PUBLICYSTYKA
MLP G5 – jak zapowiadają się nowe pucyki kony I czy mają szansę stać się hitem na miarę G4
Zaczęło się od pościeli, potem przyszły poje-
dyncze ujęcia, pokazanie modeli oraz urywków animacji. A teraz w końcu doczekaliśmy się trailera. Oprócz tego zdążyła wyciec fabuła, a to za sprawą książeczki wydanej na podstawie filmu, który jeszcze nie wyszedł. Stary fandom wykazuje, póki co, umiarkowane zainteresowanie; jednym się podoba, inni marudzą, a co ja o tym myślę? O tym jest niniejszy artykuł. ~Cahan Przyznaję, że póki co, to całe G5 mi się podoba – animacja jest płynna, barwy pastelowe. Co prawda 3D zastąpiło bieda 2D flashówkę, ale… na razie wykonanie nie wzbudza zastrzeżeń. Boję się jednak, że sam serial może mieć wielki spadek jakości w stosunku do filmu, a kiepskie 3D jest gorsze niż kiepskie 2D. Nowa generacja nie odcina się od poprzedniczki, tylko jest jej kontynuacją, ale Mane Six tu raczej nie zobaczymy, bo prawdopodobnie nie żyją. I bardzo dobrze, bo ile można odgrzewać ten sam kotlet? Poza tym, to dodaje temu światu jakiejś głębi, historii i tajemnicy. Nie możemy zapominać, że kucyki to była, jest i będzie reklama zabawek dla dzieci, głównie małych dziewczynek. Oglądanie większości starych generacji grozi szaleństwem,
62
nabiciem poziomu wglądu na 50 i dostrzeganiem Wielkich Przedwiecznych siedzących na budynkach. O ile G1 czy „MLP: Tales“ jeszcze nie jest aż takie złe i ma jakieś zalety, to o G3, G3.5 czy bobasach nie da się tego powiedzieć. G4.5 też trudno uznać za udane. Czwarta generacja to fenomen, w dużej mierze dlatego, że Hasbro zatrudniło do tego odpowiednich ludzi, nie tylko mających pojęcie o robieniu kreskówek, pisaniu postaci, ale i rozumiejących, czego chcą małe dziewczynki. Resztę zrobił 4chan. Nowe kucyki stały się memem, więc ludzie zaczęli oglądać je z czystej ciekawości, a że bajka okazała się… zaskakująco dobra, jak na swoje czasy, to powstał fandom. Wątpię, by doszło do powtórki, ponieważ to, że kucyki są nawet w porządku już nikogo nie dziwi w 2021 roku. Ale bycie reklamą zabawek niesie za sobą pewne problemy – naciski Hasbro na twórców, bo trzeba upchnąć zamek, rydwan, samochody, zwierzaki, bobasy. W „My Little Pony: The Movie“ z 2017 roku reklamowość było czuć w gwiazdorskiej obsadzie i sławach, takich jak Sia, wciśniętych na siłę, byle można było jechać na ich nazwiskach. I tu G5 ma pewną przewagę – nie zatrudnili do dubbingu jakichś zupełnych no name’ów, ale też obsada nie wydaje się przesadzona i nadmiernie rozbudowana. Poza tym to prequel i ma się skupić na przedstawieniu świata oraz głównych bohaterów. To dobrze świadczy, bo wolę oglądać fabułę, a te filmy nie są dość długie, by tracić cenny czas na jakąś gwiazdkę śpiewającą zbędną, nic nie wnoszącą piosenkę (nie zrozumcie mnie źle, występ Sii był naprawdę dobry, ale niepotrzebny).