4 minute read

Scholomance

Next Article
Komiks

Komiks

Głupie imię jest najmniejszym problemem Galadriel. Chłopcy, egzaminy końcowe w szkole magii, takie tam standardowe rzeczy. Jakby tego było mało, w tym roku zginęło za mało uczniów, co jest podejrzane, a jej mordercze moce odpowiadające sile małej bomby atomowej bardziej przeszkadzają niż pomagają… chwila, co?

~Ghatorr

Advertisement

W kraju nad Wisłą Naomi Novik jest na tyle dobrze znana, by wydano u nas wszystkie jej książki – a że wrzucenie na półki księgarń dziewięciotomowej sagi o smokach w erze napoleońskiej nie jest tanie, to zapewne nikt by się tego nie podjął bez pewności, że inwestycja się zwróci. Pewien wpływ może mieć na to jej pochodzenie – matka autorki jest bowiem Polką, co ma wpływ na jej twórczość (co widać szczególnie w „Wybranej“, opowieści osadzonej w krainie rodem z naszych baśni i legend). Dość powiedzieć, że to imię kojarzyło mi się na tyle pozytywnie, że gdy dostrzegłem nową książkę, to od razu ją capnąłem i uciekłem do swojej mrocznej piwnicy, by w spokoju ją przeczytać. Książka przygodowa dla młodzieży z elementami horroru? Ta mieszanka od razu mnie zafascynowała

Według rumuńskich legend Scholomance to szkoła czarnej magii, w której zarządza sam Diabeł (bycie wezwanym na dywanik za klasowe psoty musi być tam nieprzyjemne), a najlepszy absolwent po ukończeniu nauki dostaje zaszczytną fuchę ujeżdżania smoka i tworzenia pogody. Placówka edukacyjna w książce Naomi Novik dzieli ze swoim legendarnym imiennikiem tylko nazwę – Diabła nie widać, raczej nie jest położona w Rumunii, nie odnotowałem wzmianek o lataniu na żadnych ogniogennych gadach, a do tego rządzą tam Brytyjczycy. Właśnie w takim miejscu ląduje większość magicznej młodzieży na świecie – w tym główna bohaterka, nosząca wdzięczne imię Galadriel.

„Zdecydowałam, że Orion musi umrzeć, kiedy po raz drugi uratował mi życie“ – to dosłownie pierwsze zdanie w książce, dzięki któremu od samego początku możemy wiedzieć, czego się spodziewać. Jak widać, narracja jest pierwszoosobowa, czyli do Galadriel (lub jak woli by ją nazywano – El) trzeba się przyzwyczaić, bo calutką przygodę będziemy obserwować z jej perspektywy. Perspektywy, należy zaznaczyć, wrednej i złośliwej – nasza bohaterka od małego wychowywała się w bardzo specyficznych warunkach oraz posiada specyficzne umiejętności, które jej wykrzywiły charakter i utrudniły życie. Mianowicie, posiada ona wprost niesamowity talent do destrukcji – naturalne skłonności do wysysania życia z istot żywych czynią z niej potencjalnie najpotężniejszą czarownicę na świecie, a niszczycielskie zaklęcia praktycznie same do niej lgną. Nie jest to jednak zbyt przydatne – tak przede wszystkim, to El nie zamierza zniszczyć świata ani zostawać jeźdźcem apokalipsy. Zamiast tego chętnie by poznała porządny czar do sprzątania pokoju – ale magiczne księgi są na tyle złośliwe, że sugerują jej skąpanie go w ogniu piekieł, co w sumie naprawdę by go wyczyściło. Pewnie też chciałaby zawrzeć jakąś względnie normalną znajomość – co utrudnia mroczna aura. Jakby tego było mało, wychowywała ją samotnie matka–hipiska–wiejska wiedźma, której nauki o tym, by kochać wszystko i wszystkich ciężko się na głównej bohaterce odbiły. Nic dziwnego, że El jest złośliwym, paranoicznym, wrogo nastawionym do świata stworzeniem, które względnie dobrze sobie radzi w Scholomance, ale nie daje sobie rady z interakcjami międzyludzkimi – co w tym złowrogim miejscu jest kwestią życia i śmierci.

https://www.empik.com/mroczna-wiedza-scholomance-lekcja-pierwsza-novik-naomi,p1262718119,ksiazka-p

I tu na scenę wchodzi Orion. Popularny chłopak z bogatej i poważanej rodziny, który regularnie ratuje życie innym uczniom, wpada do pokoju El roztapiając w nim zwierzątko uroczo nazwane „pożeraczem dusz“. Jako że bohaterka jest przekonana, iż sama by sobie poradziła, do tego bez robienia bałaganu, jest tym spotkaniem wyjątkowo wkurzona – a do takiej reakcji heros nie jest przyzwyczajony. Tak się zaczyna dziwaczna znajomość tej dwójki.

Oprócz El i Oriona przez książkę przewija się jeszcze trochę nazwanych postaci – niektóre ciekawsze, niektóre służące głównie jako katalizator katastrof albo ich ofiary. Pod koniec książki wykrystalizowała się grupka bohaterów trzecioplanowych mających na tyle rozwinięte osobowości, plany i umiejętności, bym cieszył się na myśl o poznaniu kontynuacji ich losów w drugim tomie.

Najciekawsza jest jednak szkoła – posępny gmach zbudowany w innym wymiarze by móc łatwiej ignorować zasady fizyki i geometrii euklidesowej, w którym uczniowie tkwią jak w więzieniu przez kilka lat edukacji, nieustannie broniąc się przed chcącymi je pożreć złowrogami, dla których nastoletni magowie to wspaniały delikates. Nie ma tu nauczycieli – szkoła sama zapewnia edukację na wiele różnych sposobów. Do tego uczniowie są z góry podzieleni na dzieciaki z enklaw – czyli magicznych, bezpiecznych schronień, gdzie żyją elity tego świata – oraz resztę, czyli potomków bieda–magów i ludzi niemagicznych, bez doświadczenia, środków, wsparcia… Brzmi ponuro? No cóż, Scholomance powstało, by zredukować gwałtowne zgony powodowane przez złowrogi – i udało jej się to, drastycznie zwiększając przeżywalność. Dynamika społeczna tego miejsca jest ważnym elementem fabuły, podobnie jak magia, która steruje tym miejscem – i to, jak reaguje ona na naszą główną bohaterkę. Mordercza aura, pamiętacie?

Sporą część książki zajmują ekspozycje – bohaterka ciągle rozważa to i tamto, planuje różne rzeczy, próbuje zrozumieć, co się dzieje wokół niej… Czasami jest to nieco dezorientujące, ale odrobina skupienia i cierpliwości prędzej czy później pozwalały mi na zrozumienie większości rzeczy albo załatanie wszystkich niejasności fabularnych, które mnie dręczyły. Do tego ogólny styl jest też całkiem przyjemny – choć niektóre opisy spotkań ze stworami, szczególnie z jednym, bywają niepokojące.

Na razie brakuje informacji o terminie premiery w Polsce drugiego tomu – na co czekam z niecierpliwością. Scholomance to lektura, którą pochłonąłem od razu, po czym ruszyłem wciskać ją wszystkim ludziom dobrej woli wokół mnie. Polecam każdemu, kto nie boi się siedzenia w głowie złośliwej nie–czarownicy.

Źródło grafiki baneru: https://www.facebook.com/photo/?fbid=392475165677421&set=pb.100047448210144.-2207520000

This article is from: