10 minute read
U św. Piotra
Piotr Bielenin OFMConv
teolog, pasjonat historii
Advertisement
Zaczynam się coraz bardziej niecierpliwić. Minęło już trochę czasu odkąd wyszliśmy z czeluści metra linii A na stacji O aviano, podążając za drogowskazem z napisem Basilica San Pietro, a ja ciągle nie mogę dostrzec tej budowli, tak dobrze mi znanej z przekazów telewizyjnych i fotografi i. Mijamy kolejny kwartał i ciągle nic. Chociaż tyle dobrze, że znów pojawia się strzałka drogowskazu i utwierdza nas w przekonaniu, że idziemy dobrą drogą, ale bazyliki nadal nie widać.
Wiele lat później dowiem się, że po upadku Państwa Kościelnego i tzw. zjednoczeniu Włoch w drugiej połowie XIX w., masońskie rządy nowopowstałego państwa, którego stolicą uczyniono Rzym, celowo tak kierowały zabudową, żeby zasłaniać widok na Bazylikę św. Piotra, symbol władzy kościelnej i minionych czasów. Papież od tego czasu rezydował na stałe w Watykanie, który stał się najmniejszym państwem świata liczącym zaledwie 44 hektary. Dopiero rządy Mussoliniego doprowadziły do odmrożenia relacji z Kościołem, a znakiem dobrej woli ze strony Duce było wytyczenie nowej, przestronnej ulicy prowadzącej od Zamku Anioła wprost na Plac św. Piotra i fronton bazyliki, którą nazwano Via della Conciliazione – Ulicą Pojednania. Niestety, to jedyne miejsce na oglądanie budowli w całej okazałości. W innym wypadku, do dzisiaj, żeby zobaczyć bazylikę najlepiej wspiąć się na któreś z rzymskich wzgórz i stamtąd podziwiać tę monumentalną budowlę.
Figura św. Piotra
Ń FOT. K. GORGO
Gwardia Szwajcarska
Wreszcie iskierka nadziei, że to już blisko, widać wpierw monumentalne mury Watykanu, a po kilkuset metrach przechodzimy obok Bramy św. Anny, która prowadzi do wnętrza Stolicy Apostolskiej. Na straży stoi Gwardia Szwajcarska. Wartownicy nie są jednak ubrani w kolorowe stroje i hełmy z piórami znane z audiencji papieskich, ani wyposażeni w halabardy, ale w prostsze, choć o historycznym kroju, uniformy i fantazyjne czarne berety. Z gracją zatrzy-
mują wjeżdżające samochody, salutują i stukają obcasami, proszą o okazanie przepustki. Na salut można liczyć i wtedy, kiedy wchodzi się na piechotę, pod warunkiem, że jest się w pełnym stroju duchownym lub zakonnym.
Plac św. Piotra
Wreszcie wchodzimy w cień kolumnady i zaraz potem na plac św. Piotra. To miejsce za każdym razem robi olbrzymie wrażenie, którego nie odda żadna fotografi a ani fi lmowe ujęcie. Wynika to nie tylko z jego ogromu, bywały na nim zgromadzenia liczące kilkaset tysięcy osób, ale równocześnie z jego harmonii i wrażenia czegoś bliskiego, przyjaznego obszaru, gdzie to, co duchowe, wydaje się wręcz namacalne. Otaczająca go olbrzymia czterorzędowa kolumnada, portyk Berniniego, z jednej strony obe-
C Ą FOT. A. ZAJ Via della Conciliazione jmuje go, wytycza jego kształt, a z drugiej strony jej brak we wschodniej części jest symbolem otwarcia, dając poczucie wolności tym, którzy są wewnątrz i zapraszając do środka tych, którzy są na zewnątrz. Na kolumnadzie znajdują się fi gury 140 świętych, wśród nich znajduje się tylko jeden Polak, św. Jacek Odrowąż, dominikanin. I choć mniej więcej wiem, w którym miejscu znajduje się jego posąg, do dzisiaj mam kłopoty z jego identyfi kacją. Na placu znajdują się także dwie wysokie fontanny, ustawione symetrycznie. Ich znaczenie najbardziej potrafi docenić ten, kto w upalny dzień znalazł się na tym wybrukowanym terenie, nad którym powietrze aż drży od gorąca, i wreszcie mógł schronić się w zasięgu rozwiewanych przez wiatr kropel zimnej wody. Na środku placu stoi kolumna, starożytny egipski obelisk zwieńczony krzyżem. W całym Rzymie jest jeszcze 12innych. Warto poświęcić mu więcej uwagi. Po pierwsze, obelisk zajmował kiedyś centralne miejsce cyrku Nerona, starożytnej rzymskiej budowli widowiskowej o długości 540 metrów i szerokości ok. 100 metrów, która znajdowała się częściowo w miejscu, w którym dziś jest bazylika i plac św. Piotra na Watykanie. Wedle tradycji obelisk był świadkiem męczeńskiej śmierci św. Piotra i innych chrześcijan. Po drugie, na polecenie franciszkańskiego papieża Sykstusa V na bazie, na której stoi obelisk, zostały wyryte napisy. Najbardziej interesujące są wypisane od strony wschodniej słowa modlitwy – antyfony liturgicznej, znanej jako egzorcyzm św. Antoniego: Ecce Crux Domini. Fugite partes adversae. Vicit Leo de tribu Juda – Oto krzyż Pana. Uchodźcie Jego przeciwnicy. Zwyciężył Lew z pokolenia
Judy. Modlitwa ta jest niezwykle skuteczna w udrękach duchowych, natarczywych myślach, smutku, rozpaczy i beznadziei.
Spotkamy się na placu
Zarówno fontanny jak i obelisk są świetnym punktem orientacyjnym, zwłaszcza, gdy potrzeba spotkać się z kimś na tak ogromnej przestrzeni placu. Z tą kwestią związana jest pewna zabawna historia, którą przed wieloma laty, kiedy jeszcze nie funkcjonowały telefony komórkowe i nikt nie wiedział co to roaming, przeżył jeden z braci z naszego rzymskiego kolegium Seraphicum. Otóż do Rzymu przyjeżdżała pielgrzymka z jego rodzinnego, niewielkiego miasta. Krajanie mieli do niego zadzwonić, aby umówić się na spotkanie. Cierpliwie od rana siedział w pokoju i czekał na telefon. Bezskutecznie. Wreszcie wezwała go natura i na chwilę musiał pozostawić stróżowanie przy aparacie. Wtedy zadzwonili. Nie zdążył odebrać. Zostawili jednak wiadomość na automatycznej sekretarce: Będziemy dzisiaj na audiencji generalnej z Ojcem Świętym. Spotkamy się o 15.00 na placu św. Piotra. Koniec wiadomości. Brat bezradnie rozłożył ręce i powiedział: Czy oni myślą, że plac św. Piotra to rynek w B.? Jak ja ich tam znajdę w dzień, kiedy to na audiencji jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi?
Ń FOT. K. GORGO
Jest na placu jeszcze jedno szczególne miejsce. To niewielka, prosta marmurowa płytka z herbem papieskim św. Jana Pawła II i wypisana łacińskimi literami data XIII V MCMLXXXI – 13 maja 1981. Tabliczka została umieszczona w tym miejscu 12 maja 2006 r., dzień przed 25. rocznicą zamachu na papieża. Znajduje się po prawej stronie placu, na skraju, mniej więcej na wysokości Spiżowej Bramy, która prowadzi do Pałacu Apostolskiego. Po prawej stronie placu ma siedzibę Poczta Watykańska. Warto za jej pośrednictwem wysłać pocztówkę z pozdrowieniami, bo znaczek ucieszy nawet wytrawnego fi latelistę.
W bazylice
Plac św. Piotra należy już do państwa watykańskiego i czasami idąc z jakąś grupą pielgrzymów żartem wydawaliśmy polecenia, żeby zawczasu przygotować paszporty, gdyż będziemy przekraczać granicę. Niestety był to czarny humor, bo za kilka lat okazało się, że wprawdzie nie przy wejściu na plac, ale przed wejściem do bazyliki trzeba przejść szczegółową kontrolę, w dodatku w sezonie pielgrzymkowym po odstaniu przynajmniej kilku kwadransów w wijącej się niczym wąż wielojęzycznej kolejce.
Za pierwszym razem na placu św. Piotra oczywiście nie tylko nie wiem o tych wszystkich szczegółach, ale szczerze mówiąc, wcale mnie nie interesują. Chcę znaleźć się jak najszybciej w bazylice. Rzucam tylko szybkie spojrzenie na okno Pałacu Apostolskiego, z którego Ojciec Święty prowadzi modlitwę Anioł Pański. Gdzieś tam notuję w świadomości, że czym bliżej bazyliki, tym mniej ją widać, bo jej fronton przysłania nawet wierzchołek kopuły, i że to jak w życiu, czasami trzeba się oddalić, odsunąć, żeby coś lepiej zobaczyć.
Wchodzimy do środka bazyliki. Natychmiast, jeszcze w progu, zatrzymuję się. Z jednej strony widzę jej ogrom, ludzie na drugim krańcu to maleńkie
fi gurki, a z drugiej – jej wielkość wcale mnie nie przytłacza, jest w niej taka harmonia, który sprawia, że odnoszę wrażenie, że jest wręcz… kameralna. Z czasem doświadczę, że bazylika ma wiele takich miejsc, w których to wrażenie zaciszności, pomimo tłumów w nawie głównej, można bez trudu odnaleźć. Właśnie w poszukiwaniu takiego miejsca, było to jednak poza sezonem pielgrzymkowym, spotkałem turystę – Azjatę, który nie dość, że miał na głowie czapkę, to jeszcze palił papierosa! Kiedy zobaczył furię w moich oczach i usłyszał co mam do powiedzenia na temat jego zachowania, to czapka i papieros tak szybko zniknęły, że dopiero potem zastanawiałem się gdzie włożył żarzący się niedopałek.
Piotr jest tu
Na posadzce, zaraz za progiem, zaznaczona jest długość nawy głównej: 186 metrów. Idę środkiem, spoglądam na prawo i widzę za szybą w bocznej kaplicy Pietę Michała Anioła. Później spędzę przed nią dużo czasu, podziwiając geniusz jej twórcy. Teraz jednak nie sztuka mnie interesuje, ale grób św. Piotra. Po kilkudziesięciu metrach na posadzce zaczynają się pojawiać napisy oznaczające najdłuższe kościoły chrześcijańskie, mające ponad 100 metrów. Wśród nich jest jeden kościół z Polski – Bazylika Mariacka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku. Wreszcie dochodzę do Konfesji św. Piotra, gdzie pod wielkim, wykonanym z brązu, wspartym na kręconych kolumnach barokowym baldachimem znajduje się główny ołtarz. Poniżej krypta z grobem patrona bazyliki, do której prowadzą z dwóch stron schody. Grób pierwszego biskupa Rzymu od początku był wskazywany właśnie w tym miejscu. Już w naszych czasach odkryto w nim dobrze zachowane szczątki starszego mężczyzny, odzianego w ozdobną szatę, podpisane grecką inskrypcją Petrus eni – Piotr jest tu. Napis ten należy rozumieć podwójnie. Oznacza, że tu jest ciało Apostoła i że tu jest jego urząd. Podchodzę i klękam bezpośrednio przy barierce otaczającej schody i przedsionek krypty. Niestety, dziś zejście nie jest już możliwe, gdyż bezpośrednie dojście zagradzają specjalnie rozwieszone sznury. Jestem wzruszony, próbuję się modlić: za siebie, w jakichś konkretnych intencjach, ale nie bardzo mi wychodzi. Dziękuję więc tylko, że tu jestem. A potem się zastanawiam, jak przedziwne są te Boże drogi, które zaprowadziły rybaka z Galilei, zapadłej prowincji imperium, do samej stolicy. Jak ten prosty człowiek, niepozbawiony i swoich słabości, stanął na czele Kościoła, jako Skała, jak mu to zapowiedział Chrystus. A potem myślę o sobie, chłopaku z polskiej wioski i mojej drodze do Rzymu, nie zastanawiam się jednak co dalej. Dowiem się przecież w odpowiednim czasie. Patrzę na pełgające światła oliwnych lampek ozdabiających balustradę, które choć niewielkie i słabe, ale ciągle płoną. To pozwala mi uspokoić myśli i zatopić się w modlitwie.
Przechodzę za ołtarz, gdzie znajduje się Cathedra Petri – wykonana z marmuru, brązu i stiuku kompozycja rzeźbiarsko-architektoniczna, w której wyeksponowano tron, symbol władzy papieża nad całym Kościołem. Po grecku słowo kathédra i po łacinie cathedra oznacza „krzesło”. Zazwyczaj z takiego honorowego miejsca biskup nauczał wiernych. Z czasem nazwa zaczęła oznaczać całą biskupią świątynię.
Powyżej, w owalnym oknie umieszczono witraż z gołębicą, symbolem Ducha Świętego otoczonego promienistą glorią. Dzieło zostało wykonane w 1665 r. przez Berniniego i jego współpracowników. Kiedyś istniał zwyczaj,
FOT. PIXABAY.COM Fontanna na Placu św. Piotra
że w tym miejscu w czasie odbywającej się w bazylice kanonizacji umieszczano obraz nowego świętego, stąd też wyrażenie „znaleźć się w glorii Berniniego” oznaczało zostanie świętym Kościoła.
U Gospodarza
Wracam w kierunku wyjścia i ustawiam się w kolejce do średniowiecznej fi gury św. Piotra, która pamięta jeszcze starą bazylikę z czasów Konstantyna. Stopa tego wykonanego z brązu posągu jest mocna wytarta dotykiem rąk turystów i pielgrzymów, gdyż istnieje przesąd, iż kto to zrobi, jeszcze wróci w to miejsce. Stąd też uczestnicy kolejki wykonują stały rytuał: podejście, dotyk, fotka i następny. Robię to samo, jednak bez fotki, bo nie ma mi kto zrobić zdjęcia, nie liczę też, że to pomoże mi tu wrócić, bo wiem, że i bez tego tu nieraz wrócę wobec perspektywy kliku lat studiów w Rzymie. Po prostu wykorzystuję tych kilkanaście sekund na modlitwę i przypomnienie mojemu Patronowi o kilku ważnych sprawach do załatwienia. Następnie, po przepytaniu porządkowego, sprawdzającego czy rzeczywiście chcę się pomodlić, wchodzę do kaplicy Najświętszego Sakramentu, gdzie trwa wieczysta adoracja. Duża kaplica jest oddzielona od reszty bazyliki nie tylko przeszklonymi drzwiami, ale i ciężkimi kotarami tłumiącymi odgłosy zwiedzania. W środku klęczy wiele osób i modli się w ciszy. Ten obraz napełnia mnie pokojem, bo pozwala pamiętać, że bazylika to rzeczywiście świątynia i że Gospodarz tego miejsca jest w domu. To odczucie pogłębia jeszcze tabernakulum wykonane właśnie w kształcie świątyni. To miniatura istniejącego kościółka projektu Bramantego znajdującego się na wzgórzu Janikulum i zwanego Tempietto. Uczestnictwo w nabożeństwach sprawowanych przez Ojca Świętego, a także odprawianie w bazylice Mszy Świętej, również z papieżem, potem umocniło we mnie tę świadomość, że to przede wszystkim dom Boży i miejsce modlitwy. FOT. K. GORGO Ń A także miejsce szczególnego działania Bożego, zawsze, ale jakoś wyjątkowo, gdy w czasie roku jubileuszowego można przejść przez Bramę Świętą, która w innym czasie pozostaje zamurowana.
Wychodzę szczęśliwy, to miejsce jest mi tak drogie i tak szybko uznaję je za moje. Nie powinno to dziwić, to przecież kościół każdego z nas i możemy pomyśleć, że to nasza parafi alna świątynia. To uczucie zażyłości, doświadczenie czegoś naszego, ułatwia osoba Ojca Świętego Jana Pawła II. Zaledwie po kilku dniach od pierwszej wizyty, właśnie w bazylice po raz pierwszy mam okazję zobaczyć go z bliska i uścisnąć jego dłoń. To miejsce, przynajmniej dla naszego pokolenia, będzie kojarzyć się właśnie z nim. I jak dawał do siebie przystęp za życia, tak daje go i po śmierci, pochowany pod ołtarzem w kaplicy św. Sebastiana, po prawej stronie, niedaleko od wejścia. I kiedy teraz przychodzę do bazyliki, to odwiedzam już nie tylko św. Piotra, ale także i św. Jana Pawła II. No jeszcze św. Jana XXIII, papieża dobroci, którego bardzo cenię, także za jego dystans do siebie i ogromne poczucie humoru. Odwiedzam bazylikę i z wielu innych powodów, a ciągle przy każdej wizycie odkrywam nowe.