Czytanki dla robotników sztuki
Czytanki dla robotników sztuki Kultura nie dla zysku
Wolny Uniwersytet Warszawy, Zeszyt 1
Kultura nie dla zysku Wolny Uniwersytet Warszawy, Zeszyt 1 Zamiast wstępu, czyli statystyczny portret Wolnego Uniwersytetu Warszawy | Zwyciężyliśmy! Początek, trwanie i koniec Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi. Z Jakobem Jakobsenem rozmawia Agata Pyzik | Wiedza w opozycji. O Latającym Uniwersytecie z Tadeuszem Kowalikiem rozmawiają Jakob Jakobsen, Kuba Szreder i Agata Pyzik | Gerald Raunig: W trybie modulacji fabryki wiedzy | Barkamp, czyli demokratyczna produkcja wiedzy. Z Critical Practice rozmawiają Agata Pyzik i Kuba Szreder | Marion von Osten i Peter Spillmann: Produkcja kultury w epoce kapitalizmu kognitywnego | Teresa Święćkowska: Czym jest i czemu służy „kapitalizm kognitywny”? | Gospodarka oparta na wiedzy i jej przegrani. Rozmawiają Marion von Osten, Peter Spillmann, Teresa Święćkowska i Kuba Szreder | Martin Kaltwasser: (Nie)równowaga. Życie i praca kreatywnej rodziny w ponowoczesności | Niezależni. Z Martinem Kaltwasserem rozmawia Kuba Szreder | Heath Bunting: Krótki poradnik sukcesu. Planowanie dnia w paru prostych krokach | Vahida Ramujkic: Cygańskie koło czasu | Rebecca Gordon Nesbitt: Gniew to siła! | Polityki kulturalne 2009. Rozmawiają Rebecca Grodon Nesbitt, Jan Sowa i Kuba Szreder | Ewa Majewska: Don’t panic, organise! Sfera publiczna jako przedmiot radykalnej debaty | NetzNetz, czyli bezpośrednia demokracja w działaniu. Z Joanną Pianką rozmawia Roman Pawłowski | Adrienne Goehler: Podstawowy Dochód Gwarantowany – impuls z kultury potrzebny od zaraz! | Katarzyna Chmielewska: Nic, tylko się bawić! | Michał Kozłowski: Cóż po artyście? Krótka historia pewnej kontrowersji | Tomasz Żukowski: Sztuka i alienacja, czyli Dobry człowiek z Seczuanu Bertolta Brechta | Michał Herer: Gilles Deleuze: warunki (nie)możliwości sztuki w społeczeństwach kontroli | Kalendarium WUW
Czytanki dla robotnik贸w sztuki Kultura nie dla zysku Wolny Uniwersytet Warszawy, Zeszyt 1 redakcja
Katarzyna Chmielewska Kuba Szreder Tomasz 呕ukowski
Wolny Uniwersytet Warszawy Zeszyt 1 2009 redakcja Katarzyna Chmielewska, Kuba Szreder, Tomasz Żukowski Wersja angielska dostępna na stronie / English version of the book is available at www.wuw2009.pl Zespół redakcyjny Anna Hegman, Grzegorz Lechowski, Elżbieta Petruk, Agata Pyzik, Bogna Świątkowska Tłumaczenia Jakub Chmielewski, Rafał Majka, Łukasz Mojsak, Małgorzata Nowicka, Michał Piotrowski, Aleksandra Szkudłapska, Kuba Szreder, Anna Szyjkowska-Piotrowska Artykuły i materiały autorstwa poniższych autorów publikowane są na licencji Creative Commons, Attribution, Non Commercial, Share Alike, 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/3.0/ W przypadku autorów niewymienionych obowiązują regularne prawa autorskie. Katarzyna Chmielewska, Critical Practice, Michał Herer, Jakob Jakobsen, Martin Kaltwasser, Michał Kozłowski, Ewa Majewska, Roman Pawłowski, Agata Pyzik, Gerald Raunig, Teresa Święćkowska, Kuba Szreder, Tomasz Żukowski KOREKTA Marcin Hernas, Monika Ples ISBN 978-83-929527-6-3 Wydanie pierwsze Printed in Poland Wydawca Fundacja Bęc Zmiana ul. Mokotowska 65/7 00-533 Warszawa www.funbec.eu bec@funbec.eu +48 22 827 64 62 Druk PW Stabil ul. Nabielaka 16 31-410 Kraków
Spis treŚci
7
Zamiast wstępu, czyli statystyczny portret Wolnego Uniwersytetu Warszawy
11
Zwyciężyliśmy! Początek, trwanie i koniec Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi Z Jakobem Jakobsenem rozmawia Agata Pyzik
21
Wiedza w opozycji O Latającym Uniwersytecie z Tadeuszem Kowalikiem rozmawiają Jakob Jakobsen, Kuba Szreder i Agata Pyzik
37
W trybie modulacji fabryki wiedzy Gerald Raunig
47
Barkamp, czyli demokratyczna produkcja wiedzy Z Critical Practice rozmawiają Agata Pyzik i Kuba Szreder
59
Produkcja kultury w epoce kapitalizmu kognitywnego Marion von Osten
69
Czym jest i czemu służy „kapitalizm kognitywny”? Teresa Święćkowska
73
Gospodarka oparta na wiedzy i jej przegrani Rozmawiają Marion von Osten, Peter Spillmann, Teresa Święćkowska i Kuba Szreder
83
(Nie)równowaga. Życie i praca kreatywnej rodziny w ponowoczesności Martin Kaltwasser
97
Niezależni Z Martinem Kaltwasserem rozmawia Kuba Szreder
111
Krótki poradnik sukcesu. Planowanie dnia w paru prostych krokach Heath Bunting
Projekt Wolny Uniwersytet Warszawy został zrealizowany przez Fundację Bęc Zmiana dzięki dotacji od m.st. Warszawy.
137
Cygańskie koło czasu Vahida Ramujkic
139 147
Gniew to siła! Rebecca Gordon Nesbitt Polityki kulturalne 2009 Rozmawiają Rebecca Gordon Nesbitt, Jan Sowa i Kuba Szreder
zamiast wstępu, czyli statystyczny portret wolnego uniwersytetu warszawy
155 Don’t panic, organise! Sfera publiczna jako przedmiot radykalnej debaty Ewa Majewska 165 NetzNetz, czyli bezpośrednia demokracja w działaniu z Joanną Pianką rozmawia Roman Pawłowski 175
Podstawowy Dochód Gwarantowany – impuls z kultury potrzebny od zaraz! Adrienne Goehler
185
Nic, tylko się bawić! Katarzyna Chmielewska
195
Cóż po artyście? Krótka historia pewnej kontrowersji Michał Kozłowski
201
Sztuka i alienacja, czyli Dobry człowiek z Seczuanu Bertolta Brechta Tomasz Żukowski
215
Gilles Deleuze: warunki (nie)możliwości sztuki w społeczeństwach kontroli Michał Herer
225
Manifest Komitetu na Rzecz Radykalnych Zmian w Kulturze
233
Kalendarium WUW
241
Biogramy
Pierwsza edycja Zeszytu podsumowuje 212 dni pracy Wolnego Uniwersytetu Warszawy w pierwszym roku jego trwania. Wewnętrzne zróżnicowanie Zeszytu odpowiada trybowi pracy naszej parainstytucji, która eksperymentuje z różnymi sposobami wymiany i tworzenia wiedzy. Rozmaite formy tekstu, takie jak wywiady, zapisy wykładów, transkrypcje dyskusji, teksty teoretyczne, poradniki życiowe, analizy filozoficzne i literackie odpowiadają wielości i zróżnicowaniu organizowanych działań: barkampom, akcjom i warsztatom artystycznym, zjazdom, prezentacjom, seminariom, publicznym dyskusjom i wykładom. Publikacja pomieściła jedynie skromny fragment materiałów wygenerowanych przez prawie stu prowadzących zajęcia WUW-u podczas ponad 25 wydarzeń. Mamy jednak nadzieję, że wybór ten zdaje sprawę z poruszanych zagadnień, podejmowanych dyskusji i toczonych sporów. Tematem pierwszej edycji Wolnego Uniwersytetu była kultura nie dla zysku. Nawiązaliśmy do tradycji wolnej edukacji, skupiając się na tworzeniu środowiska, w którym możliwa stałaby się krytyczna refleksja nie tylko nad kulturą, ale także nad jej społecznym, politycznym i ekonomicznym zapleczem. Podjęliśmy próbę teoretycznego i praktycznego badania warunków produkcji wiedzy i kultury w późnym kapitalizmie, analizy kondycji życia aktywistów, twórców i animatorów kultury, wywierania wpływu na politykę kulturalną oraz uczestnictwa w dyskusjach o obecnym i przyszłym kształcie naszych społeczeństw. Teksty zawarte w pierwszym Zeszycie WUW-u starają się rozwinąć i pogłębić wszystkie te wątki.
wuw: zeszyt 2009
7
Zamiast (zazwyczaj) monotonnego wstępu postanowiliśmy oddać do dyspozycji czytelników raport z pierwszego roku pracy Wolnego Uniwersytetu Warszawy. Z góry przepraszamy. Jest to dokument nieco nużący. Podobnie zresztą jak część życia osób, które brały udział w pracy nad WUW-em. Zamiast zaprosić naszych Czytelników na fascynującą przejażdżkę dyskursywną karuzelą pełną błyskotliwych point i zaskakujących odniesień, postanowiliśmy zbudować domorosłe statystyczne planetarium. Można w nim oglądać tak porażające konstelacje jak związek między ilością wytwarzanych dokumentów a płatnym i bezpłatnym czasem pracy; z ruchu liczb trzeba wyczytać, kiedy w życiu przeciętnego robotnika sztuki następuje moment składania aplikacji i kiedy dowiaduje się on o swoim przeznaczeniu; można także zbadać, jakie trajektorie musieli przebyć nasi goście, bolidy wizytujące lokalny układ odniesień. Taki raport może nie porywa, wydaje się nieco suchy – nic bardziej mylnego, plastyczna wyobraźnia naszych Czytelników odczyta z tych nieosobowych na pozór danych barwne przebiegi kłótni, wesołe posiedzenia, podczas których z płonącymi głowami snuliśmy porywające wizje i wytrwale pracowaliśmy, dyskutując o pochwale lenistwa, czy też próbując wyzwolić się z kajdan pracy. Nie popadajmy jednak w dialektyczną przesadę, ta garść danych zdaje też sprawę z warunków produkcji, w których przyszło nam działać i których jesteśmy częścią. Niech wystarczy ona za komentarz i stanowi pożywkę dalszej refleksji.
→ Termin złożenia aplikacji: 22 lutego 2009 → Długość aplikacji: 15 stron, 5206 słów, 41 072 znaków → Wnioskowany budżet: 200 000 PLN → Planowana liczba wydarzeń: 10, w tym 5 akcji artystycznych, 3 wykłady, 2 seminaria → Planowana liczba prowadzących: 16 osób, w tym 4 z Warszawy, 3 z innych miast Polski, 9 z zagranicy → Planowana liczba uczestników bezpośrednich: 900 osób → Planowany czas trwania: 1 kwietnia – 31 grudnia 2009
→ Informacja o otrzymaniu grantu: 16 kwietnia 2009 → Przyznany budżet: 200 000 PLN → Nieoficjalne rozpoczęcie prac: 30 maja 2009 → Podpisanie umowy i oficjalny start projektu: 2 czerwca 2009 → Oficjalny czas trwania projektu: 212 dni → Faktyczny czas realizacji (jako procent do planowanego): 73% → Dodatkowy czas poświęcony przygotowaniom i rozliczeniom: 120 dni (ok. 30 dni przygotowań koncepcyjnych, 10 dni pisania aplikacji, 60 dni przygotowań organizacyjnych, 20 dni rozliczania projektu) → Jako procent oficjalnego czasu projektu: 60% → Liczba dni odpoczynku: – 60 → Liczba zorganizowanych wydarzeń: 26, w tym 1 zjazd, 2 otwarte konferencje (barkampy), 2 dyskusje publiczne, 3 warsztaty / akcje artystyczne, 14 seminariów, 4 prezentacje / wykłady → Jako procent planowanych: 260% → Liczba roboczogodzin spędzonych przy administrowaniu grantem: ok. 100 → Liczba umów i aneksów związanych z prowadzeniem projektu: ok. 200 → Wypłata pierwszych wynagrodzeń: 22 czerwca 2009 → Dominująca forma zatrudnienia: umowa o dzieło → Liczba osób zaangażowanych w obsługę projektu: ok. 14 osób → Prowadzący wydarzenia i wykładowcy barkampów: ok. 95 osób → Jako procent planowanych: 550% → W tym pracujących w ramach wolontariatu / nieodpłatnie: 33 osoby (30%) → W tym mężczyzn: ok. 55% → W tym kobiet: ok. 45% → Uczestnicy wydarzeń: ok. 1050 osób → Jako procent planowanych: 115% → W stosunku do kadry: 12 uczestników na 1 prowadzącego → Koszt projektu na jednego uczestnika: ok. 200 PLN → Liczba kilometrów przebytych przez prowadzących (dane niepełne): ponad 56 000 km → W tym podróży lotniczych: 15, ponad 45 000 km → Emisja CO2: ponad 7 ton
8 wuw: zeszyt 2009
wuw: zeszyt 2009
Wolny Uniwersytet Warszawy 260% normy, czyli wolny, bo powolny
9
→ W tym podróży koleją: 16, ponad 12 000 km → Emisja CO2: ok. 1 tony → Miejsca, z których przyjechali prowadzący: Barcelona, Berlin, Bristol, Elbląg, Gdańsk, Kopenhaga, Kraków, Londyn, Moskwa, Wiedeń, Wrocław, Zurych → Liczba napisanych maili związanych z WUW-em (tylko ze strony kuratora projektu, pomiędzy 01.12.2009 a 29.12.2009): ponad 430 wysłanych, ponad 610 odebranych; w sumie: ponad 1040 maili → Intensywność komunikacji mailowej kuratora pomiędzy 01.12.2009 a 29.12.2009: ok. 35 maili na dzień → Wpisy na stronę internetową www.wuw2009.pl : a) Wersja polska – liczba wpisów: 63; liczba znaków: 178 284 b) Wersja angielska – liczba wpisów: 37; liczba znaków: 124 880 → Zdjęcia i obrazy zamieszczone na serwerze WUW: 191 plików JPG (27,5 MB); z czego 63% (17,3 MB; 105 plików JPG) dostępne na stronie WWW → Pomoce naukowe zamieszczone na serwerze: 34 pliki PDF (55 MB); z czego 100% dostępne na stronie WWW → Łączna długość nagrań audio i wideo udostępnionych na stronie: 907 min 43 s → Wygenerowane odnośniki do innych stron WWW: 171 → Egzemplarze książek wydanych w trakcie WUW-u: 2000 szt. → Artykuły i teksty zamieszczone w książce Czytanki dla robotników sztuki: 24 → Planowana liczba autorów: 6 os. → Liczba osób zaangażowanych w pisanie / przygotowanie tekstów: 25 → W trakcie pracy nad książką autorzy byli rozrzuceni po: Barcelonie, Bristolu, Berkeley (Kalifornia), Berlinie, Hawanie, Krakowie, Londynie, Los Angeles, Warszawie, Wiedniu, Zurychu. → Liczba materiałów zamieszczonych w książce: ponad 365 000 znaków, około 200 stron maszynopisu → Czas powstawania książki: około 40 dni → Tempo powstawania książki: ok. 9 000 znaków na dzień
10 wuw: zeszyt 2009
Zwyciężyliśmy! Początek, trwanie i koniec Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi Z Jakobem Jakobsenem rozmawia Agata Pyzik
Agata Pyzik: Jakobie, czy mógłbyś opowiedzieć o tradycji wolnej edukacji w Danii? Domyślam się, że Wolny Uniwersytet Kopenhagi (Copenhagen Free University) częściowo z niej wyrasta.
Jakob Jakobsen: Wolny Uniwersytet Kopenhagi wyrasta z co najmniej trzech tradycji – pierwszą stanowią ruchy na rzecz praw obywatelskich oraz wolności słowa w Stanach Zjednoczonych; druga to społeczny ruch antypsychiatrii w Zjednoczonym Królestwie, a zwłaszcza krytyka instytucji; trzecią są duńskie uniwersytety ludowe, powstające od XIX wieku i stanowiące swego rodzaju chłopski ruch społeczny. Postanowiliśmy założyć Wolny Uniwersytet Kopenhagi głównie po to, żeby ułatwić produkcję wiedzy krytycznej oraz dzielenie się nią w obecnych warunkach społecznych i ekonomicznych. Mieliśmy na względzie tradycję, ale Wolny Uniwersytet Kopenhagi powstał przede wszystkim z poczucia wyobcowania, a także złości, spowodowanych sposobem, w jaki kapitalistyczny system produkcji używał i wartościował wiedzę na progu nowego tysiąclecia. U podstaw legła analiza zmianw sposobie produkcji w ostatnich dwudziestu, trzydziestu latach – od pracy fizycznej w kierunku modelu, w którym wiedza, procesy umysłowe oraz podmiotowość stały się głównymi środkami produkcji. Nie chodzi bynajmniej o to, że praca rąk zanika, ale o to, że świat Zachodu coraz bardziej od niej odchodzi, co zresztą wpływa na nasze codzienne życie. Widać, jak zmiana sposobu produkcji wpłynęła na rozumienie wiedzy przez społeczeństwo. Uczelnie wyższe są skoncentrowane na produkowaniu wiedzy poddanej reżimowi
wuw: zeszyt 2009
11
ekonomicznemu, poddaje się je strukturalnym przekształceniom, aby pasowały do nowej politycznej ekonomii wiedzy. W rezultacie szkoły wyższe zaczęły oddalać się od ludzi. Zdecydowaliśmy, że powołamy do życia instytucję i w ten sposób będziemy dysponować środkami produkcji wiedzy. Chcieliśmy stworzyć środowisko, które mogłoby rozwijać i upowszechniać taką wiedzę, którą kapitalistyczna restrukturyzacja coraz bardziej wykluczała albo ignorowała. Wystartowaliśmy z hasłem „Cała władza w ręce Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi”, które podkreślało nasze intencje. Zamiarem było odebranie władzy instrumentalnemu pojmowaniu wiedzy. Siedzibą uniwersytetu było nasze mieszkanie; był to uniwersytet dnia codziennego, który funkcjonował nie tylko za dnia, ale również w nocy… Sposób powołania Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi i nazwanie go „wolnym” było oczywistą prowokacją. Odwołanie się do wolności było jednocześnie pytaniem, które stawialiśmy sobie samym. Z praktycznego punktu widzenia wszystko było u nas darmowe, pieniądze nie wchodziły w grę. Ale zastanawialiśmy się również nad znaczeniem, jakie może mieć emancypacja dla wiedzy. Refleksje te dały początek zupełnie prowizorycznej instytucji: ludzie się zbierali, odwiedzali nas, zatrzymywali się u nas, spali na materacach.
Tworzyliśmy grupę dyskusyjną wokół kwestii niematerialnej produkcji. Otworzyliśmy Wolny Uniwersytet Kopenhagi w mieszkaniu, które dzieliłem z partnerką, więc my mieliśmy klucze. Współpracowaliśmy ściśle z trójką naszych przyjaciół: Anthonym Daviesem, Emmą Hedditch oraz Howardem Slaterem, których poznałem w Londynie, gdzie mieszkaliśmy przez sześć lat, zanim wróciliśmy do Kopenhagi i założyliśmy Wolny Uniwersytet Kopenhagi. Odegrali ogromną rolę przy zakładaniu Uniwersytetu. Tworzenie instytucji to dziwna sytuacja – sporo się nad tym zastanawialiśmy ze strategicznego punktu widzenia. Nie chcieliśmy ustawiać się na pozycjach alternatywnych, ponieważ obawialiśmy się, że szybko zaczniemy odzwierciedlać system władzy, który sami krytykowa-
liśmy. Postanowiliśmy więc, że będziemy się trzymać terminu „samo-instytucja” zamiast „anty-instytucja” i przekształciliśmy włas ny dom w uniwersytet. Nazwanie się uniwersytetem to roszczenie do władzy, gdyż uniwersytet – jako instytucja – funkcjonuje w społeczeństwie w ramach dosyć sztywnych i wysoce normatywnych konwencji. Na początku pytano nas, czy to, co robimy, jest w ogóle zgodne z prawem i czy możemy to robić. Już samym stwierdzeniem, że mamy uniwersytet w mieszkaniu, sytuowaliśmy się w pozycji władzy. Słowo „uniwersytet” kojarzone jest z pewną architekturą i z pewnymi rodzajami tożsamości. Chcieliśmy rzecz jasna podjąć grę z tą architekturą i z tymi tożsamościami – z całą władzą, jaka związana jest z instytucją uniwersytetu. Naszym celem było jednak wytwarzanie wiedzy, którą ludzie będą mogli wykorzystywać. Nie chcieliśmy zinstrumentalizować produkcji wiedzy, tak jak coraz częściej robiły to oficjalne uczelnie wyższe. Przez sześć lat działania zrealizowaliśmy pięć szeroko zakrojonych projektów badawczych. W dalszym ciągu pracujemy nad niektórymi z nich – chcemy mieć pewność, że zrealizowaliśmy je należycie, tak jak zaplanowaliśmy. Mieliśmy ambicje rozwijania projektów badawczych zgodnie z naszą polityką kolektywizmu i dzielenia się. Zdecydowawszy się na jakieś pole badawcze, wysyłaliśmy tzw. otwarte zaproszenia. Zazwyczaj projekt badawczy to bardzo zindywidualizowana praca i zazdrośnie strzeżona tajemnica, co zapewne wiąże się z lękiem przed kradzieżą pomysłów. My natomiast nie chcieliśmy się izolować, więc wybraliśmy coś w rodzaju uspołecznionej, kolektywnej metody prowadzenia badań. Każda osoba, która uczestniczyła w projekcie, coś do niego wnosiła, w ten czy inny sposób. Spotkania zawsze miały jakiś plan, nawet kiedy oglądaliśmy film. Nie wierzyliśmy w całkowicie otwartą formę – musi być jakiś punkt zaczepienia, punkt wyjścia. Otwarta i inkluzywna forma projektu badawczego z precyzyjnie określonym obszarem zainteresowania działała na ludzi zachęcająco. Przychodziły do nas osoby, które posiadały konkretną, specjalistyczną wiedzę, takie, które umiały organizować działania, oraz takie, które były po prostu zainteresowane.
12 wuw: zeszyt 2009
wuw: zeszyt 2009
Z jakiego środowiska się wywodzisz i kim były inne osoby, które zakładały Wolny Uniwersytet Kopenhagi?
13
Chociaż wydawaliśmy broszurki (w sumie czternaście), w których publikowaliśmy teksty i obrazy związane z procesem badawczym, główny kanał dystrybucji wiedzy, którą tworzyliśmy, stanowili ludzie uczestniczący w spotkaniach. Wiedzę i doświadczenie zdobyte dzięki Wolnemu Uniwersytetowi Kopenhagi mogli zabierać do swojego środowiska i dzielić się nimi z napotkanymi osobami. Był to więc ustny sposób upowszechniania wiedzy przez zaangażowane jednostki. Żaden z projektów badawczych nie zakończył się wydaniem jakiejś podsumowującej publikacji – byliśmy nastawieni raczej na bezpośrednie i społeczne rozpowszechnianie wiedzy. Kto przychodził na wasze spotkania? I jak rozchodziły się informacje o waszym istnieniu i o realizowanych projektach?
Uniwersytet prowadziliśmy systemem gospodarczym we własnym domu. Nie ubiegaliśmy się o żadne fundusze na badania. Ale też nikomu nie płaciliśmy, była to więc działalność całkowicie bezkosztowa. Wszyscy, którzy uczestniczyli w projekcie, robili to z własnej nieprzymuszonej woli, bo mieli ochotę. Broszurki drukowaliśmy na zamówienie. A więc było w tym minimum ekonomii albo wręcz nie było jej wcale. Oczywiście musieliśmy zarabiać pieniądze w inny sposób, ale i tak musieliśmy opłacać czynsz itp. Chcieliśmy mieć uniwersytet, wystarczyło powiedzieć „oto uniwersytet” i już go mieliśmy. Dlatego nazwaliśmy ustanowienie uniwersytetu aktem mowy. Nie musieliśmy stawiać spektakularnych budowli ani niczego w tym rodzaju. To jak Austinowska wypowiedź performatywna – ktoś mówi: „Oto wolny uniwersytet” i staje się, gromadzimy się wokół tego zaklęcia.
Właśnie tak. Był to swego rodzaju konstrukt. Nie mieliśmy niczego, co przypominałoby wyglądem tradycyjny uniwersytet – nie było olbrzymich klatek schodowych, kolumn, auli wykładowych i tak dalej. Zwyczajne mieszkanie. Ale mnóstwo osób u nas przesiadywało. Zawsze też staraliśmy się, żeby na naszym uniwersytecie panowała atmosfera zażyłości, na którą formalne uczelnie nie chcą sobie pozwolić. Bawiliśmy się też architekturą, przesuwaliśmy ściany, wydzielaliśmy miejsce na kino i archiwum, tak żeby mieć
14 wuw: zeszyt 2009
gdzie składować materiały i urządzać projekcje. Ale był to przede wszystkim akt mowy. Czasem prace szły bardzo powoli, bywało, że ślęczeliśmy nad jedną głupią kwestią cały rok i nie byliśmy zbyt aktywni. Ale to też było częścią naszej pracy. Pracowaliśmy kiedyś nad projektem dotyczącym idei ucieczki, do którego podeszliśmy w bardzo praktyczny sposób. Z naszego okna przez prawie rok zwisała jasnożółta lina ratunkowa. Na tym właściwie polegał cały projekt. Masz również prawo milczeć, nie produkować niczego oprócz milczenia. Nikogo nie poinformowaliśmy o tym projekcie – lina po prostu tam wisiała. Pewnie, że przechodnie pytali, co to jest i kto uciekł. A zatem była to interwencja i dyskusja na temat ucieczki. Pracowaliśmy również w taki sposób, przez praktyczne eksperymenty. Czy zdarzyło się, że wasze życie poza uniwersytetem wpłynęło niekorzystnie na funkcjonowanie Uniwersytetu, np. ktoś stracił pracę? Jakie okoliczności zewnętrzne miały na niego największy wpływ?
Staraliśmy się być blisko zwykłych spraw, więc wszystkie elementy dnia powszedniego stały się częścią uniwersytetu. Pojęcie „nieszczęśliwej świadomości” traktowaliśmy jako motor całego projektu. Obejmowało ono całą negatywność i wszystkie tarcia, jakich doświadczaliśmy w życiu codziennym. Nie zależało nam na stworzeniu idealnego świata. Frustracje dnia codziennego były również jego częścią. Zdarzało się, że odsyłaliśmy ludzi spod naszych drzwi, mówiąc, „przepraszamy, ale nic z tego, otwarty uniwersytet jest dzisiaj nieczynny”. Taka bezproduktywność również stanowiła część projektu i ją także staraliśmy się poddać krytycznej refleksji. Mieliśmy też mały, trzymany w tajemnicy projekt dotyczący kurzu. Kurz jako osad codziennego życia. Kurz przypomina trochę sny. Jest czymś, czego chcesz się pozbyć. Jest w pewnym sensie irracjonalny. Mieliśmy obsesję na punkcie kurzu w jego różnych postaciach, w różnych znaczeniach. Nawet stworzyliśmy na ten temat serię slajdów. W jaki sposób można było uczestniczyć w Wolnym Uniwersytecie Kopenhagi?
wuw: zeszyt 2009
15
Kiedy ktoś przychodził i mówił: „Chcę być częścią Wolnego Uniwersytetu”, odpowiadaliśmy, że nie można być jego częścią, można go co najwyżej współtworzyć. Wkrótce po naszym otwarciu powstały siostrzane wolne uniwersytety w Wiedniu i Londynie, zainspirowane w jakimś stopniu naszą inicjatywą. Ponieważ instytucje te powstały na gruncie osobistych marzeń i pragnień małych grup ludzi, z wielkim zaciekawieniem obserwowaliśmy, w jaki sposób osoby zaangażowane konstruowały te samoorganizujące się uniwersytety. Ponieważ są to konstrukty, można je zorganizować na wiele różnych sposobów. Nie mają nic wspólnego z formalnym uniwersytetem, gdzie jest się skazanym na odtwarzanie hierarchii i reprodukowanie określonej wiedzy. Jeśli zastanawiasz się, jak powinien wyglądać idealny uniwersytet albo uniwersytet twoich marzeń, to pojawi się wiele odpowiedzi, mnóstwo opcji. Uczelnie wyższe nie muszą być zorganizowane w jeden konkretny sposób. W tym kontekście stawało się jasne, że uniwersytety stawały się coraz bardziej zhomogenizowane nie z woli ludu, ale w interesie państwa i kapitału. Regularne uniwersytety wprowadzały surowy reżim ewaluacji, kwantyfikacji i kontroli. Ten trend zainicjował ruch samoorganizujących się, wolnych uniwersytetów.
zróbmy to i użyjmy jako oręża w naszej walce. To była reakcja na ucisk. Ale nie kierowaliśmy się obsesją wroga. Wyobrażaliśmy sobie i rozwijaliśmy naszą instytucję jako pośrednią krytykę tego, co się działo wszędzie indziej. Ale punktem wyjścia była nieszczęśliwa świadomość.
Jakie warunki są potrzebne do powstania takich inicjatyw? Wolna wola?
Jakie były powody zamknięcia uniwersytetu?
Co więc oznacza w waszej nazwie wyraz „wolny”, jeśli wolność rozumiemy jako konstrukt i jest ona zawsze wolnością „od” czegoś?
Chcieliśmy użyć słowa „wolny”, ponieważ nie czuliśmy się wolni. Nurtowało nas pytanie, co w naszym kontekście oznacza wolność i w jaki sposób można ją wyprodukować. Rozważaliśmy tę kwestię. Neoliberałowie także mają obsesję na punkcie „wolności”, jak również pojęć takich jak „wybór” i „demokracja”. Pakujesz niektórych ludzi do więzienia po to, żeby zapewnić im wolność. A zatem chcieliśmy odzyskać ten termin, zastanowić się, co może oznaczać w codziennej praktyce. Pragnęliśmy zaangażować się w polityczną ekonomię wiedzy, wsadzić kij między tryby, stworzyć inny rodzaj produkcji czy kontrprodukcji, w ramach obowiązującej ekonomii wiedzy, zaburzyć wszystko tak bardzo, jak tylko się da. Tak powstała platforma wolności.
To raczej misja, którą podejmujesz każdego dnia, zmagasz się z nią – nie ma zbyt wiele miejsca na wolną wolę. Wolny uniwersytet wyrósł z poczucia braku przestrzeni, braku miejsca. Wymiana, improwizacja i współpraca pozwalały radzić sobie z tą sytuacją, a następnie dały początek Wolnemu Uniwersytetowi Kopenhagi. Działania wynikają raczej z braku szczęścia, z powodu trudności, złości, nienawiści, które – jak pisał Karol Marks – są motorem historii. Nie było w tym konkretnego interesu, myśleliśmy raczej:
Żeby koncepcja samoinstytucji miała jakikolwiek sens, wolny uniwersytet musi być projektem tymczasowym. Od samego początku było więc jasne, że instytucja ta nie będzie czymś trwałym. Na pewno nie chcieliśmy, żeby nasza niezależna instytucja podzieliła los „normalnych” instytucji, czyli znormatywizowała się. Gdybyśmy kontynuowali to jeszcze jakiś czas, zapewne zostalibyśmy wciągnięci w normatywną, instytucjonalną machinę. Jeśli projekt ma mieć jakiekolwiek polityczne znaczenie, musi mieć charakter tymczasowy. Chcieliśmy poigrać sobie z władzą, a najlepszym sposobem gry z władzą jest całkowite pozbycie się jej na sam koniec. I tak zrobiliśmy. Na początku chcieliśmy sięgnąć po władzę – nasze pierwsze hasło brzmiało: „Cała władza w ręce Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi”. Wiele osób zasypywało nas pytaniami w stylu: „Dlaczego się likwidujecie? Moglibyście zrobić fantastyczną karierę na polu sztuki”. Była to jednak decyzja polityczna: zamykamy
16 wuw: zeszyt 2009
wuw: zeszyt 2009
Moim zdaniem, to ucisk zmusza jednostki do reakcji. Nie sądzę, żeby wolna wola miała tu jakiekolwiek znaczenie. Wolna wola jest luksusem, na który mogą sobie pozwolić tylko bogaci – kiedy np. idą na zakupy i rozważają, co kupić. Czyli to raczej konstrukt.
17
i koniec. Przyznam, że czerpaliśmy sporą przyjemność z burzenia naszej instytucji, powtarzaliśmy, że „wygraliśmy” – tak brzmiało nasze ostatnie hasło. Bo to rzeczywiście było zwycięstwo. Dobrze mi z tym, że nie ma już uniwersytetu, chociaż prowadzę podobne projekty, na przykład ten warsztat w Warszawie na temat Uniwersytetów Latających. Miło jest pracować już w zupełnie nowym kontekście, bez Wolnego Uniwersytetu Kopenhagi.
Latający Uniwersytet ucieleśnia ważne wartości.
Tak jak powiedział profesor Kowalik: ludzie zawsze będą szukać latających uniwersytetów; wskazują one na potrzebę krytycznej i autonomicznej wiedzy, dostępnej ogółowi społeczeństwa. Tłumaczenie Rafał Majka zapis rozmowy z listopada 2009
Jest to więc kontynuacja, ale na innych płaszczyznach.
Po prostu pozbywasz się ram. Był to projekt kolektywny. Wspólnie tworzyliśmy doświadczenie i wiedzę. Wszyscy mogą korzystać z wiedzy, którą wyprodukowaliśmy. Nie chcieliśmy, żeby została zinstrumentalizowana, nie chcieliśmy też zbijać na niej żadnego kapitału. Po likwidacji uniwersytetu nadal współpracujemy z wieloma osobami, które angażowały się w jego działalność. Anthony Davies, na przykład, bada teraz edukację alternatywną w Londynie – planujemy zająć się tym wspólnie. Opisz pokrótce badania nad Uniwersytetami Latającymi w Polsce.
O ich istnieniu dowiedziałem się pięć lat temu, o tym z XIX wieku i tym z lat 70. XX wieku, ale ciężko było znaleźć jakieś teksty na ten temat. Kiedy Kuba Szreder zapytał mnie, czy chciałbym zrobić coś w Warszawie, odpowiedziałem natychmiast, że interesowałyby mnie badania nad Uniwersytetem Latającym. Rozpoczynając te warsztaty, nie mieliśmy jeszcze gotowego programu, wykluł się on dopiero podczas mojego pobytu w Warszawie. Pamiętam, że jako młody chłopak dosyć uważnie śledziłem losy Solidarności w latach 1980–1981. Szczególnie jednak poruszyło mnie to, co stało się po upadku Muru Berlińskiego – w trakcie transformacji przepadły wszystkie wcześniejsze wartości, wymyte przez bezmyślną ideologię neoliberalnego wolnego rynku, która wtedy zatriumfowała. Martwiło mnie to, ale nie znałem bliżej sytuacji w poszczególnych krajach postkomunistycznych i różnic między nimi. Dlatego warto było przyjechać do Warszawy i posłuchać ludzi takich jak np. profesor Tadeusz Kowalik, opowiadający o transformacji i jej skutkach. Patrząc z zewnątrz, mogłem tylko się irytować, nic więcej.
18 wuw: zeszyt 2009
wuw: zeszyt 2009
19