Wiara i Mundur 2021/2

Page 1

Magazyn Ewangelickiego duszpasterstwa wojskowego

ROK XIV nr 2 (70)

Maj – LIPIEC 2021

TEMAT NUMERU

NA CELOWNIKU EWANGELIKA

NA DUCHOWYM FRONCIE

Chłopak z Marsa – rozmowa z Navalem

Zaufaj nowym drogom

Cisza zaufania

str.Rok8 XIII nr 5 (68) grudzień 2020 – styczeń 2021

str. 13

str. 18


Spis treści 2. Życie liturgiczne Kościoła

3. Słowo od redakcji

Odbudować zaufanie – ksiądz Marcin Orawski Etyka – nasze refleksje A może warto zaufać? – ksiądz mjr Tomasz Wola

4. Rozważanie Słowa Bożego Zaufanie a perspektywa niepewnej przyszłości – ks. mjr Tomasz Wigłasz 5. Relacje z pracy

kapelanów ewangelickich i działalności EDW Mateusz Jelinek

8. Temat numeru Chłopak z Marsa. Rozmowa z Navalem – Anna Hopfer-Wola

Życie liturgiczne kościoła Maj

Hasło miesiąca: „Otwórz swoje usta w obronie niemego i w sprawie wszystkich opuszczonych!” (Prz 31,8). 1 maja: Święto Pracy – prośba o błogosławieństwo w pracy. 2 maja: 4. Niedziela po Wielkanocy – Cantate („Śpiewajcie Panu pieśń nową” Ps 98,1). 3 maja: Święto Konstytucji 3 Maja. Dzień apostołów Filipa i Jakuba Młodszego. 9 maja: 5. Niedziela po Wielkanocy – Rogate („Proście!” Mt 7,7a). Niedziela poświęcona modlitwie. 13 maja: Wniebowstąpienie Pańskie – Syn Boży odszedł do Ojca i powtórnie przyjdzie na ziemię sądzić żywych i umarłych. 16 maja: 6. Niedziela po Wielkanocy – Exaudi („Słuchaj, Panie, głosu mego!” Ps 27,7). 23 maja: 1. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego – pamiątka powstania Kościoła. 24 maja: 2. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego. 30 maja: Święto Trójcy Świętej.

10. Wydarzenia z

Kościoła EwangelickoAugsburskiego w RP Mateusz Jelinek

12. Okiem cywila

Zaufanie – Marek Hause Śmierć jako właściwość ludzkiego życia – Rafał Ćwikowski

13. Na celowniku ewangelika Zaufaj nowym drogom, czas nowy zbliża się – Łukasz Cieślak 14. Jedynie Słowo

Małowierny – Piotr Lorek

15. Tornister W sprawie karabinka „Grot” – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus 16. Psycholog

Zaufanie sobie – Alina Lorek

18. Na duchowym froncie

Cisza zaufania – ks. prof. Marek Uglorz

19. Z kart historii

Ksiądz Aleksander Falzmann – Joanna Brzastowska

Polecamy Marek Hause

Czerwiec

Hasło miesiąca: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.” (Dz 5,29). 3 czerwca: Święto Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa – poświęcone wzajemnej pomocy. 6 czerwca: 1. Niedziela po Trójcy Świętej. 13 czerwca: 2. Niedziela po Trójcy Świętej. 20 czerwca: 3. Niedziela po Trójcy Świętej. 24 czerwca: Dzień narodzin Jana Chrzciciela. 25 czerwca: Pamiątka Wyznania Augsburskiego. Tego dnia w 1530 roku, na Sejmie w Augsburgu uroczyście ogłoszono wyznanie wiary ewangelickiej przed cesarzem Rzeszy Niemieckiej Karolem V. 27 czerwca: 4. Niedziela po Trójcy Świętej. 29 czerwca: Dzień apostołów Piotra i Pawła.

Lipiec

„Bóg nie jest On daleko od każdego z nas. Albowiem w nim żyjemy i poruszamy się, i jesteśmy.” (Dz 17,27-28).

Hasło miesiąca:

2 lipca: Dzień nawiedzenia Marii Panny – pamiątka wizyty Marii u jej krewnej, Elżbiety, która nosiła w łonie Jana Chrzciciela. Elżbieta, napełniona Duchem Świętym, zaśpiewała wtedy hymn: „Błogosławionaś ty między niewiastami.” 4 lipca: 5. Niedziela po Trójcy Świętej. 11 lipca: 6. Niedziela po Trójcy Świętej. 18 lipca: 7. Niedziela po Trójcy Świętej. 22 lipca: Dzień Marii Magdaleny. 25 lipca: 8. Niedziela po Trójcy Świętej. Dzień apostoła Jakuba Starszego.

Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępcy redaktora naczelnego: Anna Hopfer-Wola, mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

– Nie liczysz reszty, którą dostajesz? – Nigdy... Ty liczysz?

Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Joanna Brzastowska, Łukasz Cieślak, Ewa Grünhaut, Marek Hause, Mateusz Jelinek, Alina Lorek, Piotr Lorek, Daria Stolarska, Karolina Suchan-Okulska, ks. Marek Uglorz Zdjęcie na okładce: Naval – były żołnierz GROM, pisarz, konsultant. Fot. archiwum autora. Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40, e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: APOSTOLICUM Drukarnia Księży Pallotynów Prowincji Chrystusa Króla, ul. Wilcza 8, 05-091 Ząbki, tel. 22 771 52 30, 14; sklep@apostolicum.pl

nasze refleksje Słowo od redakcji

Odbudować zaufanie W 2011 roku, w pierwszym numerze Wiary i Munduru, który miałem zaszczyt redagować, profesor Adam Daniel Rotfeld, w rozmowie z Anną Hopfer-Wolą, powiedział: „Jedno jest pewne: świat przyszłości nie będzie prostym przedłużeniem świata nam znanego. To będzie zupełnie nowa jakość. Co więcej, myśmy powoli w tę nową jakość weszli, tylko tego często nie zauważamy. Monsieur Jourdain w sztuce Moliera nie wiedział, że od 40 lat mówi prozą. My też mówimy prozą, tylko zdarza się niektórym myśleć, że to pieśń przyszłości”. Słowa wypowiedziane 10 lat temu okazały się proroctwem. Dziś, w obliczu pandemii COVID-19, jesteśmy już niemal pewni – świat przyszłości, i to nawet tej najbliższej, nie będzie zwykłą kontynuacją tego, co znamy z przeszłości. Jeszcze rok temu, gdy uczyliśmy się praktycznego znaczenia słowa „lockdown”, nieustannie słyszeliśmy o powrocie do normalności po dwóch, może czterech tygodniach obostrzeń. Obecnie rzadziej słyszymy o normalności, ponieważ nikt nie wie, jak ta normalność miałaby wyglądać. Wiemy tylko, że będzie inaczej, a właściwie, że już jest. Jedną z „ofiar” kryzysu epidemicznego stało się zaufanie. Podważane są opinie i decyzje, nie tylko polityków – bo to już działo się wcześniej. Niestety, poważnie nadszarpnięte zostały też autorytety specjalistów, podejrzewanych o służenie koncernom farmaceutycznym, ludziom sprawującym władzę albo światowym spiskom. Brak zaufania szybko przeniósł się na relacje społeczne, a nawet rodzinne. Tymczasem nie da się żyć bez zaufania. Bez niego nie zaistnieje żaden związek, żadna przyjaźń, ale też żaden biznes i wspólny projekt. Jeśli chcemy przetrwać, to nie ma innej drogi dla nas, jako istot społecznych – trzeba szukać i odbudowywać zaufanie. Więc, wybierając główny temat najnowszego numeru WiM, postanowiliśmy porozmawiać o tej ważnej, naszym zdaniem, kwestii i zachęcić do refleksji. Jednocześnie, po 10 latach redagowania czasopisma, przychodzi mi pożegnać się z Wami, Drodzy Czytelnicy. Żegna się też kilku autorów, a wśród nich Anna Hopfer-Wola, która napisała: „Dziękuję za zaufanie, jakim zostałam obdarzona. To było dobre i inspirujące dziesięć lat. Czy się opłacało? Nie, ale było warto.” Potwierdzam – warto było. Dziękuję wspaniałym Autorom i Współpracownikom, a ponad wszystko, Wam – Szanowni Czytelnicy. To był niezwykły czas, w którym udało się nawiązać relacje z ludźmi różnych profesji, poglądów i miejsc zamieszkania. Połączył nas wspólny projekt oraz zaufanie. To na zawsze pozostanie częścią mojego życia. Dziękuję. Życzę miłej lektury

Marcin Orawski

A może warto zaufać? Niektórzy z nas jako „dojrzali” życiowo ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo możemy wypaczyć myślenie o zaufaniu czy nawet samo zaufanie dzieci. W rezultacie doświadczenia z dzieciństwa, niefortunne komentarze, niespełnione obietnice stają się milowymi krokami, które tworzą przyszłe problemy naszych pociech. Dzieje się tak, gdy na przykład powtarza się dziewczynkom, że „wszyscy mężczyźni zdradzają” albo stwierdzając, że „w telewizji tylko kłamią”. Dochodzi jeszcze do tego kłamstwo, jako metoda wychowawcza, czy oszukiwanie, jako forma „dawania sobie rady w życiu”. Oczywiście, tak działają nie same słowa, ale słowa, które współgrają z czynami. Kiedy sami źle funkcjonujemy i w swoim życiu posługujemy się kłamstwami – dziecko to widzi. Kiedy stawiamy mu zbyt wygórowane wymagania, które są wręcz niemożliwe do spełnienia, to dziecko dla świętego spokoju obieca spełnienie, ale tego nie dokona, ponieważ nie jest w stanie. Stąd bierze się powolne tworzenie fundamentów pod brak zaufania, pod lęk przed relacjami partnerskimi, brak radości i zadowolenia w życiu i brak świadomości, że są ludzie czy instytucje, na których można polegać. Musimy uczyć dzieci, że wraz z zaufaniem uzyskają radość, szczególnie w zmaganiu się z codziennymi problemami. Dotyczy to związków małżeńskich, relacji między dziećmi a rodzicami, relacji pomiędzy żołnierzami oraz wielu innych płaszczyzn naszej egzystencji. Poczucie pewności, że mamy kogoś, komu możemy bezgranicznie ufać, jest sprawą bezcenną. Bez zaufania człowiek powoli ginie, gdyż w przełomowych chwilach swojego życia nie będzie miał do kogo udać się po pomoc. Brak ufności będzie prowadzić do samotności wyniszczającej człowieka. Jednak należy pamiętać, że istotą zaufania jest delikatność, którą trudno się pozyskuje, a łatwo traci. „Mieć” zaufanie. Nigdy się nie „ma” zaufania. Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza. „Darzy się” zaufaniem... Éric-Emmanuel Schmitt

ks. mjr Tomasz Wola

redaktor naczelny

Nakład: 1500 egz. więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl Rys. Karolina Suchan-Okulska

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

3


ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO

ks. mjr Tomasz Wigłasz

Zaufanie a perspektywa niepewnej przyszłości „To nędzne jedzenie nam zbrzydło.” 4. Księga Mojżeszowa 21,5 Obserwując czasami niektórych ludzi, możemy odnieść wrażenie, że do pełni szczęścia brakuje im już tylko manny z nieba. Nieraz sami takiej manny oczekujemy albo bardzo do niej tęsknimy. Pragniemy cudownego środka, który sprawi, że przez życie pójdziemy „jak po maśle” (by pozostać w świecie skojarzeń okołospożywczych). Manna jest symbolem szczęścia, dostatku i luksusu, które same się na naszej drodze pojawiają. To inaczej dobro, którego w żaden sposób nie trzeba zdobywać ani wypracowywać. Ot, zostajemy nim ubogaceni bez żadnych naszych zasług. A co się zdarzyło na pustyni, gdy manna wkroczyła w historię człowieka? Podczas pielgrzymki do Ziemi Obiecanej otrzymały ją plemiona Izraela wędrujące przez piaski pustyni. W języku hebrajskim słowo „manna” wskazuje, że mamy do czynienia z czymś nietypowym i wymykającym się regułom. Niemal wszystkie hebrajskie słowa można sprowadzić do trzyliterowego rdzenia (właściwie trójspółgłoskowego, bo samogłoski w hebrajskim doczekały się formy pisanej dużo później). Dzięki temu między innymi łatwo możemy poznać, jak dane słowo powstawało, ale przede wszystkim, jak Lud Wybrany pojmował jego istotę, jak rozumiał dany przedmiot, czy zjawisko. „Manna”, w przeciwieństwie do całej niemal reszty hebrajskich słów, ma rdzeń czteroliterowy. Niczego nie dowiemy się o niej z dokonania dosłownego przekładu, bo

Zaufanie wymaga od nas tego, by wyzbyć się potrzeby kontrolowania wszystkiego wokół nas. Można powiedzieć, że to niewykonalne dzieło, zwłaszcza dziś, gdy wokół tak wiele niewiadomych.

znaczy dokładnie to samo, co w języku australijskich autochtonów znaczy słowo „kangur” – czyli jest pytaniem „co to?” Każdy, kto zna biblijną historię o „Wyprowadzeniu” (celowo piszę dużą literą, ale o tym za chwilę), to wie, że „wyprowadzani” z Egiptu Izraelici różnie odpowiadali na to pytanie. Zacytowane na wstępie zdanie o „nędznym jedzeniu” jest właśnie jedną z tych odpowiedzi i wyraźnie brzmi jak uty-

4

skiwanie. Bardzo łatwo przychodzi nam potępienie takiego zachowania. Ci, którzy są bardziej empatyczni, tych „niewdzięcznych Żydów” próbują bronić z paragrafu potrzeby urozmaicania diety i konieczności przełamywania rutyny. To fakt, jedzenie przez czterdzieści lat tego samego pokarmu nawet największego smakosza mogłoby doprowadzić do niestrawności, tyle tylko, że w omawianym przypadku to nie monotonna dieta była problemem, lecz „Wyprowadzenie”. To konkretne „Wyprowadzenie” dorobiło się w języku hebrajskim osobnego słowa, by odróżnić je np. od wyprowadzania owiec na pastwiska (trochę tak, jak z naszym „zbawić” i „ratować”, niby to samo, ale stosujemy je w innych kontekstach). Stało się terminem technicznym na określenie całego planu zbawienia, jaki Bóg przygotował swojemu ludowi. Zawierało w sobie całą wiarę Izraela, że to Wszechmocny był sprawcą tego cudu. Manna zaś była jedynie środkiem, który miał zapewnić bezpieczne doprowadzenie go do celu. I tu dochodzimy do istoty problemu, bo manna była przez całą drogę wyłącznie w Bożych rękach. Ani przez chwilę zaradni Izraelici nie mogli sobie poczynić zapasów. Wszystko, co próbowano przechować na potem, „pokryło się robactwem i cuchnęło” (2 Mż 16,20). Cóż więc pozostało im czynić? Kłaść się spać z „pustą lodówką” w nadziei, że jutro… Nie wiem, jak Ty, Drogi Czytelniku, ale ja lubię patrzeć w przewidywalną przyszłość. Oczywiście nie chodzi o wyrugowanie z niej wszelkich wyzwań, ale o świadomość, że jestem na nie przygotowany. Myślę, że ludziom w mundurach, nie tylko wojskowych, bliski jest taki punkt widzenia. Ćwiczenia, przygotowania, szkolenia to budowanie kapitału, który pozwoli odnaleźć się w sytuacji ekstremalnej, trochę w myśl powiedzenia „umiesz liczyć, licz na siebie”. Tyle że wtedy, to już tylko krok do tego, by, jak Izraelitom na pustyni, „to nędzne jedzenie (…) zbrzydło”. Bo nie tak łatwo jest zaufać, kiedy jest się przyzwyczajonym, by wszystko trzymać we własnych rękach. Zaufanie wymaga od nas tego, by wyzbyć się potrzeby kontrolowania wszystkiego wokół nas. Można powiedzieć, że to niewykonalne dzieło, zwłaszcza dziś, gdy wokół tak wiele niewiadomych. Doświadczenia ostatniego roku sprawiły, że niemal wszystkie „oczywiste oczywistości” stanęły pod znakiem zapytania. Może przyzwyczailiśmy się już trochę do tego, że musimy sobie jakoś radzić z gąszczem obostrzeń w życiu codziennym. Ale przecież przyszłość wielu z nas nadal stoi pod znakiem zapytania. Pandemia przyniosła ze sobą kryzys na tak wielu płaszczyznach życia, że dziś mało kto może powiedzieć, że jest pewny swojej przyszłości. I ta niepewność niejednemu z nas najzwyczajniej „zbrzydła”. Na koniec pozwólcie na jeszcze jedną aluzję do języka hebrajskiego. Nie ma w nim słowa „wierzyć”, przynajmniej w takim, jak nasze, rozumieniu. Kiedy więc padają słowa, że „Abraham uwierzył Panu”, pojawia się odpowiednia forma czasownika „być mocnym”. Tyle że to nie postanowienie Abrahama jest „mocne”, ale „mocny” jest Ten, któremu Abraham zawierzył. Wiedząc to, dużo łatwiej żyje się zdanym na mannę, a nawet w niepewną przyszłość można wkroczyć pewniej, czego Tobie, Drogi Czytelniku, i sobie życzę.

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Relacje z pracy kapelanów ewangelickich i działalnośCI EDW www.edw.wp.mil.pl Nowi funkcjonariusze Straży Granicznej

w swojej wypowiedzi podkreślił, że codzienna posługa religijna stanowi wsparcie dla całej wspólnoty i jest szczególnie potrzebna w trudnych czasach. Składając noworoczne życzenie prezydent podziękował także obecnym przedstawicielom różnych religii i wyznań za ich trud posługi w czasie pandemii. Uczestnikiem spotkania był między innymi Ewangelicki Biskup Wojskowy Marcin Makula.

100. Batalion Łączności pamięta 23 stycznia minęło 13 lat od katastrofy samolotu CASA C-295M pod Mirosławcem, w której zginęło 20 osób. Jak co roku żołnierze 100. Batalionu Łączności w Wałczu złożyli wieniec i zapalili znicze w miejscu katastrofy. Ksiądz mjr Tomasz Wola odczytał fragment Psalmu 38 i zmówił modlitwę. 2 lutego delegacja 100. Batalionu Łączności wraz dowódcą jednostki ppłk. Sławomirem Rzadkiewiczem uczciła ofiary zbrodni wojennej dokonanej w Podgajach przez żołnierzy 15. Dywizji Grenadierów Pancernych Waffen-SS „Lettland” na polskich jeńcach wojennych – 32 żołnierzach 3. Pułku Piechoty I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Była to 76. rocznica mordu na polskich żołnierzach walczących o powrót ziem piastowskich do macierzy. Modlitwę w intencji ofiar poprowadził ksiądz mjr Tomasz Wola. 12 lutego na cmentarzu wojennym w Wałczu upamiętniono 76. rocznicę przełamania Wału Pomorskiego i wyzwolenia miasta spod okupacji niemieckiej. Delegacje wojska, młodzieży oraz mieszkańców złożyły kwiaty na grobach poległych żołnierzy. Okolicznościową modlitwę poprowadził ksiądz mjr Tomasz Wola.

5 stycznia w Komendzie Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu ślubowanie od czworga nowo przyjętych funkcjonariuszy odebrał Komendant ŚlOSG płk SG Adam Jopek. Obecny podczas uroczystości dziekan ewangelicki ksiądz płk SG Kornel Undas udzielił błogosławieństwa nowym funkcjonariuszom.

Szkolenia w Brygadzie Wsparcia Dowodzenia w Wałczu 12 stycznia w wałeckich koszarach pododdziały Brygady Wsparcia Dowodzenia uroczyście rozpoczęły nowy rok szkoleniowy. Podczas inauguracji dowódca 100. Batalionu Łączności ppłk Sławomir Rzadkiewicz przywitał przybyłych żołnierzy oraz pracowników resortu obrony narodowej, a dowódca Brygady Wsparcia Dowodzenia płk Jacek Rolak podsumował ubiegłoroczną działalność szkoleniową i podziękował żołnierzom za trud włożony w wykonywanie służbowych obowiązków. Podczas uroczystego apelu EDW reprezentował ksiądz mjr Tomasz Wola. 14 stycznia w koszarach 100. Batalionu Łączności ksiądz mjr Tomasz Wola uczestniczył w uroczystości wręczenia broni nowo wcielonym elewom. Z uwagi na pandemię COVID-19 ceremonia odbyła się w wąskim gronie, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Dowódca batalionu ppłk Sławomir Rzadkiewicz przedstawił elewom kadrę dowódczą oraz miejscowych kapelanów, a następnie wręczył żołnierzom broń, podkreślając, że jest ona jednym z najważniejszych oręży żołnierza i służy wyłącznie do utrzymania pokoju i bezpieczeństwa Ojczyzny. 19 stycznia ksiądz mjr Tomasz Wola, współpracujący z 100. Batalionem Łączności poprowadził zajęcia z etyki dla żołnierzy uczestniczących w kursie na oficera starszego.

Spotkanie z prezydentem 21 stycznia, już po raz szósty, odbyło się noworoczne spotkanie Pary Prezydenckiej z przedstawicielami Kościołów i związków wyznaniowych oraz mniejszości narodowych i etnicznych obecnych w Polsce. Ze względu na pandemię miało ono formę wideokonferencji. Prezydent Andrzej Duda

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Ksiądz mjr Tomasz Wola czyta fragment psalmu przed pomnikiem upamiętniającym zbrodnię wojenną w Podgajach. (Fot. archiwum EDW)

102. rocznica walk w obronie Śląska Cieszyńskiego 26 stycznia funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej uczcili pamięć obrońców Śląska Cieszyńskiego, którzy w 1919 roku polegli w walce o kształt granic Polski. W ich intencji, w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Zebrzydowicach, została odprawiona msza święta, którą celebrował ksiądz ppor. SG Artur Suska, a uczestniczył w niej dziekan ewangelicki ksiądz płk SG Kornel Undas. Po zakończeniu liturgii uczestnicy w asyście warty honorowej złożyli wiązanki kwiatów i zapalili znicze na mogile żołnierzy na cmentarzu parafialnym w Zebrzydowicach, w Kończycach Małych pod krzyżem upamiętniającym miejsce zamordowania majora Wojska Polskiego Cezarego Hallera oraz na cmentarzach ewangelickim i katolickim w Skoczowie. W walkę o kształt granic na Zaolziu po zakończeniu I wojny światowej było zaangażowanych wielu ewangelików. W ubiegłym roku EDW wydało książkę pt. „Z pamiętnika wojennego ks. Karola Grycza”, która zawiera wspomnienia pierwszego kapelana ewangelickiego dotyczące tych wydarzeń.

5


Uroczyste wprowadzenie w urząd Ewangelickiego Biskupa Wojskowego 30 stycznia w Ewangelickim Kościele Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach odbyło się uroczyste wprowadzenie biskupa elekta Marcina Makuli w urząd Ewangelickiego Biskupa Wojskowego. W nabożeństwie konsekracyjnym wzięli udział: biskup Kościoła Jerzy Samiec, prezes synodu ksiądz Adam Malina, członkowie synodu i konsystorza, duchowni i ekumeniczni goście, wśród których był Biskup Polowy Wojska Polskiego gen. bryg. Józef Guzdek i zastępca Prawosławnego Ordynariusza Wojska Polskiego ksiądz mitrat płk Aleksy Andrejuk. Prezydenta RP Andrzeja Dudę reprezentowała doradca Agnieszka Lenartowicz-Łysik. Byli obecni reprezentanci najważniejszych instytucji państwowych i wojskowych: Sebastian Wasilczuk – zastępca Dyrektora Gabinetu Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Paweł Dycht – zastępca dyrektora Departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa MON, gen. dyw. Sławomir Owczarek – Inspektor Rodzajów Wojsk, płk Tomasz Białas – dowódca 13. Śląskiej Brygady Obrony Terytorialnej, płk Marek Adamowicz – zastępca Szefa Logistyki Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych.

przedstawiciele bratnich ordynariatów wojskowych złożyli życzenia nowemu biskupowi. Został także odczytany list gratulacyjny od prezydenta Andrzeja Dudy.

Medal dla księdza płk. Andrejuka Ewangelicki Biskup Wojskowy Marcin Makula kontynuując tradycję wyróżniania zasłużonych osób medalem 100-lecia EDW „Soli Deo Gloria”, odznaczył nim księdza mitrata płk. Aleksego Andrejuka, zastępcę Prawosławnego Ordynariusza Wojskowego oraz Prawosławnego Dziekana Sił Powietrznych. Docenił w ten sposób jego nieprzeciętną, ponad dwudziestoletnią współpracę z kapelanami ewangelickimi. 4 lutego, po 27 latach, ksiądz mitrat płk Aleksy Andrejuk rozstał się ze służbą w Siłach Zbrojnych RP.

W Wałczu apel z okazji wstąpienia Polski do NATO

Wizyta dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej

Uroczystość została zorganizowana zgodnie z ceremoniałem wojskowym, z udziałem wojskowej asysty honorowej, którą stanowiła kompania honorowa wystawiona przez 34. Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej z Bytomia. Wprowadzenia w urząd Ewangelickiego Biskupa Wojskowego dokonał biskup Kościoła Jerzy Samiec wraz z biskupami-asystentami: Marianem Niemcem i Pawłem Hause. Zgodnie z tradycją Kościoła i zwyczajem apostolskim wszyscy biskupi udzielili błogosławieństwa poprzez nałożenie rąk na głowę biskupa elekta z jednoczesnym wypowiadaniem biblijnych wot. Następnie biskup Makula otrzymał krzyż biskupi z rąk biskupa Jerzego Samca. Biskup Makula, w wygłoszonym kazaniu, w którym nie brakowało osobistych wątków i wspomnień, podziękował rodzinie za wsparcie, a przełożonym za zaufanie oraz nakreślił wizję swojej misji ewangelizacyjnej. Po liturgii komunijnej

16 lutego Ewangelicki Biskup Wojskowy ksiądz Marcin Makula gościł w siedzibie EDW gen. dyw. Wiesława Kukułę – dowódcę Wojsk Obrony Terytorialnej, który złożył Ewangelickiemu Biskupowi Wojskowemu gratulacje i życzenia z okazji wprowadzenia w urząd Naczelnego Kapelana EDW. Spotkanie było również okazją do omówienia współpracy i ustalenia zasad świadczenia posługi duszpasterskiej przez ewangelickich kapelanów na rzecz żołnierzy i pracowników WOT wyznania ewangelickiego oraz członków ich rodzin.

Przysięgi i promocje wojskowe

6

Ksiądz mjr Tomasz Wola udziela błogosławieństwa żołnierzom Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. (Fot. chor. Andrzej Kędzierski)

Wizyta w 3. Warszawskiej Brygadzie Rakietowej Obrony Powietrznej 23 lutego Dziekan Sił Powietrznych ksiądz ppłk Wiesław Żydel spotkał się w Sochaczewie z gen. bryg. Kazimierzem Dyńskim – dowódcą 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej. Spotkanie było okazją do zaprezentowania zadań, jakie stawiane są Brygadzie i jednostkom podległym. Dowódca przedstawił również plany związane ze zmianą wyposażenia w systemy Wisła, Narew i Pilica. W sali tradycji 3 WBROP gen. bryg. Kazimierz Dyński wręczył ksiądz ppłk. Wiesławowi Żydlowi okolicznościowy ryngraf, a w rewanżu otrzymał wydawnictwa EDW.

15 marca żołnierze 100. Batalionu Łączności w Wałczu uczestniczyli w apelu z okazji 22. rocznicy wejścia Polski do NATO. W celu uczczenia tego wydarzenia odegrano hymn państwowy i na maszt podniesiono flagę Rzeczypospolitej Polskiej. Dowódca jednostki ppłk Sławomir Rzadkiewicz przedstawił historię uczestnictwa Polski w Pakcie Północnoatlantyckim. W uroczystym apelu wziął udział ksiądz mjr Tomasz Wola.

Wręczenie aktów mianowania w Poznaniu 26 marca, w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu, odbyła się ceremonia wręczenia aktów mianowania na stopień kaprala rezerwy żołnierzom, którzy ukończyli pierwszy w tym roku kurs przeszkalania kadr rezerwy na potrzeby korpusu podoficerskiego. Uroczystość wręczenia aktów mianowania odbyła się w Sali Tradycji, w asyście pocztu sztandarowego szkoły, a dokonał jej komendant st. chor. sztab. Paweł Urbański. Błogosławieństwa promowanym żołnierzom udzielił między innymi ksiądz mjr Tomasz Wola.

Wielkanocne spotkanie Pary Prezydenckiej z Wojskiem Polskim 31 marca Para Prezydencka Spotkała się z przedstawicielami Wojska Polskiego z okazji zbliżających się świąt Wielkiej Nocy. Podczas wideokonferencji prezydent Andrzej Duda podziękował wszystkim żołnierzom za nieprzerwaną, z oddaniem realizowaną służbę dla Ojczyzny oraz docenił zaangażowanie żołnierzy w walkę z pandemią koronawirusa. Prezydent i Pierwsza Dama złożyli wszystkim życzenia spokojnych, dobrych i radosnych świąt. W spotkaniu uczestniczyli między innymi zwierzchnicy duszpasterstw wojskowych, a wśród nich Ewangelicki Biskup Wojskowy Marcin Makula.

Spotkanie biskupa Marcina Makuli z gen. dyw. Wiesławem Kukułą w siedzibie EDW. (Fot. archiwum EDW)

Duchowni oraz goście w kościele ewangelickim w Katowicach w czasie uroczystości wprowadzenia w urząd Ewangelickiego Biskupa Wojskowego. (Fot. 34 DROP)

żeństwie księża kapelani otrzymali wcześniej zatwierdzony terytorialny zakres działania oraz złożyli swoje sprawozdania ze służby duszpasterskiej.

Kapelani ewangeliccy w czasie comiesięcznej odprawy w siedzibie EDW w Warszawie. (Fot. archiwum EDW)

Biskup Marcin Makula wręcza medal EDW księdzu płk. Aleksemu Andrejukowi. (Fot. archiwum EDW)

Biskup Marian Niemiec udziela błogosławieństwa biskupowi wojskowemu Marcinowi Makuli. (Fot. 34 DROP)

odznaki dla najlepszych strzelców Batalionu. W uroczystości uczestniczył ksiądz mjr Tomasz Wola. 27 lutego w Biedrusku, na terenie koszar 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej, przysięgę wojskową złożyło 62 rekrutów z województwa wielkopolskiego i lubuskiego. Po ślubowaniu błogosławieństwa żołnierzom udzielili kapelani, wśród nich ksiądz mjr Tomasz Wola. Tego samego dnia ksiądz mjr Wola reprezentował EDW podczas uroczystości przysięgi, która miała miejsce w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. Słowa roty na sztandar szkoły wypowiedzieli słuchacze kursu służby przygotowawczej na potrzeby korpusu podoficerskiego.

6 lutego elewi turnusu służby przygotowawczej, odbywający szkolenie w koszarach 100. Batalionu Łączności w Wałczu, złożyli uroczystą przysięgę wojskową na sztandar batalionu. Po przyrzeczeniu, błogosławieństwa nowym żołnierzom udzielił ksiądz ppłk Witold Kurek i ksiądz mjr Tomasz Wola z EDW. 22 lutego, podczas uroczystej zbiórki na placu apelowym 100. Batalionu Łączności, żołnierze przyjęli od dowódcy batalionu ppłk. Sławomira Rzadkiewicza akty mianowania na pierwszy stopień podoficerski. Zostały także wręczone

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Ksiądz ppłk Wiesław Żydel wręcza wydawnictwa EDW gen. bryg. Kazimierzowi Dyńskiemu. (Fot. 3 BROP)

Cykliczna odprawa kapelanów EDW 10 marca, w siedzibie EDW w Warszawie, odbyła się już trzecia w tym roku, comiesięczna odprawa kapelanów, w której gościnnie wzięli udział księża kapelani Państwowej Straży Pożarnej. Odprawa prowadzona przez Ewangelickiego Biskupa Wojskowego Marcina Makulę rozpoczęła się nabożeństwem pasyjnym ze spowiedzią i sakramentem Wieczerzy Pańskiej, które poprowadził ksiądz mjr Tomasz Wigłasz, a oprawę muzyczną przygotował ksiądz por. Dawid Banach. Po nabo-

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

7 Biskupi wojskowi w czasie spotkania z Parą Prezydencką i z przedstawicielami Wojska Polskiego. (Fot. Jakub Szymczuk/KPPR)

7


Chłopak z Marsa NAVAL

Rozmowa z Navalem, byłym operatorem Jednostki GROM, uczestnikiem wielu operacji bojowych poza granicami Polski, instruktorem, wykładowcą i autorem cyklu książek o tematyce wojskowej. Na ten wywiad czekałam prawie 10 lat. Na wszelkie, nieśmiałe prośby opisania niesamowitych historii znajomych operatorów, jeszcze w służbie, dostawałam zawsze jedną odpowiedź „Ania, nie mogę”. To, z jednej strony, zrozumiałe, a z drugiej, jako dla czytelnika i słuchacza, trudne do pogodzenia. Powstaje tyle nudnych opowieści o przewidywalnej akcji, tony papieru zadrukowuje się tandetnymi opowieściami o poszukiwaniach samego siebie i często na końcu okazuje się, że niczego nie znaleziono, albo historiami pt. „posłuchajcie, co mi się przytrafiło…”, opisującymi banalne lub często zbyt intymne wynurzenia „ludzi o przewidywalnych życiorysach”, jak określa to polska noblistka Olga Tokarczuk. Niewielu cywili wie, że istnieje spora grupa fantastycznych ludzi, pracująca i współpracująca z Jednostką GROM, która jest kontynuatorem najlepszych tradycji szkoleniowych legendarnych żołnierzy Cichociemnych. Ze względu na rodzaj powierzanych im zadań, ich wagę oraz ryzyko, nasza wiedza o tych wyjątkowych ludziach jest niestety niewielka. Ponadto, jak wszystko, co bywa owiane tajemnicą, stanowi pożywkę dla wielu teorii spiskowych albo kanwę dla scenariuszy seriali sensacyjnych, niemających z rzeczywistością wiele wspólnego. Kiedy więc wreszcie ukazała się książka pt. Przetrwać Belize, autorstwa Navala, postanowiłam spotkać się z nim. Naval to żołnierz, szturmowiec, były operator GROM-u, najbardziej elitarnej jednostki wojsk specjalnych w Polsce, a także jednej z najbardziej docenianych na świecie. Człowiek o fantastycznym poczuciu humoru, niezwykle skromny, piszący w sposób porywający czytelnika. Swoje książki dedykuje poległym kolegom, darując im pamięć i nieśmiertelność. Jako nieliczny, wskazuje i podkreśla, że żołnierz jest szkolony do zwyciężania oraz że siła drużyny tkwi nie w ego dowódcy, ale w umiejętnościach, wiedzy, taktyce, a także w przyjaźni oraz we wzajemnym zaufaniu. Chłopaki z Marsa to tytuł jego najnowszej opowieści.

8

Dlaczego zacząłeś pisać książki? Odpowiedź jest bardzo prosta – bo lubię czytać dobre książki. Kiedy byłem na początku służby, podczas jednej z pierwszych misji, w Kuwejcie, kiedy wszyscy rozpakowaliśmy swoje skrzynie, to okazało się, że oprócz standardowego wyposażenia, broni, rzeczy osobistych, każdy z nas przywiózł ze sobą mnóstwo książek. Trzeba czymś wypełnić czas między zadaniami, i zwykle, oprócz siłowni czy biegania, jest to literatura… Drugi powód to konstatacja, że brakowało mi książek i bohaterów, na których ja sam wyrastałem. Po Czterech pancernych i psie jest duża luka. Wprawdzie powstawały filmy akcji, takie wiesz, z Jamesem Bondem albo Tomem Cruisem. Ty oglądasz je z zapartym tchem, a ja stwierdzam: „Ok, to i to zrobilibyśmy z chłopakami inaczej, reszta jest wyobrażalna”. Poza tym, nie takie sytuacje się nam zdarzały. Ale do podsumowań tego typu dochodzi się z czasem, mając do opowiedzenia coś, co potocznie określane jest umiejętnościami, obeznaniem i wiedzą. To proces. Trzeci powód to wspomnienia. Pamięta się przygodę a nie wojnę i dlatego zacząłem pisać coś w stylu pamiętnika. W 2012 roku zaniosłem to do wydawnictwa, trochę z ciekawości, ale i trochę ostrożnie, bo to nie był materiał w stylu sensacyjnym, tam trup się nie ścielił i nie ociekaliśmy krwią (śmiech). Pisząc, staram się pokazać sposób myślenia, według którego działaliśmy, i to, że dobrze wyszkolony człowiek jest bardziej wartościowy niż czołg. Podoba mi się, że nie wstydzisz się mówić o tym, skąd pochodzisz oraz o drodze, jaką przeszedłeś. Znam wielu ludzi, którzy taki niewygodny fragment życia usunęli z biografii, aby zgrabnie przejść do hagiografii… Jak, taki „zwykły” chłopak, jak o sobie mówisz, znalazł się w formacji GROM? Pochodzę z Raciborza i od zawsze bardzo chciałem być żołnierzem, takim zadaniowym. Byłem sprawny, szybko biegałem, więc poszedłem na ochotnika do wojska w czasach, gdy większość robiła wszystko, by się tam nie znaleźć. Jesienią 1993 roku stawiłem się jako ochotnik do 1. Pułku Specjalnego w Lublińcu. To była wymagająca służba, ale też dzięki niej wyjechałem na misję zagraniczną ONZ do Libanu, służąc dumnie pod błękitną flagą. No i z większą wiarą w siebie myślałem o dostaniu się do Jednostki GROM. Po Lublińcu nadszedł trudny dla mnie czas. By móc aplikować do GROM-u musiałem nadrobić wykształcenie. Pracowałem w RAFAKO, w straży przemysłowej, dziś byśmy to nazwali ochroną. Komendant tej formacji ucieszył się, że będzie mieć w robocie takiego nocnego stróża, byłego komandosa. Ciężko pracowałem, ale miałem wytyczony cel. Po trzech latach ukończyłem szkołę średnią. Na pożyczonej wtedy maszynie do pisania napisałem podanie z prośbą o przyjęcie mnie do jednostki specjalnej GROM. List wysłałem, bo tak to się wtedy robiło, i czekałem. Biegałem codziennie do

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

skrzynki i sprawdzałem czy odpisali, bo pewności nie miałem żadnej. Gdy wreszcie przyszła koperta z czerwoną pieczątką, miałem „ciary”, jakbym wygrał w totolotka. Jest! Zaproszenie na WF do Legionowa. A tam, brak krzyku jest zaskoczeniem dla kogoś, kto przychodzi z tradycyjnego wojska. Przyzwyczaiłeś się do presji, krzyków przełożonych dyscyplinujących podwładnych, a tu cisza. Taka jest różnica w prowadzeniu grupy ludzi, która czegoś chce, jest zmotywowana. Nikogo nie trzeba zmuszać do wysiłku. Nie ma napięcia, nie ma agresji słownej. Polecenia wydają spokojnie stonowani ludzie. Mówią raz. Nie usłyszałeś? Trudno. Chcesz ćwiczyć? Ćwiczysz. Nie chcesz? Wracaj do domu. Byłem zafascynowany, ciekawy, kogo spotkam i z kim będę pracować. Już w jednostce, na pierwszym spotkaniu z kadrowcem, do mnie – kaprala – podszedł major. Tłumaczył wszystko spokojnie i dokładnie a także zaproponował kawę. Była to normalna rozmowa, bo liczy się człowiek. To był nowy sposób myślenia. Rozwiń, proszę, myśl, która w zasadzie jest ideą przewodnią Twoich opowieści i wspomnień – dlaczego doświadczony i dobrze wyszkolony człowiek jest bardziej wartościowy niż czołg oraz dlaczego ważne jest przysłowie, że nie zmienia się koni w biegu. Dla mnie są to przemyślenia bardzo aktualne oraz w pewien sposób uniwersalne. Zacznę od tego, że w naszej strukturze nigdy nie ma zazdrości o umiejętności kolegi. Nie ma miejsca na gwiazdorstwo, bo nie może być. Im lepiej coś umie ktoś, kto jest obok ciebie, tym korzystniej dla ciebie, tym bardziej jesteś bezpieczny. Krótko mówiąc, im lepsi ludzie dookoła ciebie, lepsi w sensie wyszkolenia, przygotowania, tym masz większą szansę na wykonanie zadania i bezpieczny powrót o własnych siłach. W walce z terroryzmem, na wojnie liczą się tylko twoje umiejętności i gotowość do współdziałania. Nie to, jak wyglądasz, jaki masz mundur, stopień, tylko to, co umiesz, i jaką wartość wnosisz do sekcji. Sprzęt można wymienić, kupić nowy, a człowieka nie. On jest niepowtarzalny ze swoją wiedzą oraz doświadczeniem. Dlatego najlepszymi i szanowanymi w zespole dowódcami są ci, którzy przeszli całą drogę, tak zwaną drabinę – od szeregowca do generała. Oni czują to samo, co ty czujesz, będąc na dole tej drabiny. W tej robocie nie ma miejsca na pomyłkę, więc naszymi operacjami nie mogą dowodzić niedoświadczeni żołnierze. Współpraca, szacunek, honor, zaufanie, przyjaźń. To duże słowa i podstawa tak zwanego mentalnego pojmowania działania. Nie rzucasz ich na wiatr i nie obdarzasz nimi byle kogo. Dlaczego zaufanie jest tak ważne? Po czym poznaje się, że ktoś jest warty zaufania? Przede wszystkim po doświadczeniu. Podam Ci mój ulubiony przykład. Oddajesz samochód do warsztatu bo masz do wymiany klocki hamulcowe i trzeba też przykręcić śruby w kole. Komu ufasz bardziej: właścicielowi warsztatu czy uczniowi po rocznej praktyce? Odpowiedź powinna nasuwać się sama. Od tego, komu zaufasz, może zależeć wiele zdarzeń na drodze i to, jak z nich wyjdziesz i czy nie zawiodą cię te naprawione przez ucznia hamulce, kiedy będą najbardziej potrzebne. Po przejściu selekcji i przyjęciu do GROM-u idziesz na szkolenie, roczny kurs podstawowy, trwający w zasadzie 24 godziny na dobę. Trafiają tam ludzie najróżniejszych profesji. Ja jestem ślusarzem-spawaczem, ale był wśród nas też filozof. Najlepiej jest, jeżeli ludzie nie mają utrwalonych tak zwanych złych nawyków z wojska i jednocześnie są już w takim wieku, że mają rodziny, są za kogoś odpowiedzialni i nie „kozaczą”, krótko mówiąc. Szkoleni jesteśmy od podstaw – strzelanie, taktyka w każdej z nowoczesnych odsłon, ratownictwo medyczne,

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

sposoby przerzutu takie jak desant z powietrza i z wody. Stajemy się uniwersalnymi żołnierzami w dosłownym tego słowa znaczeniu. Po ukończeniu takiego szkolenia masz dosłownie wrażenie, że niewiele umiesz, że przed tobą do zdobycia ocean wiedzy, a przede wszystkim zdobycie doświadczenia. Na szary beret długo się pracuje. Kiedyś to była bezcenna wartość. My nazywamy się operatorami i działamy jak chirurg. Nie ma gotowego scenariusza operacji, ponieważ każda operacja jest inna i każdy scenariusz trzeba opracować od nowa. Jej powodzenie zależy od doświadczenia i współpracy twojego partnera, całej sekcji i komórek wsparcia, bo bez nich też żadna operacja by się nie odbyła. Musimy sobie ufać, często bezgranicznie, i wiedzieć, co potrafimy, bo od tego zależy nasze życie. Podczas operacji nie ma miejsca na pomyłki, naprawę błędów. Jest działanie i jego konsekwencja albo brak działania i też konsekwencja. Jak długo można pracować w ten sposób, że jesteś w pełni gotowy do zadania w ciągu półtorej godziny, która mija od wezwania do stawienia się w jednostce? Tak długo, jak chcesz, nie ma limitu. Ale bądźmy realistami. Jak długo trwa wyczynowa kariera profesjonalnego sportowca? Nasza praca to codzienny, wielogodzinny, potężny wysiłek fizyczny. Po dwunastu latach bycia na szturmie to czasami ma się kręgosłup jak u sześćdziesięcioletniego człowieka. Na głowie przez osiem-dziesięć godzin masz hełm. Do niego z tyłu mocujesz amunicję jako przeciwwagę do noktowizora i całość to pewnie ze trzy kilogramy, a może i więcej. Do tego sprzęt, plecak, kamizelka. Wszystko łącznie może ważyć około 40 kilogramów. W tym skaczesz, biegasz, wspinasz się. Dziesięć lat to naprawdę wystarczy. W filmach fabularnych może to wyglądać atrakcyjnie, ale rzeczywistość to przede wszystkim ogromny wysiłek. Podobnie rzecz się ma w przypadku snajperów, których prawdziwa praca to głównie wielogodzinne leżenie w pełnym skupieniu, bez ruchu, na różnym podłożu i w różnych temperaturach (w upale i na mrozie). Czy trudno zamyka się tak ważny rozdział w życiu? Wielokrotnie rozmawialiśmy z kolegami z USA o tak zwanej „second career”. Dla mnie było kiedyś nie do pomyślenia, żeby robić coś innego. Dziś wiem, że przechodząc na emeryturę, jest się jeszcze młodym człowiekiem o ogromnym potencjale do zagospodarowania i jeżeli tak się o osobie myśli, to się nie starzeje. Sposób na życie to wstać z kanapy i zrobić coś ze sobą i dla siebie. To zawsze ma sens. Pisząc pierwszą książkę, nie miałem pewności, jaki będzie jej odbiór. Mogło być różnie. Okazało się, że czytelnicy chcieli więcej i więcej. Dopytywali się, kiedy będzie kolejna część, co było dalej… I tak to się kręci, i bardzo fajnie mi z tym. Oprócz pisania biorę udział w wielu projektach, nie licząc tych znanych chociażby z TV czy konsultacji przy powstawaniu gier na konsole. Jestem wolontariuszem. Ratuję ludzkie życie, mówiąc w przenośni, w inny, niestandardowy sposób, bo mogę i chcę. Razem z chłopakami, między innymi znanymi aktorami z filmów Vegi, jeździmy na spotkania z chłopcami w domach poprawczych. Dla obu stron to mnóstwo frajdy i za każdym razem niepowtarzalne doświadczenie. To dzieciaki, na których w zasadzie nikomu nie zależy, z ogromnymi deficytami rozwojowymi. Uczymy ich na własnym przykładzie odróżniać sportową i honorową walkę od ulicznej bijatyki, zwykłą kibolską chuligankę od umiejętności sportowych. Pokazujemy, że zawsze możesz zacząć coś od nowa, jeżeli chcesz i będziesz uczciwie i solidnie pracował. Jeżeli uda się z tej przegranej grupy wyłuskać choćby jednego, dwóch, to już jest sukces, i dla tych dzieciaków naprawdę warto to robić. Rozmawiała Anna Hopfer-Wola

9


Wydarzenia z kościoła ewangelicko-augsburskiego w polsce Mateusz Jelinek

www.luteranie.pl Żegnamy zmarłych

16 lutego w wieku 71 lat zmarł biskup Jan Niedoba, w latach 2000-2018 zwierzchnik Luterańskiego Ewangelickiego Kościoła Augsburskiego Wyznania w Republice Czeskiej. Ostatnio biskup Niedoba pełnił służbę proboszcza w parafii w Bystrzycy. Pogrzeb odbył się 22 lutego w bystrzyckim kościele ewangelickim. 20 lutego po długiej chorobie, w wieku 63 lat, zmarł ks. Cezary Jordan, proboszcz parafii w Zduńskiej Woli i w Wieluniu. Nabożeństwo żałobne odbyło się 27 lutego w kościele ewangelickim w Zduńskiej Woli.

Wsparcie dla uchodźców na wyspie Lesbos

Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce zakończył zbiórkę funduszy dla uchodźców na wyspie Lesbos, w szczególności dla tych, którzy ucierpieli po pożarze w obozie Moria. Dzięki wsparciu wielu osób udało się zebrać kwotę 36 962,52 zł. To ważny znak solidarności dla wolontariuszy i osób zaangażowanych w niesienie pomocy na Lesbos, jak i dla partnerskiego Kościoła Hesji i Nassau, który współpracuje przy realizacji prowadzonych tam projektów. Zebrane środki przekazano na konto Kościoła Hesji i Nassau, skąd trafiły do organizacji Lesvossolidarity (LeSol), która dzięki wolontariuszom oraz darowiznom stworzyła na wyspie przyjazne i humanitarne miejsce pomocy uchodźcom.

dza Marcina Brzóskę z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Wcześniej, w 2018 roku, proboszcz parafii ewangelickiej w Cieszynie został wybrany do Rady Wspólnoty i obecnie, w czasie jej kadencji (do 2024 roku) jest zaangażowany między innymi w proces roboczy powstania dokumentu Konsekwencje przynależności do kościelnej wspólnoty. Wspólnota Kościołów Ewangelickich w Europie zrzesza 95 europejskich Kościołów protestanckich. Została założona 1 października 1974 roku w związku z podpisaniem Konkordii Leuenberskiej – dokumentu ekumenicznego umożliwiającego wprowadzenie wspólnoty ołtarza i ambony pomiędzy Kościołami ewangelickimi w Europie.

Finał akcji „Fundusz dla żywych”

5 lutego podczas wizyty w Szpitalu Śląskim w Cieszynie biskup Adrian Korczago w imieniu diecezji cieszyńskiej przekazał dyrektorowi placówki Czesławowi Płygawce sprzęt medyczny zakupiony w ramach akcji „Fundusz dla żywych”. W październiku ubiegłego roku biskup Korczago zaapelował do wiernych, aby środki, które planowali przeznaczyć na zakup zniczy i kwiatów, przekazali na pomoc szpitalom, które potrzebują wsparcia w czasie walki z epidemią

Fot. luteranie.pl

Nowy członek Prezydium WKEE

Rada Wspólnoty Kościołów Ewangelickich w Europie, czyli organ kierujący pracami tej organizacji pomiędzy Zgromadzeniami, wybrała w wyborach uzupełniających do prezydium WKEE księ-

10

Fot. Beata Sikora-Małyjurek

COVID-19. Udało się zebrać 19 834,20 zł. Za tę kwotę diecezja cieszyńska nabyła: aparat HNFC do terapii wysokoprzepływowej, dwa układy oddechowe do aparatu Humid, trzy kaniule donosowe oraz adapter do tracheostomii. Urządzenia te służą do nieinwazyjnego wspomagania oddychania. Zwiększają komfort pacjentów z niewydolnością oddechową oraz przyczyniają się do szybszej rekonwalescencji w przebiegu COVID-19.

Nowy kanał na YouTube Ogólnopolskiego Duszpasterstwa Młodzieży

1 stycznia powierzono Centrum Misji i Ewangelizacji prowadzenie ogólnopolskiej działalności młodzieżowej w Kościele Ewangelicko-Augsburskim, a księdza Tymoteusza Bujoka (zastępca dyrektora CME ds. ewangelizacji) mianowano Ogólnopolskim Duszpasterzem Młodzieży. Został również gospodarzem nowego kanału na YouTube: #MŁODZI luteranie. Są na nim publikowane konferencje, rozmowy i rozważania skierowane do młodzieży. Pierwszy live Młodzi pytają, a Tymek odpowiada odbył się już 10 lutego. Pytania przygotowała młodzież w wieku od 13 do 18 lat.

Inauguracja Wspólnoty Sumienia – Koalicji Wzajemnego Szacunku

22 lutego odbyło się wirtualne spotkanie inauguracyjne Wspólnoty Sumienia – Koalicji Wzajemnego Szacunku, czyli grupy dwunastu osób wywodzących się z różnych wspólnot religijnych i organizacji reprezentujących mniejszości, która stawia sobie za cel przeciwstawianie się wykluczaniu i dyskryminacji ze względu na tożsamość religijną, etniczną czy kulturową. W skład grupy wchodzą osoby należące do trzech religii abrahamowych – chrześcijaństwa, judaizmu i islamu oraz liderzy organizacji mniejszościowych i akademicy. I chociaż pochodzą z różnych środowisk, to w Deklaracji podkreślają, że chcą, aby ich głos wyrażał jedność w trosce o podstawowe prawa człowieka i obywatela: „Nasza współpraca opiera się na wzajemnym poszanowaniu tożsamości wspólnot religijnych, etnicznych i kul-

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

turowych, do których należymy oraz na szacunku dla godności każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie, wyznanie czy poglądy” – piszą dalej w Deklaracji. Członkowie Wspólnoty, wśród nich biskup Kościoła Jerzy Samiec, zgadzają się, że w obliczu pandemii, postępowanie zgodnie z zaleceniami lekarzy i instytucji powołanych do zwalczania zagrożeń biologicznych jest imperatywem moralnym. W ich przekonaniu, szczepienia są najbardziej racjonalnym aktem odpowiedzialności wobec samego siebie i bliźnich.

Ekumeniczny Lublin 2021

22 lutego odbyła się konferencja prasowa dotycząca programu Ekumeniczny Lublin 2021. Ludzie i formy dialogu. Ku Jerozolimie. Parafia Ewangelicko-Augsburska w Lublinie wraz z partnerami ekumenicznymi zainaugurowała tym samym kolejny rok współpracy w ramach projektu Ekumeniczny Lublin. Tegoroczny cykl spotkań rozpoczął się 24 lutego w Jesziwie Mędrców Lublina – żydowskiej szkole talmudycznej, największej na świecie przed II wojną światową. Odbyło się tam międzyreligijne nabożeństwo oraz debata trzech rabinów: Michaela Schudricha – Naczelnego Rabina RP, Stasa Wojciechowicza z Warszawy i Dawida Szychowskiego z Łodzi. W program wydarzeń, który zakończy się 15 grudnia został wpisany także II Międzynarodowy Kongres Ekumeniczny Jerozolima i Lublin – miasta dialogu. Ze względu na sytuację pandemiczną, wszystkie wydarzenia transmitowane są poprzez media społecznościowe.

Światowy Dzień Modlitwy 2021

5 marca obchodzony był Światowy Dzień Modlitwy. W tym roku liturgię przygotowały chrześcijanki z Republiki Vanuatu (kraju położonego na 83 wyspach w południowej części Oceanu Spokojnego), które na hasło przewodnie wybrały słowa: „Buduj na mocnym fundamencie”, wypływające z Ewangelii Mateusza (7,24-27). Ze względu na pandemię COVID-19, ekumenicznych nabożeństw było mniej niż zwykle, jednak w kilkunastu parafiach ewangelic-

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

kich udało się przeprowadzić transmisje online lub przygotować specjalne nagrania. Należą do nich parafie między innymi parafie w: Bełchatowie, Kleszczowie, Cieszynie, Wrocławiu, Jaworzu, Katowicach, Poznaniu, Szczecinie, Ustroniu, Bielsku-Białej, Żorach czy Zgierzu. Światowy Dzień Modlitwy skupia wokół siebie chrześcijanki różnych wyznań. Jest to ruch ekumeniczny o ponad 130-letniej tradycji. Co roku, w pierwszy piątek marca, przedstawiciele różnych wyznań na całym świecie spotykają się na wspólnej modlitwie. Za każdym razem, liturgię oraz przydatne materiały przygotowują chrześcijanki z innego kraju.

duchownych Kościoła czterech magistrów teologii pochodzących ze Śląska Cieszyńskiego. Ordynowani zostali magistrowie teologii: Grzegorz Fryda – służący obecnie w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie, Sebastian Madejski – obecnie w parafii Świętej Trójcy w Warszawie, Mateusz Mendroch – obecnie w parafii w Cieszynie oraz Bartłomiej Polok – obecnie w parafii w Piszu. Ordynacji dokonał biskup Kościoła Jerzy Samiec. Wraz z dniem ordynacji duchowni zostali skierowani na wikariat do dotychczasowych miejsc służby.

Fot. Hanna Sokólska

Fot. parafiajaworze.pl

Jak radzić sobie z sytuacjami trudnymi w Kościele?

Ukazała się nowa publikacja wydana przez Kościół. Podręcznik Wskazówki, jak radzić sobie z sytuacjami trudnymi w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w RP przedstawia możliwe rozwiązania w sytuacji konfliktów, mobbingu, naruszania granic, pedofilii, alkoholizmu oraz wypalenia zawodowego. Wskazane problemy dotyczą także Kościoła jako miejsca pracy dla ludzi, którzy go tworzą i o niego się troszczą. Książka została przygotowana na rzecz sprawiedliwego i dobrego współdziałania oraz poszanowania godności osób funkcjonujących we wspólnocie. Nad książką pracował zespół redakcyjny, w którym znaleźli się duchowni, prawnicy, psycholodzy, pedagodzy i psychoterapeuci. Aby zwiększyć dostępność książki, wydano ją zarówno w formie drukowanej, jak i w pdf.

Odbyła się 9. nadzwyczajna sesja Synodu Kościoła

13 marca odbyła się w formie zdalnej nadzwyczajna sesja Synodu Kościoła. Synodałowie zdecydowali o przedłużeniu o jeden rok obecnej kadencji zwierzchnich władz Kościoła, kończących się w 2021 roku. Przesunięcie terminu wyborów delegatów do synodów diecezjalnych i do Synodu Kościoła oraz wyborów radców Konsystorza nastąpiło ze względu na trwającą epidemię, w czasie której niemożliwym jest zwoływanie stacjonarnych sesji, a tylko w takim trybie mogą odbywać się wybory władz Kościoła. Kadencje rad parafialnych i pozostałych gremiów kościelnych nie ulegają zmianie, choć i one, zgodnie z prawem, również mogą być przedłużone ze względu na sytuację epidemiczną.

Ordynacja duchownych w Drogomyślu

6 marca w kościele ewangelickim w Drogomyślu odbyła się ordynacja na

11


Okiem cywila

Marek Hause

Zaufanie Jeśli do kogoś lub do czegoś mamy zaufanie, to czujemy się bezpieczni. Jednak nieraz to bezpieczeństwo jest tylko pozorne. Na przykład, surfując po sieci internetowej, większość jej użytkowników czuje się bezpiecznie, myśląc że program antywirusowy ochroni ich komputer. Tymczasem wszyscy jesteśmy, w większym lub mniejszym stopniu, inwigilowani przez programy, za które sami płacimy. To żadna nowość i mało kto się tym przejmuje, uważając że dzieje się to dla naszego bezpieczeństwa. Taki sam schemat działa podczas podróży lotniczych, gdy dla wspólnego dobra i bezpieczeństwa kontrolowane są nie tylko nasze bagaże. Z jednej strony zasłaniamy się rozporządzeniem o ochronie danych osobowych, a z drugiej świadomie i nieświadomie pozostawiamy nasze dane podczas zakupów w sieci i w realu. Mamy po prostu zaufanie do tego rozporządzenia, po którego podpisaniu czujemy się bezpieczni.

Chcąc skorzystać z jakiejkolwiek strony internetowej, cookies zatwierdzamy automatycznie, bez większego zastanowienia. Mamy więc zaufanie do administratorów tych stron, ale czy jest to mądre? Na tym właśnie polega zaufanie, że liczymy na uczciwość innych. Są i tacy, którzy twierdzą, że zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza. Podczas gdy dla niektórych, obytych z techniką komputerową i programowaniem, taka kontrola jest możliwa a nawet realna, to gorzej wygląda sprawa z wszechobecnym przekazem medialnym. Ufamy tym bądź innym programom telewizyjnym lub radiowym i informacjom prasowym, a czasem, wyśmiewając je wszystkie, powołujemy się na „wolne media” twierdząc, że bezgranicznie ufamy im, a nie ufamy którymś z pozostałych. Również w tym przypadku nie jesteśmy w stanie sprawdzić prawdziwości wszystkich informacji i nasze zaufanie w ich rzetelność jest pozorne i naiwne. Tak więc nasuwa się pytanie, czy w takim razie można komuś ufać?

Śmierć jako właściwość ludzkiego życia

Rafał Ćwikowski

12

Postawa wobec śmierci, w jakimś sensie, decyduje o postawie wobec życia. Współczesny człowiek niechętnie porusza tę problematykę. Często w swoich myślach neguje fakt śmierci i próbuje zagłuszyć, nieuchronne w gruncie rzeczy, pytania. A jednak wydaje się, że spojrzenie na życie jest spojrzeniem na śmierć. Pesymizm i zniechęcenie są czynnikami najbardziej zgubnymi dla głębokiej świadomości życia i śmierci. Luc Estang, pisarz i poeta, wyznał w wywiadzie: „Nigdy nie chodzę na groby osób ongiś kochanych z tej przyczyny, że to co tam jest i o czym wolę nie myśleć, nie ma nic wspólnego z tymi, których kochałem. Ich grób mieści się w moim sercu, w moim umyśle. Myślę wiele o tych kochanych, których już nie ma, ale wspominam ich jako osoby żyjące. Nie mogę o nich myśleć jak o zmarłych. Pozostają dla mnie nadal żywi”. Akceptowanie śmierci własnej czy też bliskich osób jest umiejętnością niewielu. Jednak w godności człowieka mieści się również postawa nieunikania odpowiedzi, stawania twarzą w twarz z tym, co konieczne. Przy głębszym zastanowieniu wydaje się, że nieśmiertelność tu, na zie-

mi, mogłaby okazać się koszmarem, niemal zwycięstwem piekła. Śmierć pokonana przez zmartwychwstałego Chrystusa pozostaje paradoksalnie jednym z największych darów Boga. Kiedy spogląda się na śmierć z perspektywy teraźniejszości, można odnieść wrażenie, że jest się jej ofiarą. Przestać istnieć wydaje się największym absurdem. Ale śmierć, jako zadanie konieczne, jest aktem dopełniającym życie. Śmierć jest tym uprzywilejowanym momentem, w którym formuje się w pełni wolność, a w wolności prawdziwe spotkanie z Bogiem. Wolność ta to wielki dar. W obliczu śmierci człowiek jest najbardziej prawdziwy. Dla pełnego spotkania z Bogiem przejście przez śmierć jest nieuniknione. Wiąże się z tym wyzbycie się swoich nadziei, marzeń, w końcu samego siebie. Śmierć może być rozczarowaniem lub spełnieniem. Wspólnota z Bogiem może być silniejsza niż fizyczna śmierć. Życie, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ma moc trwania poza fizycznymi ograniczeniami. Nie uciekniemy od realności śmierci. Należy śmierć uczynić faktem na tyle oczywistym, „aby przestała budzić lęk”.

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Na celowniku ewangelika Łukasz Cieślak

Zaufaj nowym drogom, czas nowy zbliża się „Oto idą dni – mówi Wszechmogący Pan – że ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz słuchania słów Pana. I wlec się będą od morza do morza, i tułać się z północy na wschód, szukając słowa Pana, lecz nie znajdą” (Am 8, 11-12). Cóż to za okropny głód! Gorszy niż ten, który odczuwamy z braku wody czy posiłku. Głód słowa Pana. I co za straszna zapowiedź – sam Pan, ustami proroka Amosa, przepowiada swojemu ludowi takie niedobre czasy. Proroctwo niepokoi, każe postawić pytanie o naturę Boga, który objawia ludowi, że przyśle mu głód jego własnego słowa. Taki wstrząsający charakter mają proroctwa Amosa i trudno w nich szukać optymistycznego przesłania. Kiedy myślę o głodzie, który zwiastuje Amos, myślę o tym uczuciu, które nosi wielu z nas. O głodzie tego, żeby jakieś słowo było skierowane dokładnie do mnie. Słowa, które nas otaczają, rzadko mają taki konkretny i osobisty charakter. Reklamy, artykuły w internecie, wykłady online, dyskusje i konferencje, seriale i filmy… To wszystko są słowa kierowane do nas, ale także do milionów innych odbiorców. A kiedy usłyszę słowo od początku do końca przeznaczone dla mnie? Kto je do mnie wypowie? Oczywiście, rozmawiamy z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi – często twarzą w twarz i bez świadków. Czy jednak słowa, które wymieniamy w trakcie rozmów przy śniadaniu albo po kolacji lub przy piwie są naprawdę przeznaczone tylko dla naszego rozmówcy? Czy on mówi do nas i tylko do nas? Myślę, że często, nawet w sytuacjach intymnych, pozostajemy więźniami językowej czy społecznej konwencji, i nasze słowa nie są wcale przeznaczone wyłącznie dla rozmówcy. Czy czynię z tego zarzut? Bynajmniej. Bez konwencji i schematów komunikacji żylibyśmy w wielkim chaosie. Cenimy porządek. Jednak w takim uporządkowanym świecie wymiany słów narażeni jesteśmy na głód słowa, na głód wyjścia poza schemat i konwenans, na głód powiedzenia lub usłyszenia czegoś, co tylko my możemy powiedzieć lub usłyszeć. Sądzę, że na takie słowa, skierowane tylko do nas, możemy sobie pozwolić wyłącznie wobec osób, do których mamy zaufanie. I nie chodzi mi o to, że mamy im zaufać,

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

że nie ujawnią innym treści rozmowy, ale że powinniśmy im ufać, że nas dobrze zrozumieją. I oczywiście powinniśmy ufać, że jeśli do nas mówią, to dlatego, że rozumieją i chcą być rozumiani. Wzajemnie rozumienie i zrozumienie drugiego człowieka to oczywiście bardzo trudne zadanie, ale to jest właśnie istota zaufania. Bez niego pozostaje czysta komunikacja, pełna słów i przekazów, ale jednak brak jej intymności płynącej z rozumienia się adresatów i chęci wzajemnego poznania. Kiedy myślę o takiej komunikacji, która obrazuje zrozumienie między dwiema stronami, przychodzą mi na myśl słowa Jezusa o owczarni i pasterzu, do którego sam siebie porównuje i zauważa, że owce idą za pasterzem, gdyż znają jego głos (J 10, 4-5). Ta metafora świetnie pokazuje ten głód słuchania słów skierowanych wyłącznie do mnie. Owce znalazły taki głos i takiego pasterza. Poszły za tym głosem, który mówił do nich, który budził zaufanie. Wspomniany na początku Amos zwiastował głód słowa Pana. Czy dziś możemy go odczuwać? W domach mamy Biblię w różnych tłumaczeniach, aplikacje w telefonie dostarczają cytatów na każdy dzień, pobożne newslettery nie przestają przesyłać kolejnych wersetów. Możemy nosić na ręce opaski z cytatami, cytaty możemy naklejać na szyby samochodów, umieszczać na lodówce, na długopisach… Ale czy tak podane słowo zaspokaja głód? Czy jest skierowane wyłącznie do mnie i wypowiedziane w zaufaniu? Trudno mi tak je odbierać. Sądzę, że ulegając pokusie „bycia wszędzie”, łatwo można Słowo Boże pozbawić komunikacyjnego sensu i zamienić je w motywacyjne cytaty na każdą okazję. To trochę tak, jak z paradoksem niedożywionych, lecz otyłych mieszkańców półkuli północnej – mamy dostęp do masy jedzenia, ciągle jemy, ale coraz bardziej brak nam składników odżywczych. I tak samo jest ze Słowem Bożym, które rzucane w formie cytatów i wersetów może nie mieć prawdziwej wartości – pozostajemy głodni mimo obcowania z nim. Co więc pozostaje? Jak się nasycić, by nie być głodnym? To trudne i proste zarazem. Otóż pozostaje zaufanie, że Słowo Boże jest kierowane do mnie w każdej sytuacji, w której jestem, i w taki sposób, w jaki jestem w stanie je przyjąć. I dalej: zaufanie, że ten, kto Słowo posyła, chce być przeze mnie zrozumiany. Dopiero, gdy pojawi się takie zaufanie – taka relacja ze Słowem Bożym – można mówić o jego rozumieniu. Bo nie chodzi tylko o słuchanie, ale o rozumienie i zrozumienie: „Spraw, bym zrozumiał drogi wskazane przez postanowienia twoje, a będę rozmyślał o cudach twoich!” (Ps 119, 27). PS. Żegnając się tym tekstem z Czytelnikami „Wiary i Munduru” życzę, aby nigdy nie brakowało Państwu zaufania i zrozumienia dla słów i Słowa.

13


Jedynie Słowo

Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

Piotr Lorek

Małowierny Zaraz po cudzie nakarmienia Ewangelia Marka opowiada o Jezusie chodzącym po wodzie (Mk 6,42-52). Podobnie czynią Ewangelia Mateusza (14,22-33) i Ewangelia Jana (6,16-21). Ewangelia Mateusza rozbudowuje historię chodzenia po wodzie o wątek Piotra (14,28-31). Postać Piotra pojawia się także po cudzie nakarmienia w Ewangelii Łukasza, ale już bez historii chodzenia Jezusa po wodzie (Łk 9,18-23). Najstarsza z Ewangelii – Ewangelia Marka – negatywnie przedstawia uczniów w historii o Jezusie chodzącym po wodzie. Są zmęczeni wiosłowaniem, mylą Jezusa ze zjawą, krzyczą i lękają się na jej widok. Gdy Jezus wchodzi do łodzi i ustaje wiatr, są wstrząśnięci i nie czynią żadnego właściwego wyznania o nim. Mają nieczułe serca. Nie rozumieją wcześniejszego cudu z chlebami i teraz nie rozpoznają prawdziwej tożsamości Jezusa, nawiązującego swym zachowaniem do teofanii starotestamentowych związanych z eksodusem Izraela (objawienie imienia Ja jestem, przejście przez Morze Czerwone i karmienie na pustyni). W Ewangelii Mateusza nie czytamy już o fizycznym zmęczeniu uczniów. Okazuje się też, że w końcu jednak udaje się im rozpoznać Jezusa. Dzieje się to dzięki Piotrowi, który po wodzie wychodzi Jezusowi na spotkanie. Po epizodzie z tonącym Piotrem uczniowie składają Jezusowi pokłon i wyznają jego Boże synostwo. Niezrozumienie wszystkich uczniów z Ewangelii Marka zostaje więc w Ewangelii Mateusza zogniskowane tylko na Piotrze. W Ewangelii Łukasza Piotr w imieniu uczniów wyznaje synostwo Boże Jezusa (Łk 9,20-21), a wątek małowierności znika zupełnie. W Ewangelii Jana Jezus funkcjonuje jako boski Logos. Uczniowie zachowują się więc jak najbardziej poprawnie. Gdy Jezus idzie po wodzie, nie widzą zjawy, lecz właściwie Go rozpoznają. Ogarnia ich strach, ale nie jest to Markowy strach na widok zjawy, ale strach z powodu teofanii Jezusa. Widać więc, że w ostatniej z Ewangelii uczniowie zachowują się już tak, jak wypada… „O małowierny (gr. oligopistos)” (Mt 14,31) – słyszy Piotr. Piotr szedł po wodzie, lecz gdy zwrócił uwagę na wiatr, zaczął tonąć (Mt 14,29-30). Przymiotnik oligopistos pojawia się jeszcze w Ewangelii Mateusza w: 6,30; 8,26; 16,8. W pierwszym z tych tekstów Jezus zachęca do spojrzenia na to, jak Bóg przyodziewa trawę polną. Przez tę obserwację zachęca do porzucenia małowierności i zaufania Bożej trosce.

14

Z jednej strony, ku małowierności pchają nas śmiercionośne wichry, z drugiej zaś, z małowierności wydobywa nas tryskające życiem piękno polnych traw. Przeraża nas bezwzględność żywiołów, ale też podnosi na duchu potęga gwiazd. Ogarnia nas lęk przed nieznanym i przepełnia chęć pójścia w nieznane. Przyroda i kultura są niejednoznaczne. Raz tchną nadzieją, raz paraliżują strachem. Raz odradzają do życia, raz zamartwiają na śmierć. My też jesteśmy niejednoznaczni. Te same wydarzenia stanowią dla jednych okazję do zrobienia kroku naprzód, innych zaś paraliżują, każąc zrobić krok wstecz. Nieraz nie dostrzegamy teofanii i traktujemy ją jako zjawę, a nieraz dostrzegamy teofanię, a ta i tak nie zapewnia nam sukcesu. Widzimy to w zachowaniu uczniów Jezusa. Boimy się i toniemy jak Piotr. Małowierność zachęca z jednej strony do jej przekroczenia i wydobycia się z lęku, z drugiej zaś wydobywanie się z lęku może dziać się za cenę lekkowierności.

Fot. Piotr Lorek

Małowierność przewyższa zgubną lekkowierność czy brak jakiejkolwiek wiary w zdolność kroczenia po falach życia. „Wielkowierność” z kolei przewyższa małowierność. Chcielibyśmy przecież wyzbyć się słabości fizycznych, a także okiełznać słabość duchową, by dostrzec więcej Jezusa w zawierusze życia i pewnie kroczyć po falach. Niewątpliwie byłoby lepiej, gdyby Jezus nie musiał wyciągać ręki ku tonącemu Piotrowi. Mieć jednak rękę Jezusa przy sobie... Choćby na chwilę. Mnie, małowiernemu, wystarczy.

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

W sprawie karabinka „Grot” Nie mam nic do powiedzenia, bo go nie widziałem, w rękach nie miałem, a tym bardziej nie strzelałem. Nie przyłączę się zatem do narodowej krucjaty przeciwników lub obrońców karabinka „Grot”, wystarczy mi przysłuchiwanie się „wojnie” antyi proszczepionkowców. Zatem chciałbym skupić się na innej sprawie, na emeryturze, ale nie czyjejś, tylko mojej! Za kilka miesięcy skończę sześćdziesiąt dziewięć lat i najwyższy już czas pomyśleć o zakończeniu aktywności zawodowej. Czas ustąpić miejsca młodszym, lepiej wykształconym, bardziej bystrym i rozumiejącym lepiej ten pogięty świat, niż ja, stary „młodszy chorąży” w stanie spoczynku. Sprawa emerytury kiedyś dla mnie nie istniała, nie zajmowałem się nią i nie wierzyłem, że kiedykolwiek nadejdzie czas tej emerytury. Nadszedł więc i czas na skrócony rachunek sumienia. Kiedy niedawno przeglądałem – do celów emerytalnych oczywiście – świadectwa pracy, to okazało się, że po raz pierwszy zatrudniony zostałem w 1969 roku, kiedy w ojczyźnie mojej był „socjalizm”, a potem „rozwinięty socjalizm”, dzisiaj dla pognębienia mojego pokolenia zwany „komunizmem”. I jest to w moim życiorysie (zwanym dzisiaj curriculum vitae) czarna krecha, tak wielka, jak pas startowy radzieckiego sowieckiego (przepraszam za przejęzyczenie spowodowane nienadążaniem za aktualnie obowiązującą nomenklaturą) lotniska w Legnicy, gdzie rozpoczynałem swoją służbę wojskową. Co więcej, poczęty zostałem przez matkę i ojca – rodziców moich ukochanych, złączonych przez Kościół świętym węzłem małżeńskim (in plus), ale w okresie „stalinizmu”, co jest ewidentnie na minusie, bo zamiast walczyć z „bolszewią” i „bolszewikami”, jak nazywała ich ciotka Andzia, sybiraczka, to się kochali. No, ale trudno, jestem! Przyznam się, że już w szkole powszechnej zapisałem się do harcerstwa. Dzisiaj wstyd mi okropnie, bo po kilkudziesięciu latach okazało się, że było ono komunistyczne, i że tym samym wspierałem komunistyczny reżim. Tyle tylko, że druh drużynowy Górecki (imienia nie pamiętam) nic nam o tym nie mówił, za to woził na biwaki, podchody i biegi harcerskie. Mea culpa! Mam nadzieję, że emerytury mi przez to nie obniżą. Gdy nieco podrosłem i zbliżyłem się do bardzo ważnego, szesnastego roku życia, zaproponowano mi wstąpienie do HSPS (Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej), ale nie skorzystałem z zaproszenia, bo nie podobały mi się ich koszule. Harcerski mundur był

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

ładniejszy. Dzięki Opatrzności uniknąłem także zassania przez ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej) w pierwszej pracy, do której poszedłem jako tzw. pracownik młodociany. Znacznie gorzej było już w wojsku (zwanym kiedyś „Ludowym” a dzisiaj „ludowym”), bo przy drugim czy też trzecim żołdzie zorientowałem się, że pobierają mi składkę na KMW (Koło Młodzieży Wojskowej), do którego zapisano całe „kociarstwo” z kompanii, nikogo oczywiście nie pytając o zdanie. Śmieszyło mnie wówczas, że do KMW, oprócz nas „kotów” i „starych kaprali”, należał także dowódca plutonu i kompanii. Wyjaśniono mi, że „młodym” jest się ustawowo do trzydziestego piątego roku życia. Oświadczam jednak wszem i wobec, że nigdy nie byłem kandydatem, tym bardziej członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, co zapisuję w swoim życiorysie na duży plus! Odchodząc na własną prośbę z zawodowej służby wojskowej zaraz po ogłoszeniu tak zwanego stanu wojennego, nie nabyłem wojskowych praw emerytalnych, ale za to dzisiaj chodzę po ulicy z podniesioną głową. Przeglądając pożółkłe świadectwa pracy, mimo woli przypomniałem sobie całe moje życie, zwane dzisiaj aktywnością zawodową. Zakłady pracy, firmy, nazwiska kierowników, dyrektorów i pań z działów kadr oraz działalność gospodarczą, której urokowi także uległem w czasie, kiedy z ekranów TV i gazet namawiano do zakładania spółek z ograniczoną odpowiedzialnością i nieograniczonymi zyskami, co nie było prawdą, o czym się boleśnie przekonałem. Pani z ZUS podliczyła to wszystko na około pięćdziesiąt parę lat pracy, zapewniając mnie, że dostanę za to porządną emeryturę, czyli jakieś tysiąc sześćset, tysiąc osiemset złotych. Dlaczego o tym piszę? Z kilku powodów.

„Odchodząc na własną prośbę z zawodowej służby wojskowej zaraz po ogłoszeniu tak zwanego stanu wojennego, nie nabyłem wojskowych praw emerytalnych, ale za to dzisiaj chodzę po ulicy z podniesioną głową.

Po pierwsze: licznym pytającym mnie, dlaczego już dawno nie przeszedłem na emeryturę wyjaśniam, że jednak lepsza jest pensja niż emerytura. Po drugie: odpowiadam, dlaczego nie przeszedłem na emeryturę i jednocześnie nie podjąłem dalszej pracy jako emeryt. Bo to jest nieuczciwe wobec społeczeństwa (zwłaszcza młodych, którzy nie mają pracy) i albo się jest na emeryturze i odpoczywa, albo się pracuje. Po trzecie, nie mam obliczonego tzw. kapitału początkowego, który będzie podstawą połowy mojej emerytury, a na którego załatwienie nie miałem czasu i głowy od 1999 roku! I na dodatek wszyscy mnie ciągle pytają o ten cholerny karabinek!

15


Zaufanie sobie

Myśląc o tym, czym jest zaufanie, zazwyczaj koncentrujemy się na otaczającym nas świecie. Uważam jednak, że to, jak odnajdujemy się w świecie i jak podchodzimy do ludzi wokół, zależy przede wszystkim od tego, jak obchodzimy się sami ze sobą, czy ufamy sobie, czy potrafimy na sobie polegać. Zaufanie skierowane do siebie i do świata zewnętrznego zależy od wielu ważnych czynników. Postanowiłam podzielić się przemyśleniami na temat wybranych aspektów, które wydają się budować zaufanie sobie.

Ufam, że potrafię kochać i „nadaję się” do bycia kochanym

Alina Lorek

Kluczową rolę odgrywa to, czy w wieku niemowlęcym i wczesnodziecięcym doświadczyliśmy stabilnej więzi, przywiązania. Doświadczenie bycia kochanym przez kogoś – niekoniecznie przez biologicznego rodzica – wyposaża na całe życie w szansę na budowanie kolejnych więzi i relacji w poczuciu zaufania do siebie i świata. Dlaczego też do siebie? Otóż, jeśli ktoś nas kochał i akceptował, to domyślnie znaczy dla nas, że byliśmy tego warci, i chociaż jako psycholog nie zgadzam się z tym wnioskiem, to tak właśnie się dzieje. Bardzo żałuję, że przekonanie o tym, iż na miłość nie powinno się zasługiwać, nie jest jakąś wrodzoną świadomością. Rodzimy się jako białe, kruche kartki, na których ktoś przez pierwsze kluczowe lata naszego życia zapisuje treść o nas, o naszej wartości i przyszłości. Właściwie, to jeszcze przed narodzinami zostajemy obdarowywani różnego rodzaju przekazami. Czasami szczęśliwie mamy pojawić się na świecie, ponieważ ktoś bardzo tego pragnie i kocha nas od chwili poczęcia. Czasami mamy pojawić się na świecie, żeby uratować związek swoich rodziców lub żeby spełnić powinności rodzinne. Czasami nie mamy pojawić się na świecie, a jednak jesteśmy. Dziecko odrzucane, traktowane jako gorsze od rodzeństwa lub przekazywane z rąk do rąk pomiędzy rodzinami zastępczymi a domami dziecka podświadomie tworzy wokół siebie niewidzialną pajęczynę zwątpienia, obarczania się odpowiedzialnością za brak miłości i przekonaniem o byciu zepsutym, wybrakowanym, winnym – niewartym kochania. Zdarza się, że owa pajęczyna oplata dziecko tak mocno, że idąc przez życie, będzie stale bać się kolejnego odrzucenia, dlatego w złości tak długo bije, kopie i gryzie osoby chcące je pokochać, aż pokaże wszystko to, co boli najbardziej, co jest w nim najgorsze i przekona się, że te osoby się nie poddały i nadal chcą je i będzie mogło im zaufać. Bywa i tak, że ktoś się podda zanim dziecko zaufa, a ono wówczas utwierdzi się po raz kolejny w przekonaniu, że nie jest warte miłości, że jest niewystarczające. Pajęczyna strachu i bólu oplecie je jeszcze bardziej. Być może znasz osoby, które są cyniczne, stale w dystansie i nawet wtedy, gdy odgrywają rolę dobrze wychowanych i miłych, to czujesz z ich strony pogardę i sączącą się frustrację pomieszaną z pragnieniem dominacji i kontroli. To są zranione osoby, które w głębi czują, że kolejnego odrzucenia nie przeżyją. Dlatego same po wielokroć prowokują odrzucenie, same jako pierwsze rezygnują z relacji lub nie wchodzą w bliskie więzi, a jedynie je odgrywają, zaś postawione w sytuacji zagrożenia poczuciem winy czy jakiejkolwiek swej niedoskonałości, często sięgają po manipulacje i przemoc. Zawsze tak odwrócą kota ogonem, aby nie być tymi osobami, które zawiodły. One nie ufają nikomu i nie

sposób im zaufać, choć początkowo jawią się jako niezawodne, mające wszystko pod kontrolą. I to właśnie powinno zapalać nam czerwoną lampkę i uświadamiać, że pod ich perfekcyjnie lśniącym pancerzem kryje się pajęczyna strachu, która krępuje ich emocje, uczucia i pragnienia. Szczęśliwie nie jest to tylko fatalistyczna opowieść. W gruncie rzeczy, każdy człowiek pragnie akceptacji i poczucia bezpieczeństwa, dlatego wiele z tych zranionych osób decyduje się na trudną drogę wybaczenia swoim biologicznym rodzicom i innym osobom tego, że nie potrafili kochać i być blisko. Następnie, osoby te uczą się kochać siebie i zdejmować z siebie poczucie winy za to, czemu winne nie są, a brać odpowiedzialność za to, na co mają wpływ. Dziecko kochane otrzymuje zatem pewien bufor bezpieczeństwa. Nawet, jeśli kolejne etapy życia okażą się trudne, to wczeFot. Alina Lorek sne doświadczenia będą stanowić dla niego podporę i nadzieję na spotkanie kogoś, komu zaufa. Będzie też bardziej ufać własnej wartości jako kogoś, kogo można kochać.

Ufam własnym korzeniom

Znasz historię swojej rodziny? W jednych rodzinach pielęgnuje się opowieści o pochodzeniu przodków, o rodzinnych relacjach, zabawnych przypadkach i mezaliansach, natomiast w innych pielęgnuje się niepamięć, czy to z braku potrzeby, czy to z powodów wstydliwych i niebudzących dumy z własnych korzeni. Wówczas dosyć łatwo odnieść to do siebie jako przestrogę, że jeśli ja zrobię coś ‘wstydliwego’, to rodzina wzgardzi mną przez niepamięć. Zdarza się, że opowieść o naszym pochodzeniu należy do tematów, o których w rodzinie się nie rozmawia. Tak zwane tajemnice rodzinne potrafią wprowadzić spore zamieszanie w procesie kształtowania się jednostkowej tożsamości. Jeśli przeczuwamy, że z naszą rodziną jest coś nie tak, to do naszego świata przenika poczucie, że i z nami jest coś nie tak. Często rodziny ukrywają trudne tematy, mając nadzieję, że to ochroni ich dzieci. Gdy jednak ten śliczny obrazek rodzinny odkrywa swoje warstwy w sposób niekontrolowany, wówczas cierpi na tym zaufanie, i do rodziny jako takiej, i do siebie jako kogoś, kto z niej pochodzi. Znajomość własnych korzeni pomaga doświadczyć poczucia przynależności, poczucia bycia częścią czegoś większego od nas, co dynamicznie

trwa pomimo różnych dramatów, błędów i potknięć naszych przodków. Jest to całkiem dobre źródło zaufania dla nas.

Ufam swojemu ciału

Płeć, orientacja seksualna, płodność, wydolność fizyczna, odporność, wydolność umysłu to tylko niektóre obszary, w których bardziej lub mniej sobie ufamy, a czasami bywamy sobą rozczarowani i niespokojni. Przedziwna to sfera naszego bycia. Z jednej strony możemy tak wiele dla siebie zrobić poprzez badania, dietę czy wysiłek fizyczny, a z drugiej tak często zderzamy się z ograniczeniami i niedoskonałościami swojego ciała, na które mamy wpływ bardzo ograniczony. Nadmierna koncentracja na sygnałach z ciała może powodować hipochondrię, a niezajmowanie się swoim ciałem może z kolei przyczynić się do realnych chorób. Nasze ciała potrafią informować o przemęczeniu, przeciążeniu czy niektórych chorobach, mając do tego potężne narzędzie, jakim jest ból. Zaufanie swojemu ciału polegałoby więc na uznaniu, że boli z ważnego powodu, którym powinniśmy się zająć, zamiast ignorować i uznawać, że to minie i się jakoś po kościach rozejdzie. Żeby ufać swojemu ciału trzeba o nie dbać i dobrze traktować przez całe życie. Niestety, czasami nawet mimo tego, ciało nas zawodzi. Może chcemy od niego zbyt wiele? Chcemy jego niezawodności, mimo że nigdy nam tego nie obiecało. Czy można ufać ciału, które jest skazane na niedoskonałość? Czuję, że można. Zaufanie to nie polisa i metoda na brak rozczarowań, a wręcz przeciwnie.

Ufam swojemu charakterowi

Ile cech swojego charakteru jesteś w stanie wymienić bez większego namysłu? Zastanów się, jak często decydujesz się podjąć działanie w poczuciu zaufania do siebie, zaufania, że podołasz, że ono będzie dla Ciebie dobre i przyjemne, bo jest zgodne z Twoimi cechami, z Twoim pomysłem na siebie. Dwa lata temu zapisałam się na półmaraton, i chociaż nie trenowałam zbyt wiele, to ufałam swojemu ciału, że udźwignie ten wysiłek, a przede wszystkim, ufałam swojemu charakterowi – bo wiedziałam, że jestem silna psychicznie i uparta. W naszym społeczeństwie pojawiła się już przestrzeń na to, aby pytać dzieci, jakie mają potrzeby, co lubią i co je cieszy. Starsze pokolenia miewają kłopot z podejmowaniem decyzji, ponieważ nie wiedzą, co jest dla nich dobre. Jeśli przez lata inni (dorośli, przełożeni i tzw. autorytety) decydowali za Ciebie, co masz robić, w jakim kierunku będziesz się rozwijać i jaki masz być, to w momencie wolności wyboru, możesz czuć się osamotniony czy zdezorientowany. To jest jednak fantastyczna okazja do tego, aby przyjrzeć się swojej drodze, ocenić i docenić siebie, żeby to zaufanie do siebie rozwijać i kolejne wybory podejmować w zgodzie ze sobą. To ostatni mój tekst napisany dla „Wiary i Munduru”, dlatego chcę podziękować za przywilej dzielenia się z Tobą kawałkiem mojej wrażliwości i refleksji. Ufam, że moje teksty stanowiły dla Ciebie i Twoich bliskich inspirację do lepszego i pełniejszego bycia.

Fot. Alina Lorek

16

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

17


Z kart historiiLudzie

Na duchowym froncie

Ksiądz Aleksander Falzmann (1887-1942)

ks. Marek Jerzy Uglorz

Cisza zaufania Ufność czyni człowieka lekkim i przeźroczystym. Dzięki zaufaniu nie ma w nim niczego ciężkiego, co podlegałoby prawu grawitacji, to znaczy przyciąganiu do ziemi, a także ciemnego, brudnego, co zwracałoby na niego uwagę. Ufający człowiek staje się po prostu niewidoczny. Nie ma w nim potrzeby pokazywania się na pierwszych stronach gazet, przypominania o swoich zasługach, opowiadania o problemach ani epatowania cierpieniem i nieszczęściem. Ufność jest energią prawa łaski i miłości, silniejszego od prawa grawitacji. Dzięki niej stąpa się po ziemi, jakby się jej nie dotykało. Pracuje się, jakby się odpoczywało. Modli się, jakby w ogóle nie wywierało się nacisku i nie oczekiwało. Dlatego życie przestaje męczyć, zdrowie dopisuje i przechodzi się w odmienny stan świadomości. Zmienia się także stan skupienia. Ciężki, materialny, dociążony obawami i troskami transformuje w lekki, duchowy, uskrzydlony radością i pokojem. Wystarczy jeden, jedyny wykrzyknik, notabene używany nie tylko przez Polaków, aby zrozumieć działanie energii zaufania. Uf…. i natychmiast wszystko staje się piękniejsze i lżejsze. „Uf, nie jest źle”; „Uf, kamień spadł mi z serca”. A że uf jest częścią słowa ufność, więc wszystko jasne. Doprawdy wystarczy zamienić uf na ufność, żeby zrozumieć tę emocję: „Ufam, nie jest źle”; „Ufam, kamień spadł mi z serca”. Skoro nie jest źle i ciężar spadł z serca, jakże nie wyjść z więzienia codziennych trosk i materialnych obaw, aby usadowić się na duchowej chmurce i poczuć się wolnym. Wszyscy znajdujemy się w polu działania prawa grawitacji i prawa łaski. Energia obaw i trosk przysysając do ziemi, jednocześnie wysysa z nas życie i zdrowie. Inaczej działa prawo łaski. Ono nie wysysa życia, ponieważ wytwarza coś w rodzaju podciśnienia, dzięki czemu energia obaw i trosk nie przykleja nas do okoliczności życia na ziemi, ale pociągnięta ku górze staje się duchową energią radości i pokoju. Kluczowy jest poziom serca, które musi zadziałać jak pompa podciśnieniowa. Poprawa jakości życia, zwłaszcza naturalna zdolność organizmu do samouzdrawiania, pojawia się wraz z zaufaniem. Serce napełnione zaufaniem przypomina balon pełen helu, unoszący się ku niebu. Zaufanie nie ma nic wspólnego z rozumem i dowodami, ekonomią i bezpieczeństwem. Najzacieklejszym przeciwnikiem ufności jest EGO karmiące się naszymi lękami. Jak

18

Joanna Brzastowska

długo czujemy się przyciągani do ziemi prawem grawitacji, tak długo EGO zasłania niebieskie niebo nad nami i pogodę ducha w nas. Zrobi wszystko, żeby uniemożliwić prawu łaski oderwanie nas od ziemi. Dlatego dociąża nas obawami i troskami, które mają cielesne i zdrowotne konsekwencje w postaci kamieni w woreczku żółciowym, kamicy nerkowej, zwapniałych naczyń krwionośnych, serca po zawale czy udaru mózgu. EGO działa jak biegun w magnesie i bezwzględnie przyciąga nas do ziemi. Jak długo poświęcamy mu uwagę, tak długo prawo grawitacji wysysa z nas życie. Absolutnie niczego nie zmienia fakt, że próbujemy z nim walczyć, skoro wciąż znajduje się w polu naszego zainteresowania! Dopiero po zaniku EGO ustaje grawitacja. Co więc zrobić z EGO, aby poczuć się lżej, zdrowiej, radośniej i spokojniej? To proste. Przestać się nim zajmować, czyli walczyć z nim. Ono jest urojone, więc nie jest prawdziwe. Wystarczy zająć się tym, co jest rzeczywiste i w czym ukryta jest prawda o nas, życiu i przyszłości. Mieszkaniem prawdy jest serce. W nim czeka na odkrycie prawdziwe JESTEM, któremu powinniśmy ufać wbrew bredniom i majakom EGO. Im bardziej ufamy naszemu JESTEM, tym EGO staje się słabsze i powoli zaczyna znikać, a my stajemy się coraz lżejsi, zdrowsi, szczęśliwsi. Aż wreszcie odkrywamy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że obawy i troski ziemi nie mają już na nas żadnego wpływu. Stąpamy po ziemi, jakbyśmy jej nie dotykali. Pracujemy, jakbyśmy odpoczywali. Modlimy się, jakbyśmy nie wywierali nacisku i nie oczekiwali, jednocześnie otrzymując wszystko w odpowiednim czasie i w postaci zawsze dla nas najlepszej. Ostatecznie zaufanie jest pewnością, że Źródło dba o Ciebie najlepiej i zabezpiecza Twe ziemskie potrzeby. Działając prawem łaski, zmienia Cię. W zaufaniu uczysz się, że Twoje rzeczywiste potrzeby zdecydowanie różnią się od wyimaginowanych zachcianek, których źródłem jest EGO. Dlatego ufność jest emocją, dzięki której sercem potrafisz osądzać, czy pragniesz tego, czego chce krzyczące, niespokojne, wystraszone i zatrwożone EGO, czy potrzebujesz cichego, spokojnego, kochającego radosnego JESTEM. Zaufanie ułatwia obserwację zasadniczej różnicy pomiędzy chcę a potrzebuję. I chociaż racjonalistom twardo stąpającym po ziemi, czyli mocno przyciągniętym do niej siłą grawitacji, wydaje się, że zaufanie jest nieracjonalne, jest idealnie na odwrót. Ufając Źródłu, któremu zawdzięczamy obfitość życiowych dóbr, możemy precyzyjnie i racjonalnie odróżniać urojone zachcianki od rzeczywistych potrzeb. Tyle tylko, że rozróżnienia dokonuje serce z pomocą rozumu, a nie rozum tłamszący serce. Dzięki zaufaniu rozkwitamy duchowo. Stajemy się prawdziwi, rozświetleni światłem Źródła. Przestajemy skupiać uwagę ludzi na swoich potrzebach i bólach. Zaczynamy dostrzegać potrzeby i bóle innych. W zaufaniu stajemy się mocni i godni zaufania. Wprowadzamy w świat uzdrawiającą ciszę i porządkujący spokój.

Rok XIV nr 2 (70) maj-lipiec 2021

Zaufanie to niezwykle istotny czynnik sprzyjający naszemu psychicznemu komfortowi. To ono daje nam poczucie bezpieczeństwa, siłę i nadzieję w trudnych momentach życia. Jednak zdarza się, że doznajemy zawodu. Człowiek jest tylko człowiekiem i może zawieść. Jeden tylko Bóg nigdy nikogo nie opuści i w Nim tylko możemy pokładać pełne zaufanie. W ciężkich chwilach właśnie zaufanie Bogu pozwoliło ludziom wytrwać w człowieczeństwie i w dotychczasowych poglądach. Tak było w przypadku wielu duchownych ewangelickich podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Przykładem jest ksiądz Aleksander Falzmann. Gdy wybuchła pierwsza wojna był proboszczem w Pułtusku i Mławie. Kiedy władze rosyjskie, zarządzające wówczas tymi terenami, nakazały wysiedlenie w głąb Rosji miejscowych ewangelików narodowości niemieckiej, ich duszpasterz nie pozostawił wiernych bez opieki duchowej. Nie musiał z nimi jechać, a jednak ufając Panu, nie opuścił ich i wraz z nimi udał się do Charkowa. Po zakończeniu działań wojennych wrócił do wolnej już Polski i w 1920 roku objął probostwo parafii w Zgierzu. Piastował tę funkcję do wybuchu drugiej wojny światowej.

Dnia 28 września aresztowano go i poddano brutalnemu śledztwu (według niektórych relacji godzinami trzymano go w beczce pełnej ekskrementów). W czerwcu 1940 roku

został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie był więziony aż do swojej śmierci. Mimo licznych tortur w obozie, w tym poddawaniu karze słupka,

a także eksperymentom medycznym, jego wiara i zaufanie Bogu nigdy nie osłabły. Dzięki nim podjął się niezwykle trudnego zadania. Duchowni różnych wyznań byli umieszczeni we wspólnym baraku, gdzie zawsze w niedzielę, na zmianę, organizowali nabożeństwo. Zwykle SS-mani przerywali je szyderstwami, a później szczególnie znęcali się nad duchownym, który je prowadził. Pobicia bywały tak okrutne, że pewnego razu nie było nikogo chętnego, do odprawienia liturgii. Wtedy zgłosił się ksiądz Falzmann i tak gorąco modlił się o powrót wszystkich ludzi do domów, a także za rodziny przez nich pozostawione, że tym razem nie było chłosty. 4 maja 1942 roku ksiądz Falzmann nie przeszedł selekcji, ponieważ skrajnie wycieńczony nie mógł pracować. Został więc włączony do transportu do komory gazowej, w czasie którego zmarł na atak serca. Rodzinie odmówiono wydania prochów. Na cmentarzu ewangelickim w Zgierzu jest jego symboliczny grób z pomnikiem ufundowanym przez parafian w 1952 roku. Tablica pamiątkowa poświęcona księdzu Aleksandrowi Falzmannowi znajduje się w zgierskim kościele ewangelickim.

Marek Hause

KSIĄŻKA

FILM

MUZYKA

Dmitry Glukhowsky Outpost

Dzień dobry, Robin

Jean-Michel Jarre Amazonia

Dmitry Glukhowsky to rosyjski pisarz, dziennikarz i felietonista, który pracuje zarówno dla europejskich, jak i rosyjskich mediów. Jest także laureatem nagrody Europejskiego Towarzystwa Fantastyki Naukowej. Właśnie wydano w naszym kraju jego najnowszą książkę o tytule Outpost. Ta opowieść mistrza gatunku nawiązuje do kultowej powieści Metro 2033, która została przetłumaczona na ponad 30 języków, a w oparciu o jej fabułę powstały gry komputerowe. Planowana jest również hollywoodzka ekranizacja i serial. W Polsce nakład jego książek przekroczył do tej pory 200 tysięcy egzemplarzy. Można się spodziewać, że kolejna powieść rosyjskiego literata, krytycznie oceniającego politykę swojego kraju, także okaże się wielkim hitem.

W USA zasłynął w latach siedemdziesiątych tytułową rolą w sitcomie z gatunku science fiction Mork i Mindy, a w Polsce zrobił zawrotną karierę dopiero dziesięć lat później po zagraniu głównej roli w filmie Good Moring, Vietnam. Pewnie dlatego polski dystrybutor zdecydował się na zmianę oryginalnego tytułu Robin`s Wish na Dzień dobry, Robin. Dokument o Robinie Williamsie autorstwa reżysera Tylora Norwooda skupił się w dużym stopniu na ostatnich latach życia Williamsa i jego cierpieniu z powodu choroby zwanej otępieniem z ciałami Lewy`ego, która była przyczyną śmierci komika. Wśród wspomnień przyjaciół o zmarłym najbardziej obrazową jest wypowiedź Susan Schneider, która chorobę męża przyrównuje do terrorysty obecnego w jego głowie.

Brazylijski fotograf Sebastião Salgado tworzy w technice fotografii czarno-białej. Takie są też zdjęcia prezentowane na wystawie pod tytułem Amazonia. Ich autor, podróżując po tym regionie przez sześć lat, udokumentował jego przyrodę. Do projektu dołączył Jean-Michel Jarre, francuski kompozytor, czołowy przedstawiciel gatunku muzyki elektronicznej, tworząc muzykę do zdjęć pełnych epickiego wyrazu. Teraz muzyka ukazała się na płycie. Komponując ją Jarre zastosował orkiestrowe i elektroniczne brzmienia, które posłużyły do odtworzenia lub przywoływania barw naturalnych dźwięków. Skorzystał także ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Genewie w celu uzyskania jak najlepszego efektu swojej pracy.

polecamy


VIIBieg BiegCharytatywny Charytatywny VII VII Bieg Charytatywny Ewangelickiego

od 22.05.2021 do 29.05.2021 od 22.05.2021 do do 29.05.2021 od 22.05.2021 29.05.2021 Bieg online od 22.05.2021 do 29.05.2021 Bieg online

Bieg online

Ewangelickiego Ewangelickiego Duszpasterstwa Duszpasterstwa Duszpasterstwa Wojskowego Wojskowego Wojskowego

Bieg online 29.05.2021 29.05.2021 29.05.2021 29.05.2021 Trening zzpomiarem czasuna na Trening pomiarem czasu Trening z pomiarem czasu na Trening z pomiarem czasu na OW Paprocany i ibieg dla dzieci Paprocany bieg dzieci OWOW Paprocany i bieg dladla dzieci OW Paprocany i bieg dla dzieci

Celem tegorocznej edycji biegu jest wyrażenie solidarności z chorymi na Stwardnienie Rozsiane oraz Celem tegorocznej edycji biegu jest wyrażeniesolidarności solidarnościzzchorymi chorymi na na Stwardnienie stwardnienie rozsiane oraz Celem tegorocznej edycji biegu jest wyrażenie Rozsiane oraz zebranie funduszy dla naszego kolegi ks. Dawiada Barona chorego na SM. zebranie funduszy dla naszego kolegi ks. Dawida Barona chorego na SM. zebranie funduszy dla naszego kolegi ks. Dawiada Barona chorego na SM. Rywalizacja kategoriach: Rywalizacjaodbywa odbywasię się w w następujących następujących kategoriach: Rywalizacja odbywa się w następujących kategoriach: Stacjonarnie Stacjonarnie Stacjonarnie - Bieg - bb ib egna na55km, kmb , b - Bieg na 5 km, - Bieg na 10 km, - bieg na 10 km, - Bieg na 10 km, - Bieg - biegdla dladzieci. dzieci. - Bieg dla dzieci. Zdalnie Zdalnie Zdalnie - Najdłuzszy - najdłuższyprzebyty przebyty dystans, dystans, - Najdłuzszy przebyty dystans, ż symbolizującą - najciekawszezdjęcie zdjęcie z pomarańczową pomarańczową wstążką solidarność z chorymi na na SM.SM. - Najciekawsze wstążką symbolizującą solidarność z chorymi - Najciekawsze zdjęcie z pomarańczową wstążką symbolizującą solidarność z chorymi na SM.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.