1 minute read
Stirring Abyss – Gra
Martwi członkowie załogi USS Salem mogą uważać się za szczęściarzy – ich żywi towarzysze utknęli w pobliżu dna morza na ciężko uszkodzonej jednostce w rejonie aktywności radzieckiego okrętu, zapasy się kończą, tajemnicze bestie rodem z koszmarów przemykają na skraju zasięgu wzroku… A szepty w ich głowach są coraz głośniejsze.
~Ghatorr
Advertisement
Wydane pod koniec 2020 roku „Stirring Abyss“ to bluźniercze dziecko stareńkiego „X–COM: Terror from the deep“ oraz prozy Lovecrafta. W tej strategii turowej dostajemy pod swoją opiekę załogę amerykańskiego okrętu podwodnego, który w trakcie misji wpada na ślady rzeczy wymykających się prostym, naukowym wyjaśnieniom – ludzie popadają w szaleństwo, ich ciała toczą przerażające mutacje, a stwory rodem z koszmarów torturują ich za pomocą tajemniczych mocy. Jankesi nie mają innego wyboru jak przeć przed siebie i liczyć, że uda im się przeżyć.
Podobnie jak w X–COM, rozgrywka dzieli się na zarządzanie bazą oraz na misje. Oba tryby są uproszczone w stosunku do swojego rodzica z lat 90–tych – mamy pod kontrolą jedną bazę oraz ograniczoną liczbę marynarzy, aa ekonomia jest nieskomplikowana. Walki są dość proste – toczymy turowe starcia na dwuwymiarowych arenach. Miło zaskakuje różnorodność misji – możemy wysyłać naszych dzielnych wojaków na szukanie zapasów, kazać im przeprowadzać rytuały zmniejszające poziom zagrożenia w rejonie czy poszukiwać innych ocalałych marynarzy. By wymusić na graczu pośpiech w czasie rozgrywki rośnie „zepsucie“, który wpływa na siłę wrogów. Ciekawym smaczkiem są walki z bossami – dranie potrafią napsuć krwi i każdy charakteryzuje się jakimiś wyjątkowymi cechami. To nie są po prostu zwykli przeciwnicy z większą ilością HP. Najprzyjemniejszy, moim zdaniem, jest system rozwoju postaci – marynarze mogą mutować, awansować i uczyć się czarów, co daje sporo kombinacji.
Grafika i muzyka idealnie pasują do mrocznego, klaustrofobicznego klimatu. Ta pierwsza jest dość prosta, ale czasem gubią się w niej interaktywne elementy – trochę to drażni, szczególnie jak szukamy zapasów.
„Stirring Abyss“ dało mi przyjemne dziewięć godzin rozgrywki za 35 złotych. Warto dać szansę, szczególnie za możliwość posłania torpedy w bluźniercze abominacje z innych wymiarów.