Z Maciejem Cuskem, o jego filmie Wieloryb z Lorino, rozmawia Monika Grabarek.
Ginący świat Jak długo robiłeś ten film? Długo, prawie siedem lat. Co na tej dalekiej Północy tak cię zafascynowało? Na pewno wieloryb. Zawsze marzyłem, żeby w ogóle zobaczyć wieloryba. Często te swoje filmy wymyślam tak, żeby spełniać swoje marzenia, bo inaczej ich realizacja byłaby właściwie niemożliwa. Zobaczyłem kiedyś na zdjęciach spotkanie wielorybów i ludzi tam, na tym odległym Półwyspie Czukockim, w tych tragicznych okolicznościach, gdzie człowiek, żeby przetrwać, musi upolować swojego brata, jak głosi legenda czukocka. Ten świat mnie pochłonął, zacząłem o nim czytać – a niewiele tego jest, trudno zdobyć informacje. Zafascynowało mnie to, że ten świat już właściwie przeminął, 6 | BIK | listopad 2020
prawie go nie ma. Jeszcze chwilę temu był, a teraz prawie zupełnie zniknął. To straszne, co tam się stało. Mówiąc trochę metaforycznie, ta pierwotna kultura zrobiła przeskok z epoki kamiennej do cywilizacji przemysłu i nie wytrzymała tego. Tam upadek Związku Radzieckiego pozostawił bardzo dużą, otwartą ranę. Rosjanie zawłaszczyli sobie ten surowy ląd i zupełnie zniszczyli kulturę, którą tam zastali. Stalin bardzo się postarał, żeby dokładnie wyczyścić Półwysep Czukocki z tego, co było tam pierwotne, by wyplenić cały ten system wierzeń i sposób życia ludzi. Wielkimi wrogiem był szamanizm, świat duchowy. Chciałem to jeszcze uchwycić – ten odchodzący świat Czukczów i ich integralny związek z naturą, bo to bardzo bliskie mojemu sercu. Wieloryb, to mityczne, przepiękne