systemów miejskich. We Francji Yona Friedman − którego praca opiera się na regule nieprzewidywalności − zajmował się badaniami z zakresu rekonstrukcji, np. problemem znacznego niedoboru mieszkań czy odbudową miast, i wprowadził te tematy do publicznego dyskursu. Zaproponował gigantyczne struktury, w ramach których mieszkańcy mogliby zbudować swoje własne mieszkania, i stworzył proste podręczniki w formie komiksów umożliwiające ludziom włączanie się w proces podejmowania decyzji dotyczących ich otoczenia. W tym samym czasie w Anglii Cedric Price propagował ideę architektury „rozmyślnej niepewności”. Jego lateralne podejście do tej dziedziny i oparte na czasie miejskie interwencje zapewniły jego dokonaniom stały wpływ na współczesne praktyki alternatywne. Podobne do koncepcji urodzonego w Szwajcarii socjologa i ekonomisty Luciusa Burckhardta − który był szczególnie zainteresowany metodologią planowania i alternatywnymi modelami partycypacyjnego urbanizmu, skupiając się na nowych
63
Marku s Miess en Koszmar par tyc y pacji
wytycznych dla wszystkich biorących udział w procesie planowania2 − podejście Price’a było używane jako równoległa metoda badań na konferencjach IKAS3 w latach osiemdziesiątych. Przeszło dwustu uczestników z czterdziestu krajów dyskutowało tam raczej na temat społecznych zadań architektury, aniżeli o jej formalnych czy konstrukcyjnych aspektach, które były przedmiotem równocześnie rozwijanych dyskursów postmodernistycznych. Konferencje te były poświęcone zgłębianiu takich zagadnień jak demokratyzacja, uczestnictwo użytkowników, ciągłość konstrukcji oraz użycie architektury w czasie. Modele te były częstokroć oparte na takim rozumieniu partycypacji, które zakłada konsensus i społeczne zaangażowanie jako siłę napędową dla praktyki. Analogiczne względem obecnego przesytu i nadmiernego użycia terminu partycypacja w dziedzinie architektury i urbanistyki były propozycje formułowane wcześniej na gruncie świata sztuki – przykładem z lat dziewięćdziesiątych może być „estetyka relacyjna” Nicolasa Bourriauda4, według której dzieło sztuki jest oceniane na podstawie „ludzkich interakcji i społecznego kontekstu, nie zaś wyznaczenia niezależnej i prywatnej przestrzeni symbolicznej”5. W przeciwieństwie do większości produkcji z lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych aspekt relacyjny architektury według Bourriauda opierał się nie tyle na przedmiocie, ile na funkcjonowaniu
2
3 4 5
Zob. też Wer plant die Planung? Architektur, Politik und Mensch, red. Jesko Fezer, Martin Schmitz, Martin Schmitz Verlag, Berlin 2005; Warum ist Lanschaft schön? Die Spaziergangswissenschaft, red. Markus Rittner, Martin Schmitz, Martin Schmitz Verlag, Berlin 2006. International Congress for Architecture and Urban Planning, 1982−1989. Nicolas Bourriaud, Relational Aesthetics, Les presses du réel, Dijon 1998. Ibidem, s. 14. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszelkie cytaty w tłumaczeniu Michała Choptianego.
64
Rozdział 1 Praktyk a przes trzenna ponad roman tyzmem
w określonym miejscu oraz w ramach performatywnych wydarzeń, które wprost zależały od interakcji z publicznością i jej partycypacji. Wydana niedawno, przygotowana pod redakcją Claire Bishop książka Participation analizuje owe praktyki wytrącania widzów z roli obserwatorów i obsadzania ich w roli producentów, uznając je za środek tworzenia nowych relacji społecznych6. Coraz częstsze użycie terminu partycypacja wiąże się z szeregiem zagadnień, w ramach których ideologiczne ramy zostają przekształcone w praktykę. Jak twierdzi Jeremy Till, „termin partycypacja zaczął być ostatnimi czasy nadużywany tak samo jak inny slogan współczesnej polityki − zrównoważony rozwój. Oba te terminy stykają się zresztą w kategorii »zrównoważonych społeczności«, które − według tej retoryki − oparte są na zasadach demokratycznej partycypacji w procesie ich własnego powstawania. Problem polega na tym, że nadużywanie terminów »partycypacja«, »społeczność« i »zrównoważony rozwój« w coraz większym stopniu pozbawia je znaczenia. Słowa te tworzą pozory czegoś wartościowego, jednak po uważniejszym przyjrzeniu się im i ich krytycznej analizie okazuje się, że są uderzająco puste. Partycypacja zbyt często staje się formą zagłaskiwania, a nie rzeczywistym procesem prowadzącym do przemian”7.
*
6 7
Participation, red. Claire Bishop, MIT Press, Cambridge (MA) 2006. Jeremy Till, The architect and the other, „Open Democracy”, 25 czerwca 2006, dostępny w Internecie: <http://www.opendemocracy. net/ecologylandscape/architecture_3680.jsp>.
65
PUBLIKACJE FUNDACJI BĘC ZMIANA SERIA KIESZONKOWA
Koszmar partycypacji, Markus Miessen, wydane dzięki dofinansowaniu z Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, Warszawa 2013 SERIA DESIGN / PROJEKTOWANIE:
Nerwowa drzemka. O poszerzaniu pola w projektowaniu, red. Sebastian Cichocki, Bogna Świątkowska, Warszawa 2009 Wyspa. Synchronizacja, Jakub Szczęsny, red. Kaja Pawełek, Warszawa 2009 Handmade. Praca rąk w postindustrialnej rzeczywistości, red. Marek Krajewski, Warszawa 2010 Przemyśleć u/życie. Projektanci. Przedmioty. Życie społeczne, Monika Rosińska, Warszawa 2010 Redukcja / Mikroprzestrzenie. Synchronizacja, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2010 Typespotting. Warszawa, Artur Frankowski, Warszawa 2010 Coś, które nadchodzi. Architektura XXI wieku, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2011 Postmodernizm jest prawie w porządku. Polska architektura po socjalistycznej globalizacji, Piotr Bujas, Alicja Gzowska, Aleksandra Kędziorek, Łukasz Stanek, partner: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa 2012 Wynajęcie, Natalia Fiedorczuk, Warszawa 2012 Przystanki polskie. Element infrastruktury punktowej systemu transportu zbiorowego, Maciej Rawluk, współwydawca: Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2012 Chwała miasta, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2012 Ludowość na sprzedaż, Piotr Korduba, Warszawa 2013 TR Laszuk. Dizajn i rewolucja w teatrze, współwydawca: TR Warszawa, Warszawa 2013 Są w życiu rzeczy… Szkice z socjologii przedmiotów, Marek Krajewski, Warszawa 2013 SERIA ORIENTUJ SIĘ:
Podręcznik kolekcjonera sztuki najnowszej, Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, Warszawa-Kraków 2008 Stadion X: miejsce, którego nie było, red. Joanna Warsza, Warszawa-Kraków 2008 (dostępna również w wersji angielskiej) 77 dzieł sztuki z historią. Opowiadania zebrane, Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, Warszawa 2010 1994, Mikołaj Długosz, Warszawa 2010 Za fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej, Rafał Drozdowski, Marek Krajewski, Warszawa 2010 365 drzew, Cecylia Malik, Warszawa 2010 Badania wizualne w działaniu. Antologia tekstów, red. Maciej Frąckowiak, Krzysztof Olechnicki, współpraca wydawnicza: Instytut Socjologii UAM, Narodowy Instytut Audiowizualny, Warszawa 2011 Widoki władzy, Konrad Pustoła, Warszawa 2011 Bunt miast. Prawo do miasta i miejska rewolucja, David Harvey, Warszawa 2012 Niewidzialne miasto, red. Marek Krajewski, współpraca: Instytut Socjologii UAM, Warszawa 2012 Narzędziownia, czyli jak badaliśmy (Niewidzialnie) miasto, Rafał Drozdowski, Maciej Frąckowiak, Marek Krajewski, Łukasz Rogowski, Warszawa 2012 Polskie pigułki / Polish pills / Pilules polonaises, Fanny Vaucher, wydane dzięki wsparciu Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia oraz Instytutu Polskiego w Paryżu, Warszawa 2013 SERIA KULTURA NIE DLA ZYSKU:
Czytanki dla robotników sztuki. Zeszyt 1, red. zbiorowa, Warszawa 2009 Odszkolnić społeczeństwo, Ivan Illich, Warszawa 2010 Mobilność wyobraźni. Międzynarodowa współpraca kulturalna. Przewodnik, Dragan Klaić, współwydawca: Narodowy Instytut Audiowizualny, Warszawa 2011 Wieczna radość. Ekonomia polityczna społecznej kreatywności, red. zbiorowa. Warszawa 2011 SERIA EKSPERYMENT:
Znikanie. Instrukcja obsługi, red. zbiorowa, Warszawa2009 Słuchawy. Projektowanie dla ucha, Katarzyna Krakowiak, Andrzej Kłosak, Warszawa 2009 Komunikacja. Pogłębianie poczucia przestrzeni, Magdalena Starska, Dawid Wiener, Warszawa 2009 Warszawa jako struktura emergentna, Aleksandra Wasilkowska, Andrzej Nowak, Warszawa 2009 Zmaganie umysłu ze światem. Gry losowe, Janek Simon, Szymon Wichary, Warszawa 2009 Góry dla Warszawy!, Grzegorz Piątek, Marek Pieniążek, Jan Dziaczkowski, Warszawa 2009 Pokonać obiekt. W wypadku rzeźby, Kasia Fudakowski, David Álvarez Castillo, Warszawa 2009 Eksperyment. Leksykon. Zbiór tekstów, red. zbiorowa, Warszawa 2012 Formy przestrzenne jako centrum wszystkiego, red. Karolina Breguła, Warszawa 2012 KWARTALNIK FORMAT P:
# 1 Piekło rzeczy, Warszawa 2009 # 2 Bóle fantomowe, Warszawa 2009 # 3 Manifesty, Precz z neutralnością!, Warszawa 2009 # 4 The Future of Art Criticism as Pure Fiction, Warszawa 2011 # 5 Wystawy mówione/Spoken Exhibitions, Warszawa 2011 # 6 Publiczna kolekcja sztuki XXI wieku m.st. Warszawy, Warszawa 2012 # 7 Ziemia pracuje! Wystawa o mauzoleach, ruinach i szlamie, Warszawa 2013 # 8 Nieposłuszeństwo. Teoria i praktyka, Warszawa 2013 www.beczmiana.pl/sklep zamówienia: sklep@beczmiana.pl
Nie ma tutaj porad, jak przebudować miasto ani nawet – jak to bywa w publikacjach sygnowanych przez Rema Koolhaasa czy Roberta Venturiego – jak je lepiej zrozumieć. Nie jest to książka o tym, co robić, ale o tym, czego unikać. Nie stanowi ona katalogu dobrych praktyk, jest raczej przewodnikiem po polu minowym. Miessen zaprasza na swoisty seans terapeutyczny, abyśmy sobie uświadomili, jak sami się oszukujemy i pozbawiamy zdolności do działania na rzecz realnej, a nie fasadowej zmiany. To książka szczególna. Autor mówi wprost to, co wielu z nas podskórnie przeczuwa: jesteśmy wciągani do współudziału w wielkiej ściemie. Pokazuje, jak zupełnie niepostrzeżenie pewien ideał przerodził się we własną karykaturę. Dlatego książka ta powinna zostać w Polsce starannie przeczytana. Potem można, a nawet należy się z nią rozstać. Ale trzeba zrobić to z właściwych powodów. Z przedmowy Kacpra Pobłockiego
Cena: 33 PLN ISBN 978-83-62418-28-2