5 minute read
Kościół – kiedy myślę
Piotr R. Gryziec OFMConv
Advertisement
biblista, nauczyciel akademicki, tłumacz, bloger Fra Angelico, San Marco, Florencja
Kościół – kiedy myślę – wówczas staje mi przed oczyma Apostoł Paweł, kiedy pisze swój pierwszy list do… – nie, nie do Koryn an – on pisze list do „Kościoła Bożego, który jest w Koryncie”. Apostoł pisze list do chrześcijan mieszkających i spotykających się „w” Koryncie jako „Kościół Boga żyjącego” (por. 1Tm 3,15). To „w” jest tu bardzo istotne.
Kościół Boży
Dzisiaj powszechnie mówi się o Kościele krakowskim, Kościele toruńskim, wrocławskim, itd. Nawet biskupi tak mówią. Paweł nie posługuje się nigdy określeniem „Kościół koryncki”, ale „Kościół w Koryncie”. Kościół nie jest koryncki, krakowski, wrocławski czy lubelski. Kościół zawsze jest i będzie Boży i ten Boży Kościół żyje i rozwija się w Koryncie, w Krakowie, czy Wiedniu. Kościół należy do Boga, ponieważ On go „nabył własną krwią” (Dz 20,28).
Kościół jest czymś całkowicie innym, niezależnym, nie jest częścią jakiejś większej społeczności – jest zawsze sobą, czyli Kościołem Bożym, Chrystusowym, nie należy do tego świata, chociaż jest na tym świecie, należy do innego wymiaru rzeczywistości, chociaż oddziaływuje na „ten świat”. Jest „zaczynem” innego świata na „tym świecie”, przedsmakiem Niebiańskiego Jeruzalem. Kościół, będąc na świecie, jest „poza” i „ponad” tym światem.
Rola Boża
Kościół – kiedy myślę – wówczas przypomina mi się, co napisał Apostoł Paweł do Kościoła Bożego w Koryncie: że jest on uprawną rolą Bożą (1Kor 3,9). Rola to grunt, na którym wyrastają rośliny, kwiaty, zboża. Rola to podstawa życia, które rośnie i rozwija się. Ale, aby na roli wyrosły rośliny, trzeba ją uprawiać: przede wszystkim nawadniać. Nie dopuścić, aby rola stała się pustynią. Kościół jest nawadniany wodą, która wypłynęła z boku Chrystusowego, kiedy został przebity, a dosłownie „otwarty” włócznią rzymskiego żołnierza (J 19,34). Jest to woda żywa, czyli Duch Święty, Dawca życia (por. J 7,39).
Aby Kościół rozwijał się i wydawał plon, potrzebni są także ogrodnicy, którzy uprawiają rolę: sieją na niej ziarno słowa oraz troszczą się o to, aby to ziarno wzrastało.
Kościół pozostaje jednak zawsze rolą Bożą, czyli rolą Boga. On jest właścicielem tej roli i On zapewnia wzrost (1Kor 3,7). Ci, którzy sieją, czy też sadzą oraz podlewają, są pomocnikami, współpracownikami Boga (1Kor 3,9). Współpracownik nie działa na własną rękę, według własnych pomysłów, ale realizuje te zadania, które mu zlecił szef. Apostoł napisał wyraźnie: „Nic nie znaczy ten, który sadzi, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg” (1Kor 3,7). Sam Bóg się troszczy o rozwój swojego Kościoła, ale ponieważ Kościół ma także wymiar ziemski, materialny, dlatego potrzebuje współpracowników – ludzi. Sam Bóg powołuje i zatrudnia robotników na swoich niwach. A ci, niestety, nie zawsze potrafi ą albo chcą stanąć na wysokości zadania.
Budowla Boża
Kościół – kiedy myślę – pamiętam o tym, że jest on nie tylko rolą Bożą, ale także budowlą Bożą (1Kor 3,9), postawioną na fundamencie, którym jest Jezus Chrystus (3,11). Architektem tej wyjątkowej duchowej budowli jest sam Bóg. Wszyscy zatrudnieni na budowie muszą się dokładnie trzymać planu, który On wyrysował. Jest to budowla wyjątkowa, niezwykła, osobliwa i niepowtarzalna, ponieważ robotnicy zatrudnieni przy tej budowie są zarazem materiałem budowcej, On jest nie tylko fundamentem, ale i kamieniem węgielnym (1P 2,4-8), który spaja w jedno całą budowlę, który ją podtrzymuje, aby nie runęła.
Ale w tej koncepcji Kościoła jest jeszcze coś nadzwyczajnego i niepojętego, o czym pisze Apostoł: wszyscy budują jedną świątynię Boga, ale zarazem każdy z budowniczych, czyli każdy z żywych kamieni, które ją tworzą, jest sam w sobie świątynią Ducha Świętego (1Kor 3,16). Tak więc świątynia Boga – Kościół – okazuje się świątynią świątyń. Bibliści mówią o tzw. „makroświątyni” (gr. makronaos), która składa się z wielu „mikroswiątyń” (gr. mikronaoi).
Jest to budowla Boża, a jeśli Boża, to jedyna w swoim rodzaju i niepodobna do żadnych innych: żywa i będąca nieustannie w budowie.
Ciało Boże
Kościół – kiedy myślę – to przypomina mi się genialna metafora stworzona przez Apostoła Pawła, którą posługuje się w liście skierowanym do Kościoła w Koryncie: „Ciało Chrystusa” (1Kor 12,12-27). Już nie rola, nie budowla, ale ciało, to znaczy organizm – składający się z wielu członków. Kościół
lanym – żywymi kamieniami (1P 2,5).
A zatem budowla Kościoła – nie mylić z budynkiem – jest żywą konstrukcją, organizmem, który funkcjonuje prawidłowo tylko wówczas, kiedy ma oparcie na fundamencie – Chrystusie. Co więfunkcjonuje na podobieństwo organizmu ludzkiego: każdy członek jest inny, każdy spełnia inne zadanie w tym wielofunkcyjnym duchowym organizmie, każdy ma swoje własne miejsce i jest odpowiedzialny za konkretne procesy
zachodzące w tymże Ciele. Ale najważniejsza jest zawsze Głowa, która kieruje wszystkimi członkami, koordynuje ich aktywność i sprawia, że całe Ciało właściwie funkcjonuje.
Kościół, jak każdy żywy organizm, wzrasta, rozwija się, dojrzewa, wszystkie jego członki znajdują się w nieustannej interakcji, a także podporządkowują się impulsom płynącym z Głowy. Jak każdy żywy organizm, Kościół potrzebuje pokarmu. Są dwa rodzaje pokarmu: jeden pokarm to słowo Boże, drugi pokarm to Eucharystia. I tutaj znowu napotykamy na rzecz niebywałą: Kościół – Ciało Chrystusa, karmi się Ciałem Chrystusa – Eucharystią! Jest zatem Ciałem z Ciała! Genialne! Tylko Bóg mógł coś takiego wymyślić!
Do prawidłowego i skutecznego funkcjonowania potrzebujemy nie tylko Głowy, także poszczególne członki potrzebują siebie nawzajem. Kościół – Ciało Chrystusa – jest wspólnotą i służy umac-
FOT. PIXABAY.COM nianiu wspólnoty zarówno w wymiarze wertykalnym, jak i horyzontalnym.
Małżonka Boża
Kościół – kiedy myślę – staje mi przed oczyma, znany ze Starego Testamentu, obraz relacji małżeńskiej. Prorocy często posługiwali się metaforą małżeństwa: naród wybrany był przedstawiany jako Małżonka (w tradycyjnym tłumaczeniu: Oblubienica) Boga. W Liście do Efezjan – w kontekście wskazań dotyczących relacji pomiędzy mężem a żoną – czytamy, że „Chrystus umiłował Kościół i wydał Apokalipsy prezentuje Kościół chwalebny, czyli Kościół eschatologiczny jako Oblubienicę-Małżonkę Baranka. Opisuje jej niezwykłe piękno, wyjątkowy splendor. Jest to relacja doskonała i ponadczasowa, do jakiej dopiero dążymy na tym świecie.
Dom Boży
Kościół – kiedy myślę – pamięcią sięgam do trzeciego rozdziału Pierwszego Listu do Tymoteusza, gdzie autor biblijny nazywa go „domem Boga” (1Tm 3,15). Dom w języku biblijnym oznacza przede
za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą…” (Ef 5,25-26). Trzeba podkreślić, że w języku greckim (podobnie jak w łacinie i wielu językach współczesnych) Kościół (ekklesía) jest rodzaju żeńskiego. Dlatego fi gura małżeństwa pomiędzy Chrystusem a Kościołem jest jak najbardziej w tym przypadku adekwatna.
Zarysowany w Liście do Efezjan obraz małżeństwa eksponuje przede wszystkim relację miłości i wierności ze strony Oblubieńca-Małżonka (Ef 5,25). Prorocy Starego Przymierza często podkreślali wierność Boga w tym przymierzu małżeńskim, punktując zarazem niewierność Małżonki. Wierność Chrystusa w Nowym Przymierzu jest zachętą i wzorem do naśladowania, wezwaniem do wzajemności. Tylko prawdziwa miłość może zagwarantować trwałość tego związku oraz doprowadzić do tego, aby Kościół osiągnął świętość także w wymiarze doczesnym (Ef 5,27). Autor wszystkim rodzinę, tych, którzy mieszkają razem i których łączą więzy krwi. W domu mieszkają dzieci, bracia, siostry, bliscy. Kościół jest rodziną, w żyłach jej członków płynie Chrystusowa krew przymierza. Dom to szczególna atmosfera życzliwości, to poczucie bezpieczeństwa, to miejsce, do którego zawsze chętnie się wraca. Jest to „dom Boży” – ojcem tej rodziny jest Bóg. Jesteśmy rodzina Bożą, a Duch Święty woła w naszych sercach: „Abba, Ojcze!” (Ga 4,6; por. Rz 8,15).
Kościół – kiedy myślę – zdaję sobie sprawę, jak niezwykle bogata to rzeczywistość. Nie da się jej opisać za pomocą prostych obrazów, podobieństw, fi gur. On zawsze jest czymś więcej, jest czymś „ponad”, jest misterium – tajemnicą obecności Boga w Chrystusie pośród swojego ludu. Jest ludzki i boski, doczesny i wieczny, grzeszny i święty, zawsze wymykający się naszym kategoriom, niepojęty, bo Boży.