Samotne życie wiecznego tyrana Bóg-Imperator Diuny
W mrocznej przyszłości czwartego tysiąclecia
rządów Boga-Imperatora w galaktyce panuje straszliwy pokój. Pomiędzy gwiazdami nie ma miejsca na konflikty, tylko na wieczne, statyczne panowanie nieśmiertelnego władcy będącego w stanie zdusić w zarodku każdy wyraz niezadowolenia lub rozwoju przekraczającego wyznaczone przez niego granice. Jego władza jest absolutna, jego rządy bezkresne. Oto Imperium Ludzkości. ~Ghatorr Gdy Frank Herbert pisał swoją Diunę, nie mógł się nawet domyślać, jak olbrzymim hitem będzie. Ba, nawet gdy postawił w tekście ostatnią kropkę i próbował sprzedać swoje dzieło, początkowo napotykał same przeszkody, z nieprzychylnie nastawionymi recenzentami na czele. Dwanaście wydawnictw odrzuciło jego książkę, zanim w końcu ktoś się odważył puścić opowieść o pustynnej planecie i jej przyprawowym bogactwie do druku – i dopiero szczęśliwa trzynastka mogła ze szczerą radością obserwować, jak ludzie walą drzwiami i oknami do księgarni po milionowe nakłady. Nic dziwnego, że w takich warunkach saga o Diunie się rozrosła. „Bóg-Imperator Diuny“ jest czwartą częścią z sześciu, jakie autor zdołał napisać przed śmiercią. Z oczywistych przyczyn w tym tekście pojawią się spoilery odnośnie poprzednich trzech tomów – ale to nie powinno zaskakiwać, zwłaszcza w świetle
tego, że autor na pierwszych kilku stronach zdołał zaspoilerować najważniejsze wydarzenia opisywane w książce. Od pierwszych chwil, gdy zagłębimy się w lekturę, wiemy, że doszło do jakiegoś „Rozproszenia“, że rządził Bóg-Imperator, o którym mówi się jednak obecnie tylko w czasie przeszłym, że był on wyjątkowo płodnym pisarzem czy że dalej istnieją tak podstawowe frakcje, jak Ixianie, Bene Gesserit czy Gildia. Wspomina się również o kilku ciekawych wynalazkach. Po takim wstępie pozostaje dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi i jak do tego doszło. Po zakończeniu rządów Paula Muad’Diba, pierwszego atrydzkiego imperatora ludzkości, który – wiedziony proroczymi wizjami przyszłości – rzucił na galaktykę fremeński dżihad, pozwalajac swoim pustynnym wojownikom na spustoszenie wielu światów, na tronie zasiadł jego syn. Leto II odziedziczył po rodzicu jego mistyczne zdolności, poszedł jednak od razu o krok dalej od niego, łącząc się z czerwiem z Diuny i stając się dzięki temu czymś więcej niż człowiekiem. Trzy i pół tysiąca lat od jego dojścia do władzy galaktyka pozostaje pod jego panowaniem, a radykalny plan mający na celu uratowanie ludzkości, określany przez niego jako Złoty Szlak, jest o wiele brutalniejszy niż nawet najgorsze czyny, których dopuścili się władcy z całej ludzkiej historii. Potomkowie dawnych Atrydów wiernie mu służą, przechodząc co pokolenie wielką próbę, mającą wyczulić ich na Złoty Szlak, program eugeniczny produkuje jak
7