ISSN 1759-2577
BEZPŁATNY
www.magazynsquare.pl
Twórczość dumna, nienadęta... Śnieg w szwajcarskim stylu
2017
Rok pod znakiem niewiadomej
Styczeń 2017
Spis treści
01/17 wydawca ProPress AS Ltd. www.magazynsquare.pl redakcja@magazynsquare.pl marketing@magazynsquare.pl nakład: 20 000 egz. redaktor naczelny Anna Bator-Skórkiewicz tel. 0773 076 1022 a.skorkiewicz@magazynsquare.pl
10
24
14
30
z-ca redaktora naczelnego Krzysztof Mielnik-Kośmiderski tel. 0759 083 2662 krzysztof@magazynsquare.pl marketing / reklama tel. 0773 076 1022 marketing@magazynsquare.pl dział graficzny Joanna Michalak Marek Michalski skład i łamanie Joanna Michalak
4 W pigułce
dziennikarze Monika Nowicka, Krzysztof Kruk Adam Kurp, Mateusz Nowak Agnieszka Szturm, Izabela Mikos Adam Mikos, Dariusz Dusza Conor MacGuire, Piotr Wojciechowski Dariusz Barabasz, Aileen McKay
z bliska
Kalendarium wydarzeń
10 Z
perspektywy
Nowy Rok – stare marzenia Druga strona lustra
14 Nauka i wiedza
tłumaczenie Anna Marciniak
PRO PRESS
6 Wyspa
28 Tradycje
Dzień Babci i Dziadka
30 Temat numeru
2017 – rok pod znakiem niewiadomej
33
Twórczość dumna, nienadęta...
16 Nasze sprawy
druk:
Co dalej z brytyjską walutą? .co.uk
17 Hillfoot Street, G31 2LD Glasgow
18
nasi partnerzy:
Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Edynburgu
Poglądy zawarte w felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze są zgodne z przekonaniami Redakcji Magazynu Square.pl. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów oraz obróbki nadesłanych zdjęć. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Reprodukcja i przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Źródła zdjęć zamieszczonych w Magazynie: archiwa Redakcji lub autorów, 123RF.com, depositphotos.com, freeimages.com.
Poradnik UK Payment Protection Insurance
20
Okiem reportera Polska – Polonia. Jak siebie nawzajem widzimy?
12 Felieton
korekta Agnieszka Chęćka
wydawca:
26
Wiadomości z UK
Kultura Cafe
Książka, film, muzyka, Wydarzenia Kulturalne
34 Edukacja
Rodzice i szkoła za granicą
37 Krok w przeszłość
Z ziemi francuskiej do Szkocji
Dlaczego warto wymienić polskie prawo jazdy na brytyjskie?
38 Rodzina.pl
Facebook jako platforma sprzedaży? Już tak!
40 Zdrowie
Wywiady i opinie Jeśli nie teraz, to kiedy?
22 Short press Informacje z UK w skrócie
24 Pomysł na... Śnieg w szwajcarskim stylu
Mamma Mia
Co nam przysługuje w ramach NHS?
42
Na widelcu Karnawałowe przekąski
44 Motoryzacja Auto-nowinki 2017
46 Kącik malucha 47 Krzyżówka
W pigułce
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Redakcja
Brytyjscy projektanci dla Polaków Na zakończonym niedawno London Fashion Week, czyli prestiżowym tygodniu mody zaprezentowana została wyjątkowa kolekcja ubrań o nazwie: "Rising Tensions". Powstała ona we współpracy z marką The Woolmark Company i ma swoje konkretne odniesienie do Polaków mieszkających na terenie Wielkiej Brytanii. Na koszulkach, czapkach i innych elementach odzieży brytyjskiego duetu projektantów Agi & Sam pojawiły się polskie napisy takie jak "Wzrastają napięcia", "Przetwarzanie" oraz "Better razem". Ruch ten ma na celu wyrażenie symbolicznego sprzeciwu wobec rosnących ataków nienawiści.
4
Twórcy kolekcji zwracają uwagę, że cały proces powstawania ubrań motywowany był właśnie rosnącą falą nietolerancji wobec przedstawicieli innych narodowości, która pod wpływem Brexitu znacząco urosła. Projektanci i artyści od lat inspirują się wydarzeniami politycznymi i społecznymi. Warto jednak odnotować, że to jedna z nielicznych sytuacji, kiedy ktoś w swojej twórczości skupił się wyłącznie na brytyjskiej Polonii. W projekcie pojawiły się nie tylko polskie napisy, ale również nawiązania do nadwiślańskiej kultury. Kolory i wzory inspirowane są głównie polskimi plakatami politycznymi i propagandowymi z czasów PRL-u.
Podatek od pracowników z UE? Brytyjski minister ds. imigracji Robert Goodwill powiedział niedawno na posiedzeniu komisji w Izbie Lordów, że brytyjski rząd powinien rozważyć wprowadzenie specjalnego podatku w odniesieniu do pracowników z państw Unii Europejskiej po Brexicie. Podatek miał wynieść tysiąc funtów rocznie od każdego pracownika. Jednak rzeczniczka brytyjskiej premier Theresy May zdementowała, jakoby rząd w Londynie rozważał wprowadzenie po Brexicie takiego podatku podatku płaconego przez pracodawców od każdego pracownika z jakiegoś kraju UE. Ponadto rzeczniczka Downing Street oświadczyła, że słowa Goddwilla zostały wyrwane z kontekstu i źle zrozumiane. – Wydaje się, że doszło do pewnej nadinterpretacji – powiedziała. – takich działań nie ma w planach rządu.
Wielka Brytania wprowadziła już „podatek od pracownika", którym obciążane będą firmy zatrudniające pracowników spoza państw Unii Europejskiej. Zacznie obowiązywać od kwietnia. W myśl obecnie obowiązujących przepisów opartych na swobodzie przepływu osób – jednej z podstawowych zasad jednolitego unijnego rynku – w Wielkiej Brytanii mogą bez przeszkód mieszkać i podejmować pracę obywatele pochodzący z 27 pozostałych krajów UE. Po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii ma się to jednak zmienić. Jakie to będą zmiany, i jak bardzo dotkną one obecnie mieszkających w UK obywateli UE? Rząd brytyjski zapewnia, że będzie o wszystkim informował społeczeństwo z dużym wyprzedzeniem, ale jednocześnie podkreśla, że nie będą to zmiany, których obywatele UE powinni się bać.
W pigułce
MAGAZYNSQUARE.PL
Kryzys w brytyjskiej służbie zdrowa Przedstawiciele Królewskiego Związku Lekarzy wystosowali list do premier Theresy May, w którym ostrzegają, że tłok w szpitalach jest największy w historii i zagraża życiu pacjentów. Lekarze nie są w stanie zapewnić wszystkim wystarczającej opieki. Karetki z pacjentami stojące w kolejce do szpitali, chorzy umieszczeni na korytarzach, pierwsza pomoc, na którą czeka się ponad cztery godziny – takie sceny pokazują brytyjskie media. Jane Dacre ze związku lekarzy alarmuje w rozmowie z BBC, że sytuacja jest poważna. – Członkowie naszej organizacji sygnalizują, że tak źle jeszcze nie było – mówi Dacre. Według medyków, kluczowe są inwestycje w opiekę pozaszpitalną dla ludzi starszych. – „to bardzo waż-
ne i powiązane” – twierdzi Susan Foster z pomagającej seniorom organizacji Age in UK "Gdyby udało im się zapewnić drobną, codzienną pomoc, zapobiegłoby to poważniejszym wypadkom, w wyniku których ludzie ci trafiają potem na oddziały" – tłumaczy Susan Foster, dodając, że potrzebne jest więcej pieniędzy. W krótkim terminie – by rozwiązać obecny kryzys, a także w długim – by zapobiegać następnym. Rząd zapewnia, że nie lekceważy sytuacji. Planuje zmiany organizacyjne mające usprawnić zarządzanie. W wydanym tydzień temu komunikacie rząd poinformował, że już teraz na Wyspach zwiększa się liczba lekarzy i pielęgniarek i że zainwestował w ochronę zdrowia dodatkowe 10 miliardów funtów.
Niepokojące sygnały z Irlandii Północnej Wicepremier północnoirlandzkiego rządu – Martin McGuinness 9 stycznia podał się do dymisji. Powodem takie go kroku był konflikt z pierwszym ministrem (szefową regionalnego rządu) Irlandii i zarazem przewodniczącą protestanckiej probrytyjskiej Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) Arlene Foster. Politycy nie zgadzali się co do dofinansowania energii odnawialnych McGiuness zadeklarował, że jego popierana przez wyborców katolickich i opowiadająca się za zjednoczeniem całej Irlandii partia nie mianuje swego nowego zastępcy pierwszego ministra. Brytyjski minister do spraw Irlandii Północnej James Brokenshire ostrzegł, że przedterminowe wybory są tam „wysoce prawdopodobne” w związku z groźbą upadku po ustąpieniu jego wiceszefa. Na mocy zawartego w 1998 r. porozumienia, które zakończyło trwający trzy dziesięciolecia krwawy konflikt między katolikami i protestantami w brytyjskim Ulsterze, oba największe ugrupowania unionistyczne i nacjonalistyczne sprawują wspólnie rządy nad
Irlandią Północną w ramach obowiązkowej koalicji. „Jest dla mnie całkiem jasne, że w przypadku nieobsadzenia tego urzędu (zastępcy pierwszego ministra) będę musiał postępować zgodnie z prawem. Sytuacja, z jaką mamy dziś do czynienia w Irlandii Północnej, jest trudna i rząd traktuje ją z największą powagą” – oznajmił Brokenshire w brytyjskim parlamencie. W razie nieobsadzenia przez Sinn Fein stanowiska wiceszefa rządu jej porozumienie koalicyjne z DUP po tygodniu wygaśnie i do Brokenshire’a należeć będzie wyznaczenie daty wyborów do Zgromadzenia Irlandii Północnej. Zaznaczył on jednak, że w powszechnej opinii wybory niczego nie zmienią, dodatkowo podważając obecny system rządzenia Irlandią Północną. Przewodniczący Sinn Fein Gerry Adams zaznaczył, iż nie sądzi, by dało się uniknąć nowych wyborów. Podobną opinię wyraził Mike Nesbitt – szef będącej drugim największym probrytyjskim ugrupowaniem północnoirlandzkim Partii Unionistów Ulsteru. Londynek.net
5
Wyspa z bliska
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Krzysztof Mielnik-Kośmiderski
Edynburg
10 lutego – 4 marca
Wyspa z bliska Aberdeen
25 stycznia
Little Explorer Day: Dinosaurs Kategoria: rozrywka Koszt: £3.75 dzieci, £4.75 dorośli Więcej info: http://bit.ly/2i5OTHB To wydarzenie z pewnością zapadnie w pamięci każdego małego wielbiciela prehistorycznych gadów. Dzieci w wieku 3-5 lat będą miały okazję połączyć zabawę z nauką o tych niezwykłych stworzeniach. Każdy z oferowanych warsztatów potrwa ok. 30 minut, a w chwilach przerwy maluchy będą mogły bawić się przy specjalnie przygotowanych na tę okazję stołach edukacyjnych. 27 stycznia
The Deportees, Harmonica Movement, Steven Milne Kategoria: muzyka Koszt: £5 (£4 dla studentów) Więcej info: http://bit.ly/2jHpBjo
6
Wielbiciele muzycznych eksperymentów z pewnością docenią to, co przyniesie piątkowy wieczór w Aberdeen. Klimaty The Deportees to „szczypta muzyki ludowej, trochę rocka i domieszka Pop. Harmonica Movement w swoim stylu zagrają piosenki o nadziei, a o spójną koncepcję całości zadba Steven Milne – znany w Aberdeenshire muzyk, DJ i promotor. Wstęp od lat 18. 9-12 lutego
Spectra Aberdeen’s Festival of Light Kategoria: sztuka/ rozrywka Koszt: bezpłatny Więcej info: http://bit. ly/1Ok1xtB Tegoroczna edycja Festiwalu Światła w Aberdeen będzie już czwartą odsłoną tej imprezy. Świetlne instalacje, wystawy i wydarzenia organizowane w centrum miasta z roku na rok gromadzą coraz większe rzesze odwiedzających. Przeszło 20 instalacji ubiegłorocznej edycji przyciągnęło do miasta 35 tys. osób. Festiwal staje się ważną wizytówką miasta.
Bradford
27 stycznia
Dub Pistols Kategoria: muzyka Koszt: £14 Więcej info: http://bit.ly/2iKorzN Oryginalny styl zespołu o niekonwencjonalnym kolektywie (każdy z muzyków ma na swym koncie także projekty solowe) doprowadził go do momentu, w którym Dub Pistols obchodzi 20-lecie działalności artystycznej. Z tej okazji w 2017 r. ukaże się też nowy album zespołu. Jedyny koncert w mieście w The Underground. Wstęp od 18 lat.
4 lutego
Dundee
Music is the Answer Kategoria: muzyka Koszt: od £4 Więcej info: http://bit.ly/2jzC7xg Klimatyczna impreza przy rytmach house, progressive house i techno zagości w piwnicy pod Brothy’s Bar w Dundee. Wstęp od 18 roku życia.
The Winter’s Tale Kategoria: teatr Koszt: od £10 Więcej info: http://bit.ly/2ijfZX5 „Zimowa opowieść” to jeden z ostatnich utworów Williama Szekspira, powstały w latach 1609-1610. Romans z cechami tragedii w reżyserii Maxa Webstera. Na deskach edynburskiego teatru wystąpią m.in. Maureen Beattie, Jimmy Chisolm i John Michie. 25 lutego
George Michael Tribute with Martin Aelred Kategoria: muzyka Koszt: £19.50 Więcej info: http://bit.ly/2jlcfp3 W hołdzie niezapomnianemu George’owi Michaelowi Martin Aelred zaśpiewa najsłynniejsze utwory zmarłego w święta artysty. Na koncercie ku czci niezwykłego życia i kariery Geogre’a Michaela usłyszymy wszystkie z jego najpopularniejszych hitów. 26 lutego
Variety Nights Kategoria: teatr Koszt: £15 Więcej info: http://bit.ly/2ifYagx Wieczór różnorodności dostarczy nam szereg doznań zakresu muzyki, poezji
Wyspa z bliska
MAGAZYNSQUARE.PL i kabaretu. Prowadzącymi będą Jenny Lindsay i Sian Bevan. O wysoką jakość muzyczną zadbają Aidan Moffat, Rachel Semanni i zespół Pronto Mama. Uśmiech na twarzach zapewni kabaretowy duet The Creative Martyrs.
23 lutego
Falkirk
Back to Bacharach Kategoria: muzyka Koszt: od £19.50 Więcej info: http://bit.ly/2i8Syoc Odrobina nostalgii, profesjonalne wykonanie i magiczny klimat West Endu – to wszystko składa się na tę artystyczną ucztę, która zapewni Wam 2 godziny niezapomnianej rozrywki. Gwarancję tego stanowi marka Burta Bacharacha – legendarnego amerykańskiego pianisty i kompozytora, zdobywcy 6 nagród Grammy. Podczas występu w Falkirk Town Hall usłyszymy m.in. takie przeboje jak „Alfie”, „What’s New Pussycat?, czy „Walk On By”.
Fort William
15-19 lutego
miejsca niż szkocki Fort William w lutym. Festiwal zaoferuje Wam bogaty i zróżnicowany program wykładów, filmów, wystaw, spektakli i muzyki związanej z górami. Przyniesie też możliwość uczestniczenia w Bike Night prowadzonym przez legendę kolarstwa górskiego – Martyna Ashtona i Running Night pod wodzą Katharine i Davida Lowrie.
Glasgow, Edynburg
24 – 29 stycznia (Glasgow), 7 – 12 lutego (Edynburg)
Cirque Berserk Kategoria: cyrk Koszt: od £22.50 Więcej info: www.cirqueberserk.co.uk Występy kuglarzy, akrobatów, tancerzy, muzyków i kaskaderów – w Cirque Berserk! znajdziemy wszystko to, co dzieci i dorośli uwielbiają w występach cyrkowych. Cyrkowcy połączą artyzm z adrenaliną, której dostarczą akrobaci na motocyklach. Grupa liczy ponad 30 żonglerów, akrobatów, tancerzy, bębniarzy, kaskaderów i klownów.
Glasgow
19 stycznia – 5 lutego
2017 Fort William Celtic Mountain Festival Connections Kategoria: turystyka Koszt: Od £12.50 za spotkanie przy zakupie on-line do 31 stycznia Więcej info: http://www. mountainfestival.co.uk/ Jeśli chcecie poczuć zimową aurę na Wyspach, nie znajdziecie do tego lepszego
Kategoria: muzyka Koszt: zależy od wydarzenia Więcej info: http://www. celticconnections.com Przez ponad dwa tygodnie na przełomie stycznia i lutego w Glasgow odbywać się będzie prawdziwe muzyczne święto. 2100 muzyków
przybyłych z całego świata weźmie udział w 300 wydarzeniach na terenie Glasgow w jednym z największych folkowych festiwali świata. Przez 18 dni uczestnicy będą mogli uczestniczyć w niezliczonej ilości koncertów, rozmów, warsztatów i wystaw. Koncert otwierający Celtic Connections da Laura Marling wspierana przez Scottish Symphony Orchestra i gości specjalnych. 7 lutego
Soul Jam Glasow: Welcome Back Party Kategoria: muzyka Koszt: £6 Więcej info: http://bit.ly/2jmXFhF Soul Jam wraca do The Art. School w Glasgow, aby rozruszać całe miasto w rytmach disco, funk i soul. Zaczynamy godzinę przed północą w The Art School In Glasgow i bawimy się do 3. Wstęp od 18 lat.
stronie 18 stycznia), niemniej tradycyjnie możemy spodziewać się tu zarówno produkcji wysokobudżetowych, jak i filmowych eksperymentów. Bilety będzie można zakupić od 23 stycznia.
Inverness
28 stycznia
Robert Burns Ceilidh Night Kategoria: rozrywka Koszt: £9.00 Więcej info: http://bit.ly/2jlj3TB Wieczór pełen atrakcji typowych dla Nocy Burnsa czeka wszystkich odwiedzających Glen Mhor w Inverness. Będzie więc obowiązkowo Céilidh, czyli tradycyjny taniec gaelicki i muzyka na żywo aż do północy. Co warte podkreślenia, część zysków z opłat za wstęp przekazana zostanie na cel dobroczynny. Beneficjentem stanie się South African Children’s Charitable Trust.
15-26 lutego
Glasgow Film Festival Kategoria: film Koszt: £5.50 młodzież do lat 14, £10.00 dorośli Więcej info: http://bit.ly/2fDM62j Jeden z trzech największych festiwali filmowych na Wyspach rozpocznie się w połowie lutego w Glasgow Film Theatre. Organizatorzy trzymają szczegóły imprezy w tajemnicy (program zostanie ogłoszony na dedykowanej
27 stycznia
Leeds
Dee Dee live with Ian Van Dahl Kategoria: muzyka Koszt: od £8 Więcej info: http://bit.ly/2igm23q Najlepsza styczniowa impreza w mieście. Zadbają o to Ian Van Dahl i Dee Dee. Dziewczyny zagrają w Destiny. Wstęp od 18 roku życia. Bilety rozchodzą się świetnie, więc z decyzją o udziale w imprezie warto się pośpieszyć.
7
Wyspa z bliska 28 stycznia
Back to Basics/ One Records Kategoria: muzyka Koszt: od £12 Więcej info: http://bit.ly/2j3TUAH House w najlepszym wykonaniu. W Leeds zagrają Subb-An, Adam Shelton, John Dimas i Tristan LaCunha. Pośpieszcie się z kupnem biletów, bo najtańszych wejściówek (po £10) nie ma już w sprzedaży.
Liverpool
27 – 29 stycznia
Chinese New Year Kategoria: rozrywka Koszt: bezpłatny Więcej info: http://bit.ly/2id4rcD W kalendarzu chińskim pod koniec stycznia rozpoczyna się Rok Koguta. Z tej okazji w wielu brytyjskich miastach odbędą się uroczystości uświetniające jego rozpoczęcie. Niezwykle ciekawie zapowiadają się one w Liverpoolu, gdzie rodziny uczestniczyć będą mogły w serii wydarzeń towarzyszących już od 27 stycznia. W niedzielę zebranych czeka zaś seria występów ulicznych, rodzinne warsztaty, instalacje artystyczne i parady. Wszystko w Chinatown, Liverpool City Centre, Merseyside 27 stycznia i 4 marca
Jimmy Carr The Best Of, Greatest Hits Tour Kategoria: stand up comedy Koszt: £27.50
8
MAGAZYNSQUARE.PL Więcej info: http://bit.ly/2jDMeFN Półtorej dekady na scenie, niemal 2000 występów dla 2 mln ludzi na 4 kontynentach. Jimmy Carr to już postać legendarna. Zwycięzca Comedy Award, komik, któremu uchodzą płazem nawet najbardziej niepoprawne politycznie żarty, zaprezentuje to co robi najlepiej w dwóch występach w Liverpool Philharmonic Hall. 27 stycznia – 7 maja
Victorian Treasures Kategoria: wystawa Koszt: bezpłatny Więcej info: http://bit.ly/2iFWSYl Gratka dla wielbicieli wysokiej sztuki. Na wystawie obejrzeć będzie można ponad 60 obrazów i akwareli ze zbiorów Lady Lever Art Gallery, Sudley House i Walker Art. Gallery. Zapoznamy się tu z pracami XIX-wiecznych klasyków jak Frederic Leighton, Lawrence AlmaTadema czy Edward John Poynter.
Manchester
14 stycznia – 23 kwietnia
Brick History at Life Science Centre Kategoria: wystawa Koszt: £8 dzieci, £14 dorośli Więcej info: http://bit.ly/2ic3YT8 Historia świata przedstawiona w 50 scenach, w całości zbudowanych z klocków LEGO – brzmi dobrze?
Z pewnością. Jeśli dodamy do tego nazwisko Warrena Elsmore’a, który w tej dziedzinie jest prawdziwym mistrzem, wystawa urasta do rangi wydarzenia, którego nie można przegapić. Elsmore przeniesie nas do czasów prehistorycznych, przeprowadzi przez momenty przełomowe dla historii ludzkości i zakończy na inauguracji prezydentury Baracka Obamy. Odwiedzający wystawę w grupach mniejszych niż 10-osobowe nie muszą dokonywać wcześniejszej rezerwacji. 26 – 29 stycznia
The Lanterns of the Terracotta Warriors Kategoria: rozrywka Koszt: bezpłatny Więcej info: http://bit.ly/2i9cu5s Różnobarwne latarnie wykonane na wzór słynnych terakotowych wojowników,
rozświetlą niebo nad Manchesterem. Oszałamiająca instalacja gościła już w Dawes Point, zatoce w Sydney, Zagrzebiu i praskim Zamku na Hraczanach. Przez trzy dni pod koniec stycznia rozświetlą także ulice Manchesteru, by uświetnić rozpoczęcie Chińskiego Nowego Roku. 9-11 lutego
Moscow City Ballet Swan Lake Kategoria: balet Koszt: od £21.00 Więcej info: http://bit.ly/2jq3FWa Słynny Moscow City Ballet założony został w 1988 r., przez rosyjskiego choreografa Victora Smirnova-Golovanova jako znak przemian w chylącym się ku upadkowi Związku Radzieckim. I choć grupa zaliczyła od tamtej pory tysiące występów na całym świecie, to właśnie Wielka Brytania jest miejscem szczególnie przez nią umiłowanym. Od
MAGAZYNSQUARE.PL 1991 r. Moscow City Ballet dał na Wyspach ponad 800 (sic!) występów, za każdym razem gromadząc tłumy. Lutowy występ odbędzie się w Manchester Palace Theatre. 18 lutego
The Simon & Garfunkel Story Kategoria: musical Koszt: od £23.25 Więcej info: http://bit.ly/2jpYeXg Ponad ćwierć miliona ludzi miało już okazję zapoznać się ze spektaklem opowiadającym o dwóch chłopakach z nowojorskiego Queens, którzy urośli do miana jednego z najsłynniejszych duetów muzycznych w historii. „Simon & Garfunkel Story” to pozycja obowiązkowa dla publiczności pamiętającej czasy jego świetności, ale również znakomita okazja na odrobienie lekcji historii dla młodszych. Podczas wieczoru w Perth usłyszymy wszystkie najważniejsze kawałki zespołu, z „Mrs Robinson”, „Most Over Troubled Water”, czy „The Sound of Silence” na czele.
Newcastle Upon Tyne
27 stycznia
Friday Night Life: an alternative night out for adults Kategoria: rozrywka Koszt: £8 w przedpłacie/ £10 drzwi
Więcej info: http://bit.ly/2jauAs2 Jeśli nie przepadacie za pubami, a spędzenie wieczoru przed telewizorem nie wpisuje się w Waszą definicję udanego weekendu, wizyta w Centre For Life może okazać się doskonałą alternatywą. Od godz. 19 do 22 przygoda w planetarium przy dźwiękach Dark Side of the Moon Pink Floyd, wystawa LEGO i opowieści o niezwykłym wpływie jedzenia na nasz mózg. Wstęp tylko dla osób pełnoletnich.
18 lutego
Perth
Z inicjatywy Grupy Folkowej „Gościniec”, a na zaproszenie wystosowane przez Dom Polski im Gen. Wł. Sikorskiego Towarzystwa Społeczno-Oświatowego, w Glasgow będzie gościłł Zespół Wokalny
Ale Cantare
z Płoskiego (gmina Zamość).
• • • • •
Program koncertów w Glasgow: 28 stycznia w kościele pw. św. Szymona w Glasgow – oprawa Mszy św. o godz. 18.00 – pieśni Maryjne 29 stycznia w kościele pw. św. Szymona w Glasgow – oprawa Mszy św. o godz. 11.00 – pieśni liturgiczne i kolędy 29 stycznia w Domu Polskim im. Gen. Wł. Sikorskiego w Glasgow o godz. 12.45 koncert 29 stycznia w kościele pw. św. Anny w Glasgow – oprawa Mszy św. o godz.18.00 – pieśni liturgiczne 29 stycznia w kościele pw. św. Anny w Glasgow o godz.19.00 – występ na koncercie Glasgowskie Kolędowanie
Serdecznie zapraszamy!
The Scottish Fiddle Orchestra In Concert Kategoria: muzyka Koszt: od £16 dorośli, £5 poniżej 16 roku życia Więcej info: http://bit.ly/2ibWBLt Na ten koncert powinni wybrać się wszyscy, którzy pragną doświadczyć najlepszego wykonania muzyki głęboko osadzonej w szkockiej tradycji. Scottish Fiddle Orchestra jest jedną z najważniejszych tradycyjnych organizacji muzycznych w tej części UK, rozsławiając Szkocję w świecie już od 37 lat. Występ w Perth Concert Hall uświetniony będzie przez dwóch znakomitych solistów, dudziarzy i tancerzy. Organizatorzy zapowiadają kilka muzycznych zaskoczeń. Rzecz z pewnością warta doświadczenia.
9
Z perspektywy
Autor Anna Bator-Skórkiewicz
Nowy Rok – stare marzenia Oto i mamy wyczekiwany, powitany na wielu hucznych imprezach – ładny i młody nowy 2017 rok. Cudownie, że już przyszedł – myślimy i marzymy, że teraz może być tylko lepiej, że pora na nowe wyzwania i plany! Początek roku to podsumowania, życzenia, wspomnienia, a wszystko w tonie radosnym, na który możemy wreszcie sobie pozwolić. Cieszymy się z nowej daty jak dzieci, otrzepujemy się z wydarzeń, idziemy po nowe, uzbrojeni w siłę radości i nadziei. Nowy Rok, przyszedł do nas czysty, nieobciążony, gotów rozpocząć wszystko od początku. A jest o czym zapomnieć. Chaos informacji, mieszanina wartości, wszystko miga, napada i znika, ustępując nowym. To ma swoje zalety – pozwala nie myśleć o przeszłości...
10
MAGAZYNSQUARE.PL
MAGAZYNSQUARE.PL Poprzedni rok dał nam popalić zapewne jak każdy w większej lub mniejszej skali i dłużył się niemiłosiernie. Tak to już jest, że „w radości rok chwilą, w kłopocie – wiekiem” Zdarzyło się tyle, że starczyłoby na kilka lat. Sprawy wielkiego kalibru – wojny, katastrofy, potop uchodźców, zmiany w państwach demokratycznych, obiecujące odkrycia medycyny... trudno nie zgubić w tym wszystkim, nie mówiąc już o tragedii poszczególnych istnień. Pewnie to mało optymistyczne, ale prawdopodobnie każdego, kolejnego roku będziemy musieli mierzyć się z losem, który nie zawsze wyda nam się sprawiedliwy. I co z tego? Przecież warto! W tym czasie stanem obowiązującym jest nadzieja i ona nas napędza, przegania chmury, tworzy okazje! Idąc za ciosem, staro-indiańskim zwyczajem ludzkość wraz z nadejściem nowego rozdania na najbliższe 365 dni planuje zmienić swoje życie, układając postanowienia i rzeczy, które już na pewno w tym roku trzeba zrealizować. Robimy więc listy życzeń i obietnic, bo mimo słoty za oknem, nowa energia nas przepełnia, wydaje się, że nic nie jest niemożliwe. Przecież „jutro” może przynieść z wiatrem wszystko, nawet te najwspanialsze rzeczy. Oczywiście nie popieram czekania z założonymi rękoma na jutro, następną okazję czy kolejny Nowy Rok. Życie bywa okrutne i może nie chcieć nam od tak podarować kolejnej szansy. Za to my możemy zakasać rękawy i po prostu po nią sięgnąć. Z drugiej jednak strony wierzę w nowe początki. Nie można, co prawda, wziąć wielgaśnej gumki i zetrzeć nią tego co było nie-fajne. Pozostają wspomnienia, sentyment, czasem żal. Możemy natomiast postanowić, że pomimo czasem smutnej przeszłości, czeka na nas przyszłość, i to w dużej mierze od nas zależy jaka ona będzie. Wtedy i tylko wtedy te noworoczne listy bardzo się przydadzą. Spójrzmy prawdzie w oczy. Przecież tu wcale nie chodzi o sumienną realizację kolejnych postanowień i frustrację związaną z konsekwentnym zawalaniem punktów z listy na następny rok. Jest taki przełomowy moment, gdzie podejmujemy próby – i dobrze. Jedno wyjdzie, inne nie, ale to nie znaczy, że jesteśmy do bani. To nasza prywatna lista postanowień, życzeń i obietnic, mamy więc pełne prawo dokonywać bezpłatnych aktualizacji. Tak czy nie? Nikt nam też nie broni nagle w połowie roku wykonać sobie całkiem świeżą listę albo nawet dwie – i zacząć od nowa. Z okazji urodzin albo Światowego Dnia Bez Stanika! Sądzę, że każdy z nas potrzebuje czasem Nowego Roku. Potrzebujemy wyrzucić kalendarz do śmieci, a na ścianie zawiesić nowy, jeszcze nie porwany i od nowa zapisać kto kiedy ma urodziny. Bo raz na jakiś czas warto wcisnąć „reset”,zostawić to co się wydarzyło za sobą i stanąć twarzą w twarz z naszym „nowym początkiem”. Życzę Wam w tym roku właśnie takiego mocnego „nowego początku”. Jednego, albo wielu, jeśli trzeba będzie. Życzę pięknych list, na których spiszecie wszystkie noworoczne postanowienia. Spełnijcie chociaż jedno z nich. To już wystarczy na dobry początek. :)
Z perspektywy
Dlaczego Nowy Rok witamy 1 stycznia? Czym właściwie jest rok? To jasne, że jest dla nas ważną jednostką czasu. Każdy wie, że rok odpowiada okresowi obiegu Ziemi po orbicie wokół Słońca. Ale jak na tej orbicie wskazać punkt, w którym powinna być Ziemia, gdy mówimy, że skończył się jeden rok i zaczyna się następny? Przyjęto go na zasadzie umowy. W większości krajów świata umowa ta zakłada, że ostatnią chwilą starego roku jest północ 31 grudnia, a pierwszą chwilą nowego roku jest pierwsza sekunda dnia 1 stycznia. No dobrze, ale kto się tak umówił? Sam Juliusz Cezar. Zreformował on kalendarz i zadecydował, że początek roku będzie przypadał na dzień 1 stycznia. Było to dokładnie w roku DCCVIII według rzymskiej rachuby czasu, nakazującej numerować lata ab urbe condita (czyli od daty założenia miasta Rzym). Według naszej rachuby czasu, był to rok 46 przed naszą erą. Ale z tą umową nie wszyscy się zgadzają. Wyznawcy prawosławia witają Nowy Rok 14 stycznia, bo posługują się kalendarzem juliańskim. Hindusi wybrali jako swoje święto Nowego Roku, zwane Divali, 26 października. Chiński Nowy Rok zależy od faz księżyca i przypada w różnych latach na różne daty pomiędzy końcem stycznia a końcem lutego. Żydowski Nowy Rok jest także związany z księżycem i ruchomy (przypada na różne daty w naszym kalendarzu), bo jest obchodzony w pierwszym dniu żydowskiego miesiąca tiszri (wrzesień/październik).
11
Felieton Autor Dariusz Dusza
MAGAZYNSQUARE.PL
Druga strona
lustra Gorączka Rzadko bywam w świątyni. Ale tym razem spędziłem w niej ponad trzy godziny! Oczywiście mam na myśli współczesną świątynię ku czci Boga Konsumpcjonizmu pod wezwaniem św. Mamony. Czyli tak zwane centrum handlowe, przez wielbicieli sztuki zwane galerią. Jeszcze nigdy nie spędziłem tyle czasu w sklepie! A właściwie przed sklepem, bo większość czasu przesiedziałem na ławce przed „X” (nazwy nie wymieniam, wstawcie dowolną, znaną Wam markę sieciówki). Siedziałem i zamiast pobawić się nowym smartfonem zająłem się obserwacją kupujących pań i panów. W tym czasie moja lepsza połowa zniknęła w dżungli sklepów, by kupić prezenty świąteczne dla całej rodziny i znajomych. Stąd tyle wolnego czasu mogłem poświęcić badaniom nad groźną chorobą. Gorączka przedświątecznych zakupów to naprawdę ciężka choroba. Niestety jest zupełnie lekceważona przez współczesną medycynę. Nawet tydzień L-4 nie przysługuje choremu. Na pobyt w sanatorium też nie ma co liczyć. Nie licząc dwóch uchachanych dziewuszek, wszyscy pacjenci wyglądali na głęboko nieszczęśliwych. Dziwne, z głośników leciał radosny jak skowronek George Michael, wszędzie błyszczały świąteczne ozdoby ... A ludzie cierpieli, grymas bólu i zniechęcenia wykrzywiał ich twarze. „Janusz, patrz, jaka bajera” – pani zawinięta w celofan pokazuje swojemu partnerowi „śmieszne” skarpetki, okra-
12
szone jakimś kretyńskim napisem. Janusz spogląda przez sekundę i rzuca: „Badziew”. Widać, że myślami jest już na wieczornej wyprawie w Tatry. Dokładniej w osiem Tatr. Zresztą, kogo obchodzą ciuchy, szmatki i takie bzdety? Właśnie, widać, że w trakcie choroby mało kto przejmuje się wyglądem. Ponad połowa pacjentów była ubrana w identyczne, ortalionowe kurtki i wyglądem przypominała żywe opony, czyli ludzika Michelin. Widocznie to skutek uboczny choroby, taka forma wysypki. Choroba powoduje też zakłócenia w chodzeniu. Jej ofiary chodzą w kółko, to przyśpieszają, to zwalniają. U większości występuje drżenie rąk, szczególnie w momencie zapoznania się z ceną oglądanego przedmiotu. Oprócz zaburzeń motoryki obserwowani wykazywali się daleko idącymi zaburzeniami psychicznymi. Od dużych wahań nastroju po niemożność podejmowania decyzji. Najbardziej widać to było u kobiet, które oglądały się w lustrze przymierzalni. Większość cierpiała na niską samoocenę, choć zdarzały się panie z bardzo zawyżoną samooceną. Gdy się jest o 25 kilogramów do przodu, to prawdopodobieństwo wbicia się w kostium w rozmiarze „S” jest relatywnie małe. Na szczęście są pacjenci, którym udaje się wyjść z choroby. Zazwyczaj wychodzą i z niej i ze sklepu z kilkoma wypakowanymi torbami pełnymi prezentów i poczuciem spełnienia misji. Niestety gorączka potrafi wrócić. Po tygodniu, albo dwóch. Wraz z saldem zadłużenia naszej karty kredytowej.
Nauka i wiedza
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Adam Kurp
Twórczość dumna, nienadęta... Patriotyzm. Słowo klucz. Przez jednych wielbione, przez innych traktowane z pobłażaniem, z oka przymrużeniem. Dla mnie patriotyzm to codzienność. Dla wielu Szkotów również, dla artystów szczególnie. Symbole i rocznice są ważne, ale można przecież kochać ojczyznę bez patetycznego zacięcia, po prostu tak. Styczeń dla Szkotów ważny jest z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy, to urodziny poety Roberta Burnsa, autora słynnej pieśni „Auld Lang Syne”, drugi bardziej współczesny, to festiwal Celtic Connections. Te dwa wydarzenia są pretekstem, aby pokazać swoją odrębność, ale bez patetycznego zacięcia właśnie. W dzień urodzin Burnsa Szkoci, owszem, spotykają się, aby recytować wiersze najsłynniejszego poety, ale wieczorem zasiadają wspólnie do kolacji, biesiadują przy narodowych potrawach, piją whisky, bawią się i tańczą. Święto to jest tak bardzo popularne, że tego dnia stolik w restauracji trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Nieznający tej tradycji zagraniczni turyści wieczór 25 stycznia często, zamiast w gustownej restauracji, kończą w barze z chińszczyzną. Celtic Connections to największy w Wielkiej Brytanii festiwal muzyki celtyckiej. Ale czymże muzyka celtycka jest, co to właściwie znaczy? Pojęcie jest bardzo płynne, a definicja niełatwa, można jednak założyć, że gatunek ten wywodzi się z tradycji muzycznej narodów celtyckich. Bardziej obrazowo rzecz ujmując, jest to rodzaj muzyki folkowej, wykorzystujący często tradycyjne instrumenty takie jak: akordeon, dudy, harfa, buzuki. Trudno ująć w kilku słowach tak obszerny wątek, zainteresowanych tematem zapraszam na stronę: www.celticconnections.com. Artykuł z założenie ma być o dumnych szkotach, artystach, w których twórczości znaleźć można wątki związane z ojczyzną. Wspomniany przed chwilą Celtic Connections jest dobrym przykładem, ale przecież nie tylko w muzyce folkowej, czy celtyckiej odnaleźć można elementy ze Szkocją związane. Rok 2014, Glasgow, ceremonia otwarcia Igrzysk Commonwealth, na scenie Amy MacDonald i Rod Stewart wykonują wspólnie „Rhythm of My Heart”. Rod Stewart, wierny kibic Celticu Glasgow, o czym wspomina na przykład w piosence „You're
14
in My Heart”, Szkotem wprawdzie nie jest (urodził się w północnym Londynie), ale ma silne szkockie korzenie. Jego rodzice byli Szkotami. Artysta wielokrotnie powtarza, że jest bardzo emocjonalnie związany z krajem swoich przodków. Szkocki akcent Amy MacDonald wychwyci od razu każdy, kto choć trochę na północy Wielkiej Brytanii pobył. W występach na wielkich arenach artystka ma wprawę. I nie mówię tu o koncertach, bo to dla piosenkarki chleb powszedni. Mam na myśli stadiony i mecze piłkarskie, na których Amy pojawia się regularnie, i to niekoniecznie w roli kibica, choć ogląda mecze, bo jej partner jest piłkarzem. Artystka dumnie wspiera szkocką reprezentację, często przed meczami na stadionie Hampden Park śpiewa „Flower of Scotland” – nieoficjalny hymn narodowy. Interesujący to widok, zobaczyć drobną dziewczynę, której wtóruje kilkadziesiąt tysięcy bojowo nastawionych szkockich kibiców. Ciekawe, że jak na razie, muzyka zawsze łączy się z futbolem. Tak będzie i tym razem. „Sunshine on Leith” – pieśń wykrzykiwana na meczach przez kibiców Hibernian F.C., którego, na marginesie, wiernym fanem był ojciec Roda Stewarta, stworzyli dwaj bracia Charlie i Craig, znani szerzej światu jako The Proclaimers. Niedbający za bardzo o wygląd na scenie artyści potrafią porwać tłumy, nie tylko w Szkocji, choć przede wszystkim tam wielbieni są najbardziej. Nie chcę się nikomu narazić, ale w moim rankingu, to właśnie The Proclaimers są muzycznymi szkockimi artystami, w których twórczości przywiązanie do ojczyzny widać najbardziej. Piosenka to krótka opowieść, kilkuminutowa historia zawarta w paru zwrotkach, z pointą, nie zawsze szczęśliwą. „Letter From America” – niewesoły utwór o emigracji – Charlie i Craig popełnili w 1987 roku. Refren to właściwie krótka lekcja geografii, artyści wymieniają w nim rożne miejsca w Szkocji. Miejsca te nie były wybrane przypadkowo, to regiony, które gospodarczo kulały, w których nie było pracy, perspektyw na dostatnie życie. The Proclaimers śpiewają o Szkocji nie tylko ciepło, potrafią zauważyć problemy społeczne. Pisząc o tym duecie, nie mogę na zakończenie nie wspomnieć o ich największym przeboju „I’m Gonna Be (500 Miles)”. Jest o miłości, wprawdzie nie do ojczyzny tylko, jak większość piosenek, do kobiety. Utwór niezbyt skompliko-
MAGAZYNSQUARE.PL
wany, zarówno w warstwie melodycznej, jak i tekstowej, ale prostota nie odbija się wcale na jakości. Zwykle piosenki o miłości są smutne, bo miłość zazwyczaj w tych utworach jest niespełniona. „I’m Gonna Be” to pełne entuzjazmu wyznanie zakochanego faceta, deklaracja dozgonnej miłości. Jeśli lubicie takie klimaty, to koniecznie sięgnijcie po film, a właściwie musical „Sunshine on Leith”, w którym piosenki The Proclaimers tworzą spójną fabułę. Polaków w Wielkiej Brytanii jest całkiem sporo, zadomowiliśmy się tutaj na dobre. Wtopiliśmy się w społeczeństwo, jesteśmy jego częścią, artystyczną również. Kilka lat temu w Edynburgu w Royal Scottish Academy of Art & Architecture zaprezentowano wystawę „Tu/Teraz”. Kilkorga polskich artystów poruszyło temat migracji, zjawiska coraz bardziej powszechnego we współczesnym świecie. Najczęściej opuszczamy rodzinne strony w poszukiwaniu lepszego bytu, głównie materialnego. Często jednak, podejmując decyzję o wyjeździe, nie kierujemy się tylko aspektem finansowym. Możliwość rozwoju, poszerzanie wiedzy, większa swoboda i tolerancja, to równie ważne powody, dla których wyruszamy w nieznane. Później musimy się jakoś odnaleźć w nowej ojczyźnie, zintegrować, stać się jej częścią. Między innymi o tym była ta wystawa. No dobrze, powiecie, wystawa wystawą, artystyczne wizje może są i ciekawe, ale jak to się ma do rzeczywistości, czy można tak na całego wtopić się w nowe otoczenie, stać się jego częścią i być z tego dumnym? Myślę, że da się. Pamiętacie se-
Nauka i wiedza
rial „Dom”. Jedną z głównych ról grał w nim Tomasz Borkowy. Aktor w 1982 roku wyemigrował do Londynu. Na początku uczył się języka angielskiego i pracował na budowie. Skąd my to znamy? Z czasem zaczął wracać do zawodu. Najpierw był inspicjentem w londyńskim teatrze, później znów zaczął grywać w filmach i reżyserował spektakle. Siedemnaście lat temu założył firmę produkującą spektakle teatralne i zaczął prowadzić teatry festiwalowe. Jego firma Universal Arts od lat współorganizuje Fringe – największy na świecie festiwal teatralny. Nie muszę chyba dodawać, że Tomasz Borkowy jest ze Szkocją związany bardzo mocno. Ma żonę Szkotkę, spełnia się artystycznie, a Edynburg, w którym mieszka, przypomina mu ukochany Kraków. Czego chcieć więcej? Odnoszę wrażenie, że polscy artyści, jak piszą piosenki, których bohaterami lub współbohaterami jest ojczyzna, to zawsze polityczny kontekst musi dominować. Nie mówię, że należy tylko wychwalać piękne łąki lub tworzyć pieśni ku chwale ojczyzny, ale mnie taki patriotyzm bojowy nie musi się podobać. I nie podoba się, choć zdaję sobie sprawę, że jakąś rolę pełni. W Szkocji nie zauważam takiej walecznej twórczości, nie mówię, że jej nie ma, ale z pewnością nie dominuje, nie narzuca się. Między innymi za to lubię ten kraj. Wielokrotnie wspominałem, że Szkoci są dumni bardzo, na każdym kroku podkreślają swoją niezależność i przywiązanie do ojczyzny, ale częściej robią to z uśmiechem na ustach, niż z szabelką w dłoni. I widać to również w sztuce.
15
Nasze sprawy
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Marcin Lipka, Cinkciarz.pl
Co dalej z brytyjską walutą? Trzy scenariusze dla funta na rok 2017 Informacja o Brexicie napłynęła już ponad pół roku temu i od tego wydarzenia funt jest o ok. 15 proc. słabszy w relacji do koszyka walut krajów wchodzących w skład wymiany handlowej z Wielką Brytanią. Jakie mogą być scenariusze rozwoju sytuacji dla szterlinga w 2017 r. – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl. W pierwszej połowie 2016 r. inwestorzy oczekiwali, że Brexit spowoduje poważne osłabienie się funta oraz zdecydowane pogorszenie się kondycji brytyjskiej gospodarki. Można powiedzieć, że ta pierwsza koncepcja sprawdziła się. Pół roku po ogłoszeniu wyniku referendum funt jest o ok. 15 proc. słabszy w relacji do walut krajów wchodzących w skład wymiany handlowej z Wielką Brytanią. Natomiast sytuacja gospodarcza na Wyspach jest względnie stabilna. Nie widać żadnych poważniejszych oznak wyhamowania pozytywnych tendencji na rynku pracy. Nadal stopa zatrudnienia jest blisko historycznych rekordów, a bezrobocie jest najniższe od ponad dekady. Październikowa sprzedaż detaliczna (z wyłączeniem paliw) w ujęciu rocznym wzrosła o 7.5 proc., co było najwyższym poziomem od 2002 r. Listopadowe dane pokazały tylko niewielkie wyhamowanie do 6.6 proc. Nieco niepokoju mogą wywoływać dane o cenach, zwłaszcza te dotyczące producentów (PPI). Inflacja czynników produkcji w listopadzie wyniosła +12.9 proc. r/r, podczas gdy w czerwcu było to minus 0.5 proc. Drożała nie tylko ropa naftowa (+22.3 proc. r/r), ale także importowana żywność (+11.5 proc.) czy urządzenia
16
używane do produkcji (+10.5 proc. r/r). Te silne zmiany mogą w najbliższych miesiącach przełożyć się na podniesienie cen dla konsumentów. Na razie nie widać wyraźnej poprawy w wymianie handlowej. Poza danymi z października, kiedy nastąpiła silniejsza redukcja deficytu, cały czas saldo zagranicznej wymiany towarów pozostaje ujemne (ok. minus 7 proc. PKB). W perspektywie najbliższych kwartałów przecena funta, bardziej konkurencyjny eksport i ograniczenie drogiego importu powinny jednak ograniczać negatywne tendencje w bilansie handlowym. Biorąc pod uwagę bieżącą sytuację gospodarczą, otoczenie zewnętrzne oraz reakcję funta na napływające dane można zbudować trzy scenariusze dla funta: podstawowy, pozytywny i negatywny.
£
Scenariusz bazowy Najbardziej prawdopodobny rozwój sytuacji to pozostawanie notowań funta w przedziale wahań z ostatnich miesięcy. Dyskusja na temat Brexitu pozostawałaby głównym tematem, jednak toczące się negocjacje pomiędzy Brukselą a Londynem nie przynosiłyby żadnych konkretnych rozwiązań. Samo uruchomienie procedury opuszczenia UE w marcu mogłoby nieco przecenić szterlinga, jednak inwestorzy zaczęliby się przyzwyczajać, że najbliższe miesiące i tak nie przyniosą żadnego konkretnego rozwiązania. Również dane makroekonomiczne pozostawałyby względnie dobre. Poza wzrostem cen konsumentów i wyhamowaniem nienaturalnie wysokiej sprzedaży detalicz-
MAGAZYNSQUARE.PL nej można oczekiwać utrzymania się korzystnych trendów na rynku pracy i lekkiego poprawienia się kondycji przemysłu, zwłaszcza tego nastawionego na eksport. W podstawowym scenariuszu Szkocja nie powtórzy referendum niepodległościowego, a w brytyjskim parlamencie większość utrzymają konserwatyści. Para funt dolar (GBP/ USD) prawdopodobnie pozostanie blisko obecnym poziomów. Również jeżeli chodzi o wycenę szterlinga do złotego (GBP/ PLN), to powinien on utrzymać się w przedziale wahań 4.805.40 zł.
Optymistyczny rozwój sytuacji Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów brytyjscy i europejscy politycy zaczynają przyjmować coraz bardziej pragmatyczne podejście. Pomaga temu względnie dobra sytuacja gospodarcza w regionie. Brytyjczycy godzą się na wpłacanie unijnej składki do wspólnego budżetu, a ograniczenia imigracji są stosunkowo niewielkie, w niektórych branżach praktycznie ich nie ma. Unia natomiast utrzymuje dostęp do wspólnego rynku dlabrytyjskich przedsiębiorstw. Wielka Brytania formalnie wychodzi więc z Unii, ale nieformalnie w niej pozostaje. To rozwiązanie satysfakcjonuje również Szkocję oraz Irlandię Północną. Funt szybko odrabia straty i znów będzie kosztował 1.40 dol. To powoduje również wzrost ceny funta do poziomu 6 zł. Znika poważna presja inflacyjna, zatrudnienie pozostaje bardzo wysokie, a dobra koniunktura i zmniejszenie się ryzyk wewnętrznych powodują przyspieszenie produkcji i wzrost inwestycji.
Z każdym miesiącem gorzej Rynek optymistycznie reaguje na wyrok Sądu Najwyższego o konieczności uruchomienia procedury wyjścia z Unii przez parlament. To jednak ostatnie pozytywne informacje dla funta w tym roku. Zbliża się koniec marca, a podziały wewnątrz torysów są coraz większe. Parlamentarzyści skupieni blisko sekretarza skarbu Philipa Hammonda naciskają na pragmatyczne podejście do Brexitu, ale nie zgadzają się na to Boris Johnson i Theresa May, którzy
Nasze sprawy optują za prawdziwym odłączeniem się od Unii i powtarzają, że „Brexit oznacza Brexit”. Coraz częściej spekuluje się o nowych wyborach. Większą aktywność prezentuje także Szkocka Partia Narodowa, która stara się wynegocjować osobne porozumienie z Brukselą. Coraz bardziej realne staje się również referendum niepodległościowe, zwłaszcza że sondaże zaczynają faworyzować zwolenników secesji. Z drugiej strony politycy w Niemczech, Francji czy Holandii wykorzystują Brexit do lokalnych rozgrywek wyborczych. Żadne ustępstwa nie są również sugerowane ze strony Brukseli, a unijni urzędnicy coraz bardziej obawiają się, że jeżeli Wielka Brytania nie straci na wyjściu z UE, to za kilka lat kolejny kraj Wspólnoty uzna to za optymalne rozwiązanie. Niestabilna sytuacja polityczna negatywnie odbija się na gospodarce. Kwartalny dane o PKB pokazują wyhamowanie wzrostu do zera. Pogarsza się również sytuacja na rynku pracy, co jest najbardziej widoczne w zwiększającej się liczbie zasiłków dla bezrobotnych. Rosnąca inflacja powoduje także, że realne wynagrodzenia (z uwzględnieniem zmian cen) zaczynają spadać, co znacznie zmniejsza chęć do konsumpcji. Z kolei rosnące ceny przy słabnącym wzroście gospodarczym stanowią poważne wyzwanie dla Banku Anglii, który nie jest w stanie zdecydować, czy walczyć z wyższą inflacją, czy też wspierać konsumpcję i inwestycje niższym kosztem kredytu. Kumulacja negatywnych wiadomości powoduje, że funt nie tylko zbliża się do notowań euro, ale pojawia się coraz więcej analiz sugerujących zrównanie się jego wartości z dolarem. To także przekłada się na wycenę funta, który spada poniżej granicy 4.50 zł.
Jeżeli uda się uniknąć skrajności Dwa skrajne scenariusze mają stosunkowo ograniczone szanse realizacji, chociaż nie należy ich zupełnie lekceważyć. Rok 2016 pokazał, że stosunkowo nieprawdopodobne wydarzenia często stają się rzeczywistością. Ogólnie jednak, na bazie obecnej sytuacji, należy przyjąć, że średni kurs funta w 2017 r. pozostanie nieco powyżej granicy 5 zł.
17
Poradnik UK
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Dariusz Barabasz
Payment Protection Insurance Szacuje się, że w ciągu ostatnich 10-15 lat wartość ubezpieczeń spłaty zadłużenia (PPI) sprzedanych przez banki wyniosła około 50 miliardów funtów. Od roku 2011 około 24 miliardy funtów zostało wypłaconych klientom, którym sprzedano nieodpowiednie PPI. Według najnowszych analiz statystycznych, jedna osoba na dziewięć nie jest pewna czy miała PPI. Dorosłe osoby również często nie wiedzą czy ubezpieczenie spłaty zadłużenia było odpowiednie do ich potrzeb. PPI, czyli angielski zwrot payment protection insurance jest zaprojektowane aby ubezpieczyć kredyt hipoteczny, pożyczkę lub spłatę karty kredytowej przez okres roku, na wypadek choroby, bezrobocia lub nieszczęśliwego zdarzenia. Nieodpowiednie ubezpieczenia tego typu były oferowane na bardzo szeroką skalę, tak więc większość osób może nawet nie wiedzieć iż posiada taką polisę. Jeżeli posiadasz taki produkt możesz mieć prawo do roszczenia tysięcy funtów. PPI było często sprzedawane jako nieodpowiedni dodatek do pożyczek, w efekcie wiele osób płaciło pokaźne sumy za po-
tencjalnie bezwartościową polisę. Jego koszt często przerastał oprocentowanie, tak więc uważa się je za jedne z najbardziej przecenionych produktów finansowych. Pracownicy banków byli zwykle zachęcani aby sprzedawać PPI we wszystkich możliwych sytuacjach, wielu z nich pracowało pod taką presją, iż ich porady dla klientów były dalekie od prawdy. Jeżeli masz PPI, musisz zadać sobie pytanie, czy tak naprawdę jest Ci potrzebne? Osoby posiadające pożyczkę z banku zawierającą PPI powinny mieć możliwość, aby zrezygnować z ubezpieczenia. Jeżeli jednak potrzebujesz PPI, uzyskanie osobnej polisy połączonej ze skasowaniem już istniejącej powinno pozwolić na oszczędności. Roszczenia zwykle mogą być rozpoczęte w związku z polisami z lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia i późniejszymi. The Fiancial Regulator zaczął nakładać kary na firmy sprzedające PPI w roku 2006, ale poprawa sytuacji nastąpiła dopiero w roku 2011. Ubezpieczenie PPI może być częścią kredytów hipotecznych, pożyczek lub kart kredytowych z następujących banków: Halifax, HSBC, Lloyds, TSB, MBNA, NatWest, RBS oraz Santander. Skontaktuj się z nami aby dowiedzieć się czy należy Ci się do £5,000 za błędnie sprzedane PPI. Rząd obecnie potwierdził, iż może być wyznaczony limit na roszczenia związane z PPI do końca 2018 roku. Dariusz Barabasz Kancelaria prawna Graham M Riley & Co. Solicitors Ltd
Informacji zawartych w tym artykule nie należy traktować, jako porad prawnych. Służą one wyłącznie do celów informacyjnych. O konkretną poradę prawną dla każdego przypadku z osobna należy zawsze zwrócić się do odpowiednio wykwalifikowanego prawnika.
18
MAGAZYNSQUARE.PL
Poradnik UK
Autor KMK
Dlaczego warto wymienić polskie prawo jazdy na brytyjskie? Pomimo, że prawo nie nakłada na nas obowiązku wymiany dokumentu uprawniającego do prowadzenia auta na brytyjski, jest kilka powodów, które uzasadniają takie posunięcie. Na oficjalnej stronie rządowej czytamy: „W Wielkiej Brytanii możesz jeździć na pełnym, ważnym prawie jazdy z każdego kraju Unii Europejskiej. Możesz używać go do ukończenia 70 roku życia, a jeśli zostałeś rezydentem po skończeniu 68 lat, możesz jeździć na nim przez 3 lata. Po tym czasie musisz wymienić swój dokument.” Prawdą jest jednak, że w zdecydowanej większości przypadków warto wymienić prawo jazdy tak szybko, jak tylko postanowimy związać się z Wyspami na dłużej. Dlaczego? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, musi chodzić o pieniądze. Tak jest też w tym przypadku. Większość firm ubezpieczeniowych zaoferuje nam lepsze warunki ubezpieczenia pojazdu, jeśli we wniosku podamy dane zgodne z brytyjskim dokumentem. Ile możemy zaoszczędzić? Choć zależy to od indywidualnej sytuacji kierowcy (wiek, lata za kierownicą, liczba kolizji itp.), możemy
przyjąć, że różnica mieścić będzie się w przedziale od kilkunastu do nawet kilkuset funtów. Brytyjskie prawo jazdy posłuży nam również za dodatkowy dokument tożsamości. Ze względu na to, że będzie na nim widniał nasz adres zamieszkania na Wyspach, może nam to ułatwić załatwienie wielu kwestii formalnych. Jak wymienić prawo jazdy? Zaczynamy od wypełnienia wniosku na stronie https://www.gov.uk/exchange-foreign-driving-licence. Odpowiednie formularze możemy też znaleźć w pobliskim urzędzie pocztowym. Dokument wysyłamy na adres DVLA, jednocześnie uiszczając opłatę za jego wymianę – na chwilę obecną wynosi ona £43. Co istotnie, musimy przy tym odesłać dotychczas używane prawo jazdy. Z tego względu list wyślijmy koniecznie za potwierdzeniem odbioru. Brytyjski dokument otrzymamy pocztą w ciągu 3 tygodni.
Facebook jako platforma sprzedaży? Już tak! Jeśli chcecie dotrzeć do klientów z niepotrzebnymi rzeczami, które zalegają w Waszych szafach, albo macie talent do tworzenia ciekawych przedmiotów hand-made, nie musicie już polegać na platformach aukcyjnych. W takich przypadkach równie skutecznym miejscem promocji może okazać się Facebook. Jak wynika ze statystyk serwisu, na całym świecie do lokalnych grup kupna i sprzedaży należy już ponad 450 mln osób – co odpowiada ¼ wszystkich użytkowników Facebooka. Tym, co wyróżnia tę platformę od serwisów typu eBay, jest łatwa dostępność klienta (mieszka w okolicy), możliwość jego szybkiej identyfikacji i brak kosztów związanych zarówno z wystawieniem, jak i sprzedażą towarów. Jak znaleźć grupy, które nas interesują? Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Facebooka frazy typu „sell”, „buy” lub „sale” i nazwę naszego miasta. Jako, że grupy sprzedażowe są często grupami zamkniętymi, będziemy musieli poprosić administratora o dostęp do nich, a następnie poczekać na akceptację. Nie powinno to jednak potrwać zbyt długo. Każda grupa ma własne zasady, którymi się kieruje. Na niektórych ofertę sprzedaży złożymy poprzez opublikowanie posta z propozycją, na innych znajdziemy formularze, w których podajemy cenę, opis przedmiotu i jego zdjęcie. Co warto sprzedawać na grupach? Przede wszystkim rzeczy specjalistyczne, kolekcjonerskie i takie, które kierowane są do wąskiego, ale ściśle określonego grona odbiorców – np. odzież dla kobiet w ciąży czy zabawki. Dobrym pomysłem może być też wystawienie mebli i wszystkich przedmiotów, których wysyłka mogłaby stanowić problem. Sprzedaż towarów w Internecie od lat zyskuje na popularności. Facebook zamierza dalej rozwijać się w tym kierunku. A jako, że większość z nas i tak korzysta z serwisu każdego dnia, wykorzystanie możliwości sprzedaży tam może okazać się strzałem w dziesiątkę!
19
Wywiady i opinie
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Krzysztof Kruk
Jeśli nie teraz, to kiedy? Polacy wrócą z Wielkiej Brytanii nad Wisłę? Spekulacje o możliwym powrocie z Wielkiej Brytanii fali polskich migrantów toczą się niemal od dnia, kiedy tam wyruszyli. Przy czym, jak do tej pory, były to typowo akademickie rozważania, gdyż sami zainteresowani nie wykazywali ochoty, aby masowo wracać nad Odrę i Wisłę. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że pod koniec ubiegłego roku w Wielkiej Brytanii przebywało 720 tysięcy Polaków, czyli o 35 tysięcy więcej aniżeli było ich tam rok wcześniej. Rosła też liczba tych, którzy występowali o brytyjskie obywatelstwo, jednoznacznie sygnalizując, że swoją przyszłość zamierzają związać nie z Polską, ale z Wielką Brytanią właśnie. Wyższe zarobki i bezpieczeństwo socjalne najwyraźniej przemawiało bardziej niż biało – czerwony sztandar i patriotyczne hasła. To wszystko jednak działo się przed Brexitem. Wyzwolona przez niego, a zwłaszcza przez poprzedzającą go kampanię referendalną, fala nacjonalistycznych emocji sprawiła, że Wielka Brytania niekoniecznie musi jawić się dziś jako ziemia obiecana. Równocześnie w Polsce nowy rząd pod hasłem „dobrej zmiany” uruchamia zakrojone na szeroką skalę programy społeczne, z jednej strony transferując kilkanaście miliardów złotych dla rodzin z dziećmi w ramach „500Plus”, z drugiej natomiast wdrażając program budowy tanich mieszkań. Czy w takich okolicznościach apel, jaki pod koniec listopada podczas wizyty na Wyspach wygłosiła premier Beata Szydło może mieć jakiś odzew? – Wracajcie Ci, którzy macie taką wolę – mogę zapewnić, że Polska przyjmie Was z otwartymi ramionami – zapewniła wówczas szefowa polskiego rządu. O Brexicie, 500Plus, zagrożeniu terroryzmem i o tym, czy te sprawy mogą zachęcić Polaków z Wysp do powrotu nad Wisłę rozmawiamy z prof. Krystyną Iglicką – Okólską, demografem i rektorem Uczelni Łazarskiego.
20
Wprowadzamy zmiany, które zmieniają Polskę na lepsze. Wprowadzamy zmiany, które mam nadzieję, będą zachęcające do powrotu – tak podczas spotkania z mieszkającymi w Wielkiej Brytanii Polakami mówiła niedawno premier Beata Szydło. Posłuchają? Trudno mi wróżyć. Myślę jednak, że ciężko byłoby o więcej „warunków brzegowych”, mogących skłaniać do powrotu aniżeli jest ich teraz. Tyle, że o możliwych powrotach spekulowano już wiele razy. I nic z tego nie wyszło. Coś się zmieniło? Owszem. Sytuacja się zmieniła i to z dwóch powodów. Po pierwsze w Polsce następują zmiany w polityce społecznej, a to dla ludzi jest bardzo istotne. Emigrantów przyciągnie 500Plus? Wielu młodych ludzi wyjechało z Polski, bo tutaj nie widziało szans na założenie rodziny. Raport Eurostatu pokazuje, że pod względem dysproporcji w zarobkach Polska jest „rekordzistką” w Unii Europejskiej. Być może to jeden z powodów powodzenia 500Plus. Ten program faktycznie likwiduje biedę i skrajne ubóstwo dotykające dzieci. I to jest właśnie coś, co przemawia do ludzi. Poza tym proszę pamiętać, że Polacy na Wyspach mają dzieci w większej ilości niż w kraju, a zatem bardzo wielu z nich mogłoby dostawać 500Plus. Pytanie jednak, czy Polska jako kraj jest w stanie przebić brytyjskie świadczenia i „kupić” tych Polaków z Wysp? Bo jednak polskie 500Plus, w przeliczeniu na funty, to już tylko 100Plus. Pamiętajmy jednak, że ceny w Polsce i Wielkiej Brytanii też się różnią. Inny niż kiedyś jest również przelicznik zarobków, bo kurs funta się obniżył. A jeśli w Polsce ruszy program Mieszkanie Plus, ukierunkowany na budowę mieszkań na prowincji,
MAGAZYNSQUARE.PL
Wywiady i opinie do poważnego zastanowienia się. Zwłaszcza jeśli na dodatek jest się w jakimś kraju obcym. Kwestie bezpieczeństwa mogą też wpływać na to, że nie będzie tylu co do tej pory przepływów z Wielkiej Brytanii do Niemiec, Norwegii, czy Szwecji.
to będziemy świadkiem kolejnego ważnego ruchu w polityce społecznej. A wszystkie badania wyraźnie pokazują, że ludzie potrzebuję w pierwszej kolejności dwóch rzeczy: pracy i mieszkania. Poza tym kwestie socjalne nie muszą być tak całkiem „jeden do jeden” wyrównywane, bo w grę wchodzą także inne „warunki brzegowe”, które sprzyjają powrotom. Na pewno to zjawisko nie będzie dotyczyć tych, którzy mają w Wielkiej Brytanii stałą prace, choć z drugiej strony Brexit jest dla wielu tamtejszych pracodawców znakomitym pretekstem do tego, aby nie przedłużać Polakom umów. No i doszliśmy do Brexitu. Czy to może być kolejny z tych warunków brzegowych mogących skłonić Polaków do powrotu? Sytuacja po Brexicie jest bardzo niepewna. Brytyjska premier Theresa May niedawno oświadczyła, że będą bardzo silne kontrole wśród pracodawców. To może wpłynąć na decyzje tych Polaków, którzy nie mają pewnej pracy, dzieci i jeszcze się na Wyspach nie zakorzenili. Na to wszystko nakładają się jeszcze kwestie związane z bezpieczeństwem. W zeszłym roku we Francji, mimo nacisku, jaki jest tam położony na politykę rodzinną, po raz pierwszy spadł współczynnik dzietności. Na razie jeszcze nie można absolutnie mówić o jakimś trendzie, ale dla mnie – jako dla demografa – jest to sygnałem, że w warunkach zagrożenia, a takim jest stan pewnego zagrożenia terroryzmem, ludzie odwlekają decyzję o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. Tymczasem Polska w tym kontekście jest niezwykle bezpieczna. Nie ma u nas tych wszystkich zagrożeń, które występują w krajach mających imigrantów z obcych kultur. Innymi słowy, poza kwestiami czysto finansowymi i tymi związanymi z bezpieczeństwem socjalnym na decyzje o pozostaniu lub powrocie mogą teraz wpływać również kwestie związane z bezpieczeństwem w aspekcie czysto biologicznym? Na pewno takie kwestie są obecnie dla ludzi sygnałem
Skoro o bezpieczeństwie już mowa, to – po kampanii poprzedzającej Brexit i zdarzeniach, które miały miejsce tuż po nim – pojawiło się też pytanie o nastawienie samych Brytyjczyków względem Polaków, bo wypadki z września pokazały, że coś się zmieniło. W Wielkiej Brytanii występuje w tej chwili wiele takich warunków, które w pewnym sensie są odstręczające. Duża niepewność jutra, do tego akty rasizmu. A skoro w macierzystym kraju będzie lepiej, to nikt nie musi znosić upokorzeń i robić dobrą minę do złej gry. Oczywiście jak będzie , to wyjdzie „w praniu”. Powroty następują nie wówczas gdy ludzie słyszą o jakiejś PR-owskiej „zielonej wyspie”, ale gdy odczuwalna jest realna poprawa. A to akurat można szybko zweryfikować. Polacy z Wysp jeżdżą przecież do kraju na święta, mają cały czas kontakt z rodziną i znajomymi, wszyscy siedzą na skypie – jeśli dostaną mocny przekaz, że jest do czego wracać, to część z nich może podjąć decyzję o powrocie. Mówiąc krótko: ewentualny powrót do Polski oznacza dla emigrantów, że będą mieli mniej w portfelu, ale za to będę mieć bezcenny święty spokój? Może nie święty spokój, ale bezpieczeństwo. W Polsce pod tym względem jest stabilnie. Poza tym redystrybucja finansów idzie w stronę solidarności z klasą uboższą, odchodzimy od śmieciówek. Jest większa kontrola nad pracodawcami. Mamy najniższe bezrobocie od lat, podniesiona została najniższa pensja i stawka godzinowa. Zakładając, że faktycznie dojdzie do powrotów, to czy jednak polski rynek pracy jest w stanie wchłonąć tych ludzi? W Polsce obecnie mamy rynek pracownika, wynikający z tego, że po prostu pracodawcy mają kłopot ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników. Ci mogą więc dyktować warunki. Nagły napływ Polaków z UK paradoksalnie pogorszyłby tę sytuację. Mogę zrozumieć, że polski rynek nie byłby w stanie wchłonąć tych ludzi w czasie, gdy bezrobocie było na poziomie 15, czy 17 procent, ale nie w sytuacji gdy jest ono na poziomie kilku procent. Przecież taka sytuacja zdarza się w Polsce po raz pierwszy. Nie pamiętam, aby bezrobocie było kiedyś tak niskie jak obecnie. Tak więc to jest taki moment, gdy polski rynek pracy na pewno jest w stanie wchłonąć tych, którzy wrócą. Można wręcz powiedzieć, że to jest kolejny warunek brzegowy zachęcający do powrotu. Kiedy będziemy mogli zacząć sprawdzać, czy i na ile te prognozy się sprawdziły? Za rok, dwa, pięć lat? Myślę, że jesienią roku 2018 będziemy mieli już jakieś wiarygodne dane. Wtedy będzie już wiadomo, czy faktycznie zaczęły się powroty. Akurat na 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.
21
Short press
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Monika Nowicka
Różnice regionalne i wynik Brexitu Miniony rok pozostawił po sobie niemałe zawirowania. Zarówno pod względem politycznym jak i geograficznym. Przedsmak tego, co wypełniało potem nagłówki gazet, pojawił się już przy okazji referendum o niepodległości Szkocji. Potomkowie Celtów nie dają się i z tym większą zadziornością pokazują kolejnym pokoleniom anglosaksońskich najeźdźców, że czują się odmienni kulturowo, językowo oraz przede wszystkim, że różni ich pochodzenie etniczne. Aby zrozumieć różnicę pomiędzy północą, a południem Wielkiej Brytanii nie wystarczy zwyczajnie spojrzeć na mapę dwóch kolorów, które poróżniły Wyspy podczas kampanii Brexitu. Opanowany błękit stronnic-
22
twa pro-unijnego zalał niemalże całe południe, krwista i nieprzebłagana czerwień jątrzyła się na północy. Czy jedynym wyjaśnieniem takiego rozmieszczenia topograficznego może być odległość od Londynu? Wielu tak też tłumaczyło rozłam w kraju. To jednak nie wszystko. Warto przeanalizować historię, sięgając po argumenty pochodzące z okresu najazdu na ziemie, na północ od Kanału La Manche, jakiego w 1066 roku dokonał Wilhelm Zdobywca. Mamy do czynienia z dwoma etapami. Pierwszy to zakończony sukcesem najazd na Bogu ducha winny kraj wyspiarski. Tutaj wszystko potoczyło się wedle przewidywań: ofensywa znad morza, zdobycie ziem, grabienie i podporządkowanie ludności. Sukces na całej linii. Etap drugi to bunt mieszkańców. I to właśnie tutaj pojawił się problem. Buntowała się ludność z północy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Byli to mieszkańcy regionów dzisiejszych Midlands, Kumbrii, Scottish Borders oraz całej Szkocji, którzy etnicznie i kulturowo czuli większe pokrewieństwo do ludów z północy, czyli krajów skandynawskich. Tego pokrewieństwa do Wilhelma Zdobywcy, Francuza z krwi i kości, nigdy nie poczuli. Nie dziwi więc to, że te krainy oraz zamieszkująca je ludność, które najbardziej ucierpiały podczas najazdów, bez większych perswazji zagłosowały na „nie” wobec Unii Europejskiej.
Nie tylko Wielka Brytania... Nie ulega wątpliwości, że na Starym Kontynencie Londyn to miasto stulecia. Jego dynamiczny rozwój już od początku XX wieku sprawił, że był jednym z głównych obszarów skrajności. Podczas gdy blichtr i przepych wyznaczały smak życia wybranym, bieda i ubóstwo nadawały gorzki posmak pracującym w dokach i kopalniach. Można argumentować, że aspekt gospodarczy to jedno, a pochodzenie oraz kultura to drugie. Okazuje się jednak, że nie do końca. Prosperita Londynu dawała się odczuć po bogactwie architektonicznym oraz najnowszej modzie, jaka zalewała ulice z tym samym impetem zarówno w przypadku dam jak i angielskich dżentelmenów. Na tak zasobny portfel inwestycyjny mieszkańców nie pozostawała obojętna sztuka, rzeźba i myśl filozoficzna. Miasto kwitło, a wraz z nim wszyscy ci, którzy do niego ściągali. Londyn błyszczał na arenie międzynarodowej oraz w wyobraźni wędrowców, którzy przybywali do tętniącej życiem metropolii. Czy był to przypadek bezprecedensowy w skali europejskiej? Otóż nie. Najlepszym porównaniem może być Wiedeń z tego samego okresu. Miasto
czerpało lukratywne korzyści z rozległych horyzontów imperium austro-węgierskiego. Cesarz Franciszek Józef był bardzo pozytywnie nastawiony do jego poddanych. To kraj wielu narodów. Kwitł handel, kultura i nauka. Ludność żydowska była niepodważalny element przekroju społeczeństwa wiedeńskiego i całego Imperium. Jeszcze wcześniej, bo w drugiej połowie XIX wieku, do miasta zjeżdżali przybysze wielu nacji: Włosi, Słowacy, Polacy, Słoweńcy, Morawianie, Niemcy a w szczególności Czesi. Kraj cesarza Franciszka Józefa to ok. 50 milionów mieszkańców, sam Wiedeń liczył sobie dwa miliony duszyczek. To szóste pod względem wielkości miasto świata. Bańka prosperity jednak w pewnym momencie pękła. Pojawiły się nacjonalistyczne slogany, głoszące „Wiedeń to miasto niemieckie i jest tylko dla Niemców”. Ludność pochodzenia żydowskiego określana była, jako „wampiry wysysające krew życia”. Przykładów jest wiele. Demagogia, antysemityzm, hasła nacjonalistyczne i na tym nie koniec. Miejmy jednak nadzieję, że współczesne społeczeństwo wyciągnie nauczkę z przeszłości.
Short press
MAGAZYNSQUARE.PL
Pani Premier Theresa May, obecna Premier Wielkiej Brytanii, to kobieta z charakterem. Ukończyła Oksford, była członkiem stowarzyszenia partii konserwatywnej, zapisała się do Oxford Union, czyli kółka debatującego, które jest swoistym alma mater większości polityków brytyjskich. Wielu dopatruje się zaskakującego podobieństwa pomiędzy nią a Angelą Merkel. Obie panie, to córki mężów kościoła, wychowywane w duchownej ascezie i wierze w pragmatyzm, solidność oraz pracę. Można zauważyć wiele innych cech kobiety, która poprowadzi Wielką Brytanię przez ciernie Brexitu. Reformatorstwo społeczne, jakie widać w jej korzeniach anglikańskich, daje się słyszeć w jej wypowiedziach. To zaciekła bojowniczka o większą interwencję rządu w gospo-
darkę kraju, bardziej zniuansowaną relację ze związkami zawodowymi oraz ograniczenie nadmiaru profitów, z jakich korzystają np. dyrektorzy w sektorze bankowym. Pani Premier zyskała na wiarygodności oraz pragmatyzmie. W jednym z jej pierwszych przemówień podkreśliła, jak ważne jest zrozumienie problemu pomiędzy dziećmi wykształconymi w sektorze prywatnym, oraz wpływ korzystnych czynników ekonomiczno-społecznych najednostkę na drodze do osiągnięcia wysokich wyników w nauczaniu i jak to rzutuje na dalszy sukces zawodowy oraz prywatny. Dodatkowo powtarzała, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn. Co więcej, Theresa May – w odróżnieniu od swojego poprzednika – Davida Camerona, zarządziła żelazną dyscyplinę w gabinecie ministerialnym. Skończyły się zrelaksowane rozmowy na sofie, dłuższe terminy oddania raportów i sprawozdań, a sama atmosfera nabrała czegoś ze sztywności hierarchii przybytku wiary. Choć nowa Premier stara się jak może, okazuje się, że mikro-zarządzanie, czyli nieufność wobec decyzji podejmowanych przez innych oraz chęć kontroli nad wszystkim, jest niekoniecznie zdrowe. Stąd też nagłówki o May, że brak jej decyzyjności oraz konkretów w działaniach. Czego nie można jej zarzucić, to umiejętności zwracania się do ludności kraju oraz stonowany charakter przemawiania. Europa potrzebuje jednak czegoś więcej, podobnie jak jeszcze bardziej zdezorientowani mieszkańcy Wysp.
W światku przestępczym Anglia oraz przylegające do niej państwa to świat fenomenalnie bezprecedensowy. Jedną z rzeczy wyróżniających kraj popołudniowej herbatki jest spadek przestępczości. Od połowy lat 90-tych ubiegłego wieku odnotowano znacznie niższy współczynnik w łamaniu prawa: liczba popełnionych czynów karalnych uległa obniżeniu o połowę, kradzież pojazdu zmalała o 86%, a włamania z użyciem przemocy spadły o 71%. Podobny spadek odnotowano w przypadku ogółu czynów karalnych popełnionych z użyciem przemocy, a statystyki kradzieży również zmalały i to o ponad połowę. Nawet z początkiem kryzysu gospodarczego w 2007 roku, nieuniknionymi cięciami w pomocy socjalnej dla najuboższych oraz koniecznymi oszczędnościami środków przeznaczonych na organy ścigania, Wielka Brytania stała się krajem bezpieczniejszym. Jak do tego doszło? Wyjaśnień jest kilka. Po pierwsze ma miejsce dewaloryzacja kradzionych przedmiotów, do których zalicza się m.in. odbiorniki telewizyjne. XXI wiek to również era inteligentnych systemów zabezpieczeń oraz czujniejszych i lepiej wyszkolonych poli-
cjantów. Według kryminologa z University College London wprowadzenie słupków jako zapory na drogach oraz żelaznych rolet zabezpieczających sprawia, że kryminaliści mają mniej szans na powodzenie. Systemy śledzące zainstalowane w telefonach komórkowych najnowszej generacji pozwalają na większą kontrolę nad zarządzaniem posiadanych dóbr. Dzięki temu pomiędzy 2009 a 2016 rokiem liczba właścicieli telefonów zgłaszających ich kradzież spadła o połowę. Nie jest tojedyne rozwiązanie strategiczne. Okazuje się, że tak prozaiczna rzecz, jak chociażby produkcja szkła do butelek z napojami alkoholowymi również przyczyniła się do znaczącego spadku przestępczości na Wyspach. Podczas rozbijania nowe tworzywo nie rozpada się na kilka ostrych części, z których każda może posłużyć jako narzędzie zbrodni. Obecnie szklane butelki oraz wysokie szklanki na piwo rozbijają się na kilkaset maleńkich kawałeczków, co znacznie redukuje ryzyko doznania obrażeń ciała. Stąd też w 2016 roku liczba czynów karalnych z użyciem ostrego kawałka szkła spadła do 4%. Nowy rok 2017 już się rozpoczął. Zobaczymy, co przyniesie…
23
Pomysł na...
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Monika Nowicka
Śnieg w szwajcarskim stylu Narty od świtu do nocy, niepowtarzalne zimowe widoki, serowe fondue, aperitif oraz imprezy na stoku przy blasku zachodzącego słońca – te atrakcje stanowią nierozerwalny element czasu spędzonego na ośnieżonych stokach Alp Szwajcarskich. Statystyki opisujące turystykę na świecie utwierdzają wielbicieli białego szaleństwa w przekonaniu: coraz częściej wybieramy góry. Biorąc pod uwagę klimat polityczny we Francji (i niemiłosiernie wygórowane ceny potraw w tamtejszych gastro pubach!), niedawne zamachy w Niemczech i trudną do zignorowania ksenofobiczną nutę w Austrii, Szwajcaria wydaje się być najlepszym krajem do delektowania się pięknem krajobrazów, bombardinio i czerwonym trunkiem z winnic u podnóża gór, z których zjeżdżamy. Jedni szukają relaksu na łonie natury, w czystym i przyjaznym otoczeniu. Inni wybierają aktywny wypoczynek: narty i inne sporty zimowe; od rakiet śnieżnych, poprzez freeride, aż po fat bike. Znacznym ułatwieniem dla narciarzy są wyciągi najnowszej generacji oraz wyjątkowo dobrze utrzymane szlaki i parki. Szwajcarskie Alpy to nie monolit. Warto przyjrzeć się im z bliska. Oto małe zestawienie czterech różnych kurortów narciarskich. Każdy w innej części kraju, wabi specjałami kuchni regionalnej oraz innym językiem, z zabarwieniem specyficznym dla danego kantonu.
Zermatt Na pierwszy ogień idzie niekwestionowany lider wśród kurortów narciarskich – Zermatt. Gdy większości z nas przyjdzie
24
na myśl właśnie ta część Alp, wówczas od razu pojawi się skojarzenie z najwyższym szczytem Szwajcarii, czyli Matterhorn. Ta majestatyczna ikona kraju spogląda w dół w całej swej wyniosłej, śnieżnej bieli. Po raz pierwszy góra zaczęła przyciągać zainteresowanych już w latach 60-tych XIX wieku. Wioska Zermatt to urocza okolica tonąca w górskim pejzażu. Obowiązuje zakaz poruszania się samochodów, a wokoło otaczają nas typowe, starodawne chatki alpejskie o brązowym kolorze dobrze zachowanego drewna. I te wąskie, kręte uliczki! Tym, którzy pod koniec dnia czują się wyczerpani po godzinach spędzonych na stokach, z pomocą przyjdą elektryczne pojazdy oraz wozy zaciągane końmi. Dzięki dużej wysokości nad poziomem morza, stoki są czynne aż do wczesnych początków lata. Nawet jednak, jeśli wiosną temperatura znacznie się podniesie, zawsze mogą posłużyć one jako szlaki do wędrówek górskich. Jest to miejsce, w którym można porozumieć się w czterech różnych językach. Pracownicy sektora gastronomicznego zawsze operują angielskim co najmniej w stopniu komunikatywnym. Specyfika Szwajcarii sprawia jednak, że znajomość niemieckiego, włoskiego i francuskiego zawsze będą tu niezmiernie przydatne.
Lugano Drugim na liście popularności jest miasto usytuowane we włoskiej części kraju. Położenie nad jeziorem u podnóża łańcucha alpejskiego sprawia, że zawiera w sobie wszystko to, czego możemy oczekiwać od wymarzonego pobytu w górach. Kolejką górską można z łatwością dotrzeć na górę San Salvatore lub Monte Bre, by w blasku słońca napawać się panoramą jeziora, rzek, gór oraz architektury. W tej ostatniej – dla kontrastu – dominują głównie czerwone dachówki. Ta część Szwajcarii pozostaje pod dużym wpływem pobliskich Włoch. Dla wielbicieli sztuki religijnej lub poszukujących wytchnienia i refleksji od szaleństwa na stokach, pomocą służą pobliskie kościoły oraz katedry. Przebywając w regionie można zajrzeć też do Ticino, aby zakosztować specjałów regionalnej gastronomii.
Pomysł na...
MAGAZYNSQUARE.PL
Nendaz Francuskojęzyczne miasteczko, którego mieszkańcy spoglądając na dolinę rzeki Rhone mogą napawać się pięknem alpejskiej panoramy, zajmuje trzecie miejsce na naszej liście. Pomimo, iż słońca w tym regionie jest tyle, co na Francuskiej Riwierze, słynie on głównie ze sportów zimowych. 400 km tras pozwala też na trekking (zarówno latem jak i zimą). Podczas wędrówek – czy to pieszych, czy rowerowych – możemy dogłębnie poznać stary system dopływu rzeki. Położone w samym sercu największego regionu narciarskiego w Szwajcarii, miasteczko oferuje wachlarz opcji do wyboru – zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych entuzjastów zimowego szaleństwa. Czego można oczekiwać pod względem kulinarnym? Dania tradycyjnej kuchni szwajcarskiej nie należą niestety do dietetycznych. Ale nie można się temu dziwić: rolniczo-pasterski tryb życia przez długie lata dyktował taki a nie inny sposób odżywiania się. Siłą rzeczy wykorzystywano naturalne dary natury: mleko, sery, mięso hodowanych zwierząt, łowione w rzekach i jeziorach ryby, uprawiane warzywa i owoce. Przygotowywane potrawy miały zapewnić pracującym na roli siłę i energię na cały dzień, musiały więc zawierać odpowiednią dawkę kalorii. Dlatego też tradycyjne dania najczęściej przygotowuje się jesienią i zimą; są treściwe i mile rozgrzewające. I to właśnie wtedy najlepiej smakują! Mowa tu oczywiście – przede wszystkim – o raclette i fondue, których wartość całkowicie zależy od jakości sera. Bardzo szybko można docenić sobie znającą się na rzeczy obsługę sklepów z serami. Sprzedawcy najlepiej pomogą dobrać odpowiedni produkt do każdego dania. Oprócz tego, znanym i lubianym posiłkiem jest oczywiście rösti. Niektórzy twierdzą, że powinno ono być przygotowane tylko i wyłącznie z surowych ziemniaków, inni – że z gotowanych.
Część osób idzie na kompromis, dzieląc pół na pół. Możliwości jest naprawdę sporo. Każda pani domu ma swój sekret i ulubione dodatki. Wiele jest dań z ziemniakami w roli głównej; w Gryzonii np. jada się maluns. Są to ugotowane, starte ziemniaki wymieszane z mąką (jak kruszonka), a następnie smażone w maśle. W wysokogórskim klimacie apetyt sprzyja, na szczęście tradycyjna góralska kuchnia oferuje wiele wyśmienitych smaków.
Verbier Po kulinarnej rozpuście w regionie Nendaz, warto przejść do innej, wzrokowej. Na słonecznej wyżynie leży miasteczko Verbier. Czytelnicy brytyjskich kolorowych pisemek w stylu „OK!” czy też „Hello” będą wyjątkowo dobrze obeznani w nazwiskach znanych osobistości, które rokrocznie wybierają ten kurort jako miejsce relaksu oraz wyciszenia. Z tym ostatnim różnie jednak bywa – biorąc pod uwagę słynne apres ski, czyli imprezy na stokach, często zakrapiane stosowaną dawką alkoholu.
Verbier zapewnia widoki na najwyższe szczyty: Mont Blanc oraz Matterhorn (to drugie przy dobrej pogodzie). Wyjątkowe warunki topograficzne sprawiają, że miejsce to przyciąga najbardziej kosmopolitycznych fanów sportów zimowych. Narciarzom – zarówno początkującym, zaawansowanym, jak i profesjonalnym, oferuje warunki, o które trudno gdziekolwiek indziej. Każdego roku stanowi też cel podróży miłośników gór: trekkingowców, downhillowców, paralotniarzy, saneczkarzy oraz fanów zjazdów freeride po zrzucie z helikoptera. Spacer pośród gór pokrytych dywanem śniegu to jeden ze sposobów na odkrycie regionów alpejskich. Zanurzenie się w naturze i dogłębne zrozumienie duszy tych obszarów (i ich mieszkańców), pozwala na pełne napawanie się ich baśniowym wymiarem. Przy galimatiasie, który zaoferował mieszkańcom Europy (niedoszły jeszcze) Brexit, warto zaplanować choćby krótki pobyt w Szwajcarii – kraju, który jak ognia unika wszelkich konfliktów. Neutralność, neutralność i jeszcze raz neutralność! Wypijmy na Après-ski za jej zdrowie.
25
Okiem reportera
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Sławomir Walkowski Polonika – Pismo Polonii austriackiej
Polska – Polonia Jak siebie nawzajem widzimy? Co Polacy w kraju sądzą o tych, którzy wyjechali? Chcąc znaleźć odpowiedź na to pytanie, rozmawiałem z dziesiątkami osób. Oto najczęściej powtarzające się opinie.
rodzinę. Odpowiedzialność i lojalność to moje cechy. Jak widać, także i Polonii, mój drogi. – Dźga mnie palcem w pierś. Zauważam, że palenie tylu papierosów nie jest zbyt odpowiedzialne. – Rzucę, już niedługo – zapewnia.
Odważni
Dezerterzy
– Emigracja to smutna rzecz. Taka ostateczna – mówi Basia. Ma dwadzieścia osiem lat. Pracuje w branży IT i jak sama zaznacza, żyje jej się dobrze. – Ja nie mogłabym wyjechać. Jestem za bardzo zżyta z rodziną, z moim miastem, z przyjaciółmi… Nie brakuje mi pieniędzy, to prawda, z moim narzeczonym naprawdę dobrze zarabiamy, ale nawet na wakacje wyjeżdżamy najczęściej na Mazury. Trudno to wytłumaczyć. Dobrze mi tu i to jest moje miejsce. Nie wyjechałabym, nawet gdyby było mi źle… Może również dlatego, że bałabym się? – Basia odwraca głowę i zamyśla się na chwilę. Patrzy przez szybę kawiarni. Po chwili zwraca się do mnie: – Wiesz, podziwiam ich. Tę całą emigrację. Ludzie wyjeżdżają z Polski od wielu, wielu lat. Nie wiem dokładnie, od kiedy, ale nie ma miejsca na świecie, gdzie nie byłoby Polaków. Chyba. – Śmieje się, ale po chwili poważnieje. – Trzeba być odważnym, żeby zostawić tu wszystko, wyjechać do obcego kraju i zaczynać wszystko od nowa. Naprawdę trzeba być odważnym i ambitnym.
– Emigranci to dezerterzy – twierdzi mój następny rozmówca, Piotr. Powinienem się spodziewać takich słów od niego. Jednak trochę mnie zaskakuje, gdy od razu wysuwa taki osąd. Fakt, jest niezwykle pewny siebie, dumny, młody i ambitny. Ojczyznę kocha ponad wszystko, tak mówi. Właśnie kończy studia inżynierskie i udziela się w młodzieżówce partii, którą popiera. – Nasze miejsce jest tutaj. To jest nasz kraj i nasza ziemia. Nasi ojcowie i dziadowie przelewali za nią krew. Zapłaciliśmy bardzo wysoką cenę za wolność i nasz kraj. I teraz co, jak coś ci się nie podoba, to najłatwiej prysnąć za granicę, prawda? Najtrudniejsze, to zostać tutaj i zmieniać kraj, zmieniać swoje otoczenie, zmieniać ludzi. Budować lepsze jutro. Pracować dla kraju, pomnażać jego bogactwo, zmieniać państwo tak, by było coraz lepsze. Zmagać się z przeciwnościami losu dla przyszłych pokoleń. To jest nasz obowiązek! Prysnąć zawsze najłatwiej. Dlatego uważam, że emigracja to banda dezerterów. I zdrajców – dodaje dobitnie. Zaczynam protestować. Mówię, że to bardzo niesprawiedliwy osąd, że nie zna powodów wyjazdu wielu ludzi, że tak nie można nikogo obrażać i że tu nikt nikogo i niczego nie zdradził. – Tak uważasz? – Widzę błysk w jasnych oczach Piotra. – Najwięcej Polaków na emigracji żyje w Ameryce. Tam pracują, płacą podatki, głosują w wyborach, czyli budują USA i wspierają rząd. Amerykański rząd, który nas zrobił w konia z tarczą antyrakietową, oszukał przy pakiecie offsetowym, wizy zniósł wszystkim naokoło, a nam nie, który guzik dał za pomoc w Iraku i Afganistanie, a teraz jeszcze poucza polski, demokratyczny rząd, co ten ma robić! Co z tym fantem robi nasza cudowna amerykańska Polonia? Nic! Dla mnie to współudział. Zaczynam mówić, że Polonia jest mocno związana z krajem, że dba o interesy Polski, ale Piotr wstaje i wychodzi, mówiąc, że się spieszy.
Odpowiedzialni – Dla mnie to normalne, że wyjeżdżają z Polski do Anglii, Niemiec, Austrii czy gdziekolwiek – twierdzi Mariusz, trzydziestokilkulatek, ciągle w ruchu. Pracoholik. Prowadzi działalność gospodarczą albo zakłada firmy, a jak idzie źle, to szuka pracy na etat albo na umowę, i tak w kółko. Nawet teraz cały czas kręci się na barowym stołku i kopci papierosa za papierosem. – Wiesz, kto emigruje? Ludzie odpowiedzialni. Odpowiedzialni za swoje życie i za swoje rodziny. Tak to widzę. Skoro tam, a nie w Polsce, mogą zapewnić lepszy byt swojej rodzinie, to właśnie tak robią. Ja dużo pracuję i dlatego moja rodzina żyje spokojnie. Ale zapewniam cię, jeśli coś się sknoci i nie będę już mógł zarabiać tyle, co teraz, pakuję manatki, wyjeżdżam za granicę, znajduję pracę, dom, ściągam
26
Okiem reportera
MAGAZYNSQUARE.PL
Wykształceni
Emigrujesz – nie głosujesz!
– Wiesz, kiedyś było tak, że ludzie wyjeżdżali, aby się dorobić. Po wielu latach bardzo często wracali, czasem bogatsi, czasem nie. Ale za to z bagażem doświadczeń, po przygodach. Wracali, bo bardzo mocno tęsknili za Polską i tu chcieli dożyć ostatnich dni. Na ziemi przodków. Takie to romantyczne było. – Dorota uśmiecha się. Jest rehabilitantką, prowadzi własną praktykę, ma mnóstwo pacjentów i nie narzeka na brak pracy. O emigracji nie myśli, na razie, jak zastrzega. Ale wielu jej znajomych wyjechało. I powodzi się im doskonale. – Polska emigracja to ludzie różnego sortu, nie ukrywajmy. Są wśród nich i czarne owce, ale zdecydowana większość to poczciwi, dobrzy ludzie. Ciężko pracują, czasami na niższych stanowiskach niż ich kwalifikacje, ale nie marudzą. Wspierają bliskich w kraju, przestrzegają prawa, asymilują się, zakładają rodziny, biorą udział w lokalnych przedsięwzięciach, udzielają się społecznie, są pracowici, solidni, pomocni. Słucham jej uważnie, notuję i pytam, czy jest tego wszystkiego pewna. – Oczywiście. Wielu moich przyjaciół i znajomych wyjechało. Jesteśmy w kontakcie, odwiedzamy się. Obserwuję ich i jestem zdumiona! Te wszystkie stereotypy, w które wierzymy tutaj, w kraju, że Polacy to głównie nadają się „do bitki i hulanki”, są nic nie warte. Nasi emigranci są wykształceni, solidni, nowocześni. Jestem dumna z mojego pokolenia.
W zupełnie innej sprawie wpadam do urzędu miasta i natykam się znowu na Piotra. Jest z żoną. Niewysoka blondynka z miłym uśmiechem. I spokojem bijącym z oczu. Pytam, czy ma takie samo zdanie o emigracji, co Piotr. – Oczywiście. Jak możesz budować Ojczyznę gdzieś daleko? Jak możesz potem mówić, że jesteś z niej dumny, skoro nic do niej nie wniosłeś? Po prostu uciekłeś. A kim będą twoje dzieci? Czy jeszcze Polakami, czy może Irlandczykami, Włochami, Austriakami, może Norwegami? Kto ma budować Polskę i jej przyszłe pokolenia? – mówi bardzo spokojnie. Wtrąca się Piotr: – Myślałem o naszej rozmowie i chcę jeszcze coś dodać. I bardzo chcę, byś to napisał. Otóż uważam, że polski rząd powinien zabrać emigrantom prawo wyborcze. Głosują w wyborach państwa, w którym żyją. I to jest OK. Ale jeszcze głosują w polskich wyborach i to już nie jest w porządku. A wiesz dlaczego? Bo oni sobie dalej żyją w Anglii czy Danii, a my ponosimy konsekwencje ich wyborów. Mieszkasz w Polsce, to głosujesz. Nie mieszkasz, wara od urny. Głosują, a nie mają pojęcia, co się dzieje w kraju – dodaje stanowczo. Zaznaczam, że dzięki globalizacji i nowoczesnej technologii Polak żyjący gdziekolwiek na świecie jest dobrze zorientowany, bo ogląda wiadomości TV albo czyta gazetę w Internecie. – Media głównego nurtu kłamią – ucina Piotr.
Niedorajdy
– I jak? Zaskoczony? – pyta Paweł i uważnie przygląda się szklance z piwem. Właśnie opowiadam mu o przeprowadzonych rozmowach. – Nie, nie jestem zaskoczony. Wiesz, co Polak, to opinia. Paweł kiwa głową. – Jeśli mógłbym coś dodać… – zawiesza głos. – Jasne dawaj. – Coraz więcej ludzi traktuje emigrację nie jako dramatyczną decyzję czy też szansę na lepsze życie, ale jako normalny etap życia. Na przykład, myślą tak: skończę dobrą, polską politechnikę, wyjadę na staż do Belgii, potem zacznę pracować dla Tesli, a po kilku latach przeniosę się do Doliny Krzemowej, gdzie założę własną firmę, a gdy będzie już doskonale prosperować, otworzę jej oddział w Polsce. Takich ludzi jest coraz więcej i już działają. To też najlepsi, najbardziej wartościowi Polacy. Ale każdy nasz rodak coś wnosi, i do kraju, w którym żyje, i do swojej Ojczyzny. Tego nie da się rozdzielić. Bo zobacz – wypija łyk piwa – pracują w Austrii czy Holandii, płacą tam podatki, zakładają firmy, prowadzą różne działalności, ale… pokazują też, samym sobą, jaka jest Polska, pokazują naszą kulturę i zwyczaje, pokazują to, że jesteśmy częścią tej właśnie zachodniej cywilizacji od wieków, mimo że wujciowie Hitler i Stalin chcieli inaczej. Uśmiecha się złośliwie, ale szybko poważnieje. – To jest bardzo istotne. Dbają o historię. O prawdę. No bo kto protestował pierwszy przeciwko „polskim obozom”? No kto? – pyta, ale odpowiedź doskonale zna. – Z ludźmi wszędzie jest tak samo. Wyrabiają sobie opinię od razu, po pierwszym kontakcie z człowiekiem z innego kraju, z innej kultury, innej religii. I wiesz, co sobie właśnie pomyślałem? Nasza emigracja to nasza wizytówka. Stylowa, porządna, klasyczna. Budząca zaufanie. Spokojna i dobra. Można na nią liczyć. To nasza najlepsza reklama.
– I po co to było wyjeżdżać, panie redaktorze? I co oni tam mają? – mówi z kolei pan Stanisław, grubo po sześćdziesiątce. Od kilku lat jest na emeryturze, ma dużo czasu i jak mnie zapewnia, bardzo uważnie śledzi wszystkie wydarzenia w kraju i za granicą. – Wyjeżdżają, bo im się wydaje, że tam kraina miodem i mlekiem płynąca. A potem widzą, jak jest naprawdę, i zaczyna się płacz – rozkłada ręce. Pytam, o co dokładnie mu chodzi. Pan Stanisław od razu przechodzi do sedna: – Słyszał pan, jakie regulacje przeforsował angielski premier? Skończą się zasiłki dla dzieci emigrantów. Naszych też. Przeliczyli się! – Złośliwie chichocze. Usiłuję mu wytłumaczyć, że tam mało kto żyje z socjalnych dodatków, a akurat nasi rodacy mają w krajach UE opinię bardzo dobrych pracowników. – Ja tam, panie, uważam, że za granicę to niedorajdy życiowe jeżdżą. Bo jakby byli obrotni, to i tutaj biznes by zrobili. I są łatwowierni, wie pan? Tam im obiecują wygodne życie, pensje wysokie i ładne domy. A co mają? Pracy jak rodowity Niemiec, Francuz czy Austriak nie dostaną. I zawsze będą wytykani, jako ci obcy. A teraz jeszcze ta cholerna Merkelowa im na głowy muzułmanów ściągnęła! Widział pan, co się w Niemczech działo? A wie pan, że nasze rodaczki w Szwecji to boją się same po ulicach chodzić? To ja się pytam, po co było wyjeżdżać! Głupota to, i tyle. – Macha ręką. Pytam, co robił i czy był na tyle obrotny, by się dorobić. Znowu macha ręką. – Panie, ja uczciwie pracowałem całe życie. Kokosów nie było, ale też i wiele mi nie trzeba. Jakieś tam wyjeżdżanie na saksy to nie dla mnie, to niepotrzebne. Ja, panie, tutaj rzetelnie pracowałem jak trzeba. Dzieci odchowane i na swoim. – Uderza ręką w stół. A gdzie dzieci? – A pojechali, panie. Emigracji im się zachciało! Głupie to, i tyle!
Nasza wizytówka
27
Tradycje
MAGAZYNSQUARE.PL Życzę Babciom i Dziadkom, by nigdy nie byli samotni, życzę dużo szczęścia, Od ukochanej Julii Krawczyk
Do: Babci i Dziadka. Życzę Wam dużo szczęścia na Nowy Rok! od Zosi, bardzo Was kocham!
Dla kochanych Babci i Dziadka Życzę by byście żyli długo i szczęśliwie! od Alana
Dla Babci Marysi. Kochana Babciu, Życzę Ci byś nigdy nie była samotna, Kocham Cie bardzo Babciu, od Vanessy
Babciu, dziadku
pozdrawiamy i tęsknimy! 21 i 22 stycznia obchodzimy wyjątkowe święto, a mianowicie Dzień Babci i Dziadka.
Kochani Babciu i Dziadku, Życzę Wam szczęścia w Nowy Rok. od Waszej kochanej Zosi
Kochanym Babciom Eli i Zosi, Abyście zawsze były zdrowe i uśmiechnięte! Wasz wnuczek Marcel.
Kochana babciu Ewo, życzę Ci szczęścia i wesołych dni! od Jennifer
Jak bardzo szczególne to dni, nie muszę przekonywać szczególnie tych, których babcie i dziadkowie mieszkają w Polsce. Taka odległość powoduje rzadsze wizyty i dojmującą tęsknotę za ciepłem babcinych rąk i dziadkowe rady dobre na wszystko. Tym bardziej więc na ręce wszystkich babć i dziadków składamy serdeczne życzenia, których wspólnym mianownikiem jest jedno; abyście kochana babciu i kochany dziadku mogli być obecni w życiu swoich wnuczków jak najdłużej i możliwie często! Specjalnie życzenia dla swoich babć i dziadków składają dzieci z Polskiej Sobotniej Szkoły w Glasgow oraz wnuczki i wnuczkowie z całej Szkocji.
Klasa IIb Radości, radości i jeszcze raz radości we wszystkim i ze wszystkiego dla babci Marysi i babci Dany życzy Anastazja :))
Droga babciu Marysiu, życzę Ci najlepszego w Nowym Roku i dużo życia.
Życzenia dla Babci i Dziadka, Żeby nie byli nigdy samotni, dużo radości i nadziei. od Oskara
Dla ukochanej Babci Andzi, dużo szczęścia od Adriana!
Kochanej babci Krysi i dziadkowi Jankowi, Dzisiaj jest Wasz dzień! Dużo szczęścia i zdrówka! od Olka
Kochana babciu Aniu i babciu Władziu, Życzę Wam dużo zdrowia i szczęścia, pomyślności! Julia
Klasa IIIb Życzę babci dużo szczęścia i zdrowia
Kuba
Kochane babcie Danusiu i Wandziu, bardzo Was kocham, jak nikt na świecie!
Miłosz Z.
Życzę szczęścia i miłości dla babci Geni i dziadka Mariana Ola B. Gabrysia
Dla Barbary Lis. Byś nigdy nie była samotna. Życzę zdrowia i radości. Sebastian
28
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Babci i Dziadka, życzę dużo zdrowia i szczęścia babci Marysi i dziadkowi Reńkowi Julia S.
Tradycje
MAGAZYNSQUARE.PL Życzę dobrej zimy, wiosny, lata i jesieni i pozdrawiam babcię Józię i dziadka Hieronima Nathan S.
Życzę kochanej babci Grażynie i babci Ani oraz dziadkowi Wiesiowi i Andrzejowi dużo zdrowia, szczęścia i dobrego życia .
Dla Babci i Dziadka, Z okazji Waszego Święta, Życzę Wam dużo zdrowia, dużo szczęścia i dużo uśmiechu. Kocham Was. Victoria
Oliwier T.
Kochana Babciu i Kochany Dziadku, Z okazji Waszego Święta, Życzę Wam, dużo zdrowia, szczęścia i radości.
Z okazji Dnia Babci i Dziadka życzę dużo zdrowia i szczęścia dla babci Joli i dziadka Zygmunta Emilia R.
Dla babci Marysi i dziadka Felka dużo zdrowia, szczęścia i słodyczy od kochającej wnuczki Oliwii Sz.
Maja D.
Kochana Babciu, Kochany Dziadku, Z okazji Waszego święta życzę Wam dużo szczęścia, pomyślności i żebyście zdrowi żyli. życzy Andrea
Dużo zdrowia i szczęścia dla babci Ewy i babci Ireny od Kacpra S.
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Babci i Dziadka! Kochamy Was i życzymy pomyślności. Rafał i Krystia N
Klasa IV Kochana Babciu i Dziadku, Życzę Wam szczęśliwego dnia! Buziaki, Roland
Dla kochanych Dziadków i Babci, Kocham Was bardzo, Z okazji Waszego święta, życzę Wam pomyślności i szczęścia.
Dużo zdrowia, szczęścia i Waszej obecności z nami kochanym babciom: Jadzi, Stasi i Maryli, oraz dziadkowi Ryśkowi życzą Ola, Adaś, Natalia i Kacper.
od Dominiki
Dla Babci i Dziadka, Kochani Babciu i Dziadku, ja i inne dzieci składamy Wam najlepsze życzenia z okazji Waszego święta. Natalie
Kochana Babciu, Kocham Cie bardzo, życzę Ci abyś była zawsze szczęśliwa, żeby wszystkie Twoje marzenia się spełniły i żebyś miała dużo szczęścia! Całusy. Aleks
Kochana Babciu, kochany Dziadku, Z okazji Waszego święta życzę Wam dużo szczęścia, zdrowia i pomyślności. Amelia
Kochana Babciu i Dziadku! Chciała bym abyście byli zdrowi jak ryby i szczęśliwi. Alicja
Babciu i Dziadku, Życzę Wam pomyślności i długiego życia. Grześ
Dla Kochanej Babci, Życzę Ci dużo szczęścia i pomyślności i dużo uśmiechu i zdrowia. Zosia
29
Temat numeru
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Krzysztof Mielnik-Kośmiderski
2017 – rok pod znakiem niewiadomej „Obyś żył w ciekawych czasach” – głosi stare chińskie przekleństwo. O ile minione 12 miesięcy stanowiło swoiste preludium do takich czasów, o tyle z nadejściem stycznia wkroczyliśmy w samo epicentrum niepewności. 23 czerwca 2016 r. Brytyjczycy zrzucili na siebie bombę, przed efektami której ostrzegali analitycy z niemal każdego zakątka świata. Na falę uderzeniową w postaci spowolnienia gospodarczego nie trzeba było czekać zbyt długo. Już pod koniec listopada, podczas ogłaszania oficjalnych prognoz na kolejne dwa lata, Philip Hammond informował, że wzrost gospodarczy w 2017 roku wyniesie 1,4 proc. (zamiast wcześniej szacowanych 2,2 proc), a w 2018 – 1,7 (zamiast zapowiadanych przed referendum ws. Brexit 2,1 proc). Niezależne opracowania departamentu skarbu przyniosły również inną „dobrą nowinę” – konieczność dokonania w ciągu
30
4 lat pożyczek na kwotę 110 mld funtów, celem pokrycia strat wynikających ze spadku przychodów podatkowych. A przecież jeszcze krótko przed referendum kanclerz George Osborne obiecywał, że do 2020 r. Wielka Brytania będzie mogła pochwalić się nadwyżką budżetową. W obecnej sytuacji wspomnienie jego słów brzmieć może jedynie jak słaby żart.
Wzrost wynagrodzeń w nowym roku znacznie słabszy Czas płynie nieubłaganie, a uruchomienia artykułu 50, rozpoczynającego formalny proces wychodzenia UK z Unii Europejskiej, nie można przecież odwlekać w nieskończoność. Wprawdzie rok 2016 przyniósł na Wyspach największe wzrosty od 15 lat, ale analitycy finansowi nie pozostawiają złudzeń – jeśli Zjednoczone Królestwo wyjdzie z Unii, nie ma opcji powtórzenia tego wyniku w najbliższej przyszłości.
Temat numeru
MAGAZYNSQUARE.PL Torsten Bell, dyrektor think tanku Resolution Foundation, podsumowując minione 12 miesięcy zauważa dwa plusy: rekordowy poziom zatrudnienia oraz fakt, że większość firm nie planuje redukcji. Zaraz jednak dodaje: „Gorszą wiadomością jest to, że znaleźliśmy się blisko kresu możliwości wzrostu, a bez niego to na innych czynnikach spoczywa obowiązek ciągnięcia pensji w górę. Te inne czynniki nie wydają się jednak współpracować" Ujmując sprawę prościej – w drugiej połowie roku realne płace na Wyspach zaczną spadać i nic nie wskazuje, by cokolwiek mogło ten proces powstrzymać. A już na pewno nie Brexit! Przewidywaniom Resolution Foundation w sukurs idzie opublikowany tuż przed Sylwestrem raport banku Lloyds na temat wydatków gospodarstw domowych w UK. Wyraźnie widać w nim negatywny wpływ spadku wartości funta na budżet przeciętnej rodziny. Kilkunastoprocentowe osłabienie brytyjskiej waluty sprawiło, że wydatki na jedzenie wzrosły o blisko 2 proc., a na paliwo o 6 proc. Już w tym momencie – choć przecież proces opuszczania Unii jeszcze nie ruszył – aż 30 proc. gospodarstw domowych wskazuje, że po opłaceniu rachunków i zakupie podstawowych produktów, w budżecie domowym zostaje mniej pieniędzy niż przed rokiem.
Dobre miny do złej gry Brytyjscy politycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że rok, w który właśnie wkroczyliśmy będzie czasem bezprecedensowych wyzwań, uwalniania rezerw budżetowych i zaciskania pasa. Jeśli Brexit faktycznie ma oznaczać Brexit, przyjdzie nam zapłacić za to wysoką cenę. Jak wrażliwie reagują w tej kwestii rynki, przekonaliśmy się w drugim tygodniu stycznia. Theresa May stwierdziła, że nie będzie dążyć do porozumienia z Brukselą za wszelką cenę. Jej słowa potwierdziły po raz kolejny, że dostęp do wspólnotowego rynku nie jest dla niej wart więcej, niż ucięcie imigracji. Tuż po słowach May funt spadł do poziomu najniższego od końca października 2016. To wszystko stanowi jednak tylko przedsmak tego, co czeka nas w momencie uruchomienia przez rząd artykułu 50. Jak wieszczy w analizie przeprowadzonej specjalnie dla Magazynu Square Marcin Lipka z Cinkciarz.pl: „Kumulacja negatywnych wiadomości powoduje, że funt nie tylko zbliża się do notowań euro, ale pojawia się coraz więcej analiz sugerujących zrównanie się jego wartości z dolarem. To także przekłada się na wycenę funta, który spada poniżej granicy 4.50 zł” Przypomnijmy jedynie dla porządku, że wcale nie w tak zamierzchłej przeszłości funt był wart niemal 3 razy więcej niż amerykańska waluta!
Trochę słońca, czyli co w nowym roku podatkowym? Brytyjski rząd planując budżet na rok podatkowy, który rozpocznie się 6 kwietnia, nie zdecydował się na przeprowadzenie zmian, które mogłyby przynieść społeczne niezadowolenie i kontynuuje linię obraną wcześniej. Faktem, o którym trzeba pamiętać jest, że Zjednoczone Królestwo co najmniej do marca
2019 r. będzie członkiem Unii Europejskiej, więc rewolucji podczas ogłaszania tegorocznego budżetu raczej nie należało się spodziewać. Tym, co każe zwrócić na siebie uwagę, jest większe nastawienie na pobudzenie gospodarki – przede wszystkim poprzez budowę nowych mieszkań i kontynuację polityki ulg dla biznesu. Co ważne z punktu widzenia osób pracujących, roczny dochód, od którego nie będziemy zobowiązani zapłacić podatku wzrośnie o 500 funtów (z £11000 do £11500). Krokiem, który ma na celu pobudzenie drobnej przedsiębiorczości jest też podniesienie progu, od którego trzeba będzie zapłacić wyższy, 40 proc. podatek dochodowy. Obecnie jest to kwota £43 tys, od marca wzrośnie zaś o kolejne £2 tys. Dobrą informacją dla zatrudnionych na etacie jest kolejne podwyższenie National Living Wage. Wszystkie osoby powyżej 25 roku życia, które otrzymują obecnie £7.20 za godzinę, dostaną wynagrodzenie wyższe o 30 pensów (£7.50 za godzinę) Zmiana ta oznacza dla zatrudnionych na pełen etat £1400 więcej w skali roku. Wzrosną także zarobki dla osób poniżej 25 roku życia, chociaż tu zmiany będą iście symboliczne – między £0.05 a 0.10 za godzinę. Mała, ale jednak pozytywna zmiana dla wszystkich, którzy korzystają z zasiłku Universal Credit. Do tej pory za każdego funta zarobionego powyżej kwoty upoważniającej do pobrania pełnego zasiłku, zainteresowanemu odejmowano 65p. Od kwietnia odjęte zostanie o 2 pensy mniej. Jak szacuje rząd, na zmianie tej skorzysta 3 mln gospodarstw domowych na Wyspach.
Quo vadis, UK? Pytanie, które mogłoby się nasunąć po przeczytaniu prognoz na nowy rok podatkowy brzmi „Skoro jest tak źle, dlaczego jest tak dobrze? Warto przy tej okazji przypomnieć sobie reakcje części Brytyjczyków, którzy nazajutrz po referendum pytali napotykanych na ulicach obcokrajowców, co jeszcze robią w ich kraju, skoro właśnie przegłosowano Brexit? Bomby z opóźnionym zapłonem działają na trochę innej zasadzie – i choć warto myśleć optymistycznie, trzeba zdawać sobie sprawę ze sposobu funkcjonowania tego mechanizmu. Westminster wie, że jedyną drogą pozwalającą na złagodzenie skutków Brexitu jest zachowanie jedności kraju i pobudzanie gospodarki we wszystkich jego częściach. Stąd też decyzja o zwiększeniu wsparcia finansowego dla Szkocji (o £800 mln), Walii (o £400 mln) i Irlandii Północnej (o £250 mln). Po to, by pobudzić gospodarkę postawiono również na zmniejszenie podatku dla przedsiębiorców. Tzw. corporation tax, który już w ostatnich latach spadł z 28% do 20%, ma być nadal obniżany, by w 2020 r. wynieść rekordowo niskie 17%. Jeśli się to powiedzie, na zmianach skorzysta ponad milion firm na Wyspach. Wszyscy żyjemy w UK i chociażby z tak egoistycznych pobudek – wbrew wszelkim prognozom ekonomistów – życzymy temu krajowi jak najlepiej. Jednak rozpoczęty rok będzie dla niego czasem bezprecedensowej próby. Cały świat znów z zaciekawieniem spogląda na Zjednoczone Królestwo.
31
2017
Annual Dinner Dance
Date & time: 11th February 2017, 6:30 pm - 1am Address: Hilton Edinburgh Grosvenor Hotel, Grosvenor Street, Edinburgh EH12 5EF Dress code: smart Live band Raffle Tickets: ÂŁ35.00 p/p (members) and ÂŁ40.00 p/p (non-members) - the price includes a glass of Prosecco on arrival and 3 course dinner Tickets available from committee members or bookable by e-mail from info@scotpoles.co.uk Further details on website www.scotpoles.co.uk or phone Mrs Izabella Brodzinska 0131 6670341
32
MAGAZYNSQUARE.PL
Kultura Cafe
Kultura Cafe POLECAMY
Śledź z nami wydarzenia ze świata kultury, wiadomości z Wysp i nie tylko. Sprawdź co dzieje się w świecie książki, kina, teatru oraz muzyki.
Książka / Film / Muzyka / ... Film / Muzyka / Wydarzenia ...
Nigdy nie zapomnieć Bussi Michel Sensacja, kryminał Jamal biegnie szybko, bardzo szybko. Z powodu protezy nogi i innych zrządzeń losu wiele musi w życiu nadrobić. W Yport, dokąd pojechał trenować na najwyższej w Europie skale nadmorskiej, najpierw zauważył czerwony szal wiszący na ogrodzeniu, potem zobaczył niewiarygodnie piękną brunetkę w podartej sukience stojącą tyłem do przepaści i patrzącą mu prosto w oczy. Są sami na świecie; Jamal wyciąga rękę i rzuca jej szal, tak jak się rzuca koło ratunkowe. Kilka sekund później na lodowatych kamieniach opustoszałej plaży przed oczami przerażonego Jamala leży nieruchome ciało nieznajomej. Na szyi ma czerwony szal. Taka jest wersja Jamala Wierzycie mu? Michel Bussi, tłumaczony na dwadzieścia dziewięć języków, stał się mistrzem alchemii łączącej manipulację, emocje i napięcie. W 2015 r. Bussi znalazł się na trzecim miejscu rankingu dziennika „Le Figaro” najbardziej poczytnych pisarzy francuskich. Wydawnictwo: Świat Książki Rok wydania: 2016 Strony: 496 Gdzie kupić: polbooks.co.uk Cena: £7,50
Dekalog Nawałki. Reprezentacja Polski bez tajemnic Feddek Marcin Sport Zajrzyj za kulisy reprezentacji, w której zakochała się cała Polska! Posłuchaj Lewandowskiego przed meczem z Niemcami. Stań obok Piszczka tuż przed wyjściem na stadion we Frankfurcie. Weź udział w imprezie po wywalczeniu awansu na Euro 2016. „Usłysz” ciszę w autokarze po porażce z Portugalią... Marcin Feddek, jako jedyny dziennikarz, miał możliwość śledzenia zamkniętych treningów kadry i podróżowania wraz z nią, a prywatne rozmowy z trenerem i zawodnikami dały mu dostęp do informacji zarezerwowanych wyłącznie dla członków sztabu. Dziennikarz Polsatu Sport odkrywa kulisy reprezentacji, która dotarła do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji. Przybliża metody selekcjonera, tłumaczy jego decyzje taktyczne, a także przedstawia, jak od środka funkcjonuje najważniejsza drużyna narodowa w kraju. Wydawnictwo: Sine Qua Non Rok wydania: 2016 Strony: 432 Gdzie kupić: polbooks.co.uk Cena: £8,95
Jestem mordercą Thriller, 2016
Polski thriller z prawdziwego zdarzenia i do tego nie kopiujący na siłę motywów z amerykańskich filmów. Oto historia inspirowana faktami z lat 70. ubiegłego wieku, kiedy na terenie Polski działał seryjny morderca znany jako wampir. Dostajemy rzecz trzymającą w napięciu, ciekawą, wywołującą emocję i na długo zapadającą w pamięć. Najlepsze jest to, że reżyser wie, jak panować nad atmosferą. Kiedy trzeba jest gęsto i ciężko, a w innych miejscach lekko i zabawnie. Odtworzenie rzeczywistości lat 70. jest wręcz perfekcyjnie. Rzadko kiedy w polskim kinie pojawia się film, który w takich szczegółach byłby w stanie utrzymać iluzję fabuły osadzonej w tym okresie.
Vaiana – Skarb oceanu Animowany, 2016
Nowy film animowany Disneya to uniwersalna rozrywka dla całej rodziny. Po raz kolejny twórcy pokazują, jak opowiadać historię, by bawiła, uczyła i zapadała w pamięć widzowi w każdym wieku. Mamy po prostu przygodę, która pozwala idealnie zapomnieć o otaczającej rzeczywistości. Muzycznie brzmi świetnie w polskiej wersji i nie odstępuje bardzo oryginalnej, a do tego znakomicie wprowadzono kabareciarzy w polskim dubbingu. Zabawa, jakiej oczekujemy po świetnym filmie animowanym nie tylko dla dzieci.
33
Edukacja
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Joanna Durlik, Karol Chlipalski
Rodzice i szkoła za granicą Szkoła za granicą to duże wyzwanie nie tylko dla dziecka czy nastolatka, ale i dla rodziców. Ucznia czekają nowi koledzy i nauczyciele, nauka w języku innym niż ojczysty, różnice programowe i nowe szkolne zwyczaje. Rodzice – oprócz tego, że zapewne przeżywać będą razem z dziećmi wszystkie te nowości – stają zwykle przed jeszcze jednym wyzwaniem, a mianowicie współpracą z nauczycielami i szkołą. Różnice dotyczące oczekiwań szkoły wobec rodziców (i odwrotnie) czy norm zachowania nawet w pozornie podobnych od Polski krajach europejskich mogą okazać się zaskakująco duże i mocno wpływać na komunikację na linii rodzic-szkoła. Co dziwi polskich rodziców w zagranicznych systemach edukacyjnych, i na co warto się przygotować, mając w perspektywie posłanie dziecka do szkoły w Szkocji, Włoszech czy USA?
Szkocja – samodzielne dzieci nadopiekuńczych rodziców – Największym szokiem był dla mnie styl opieki nad dziećmi w szkockiej szkole – opowiada Matylda, której syn Bartek przez cztery lata chodził w Szkocji do szkoły podstawowej, a córka Agatka przez dwa lata do przedszkola. – Może jestem przewrażliwioną mamą, ale trudno było mi się nie zaniepokoić, kiedy widziałam, że jesienią, w deszczowy, chłodny dzień dzieciaki maszerują
34
na spacer w rozpiętych kurtkach, bez czapek i szalików – wspomina. Kiedy Matylda próbowała porozmawiać o tym z wychowawczynią, poprosić ją, żeby dopilnowała, aby jej chorowity syn ubierał się porządnie przed spacerem, nauczycielka robiła wielkie oczy i odpowiadała, że Bartek musi uczyć się samodzielności. – Ja to oczywiście rozumiem, z jednej strony, ale trudno oczekiwać od ośmiolatka, że będzie myślał o swoim zdrowiu, prawda? Zwłaszcza, jeśli koledzy wychodzą na dwór z odkrytymi głowami. Matylda miała też wielokrotnie poczucie, że z punktu widzenia szkockiej szkoły za bardzo wtrąca się w edukację mojego dziecka. Robiła to po części dlatego, że w Szkocji młodsze dzieci nie mają prawie prac domowych, więc nie mogła się zorientować, jak dziecku idzie, z czym ma kłopoty i w czym mogłaby mu pomóc. Opisowe oceny, które rodzice dostają ze szkoły raz na semestr, nie zaspokajały jej głodu wiedzy. – Trochę martwiło mnie, że tak mało wiem o postępach syna, zwłaszcza, że przecież zaczął uczyć się w nowym języku. Więc podczas indywidualnych spotkań z nauczycielką, na które w szkockiej szkole trzeba przychodzić co jakiś czas, próbowałam się dopytywać, jak Bartkowi idzie pisanie, czytanie, i tak dalej. Po którymś z kolei takim spotkaniu Matylda usłyszała od pani wychowawczyni, że niepotrzebnie się martwi i że nie musi wszystkiego kontrolować, bo kiedy pojawią się poważne problemy, szkoła na pewno da jej znać.
MAGAZYNSQUARE.PL Było to jakże odmienne podejście od tego, jakiego nauczyła się w polskiej szkole, do której Bartek chodził przez rok przed wyjazdem do Szkocji. W Polsce było jej zdecydowanie łatwiej dogadać się z nauczycielami. – Miałam wrażenie, że moja postawa była tu jak najbardziej na miejscu, nauczyciele doceniali, że interesuję się postępami dziecka i jestem gotowa mu pomóc, pracować z nim dodatkowo w domu, żeby nie dopuścić do problemów i nie musieć interweniować dopiero, kiedy się pojawią. Również w szkockim przedszkolu, do którego chodziła Agatka, córka Matyldy, ujawnił się drobny problem kulturowy. Zanim Agatka poszła do przedszkola, nie miała dużo kontaktu z innymi dziećmi – większość czasu spędzała z mamą w domu. Więc nie miała okazji zorientować się, że dookoła mieszkają – różnie wyglądający – ludzie różnych ras i narodowości i że nie wszystkie dziewczynki mają słowiańską urodę: różową skórę i blond włosy jak ona. Przez pierwsze dni w przedszkolu podobno bardzo intensywnie przyglądała się swoim śniadym, ciemnowłosym koleżankom, co wzbudziło zaniepokojenie pań wychowawczyń. – Zostałam zaproszona na rozmowę, podczas której musiałam przekonać je, że wcale nie zaszczepiamy dziecku nietolerancyjnych postaw, że Agatka musi się po prostu przyzwyczaić do nowych osób, które dla niej wyglądają nietypowo! Na szczęście szybko zaprzyjaźniła się z dziewczynką z Indii, więc nie dostaliśmy na stałe etykietki rasistów… – śmieje się dziś Matylda.
Włochy – południowy temperament i rodzina Anna, mama nastoletniej Rosalii, wspomina, że szkolne początki córki nie były wolne od niespodzianek, mimo że tata Rosalii jest Włochem, a ona sama mieszkała w tym kraju od lat. Więc posłanie Rosalii do szkoły w tym kraju nie wiązało się dla nich ani z nowym miejscem zamieszkania, ani nowym językiem. – To chyba była przede wszystkim kwestia moich wyobrażeń, moich oczekiwań, które sobie nie do końca świadomie zbudowałam, pamiętając własne doświadczenia z polskiej szkoły – wspomina Anna, która spodziewałam się większej dyscypliny w szkole, a także tego, że dzieci będą spędzać czas przede wszystkim na nauce – a tymczasem Rosalia opowiadała mamie głównie o tym, że razem z dziećmi bawiła się cały dzień. – Kiedy po pierwszej klasie porównywałam, co umie córka i jej rówieśnik, mój bratanek, który mieszka i chodzi do szkoły we Wrocławiu, trochę się zmartwiłam, bo w porównaniu z Kubą, Rosa umiała naprawdę niewiele… – mówi Anna. Zatroskana mama próbowała rozmawiać na ten temat z nauczycielką, nawet z dyrektorką szkoły, ale nie odniosła wrażenia, żeby udało im się osiągnąć jakiekolwiek porozumienie: skoro dzieci dobrze się razem czują w klasie i zdają test na koniec roku, to w czym problem? – pytała dyrektorka. Annie jednak test wydawał się banalnie prosty i nic nie było w stanie zachwiać jej przekonaniem, że celem chodzenia do szkoły powinno być przede wszystkim zdobywanie wiedzy, a zdobywanie przyjaciół powinno być na drugim miejscu. Co jeszcze zaskoczyło mamę Rosy we włoskiej szkole? Podobne zachowania, które dla większości przybyszów z Polski wydają się we Włoszech nieco egzotyczne: duża ekspresyjność,łatwośćnawiązywaniakontaktuiskracaniefizycz-
Edukacja nego dystansu. Te akurat Anna wspomina bardzo pozytywnie. – Podoba mi się, że we Włoszech nauczyciele traktują dzieci ciepło, po ludzku: jeśli dziecko przychodzi się przytulić, to nauczycielka je przytuli, pogłaszcze po głowie. Jest też dużo większa tolerancja dla dziecięcych wygłupów, nikt nigdy nie daje dzieciom uwag za to, że np. śmieją się na lekcji. Pamiętam, że kiedy w szkole Rosy pojawił się chłopiec ze Stanów, to rodzice o mało nie złożyli pozwu do sądu, kiedy nauczycielka przytuliła ich płaczącego syna, żeby go pocieszyć. Może my Polacy mamy dla zachowań tego typu większą akceptację?
Francja: Przedszkole jest szkołą nawet z nazwy W przeciwieństwie do Włoch, we Francji szkoła jest niezwykle poważnie traktowana. Poważne traktowanie obejmuje także przedszkole i to chyba najbardziej zaskoczyło Annę, która wyszła za mąż za Francuza i we Francji zamieszkała na wiele lat zanim jej synowie poszli do przedszkola. Była przyzwyczajona z Polski, że przedszkole to takie miejsce, gdzie dzieci uczą się w mniej sformalizowany sposób i raczej spędzają czas na zabawie. Tymczasem przedszkole jest we Francji szkołą, nawet z nazwy – école maternelle . Wychowawcy noszą też dumnie brzmiący oficjalny tytuł „szkolnych profesorów”: „professeurs d’écoles” i legitymują się tym samym dyplomem, co nauczyciele pracujący też z jedenastoletnimi, a nawet starszymi uczniami. Wymagania są ujednolicone w całym kraju i również traktowane bardzo poważnie. – Jak okaże się, że dziecko w jakimś tam wieku nie rysuje kółka w sposób, jaki powinno, można się spodziewać, że nauczycielka wezwie rodziców na rozmowę – mówi Anna. Poza tym nie widzi specjalnych różnic kulturowych pomiędzy Francją, a Polską, które ujawniałyby się przy okazji edukacji dzieci. No, może poza bardzo poważnym podejściem do jedzenia. Przerwa obiadowa jest tu świętością, a dzieci mają nawet osobny przedmiot: „éducation à l’alimentation” (wiedza o odżywianiu).
Norwegia – różnica pomiędzy karą a psychicznym znęcaniem się Na drugim końcu Europy, w Norwegii, dla polskich rodziców, z którymi rozmawialiśmy, największym zaskoczeniem było – poniekąd odwrotnie, niż w Szkocji – duże zaangażowanie szkoły w wychowanie dzieci. – Może skojarzenia z filmem „Obce niebo” to trochę za dużo, ale rzeczywiście w Norwegii obowiązuje zasada, że dobro dziecka jest najważniejsze i ze szkoła i inne państwowe instytucje, takie jak Barnevernet (Urząd Ochrony Praw Dziecka) powinny czuwać, czy rodzice do tego dobra dążą – mówi Magda, która wyjechała z mężem do Norwegii kilkanaście lat temu i której synowie urodzili się już w Oslo. Jej zdaniem, generalnie nauczyciele w Norwegii są na ogół bardzo pomocni, otwarci, chętnie spotykają się i rozmawiają z rodzicami, jednak trzeba mieć świadomość pewnych różnic językowych i kulturowych, które łatwo mogą popsuć komunikację między rodzicem-Polakiem a nauczycielem-Norwegiem. – Przede wszystkim rodzice muszą – dokładnie tak, jak robią to tutejsi nauczyciele – wykazywać się dużą wolą współpracy – tłumaczy Magda, której młodszy syn, Karol, na początku szkoły nie najlepiej radził sobie z norweskim. Nauczyciel syna wymyślił, że dobrze byłoby ogra-
35
Edukacja niczyć kontakt z językiem polskim i zawiesić chodzenie do polskiej szkoły sobotniej, dopóki Karol nie będzie biegle mówił po norwesku. – Gdybym odpowiedziała po prostu „Nie ma mowy, polski jest dla nas najważniejszy”, mogłoby to być zinterpretowane jako działanie na szkodę dziecka – bo rodzic odmawia dostosowania swojego zachowania tak, by pomóc dziecku w pokonaniu szkolnych trudności – tłumaczy. Magda odpowiedziała więc dyplomatycznie: że nie wyobraża sobie, że mogłaby mówić do dziecka inaczej niż po polsku, bo po norwesku nie będę w stanie nawiązać z nim pełnego emocjonalnego kontaktu. Zaproponowała jednak, że będzie z nim ćwiczyć dodatkowo norweski w domu, jeśli szkoła przygotuje mi stosowne ćwiczenia i materiały. – Powiedziałam też, że nie zrezygnujemy ze szkoły sobotniej, bo Karol ma tam najlepszych przyjaciół (co jest prawdą), ale możemy postarać się, żeby chodził na dodatkowy trening piłki nożnej z grupą dzieci norweskojęzycznych, a nie mieszaną, polsko– i norweskojęzyczną. Magda zwraca też uwagę na drobne różnice językowe, których polscy rodzice wychowujący dzieci w Norwegii powinni być świadomi. – Kiedy niegrzeczne dziecko nie obejrzy dobranocki, to po polsku powiemy, ze dostało karę, ale po norwesku – że rodzice wyciągnęli konsekwencje z niewłaściwego zachowania. Jeśli przetłumaczymy po prostu słowo „kara” na norweski, to Norwegowi słowo „straff” skojarzy się z czymś bardzo poważnym, niekoniecznie karą fizyczną, ale psychicznym dręczeniem dziecka. Tego typu różnic trzeba być świadomym, żeby niechcący nie narazić się na nieprzyjemności. Bez względu na to, w jakim kraju przyjdzie naszym dzieciom chodzić do szkoły, pamiętajmy, że to szkole właśnie najbardziej objawiają się różnice kulturowe, które w życiu dorosłych nie będą grały większej roli. Dla dobra dzieci rodzice powinni mieć oczy i uszy otwarte, aby nie zignorować żadnego sygnału, nawet takiego, który wydaje im się mało ważny. W innych kulturach te „mało ważne” sprawy mogą być całkiem poważnie traktowane. I odwrotnie, coś, co dla nas urasta do rangi problemu, może np. nauczycielom w Szkocji wydawać się drugorzędne, a nawet śmieszne. Nie uda się nam z pewnością ominąć wszystkich problemów, jak narciarzowi tyczek na stoku, ale część z tych, jakie stały się uziałem rodziców Karola, Agatki czy Staszka, po prostu można było uniknąć. Z drugiej strony jednak polscy rodzice mieszkający za granicą powinni pamiętać, że przymus dostosowania się i szacunek wobec kultury kraju przyjmującego niekoniecznie musi oznaczać rezygnację ze swojej odrębności. Zazwyczaj te dwie rzeczy można pogodzić. Serwis Wszystko o dwujęzyczności jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2016 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o zleceniu zadania publicznego przez Kancelarię Senatu oraz przyznaniu dotacji na jego wykonanie w 2016 r.”.
36
MAGAZYNSQUARE.PL
Szanowni Państwo, Drodzy Czytelnicy Kończymy przygotowywanie dla Państwa serwisu „Wszystko o dwujęzyczności” finansowanego ze środków Kancelarii Senatu RP w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2016 r.”. Materiały, które weszły w skład tego serwisu, a których większość została przygotowana przez młodych naukowców z Uniwersytetów Jagiellońskigo i Warszawskiego, pojawiały się przez ostatnich 8 miesięcy (od maja 2016 r.) na stronach wybranych portali internetowych i czasopism w Wielkiej Brytanii, USA, Kanady, Włoch, Norwegii i Austrii. Serwis ten był kontynuacją podobnego projektu realizowanego rok wcześniej w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” (wówczas finansowanego Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W zeszłym roku naszym głównym celem było przekonanie naszych Czytelników – Polaków mieszkających poza Polską – do tego, że kultywowanie i przekazywanie znajomości języka polskiego wzbogaca dzieci wychowujące się za granicą pod wieloma względami – nie tylko pozwala im komunikować się z większą liczbą osób, rodziną i znajomymi pozostawionymi w Polsce, ale także daje różnego rodzaju korzyści – poznawcze, duchowe oraz praktyczne. W tym roku skupiliśmy się w większym stopniu na tym, jak wychowanie dwujęzycznych dzieci uczynić prostszym i możliwie najefektywniejszym, a także uwrażliwieniu naszych Czytelników na istnienie różnic kulturowych, które czasami nie mniej niż język mogą utrudnić naszym dzieciom – a także nam samym – funkcjonowanie w nowej ojczyźnie. Chcieliśmy także „zarazić” Czytelników zaintersowaniem najnowszymi odkryciami dokonywanymi przez naukowców różnych specjalności zajmujących się badaniem języka. Jak wiemy, teksty przez nas przygotowane cieszyły się Państwa zainteresowaniem, były one wielokrotnie czytane i udostępniane, niektóre z nich zyskały dziesiątki, a nawet setki „polubień”. Dziękujemy za to naszym Czytelnikom! Chcieliśmy także bardzo podziękować za współpracę naszym partnerom – redakcjom portali Dobra Polska Szkoła, Moja Bancarella, nPortal. no, magazynów Square, Opinia i Polonika oraz Gazety, dziennika Polaków w Toronto. I wszystkim pragniemy życzyć do siego roku 2017! Redakcja serwisu „Wszystko o dwujęzyczności” Grudzień 2016 r.
MAGAZYNSQUARE.PL Autor Paweł Porański
Z ziemi francuskiej do Szkocji Na półmetku pory deszczowej, kiedy za oknem deszcz pada zarówno z góry, z dołu, jak i z boku, przypomina mi się historia, która wydarzyła sie 76 lat temu. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku rozpoczęło wielką wędrówkę ludów słowiańskich na zachód. Nie była to pierwsza "inwazja" Polaków na Wyspy. Nie jesteśmy też pierwszymi Polakami, którym przeszkadza ten "uporczywy deszczyk". Ale zacznijmy od początku... Po klęsce wrześniowej wielu polskich żołnierzy postanowiło kontynuować walkę z niemieckim najeźdźcą. Było dla nich oczywiste, że muszą przedostać się do Francji, do naszego największego przyjaciela i jedynego sojusznika na kontynencie. Dróg było wiele, ale najczęściej „podróż” zaczynała się na granicy polsko-rumuńskiej, wiodła przez Węgry, a kończyła we Francji, gdzie odradzało sie Wojsko Polskie. Jednak nad Tamizą polskich żołnierzy nie przyjmowano z otwartymi rękoma. To już nie była ta Francja, która bohatersko walczyła z Cesarskimi Niemcami. Rząd francuski pozwolił wprawdzie na formowanie jednostek, ale szło to mozolnie. Wyposażenie wojskowe napływało w niewystarczających ilościach i często było przestarzałe. Polacy rwali się do boju a tymczasem Francuzi prowadzili „dziwną wojnę”, w której nasi żołnierze wydawali się niepotrzebni. Polscy żołnierze na przepustce często słyszeli od Francuzów: „Nie będziemy umierać za Gdańsk”, "Gdyby nie wy, Polacy, to byśmy się dogadali z Niemcami" etc. Stosunek rządu francuskiego do polskiego sojusznika najlepiej ilustruje fakt że po kilku miesiącach urzędowania w Paryżu, rząd polski zmuszony był przenieść się do Angers w zachodniej Francji. W maju 1940 roku Niemcy zaatakowały Holandię, Belgię i Luksemburg, a następnie wkroczyły do Francji. Polscy żołnierze dzielnie walczyli osłaniając odwrót wojsk alianckich, nie na wiele się to zdało. Już 26 maja rozpoczęła się ewakuacja wojsk brytyjskich w rejonie Dunkierki. Wielu polskich żołnierzy postanowiło kontynuować walkę na brytyjskiej ziemi. Pierwsza grupa naszych żołnierzy pojawiła się na szkockiej ziemi 23 czerwca. Była to 3 Dywizja Piechoty formowana w Bretanii. Początkowo Polaków było niewielu; 250 oficerów oraz 1527 podoficerów i szeregowców. Wkrótce cała Szkocja pokryła się siecią polskich obozów wojskowych, a liczba żołnierzy wzrosła do kilkunastu tysięcy.
Krok w przeszłość Ignacy Wieniewski (historyk literatury, filolog klasyczny) wspomina*: „25 czerwca wylądowaliśmy w Liverpoolu, a stamtąd pociągi wiozły nas do Glasgowa. Na postojach stacyjnych stały miłe panie z tacami niesmacznych kanapek angielskich i wspaniałej herbaty symbolizującej przyjaźń brytyjską. Z nieistniejącego już dworca St. Enoch, maszerowaliśmy przez miasto. Wydawało się Szkotom, że potężna armia polska śpieszy im na odsiecz. Toteż wiwatom na ulicach nie było końca, "Long live Poland!" Kiedy padł rozkaz rozejść się, przemili gospodarze zaprosili nas do pubu na whisky. A że okrzyki "Long live Poland!" ciągle trwały, moi koledzy zwrócili sie do mnie, ponieważ znałem ułomki języka angielskiego. W mojej ignorancji doradziłem: "Long live England!" Oficerowie poszli za moją radą i Szkoci zlodowacieli. Wreszcie jeden z nich podszedł do mnie. – Good morning. Czy pan mówi po angielsku? – Słabo, ale może się porozumiemy. – Jak panu sie zdaje, gdzie pan jest? – Chyba w Glasgowie – A gdzie leży Glasgow? – W Anglii – Proszę mi wybaczyć ale jest pan w błędzie. Glasgow leży w Szkocji. – Ależ Szkocja leży w Anglii. – No Sir. Szkocja leży w Wielkiej Brytanii. Dalszy ciąg lekcji geografii i szkockiego poczucia odrębności narodowej odbył się przy kieliszku, a raczej kieliszkach whisky, na którą zaprosił mnie sympatyczny Szkot. Nie trafił mu do przekonania argument, że przecież Jerzego VI nazywa się wszędzie "królem angielskim" a nie "królem brytyjskim". Pobyt w Glasgow trwał niestety tylko kilka dni i polscy oficerowie zostali przeniesieni do obozu na łąkach pod miasteczkiem Douglas w Lanarkshire. Jak opisuje Wieniewski: Zaczęło sie życie pod namiotami. Polewał je uporczywy deszczyk szkocki. Wokół pobekiwały pasące sie owce. Była wśród nas spora grupa starszych oficerów, których postacie, wychylające się rano z namiotów przedstawiały charakterystyczny widok. Młodsi mówili: "Leśne dziadki w wigwamach". Jedną z jaśniejszych stron życia w obozie była "Lwowska Fala". Zawędrowała spod Wysokiego Zamku aż do Szkocji i teraz, zmilitaryzowana, umilała nam życie. A ich występy! Któżby rok temu wyobraził sobie we Lwowie, ze Szczepcio będzie sie kłócił z Tońciem łyczakowskim narzeczem na szkockiej łączce. W międzyczasie kolejne polskie jednostki docierały do Glasgow. 31 sierpnia odbyła się pierwsza polska "defilada". Oddział rozpoznawczy 3 Dywizji Piechoty zaprezentował swój sztandar – sztandar 9 Pułku Ułanów Małopolskich, którego barwy i tradycje podtrzymywał. Żołnierze przekazali na ręce mieszkańców Glasgow honorowy krzyż pułkowy. Za miesiąc więcej wspomnień żołnierzy polskich z pobytu szkockiej ziemi. * Ignacy Wieniewski, Orzeł Biały, nr 1400, Londyn, listopad 1985.
37
Rodzina.pl Autor Iza Mikos
Mamma Mia Są takie momenty, kiedy czuję szczególną dumę z mojej Młodocianej. Zapewne znacie Państwo to uczucie, jeśli macie własne potomstwo. Kilka tygodni temu przytrafiło mi się znów mieć taki przebłysk... Przez wypełnioną problemami dnia codziennego głowę przemknęła myśl, że wychowanie mojej córki idzie (mimo braku czasu na owo wychowywanie) w całkiem dobrym kierunku. „Mamo, coś znalazłam. Chodź, to ci pokażę” – usłyszałam, a to natychmiast wzmogło moją czujność. Podreptałam do pokoju pierworodnej, gotowa do konfrontacji z kolejnymi pomysłami, które trzeba teraz, natychmiast, koniecznie... a najlepiej „na wczoraj” zrealizować. „Zobacz, znalazłam piosenkę. Myślę, że mogłabyś ją od czasu do czasu pokazać tacie” – w duchu przyznałam, że Młodociana potrafi budować napięcie. Na ekranie zobaczyłam Jennifer
38
MAGAZYNSQUARE.PL Lopez. Znajomością twórczości tejże pani ja z kolei zadziwiłam swoją latorośl. „NAPRRRRRRAWDĘ ją kojarzysz?” – nie mogło wyjść ze zdumienia moje dziecko. Odpuściłam więc sobie próbę uświadamiania, że Dżej Lo jest starsza ode mnie, choć może nie wygląda na to. Ona nie wygląda – ale ja zapewne wyglądam na wiek Lopez, zwłaszcza wczesnym rankiem. „Poczekaj, poczekaj. Już ci puszczam” – usłyszałam. Przyznałam się bowiem bez bicia, że tego kawałka nie znam. Jako muzyczną podstawę świadomie wybrałam dawno temu rock, więc niezbyt chętnie, ale jednak przyjmuję do wiadomości, że moje dziecko czerpie wzorce od rodziców, ale idzie również swoimi drogami. Dżej Lo jeszcze „ujdzie”. Wywróciłam oczami i zaczęłam słuchać (i oglądać). „Ain't Your Mama” – rozbrzmiewał skoczny refren piosenki, którą ja osobiście zakwalifikowałabym do szufladki „muzyka do sprzątania”, gdyby nie fakt, że dokładnie o to (jak na ironię!) chodziło. Spłycając mocno, można powiedzieć, że tekst feministyczny. Spłycając jeszcze bardziej, że tekst o sprzątaniu, praniu i gotowaniu. Jednak to, co mnie uderzyło najbardziej, to wnioski, jakie z niego wyciągnęła Młodociana. Jedenastolatka, świadoma roli, w jaką kiedyś zapewne wtłoczy ją naturalna kolej rzeczy. I równie świadoma, w jakiej nie powinna nigdy występować. Dziewczyna, partnerka, żona – owszem. Nigdy jednak mama, niańka czy sprzątaczka dla potencjalnego chłopaka, partnera, męża. Pomyślałam sobie, że jest nadzieja, skoro moje własne dziecko tak mądrze pokazuje mi drogę. Niby mam świadomość, że to już nie te czasy, kiedy kobieta wiła się wokół męskich gaci, żeby „Kotek”, „Misio”, czy „Pan i Władca” mógł spokojnie zajmować się sprawami wyższej wagi (czytaniem gazety, oglądaniem sportu, politykowaniem, czy piciem browca przed telewizorem). Zdaję sobie sprawę, że spora liczba kobiet może powiedzieć o sobie, że jest niezależna, inteligentna, oczytana, świadoma siebie, samowystarczalna... Nie potrzebuje usługiwać w domu, bo pracuje, a domownicy mają ręce i nogi. A potem wracamy z tą teorią i odruchowo skanujemy nasze mieszkania. Włącza się nam automat „ogarniania”. Znacie? Znacie. Zanim zasiadłam do pisania tego artykułu, temat chodził za mną przez kilka dni. Zaczęłam się zastanawiać, w czym – do cholery – problem, skoro czasy niby się zmieniły. Najogólniej mówiąc, doszłam do wniosku, że czasy może i się zmieniły, ale my już nie. Mimo całej naszej samoświadomości, emancypacji i fali feminizmu, wciąż tkwimy w starych, utartych schematach. Tak nas wychowano, więc pewne zachowania to dla nas odruch bezwarunkowy. Dlatego napisałam, że jest nadzieja, iż kolejne pokolenie zacznie porządkować role. Mniej będzie mieszać rolę matki z rolą partnerki, czy funkcje ojca z tymi przynależnymi mężowi. Znam wielu młodych ludzi, mam więc możliwość „podpatrywania” współczesnych dwudziestolatków wchodzących w tryby dorosłego życia. Z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość kobiet dojrzewa wcześniej i lepiej radzi sobie z dorosłością, niż ich rówieśnicy płci męskiej. Nie jest to odkrycie roku, że chłopcy dojrzewają później. Coś się jednak zmieniło, bo czas tego dojrzewania zdecydowanie się wydłużył. Odnoszę wrażenie, że spod opiekuńczych
MAGAZYNSQUARE.PL skrzydeł mam młodzi mężczyźni chcą trafiać pod równie opiekuńcze skrzydła swoich ukochanych. Psychicznie, mentalnie i emocjonalnie wciąż tkwią w beztroskim dzieciństwie i wieku nastoletnim. Owszem, jakaś praca zwykle jest. Jakaś... Po pracy komputer, laptop, tablet, konsola. To odpowiednik telewizora, gazety, politykowania. Tylko puszka browca wciąż ta sama. Powielanie wzorca – owszem. Różnica polega na tym, że poprzedniemu pokoleniu nikt nie mówił, że to nie jest normalne, nawet jeśli jest swego rodzaju normą. Teraz już wiemy, że w związku są dwie równoprawne osoby – zarówno w sferze przyjemności, jak i obowiązków. Cóż z tego, skoro młode kobiety, traktowane jak substytut sprzątaczki (lub w lepszym wariancie – mamusi), mając tego świadomość, mimo wszystko godzą się, bo kochają. Dla młodych mężczyzn to norma – „bo wygodnie”, „bo łatwo”, „bo w domu mama o tym myślała”. Wierzę, że nawet nie przychodzi im do głów, by doznać olśnienia, skoro wszystko jakoś działa. Smutną prawdą jest jednak, że oni już nie mogą podeprzeć się argumentem, że są od męskich zadań, bo jak trzeba wbić gwóźdź, to nie bardzo wiedzą jak. Ich ojcowie chociaż tym się mogli ratować w swych tłumaczeniach. Uczciwie jednak mówiąc, zadania specjalne trafiają się zwykle „od wielkiego dzwonu”, a obiad trzeba ugotować codziennie. Ten medal ma oczywiście dwie strony, które wzajemnie na siebie wpływają. Im bardziej kobiety chcą być kochane, docenione, zauważone, pochwalone, tym więcej biorą na siebie obowiązków. Powstaje błędne koło,
Rodzina.pl bo niestety, tak to nie działa. Żaden mężczyzna nie pokocha bardziej za „matkowanie”, tylko po pewnym czasie będzie tego zwyczajnie wymagał. Coraz bardziej, coraz częściej, coraz więcej. Nienormalna norma. Są dwie sprawy, na które warto zwrócić uwagę. Kwestia wychowania i kształtowania człowieka. Dziecko wychowuje się dla świata, nie dla siebie. Myślę, że ideałem jest tutaj model, w którym dwoje rodziców zmierza w tym samym kierunku, aczkolwiek różnymi drogami. Ojciec pokazuje synowi, jak się kocha i jak się buduje relacje ze swoją partnerką/ żoną. Matka kształtuje swojego syna ze świadomością, że kiedyś ma być on partnerem dla innej kobiety, nie zaś „ukochanym synkiem mamusi”. Druga kwestia dotyczy tych nieszczęsnych, codziennych obowiązków. Prawda jest taka, że nasze życie składa się z rutyny, ubarwionej czasem ekscesami. Przypomnijcie sobie siebie Drodzy Młodzi Panowie pierwsze momenty znajomości ze swą ukochaną. Pokażcie takich siebie na co dzień – tych lepszych, troskliwych, czułych i pomocnych. A jeśli nigdy tacy nie byliście, to spróbujcie się takimi stać! Gdzieś, kiedyś ktoś mi powiedział, że w dobrym związku naczynia zmywają się same (a były to zamierzchłe czasy, gdy zmywarek jeszcze nie było). Od siebie dodam, że jeśli tak nie będzie, to zaczną się tłuc. Pamiętajcie też, że kiedyś trzeba dorosnąć do tego, że czas mamy mija, a w zamian przychodzi partnerka/ żona. To zupełnie ktoś inny, zupełnie inna historia. Jaka? Zależy w dużej mierze od Was.
39
Zdrowie
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Mateusz Nowak
Co nam przysługuje w ramach NHS? Po niedawnym Brexicie obserwujemy znaczące zmiany w systemie zasiłków i przepisów regulujących pobyt i przywileje obywateli UE mieszkających na terenie Wielkiej Brytanii. Warto zatem przypomnieć na jakie refundacje możemy liczyć ze strony brytyjskiej opieki medycznej – NHS. Co ważne i zdecydowanie różne od polskiego systemu – opieka medyczna w UK jest w dużej części bezpłatna i prowadzona właśnie przez NHS. Przysługuje ona osobom które mają nadany numer NIN, które opłacają tu podatki, składki NIC (National Insurance Contributions) lub pobierają zasiłki. Dotyczy to także członków naszej rodziny (np. nie pracujący małżonkowie, dzieci).
Wybór przychodni W momencie, w którym zostaje nam nadany numer NIN (numer ubezpieczenia społecznego), należy zgłosić się do przychodni, która znajduje się najbliżej naszego miejsca zamieszkania. Aby zarejestrować się w wybranej placówce, musimy jedynie wypeł-
40
nić prosty formularz. Ważnym jest, aby korzystać z placówek oznaczonych logo NHS, tylko one oferują darmową opiekę. W ramach NHS obowiązuje system lekarzy pierwszego kontaktu, zwanych GP (General Practicioner). Jeśli mamy problem ze zdrowiem, najpierw powinniśmy się skierować do naszego GP. Od niego możemy dopiero uzyskać skierowanie na leczenie szpitalne, badania, czy specjalistyczne konsultacje. Wiele podstawowych badań jak pobieranie krwi, czy pobieranie wymazów może zrobić nasz lekarz, następnie wysyła on próbki do laboratorium i kilka dni później dzwoni do nas z wynikami. Jeśli GP nie jest w stanie zaradzić naszej dolegliwości, wskaże nam on placówki i specjalistów, którzy nam pomogą w dalszym leczeniu.
Bezpłatna pomoc medyczna Świadczenia bezpłatne dla wszystkich (nagłe wypadki): • opieka szpitalna w zdarzeniach nagłych (oddziały pogotowia ratunkowego, oddziały urazowe)
Zdrowie
MAGAZYNSQUARE.PL • • • •
opieka w gabinecie lekarza GP w zdarzeniach nagłych przewóz karetką w zdarzeniach nagłych opieka poradni seksuologicznej leczenie niektórych chorób zakaźnych oraz przenoszonych drogą płciową Jeśli konieczne jest skorzystanie z innych świadczeń opieki zdrowotnej, osoba niezarejestrowana jako pacjent NHS może skorzystać z takiej opieki tylko odpłatnie. Więcej informacji na ten temat można uzyskać od pracowników gabinetu lekarza GP lub szpitala. Osobom uprawnionym do opieki zdrowotnej przysługują następujące bezpłatne usługi: • wizyty u lekarza rodzinnego oraz większość innych usług w ramach jego opieki, • leczenie szpitalne (obejmuje nagłe przypadki i leczenie niewymagające natychmiastowej pomocy), • inne usługi w zależności od naszej sytuacji finansowej – posiadanych zasiłków, benefitów i certyfikatów potwierdzających prawo do otrzymania bezpłatnego świadczenia medycznego (Medical Exemption Certificate). Od 1 kwietnia 2011 roku, rząd w Szkocji znosi opłatę za leki przepisane przez lekarza, podobnie jak w Irlandii Północnej i Walii. Natomiast w Anglii od kwietnia wzrasta stawka za recepty o 20 pensów, czyli do poziomu 7,40 GBP.
Dentysta w UK Dentyści w Wielkiej Brytanii są niezależnymi kontrahentami, którzy mogą zdecydować czy świadczyć usługi w ramach NHS (National Health Service – Państwowa Służba Zdrowia). Nie muszą wpisywać się do rejestru dentystów. Mają oni prawo do odstąpienia od indywidualnych ustaleń z pacjentami, co do ich leczenia, pod warunkiem, że poinformują o tym 3 miesiące wcześniej. Nie wszyscy dentyści świadczą usługi w ramach NHS, niektóre placówki oferują świadczenia tylko dla części grup osób na przykład dzieci, lub osób korzystających ze świadczeń socjalnych czyli pobierających benefity i zasiłki. Jeśli rejestrujesz się jako pacjent NHS będziesz uprawniony do uzyskania opieki, poradnictwa i leczenia, a koszty z tym związane będą zdecydowanie niższe niż prywatnie. Należy zaznaczyć, że usługi w ramach NHS nie będą obejmowały zabiegów kosmetyczne, takich jak np. wybielanie. Bezpłatna opieka stomatologiczna w ramach państwowej służby zdrowia przysługuje: • dzieciom i młodzieży poniżej 18. roku życia • młodzieży poniżej 19. roku życia, uczącej się w pełnym wymiarze godzin • kobietom w ciąży i matkom dzieci poniżej 12. miesiąca życia • osobom dorosłym otrzymującym zasiłek emerytalny (Pension Guarantee Credit) lub inne zasiłki, np. zasiłek dla osób o niskich dochodach (Income Support, Working Tax Credit, Child Tax Credit) lub zasiłek dla osób poszukujących pracy (Jobseekers Allowance). Osoby o niskich dochodach (także studenci i osoby starsze) mogą ubiegać się o dofinansowanie kosztów leczenia sto-
matologicznego. W tym celu należy wypełnić formularz HC1, który można otrzymać w przychodni stomatologicznej lub na poczcie.
Opieka okulistyczna U optyka nie trzeba się rejestrować, natomiast na badanie wzroku w ramach NHS trzeba się umawiać. Badania wzroku są bezpłatne w ramach NHS w Szkocji, ale większość pacjentów musi płacić za okulary i szkła kontaktowe. Niektórzy pacjenci otrzymują dopłatę w postaci kuponu NHS (NHS Optical Vouchers), którego mogą użyć przy zakupie okularów lub szkieł kontaktowych. Jeżeli wartość kuponu nie pokrywa ceny szkieł, należy zapłacić różnicę. W Szkocji badanie wzroku wykonywane jest bezpłatnie. Dorośli są uprawnieni do bezpłatnego badania wzroku w ramach NHS co dwa lata, a osoby powyżej 70. roku życia co roku. Do zniżek na zakup okularów i szkieł kontaktowych uprawnione są: • osoby poniżej 16 roku życia; • osoby w wieku 16, 17 i 18 lat uczące się w trybie dziennym; • osoby w wieku 60 lat i więcej; • osoby potrzebujące skomplikowanych szkieł; • osoby lub partnerzy otrzymujący Pension Credit Guarantee; • osoby lub partnerzy otrzymujący Income Support; • osoby lub partnerzy otrzymujący Income-related Employment and Support Allowance; • osoby lub partnerzy otrzymujący Income-Based Jobseeker's Allowance; • osoby lub partnerzy posiadający NHS Tax Credit Exemption Certificate; • osoby posiadający NHS Low Income Scheme certificate.
41
Na widelcu
MAGAZYNSQUARE.PL
Karnawałowe przekąski Ślimaczki z ciasta francuskiego Składniki
Pyszne Guacamole Składniki • • • • •
1 dojrzałe awokado 2 ząbki czosnku 2 łyżki soku z cytryny szczypta soli oliwa, jeśli owoc jest twardy
Przygotowanie Awokado przekrawamy wzdłuż na pół. Wyciągamy pestkę i wydrążamy miąższ łyżką. Rozdrabniamy np. blenderem, dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, sok z cytryny, sól i ewentualnie oliwę. Wszytko mieszamy i podajemy jako dip do przekąsek, smarowidło do pieczywa. Idealnie komponuje się z łososiem i świeżym ogórkiem.
42
Tortilla z serem, marchewką Składniki • 2 placki tortilli pszennej/ bądź razowej • 1 marchewka • 0,5 kubka startego żółtego sera • 1 duża łyżka majonezu • 2 ząbki czosnku • kilka liści sałaty • pieprz • sól Przygotowanie Marchew zetrzeć na drobnych oczach. Wymieszać z żółtym serem, przeciśniętymi ząbkami czosnku i majonezem. Doprawić pieprzem i solą do smaku. Tortillę podgrzać z obu stron na suchej patelni. Następnie rozsmarować na niej połowę masy serowej. Na masę poukładać liście sałaty, z wyciętymi grubymi rdzeniami. Tak przygotowaną tortillę zwinąć ciasto w rulon. Następnie w zwiniętą tortillę powbijać wykałaczki w odstępach 2cm. Tak, aby krojąc ostrym nożem pomiędzy wykałaczkami, wykrawać gotowe do jedzenia plastry tortilli.
Jajka faszerowane pieczarkami Składniki
• 5 jajek • 10 pieczarek • mała cebula • 1/3 pęczka natki pietruszki • 1-2 łyżki chrzanu • około 1 łyżki majonezu • sól, pieprz do smaku • łyżka masła Przygotowanie Jajka ugotować na twardo. Oczyszczone i obrane pieczarki zetrzeć na tarce jarzynowej i podsmażyć na maśle ze startą cebulą. Jajka przekroić na pół i wyjąć żółtka. Natkę drobno posiekać. W misce wymieszać składniki. Dodać chrzan i majonez. Doprawić do smaku. Farszem nadziewać połówki jajek.
• arkusz gotowego ciasta francuskiego • 2-3 łyżki keczupu • szynka typu włoskiego w plastrach (ok.10 plasterków) • ser żółty w plastrach • żółtko do posmarowania Przygotowanie Ciasto francuskie rozwiń. Posmaruj cienką warstwą keczupu – zostaw po jednej stronie 1cm pasek bez keczupu. Rozłóż plastry sera żółtego, a na nim plastry szynki. Ciasto zwiń w roladę zaczynając od dłuższej krawędzi. Roladę pokrój na plastry grubości ok. 2 cm i rozłóż ślimaczki na papierze do pieczenia. Wierzch ślimaczków posmaruj żółtkiem. Piecz w temperaturze 200 st. C. ok. 20 minut.
Imprezowe kuleczki Składniki
• 250 g twarogu półtłustego w kostce • sól • przyprawy: papryka słodka, curry, zioła tajskie, natka, koperek, ... Przygotowanie Ser biały mieszany z solą. Z masy formujemy małe kuleczki, które następnie obtaczamy w ulubionych przyprawach.
Motoryzacja
MAGAZYNSQUARE.PL
Autor Piotr Wojciechowski
Auto-nowinki 2017 Każdego roku na rynku motoryzacyjnym pojawiają się nowe propozycje i technologie pozwalające na większą wydajność, lepszą eksploatację samochodów. Rynek I tak to się dzieje, że koncerny motoryzacyjne i zespoły inżynierów wychodzą ze skóry, aby dogodzić co roku bardziej wymagającym klientom. Zapewne wkrótce możemy spodziewać się technologii żywcem przeniesionych z filmów science fiction, bo przecież
do niedawna samochody bez kierowcy lub z napędem elektrycznym były jedynie pobożnym życzeniem. Obecnie samochody elektryczne stają się coraz bardziej popularne między innymi dzięki wydłużeniu ich zasięgu po jednym ładowaniu baterii i skróceniu czasu ładowania. Zasięg w granicach 50-100 km jest dziś zapewniony w większości „elektryków”. Czas ładowania prądem o wysokim natężeniu udało się skrócić do kilkunastu minut (wtedy bateria naładowania jest w 60-70 proc.). W Europie rekordzistą w liczbie rejestracji samochodów elektrycznych jest Norwegia – z racji wielu ulg i ułatwień dla właścicieli „elektryków” – jest tam zarejestrowane ponad 50 tys. aut elektrycznych, a rocznie sprzedaje się kilkanaście tys. Auta elektryczne będą coraz bardziej popularne, praktycznie każda licząca się firma motoryzacyjna ma w tej chwili co najmniej jeden model z napędem czysto elektrycznym.
Kierowca zbędny? Samochody bez kierowców już jeżdżą – w Kalifornii, a także w Europie. Na razie wszystko jest w fazie eksperymentu. Najbardziej zaawansowane w tych badaniach są Audi, Mercedes i Volvo.
44
Motoryzacja
MAGAZYNSQUARE.PL Auta autonomiczne wyposażone są w czujniki i kamery, które monitorują otoczenie samochodu, czytają znaki drogowe, pobierają dane do nawigacji z internetu. Potrafią reagować na typowe i nietypowe sytuacje drogowe: zachowują odległość między pojazdami, potrafią zmieniać pas ruchu, zatrzymać się na światłach, zaparkować. W 2017 roku auta autonomiczne jeszcze same nie wyjadą na ulice i drogi – będą jednak coraz częściej pojawiać się na wybranych trasach, gdzie przeprowadzane są testy.
Diesle w odwrocie W 2017 roku będzie postępował odwrót od silników Diesla w autach osobowych. Największym grzechem diesli są cząstki stałe w spalinach powodujące raka. Współczesne diesle są też mniej trwałe od tych sprzed 10-15 lat (koła dwumasowe padają już po 100 tys. km przebiegu).
Napęd wodorowy W 2017 roku samochody z napędem wodorowym będą coraz popularniejsze w Japonii i USA, a w Europie – w kilku krajach (Niemcy, Dania, Belgia, W. Brytania, Norwegia) – przejdą testy drogowe. Najbardziej zaawansowane rozwiązania mają Toyota (model Mirai) oraz Honda (Clarity). Napęd wodorowy polega na zastosowaniu ogniwa paliwowego zamiast silnika spalinowego. W ogniwie wodór przetwarzany jest na prąd, a ten z kolei napędza silniki elektryczne. Taki napęd jest całkowicie ekologiczny, z rury wydechowej auta wydobywa się bowiem tylko… para wodna. W tej chwili największym problemem w napędach wodorowych jest w miarę tanie pozyskiwanie wodoru oraz jego przechowywanie i tankowanie do samochodów.
Tablety zastępują przyciski W 2017 roku znakiem rozpoznawczym nowych modeli samochodów będą… tablety na deskach rozdzielczych. Ta moda trwa już od kilku lat i będzie się rozwijała – ekrany zastępują przełączniki i pokrętła służące do starowania funkcjami samochodu. Zamiast mnóstwa guzików korzystamy z ekranu dotykowego, na którym menu rozwija się jak w smartfonie, tablecie czy komputerze. Przykładem takiej filozofii projektowania wnętrza może być nowe Volvo XC90 – na desce rozdzielczej mamy tylko jedno pokrętło, wszystkie funkcje sterowane są dotykowo – na ekranie.
W 2017 roku pojawi się coraz więcej rozwiązań polegających na sterowaniu głosowym – nawigacją, sprzętem audio czy nawet funkcjami samochodu (klimatyzacja).
Auto-szpieg W 2017 roku auta będą nas… szpiegowały! Systemy elektroniczne samochodów pozwalają zbierać, przechowywać i wysyłać np. do producenta wiele informacji o aucie i zachowaniu jego kierowcy. Np. z jaką prędkością jechał na danym odcinku, jaką trasą podróżował, ile razy użył hamulców, ile razy uruchamiał samochód, a nawet czy miał włączone lub wyłączone takie systemy, jak ESP czy aktywny tempomat. Informacje o aucie mogą także automatycznie dostawać stacje serwisowe, które auto samo poinformuje o zbliżającym się terminie przeglądu czy konieczności uzupełnienia oleju w silniku. Pozytywny aspekt: auto w razie wypadku potrafi samodzielnie zawiadomić pogotowie, policję czy straż pożarną.
Uwaga! Brytyjskie Ministerstwo Transportu stanowczo zaostrza kary za korzystanie z telefonu w trakcie jazdy. Ma to związek z wysoką liczbą wypadków powodowanych przez kierowców, którzy – będąc za kółkiem – nie potrafią rozstać się ze swoimi komórkami. Według nowych przepisów, które mają wejść w życie w pierwszej połowie roku, kierowcy w całej Anglii, Walii i Szkocji przyłapani na korzystaniu z telefonu podczas jazdy będą automatycznie otrzymywać 6 punktów karnych oraz mandat w wysokości £200. W przypadku świeżo upieczonych kierowców będzie to oznaczało konieczność ponownego zaliczenia testów. Źródło: onet.pl
45
KÄ…cik malucha
46
MAGAZYNSQUARE.PL
Krzyżówka
MAGAZYNSQUARE.PL Rozwiązanie krzyżówki 1
2
3
4
5
6
7
8
9
Wygraj!
Osoby, które nadeślą prawidłowe rozwiązanie krzyżówki mają szanse otrzymać 1 z 2 książek ufundowanych przez Polską Księgarnię POLBOOKS z Glasgow. Rozwiązania prosimy nadsyłać do 10.02.2017 na adres e-mailowy: konkurs@magazynsquare.pl. Zapraszamy na naszą stronę internetową: www.magazynsquare.pl.
SUDOKU
Wypełnij wszystkie pola diagramu w taki sposób, aby każdy wiersz, każda kolumna i każdy kwadrat 3x3 obwiedziony grubszą linią zawierał komplet cyfr od 1 do 9. Zarówno w poszczególnych wierszach jak i kolumnach nie mogą powtarzać się identyczne cyfry.
1 2 3 8 8
4 6
1
5
4
7
1
6
1
5
3
8
2 4
6
3
5 8 6
4 5
Poziomo 1. Nieskończoność w czasie. 2. Szkocka spódniczka. 4. Najwyższy szczyt w polskich Tatrach. 5. Energiczność, dynamizm, dynamika. 7. Inicjatywa, zaradność, spryt. 11. Zjawiska religijne polegające na bezpośredniej łączności z Bogiem. 13. Nagła zmiana tematu. 17. Miejscowe zaczerwienienie skóry. 19. Głowy - to oszołomienie. 20. Przepływa przez Mielec. 21. Zapłaty, opłaty. 22. Początek wyścigu. 26. Wiadomość z ostatniej chwili. 28. Zdziwienie, zdumienie. 29. Rzecz bez znaczenia. 30. Przesąd, uproszczenie, wizerunek. 31. Sprzęt operatora filmowego.
Pionowo 1. Posiadacz. 3. Dendrologiczny zarządca. 4. Miasto z Zakładami Metalowymi "Łucznik". 6. Obojętność, brak zaangażowania. 8. Ojczyzna Makbeta i Stuartów. 9. Epilog zimy lub tytuł powieści Stefana Żeromskiego. 10. Co w sercu, to na języku. 11. Mozolna, męcząca praca. 12. Skurcz mięśni twarzy. 14. Niedostępność, nieprzejrzystość, niejasność. 15. Ograniczony, reglamentowany. 16. Zarys, wyciąg, konspekt. 18. Stara nie rdzewieje. 23. Element akrobacji na drążku. 24. Wyjaśnia sny. 25. W dzbanku Balladyny. 27. Sklep z medykamentami.
47
Posiadamy wieloletnie doświadczenie w zakresie wykonywania prac dekarsko-blacharskich. Dzięki szybkiej i rzetelnej pracy możemy zaoferować konkurencyjne ceny za usługi, dojazd do klienta i indywidualną wycenę – GRATIS. Oferujemy: • pokrycia dachowe na starych i nowych budynkach • dachówkę betonową /ceramiczną/ slate • kompleksową obróbkę blacharską • docieplenia dachów • montaż okien dachowych • wymianę rynień
n AB11 9LT 67-69 Victoria Road, Aberdee 1kg £499
SZYNKA WIEPRZOWA 250g £079
PIĄTNICA
TWARÓG PÓŁTŁUSTY I TŁUSTY
00 £1x4250ml
FILET DROBIOWY
£0551l
MAKARON CZARNIECKI
ŁAZANKA, KA, ŚWIDERKI, Ś NITKA, NITKA KOKARDKA, RDKA, KRAJANKA,, RURKA R
£0591l
KO ŁAC ŁACIATE CIATE MLEKO M LEKO ŁŁACIATE MLEKO JUNIOR 3,8%
2% i 3,2%
TYMBARK
40g £089
NA CHOLESTEROL, NA PRACĘ JELIT, NA ODCHUDZANIE, NA OCZYSZCZANIE
200g £099
1,5l £055
MASŁO
WŁOSZCZOWA
ŻYWIEC Ż ŻYWIE EC EC
WODA GAZOWANA I NIEGAZOWANA
140 £0-15099 g
£1191l
MIX SMAKÓW
ZIOŁA MNICHA
250g £059
1kg £599
DR WITT
LAYS
MIX SMAKÓW
FROMAGE, SOLONE, PAPRYKA, ZIELONA CEBULKA KURCZAK, PIKANTNA PAPRYKA, KARBOWANE Z PAPRYKĄ
1kg £499
1kg £029
LISNER
FILETY ŚLEDZIOWE W OLEJU
ZIEMNIAKI POLSKIE
10 Backcauseway Street – G31 5HE Glasgow 22 Well Street – PA1 2PF Paisley 88 Windmillhill Street – ML1 1TA Motherwell 264 Gorgie Road – EH11 2PP Edinburgh 581 Dumbarton Road – G8 14 DL Clydebank