4 minute read

Na celowniku ewangelika

Łukasz Cieślak

Być wolnym to móc nie kłamać

Advertisement

Stanisław Soyka w pięknym utworze pod tytułem „Tolerancja” pytał: „Dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli, otwarcie?”. Sam często zadaję sobie pytanie o granice szczerości, o to, na jak wiele mogę sobie pozwolić w relacji z drugim człowiekiem. Próbuję sobie wyobrazić, jak by to było, gdybym mówił tylko prawdę – zawsze i każdemu, bez wyjątku. Czyż nie byłaby to wolność absolutna? „Być wolnym to móc nie kłamać” – przekonywał podobno Albert Camus. Jednak często, zamiast prawdy wybieram półprawdę, niuans, eufemizm, milczenie. Wszystko po to, żeby nie powiedzieć jak jest naprawdę. Dlaczego tak czynię? Myślę, że najczęściej dlatego, by kogoś nie urazić czy nie zawieść jego nadziei. Jest to droga, z jednej strony łatwiejsza, bo nie narażam się na złość i gniew drugiej osoby, ale z drugiej strony, jest to droga męcząca, bo bycie nieszczerym to grzech przeciwko samemu sobie.

Czasami trudno być wolnym i nie musieć kłamać, szczególnie wtedy, gdy wchodzimy w obszar równości. „Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw” – głosi 1. Artykuł Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, przyjętej w 1948 roku, trzy lata po zakończeniu strasznej wojny, w której wielokrotnie i brutalnie udowodniono, że ludzie nie są wolni i równi. Wydaje się, że po wojnie, w której cnotą była nienawiść i dzika przemoc, Deklaracja mogła brzmieć jak pobożne życzenie jej autorów. Ja jednak widzę w niej ogromną siłę. Jej pierwsze zdanie, które przytoczyłem, przeczytane na głos, daje wielką moc. Ty, ja, on, ona – jesteśmy wolni i równi. Czy to się komuś podoba czy nie. To nie zależy od uznania, decyzji, pozwolenia. Tak po prostu jest. Czy jednak na co dzień obserwujemy równość? Czy kobiety, w porównaniu z mężczyznami, otrzymują takie samo wynagrodzenie za pracę na takim samym stanowisku? Czy robotnicy w Europie i Azji mają te same prawa? Czy dostępność opieki medycznej jest na podobnym poziomie w Afryce i Europie? Czy standardy praworządności są takie same w Australii i na Bliskim Wschodzie? Odpowiedź na każde z tych pytań jest przecząca, przy czym najczęściej nierówności w powyższych kwestiach nie wynikają ze świadomych założeń prawodawców, ale ich źródło tkwi w historii i dziedzictwie (nieraz niełatwym) poszczególnych społeczeństw. Zatem rodzimy się wolni i równi, ale czy z tej wolności i równości możemy w pełni korzystać, to już zupełnie inna sprawa.

W tekście hymnu Unii Europejskiej („Oda do radości” Fryderyka Schillera) znajdziemy dopełnienie równości i wolności, bowiem czytamy „Wszyscy ludzie będą braćmi / Tam, gdzie twój [radości – przyp. ŁC] przemówi głos”. A więc, nie tylko wolność i równość, ale jeszcze braterstwo, choć warunkiem tego ostatniego jest tryumf radości. Z czego tu się radować – można by spytać w dobie niegasnącej epidemii. Ja jednak bym tej radości nie odrzucał. Jest w niej pewna moc, która wyzwala nas z myślenia źle o sobie. Gdy jestem radosny, to zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz musi dziać się dobrze. Radość prowadzi do braterstwa, które jest możliwe tylko między wolnymi i równymi ludźmi. Czy rzeczywiście? Przecież wspomniałem, że niewola i nierówność są wciąż obecne i determinują ludzkie losy. Owszem, ale jak uczy historia, tę niewolę i nierówność można przezwyciężać wtedy, i tylko wtedy, gdy bronią jest radość i solidarność. Radość z nadziei na wygraną i solidarność, by nie zadowalać się poprawą własnego losu, gdy inni nadal cierpią.

Wolność, równość, braterstwo – to już nieco zapomniane hasła Rewolucji Francuskiej z 1789 roku, które obecnie także dla nas są wyzwaniem, a nie tylko opisem stanu faktycznego zwanego rzeczywistością. Jak sprawić, żeby te wartości się urzeczywistniały, a nie były tylko pustymi sloganami, tym bardziej, że są one na wskroś zbieżne z tymi, które niesie ze sobą chrześcijaństwo, choć sama Rewolucja postrzegana jest często jako antychrześcijańska. Dość dobitnie wyraził to apostoł Paweł: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości” (Ga 5, 13). Bracia powołani do wolności, którzy mają sobie służyć z miłością. Iście rewolucyjny obraz społeczności chrześcijańskiej! Czytając te słowa i „patrząc za okno” mam jednak jedno pytanie: co poszło nie tak? Dlaczego całe narody wciąż żyją w niewoli, wiele z nich musi walczyć o uznanie swoich praw, a równość bywa tylko na papierze? Myślę, że są to efekty braku odwagi, ale nie u ofiar niesprawiedliwości i przemocy, tylko u mnie, u Ciebie, u nas wszystkich. To brak odwagi, by żyć tak, jak mówi apostoł Paweł. Nie mam(y) odwagi pomyśleć i wcielić w czyn tego, co pozwoliłoby, żeby każdego traktować z miłością braterską/siostrzaną i na serio brać swoje chrześcijaństwo.

Myślę, że wszystko zaczyna się od powiedzenia prawdy: nie jestem dobrym chrześcijaninem. Jednak za tym musi paść deklaracja: ale chcę nim być. Spróbujmy – jak śpiewa Tomasz Żółtko – „Mocno uścisnąć bratnią dłoń, / Każdemu w oczy spojrzeć móc / Po prostu z Jezusem żyć”. Tylko tyle, i aż tyle.

This article is from: