4 minute read
tania odzież szkodzi środowisku
Trafił Ci się tani t-shirt albo upolowałaś niedrogą sukienkę?
Naprawdę nie masz się z czego cieszyć. Do wyprodukowania tej jednej koszulki zużyto bowiem 2,7 tys. litrów wody, czyli tyle, ile jedna osoba wypija przez 2,5 roku. Kupując ubrania, które szybko się zużyją, szkodzisz naszej planecie.
Advertisement
To branża mody jest drugim co do wielkości konsumentem wody i odpowiada za około 10 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. To więcej niż wszystkie loty międzynarodowe oraz żegluga morska razem wzięte i tyle samo, ile w sumie zużywają wszystkie kraje Unii Europejskiej.
Jak pisze portal earth.org, najwięcej na sumieniu ma tzw. szybka moda (ang. fast fashion), czyli tanio produkowana i niedrogo sprzedawana odzież, która kopiuje najnowsze style z wybiegów i szybko trafia do sklepów. Wysusza źródła wody oraz zanieczyszcza rzeki i strumienie, a 85 proc. wszystkich tekstyliów trafia każdego roku na wysypiska. Nawet pranie ubrań uwalnia każdego roku do oceanów 500 tys. ton mikrowłókien, co odpowiada 50 miliardom plastikowych butelek.
Szybka moda przyczynia się do wyczerpywania się nieodnawialnych źródeł, zwiększa emisję gazów cieplarnianych oraz oznacza zużycie ogromnych ilości wody i energii. Business Insider ostrzega, że farbowanie tekstyliów jest drugim co do wielkości czynnikiem zanieczyszczającym wodę na świecie, ponieważ woda pozostała po procesie farbowania często trafia do rowów, strumieni lub rzek.
To nie koniec grzechów szybkiej mody. Firmy używają włókien syntetycznych, takich jak poliester, nylon i akryl, które ulegają biodegradacji przez setki lat. Aż 35 proc. wszystkich mikroplastików w oceanach pochodzi z prania tekstyliów syntetycznych, takich jak poliester. Według dokumentu „The True Cost”, który ukazał się w 2015 roku, świat „konsumuje” rocznie około 80 miliardów nowych sztuk odzieży, czyli o 400 proc. więcej niż dwadzieścia lat temu. Przeciętny Amerykanin wytwarza obecnie 82 funty odpadów tekstylnych rocznie. Produkcja skóry wymaga dużych ilości paszy, gruntów, wody i paliw kopalnych do hodowli zwierząt gospodarskich. Proces garbowania jest jednym z najbardziej toksycznych procesów w całym łańcuchu dostaw mody, ponieważ chemikalia używane do garbowania skóry, w tym sole mineralne, formaldehyd, pochodne smoły węglowej oraz różne oleje i barwniki, nie ulegają biodegradacji i zanieczyszczają źródła wody.
Produkcja tekstyliów z włókien plastikowych pochłania wiele energii, wymaga użycia dużych ilości ropy naftowej, kwasów. Nawet bawełna nie jest przyjazna dla środowiska, gdyż pestycydy, uważane za niezbędne do jej uprawy, stanowią zagrożenie dla zdrowia rolników. Statystyki są zatrważające: kraje UE – jak pisze serwis ekologia.pl – co roku wyrzucają do Kenii 37 milionów sztuk „śmieciowej plastikowej odzieży”. W internecie można zobaczyć zdjęcia rozległego wysypiska śmieci w Nairobi, znajdującego się w pobliżu kilku szkół podstawowych, pokazujące odpady odzieżowe w niektórych miejscach piętrzące się na wysokości czteropiętrowego budynku i wlewające się do rzeki.
Te ubrania są zbyt brudne lub zniszczone, aby można je było ponownie wykorzystać, a na dodatek stwarzają poważne problemy zdrowotne i środowiskowe dla lokalnego społeczeństwa. Niska jakość odzieży oznacza, że jest ona wyrzucana lub spalana.
– Udaliśmy się do Strefy Zero świata szybkiej mody, aby zdemaskować przykrą prawdę: że handel używaną odzieżą z Europy to w coraz większym stopniu handel ukrytymi odpadami – mówi Betterman Simidi Musasia, założyciel i patron organizacji Clean Up Kenya, cytowany przez portal ekologia.pl.
Dochodzenie tej organizacji wykazało, że więcej niż jedna trzecia używanej odzieży wysyłanej do Kenii zawierała plastik i była tak niskiej jakości, że natychmiast stawała się odpadem. Kenijscy handlarze twierdzą, że ilość śmieciowej odzieży przybywającej do kraju znacznie wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat. Odzież, którą otrzymują, jest często zabrudzona wymiocinami, plamami lub sierścią zwierząt.
W 2021 r. Niemcy, Polska, Wielka Brytania, Węgry, Włochy, Belgia, Litwa, Estonia, Francja i Irlandia odpowiadały za 95 proc. całego eksportu odzieży używanej z UE do Kenii o łącznej wartości prawie 25 milionów euro. Niemcy, eksportując ponad 50 milionów sztuk odzieży, znalazły się na szczycie listy krajów europejskich. Ponad 25 milionów z nich to odpady, a prawie 17 milionów to tworzywa sztuczne. Za nią uplasowały się Polska i Wielka Brytania, które w 2021 roku wyeksportowały ponad 12 milionów artykułów z tworzyw sztucznych.
NAPRAWIAJ, NIE WYRZUCAJ!
Rozwiązaniem może być naprawa ubrań, która spowolni zmiany klimatyczne. Jak pisze serwis earth.org, naprawa ubrań i dalsze ich noszenie chroni je przed wysypiskami śmieci, które w tej chwili są przepełnione wyrzuconą odzieżą. Jednym z czynników powodujących marnotrawstwo jest fakt, że w ciągu ostatnich 15 lat liczba osób, które wielokrotnie zakładają swoje ubrania, spadła o 35 proc.
– Ludzie po prostu noszą ubrania mniej razy, zanim je wyrzucą – konstatują pracownicy organizacji earth. org. – Łatając parę dżinsów lub przerabiając kurtkę w rzeczywistości przyłączasz się do ruchu kwestionującego lekkomyślną konsumpcję.
Podkreślają, że reperowanie ubrań to także sposób na rozwijanie ważnych nawyków, co wiele osób odkryło podczas lockdownu w trakcie pandemii koronawirusa. W ramach ruchu slow fashion naprawianie ubrań może pomóc stać się bardziej świadomym swoich wydatków i konsumpcji. Niektóre marki, takie jak Patagonia i Chaco, zaczynają nawet oferować naprawy za opłatą. Inne sklepy, takie jak Toast w Londynie, przygotowują lekcje i warsztaty naprawy.
Ten trend powoli zaczyna być widoczny. W Wielkiej Brytanii program Repair Shop (poświęcony przywracaniu do życia pamiątek rodzinnych) regularnie gromadzi ponad 7 milionów widzów.
– Szybka moda i napędzająca ją marketingowa machina mówi nam, że ubrania są jednorazowe – mówią przedstawiciele earth.org. – Ale historia uczy, że moda i reperowanie ubrań wcale nie muszą się wykluczać. Załatanie dziury w ulubionym swetrze może wydawać się banalne, ale w rzeczywistości jest to nie tylko akt radości, ale i akt proekologiczny. Przyjmowanie niedoskonałości w naszych ubraniach może pomóc nam zmienić sposób myślenia – pomaga nam szukać rozwiązań innych problemów z tym samym zapałem twórczym.
Do naprawiania ubrań może też skłonić stwierdzenie, że przemysł szybkiej mody stwarza również problemy społeczne, zwłaszcza w gospodarkach rozwijających się. Według organizacji non-profit Remake, aż 80 proc. odzieży szyją kobiety w wieku od 18 do 24 lat. W raporcie Departamentu Pracy Stanów Zjednoczonych z 2018 roku znaleziono dowody na pracę przymusową i pracę dzieci w branży modowej w Argentynie, Bangladeszu, Brazylii, Chinach, Indiach, Indonezji, na Filipinach, w Turcji, Wietnamie oraz w innych krajach. Szybka produkcja oznacza, że sprzedaż i zyski są ważniejsze od dobrobytu ludzi.