Biznes Kujawsko-Pomorski | październik 2014

Page 1

KUJAWSKO-POMORSK I

PA Ź D Z I E R N I K 2014

Zarządzanie klubem, to zarządzanie ryzykiem Przemysław Termiński i Bartosz Bartczak TORUŃ UNIBAX S.A.

str. 4


na początek

W PEŁNYM PAKIECIE Co robi zagorzały kibic z wystarczająco zasobnym portfelem? Proste - kupuje ukochany klub sportowy. I nawet, jeśli robi to dla przyjemności, jak Przemysław Termiński (str. 4) - nowy właściciel toruńskiego Unibaksu, to samo kupno jest najłatwiejszym krokiem w tej inwestycji. Bo to nie do końca biznes, który możemy obliczyć na chłodno. Z klubem w pakiecie kupuje się społeczność, dzikie emocje i pasję nakręcaną liczbami na tablicy wyników. Od budujących tę społeczność w dużej mierze zależy, czy taka inwestycja się opłaci, a zrazić do siebie ludzi nie jest trudno. Nieraz wystarczy powiedzieć zdanie za dużo. Przekonał się o tym boleśnie chociażby Marek Jakubik - właściciel browaru Ciechan, bojkotowany za homofobiczny wpis w internecie. Naważył sobie piwa, no i cóż... musi je teraz wypić. Odpowiedzialność za słowa nie każdego jednak przekonuje - czyny są nam bardziej w smak. Ta uniwersalna reguła stała przyczynkiem do powstania idei CRS, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu, którą kieruje się coraz więcej firm z naszego regionu. Piszemy o tym na str. 20. O co tak naprawdę chodzi? O wychodzenie poza minimum. Robienie czegoś więcej dla klientów, pracowników, otoczenia, w którym dany biznes działa. W listopadowym numerze „Biznesu Kujawsko-Pomorskiego” podsumowujemy także najnowszą inwestycję Jana Kolańskiego - Centrum Logistyczne Grupy Kapitałowej Colian. Król pralinek i czekolady wyłożył na ten zakład 60 milionów złotych, ale jeśli chce się kreować przyszłość słodyczy, to trzeba liczyć się z kosztami takiego właśnie rzędu. Jako, że wybory samorządowe tuż tuż, wzięliśmy pod lupę również tych lokalnych przedsiębiorców, którym marzy się romans z polityką. Lucyna Tataruch natomiast porozmawiała z paniami, które stoją na czele firm, bo mimo że o parytetach w biznesie wciąż nie możemy mówić, to coraz częściej mamy do czynienia z panią prezes, a nie z panem prezesem. Z pełną odpowiedzialnością zapraszam do czytania.

Dominika Kucharska REDAKTOR PROWADZĄCA BIZNES KUJAWSKO-POMORSKI

Wydawca: EXPRESS MEDIA Sp. z o.o. Bydgoszcz, ul. Warszawska 13, tel. 52 32 60 733, Prezes Zarządu: dr Tomasz Wojciekiewicz, Redaktor Naczelny: Artur Szczepański, Dyrektor sprzedaży: Adrian Basa Redaktor prowadząca: Dominika Kucharska, tel. 52 32 60 703, d.kucharska@expressmedia.pl, Teksty: Jacek Kowalski, Jan Oleksy, Lucyna Tataruch, Krzysztof Lietz, Janusz Milanowski, Projekt: Iwona Cenkier, i.cenkier@expressmedia.pl, Skład: szokstudio.pl, Sprzedaż: Bogusława Mańkowska, b.mankowska@nowosci.com.pl, tel. 607 351 922 ZNAJDZIESZ NAS NA: www.biznes.expressmedia.pl

KUJAWSKO-POMORSKI

|

www.fb.com/BiznesKujawskoPomorski

2

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


927614TRTHA


ludzie biznesu

Bez paniki na 40 metrach Gdyby w latach 80-tych wuj nie zaprowadził kilkuletniego Przemka na żużel, gdyby nie zaraził go tą atmosferą , pewnie dziś, 43-letni Przemysław Termiński, nie kupiłby klubu żużlowego od Romana Karkosika. Zrobił to wiążąc tą decyzję raczej z obszarem przyjemności i zabawy, ale jak twierdzi: w tej decyzji więcej jest biznesowej kalkulacji, niż chłopięcych emocji. TEKST: JACEK KOWALSKI ZDJĘCIA: JACEK SMARZ

W

ejść do firmy Przemysława Termińskiego nie jest sprawą prostą. Najpierw należy umówić się przez osobistą asystentkę (co nie jest niczym nadzwyczajnym), potem jednak, gdy termin spotkania zostanie wyznaczony, a wy dotrzecie wreszcie do minimalistycznej, ale bardzo eleganckiej siedziby firmy, poproszą was w Kancelarii Spółki o wypisanie dwóch egzemplarzy kart odwiedzin, wyposażą w plastikowego czipa na smyczy, i dopiero będziecie mogli pójść do gabinetu prezesa na piętrze: serca i mózgu całego przedsięwzięcia. System kontroli dostępu jest jednym z podstawowych wymogów w zakresie bezpieczeństwa informacji, a to jest bezwzględne oczekiwanie naszych klientów - tłumaczy Prezes Termiński.

go nie? To jedno z wielu posiadanych przeze mnie przedsięwzięć, w których chcę się sprawdzić. A przecież dotychczasowych przedsięwzięć jest nie mało… Przemysław Termiński jest właścicielem i udziałowcem Grupy Brokerskiej i kilkunastu innych spółek. Prowadzi działalność w obszarze ubezpieczeń, nowych technologii i odnawialnych źródeł energii. Ma również udziały w internetowej wypożyczalni książek (AudioApp) czy internetowym sklepie z winami (winezja.pl). Jest współwłaścicielem firmy, która buduje wytwórnię peletu w strefie ekonomicznej pod Toruniem, a także innej , dostarczającej akcesoria komputerowe do sieci handlowych. - Przedsięwzięć jest kilkanaście - podkreśla prezes. - Klub żużlowy jest kolejnym.

Prywatnie, nie firmowo Od kilku tygodni sportowy region nie mówi o niczym innym, jak tylko o zmianie właściciela żużlowego klubu: dumy i chluby Torunia, utrzymywanego dotychczas przez miliardera Romana Karkosika. Kupił go Przemysław Termiński, właściciel firmy brokerskiej FST. - Kupiłem go prywatnie, nie jako prezes firmy zaznacza na wstępie rozmowy. - Pomyślałem: dlacze-

Zaczynał od handlu Urodził się na Śląsku, ale w Toruniu mieszka całe życie. Niewątpliwie: głowa do interesów. Początek działalności biznesowej Przemysława Termińskiego zaczyna się w roku 1989, w zakresie drobnej, „studenckiej” działalności handlowej. W 1991 roku postanawia zająć się działalnością ubezpieczeniową. - To była działalność agencyjna.   KUJAWSKO-POMORSKI

4

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

Prowadziłem ją do roku 1994 roku; współtworzyłem firmy brokerskie Mentor i Energo Inwest Broker. W 2001 roku moja aktywność wyewoluowała w obecną firmę FST-Management Sp. z o.o., której podstawową działalnością jest doradztwo i pośrednictwo ubezpieczeniowe dedykowane przedsiębiorstwom przemysłowym (głównie z branży paliwowo-energetycznej i chemicznej) i transportowym . Od tego czasu Grupa FST sukcesywnie „obrasta” kolejnymi aktywnościami dedykowanymi obsłudze Klientów - kancelaria doradztwa podatkowego, kancelaria prawna, fundusz inwestycyjny czy firma doradzająca w zakresie zarządzania ryzykiem. - Wszystko, aby móc doradzać w sposób kompleksowy. Jak załapał żużlowego bakcyla? - Na stadion żużlowy zaprowadził mnie po raz pierwszy wujek Piotr, kiedy byłem dzieciakiem, jeszcze w podstawówce. To było w latach 80-tych. Wuj jest zagorzałym kibicem żużla do dziś. Od razu mnie urzekło. - Ale co konkretnie? - Atmosfera na stadionie. Na pewno nie ryk silników; ja nie lubię hałasu. Siedzieliśmy z kolegami wuja, oni komentowali wszystko na bieżąco, wypełniali programy - w powietrzu czuć


ludzie biznesu było unoszącą się pasję. Właśnie to spodobało mi się najbardziej. Od tego czasu mniej lub bardziej interesuję się żużlem. To właśnie jest clou tego, co chciałbym odtworzyć. Chciałbym zbudować wokół żużla tą atmosferę i społeczność, jaka była kiedyś. „No to kupiłem…” Szkoła średnia, studia to burzliwe lata 90-te. Trzeba było skupić się na pracy, żeby zapewnić sobie przyszłość, a nie na sportowych rozrywkach. Przemysław Termiński uzyskuje kolejno dyplomy: wydziału Prawa i Administracji UMK, Podyplomowego Studium Ubezpieczeń Gospodarczych Wyższej Szkoły Ubezpieczeń i Bankowości w Poznaniu, Executive Master of Business Administration (EMBA) - wspólnego programu wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK w Toruniu oraz School of Business Dominikan University w Chicago. Przygotowuje się solidnie do dorosłych biznesów. Nie ma czasu na żużel. Ale… - Pewnego dnia zjawił się u mnie w firmie Łukasz Benc. Zajmował się marketingiem w toruńskim klubie żużlowym. Mówi: „Panie Przemku, trzeba posponsorować żużel.” To były zdaje się początki Romana Karkosika w klubie. No i wszedłem w to. Dlaczego Roman Karkosik - biznesmen stabilny i majętny - nie mógł sam sfinansować działalności klubu? Przemysław Termiński go rozumie: - Nie jest sztuką zapłacić 100 procent, sztuką jest zrobić z tego społeczność. Sport jest dla ludzi, to element misji społecznej, ludzie muszą czuć wspólnotę w ramach klubu. Na tych zasadach pojawiłem się w klubie jako sponsor. - A gdy pojawiła się możliwość odkupienia klubu, ludzie związani z jego działalnością przekonali mnie, żebym go kupił - i kupiłem. Czy na decyzję miała wpływ atmosferę klubu, którą zapamiętał z lat 80-tych? - Nie, te elementy pojawiają się teraz jako pomysł na funkcjonowanie. Muszę organizować uczestnictwo sponsorów i kibiców, dlatego buduję wokół siebie zespół ludzi dobrej woli, z którymi doskonale się rozumiemy. „Muszą być na to pieniądze” Bartosz Bartczak to osoba, z którą Przemysław Termiński robi interesy od kilkunastu lat. Współwłaściciel spółki Genoa z Grupy Brokerskiej FST odpowiedzialnej za operacje międzynarodowe Grupy i reasekurację. I przyszły szef rady nadzorczej klubu żużlowego: - Na żużel chodziłem od zawsze. Jestem z Torunia, tutaj się wychowałem i ten sport zawsze był mi bliski. Wraz z kolegami żyliśmy nim, od wyścigów na rowerach po osiedlowych torach wyrysowanych kredą, po wyprawy na mecze tramwajem z Rubinkowa. Z Przemkiem spotykaliśmy się na stadionie od początku naszej bliższej współpracy, to jest od jakiegoś 2008 roku - mówi. Zdaniem nowego przewodniczącego rady - klub żużlowy to ogromne wyzwanie. - Choćby z punktu widzenia naszych codziennych obowiązków. To dla nas zupełnie nowy obszar. Ale bardzo chętnie angażuję się w to przedsięwzięcie. Dlaczego to robią? - Bo lubimy robić coś, co sprawia nam frajdę, a jednocześnie stanowi bardzo ciekawą perspektywę biznesową.

Czy będą z tego pieniądze? - Muszą. Ale ważniejsze, żeby nie było strat. Po tej szybkiej odpowiedzi Panowie jednak precyzują: - Zależy nam, żeby to przedsięwzięcie było dobrze zorganizowane. Do tego jesteśmy przyzwyczajeni, mamy to z biznesu. Staramy się organizować nasze przedsięwzięcia w sposób skończony i mieć nad nimi pełną kontrolę. Nie zależy nam na tym, żeby promować siebie. Chodzi o to, żeby lokalna społeczność mocno się z tym przedsięwzięciem identyfikowała. Chcemy, żeby to była przestrzeń otwarta dla kibiców, z punktu widzenia kreowania dobrej atmosfery wokół drużyny. Liga niesie ze sobą potężny ładunek emocjonalny i to jest prawdziwa wartość tego przedsięwzięcia. Układ zamknięty Przemysław Termiński mówi, że ma pieniądze na funkcjonowanie klubu, ale... - Ale są to oczywiście inne rzędy wielkości, niż to, co miał poprzedni właściciel. Dlatego mocno liczymy na to, że wokół klubu zbierze się grono społeczne - i po stronie biznesowej, i po stronie kibiców- które chce mieć dobrą drużynę żużlową w Toruniu. Kibice będą przychodzić na stadion, a sponsorzy będą chcieli drużynę wspierać. Dlatego od pierwszych dni starają się wytworzyć dobry PR wokół toruńskiego klubu żużlowego. Bartosz Bartczak wyjaśnia mechanizm: - to są naczynia połączone - wszystkie elementy składają się na efekt finalny, czyli na sukces. Żeby mieć dobry skład - trzeba mieć odpowiedni budżet. Żeby mieć odpowiedni budżet - trzeba mieć grono sponsorów i sympatyków, ale aby oni się zaangażowali - trzeba mieć dobrą atmosferę wokół klubu, a tę tworzy wynik wypracowany prze zespół, frekwencja i doskonała atmosfera na trybunach w trakcie wydarzeń. I to wszystko się zazębia. Mimo potrzeby dobrego PR-u, nie sięgną po firmę zewnętrzną: - Korzystanie z usług takiej firmy kojarzy mi się źle, jakbyśmy musieli wymyślać coś, co nie istnieje. A tak nie jest. Dobry PR wokół tego przedsięwzięcia tworzą proste komunikaty, transparentny przekaz, jasność organizacji przedsięwzięcia oraz zaproszenie do współpracy odpowiednich ludzi. Nie chcemy sprzedawać czegoś, co nie istnieje. Chcemy, żeby klub był postrzegany przez pryzmat atmosfery, która wytwarza się wokół niego, a nie poprzez wysiłki PR-owców. Chcemy, żeby była to platforma integrująca społeczność na płaszczyźnie sportowej, lokalnej, biznesowej. No właśnie: sponsor Od sponsora tytularnego zależeć będzie nazwa klubu. Pewne jest, że nie będzie już Unibaxem, jak mówi Przemysław Termiński. Kto wejdzie ze strategicznymi pieniędzmi? - Jeszcze szukamy nazwy, ponieważ potrzebujemy pieniędzy na funkcjonowanie klubu. Z perspektywy korporacji to nie są wielkie pieniądze. Prowadzimy rozmowy z potencjalnymi zainteresowanymi. Sprawa jest jednak delikatna ze względu na konieczność pogodzenia historii z obecnymi wymaganiami finansowymi klubu.   KUJAWSKO-POMORSKI

5

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

W powietrzu czuć było unoszącą się pasję. To właśnie jest clou tego, co chcemy odtworzyć. Chcemy zbudować wokół żużla społeczność, jaka była kiedyś. PRZEMYSŁAW TERMIŃSKI

Czy daliście sobie czas, żeby sprawdzić, jak to będzie funkcjonowało? Trzy - cztery lata, a jak się nie uda, zwiniecie interes? - Nie. Absolutnie nie mamy takich przemyśleń. Z zarządzaniem klubem żużlowym jest jak z zarządzaniem ryzykiem: ono nigdy się nie kończy. To proces. A ryzyko w tym przypadku jest ogromne. - Więc dlaczego je na siebie bierzecie? - Uważamy, że to przyjemne wyzwanie. I bardzo lubimy ten sport - wyjaśnia Przemysław Termiński. - Biznes robi się jednak z minimalną emocją. A tu nagle - wydaje mi się - emocje dochodzą do głosu - oponuję. - Ale my mamy minimalną emocję w zakresie organizacji klubu. Będziemy ją za to mieli w związku z wynikiem sportowym. - A co, jeśli klub jednak nie będzie przynosił dochodów?- To jakby mniej istotne. Ważne żeby nie przynosił strat. Nie przewidujemy takiej możliwości. My naprawdę to policzyliśmy. Nie panikować pod wodą Prezes Termiński dotychczas unikał mediów. - Wychodzę z założenia: najpierw coś zróbmy, potem się tym chwalmy. Najpierw trzeba było doprowadzić transakcję do końca. O klubie żużlowym myśli szerzej, niż tylko w kategorii sportu. Lubi robić - jak mówi - rzeczy, które są ciekawymi wyzwaniami, ponieważ tylko takie nakręcają go zawodowo. Stadion będzie wykorzystany do współpracy, której dzisiaj nie było: - proszę pamiętać, że event żużlowy w Toruniu to największa cykliczna impreza w województwie, nie ma niczego większego. To doskonałe miejsce do promowania usług i produktów. Ryzykowne? Przemysław Termiński lubi ryzyko. Pasjami nurkuje, schodzi na 40 metrów pod wodę, tam, gdzie ciśnienie wzrasta z jednej do pięciu atmosfer; nie można wynurzyć się ot tak, bez dekompresji. - Trzeba wychodzić na powierzchnię spokojnie, przygotować do przejścia, bez paniki. Ten sport wymaga dużej pokory i opanowywania niecierpliwości. Z całą pewnością wykorzystam to doświadczenie w kontekście prowadzenia klubu żużlowego.


1524914BDBHA


ekologia

Atrakcyjna (i) Wielka Nieszawka Wspólnie z mieszkańcami realizujemy projekt pn. „Ochrona Środowiska”. Dofinansujemy instalacje napowietrznych pomp ciepła w 250 domostwach - mówi Kazimierz Kaczmarek, wójt gminy Wielka Nieszawka w rozmowie z Januszem Milanowskim.

To wszystko oznacza dobre warunki dla biznesu. Jak pan wspomniał, mamy 320 podmiotów gospodarczych, które są ważną częścią strategii rozwoju gminy, jako działające na rzecz lokalnej społeczności. Zwracam uwagę, że są to firmy nieszkodzące środowisku. Bezrobocie w naszej gminie kształtuje się na poziomie od 3 do 3,5 proc. - ale to w najgorszych momentach. Dziś wynosi 3,1 - najniższe w powiecie toruńskim. A więc mamy gminę atrakcyjną osadniczo, inwestycyjnie oraz? ...Turystycznie i rekreacyjnie, nie tylko dzięki otaczającym ją lasom, ale także w tym swój udział ma Centrum Sportu i Rekreacji „Olender”, które spowodowało, że zaczynają wokół niego powstawać gospodarstwa agroturystyczne i małe hotele. Oczywiście będziemy dalej inwestować w infrastrukturę sportową, rekreacyjną i turystyczną. Przykładem jest choćby budowa Muzeum Olenderskiego przez

Zarząd Województwa, a my jako gmina zadbaliśmy o jego infrastrukturę. W przyszłym roku oddamy pierwsze sześć obiektów do zwiedzania. Tą placówką zarządzać będzie Muzeum Etnograficzne w Toruniu, ale pracować w niej będą mieszkańcy gminy Wielka Nieszawka. Czym to muzeum będzie się zajmowało? Pielęgnowaniem spuścizny historycznej naszej gminy. Od XVI w. do II wojny światowej mieszkali tu osadnicy z Holandii, Fryzji, Flandrii, w większości wyznania menonickiego. Chcemy ocalić to, co po sobie pozostawili, choćby w postaci budynków. A wracając do aquaparku. W Polsce był niegdyś olbrzymi boom, jeśli chodzi o budowę takich obiektów. W większości okazały się one później nierentowne, a gminy niejednokrotnie przekredytowały się z powodu tych inwestycji. A jak jest z „Olendrem”? Nie dołożyliśmy jeszcze ani jednej złotówki do jego funkcjonowania i nie dołożymy. „Olender” wypracowuje rocznie pół miliona złotych czystego zysku i do kasy gminy odprowadza kilkaset tysięcy z tytułu podatku od nieruchomości i innych. A co trzeba zrobić, żeby taki obiekt był dochodowy? Trzeba opracować porządny plan użytkowania jeszcze przed pobudowaniem. Niedawno, w ramach Komitetu Olimpijskiego, prowadziłem zajęcia z ludźmi z całej Polski, zarządzającymi takimi obiektami i zaprezentowałem wyniki finansowe naszego „Olendra” z ostatnich dwóch lat. Okazało się, że tylko w Jarocinie taki obiekt przynosi 100 tys. zł zysku, a w Krotoszynie wychodzi na zero. Reszta funkcjonuje ze stratą, ale to jest wina samorządów, które nie przemyślały wszystkiego wcześniej. Ja nad tym pracowałem osiem lat, podpatrując dobre wzorce z Europy i Polski. Oczywiście nie jest to tylko zasługa przemyślanego programu użytkowania, ale także pracującej w „Olendrze” załogi. A jeśli chodzi o obecne inwestycje? Najpierw pomówmy o ludziach, dobrze? Pracujemy nad rozwiązaniem problemów naszych starszych mieszkańców, w tzw. wieku poprodukcyjnym, żeby mieli możliwości żyć aktywnie. Do 2016 r. chciałbym też ulepszyć system opieki nad małymi dziećmi. Następnie trzeba poprawić komunikację na terenie   KUJAWSKO-POMORSKI

7

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

gminy, co już zaczęliśmy robić w ramach BiT City, budując przystanek w Cierpicach, i w późniejszym terminie w Małej Nieszawce oraz ścieżki rowerowe. Poza tym transport publiczny musi być na miarę obecnego wieku. Większość tych przedsięwzięć chcemy zrealizować z Toruniem w ramach programu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Każda gmina chwali się dbałością o ekologię... Wspólnie z mieszkańcami realizujemy projekt pn. „Ochrona środowiska”. Dofinansujemy instalacje napowietrznych pomp ciepła w 250 domostwach, bo tyle się zgłosiło, choć uchwała Rady Gminy dopuszcza 500. Mieszkaniec płaci 1500 zł, a resztę dokłada gmina. Ogłosiliśmy już przetarg na wykonawstwo. I to jest w tej chwili niezmiernie ważny temat, nad którym pracujemy. Chcemy to zrealizować między kwietniem a czerwcem przyszłego roku. Chodzi o to, żeby w naszej gminie oddychało się czystym powietrzem. Dziękuję za rozmowę.

Kazimierz Kaczmarek, z wykształcenia inżynier mechanik. Jest wójtem od 1994 r. Laureat wielu nagród, m.in. Złotej Karety„Nowości” w kategorii przedsiębiorczości, Nagrody Marszałka„za innowacyjne metody stosowane w zakresie rozwoju miast i obszarów wiejskich”, ministra rolnictwa za drugie miejsce w kategorii„Inicjatyw na najlepsze działanie kreujące przedsiębiorczość i nowe miejsca pracy na terenach wiejskich, i innych”.

945814TRTHA

Mieszkańcy Torunia postrzegają gminę Wielka Nieszawka jako przyjazną i bogatą. Zresztą wielu z nich właśnie tu się przeprowadziło i przeprowadza. Z tego, co mi wiadomo, działa w niej 320 podmiotów gospodarczych. To nie jest typowa gmina rolnicza? Do roku 1990 można ją tak było nazywać, ale nie do końca, gdyż już w latach 80. zaczęło się tu rozwijać indywidualne budownictwo mieszkaniowe za sprawą mieszkańców Torunia. W 1994 r. przygotowałem plan zagospodarowania przestrzennego, który objął większość terenów rolniczych. Był on podstawą inwestycji linowych na tych terenach: wodociągi, kanalizacja, energetyka i gaz. Mieszkańcy zaczęli sprzedawać grunty i zaczęło się wielkie inwestowanie jeśli chodzi o budownictwo jednorodzinne. Zamieszkali u nas ludzie nie tylko z Torunia, ale także z całej Polski. Jesteśmy atrakcyjni inwestycyjnie ze względu na położenie na obrzeżach uniwersyteckiego miasta, choć nie ukrywam, że z powodów trudności komunikacyjnych panował niedawno pewien zastój. Blokowała nas dziurawa droga dojazdowa oraz zakorkowany, stary most w Toruniu. Jednak to już jest za nami. Inwestorzy wracają tym chętniej, że możemy zaoferować pełną infrastrukturę techniczną. Chciałbym przypomnieć, że byliśmy pierwszą wiejską gminą w Polsce, która pobudowała oczyszczalnię ścieków, a w powiecie toruńskim pierwszą w pełni zgazyfikowaną.


finanse

wypożycz sobiE AUTO

KUJAWSKO-POMORSKI

8

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


finanse

Już cztery na dziesięć małych i średnich przedsiębiorstw korzysta z leasingu. Nic dziwnego, tą drogą w prosty sposób można wejść w posiadanie auta i jeszcze na tym zyskać. TEKST: JACEK KOWALSKI

F

irma PMR Research na zlecenie BZ WBK Leasing przeprowadziła kompleksowe badania pod ogólnym hasłem „Jakość w leasingu w Polsce”. Okazuje się, że wyniki tych badań są co najmniej frapujące. Ponad czterdzieści procent małych, i ponad połowa średnich firm z regionu, gdy ma kupić auto, idzie do firmy leasingowej. Tylko tak naprawdę, czemu tam? Dwie formy leasingu Mówimy o „aucie w leasingu”, ale tak naprawdę trzeba rozróżnić dwie formy leasingowania: leasing operacyjny i leasing finansowy. W przypadku pierwszego, osoba wypożyczająca auto (bo na tym tak naprawdę polega leasing) wpisuje w koszt uzyskania przychodu całą ratę. Nie odlicza natomiast amortyzacji. W przypadku leasingu finansowego, odlicza od podatku amortyzację, ale z raty odliczana jest tylko część odsetkowa. Jasną sprawą jest, że leasing finansowy, w związku z jego konstrukcją i mniejszymi korzyściami podatkowymi, jest rzadziej spotykany na rynku. Ofertę użyczania aut mają nie tylko firmy, zajmujące się wyłącznie tym, lecz także niemal każdy dealer samochodowy. Leasing popularny, jak rzadko Raport firmy PMR Research wskazuje, że z leasingu korzysta już 42 procent małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce. Niemal wszyscy indagowani uważają, że firmy leasingowe prezentują elastyczne podejście w zakresie dopasowania warunków oferty do potrzeb klienta. I to jest - jak się wydaje - jeden z ważnych powodów, dla których przedsiębiorcy podpisują takie umowy. Przedsiębiorcy średni i mali są tak zadowoleni z wypożyczania aut, że w 89 procentach deklarują dalsze korzystanie z tej formy finansowania, i to u tego samego dostawcy. Głównym kryterium wyboru oferty leasingowej jest atrakcyjny poziom finansowy oferty (wskazuje na to 68 procent badanych). Dla co czwartej firmy równie ważne jest też to, czy wcześniej współpracowała z daną firmą finansującą samochody. Dodatkowo co dziesiąty przedsiębiorca korzysta z usług doradcy leasingowego w banku, w którym ma konto firmowe. Czego szukają przedsiębiorcy? - Przede wszystkim sprawdzonego partnera, który oferuje stabilne warunki finansowania oraz jest w stanie zapewnić kompleksową obsługę prowadzonej działalności,

Leasing? Odlicz VAT dwukrotnie wykraczającą już ponad leasing danego rodzaju środka trwałego, ale również partnera oferującego kompleksową obsługę finansową, jaka płynie ze współpracy firm ściśle powiązanych z największymi polskimi grupami bankowymi - mówi Tomasz Sudaj, dyrektor zarządzający ds. strategii rynkowej BZ WBK Leasing. Dlaczego leasing, a nie kredyt? Gdy zapytacie dealera samochodowego w Bydgoszczy lub Toruniu o to, czy bardziej opłaci się wziąć auto u niego w leasingu, czy w kredycie, wskaże z dużym prawdopodobieństwem tę drugą opcję. Zwróci wam uwagę na niskie raty i oprocentowanie. A jednak firmy decydują się na leasing. Dlaczego? To proste, ta forma nie wymaga żadnego zabezpieczenia. Firma sprawdzi oczywiście przychody podmiotu starającego się o auto - w niektórych przypadkach może nawet poprosić o PIT. Nadal jednak będzie to przyjazna i prosta procedura, która pozwoli na szybkie załatwienie formalności. Dodatkowo to firma leasingowa zajmie się zakupem i rejestracją pojazdu, a jeżeli dogadacie się z dealerem aut, będzie również je serwisował, ubezpieczał i naprawiał. Co prawda samochód nigdy nie będzie wasz, ale po kilku latach wypożyczenia odkupicie go po preferencyjnej cenie, bądź zostawicie u dealera, biorąc nowe auto. Co więcej, kredyt będzie wymagał poświęcenia większej ilości czasu. Trzeba przygotować się na wizytę w banku, u dealera, w urzędzie komunikacyjnym i ponownie w banku. Bank sprawdzi także dokładnie naszą zdolność kredytową. W przypadku użyczenia samochodu te procedury odpadają. A może w salonie? Decydując się na leasing samochodu nie trzeba koniecznie udawać się do firmy zajmującej się tą formą finansowania. Dealerzy samochodowi przygotowują indywidualne propozycje leasingowe. Wprowadzają też co jakiś zaskakująco dobre oferty. Jak na przykład oferta Toyoty (najlepiej sprzedająca się marka aut w Polsce), nazwana Business SmartPlan. - Obejmuje on, m.in. ubezpieczenie auta, wymianę opon, pełną obsługę serwisową we wszystkich autoryzowanych stacjach dealera. Oprócz tego stałą miesięczną ratę, czy brak obowiązku wykupu; można wymienić je na nowe - mówi Marta Lewandowska, specjalista do spraw   KUJAWSKO-POMORSKI

9

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

Firmy zainteresowane leasingiem powinny zwrócić uwagę na możliwość podwójnego odliczenia podatku VAT. Pierwszy raz przy rozliczaniu czynszu inicjalnego lub rat leasingowych, drugie odliczenie przysługuje przy wykupie przedmiotu leasingu (wedle prawa, wykup wypożyczonego samochodu jest odrębną transakcją cywilnoprawną). Limit przy odliczaniu podatku VAT w przypadku leasingu to 60 procent, maksymalnie 6000 zł. kredytu, leasingu i ubezpieczeń w bydgoskiej firmie Toyota Jaworski Auto. Peugeot reklamuje się z kolei jako firma rozumiejąca biznes. - Tak właśnie jest, nie są to czcze przechwałki - mówi Łukasz Piasecki z firmy Novum Motors Bydgoszcz, będącej dealerem peugeotów. - Oferujemy całą gamę zliftingowanych modeli, i to przy zerowej wpłacie w ofercie 103 procent. Oferujemy też elastyczny wybór kwoty wykupu od jednego do 35 procent, w zależności od okresu leasingu. Ekspert jednak podkreśla, że atrakcyjność oferty to oczywiście cena, ale także… - Także jakość obsługi klientów. Dla przedsiębiorców ważne jest bowiem co otrzymają w pakiecie od firmy leasingowej, co można określić najprościej wartością dodaną do umowy. Do tych elementów zalicza się przede wszystkim otwartość, uprzejmość i przygotowanie merytoryczne doradców, czas reakcji na ewentualne zapytania i wątpliwości klientów, czy też otwartość na negocjacje warunków umowy - mówi Daniel Mrozek, dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży BZ WBK Leasing.


ludzie biznesu

PARYTETY NA GÓRZE..

Im większe firmy, tym mniej kobiet na najwyższych stanowiskach - taki wniosek nasuwa się z analiz i najnowszych badań rynku. Nie wszyscy jednak popierają odgórne i ustawowe regulowanie tej kwestii. W naszym regionie nie brakuje kobiet, które weszły na najwyższe szczeble hierarchii biznesowej bez jakichkolwiek ułatwień. TEKST: LUCYNA TATARUCH

W

krajowych statystykach, zaznaczających obecność kobiet w biznesie, od lat niewiele się zmienia. Trudno oczekiwać więc, że pań stojących na czele przedsiębiorstw czy spółek będzie więcej w skali lokalnej. Jak wynika z tegorocznego raportu „Więcej równości - więcej korzyści w gospodarce” Ministerstwa Pracy i Małgorzaty Fuszary, pełnomocniczki rządu do spraw równego traktowania, wśród prezesów spółek aż 92 proc. miejsc zajmują mężczyźni. Wiceprezesów płci męskiej jest tylko o 10 procent mniej, z kolei radom nadzorczym przewodzi ponad 87 proc. panów. Poza średnią Im większe firmy, tym mniej kobiet na najwyższych stanowiskach - taki wniosek nasuwa się także z analiz i najnowszych badań Giełdy Papierów Wartościowych, która kwestią obecności kobiet w biznesie zajmuje się od 5 lat. To, iż nie równamy w tym względzie do średniej europejskiej, potwierdza także Elżbieta Rusielewicz, zastępca prezydenta miasta Bydgoszczy. - Boleję, że jeszcze cały czas w spółkach czy radach nadzorczych kobiet jest mniej. Daleko odbiegamy w tym względzie od standardów europejskich - stwierdza Rusielewicz, po czym dodaje w kwestii parytetów: - Dawniej miałam wątpliwości, czy to dobry pomysł, by sztucznie coś tworzyć, ale sama obserwacja świata i przykłady innych krajów pokazują, że to nie musi być złe. Robimy jakieś delikatne ułatwienie, które stwarza dobry klimat do zmian. A potem już kobiety naprawdę potrafią sobie radzić. Pionierami w tym względzie były takie kraje jak: Norwegia, Belgia, Francja, Islandia, Włochy oraz Hiszpania. To właśnie tam po kilku latach od wprowadzenia kwot, kobiety zaczęły znacznie częściej zajmować najwyższe stanowiska w spółkach. I wbrew sceptycznym głosom, nie oznaczało to wcale, iż na te miejsca wybierano kobiety na siłę, mimo niekompetencji i luk w wykształceniu. Ten argument nie ma potwierdzenia w danych

dotyczących naszego kraju i regionu, gdzie wśród pracujących osób, to właśnie ponad trzy czwarte kobiet ma wyższe wykształcenie, podparte doświadczeniem zawodowym (mężczyzn ponad połowa). Najważniejsze Według przytaczanego raportu, od czterech lat sytuacja zmienia się nieznacznie. Mimo to o tym, iż bizneswoman doskonale radzą sobie bez ułatwień, mówi Monika Richardson, redaktor prowadząca ranking „100 Kobiet Biznesu”: - Są pracowite i rzetelne. Nie potrzebują przywilejów, mają wstręt do pompy, są prostolinijne i serdeczne - opisuje kobiety, które znalazły się na tej znamiennej liście. Panie oceniane były według konkretnych, tzw. twardych kryteriów, odnoszących się do kondycji przedsiębiorstw, w których zajmowały stanowiska w zarządach. W grę wchodziły firmy z przychodem nie mniejszym niż 5 mln złotych. Nie zabrakło przedstawicielek z naszego regionu. W 2011 roku nagrodzona w ten sposób została Anna Ludwig, ówczesna prezes firmy Qartis, z siedzibą w Bydgoszczy. Już wtedy zaznaczała, iż sukces jest efektem pracy zespołowej, a skuteczne decyzje wynikiem konsultacji ze współwłaścicielką firmy, Jadwigą Mojzesowicz. W chwili obecnej to właśnie ona przejęła stanowisko prezesa zarządu. Spółka Quartis od lat znana jest przede wszystkim z produkcji kart plastikowych, które w swoich portfelu, według zapewnień Anny Ludwig, ma co trzeci Polak. Na liście wyróżniona została także Renata Cebula-Jawińska, prezes zarządu spółki Calvados z Brodnicy. Kompetencje bez płci - Najlepiej pracuje mi się z prezesami firm, którzy są nastawieni na cele i wymagają najwyższych standardów, nie tylko od swoich pracowników, ale również od siebie. I takich prezesów spotykam zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn - komentu  KUJAWSKO-POMORSKI

10

je Joanna Rajang, dyrektor zarządzająca w firmie Personel System. - Taki jest też mój styl. Jako certyfikowany coach, konsultant, trener biznesu i jednocześnie doktor psychologii, Joanna Rajang współpracuje z wieloma przedsiębiorstwami w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi. Będąc dyrektor Personel System odpowiada za pracę zespołu trenerów, coachów i doradców. - Na co dzień zajmuję się podnoszeniem poziomu efektywności firm o różnej wielkości i specyfice. Uczy mnie to najwięcej o samym biznesie i jednocześnie daje najwięcej satysfakcji - przyznaje. Podobną motywację w swojej pracy znajduje Beata Karpińska, prezes spółki Azis z Białych Błot, specjalizującej się w technikach zamocowań dla budownictwa. To właśnie ona ten stereotypowo męski biznes wyprowadziła w poprzednich latach z kryzysu finansowego, co zalicza do swoich największych sukcesów. Kobiety przedsiębiorcze poznaje po inicjatywie, poczuciu odpowiedzialności, odpowiednim działaniu i właściwej ocenie potencjału rynkowego. A to zawsze wiąże się z odwagą i pewnym stopniem ryzyka, którego nie można się bać. Idealnym przykładem takiej kobiety, jest laureatka plebiscytu „Kobieta Przedsiębiorcza 2014”, obecna prezes bydgoskiej firmy Projprzem SA, Anna Zarzycka-Rzepecka, dla której nie jest to debiut na podobnych stanowiskach. Prezesem była już w spółkach Konsult czy Zakłady Chemiczne Zachem w Bydgoszczy. Podczas plebiscytu komentowała, iż kobiety mogą poradzić sobie w biznesie bez parytetów, dyrektyw unijnych dla poprawienia reprezentatywności kobiet w zarządach i radach nadzorczych spółek. Ze wsparciem Wiele zależy od samej świadomości kobiet. Pomijając bariery społeczne, nazywane często szklanym sufitem, czyli niewynikającymi z braku kompetencji trudnościami z uzyskaniem awansu, bywa i tak, że kobiety same rezygnują z walki o najwyższe stanowiska. O tym, że warto uczestniczyć w biznesowym

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


ludzie biznesu

GRAŻYNA KARKOSIK

ANNA KOWALSKA-SZCZEPAŃSKA

świecie, przekonują organizatorki kolejnej już edycji Charmsy Biznesu, Justyna Niebieszczańska i Joanna Czerska-Thomas. Październik zaplanowały pod kątem spotkania dla stu przedsiębiorczych kobiet z naszego regionu. Wydarzenie to nieprzypadkowo odbywa się w hotelu „Pod Orłem”, którego dyrektorem jest kobieta, Anna Kowalewska-Szczepańska. Jak twierdzi, kobietom w świecie biznesu niezbędne są cechy przywódcze, szczególnie w starciu z rzeczywistością zdominowaną przez mężczyzn. Jeśli w jakiś sposób można się tego nauczyć, to spotkania na Charmsach powinny temu właśnie służyć. Z badań prowadzonych przez TNS OBOP wynika, iż takie działania, jak podnoszenie świadomości i chęci do uczestnictwa kobiet w tej sferze życia nadal są potrzebne. Wśród ogółu ankietowanych co trzecia osoba twierdziła, że kobiety powinny spełniać się przede wszystkim jako żony i matki. A to, jak niejednokrotnie pokazuje codzienność z wnętrza firm, bywa znaczącą przeszkodą na drodze do budowania swojej ścieżki kariery - zarówno na niższych, jak i wyższych szczeblach.

w sytuacji, jeśli kraj członkowski nie może sam zrealizować postawionego zadania - na podstawie tego warunku Sejm na początku roku uznał dyrektywę KE za niemożliwą do wprowadzenia.

Ustawowo Aby nie dopuszczać do dyskryminacji wykształconych kobiet, w marcu ubiegłego roku minister skarbu wydał rekomendację dotyczącą wyboru kandydatów do rad nadzorczych. Przy takich samych kwalifikacjach kandydatów ubiegających się o stanowisko, pierwszeństwo przyznania miejsca powinna mieć płeć, która nie jest wystarczająco reprezentowana we władzach spółki. Docelowo już w 2015 roku miało to zwiększyć obecność pań w radach do 30 procent. Mogłoby to wiązać się z dyrektywą Komisji Europejskiej, nakładającej na spółki giełdowe, zatrudniające powyżej 250 osób, obowiązek uzupełnienia swoich szeregów o kobiety, które do 2020 roku miałyby stanowić 40 proc. osób na najwyższych stanowiskach. Za niewypełnienie tej kwoty groziłyby kary finansowe. Jednak zgodnie z zasadą pomocniczości, Unia Europejska ma prawo interweniować tylko

ALEKSANDRA SOWA

Najbogatsze Jeśli biznes oznacza pieniądze, to w tej dziedzinie kobiety z naszego regionu mają się czym pochwalić. Świadczy o tym chociażby opublikowany przez tygodnik „Wprost” najnowszy ranking stu najbogatszych Polek, w którym nie zabrakło pań z województwa kujawsko-pomorskiego. Mowa o prawdziwych milionerkach. Tak jak przed rokiem, w pierwszej setce znalazła się bydgoszczanka, Aleksandra Sowa, dziedziczka fortuny z rodziny znanych cukierników, której majątek w tym roku wart jest 36 mln złotych. Ponownie doceniona została także Ewa Sałek, z majątkiem wartym 148 mln złotych. Wraz z mężem prowadzi ona firmę Artus w Solcu Kujawskim, która pozostaje jednym z największych dystrybutorów części zamiennych do pojazdów wielkogabarytowych w kraju. O wiele więcej (aż 300 mln złotych) na swoich kontach ma Grażyna Karkosik, największa inwestorka na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, która wraz z mężem największy sukces osiągnęła dzięki serii inwestycji, restrukturyzacji i sprzedaży dawnych państwowych zakładów przemysłowych. W portfelu Grażyny Karkosik znajduje się 30 proc. akcji NFI Krezus, grupy kapitałowej Alchemia, oraz firmy Skotan. Jednak zdecydowaną liderką w tej lidzie pozostaje Barbara Komorowska, właścicielka bydgoskiego hotelu „Słoneczny Młyn”. Posiada 1,6 mld złotych. Czy za tymi pieniędzmi stoją przedsiębiorczy mężowie i życiowi partnerzy? Nie ma powodów do tego, by w ten sposób umniejszać zasługom wyróżnionych pań, bowiem są one tak samo zaangażowane we własną działalność biznesową, jak towarzyszący im mężczyźni. Nie bez przyczyny w podobnych rankingach bez podziału na płeć wymieniani są razem.   KUJAWSKO-POMORSKI

11

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

Najlepiej pracuje mi się z prezesami firm, którzy są nastawieni na cele i wymagają najwyższych standardów, nie tylko od swoich pracowników, ale również od siebie. I takich prezesów spotykam zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. JOANNA RAJANG,

DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCA W FIRMIE PERSONEL SYSTEM


rozmowa biznesu

Nigdy nie spocząć na laurach! Sukces. Trudno go osiągnąć, a kiedy już się go ma - niełatwo utrzymać. Historia pełna jest przypadków, gdy lider branży osiadał na laurach i ponosił za to bolesna karę - mówi Piotr Ślużyński, Wiceprezes firmy Belma Accessories Systems Sp. z o.o. (BAS) w rozmowie z Jackiem Kowalskim.

Co to jest sukces? Sukces to pojęcie dwojakie: inaczej on będzie rozumiany w sporcie, gdzie laury zbiera trzech pierwszych na mecie, a inaczej w biznesie. W tym drugim przypadku musimy patrzeć trochę szerzej. Jeżeli firma ciągle się rozwija, a jej realna wartość rośnie, posiada dynamikę sprzedaży, dodatkowo zbudowała rozpoznawalną markę na rynku - można powiedzieć, że osiągnęła sukces.

61114BIBIA

A więc niekoniecznie trzeba być numerem jeden na rynku? Naturalnie. Elementem sukcesu są małe kroczki, ale sam sukces jest wartością wymierną. Niezbędne do jego osiągnięcia są, m.in. właściwa, trafna i optymistyczna strategia firmy, konsekwencja w jej realizacji, a także zasoby i organizacja. Strategia musi być optymistyczna? Tak, to ważne, aby była optymistyczna, ponadto strategia powinna być odpowiedzią na trzy kluczowe pytania. Po pierwsze - Kim jesteśmy i czym chcemy się wyróżniać. W przypadku firmy BAS zdefiniowaliśmy już na samym początku, że jesteśmy firmą technologiczną, specjalizującą się w projektowaniu i wytwarzaniu konstrukcji metalowych. Oferujemy produkcję wyrobów dla Klientów oraz wsparcie w ich projektowaniu i reinżynieringu. Po drugie - Na jakim rynku chcemy działać i komu sprzedawać nasz produkt. My działamy na wymagających rynkach Europy Zachodniej, w obszarze „business to business”. Podjęliśmy wyzwanie, decydując się na funkcjonowanie tam, przez co nasze procesy musiały zostać przystosowane do europejskich wymagań. Po trzecie - Co jest naszym celem, co chcemy osiągnąć i w jakiej perspektywie czasowej. Trzy-

naście lat temu w firmie BAS zdefiniowaliśmy to sobie, a następnie kilkukrotnie modyfikowaliśmy, zwłaszcza w zakresie celów finansowych. Czyli mamy pierwszy element sukcesu: strategia. Co jeszcze jest ważne? Konsekwencja w realizacji założeń. Bo oto przychodzi etap drugi: wdrożenie. W naszym przypadku polegało to na rozpisaniu strategii głównej na tzw. podstrategie. Stworzyliśmy np. podstrategię dywersyfikacji branż i Klientów, po to, aby zapewnić bezpieczeństwo finansowe. Jeśli funkcjonujemy w różnych branżach, to gdy kryzys dotknie jedną z nich, zawsze możemy oprzeć się na pozostałych. Tak jak na giełdzie występują

Tak jak na giełdzie występują zjawiska spadku i wzrostu, tak i w biznesie dobra passa nie utrzymuje się permanentnie. Dbamy, aby mieć oparcie na „kilku nogach”. PIOTR ŚLUŻYŃSKI,

DYREKTOR TECHNICZNY WICEPREZES ZARZĄDU

KUJAWSKO-POMORSKI

12

zjawiska spadku i wzrostu, tak i w biznesie dobra passa nie utrzymuje się permanentnie. Dbamy, aby mieć oparcie na „kilku nogach”. Kolejny element to zwiększanie udziałów w rynkach europejskich jako zapewnienie wzrostu sprzedaży i możliwości rozwoju. Następny - rozwój zasobów niezbędnych do realizacji strategii. Dodatkowo strategia rozwoju know-how. Te wszystkie podstrategie zostały zdefiniowane na początku istnienia firmy BAS. Wtedy to było marzeniem - dzisiaj zostało przekute na realny sukces. Jesteśmy liderem w Europie Środkowo-Wschodniej w naszej branży, czyli usług projektowania i wytwarzania wyrobów z blach, mamy ciągły wzrost sprzedaży, bardzo nowoczesny park maszynowy, a nasza marka jest rozpoznawalna na rynkach, na których działamy. Czyli opłaciło się? Nasza strategia pozwoliła nam osiągnąć taką pozycję, że dzisiaj możemy skutecznie konkurować z największymi graczami na rynku zachodnioeuropejskim (głównie niemieckim) i sięgać po takie projekty, o jakich jeszcze kilka lat temu nawet nie marzyliśmy. To najlepszy wyznacznik sukcesu. Mamy dwa elementy potrzebne do osiągnięcia szczytu w biznesie. Kolejny to…? To organizacja. W Polsce, zwłaszcza wśród małych firm, niewielu menadżerów zdaje sobie sprawę, jak jest to ważne i jak duży wpływ ma na rozwój firmy. Tymczasem jeśli przedsiębiorstwo ma poukładane, opisane i zdefiniowane procesy - to jest już zbudowany model organizacyjny, który musi się sprawdzić. Nasz przypadek w tym zakresie jest wręcz książkowy. W pierwszym roku działalności byliśmy małą firmą z prostą strukturą i łatwym procesem

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


rozmowa biznesu

Jak długo trwa proces osiągania sukcesu? W naszym przypadku dojście na szczyt zajęło mniej więcej osiem lat, a przecież nie byliśmy zieloni. Najwyższa kadra zarządzająca odbyła cykl szkoleń, ponadto już zdobyte doświadczenie we współpracy z dużymi międzynarodowymi koncernami dały podstawy do budowania sukcesu firmy BAS. Najważniejsze jest jednak, aby zdawać sobie sprawę, że sukces sam nie przychodzi i nigdy nie jest dany raz na zawsze. Mówi się w biznesie, że dzisiejszy sukces jest przyczyną jutrzejszej porażki. Część firm, które odnoszą sukces, spoczywa na laurach, nie dostrzega zmian i tego, że inni

wciąż idą do przodu. W konsekwencji powoli zostają w tyle. Po osiągnięciu sukcesu nie można być dumnym i pewnym tego, że za rok - dwa będzie wciąż tak samo. Tymczasem ja swoim pracownikom zawsze powtarzam: „pamiętajcie, łatwiej już nie będzie”. Trzeba nieustannie się starać, ale też odważnie myśleć o przyszłości, koncentrując się na budowaniu tzw. barier wejścia, rozumianych jako przewaga organizacyjna, kulturowa i technologiczna. Więc jak przygotowujecie się do tego, co was czeka w przyszłości, żeby nie osiąść na laurach? Obecnie wdrażamy priorytetowe dla nas przedsięwzięcie BAS Production System. Jest to projekt oparty na Lean Manufacturing, który ma przygotować firmę na przyszłość i nowe wyzwania. Fakt, że dzisiaj firma realizuje dużo zamówień, to dobrze - ale nie ma gwarancji, że tak samo będzie za rok, dwa czy za pięć lat. Chcemy łamać utarte schematy, budować nową kulturę organizacyjną, zrewolucjonizować sposób komunikacji między działami. Planujemy też jeszcze lepiej szkolić ludzi, bo tylko z wysoko wykwalifikowaną kadrą jesteśmy w stanie prężnie działać. Ten projekt to perspektywa trzech do pięciu lat. Dodatkowo dążymy do optymalizacji zapasów, czyli zminimalizowania zamrożonego kapitału, a BAS Production System pozwala zrobić to sprawnie i skutecznie. Poza tym, żeby widzieć dokąd zmierzamy, cały management, łącznie z Zarządem, poddawany jest intensywnemu treningowi opartemu między innymi na wizytacjach w renomowanych firmach, którym udało się skutecznie wdrożyć podobne programy.

Działamy na wymagających rynkach Europy Zachodniej, w obszarze „business to business”. Podjęliśmy wyzwanie, decydując się na funkcjonowanie tam, przez co nasze procesy musiały zostać przystosowane do europejskich wymagań. PIOTR ŚLUŻYŃSKI,

DYREKTOR TECHNICZNY WICEPREZES ZARZĄDU

Dziękuję za rozmowę.

Belma Accessories Systems Sp. z o.o. ul. Łochowska 69 85-395 Bydgoszcz / Białe Błota tel. +48 52 36 36 300 bas@bas.pol.pl

KUJAWSKO-POMORSKI

13

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

61114BIBIB

decyzyjnym. Dzisiaj zatrudniamy około 700 osób. Gdybyśmy nie modyfikowali struktury i nie dostosowywali do rozszerzającej się organizacji - zarządzanie byłoby niemożliwe, albo obarczone tak dużą bezwładnością, że prędzej czy później doprowadziłoby to do rozstroju firmy. Dobrym przykładem jest rok 2013, kiedy sprzedaż gwałtownie wzrosła, musieliśmy zatrudnić ponad 250 osób w ciągu trzech miesięcy. Zatrudnić, przygotować i wdrożyć. Gdybyśmy nie byli przygotowani do tego organizacyjnie, byłoby to niemożliwe. Ale ponieważ mamy wypróbowane procedury rekrutacji i szkoleń, rzeszę kompetentnych trenerów, odpowiedni system szkoleń i weryfikacji umiejętności - wszystko nam się udało. To dowód na to, że firma musi być organizacyjnie właściwie poukładana. Jeśli tak będzie - nie ma miejsca na porażkę. Zbudowaliśmy skuteczną, prawidłowo funkcjonującą organizację, co procentuje wysokimi ocenami w audytach i intratnymi kontraktami.


polityka

Walczyk biznesu ą z d a ł w z

TEKST: JACEK KOWALSKI

Mimo że każdy z kandydatów, startujących w zbliżających się wyborach samorządowych, deklaruje, że przedsiębiorczość jest dla niego rzeczą ważną, samych przedsiębiorców na listach wyborczych w regionie jest niewielu. A jeśli są, to raczej służą jako listek figowy swoim koleżankom i kolegom, którzy pozjadali zęby nas polityce. Dlaczego tak jest?

KUJAWSKO-POMORSKI

14

W

yjątkiem jest Inowrocław, gdzie do prezydenckiego fotela startuje przedsiębiorca. Jeśli pogrzebiecie po internetowych forach, zagłębicie się w informacje publikowane przez lokalne portale, okaże się, że dla wszystkich osób kandydujących do rad miast i gmin, a przede wszystkich dla tych, którzy ostrzą sobie zęby na urzędy prezydenckie, najważniejszą rzeczą jest przedsiębiorczość. - Za potrzebami bydgoszczan stoi jedna podstawowa potrzeba - pracy i pieniędzy. Człowiek, który je posiada, ma wszelkie środki, by zapewnić sobie dach nad głową, rozrywkę, edukację i opiekę lekarską. Dlatego moim głównym priorytetem jest wspieranie przedsiębiorczości na wszelkie możliwie sposoby. Chcę, by Bydgoszcz była miejscem dogodnym dla rozwoju małego i wielkiego biznesu - deklaruje jeden z bydgoskich kandydatów, reprezentujący akurat dość niewielką partię. Mniejsza o nazwisko - ważne jest to, że pod tym zestawem ogólników i prawd oczywistych, podawanych jako objawione - podpisać mogliby się wszyscy kandydujący. Kłopot w tym, że za słowami rzadko idą czyny. Bydgoszcz: może Lewiatan? Biznes z rzadka lubi chodzić pod rękę z polityką w świetle prasowych fleszy. Jak się to kończy - widać po aferze Rywina, która przeorała świadomość Polaków i nakierunkowała ich myślenie według schematu: „Polityk bierze pieniądze od przedsiębiorcy pod stołem, w zamian za to załatwia mu coś na lewo”. Symbolem bliskiej zażyłości polityków z biznesmenami stał się Pałacyk Sobańskich, siedziba Polskiej Rady Biznesu. To tam podczas eleganckich kolacji zapadać miały decyzje o prywatyzacji czy polityce podatkowej. W Bydgoszczy zorientowani łatwo mogliby wskazać elegancką

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


polityka restaurację w centrum miasta, w której spotykają się ludzie władzy z ludźmi pieniędzy na wspólnych kolacjach. Ale szczerze mówiąc - nie o takie związki nam chodzi. 16 listopada o fotel prezydenta Bydgoszczy ubiegać się będą, m.in., prawnik, urzędujący prezydent i dwoje nauczycieli. Biznes reprezentować będzie była szefowa Spółki Wodnej „Kapuściska”. W tej talii ani śladu jednak po przedsiębiorcy z krwi i kości, prowadzącym własny biznes i znającym realia gry na rynku. Dlaczego? - Wynika to z dwóch przyczyn. Biznes nie lubi brylowania, ciągłego przebywania w świetle jupiterów. Pieniądze lubią ciszę - głosi jedno z chętnie powtarzanych powiedzeń. Jeśli ktoś prowadzi biznes, ma się w nim dobrze, spełnia się - nie będzie pchał się do polityki, bo i po co? Ani z tego nie będą mieli równie dużych pieniędzy, co ze swojego interesu, ani chwały, bo ludzie zawsze psioczą na władzę - mówi Wojciech Rębowski, psycholog biznesu. - Drugi powód - przedsiębiorcy wolą utrzymywać półoficjalne kontakty z władzą, być z nią w dobrych relacjach, niż „dawać twarz” na pierwszej linii. Oczywiście, w tej półoficjalności nie musi być niczego nielegalnego. Chodzi po prostu o dobre stosunki z prezydentem, burmistrzem czy choćby wójtem. Korzystają na tym obie strony: władza ma wsparcie finansowe dla swoich inicjatyw, które służą miastu, a biznes - spokojną głowę. Może dlatego właśnie w Bydgoszczy trudno znaleźć kandydata, zajmującego się biznesem. Co prawda NSZZ „Solidarność” rozważała możliwości utworzenia komitetu wyborczego razem z bydgoskimi przedsiębiorcami (m.in. zrzeszonymi w sieci „Lewiatan”), jednak na razie ostatecznych decyzji nie podjęła. Toruń: kobieta, nie przedsiębiorca - No dobrze - mówię Rębowskiemu. - A prezydent Ukrainy Petr Poroszenko? Wielki biznes, wielkie pieniądze, a jednak poszedł na pierwszą linię, „dał twarz” podejmowanym decyzjom... - Proszę pana, sytuacja na Ukrainie jest wyjątkowa, tam rzeczywiście trzeba było kogoś o stalowych nerwach, a poza tym na tyle zamożnego, żeby oddalić na starcie podejrzenia o chęć czerpania korzyści z władzy. Pamięta pan przecież, jakie pałace zostawił po sobie poprzedni prezydent. Ludzie byli wściekli, potrzeba było radykalnych kroków. Czy jednak wyobraża pan sobie, że w mieście wielkości Torunia zostaje prezydentem przedsiębiorca, który musi podejmować niepopularne dla biznesu decyzje? Po zakończeniu kadencji koledzy biznesmeni nie daliby mu żyć. Istotnie, najciekawszą kandydaturą do prezydenckiego fotela w grodzie Kopernika jest Joanna Scheuring-Wielgus z komitetu „Czas Mieszkańców”, socjolog, menadżer kultury. Od biznesu - w miarę daleko - na tyle, by nikt nie nazywał jej „bizneswoman”. - Proszę zwrócić uwagę, że gdy pani Joanna Scheuring-Wielgus zdecydowała się kandydować, gazety wybiły na nagłówki jej płeć. Stało się to nagle bardzo ważne! Pisano „Kobieta zmierzy się z Zale-

skim”. A więc wciąż jeszcze jest u nas rodzajem sensacji, gdy o urzędy walczą osoby spoza polityki, a w dodatku kobiety. Co by było, gdyby walczyła bizneswomen? Być może konkurencja prześwietliłaby jej interesy, a powtórzę: pieniądze lubią spokój. Inowrocław: tu jest inaczej Marcin Wroński, jedyny przedsiębiorca, który zdecydował się wystartować do fotela prezydenta jednego z dużych miast w regionie (Inowrocław). 37 lat, prezes Instytutu Grabskiego i przedsiębiorca, publicysta i ekspert gospodarczy. Tak się przedstawia. Jeśli jednak zajrzycie na strony internetowe instytutu, dowiecie się, że jego pełna nazwa brzmi Instytut Rozwoju Rolnictwa im. Władysława Grabskiego, a nie o takie skojarzenia przecież szło komuś, kto chce szefować niemal 80-tysięcznemu miastu, kto mówi dużo o rozwoju przemysłu, handlu i stawianiu na rozwój eksportu. Nie ma jednak dwóch zdań, Wroński jest przedsiębiorcą, chociaż jego publikacje ekonomiczne, ukazujące się na łamach jednej z lokalnych gazet, od pewnego czasu bardziej krążą wokół wskazywania braków w rządzeniu obecnemu prezydentowi, niż ogólnych zagadnień ekonomicznych. Co ciekawe, drugi z oficjalnych kandydatów, Maciej Figas, wiedząc, z kim się mierzy, również sięgnął po retorykę bliską biznesowi. Obaj panowie opowiadają teraz na konferencjach o zadłużeniu miasta, o bezrobociu i podają ekonomiczne recepty na uzdrowienie sytuacji. Ale przedsiębiorcy z miasta machają ręką na słowne przepychanki kandydatów, wiedząc, że deklaracje sobie, a życie sobie i żaden prezydent miasta w cztery lata nie wyprowadzi go z długów. Choćby nawet na co dzień prowadził z sukcesem własny biznes.

Biznes z rzadka lubi chodzić pod rękę z polityką w świetle prasowych fleszy. Jak się to kończy - widać po aferze Rywina, która przeorała świadomość Polaków i nakierunkowała ich myślenie według schematu: „Polityk bierze pieniądze od przedsiębiorcy pod stołem, w zamian za to załatwia mu coś na lewo”.   KUJAWSKO-POMORSKI

15

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


inwestycje

Jak kreuje się przyszłość Jan Kolański otworzył we wrześniu potężny zakład produkcyjny, więc żeby uczcić nową inwestycję, prezes Coliana zorganizował w Myślęcinku piknik dla wszystkich pracowników. Bawiło się 1700 osób - i na tym właśnie, zdaniem Kolańskiego, polegać ma koncepcja promowania firmy: na wychodzeniu do ludzi. TEKST: JACEK KOWALSKI  ZDJĘCIA: TOMASZ CZACHOROWSKI

P

rezes Kolański systematycznie unika mediów i nie da się ukryć, że ma w tym spore osiągnięcia. Potrafi sprawić, że gazety pisza nie o nim, a o jego przedsięwzięciach. Więc zanim 19 września otworzył w Bydgoszczy nowy zakład, mający znacznie podwyższyć produkcję całej grupy, ale głównie Jutrzenki - informował szeroko i o pikniku dla pracowników, i spotkaniu dla podwykonawców: - W końcu to dzięki ich pracy powstała ta inwestycja - mówi dla „Biznesu Kujawsko-Pomorskiego”. Od ziół do słodkości Jan Kolański zaczynał dwadzieścia kilka lat temu od założenia niewiele wówczas znaczącej firmy Ziołopex. W stosunkowo niedługim czasie udało mu się zbudować potężne imperium, w którym główną rolę gra teraz bydgoska Jutrzenka. I to właśnie ten zakład najbardziej skorzysta na otwartym przy ul. Srebrnej Centrum Logistycznym Grupy Kapitałowej Colian. - To nie do końca jest tak z tą nazwą - krzywi się lekko prezes. - Nazwa powstała, gdy mieliśmy zaledwie plany i to dużo skromniejsze. Po rozbudowie, możliwej dzięki finansowemu wsparciu przedsięwzięcia przez Unię Europejską, powinniśmy też zmienić i tę nazwę, ale zostaliśmy już przy niej niejako siłą rozpędu. Jak zwał, tak zwał. Ważne, że nowy zakład Kolańskiego, który powstał za niebagatelną kwotę 60 milionów złotych (prezes prostuje, że znacznie więcej, bo przecież nie wrzucał do kosztów np. przebudowy portierni…), ma podnieść moce przerobowe Jutrzenki do 30 tysięcy ton. Jan

Kolański: - Zatrudnimy też nowych ludzi. Nie chcę na razie mówić, ile to będzie osób. Sądzę, że w granicach kilkudziesięciu. Oczywiście - ludzie… Zakład na Osowej Górze już robi wrażenie, ale to dopiero początek przedsięwzięcia, precyzyjnie zaplanowanego przez Jana Kolańskiego: - Możemy mówić zaledwie o pierwszym etapie. Wkrótce staną tam kolejne linie produkcyjne i będziemy rozwijali zakład dalej. Stąd mówienie o 60 milionach, jako o całkowitym koszcie inwestycji, jak sam pan rozumie, jest na wyrost - podkreśla. Prezes mówi, że kieruje się w biznesie mottem: „Najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej kreowanie”. - Dlatego właśnie chcemy uciec konkurencji do przodu w branży cukierniczej. Wytwarzać ciastka, których nie robi nikt inny. Nieskromnie powiem, że chciałbym stworzyć przyszłość słodyczy, a tym samym zaistnieć w historii. Gdy otwierał nowy zakład, Jan Kolański zaprosił na spotkanie nie tylko dziennikarzy. Zorganizował imprezę dla biznesowych partnerów, ale także zafundował swoim pracownikom piknik w Myślęcinku. Sam prezes Coliana mówi, że sukces zawdzięcza przede wszystkim ludziom, z którymi pracuje i którzy dla niego pracują. Specjaliści od marketingu zwracają jeszcze uwagę, że w dobie coraz agresywniejszej walki na rynku nic nie robi tak dobrze firmie, jak kanalizowanie uwagi na ludzi w niej zatrudnionych. Zyskuje się wówczas i dobry wizerunek, i lojalność pracowników.

KUJAWSKO-POMORSKI

16

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

Colian, czyli... ... rozwijająca się polska grupa kapitałowa z siedzibą w Opatówku, produkująca i dostarczająca na rynek artykuły spożywcze: słodycze, kulinaria, przyprawy i bakalie oraz napoje. W jej portfolio znajdują się takie marki jak: Goplana, Solidarność, Jutrzenka, Familijne, Grześki, Jeżyki, Akuku!, Appetita, Hellena czy Siesta.


DO WYNAJĘCIA POWIRZCHNIA BIUROWO-USŁUGOWA, Moniuszki 10, Toruń

Oferujemy do wynajęcia cały budynek lub poszczególne powierzchnie biurowe od 50 m.kw do 1000 m.kw..

Nieruchomość zlokalizowana w ścisłym centrum Torunia położona bezpośrednio przy skrzyżowaniu ulic Moniuszki i Krasińskiego, zaledwie kilkaset metrów od Starego Miasta. W bezpośrednim sąsiedztwie prezentowanej nieruchomości znajdują się: Bank Zachodni WBK S.A., biurowiec Urzędu Marszałkowskiego, Wydział Matematyki i Informatyki UMK, Oddział Lasów Państwowych S.A., Sąd Gospodarczy, Sąd Cywilny, Szpital, ZUS i GUS.

Klimatyzacja, monitoring, 20 miejsc parkingowych.

Cena już od 19 zł netto za 1 m.kw. + opłaty eksploatacyjne

1548314BDBHA

Telefon kontaktowy: Rafał Stypułkowski 605 823 230

960414TRTHA

Jedna z najbardziej reprezentacyjnych nieruchomości biurowo-usługowych w centrum Torunia!!!


raport

PESA - problemy w raju? Wycofywanie pociągów z wadliwą klimatyzacją, problemy kontrahentów, a dodatkowo rosyjskie embargo, które może zagrozić potężnemu kontraktowi. Czyżby nad bydgoskim flagowcem biznesowym - Pesą - zaczęły zbierać się czarne chmury?

Zagrożone interesy z Rosją? Ta kwestia bardziej istniała w prasowych publikacjach, niż w rzeczywistości.

TEKST: JACEK KOWALSKI  ZDJĘCIE: DARIUSZ BLOCH

J

eśli weszlibyście przypadkiem na strony internetowe Pesy, stwierdzilibyście, że wszystko jest jak najbardziej OK. Flagowiec płynie dalej z rozwiniętymi żaglami, mijając po drodze same Wyspy Sukcesu i zostawiając konkurencję daleko z tyłu. I jeśli nawet z konkurencją to prawda, to wystarczy szerzej otworzyć oczy, by zobaczyć, że w ostatnich miesiącach trafiają się temu okrętowi lodowe góry zagrożonych, lub nieudanych inwestycji. Co się dzieje? Składy wycofywane… W lipcu branżowa prasa kolejarska, a także lokalna warszawska donosiła w tonie lekko sensacyjnym, że niektóre składy WKD zostały wycofane z kursów, gdyż pasażerowie - zdarzało się - mdleli w nich, trzeba było wzywać karetki, co powodowało znaczne opóźnienia w kursowaniu pociągów. Były to składy produkowane przez Pesę, toteż w prasie mnożono spekulacje, że może jest to początek końca dobrej passy producenta z Bydgoszczy. Szczególnie podkreślano fakt, że podczas kontroli, które przeprowadzał nadzór kolejowy, stwierdzono, iż w jednym z pojazdów temperatura przekraczała 30 stopni. „Kontrolerzy uznali, że w składach pasażerskich właściwie nie działała klimatyzacja, a stężenie dwutlenku węgla przekraczało dopuszczalne normy” - donosił portal Forsal.pl. Problemem był układ wentylacji, więc WKD

(ukarane zresztą przez nadzór) zwróciły się z pretensjami do Bydgoszczy. Sam przewoźnik głowił się, co zrobić, bo wycofane składy stanowiły niemal 30 procent całości jego taboru. Ale to nie był koniec problemów Pesy. … kontrakt zagrożony Jeszcze nie zakończyły się perturbacje z WKD, gdy w połowie sierpnia gazety przyniosły kolejną sensację na temat bydgoskiej firmy. Wicepremier i minister gospodarki, Janusz Piechociński, wezwał do siebie szefostwo Pesy, żeby przedyskutować sprawę zagrożonych - zdaniem mediów - gigakontraktów firmy z Rosją. Dziennikarze podkreślali, że PESA za wschodnią granicą nie tylko realizuje zobowiązania kontraktowe, ale także ma świeżo założoną spółkę. „W czerwcu 2013 roku (firma) podpisała ogromny kontrakt na dostawę 120 tramwajów do Moskwy, którego wartość szacowana jest na ponad 900 mln zł” - pisała „Wyborcza”, stawiając pytanie: Czy to oznacza, że zaczęły się poważne kłopoty producenta z Bydgoszczy? (Oczywiście mowa o kłopotach na Wschodzie, na Zachodzie Pesa ma się dobrze; patrz: biznesowy flesz str. 34.) Spółka: Wszystko pod kontrolą - Nic podobnego - mówi dla „Biznesu Kujawsko-Pomorskiego” Michał Żurowski, rzecznik prasowy   KUJAWSKO-POMORSKI

18

MICHAŁ ŻUROWSKI,

RZECZNIK PRASOWY PESY

firmy. - Problemy ze składami w Warszawie zostały rozwiązane. Ekspertyzy wykonane przez Instytut Pojazdów Szynowych wykazały, że klimatyzacja działała normalnie. Jednakże - mówiąc najkrócej - dla dobra pasażerów poprawiliśmy ją i pociągi szybko wróciły na tory. Co do zagrożonych interesów z Rosją, to muszę pana uspokoić, ta kwestia bardziej istniała w prasowych publikacjach, niż w rzeczywistości. Naszym interesom nic nie zagraża. Zapytany, czy medialne zamieszanie wokół firmy nie zagraża jej wizerunkowi (za tym przecież mogą pójść konkretne, liczone w złotówkach straty), Żurowski odpowiada: - Wie pan, nie sądzę. Proszę pamiętać, że gdy się produkuje 400 tramwajów, to niektóre z nich mogą mieć - nazwę to chorobami wieku dziecięcego. Ważne jest, aby wyciągać wnioski z takich sytuacji, naprawiać je i iść do przodu.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


rozmowa biznesu

Kreatywnybizn.Es dla Kujaw i Pomorza Rozmowa z dr inż. Ewą Rybińską - prezes Zarządu Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego S.A.

... stąd koncepcja Europejskiego Tygodnia Kreatywności. Dlaczego akurat teraz? Za każdym razem, kiedy organizujemy znaczące przedsięwzięcia, wsłuchujemy się w potrzeby przedsiębiorców, którzy mówią szczerze: „Ja chcę być innowacyjny, ale powiedzcie mi, jak mam to robić?” Otóż wydarzenia podczas Tygodnia i sama konferencja są odpowiedzią na deficyt tej wiedzy. Wykorzystujemy w tym celu sprawdzoną inicjatywę Europejskiego Tygodnia Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Już po raz szósty organizujemy dla przedsiębiorców szereg spotkań skupionych wokół jednej przewodniej myśli, którą w tym roku jest kreatywność w biznesie. Co właściwie oznacza kreatywność w biznesie, poza tym że jest to szukanie nowych rozwiązań, myślenie nieszablonowe? Kreatywność w biznesie postrzegamy również przez pryzmat przemysłów kreatywnych. Jest to ta część rynku, która jest oparta na jednej z definicji „innowacyjnych i wynikających z talentu działaniach twórców szeroko pojętej sztuki, mediów i projektowania”. Polska jest jednym z największych eksporterów produktów i usług sektora kreatywnego w Europie. Poza tak rozumianą kreatywnością w biznesie, jest to zdecydowanie odwaga do wychodzenia poza schemat,

czyli obrania ścieżki prowadzącej do osiągania niemożliwego. W ten sposób działają na przykład regionalni innowatorzy, którzy postanowili wziąć udział w kolejnej edycji konkursu Liderzy Innowacji Pomorza i Kujaw. Firmy przesłały do nas 40 propozycji, z których najlepsze pokażemy i nagrodzimy podczas konferencji. Jaką wiedzę chcecie Państwo przekazać uczestnikom warsztatów w ramach Europejskiego Tygodnia Kreatywności? Podczas 18 paneli dyskusyjnych i warsztatowych udowodnimy, iż warto wychodzić poza schematy i odważne działać. W trakcie spotkań uczestnicy poznają niestandardowe techniki sprzedaży swoich pomysłów, pozyskiwania alternatywnych źródeł finansowania oraz nauczą się poszukiwać innowacyjnych rozwiązań. Ponadto, podejmując debatę o kreatywnych przestrzeniach w Toruniu, pobudzimy drzemiący w toruńskim społeczeństwie kreatywny potencjał. A wszystko dzięki wsparciu aż 36 ekspertów i 12 partnerów merytorycznych. Czy TARR, oprócz Tygodnia, realizuje przedsięwzięcia, które można również zakwalifikować jako oryginalne, innowacyjne i oczywiście kreatywne? Naturalnie. Realizujemy projekty zarówno w obszarze wsparcia firm w B+R i stymulowania innowacji. Oceniamy zarządzanie innowacjami w firmach oraz zachęcamy do współpracy przedsiębiorców z uczelniami. Poza tym obejmujemy wsparciem również przedsiębiorstwa z sektora kreatywnego poprzez realizację szkoleń, audytów potrzeb rozwojowych, a także stworzyliśmy rekomendacje działań i kierunków wsparcia przemysłów kreatywnych w Kujawsko-Pomorskiem. Łącznie w ostatnich siedmiu latach przeprowadziliśmy ponad 70 audytów i zorganizowaliśmy ponad 30 wydarzeń szkoleniowych z zakresu innowacyjności i kreatywności.

Właśnie w tym roku uruchomiliśmy nowoczesny inkubator Smart Space. Jest to miejsce dedykowane przede wszystkim młodym przedsiębiorcom - startupom z branży ICT i nowych technologii, których chcemy zatrzymać w Toruniu. W nowoczesnej infrastrukturze wyposażonej w biura indywidualne i przestrzeń do wspólnej pracy, kreatywni ludzie mogą generować i rozwijać nowe pomysły. Startupy mają także wsparcie merytoryczne z naszej strony, a najlepsze z nich będą mogły być wsparte finansowo. … finanse, bez których trudno rozwijać biznes. Dokładnie, dlatego jest to dobry moment, aby wspomnieć o funduszach unijnych, które szczególnie w ramach perspektywy budżetowej UE 2007-2013 napłynęły szerokim strumieniem do MŚP poprzez TARR. Ponad miliard złotych przedsiębiorstwa z Kujaw i Pomorza zakontraktowały na działania związane między innymi z inwestycjami w nowoczesne technologie, prace B+R, a także ochronę własności przemysłowej. W konkretnych działaniach jako województwo znaleźliśmy się w pierwszej piątce absorbowanych środków, co znakomicie pokazuje, że potrafimy być przedsiębiorczy, kreatywni i innowacyjni. Na koniec nie pozostaje nam nic innego jak zachęcić do udziału w obchodach. Gdzie można odnaleźć informacje i zapisać się na wydarzenia? Zapraszam serdecznie w imieniu wszystkich organizatorów, patronów i partnerów. Wszystkie informacje można odnaleźć na stronie internetowej: www.kreatywnybizn.es Dziękuję za rozmowę.

Powołujecie do działania również kreatywne przestrzenie.   KUJAWSKO-POMORSKI

19

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

87-100 Toruń, ul. Kopernika 4 tel. 56 657 60 81, sekretariat@tarr.org.pl

945714TRTHA

Skąd pomysł na podjęcie tematyki kreatywności wśród przedsiębiorców? Wraz z upływem czasu zmienia się nasza rzeczywistość. Dotyczy to również obszaru gospodarki i podmiotów w niej funkcjonujących. Jeszcze kilkanaście lat temu polski przedsiębiorca mógł pozwolić sobie na konkurowanie wyłącznie ceną. Dziś trendy wskazują jednoznacznie, że coraz trudniej walczyć o rynek sprawdzonymi dotąd metodami. Trzeba pracować nad tworzeniem nowych i udoskonalanych produktów, a także innowacyjną organizacją, technikami zarządzania i komunikacji w przedsiębiorstwie. Jednym słowem: bez kreatywności współczesny biznes będzie skazany na porażkę!


etyka biznesu

Co firma dla ludu? Czas gonitwy firm za zyskiem, podczas której nie baczy się nie tylko na to, jak owa pogoń wpływa na otoczenie, ale również na warunki pracy załogi, powoli mija. Dziś żadne poważne przedsiębiorstwo nie może sobie już pozwolić na pełną samowolkę w działaniu. Tak narodziła się strategia CSR (Corporate Social Responsibility), czyli społeczna odpowiedzialność biznesu. TEKST: KRZYSZTOF LIETZ

C

ale to tylko jeden z elementów CSR. Często firmom się wydaje, że skoro biorą udział w licytacji złotego serduszka na WOŚP, to jest już OK. Pewnie trochę jest, ale to jeszcze nie jest powód, żeby firmę nazywać społecznie odpowiedzialną.

Spokój sumienia Nie ma jednak jednej, zamkniętej definicji społecznej odpowiedzialności biznesu. Kluczowymi obszarami CSR są z pewnością: przestrzeganie praw człowieka, uczciwe praktyki w stosunku do pracowników, uczciwe praktyki operacyjne, zagadnienia konsumenckie, ochrona środowiska, zaangażowanie społeczne i rozwój lokalnej społeczności oraz ład organizacyjny. A więc społeczna odpowiedzialność biznesu to nie tylko działania na rzecz lokalnej społeczności, chociaż właśnie tym często firmy załatwiają sobie spokojne sumienie. - Mówiąc o standardzie społecznej odpowiedzialności biznesu musimy pamiętać o wszystkich jej obszarach, np. o zagadnieniach konsumenckich - żeby po prostu nie oszukiwać konsumentów, nie pisać umów małym druczkiem itp.; czy o dobrych praktykach z zakresu prawa pracy, żeby nie tylko pracownikom płacić, ale też, np. prowadzić programy dla młodych rodziców albo wspierające miejsca pracy osób niepełnosprawnych - wylicza Dominika Urzędowska. - Zaangażowanie w rozwój społeczności lokalnej jest bardzo ważny,

Świadome standardy W naszym województwie zainteresowanie wdrożeniem kompleksowej strategii CSR nie jest zbyt duże. W Toruniu mają ją np. Apator, CPP Toruń Pacific, Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych. W Bydgoszczy wiodącą jest firma Alcatel-Lucent, która zaangażowała się we wdrożenie wymagań normy SA8000 (Social Accountability). - Certyfikat zgodności funkcjonowania systemu zarządzania Alcatel-Lucent Polska z normą SA8000 jest wpisany głęboko w nasz system odpowiedzialności społecznej biznesu (CSR) - mówi Władysław Grott, dyrektor operacyjny Alcatel-Lucent Polska w Bydgoszczy. - Uzyskaliśmy go w lipcu tego roku po blisko 12 miesiącach intensywnego wdrażania. SA8000 to wciąż jeszcze mało znany standard, ale będzie coraz bardziej powszechny, to tylko kwestia czasu. Norma SA 8000 ukierunkowana jest na aspekty ludzkie i obejmuje 9 kluczowych obszarów: praca, dzieci, praca przymusowa, BHP, prawo do zrzeszania się i rokowań układu zbiorowego, dyskryminacja, praktyki dyscyplinujące, godziny pracy, wynagrodzenie oraz systemy zarządzania. - Muszę przyznać, że nawet pracując w światowej korporacji Alcatel-Lucent i mając już spore doświadczenie w kwestiach obejmujących normę SA8000, nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, jak wymagający jest to standard - mówi dyrektor Grott. - A wydawało się, że polskie Prawo pracy jest na tyle doskonałe i precyzyjne, że stosowanie się do jego litery pozwala na spełnienie wszystkich wymogów normy. Gdy zaczęliśmy wchodzić w szczegóły wymagań, okazało się, że formalne wdrażanie wszystkich elementów standardu to ogromne wyzwanie. System zarządzania, opar-

o to takiego? - Najprościej ujmując, jest to etyczne prowadzenie firmy, z uwzględnieniem interesu nie tylko jej właścicieli, ale też interesariuszy wewnętrznych, czyli pracowników, jak i zewnętrznych, czyli społeczności lokalnej i środowiska - wyjaśnia Dominika Urzędowska, doradca z Pracowni CSR w Toruniu. - Bardzo często społeczną odpowiedzialnością biznesu nazywa się działania charytatywne, filantropijne czy sponsoring, które tak naprawdę niewiele mają wspólnego z CSR. Jest nawet dyskusja wśród specjalistów, czy nie wyjąć z CSR, bo zakłamują obraz. Bo co z tego, że firma dofinansuje jakiś dom dziecka czy hospicjum, skoro nie jest ona w porządku wobec załogi i łamie np. prawa pracownicze, czy nie płaci na czas wynagrodzenia, a na dodatek wylewa ścieki na pole? Czy jest ona społecznie odpowiedzialna? - pyta specjelistka.

KUJAWSKO-POMORSKI

20

ty na SA8000, żeby był certyfikowany, musi być odpowiednio udokumentowany. Kluczową rolę w prawidłowym funkcjonowaniu dystemu odgrywa głęboka świadomość wszystkich pracowników i wszystkich członków kierownictwa firmy. Temu służą odpowiednie struktury organizacyjne zespołu wdrożeniowego wraz z wiodącą rolą pełnomocnika zarządu ds. SA8000 oraz otwarta komunikacja z pracownikami, powszechna działalność szkoleniowa, zaangażowanie związków zawodowych i powołanego przez nich przedstawiciela załogi ds. SA8000. Dokumentacja, procedury, precyzyjne opisy oraz procesy, struktury organizacyjne, szkolenia, model komunikacji, wskaźniki, przeglądy systemu, audyty wewnętrzne i zewnętrzne - wszystko to musi zaistnieć i funkcjonować w firmie, abyśmy mogli myśleć o ugruntowanym sukcesie posiadania certyfikowanego systemu zarządzania. Wiedza do podziału - Jeśli jednak chcemy, aby nasz system funkcjonował, potrzebni są ludzie z ich naturalną akceptacją, wysoką świadomością i odpowiedzialnością, wartościami, których przestrzegają, zdolnościami do poświęceń dla innych, krótko mówiąc, z sercem. Wśród nich są nasi woluntariusze, członkowie naszej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej, społecznicy i honorowi dawcy krwi. Wtedy wszystko nabiera innego wymiaru i dopiero wówczas szerokie pojęcie społecznej odpowiedzialności biznesu nabiera rzeczywistego sensu. Taką załogę mamy w Alcatel-Lucent i to jest nasz prawdziwy sukces, dziś dodatkowo zwieńczony Certyfikatem SA8000 - mówi Władysław Grott. Ważnym elementem standardu SA8000 jest funkcjonowanie firmy w obszarze oddziaływania na otoczenie zewnętrzne, w tym otoczenie biznesowe. Poza relacjami z klientami i interesariuszami firmy, dotyczy to głównie relacji z dostawcami i firmami podwykonawczymi. Wszyscy dostawcy Alcatel-Lucent, poza oczywistymi wymogami termi-

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


etyka biznesu

Co z tego, że firma dofinansuje jakiś dom dziecka czy hospicjum, skoro nie jest ona w porządku wobec załogi i łamie np. prawa pracownicze, czy nie płaci na czas wynagrodzenia, a na dodatek wylewa ścieki na pole? Czy jest ona społecznie odpowiedzialna?

W RAMACH CSR GALERIA POMORSKA ORGANIZUJE DARMOWE WARSZTATY DLA KOBIET

nowego dostarczania towarów i usług o najwyższej jakości, zgodnie z zobowiązaniami kontraktowymi, muszą również zapewniać przestrzeganie standardów etycznych w tym, wymogów opisanych w normie SA8000. Ustanowione partnerskie relacje przekładają się na wspólne działania, obejmujące m.in. dzielenie się wiedzą i doświadczeniami, szkolenia i audyty wewnętrzne. Globalnie i lokalnie Warto zaznaczyć, że w korporacji Alcatel-Lucent, polski oddział jest pierwszym na świecie, który uzyskał Certyfikat SA8000, będąc jednocześnie jedną z nielicznych polskich firm, szczycących się takim wyróżnieniem. Truizmem jest stwierdzenie, że działalność firm wywiera istotny wpływ na otoczenie: pracowników, konsumentów, klientów, dostawców, lokalne społeczności i środowisko naturalne. Standardy CSR są głęboko zakorzenione także w firmie Toruń Pacific. Mają one swoje przełożenie także na otoczenie lokalne. - Jesteśmy przekonani, że nie tylko uwzględnianie potrzeb i oczekiwań naszych udziałowców, akcjonariuszy, ale także społeczeństwa, daje szansę na sukces w działalności biznesowej - mówi Jarosław Szczepanowski, rzecznik prasowy firmy CPP Toruń Pacific. - Takie podejście do społecznej odpowiedzialności biznesu w naszej firmie oraz wszystkich firmach, w których udziałowcem jest Nestle, nazywamy tworzeniem wspólnej wartości. Jednym z elementów tworzenia wspólnej wartości jest budowanie dobrego sąsiedztwa. Przykładów włączania się Toruń-Pacific w życie lokalnych społeczności, jest wiele, od m.in. pomocy w zakupie wozu bojowego dla OSP w Lubiczu, gdzie firma ma jedną ze swoich fabryk, po wspierania zbiorów specjalnych Książnicy Kopernikańskiej. Firma od 20 lat jest też partnerem Toruńskiego Klubu Kolarskiego PACIFIC, który wychował wielu znakomitych zawodników, dziś gwiazdy światowego peletonu. W tym roku dla młodych ludzi,

studentów UMK i WSB, zorganizowano też cykl bezpłatnych praktyk, by umożliwić im poznanie z bliska tajników funkcjonowania współczesnego przedsiębiorstwa. Krok dalej Jeszcze inaczej swoją rolę w społecznej odpowiedzialności biznesu widzi np. Galeria Pomorska w Bydgoszczy. - Od początku mojej pracy tu, czyli od 6 lat, staramy się organizować co roku akcje charytatywne - mówi Izabella Knitter-Chmara, manager ds. marketingu w Galerii Pomorskiej. - Dla mnie jednak CSR to pewien krok dalej. Galeria jest oczywiście miejscem komercyjnym, ale chciałabym, aby nie była tylko tak postrzegana. Myślę, że w każdej branży CSR powinno się trochę inaczej definiować. Każda firma może też robić inne rzeczy. My tutaj możemy zrobić i robimy coś dla grupy społecznej, jaką są kobiety. Postanowiliśmy stworzyć wokół galerii lojalną grupę pań, którą my wspieramy w bardzo różny sposób, nawiązując z nimi uczciwe, niekomercyjne relacje. I dlatego już od dwóch lat robimy co miesiąc bezpłatne warsztaty dla kobiet. Są one związane z bardzo różną tematyką, często taką, którą nam podsuwają same panie. Cały cykl nazywa się „Kobieta w galerii” i co miesiąc dodajemy jeszcze jakiś człon np. „Kobieta w galerii...” (biznesu, osobowości, kobiecości, rodzinnej, pasji, fotografii, filmy itp.) W jego ramach kobiety uczyły się, m.in., podstaw biznesu, sztuki autoprezentacji, wizerunkowych trików, dbania o zdrowie, a przede wszystkim dbania o siebie, czyli budowania marki osobistej. Mieliśmy tu przez dwa miesiące spotkania z panią psycholog, uczyliśmy się, jak się zaprezentować, jakie są typy osobowości. Pod koniec września odbyły się warsztaty „Kobieta w galerii przedsiębiorczości”, podczas których panie uczyły się jak zakładać własny biznes, jakie są rodzaje ryzyka, możliwości, jakie są formy prawne, jak zaplanować swój czas... To coś, co może zaprocentować w przyszłości. Niedawno były warsztaty „Kobieta w galerii wizażu”. Było to   KUJAWSKO-POMORSKI

21

DOMINIKA URZĘDOWSKA, DORADCA Z PRACOWNI CSR W TORUNIU

szkolenie, jak się ładnie pomalować, bo zrobienie prawidłowego make up-u jest sztuką. Są też warsztaty z cyklu „Kobieta w galerii mody”. Prowadzi je stylistka, która wyjaśnia, jak dobrze wyglądać, jak dobrze się czuć w swoim ciele, że nie trzeba być szczupłym, że każdy może się dobrze ubrać. Mamy najemców z ofertą modową, więc to jest też i fajne dla nich, jak i dla klientów, i samej galerii. Po co to wszystko? - Galerii w Polsce jest coraz więcej i każda z nich ma bardzo podobny zestaw najemców, podobne marki - tłumaczy Izabella Knitter-Chmara. - Miesięcznie do naszej galerii zagląda około 300 tysięcy osób. Moim zdaniem, w tej chwili marketing handlowy polega na szukaniu takich smaczków, które będą odróżniać Galerię Pomorską od innych. To prospołeczne działanie w ramach CSR ma na celu pokazanie nie tylko komercyjnej strony galerii, że - oprócz zakupów - można w niej otrzymać coś dla ducha. To zaproszenie społeczeństwa - proszę przyjdźcie, mamy tu ofertę nie tylko za pieniądze.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


rozmowa biznesu

Bydgoszcz otwarta na biznes - Nasze miasto jest postrzegane jako przychylne biznesowi - mówi w rozmowie z Kamilem Pikiem prezes zarządu Bydgoskiej Agencji Rozwoju Regionalnego Edyta Wiwatowska.

1444714BDBHA

Kiedy i w jakim celu powstała Bydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego? W listopadzie 2013 roku. Wtedy, na podstawie wcześniej podjętej przez Radę Miasta uchwały, został podpisany akt założycielski spółki. Zespół Obsługi Inwestora i Przedsiębiorczości, funkcjonujący do tego momentu w strukturach Urzędu Miasta, przekształcony został w BARR, która swoje zadania zaczęła wykonywać z dniem 1 stycznia bieżącego roku. Powołanie agencji miało na celu podniesienie rangi współpracy miejskich struktur ze sferą gospodarki i przedsiębiorcami. BARR otrzymała dość szeroki zakres kompetencji, umożliwiający prowadzenie działań zarówno w imieniu miasta jak i własnym. Do jej zadań należy pobudzanie przedsiębiorczości, pozyskiwanie nowych inwestorów i kreowanie nowych miejsc pracy, podnoszenie jakości obsługi przedsiębiorców, oraz promocja gospodarcza miasta. Jak Agencja poszukuje inwestorów? Szukamy ich dwutorowo. Po pierwsze, staramy się pozyskiwać nowe firmy, które jeszcze na naszym terenie nie działają. Po drugie, pomagamy przedsiębiorcom, którzy już zainwestowali w naszym mieście, ale mają dalsze plany rozwojowe. W naszych działaniach zawsze pamiętamy, że inwestorzy kierują się rachunkiem ekonomicznym i zanim zdecydują, gdzie powstanie ich nowy zakład, porównują atuty wielu lokalizacji.   KUJAWSKO-POMORSKI

22

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

Po jakie narzędzia sięga BARR w tych działaniach? Staramy się podtrzymywać stałe i ścisłe kontakty z obecnymi w Bydgoszczy przedsiębiorcami. Dbamy o to, aby mogli załatwić wszystkie formalności w mieście za pośrednictwem naszej spółki. Pomagamy im wybrać dogodną lokalizację na działalność. Skutecznym argumentem okazała się też specjalna strefa ekonomiczna, powstała na części terenów Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. W rozmowach z biznesem przedstawiamy także wachlarz różnych subsydiów dla inwestorów, wśród których znajdziemy zwolnienia z podatków (np. od nieruchomości, czy z dochodowego) dla firm lokujących się w strefie ekonomicznej. Ułatwiamy także znalezienie potencjalnych pracowników, współpracując w tym celu z bydgoskimi uczelniami i urzędem pracy. Jak się szuka nowego inwestora? Przez bezpośrednie spotkania z biznesem na różnych konferencjach, forach i warsztatach. Ale także poprzez wysyłanie do wybranych inwestorów bezpośrednio dla nich przeznaczonych ofert, prezentujących atuty naszego miasta. Promujemy Bydgoszcz również poprzez naszą stronę internetową, czy pojawiając się na wielu imprezach targowych. Współpracujemy także z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz wieloma agencjami konsultingowymi i innymi instytucjami otoczenia biznesu.


rozmowa biznesu ul. Mennica 6, 85-112 Bydgoszcz tel. 52 585 88 23, fax 52 585 88 78 barr@barr.pl

EDYTA WIWATOWSKA,

PREZES ZARZĄDU BYDGOSKIEJ AGENCJI ROZWOJU REGIONALNEGO

Czym jeszcze próbujecie przekonać biznesmenów? Dlaczego mieliby oni wybrać właśnie Bydgoszcz? Pokazujemy, oczywiście, takie podstawowe informacje, jak liczba ludności, wielkość miasta, jego potencjał, ale nie tylko. Ważniejsze w takim dialogu są takie argumenty, jak wysoko wykwalifikowane kadry wszystkich szczebli - dlatego dbamy o bardzo dobre rozpoznanie rynku kształcenia. Ważna jest też atrakcyjna oferta nieruchomości - zarówno tych greenfieldowych (niezabudowanych), jak i brownfieldowych (zabudowanych powierzchnią biurową czy magazynową). Czekamy obecnie na nowe przepisy wykonawcze, pozwalające podjąć uchwałę, ponownie dającą możliwość zwolnienia z podatku od nieruchomości przedsiębiorców tworzących nowe miejsca pracy. To też jest istotnym argumentem w rozmowach z biznesmenami. Przekonujemy ich, że jesteśmy konkurencyjni dla wielu dużych miast w Polsce, choćby ze względu na bardziej niskie koszty nabycia czy wynajmu nieruchomości. Oczywiście, atuty naszego miasta to nie tylko ekonomia. To również to, co można zrobić po pracy. Pokazujemy więc cały potencjał kulturalny, rekreacyjny i sportowy Bydgoszczy. Wspomniała Pani o potencjale kadrowym Bydgoszczy. Niektóre przykłady, jak ten firmy Atos IT Services, pokazują, że intensywny rozwój zmusza w poszukiwaniu pracowników do wychodzenia poza Bydgoszcz.

Przywołany Atos jest rzeczywiście firmą, która swoją marką i działaniami przyciąga osoby spoza Bydgoszczy. Przyjeżdżają one tu do pracy nie tylko z Torunia, a nawet z Trójmiasta. Jeśli ktoś przeniesie się do nas dla pracy i będzie zadowolony z niej, jak i z życia w Bydgoszczy, to zawsze jest to sukces. W takiej sytuacji tym bardziej istotną sprawą stają się działania władz miasta, dążące do stworzenia odpowiedniej infrastruktury i atmosfery takiej, aby miasto było przyjazne dla nowych mieszkańców. Jak dziś wygląda i jakie potrzeby ma wspomniana przez Panią strefa ekonomiczna? Czy pieczę nad nią sprawuje BARR? Tak, zgadza się. Pierwsze przedsiębiorstwa działają tam od ubiegłego roku. Do teraz siedmiu inwestorów uzyskało pozwolenie na prowadzenie działalności w strefie. Widzimy też dalsze zainteresowanie tym obszarem. Na przykład w ostatnim czasie powiększaliśmy strefę o 10 ha gruntów specjalnie pod inwestycję jednej z firm. Obecnie dysponujemy jeszcze trzema wolnymi działkami. Mamy jednak deklarację ze strony Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, że w przypadku pojawienia się inwestora, zainteresowanego postawieniem swojego zakładu na terenie aktualnie nieobjętym strefą, działka taka może zostać do niej włączona. Oczywiście, stanie się to po wcześniejszym spełnieniu wymogów formalnych. Zanim bowiem poszerzymy ją o kolejną działkę, musimy mieć konkretne podmioty, które deklarują chęć uruchomienia swojej działalności i stawiają warunek umożliwienia im prowadzenia jej w ramach strefy. Oprócz rozrastania się strefy ekonomicznej, w Bydgoszczy mile widziany jest też rozwój rynku nieruchomości biurowych... Sektor BPO w Bydgoszczy rozwija się na tyle sukcesywnie, że pod jego potrzeby powstają kolejne powierzchnie biurowe. Mamy jednak pewne niedostatki w tym zakresie. Mielibyśmy trudności jeśli chcielibyśmy wskazać dzisiaj duże (powyżej 3 tysięcy metrów kwadratowych) powierzchnie biurowe inwestorowi, który zamierza przybyć do naszego miasta. Na podstawie własnych obserwacji mogę powiedzieć, że firmy BPO najczęściej poszukują nieruchomości z prawie półrocznym wyprzedzeniem. Tymczasem budowa nowych obiektów trwa dłużej. Cieszy mnie zatem, że ostatnio zostało wydanych kilka kolejnych pozwoleń na budowę i wkrótce pojawią się w Bydgoszczy nowe powierzchnie biurowe. Bydgoszcz kilka lat temu została określona „Wschodzącą gwiazdą BPO”. Czy rzeczywiście nią jest? Myślę, że tak i potwierdzają to agencje konsultingowe, z którymi współpracujemy. Prowadzimy też   KUJAWSKO-POMORSKI

23

kampanię marketingową, która ma nas odpowiednio pozycjonować na tym rynku. W tym roku trwa ona pod hasłem „Bydgoszcz otwarta na outsourcing”. W jej ramach pojawiają się wywiady i reklamy prasowe, organizujemy konferencje branżowe i śniadania biznesowe w węższych gronach potencjalnych inwestorów. Rozwój tego sektora w naszym mieście to duży sukces. Jest on efektem korzyści ekonomicznych, wynikających ze zlokalizowania działalności w Bydgoszczy, dostępności do kadr oraz jakości obsługi przedsiębiorców. Dzięki temu możemy być świadkami ekspansji na naszym rynku Atos IT Service, rozwoju firmy Alcatel-Lucent, będącej jednym z pionierów tej branży w Bydgoszczy, czy pojawiania się kolejnych podmiotów, jak SDL, Mobica, Genesys. Branża BPO w Bydgoszczy rośnie z roku na rok w intensywnym tempie i w tej chwili zatrudnia ok. 7 tysięcy osób. Atutem naszego miasta jest fakt, że ponad 70 procent tego zatrudnienia to osoby na stanowiskach IT/ITO. Na następnym miejscu są rachunkowość-rozliczenia oraz call-center i contact-center. Dużo trudniej przenosi się działalność wysoko wykwalifikowanej kadry, dzięki czemu firmy te są silniej osadzone w Bydgoszczy. Taki podział zatrudnienia pokazuje też potencjał kompetencji w naszym mieście. Stąd też określamy Bydgoszcz jako „IT Center of Excellence”. Oprócz BPO są w bydgoskim biznesie inne dominujące gałęzie? Nasza gospodarka jest dość mocno zdywersyfikowana, co jest jej autem, bo pozwala łatwiej reagować na zmiany makroekonomiczne. Są jednak wiodące branże. Jesteśmy m.in. określani w skali europejskiej zagłębiem przetwórstwa tworzyw sztucznych. Bardzo dobrze funkcjonują w naszym mieście przemysł narzędziowy, metalowy, drzewny. PESA z kolei przysłużyła się rozwojowi produkcji pojazdów szynowych. Współpracuje ona z ponad 540 firmami z naszego województwa, co pokazuje, na jaką skalę jeden duży gracz może zaangażować do współpracy lokalny biznes. Czyli Bydgoszcz stara się być miastem przychylnym biznesowi... Myślę, że już jest tak postrzegana. Miałam ostatnio zaszczyt odebrać nagrodę dla Bydgoszczy jako miasta, które wspiera MŚP. Wyróżnienie to przyznane zostało w trakcie Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Katowicach. Bydgoszcz została nagrodzona w ten sposób już po raz drugi, co pokazuje, że podejmowane przez nas działania wyróżniają się w skali kraju, a jakość oferowanych tutaj przedsiębiorcom usług jest na coraz wyższym poziomie.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

1444714BDBHA

Czekamy na nowe przepisy, pozwalające podjąć uchwałę, ponownie dającą możliwość zwolnienia z podatku od nieruchomości przedsiębiorców tworzących nowe miejsca pracy.


felieton

obszar chroniony - Biznes 2020

Dobrze się stało, iż fachowcy od prawa podatkowego nie napisali nam przepisów ruchu drogowego.

„Obszar chroniony - Natura 2000”. Jak wiadomo, przyroda jest tam najważniejsza i niczego nie wolno dotykać. Może tak przez analogię powołać np. „Obszar chroniony - Biznes 2020”. Byłby to obszar, na którym pod ochroną znalazłby się biznes. Przedsiębiorca otrzymałby na takim obszarze prawa, jakimi cieszy się każdy prosty zajączek na obszarze chronionym. Np. nie można go straszyć, a tym bardziej zabić. Bo takie postępowanie jest karalne. Zajączkowi się tam nawet pomaga i zapewnia spokój, aby było jeszcze więcej zajączków. Tylko pomarzyć.

PROF. LESZEK DZIAWGO

Relacje pomiędzy organami państwa a biznesem w naszym kraju zawsze były problematyczne. Szczególnie na odcinku fiskus-biznes. A teraz znowu wydaje się, że jest gorzej. Można odnieść czasami wrażenie, iż prowadzenie u nas działalności gospodarczej jest z definicji działalnością niemal antypaństwową. Szkoda. W tym niemal odwiecznym już pojedynku „my-oni” nie będzie jednak wygranych. Tym bardziej szkoda. Warto to sobie uświadomić. Dlaczego zdolni ludzie po obu stronach barykady stają naprzeciw siebie, sprawiając sobie nawzajem niemałe kłopoty? Piszę tak, bo przecież nie tylko w biznesie, ale również w administracji państwowej, także tej podatkowej, i także w tej samorządowej pracują zdolni ludzie. Gospodarka to nasza wspólna sprawa - i biznesu, i administracji. Warto też przypomnieć, iż historia gospodarcza świata dostarczyła już ponad milion niezbitych dowodów na to, iż niepodległość i dobrobyt wynikają z siły własnego biznesu. Tak było już od czasu starożytnego Egiptu. Nic się nie zmieniło. Są też znane przypadki, kiedy wielkie imperia upadały, ponieważ ich mieszkańcy byli już umęczeni własnym państwem, a barbarzyńcy oferowali proste rozwiązania - także podatkowe. Ale wróćmy do teraźniejszości. Oto kilka tez. Podatki płacić trzeba. Najlepiej proste i niskie.

prof. Leszek Dziawgo jest szefem Katedry Zarządzania Finansami na Wydziale Nauk Ekonomicznych UMK, a także członkiem Prezydium Komitetu Nauk o Finansach PAN. Administracja nie musi być uciążliwa. Sprawna administracja może nawet kreować poważne atuty konkurencyjne w rywalizacji międzynarodowej (np. Niemcy, Wielka Brytania). W gospodarce rynkowej zawsze będą bogatsi, a nawet milionerzy. Od nas zależy, czy będą to przede wszystkim „nasi” bogatsi i milionerzy, czy ci z zagranicy. Preferuję naszych, bo większa część kapitału jednak zostaje w kraju. I tak można wyliczać do rana. Wszyscy potrzebujemy w relacjach biznes-administracja poważnej zmiany, jakiegoś nowego otwarcia, tak jak kiedyś w polityce w 1989 roku. Gdyby to było jednak niemożliwe, to może warto zastosować w działalności gospodarczej jakieś inne rozwiązania, jak chociażby te znane już w ochronie środowiska. Dla przykładu taka idea   KUJAWSKO-POMORSKI

24

Gdyby powyższa wizja nie wzbudziła jakiejś radośniejszej refleksji, to mam inną - ku pokrzepieniu. Uważam mianowicie, że dobrze się stało, iż fachowcy od prawa podatkowego nie napisali nam przepisów ruchu drogowego. Proszę sobie tylko wyobrazić: zawiłość, uznaniowość, liczne nowelizacje i interpretacje. Kto miałby zatem pierwszeństwo na drodze? Pewnie żółty samochód przed zielonym, o ile ten nie wyjeżdża z lewej strony pod górę, chyba że z naprzeciwka podąża samochód czarny, który wyprzedził samochód srebrny, jadąc z góry. Proste, chyba że w międzyczasie weszła w życie jakaś nowelizacja lub pojawiła się nowa interpretacja koloru „żółty”. A ponadto pozostałaby jeszcze nieskończona ilość kolejnych wariantów. Jednak dosyć żartów. Biznes to nasza wspólna sprawa i w kraju, i w regionie. Musimy postrzegać wiele spraw przez pryzmat wspólnoty naszych polskich interesów w burzliwym i często nieprzyjaznym świecie. Polski przedsiębiorca i polski urzędnik - to byłby naprawdę groźny pakt dla naszych zagranicznych konkurentów. Takiej właśnie współpracy potrzebujemy we własnym interesie. Wykonując swoje obowiązki i jeżdżąc po świecie, mogę stwierdzić, iż Polacy to naród uzdolniony i wbrew temu, co się mówi - także pracowity. Kiedy więc wreszcie wykorzystamy te atuty w naszym własnym państwie?

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


956614TRTHA


etyka biznesu Jacek Gordon prowadzi biznes od 25 lat. Zaczynał od trzyosobowej firmy - teraz zatrudnia ponad 1700 osób i ma sieć hurtowni samochodowych w całym kraju. Dlatego też - jak mówi - jeśli chodzi o odpowiedzialność w biznesie, ma sporo do powiedzenia. TEKST: JACEK KOWALSKI

ODPOWIEDZIALNOŚĆ W BIZNESIE P

1592214BDBHA

oczątki były trudne. Jacek Gordon miał poloneza z przyczepką, tym polonezem jeździł po części samochodowe na Śląsk. Przywoził je, przeładowywał do dwóch małych fiatów, które ruszały z nimi do klientów. - Byliśmy pierwszą hurtownią, która nie czekała na klienta, lecz sama dowoziła mu towar - mówi z dumą Jacek Gordon.

Wyjazdom można zapobiec! Zdaniem prezesa niepokojące może być to, jak wiele osób wyjeżdża za pracą za granicę. - Ci ludzie mają prawo wyjeżdżać, muszą przecież pracować, żeby z czegoś żyć. W kontekście wyjazdów dużo mówi się zazwyczaj o działaniach rządu, które nie przeciwdziałają temu zjawisku. Ale trzeba by też powiedzieć o działaniach, a właściwie zaniechaniach biznesu. Są dwie drogi, by zatrzymać masowe wyjeżdżanie za pracą. Po pierwsze, należałoby podnieść płacę minimalną i to znacznie. Oczywiście, gdybym powiedział to w gronie biznesmenów, właścicieli firm - nie znalazłbym zrozumienia. Problemem bowiem mogą być pieniądze. Ale jeśli przyjrzeć się dochodom większych firm działających w Polsce, dojdziemy do przekonania, że osiągają one zyski, jak nigdy. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, bowiem bardzo ważną rzeczą w tym kontekście jest umieć podzielić się tymi zyskami.

Dajmy ludziom pieniądze Jacek Gordon uważa, że część tych pieniędzy można przeznaczyć na płace. - Płaca minimalna powinna wynosić w Polsce minimum dwa tysiące złotych. To kwota, która nie pozwala co prawda godziwie żyć, ale pozwala jakoś tam przeżyć. Ludzie biznesu zapytają zapewne: ale co to nam da? Ano -odpowiadam - da , i to wiele. Przede wszystkim pozwoli na zwiększenie popytu wewnętrznego. Wyposażenie w pieniądze ludzi, którzy zarabiają najmniej, to natychmiastowy wypływ gotówki w rynek. Zwiększają się wówczas zakupy, zwiększa się też obrót.

Na czarno? To przestępstwo Po drugie, rząd powinien też - mówi Jacek Gordon - lekko obniżyć składki zusowskie. - A przede wszystkim wprowadzić do zusowskiego systemu ludzi pracujących na czarno. Kilkaset tysięcy osób - według szacunków prawdopodobnie około 700 tysięcy - pracuje w tej chwili na czarno. Gdyby wprowadzić ich do odpowiednio przygotowanego, przyjaznego systemu ZUS-owskiego, a następnie zapłacić składki od ich pensji, mielibyśmy ogromne pieniądze w budżecie Państwa. I w ZUS-ie, który wówczas mógłby wreszcie obniżyć składki. Praca na czarno jest w ogóle skandalem i przestępstwem. Uważam, że jeżeli ktoś nie potrafi prowadzić firmy tak, żeby zapewnić pracownikowi przyszłą emeryturę, to powinien zwinąć biznes. My, ludzie interesów, powinniśmy w pierwszej kolejności wymagać od siebie: uczciwości, rzetelności...

Hurtownia Motoryzacyjna Gordon to…  25 tys. mkw. powierzchni magazynowej  150 tys. klientów  towar dostarczany na miejsce w 24 godziny od złożenia zamówienia  130 oddziałów w całej Polsce  sieć zagranicznych punktów, m.in. w Niemczech, na Słowacji, w Czechach i na Węgrzech

Są dwie drogi, by zatrzymać masowe wyjeżdżanie za pracą. Po pierwsze, należałoby podnieść płacę minimalną i to znacznie. JACEK GORDON, GORDON

KUJAWSKO-POMORSKI

26

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


ludzie biznesu

DZIŚ MÓWIĘ, ŻE SIĘ ZNAM - Sama podejmuję te wszystkie decyzje, dużo razy w życiu ryzykowałam, ale wiem, co robię. I w sprawach biznesowych nigdy niczego nie żałowałam - z Anną Kuncą, właścicielką firmy ANPOL, która we wrześniu tego roku obchodziła swoje 25-lecie na bydgoskim rynku, rozmawia Lucyna Tataruch.

Różne usługi, czyli... Zaczynałam od sprzątania autobusów i robiłam to sama. Potem dopiero wzięłam kogoś do pomocy. Po pół roku dostałam propozycję przyjęcia dzierżawy toalet publicznych na dworcu, więc wymagało to już zatrudnienia większej ilości pracowników. I tak ta nasza współpraca się rozwijała, trwa do dziś. Mówiąc wprost - sprzątamy na terenie PKS-u wszystko, co można. I dotyczy się to nie tylko samego budynku? Pani firma odpowiada też za mycie autobusów. Tak, od dawna wynajmuję myjnię dla autobusów na ulicy Jagiellońskiej, a od 5 lat mam też myjnię przy Toruńskiej 147, między innymi dla pojazdów, wielkogabarytowych, czyli TIR-ów itp. Czynna od 7.00 do 20.30, zapraszam. To dochodowy biznes? Ze sprzątania to może nie ma wielkich biznesów, ale staram się wszystko rozwijać - dla przykładu teraz remontuję te publiczne toalety. Podstawą jest dla mnie jednak myjnia. Chętnych nie brakuje, klienci często nas znajdują przez stronę internetową i nawet w trakcie jazdy dzwonią, żeby ich pokierować, bo nie są stąd i nie mają nawigacji. To może brzmi dziwnie, ale ja naprawdę bardzo lubię tę pracę. Bez pasji i serca ten biznes nie byłby dochodowy i pewnie w ogóle nie istniałby tak długo. Traktuje Pani myjnię jak swoje oczko w głowie? Zdecydowanie. Dlatego też w tym roku kupiłam na przykład zupełnie nowe maszyny. Zainwestowa-

łam w lepsze pomieszczenia, postawiłam prawdziwe biuro. Największym projektem do zrealizowania była oczyszczalnia ścieków. Wcześniej te ścieki szły prosto do Brdy. Teraz mamy zamknięty obieg, woda krąży, oczyszcza się i przez co też oszczędzam. Dzięki tym wszystkim rozwiązaniom zyskałam dużo więcej klientów. Nadzoruje Pani również techniczne kwestie związane z firmą... Starałam się to wszystko dokładnie poznać. Jak 5 lat temu brałam myjnię w dzierżawę, to szczerze mówiąc nie miałam o tym pojęcia. Ale po poprzedniej firmie przejęłam bardzo dobrego i zaufanego pracownika, Kubę, który mnie we wszystko szczegółowo wprowadził i teraz sam ma nadzór techniczny nad urządzeniami. Pracownicy PKS-u też bardzo pomogli, udostępniając różne instrukcje i techniczne opisy. Tak samo było przy stawianiu tej oczyszczalni, ważne było dla mnie, żeby wiedzieć, jak to dokładnie działa. W tej chwili mogę powiedzieć, że się znam. Nie naprawię może wszystkiego, ale wiem, o co w tym chodzi, mogę zobaczyć, co jest źle, czy pracownicy dobrze obsługują sprzęt... Czy sprawdza ich Pani? Mam monitoring, nawet w komórce, więc wszystko widzę. Ale zatrudniam tylko takich ludzi, którzy naprawdę chcą to robić, więc dobrze nam się pracuje i nie muszę się denerwować. Generalnie jestem takim człowiekiem do rany przyłóż, niektórzy mówią, że za bardzo dużo pobłażam. Pracuję z tymi samymi ludźmi od wielu lat, myślę, że lubią tu przychodzić. W tej chwili to łącznie 15 osób, choć bywały okresy, że zatrudniałam i 25 - wszystko zależy od tego, jakie usługi aktualnie oferujemy i co nam PKS daje do zrobienia. Czy zawsze Pani chciała prowadzić swoją firmę? Przyznam pani, że gdy w '1989 roku ówczesny dyrektor PKS zaproponował mi to rozwiązanie, to naprawdę nie wiedziałam, dlaczego wybrał akurat mnie. I tak jak mówiłam, nie sądziłam, że to będzie trwało tyle czasu. Bywały momenty, gdy było mi ciężko. Na przykład 12 lat temu się dość poważnie rozchorowałam i w tym czasie wszystko wisiało na włosku.   KUJAWSKO-POMORSKI

27

Pomogła mi rodzina i jakoś się pozbierałam. Cztery lata temu mój mąż zachorował na raka i to też było bardzo trudne. Opiekowałam się nim i jednocześnie prowadziłam firmę. Teraz mąż już nie żyję od dwóch i pół roku. Dzieci są już na swoim. A ja naprawdę żyje tą pracą, bo czuję, że się rozwijam i to jest mój świat. Póki mi zdrowie pozwoli, będę dalej iść do przodu. Ma Pani czas wolny poza pracą? Ostatnio raczej jadę do domu się wyspać, rano wstaję i z powrotem do pracy. Jak mam trochę wolnego, to relaksuję się zwyczajnie, często po prostu zasypiam przed telewizorem. W tym roku po raz pierwszy miałam dwutygodniowy urlop nad morzem. I przez ten czas byłam na łączach z pracownikami, ale nie musiałam nawet nic sprawdzać za bardzo, nic złego się beze mnie nie działo. Więc może pozwoli sobie Pani na więcej tego relaksu? Ale ja wcale tego aż tak nie potrzebuję. Jak nie mam co robić, to pracuję, widocznie to właśnie moja pasja i w tym się spełniam. Sama podejmuję te wszystkie decyzje, dużo razy w życiu ryzykowałam, ale wiem, co robię. I w sprawach biznesowych nigdy niczego nie żałowałam.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

ul. Toruńska 147, Bydgoszcz Czynne: pn.-pt. 6-22, sb. 8-14 tel. 602 526 884, 602 481 644

1570114BDBHA

Zgodzi się Pani z twierdzeniem, że bez Pani nasz bydgoski dworzec PKS nie byłby taki sam? Ciężko powiedzieć, ale może coś w tym jest. Z PKS-em działam już 30 lat i za możliwość tej długoletniej współpracy serdecznie dziękuję. Zaczynałam jako dyżurna ruchu, zarządzałam pracą kierowców autobusów i wysyłałam ich na trasy wg rozkładu jazdy. Po 5 latach dostałam propozycję założenia firmy prywatnej, wykonującej różne usługi tutaj na terenie dworca. Firma obecnie nazywa się ANPOL, istnieje już 25 lat. I proszę mi uwierzyć, że nigdy nie przypuszczałabym, iż to się aż tak rozwinie!


inwestycje

Nowe rozdanie w Crystal Parku

Crystal Park w podtoruńskich Łysomicach powoli odradza się po załamaniu japońskich inwestorów TEKST: JANUSZ MILANOWSKI ZDJĘCIE: ŁUKASZ TRZESZCZKOWSKI

PARĘ DNI TEMU WYCIEKŁA INFORMACJA, O TYM, ŻE SŁOWACKA FIRMA UNIVERSAL MEDIA CORP DO KOŃCA TEGO ROKU MA KUPIĆ 100 PROC. UDZIAŁÓW POLSKIEJ SPÓŁKI SHARP W PSSE

F

irma Sharp i jej znaczący kooperanci, inwestujący od 2006 r. w podstrefie ekonomicznej pod Toruniem, byli nadzieją lokalnej gospodarki. Otwarcie Crystal Parku - pierwszej Podstrefy Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w województwie kujawsko-pomorskim - było wydarzeniem gospodarczym na miarę ogólnopolską. Sharp stworzył tu największą fabrykę telewizorów w tej części Europy, a w ślad za nim zjawiły się też Orion i Sumika. Ponad 177 ha, na których dotychczas rosło zboże, zapełniło się halami produkcyjnymi, Łysomice odwiedzały głowy państwa, a w Toruniu powstała pierwsza restauracja sushi. Niestety, sześć lat później Sharp popadł w tarapaty, spowodowane głównie spadkiem zamówień w wyniku światowego kryzysu. W grudniu 2012 r. zrezygnował z pomocy publicznej przysługującej w strefie, bo nie osiągnął obiecanych wskaźników. Zatrudnienie w Crystal Parku zaczęło spadać. Produkcję wstrzymały też sąsiednie zakłady Sumika i Orion, a mniejsze Kimoto wycofało się z Polski. Pierwszy był Apator Rynek, podobnie jak natura, nie znosi próżni, więc miejsce Japończyków zaczęli zajmować polscy inwestorzy, skuszeni podatkowymi ulgami i dogodnym położeniem. Pierwszą firmą z całkowicie polskim kapitałem, która tam przeniosła swoją działalność, był toruński APATOR SA - krajowy lider w produk-

cji aparatury łącznikowej i licznikowej. Nastąpiło to w maju 2012 roku. Spółka wybudowała w Ostaszewie nowoczesny obiekt o powierzchni około 16.000 mkw. Jest to nowoczesny zakład produkcyjny, w którym usprawniono procesy technologiczne, uruchomiono m.in. zautomatyzowaną linię montażu i legalizacji liczników. APATOR SA to wiodąca spółka w Grupie Apator, którą tworzy dziś 14 przedsiębiorstw, powiązanych kapitałowo, mających siedziby na terenie kraju i poza jego granicami. Przetwórstwo po elektronice i inne Rok później zezwolenia na prowadzenie działalności gospodarczej w podstrefie Łysomice otrzymały nowe firmy, które zadeklarowały inwestycje na poziomie ok. 90 mln zł i utworzenie 450 miejsc pracy. Nieruchomość należącą do japońskiej firmy U-TEC Poland nabyła toruńska firma Tioman - producent znaków drogowych. Jedną z hal wydzierżawiła od Orion Electric firma Kreis Pack spod Poznania, produkująca opakowania do żywności. Z kolei wąbrzeska firma Katarzynki Akcesoria Meblowe sp. z o.o. (akcesoria z tworzyw sztucznych, metalowych i drewnianych ) nabyła nieruchomość Sumiki Electronic Materials Poland, Vital sp. z o.o. (przetwórstwo spożywcze) kupiła obiekt po Kimoto Poland sp. z o.o. Największy z dotychczasowych, nowych inwestorów to Boryszew SA, który w Łysomicach pojawił się w czerwcu br., kupując spółkę Tensho   KUJAWSKO-POMORSKI

28

Poland Corporation sp. z o.o. (obecnie Boryszew Tensho Poland sp. z o.o.). TPC było właścicielem zakładu zlokalizowanego na działce o powierzchni 6,5 ha, zabudowanej budynkami o powierzchni użytkowej 13,6 tys. mkw. Boryszew zawarł z udziałowcami Tensho Poland Corporation umowę nabycia łącznie 80 proc. udziałów tej spółki za łączną kwotę 1,6 mln euro (6,63 mln zł). 45 hektarów czeka Jak informuje Sławomir Sowula, dyrektor Biura Promocji i PR PSSE sp. z o.o., pozostali inwestorzy japońscy: Orion Electric Poland sp. z o.o., Sharp Manufacturing Poland sp. z o.o., Poland Tokai Okaya Manufacturing sp. z o.o., Sohbi Craft Poland sp. z o.o. nadal prowadzą działalność gospodarczą. Podobnie jak firmy logistyczne: YUSEN Logistics (Polska) sp. z o.o. i Nissin Logistics Poland sp. z o.o. Co dalej? - Prowadzone są rozmowy z kolejnymi firmami, w tym polskimi, zainteresowanymi realizacją swoich inwestycji w Łysomicach, zarówno w obiektach, magazynach lub na nieruchomościach niezabudowanych - mówi dyrektor Sowula. - Na razie jednak nie możemy podawać żadnych szczegółów. Do zagospodarowania nadal pozostaje ok. 45 ha nieruchomości niezabudowanych, w tym 30 ha to własność Sharp, 9 ha należy do PKP Cargo SA, a ok. 5 ha jest własnością PSSE.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


1580714BDDWA


finanse

„CHWILÓWKI” POZA KONTROLĄ

Bez wymogów ostrożnościowych, sprawozdawczych, gwarantu deponowanego kapitału, określonej formy prawnej - czyli jak działają w Polsce tak zwane parabanki... TEKST: LUCYNA TATARUCH

P

otoczną nazwę zawdzięczają wachlarzowi usług i produktów, jakie oferują swoim klientom. Często jest to pakiet zbliżony do działalności prowadzonej przez banki, jednak w przeciwieństwie do nich, specjaliści od „chwilówek”, czyli instytucje udzielające błyskawicznych kredytów lub umożliwiające atrakcyjne inwestowanie pieniędzy, przede wszystkim nie podlegają pod Komisję Nadzoru Finansowego. To jednak bywa niewystarczającym argumentem dla klientów tak działających firm. Zaostrzone regulacje w sektorze bankowym, motywowane wcześniej zapowiadanym kryzysem finansowym, wpłynęły na restrykcyjność wymogów ostrożnościowych banków. Poskutkowało to podwyższeniem oczekiwanej zdolności kredytowej klientów. Ci, którzy w efekcie braku zdolności nie mogą sobie pozwolić na standardowe usługi kredytowe, sięgają po bardziej dostępne oferty parabanków. Bez nadzoru Po aferze Amber Gold ówczesny minister finansów Jacek Rostowski wprost informował: - Nie ma możliwości, by udzielać gwarancji na depozyty czy środki złożone w instytucjach, które działają na granicy prawa lub sprzecznie z prawem. I choć wydawać by się mogło, że głośne konsekwencje związane z ryzykownymi inwestycjami dadzą klientom do myślenia, część z nich w dalszym ciągu nie zdaje sobie sprawy z tego, iż w podobnej sytuacji znaleźć może się każdy, kto w jakichkolwiek okolicznościach utraci swoje środki, powierzone parabankowi. Według Marcina Pachuckiego, zastępcy dyrektora Departamentu Prawnego KNF, ryzyko korzystania z takich usług jest bardzo duże. Parabanki bowiem nie są zobowiązane do składania sprawozdań, których analiza pozwoliłaby zauważyć zagrożenia i wymusiłaby w odpowiednim czasie interwencję KNF, zmierzającą na przykład do zabezpieczenia lokat. - Doświadczenie wskazuje, iż w przypadku ogłoszenia upadłości, klient takiego podmiotu nie otrzymuje ani złotówki - tłumaczy Pachucki. Inaczej stałoby się przy upadłości banku, posiadającego licencję będącego pod nadzorem komisji - klienci otrzymaliby wówczas gwarantowany ustawowo zwrot środków,

do wysokości 100 tysięcy euro z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Wbrew ustawie Regulacje prawne, obejmujące działalność firm udzielających pożyczek czy oferujących usługi pośrednictwa finansowego, są zapisane w ustawie o kredycie konsumenckim. Pod tym pojęciem rozumieć należy wszystkie pożyczki do 255.550 złotych, niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej i zawodowej. Choć ustawa opisuje konkretne wymogi po stronie instytucji i na tym polu parabanki znajdują sposób, by serwować klientom w najlepszym przypadku półprawdę. Z art. 13 ust 1. dowiedzieć można się, że tego typu instytucja zobowiązana jest poinformować konsumenta o całkowitej kwocie pożyczki/kredytu, rocznej rzeczywistej stopie oprocentowania, całkowitej kwocie do zapłaty, innych kosztach takich jak: odsetki, prowizje, dodatkowe usługi. Tajemnicą nie mogą pozostać wymagane zabezpieczenia pożyczki, prawo do odstąpienia od umowy, czy spłaty kredytu przed terminem. Jak podają specjaliści z Kancelarii Adwokackiej Bisztrai, to właśnie te przepisy należą do najczęściej łamanych. Wśród powszechnych praktyk parabanków wymienia się pobieranie opłaty przygotowawczej, wstępnej lub administracyjnej, jako ekwiwalentu za przygotowanie umowy. Często

Parabanki nie są zobowiązane do składania sprawozdań, których analiza pozwoliłaby zauważyć zagrożenia. Z reguły w przypadku ogłoszenia upadłości, klient takiego podmiotu nie otrzymuje ani złotówki.   KUJAWSKO-POMORSKI

30

jest to kwota rzędu kilku tysięcy złotych, której komponenty nie są ujęte w umowie ani regulaminie instytucji. Jej wysokość, najczęściej procentowa wartość całej pożyczki, bywa zawyżana, szczególnie w sytuacji, gdy późniejsza umowa zawierana jest na standardowym formularzu. Nierzadko jest to kwota bezzwrotna, nawet gdy ostatecznie pożyczka, pod pretekstem niespełnienia wymaganych zabezpieczeń, nie zostaje klientowi udzielona. Pod lupą Sposoby informowania klientów o kosztach, jak i same opłaty związane z zaciągnięciem i spłacaniem pożyczki, znalazły się w zeszłym roku pod lupą Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wobec 30 firm wszczęto postępowania o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Prezes UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel podkreśliła, iż problemem nie jest samo istnienie firm, oferujących drogie kredyty konsumenckie. Dla części pożyczkobiorców w tym wypadku ważniejszy niż cena jest szybki dostęp do gotówki. Kluczowe jest jednak stworzenie warunków do uzyskania pełnych informacji o wszystkich włączonych do kredytu kosztach. Prześwietlane parabanki często nie informowały klientów o stopie oprocentowania kredytu czy całkowitej kwocie do spłaty. Zaniżana (dziesięciolub dwudziestokrotnie) była wysokość rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania. W efekcie, choć ustawa o kredycie konsumenckim jasno określa, iż łączna kwota wszystkich opłat związanych z zawarciem umowy nie może przekraczać 5 procent wartości kredytu, na badanej liście parabanków znajdowały się firmy, w których koszty pożyczki lekką ręką przekraczały 30 procent. Jak pokazuje przytaczany przez „Forbes” w lipcu raport Prokuratury Generalnej, liczba chętnych, korzystających i tracących pieniądze w parabankach nie maleje. W ostatnich 5 latach wszczęto 146 dochodzeń w sprawie działalności tego typu instytucji, przy czym w 2013 roku było ich aż 92. Lista firm działająca bez wymaganych zezwoleń lub takich, co do których złożono zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, związanych z czynnościami bankowymi, znajduje się na stronie www.knf.gov.pl.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


1580714BDDWB

923914TRTHA


kadr y Cel jest jasny: Bydgoszcz ma się mniej już kojarzyć z przemysłem, bardziej z nowymi technologiami i usługami. Nie da się tego zrobić bez outsourcingu. Dlatego też w mieście prężnie działa jedna z niewielu w Polsce szkół BPO. TEKST: JACEK KOWALSKI

wyślijmy to poza firmę K

wykonywania określonych, niezbędnych dla firmy działań. A dla nas - zarobek. Pracując w sektorze BPO będziemy wykonywać prace dla klientów macierzystej firmy. I właśnie do tego przygotowywani są pracownicy w bydgoskiej Szkole BPO.

BPO, czyli co? Zacznijmy od podstaw: czym jest BPO? Rozwijając angielski skrót: Business Process Outsourcing. Inaczej rzecz ujmując jest to sektor usług dla biznesu. Z grubsza biorąc polega on na tym, że w krajach, które dysponują wykwalifikowaną kadrą pracowniczą, odpowiednim prawem, dobrą infrastrukturą oraz niskimi kosztami produkcji, tworzy się oddziały, zajmujące się wybranymi obszarami usług dla klientów zewnętrznych. Takie obszary działalności firmy jak księgowość, finanse, obsługa klienta, IT czy HR, zostają przeniesione poza firmę macierzystą i zlecane do wykonania innej firmie na zasadzie offshoringu. Cel jest jasny: redukcja kosztów i znalezienia tańszych rozwiązań

Jak to działa w Bydgoszczy? Dzięki „Szkole BPO”, realizowanej z bydgoskimi firmami i Powiatowym Urzędem Pracy, kształci się pracowników zgodnie z wymaganiami pracodawcy uczestniczącego w projekcie. W „Szkołę BPO” zaangażowane są trzy bydgoskie przedsiębiorstwa: Atos IT Services sp. z o.o., SDL oraz Bazy i Systemy Bankowe. - Głównym założeniem szkoły jest przygotowanie kadr pod kątem indywidualnych potrzeb pracodawców. Stawiamy na naukę języków obcych i praktyki zawodowe w firmach partnerskich, płatne ze środków publicznych - mówi Edyta Wiwatowska, szefowa Bydgoskiej Agencji Rozwoju Regionalnego (z ramienia miasta BARR działa przy szkole BPO). Co mamy - jako miasto - do zaoferowania? Wbrew temu, co twierdzą malkontenci - całkiem sporo.

ilka lat temu Bydgoszcz została uznana za „Wschodzącą gwiazdę BPO” w prestiżowym raporcie „Improving trough moving”, opracowanym przez Colliers International. Od tego też czasu miasto konsekwentnie rozwija ofertę w zakresie nowoczesnych usług dla biznesu.

KUJAWSKO-POMORSKI

32

Dogodne położenie komunikacyjne, stosunkowo młode, ale za to zupełnie przyzwoicie wykształcone społeczeństwo, prężnie działające uczelnie wyższe, rozwinięty sektor otoczenia biznesu oraz szeroki zakres ofert inwestycyjnych. Dlatego właśnie w Bydgoszczy swoje interesy lokują m. in. Alcatel-Lucent Polska, Atos IT Services, SDL, Mobica, Genesys, Asseco Polska, Sunrise System, Teleplan Polska, czy Livingston International. Śniadanie z interesem Niedawno w Bydgoszczy zostało zorganizowane śniadanie biznesowe, podczas którego przedstawiciele miasta, Agencji Rozwoju Regionalnego i branży outsourcingowej rozmawiali o tym, jakie są główne atuty inwestycyjne grodu nad Brdą. W planach jest już kolejne takie spotkanie. - Takie spotkania są dla nas bardzo ważne, ponieważ podczas dyskusji z przedstawicielami branży outsourcingowej dowiadujemy się o ich potrzebach i oczekiwaniach wobec miast takich jak my. Wyciągamy wnioski i poprawiamy naszą ofertę, żeby być atrakcyjniejszym dla inwestorów - mówiła w lipcu Edyta Wiwatowska z BARR.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


felieton

Zapłać e ściani

Ponad 400 tysięcy Polaków zapłaciło Zygmuntowi Solorzowi jakieś 90 zł za to, żeby oglądać mistrzostwa świata w siatkówce. Opłaciło mu się? Opłaciło. I to na tyle, że bez bólu odkodował finał. Mądrzejsi ode mnie mówią, że to skandal z tymi płatnościami, ale i początek nowej ery. Ja uważam, że tylko to drugie.

Jacek Kowalski dziennikarz Biznesu Kujawsko-Pomorskiego

Dotychczas było tak, że piłkarze grali, a myśmy oglądali. Kropka. A grali różnie: nożni z reguły na moim poziomie, czyli jak grubawy fajtłapa na dwie godziny przed zawałem. Ręczni jak Bóg dał, a siatkarze - no, ci całkiem dobrze. Się włącząło telewizor, się oglądało. Klęło się siarczyście, albo wyło z zachwytu - ale się oglądało. Tymczasem przyszedł pan Solorz i ustawił mistrzostwa za paywallem, czyli płatną ścianą. Musisz zapłacić, żeby oglądnąć. Sarkałem kręciłem nosem - i w końcu nie zapłaciłem, jak większość Polaków. Ale 400 tysięcy ludzi zapłaciło Solorzowi, czy też jego ścianie - pal licho, zwał jak zwał. Razy 85 zł - daje to jakieś 34 miliony. No cóż, piechotą nie chodzi, chociaż Bóg jeden wie, czy czasem u Zygmunta Solorza nie jest odwrotnie, i właśnie, że chodzą piechotą te 34 miliony. Wprawdzie Solorz za same prawa telewizyjne i marketingowe zapłacił 15 mln euro (ponad 60 mln zł), ale przecież do tego, co dostał z kablówek i platform cyfrowych, dochodzą jeszcze pieniądze z reklam, itd., itp. Krótko mówiąc, jakoś mu się to przecież zbilansowało. Oprócz pieniędzy jest jednak i druga strona całego tego biznesu. Polsat wprawdzie wziął i zastawił ścianą transmisje siatkówki „obcym” abonentom, jednak swoim odpuścił płacenie. I tak 3,5-milionowa armia ludzi dostała gratis coś, za co reszta musiała płacić. Co zyskał Solorz? Lojalność klienta, rzecz absolutnie

KUJAWSKO-POMORSKI

33

nie do przecenienia. Znawcy tematu i wybitni wyjadacze ekonomiczni uważają, że skoro tylko opadną emocje, właściciel Polsatu usiądzie ze swoimi księgowymi oraz ze specami od marketingu i podliczy jeszcze raz wszystko dokumentnie: ile wydał na siatkówkę, ile zyskał, i jakie są dodatkowe korzyści. Jeżeli wyjdzie mu, że się to wszystko razem opłaci, no to... No, to może być rzeczywiście krok do zmiany panujących obecnie obyczajów na linii sport-biznes. Bo przecież łatwo sobie wyobrazić, że Polsat kupuje prawa do większości transmisji ważnych wydarzeń (a zdaje się, że i tak ma już niemało: Wimbledon, F1, Euro 2016, Mundial 2018), ustawia je za płatną ścianą - i patrzy, jak rośną słupki, wskazujące przychody z pay-per-view i te, po których jego księgowi poznają przyrost abonentów. Bo jedno jest pewne, jeżeli trzeba by płacić za wszystko, to wielu z nas po prostu będzie wolało kupić abonament, pożegnać się ze swoim dotychczasowym dostawcą sygnału i mieć wszystko... No, na jednym kwicie. Inna sprawa, że Zygmunt Solorz zagrał jak rasowy hazardzista. Postawił wszystko na jedną kartę, zaryzykował utratę wpływów i sympatii - a potem koncertowo to wszystko wygrał. I - tak jest, nie boję się tego napisać już dosłownie - otworzył tym samym nową erę w telewizyjnych transmisjach sportowych. Lepsza czy gorszą - to już zupełnie inny temat...

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


biznes nowości

oru p s o g e w o ior Koniec zb w CIECHU Po trzech latach wreszcie udało się osiągnąć porozumienie między Sodą Polską Ciech (Janikosoda, Soda Mątwy), a działającymi na jej terenie organizacjami związkowymi. - Związki zagwarantowały, że wycofują wszystkie dotychczasowe żądania płacowe, deklarują rozwiązywanie sporów w drodze dialogu, zobowiązują się do nieprowadzenia akcji protestacyjnych w jakiejkolwiek formie oraz stwierdziły, że nie istnieje między nimi a spółką żaden spór zbiorowy – informuje Maciej Powroźnik z biura prasowego Ciechu. Porozumienie kończy etap ponad 30 spotkań dialogowych między spółką a związkami. Dokument, który ma obowiązywać przez 3 lata, oznacza powstrzymanie się związków przed wszczynaniem sporów zbiorowych, organizację pikiet czy organizację jakichkolwiek innych akcji protestacyjnych. Związkowcy wycofali się również z dotychczasowych żądań płacowych W ramach podpisanego porozumienia władze firmy podwyższą wynagrodzenie zasadnicze najniżej uposażonym pracownikom do poziomu 2 000 zł brutto.

S5

wreszcie realna Po kilkuletniej, momentami jałowej, przepychance, budowa drogi S5 trafiła wreszcie do rządowych planów. Podpisanie pierwszej umowy na jej budowę GDDKiA w Bydgoszczy planuje na 19 czerwca przyszłego roku. Jak wynika z zapowiedzi Mirosława Jagodzińskiego, dyrektora bydgoskiej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, firmy, które zwyciężą w ogłoszonym przetargu na budowę odcinków południowego i północnego S5, powinniśmy poznać 6 kwietnia 2015 roku. Umowa z wykonawcami tych trzech odcinków będzie podpisana w czerwcu. To odcinki Nowe Marzy-węzeł Dworzysko, Dworzysko-węzeł Aleksandrowo oraz Jaroszewo (północ Żnina) - do granicy województwa. Dyrektor bydgoskiego oddziału GDDKiA stwierdził także, iż S5, biegnąca przez nasze województwo, zostanie podzielona na siedem krótszych, a nie pięć dłuższych odcinków. To decyzja wynikająca z bezpieczeństwa inwestycji.

Toruńska NEUCA rozwija skrzydła chód PESA uwiodła Za

iasto S z y b s ze m etem n m y z s b y z zs

Bydgoska firma zaprezentowała swoje stoisko podczas targów InnoTrans 2014, odbywających się w Berlinie. Z Berlina bydgoszczanie wrócili z kontraktem podpisanym z Deutsche Bahn. Nie bez powodów specjaliści w branży kolejowej i transportowej mówią o berlińskich targach „mundial kolejowy”. To największa i najważniejsza impreza tego typu na świecie. Międzynarodowe targi InnoTrans są organizowane od 1996 cyklicznie, co dwa lata, we wrześniu, na terenach Targów Berlińskich. W tym roku odbywa się jubileuszowa, dziesiąta edycja imprezy, szczególna pod względem rozmachu - 2 700 wystawców (z tego ok. 70 firm z Polski). Na targach akredytowanych jest około tysiąca dziennikarzy z ponad czterdziestu krajów. Partnerem organizacyjnym targów jest m.in. Polska Izba Producentów Urządzeń i Usług na rzecz Kolei, z siedzibą w Bydgoszczy.

W Toruniu zakończył się pierwszy etap realizacji projektu nowoczesnej sieci szerokopasmowej. Pełna nazwa projektu brzmi „Nowoczesna sieć szerokopasmowa, współdziałająca ze szkieletową siecią regionalną jako podstawa systemu informacyjnego miasta Torunia”. Szybki Internet usprawnić ma pracę administracji i oświaty, poprawić bezpieczeństwo na ulicach (a to dzięki rozwiniętemu monitoringowi), a także czuwać nad zintegrowanym ruchem miejskim. Realizacja pierwszego etapu projektu wymagał powstania sieci światłowodowej, która stanie się pasem transmisyjnym dla przeróżnych informacji. Koszt zrealizowanych inwestycji to 15 mln zł, z czego aż ponad 9 mln pozyskano ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. W efekcie powstało 173 punktów dostępowych, w tym m.in. 87 instytucji publicznych, 38 sterowników ruchu drogowego oraz 30 punktów podłączenia kamer. Dostęp do sieci szerokopasmowej uzyskało m.in. Muzeum Okręgowe, jednostki straży pożarnej, a także 25 szkół.   KUJAWSKO-POMORSKI

34

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


Okręgowa Izba Radców Prawnych w Bydgoszczy

Z radcą prawnym bezpieczniej!

Warto korzystać z pomocy radców prawnych!

Rozwiązujemy konflikty!

Radca prawny to wysokiej klasy prawnik, po studiach prawniczych i co do zasady szkoleniu aplikanckim, zakończonym egzaminem państwowym, przeprowadzanym przez Ministra Sprawiedliwości. Obowiązują go najwyższe standardy profesjonalizmu, tajemnica sądowa i zasady etyki zawodowej.

Wiele codziennych czynności rodzi konsekwencje prawne, których nawet nie jesteśmy świadomi. Czasem takie proste sytuacje, jak: kupno samochodu, najem mieszkania, zaciągnięcie kredytu, wypadek czy choroba, przeradzają się w życiowe dramaty, bankructwa, wieloletnie spory i kłótnie. Takich błędów można uniknąć. Wystarczy przed podjęciem decyzji czy podpisaniem umowy skonsultować się z radcą prawnym.

Ośrodek Mediacyjny przy OIRP w Bydgoszczy stwarza warunki do spotkania stron konfliktu w obecności bezstronnego, niezależnego mediatora, o wysokich kwalifikacjach. Celem tych działań jest zawarcie ugody, która po zatwierdzeniu jej przez sąd, będzie miała moc ugody zawartej przed sądem.

Od lipca 2015 r. radcowie pełnić będą funkcję obrońcy w sprawach karnych i karnoskarbowych.

Do prawników nie powinniśmy udawać się dopiero „po szkodzie”, gdyż odwrócenie negatywnych konsekwencji może być już niemożliwe lub bardzo kosztowne. Warto wcześniej udać się do radcy po poradę. Ceny wizyty w kancelarii wbrew potocznym opiniom nie są wygórowane i zwykle można je negocjować. Sam możesz to sprawdzić, odwiedzając najbliższą kancelarię radcy prawnego.

Lista radców prawnych OIRP w Bydgoszczy jest dostępna na stronie: www.oirp.bydgoszcz.pl

Fundacja Radców Prawnych Pomoc jak największej liczbie potrzebujących organizuje Fundacja Radców Prawnych, działając na rzecz aktywizacji i polepszenia warunków życia seniorów, osób w ciężkiej sytuacji materialnej. Sprawdź szczegóły na stronie

www.oirp.bydgoszcz.pl

Mediacje mogą być prowadzone w bardzo wielu sprawach z zakresu prawa rodzinnego, cywilnego, w sprawach gospodarczych, w sporach pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, pomiędzy pracownikami, w sporach zbiorowych i we wszystkich innych sprawach, w których istnieje możliwość zawarcia wykonalnej ugody. Dzięki temu oszczędzisz czas i pieniądze – rozwiązujesz spór w krótszym czasie, bez ponoszenia wysokich kosztów procesowych. Dodatkowo rozwiązanie sprawy satysfakcjonuje obie strony. Przekonaj się o tym.

1519314BDBHA

Radca prawny może: - udzielić porady prawnej, - sporządzić opinię prawną, - reprezentować klienta przed urzędem, - sporządzić pismo procesowe, - reprezentować klienta przed sądem, - reprezentować klienta przed sądami i trybunałami europejskimi, - występować jako pełnomocnik klienta w każdej innej sprawie.


sonda vip

Moje powroty e w o m l i f o k c a r e lit Są książki, które można czytać kilka, a nawet kilkanaście razy. Są filmy, które można oglądać na okrągło. Dlaczego? Bo mają w sobie to coś. Nieraz wywołują refleksję, a innym razem radość. Podpytaliśmy znane osoby z naszego regionu, o to, do jakich książek bądź filmów wracają najczęściej.

Ewa Skonieczka,

dyrektor MDK w Toruniu Rzadko wracam do przeczytanych już książek, raczej wolę odkrywać nowe. Mam świadomość, że czas mija, a ja nie zdążę przeczytać nawet połowy. Lubię pamiętniki i literaturę II wojny światowej. Moją ulubioną książką jest „Spuścizna” - Isaaca Singera. Natomiast książka na minione wakacje to „Niezłomny” Laury Hillenbrand oraz dzieło S. Galatopulosa o kontrowersyjnej śpiewaczce Marii Callas. Wracam do pamiętników Władysława Bartoszewskiego, którego podziwiam w każdej roli.

Rafał Wachowiak,

prezes Crezus sp. z o.o., Bydgoszcz Niewiele jest filmów, do których wracam po latach i których powtórki nigdy mi się nie znudzą. Jednym z nich jest wspaniały film Mela Gibsona „Braveheart - Waleczne Serce”, opowiadający o walce o wolność narodu. Widziałem go kilkanaście razy. Ten film jest perfekcyjną kombinacją prawdziwej historii, przeplatanej imponującymi scenami batalistycznymi, któremu pikanterii dodają świetne sceny miłosne. Na uwagę zasługuje gra samego Gibsona, który umierając w męczarniach za wolność Szkocji pokazuje, z jakim poświęceniem i determinacją naród Szkocji walczył o swoją wolność. Nie można oprzeć się refleksji o podobieństwach narodu polskiego i szkockiego w heroicznej i pełnej poświęceń walce o kraj.

Dariusz Polak,

dyrektor ds. marketingu i eksportu Henkell & Co. Vinpol Polska, Toruń

Radosław Gudell,

prezes Moderator Finanse i Nieruchomości w Bydgoszczy Może kogoś zaskoczę, ale najchętniej wracam, pewnie trochę ze względu na okazje stwarzane przez moje dzieci, do filmów Pixar Animation Studios. Mój podziw wzbudza wiele filmów z tej wytwórni, jednak największym sentymentem darzę „Meridę”. Obserwowanie dzieci, które za każdym kolejnym razem odkrywają coś nowego w tym filmie, daje mi radość. Ba, sam niekiedy dostrzegam jeszcze coś nowego. Jest tu nietuzinkowa fabuła, mnóstwo wspaniałych dialogów oraz nauka, zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców.

KUJAWSKO-POMORSKI

36

Jedyne książki, jakie czytałem więcej niż raz, to te, które musiałem opanować w związku z egzaminami. Poza tym, mimo że ukończyłem, m.in., filologię polską w Toruniu i czytać lubię, to nie zdarzyło mi się raz jeszcze odkrywać tej samej książki. Za to do filmów wracam nieraz, m.in. do dzieł Wajdy, Kawalerowicza, a ostatnio Koterskiego i Wojtka Smarzowskiego. Gdybym miał wybrać ten jeden, jedyny, to byłby to „Czas Apokalipsy” Coppoli. To film, gdzie sceneria wojny wietnamskiej stanowi i realne, i symbolicznie tło wędrówki człowieka do własnego wnętrza. Film piękny, choć okrutny, wizualnie niezwykle efektowny i jednocześnie mądry.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4


biznes z pomysłem

Wiedzą, jak ładować akumulatory - Poprzez liczne podróże zdobyliśmy doświadczenie, którym chcemy podzielić się z naszymi gośćmi, dać im taki standard wypoczynku i atrakcji, którego sami byśmy oczekiwali - mówią właściciele gospodarstwa agroturystycznego Violetta i Leszek Sienkiewiczowie.

Postawiliście w gospodarstwie na zwierzęta. Jest ich kilkadziesiąt, a niektóre chyba nietypowe? Wieś nie musi kojarzyć się tylko i wyłącznie z tradycyjnymi zwierzętami, my zaś postawiliśmy na ptaki - kolorowe bażanty, kuropatwy skalne czy pawie. Można u nas spotkać tradycyjną odmianę kur zielononóżek kuropatwianych, od których jaja są polecane przez lekarzy, zawierają one bowiem znikomą ilość cholesterolu. W naszej wolierze spotkać można indyki czerwone, kurki silki (zamiast tradycyjnych piór mają coś w rodzaju puchu), w stawie złowić można suma, karpia, amura i każdą inną rybę, która powinna znajdować się w tego typu akwenach. To prawda, że czasami można usłyszeć u Was odgłosy nawołujących się wilków? Uff… W tym roku, gdzieś po północy, może to była 1.00 lub 2.00, rozległ się jazgot i szczekanie wszystkich chyba psów w okolicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, lecz w tym samym czasie obudziło nas wycie wilka, niczym w amerykańskim filmie gdzieś daleko na prerii. To było niesamowite przeżycie, jednocześnie z taka lekką nutą horroru... Wiado-

mo, że pies domowy w starciu z wilkiem nie ma najmniejszych szans, po ataku wilka mogą zostać po psie tylko łańcuch i buda. Wiem od myśliwych i leśniczych, że w Zajezierzu, a konkretnie w naszych lasach, grasuje wataha wilków. Można u Państwa zjeść coś wyprodukowanego na miejscu? Z naszych warzyw i owoców robimy dżemy, powidła, kompoty i inne zaprawy. Możemy też zaserwować naszym gościom wykwintne dania, np. z królika, a przede wszystkim smaczne jaja. Posiadamy własną wędzarnię, w zasadzie grillo-wędzarnię, w której uwędzimy zawsze coś, co zachwyci niejedno podniebienie. Pogoda jesienna, za chwilę zima. Czego mogą spodziewać się Wasi goście w tych chłodniejszych miesiącach? Klimat towarzyski na taki wypad na wieś to jedno, coś dla ciała - to drugie. Można skorzystać z sauny suchej, ekologicznej - żadnej elektryczności - tylko i wyłącznie opalanej drewnem, a jeśli ktoś nie lubi lub nie może z tego skorzystać, mamy również balię zewnętrzną, parową, opalaną drewnem. Proszę sobie wyobrazić: 4-5 osób siedzących w takiej balii zimą, prószący śnieg, mróz, wydobywa się para, a my patrzymy na las, na wyspę i wypoczywamy. W kwestii pozostałych atrakcji, polecamy zbieranie grzybów jesienią w naszych lasach, jazdę konną, spacery, zimą zaś ogniska i kuligi... prawdziwe konne kuligi kończące się tradycyjnie naszym grzańcem... Z tego, co widziałem, jesteście przygotowani na rozmaitych gości - od biznesmenów, pragnących narad w spokoju, po rodziny z dziećmi?   KUJAWSKO-POMORSKI

37

Kameralny klimat, usytuowanie pensjonatu pozwalające na zachowanie pełnej swobody ruchu, z daleka od zgiełku, powoduje, że przyjeżdżają do nas nie tylko dyplomaci, lecz grupy liczące do kilkunastu osób, z różnych środowisk korporacyjnych. Najczęściej zaś odwiedzają nas po prostu rodziny z małymi dziećmi, które nie chcą tracić czasu na długie wyprawy w góry, czy stanie w korkach na autostradzie w drodze nad morze… W tym roku, odwiedzili nas turyści, m.in. z Chile, Włoch, Belgii, Francji oraz Wielkiej Brytanii. No właśnie, dzieci. To one często determinują wybór miejsca, a u Was mają wiele atrakcji. Oj, tak, sporo, mamy plac zabaw, trampolinę, latem ogromny basen do kąpieli, dajemy możliwość pływania łódką wokół naszej wysepki w towarzystwie dorosłych i spacerów po lesie. Wiosną będziemy mieli ścieżkę ekologiczną. Ponadto, mogą się bawić z naszymi kotami czy - np. nowofunlandem - to pies opiekuńczy, uwielbiający wodę. Największą chyba atrakcją będzie jazda na kucyku. Poza tym dzieci z miasta nie zawsze mają okazję zobaczyć zwykłą kurę wiejską, usłyszeć piejącego koguta, krzyczącego wielkiego indora, a nade wszystko zobaczyć pawia z wielkim rozpostartym ogonem i przekrzykującego się z pozostałymi ptakami... Czy Państwa goście zadają pytania o charakterze literackim? Bo nazwisko może intrygować. Praktycznie większość pyta o pochodzenie, czy jesteśmy spokrewnieni z tym właśnie Henrykiem. Łączą nas pradawne więzy krwi. Mieliśmy wspólnego przodka, mamy swój herb rodowy i mnóstwo ciekawych dokumentów historycznych, dotyczących pochodzenia. Na przykład mój pradziad służył w Gwardii Przybocznej ostatniego cara Rosji.

PA Ź D Z I E R N I K 2 0 1 4

58414BIBIA

To wielka zaleta, że Państwa gospodarstwo znajduje się blisko Torunia i Bydgoszczy, a jednocześnie panuje tu sielska atmosfera... Bliskość lotniska w Bydgoszczy czy łatwość dojazdu do Torunia, Inowrocławia, powoduje wzrost zainteresowania pobytem u nas, a nie nad morzem lub w górach. U nas każdy wypoczywający ma zagwarantowaną domową atmosferę, wysoki standard zakwaterowania oraz możliwość korzystania z sauny, balii. Dodatkowymi atutami są prywatny las, ogrodzony teren, staw z małą wyspą, na której można wypoczywać. Jednym słowem - trzeba to zobaczyć!


940814TRTHA

933014TRTHA

1334114BDBHA

1592314BDDWA


929214TRTHA

1580714BDDWC


945914TRTHA


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.