4 minute read
Pamiętnik Lady Trent
Smoki żyją wszędzie wokół nas – od takich niewiele większych niż wróble, po bestie zdolne zagrozić słoniom. Niektóre plują truciznami, inne zioną niezwykłym oddechem, jeszcze inne nabierają po prostu wody do pyska i plują nią z siłą wystarczającą, by strzaskać drewniane okręty. Pływają, latają, skaczą, chodzą… Lady Trent kocha je wszystkie, bez wyjątku.
~Ghatorr
Advertisement
Co prawda mądre powiedzenie mówi „nie oceniaj książki po okładce“, ale w wypadku serii pióra Marie Brennan – po prostu nie mogłem się do niego zastosować. Już pierwszy rzut oka na te przepiękne ilustracje zdobiące wszystkie pięć tomów mnie przekonało, by dać im szansę. Tłumaczyłem sobie, że nawet jeśli pierwsza część, czyli „Historia naturalna smoków“, okaże się nieprzeciętnym paździerzem, to przynajmniej będę miał wspaniały obrazek na półce. Biorąc pod uwagę, że właśnie opisuję serię jako całość, możecie się łatwo domyślić, jak ta przygoda się skończyła.
Lady Izabela Trent od małego była olbrzymią fanką smoków oraz biologii – do tego stopnia, że za młodu wzbudziła popłoch w rodzinie, próbując wykonać amatorską sekcję zdechłego ptaszka oraz po kryjomu czytając poważne książki przyrodnicze. Nie powinno mieć to większego znaczenia dla jej przyszłości – urodzona w Scirlandii, kraju wzorowanym na Wielkiej Brytanii w okresie wiktoriańskim, nie ma szans na karierę naukową. Taka historia jednak nie byłaby zbyt fascynująca, a do tego nasza główna bohaterka bezczelnie zdradza na samym wstępie swojego pamiętnika, że kiedyś zostanie najsławniejszą trenerką poke… badaczką smoków. Swoją dro- gą, to bardzo ciekawa forma – Izabela zwraca się do czytelnika jak do zwykłego człowieka z jej świata, wspominając mimochodem o wydarzeniach, które miały miejsce, odwołując się do innych książek na omawiane tematy i tak dalej. Trochę to ujmuje napięcia, ale z drugiej strony – ta seria ma pięć części, szanse na to, by autorka zamordowała główną bohaterkę przed końcem sagi nie była zbyt wielka.
Każdy tom skupia się na jednej wyprawie badawczej naszej głównej bohaterki. Opisany świat jest bardzo, ale to bardzo podobny do naszego – bez problemu da się rozpoznać, na czym wzorują się kolejne państwa – ale zapamiętywanie kolejnych nazw trochę mnie drażniło, zwłaszcza, że polityka dość często staje na drodze lady Izabeli i niektóre wątki mi się przez to niepotrzebnie mieszały. Największy problem miałem w tomie drugim, gdzie w jednym miejscu krzyżowały się losy trzech narodów, a do tego dochodziła jeszcze rzeka. No koszmar.
Akcja poszczególnych tomów bywa dość wolna, szczególnie na początku, gdy bohaterka dopiero szykuje się na kolejne przygody albo zmaga się z obowiązkami poważnej scirlandzkiej damy, ale na nudę nie narzekałem. Nie dość, że każda z odwiedzanych kultur w interesujący sposób różni się od innych – autorka studiowała folklor i antropologię – to jeszcze dziki pociąg do wiedzy, buntowniczy charakter, samobójcza szczerość oraz skłonności do szukania każdej drobnej dziurki w prawie, zwyczajach i tradycjach, które mogą dać jej przewagę, ciągle pakują ją w tarapaty.
Oprócz niej, na przestrzeni sagi mamy również do czynienia ze sporą gromadką postaci drugo– i trzecioplanowych. Sam jestem zaskoczony tym, jak przyjemnie zostały opisane – każda ważniejsza osoba ma swoją własną osobowość, plany i nadzieje, a na to wszystko nakładają się jeszcze ich cechy kulturowe. Król pseudoafrykańskiego królestwa, niby–arabski archeolog skłócony z rodziną, rodzina głównej bohaterki… Śledziłem ich losy z równie dużym zainteresowaniem, jak perypetie samej Izabeli.
Oczywiście, są też smoki. Te potężne bestie zaznaczają swoją obecność na wiele sposobów – od najbardziej bezpośrednich, co pewien czas się pojawiając we własnej, łuskowatej osobie – jak i wpływając na wierzenia, plany obronne, a nawet na gospodarkę. Książka niesie silne przesłanie ekologiczne, przedstawiając je w formie losów drakonidów wszelkiej maści. Ze względu na brak zainteresowań biologicznych, nie jestem w stanie się wypowiedzieć na temat wiarygodności przedstawianych w sadze teorii ewolucyjnych, ale doceniam ilość detali i rozważań. Do tego, jakby było mało pięknej okładki, to same książki również zawierają piękne ilustracje, z których spora część przedstawia właśnie smoki.
Badania nad smokami z całego świata są podstawową osią fabuły – plany przyjrzenia się bliżej różnym gatunkom, porównania ich różnic w zależności od klimatu i tak dalej – ale w tle przewija się jeszcze wątek starożytnego Imperium Drakońskiego. Kraj ten istniał przed wiekami, rządził sporym kawałkiem globu, a w końcu upadł, gdy podbite przez niego ludy się zbuntowały – co następnie uznały za na tyle epickie, że opisy tego zdarzenia trafiły do ich świętych ksiąg. O ile na początku ruiny i inne pozostałości po tej cywilizacji są niezbyt znaczące, to wraz z pojawieniem się w trzeciej części postaci archeologa Suhaila wątek staje się coraz ważniejszy. Przyznam, że stanowiło to główny powód, dla którego od razu po przebrnięciu przez trzeci tom i jego pseudo–Polinezję natychmiast kupiłem od razu pozostałe dwie części, nie zastanawiając się nawet chwili.
Chyba wszyscy lubią smoki – ale nie wszystkim musi przypaść do gustu niespieszne tempo oraz specyficzna forma wiktoriańskiej powieści podróżniczej. Ci jednak, którzy postanowią dać tej serii szansę, będą mogli nasycić oczy cudownymi ilustracjami, umysły interesującymi rozważaniami biologicznymi i archeologicznymi tego znajomego, acz odmiennego świata, a dusze przyjemną lekturą. Warto dać Izabeli Trent szansę i kupić przynajmniej pierwszy tom – choćby po to, by móc postawić sobie na półce książkę z jedną z najlepszych okładek, jakie widziałem.
Źródło grafiki baneru: https://www.google.com/url?q=https://us.macmillan.com/series/theladytrentmemoirs&sa=D&source=docs&ust=1639089231748000&usg=AOvVaw1IvoWN9WxjS3IIldGXBov6