Recenzja książki „Diuna“ pióra Franka Herberta
Wielkimi krokami zbliża się premiera filmu
„Diuna“ w reżyserii Denisa Villeneuve. Z tej okazji postanowiłem ponownie przeczytać pierwszy tom Kronik Diuny o tym samym tytule, co nadchodzące dzieło i uwierzcie, warto to zrobić. Nieważne czy film będzie udany, czy nie, książka sama w sobie jest arcydziełem, z którym warto się zaznajomić. ~Black Scroll Diuna została napisana przez Franka Herberta w 1965 i jest powieścią z gatunku sci-fi. Jest to dość gruba książka, ale zapewniam was, że będziecie zmartwieni, kiedy zorientujecie się, jak niewiele stron zostało do końca. Zanim przejdę dalej, chciałbym tylko napomknąć, iż istnieją dwie, a w zasadzie cztery, wersje polskiego tłumaczenia owego dzieła: dwie wersje przekładu Marka Marszała i dwie Jerzego Łozińskiego, z której druga jest wersją wydaną pod pseudonimem ‘Ładysław Jerzyński’. Jeśli macie możliwość – skorzystajcie z tłumaczenia pana Marszała, jako że jest ono bardziej kultowe i jego wersje terminologii w świecie Diuny są częściej używane przez fanów. Jeśli jednak natraficie na przekład pana Łozińskiego, spróbujcie dostać to, stworzone pod pseudonimem. Dalej jest gorsze niż te pana Marszała, jednak koryguje ono niektóre dziwne decyzje pana Jerzego w sprawie tłumaczeń (chociażby próbę przełożenia ‘Fremenów’ na ‘Wolan’ co zostało negatywnie przyjęte przez czytelników i wycofane z poprawionego przekładu). Mając tę drobną uwagę za sobą przejdźmy do samej książki.
Akcja fabuły toczy się w naszej galaktyce w odległej przyszłości. Futurystyczny Wszechświat zamieszkały jedynie przez ludzi, w którym brak obecności komputerów czy robotów ze względu na antyczny bunt maszyn, który wyniszczył ludzkość. Cała fabuła skupia się na młodym, 15-letnim Paulu Atrydzie – synu księcia Leto z rodu Atrydów. Jego rodzina dostaje w lenno od Imperatora planetę Arrakis, zwaną także Diuną. Owa planeta jest jedynym w znanym wszechświecie źródłem cennej substancji zwanej „przyprawą“. Substancja, której pożąda każde stronnictwo, ma być oddana we władanie rodowi Atrydów. Niektórzy czują nieuchronnie nadciągające widmo śmierci, którego cień rozpostarł się nad Arrakis... Tak przedstawia się wstęp do fabuły książki. Chociaż ma ona ponad 50 lat, postaram się jej nie spoilerować, gdyż ktoś może być ciekawy jej zawartości, ale chce mieć niespodziankę w kinie podczas oglądania filmu. O czymś opowiedzieć muszę, jednak postaram się jak najmniej odsłaniać z przyszłości Paula Atrydy. Wiele dobrego można powiedzieć o tej książce, ale muszę zacząć od czegoś ważnego – Diuna, jak każde dzieło kultury, na pewno nie jest dla każdego. Poza oczywistym brakiem kompatybilności medium oraz gatunku literackiego jakim jest sci-fi, Diuna nie jest napisana prostym językiem. Nie mówimy tutaj o nadmiernie trudnych słowach, bo te zdarzają się rzadko, jednakże autor oraz tłumacze, postanowili sobie za cel, aby ta książka brzmiała nieco jak teksty biblijne. Jest to zabieg celowy i czytając książkę można
5