Notes.na.6.tygodni #107

Page 1

notes—na—6—tygodni

pismo postentuzjastyczne

nr 107

październik–2016

ISSN / 1730–9409

wydawnictwo bezpłatne



nr 107

ORIENTUJ SIĘ! Architektura i miasto – 24 Dizajn – 35 Sztuka i życie – 42 Foto i wideo – 56 Ruch i dźwięk – 62

październik–2016

RAPORT NN6T:

KONGRES KULTURY 2016 I–XVI

CZYTELNIA 65–79 Aktualne

RUCHY MIEJSKIE WOBEC ZMIANY POLITYCZNEJ Lech Mergler o przyszłości Kongresu Ruchów Miejskich 80–91 Eksperymenty twórcze

GŁĘBOKI SEN MASZYNY

122–131 Architektura

TWÓRCZA KONSERWACJA Z Pedrem Gadanho, dyrektorem najmłodszej w Europie instytucji dedykowanej architekturze, czyli Museum of Art, Architecture and Technology, które otwarto właśnie w Lizbonie, rozmawia Bogna Świątkowska

Magda Szalewicz analizuje zasady działania mechanicznej wyobraźni, jaką jest program Google Deep Dream

132–145 Ekonomia kultury

92–105 Architektura społeczna

Z Izą Redman-Zalewską i Marcinem Zalewskim, współtwórcami festiwalu Nowe Ciepło w Nowym Mieście Lubawskim, rozmawia Bogna Świątkowska

WŁASNOŚĆ SPUSZCZONA ZE SMYCZY Z kuratorami wystawy Dom polski w transformacji, pokazywanej w ramach tegorocznej edycji festiwalu Warszawa w Budowie, rozmawia Magda Roszkowska 106–121 Praktyki krytyczne

OBCINAJ PAZNOKCIE, MYJ WŁOSY, KUP PORSCHE

NOWOCZESNY KRAJOBRAZ WIEJSKI

146–159 Poza akwarium

STRZELANKA PIERWSZOOSOBOWA Z rysownikiem Mariuszem Tarkawianem o byciu paleontologiem świata sztuki rozmawia Paulina Jeziorek

Magda Szcześniak opowiada Magdzie Roszkowskiej o swojej książce Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji

NA KONIEC 160–163

168–171

RECENZJE LEKTUR NOWYCH I STARYCH

BĘDZIE TYLKO GORZEJ Alek Hudzik

Kurzojady (Olga Wróbel i Jakub Zgierski) 172–174 164–167

USUŃ POEZJĘ Rozdzielczość chleba

MUZEUM DIZAJNU Magdalena Frankowska

175–176 POLSKA TYPOGRAFIA XXI WIEKU Font Praho


notes–na–6–tygodni pismo postentuzjastyczne WYDAWCA

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana ADRES REDAKCJI

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa, t: +48 22 625 51 24, +48 22 827 64 62, m: +48 516 802 843, e: bec@beczmiana.pl Redaktor naczelny

Bogna Świątkowska Zastępca redaktora naczelnego

Magda Roszkowska Redaktor działu „Orientuj się”

Ada Banaszak Reklama i patronaty

Ela Petruk Redakcja i korekta

Justyna Chmielewska Autorzy

Joanna Erbel, Magdalena Frankowska, Alek Hudzik, Joanna Glinkowska, Paulina Jeziorek, Lech Mergler, Jacek Plewicki, Łukasz Podgórni, Piotr Puldzian Płucienniczak, Monika Rosińska, Magda Roszkowska, Agnieszka Sosnowska, Paweł Starzec, Magda Szalewicz, Bogna Świątkowska, Olga Wróbel, Jakub Zgierski Orientuj się

Informacje i ilustracje pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne; drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. PROJEKT

Laszukk+s / Hegmank+s Notes elektro

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl REKLAMA

Zamów cennik: ela@beczmiana.pl DRUK

P.W. Stabil, ul. Nabielaka 16 30−410 Kraków, tel. +12 410 28 20

JAK OTRZYMAĆ ARCHIWALNY NOTES

Zasil konto Bęca (ING BŚ 02 1050 1038 1000 0023 3025 8183 z dopiskiem „Na rozwój FNKBZ”) darowizną minimum 13 PLN, prześlij nam o tym wiadomość na adres nn6t@funbec.eu, podaj adres, pod jaki mamy wysłać wybrany przez ciebie numer nn6t, a my wyślemy ci go pocztą priorytetową natychmiast. Większe wpłaty przyjmiemy entuzjastycznie!

SZEFOWA FNKBZ

Bogna Świątkowska bogna@beczmiana.pl BĘC

Ada Banaszak, Drążek, Paulina Jeziorek, Iga Kołodziej, Marta Królak Paulina Witek, Rafał Żwirek Departament Dystrybucji

Tomek Dobrowolski Bęc Sklep Wielobranżowy:

Tomek Dobrowolski Łukasz Bagiński Departament Publikacji

Ela Petruk, Magda Roszkowska, Justyna Chmielewska bec@beczmiana.pl Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska m_box@tlen.pl BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

książki, albumy, płyty, czasopisma, plakaty, kalendarze, notatniki, pióra wieczne, dizajn Warszawa, Mokotowska 65 pon.–pt. 13.00–20.00 sklep.beczmiana.pl +48 22 629 21 85 Informacje, zamówienia: sklep@beczmiana.pl BĘC DYSTRYBUCJA

książki, notatniki, kalendarze, płyty, informacje, zamówienia, kontakt z księgarniami: dystrybucja@beczmiana.pl BĘC KSIĘGARNIA INTERNETOWA

sklep.beczmiana.pl


okładka

Bartosz Zaskórski Bez tytułu 2016, rysunek, A4, cienkopis na papierze, kolor z komputera Praca powstała specjalnie na zamówienie „Notesu na 6 tygodni” Od autora: Rysunek przedstawia kryjówkę dla architektów, którzy padli ofiarą ostracyzmu społecznego, bo ich realizacje spotkały się z brakiem zrozumienia. Ludzie ci, odtrąceni przez swoje otoczenie, zmuszeni byli na jakiś czas zniknąć. Modernistyczny budynek, położony w tropikach, świetnie się do tego nadawał. Pierwotne przeznaczenie budynku pozostaje nieznane, podobnie jak jego twórca. W budynku schronili się między innymi Le Corbusier oraz Stefan Kuryłowicz. Pomysł na narysowanie kryjówki dla architektów podsunęła mi moja dziewczyna, Monika, która ukrywała się w niej przed duchem Karola Schayera. Bartosz Zaskórski (ur. 1987) – absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Dyplom obronił z wyróżnieniem w czerwcu 2016 roku. Swoje prace prezentował m.in. w ramach wystaw Mocne stąpanie po ziemi w Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach oraz w BWA w Tarnowie (2015), Co ukryte. Aktualna sztuka na Śląsku w PGS w Sopocie (2015) i w CSW Kronika w Bytomiu na wystawie Historia rury oraz inne historie miłosne (2016). Rysuje, projektuje książki, pisze, tworzy obiekty i nagrywa słuchowiska. Jest autorem oprawy płyt m.in. Jacka Sienkiewicza, Michała Wolskiego, Alamedy 5. Laureat grand prix Festiwalu Obrazu i Dźwięku Młode Wilki 15 w Szczecinie. Jako muzyk działa pod nazwą Mchy i porosty. Pochodzi ze wsi Żytno.



ARTYSTYCZNA PODRÓŻ HESTII ogólnopolski konkurs dla studentów uczelni artystycznych realizowany od 2002 roku Poznaj laureatów jubileuszowej 15. edycji!

www.artystycznapodrozhestii.pl

Pamiętamy o społecznych powinnościach biznesu. Najbardziej obiecującym polskim twórcom, dajemy szansę na rozwój i artystyczne podróże do Nowego Jorku i Walencji. Młode talenty inspirują nas w biznesie.


{CSW} Zamek Ujazdowski 2016 Bank Pekao

Project Room 18/02!13/03/2016

Piotr Urbaniec 31/03!24/04/2016

Piotr Skiba

Rafał Żarski 15/09!09/10/2016

Przemysław Branas

28/04!22/05/2016

Magdalena Franczuk 25/05!19/06/2016

Bartosz Zaskórski 23/06!31/07/2016

Krystian Truth Czaplicki

www.csw.art.pl

04/08!11/09/2016

partner projektu

patroni medialni CSW Zamek Ujazdowski

13/10!06/11/2016

Anita Mikas 10/11!04/12/2016

Bartosz Kokosiński 08/12!31/12/2016

Uladzimir Paźniak

patroni medialni projektu




GRAND PRIX : 35000 wilkoinów*16

PRACE MOŻNA ZGŁOSIĆ DO 15.10.2016 DO GODZ. 24:00.

FESTIWAL MŁODE WILKI 16

http://mlodewilki.akademiasztuki.eu Organizatorzy

Partnerzy

Zadanie współfinasowane z budżetu Województwa Zachodniopomrskiego.

* 1 pln = 7 wilkoinów

Dofinasowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.




2/2016

Teorie spiskowe Maciej Parowski Błażej Warkocki Marko Kravos Boris Pahor Podejrzewaj, podejrzewaj nieustannie, bo teorie spiskowe wcale nie są takie złe. Bo „teorie spiskowe są popularną i wewnętrznie zróżnicowaną formą myślenia o władzy, której coraz mniej osób ufa”, o czym przeczytacie w rozmowie z Franciszkiem Czechem.

Teorie spiskowe

Teorie spiskowe definiowane i interpretowane są przez autorów numeru rozmaicie, co wydaje się dobrze odzwierciedlać ich różnorodność i wielofunkcyjność. Stanowią historyczną lekcję do odrobienia, ale są również formą rozrywki; mobilizują myślenie naukowe, zmuszając do rewidowania i umacniania tez, ale i same stanowią postać myślenia krytycznego. Bywają traktowane jako fałszywe i niebezpieczne, ale również jako niekoniecznie fałszywe i z pewnością inspirujące.

Czas Kultury

Bo zrozumienie mechanizmów działania teorii spiskowych jest pomocne w diagnozie dominującego dziś w humanistyce paradygmatu cultural studies, o czym przekonuje Clare Birchall. Bo konspiracjonizm to próba przywrócenia poczucia kontroli nad Historią, na co wskazuje Jan Molina, poszukując uzasadnień dla teorii spiskowych w projekcie Oświecenia. Bo nawet najbardziej zwariowane teorie spiskowe mają swoją wewnętrzną prawdę. Opowieści o zombie wyrażają lęk przed władzą koncernów, czego dowodzi Ksenia Olkusz, a fantazje o imperialnej potędze pogańskich Słowian zaspokajają głód wielkich narracji, jak przekonują Konrad Kośnik i Justyna Filipiuk. Bo ostatecznie „wszyscy jesteśmy zwolennikami teorii spiskowych”. Pismo dostępne w dobrych księgarniach i EMPIK-ach. Księgarnia wysyłkowa: sklep.czaskultury.pl czaskultury.pl | czaskultury.pl/en | e.czaskultury.pl


Życie wśród piękna Świat chińskiego uczonego Sztuka z Chińskiego Muzeum Narodowego Life in the Midst of Beauty The World of a Chinese Scholar Art from the National Museum of China 1/10/2016– 8/01/2017

Życie wśród piękna Świat chińskiego uczonego DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MINISTR A KULTURY I DZIEDZICT WA NARODOWEGO

WYSTAWA POD HONOROWYM PATRONATEM EXHIBITION UNDER THE HONORARY PATRONAGE OF PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ ANDRZEJA DUDY PRESIDENT OF THE REPUBLIC OF POLAND ANDRZEJ DUDA

PATRONI MEDIALNI

WSPÓŁORGANIZATOR W YSTAW Y

PARTNER W YSTAW Y

SPONSOR MUZEUM

DOR ADCA PR AWNY









październik / listopad. 2016

mikroteatr Gańczarczyk / Krężel / Liber 8–9.10 Jarzyna / karasińska / ziemilski 12–13.11

przyszłość

podsumowanie cyklu

Europa. Śledztwo Jędra / Pelczyńska / Szostak 24–25.09 Komuna// Warszawa: Terry pratchett: nauki społeczne 1–2.10 Komuna// Warszawa: diuna 1961 15–16.10 Zrób siebie Marta Ziółek 29–31.10 patronat

www.komuna.warszawa.pl


Orie nn6t uj się ARCHITEKTURA i MIASTO / DIZAJN SZTUKA i ŻYCIE / FOTO i WIDEO RUCH I DŹWIĘK 22


UuDam Tran Nguyen: Waltz of the Machine Equestrians. Fot. dzięki uprzejmości artysty. Więcej o wystawie Duchy wspólnoty czytaj na s. 48

23


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

ADRICHALIM Adrichalim (hebr. Architekci) – publikacja zbiorowa pod redakcją Bogny Świątkowskiej – to mały leksykon żydowskich architektów, którzy w XX wieku wyjechali z terenów polskich i stali się ikonicznymi postaciami architektury izraelskiej. „Mimo różnych dróg życiowych wspólnym rysem charakteryzującym tych twórców był zamiar sformułowania nowego języka architektury, nowoczesnego i międzynarodowego, który nie tylko byłby środkiem wyrazu odrodzenia społeczeństwa izraelskiego, ale także oddawałby stabilność i kreatywność – zasady, którym ci młodzi ludzie hołdowali. (…) Trafiła im się przy tym niepowtarzalna okazja: mogli bez skrępowania formułować radykalny, współczesny formalny język architektoniczny i przestrzenny, którym chciało posługiwać się nowe państwo” – pisze architekt i dziennikarz Michael Jacobson w otwierającym książkę eseju Pionierzy, budowniczowie, wizjonerzy. Adrichalim jest pierwszą zwartą prezentacją imponującego dorobku izraelskich projektantów przygotowaną z myślą o polskim czytelniku.

beczmiana.pl

24


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Dov Kutchinsky (Kuczyński): bank Ashrai, Lilienblum, Tel Awiw, 1930. Fot. Zuzanna Szarek

25


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Rafał Bujnowski: Graboszyce 23 z cyklu Domy polskie, 2002, z kolekcji MOCAK Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie

wreszcie we własnym domu „Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż!” – nawoływali z ekranów telewizorów w okresie rządów Tadeusza Mazowieckiego znani aktorzy i inne autorytety. Hasło to jest mottem ósmej edycji festiwalu Warszawa w Budowie, poświęconej przemianom domu i środowiska mieszkalnego w Polsce w okresie transformacji. To właśnie wtedy, po latach mieszkania w blokach lub w gierkowskich jednorodzinnych „kostkach”, na horyzoncie pojawiła się szansa zrealizowania marzeń o zindywidualizowanych formach zamieszkiwania. Jednak czy dom zakupiony na kredyt rzeczywiście jest własnym domem? Jakie są skutki procesów, które masowo do-

tknęły polskie miasta i wsie: suburbanizacji, gentryfikacji czy masowego powstawania osiedli grodzonych? Jak na przestrzeń i style zamieszkiwania wpłynęły narodziny polskiej klasy średniej? Gdzie i jak mieszkają Polacy, i dlaczego państwo wycofało się z bycia aktorem na tak ważnym społecznie polu? Odpowiedziom na te pytania poświęcona będzie wystawa „Wreszcie we własnym domu”. Dom polski w transformacji.

8.10 – 30.11 Warszawa, ul. Nowogrodzka 84/86 artmuseum.pl muzeumwarszawy.pl

26


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Michał Grochowiak: Phantom of the City Athens, 2015

MAŁY MIESZCZANIN Michała Grochowiaka zajmują miejskie typologie – od nieużywanych przestrzeni publicznego użytku po miejsca kultu. Swoje poszukiwania zebrał w ramach projektu Mały mieszczanin, prezentowanego na wystawie o takim samym tytule. Całość dopełnia seria polaroidów przedstawiająca ścianę bloku, którą artysta fotografuje mniej lub bardziej systematycznie od prawie dwóch lat. W ramach tego nieco auto27

ironicznego cyklu Grochowiak snuje refleksję nad naszym przywiązaniem do obrazów i ich przewagą nad rzeczywistością, oraz ludzką skłonnością do lokowania w dwuwymiarowym przedstawieniu treści symbolicznych, lirycznych i sentymentalnych. do 29.10 Warszawa, Starter, ul. Andersa 13 starter.org


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

LWOWSKI MODERNIZM Wystawa Lwów 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm to pierwsza tak obszerna prezentacja osiągnięć lwowskich architektów czasów międzywojnia. Wybrane projekty pokazane zostaną na tle innych dziedzin życia kulturalnego miasta (m.in. twórczości grupy „Artes” czy osiągnięć lwowskiej szkoły matematycznej), za pośrednictwem planów, makiet architektonicznych, fotografii, dzieł sztuki, plakatów, pocztówek i filmów. Wystawie towarzyszy obszerny katalog pod redakcją profesorów Bohdana Czerkiesa i Andrzeja Szczerskiego, zawierający eseje badaczy z Polski i Ukrainy oraz szeroki wybór materiałów ikonograficznych.

29.09 – 20.11 Wrocław, Muzeum Architektury, ul. Bernardyńska 5 ma.wroc.pl

28


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Tadeusz Teodorowicz-Todorowski: projekt domu jednorodzinnego, widok perspektywiczny, 1931, tusz, akwarela, karton. Ze zbiorów Muzeum Architektury we Wrocławiu

29


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

POLSKIE PIGUŁKI BIS

Joanna Erbel dla NN6T:

MOBILNOŚĆ, NIE TRANSPORT Warszawa wchodzi w nowy etap myślenia o mobilności. Do lamusa odchodzą przeskalowane projekty drogowe nastawione głównie na komfort poruszania się samochodem – przejawem tej tendencji są m.in. plany zwężenia centralnych odcinków ulicy Jana Pawła II czy Alej Jerozolimskich, a także korzystne dla pieszych zmiany na placu Pięciu Rogów (róg Brackiej i Chmielnej). Zwrot ten widać jak na dłoni w projekcie Warszawskiej Polityki Mobilności – dokumencie strategicznym, który zakłada ograniczenie roli samochodów w stolicy. Sama jego nazwa wskazuje na ważną zmianę w myśleniu o ruchu w mieście – nie „transport”, a „mobilność”. Nie pojazdy, a szybkie i wygodne przemieszczanie się z punktu A do punktu B, a także znoszenie barier architektonicznych zamiast ich tworzenia. WPM to jednak nie tylko dokument o przemieszczaniu się. Pojawia się w nim również nowa definicja obywatelstwa Warszawy, obejmująca szerokie grono ludzi faktycznie i stale związanych z miastem, niezależnie od przynależności państwowej czy formalnego miejsca zamieszkania. [JE]

Konsultacje do 10.10 konsultacje.um.warszawa.pl

Druga część bestsellera Polskie pigułki autorstwa szwajcarskiej rysowniczki Fanny Vaucher ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Fundacji Bęc Zmiana! Jeżeli macie problemy z wytłumaczeniem znajomym z zagranicy, jak to możliwe, że w czterdziestomilionowym kraju należącym do Unii Europejskiej aborcja jest nielegalna, dlaczego Polacy kochają kompot i skąd w Łodzi tyle pustostanów, albo sami chcielibyście się dowiedzieć, jakie są ulubione filmy amerykańskiej Polonii i kto ma klucze do ostatniego piętra słynnego budynku przy ul. Smolnej 8 w Warszawie – sięgnijcie koniecznie po rysunkową kronikę dokumentującą i objaśniającą życie w Polsce A.D. 2012–2014. Publikacja dostępna jest w trzech językach: francuskim, angielskim i polskim. Za projekt graficzny książki odpowiada studio Cyber Kids on Real, a font naśladujący odręczne pismo Fanny zaprojektowała Zosia Frankowska.

Premiera: 23 września beczmiana.pl

30


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Fanny Vaucher: ilustracja z książki Pilules polonaises

31


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Neon przedstawiający Jolantę Brzeską. Widok wystawy Spór o odbudowę (2015), 7. edycja festiwalu Warszawa w Budowie, budynek dawnej szkoły przy Emilii Plater 29. Fot. B. Stawiarski

zGNIŁE JABŁKA I POLITYKA MIESZKANIOWA Najgorętszym tematem miejskim w Warszawie jest ostatnio tzw. afera reprywatyzacyjna. Organizacje lokatorskie i skłoterskie od lat żądają naprawienia krzywd wyrządzonych osobom, które najdotkliwiej odczuły koszty dzikiej reprywatyzacji, oraz wdrożenia sprawiedliwej polityki mieszkaniowej. Trwa medialna gorączka związana z ujawnieniem licznych podejrzanych decyzji urzędników, adwokatów, sędziów, a nawet pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości czy Ministerstwa Obrony Narodowej – te powiązania mapuje i ujawnia stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, które konsekwentnie dąży do wyjaśnienia afery. Ostatnio, pod wpływem m.in. opublikowanych przez MJN informacji, zrealizowana została część postulatów środowisk lokatorskich: wznowiono śledztwo w sprawie zabójstwa działaczki Jolanty Brzeskiej, zlikwidowano Biuro Gospodarki Nieruchomościami i wstrzymano wszystkie 32

zwroty nieruchomości. Prezydent Warszawy pod presją krytyki nie podała się wprawdzie do dymisji, ale podjęła serię decyzji personalnych, wymieniając wice­prezydentów. Stołeczny kolektyw Syrena, od lat protestujący przeciwko dzikiej reprywatyzacji i walczący o wprowadzenie prospołecznej polityki miejskiej, w oświadczeniu z 3 września domaga się realizacji pozostałych postulatów przedstawionych przez działaczy lokatorskich w maju b.r. na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta. Chodzi m.in. o unieważnienie zadłużenia lokatorów spowodowanego podwyżkami czynszów lokali komunalnych w 2008 roku oraz zawieszenie wszelkich eksmisji z mieszkań komunalnych i socjalnych do czasu opracowania i wdrożenia programu antykryzysowego przy udziale organizacji lokatorskich. „Prawdziwa sprawiedliwość to nie żadne ukaranie zgniłych jabłek w dobrze działającym systemie,


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

tylko naprawa systemowo wyrządzonych szkód na skalę nie samej Warszawy, ale całego kraju. Odnośnie kwestii reprywatyzacji, zgadzamy się zatem na jeden tylko, sprawiedliwy zwrot: gruntowny zwrot w stronę społecznej polityki mieszkaniowej w Warszawie i całej Polsce” – pisze Syrena. O tym, że reprywatyzacja jest szansą na wprowadzenie dalekosiężnych zmian, mówią również przedstawiciele ruchów miejskich, choć nieco inaczej rozkładają akcenty. Joanna Erbel w komentarzu dla „NN6T” postuluje: „Wykorzystajmy tę kryzysową sytuację jako pierwszy krok do wprowadzenia w stolicy dobrej polityki mieszkaniowej – tak, aby Warszawa miała ofertę dla każdego mieszkańca i każdej mieszkanki o niskich i średnich dochodach. Stołeczna polityka mieszkaniowa ma koncentrować się na rozwoju TBS-ów [czyli czynszówek budowanych przez Towarzystwo Budownictwa Społecznego – dop. red.]. To one oferują przystępne cenowo mieszkania oraz dają szansę na uwolnienie kolejnych pokoleń od zakładania sobie pętli kredytowej”. Jednak czy możliwe będzie wprowadzenie tych zmian we współpracy ze skompromitowanymi przedstawicielami władz? Czy raczej miejscy aktywiści, aby działać w służbie realnej zmiany, będą musieli „poddać się klasowemu samobójstwu oraz rozdzielić swoje narzędzia i koneksje na rzecz wsparcia bezpośrednich działań na rzecz zmiany stosunków władzy” – jak postulował przed dwoma laty na łamach NN6T kolektyw Syrena (Wkurzeni mieszczanie, nr 94)? Ciekawie o przyszłości ruchów miejskich pisze Lech Mergler, prezes zarządu Kongresu Ruchów Miejskich, w tekście Ruchy miejskie wobec zmiany politycznej na s. 57–77. Polecamy!

Ilustracja z książki Dziwny dom nad Wisłą

DZIWNY DOM NAD WISŁĄ Willa Szyllerów, wybudowana w 1928 roku na Saskiej Kępie według projektu Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcy, w 2002 roku, mimo wielu głosów protestu została zburzona w związku z poszerzaniem sąsiadującego z nią Wału Miedzeszyńskiego. Burzliwe losy modernistycznej „maszyny do mieszkania”, uznanej za jeden z najciekawszych budynków warszawskiego międzywojnia, przedstawia Zuzanna Fruba w napisanej wierszem opowiastce Dziwny dom nad Wisłą, która jesienią ukaże się nakładem wydawnictwa Bęc Zmiana. Utworowi towarzyszyć będą ilustracje Tymka i Kuby Jezierskich, bogaty archiwalny materiał wizualny oraz tekst historyczki architektury i sztuki Hanny Faryny-Paszkiewicz.

beczmiana.pl

syrena.tk, miastojestnasze.org

33


NN6T Orientuj się: Architektura i miasto

Jakub Szczęsny: Polish Refuge, szkic koncepcyjny

34


NN6T Orientuj się: dizajn

SCHRONIENIE Projekt Polish Refuge in Bom Retiro powstał w wyniku spotkań architekta Jakuba Szczęsnego oraz badaczy Roneya Cytrynowicza i Renato Cymbalisty z przedstawicielami drugiego i trzeciego pokolenia polskiej emigracji w São Paulo. Potomkowie katolickich i żydowskich rodzin przybyłych do miasta w I połowie XX wieku wciąż mówią o sobie, że są Polakami – poczucie narodowej przynależności tworzą w oparciu o wspomnienia swoich rodziców i dziadków. Ta swoboda w kształtowaniu własnej tożsamości stała się inspiracją dla Szczęsnego, który w ramach projektu stworzył instalację Polish Refuge – swój tymczasowy dom na dachu żydowskiego domu kultury Casa do Povo w sercu emigranckiej dzielnicy Bom Retiro. Architekt przez blisko miesiąc będzie mieszkać i spotykać się z mieszkańcami dzielnicy pod wielkoskalowym zadaszeniem imitującym suszącą się bieliznę pościelową. Z kolei Cytrynowicz i Cymbalista przygotowali książkę How Polish Do You Feel Today? – przewodnik po polskim São Paulo, przybliżający czytelnikom dziedzictwo m.in. architekta Lucjana Korngolda czy projektanta mebli Jorge Zalszupina.

Od 15.10 São Paulo facebook.com/artanimacje culture.pl

Ilustracja z podręcznika anatomii, Iran, ca 1390. Dzięki uprzejmości Narodowej Biblioteki Medycznej

Monika Rosińska dla NN6T:

ARCHEOLOGIA DIZAJNU W branży projektowej, a przynajmniej wśród progresywnej części tego środowiska, od dłuższego czasu mówi się o konieczności przeprojektowania samego dizajnu. W ten nurt wpisuje się tegoroczne biennale w Stambule pod hasłem Are We Human? The Design of the Species: 2 seconds, 2 days, 2 years, 200 years, 200.000 years, którego motywem przewodnim jest pozornie tylko oczywista relacja między projektowaniem a ludzkością i jej dziejami. Organizatorzy wydarzenia zaprosili do udziału artystów, projektantów, historyków i archeologów z trzynastu różnych krajów. Kilkadziesiąt projektów, w ramach których spróbują oni na nowo przemyśleć projektowanie „od zarania dziejów”, zorganizowanych jest w czterech sekcjach tematycznych: projektowanie ciała, projektowanie planety, projektowanie życia i projektowanie czasu. [MR] 22.10 – 20.11 arewehuman.iksv.org

35


NN6T Orientuj się: dizajn

Pomieszczenie do dezynfekcji w szpitalu uniwersyteckim Charité w Berlinie. © Reuters / Thomas Peter

36


NN6T Orientuj się: dizajn

NOWA NORMALNOŚĆ Strelka to instytucja edukacyjna non profit, której celem jest kształcenie nowej generacji architektów, projektantów, a także przedstawicieli branży medialnej, zdolnych stawić czoło wyzwaniom XXI wieku. Hasłem przewodnim siódmego roku akademickiego (szkołę założono w 2009 roku), na który właśnie trwa nabór, jest The New Normal. „Nowa normalność” to rzeczywistość ukształtowana pod wpływem szybkiego rozwoju biotechnologii, automatyzacji, sztucznej inteligencji czy rzeczywistości rozszerzonej. Namysł nad jakościowo odmienną rzeczywistością ma mieć wymiar nie tylko praktyczny, ale również teoretyczno-filozoficzny. Czy w obliczu tej zmiany nadal wypada korzystać ze słownika pojęć charakteryzujących wiek XX, takich jak tożsamość, człowiek, architektura, nowoczesny, progresywny, naturalny? Strelka zaprasza do wspólnego namysłu młodych artystów, projektantów, pisarzy i naukowców. [MR]

Nabór do 6.11 Moskwa, Strelka Institute for Media, Architecture and Design strelkainstitute.com

37


NN6T Orientuj się: dizajn

GNIEŹNIEŃSKI SZLAK MODERNIZMU

LEGINSY, KTÓRE POMAGAJĄ

„Twoja szkoła to niezła sztuka” jest jednym z kilku zwycięskich projektów w ramach konkursu „Współdziałanie w kulturze”, organizowanego przez Centrum Praktyk Edukacyjnych przy poznańskim CK Zamek. Skierowany jest on do uczniów gnieźnieńskiego I Liceum Ogólnokształcącego, które mieści się w modernistycznym gmachu Zespołu Budynków Pomnika Tysiąclecia Państwa Polskiego powstałym w 1978 roku. Podczas warsztatów uczniowie przeobrażą się w badaczy architektury XX wieku, a następnie, w ramach tzw. spaceru zaangażowanego, będą wytyczać nowe obszary gnieźnieńskiego szlaku modernizmu. Działania zwieńczy przygotowana dla mieszkańców miasta wystawa. Pomysłodawcami projektu są Paweł Bartkowiak i Kamila Kasprzak, związani z Klubem Krytyki Politycznej w Gnieźnie. [MR]

Projekt Vista para ser Visto! to rezultat wymiany doświadczeń i umiejętności pomiędzy mieszkańcami faweli Rio de Janeiro a Alfa Omegi (Alicją Wysocką), znaną już czytelnikom „NN6T” dzięki serii butów, którą wyprodukowała we współpracy z szewcami z Nairobi i Fundacją Pamoja. Tym razem wraz z Edinhą Rosą – krawcową z faweli Pavão-Pavãozinho – zaprojektowała ubrania z brazylijskich materiałów. Na tkaniny naniesione zostały emblematy stworzone przez dzieci i młodzież z ubogich dzielnic Rio podczas prowadzonych przez Alicję warsztatów sztuki pisania i kaligrafowania, połączonych z wprowadzeniem w tematykę praw człowieka. Dochód ze sprzedaży ubrań zostanie przeznaczony na dalsze działania w ramach Vista para ser Visto!, które w dłuższej perspektywie mają wspomóc mikroprzedsiębiorstwo krawcowej oraz działania osób zaangażowanych w ten i inne projekty edukacyjne w fawelach, a także przyczynić się do polepszenia sytuacji bytowej dzieci dotkniętych biedą. W każdym worku z zakupionymi strojami znajdziecie prezent – parę bamboszy wykonanych przez panią Wandę z warszawskich Bielan. Wbrew pozorom jest to akcent wysoce brazylijski, ponieważ sztuka szydełkowania to ważny element tamtejszej kultury!

Wystawa: 16.10 Gniezno, I L.O., ul. Kostrzewskiego 3 facebook.com/Gnieźnieński-Szlak-Modernizmu

alfaomegi.com facebook.com/alfaomegi

38


NN6T Orientuj siÄ™: dizajn

Alfa Omegi: Vista para ser Visto! Fot. Olga Ozierańska

39


NN6T Orientuj się: dizajn

TOŻSAMOŚĆ W latach 70. XX wieku w manifeście Dizajn dla realnego świata Victor Papanek stwierdził, że „projektowanie to najpotężniejsze znane dotąd narzędzie kształtowania przez człowieka własnych wytworów i środowiska, a co za tym idzie samego siebie”. Słowa te stały się inspiracją dla kuratorów 10. edycji Łódź Design Festival, która przebiegać będzie pod hasłem „Tożsamość”. Festiwal to okazja do spojrzenia w przeszłość – w ramach ekspozycji jubileuszowej powrócą projekty prezentowane podczas dziewięciu minionych edycji, a także w przyszłość – o technologii, robotyzacji oraz nowych wyzwaniach stojących przed projektantami opowiedzą wystawy Everyda(y)ta i Random Darknet Shopper. Pierwsza z nich poświęcona jest nowatorskim metodom wizualizacji danych. Druga prezentuje dokonania powołanego do życia przez !Mediengruppe Bitnik bota, który, wyposażony w miesięczny budżet w wysokości 100 dolarów (w Bitcoinach), raz w tygodniu dokonuje „randomowych” zakupów w Dark­ necie. W wyniku tych przypadkowych transakcji bot wszedł w posiadanie m.in. czapki bejsbolówki z ukrytą kamerą, pigułek ecstasy, kartonu ukraińskich papierosów Chesterfield oraz książki Mastering the Art of French Cooking.

13–23.10 Łódź lodzdesign.com

40


NN6T Orientuj się: dizajn

Random Darknet Shopper – The Bot’s Collection, widok instalacji !Mediengruppe Bitnik, EIGEN+ART Lab, Berlin. Fotografia dzięki uprzejmości !Mediengruppe Bitnik, ŁDF 2016

41


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Zespół pieśni i tańca założony przy spółdzielni Kamionka w Łysej Górze podczas tournée, Egipt, lata 60.

POLSKA – KRAJ FOLKLORU? Czym były ludowość i sztuka ludowa w pierwszych dekadach PRL-u i jak posługiwała się nimi „ludowa” władza? W jaki sposób zmieniał się ich status wraz z wprowadzeniem ich do muzeów i galerii oraz jakie miejsce w świecie sztuki zajmował twórca ludowy? Wystawa Polska – kraj folkloru? podejmuje temat instytucjonalizacji i centralizacji twórczości ludowej oraz jej propagandowego wykorzystania – koncentruje się na niezwykłym zjawisku mezaliansu młodopolskiej chłopomanii z socrealizmem, a także fenomenie samofolkloryzacji, czyli kreowania eksportowego wizerunku Polski jako tytułowego „kraju folkloru”. Ludowość i sztuka ludowa

usytuowane zostają również w znacznie szerszym kontekście – jako jedne z fundamentalnych kategorii, do których odwoływali się artyści nowocześni. W ramach ekspozycji zostaną zaprezentowane prace m.in. rzeźbiarza Stanisława Zagajewskiego, wieloletniej dyrektorki Zespołu Szkół Tkackich w Zakopanem Marii Bujakowej oraz twórców polskiej szkoły plakatu Jana Lenicy i Jana Młodożeńca.

15.10 – 15.01 Warszawa, Zachęta, pl. Małachowskiego 3 zacheta.art.pl

42


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Sławek Zbiok Czajkowski: bez tytułu, z cyklu Liberations, 2016

WYZWOLENIA Sławek „Zbiok” Czajkowski to kolejny, obok Krystiana „Trutha” Czaplickiego, twórca rodzimej sceny street-artowej, który przenosi swoją twórczość z ulic do galerii sztuki współczesnej. Na wystawę Liberations / Wyzwolenia złożą się jego obrazy oraz instalacje i obiekty. Działania Zbioka, od lat inspirującego się amerykańską sceną hiphopową i sztuką ulicy, doskonale wpisują się w nurt postgraffiti, którego przedstawiciele wykraczają daleko poza sprejowanie murów, sięgając po nowe formy wy-

razu i czerpiąc z żywej kultury Internetu. Malarstwo Czajkowskiego często przywodzi na myśl estetykę sieci i cyfrowych obrazów, lecz podobnie jak jego prace w przestrzeni publicznej, stoi w opozycji do głównego nurtu, pozostaje krytyczne wobec kultury popularnej i konsumpcjonizmu.

14.10 – 18.11 Kraków, Art Agenda Nova, ul. Batorego 2 nova.art.pl

43


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

44


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Matĕj Frank: Przestrzenie, rzeźba ze stali, 240 x 170 x 240 cm, 2016, Park Hestii w Sopocie. Matĕj Frank jest laureatem 13. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Fot. Magdalena Wodarczyk

45


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

UWAGA, ZMIANY W ROZKŁADZIE PODRÓŻY

Prace wybrane przez jury w składzie: Sebastian Cichocki, Antje Majewski, Agnieszka Polska i Stanisław Ruksza zostaną zaprezentowane podczas listopadowego festiwalu, a twórcy najlepszych z nich otrzymają nagrody pieniężne.

Młodzi artyści, którzy chcą wziąć udział w 16. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii i powalczyć o miesięczną rezydencję artystyczną w Nowym Jorku, będą mogli zgłaszać swoje prace już od 9 stycznia i tylko do 10 marca 2017 roku. Oprócz terminu składania prac zmieniają się także kryteria formalne – najnowsza odsłona konkursu adresowana jest do studentów IV i V roku wszystkich wydziałów i uczelni artystycznych w Polsce. Organizatorzy szczególnie zachęcają do udziału w konkursie młodych twórców malarstwa, grafiki i rzeźby. Werdykt jury tradycyjnie ogłoszony zostanie pod koniec maja przyszłego roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

Zgłoszenia do 15.10 mlodewilki.akademiasztuki.eu

WĘŻE, SZTYLETY I PŁATKI RÓŻY

Przedstawiciele młodego pokolenia ilustratorów – m.in. Jan Bajtlik, Bolesław Chromry, Marta Ignerska, Tymek Jezierski i Bartosz Zaskórski – na zamówienie Bunkra Sztuki przygotowali prace nawiązujące do tradycji polskiej szkoły artystycznapodrozhestii.pl ilustracji. Nowe realizacje, zestawione z rysunkami mistrzów takich jak Bohdan Butenko, Franciszka i Stefan Themersonowie czy Edward Krasiński, zostaną zaprezentowane na wystawie Węże, sztylety i płatki róży. Za narrację wizualną odpowiadają Agnieszka Piksa i Damian Nowak, a mobilna aranżacja ekspozycji projektu Mateusza Okońskiego, inspiAkademia Sztuki w Szczecinie, Łu- rowana stronami książki, stwarza możkasz Jastrubczak i Zorka Wollny zapra- liwość dokonywania kolejnych „redakszają studentów kierunków artystycz- cji” wystawy. nych oraz niestudiujące osoby poniżej 25. roku życia do udziału w trzeciej do 11.12 edycji festiwalu dźwięku i obrazu Mło- Kraków, Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a de Wilki. Zgłaszać można wystąpie- bunkier.art.pl nia, koncerty, filmy eksperymentalne, performanse, sztukę wideo, sound art, rzeźby oraz instalacje, których istotnym elementem jest relacja pomiędzy dźwiękiem i obrazem lub formą przestrzenną.

MŁODE WILKI

46


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Bohdan Butenko: ilustracje do O książce. Mała encyklopedia dla nastolatków, oprac. zbior., Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1987

47


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

DUCHY WSPÓLNOTY Wystawa Duchy wspólnoty / Public Spirits to podsumowanie projektu badawczego tajwańskiej kuratorki Meii Cheng, dotyczącego działań artystycznych na rzecz społeczności i wspólnot z krajów Azji Południowo-Wschodniej, Chin kontynentalnych i Tajwanu. Kontekst tego niezwykle zróżnicowanego politycznie i gospodarczo regionu stał się dla Cheng punktem wyjścia do rozważań o funkcji sztuki i wspólnoty w zglobalizowanym świecie. Wśród artystów zaproszonych do udziału w wystawie znaleźli się m.in. Mao Chen-Yu – nie-

48

zależny reżyser filmowy i rolnik, założyciel eksperymentalnej społecznej platformy Paddyfilm, której członkowie zajmują się badaniem i dokumentacją społeczności wiejskich i różnorodności kulturowej oraz etnicznej w Chinach, kolektyw Art Labor, który w przestrzeni CSW odtworzył atmosferę wietnamskich stacji górskich, czy Vuth Lyno – autor fotografii przedstawiających khmerską społeczność LGBTQI. 22.09 – 8.01 Warszawa, CSW Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 csw.art.pl


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

UuDam Tran Nguyen: Waltz of the Machine Equestrians. Fot. dzięki uprzejmości artysty

49


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Edvard Munch: Madonna

Gizela Mickiewicz: Nastroje niczyje

200 NA 200

FAKT NIEZAJŚCIA POZOSTAJE

W tym roku Uniwersytet Warszawski, założony przez cara Aleksandra I z inicjatywy Stanisława Kostki Potockiego i Stanisława Staszica, obchodzi swoje dwóchsetlecie. Mało kto wie, że ta szacowna instytucja, a konkretnie uniwersytecka biblioteka, posiada w swoich zbiorach takie skarby jak ryciny Dürera i Rembrandta (66 prac niemieckiego grafika i ponad 100 holenderskiego malarza) oraz grafiki m.in. Francisca Goi i Edvarda Muncha. Zostaną one zaprezentowane, wśród innych eksponatów – dzieł m.in. Mikołaja Kopernika, Witolda Lutosławskiego czy Marii Skłodowskiej-Curie – na jubileuszowej wystawie 200 obiektów na 200 lat. Nie tylko książki. 6.10 – 23.02 Warszawa, Biblioteka Uniwersytecka, ul. Dobra 56/66 buw.uw.edu.pl

Wystawa Fakt niezajścia pozostaje to prezentacja prac artystów związanych z warszawską galerią Wschód: Mikołaja Moskala, Anny Orłowskiej, Piotra Skiby, Łukasza Sosińskiego i Daniela Koniusza, a także Gizeli Mickiewicz, Łukasza Jastrubczaka, Łukasza Rodziewicza i Iris Touliatou. Czym jest ów fakt niezajścia, wokół którego stworzona jest narracja wystawy, tłumaczy Łukasz Rodziewicz, autor tekstu towarzyszącego ekspozycji: „To, co powinno było się stać, a się nie stało, nie pojawia się, ale też nie znika. Myśli się, że to jest nic, ale to nie jest nic. Zdarzenie, które się nie dopełnia, a mimo to zostaje, jest bardziej niż jest w stanie. A to niemało”. 24.09 – 5.11 Bytom, CSW Kronika, Rynek 26 kronika.org.pl

50


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Michał Gayer: Zmęczone ciało, 2016

Irwin: TIme For a New State, 2010–2012

ZMĘCZONE CIAŁO

OD MORZA DO MORZA

Wystawa Michała Gayera Zmęczone ciało, zamknięte oczy stanowi nawiązanie do artystycznego eksperymentu, którego punkt początkowy wyznaczył performans wykonany na pewnym gdańskim parkingu. Artysta po męczącym dniu usiadł w fotelu samochodu i przez dłuższy czas skupiał się na reakcjach swojego ciała i umysłu, notując własne odczucia. Tego momentu nikt nie obserwował, nie powstała też jego rejestracja wizualna czy dźwiękowa. Wszystko działo się w ciele artysty, którego umysł przetwarzał bodźce odbierane przez zmęczone zmysły i formułował na bieżąco ich literacki opis. Na bazie tekstu powstał rysunek w formie diagramu obrazującego najważniejsze momenty przebiegu „seansu”. Wernisaż wystawy w hotelu – przestrzeni służącej odpoczynkowi – będzie kolejnym etapem tego performatywnego eksperymentu. Ujawni on nowe wersje zapisu i interpretacji podobnego zdarzenia.

Wystawa Intermarium poświęcona jest fantazmatom i wyobrażeniom, którymi poszczególne kraje Europy Środkowej posługują się, by zdefiniować swoją pozycję wobec Europy Zachodniej oraz pozostałych państw regionu. Punktem wyjścia dla projektu jest książka Ziemowita Szczerka Rzeczpospolita zwycięska – alternatywna historia czasów II wojny światowej, w której Polska wstaje z kolan: wraz z aliantami wygrywa kampanię wrześniową w 1939 roku i zaczyna wieść prym w tej części świata, inkorporując Słowację oraz stając na czele (krótkotrwałej) konfederacji sąsiednich państw. Intermarium to opowieść o potencjale Europy Środkowej snuta z przymrużeniem oka przez kuratorów Łukasza Białkowskiego i Piotra Sikorę wraz z zaproszonymi do udziału w ekspozycji artystami, m.in. Grupą Azorro, kolektywami Chto Delat i Little Warsaw, Adą Karczmarczyk, Zbigniewem Liberą i Tymonem Nogalskim.

29.09 – 18.10 Kraków, hotel andel’s, ul. Pawia 3 andelsart.com

30.09 – 4.12 Nowy Sącz, BWA Sokół, ul. Długosza 3 bwasokol.pl

51


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

NIC O WAS BEZ NAS

Paweł Szeibel: Solaris, olej na płótnie, Katowice 2015

PIELĘGNOWANIE TRUDNYCH SYTUACJI ​ rezentowane w ramach wystawy PieP lęgnowanie trudnych sytuacji obrazy i instalacje, których autorem jest Paweł Szeibel, podejmują wątek niepowodzeń ogrodniczych. Kolekcja obumarłych roślin doniczkowych, szkielet niedoszłego drzewka bonzai czy klęska uprawy zbyt gęsto wysianej sałaty to tematy zajmujące twórcę, który chłodnym okiem analizuje zarówno przyczyny, jak i sam proces obumierania swoich „podopiecznych”. Malarska dokumentacja poczynań artysty – ogrodnika-amatora – stanowi odzwierciedlenie interesujących go procesów zachodzących w naturze. Dość szybko można się zorientować, że jego uwagę szczególnie przykuwa końcowa faza życia roślin. 30.09 – 23.10 Katowice, Galeria Szara, ul. Misjonarzy Oblatów NMP 4 galeriaszara.pl

Towarzysząca Kongresowi Kultury wystawa Nic o was bez nas to prezentacja prac twórców urodzonych w latach 80. Ekspozycja ukazuje ambiwalentny stosunek artystów tej generacji do kwestii społecznego zaangażowania sztuki – z jednej strony w praktyce wielu z nich obserwować można dążenie do pracy z lokalnymi społecznościami i na ich rzecz, z drugiej – równie silne pozostają dążenia formalne i estetyczne akcentujące wartość dzieła sztuki jako obiektu rynkowej wymiany. Drugi wątek charakterystyczny dla artystów młodego pokolenia i eksplorowany w ramach wystawy to dążenie do wyjścia poza autonomię sztuki, znajdujące wyraz w różnych strategiach „rozpuszczania” dzieła sztuki w codziennym życiu, a także poszukiwaniu nowych sposobów cyrkulacji i odbioru sztuki. Wśród twórców zaproszonych przez kuratora Szymona Żydka do udziału w wystawie znaleźli się m.in. Natalia Bażowska, Mateusz Choróbski, Zuzanna Czebatul, Rafał Dominik, Dominika Olszowy, Cezary Poniatowski, Natalia Romik, Daniel Rycharski i Patrycja Świerż.

7–9.10 Warszawa, PKiN, pl. Defilad 1 kongreskultury2016.pl

52


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Zuzanna Czebatul: Tristan, Kewin and Joss, dzięki uprzejmości artystki

53


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

JAK ZARABIAĆ I SIĘ NIE SPRZEDAĆ

Gizeli Mickiewicz i Marzeny Nowak, którzy ramach swojej praktyki artystycznej poszukują odpowiedzi na te pytania.

Podczas V międzynarodowej konferencji CopyCamp o przyszłości prawa autorskiego oraz jego społecznych i ekonomicznych aspektach dyskutować będzie kilkudziesięciu krajowych i zagranicznych ekspertów, m.in. Olga Goriunova, badaczka mediów cyfrowych, Peter Lábody, naczelnik wydziału praw autorskich Węgierskiego Urzędu Własności Intelektualnej, oraz Rufus Pollock, ekonomista i założyciel sieci Open Knowledge. Szczególnie ciekawie zapowiada się panel poświęcony wynagradzaniu twórców, w ramach którego Mikołaj Iwański będzie mówił o opłacie reprograficznej i prawach socjalnych artystów, a Mateusz Górski i Michał Leksiński ze startupu Patronite poprowadzą warsztaty „Jak zarabiać i się nie sprzedać”.

07.10 – 25.11 Szczecin, Zona Sztuki Aktualnej, pl. Orła Białego 2 zona.akademiasztuki.eu

27–28.10 Warszawa, Kinoteka, PKiN, pl. Defilad 1 copycamp.pl

MIESZKA I PRACUJE W Jak młodzi artyści pochodzący z Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej funkcjonują w dzisiejszym międzynarodowym obiegu sztuki? Czy migracja do dużych miast i uczestnictwo w licznych wyjazdach rezydencyjnych mają wpływ na ich perspektywę i praktykę artystyczną? Jak ten nomadyczny tryb życia manifestuje się w ich twórczości? Wystawa Mieszka i pracuje w prezentuje prace m.in. Jasminy Cibic, Evy Engelbert, Kathi Hofer, Davida Maljkovicia, 54

KRÓLESTWO 60,8 m n.p.m. Festiwal Narracje od 2009 roku poświęcony jest eksplorowaniu wątków miejskich za pomocą artystycznych interwencji w przestrzeń publiczną. Na kuratora ósmej edycji imprezy wybrany został Stach Szabłowski, a polem działania stała się Biskupia Górka, dzielnica położona blisko centrum, jednak nieciesząca się specjalnym zainteresowaniem turystów i mieszkańców Gdańska. „Założeniem projektu Królestwo 60,8 m n.p.m. jest takie «oświetlenie» Biskupiej Górki, aby ukazała się jako zbiór znaków układających się w alegorię miasta – miejsca zawieszonego między porządkiem realnego a porządkiem wyobrażeń i metafor” – tłumaczy kurator. Do udziału w festiwalu zaproszeni zostali m.in. Zorka Wollny, Kuba Bąkowski, Karolina Freino, Witek Orski, Honorata Martin i Olaf Brzeski. 21–22.10 Gdańsk, Biskupia Górka narracje.eu


NN6T Orientuj się: sztuka i życie

Karolina Freino & James Muriuki: Kenyan Piramids, 2011, dzięki uprzejmości artystów

SKUTKI UBOCZNE REZYDENCJI „Dla wielu artystów wyjazd na rezydencję funkcjonuje jako pewnego rodzaju wentyl bezpieczeństwa, pozwalający uniknąć rzeczywistych problemów czy zaspokoić podstawowe potrzeby. Jednak jedynym, czym rezydencja być nie powinna, jest właśnie taki styl życia” – tłumaczył Wojciech Gilewicz w opublikowanej w 87. numerze NN6T rozmowie z Szymonem Żydkiem. To zdanie mogłoby stać się mottem wystawy Jet lag, w ramach której wrocławscy artyści młodego pokolenia – m.in. Olaf Brzeski, Kama Sokolnicka, Karol Radziszewski i Gregor Różański – konfrontują wyobrażenia o fascynujących i rozwija-

jących zagranicznych wyjazdach artystycznych z rezydencyjną rzeczywistością: stresem, ograniczonym czasem działania i nastawieniem na wymierne rezultaty pracy. Metaforą problemów, z jakimi borykają się artyści pracujący w tym trybie, staje się tytułowy jet lag – nieprzyjemny skutek uboczny podróży.

29.09 – 30.11 Wrocław, Muzeum Współczesne, pl. Strzegomski 2a muzeumwspolczesne.pl

55


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

ODEJŚCIE Odejście, 9. Wystawa Kuratorska Bielskiej Jesieni, to prezentacja prac malarzy, którzy swojej pracy nie ograniczają do dwóch wymiarów płótna, ale tworzą prace przestrzenne i obiekty. Zaproszeni do udziału w ekspozycji artyści – m.in. Dorota Buczkowska, Michał Gayer, Agnieszka Grodzińska, Piotr Łakomy, Katarzyna Przezwańska i Stach Szumski – w wyniku twórczych poszukiwań zdecydowali się na odejście od zwyczajowo rozumianego malarstwa. Jedni zaczęli wykonywać trójwymiarowe modele płaskich przedtem form, inni zrezygnowali z jakiegokolwiek malarskiego sztafażu, pozostawiając jedynie kolor w postaci światła, a jeszcze inni odrzucili płócienne podobrazie na rzecz nowych nośników. „To wystawa nie o formie, a o poszukiwaniu i rozwoju. Ale też o malarskim sposobie patrzenia, widzenia i pokazywania, które cechuje malarza, niezależnie od tego, co tworzy” – tłumaczą kuratorzy Odejścia, Jagna Domżalska i Wojciech Kozłowski.

SMOKA POKONAĆ TRUDNO

28.10 – 26.12 Bielsko-Biała, BWA, ul. 3 Maja 11 galeriabielska.pl

Seria prac Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba to kontynuacja projektu Ireny Kalickiej Koń jaki jest, każdy widzi, w ramach którego artystka pochyla się nad treścią Nowych Aten – podszytego przesądami i uprzedzeniami dzieła określanego mianem pierwszej polskiej encyklopedii. Inscenizowane przez Kalicką fotografie są ilustracjami haseł, które ksiądz Benedykt Chmielowski 56


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

Irena Kalicka: z serii Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba, fotografia, 2016

sze Bożena Czubak, dyrektorka Fundacji Profile i kuratorka wystawy Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba, w ramach której pokazywane będą najnowsze prace Kalickiej.

w latach 40. XVIII wieku uznał za warte umieszczenia na stronach swojego opus magnum. „W eklektycznych mise-en-scènes, fotografiach z krakowianką i góralami, recydywistą i jego świątobliwością, kibicami i Murzynami, odgrywane są różne skłonności współczesnej kultury do folkloryzacji, egzotyzacji, demonizacji, ale również do sentymentalnego ogrywania tematów sztuki” – pi-

23.09 – 5.11 Warszawa, Fundacja Profile, ul. Franciszkańska 6 fundacjaprofile.pl

57


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

Kadr z filmu Koniec świata, reż. Richard Kelly

INNE WIZJE Kino science fiction to nie tylko kosmiczne bitwy i ckliwe szczęśliwe zakończenia, ale przede wszystkim krytyczne spojrzenie na świat, jego teraźniejszość i przyszłość. W ramach cyklu czterech wykładów i projekcji Inne wizje. Kino SF poza Hollywoodem prof. Paweł Frelik – amerykanista i dyrektor Centrum Badań Gier Wideo UMCS – przybliży widzom tę drugą, refleksyjną, a często radykalnie polityczną twarz sci-fi. Podczas pierwszego spotkania zaprezentowany i omówiony zostanie Koniec świata – dzieło Richarda Kelly’ego, reżysera kultowego Donnie Darko. Choć przez krytyków i publiczność uznany został za zupełną klapę, według Pawła Frelika jest jednym z najważniejszych filmów ostatnich paru dekad. W październiku na ekranie pojawi się Kongres Ariego Folmana – „film o macierzyństwie,

miłości i przemijaniu”, luźno oparty na powieści Kongres futurologiczny Stanisława Lema, a w listopadzie widzowie wraz z prowadzącym pochylą się nad Europa Report – filmem Sebastiana Cordero w całości zbudowanym z materiałów found footage.

29.09, 13.10, 10.11, 8.12 Warszawa, Świetlica Nowego Teatru, ul. Madalińskiego 10/16 nowyteatr.org

58


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

Dominika Gęsicka: z cyklu This is not Real Life, dzięki uprzejmości artystki

Paweł Starzec dla NN6T:

TO NIE JEST PRAWDZIWE ŻYCIE Cykl Dominiki Gęsickej This is not Real Life, w ramach którego fotografka dokumentuje życie położonego na Spitsbergenie miasteczka Longyearbyen, to nie banalna historia o śnieżnej krainie, ale opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy zdecydowali się zamieszkać wśród wiecznej zmarzliny, w świecie, w którym nikt nie umiera i nikt się nie rodzi. Gęsicka wykracza poza obiektywizujący zapis, budując przy użyciu obrazów nastrój niekończących się polarnych nocy i dni. We współpracy z kuratorem Łukaszem Rusznicą w ramach ekspozycji Prawdziwe życie to to nie jest artystka zaprezentuje cykl w „czystej”, klasycznej formie, pokazując jedynie fotografie. Warto wybrać

się do Wrocławia z kilku powodów: to pierwsza monograficzna prezentacja tego projektu w Polsce; to ekspozycja w galerii wielokrotnie pokazującej wyjątkowo celne koncepcje wystawiennicze; wreszcie, a może przede wszystkim, This is not Real Life to niesamowity cykl, który już cieszy się dużym zainteresowaniem na świecie, a o którym będzie jeszcze bardzo głośno. Rozmowę z Dominiką Gęsicką możecie przeczytać na stronie www.notesna6tygodni.pl. [PS]

20.10 – 11.11 Wrocław, Miejsce przy Miejscu, pl. Strzelecki 12 opt-art.net

59


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

Materiały promocyjne filmu Robaki

Paulina Jeziorek dla NN6T:

CZY ROBAKI NAS URATUJĄ? Nordic Food Lab to organizacja non profit z Kopenhagi, która, zajmując się badaniami nad bioróżnorodnością oraz smakiem żywności, działa na pograniczu nauki, sztuki i kulinariów. Jeden z realizowanych przez nią projektów, poświęcony gastronomicznemu potencjałowi insektów, na tyle zainteresował reżysera Andreasa Johnsena, że ten postanowił zrobić o nim film dokumentalny. Bohaterowie Robaków – szefowie kuchni i badacze z Nordic Food Lab – zastanawiają się, czy w przyszłości insekty mogłyby stać się alternatywnym źródłem protein, i jakie konsekwencje przyniosłaby ich masowa produkcja, a podróże w poszukiwaniu tytułowych stworzeń oraz groteskowe polowania mieszają się z refleksją nad obecnym kształtem światowego systemu produkcji żywności oraz pojęciem stabilnego rozwoju. Robaki będzie można obejrzeć w ramach programu edukacyjnego KINO wychowuje ZDROWE pokolenie, poświęconego problemom związanym z wytwarzaniem i konsumpcją żywności. [PJ] kinoluna.pl

PONAD GRANICAMI Celem projektu Polish Photo Lab, organizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, jest zniesienie granicy między Polską i Białorusią. Od początku marca młodzi dokumentaliści – Antonina Gugała, Tania Lisowskaja, Nasta Karalenka, Olga Świątecka, Hanna Hrynkiewicz, Mirek Kaźmierczak, Inga Makiejewa, Kamila Dąbrowska, Ta-

60


NN6T Orientuj się: FOTO I WIDEO

Fot. Tania Lisowskaja

nia Alipczikowa, Natalia Mikołajczuk, Mihail Citou i Krzysztof Sienkiewicz – pod opieką artystyczną Agnieszki Pajączkowskiej i Krzysztofa Pacholaka zrealizowali cykle fotograficzne dotyczące tych dwóch państw. Pracując w międzynarodowych duetach, starali się znaleźć obraz współczesnej Polski i Białorusi, ich wzajemnych relacji oraz

codzienności ich mieszkańców. Praca każdego zespołu zwieńczona została publikacją w formie książki fotograficznej, przygotowanej przez artystów we współpracy z projektantką Martyną Wyrzykowską. [PS]

e.org.pl

61


NN6T Orientuj się: RUCH I DŹWIĘK

Kadr z filmu Aloys, reż. Tobias Nölle

KAMERA, AKCJA!

Agnieszka Sosnowska dla NN6T:

Nowy rok akademicki rozpocznie się szczególnie ciekawie dla pasjonatów kina. W programie siódmej edycji Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej Kamera Akcja znalazły się pokazy najnowszych produkcji, które podbiły europejskie festiwale: film Aloys Tobiasa Nölle’a nawiązujący strukturą do kina Charliego Kaufmana, intrygujący pełnometrażowy debiut greckiego reżysera Yorgosa Zoisa Interruption, czy – przedpremierowo – Belgiki Felixa van Groeningena. Przyszli krytycy będą mieli okazję szlifować swoje pisarskie umiejętności na warsztatach, podczas których dowiedzą się m.in. jakie znaczenie ma kostium w filmie i w jaki sposób można analizować pracę kostiumografa. Dla profesjonalnych krytyków Kuba Mikurda i Stanisław Liguziński poprowadzą zajęcia z tworzenia wideo-esejów. Kamera Akcja to także panele dyskusyjne (o programowaniu festiwali, dystrybucji czy związkach kina z grami) oraz konkursy dla krytyków i twórców filmowych. Lubujących się w kinie niskich lotów ucieszy obecność słynnego cyklu VHS HELL, a studentom spodoba się cena karnetów branżowych – tylko 25 zł. 6–9.10 Łódź, kino Wytwórnia, ul. Łąkowa 29 kameraakcja.com.pl

STARTUPPERFORMANS Czy performans może realizować model biznesowy? Czy możemy przyłożyć do niego logikę działania startupów? Posługując się narzędziami wypracowanymi przez krytykę instytucjonalną, sprawdza to szwajcarski artysta Martin Schick. Schick to ciekawa postać na szwajcarskiej scenie sztuk perfomatywnych – niegdyś otarł się o świat establishmentu jako aktor filmowy i serialowy, dzisiaj jako performer i choreograf realizuje niezależne projekty kwestionujące prywatne i publiczne systemy finansowania sztuki. Jego Corporation, Incorporated to futurystyczny spektakl, który w reakcji na nowe modele produkcji i problemy finansowe świata kultury stara się wymyślić publiczność przyszłości. [AS]

6.10 Warszawa, Nowy Teatr, ul. Madalińskiego 10/16 cialoumysl.pl

62


NN6T Orientuj się: RUCH I DŹWIĘK

Jewgienij „E-E” Kozłow: KINO, technika mieszana, kolaż ze zdjęciami z sesji na potrzeby okładki albumu zespołu KINO Naczalnik Kamczatki (Operator kotłowni), 80 x 225 cm, 1985, kolekcja artysty

NOTATKI Z PODZIEMIA

Jacek Plewicki dla NN6T:

Paradoks kultury niezależnej Bloku Wschodniego i Jugosławii polegał na tym, że choć każda z krajowych scen undergroundowych utrzymywała silniejsze kontakty z Zachodem niż z artystami z innych państw socjalistycznych, w krajach tych pojawiła się wspólna estetyka. Celem kuratorów ekspozycji Notatki z podziemia. Sztuka i muzyka alternatywna w Europie Wschodniej w latach 1968–1994 – Davida Crowleya i Daniela Muzyczuka – jest ukazanie tego „swoistego wschodnioeuropejskiego charakteru” cechującego działania twórców kontrkultury zza Żelaznej Kurtyny. Wśród artystów, których prace można oglądać na wystawie, znaleźli się m.in. Hardijs Lediņš, który podczas „disko wykładów” w Domu Kultury Pracowników Budowlanych w Rydze w latach 70. miksował muzykę i filozofię, i Pop Mechanika – grupa z Leningradu, której członkowie, przebrani w wojskowe mundury, próbowali przekonać publiczność, że są oficjalną radziecką orkiestrą. 22.09 – 15.01 Łódź, ms2, ul. Ogrodowa 19 msl.org.pl

JEROZOLIMA W UCHU I W SERCU Nie jest to pierwszy koncert Jerusalem in my Heart w Polsce, a jednak niecodzienny charakter twórczości Libańczyka Radwana Ghaziego Moumneha wciąż się nam wymyka. Dysponuje on bowiem całym arsenałem środków stylistycznych i instrumentarium, z których składa barwny, spójny i wymowny kolaż, a jego transkrypcja „diasporowej” mentalności – muzyk ma bowiem doświadczenie migracji – na język „zachodniego” odbiorcy jest wolna od egzotyzacji. Są tu rzecz jasna bliskowschodnie instrumenty, ale podane zostają w punkowym sosie i polane melancholijnym, syntezatorowym toppingiem, blisko­ wschodnim harmoniom towarzyszą zaś cold wave’owe arpeggia. A poznański LAS to najlepsze miejsce na niezależne koncerty w Polsce. [JP]

21.10 Poznań, LAS, Małe Garbary 7a facebook.com/las.poznan

63


NN6T Orientuj się: RUCH I DŹWIĘK

Projekt: Michał Loba

POWRÓT HAŁAS DLA CZŁOWIEKA-MRUCZKA UCHODŹCÓW Carp’s Head, najnowsza płyta śpiewaka Ghédalii Tazartèsa, jest zapisem jego współpracy z polskimi improwizatorami Pawłem Romańczukiem (Małe Instrumenty) i Andrzejem Załęskim (Za Siódmą Górą). Na okładce widzimy głowę kota. Może dlatego, że Tazartès chodzi własnymi ścieżkami – to człowiek-mruczek. Naśladuje muzykę ludową, pijackie i francuskie szansony, nawiązuje do muzyki konkretnej i elektroniki, chwyta się wszystkiego, co można by zaśpiewać pod prysznicem. W swoich najsłynniejszych płytach – Diasporas czy Une éclipse totale de soleil – Tazartès był zupełnie sam, jakby specjalnie słaby, zaś w towarzystwie Romańczuka i Załęskiego zamienia się w trybik dziwnej katarynki. Błaznuje, pohukuje, imituje polski, robi wszystko to, co wybaczy mu bogate i barwne instrumentarium obu muzyków. Paradoksalnie, mimo całego arsenału zastosowanych środków, jest to muzyka-mechanizm, sprawia wrażenie, jakby robiła się sama. Muzyka do poduszki, ale nie pozwala zasnąć. [JP] Premiera 31.10 monotyperecords.com

Od początków tzw. kryzysu uchodźczego upłynęło już dużo czasu, jednak zbieranie kasy dla migrantów wciąż pozostaje totalną abstrakcją dla większości polskich aktywistów, promotorów i kuratorów. Na wysokości zadania stanęły jednak osoby spłukane i szalone, czyli grupy związane z warszawską sceną free impro zgrupowaną wokół klubów Eufemia i Chmury. Ich inicjatywa – Noise for Refugees – to szereg wydarzeń, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc dla ludzi koczujących na granicach i przebywających w obozach dla uchodźców. Na facebooku projekt ten obserwuje już wiele osób, i oby na koncerty przyszło jeszcze więcej – z pożytkiem dla migrantów, ale i dla gości, bo warszawska improwizacyjna łobuzerka to naprawdę fajna sprawa i wesoło jest się z nią zapoznać. No i porobić trochę hałasu. [JP]

wrzesień–listopad Warszawa facebook.com/noiseforrefugees

64


raport nn6t

RAPORT NN6T RAPORT NN6T

BI

Kongres Kultury Co zrobić, by z Kongresu Kultury wyniknęło nie tylko dużo mówienia, ale i konkretne scenariusze działań na przyszłość? Czy bunt ludzi związanych z kulturą współczesną wobec polityki kulturalnej obecnego rządu jest obroną statusu, jaki zdobyli przez ostatnie lata, czy walką o status kultury w życiu społecznym? Na Kongres zarejestrowało się blisko 3000 osób, co dwukrotnie przewyższyło oczekiwania organizatorów. Zaskakujące, że najmniej liczną grupę wiekową stanowią osoby poniżej 25. roku życia, jedynie 6 procent, a niemal ¾ zgłoszonych uczestników to mieszkańcy dużych miast liczących powyżej pół miliona mieszkańców – co dobrze ilustruje kwestię napięcia między centrum a peryferiami. O tym, czego po Kongresie spodziewają się jego uczestnicy, można wnioskować, analizując tematy wybrane do programu drogą głosowania: jedną z wiodących kategorii tematycznych jest „Organizacja, samoorganizacja, instytucjonalizacja”. Choć przedstawiciele ministerstwa ani podległych mu instytucji nie zapowiedzieli swojej obecności na Kongresie, niemal połowa jego uczestników to pracownicy sektora publicznego. To również wskazuje, gdzie najsilniej odczuwana jest potrzeba diagnozowania obecnego stanu i poszukiwania nowych sposobów działania w kulturze. Ponieważ w programie Kongresu nie znalazło się kilka naszym zdaniem istotnych tematów odnoszących się m.in. do nowych technologii, budowania relacji z odbiorcą kultury czy aktywności obywatelskiej twórców, poprosiliśmy ich autorów o wypowiedzi dotyczące zaproponowanych zagadnień. Kongres Kultury 2016, 7–9.10, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie kongreskultury2016.pl


Domiechowice  1 Drezdenko  1 Drozdowo  1 Dywity  1 Dziechciniec  1 Edynburg  1 Elbląg  3 Ełk  4 Galowice  1 Gdańsk  72 Gdynia  20 Giessen  1 Gliwice  7 Głogów  1 Głogówek  2 Gniezno  7 Gogolin  1 Gorzów Wielkopolski  6 Góra Kalwaria  1 Grabiszyce Dolne  1 Grójec  1 Grudziądz  2 Gryfino  3 Hażlach  2 Heidelberg  1 Iłża  1 Istebna  1 Jabłonna  1 Jaraczewo  1 Jarocin  1 Jasienica Rosielna  1 Jastrzębie-Zdrój  1 Jazgarzewszczyzna  1 Jelenia Góra  3 Jędrzejów  1 Józefosław  3 Józefów  5 Justynów  1 Juszczyna  1 Kalisz  3 Katowice  39 Kazimierz Dolny  2 Kędzierówka  1 Kędzierzyn-Koźle  2 Kępice  2 Kępno  1 Kielce  9 Kiełczówek  1 Kłodzko  1 Knurów  1 Kobylin  1 Kolbudy  1

Kołbaskowo  1 Kołobrzeg  3 Komorniki  1 Komorów  2 Konin  3 Konstancin-Jeziorna  4 Kopanki  1 Koszalin  2 Kowary  2 Kozłów  1 Kraków  176 Krapkowice  1 Krasnystaw  1 Krobia  2 Krosno  2 Krotoszyn  3 Kryg  1 Krzaki Czaplinkowskie  1 Krzepice  1 Krzeszowice  1 Kurzętnik  1 Kutno  1 Kuźnica  1 Legionowo  4 Legnica  2 Lekarty  1 Lesko  1 Leszno  1 Lędziny  1 Linköping  1 Lipka  1 Londyn  6 Lubartów  2 Lublin  43 Luboń  2 Łeba  1 Łochów  1 Łomianki  7 Łomża  2 Łośno  1 Łowicz  1 Łoziska  1 Łódź  66 Maków Mazowiecki  1 Marki  2 Mazury  1 Miasteczko Śląskie  1 Michałowice  1 Mielec  1 Międzyświeć  1 Mikołów  2 Milanówek  7

* Prezentowane przez nas liczby i statystyki ilustrują stan z dnia 16.09.2016, kiedy trwała jeszcze rejestracja na Kongres Kultury.

RAPORT NN6T

Adamkowo  2 Aleksandrów Łódzki  1 Alling  1 Alwernia  1 Amstelveen  1 Antwerpia  1 Arciechów  1 Baranówko  1 Bartoszyce  1 Baszkówka  1 Berlin  11 Biała Podlaska  1 Białystok  15 Bielsko-Biała  3 Blachownia  1 Błędów  1 Błonie  2 Borzęta  1 Bremen  1 Brodnica  1 Brody  1 Bruksela  1 Brwinów  6 Brzeg  1 Brzesko  1 Burzenin  1 Bychawka Druga  1 Bydgoszcz  28 Bytom  11 Chabówka  1 Chełm  3 Chełmek  1 Chmielowice  1 Chobienice  3 Cholewiana Góra  1 Chorążanka  1 Chorzów  7 Chotomów  1 Chropy  1 Chrzanów  3 Cieszyn  6 Czarnochowice  1 Czarnów  1 Czarny Młyn  1 Czerwionka  1 Częstochowa  4 Daszewice  1 Dawidy Bankowe  1 Dąbrowa Górnicza  4 Dębica  1 Dobre  1 Dobrzeń Wielki  1

II

Spis miejscowości / liczba osób zgłoszonych na Kongres Kultury*


III RAPORT NN6T

Mława  3 Mordy  1 Mrągowo  1 Mrocza  2 Mszczonów  2 Mysiadło  1 Mysłowice  8 Myszków  1 Myślenice  2 Nadarzyn  1 Norwalk  1 Nowe Miasto Lubawskie   1 Nowy Dwór Gdański   1 Nowy Jork  2 Nowy Sącz  2 Nysa  1 Oborniki Śląskie  1 Olecko  2 Oleszyce  1 Oleśnica  2 Olsztyn  16 Opole  15 Ornontowice  1 Orvieto  1 Orzesze  3 Orzysz  1 Osiek  1 Ostrołęka  2 Ostróda  1 Ostrów Mazowiecka  2 Otwock  2 Ożarów Mazowiecki  1 Pabianice  3 Pagorzyna  1 Paryż  4 Piaseczno  7 Piastów  2 Piątek  1 Piechowice  1 Piekary Śląskie  1 Pilawa  1 Piła  2 Pionki  1 Piotrków Trybunalski  1 Plock  1 Płochocin  1 Płock  9 Podkowa Leśna  6 Pogorzela  1 Pomiechówek  1 Popielów  1 Poznań  143 Prabuty  1 Pruszków  8 Przasnysz  1

Przemyśl  5 Pszczyna  4 Pszów  1 Puławy  1 Pułtusk  1 Puszcza Mariańska  1 Puszczykowo  1 Racibórz  1 Radom  2 Radonie  1 Radostków  1 Radzionków  1 Raszowa  1 Rączna  1 Rogoźno  1 Ruda Śląska  9 Rudnik nad Sanem   1 Rudy  1 Rumia  1 Rybnik  4 Rydzyna  1 Rzeszów  4 Samborowo  1 Samsonów  1 Sandomierz  1 Siedlce  3 Siemianowice Śląskie  8 Sierpc  1 Skarszewy  1 Skierdy  1 Skierniewice  1 Skoczów  2 Skrzyszów  2 Słupsk  4 Sobótka  1 Sopot  8 Sosnowiec  8 Stalowa Wola  1 Stara Wieś  1 Stare Babice  1 Sulejówek  3 Suszec  1 Szczebrzeszyn  1 Szczecin  32 Szczecinek  1 Szklarska Poręba  1 Sztokholm  2 Szydłowiec  1 Świdnica  3 Świerklaniec  1 Świnoujście  1 Talki  1 Tarnowskie Góry  2 Tarnów  5 Tczew  1

Teremiski  2 Tomaszów Mazowiecki  1 Toruń  24 Trzebnica  1 Turek  1 Tychy  7 Tyczyn  1 Ustroń  1 Wadowice  1 Wałbrzych  4 Warszawa  1442 Wąchock  1 Węgajty  2 Węgorzewo  1 Węgrzce  1 Wiedeń  2 Wieliczka  2 Wierzbna  1 Wierzyce  1 Wilcza Góra  1 Wilga  1 Wilno  1 Włocławek  2 Włodawa  1 Wola Burzecka  1 Wołów  1 Wrocław  106 Wronki  1 Wysoka Lelowska  1 Zaborówek  1 Zabrze  5 Zagórz  1 Zakrzyn  1 Zalesie Górne  1 Zambrów  1 Zamość  1 Zawidz Kościelny  1 Zawiercie  4 Zbąszyń  1 Zdzieszowice  1 Zębice  1 Zgierz  2 Zielona Góra  12 Zielonka  3 Ziębice  1 Złotniki  1 Złotokłos  1 Żabno  1 Żory  3 Żółwin  1 Żukowo  1 Żyrardów  1 Żywiec  2


Uczestnicy i uczestniczki Kongresu Rozkład procentowy uczestników w zależności od wielkości miejsca zamieszkania

69% Miasto powyżej 500 000 mieszkańców

Liczba osób

1973

Miasto 50 000 – 500 000 mieszkańców

18%

505

Miasto 10 000 – 50 000 mieszkańców

191

7% Miejscowość poniżej 10 000 mieszkańców

172

6%

Kongres Kultury zwoływano w najważniejszych momentach naszej współczesności: pierwszy, w 1981 roku, został brutalnie przerwany wprowadzeniem stanu wojennego, drugi odbył się u progu nowego milenium, w grudniu 2000 roku, trzeci, będący próbą podsumowania dwudziestu lat polskiej wolności i próbą wytyczenia miejsca kultury w życiu publicznym w dzisiejszej Polsce, zwołano w 2009 roku. Celem tegorocznego Kongresu jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: jakiej kultury dziś potrzebujemy?

„Chcemy dyskutować o wartościach, pytać o autonomię kultury, polityki kulturalne i ekonomię kultury, o media publiczne, biblioteki i domy kultury, o sztukę i jej odbiorców, o rolę twórców i animatorów kultury, o to, czym powinna być edukacja kulturalna. Tylko w wolnej, twórczej kulturze pojawiają się pierwsze intuicje innego świata i wizje naprawy świata zastanego. Tylko w otwartym i aktywnym społeczeństwie obywatelskim może dokonać się zmiana”. Zbierzmy się!

Rozkład procentowy uczestników ze względu na wiek Poniżej 25 lat 6%

34,1%

Liczba osób

170 IV

25–35 lat

970

36–45 lat

837

Powyżej 46 lat

30,4%

863

RAPORT NN6T

29,5%


Uczestnicy i uczestniczki Kongresu Rozkład procentowy uczestników ze względu na miejsce pracy Sektor prywatny

Liczba osób

16%

458

NGO

21%

596

45% Sektor publiczny

1279

Inne

507

8%

Rozkład procentowy uczestnictwa w Kongresie Kultury

70,5% Obecność na Kongresie

Liczba osób

2004

Jeszcze nie wiem

19,7%

559

Uczestnictwo on-line

9,8%

277

Rozkład procentowy uczestników ze względu na płeć

V

Kobieta

65%

Liczba osób

1852

RAPORT NN6T

Mężczyzna

35%

988


Zgłoszone tematy Liczba zgłoszonych tematów

302 165 42 7 1282

Liczba tematów poddanych głosowaniu

Liczba wybranych tematów

Każdy uczestnik Kongresu mógł głosować na

tematów

Zwyciężczyni głosowania Joanna Olech zgłosiła temat:

VI

Liczba głosujących

Czy kultura dla dzieci ma płeć? Dlaczego tracimy chłopców dla kultury i jak temu zapobiec?

170

głosów

RAPORT NN6T

Zdobyła


Zgłoszone tematy Rozkład procentowy kategorii tematycznych, uwzględniający 165 tematów poddanych głosowaniu Kultura dzieci i młodzieży

6,7%

Liczba tematów

11

Organizacja, samoorganizacja, instytucjonalizacja

4,2%

7

Polityki kulturalne

10,3%

17

Edukacja

11%

18

Kultura i demokracja

10,3%

17

Odbiorcy, uczestnicy, użytkownicy

9%

15

Twórcy

11%

18

Europa, migracje, wielokulturowość

5,4%

9

Ekonomia i finanse 1,2%

2

Instytucje i infrastruktura

12,7%

21

Historia, dziedzictwo, tożsamość VII

6%

10

Media i cyfryzacja

7,3%

12

Kultura obywatelska i trzeci sektor

RAPORT NN6T

3%

5

Inne 1,9%

3


Wybrane tematy Rozkład procentowy kategorii tematycznych, uwzględniający 42 tematy wybrane na drodze głosowania

16,6% 16,6% Kultura dzieci i młodzieży

Liczba tematów

7

Organizacja, samoorganizacja, instytucjonalizacja

7

Polityki kulturalne

14,3%

6

Edukacja

9,5%

4

Kultura i demokracja

12%

5

Odbiorcy, uczestnicy, użytkownicy

9,5%

4

Twórcy

12%

5

Europa, migracje, wielokulturowość

9,5%

4

Ekonomia i finanse

0 0 0 0

VIII

Instytucje i infrastruktura

Historia, dziedzictwo, tożsamość

0 0 Media i cyfryzacja

Kultura obywatelska i trzeci sektor

0 0 Inne

0 0

RAPORT NN6T

0 0


Wybrane tematy Stosunek liczbowy tematów zgłoszonych i wybranych w poszczególnych kategoriach

Kultura dzieci i młodzieży

Polityki kulturalne

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

11

7

17

6

Edukacja

Twórcy

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

18

4

17

5

Organizacja, samoorganizacja, instytucjonalizacja

Europa, migracje, wielokulturowość

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

7

7

9

4

Odbiorcy, uczestnicy, użytkownicy

Kultura i demokracja

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

15

4

17

5

Kultura obywatelska i trzeci sektor

Ekonomia i finanse

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

5

0

2

0

RAPORT NN6T

IX

Media i cyfryzacja

Historia, dziedzictwo, tożsamość

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

12

0

3

0

Instytucje i infrastruktura

Inne

zgłoszono

wybrano

zgłoszono

wybrano

21

0

3

0


Płeć osób zgłaszających tematy na Kongres Rozkład procentowy osób zgłaszających tematy w zależności od płci Kobieta

48%

Liczba osób

79

52% Mężczyzna

86

Rozkład procentowy osób, których tematy zwyciężyły w głosowaniu, w zależności od płci

55% Kobieta

Liczba osób

23

Mężczyzna

w pewnym momencie okazało się jednak, że są niewydolne jako środowisko pracy, oferują bardzo niskie zarobki, są także niewydolne jako miejsce realizacji zadań długoterminowych. To rozczarowanie powinno stać się kołem zamachowym zmian usprawniających działanie organizacji pozarządowych w obszarze kultury. Zaproszeni eksperci prezentować będą różne perspektywy: crowdfunding, sponsoring, kooperatywność, aktywność gospodarcza. 7.10 (piątek), g. 18:30, Sala Niebieska

x

STOLIKI TEMATYCZNE: Spośród ponad stu zgłoszonych tematów w otwartym głosowaniu wybrano 42, wśród nich zgłoszony przez Fundację Bęc Zmiana: „Samoobsługa. Alternatywy dla nie-instytucji kultury”. Będziemy się zastanawiać, jak robić kulturę bez wsparcia MKiDN czy instytucji miejskich: gdzie szukać alternatywnych źródeł finansowania, jakie wybierać sposoby działania i formy zaangażowania. Organizacje pozarządowe przez lata z powodzeniem realizowały projekty kulturalne,

19

RAPORT NN6T

45%


Ciekawi nieobecni Prezentujemy tematy i obszary tematyczne, które nie zdobyły wystarczającej liczby głosów, by znaleźć się w programie Kongresu. Ich przedyskutowanie wydaje się nam jednak kluczowe dla projektowania przyszłości polskiej kultury.

Mirosław Filiciak, Aleksandra Janus, Alek Tarkowski

RAPORT NN6T

XI

Kongresowy update

W programie Kongresu Kultury, decyzją głosujących uczestników, nie znalazł się żaden z tematów z kategorii „Media i cyfryzacja”. Ich wspólnym mianownikiem były zjawiska występujące poza sferą instytucji kultury, związane z mediami i technologiami, definiowane jako popkultura, powstające oddolnie lub na styku z działaniami biznesowymi. Szanując wybory uczestników Kongresu, uważamy, że usuwają one z pola widzenia wiele istotnych kwestii związanych z mediami i technologią, a co za tym idzie z przemianami całego kulturowego ekosystemu. Doceniamy wagę dyskusji o sytuacji artystów, finansowaniu instytucji czy edukacji, ale mamy poczucie, że z perspektywy aktualnych, szerokich definicji kultury nie wyczerpują one pełnego spektrum dotyczących jej problemów – w tym tych, które pośrednio oddziałują na środowisko tradycyjnych instytucji czy trzeci sektor. Wiedźmin kontra kanon literatury Myślenie Polaków o kulturze jest formatowane przez szkołę, która kojarzy to pojęcie głównie ze sztuką lub tradycją: kultura to

wycieczka do teatru albo do muzeum. Paradoksalnie takie myślenie dostarcza dobrej legitymizacji dla środowisk kultury zinstytucjonalizowanej – ważnej, potrzebnej i niedofinansowanej. Kultura to jednak coś więcej: to także zjawiska sytuujące się „poza radarem” tego typu myślenia: oddolne inicjatywy, nieformalne działania, ale też procesy zachodzące w przestrzeni Internetu. Dla wielu nie tylko młodych Polaków instytucje kultury to także firmy takie jak CD Projekt czy Techland; serwisy internetowe: Facebook i YouTube, Wikipedia i Chomikuj. To one wywierają wpływ na to, co oglądamy, czego słuchamy, co czytamy i jak spędzamy czas, a przy tym kształtują nasze relacje z innymi ludźmi. Wielkie platformy internetowe coraz silniej organizują też debatę publiczną i wpływają na doświadczenia kulturowe milionów Polaków. Kiedyś mieliśmy kanon literacki, dziś mamy łączący nas – i pozostający poza kontrolą Ministerstwa Kultury czy samorządów – algorytm Facebooka. Paradoksalnie, w jego cieniu kwitną niezliczone subkultury, korzystające z nowych form wyrazu i komunikacji. Obszar kiedyś etykietowany jako „nowe media” dostarcza dobrych ilustracji dla przemian hierarchii kultury w wymiarze zarówno lokalnym, jak i globalnym. Być może kiedyś naszym towarem eksportowym były filmy szkoły polskiej;


XII

Czy da się użyć słów „kultura” i „technologia” w jednym zdaniu? Pula tematów ostatecznie wybranych na Kongres potwierdza pojawiające się od pewnego czasu w środowisku „kultury cyfrowej” głosy, że skończył się okres wzmożonego zainteresowania tym polem. Że minął już czas ekscytacji potencjałem nowej technologii, nie spełniły się nadzieje pokładane w cyfrowej „kulturze uczestnictwa”, nie powtórzą się też protesty takie jak te przeciw ACTA, gdy w Polsce w imię kultury cyfrowej ludzie wychodzili na ulicę. W 25. rocznicę uruchomienia w naszym kraju pierwszego

połączenia internetowego wątki cyfrowe powróciły na margines dyskusji o kulturze. Można też spotkać się z argumentem, że po prostu oswoiliśmy już technologię, wobec czego nie ma już potrzeby o niej mówić, bo stopiła się z innymi elementami kulturowego ekosystemu. To, o czym tutaj piszemy, może być więc odczytane jako głos kolejnego środowiska, które niepokoi się, że jego interesy nie będą na Kongresie odpowiednio reprezentowane. Nie chodzi nam jednak o pisanie petycji do ministerstwa – mamy zresztą poczucie, że w wielu spośród wzmiankowanych tutaj obszarów jego sprawczość jest zerowa, bez względu na zainwestowane środki. Nie chodzi też o dyskusję o blogach, smartfonach, czy goglach VR – lecz o tym, jak zmiany technologiczne przeorały wszystkie sfery naszego życia. Przede wszystkim nie chcemy jednak stracić z pola widzenia uczestników kultury, także tych, do których nie dociera oferta tradycyjnych instytucji. Dlatego zamiast szukać w Kongresie potwierdzenia tezy, że „kultura 2.0 umarła”, chcemy wziąć sprawy w swoje ręce. Usieciowiona, cyfrowa kultura ma się bowiem w Polsce dobrze, i rozwija się wśród badaczy mediów, w medialabach i hakerspace’ach, nowatorskich organizacjach kulturalnych i odważnych instytucjach. Nowa kultura to także świat start­upów, aktywnie poszukujących nie tylko zysku, ale też przydatnych form współpracy i ekspresji. Te światy bywają źródłem nowych wzorców aktywności, ról dla instytucji, modeli działania twórców, choć

RAPORT NN6T

dziś są nim przede wszystkim gry komputerowe. Wiedźmin pozostaje jedyną rozpoznawalną na świecie polską marką popkulturową – dzięki grze, a nie książkom. Zasoby finansowe firm takich jak CD Projekt stawiają je wśród czołowych graczy polskiej kultury. Jednocześnie przedstawiciele tych przedsiębiorstw niezbyt chętnie włączają się do dyskusji z „ludźmi kultury”. Ta dyskusja nie może dziś ograniczać się do kontekstu tradycyjnych instytucji, ani nawet ruchów miejskich czy trzeciego sektora. Wiemy, że takie kwestie nie wpisują się w łatwy sposób w typowe narracje o współczesnej kulturze w Polsce. Przynajmniej w części dotyczą jednak tych samych aktorów: twórców, instytucji, państwa, a przede wszystkim obywateli. Mimo to postrzegamy je w zupełnie inny sposób: jakby ktoś nałożył na nie inny filtr w Instagramie.


XIII

w dużej mierze rozwijają się jako odrębne, zamknięte subkultury. Nie mamy gotowych recept. Chcemy zastanowić się, jak usprawnić przepływy pomiędzy tymi środowiskami. Postawić pytania o relacje środowisk „kultury sieciowej” ze środowiskiem „ludzi kultury”. Przyjrzeć się sukcesom i porażkom w łączeniu tradycyjnych instytucji z rozwiązaniami „born digital”. Zapytać o potrzeby i możliwości wywierania wpływu na środowisko sieciowe poprzez politykę kulturalną. Wreszcie: zastanowić nad wpływem przemian zachodzących w mediach na debaty prowadzone w polskiej przestrzeni publicznej. Zdajemy sobie sprawę z ryzyka, z jakim może się wiązać poszerzenie dyskusji. W kontekście nowych technologii dość łatwo snuć technoutopijne fantazje, w których problemy w niemal magiczny sposób rozwiązują się same w sieci, bez wsparcia państwa; albo rozwijać ponurą narrację o bezradności instytucji publicznych w tym obszarze. Jesteśmy jednak przekonani, że pomijanie wszystkich poruszanych tu wątków nie jest żadnym rozwiązaniem. Jeśli też tak myślicie, dołączcie do nas! Równolegle do Kongresu Kultury organizujemy wydarzenie satelitarne: Sieci Kultury, 8.10, g. 15–18

RAPORT NN6T

www.facebook.com/ events/1769834146628218/ Śledź wydarzenie, aby dowiedzieć się, gdzie się ono odbędzie.

Weronika Czyżewska-Waglowska

Aktywność obywatelska w kulturze. Modele współpracy 16 maja 2011 roku przez stronę społeczną i rządową został uroczyście podpisany Pakt dla Kultury. Nad procesem wdrażania jego postanowień – także tych związanych z opiniowaniem projektów wydatków środków publicznych – czuwał Komitet Społeczny przy MKiDN. Zostały powołane grupy robocze złożone z członków Komitetu Społecznego, Zespołu ds. Paktu dla Kultury przy KPRM, a także z przedstawicieli odpowiednich resortów związanych z danym programem oraz zewnętrznych ekspertów (przedstawiciele instytucji kultury i organizacji pozarządowych oraz Obywateli Kultury). Od 2012 roku grupy robocze w różnych konfiguracjach osobowych i instytucjonalnych opracowywały kolejne wersje programu „Aktywność Obywatelska”, wypełniającego bezpośrednio postanowienia Paktu (par. 3: „Realizując zadania publiczne, zgodnie z konstytucyjną zasadą pomocniczości, władza publiczna w pierwszej kolejności wspiera inicjatywy wynikające z aktywności obywatelskiej i działalności statutowej instytucji kultury”). W ciągu tych kilku lat powstało około 10 wersji tego programu, regulaminów i innych dokumentów, które były potrzebne, aby w MKiDN lub instytucji podległej ministerstwu mógł zostać


1 http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosci/994501. html 2 Preambuła do programu „Aktywność Obywatelska 2015”.

XIV

konflikty i nierówności charakteryzujące daną społeczność mogą zostać wyrażone w pokojowy sposób. Przede wszystkim jednak to właśnie w obszarze kultury możliwe jest współdziałanie na rzecz porozumienia między zantagonizowanymi grupami i pokojowe rozwiązywanie konfliktów, włączanie grup wykluczonych i kształtowanie postawy solidarności społecznej. Budowanie kapitału społecznego na poziomie lokalnym na podstawie współdziałania organizacji pozarządowych, społeczności lokalnych i instytucji kultury jest możliwe przez prowadzenie lokalnych działań w kulturze. Kapitał społeczny, zgodnie ze Strategią Rozwoju Kapitału Społecznego, oznacza zdolność ludzi do mobilizacji i łączenia zasobów – wynika ona z zaufania oraz obowiązujących norm i wzorów postępowania. Czy możliwe jest podjęcie działań systemowych, które wspierałyby uczestnictwo w kulturze grup wykluczonych z życia kulturalnego lub tych zlokalizowanych w podregionach o niskich wskaźnikach uczestnictwa, które integrowałyby aktywność obywatelską w kulturze na poziomie regionalnym i lokalnym, dzięki którym możliwe byłoby organizowanie warsztatów i udostępnianie informacji osobom chcącym lokalnie realizować działania nakierowane na budowanie aktywności obywatelskiej? I przede wszystkim: czy możliwe są zmiany systemowe wzmacniające współpracę między organizacjami pozarządowymi i instytucjami kultury? Z jakiego doświadczenia możemy czerpać,

RAPORT NN6T

uruchomiony tego typu program grantowy. Jako Obywatele Kultury i Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych społecznie animowaliśmy te prace; mieliśmy nadzieję, że program „Aktywność Obywatelska” stworzy system wsparcia oraz uformuje zaplecze społeczne wokół instytucji kultury, stworzy dobre wzory współpracy instytucji publicznych, organizacji pozarządowych i społeczności lokalnych na rzecz kultury. Zależało nam na wspieraniu inicjatyw lokalnych. Do tej pory docelowy program nie został uruchomiony, choć jego elementy można znaleźć w innych programach wynikających z realizacji Paktu, nad którymi jako Obywatele Kultury pracowaliśmy wspólnie z przedstawicielami ministerstwa (program stypendialny „Aktywność Obywatelska”, program własny NCK „Dom kultury+ Inicjatywy lokalne”, program Instytutu Książki „Partnerstwo publiczno-­społeczne” czy program na rzecz edukacji kulturalnej „Bardzo Młoda Kultura”1). Społeczeństwo demokratyczne jest przestrzenią sporów i konfliktów, niektóre z nich mogą prowadzić do głębokich podziałów zagrażających jego stabilności, do trwałej izolacji grup mniejszościowych i wykluczonych społecznie, a niekiedy również do przemocy fizycznej2. Aktywność obywatelska w kulturze opiera się na założeniu, że kultura to sfera, w której


XV RAPORT NN6T

jakie są możliwości i dobre praktyki w tym zakresie? Czy istnieją dobre wzory współpracy instytucji publicznych, organizacji pozarządowych i społeczności lokalnych na rzecz kultury? Jak one wyglądają? Na te pytania chcieliśmy odpowiedzieć podczas Kongresu Kultury 2016 – istotnego wydarzenia, które organizowane jest w momencie, gdy dialog obywatelski m.in. w obszarze kultury przestał być realizowany. W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego przestały działać ciała dialogu3, w których uczestniczyły organizacje pozarządowe (Komitet Społeczny ds. Paktu dla Kultury, Rada NGO przy ministrze, a także Zespół ds. Paktu przy KPRM). Nie ma też programu współpracy z organizacjami, wymaganego znowelizowaną Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie4, choć takie prace były prowadzone przez NGO-sy i ministerstwo w 2015 roku. Powstały nawet założenia do takiego programu5, poddane konsultacjom społecznym. Stworzenie mechanizmów i programów, które byłyby oparte na współdziałaniu MKiDN z organizacjami pozarządowymi, społecznościami lokalnymi i instytucjami kultury działającymi na poziomie

3 http://ofop.eu/aktualnosci/mkidn-zapowiedz -odwolania-trzech-cial-dialogu 4 Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, art. 5b: http://isap.sejm.gov.pl/ DetailsServlet?id=WDU20160000239 5 http://ofop.eu//sites/ofop.eu/files/Pogram_Rzeczniczy/Programy_dla_Zmiany/ materialy_koncowe_projektu/5-4_zaeo-enia_ programu_wsp-epracy_ministra_kultury_i_dziedzictwa_narodowego_z_organizacjami_pozarz_ udowymi_na_lata_2017oco2019.pdf

lokalnym, pobudziłoby aktywność obywatelską i tym samym wpłynęło na budowanie kapitału społecznego. Aby jednak to się stało, trzeba wyodrębnić obszary współpracy systemowej w drodze dialogu z obywatelami. Ciała dialogu (komitety, rady, komisje, zespoły) są sposobem na to, by włączać obywateli i organizacje do podejmowania decyzji dotyczących ważnych dla nich spraw, w tym przypadku w sferze kultury. Być może zbliżający się Kongres, zwołany i organizowany przez obywateli, będzie właśnie miejscem dialogu i współdziałania rożnych środowisk. Pytanie tylko, czy z tego spotkania wyniknie coś, co znacząco wpłynie na jakość kul­ tury obywatelskiej w naszym kraju.

Agnieszka Rayzacher

Możemy? Jak współcześni artyści widzą swoją rolę w czasach społecznych i politycznych niepokojów Pomysł zorganizowania debaty wokół tematu zaangażowania społecznego i politycznego artystów był w gruncie rzeczy banalny: chciałam skonfrontować ze sobą różne pokolenia artystów, zderzyć ich wizje, poglądy i doświadczenia. Wielu z nas zauważa, że twórcom najmłodszej generacji brakuje zaangażowania. Rzeczywiście trudno wśród nich znaleźć artystów-aktywistów, takich jak Katarzyna Górna, Zuzanna Janin czy Artur Żmijewski. Nie znaczy


XVI

podczas zbiorowej wystawy Trup radości, ilustruje bezradność jednostki wobec dynamiki współczesnej rzeczywistości. Opowiada o młodej kobiecie, której czas upływa na wykonywaniu czynności kosmetycznych, podczas gdy na świecie, a nawet za oknem jej mieszkania, wydarzają się rzeczy dramatyczne. Ta pozornie naiwna postawa poprzez swoją szczerość i prostą formę wydała mi się jednym z najciekawszych komentarzy młodych artystów na temat bezsilności wobec aktualnych wydarzeń politycznych. Język, jakim posługuje się wielu przedstawicieli młodego pokolenia artystów, jest odmienny od języka sztuki współczesnej, który znamy od lat 60. Podczas debaty mielibyśmy szansę skonfrontować ze sobą te różne postawy i poszukać odpowiedzi na pytanie o możliwość włączenia się sztuki w wartki nurt rzeczywistości. Do dyskusji oprócz już wymienionych artystów zaprosiłabym też Natalię LL i Ewę Partum, członków Gruppy, Pawła Althamera, Artura Żmijewskiego, Zuzannę Janin, Karolinę Bregułę, Rafała Jakubowicza, Pawła Korbusa, Stacha Szumskiego, Polen Performance, Justynę Górowską czy Jerzego Bohdana Szumczyka.

RAPORT NN6T

to jednak, że powinniśmy ich w jakikolwiek sposób osądzać. Należy raczej zastanowić się, co dla różnych pokoleń artystów oznacza angażowanie się w rzeczywistość. Józef Robakowski, który przez wiele lat, w szczególności w latach 70. i 80., był outsiderem, jawnie krytykował to, co w kulturze mu nie odpowiadało. Jego działalność artystyczna była absolutnym zaprzeczeniem autonomii sztuki, którą Piotr Piotrowski postrzegał jako działania wspierające politykę kulturalną PRL. Szedł pod prąd, narażając się na ostracyzm i zyskując pełne uznanie dopiero w latach 2000. Nie prowokował jednak niepotrzebnie i kiedy podczas stanu wojennego przechadzanie się z prywatną kamerą po ulicach było niemożliwe, filmował z okna swojego mieszkania na łódzkim Manhattanie. W ten sposób powstał cykl filmów „domowych”, do których zaliczyć można również inny cykl związany z oknem – oknem telewizora, narzędzia opresji i propagandy. Robakowski namiętnie dokumentował te treści, by później umieszczać je w swoich pracach. Z kolei Anna Maria Łuczak, mieszkająca w Rotterdamie bardzo młoda artystka, której prace mieliśmy ostatnio okazję pokazywać


u R chy i i k e e s m j wobec z m i a ny politycznej aktualne

Lech Mergler


aktualne

Musimy się nastawić na politykę małych kroków oraz długiego marszu, bo w najbliższym czasie raczej nie należy się spodziewać realizacji celów z obszaru 15 Tez Miejskich. Musimy też unikać angażowania się w polskie „wojny plemienne”, trzeba natomiast podejmować współpracę tam, gdzie jest to możliwe. Czy przyszłością ruchów miejskich jest polityczny pozytywizm i czy zdołają one przetrwać „czas zmiany”?

66


aktualne

frakcjami politycznymi przybierają na sile. Co z tego wszystkiego wynika dla ruchów miejskich? Jak odnaleźć się w świecie wzburzonej polityki, walk partyjnych i kłótni toczonych przez polityków? Jak ukierunkować działania, by były skuteczne? Czy dalsze istnienie ruchów miejskich w ogóle ma sens? Co i jak powinniśmy robić? Według jakich zasad pracować? Zarysowują się dziś przed nami te i podobne wyzwania – i bynajmniej nie są abstrakcyjne, wręcz przeciwnie: wydają się bardzo konkretne. Nie oszukujmy się, że posiadamy jakieś gotowe recepty. Pytam o dobre rozwiązania, ale mój głos nie jest pozbawiony niepewności czy zakłopotania.

Piszę ten tekst z pozycji uczestnika i działacza ruchów miejskich. Chcę, żeby stanowił on głos w dyskusji, która powinna zakończyć się podjęciem decyzji w sprawie przyszłości politycznej Kongresu Ruchów Miejskich: albo będziemy kontynuować dotychczasową strategię i zasady działania w polu polityki, albo powinniśmy zacząć określać je na nowo. Odczuwam potrzebę wyjaśnienia samemu sobie, gdzie się aktualnie znajdujemy, i sformułowania pytań dotyczących obecnego stanu. Podczas odświeżającego IV Kongresu Ruchów Miejskich w Gorzowie podjęliśmy już pewne istotne decyzje o naszej przyszłości. Czuliśmy, że zmiany polityczne nabierają przyspieszenia – mieliśmy nowego prezydenta i znaliśmy wyniki referendum na temat jednomandatowych okręgów wyborczych, ale przed nami wciąż rozciągała się perspektywa wyborów parlamentarnych. Prowadzona od jakiegoś czasu w polityce narracja o zmianie jednym daje nadzieję, dla innych staje się zagrożeniem. To, co wydarzyło się w polityce polskiej, europejskiej i światowej po IV KRM, i co działo się w ostatnich miesiącach, tygodniach i dniach, to dalsze przyspieszenie zmian, wywołujące coraz silniejsze „ruchy tektoniczne” w obrębie społeczeństwa. Nie trzeba chyba wyliczać przejawów tego zjawiska. Dla niektórych „nasz świat” już się skończył; skądinąd dopiero od niedawna był on „nasz” – demo-liberalny, względnie spokojny, tolerancyjny i praworządny, ogólnie „cywilizowany” (co nie znaczy, że sprawiedliwy, zrównoważony itd.). Dziś ludzie boją się wojny, dyktatury, przemocy, terrorystów, upadku UE, kryzysu i islamistów, a „wojny plemienne” pomiędzy

1. PUNKT WYJŚCIA Ruchy miejskie, a potem KRM (zawiązany w czerwcu 2011 roku w Poznaniu) powstawały w warunkach względnej stabilizacji politycznej, może nawet stagnacji, panującej zarówno w Polsce, jak i w jej otoczeniu. Takie okoliczności mocno determinowały nasz sposób działania i tematy, jakie podejmowaliśmy, miały także wpływ na społeczny i medialny odbiór naszych działań i postulatów, a tym samym na zdolność przyciągania zwolenników i sojuszników. Wydaje mi się, że w tamtym okresie wprowadziliśmy do publicznego obiegu dość lekki w formie komunikat – głos dobiegający z miast skupiających najwięcej ludzi, zasobów, zdarzeń, produktywności czy władzy, mówiący o tym, że propaganda sukcesu potransformacyjnej polityki, wizja „zielonej wyspy” i tym podobne narracje to – mówiąc kolokwialnie – duża ściema, której już nie kupujemy, ignoruje ona bowiem 67


TEZY MIEJSKIE 2015 Gorzów Wielkopolski, 19 września 2015

Powołaliśmy Kongres Ruchów Miejskich, by wspólnie pokonywać przeszkody, których nie mogliśmy przezwyciężyć, działając lokalnie w naszych miastach – przeszkody w postaci niedoboru potrzebnych miastom krajowych regulacji prawnych, państwowych polityk, instytucji i procedur. Miasta potrzebują mądrej, dalekowzrocznej polityki miejskiej i dobrego prawa, dobrych praktyk i standardów. Potrzebują ich, by w miastach żyło się lepiej i by wyzwalał się skupiony w nich potencjał zrównoważonego rozwoju i aktywności obywatelskiej. Kongres Ruchów Miejskich skupia organizacje, działaczki i działaczy miejskich podzielających przekonania na temat miast i ich rozwoju. Przekonania te stanowią nasz wspólny „miastopogląd”. Wartości, na których jest on opar­ty, to: • Rozwój zrównoważony w duchu Karty Lipskiej z 2007 roku – trwały, chroniący przestrzeń, przyrodę i inne zasoby, nastawiony na jakość życia ludzi. • Partycypacyjna demokracja miejska zapewniająca podmiotowość mieszkańcom i mieszkankom, obok woli większości oparta na prawach człowieka i ochronie mniejszości. 68


aktualne

tam lokuje się centrum naszych aktywności, źródło sensu, siły i poparcia społecznego. KRM powstał jako ogólnopolskie porozumienie aktywnych lokalnie organizacji miejskich, które na szczeblu ogólnokrajowym chciały podjąć działania na rzecz miast – podkreślmy: działania lokalnie niewykonalne, bo z poziomu miejskiego nie można walczyć o zmianę ustaw. Chodziło więc o lobbowanie na rzecz przychylniejszych dla rozwoju miast zapisów prawa krajowego, instytucji, procedur i polityki. Uznajemy, że ta ponadlokalna działalność KRM jest działaniem politycznym, rozumianym niedogmatycznie. Przedmiotem naszego zainteresowania są sprawy publiczne i nigdy nie uciekaliśmy od odpowiedzialności związanej ze sprawowaniem władzy – z czasem zarówno poszczególni aktywiści miejscy, jak i całe organizacje zaczęli startować w wyborach. Należymy więc do świata polityki, choć nie tego partyjnego, tylko społecznego i obywatelskiego. Realizowana przez nas polityka jest nie ideologiczna, lecz pragmatyczna i konkretna. Stąd bierze się nasza apartyjność, ale nie anty­partyjność. Postawa ta wyłoniła się spontanicznie, ale byliśmy zgodni co do jej słuszności. Co z tego wynika? Funkcjonujemy niezależnie od partii politycznych. Są wśród nas członkowie, sympatycy i wyborcy różnych ugrupowań, a także kandydaci w wyborach do władz publicznych z nadania tychże partii. Ten wewnętrzny pluralizm – choć nie tylko on – wytworzył mniej więcej równy dystans wobec poszczególnych partii. To, co nas interesuje, to rzeczowe odnoszenie się do ich

mroczne aspekty polskiej rzeczywistości, odwracając się od wielu ważkich problemów dotykających współczesne miasta. To nasze rozpoznanie o kilka lat wyprzedziło podobną w gruncie rzeczy konstatację wyrażoną przez „głos ludu” podczas ostatnich wyborów. Sformułowanie przez KRM w 2011 roku Tez Miejskich (wówczas było ich 9) było reakcją na nadmiarową i naiwną komercjalizację realnej polityki miejskiej – postrzeganie miasta jako „firmy” albo „biznesu”. Kasa i biznes determinowały spojrzenie władz, polityków oraz mediów na potrzeby społeczne, środowisko, przestrzeń, komunikację, mieszkalnictwo, standardy miejskiej demokracji itd. Prowadziliśmy działalność w ramach naszej wizji demokratycznego państwa prawnego, zakorzenionego w zjednoczonej, demo-liberalnej Europie. Nie jesteśmy rewolucjonistami, bojownikami czy konspiratorami, tylko działaczami, aktywistami i społecznikami. Odnosiliśmy się krytycznie wobec władzy, ale nigdy nie podważaliśmy racji jej istnienia. W sposób oddolny organizowaliśmy działania lokalne mające pozytywny wydźwięk społeczny, pisaliśmy petycje oraz projekty zmian przepisów, konsultowaliśmy decyzje władz, chodziliśmy do sądów, znacznie rzadziej w akcie protestu wychodziliśmy na ulice. Jako krytyczni oponenci działaliśmy jednak w ramach systemu, wierząc w możliwość jego znaczącej i cywilizowanej zmiany. Naszym celem nie było wywracanie go do góry nogami. 2. OKOLICZNOŚCI POLITYCZNE Kongres skupia podmioty działające lokalnie, w różnych miastach. To 69


• Społeczna solidarność strzegąca równości szans, sprawiedliwych relacji społecznych i gwarantująca słabszym wsparcie miejskiej społeczności. TEZY MIEJSKIE rozwijają te wartości w odniesieniu do różnych obszarów życia miasta. To stwierdzenia dla nas najważniejsze, pod którymi podpisujemy się i którymi kierujemy się w naszych działaniach. 1. Mieszkańcy i mieszkanki mają niezbywalne prawo do miasta. Jest nim prawo do korzystania z zasobów miasta i prawo do współdecydowania o najważniejszych sprawach miasta oraz mieszkanek i mieszkańców. Tych praw nie można nas pozbawić. Miasto jest dla mieszkańców, bo stanowi środowisko naszego życia, a biznes, władza i polityka winny służyć nam i miastu. 2. Demokracja miejska to dla nas nie tylko wybory, lecz ciągła partycypacja mieszkańców w realnym podejmowaniu decyzji o mieście, oparta na edukacji obywatelskiej. By partycypacyjna demokracja miejska mogła dobrze działać, konieczne jest wypracowanie i wdrożenie potrzebnych narzędzi proceduralnych takich jak referenda lokalne, inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców, panele i sądy obywatelskie, planowanie partycypacyjne, konsultacje społeczne, budżet partycypacyjny i inne. 3. Budżet miasta musi trafnie wyrażać potrzeby i aspiracje mieszkańców, które określają oni w trakcie ciągłego, obywatelskiego dialogu. 70


aktualne

jako obszar i instrumentarium najbardziej skutecznego kształtowania świata. Zamiast politykę kontestować, staramy się w niej uczestniczyć i ją cywilizować, by była bardziej racjonalna i odpowiadała na potrzeby ludzi – przede wszystkim tych żyjących w miastach.

konkretnych działań w kwestiach miejskich. Potencjalnie współpracujemy niemal z każdą partią, jeśli tylko uważamy jej inicjatywę w danym obszarze za sensowną i wiarygodną. Analogicznie krytykujemy i zwalczamy koncepcje i działania szkodliwe dla miast, bez względu na to, kto z nimi wychodzi. W obu przypadkach nie chodzi więc o partie, tylko o to, co robią w zakresie spraw miejskich. Dlatego nasze relacje z konkretnymi ugrupowaniami są jedynie sytuacyjne i wiążą się z określonymi tematami. Ruchy miejskie zakorzenione są w miastach (a nawet osiedlach) i budują swoją narrację konkretną specyficzną dla tych miejsc. Z kolei partie polityczne formują się w oparciu o uniwersalizujące i zazwyczaj dość złożone narracje ideologiczne, „narodowe”, „klasowe” czy historyczne, skorelowane z partykularnymi interesami kreujących je środowisk (choć to oczywiście spore uproszczenie). Bywa, że te dwie odrębne perspektywy: miejska i partyjna, po części sprzeczne, po części komplementarne, mogą zostać uzgodnione w odniesieniu do lokalnego kontekstu i konkretnej sytuacji. W konsekwencji nie wikłamy się w walki „plemienne” partii i środowisk politycznych – te walki o władzę często zresztą nastawione są na zniszczenie „przeciwnika”. Rozgrywki polityczne traktujemy pragmatycznie, patrzymy na nie z punktu widzenia interesów miejskich, w sposób niedogmatyczny i ideowo niepryncypialny. Nie odrzucamy systemu, nie uciekamy w jakąś utopijną, wyobrażoną rzeczywistość równoległą czy alternatywną wobec władzy polityki, władzy i partii. Przeciwnie, traktujemy je utylitarnie

3. QUASI-DIAGNOZA, CZYLI GDZIE JESTEŚMY? Diagnoza przyczyn obecnego, niepokojącego status quo nie jest „niewinna”, bo odzwierciedla sympatie i poglądy tego, kto dokonuje oceny. W pewnym stopniu możemy tego uniknąć, koncentrując się na miejskim punkcie widzenia (15 Tez Miejskich) oraz wpływie różnych polityk partyjnych na miasta i warunki działania KRM. To ważne, bo KRM charakteryzuje wewnętrzny pluralizm, stąd w jego obrębie możliwe jest formułowanie różnych, także przeciwstawnych, diagnoz i ocen: od optymistycznych po katastroficzne, a to z kolei może paraliżować naszą aktywność. Nie ma więc moim zdaniem sensu poszukiwanie całościowego obrazu przyczyn politycznego kryzysu-zmiany, jaki ma miejsce w Polsce i poza nią. Sensowne wydaje się natomiast analizowanie przejawów tego kryzysu, czyli tego, w jaki sposób dotyka on miast i jakie wobec tego są warunki naszych działań. Najbardziej widoczny staje się przewlekły konflikt oraz podział społeczny, wykraczający poza elity władzy. „Wojna plemienna” na górze doprowadziła do tego, że właściwie niemal każda kwestia jest formatowana przez każdą ze zwaśnionych stron w taki sposób, by dać czasową przewagę danej frakcji. Ta sytuacja generuje niestabilność we 71


Obok budżetów partycypacyjnych (zwanych także obywatelskimi) dotyczących niewielkiej części finansów miejskich mieszkańcy powinni mieć znaczący wpływ na decyzje o dużych wydatkach inwestycyjnych oraz długoterminowe plany finansowe miasta. 4. Podstawową powinnością wspólnoty miejskiej jest opieka nad słabszymi jej członkiniami i członkami, zgodna z zasadami społecznej sprawiedliwości. W szczególności: przeciwdziałanie biedzie, wykluczeniu, bezdomności, wspieranie mieszkańców będących w potrzebie z innych powodów, chronienie mniejszości zagrożonych dyskryminacją. 5. Miasto ma wspierać lokalny biznes, który nie zawsze może konkurować z globalnymi korporacjami. Energia gospodarcza mieszkańców, zwłaszcza ta realizująca się w handlu i usługach, sprzyja lokalnej akumulacji kapitału, rozwojowi i zamożności miasta oraz tworzeniu stabilnych więzi gospodarczych. 6. Dość umów śmieciowych – praca finanso­wana z miejskich środków publicznych powinna być wzorcowa pod względem warunków pracy i płacy. Pozwalają na to klauzule społeczne stosowane w przetargach – ich wdrażanie to obowiązek władz. 7. Miasto ma zapewniać mieszkania dostępne dla najliczniejszej grupy przeciętnie zamożnych mieszkanek i mieszkańców – lokale komunalne oraz lokale w budynkach prywatnych. 72


aktualne

ideologicznie zmitologizowany i zhomogenizowany naród nie pasuje do treści zawartych w Tezach Miejskich mówiących o równości, solidarności ze słabszymi, ochronie mniejszości przed dyskryminacją, przestrzeganiu powszechnych praw człowieka itd. Silne państwo nie musi jednak zagrażać podmiotowości miast, jeśli „siła” oznacza sprawność jego organów, zdolność do prowadzenia skutecznej polityki i egzekwowanie praw. Natomiast jeśli „siła” państwa zwraca się przeciwko prawom i wolnościom obywateli, mamy do czynienia z państwem autorytarnym – nie należy mylić tych pojęć. Obecna władza wybrana została w demokratycznych wyborach i dzięki ich wynikom jest sprawowana niepodzielnie. Po 1989 roku ani razu nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, zawsze bowiem zachodziła konieczność tworzenia koalicji, układania się i negocjowania polityki. Obecne realia rodzą obawy o to, że po stronie władzy nie będzie woli dialogu na temat spraw miast. Czy władza będzie sprzyjać autonomii i podmiotowości wspólnot miejskich, ich sile i oddolnemu współdziałaniu? Mieszkańcy największych metropolii w większości nie sympatyzują z „dobrą zmianą”, co samo w sobie generuje konflikt. Po części pewnie dlatego, że dla ogółu mieszkańców dużych ośrodków atrakcyjność programu socjalnego, będącego istotnym i szeroko akceptowanym elementem nowej polityki, nie jest tak duża jak gdzie indziej. Konflikt, który bezpośrednio może wpływać na warunki działania KRM, wywołany jest przez praktyki rządzących wobec władzy sądowniczej, od sporu wokół Trybunału

wszystkich dziedzinach życia zależnych od polityki. Dyskurs publiczny przybiera coraz bardziej irracjonalną formę, dominują w nim nadmiarowe negatywne emocje i agresywne narracje walczących stron. Rzeczową argumentację zagłusza ekspresja płynąca z „pola walki”. W tym kontekście kwestie miejskie nie mają szansy przebić się do opinii publicznej i polityków zajętych „zbrodnią smoleńską” albo zagrożeniem „kaczyzmem”. W efekcie rośnie napięcie i wzmaga się poczucie zagrożenia. To istotna zmiana warunków naszego działania. Sytuację, w jakiej się znajdujemy, charakteryzuje bowiem nieprzejrzystość i nieprzewidywalność – poczucie, że niesie nas wzbierająca fala. Nie ma podstaw do wiarygodnego określania zagrożeń i szans, prognozowania i planowania na szerszą skalę i w dłuższej perspektywie. Takie są podstawowe właściwości czasu zmiany. Dlatego rośnie znaczenie myślenia otwartego, wariantowego, kreatywnego i świadomie hipotetycznego, nakierowanego na spekulację o możliwych przyszłych scenariuszach. Dominujące dziś w Polsce narracje polityczne trudno uznać za bardziej przyjazne dla miast od tych głoszonych przez poprzednią władzę, także niezbyt korzystnych. „Dobra zmiana” polityczna nie musi jednak wykluczać konkretnych posunięć sprzyjających miastom. W centrum nowej narracji sytuowany jest „naród” („katolicki”) i „państwo” („narodowe”), rywalizujące z innymi podmiotami. Taka wizja raczej nie współgra z aspiracjami do upodmiotowienia wspólnoty miejskiej, samorządnej, autonomicznej i nastawionej na współpracę. Rozumiany na sposób etniczny, 73


Polityka mieszkaniowa ma gwarantować mieszkania socjalne najuboższym, obronę praw lokatorek i lokatorów, zaangażowanie miasta w powstawanie dostępnych mieszkań na wynajem i podnoszenie jakości istniejącego zasobu komunalnego. Dość monopolu komercyjnego budownictwa deweloperskiego mieszkań na sprzedaż na kredyt, ograniczającego dostęp do mieszkania dużym grupom ludności. 8. Jakość życia mieszkanek i mieszkańców zależy od zakresu, dostępności i poziomu usług publicznych, które ma zapewnić miasto – często nie sprzyja temu ich prywatyzacja lub komercjalizacja. Usługi publiczne obejmują systemy transportu i inne usługi komunalne, edukację, służbę zdrowia, usługi opiekuńcze, opiekę społeczną, sport masowy i rekreację, kulturę i rozrywkę, i in. 9. Rozwój zrównoważony wymaga ochrony środowiska, zwłaszcza środowiska przyrodniczego, którego stan jest istotnym czynnikiem kształtującym warunki życia w mieście. Podstawowymi wyzwaniami dla „miejskiej ekologii” są hałas, zanieczyszczenie powietrza i wody, emisyjna i marnotrawna energetyka i transport, rabunkowa gospodarka ziemią i wodą, zajmowanie terenów zieleni pod inwestycje, ubytek drzew, nadprodukcja niesortowanych i nieprzetwarzanych odpadów. 10. Transport zrównoważony musi opierać się na wysokiej jakości systemie powszechnie dostępnej komunikacji publicznej oraz ruchu pieszym i rowerowym, zmniejszając rolę transportu samochodowego. 74


aktualne

– cenną i niezbyt częstą w polskim kontekście. Czy można uznać, że KRM obok własnej aksjologii (Tezy Miejskie), w jakimś stopniu kieruje się też własnym etosem, dzięki któremu trwa i może się rozwijać, choć napotyka niezbyt sprzyjające okoliczności? Miasto to nie jest duża wieś, choć trochę tak się je w Polsce postrzega. Jako KRM reprezentujemy w „kwestii miejskiej” unikatową, bo wszechstronną i ogólnokrajową, społecznie kompetentną podmiotowość. Gdy podejmowane są próby rewidowania standardów demokracji, my sięgamy do jej źródeł, czyli demokracji miejskiej (miasta greckie). Globalizacja osłabiła znaczenie państw narodowych; obecny zwrot ku temu modelowi jest dość ryzykowny, a towarzyszące mu postawy nacjonalistyczne, choć mogą być zrozumiałe, nie wydają się adekwatną reakcją na problemy globalizacji. Miasta i metropolie są wiodącymi podmiotami rozwoju i miejscem życia ponad połowy ludzkości. Ruchy miejskie natomiast są progresywne i nowoczesne, choć obecnie mogą wydawać się głosem peryferyjnym, zakrzyczanym przy hałaśliwy kult „państwa” i „narodu”. Dysponujemy potencjałem kreowania szerokiej wizji politycznej – dobrego życia i społeczeństwa w policentrycznym świecie, w którym węzłami sieci-cywilizacji są miasta. Wydaje się oczywiste, że KRM nie powinien być uczestnikiem ani stroną polskiej „wojny plemiennej”. To nie nasza wojna! Pogłębia ona przepaści obecne w społeczeństwie i destrukcyjnie wpływa na bieg spraw w naszym kraju. W tym kontekście powinniśmy pielęgnować naszą tożsamość i skupić się

Konstytucyjnego poczynając. Perspektywa „podwójnego prawa” albo uzależnienia decyzyjności sądów od woli administracji i polityki może nas pozbawić twardego narzędzia w postaci możliwości dochodzenia naszych racji w sprawach miast przed niezawisłymi sądami. Innym potencjalnym polem konfliktu jest ekologia. Dotychczasowe działania władz sugerują dalsze przekształcanie ram instytucjonalnych państwa, odchodzenie od dominującej narracji i aksjologii na rzecz wizji mniej przyjaznej dla podmiotowości miast i miejskiego aktywizmu. 4. REFLEKSJE I KONKLUZJE Jak bronić sensu tego, co robimy i kim jesteśmy, w obecnych, mniej przyjaznych dla naszego działania okolicznościach? Czy warto działać dalej, a jeśli tak, to dlaczego? KRM od niektórych nowych fenomenów polityczno-społecznych odróżnia względna trwałość: czy 5 lat aktywności to wystarczająco długo, by uznać Kongres za stabilną formację? Jeśli tak, to może on stanowić alternatywę i przeciwwagę dla inicjatyw bardziej ulotnych – może być punktem oparcia dla budowania trwałych jakości. Oprócz zmiany egzystencjalnie i politycznie potrzebujemy też trwałości i ciągłości, bo bez nich trudno zachować tożsamość. Trwamy także dzięki temu, jacy jesteśmy i jak działamy w naszym otoczeniu. W pewnym stopniu nauczyliśmy się rozmawiać i wzajemnie akceptować pomimo różnic. Współdziałamy (niezbyt intensywnie) i kooperujemy wbrew (i mimo) dominującej wokół rywalizacji. Ten sposób funkcjonowania jest naszą wartością 75


Tylko wzmocnienie systemu komunikacji publicznej, w integracji z ruchem pieszym i rowerowym, tworzy warunki sprawnego przemieszczania się w obrębie miast i obszarów metropolitalnych. 11. Dość chaosu! Ład przestrzenny warunkuje sprawne funkcjonowanie miasta, minimalizując konflikty interesów w przestrzeni, a troska o estetykę przestrzeni sprzyja dobrostanowi i atrakcyjności miasta. Ład przestrzenny nie powstaje w wyniku niezależnych, jednostkowych decyzji inwestycyjnych konkurujących podmiotów biznesowych – przeciwnie, one go degradują na dużą skalę. Jest on efektem kompleksowej, świadomej polityki przestrzennej, miejskiej i krajowej. 12. Rewitalizacja zdegradowanych i historycznych obszarów miejskich to jedno z głównych wyzwań, przed którym stoją polskie miasta. Od sprostania mu zależy ich rozwój i podtrzymanie tożsamości. Jest ona publicznym, zintegrowanym działaniem podejmowanym we współpracy z lokalną społecznością i w jej interesie, mającym kompleksowy charakter, nieograniczonym do remontów, obejmującym wymiar społeczny (nacisk na funkcję mieszkaniową), ekologiczny, gospodarczy i urbanistyczno-architektoniczny. 13. Kultura jest podstawą i źródłem miejskiego sposobu życia. Misją miasta jest uczynienie wartości kultury dostępnymi dla ogółu mieszkanek i mieszkańców, nie tylko elit, także w zakresie przygotowania mieszkanek i mieszkańców do udziału w kulturze przez powszechną edukację. 76


aktualne

w procesy decyzyjne wszystkich członków formacji, co pozwoli nadążać za zmiennymi okolicznościami. Musimy unikać podejmowania decyzji w wąskiej grupie liderów. Potrzebny nam szeroki konsensus. b) Jednym z głównych wyzwań jest potrzeba ciągłego wyznaczania granicy pomiędzy naszym racjonalnym udziałem w polityce a uwikłaniem się w aktualne „trybalizmy”. – Wydaje się, że obok ewidentnego społecznego podziału („wojna plemienna”), liczne rzesze Polaków mimo wszystko odrzucają tę wojnę, wbrew przekazowi propagandy sytuując się poza tym trybalnym układem. W nich należy szukać potencjalnych sojuszników, zainteresowanych pozytywnym rozwiązywaniem realnych problemów. c) Powinniśmy sformułować jasny komunikat dotyczący zasad budowania naszych relacji z partiami politycznymi: relacji opartych na odrębności i niezależności, przy jednoczesnej woli rzeczowej współpracy w odniesieniu do konkretnych spraw. – Jesteśmy skazani na inteligentne politykowanie: jeśli nie budowanie mostów, to przynajmniej prowadzenie dialogu tam, gdzie jest on możliwy – przykładowo PO i PiS programowo akceptują ograniczenie liczby kadencji prezydentów i burmistrzów do dwóch. d) Musimy się nastawić na politykę małych kroków oraz długiego marszu, bo w najbliższym czasie raczej nie należy się spodziewać pełnej realizacji naszych celów z obszaru Tez Miejskich. Praktykujmy polityczny pozytywizm. – Bieguny naszych strategicznych celów, między którymi zapewne znajdują się cele realne, to z jednej

na wypracowaniu nowej jakości ruchów miejskich. To nie oznacza bierności w merytorycznej debacie politycznej, zwłaszcza tej dotyczącej zagrożenia podstawowych demokratycznych zasad, praworządności czy praw człowieka. Władza niepodzielna, nieprzymuszona do negocjowania zakresu swoich poczynań, naturalnie dąży do jego rozszerzenia. Musimy być jednak uważni w tej krytyce, bo podstawowe wyzwania to: nie uwikłać się w nieswoją wojnę (co miałoby określoną cenę), być podmiotem aktywnym politycznie w obszarze bliskich nam celów i wartości, a jednocześnie brać współodpowiedzialność i udział w obronie wartości podstawowych, gdy te są zagrożone. Przykładami autonomicznej postawy miast wobec polityki krajowej są Słupsk pod rządami Roberta Biedronia oraz Poznań i jego niezależny prezydent Jacek Jaśkowiak; Londyn i wybór muzułmanina-imigranta na burmistrza, mimo Brexitu uzasadnianego… lękiem przed imigrantami i islamem. Albo Toronto i obowiązujące tam obywatelstwo miejskie, niezależne od państwowego. 5. DO DYSKUSJI: a) Skoro rozwój sytuacji jest nieprzewidywalny, to czy ma sens konstruowanie dalekosiężnych planów szczegółowych? Czy nie lepiej sytuacyjnie określać nasze stanowisko, przy mocnej świadomości tego, kim jesteśmy i jakie zasady respektujemy? Potrzebujemy dużej elastyczności w naszym działaniu i powinniśmy się kierować raczej heurystykami niż algorytmami. – Taka taktyka wymaga od nas prowadzenia permanentnego dialogu wewnętrznego i angażowania 77


Powszechne uczestnictwo w kulturze czyni nasze życie lepszym, a miasto – atrakcyjnym. 14. Suburbanizacja – żywiołowe rozlewanie się strefy zurbanizowanej daleko poza miasto – to destrukcyjny, patologiczny proces, który należy powstrzymywać systemowo. Suburbanizacja niszczy wieś i miasto, łamie zasady zrównoważonego rozwoju, jest sprzeczna z wizjami „miasta zwartego” i „miasta krótkich dróg”. Powoduje znaczne straty środowiskowe, ekonomiczne i społeczne – przez nadmiarową konieczność ciągłego przemieszczania się ludzi po wielkich obszarach oraz przesyłania towarów, transportowania wody, ścieków, opału, energii, odpadów, i in. 15. Potrzebna jest długofalowa dekoncentracja kraju, zwłaszcza instytucji publicznych, sprzyjająca rozwojowi całości jego obszaru. Dekoncentracja polega na lokalizowaniu instytucji krajowych w różnych miastach, poza stolicą, a instytucji regionalnych także poza miastami wojewódzkimi. Ma wymiar społeczny, gospodarczy i kulturalny.

78


aktualne

budowaniu lokalnych więzi, miejskich społeczności itd. – Czy obok głównego celu KRM, czyli lobbowania na rzecz miast, które w obecnych warunkach politycznych może być mniej skuteczne, nie powinniśmy również rozwijać szeregu działań równoległych: wzajemnego wspierania się w budowaniu lokalnej bazy społecznej ruchów miejskich w poszczególnych ośrodkach, opartej na aksjologii Tez Miejskich? Taka aktywność w mniejszym stopniu zależy od przychylności rządzącej siły politycznej, a jednocześnie jest najważniejszą inwestycją na rzecz przyszłości. Chodzi o budowanie pozytywnego konkretu: systematyczną wymianę wiedzy, doświadczeń, koncepcji, dobrych praktyk, samopomoc bezpośrednią, edukację, wspólne inicjatywy regionalne i inne.

strony przetrwanie jako organizacja, a z drugiej – daleko posunięta ekspansywna realizacja naszych założeń. Powinniśmy mierzyć wyżej niż tylko w utrzymanie obecnego „stanu posiadania”. Zarazem jednak liczmy się z tym, że być może będziemy musieli walczyć o przetrwanie. – Metodą prób i błędów powinniśmy poszukać obszarów, gdzie możliwości osiągania naszych celów pod obecnymi rządami będą większe, i na nich się skupić. Jakie to są obszary? e) Najwięcej możemy osiągać lokalnie, w naszych miastach, przy założeniu, że ich autonomia będzie trwała. Wystawiając naszych kandydatów w wyborach samorządowych, powinniśmy kontynuować obecność w strukturach władzy miejskiej. By to osiągnąć, musimy nadal skupiać się na oddolnym

Lech Mergler (ur. 1955 w Poznaniu) – absolwent elektroniki na Politechnice Wrocławskiej. Po 1990 roku marketingowiec, wydawca i publicysta. Twórca i redaktor naczelny ogólnopolskiej gazety o książkach „Kurier Czytelniczy” (1994–2001), wcześniej członek redakcji wrocławskiej „Mandragory”, później – warszawskiego „Magazynu Literackiego Książki”. Autor wielu publikacji prasowych i dwóch książek: Poznań konfliktów (2008) i Anty-bezradnik przestrzenny. Prawo do miasta w działaniu (z Kacprem Pobłockim i Maciejem Wudarskim, 2013). Działacz społeczny, współtwórca i członek władz stowarzyszenia My-Poznaniacy, a obecnie Prawo do Miasta. Współinicjator Kongresu Ruchów Miejskich (Poznań 2011), aktualnie prezes zarządu KRM (w rejestracji). Żonaty, ma dwie dorosłe córki.

79


eksperymenty twórcze

Autor oryginalnego zdjęcia, które następnie zostało poddane działaniu Google Deep Dream: Richard Loerakker

80


eksperymenty twórcze

Głęboki sen man z y y s Magda Szalewicz

81


eksperymenty twórcze

Współczesna rzeczywistość pod wieloma względami przegoniła już klasykę science fiction, przy okazji przekraczając z pozoru niepodważalną dychotomię ludzkie / nieludzkie, czego najlepszym przykładem jest powstanie mechanicznej wyobraźni

oksymoroniczne. Podobnie zresztą jak wyobrażenie mechanicznego artysty, maszyny fantazjującej lub pogrążonej we śnie. Nie przypadkiem androidom znanym z science fiction oprócz emocji brakowało zazwyczaj fantazji. Postacie tego rodzaju konfrontują bowiem czytelnika z pytaniem o jego własną naturę, przeciwstawiając to, co mechaniczne, czyli automatyczne, powtarzalne i zdeterminowane, temu, co duchowe: twórcze, wolne i niepowtarzalne. Współczesna rzeczywistość pod wieloma względami przegoniła już klasykę science fiction, przy okazji przekraczając z pozoru niepodważalną dychotomię ludzkie / nieludzkie, czego najlepszym przykładem jest powstanie mechanicznej wyobraźni. Deep dream, jak ochrzczono algorytm opracowany przez badaczy z Google’a, generuje fantastyczne wizje niczym człowiek w paradygmatycznej sytuacji fantazjowania, gdy leniwie patrząc na chmury, w kłębiącej się masie pary dostrzega lecącego ptaka, pysk psa, rybę lub najeżoną wieżami budowlę. Podobnym przeobrażeniom podlega dowolny obraz poddany działaniu algorytmu: na podstawie zdjęć, rysunków, a nawet czystego szumu (takiego, jak na ekranie w zepsutym telewizorze) Deep Dream halucynuje fraktale skojarzeń przypominające narkotyczne czy schizofreniczne wizje, w których świat dosłownie roi się przed oczami, a każdy rys nabiera osobliwych znaczeń.

Czasy, kiedy idea sztucznej inteligencji budziła kontrowersje, dawno już chyba minęły. Nawet jeśli wyobrażenie myślącej maszyny wywołuje jeszcze czasem instynktowny sprzeciw, sukcesy odnoszone przez komputery w dziedzinach tradycyjnie uznawanych za wymagające najwyższych zdolności intelektualnych – takich jak szachy czy matematyka – zmuszają nas do przyznania, że pod pewnymi względami sztuczna inteligencja góruje nad naturalną. Nigdy nie będziemy liczyć równie sprawnie jak maszyny! Do niedawna na otarcie łez po stracie pierwszego miejsca w turniejach szachowych wystarczyła myśl o niezastąpionej kreatywności naszej fantazji, sztuki, snów czy marzeń – o wszystkim, co wymaga uruchomienia twórczej wyobraźni. Mogłoby się wydawać, że w tej dziedzinie żadna maszyna nas nie prześcignie, bo o ile ścisłe operacje intelektualne, takie jak gra w szachy czy arytmetyka, bez większych przeszkód poddają się mechanizacji, jako że podlegają jasno i raz na zawsze określonym prawom, o tyle znacznie trudniej wymyślić algorytm dla czegoś, co żadnym rygorom i prawom się nie poddaje, czyli dla wyobraźni. Już samo pojęcie inwencji mechanicznej wydaje się 82


eksperymenty twórcze

Autor oryginalnego zdjęcia, które następnie zostało poddane działaniu Google Deep Dream: Jansen van Dok

Deep dream, choć pod wieloma względami zasługuje na miano artysty, jest w najlepszym wypadku artystą bezmyślnym

Autor oryginalnego zdjęcia, które następnie zostało poddane działaniu Google Deep Dream: David Cosgrove

83


eksperymenty twórcze

i osobliwych zdarzeń. Pierwszym jest kondensacja, czyli obraz złożony: kiedy śni się nam ktoś obcy albo miejce, którego przedtem nie odwiedzaliśmy, umysł tworzy tę przestrzeń lub postać, nakładając na siebie wspomnienia o ludziach i lokacjach kiedyś już widzianych. Powstający w ten sposób obraz syntetyczny – który Freud porównuje do fotografii kompozytowej, czyli zdjęcia wywołanego na podstawie pliku nałożonych na siebie negatywów – tworzy nieco niewyraźny wizerunek, na którym zacierają się cechy szczególne zestawianych przedmiotów czy osób (to, co niepowtarzalne, wypada bowiem blado), wzmocnieniu ulegają natomiast rysy wspólne, które się powtarzają. Dlatego kondensacja, tak jak kompozyt, jest czymś innym niż każdy obraz wzięty z osobna, a zarazem podobnym do wszystkich – to wizualny powszechnik, everyman podobny do nikogo, twarz uogólniona i pozbawiona cech charakterystycznych.

Sztuczne sny Podobieństwo tych wizerunków do halucynacji, marzeń na jawie, ale też sztuki, poezji, a przede wszystkim obrazów onirycznych nie jest przypadkowe – sieć neuronowa Google’a działa na podobnej zasadzie co ludzka wyobraźnia – a raczej wpisany w nią mechanizm odpowiedzialny za powstawanie omamów i obrazowych skojarzeń. Dlatego żeby zrozumieć zasadę działania Deep Dream – a przy okazji również tajemnicę własnej wyobraźni, czyli algorytm inwencji – warto sięgnąć po Objaśnianie marzeń sennych Freuda, dzieło pokazujące, w jaki sposób nasz umysł tworzy fantastyczne wizje, których nigdy nie mógł był zobaczyć. Próbując rozwikłać zagadkę naszych snów, Freud zidentyfikował dwa proste mechanizmy odpowiedzialne za genezę wyobrażeń przenoszących śniącego w świat nigdy wcześniej niewidziany, pełen nieznanych twarzy

Deep dream halucynuje fraktale skojarzeń, w których świat dosłownie roi się przed oczami Autorem zbioru portretów żołnierzy saksońskich z 1892 roku, poddanego działaniu Google Deep Dream, jest Henry Pickering Bowditch

84


eksperymenty twórcze

w oku Deep Dream wyrastają lekko zamazane, bliźniaczo podobne pyski, a przy okazji aureole fantomowych uszu. Te ostatnie stanowią generalizację ukazującą spektrum odmiennych pozycji, jakie uszy przyjmują u psów różnych odmian, podczas gdy pysk „ogólny” oddaje przewagę liczebną, jaką przy stole mają psy określonej rasy.

Jak tego rodzaju obraz ma się do wizerunków tworzonych przez Deep Dream? Sztuczna wyobraźnia narodziła się trochę przez przypadek, jako produkt uboczny sieci neuronowych, których celem było dostrzeganie podobieństw i uogólnianie – ten rodowód widać zresztą wyraźnie w niektórych jej halucynacjach, choćby tej, gdzie psom siedzącym przy stole

Cassius Marcellus Coolidge: A friend in need, olej na płótnie, 1903

Efekt działania Google Deep Dream na obrazie A friend in need

85


łączące je podobieństwa i na tej podstawie tworzy pewien wspólny wzorzec. Badając mechanizm wyszkolonej w ten sposób sieci neuronowej, odkryto, że można sprawdzić, jak wygląda pojęcie ogólne – to znaczy jaki obraz kryje się pod hasłem „pies”, „człowiek”, „budynek” itd. To, co zobaczymy, może czasem odbiegać od naszych wyobrażeń, jak w przypadku wygenerowanego obrazu ogólnego hantli z niespodzianką w postaci trwale przytwierdzonej do nich krzepkiej kończyny – pomyłka, którą mogła popełnić tylko nieucieleśniona wyobraźnia pracująca na obrazach tworzonych przez ciała wyjątkowo zapatrzone w siebie.

Oczywiście naukowcom Google’a nie chodziło o to, by przy pomocy sieci neuronowych tworzyć dziwne obrazy i upodabniać do siebie psie pyski – ich celem nie było wcale stworzenie mechanicznej wyobraźni, tylko wyposażenie maszyn w zdolność do widzenia świata w kategoriach ogólnych, a co za tym idzie, do używania słów ze zrozumieniem: żeby móc coś nazwać „psem” albo „człowiekiem” – zasadniczo dowolną nazwą pospolitą – konieczna jest umiejętność dostrzegania w obiektach cech wspólnych, które uzasadniają określanie ich tym samym słowem. Aby osiągnąć ten cel, sieci neuronowej przedstawia się tysiące obrazów przedmiotów danego rodzaju, a ona uczy się wychwytywać

Obraz wygenerowany przez sieć neuronową, © Google Inc. na licencji Creative Commons Attribution 4.0 International License

86


jej kojarzy. W efekcie następuje prawdziwa eksplozja sztucznej wyobraźni, a każdy wizerunek przedstawiony sieci podlega serii fantastycznych przemian, angażujących drugi z odkrytych przez Freuda mechanizmów genezy snów i halucynacji, czyli przesunięcie. Polega ono na przeobrażaniu jednych rzeczy w inne, tworzeniu pomiędzy nimi powiązania opartego na jakimś podobieństwie. Przy czym o ile w metamorfozach obrazów w naszej wyobraźni prym wiodą według Freuda organy płciowe – fallusy zamienione w wieże i szpicruty albo waginy pod postacią jam oraz torebek, o tyle Deep Dream wykazuje inną obsesję: wszędzie dostrzega głównie psy i koty, co jest efektem tego, że w rozpoznawaniu kategorii ogólnych szkolony był przede wszystkim na obrazach zwierząt.

Zasadniczo jednak ów wzorzec ogólny przypomina senną kondensację – niezależnie od tego, czy powstaje nocą w ludzkiej głowie, czy w sieci neuronowej, obraz uogólniony jest nieco niewyraźny, nieuszczegółowiony, bo zachowuje tylko cechy wspólne, a kształt, jaki przedstawia, jest odbiciem podobieństw łączących przedmioty. Tak samo rzeczy się mają z bardziej fantastycznymi wyobrażeniami, bo sieci neuronowej wyszkolonej w śledzeniu odwzorowań można zlecić kreślenie nie tylko całościowych, ogólnych pokrewieństw, ale też dalekich, częściowych analogii. Innymi słowy, można przeprowadzić na niej test Rorschacha i uruchomić kaskadę wolnych asocjacji, by patrząc na zadany obraz, niczym pacjent leżący na kozetce, „dopowiadała”, z czym on się

Autor oryginalnego zdjęcia, które następnie zostało poddane działaniu Google Deep Dream: Thorne Brandt

87


Autor oryginalnego zdjęcia, które następnie zostało poddane działaniu Google Deep Dream: Steve Kaiser

których należałoby uznać jego artyzm – przede wszystkim fakt, iż w przypadku Deep Dream mamy do czynienia z niekłamaną inwencją, zdolnością mechanizmu do autentycznej twórczości, czego najbardziej dobitną demonstrację stanowią obrazy tworzone na bazie czystego szumu: bajkowe zamki wyrastające na ekranie z czarno-białych ziaren piasku, kalejdoskopy iście fantastycznych krajobrazów, na których japońskie domki otaczają kaskady bijących strumieni i góry lodowe. Nie bez znaczenia jest również aspekt estetyczny, fakt, iż obrazy tworzone przez sieci neuronowe bywają

Artysta bezmyślny Odkrycie drzemiących w sieciach neuronowych pokładów inwencji oraz ich zdolności do tworzenia niezwykłych obrazów prowokuje do zadania pytania o to, czy powstanie mechanicznej wyobraźni oznacza też narodziny sztucznego artysty. Bo jeśli o tym, co jest, a co nie jest sztuką, decyduje rynek, to niewątpliwie mamy tu do czynienia z artystą, i to docenianym, bo dzieła Google Deep Dream są wystawiane na aukcjach i znajdują nabywców – jak dotąd najdroższe sprzedano za 8 tysięcy dolarów. Istnieją jednak bardziej słuszne powody, dla 88


Sztuczna wyobraźnia narodziła się trochę przez przypadek

Obrazy wygenerowane przez sieć Places-CNNs (places.csail.mit.edu) szkoloną w rozpoznawaniu miejsc, zaprojektowaną przez MIT Computer Science and AI Laboratory, dzięki uprzejmości projektantów

89


Obraz mgławicy Carina, znajdującej się w gwiazdozbiorze Kila, uchwycony przez teleskop NASA Hubble, poddany działaniu Google Deep Dream

czystego obrazu, nigdy nie wykracza poza sferę tego, co widzialne. Tymczasem najbardziej niezwykła moc wyobraźni polega na zdolności do tworzenia obrazowych metafor zjawisk niewidzialnych. Człowiek nie tylko w zobaczonej chmurze potrafi dostrzec rybę czy ptaka, ale też swój nastrój określa niekiedy jako pochmurny, czas, którego przecież wcale nie widzi, przyrównuje do strumienia czy

po prostu piękne, a ponadto możemy tu mówić o pewnym specyficznym, trudnym do podrobiena stylu artystycznym. Chociaż sztucznej wyobraźni nie sposób odmówić kreatywności, zmysłu estetycznego i własnego stylu, istnieje również coś, czego jej brakuje, i co zasadniczo różni ją od ludzkiej fantazji – chodzi mianowicie o fakt, że operuje ona tylko na poziomie 90


Fotografia prezentująca innowacyjne urządzenie do zakładania soczewek kontaktowych, poddana działaniu Google Deep Dream

Naukowcom z Google’a nie chodziło o to, by przy pomocy sieci neuronowych upodabniać do siebie psie pyski rzeczywistości, metaforycznym atlasem różnych zjawisk. Sztuczna wyobraźnia jeszcze nie osiągnęła tego poziomu – Deep Dream, choć pod wieloma względami zasługuje na miano artysty, jest w najlepszym wypadku artystą bezmyślnym.

rzeki, a ukrytą w głowie myśl formuje w kształt rośliny, podzielonej na korzenie i gałęzie wiedzy. Zdolność unaoczniania spraw nieoczywistych czyni z fantazji niezrównane narzędzie refleksji i poszerzania horyzontów – z tego względu wielu filozofów widziało w wyobraźni władzę tworzenia nie tylko obrazów, ale również pojęć, pozwalających chwytać i rozumieć zjawiska wymykające się oku. Stąd też bierze się wartość większości dzieł sztuki, zwłaszcza współczesnej, która w coraz mniejszym stopniu jest przestrzenią praktyk czysto estetycznych i plastycznej wirtuozerii, a coraz bardziej zbliża się do wizualnej refleksji: jest uprawianym za pomocą obrazów komentarzem do

Pisząc tekst, korzystałam z następujących źródeł: Z. Freud, Objaśnianie marzeń sennych https://research.googleblog.com/2015/06/ inceptionism-going-deeper-into-neural.html http://grayarea.org/event/deepdream-theart-of-neural-networks/ https://www.reddit.com/r/deepdream/ comments/3cewgn/an_artist_suffering_ from_schizophrenia_was_told/

Magda Szalewicz – doktor filozofii, zajmuje się problemem roli obrazu w myśleniu. 91


Architektura społeczna

Rafał Bujnowski: Graboszyce z cyklu Domy polskie, 2002, z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING

92


Architektura społeczna

W ł a s n o ś ć spuszo cz na ze smyczy Z Dorotą Jędruch, Martą Karpińską, Dorotą Leśniak-Rychlak i Michałem Wiśniewskim, kuratorami wystawy Dom polski w transformacji, pokazywanej w ramach tegorocznej edycji festiwalu Warszawa w Budowie, rozmawia Magda Roszkowska 93


Architektura społeczna

Spuścizna pańszczyzny oraz specyficzny stosunek do własności w dobie PRL-u wywołały w nas efekt psa spuszczonego ze smyczy, który w pierwszym odruchu chce zaznaczyć swoje terytorium, poszukując sposobów wyrażenia statusu i nowej tożsamości

w latach 70. władze komunistyczne zaczęły bardziej życzliwie spoglądać na inicjatywę prywatną, wprowadzając pierwsze ułatwienia dla drobnej działalności gospodarczej. „Prywaciarze” inwestowali w domy jednorodzinne i samochody, wyznaczając w ten sposób nowy wzorzec sukcesu – choć oczywiście jego skala, odpowiadająca ówczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej, nie przyjmowała nie wiadomo jakich rozmiarów. Dorota Leśniak-Rychlak: Natomiast w latach 90. marzenie o jednorodzinnym domu zaczęło materializować się w nowych formach: o ile wcześniej dominowała raczej betonowa kostka, o tyle w okresie transformacji odgrzebany został tłumiony obraz dworu. Podobno Andrzej Wajda po nakręceniu Pana Tadeusza powiedział, że chciał tą ekranizacją stworzyć klasie średniej jej własną genealogię. Równocześnie jednak silnym modelem aspiracyjnym stał się, dość paradoksalnie, obraz amerykańskiego przedmieścia… Dorota Jędruch: Lata 80. i 90. to również okres silnej krytyki rozwiązań modernistycznych. Krytyka blokowiska jako narzuconego wzorca kolektywizmu, która w Polsce ma wymiar mocno polityczny, w pewnym stopniu rezonuje z dyskusjami trwającymi wówczas w wielu innych krajach. Nowo stawiane bloki zyskują więc spadziste daszki czy wieżyczki, a przestrzeń wokół nich oplata sieć uliczek. Sama pamiętam wybudowane pod koniec lat 80. osiedle w Olkuszu – wszyscy się nim zachwycali, bo wielka płyta zaopatrzona została w dwuspadowe daszki z niebieskiej blachy i taką jakby wieżę. Wówczas tego typu realizacje stanowiły przykłady stosowania ludzkiej skali, przeciwstawienie się standaryzacji. Ta „europejska” próba kulturowego powrotu do miasta, jaką

Mamy początek lat 90., hasła polityczne głoszą, że „wreszcie jesteśmy we własnym domu”. Jakie są te pierwsze transformacyjne marzenia o byciu na swoim? Czy rzeczywiście głównym przedmiotem pożądania jest dom jednorodzinny pod miastem? Marta Karpińska: To nie tak, że w 1989 roku zbiorowo zapaliła się nam jakaś lampka i zaczęliśmy widzieć wszystko w zupełnie nowych barwach. Proces kształtowania się marzeń kiełkującej wówczas klasy średniej o domu trwał znacznie dłużej. Maciej Gdula w swoich badaniach zwraca uwagę na to, że geneza pragnień członków tej grupy sięga epoki Gierka. Wtedy rozpoczął się proces otwierania Polski na świat i następowało powolne odchodzenie od kolektywnej utopii. W tamtym czasie wzrosło też znaczenie inteligencji. Rola jej przedstawicieli w ruchu opozycyjnym zaczęła być gloryfikowana i niejako przeciwstawiana działaniom klasy robotniczej, której popkultura coraz częściej nadawała rys karykaturalny: inżynier Karwowski kontra przygłupi Maliniak. Wraz z tymi zmianami pojawiły się nowe wzorce życia: nowoczesne urządzanie wnętrz, ale też nowe pragnienia, na przykład posiadanie daczy na wsi. Jednocześnie już

94


Architektura społeczna

Krzysztof Eberle: Bez tytułu, Kraków, 2015

Własność nas pociąga, ponieważ jest rodzajem władzy

95


Architektura społeczna

niósł postmodernizm, została jednak szybko wyparta przez koncepcje amerykańskie: odwrót od centrum, rozlewanie się przedmieść i dalekie nawiązania do koncepcji miasta-ogrodu.

i służby zdrowa czy gentryfikacja. Dopóki nie zostanie zakwestionowana logika samego systemu, a poczucie odpowiedzialności za innych nie zastąpi potrzeby budowania wspólnoty w oparciu o podobieństwo, nie dokona się żadna zmiana.

Jak klasa średnia racjonalizowała swoje pragnienia? Innymi słowy: czym się kierowała, dokonując wyboru formy zamieszkania?

Na wystawie prezentujecie statystyki związane z różnymi sposobami zamieszkiwania. Interesuje mnie, gdzie w tym czasie, gdy klasa średnia wije sobie ciepłe gniazdka za płotem, znajduje się cała reszta społeczeństwa?

D.L.-R.: O zwycięstwo w dyskursie marketingowym walczyły wówczas bezpieczeństwo i prestiż. Jacek Gądecki, socjolog, który analizował dyskurs wokół osiedli grodzonych, pisał o kiełkującej wówczas potrzebie ontologicznego bezpieczeństwa, zapewniającego poczucie stabilności mimo panującego wokół chaosu i niesprawnego państwa. Choć trzeba zaznaczyć, że owo czyhające zagrożenie w dużej mierze kształtowane było na poziomie wyobrażeniowym, bo ówczesne statystyki policyjne nie wskazywały znaczących różnic w bezpieczeństwie pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem grodzonego osiedla. Kupowane poczucie kontroli nad otoczeniem, zaspokajając potrzebę bezpieczeństwa za pomocą siły ekonomicznego kapitału, utwierdzało klasę średnią w przekonaniu o własnej sprawczości. Społeczne postrzeganie zjawiska grodzenia stopniowo ewoluuje. Obecnie zamknięte osiedla uznawane są za niepożądane skutki uboczne transformacji. Problem w tym, że w rzeczywistości stanowią one strukturalne elementy systemu neoliberalnego, który dosłownie wypycha słabszych1. Odgradzanie się to zaledwie jedno ogniwo tej układanki, do której należą także m.in. prywatyzacja edukacji

1

D.J.: Gdzie? Nigdzie – w każdym razie takie mamy poczucie po dokonaniu analizy głównych nurtów mieszkalnictwa w okresie transformacji. Możliwości użytkowania mieszkania w sposób inny niż jako własność prywatną czy zakupienia go po cenach innych niż rynkowe są tak znikome, że właściwie można je uznać za nieobecne. Natomiast ludzi poszukujących tego typu rozwiązań jest coraz więcej. Ostatnio mówi się nawet o nowej kategorii społecznej: ludziach wykluczonych z rynku – zbyt biednych, by pozwolić sobie na zakup mieszkania, i zbyt bogatych, aby korzystać z pomocy społecznej. Brak alternatywy dla systemu rynkowego stanowi ogromny problem polskiego mieszkalnictwa. Nawet programy pomocowe realizowane przez państwo przygotowane były tak, by wspierać rynek nieruchomości i systemy kredytów. Pora wreszcie uświadomić sobie, że w wielu państwach o utrwalonym systemie liberalnym istnieje rozbudowana polityka przyznawania mieszkań socjalnych, a także ogromny rynek mieszkań na wynajem. By nie być gołosłownym: w Niemczech aż 40 procent użytkowników mieszkań je wynajmuje, w Austrii – 27 procent, u nas odsetek ten wynosi zaledwie 4 procent.

Patrz: Saskia Sassen, Expulsions: Brutality and Complexity in the Global Economy, Belknap Press 2014.

96


Architektura społeczna

Fot. Jarosław Matla, 2015

Nie stać nas na mieszkania, ale model ekonomiczny, w którym żyjemy, daje nam poczucie, że jesteśmy zamożni

Fot. Jarosław Matla, 2015

97


Architektura społeczna

Jeśli zaś chodzi o kwestię własności: w 1988 roku w Polsce 44 procent mieszkań należało do osób fizycznych (na wsiach 82 procent), 24 procent do spółdzielni mieszkaniowych, 20 procent było własnością komunalną, 12 procent należało do zakładów pracy. Dwadzieścia sześć lat później, w 2014 roku, mieszkania własnościowe stanowią aż 79,5 procent, jedynie około 3 procent to mieszkania spółdzielcze, 8,7 procent – komunalne, drobny odsetek lokali jest własnością Skarbu Państwa, TBS-ów czy zakładów pracy. Mieszkanie własnościowe zdecydowanie dominuje w tych statystykach. Fakt, że polskie mieszkania są przeludnione (zajmujemy pod tym względem trzecie od końca miejsce w Unii Europejskiej), a co dziesiąte wykazuje poważne usterki bądź brak podstawowych instalacji, że wiele osób rezygnuje z rodzicielstwa bądź emigruje z przyczyn lokalowych – to tylko niektóre konsekwencje polityki, zgodnie z którą mieszkanie jest wyłącznie towarem i przedmiotem spekulacji finansowych. D.L.-R.: Ciepłe gniazdka klasy średniej stanowią z jednej strony manifestację statusu, z drugiej jednak ich zakup na kredyt w kraju nieposiadającym zrównoważonej polityki mieszkaniowej okazuje się jedynym racjonalnym wyborem. Dzięki frankowiczom podłączonym do globalnego systemu finansowego wiemy jednak, do jakich dramatów, poczucia niepewności czy uzależnienia taki wybór prowadzi. Obecnie zamiast polityki państwa mamy do czynienia z dominacją banków; działają one zgodnie z logiką globalnego kapitału, dlatego w naszym społeczeństwie żyje ogromna grupa ludzi, których sytuacja tylko pozornie jest godna pozazdroszczenia przez

większość nieposiadającą zdolności kredytowej. Faktycznie bowiem duża część przedstawicieli polskiej klasy średniej ciężko pracuje na domy, które należą do banków, nierzadko kosztem tzw. życia. Jakie są źródła tego niemal fetyszystycznego stosunku do własności? Oczywiście po części jest to efekt neoliberalnej 98


Architektura społeczna

Nicolas Grospierre, Żory, 2007

Jeśli zapalne kwestie społeczne takie jak kryzys mieszkaniowy nie zostaną rozwiązane, w siłę będzie rosnąć skrajna prawica szukająca kozła ofiarnego w uchodźcach i imigrantach 99


Architektura społeczna

Widok z okna kamienicy. Fot. Jarosław Matla, 2012

maszyny dyskursywnej, ale też pada on na niebywale podatny grunt… Michał Wiśniewski: Własność ma wiele definicji. Warto zastanowić się, co na jej temat mają do powiedzenia konstytucje różnych państw. W Polsce powielamy lakoniczne zapisy konstytucji francuskiej z czasów Wielkiej Rewolucji, które mówią o ochronie przez państwo prawa do własności i dziedziczenia. W Niemczech podobny zapis poprzedzony jest jednym prostym zwrotem: „własność zobowiązuje”. Autorzy tego dokumentu nie kwestionują prawa do własności, ale prowokują do samodzielnego etycznego ćwiczenia się w byciu obywatelem, do myślenia o tym, w jaki sposób prawo jednostki do własności ogranicza

Widok z okna willi.

prawa innych oraz oddziałuje na funkcjonowanie wspólnoty. Chciałbym, abyśmy potrafili zdobyć się na takie ćwiczenie. Póki co wciąż trawimy skutki traum, zarówno XX-wiecznych, jak i tych osadzonych głębiej, wynikających z trwającego najdłużej w Europie niewolnictwa, którym objęte było 90 procent ludzi zamieszkujących nasz kraj. Spuścizna pańszczyzny oraz specyficzny stosunek do własności w dobie PRL-u wywołały w nas efekt psa spuszczonego ze smyczy, który w pierwszym odruchu chce zaznaczyć swoje terytorium, poszukując sposobów wyrażenia statusu i nowej tożsamości. Stąd bierze się ta obsesyjna potrzeba odgradzania się i eksponowania swojej pozycji oraz 100


Architektura społeczna

Fot. Jarosław Matla, 2012

Widok z okna bloku. Fot. Jarosław Matla, 2012

ostentacyjnie wrogi stosunek do przestrzeni wspólnych. D.J.: Własność nas pociąga, ponieważ jest rodzajem władzy – władzy nad rzeczą, możliwością dysponowania nią, przekształcania, a wreszcie wyrzucania. Oczywiście relacja ta zasadza się na jakimś rodzaju uzurpacji: ktoś przywłaszcza sobie coś, co dotąd było dostępne dla wszystkich, coś darmowego, darowanego przez naturę. Z drugiej strony własność stanowi fundamentalne pojęcie dla ustroju liberalnego i postoświeceniowego porządku, dla których jest ona tożsama z wolnością jednostki. Zdaniem Johna Locke’a człowiek wymyślił państwo właśnie jako gwarancję respektowania prawa własności. Dopuszczenie

robotników do posiadania tego przywileju było dla XIX-wiecznych filantropów gwarancją społecznego ładu. Otrzymując na własność domek z ogródkiem – a właściwie otrzymując obietnicę własności, bo zakup takiego domku związany był z wieloletnim kredytem i często wieloma obostrzeniami – robotnik tracił zainteresowanie działalnością wywrotową, ale także nie włóczył się po mieście, nie przesiadywał w barach, unikał wątpliwych spotkań. Posiadanie z założenia czyniło z niego obrońcę status quo, ponieważ utrzymanie istniejącego porządku gwarantowało zachowanie tej namiastki własności. Relacja władzy ulega tu odwróceniu: to nie człowiek włada rzeczą, ale rzecz wymusza 101


na nim pewne rodzaje zachowań. Wydaje się, że ten model funkcjonuje także dziś. Pracownicy korporacji nie różnią się tu zasadniczo od pracowników XIX-wiecznych fabryk... Pielęgnując tak rozumianą własność, rezygnujemy często z władzy w szerszym, demokratycznym znaczeniu – udziału w podejmowaniu kluczowych decyzji, walki o wpływ na rzeczywistość. Posiadanie jest antydemokratyczne. Własność sprowadzona do relacji „ja – moja rzecz”, w oderwaniu od rzeczywistości społecznej lub wręcz w kontrze do niej, na dłuższą metę nie może się sprawdzić. Jest złudzeniem. W pokazywanym na wystawie wywiadzie Ewa Porębska mówi, że w Polsce mamy do czynienia nie z kryzysem uchodźczym, ale z kryzysem mieszkaniowym. Zrównanie ze sobą tych dwóch kryzysów to bardzo mocne słowa. Jak to wytłumaczycie? M.K.: Ewa Porębska przywołuje słowa kuratorów wystawy Making Heimat. German Arrival Country pokazywanej na tegorocznym Biennale Architektury w Wenecji. Było to wezwanie do powrotu do programów społecznych nastawionych na budowanie dostępnych i przyzwoitych mieszkań – osiągalnych zarówno dla uchodźców, jak i dla mieszkańców europejskich miast. Peter Cachola Schmal, jeden z kuratorów pawilonu niemieckiego, mówił wprost: jeśli zapalne kwestie społeczne takie jak kryzys mieszkaniowy nie zostaną rozwiązane, w siłę będzie rosnąć skrajna prawica szukająca kozła ofiarnego w uchodźcach i imigrantach. W kilku miejscach do krwiobiegu wystawy wpuszczamy takie wizualne wirusy w postaci infografik i filmów, pokazując, że jesteśmy odpowiedzialni za nieszczęścia, które spotykają ludzi

z drugiej strony półkuli, choćby dlatego, że uczestniczymy w globalnym wyzysku. Nie stać nas na mieszkania, ale model ekonomiczny, w którym żyjemy, daje nam poczucie, że jesteśmy zamożni, bo kupujemy hurtowo tanie szmaty z sieciówek wyprodukowane przy użyciu niewolniczej pracy i kosztem środowiska. No właśnie, Dorota, w tekście To jedzmy ciastka piszesz o konieczności budowania kapitału etycznego. Co to oznacza w praktyce i jak to robić? D.J.: Podczas prac nad wystawą zastanawiałam się, jakiego składnika najbardziej brakuje w relacji klasy średniej do całej reszty społeczeństwa, i doszłam do wniosku – może to zabrzmi naiwnie – że chodzi o współczucie, za którym mogłoby iść jakieś elementarne umiarkowanie i otwarcie się na innych. Mam wrażenie, że programowa nieetyczność – przysłowiowe spryt i zaradność – nadal funkcjonuje w świadomości części przedstawicieli klasy średniej jako pozytywny mit. Zamykanie się we własnym środowisku to jedna z realnych konsekwencji segregacji przestrzennej, jaką w kontekst zamieszkiwania wprowadzają mechanizmy rynkowe. Wzmocnienie roli „kapitału etycznego” na pewno powinno polegać na uczynieniu problemów społecznych widocznymi, na znalezieniu języka waloryzującego postawy prospołeczne. Nie chodzi jednak o wprowadzanie rozwiązań, delikatnie mówiąc, przypominających pewne propozycje z lat 30., w których polityka społeczna kierowana była wyłącznie do „swoich”. Chodzi o to, żebyśmy niczym przerażeni widmem gruźlicy ludzie w XIX wieku zobaczyli, że bieda, wykluczenie i ubóstwo w jakiś sposób dotyczą wszystkich.

102


Projekt graficzny: Joanna Sowula. Koncepcja: Dorota Jędruch i Joanna Sowula

Programowa nieetyczność – przysłowiowe spryt i zaradność – nadal funkcjonuje w świadomości części przedstawicieli klasy średniej jako pozytywny mit 103


Jaką pozycję w tej całej dyskusji o zamieszkiwaniu zajmują architekci i jak się ona zmieniała w miarę upływu czasu? M.W.: Transformacja systemowa zbiegła się w czasie z rozwojem postmodernizmu, który potępiał kolektywne myślenie o budownictwie mieszkaniowym i równocześnie reaktywował mit architekta artysty, demiurga zdolnego do przekształcania swoimi kreacjami całych zdegradowanych dzielnic. Lata 90. to czas dyskusji o rewitalizacji i efekcie Bilbao. Upadek PRL-u położył się długim cieniem na realizowanym wówczas budownictwie mieszkaniowym, bloki stały się łatwym obiektem potępienia również w środowisku architektów, którzy często dość bezkrytycznie podchwytywali neoliberalny mit. Analiza ówczesnego dyskursu architektonicznego nie pozostawia wątpliwości, że musi istnieć jakaś inna droga niż całkowita prywatyzacja mieszkalnictwa. Natomiast niezwykle dużo uwagi poświęcano estetyce. Szybko potępiono transformacyjny kicz, który w elitarnym przekazie zaczął być wypierany przez minimalizm rodem ze Skandynawii lub Szwajcarii. Już pod koniec lat 90. kształtował się język wizualny, którym opowiedziane zostały nowe wielkie osiedla. Dyskusja w środowisku oraz w mediach skupiła się wówczas na pogoni za estetycznie właściwymi wzorcami. To, co się wówczas działo w polskim budownictwie, dla polskich architektek i architektów pozostaje w większości „prześnioną rewolucją”, w trakcie której chętnie wypowiadano się na temat wzorców estetycznych, na przykład co zrobić z Pałacem Kultury i Nauki, natomiast dyskusję o skutkach społecznych braku polityki mieszkaniowej pozostawiano innym. Kiedy wchodziła w życie nowa ustawa o planowaniu

przestrzennym, nie przypominam sobie, by poddana została jakiejkolwiek szerszej publicznej debacie, w której wybrzmiałby głos tego środowiska. Ale też nie popadajmy w defetyzm, bo ostatnie kilka lat pokazuje, że coraz liczniejsza grupa architektek i architektów nie boi się zaangażowania społecznego, zadawania trudnych pytań samorządowcom czy rewitalizowania przestrzeni we współpracy z lokalną społecznością, a nie z własnym rozbujałym ego. Ale czy staną się oni grupą wiodącą i czy zdołają pociągnąć za sobą większość środowiska, na co dzień pracującego z deweloperami – tego nie można dziś przesądzić. Przez całą naszą rozmowę przewija się wątek klasy średniej, ale czy ona sama w ogóle uważa się za klasę, czy raczej myśli, że stanowi jakiś wszechogarniający twór społeczny? Jak ważne w kontekście zamieszkiwania wydaje się wam przywrócenie dyskusji o klasowym charakterze społeczeństwa? M.W.: Pojęcie klasy, głównie ze względu na swój rodowód, zostało właściwie wymazane z polskiego języka. Kilka lat temu pracowaliśmy nad wystawą Za-mieszkanie 2012. Miasto ogrodów, miasto ogrodzeń – analizowaliśmy, czy współcześnie można mówić o klasowości w architekturze, tak jak to robiono sto lat temu. Wówczas uderzyło nas, jak wielu architektów, ale też socjologów, z którymi rozmawialiśmy, uciekało od pojęcia klasy, dając nam do zrozumienia, że nie wiemy, o czym mówimy. Tymczasem analiza tego fenomenu zmusza do stwierdzenia, że żyjemy w czasach zaostrzających się podziałów, które prowadzą do coraz większych konfliktów. Wymownym przykładem z ostatnich lat jest popularność odzieży patriotycznej, która raczej nie skolonizuje

104


szaf z Ikei zapełniających przestrzenie kupione na kredyt zaciągnięty w szwajcarskiej walucie. Paradoksalnie brak zdolności kredytowej oraz możliwości zakupu wielu towarów – według danych Głównego Urzędu Statystycznego 24 procent Polaków nie ma środków na wymianę mebli – napędza potrzebę agresywnego i jednoznacznego wyrażenia swojej tożsamości i zbiorowej lub indywidualnej krzywdy. Dopóki sobie tego wyraźnie nie powiemy, nie będziemy umieli podjąć dyskusji na temat zmiany tego stanu rzeczy. Mieszkalnictwo to epicentrum tych problemów.

Fot. Jarosław Matla, 2015

Lata 90. to dla polskich architektek i architektów czas „prześnionej rewolucji”

Rozmówcy są współtwórcami Instytutu Architektury – fundacji zajmującej się propagowaniem bezinteresownego myślenia na temat przestrzeni poprzez promowanie edukacji architektonicznej, popularyzację architektury nowoczesnej i współczesnej, organizowanie interdyscyplinarnych wystaw o architekturze i działalność wydawniczą. Założony w 2011 roku w Krakowie IA wspólnie z tamtejszym Muzeum Narodowym zorganizował wystawy: Za‑mieszkanie 2012.

Miasto ogrodów, miasto ogrodzeń (2012) i Reakcja na modernizm. Architektura Adolfa Szyszko‑Bohusza (2013). W 2014 roku kuratorzy z IA we współpracy z Jakubem Woynarowskim przygotowali pokaz Impossible Objects w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury w Wenecji. Tworzą również zespół redakcyjny magazynu „Autoportret”. Fundacja współtworzy wystawę Wreszcie we własnym domu. Dom polski w transformacji, odbywającą się 105

w ramach tegorocznej edycji festiwalu Warszawa w Budowie organizowanego przez warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Zespół kuratorski wystawy: Instytut Architektury – Dorota Jędruch, Marta Karpińska, Dorota Leśniak-Rychlak, Agata Wiśniewska, Michał Wiśniewski, współpraca: Kacper Kępiński; Muzeum Sztuki Nowoczesnej – Tomasz Fudala, Szymon Maliborski, współpraca: Szymon Żydek.


praktyki krytyczne

Okładka pierwszego numeru magazynu „Sukces”, 1990

106


praktyki krytyczne

O b c i naj pazn okc ie, myj włosy, up k Porsche Z Magdą Szcześniak, autorką książki Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji, rozmawia Magda Roszkowska 107


praktyki krytyczne

Mam wrażenie, że w obrębie klasy średniej kontrpropozycja wobec retoryki modernizacyjnej wykształciła się dopiero w latach 2000. Niestety nie był to scenariusz szczególnie miły lewicowym sercom Od pewnego czasu badacze intensywnie przepracowują dziedzictwo transformacji. Ten proces dotyka różnych pól: od popkultury, przez dizajn i modę, po społeczne i polityczne konsekwencje przyjęcia systemu neoliberalnego. Twoja książka Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji również wpisuje się w ten nurt, opowiadając o przemianach tożsamościowych i ich wizualnych identyfikacjach, które w latach 90. objęły dwie grupy: klasę średnią oraz nienormatywnych seksualnie mężczyzn. Z twoich badań mogłyby powstać osobne książki, a jednak ta konfrontacja wydała ci się konieczna. Co z niej wynika?

Pojęciem, wokół którego krąży moja opowieść, jest „normalność” – rozumiana tu jako zestaw przeświadczeń, wzorów i wyobrażeń swoistych dla okresu transformacji. Ta kategoria powraca jak refren w różnych opowieściach i narracjach. W latach 90. w sferze publicznej niemal wszyscy chcą, „żeby było normalnie”. Gdy grzebałam w archiwach, tak formułowane pragnienie odnalazłam zarówno w wysokonakładowych gazetach, wypowiadających się w imieniu nowej polskiej klasy średniej, jak i – między innymi – w undergroundowych gejowskich zinach. Postanowiłam więc przyjrzeć się strategiom konstruowania tożsamości obydwu grup oraz

sposobom rozumienia przez nie tego dziwnego pojęcia. Pisałam tę książkę z perspektywy kulturoznawczej, ze szczególnym uwzględnieniem kultury wizualnej, badając znaczenie obrazów i praktyk patrzenia. W latach 90. wizualność odgrywa ogromną rolę – zarówno dla klasy średniej, jak i dla gejów jedną z najważniejszych kategorii w procesie konstruowania tożsamości staje się wówczas wizerunek, rozumiany jako swego rodzaju kapitał pozwalający na udowodnienie przynależności do danej grupy. Osobom aspirującym do klasy średniej odpowiedni wizerunek, wzorowany na przedstawicielach zachodnich „elit”, ma umożliwiać awans społeczny: stawką jest nie tylko bycie przedsiębiorcą, ale też trwałe zakorzenienie się w tej grupie społecznej. Pozwala na klarowne komunikowanie tożsamości klasowej i wzajemne rozpoznawanie się członków tej nowej formacji. Natomiast w przypadku mniejszości seksualnych kształtowanie odpowiedniego wizerunku staje się elementem polityki widzialności, promowanej przez część środowiska. Ma umożliwiać stopniową asymilację z heteroseksualną większością, włączenie się w sferę publiczną. Gdy badałam źródła z lat 90., byłam zaskoczona, jak gorące dyskusje na ten temat toczyły się na łamach niszowych czasopism adresowanych do nienormatywnych seksualnie mężczyzn. Zderzają się w nich dwie propozycje polityczne: z jednej strony polityka oparta na asymilacji, dostosowaniu swojego wizerunku i praktyk do kultury heteroseksualnej; z drugiej strony bardziej radykalna taktyka pielęgnowania odrębności, poszukiwania wartości w praktykach kultury homoseksualnej sprzed zmiany systemu. Do opisania swojej tożsamości

108


praktyki krytyczne

Kadr z filmu Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce, reż. Feliks Falk, 1989

Czy powinno się pokazywać swoją tożsamość, czy raczej należy wtopić się w kulturę większości?

pierwsza grupa wybiera anglosaskie słowo „gej”, druga zaś pozostaje przy swojskich, niekiedy obraźliwych określeniach, takich jak „pedał” czy „ciota”. Ta dyskusja toczona w obrębie środowiska silnie wiązała się z wizualnością: cały czas powraca w niej pytanie o to, czy powinno się pokazywać swoją tożsamość, czy raczej należy wtopić się w kulturę większości.

polska klasa średnia ma o zachodnim mieszczaństwie, nie przystają do rzeczywistości, raczej przywołują ducha XIX-wiecznych kapitalistów. Podobnie rzecz się ma z opowieścią o pełnej asymilacji zachodnich mniejszości seksualnych z kulturą heteroseksualną, bo środowiska te są wówczas niesamowicie zróżnicowane. Skąd wziął się ten rozdźwięk między wyobrażeniem a rzeczywistością?

To ciekawe, ale też paradoksalne, że wyznacznikiem normy dla obu grup są przykłady czerpane z Zachodu. Problem w tym, że wyobrażenia, jakie kiełkująca

Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie znów odnajdziemy w polskiej kulturze wizualnej, a dokładniej sposobach krążenia i funkcjonowania obrazów. W Polsce przełomu lat 80. 109


praktyki krytyczne

i 90. wyobrażenia na temat Zachodu są w dużej mierze zapośredniczone przez obrazy. Nie jest oczywiście tak, że obrazy Zachodu dopiero wtedy się pojawiają, jednak właśnie wtedy – z powodu rozwoju nowych technologii, takich jak VHS czy anteny satelitarne, ale i za sprawą większej swobody podróżowania za Żelazną Kurtynę – następuje ich gwałtowny przyrost. Chociaż mają dość podejrzaną proweniencję – są głównie obrazami kultury popularnej – dla wielu Polaków stają się wzorami do naśladowania. Stąd między innymi wynika ten rozdźwięk: obrazy docierające wtedy do Polski na kasetach VHS i w kolorowych pismach mają się do zachodniej rzeczywistości tak, jak do warunków życia we współczesnym polskim społeczeństwie mają się kolejne seriale TVN-u. Pierre Bourdieu zauważa w Dystynkcji, że klasę średnią charakteryzuje pewna stała cecha – ciągłe pragnienie awansu, dogonienia klasy wyższej. Jedną z podejmowanych przez nią strategii jest właśnie naśladownictwo. By upodobnić się do klasy wyższej i jak najbardziej oddalić od klasy ludowej, przedstawiciele klasy średniej rygorystycznie dbają o swój wizerunek. „Drobnomieszczanina nieustannie dręczy kwestia aparycji, którą ukazuje innym, oraz sąd, który inni wypowiadają o jego wyglądzie”, pisze Bourdieu. Podobne procesy zachodzą w Polsce – klasa średnia, która zaczyna się kształtować na przełomie lat 80. i 90., ma potrzebę mocnego zaznaczenia swojej wyjątkowości i odrębności w stosunku do innych grup społecznych. Jednak w przeciwieństwie do francuskiego drobnomieszczanina lat 70., opisywanego przez Bourdieu, polski biznesmen nie może się odnieść do rodzimych wzorów, które mógłby naśladować. Miejsce lokalnej klasy wyższej

zajmują więc obrazy zachodniej klasy średniej i wyższej. Paradoksalnie, podobne procesy zachodzą w środowisku nienormatywnych seksualnie mężczyzn. Drugą część książki rozpoczynam od opowieści o Stevenie, jednym z bohaterów emitowanego w polskiej telewizji na początku lat 90. serialu Dynastia. Steven pojawia się we wstępie

110


praktyki krytyczne

Jarosław Kozłowski, Standardy europejskie. Wersja polska, 1999. Fot. Galeria AT Poznań

mężczyznom, krążącym po parkach, dworcach i innych pikietach. Jak twierdzą redaktorzy, nowe czasy wymagają dostosowania zachowań do europejskich standardów, porzucenia starych przyzwyczajeń, takich jak na przykład seks w miejscach publicznych. Dostosowanie tożsamości do obrazu zachodniego geja staje się warunkiem włączenia do społeczeństwa.

do premierowego numeru jednego z pierwszych pism gejowskich – pisma „Okay”. Opisywany jest tam jako wzór do naśladowania dla polskich homoseksualistów: porządny, skromny chłopak, nieobnoszący się ze swoją seksualnością, potrafiący się wtopić w heteronormatywny świat. W „Okay” Steven zostaje przeciwstawiony polskim nienormatywnym seksualnie 111


praktyki krytyczne

Swoją drogą w przypadku odbioru Dynastii też mamy do czynienia z dysonansem – wbrew temu, co sugerują twórcy pisma „Okay”, serial zawdzięczał swoją popularność w środowisku amerykańskich gejów nie ugrzecznionej postaci Stevena, lecz kampowości samego serialu oraz figurze Alexis, przerysowanej diwy kochającej intrygi i bogactwo. Na początku książki piszesz, że badasz znaczenie zmysłu wzroku w kształtowaniu się relacji społecznych. Czy transformacja systemowa – czas upadku jednego porządku i narodzin kolejnego – to moment, gdy wizualność zyskuje na znaczeniu?

Transformacja jest z pewnością czasem wykluwania się nowych tożsamości, definiowania siebie na nowo. W chwili gwałtownej przemiany istotna staje się zarówno umiejętność kształtowania swojego wizerunku w celu ukazania aspiracji (bądź też rzeczywistego awansu społecznego), jak i umiejętność rozpoznawania konkretnych osób jako przedstawicieli określonych grup społecznych. Pojawia się pytanie, jak odróżnić „prawdziwego” biznesmena od oszusta, mężczyznę homoseksualnego od heteroseksualnego. Wiara w możliwość odpowiedzi na to pytanie opiera się na przekonaniu, że tożsamość jest niezmienna i da się ją odczytać z ciała. W książce badam narracje i obrazy budowane na tym przekonaniu. Interesuje mnie kulturowa potrzeba rozpoznania kogoś na pierwszy rzut oka, zaklasyfikowania tożsamości. Wzrost tej potrzeby akurat w czasach transformacji wiąże się z powszechnym poczuciem niestabilności, przetasowaniem ról społecznych, na przykład z tym, co w debacie publicznej nazywane jest zmierzchem inteligencji.

W obliczu tak gwałtownego przedefiniowania pola symbolicznego pojawia się wiara w istnienie ścisłych kodów wizualnych pozwalających w miarę bezpiecznie poruszać się w czasach przemiany. Obrazy są często wykorzystywane do legitymizowania nowego porządku, stają się aktywną siłą wspierającą przemiany. Pracownicy nowo powstałych firm, takich jak agencje reklamowe, uczą się tworzyć obrazy, których funkcją ma być wytwarzanie wartości ekonomicznej. Transformacyjne obrazy silnie kształtują zbiorowy podmiot klasy średniej. Z dzisiejszej perspektywy widać, że są dość „słabe”, co wiąże się z pewnym pęknięciem podmiotu zbiorowego, który one przedstawiają i do którego się zwracają. Możesz podać jakiś przykład?

W publikowanym od 1990 roku magazynie „Sukces” regularnie pojawiają się ilustrowane artykuły, które nazywam instruktażami wizualnymi. Miały uczyć, jak należy się ubierać, zachowywać, jaką mieć fryzurę i styl, jednym słowem: miały edukować i musztrować raczkującą klasę średnią. Przekazują rady niekiedy zupełnie podstawowe, na przykład przypominają, że należy myć włosy i obcinać paznokcie. Jednocześnie czasopisma takie jak „Sukces” udają, że klasa średnia jest grupą dobrze zakorzenioną w Polsce, że stać ją na życie w stylu zachodnich elit, że wie, co jest gustowne, a co nie. Na okładce pierwszego numeru widnieje pytanie: „Ferrari, Mercedes, Corvette czy Porsche?”. Tak jakby to był realny problem dla polskiego społeczeństwa, czy choćby dla tych kilku tysięcy osób kupujących tego rodzaju magazyny. Widać tu pewne pęknięcie: czy klasa średnia już istnieje, czy dopiero musi się 112


praktyki krytyczne

Oficjalne otwarcie pierwszej restauracji McDonald’s; dzięki uprzejmości Biura Prasowego McDonald’s Polska Sp. z o.o.

Transformacja jest z pewnością czasem wykluwania się nowych tożsamości, definiowania siebie na nowo wykształcić? A jeśli jeszcze nie istnieje, to w jaki sposób, nie posiadając odpowiednich środków finansowych, ma zgromadzić wszystkie akcesoria będące niezbędnym wyposażeniem biznesmena, warunkiem zawierania udanych transakcji? Innymi słowy, by nawiązać do pracy opisującej budowanie systemu wolnorynkowego w Europie Środkowo-Wschodniej: pojawia się pytanie o to, jak stworzyć kapitalizm bez kapitalistów. Śledzisz też, jak te instruktaże wizualne zmieniają się wraz z upływem czasu. O ile

na początku cała energia rodzącej się klasy średniej wydatkowana jest na estetyczne oddzielenie się od klas niższych, o tyle później stawką staje się wykluczanie fałszywych egzemplarzy w obrębie samej klasy średniej. W tym procesie niebagatelną rolę odegrały białe skarpetki. Dlaczego w pewnym momencie klasa średnia zaczęła uderzać w samą siebie?

Na początku dominującym nakazem estetycznym jest demonstrowanie bogactwa i dostatku, z czasem zaś wykształca się styl klasy średniej, stawiający na dyskrecję i przezroczystość. Wynika to w pewnym

113


114


Jeden z instruktaży wizualnych regularnie zamieszczanych w magazynie „Sukces”

115


praktyki krytyczne

stopniu z możliwości bezpośredniego, a nie mediowanego przez popkulturowe obrazy, spotkania z Zachodem. W książce białe skarpetki są przykładem pokazującym proces wewnętrznego różnicowania się klasy średniej, tworzenia mechanizmów dystynkcyjnych pozwalających na wyodrębnienie jej lepszych i gorszych przedstawicieli. W pierwszych latach transformacji są pozytywnie ocenianym dodatkiem, dowodem przynależności do wyższych sfer: ich nieskazitelna biel świadczy o tym, że właściciel nie pracuje fizycznie, w dodatku pewnie porusza się samochodem, a nie komunikacją miejską czy rowerem. Już po kilku latach zostają jednak zdyskredytowane, uznane za obciachowe, potraktowane jako dowód nieumiejętnego naśladowania zachodnich elit. Zgodnie z narracją modowych ekspertów okresu transformacji ten drobny, ale rzucający się w oczy dodatek pozwalać ma szybko rozpoznać kogoś, kto tylko udaje, że dorasta do zachodnich standardów. Przeciwko białym skarpetkom skierowane zostają potężne zasoby energii dyskursywnej. Artykuły poświęcone temu detalowi zapełniają szpalty nie tylko magazynów ilustrowanych – można je znaleźć także w archiwalnych numerach „Gazety Wyborczej”. Z dzisiejszej perspektywy cała ta w gruncie rzeczy zabawna dyskusja jest odzwierciedleniem znacznie szerszego zjawiska: porzucenia wiary w to, że wszystkim będzie dane przebyć drogę od pucybuta do milonera, czyli w polskich realiach od szczęk na bazarze do własnego dużego sklepu czy hurtowni. W połowie lat 90. staje się jasne, że ten scenariusz zrealizować może jedynie garstka aspirujących. Dlatego nowym promowanym modelem kariery staje się ścieżka

korporacyjna, bardziej spójna z zachodnim kapitalizmem końca XX wieku. Pozwala ona na nieco wprawdzie wolniejsze, ale mniej ryzykowne kumulowanie kapitału. Grupa praktykująca ten model pracy wykształca własne wzorce estetyczne, bardzo odległe od manifestacyjnego demonstrowania bogactwa. Klasa średnia wkracza w etap tak zwanej ostentacyjnej dyskrecji, a sfera estetyczna jeszcze silniej staje się sferą różnicowania klasowego. Innym przykładem takiego różnicującego klasowo przedmiotu materialnego, również silnie związanego ze sferą wizualną, jest podróbka. Na początku lat 90. fałszywki pozostają w dużej mierze przezroczyste – bardziej liczy się poczucie „zachodniości” przedmiotu niż konkretna marka. Również w tym przypadku szybko zostaje uruchomiona maszyna mająca nauczyć Polaków dostrzegać rzekomo naturalną i niezwykle istotną różnicę między oryginałem a podróbką. Tymczasem wiadomo, że podział ten jest w dużej mierze symboliczny (dobrym przykładem są legendarne chińskie fabryki, które do 18 szyją towary markowe, a po 18 – na tych samych maszynach i z tych samych materiałów – podróbki), zakorzeniony w sposobach waloryzowania towarów charakterystycznych dla zachodniego kapitalizmu. Podróbka wydaje mi się jednym z najważniejszych pojęć tej książki, bo ma w sobie niebezpieczny potencjał demaskowania klasy średniej – faktu, że tożsamość jej przedstawicieli też jest przecież podrabiana, a cały jej konstrukt podszyty jest lękiem. Czy podróbka kiedykolwiek sprawdziła się jako narzędzie subwersji?

Rzeczywiście ma ona wywrotową moc – na przykład daje grupom

116


praktyki krytyczne

Otwarcie artykułu Szansa na sukces, zamieszczonego w jednym z numerów magazynu „Sukces”

Białe skarpetki są przykładem pokazującym proces wewnętrznego różnicowania się klasy średniej

117


Na początku lat 90. fałszywki pozostają w dużej mierze przezroczyste

Dział „Komu się powiodło”, rozmowa ze Sławomirem Skrętą, magazyn „Sukces”

marginalizowanym możliwość podszywania się pod wyżej waloryzowane tożsamości społeczne, ale też może posłużyć do rozbrojenia przekonania o naturalnie wyższej wartości oryginału. Jeśli jedynie wprawne oko jest w stanie dostrzec różnicę pomiędzy oryginalną torebką Louis Vuitton a jej podróbką, to czy naprawdę potrafimy uzasadnić wielokrotnie wyższą cenę tej pierwszej? Niestety – poza świadectwami popularności podróbek w latach 90. – nie znalazłam w archiwach dowodów na ich subwersywne wykorzystywanie. Być może były tak doskonałe, że nie znalazł się nikt, kto mógłby wykryć ich nieoryginalność. Jednak charakterystyczny dla początków transformacji okres nierozróżnialności oryginału od podróbki sugeruje istnienie trzeciej drogi, istnienie innych praktyk i wzorów konsumpcyjnych.

Paradoksalnie ten pierwszy etap kiełkującego kapitalizmu cechuje większa podmiotowość, niż to bywało później. Ta nieudolność i brak rozeznania są mimo wszystko własne i kreatywne…

To prawda. Wtedy przecież kwitnie oddolna twórczość, a wiele podróbek jest wytwarzanych w Polsce, co dla niektórych upadających zakładów odzieżowych staje się sposobem na przetrwanie. Wraz z upływem lat mamy jednak do czynienia z postępującą standaryzacją wzorów i norm. W książce podróbka pełni też funkcję figury teoretycznej: ma pokazywać ambiwalencję tożsamości klasy średniej i polskich gejów, przeszywające pragnienie bycia autentycznym przy jednoczesnym lęku, że jest się grupą biernie przyjmującą pewne wzory. Przedstawiciel klasy średniej odczuwa przymus uczenia się, ale równocześnie boi się, że to naśladownictwo nie będzie

118


w pełni udane, że fałsz w końcu wyjdzie na jaw. Ciekawe, że w latach 90. ze sceny społecznej znikają kobiety. W PRL-u ich pozycja była dość silna, co po części wynikało z realiów systemowych, po przewrocie natomiast ich wizualne przedstawienia w dyskursie publicznym ograniczają się do bycia sekretarką, modelką albo asystentką. Kobieta zajmująca się biznesem traktowana jest jak mężczyzna. Dlaczego tak się dzieje?

Rzeczywiście elementem polityki społecznej państw bloku socjalistycznego, szczególnie tuż po wojnie, było dowartościowanie kobiet, włączenie ich do szerszej sfery publicznej, przyznanie przywilejów wcześniej dostępnych jedynie mężczyznom. Jednak nie przesadzajmy z tą idyllą: badaczki tamtego okresu wskazują, że jednak była to pewnego rodzaju hipokryzja, bo de facto kobiety pracowały na dwa etaty: zawodowo i w domu. Emancypacja w sferze pracy bynajmniej nie wiązała się z równościowym podziałem obowiązków w domu. Mimo wszystko w polskim kinie przed 1989 rokiem jest znacznie więcej aktywnych, podmiotowo

potraktowanych bohaterek niż w latach 90. Zniknięcie albo ograniczenie ról kobiecych wynika między innymi z pojawienia się mocnego wzoru przedstawiciela klasy średniej jako przedsiębiorczego indywidualisty. Ten mocny obraz jest równocześnie reakcją na słabość i niepewność towarzyszące polskim mężczyznom, niedorastanie do nowych realiów. Towarzyszące tym procesom lęk i niepewność owocują chęcią umieszczenia kobiety na pozycji słabej i biernej, ale też niesamowicie zseksualizowanej. W tekstach i obrazach z przełomu lat 80. i 90. uderza przezroczystość seksizmu, szafowanie wizerunkami kobiet, których ciała stają się sposobem podbudowywania męskości lub sprzedawania różnego rodzaju produktów. Maczystowski etos był też z pewnością lękową reakcją na aktywny i zorganizowany ruch feministyczny, rozwijający się od początku lat 90. W drugiej części książki, poświęconej męskiej mniejszości seksualnej, pojawia się rozróżnienie na publiczność i przeciwpubliczność, które pozostają w ciągłym tożsamościowym konflikcie.

Kadr z programu Na każdy temat, odcinek „Homoseksualiści żyją wśród nas”, prod. Polsat, 1995

119


Plac Zamkowy, Parada gejów i lesbijek, fot. Wojciech Duszenko (Agencja Gazeta)

Maczystowski etos był też z pewnością lękową reakcją na aktywny i zorganizowany ruch feministyczny Okładka pisma „Okay”, 1991, nr 7

W środowisku gejowskim przeciwpubliczność reprezentują wszyscy ci, którzy nie chcą podporządkować się figurze „normalnego” geja. Dlaczego klasa średnia nie wytworzyła swojej przeciwpubliczności?

Konsens wolnorynkowy był tak silny i angażował tak wiele narzędzi oraz

środowisk w szerzenie ideologii końca historii, że rzeczywiście trudno z dzisiejszej perspektywy wskazać wyraźne momenty oporu. Zwłaszcza jeśli bada się dyskurs i debatę publiczną, a więc ogranicza się – jak ja w książce – w dużej mierze do zapisanych materiałów archiwalnych: gazet, czasopism, 120


retoryki modernizacyjnej, czy właśnie sfera przeciwpubliczna, wykształciła się dopiero w latach 2000. Niestety nie był to scenariusz szczególnie miły lewicowym sercom: wraz ze wzrostem popularności PiS-u w pierwszej dekadzie XXI wieku pojawia się narodowa wersja tożsamości klasy średniej – dumnej z odrębności wobec Zachodu i „zachodnich wartości”, propagującej określoną wizję historii narodowej, kupującej koszulki z patriotycznymi symbolami, a jednocześnie skupionej na indywidualnym sukcesie i dystansującej się od kwestii społecznych. …CIĄG DALSZY ROZMOWY CZYTAJ TU: www.notesna6tygodni.pl/?q=obcinaj-paznokcie-myj-w%C5%82osy-kup-porsche

Magda Szcześniak

Normy widzialności Tożsamość w czasach transformacji

Magda Szcześniak

Normy widzialności Tożsamość w czasach transformacji

programów telewizyjnych itd. Kiedy spojrzy się jednak na statystyki strajków, to widzimy, że na początku lat 90. stanowiły one powszechną taktykę oporu, sposób pokazywania się w przestrzeni publicznej grup poszkodowanych przez procesy transformacyjne. Praktyki te nie zapisują się jednak w wytwarzanych na bieżąco komentarzach, jeśli zaś są odnotowywane, to w tonie krytycznym, a nawet pogardliwym. Nieobecność w sferze publicznej skutkuje niemożliwością pozyskania sojuszników z innych klas społecznych. Nieumiejętność wykształcenia sfery przeciwpublicznej – takiej jaką była na przykład „Solidarność” – skutkuje powolnym rozpadem samej grupy stawiającej opór. Mam wrażenie, że w obrębie klasy średniej kontrpropozycja wobec

FUNDACJA BĘC ZMIANA INSTYTUT KULTURY POLSKIEJ UW

dr Magda Szcześniak (1985) – kulturoznawczyni, badaczka kultury wizualnej. Zajmuje się studiami gender i queer, teorią krytyczną, historią myśli lewicowej, historią kultury polskiej XX wieku oraz sztuką współczesną. Bada polską transformację po 1989 roku, ze szczególnym uwzględnieniem przemian kultury wizualnej i sfery publicznej. W 2015 roku obroniła doktorat pt. Wizualne konstruowanie tożsamości w polskiej przestrzeni publicznej

po 1989 roku, który stał się podstawą wydanej własnie książki Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji (Wydawnictwo Fundacji Bęc Zmiana). Publikowała m.in. w „Tekstach Drugich”, „Kontekstach”, „Dialogu”, „Krytyce Politycznej”, „Kwartalniku Filmowym”, „Kulturze Współczesnej” oraz w tomach zbiorowych. Członkini redakcji pisma naukowego „Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej”

121

(pismowidok.org), wydawanego przez IKP i IBL PAN. Współzałożycielka Fundacji Widok. Stypendystka Fundacji Fulbrighta i Narodowego Centrum Nauki. Wspólnie z dr Maciejem Gdulą oraz Krzysztofem Świrkiem prowadziła program Nie wierzę politykom w TVP Info, poświęcony ważnym i aktualnym tematom społecznym i politycznym.


architektura

Wizualizacje projektu budynku Museu Arte Arquitetura Tecnologia w Lizbonie, Š AL_A

122


architektura

T w ó r cza kons e rw acj a Z Pedrem Gadanho, dyrektorem najmłodszej w Europie instytucji dedykowanej architekturze, czyli Museum of Art, Architecture and Technology, które otwarto właśnie w Lizbonie, rozmawia Bogna Świątkowska 123


architektura

Architektura jest jak samochód czy szampon, ma ograniczoną wartość rynkową. Jestem za zachowaniem istniejących budynków pod warunkiem, że da się je odnowić, poddać recyklingowi i zaktualizować tak, by odpowiadały bieżącym potrzebom Przez ostatnie lata kierowałeś departamentem dizajnu i architektury w nowojorskiej MoMA, co jest znaczącym zawodowym osiągnięciem, o którym wielu marzy. Tymczasem rzuciłeś to, by kierować nowym muzeum w rodzinnej Portugalii. Czy dobrze być z powrotem w Europie?

O tak [śmiech], zdecydowanie! Dlaczego?

Muszę powiedzieć, że po pewnym czasie spędzonym w Nowym Jorku doznałem rozczarowania poziomem intelektualnym tamtejszej dyskusji o architekturze. Jeśli weźmie się pod uwagę bogactwo produkcji kulturalnej dotyczącej architektury i sztuki w Europie, wszystko to, co dzieje się w tylu miastach i ośrodkach, położonych całkiem niedaleko od siebie, łatwo zrozumieć, że mamy na naszym kontynencie do czynienia ze znacznie bogatszą teksturą, a w związku z tym z dyskusją o wiele ciekawszą od tej, która toczy się w USA. Zwłaszcza w Nowym Jorku atmosfera wokół tematów związanych z projektowaniem stała się bardzo konserwatywna, mocno prawicowa i naznaczona podziałem na bogatych i biednych. W tej silnie skomercjalizowanej kulturze, kształtowanej przede wszystkim

przez wymogi rynku, toczy się dość niefortunna debata, w której niewiele jest miejsca na idee. Dlatego rzeczywiście byłem bardzo szczęśliwy, wracając do Europy. Prosto do niezwykłego, nowego muzeum, które w październiku otwiera się w Lizbonie i ma łączyć obszary refleksji nad architekturą, sztuką i technologią. Jego koncepcję architektoniczną stworzyła Amanda Levete wraz z pracownią AL_A. Goszcząc wiosną w Warszawie na zaproszenie Fundacji im. Stefana Kuryłowicza, opowiadała o procesie powstawania tego budynku.

Chciałbym to zobaczyć [śmiech]. Dołączyłem do zespołu muzeum w ostatnim stadium jego powstawania, proces budowy trwał już od 3 czy 4 lat. Ale miałeś coś do powiedzenia przy podejmowaniu decyzji? Zanim objąłem stanowisko w nowym muzeum, przez kilka miesięcy byłem konsultantem tego projektu, więc miałem możliwość zgłaszania pewnych uwag czy sugerowania drobnych zmian, które były konieczne, gdy ostatecznie ustalono już program instytucji. Gdy rozpoczynano budowę, był on jeszcze mocno niedookreślony. Kiedy przyszedłem, wciąż do ustalenia pozostawały konkretne tematy, z którymi miała się zmierzyć ta placówka – stąd też wyniknęło kilka niezbędnych decyzji w zakresie zmiany niektórych z przestrzeni „wielofunkcyjnych” w coś bardziej przypominającego galerię sztuki współczesnej. Działasz na styku różnych dyscyplin, takie też ma być nowe muzeum. Na początku roku byłeś jurorem w niezwykle ciekawym konkursie Taking Buildings Down 124


architektura

Wizualizacje projektu budynku Museu Arte Arquitetura Tecnologia w Lizbonie, © AL_A

Bardzo doceniam polityczny charakter efemerycznej architektury ogłoszonym przez nowojorską organizację Storefront for Art And Architecture1. 1

W konkursie tym pierwszą nagrodę otrzymał ex aequo zespół projektantów odpowiedzialnych za architekturę wystawy Spór o odbudowę eksponowanej w ramach festiwalu Warszawa w Budowie w 2015 roku w składzie: Maciej Siuda, Rodrigo García González, Aleksandra Borecka, Agnieszka Wach, Katarzyna Dąbkowska. Ta głośna, znakomita wystawa, której kuratorem był Tomasz Fudala, prezentowana była w dawnym liceum im. Klementyny Hoffmanowej w Warszawie. Budynek, stojący na atrakcyjnej inwestycyjnie działce, został przeznaczony do rozbiórki. Przeciwko tej decyzji wielokrotnie protestował kolektyw Syrena, który zresztą brał udział w przygotowywaniu wystawy Spór o odbudowę, zwłaszcza części dotyczącej praw lokatorów, reprywatyzacji i konsekwencji dla dzisiejszych mieszkańców stolicy dekretu Bieruta z października 1945 roku, na mocy którego na własność gminy m.st. Warszawy miały przejść wszelkie grunty w przedwojennych granicach miasta. W ostatnich miesiącach m.in. dzięki organiza-

Mówiąc kolokwialnie, był to konkurs na „odejmowanie”, co ma pewien związek z tematem tegorocznej edycji cyklu Synchronizacja, realizowanego od lat przez Bęc Zmianę – czyli z architekturą niezrównoważoną. Temat konkursu naprawdę mnie zafrapował, bo w naszej rzeczywistości, straumatyzowanej historią, wojnami i galopującym neoliberalizmem, rozbiórka budynków i ich znikanie są raczej postrzegane jako coś złego.

Nie mogę się z tym zgodzić. cji Miasto jest Nasze i idącym za jej odkryciami publikacjom w „Gazecie Stołecznej” (warszawskim dodatku do „Gazety Wyborczej”) na jaw wyszły trwające od wielu lat nieprawidłowości przy procedurach reprywatyzacyjnych. Konsekwencją było trzęsienie ziemi w ratuszu, burzliwa sesja Rady Warszawy i wniosek o przeprowadzenie referenedum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.

125


architektura

Czy zmiana w sposobie myślenia o architekturze jako o czymś, co daje się usuwać i jest nietrwałe, wydaje ci się dziś konieczna?

Rzeczywiście, ten temat jest mi bardzo bliski. Zajmowałem się tą problematyką jeszcze w Portugalii, kiedy byłem praktykującym architektem. Napisałem nawet polemiczny artykuł wzywający architektów, by powiedzieli ludziom: „Przestańcie budować!” i stanęli na czele wielkiego krajowego planu rozbiórki, jeśli mogę to tak określić. Chodzi o to, by wyburzyć wszystko, co w ciągu ostatnich 30 lat gwałtownego rozwoju ekonomicznego zostało zbudowane źle, przy użyciu materiałów koszmarnej jakości, co zniszczyło naturalny krajobraz, prowadząc do powstania terenów niezrównoważonych. Aby przywrócić utraconą w ten sposób równowagę, należałoby z chirurgiczną precyzją wyburzyć wiele budynków. Takie właśnie postulaty wysunąłem w eseju, którego żadna z większych gazet nie chciała opublikować, pewnie dlatego, że nikt jeszcze wówczas nie przewidywał kryzysu z 2008 roku [śmiech]. Dlatego tekst został opublikowany tylko w książce poświęconej modernizacji istniejących budynków, co odsyła do innego rodzaju rozbiórki – przebudowy wnętrza i tworzenia czegoś nowego w starym budynku. Tego typu podejście wpisane było w moją ówczesną praktykę. A wiązała się ona z wyborem o charakterze politycznym – robiłem tylko wnętrza, bo nie chciałem stawiać nowych budynków. Uważałem, że to nieekologiczne, że stoi za tym tylko spekulacja, bo wcale nie trzeba budować wiele więcej. W rzeczywistości centra większości portugalskich miast były puste, tak jak w wielu innych miejscach w Europie, tymczasem ciągle rozbudowywano ich obrzeża. Podobna logika

być może wciąż funkcjonuje w Polsce. Ciągłej potrzebie budowy nowych mieszkań i innych obiektów w Warszawie towarzyszy zjawisko pustoszenia centrum, które zaczyna się rozpadać. Stąd pomysł, by rozbiórka stała się częścią większego planu urbanistycznego, w ramach którego wyburzanie budynków stanowi ważny element równania. Oczywiście nigdy nie byłem specjalnie przywiązany do idei wiecznotrwałych budynków lub pojmowania architektury jako czegoś, co ma być na zawsze. Wręcz przeciwnie, bardzo doceniam polityczny charakter efemerycznej architektury i jestem pogodzony z faktem, że rynkowa rzeczywistość szybko się zmienia i wszystko podlega ciągłemu niszczeniu i odnawianiu, permanentnym przeróbkom. Jedna z myśli, która powraca do mnie w tym kontekście, dotyczy tego, że teksty, książki i słowa będą trwały dłużej niż jakikolwiek budynek wykonany z kamienia. Z perspektywy architekta taka myśl może wydawać się dość prowokacyjna i ciężka do przełknięcia. Co wobec tego jest rzeczywiście warte zachowania?

Cóż, to pytanie odsyła do kilku odrębnych zagadnień. Po pierwsze, gdy mówimy o trwałości i równowadze (sustainability), to wiadomo, że trwalszy budynek jest lepszy niż taki, który zawali się po 30 latach – to oczywiste. Dlatego architektura od zawsze była dziedziną zrównoważenia, zanim jeszcze to słowo stało się modną mantrą. Niektóre szkoły architektury, np. portugalska i hiszpańska, nadal bronią budynków z kamienia, twierdząc, że architektura lepszej jakości jest trwalsza, co na dłuższą metę ma być bardziej ekologiczne, zwłaszcza w porównaniu z projektami realizowanymi po kosztach, które zaczną niszczeć

126


architektura

Wizualizacje projektu budynku Museu de Arte, Arquitetura e Tecnologia w Lizbonie, © AL_A

Pozornie niewinne tabu też może sankcjonować pewne sposoby myślenia i działania już po kilku latach istnienia. Nie neguję faktu, że budowanie z odpowiednich materiałów pozwala tworzyć budynki nieco bardziej trwałe. Ale takie podejście przeczy logice systemu kapitalistycznego, w ramach którego żyjemy. System ten opiera się na tworzeniu produktów, których atrakcyjność wyczerpuje się w cyklu konsumpcji. Potem trzeba wyprodukować nowe towary, uruchamiając tym samym nowy cykl, i tak w kółko. Architektura jest jak samochód czy szampon, ma ograniczoną wartość rynkową. Dlatego broniłbym praktyki, którą można nazwać twórczą konserwacją. Jestem za zachowaniem istniejących budynków pod warunkiem, że da się je odnowić, poddać recyklingowi i zaktualizować tak, by odpowiadały bieżącym potrzebom. W ramach tej logiki nadal można być twórcą, architektem, bo tego typu interwencje przeprowadza

się w możliwie najbardziej kreatywny sposób. Właśnie tak podchodziłem do recyklingu wnętrz. W kategoriach operacji architektonicznych były to działania bardzo poetyckie i konceptualne, a przy tym wyrażały myśl, że da się zachować budynek, który stanowi pewną wartość w kontekście miasta, zarazem całkowicie go przerabiając, tak, by pasował do aktualnych potrzeb. Te potrzeby mają również charakter estetyczny – chcemy posiadać domy dostosowane do naszych oczekiwań konsumenckich. Dlatego wydaje mi się, że architekci mają tu ogromne pole do popisu: mogą realizować swoją kreatywność, nie budując nowych struktur przekształcających zastaną tkankę miejską. Po co stawiać nowe budynki w miejscach, gdzie populacja się zmniejsza? Wierzę nawet w twórczą transformację fasad – pięknym ćwiczeniem z tej dyscypliny

127


architektura

okazał się projekt mojego przyjaciela, który przez renowację wnętrza i zewnętrza z bardzo brzydkiego domu uczynił naprawdę interesującą konstrukcję. W Portugalii jest pełno okropnych obiektów wybudowanych w okresie trwającego od końca lat 70. wzrostu ekonomicznego. Architektura tworzona była wówczas przez emigrantów zarobkowych, którzy wracali do Portugalii ze Szwajcarii, Francji i innych zachodnich krajów, przynosząc ze sobą wyrwane z pierwotnych kontekstów wzorce estetyczne. Twórcy ci próbowali więc budować szwajcarskie chatki przy użyciu portugalskich materiałów i technik budowlanych, generując swego rodzaju postmodernistyczny miszmasz. Przekształcenie czegoś takiego w bryłę cechującą się elegancją jest całkiem interesującym ćwiczeniem z zakresu architektury. Niewiele osób się tego podejmuje. Wolą zniszczyć to, co zastane, i wybudować coś nowego od podstaw. Może dlatego, że rewitalizacja wymaga dużych nakładow energii, poświęcenia czasu i pieniędzy. W jaki sposób łączysz kwestie ekonomii i estetyki? Jak postrzegasz rolę estetyki w nowoczesnej urbanistyce i projektowaniu?

Estetyka tworzy dystynkcje, w tym także dystynkcje społeczne. Ludzie potwierdzają swój status społeczny poprzez estetykę. Zostało to bardzo dobrze opisane przez Pierre’a Bourdieu w kontekście analizy sądów smaku Immanuela Kanta. Wydaje mi się, że kiedy ludzie podejmują różnorakie wysiłki projektowe, a co za tym idzie mają na to środki, to zawsze podążają za jakąś modą, kreowaną bądź przez dekoratorów i popularne czasopisma, bądź przez świat architektury. Myślę, że nastapiło tu pewne przesunięcie – ludzie coraz częściej podążają za tym,

co proponuje architektura. Obecnie identyfikują się z czymś, co nazwać można eleganckim minimalizmem, w związku z czym architekci muszą pójść krok dalej, jeśli chcą pozostać w awangardzie architektury, jeśli chcą ją rozwijać. Gdy ludzie doganiają ich gusta, architekci muszą szukać innej przestrzeni estetycznej, czegoś bardziej prowokującego. Za jakiś czas ludzie znowu to przyswoją. Tak wygląda typowy cykl mody, jak opisywał go Georg Simmel. Tak więc wydaje mi się, że gust jest bardzo mocno związany z gospodarką i że da się tworzyć wartości estetyczne w ramach logiki ekonomicznej.

128


architektura

Wizualizacje projektu budynku Museu de Arte, Arquitetura e Tecnologia w Lizbonie, © AL_A

Wracając jeszcze do kwestii architektury niezrównoważonej – ma ona swoje dobre i złe strony. Lokalny charakter architektury: dobór materiałów i stylu – o czym wspominałeś przed chwilą – jest czymś w dobrym sensie niezrównoważonym, stojącym w opozycji do globalizacji i mieszania stylów architektonicznych z całego świata. Dla ciebie jako architekta i kuratora ciekawsze jest wnętrze czy zewnętrze świata architektury?

Fakt, iż podjąłem pracę w muzeum, które jest w gruncie rzeczy instytucją sztuki, pokazuje chyba dość wyraźnie, gdzie plasują się moje zainteresowania. Jestem bardzo ciekawy powiązań między światem sztuki i architekturą, ponieważ myślę, że te dziedziny

są bardzo sobie bliskie, a powinny stać się jeszcze bliższe. Pisałem o tym, że świat architektury, podobnie jak przedtem świat sztuki, dzieli się obecnie na dwie części. Jedną tworzą wysoce autonomiczne praktyki artystyczne, które tworzą teorię i praktykę architektury, druga odpowiada gustom głównego nurtu, który z pewnym opóźnieniem przyswaja formy i pomysły tworzone przez awangardę. Taka dynamika już od bardzo dawna funkcjonuje w świecie sztuki. Wydaje mi się, że warto postrzegać świat sztuki jako przestrzeń wzorców dających się aplikować w dziedzinie architektury. Istnieją praktyki korporacyjne, mainstreamowe, które w sposób 129


funkcjonalny odpowiadają na określone wymagania rynku, ale jest też sfera, która należy do kręgu kultury, a rozwija się w przestrzeniach muzeuów, na łamach branżowych magazynów i tak dalej. Ta właśnie sfera determinuje ewolucję gustu, podczas gdy praktyki mainsteamowe, mocno osadzone w kontekście ekonomicznym, odpowiadają za rozpowszechnianie wypracowanych wzorców w coraz szerszych kręgach konsumentów. Dla mnie jednak najbardziej interesujące jest to, w jaki sposób architektura może wywierać wpływ społeczny, wykraczając poza wartość czysto estetyczną albo konsumpcyjną, tak jak robi to sztuka współczesna. Dlatego jednym z podstawowych celów nowego muzeum będzie tworzenie wystaw, dzięki którym architekci uzyskają możliwość formułowania wypowiedzi podobną do tej, jaką mają artyści. Ich projekty prezentowane będą na podobnych zasadach jak dzieła sztuki w kontekście stojących za nimi idei. Moją rolą jest szukanie tematów, których naświetlanie może w równym stopniu angażować architektów i artystów – pierwszym będzie „Utopia i dystopia”. One zawsze interesowały architektów, a ci obecni na wystawie – w tym m.in. Superstudio, Archigram i inni – wywodzą się z pokolenia, które jeszcze w latach 70. sondowało nowe możliwości organizacji społecznej. Artyści także często nawiązywali do pojęcia utopii w ramach krytyki społecznej i politycznej, aczkolwiek równie dużo miejsca zajmowała w ich myśleniu dystopia. Skonfrontowanie tych wizji ze sobą i sprowokowanie dialogu między nimi z pewnością zaowocuje ciekawymi narracjami, które mają szansę dostarczyć nowych wglądów w obydwie dyscypliny. Wydaje mi się, że zarówno

artyści, jak i architekci mogą na tym dialogu skorzystać. Chcesz im stworzyć przestrzeń do eksperymentów?

Jako kuratora jakoś szczególnie nie interesuje mnie historia sztuki. Nie jestem historykiem sztuki, więc ważne są dla mnie eksperymenty, wymiana wglądów na temat teraźniejszości, prezentacja pomysłów, które tworzą inni, konfrontacja różnorakich idei, tak aby widz, idąc do domu, wyniósł z wystawy coś więcej niż tylko doświadczenie czysto estetyczne, wygodną kontemplację. Myślisz, że te eksperymenty dostarczają nam jakichś odpowiedzi?

Cóż, wydaje mi się, że są w stanie prowokować pytania, a to już jest coś [śmiech]. Ale myślę, że czasami sugerują również odpowiedzi, a przede wszystkim tworzą przestrzeń, w której widz ma szansę pewne rzeczy dopowiedzieć. W ten sposób praca sięga dalej, Umberto Eco nazywał to „dziełem otwartym”. Jeśli więc uda się zapłodnić umysły choćby kilku członków publiczności, to już zrobiło się coś istotnego. Choć oczywiście najlepiej byłoby dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Czy twoim zdaniem w kulturze istnieją jeszcze jakieś tematy tabu?

Oczywiście! [śmiech] Myślę, że ciągle jest ich bardzo wiele. W Polsce takim tabu jest kwestia rozbiórki. Właściwie w ogóle się tego tematu nie podejmuje…

Myślę, że jednym z głównych tematów tabu jest poprawność polityczna, w związku z czym pewnych tematów nie sposób nawet poruszać poza jej ramami. Ponieważ lubię prowokacje

130


Wizualizacje projektu budynku Museu de Arte, Arquitetura e Tecnologia w Lizbonie, © AL_A

intelektualne, tabu to czasem bywa dla mnie kłopotliwe. Na przykład ostatnio zostałem zaproszony na odbywającą się w Berlinie konferencję poświęconą przestrzeni publicznej i pojęciu partycypacji, pod hasłem „Walka lub fikcja”. Przez wszystkich przyjmowane jest ono z takim entuzjazmem, że zaczęło wydawać mi się problematyczne. Może nazbyt mocno wierzymy obecnie w moc partycypacji i w społeczną misję architektury, dizajnu czy sztuki. Partycypacja staje się nowym tabu, truizmem obowiązującym w ramach poprawności politycznej. Tej wiosny byłem na placu Tahrir w Kairze i widziałem, jak po fali powszechnych demonstracji przyszedł

Pedro Gadanho – architekt, kurator i autor tekstów krytycznych poświęconych architekturze współczesnej. Dyrektor artystyczny Museu de Arte, Arquitetura e Tecnologia (MAAT) w Lizbonie, ufundowanego przez EDP – Foundation Energias de Portugal. Wcześniej od

nowy rząd i natychmiast w celu uniknięcia przyszłych demonstracji powołał do życia dystopijną przestrzeń publiczną. Ludzie muszą być świadomi, że rzeczy nie zawsze działają tak, jakbyśmy tego chcieli. Idealistyczne dążenia trzeba starannie przemyśleć, jeśli chce się uniknąć jeszcze bardziej totalitarnych represji ze strony państwa. Pozornie niewinne tabu też może sankcjonować pewne sposoby myślenia i działania, a w konsekwencji odnieść skutek odwrotny do zamierzonego. Jak głosił napis na jednej z instalacji stworzonych przez Jenny Holzer: „Chroń mnie od tego, czego pragnę”.

2012 roku zajmował stanowisko kuratora w departamencie architektury i dizajnu Muzeum Sztuki Nowoczesnej MoMA w Nowym Jorku, gdzie odpowiadał za projekty związane z architekturą współczesną. Jest autorem licznych tekstów dotyczących zagadnień związanych z projektowaniem,

131

a także publikacji Arquitectura em Público (Dafne, 2011); prowadzi bloga https:// shrapnelcontemporary.wordpress. com. Współorganizował I Międzynarodową Konferencję poświęconą Architekturze i Fikcji „Once Upon a Place”. www.maat.pt/en


ekonomia kultury

Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

132


ekonomia kultury

N o w o c z e s ny krajobraz wiejski Z Izą Redman-Zalewską i Marcinem Zalewskim, współtwórcami festiwalu Nowe Ciepło, rozmawia Bogna Świątkowska 133


ekonomia kultury

Zaczynasz rozmawiać o sztuce ze strażakami – musisz, bo oni stoją i zastanawiają się, co to jest. Dlatego na wsi sojusze między grupami społecznymi wychodzą jakoś samoistnie. To jest taka partycypacja w sztuce przez codzienność Nowe Ciepło – tak nazywa się dedykowany przestrzeni, architekturze i sztuce festiwal, który realizujecie w Nowym Mieście Lubawskim. Zdaję sobie sprawę z tego, że peryferia bywają odważniejsze od centrum, ale o co chodzi z tą nazwą? Marcin Zalewski: To nie my jesteś­ my jej autorami. Festiwal od kilku już lat organizuje nasza koleżanka Natalia Reszka, która pracuje w tutejszym powiatowym domu kultury. W pewnym momencie uparła się, że przywróci do użytku starą przestrzeń po kotłowni. Wraz z koleżankami zabrały się za jej odgruzowywanie, zresztą miejsce to nazywa się Gruzownia! Potem wymyśliły, że będą ją aktywować, organizując festiwal Nowe Ciepło. Etymologia nazwy jest dość prosta: ciepło, bo ciepłownia-kotłownia, a Nowe, bo Nowe Miasto Lubawskie. Moim zdaniem zgrabnie to brzmi! Koleżanka samodzielnie zrealizowała trzy pierwsze edycje. A ponieważ w ubiegłym roku była bliska wyczerpania, postanowiliśmy, że jej pomożemy, bo szkoda byłoby zmarnować taki potencjał. W 2015 roku zrealizowaliśmy festiwal, którego oś narracyjna zbudowana była wokół organizowanych w miejscowości położonej w gminie Prabuty od lat 90. plenerów rzeźbiarskich koordynowanych przez profesora Mariusza Białeckiego z gdańskiej ASP.

Zaprosiliśmy wówczas głównie artystów z Torunia oraz twórców lokalnych. Nasz budżet wynosił 200 PLN, ale się udało i poczuliśmy, że chcemy tę pracę kontynuować. Czyli jesteście typowym przykładem oszołomienia artyzolem1 – cieszycie się, że wspieracie kulturę, i nie przejmujecie się tym, że ona jakoś nie wspiera waszej egzystencji. M.Z.: Współpraca z Natalią była fajna. Poczuliśmy, że nasze działania jakoś rezonują z przestrzenią i społecznością miasta, stało się tak gównie za sprawą jednej realizacji. Kasia Malejka, artystka wizualna z Torunia, przygotowała pracę o nazwie Lampa. Była to instalacja site-specific, na którą składał się czarny aksamitny całun o wymiarach 2,5 x 2,5 metra zawieszony na jednej z ulicznych latarni w bardzo charakterystycznym miejscu, przy wiadukcie kolejowym na obrzeżach Nowego Miasta. Całun powiewał na wietrze, przymując kształt trochę zjawy, a trochę kobiety w hidżabie, czasem wyglądał jak wielka anarchistyczna czarna flaga. W nocy latarnia się zapalała, tworząc falujące refleksy na ulicy i okolicznych budynkach. Mnóstwo ludzi widziało tę pracę. Oczywiście nie zabrakło kontrowersji, bo okazało się, że została ona zamontowana nie na tej latarni, na którą dostaliśmy pozwolenie. Część osób sugerowała, że praca zagraża bezpieczeństwu na drodze. Wiceburmistrz zrugał nas w stylu: „Bardzo dobrze zrobiliście,

1

134

Tajemnicza substancja o nazwie artyzol „powoduje, że artystki, kuratorzy czy asystentki zajmują się sztuką, nawet jeśli ich aktywność prowadzi do biedy i frustracji. Dzięki artyzolowi satysfakcja ludzi sztuki przestaje być związana z wynagrodzeniem czy warunkami pracy“, [w:] Kuba Szreder, ABC Projektariatu. O nędzy projektowego życia, Wydawnictwo Bęc Zmiana, 2016.


ekonomia kultury

Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

ale...”. Zdecydowaliśmy, że chcemy dalej działać na styku architektury i nowoczesnego krajobrazu wiejskiego. Iza Redman-Zalewska: Kulturowego i współczesnego. M.Z.: Nie interesują nas skanseny. Interesuje nas sztuka współczesna, ale nie galeryjna. Wymyśliliśmy więc, że kolejną edycję festiwalu zrealizujemy w rozszerzonej formule – zaprosimy artystów z zewnątrz, którzy zrealizują prace przeznaczone dla konkretnych przestrzeni w naszej okolicy. I.R.-Z.: I że zrobimy wystawę fotografii Zofii Rydet, bo jej prace bardzo pasują do tematu festiwalu. M.Z.: Pasują i są łatwiejsze w recepcji dla osób nieprzygotowanych do odbioru sztuki, bo opowiadają historię w sposób bardziej krwisty – jeśli można tak powiedzieć – niż na przykład sztuka konceptualna. Staramy się też pokazywać dzieła twórców lokalnych. W tym roku zaprezentowaliśmy miniatury znanych budynków regionu oraz makiety budowli fantastycznych

tworzone przez pana Józefa Daleckiego, urodzonego w 1930 roku w Małych Bałówkach. Bardzo chcielibyśmy w przyszłości skorzystać z przestrzeni Muzeum Etnograficznego w Nowym Mieście, ale niestety z powodu złych warunków technicznych od kilku lat jest ono zamknięte. Jakie zbiory ma to muzeum? M.Z.: Typowe dla tego typu miejsc: garnki, narzędzia rolnicze, ale też prototyp ratunkowej łodzi podwodnej wymyślonej przez kowala z Gó­rali, czyli wioski między Nowym Miastem a Jabłonowem – gościa, który morza w życiu nie widział! Łódź opatentowana została w 1912 roku, jest na to dokument podpisany przez cesarza Niemiec Wilhelma III. Muzeum znajduje się w średniowiecznej baszcie. Władze nie mają kasy na restaurowanie jego eksponatów, a korniki pracują. Naszą ambicją jest przywrócić to muzeum do życia.

135


ekonomia kultury

Tegoroczna edycja festiwalu Nowe Ciepło nosi podtytuł Budowa Systemem Gospodarczym. Ten rodzaj budownictwa bywa niesamowicie inspirujący, bo zasady architektury łączą się tu z fantazją, za którą często stoją dość przyziemne racje. I.R.-Z.: Chcemy być na czasie, bo nie wiem, czy wiesz, ale właśnie teraz przeżywamy w Polsce potężny rozwój budownictwa, najsilniejszy od 1995 roku, czyli momentu faktycznego wyczyszczenia kraju z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Do tego dochodzi kwestia ogromnej dostępności działek położonych na terenach cennych krajobrazowo oraz wiejski etos bycia na swoim podwórku. Większość zabudowy regionu stanowią albo przedwojenne domy wpisujące się w czytelny program architektury regionalnej, albo kombinowane budynki czasów realnego socjalizmu. To z tego drugiego rezerwuaru obecni inwestorzy czerpią wiedzę o tym, jak budować oszczędnie. A oszczędnie to ładnie. Uważam, że budowanie systemem gospodarczym dobrze oddaje kondycję, w jakiej znajduje się obecnie nasze państwo i społeczeństwo, kipiące od napięć, cierpiące na krótkowzroczność i z powodu ciągle klnących na podwórzu majstrów. Suma niestabilnych inwestycji połączona z półdziką suburbanizacją jedenastotysięcznej miejscowości tworzy świat, w którym funkcjonujemy, psioczymy na niego i codziennie się mu przyglądamy z niesłabnącym zaciekawieniem. M.Z.: Ważny element festiwalu stanowił konkurs na najładniejszy dom jednorodzinny ziemi lubawskiej. Pomysł był prosty: zapraszamy do udziału wszystkich mieszkańców. Tak jak istnieją konkursy na najładniejszego psa czy ogródek, tak tu po prostu chodziło o najładniejszy dom. Ludzie

136

Wizy


ekonomia kultury

Budowanie systemem gospodarczym dobrze oddaje kondycję, w jakiej znajduje się obecnie nasze państwo

yta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016, fot. Tytus Szabelski

Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

137


ekonomia kultury

nadsyłali zdjęcia, a pod koniec września wybraliśmy najciekawsze propozycje i je nagrodziliśmy. Mamy nadzieję, że konkurs stał się zaczątkiem tworzenia archiwum fotografii domów współczesnych, repozytorium historii i tożsamości architektury codziennej. I.R.-Z.: Ale chodziło nam także o uchwycenie specyficznej perspektywy patrzenia na te budynki przez ich właścicieli – przecież nadesłane przez nich zdjęcia ich zdaniem w najbardziej korzystny sposób prezentują domostwo. Istotny był też fakt, że oni musieli również opisać jego najciekawsze elementy. Współczesna architektura wiejska czy małomiasteczkowa to temat bardzo zaniedbany w dyskursie architektonicznym. Wasze działania wydają się niesłychanie istotne także z tego powodu, że współczesne budownictwo jednorodzinne w Polsce jest raczej uważane za źródło wszelkiego zła, za kumulację estetycznie i funkcjonalnie wątpliwych rozwiązań. Co o tym myślicie? M.Z.: Proponuję wszystkim krytykom, by odwiedzili państwa Skimów, których dochód wynosi 1000 PLN na głowę i którzy od pięciu lat wraz z dziećmi mieszkali u teściów, ale niedawno udało im się tanio odkupić od gospodarza nieużytek. I niech teraz ci wszyscy krytycy powiedzą im, że podstawowym celem powinno stać się estetyczne wykończenie domu oraz jego spójność z krajobrazem. Ruch budowlany, który nas interesuje, to mieszanina skrajnego pragmatyzmu zastosowanego w projektowaniu wnętrz budynków oraz usilnych prób redukowania kosztów. Estetyka budynków wynika z ich funkcji, a ta jest skierowana do wewnątrz, skupiona na życiu rodzinnym. Szeroka perspektywa przyjmowana przez krytyków jest

pełna białych plam jeśli chodzi o namysł nad przestrzenią domową. Jeszcze inną kwestią jest petryfikujące oko osób, które stawiają tezy o katastrofalnym poziomie polskiej architektury prowincjonalnej. Grzechy sentymentu za wsią-skansenem, klisze wyniesione z przedmieść wielkich miast, zupełnie innych od Polski powiatowej, czy czynniki niezwiązane z inwestorami prywatnymi, jak reklamy, brak MPZP czy stan zieleni publicznej, w perspektywie krytyków zlewają się w jeden problem „100 lat planowania w Polsce”. Zwłaszcza, gdy taki malkontent patrzy przez okno samochodu, jadąc drogą krajową. Z jednej strony w naszych działaniach chodzi więc o oswajanie przestrzeni, a z drugiej o wykorzystanie wytworów inwencji, która uruchamia się w trakcie budowania, a więc siłą rzeczy przekształca typowość w wyjątkowość. Wydaje mi się, że nasza praktyka przypomina – może nie jeśli chodzi o treść, ale na poziomie filozofii – to, co zrobił zespół pracujący nad projektem Niewidzialne miasto2. Przyglądamy się ludzkim praktykom, które rozwalają cały ten ład narzucony przez powtarzalność i tanią projektowość. Kiedy ludzie stwierdzają, że będą budować dom trochę przy pomocy wujka, a trochę sąsiadów, to jest to esencja uczłowieczania projektów typowych. Do tego wszystkiego trzeba dodać fakt, że sami chcemy wybudować dom. Może jest to samolubne, ale robimy rekonesans. [śmiech]

2 Niewidzialne miasto – wieloletni projekt badawczy dotyczący sposobów organizowania przestrzeni miasta przez mieszkańców, zrealizowany przez grupę socjologów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu pod kierownictwem prof. Marka Krajewskiego, www.niewidzialnemiasto.pl.

138


ekonomia kultury

Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

139


ekonomia kultury

I.R.-Z.: Pewnie na koniec stwierdzimy, że wszystko to nie ma sensu i wyprowadzamy się do Torunia. M.Z.: Nasza sytuacja jest dość osobliwa, bo interesujemy się krajobrazem, rozwojem urbanistyki i ruralistyki oraz promujemy zwarte osadnictwo zamiast rozlanej zabudowy, sami jednak nabyliśmy tanią działkę pośrodku pola i właśnie na niej chcemy postawić dom. Trochę więc sobie przeczymy, ale ciekawi nas wykorzystanie pracy artystycznej i wspólnego namysłu – chcemy zobaczyć, czy to ma sens. Zaprosiliśmy artystów na pierwszą wyprawę po tej naszej działce, zrobiliśmy ognisko i uprawialiśmy inne formy zaangażowanego rozpoznania przestrzeni [śmiech].

Realny wpływ kultury na życie społeczne to dziś jeden z najciekawszych problemów. O tym, jak wzory, które wytwarzamy w przestrzeni kultury, przenieść na życie społeczne, dywagujemy w oparciu o wiedzę wyniesioną z doświadczeń w środowiskach miejskich, ale poszukiwanie odpowiedzi w pracy z mniejszymi grupami może być bardziej owocne, ponieważ daje natychmiastową informację zwrotną. Jakie są wasze doświadczenia w tej materii? I.R.-Z.: Generalnie bywa trudno. Wszystko jest rozproszone. Ciężko dotrzeć do odbiorców, bo nie każdy korzysta z mediów społecznościowych, trzeba więc wcielać w życie inne sposoby zdobywania publiczności. Na przykład gdy wyświetlaliśmy film w jednej z wsi po dawnym PGR-rze, promocję robił nam proboszcz. Seans się udał, przyszła publiczność, była dyskusja. M.Z.: Nie oszukujmy się, w dużych miastach współpraca w znacznym stopniu opiera się na relacjach środowiskowych. Na wsi nie ma środowiska,

więc pomaga ci każdy, kto chce, relacje tworzą się w niehomogenicznych grupach. Informacja się rozprasza, dociera do osób, które często są nieprzygotowane na jej odbiór i to często przynosi intrygujące efekty. Zaczynasz rozmawiać o sztuce ze strażakami – musisz, bo oni stoją i zastanawiają się, co to jest. Dlatego na wsi sojusze między grupami społecznymi wychodzą jakoś samoistnie. To jest partycypacja w sztuce przez codzienność. Według mnie taki sposób obcowania ze sztuką – nie poprzez patrzenie, ale przez branie udziału – ma wiele sensu. Po drugie nasze działania siłą rzeczy muszą być ukierunkowane punktowo. Nie ma co się oszukiwać, że będziemy trafiać do rzesz ludzi zainteresowanych kulturą, bo ich po prostu nie ma. Praca z małymi grupami czy nawet z pojedynczymi osobami też jest ekstra. Zrealizowaliśmy mural de facto dla dwóch odbiorców. Pokaz filmu, o którym wspomniała Iza, był niesamowicie wartościowym doświadczeniem dla wszystkich. Zaprosiliśmy ludzi ze stowarzyszenia Folkowisko z Gorajca na Roztoczu, którzy organizują festiwal folkowy i są mocno zanurzeni w kulturze chłopskiej. Nakręcili film o dziedzictwie pańszczyzny. To paradokument poświęcony podróży Magdy, pochodzącej z rodziny chłopskiej, i Franciszka, który ma szlacheckie, arystokratyczne pochodzenie. Zrobiliśmy pokaz w Ostrowitem – wioseczce z kościołem gotyckim i dawnym majątkiem. Wsparł nas nie tylko proboszcz, ale też lokalne stowarzyszenie, prowadzone przez ludzi przyjezdnych – byłych filmowców, którzy chcą animować lokalną społeczność. Akurat o tej samej godzinie telewizja nadawała mecz piłkarski, w którym grała Polska, a mimo to na pokaz przyszło mnóstwo ludzi. Potem rozpoczęła się

140


ekonomia kultury

Nasze działania polegają na wspólnym przechodzeniu przez pewne procesy tak, żeby odbiorca nie czuł się tylko biernym widzem

Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

141


chcieli coś powiedzieć, ale nie mogli.

dwuipółgodzinna dyskusja, momentami bardzo nieprzyjemna. Okazało się, że głosem lokalnej społeczności stały się głosy przyjezdnych, którzy zawłaszczyli rozmowę, ostro krytykując prochłopską wymowę filmu. I.R.-Z.: W dyskusji rzecz jasna brali też udział twórcy tego filmu. M.Z.: Słychać było trzy różne głosy: napływowych mieszkańców, którym film się nie spodobał, filmowców mówiących ciekawie, ale posługujących się głównie językiem akademickim, oraz co prawda zmarginalizowany, a mimo to najbardziej wyrazisty głos mieszkańców. Akurat w tamtym majątku przed wojną dziedzicem był Niemiec, którego wszyscy chwalili, ponieważ uratował figurę Matki Boskiej i chronił ludzi w czasie wojny. Wyobraź sobie: sala gimnastyczna miejscowej szkoły, godzina 21.30, dzieci śpią, a dyskusja wre i wszyscy się kłócą.

Przyjmując rolę animatorów, projektujecie warunki spotkania przedstawicieli różnych grup społecznych. Jak myślicie, kim jesteście dla tych ludzi – nowym hrabią, który nagle poczuł miętę do chłopstwa?

Czy doszliście do jakiejś konkluzji? M.Z.: Skończyło się na stwierdzeniu, że w różnych regionach Polski było różnie. Nasza dyskusja nie dotyczyła jednak klasowego charakteru społeczeństwa – ta narracja została odrzucona przez wszystkich mieszkańców. Konflikt przeniósł się na poziom regionalny i to było dla nas bardzo ciekawe, wyartykułowana została różnica jedynie na poziomie lokalnym.

Czy argumentacja wyrażona w żargonie akademickim w jakikolwiek sposób trafia do ludzi mówiących prostym językiem? M.Z.: To jest możliwe, ale trzeba stworzyć warunki dla takiego porozumienia. Akurat dyskusja po pokazie nie jest tu dobrym przykładem, bo została zdominowana przez osoby posiadające większy kapitał symboliczny. Patrzyliśmy na ludzi zamieszkujących popegeerowskie czworaki, którzy

I.R.-Z.: Jeden argument skutecznie usuwa dystans pomiędzy nami a nimi, bo my również pochodzimy stąd. Ten fakt daje pewien komfort i buduje poczucie wspólnoty doświadczeń. Czasem ludzie są zaskoczeni, że w ogóle interesuje nas tego typu działanie w obszarze kultury, odpowiadają ignorancją i pobłażliwością, albo staje się to dla nich szansą na przeżycie czegoś nowego. Nie mam pojęcia, jak długo utrzyma się ten efekt świeżości, generujący dotąd zainteresowanie. M.Z.: Często nasze działania klasyfikuje się jako dziwactwa. Moje pierwsze działanie quasi-artystyczne miało miejsce cztery albo pięć lat temu. W ramach ówczesnej edycji Nowego Ciepła zaproponowałem przeprowadzenie konsultacji społecznych dotyczących zaniedbanego parku miejskiego. Wtedy właśnie pierwszy raz miałem poczucie, że robię coś dziwacznego i nieadekwatnego. Ale wyznaczyłem sobie cel i dostałem informację zwrotną. Jeśli zaczniesz skupiać się na tym, że twoje działania są dziwactwami, twoje ręce będą związane. Im więcej realizujemy tego typu projektów, tym większa staje się tolerancja otoczenia na „dziwaczność”. Nasze praktyki też stanowią mieszankę różnych porządków – sztuka zostaje włączona w działania animacyjne i krajoznawcze, co też zmiękcza tę artystyczną sztuczność. Wątpię jednak, czy kiedykolwiek uda się ją usunąć, bo na niej też opiera się natura sztuki. Jakiś czas temu wraz z naszym przyjacielem Arkiem Pasożytem

142


Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

143


Wizyta studyjna w ramach festiwalu Nowe Ciepło, maj 2016. Fot. Tytus Szabelski

wiele można się dowiedzieć od roślin: czytać dawne układy urbanistyczne, identyfikować miejsca, gdzie były majątki postanowiliśmy zrobić mural na stodole z białych pustaków w jednym z opuszczonych gospodarstw we wsi Rynek. Chcieliśmy się dogadać z właścicielem, ale nie liczyliśmy na wiele, myśląc, że to jest taki bogaty gość, co ma gdzieś budynek, bo dla niego liczy się tylko ziemia. Obawialiśmy się, że powie nam, żebyśmy spadali na drzewo, a tymczasem on uznał nasz pomysł za bardzo ciekawy! W niedzielę, po mszy w kościele, przyjechał obejrzeć nasz projekt i stwierdził, że „za mało kolorowy”. Myślę, że efekt końcowy nie usatysfakcjonował go

estetycznie, ale doszło między nami do interakcji, w efekcie której zrealizował się proces projektowy. A to niby był bezsensowny pomysł – robić mural na środku pola… I.R.-Z.: …ale z dobrą ekspozycją, bo widać go z drogi wojewódzkiej łączącej Lidzbark i Lubawę… M.Z.: Nasze działania polegają na wspólnym przechodzeniu przez pewne procesy tak, żeby odbiorca nie czuł się tylko biernym widzem. Zanim włączyłam dyktafon, opowiadaliście o specyfice terenów położonych 144


przy granicach. Oczywiście pogranicza są najciekawszymi przestrzeniami do działań czerpiących z bogactwa kultur. Czy wy sięgacie do historii tych okolic, położonych na dawnym pograniczu? M.Z.: To jest sexy, kiedy mówi się, że zna się gwarę lubawską. I.R.-Z.: Ludziom ziemia lubawska kojarzy się z Pojezierzem Mazurskim albo Warmią, a to nie jest ani to, ani to. Mama Marcina (obierając fasolkę): Jak historia długa, to zawsze było niemieckie albo polskie, zawsze przy granicy. M.Z.: Za Lidzbarkiem była granica z Rosją, ale te rejony zawsze były ostoją polskości. W dwóch wsiach stoją tak zwane „poniatówki” – drewniane domy budowane w latach 20. przez ministra rolnictwa. Otoczeni jesteśmy całym mnóstwem narracji, dostępnych z pierwszej ręki.

Marcin Zalewski – antropolog kultury, dziennikarz. Na co dzień pracuje w Domu Kultury Bydgoskie! w Toruniu, zawodowo zajmuje się animacją kultury. Realizuje także projekty kuratorskie (Obserwatorium Miejskie, Pracownia Społecznego Dizajnu) oraz dotyczące edukacji nieformalnej dzieci i dorosłych. Izabela Redman-Zalewska – ogrodniczka i architektka krajobrazu, pracuje w Welskim Parku Krajobrazowym. Interesuje się „czytaniem krajobrazu”, jego kompozycją i analizą. Zajmuje się

I.R.-Z.: Wiele można się też dowiedzieć od roślin: czytać dawne układy urbanistyczne, identyfikować miejsca, gdzie były majątki. Na przykład na granicy powiatów widać zmianę w doborze gatunkowym drzew. M.Z.: Śledzimy też temat ręcznie robionych materiałów budowlanych. Iza ma kontakt z ludźmi, którzy sami formują pustaki. I.R.-Z.: We wsi Jeleń pod Lidzbarkiem większość budynków była postawiona z pustaka z formy posiadającej specjalny znaczek, taki jakby rozchodzący się po krzyżu kwiatek. I on występuje tylko w tej wsi! Podobno produkował je pewien okoliczny murarz w latach 50. i 60. M.Z.: Nasz region, wciśnięty pomiędzy Mazury a Pomorze, aż kipi od tematów do pracy artystycznej.

także edukacją przestrzenną oraz ogrodniczą z zakresu miejskiego ogrodnictwa. Współpracowała z Domem Kultury Bydgoskie! W Toruniu i Galerią Nad Wisłą. Projektuje ogrody i zielone tereny rekreacji.

pod koniec września fundacja współorganizowała piątą już edycję festiwalu Nowe Ciepło, tym razem poświęconą polskiej kulturze domów jednorodzinnych oraz społecznemu fantazmatowi domu zbudowanego własnymi rękoma. Wzięli w niej udział Fundacja Inicjatyw m.in. Karolina Balcer, Piotr Bujak, Krajobrazowych Wybudowania Mieszkańcy Regionu, Parque-no, – organizacja pozarządowa Arek Pasożyt, Dominik stawiająca sobie za cel twórcze Stanisławski, Atelier Starzak powiązanie architektury, Strebicki, Łukasz Surowiec i Tytus ruralistyki, antropologii Szabelski, pokazywano również oraz sztuki współczesnej dla prace Zofii Rydet. Kuratorzy: poprawy jakości życia na terenach Natalia Reszka i Marcin Zalewski. pozawielkomiejskich. W tym roku 145


poza akwarium

Mariusz Tarkawian: projekt statku kosmicznego do strategicznej gry planszowej, 21 x 29 cm, 1997

146


poza akwarium

Str zelanka pierwszoosob o w a ZÂ rysownikiem Mariuszem Tarkawianem rozmawia Paulina Jeziorek 147


poza akwarium

„Jestem paleontologiem, który wygrzebuje kości dinozaurów i ustawia je w muzeum. Kośćmi są dla mnie prace innych artystów”. Rzecz o wymierających gatunkach, planie trzydziestoletnim i symulowanych bitwach nad Pacyfikiem

366 obrotów pokazuje całe spektrum moich obecnych zainteresowań. Włączyłem do tego cyklu wiele ciekawych, ale i banalnych informacji znalezionych w Internecie. Chodziło mi o pokazanie różnorodności otaczającego nas świata. W mediach głównego nurtu mało się mówi o spektakularnych odkryciach naukowych, chociażby o tym, że naukowcy dokonali pierwszej teleportacji. 366 obrotów to także kronika 2013 i 2014 roku. Naszą pamięć zastępują dyski z danymi – tyle się dzieje, że trudno sobie przypomnieć, co robiliśmy dwa tygodnie temu. Zgodnie z założeniem codziennie miał powstać jeden rysunek. Nie dałem jednak rady.

Zanim zostałeś artystą i zacząłeś dokumentować świat sztuki, co rysowałeś, mieszkając w Łukowie, miejscu, gdzie się urodziłeś?

Urodziłem się w Łukowie, ale całe dzieciństwo spędziłem na wsi pod Łukowem. Byłem introwertycznym dzieckiem, więc na kartkach papieru, w służbowym mieszkaniu rodziców usytuowanym naprzeciwko zakładu PGR, tworzyłem własny rysunkowy świat pełen projektów statków kosmicznych, eksperymentalnych samolotów do gry planszowej, którą wymyśliłem, dinozaurów, amonitów i belemnitów, przerysowanych z atlasów zwierząt. Krótko mówiąc, rysowałem wiele rzeczy, tylko nie najbliższą mi okolicę. Widok z okna był raczej smutny. Maszyny, hałas, warsztaty. To, co mnie otacza, zacząłem rysować znacznie później. Człowieka pierwszy raz z własnej woli narysowałem dopiero po osiemnastym roku życia. „W czasie, gdy ziemia wykona obrót o 360 stopni wokół własnej osi, Mariusz Tarkawian wykona 366 rysunków” – brzmi opis twojego projektu 366 obrotów, który obejrzałam niedawno w sieci. Ten cykl sprzed kilku lat dokumentuje serię ówczesnych wydarzeń o charakterze globalnym.

W twoich pracach wątek odległej przeszłości, jak zainteresowanie dinozaurami czy wymierającymi gatunkami, przeplata się z zainteresowaniem zaawansowaną technologią i nowinkami naukowymi. Odgrzebujesz informacje, wyobrażając sobie możliwe przyszłe scenariusze. Która z ról pociąga cię bardziej: kronikarza czy futurologa?

Trudno byłoby mi się zdecydować. To podejście ujawnia się także w twoich cyklach poświęconych sztuce, jak W poszukiwaniu sztuki czy W przewidywaniu sztuki. Pełnisz rolę przewodnika po aktualnym świecie sztuki?

Wyobrażam sobie przyszłe dzieła wybranego artysty na podstawie dzieł, które znam, i tak powstają rysunki do tych cykli. Wyniki moich domysłów są najczęściej ironiczne, chcę nimi bawić widza, nawet jeśli nie zna tej twórczości. Staram się przy tym, by te prace mówiły coś o przyszłości naszej cywilizacji. Podobnie jak w powieściach fantastyczno-naukowych, w których wizja przyszłego świata może być formą krytyki czasów

148


poza akwarium

Mariusz Tarkawian: Plan B, środa 25 czerwca 2014

Lubię czasem zająć się czymś innym, żeby nie zwariować od sztuki. obecnych lub nadchodzących. Ale nie jestem krytykiem, choć niektórzy próbują mnie tak nazywać. Ja przede wszystkim pokazuję. Kataloguję za pomocą rysunku, ukazując, jaki jest aktualny stan sztuki. Staram się patrzeć na sztukę jako zjawisko globalne. Ona powstaje przecież wszędzie. Jestem kimś w rodzaju paleontologa, który wygrzebuje kości dinozaurów i ustawia je w muzeum. Kośćmi są dla mnie prace innych artystów. Robię z nich szkielet, który pokazuje obraz sztuki początku lat 2000. Nie oceniam, nie analizuję. Bycie krytykiem to dziś bardzo trudne zadanie. Sztuka jest

niezwykle różnorodna, a krytyk musi wyłapać, co jest ważne, i wiedzieć, co już w sztuce było. W internecie jest taka niesamowita strona1, na której zestawiane są ze sobą niemal identyczne dzieła sztuki współczesnej, stworzone przez różnych artystów czasem pochodzących z bardzo odległych kontekstów, na przykład żyjących na innych kontynentach. Oglądałem zamieszczony tam performans artysty, który w przestrzeni galerii schował się w worku foliowym i pozostawał

1 www.who-wore-it-better.tumblr.com

149


poza akwarium

150


poza akwarium

Mariusz Tarkawian: 06.01.2016, 50 x 70 cm, 2016

151


poza akwarium

w bezruchu. W tym roku młoda performerka zrealizowała podobną rzecz, tyle że na ulicy. Ta strona pokazuje, jak uniwersalny jest język sztuki. Dwa lata temu w pewnej grocie w Indonezji odkryto rysunki podobne do tych z Lascaux. Są starsze niż te europejskie, ale bardzo do nich podobne. Od wieków ludzie wyrażają te same rzeczy zupełnie niezależnie od siebie. Czy w swoich poszukiwaniach starasz się też prezentować prace z obrzeży świata sztuki?

Tak, staram się tworzyć demokratyczną księgę sztuki. Prezentuję artystów nieznanych, korzystam z Internetu, czasopism i katalogów. To jest cykl, który zamierzam kontynuować do końca życia. Tak jak Roman Opałka przez całe życie liczył, tak ja chcę pokazywać zjawiska ze świata sztuki. Robię to już 10 lat. Choć nie rysuję codziennie, mój katalog będzie się powiększać. Czy oprócz tego, co dziś dzieje się w sztuce, interesuje cię też sztuka klasyczna?

Sztuka aktualna ciągle pozostaje nienazwana. Często nie wiadomo, z czym mamy do czynienia, dlatego pociąga mnie bardziej od klasycznej, o której już tyle napisano. Częściej chodzę na wystawy sztuki aktualnej niż dawnej. Ale ostatnio robię też rysunki w stylu horror vacui, co wynika z mojej fascynacji dawnymi mistrzami, na przykład Hieronimem Boschem, którego prace charakteryzował świetny warsztat i bogactwo świata przedstawionego. Czyli historia sztuki jednak mnie inspiruje. Mam ze sobą kilka pocztówek, zobacz, o czym mówię. Pierwsza z nich przedstawia moją pracę pt. 06.01.2016, gdzie poruszany jest wątek fauny i flory, który ostatnio

dość intensywnie rozwijam. Narysowałem kilkaset żyjących obecnie gatunków europejskich. Choć nie udało mi się przedstawić ich wszystkich, to znajdują się tu gatunki najbardziej reprezentacyjne dla kontynentu: rośliny, owady, ryby, ptaki, ssaki, skorupiaki, grzyby itd. To przykład inspiracji historią, malarstwem Boscha, który był maniakiem szczegółu. Ten sposób rysowania sprawia mi radość. Większość prac wykonuję ołówkiem, a ta narysowana jest tuszem na papierze. Na kolejnej pocztówce widzisz moją pracę zatytułowaną Muzeumutracone.pl, ukazuje ona postacie występujące w dziełach pochodzących z polskich kolekcji, które zaginęły w wyniku wojen i innych zdarzeń. Pomarańczarka jest jednym z najważniejszych odnalezionych dzieł – trafiono na nią przypadkiem na aukcji pod Hamburgiem w 2010 roku. Dlatego w mojej pracy zajmuje ona centralną pozycję. Wszystkie inne postacie na nią patrzą. Zazdroszczą jej, że się odnalazła. Wykonałem tę pracę dla instytucji Muzeum Utracone, której zadaniem jest odzyskiwanie zaginionych dzieł sztuki. Choć nie zajmuję się fotografią, raz na jakiś czas lubię obejrzeć prace fotografów, którymi się interesuję. Trzecia pocztówka przedstawia moją pracę Tribute to Araki, na której widać kompilację postaci kobiecych z licznych fotografii Nobuyoshiego Arakiego. Bardzo lubię posługiwać się cytatami. Stworzyłem komiks, którego fabuła opiera się na cytowaniu dzieł artystów współczesnych. Najpierw trafiłem na pracę przedstawiającą kobietę pod prysznicem, potem na inne ukazujące kolejno kobietę wycierającą się ręcznikiem, kobietę wychodzącą z łazienki, kobietę, która się ubiera… To prace artystów z różnych

152


poza akwarium

Mariusz Tarkawian: Widok z okna rodzinnego domu, 21 x 29 cm, 2006

Moje rysowanie jest kolekcjonowaniem krajów i kontynentów. Ułożyłem je w sekwencję i miałem gotową fabułę. Pierwszą wersję tego komiksu rysowałem w MOCAK-u, markerem na ścianie. Legenda pozwalała dowiedzieć się, jakie dzieła zostały zacytowane. Komiks opowiadał o miłości pewnej pary, która poznała się na koncercie heavy metalowym. Jednym z wątków narracji jest apokaliptyczny sen. Okazało się, że w sztuce powstaje ogromna liczba prac o końcu świata i śmierci. W sumie zacytowałem kilkaset dzieł. Potem przerysowałem ten komiks ołówkiem na papierze. Na wystawie Straty i uszczerbki w ramach tegorocznej edycji festiwalu Alternativa również pokazałeś pracę inspirowaną twórczością dawnych mistrzów. Na ścianie powstał piętnastometrowy

rysunek przedstawiający wymarłe gatunki europejskie.

Kiedyś dużo czytałem o wymarłych gatunkach, szczególnie o dinozaurach. Chciałem odnieść się do tematu współczesnego wymierania gatunków. Wiedziałem, że ten problem istnieje, ale nie zdawałem sobie sprawy z jego skali. Rocznie na całej kuli ziemskiej giną setki gatunków – licząc również bakterie i rośliny. Pracę, która przedstawia gatunki ptaków wymarłe w ciągu ostatniego stulecia, zatytułowałem Szósta katastrofa, co odnosi się do teorii sugerującej, że jesteśmy świadkami szóstego w dziejach Ziemi procesu wymierania organizmów. Wyginięcie dinozaurów to najbardziej znane masowe zniknięcie. Ale na przykład na przełomie permu i triasu wyginęło 90 procent wszystkich

153


154


Mariusz Tarkawian: Szรณsta Katastrofa (fragment), 4 x 15 m, 2016

155


pracował codziennie, nie sprawiałoby mi to przyjemności. Robię sobie przerwy, by zatęsknić za rysunkiem, nabrać dystansu lub zwyczajnie odpocząć, bo rysowanie wymaga ode mnie dużego skupienia. Nałogowcem nie chcę być nigdy.

gatunków. To niesamowite, że potem z tych 10 procent organizmów, które przetrwały, rozwinęły się dinozaury, ssaki i ptaki! Ta praca niestety zniknie po zakończeniu wystawy. Jaki masz do tego stosunek?

Czasami zniszczenie własnej pracy może być wartościowym doświadczeniem, bo uczy pokory, dystansu do samego siebie. Po zakończeniu wystawy chcę zamalować te rysunki na biało, by jeszcze bardziej podkreślić nieobecność, jaką ta praca reprezentuje. Biały kolor jako symbol pustki – a dla starożytnych Egipcjan także śmierci – idealnie się do tego nadaje. Realizacja zniknie tak jak kilkadziesiąt narysowanych ptaków, których już nie ma.

Kolekcjonujesz prace innych artystów?

Mam kilka prac, ale to raczej moje rysowanie jest kolekcjonowaniem. Czasem robię rysunki, które przedstawiają kolekcje różnych muzeów na świecie. Stworzyłeś kiedyś swój autoportret? Przypominam sobie pracę, na której jesteś obecny – Mariusz Tarkawian w jednym z pomieszczeń ASP – ale chyba rzadko rysujesz sam siebie.

Czy swojej codziennej pracy narzucasz jakiś porządek?

Jeśli rzecz ma powstać na konkretną wystawę, potrzebny jest plan działania i jest on dość prosty: wstajesz rano, jesz śniadanie, a potem praca, praca… Na co dzień rysuję jednak bez planu. Wstaję o różnych porach, nie umiem zachować stałego trybu. Poczucie wolności jest dla mnie bardzo ważne. Jako dorastający człowiek musiałem pracować na budowie, żeby zarobić na studia. Obiecałem sobie wtedy, że będę się starał doprowadzić do stanu, gdy nie muszę robić czegoś, czego nie chcę. Dlatego dbam o to, by praca nie stała się dla mnie przymusem.

Bardzo rzadko, choć czasem, gdy rysuję na żywo, umieszczam fragment swojej ręki trzymającej ołówek, by podkreślić perspektywę, z jakiej obserwuję otoczenie, podobnie jak w grach komputerowych z rodzaju first person shooter. Pewnie w liceum czy na początku studiów powstał jakiś mój autoportret, ale rysowanie autoportretów zupełnie mnie nie kręci. Myślę, że w ten sposób nie przekażę nic wartościowego odbiorcom. Przyszło ci kiedyś do głowy, że rysowanie jest bez sensu i lepiej zabrać się za coś „konkretnego”?

Czy jesteś nałogowcem? Wielu artystów tak właśnie określa swoje podejście do sztuki.

Ale widzisz, w takim rozumowaniu jest jakiś przymus. A ja wolę robić to, co chcę. Coś, co daje poczucie wolności. Nie rysuję nałogowo, raczej szybko. Podejrzewam, że gdybym

Pamiętam, że jako dziecko dość często zadawałem sobie to pytanie. Nikt z otoczenia, w którym dorastałem, nie traktował rysunku poważnie. Nikt też nie interesował się sztuką. Z czasem jednak nabrałem wiary w siebie. Dziś uważam, że rysowanie ma sens. Mogę podać co najmniej 50 powodów, dla których warto rysować. Żeby jednak nie przedłużać nadmiernie

156


Mariusz Tarkawian: Jeden z pierwszych rysunków, jakie zrobiłem, 15 x 21 cm, lata 80.

Staram się tworzyć demokratyczną księgę sztuki 157


Mariusz Tarkawian: Jeden z nielicznych autoportretów, 21 x 29 cm, 2006

naszej rozmowy, podam jeden. Otóż czasami rysuję ludzi z ukrycia, najczęściej są to pary. Stoję za kolumną czy za ich plecami, a potem daję im w prezencie skończony rysunek, z zapisaną godziną i datą powstania. Zwykle są zaskoczeni, ale zawsze się uśmiechają. Rysunek rzadko traktowany jest jako medium samodzielne. Jest wstępem do sztuki, na przykład w malarstwie służy do wykonania szkiców. Ja traktuję go jako samodzielną formę wypowiedzi. Mam do rysunku podejście konceptualne. Stworzyłem sobie plan pracy na 30 lat, oczywiście jeśli tyle pożyję. Chciałbym rozwijać swój warsztat i stopniowo przechodzić do innego medium – kolorowych ilustracji czy malarstwa.

Czy to prawda, że jednym ze sposobów odpoczynku od rysowania są dla ciebie loty na symulatorze lotów?

Kiedyś marzyłem, żeby być pilotem. Symulator lotu samolotem to namiastka tego marzenia. Potrzebny jest mi do tego tylko monitor i dwa joysticki. Latam myśliwcem z II wojny światowej. Razem z kolegami założyliśmy kiedyś dywizjon japoński i robiliśmy ustawki online. Graliśmy z Amerykanami, odtwarzając bitwy, które rozegrały się na Pacyfiku podczas II wojny światowej. To było wspaniałe, lataliśmy i szukaliśmy się po niebie. Taka przygoda! Chłopięce zabawy. Mam też kolegów, z którymi jeżdżę na longboardzie. Lubię czasem zająć się czymś innym, żeby nie zwariować od sztuki.

158


Mariusz Tarkawian: Mariusz Tarkawian w jednym z pomieszczeń ASP, 21 x 29 cm, 2006

Mariusz Tarkawian (1983) jest uważnym obserwatorem świata sztuki, jego dokumentalistą i futurologiem. Jego fascynacja sztuką ma charakter totalny. Nieustająco tworzy cykle rysunków poświęcone tej tematyce, np. W poszukiwaniu sztuki, Potencjalni artyści, W przewidywaniu sztuki, Kolokwium z historii sztuki i cywilizacji. Stworzył także komiks oparty na trawestacjach

znanych i mniej znanych dzieł pokazywany na wystawie Contemporary Art Book. Rysunki Tarkawiana związane są też z tradycją satyryczną i reportażową. Tworzy na żywo w różnych sytuacjach, nierzadko opatrując rysunki krótkimi tekstami, często o ironicznym charakterze. Jest związany z galerią Propaganda. (Biogram artysty pochodzi ze strony galerii Propaganda.)

159

POZA AKWARIUM to cykl wywiadów autorskich Pauliny Jeziorek. Cykl ten zapoczątkował wywiad z Marcinem Maciejowskim, który w rozmowie rozciągniętej w czasie odkrywał zakamarki głowy artysty. Rozmowy te to bardziej spacery po skrystalizowanej przestrzeni wewnętrznej, innymi słowy: sięgają poza akwarium świata sztuki.


Recenzje lektur nowych i starych

Olga Wróbel

muzealne klisze „Wydawnictwo muzealne” – to nie brzmi najlepiej. Pachnie pastą do parkietów, skrzynią pełną kapci z rozciągniętymi gumkami, broszurką wydaną na papierze zrobionym ze ścinków rolek po papierze toaletowym. Ale nie zapominajmy, że czas płynie, nawet w państwowych instytucjach! Tegoroczna wystawa poświęcona Zuzannie Ginczance pokazała, że nawet tak zakonserwowana w czasie instytucja jak Muzeum Literatury potrafi zaskoczyć – przemyślana ekspozycja, tomik do samodzielnego skomponowania, a w księgarni reprint Centaurów, którego strony należy samodzielnie przeciąć pilniczkiem. Punktuje też przechodzące intensywną przebudowę wizerunkową (i faktyczną) Muzeum Warszawy (nazwa odświeżona w 2014 roku, wcześniej: Muzeum Historyczne m.st. Warszawy). Na blogu Kurzojady zachwycałam się już książką Fotografie ruin. Ruiny fotografii pod redakcją Magdaleny Wróblewskiej, przedstawiającą zdjęcia Ewy Faryaszewskiej. Tym razem podziwiam poczwórny album utrwalający spuściznę Zofii Chomętowskiej, fotografki związanej z Warszawą, dokumentującej rozwój miasta podczas rządów ekipy Stefana Starzyńskiego (wystawa Warszawa wczoraj, dziś, jutro) i powojenne zniszczenia (Warszawa oskarża). Anna Piwowar, odpowiadająca za projekt graficzny serii, wykonała znakomitą robotę – cztery okładki można ułożyć, jak puzzle, w podobiznę Chomętowskiej, każdy album otwiera malutka odbitka fotografii wklejona w tytułową stronę, o gustownych fontach nawet nie wspomnę. Całość spina elegancka żółta recepturka, przywołująca na myśl domową szufladę ze zdjęciami, chronionymi w ten sposób przed niekontrolowanym rozsypywaniem się w chaotyczne narracje. Narracja to w tym wypadku słowo-klucz: minęły czasy, kiedy album z fotografiami składał się z reprodukcji, ewentualnie szkicu biograficznego. Opracowany przez Karolinę Puchałę-Rojek, Annę Kotańską i Annę Topolską zbiór to wielowymiarowa opowieść o autorce, jej środowisku, zmieniających się stylach w fotografii dokumentalnej, o wydźwięku i odczy-

160


Recenzje lektur nowych i starych

taniach prac, często błędnych (chłop koszący powierzchnię wodnistego pola miał obrazować prymitywne metody pracy na roli, a stał się symbolem malowniczości Polesia). Każdy tom wyposażony jest w esej interpretacyjny, odbiegający od standardowych refleksji: w albumie Dokumentalistka 1945 nie znajdziemy rozważań o biednej, unicestwionej Warszawie, przez bloga: czytamy za to opowieść o kuszącej malowniczości ciepłych jeszStanisław Rembek W polu cze ruin, które każda władza od Rembek przepięknie pisze. zarania fotografii wojennej lubi Uwierzcie. To nie jest ten typ książki, w której ciekawe po wykorzystać do swoich celów. latach detale obyczajowe trzeJest jeszcze trzecia nitka, najba wyciągać z mętnej, zawiłej prozy, kompensując sobie nimi mniej widoczna: każdy tom zatrudy lektury. Naturalistyczne opatrzony został w drobiazgową opisy śmierci w okopach, przygnieciony ciągłym lękiem Panotę techniczną. Jak przechowyprosiński, ceniony przez dowane jest archiwum Chomętowwódców za zimną krew, ale niezadowolony z własnej poskiej? Jak przebiegała digitalizastawy na polu bitwy. Do tej cja? Na pozór – nieciekawe dla książki zabierałam się ostrożnie, żałując, że dałam się nalaika detale techniczne, jak pomówić wydawnictwu, tymkazuje jednak przypadek slajczasem dla takich odkryć prowadzę Kurzojady. (Minuta dów Faryaszewskiej, o których zażenowanej ciszy). OW skanowaniu i obróbce wiadomo niewiele, to cenna wiedza w obliczu niestabilnego stanu oryginałów. Nie napisałam o samych zdjęciach. Każdy musi sam zdecydować, co weźmie z tej opowieści: arystokratów w codziennych strojach, bawiących się z jamnikami w poleskich dworkach, uśmiechnięte twarze ulubionych chłopskich służących, modnych warszawiaków lat 30., szkielet powstańca przybrany polnymi kwiatami czy gorący glamour argentyńskich popołudni. A może nic z tego nie rusza, może patrzymy na te (pożyczone) obrazy za pomocą pożyczonych oczu i zapośredniczonych emocji? Do rozważenia! Zofia Chomętowska. Albumy fotografki, redakcja: Karolina Puchała-Rojek, Anna Kotańska, Anna Topolska, Wydawnictwo Muzeum Warszawy, 2016

161


Recenzje lektur nowych i starych

Jakub Zgierski

UPRAWA ROŚLIN PÓŁNOCNYCH METODĄ HOWARDA ZINNA Zdaje się, że lewica chwilowo wygrywa walkę o popkulturę. Coraz więcej pojawia się w niej opowieści podszytych krytycznym spojrzeniem na amerykański, a więc globalny, system władzy – ostatnio choćby w serialu The Night Of. Albo w programach Johna Olivera. Mam jednak wrażenie, że ta fala „rozrywki krytycznej” – mimo że portretuje i piętnuje gwałtowne epizody przemocy militarnej, finansowej i symbolicznej – jest bez trudu przyswajana przez hollywoodzki system znaków czy też kulturę globalnej Północy, albo po prostu przez nas. Przez większość z nas. Tak działa metabolizm mitu: pożera pojedyncze zdarzenia i inkorporuje je w materię kosmosu. Zło czyni epizodem, naturalną częścią systemu. Wszystko, co da się skonsumować, da się też strawić. Aby epizody przestały być epizodami, lewica potrzebowała całkowicie nowych ram odniesienia. Jakiegoś kontrmitu. I właśnie taki kontrmit – „manichejską legendę”, jak pisze Michael Kazin, czy „ludową historię”, jak głosi sam tytuł książki – o walce dobrego, mądrego ludu ze złymi, knującymi elitami, oferuje Howard Zinn w słynnej Ludowej historii Stanów Zjednoczonych. Ta książka, wydana po raz pierwszy w 1980 roku, jest w DNA nie tylko wspomnianego już serialu The Night Of, ale też The Wire i wielu innych. Sama jest zresztą zbudowana jak dobry serial proceduralny. Złożone i specyficzne wydarzenia z historii USA Zinn przedstawia jako kolejne odcinki opowieści o tym samym establishmencie kontrolującym ten sam lud. To rytualna – przyjemna w lekturze, choć bolesna w konkluzji – opowieść o walce dobra ze złem, ułożona w kolistą strukturę mitu. Wszystko tu powraca. Płonące wioski Szoszonów i Irokezów powracają w płonących wioskach Wietnamu, Laosu i Kambodży. Eksploatacja Czarnych powraca w eksploatacji taniej siły roboczej na granicy z Meksykiem. Ksenofobia powraca w postaci ksenofobii, a pogarda w postaci pogardy. Tak mijają pokolenia, a cykl się powtarza i będzie to czynił aż do końca świata, kiedy to nareszcie nadejdzie królestwo boże pod postacią jakiejś sprawiedliwości. 162


Recenzje lektur nowych i starych

Niektórym krytykom ten sposób prowadzenia narracji wystarczy, by Zinna zdyskwalifikować. Za ahistoryczność, mitotwórstwo, stronniczość. Naiwną wiarę w absolutne dobro emanujące z ludu i równie absolutne zło emanujące z wyżyn władzy. Na obronę autora trzeba powiedzieć, że jego książka nie jest umoralniającą, odautorską tyradą. Jest utkana z pożywnych faktów i źródeł. Ułożonych rzecz jasna w celu retorycznym, ale mam wrażenie, że proces ten nie wymagał wielkiego wysiłku. Na pewno więcej energii pochłonęło tworzenie propagowanych w szkołach mitów o amerykańskiej wyjątkowości moralnej. Historię USA można bez większego problemu opowiedzieć w taki sposób, jak robi to Zinn. Owszem, jest to zrobione, ale warto dać się zrobić – dzięki Zinnowi może po raz ostatni. Howard Zinn, Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś, przeł. Andrzej Wojtasik, Krytyka Polityczna, Warszawa 2016.

Magda Szcześniak

Normy widzialności Tożsamość w czasach transformacji

Magda Szcześniak

Normy widzialności Tożsamość w czasach transformacji

Polecamy w Sklepie Wielobranżowym Fundacji Bęc Zmiana:

FUNDACJA BĘC ZMIANA INSTYTUT KULTURY POLSKIEJ UW

Dzięki temu, drodzy trzydziestoparolatkowie, że nasze długie i spokojne dzieciństwo zbiegło się w czasie z krótkim i gwałtownym dzieciństwem wolnego rynku w wolnej Polsce (albo wolnej Polski na wolnym rynku), możemy się teraz cieszyć wspaniałą serią książek, w których zapiekankowa nostalgia oraz poważna historia kultury wzajemnie się uzasadniają i mieszają w różnych proporcjach. Kto więc popływał w nostalgicznej Duchologii Olgi Drendy, teraz może zanurkować, a nawet podrążyć temat w siostrzanych Normach widzialności, napisanych w nieco bardziej naukowym tonie przez Magdę Szcześniak. JZ

Jestem w trakcie pochłaniania, zakreślania i trawienia najnowszej książki Marcina Napiórkowskiego (Miasto umarłych oczywiście), ale postanowiłam zabezpieczyć sobie tak zwane tyły i kupić jego poprzednią publikację. Czy zdołam ją przeczytać w tym pięcioleciu? Z pewnością, nadal pracuję nad wyhodowaniem drugiej głowy w okolicach obojczyka. OW

Kurzojady, czyli Olga Wróbel i Jakub Zgierski, w każdym numerze NN6T recenzują lektury nowe i stare, zamieszczają fragmenty swojego bloga, a także raportują, co przykuło ich uwagę w Sklepie Wielobranżowym Fundacji Bęc Zmiana. Więcej: kurzojady.blogspot.com.

163


Muzeum Dizajnu

Klaus Pinter, Le Cocon, instalacja w kaplicy w Cambrai (2010)

Pablo Reinoso, La Parole (1998)

164


Muzeum Dizajnu

Magdalena Frankowska

Poszerzanie jaźni Oto kilka pomysłów, jak na nowo zaprojektować proces poszerzania naszej świadomości: – Owalny kokon, do którego dwie osoby mogą włożyć głowy i odseparować się od zanieczyszczonego środowiska, albo inny kokon, w którym w kilka osób może się ukryć i oddzielić od bodźców zewnętrznych. – Ekspander umysłu, który ma za zadanie wzmocnić emocje dwóch korzystających z niego osób. Duży balon unoszący się na fasadzie budynku

muzeum, w którym można usiąść na krześle ponad tłumem, jak w iluzji jednoosobowego państwa, lub też, jak chcą niektórzy: odseparować się od burżuazyjnego otoczenia. – Hełmy zmieniające, rozszerzające albo odkształcające świadomość, zawężające pole percepcji lub zwielokrotniające fragmenty widzianego obrazu. Obiekty służące do oddalenia umysłu od otaczającego świata lub wręcz odwrotnie: intensyfikujące odbiór zewnętrznych sygnałów.

Haus-Rucker-Co, Oasis No. 7 (1972)

165


Muzeum Dizajnu

Haus-Rucker-Co, Flyhead Enviroment Transformer (1968)

Haus-Rucker-Co: Laurids Ortner, Günter Zamp Kelp, Klaus Pinter, Enviroment Transformer – Flyhead, Viewatomizer i Drizzler (1968)

166


Muzeum Dizajnu

Haus-Rucker-Co, Yellow Heart (1968)

Numen / For use, Tape Berlin, lotnisko Tempelhof (2010)

Haus-Rucker-Co, Mind Expander (1967)

Magdalena Frankowska – projektantka, działa na pograniczu projektowania i sztuki. Współzałożycielka Fontarte – studia graficznego i niezależnego mikrowydawnictwa. Współautorka (wraz Arturem Frankowskim) książki Henryk Berlewi (2009) o pionierze polskiej typografii i funkcjonalnego projektowania graficznego. Kuratorka wystaw najnowszej polskiej grafiki użytkowej Eye on Poland w Szanghaju (2010), Enfant terrible. La nouvelle affiche polonaise w Bruk­seli (2013) oraz CARTEL PL w La Paz i Santa Cruz (2013/2014). Gromadzi i przechowuje (analogowo i wirtualnie) wybrane realizacje graficzno-wydawnicze z ostatnich kilkudziesięciu lat, tworząc osobisty zalążek muzeum dizajnu (fontarte.com).

167


będzie tylko gorzej

WYLECZ SIĘ SAM Doktor nauk medycznych Alek Hudzik Przyszła jesień, czas chorób i dolegliwości, czas, w którym będzie nam tylko gorzej. By jednak odwrócić bieg rzeczy, zasięgnąłem języka u ludzi świata sztuki i zapytałem ich o codzienne bolączki. Wszystko po to, by zdiagnozować przyczyny złego samopoczucia i znaleźć właściwe metody leczenia. Niestety zobowiązany tajemnicą lekarską milczę jak grób w kwestii danych osobowych pacjentów, a szkoda, bo nic tak nie cieszy jak wiadomość, że gorzej mamy nie tylko my

Chroniczny ból dupy

Jedna z najczęstszych chorób nękających świat sztuki. Jest to problem złożony i wymagający porady specjalisty – proktologa. Przyczyną może być zła dieta, dlatego uważajcie na to, co serwują wam galerie, zwłaszcza podczas wernisaży. Z badań wynika też, że grupą najbardziej narażoną na chroniczny ból dupy są osoby objęte opieką psychiatryczną. Natręctwa i nerwice często wyładowują oni, obgryzając paznokcie lub międląc, śliniąc i gryząc własne włosy, co powoduje zaparcia oraz choroby układu pokarmowego w okolicach ujścia jelita grubego. Złożone i wieloetapowe leczenie warto rozpocząć od uświadomienia sobie, że na świecie żyją ludzie, którzy mogą mieć inne poglądy, a nasza opinia nie zawsze bywa wyważona i nie zawsze musimy być w centrum uwagi. Dalszym etapem jest akceptacja tego, że nie wszystko, co chcemy przekazać, zostanie zrozumiane przez ogół. Stosowanie się do tych wstępnych zaleceń powinno oddalić w czasie nawroty bólu dupy.

168


będzie tylko gorzej

Brak potencji

Tu poradzić powinien seksuolog. Problemy tego typu wynikają najczęściej z potrzeby projektowania idealnej rzeczywitości i spełniania się w tej projekcji, przy jednoczesnym uciekaniu od realnego doświadczenia. W dalszej perspektywie brak potencji skutkuje apatią i wycofywaniem się z jakichkolwiek aktywności. Walkę z tego typu schorzeniem można rozpocząć od odstawienia lektury zagranicznych pism o sztuce oraz stronienia od wystaw zachodnich artystów, które mogą pogłębiać niską samoocenę – jeden z najczęstszych powodów braku potencji. Dodatkowo zalecane są badania na cholesterol, cukier i oczywiście testosteron.

Katar

Cynicy lubią mówić, że „katar nieleczony trwa siedem dni, a leczony tylko tydzień”. Jesienią katar może trwać tygodniami. Dlatego o profilaktyce warto pomyśleć już teraz. Kataru nie można lekceważyć i zwłaszcza jesienią należy unikać miejsc takich jak galerie sztuki czy zakurzone sale muzealne, bo jak wiadomo: kurz to raj dla roztoczy. Powodem kataru mogą być także złe warunki pracy. Przykładowo malarze są szczególnie narażeni na alergię wynikłą z kontaktu z farbami lub innymi materiałami malarskimi. W tym wypadku radzę zastanowić się nad zmianą medium działania. Być może wasza przyszłość to gify?

Ból kręgosłupa

Zapytanie o poradę w tej kwestii otrzymałem od anonimowej grupy pracowniczek pewnego NGO-sa. Najpierw należałoby zlokalizować źródło bólu. Powołam się na dwie szkoły. Jedna głosi, że ból kręgosłupa (moralnego) u pracowników lewicującego sektora sztuki może być jedynie fantomowy, bo przecież ci kręgosłupa mieć nie mogą. Druga sugeruje, że bóle te biorą się z przewlekłego unoszenia problemów całego świata na swoich 169


będzie tylko gorzej

barkach, co skutkuje zwyrodnieniem kręgów w odcinku krzyżowym. Na ból kręgosłupa pomoże aktywność fizyczna: skłony, przysiady z piłką lekarską, gimnastyka korekcyjna, a dla chcących łączyć aktywny tryb życia z modą – pilates.

Choroba potliwych dłoni

Dolegliwość dokuczająca zwłaszcza w kontaktach towarzyskich, pot zostawia bowiem ślady na płaszczach i marynarkach poklepywanych przez nas kolegów i koleżanek. Przypadłość ta może być jednak leczona: terapia laserowa zapewni naszym rękom komfort na mniej więcej pół roku. Domową metodą radzenia sobie z problemem potliwych dłoni jest rozpuszczenie trzech łyżeczek soli epsom w szklance ciepłej wody i moczenie rąk w roztworze przez około 5 minut. Sprzymierzeńcem w tej nierównej walce może się też okazać leczniczy węgiel drzewny przyjmowany na pusty żołądek.

Nietrzymanie moczu

Tak, proszę państwa, i takie problemy trapią nasz artworld! Ten problem natury urologicznej najczęściej występuje u grupy zawodowej zajmującej się profesjonalną oceną sztuki. Problemy z reguły powodowane są tłumionymi salwami śmiechu w kontakcie z pracami artystów, co z kolei prowadzi do rozregulowania ciśnienia i napięcia mięśniowego. To zaś powoduje niegroźne w skutkach, aczkolwiek wstydliwe, zwłaszcza w sytuacjach towarzyskich, nietrzymanie moczu. Porada: za każdym razem, gdy oceniasz pracę artysty, zapytaj samego siebie: „Czy ja też bym tak potrafił?”.

Depresja powernisażowa

Zwana też zespołem nieistniejącego feedbacku. Dotyczy przede wszystkim młodej grupy artystów, którzy po zrealizowanej wystawie oczekują pochwały własnych działań, a ta niestety najczęściej ogranicza się do lapidarnego „bardzo fajnie” 170


będzie tylko gorzej

usłyszanego z ust członków rodziny, kuratora lub dyrektora galerii. Metodą na radzenie sobie z tym schorzeniem jest niemalże psychoterapeutyczne przepracowanie prostego faktu: zostając artystą, wybierasz zawód, który nie bez powodu realizowany jest w galeriach, a nie na stadionach. Depresja powernisażowa mija z czasem lub przeradza się w chroniczne zgorzknienie. Porada: w kilka osób stwórzcie grupę wsparcia na co dzień praktykującą metodę pozytywnego feedbacku, o dobrodziejstwach którego pisałem w poprzednim poradniku coachingu.

Bieda

Bieda jest zdecydowanie najczęstszym schorzeniem wśród artystów. Nieleczona może skutkować wystawami kompulsywnie rekompensującymi ten stan. Obok alergii, uczuleń na gluten i astmy oskrzelowej zalicza się do tzw. chorób XXI wieku. Leczenie najlepiej wdrożyć w okresie wczesnej nastoletniości, prawdopodobnie więc większość czytelników nie zdoła już umknąć biedzie. Jest jednak nadzieja: z biedą, jak z astmą, można żyć. Wystarczy stosować się do kilku prostych zasad: ograniczyć swoje oczekiwania do minimum, nie chcieć więcej i próbować chcieć mniej. Bardzo dobrym ćwiczeniem, które ułatwia radzenie sobie z biedą, są wizyty w centrach handlowych, mające na celu obrzydzenie nam wszystkich produktów, które chcielibyśmy mieć, ale nas na nie nie stać.

Głupota i ignorancja

Choroba złośliwa, groźna jak wirus Zika i występująca tak często, że bywa mylona ze stanem wskazującym na zdrowie. Leczenie zarówno głupoty, jak i ignorancji to proces niezwykle skomplikowany, a także rozciągnięty w czasie. Paradoksalnie w tej materii każdy musi zdać się na własny rozum!

171


Usuń poezję

Poezja nie jest już zakuta w tekstowe interfejsy. Dzięki osiągnięciom myśli ludzkiej materiał poetycki może dziś zostać przedstawiony w postaci obrazu, gałęzi, sampla albo ciosu. Chodzi o przybliżenie się do sedna, mniejsza o nośnik. W każdym numerze NN6T Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba częstuje nas świeżym chlebem eksperymentu i wskazuje metody (re)produkcji poezji poza poezją.

cichy nabiau Łukasz Podgórni

Łukasz Podgórni – admin fanpejdży, statusiarz, gifiarz, poeciarz. Użytkownik życia. PAMIĘTNE STATUSY (Z CICHEGO NABIAUU) ukazały się w 15. rocznicę zamachu na WTC. Książkę można pobrać za darmo: http://ść-ch.pl/pamietne-statusy. 172


Usuń poezję

„PIENIĄDZE LEŻĄ NA ULICY” SŁYSZĘ GDY NAPRUTY WYPIERDALAM SIĘ NA RUCHLIWYM PRZEJŚCIU DLA PIESZYCH A Z RĘKI WYPADA MI NOKIA LUMIA ZALANA DYCHĄ I PRĄDEM Z DWORCA KTÓRA SAMA WYBIJA NUMER NA PAŁY 173


Usuń poezję

Piotr Puldzian Płucienniczak interpretuje: Status to archiwum ZIP mowy. W funkcji najbardziej interesującego kompresora zastąpił poezję niestatusową, która niechciana kompresuje sama siebie. Problemem statusu jest jednak przywiązanie do skorupy nadajnika. Otóż status człowieka współczesnego to urządzenie elektroniczne. Komputery leżą na ulicach, wystarczy się po nie schylić. Pamięć to przestrzeń przechowywania archiwów. Pamiętać o statusie znaczy odtworzyć go, wyciągnąć z butelki bądź pudełka. Nadmierne spożycie alkoholu może prowadzić do zaburzeń pamięci. W takiej sytuacji status zostaje zapomniany – jego pamiętność zachwiana. Pamiętne statusy to te, które mimo problemów z równowagą podtrzymują status urządzenia: „włączone”. Miłośniczki bibelotów (być może) znajdą w książeczce Łukasza Podgórniego PAMIĘTNE STATUSY (Z CICHEGO NABIAUU) ładowarkę do Asusa, kto inny zawiesi oko na portfelu i zabierze go, korzystając z nieuwagi właściciela. Na scenę wkracza w tym momencie trzecia siła – policja, która sprawnie aresztuje piratów komputerowych, pijaków i nierobów. Trójkąt rozpięty między zaburzeniami pamięci, zmaganiami o status oraz kordonem sił porządkowych to nasz dom ojczysty – język polski. Dajemy mu lajka albo – nieobecny jeszcze w interfejsie Facebooka – kopniak w dupę.

174


W tym numerze rządził font*


W tym numerze rządził font*

aąbcćdeęfghiijklłmnńoóprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghiijklłmnńoóprsśtuwvxyzźż

aąbcćdeęfghiijklłmnńoóprsśtuwvxyzźż ẞa!"#$%&'()*+,./0123456789:;<=>?@ [\]^_`{|}~¡¢£¤¥¦§¨©«®°±µ¶¿»ÀÁØ×ÈÆÇÉÊËá àâãäåæçèéêëìíîïðñòöõô÷øΔΩ₣℗€℠™∂∏–— †‡•‰‹›flfi◊≥≤≠≈∫∞√−∑∏ aąbcćdeęfghiijklłmnńoóprsśtuwvxy zźżÀÁÂÃÄÅÆÇÈÉÊËßÝÜÛÚÙØÖÕÔÓÒÑÐÏÎ

aąbcćdeęfghiijklłm nńoóprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghiijkl łmnńoóprsśtuwv xyzźż

Praho Krój Praho przetwarza i odnawia charakterystyczne uliczne formy liter, tworząc zupełnie nowy i współczesny krój, który jednak posiada mocny lokalny charakter. Inspiracją dla kroju były napisy charakteryzujące się dużym kontrastem i wąską formą występujące np. na szyldach sklepów w Warszawie w czasach PRL-u. W NN6T Praho ma swoją premierę, powstał on podczas warsztatów prowadzonych latem 2016 roku w ramach projektu Warszawskie Kroje, realizowanego przez Stowarzyszenie Kulturotwórcze Miastodwa, we współpracy z Design Crit. Projekt jest współfinansowany przez Miasto Stołeczne Warszawa. Warszawskie Kroje to niekomercyjny projekt, w wyniku którego powstanie seria dziesięciu nowych krojów pism, stworzonych w oparciu o tradycje warszawskiej typografii. Powstałe fonty będą udostępnione za darmo, na otwartej licencji. http://kroje.org Maciej Włoczewski – student na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zajmuje się projektowaniem krojów pisma oraz fotografią. https://www.behance.net/mwtype * W każdym numerze przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskiego projektanta. Zbierz wszystkie numery NN6T i stwórz mikroleksykon polskiej typografii XXI wieku.



PREZENTUJÄ„


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.