6 minute read
Biznes w czasach chaosu
BIZNES
W CZASACH CHAOSU
Tak już z redaktorskim piórem bywa, że przychodzą mu do głowy myśli zgoła nieuczesane. Mając dostęp do łamów szacownego magazynu Eurologistics, pismak taki jak ja bezwzględnie to wykorzystuje pisząc o branży i wokół branży. Wrzucam więc kilka pojedynczych tez, wniosków, opinii. Jakby ktoś chciał podyskutować – zapraszam w skromne progi.
Tomasz Czarnecki
Zmiana Niezmienne jest, że to słowo zmiana pojawia się w wielu moich publikacjach na temat obecnej sytuacji. Niemal codziennie czytam inne interpretacje wydawałoby się poznanych już faktów, podejmowane są decyzje wywracające do góry nogami postanowienia poczynione tydzień, czy miesiąc temu (rok to już niemal prehistoria). Właściwie nasze życie wygląda teraz jak zabawa z ołówkiem i gumką – „zapisujemy coś” w mózgu, by po chwili zmazać, nakreślając inne prawidła. Właściwie od pewnego czasu jedno nie ulega zmianie: pakiet mobilności jest wprowadzany ze szkodą dla niemal wszystkich a już z pewnością dla większości, licząc finalnych europejskich konsumentów. Chyba że... wszystko zostało postanowione, lecz jednak gdzieniegdzie można przeczytać o dalszych próbach zmian, modyfikacji. Chaos w chaosie. Nie wiem, czyli wiem Już bez koronawirusa było niezłe zamieszanie z interpretacją różnej maści przepisów, zarówno menedżerowie transportu jak i floty mieli sporo „zabawy” z tym. Obecnie już w ogóle mamy totalny bałagan. Nie wiemy czy dane regulacje zostały wprowadzone zgodnie z konstytucją i innymi nadrzędnymi regułami. Jako ludzie światli, dbając o swój biznes, chcemy (moje pozytywne domniemanie) je przestrzegać, lecz nie wiemy, czy w razie wpadki nas spotka kara, czy ta kara jest zgodna z prawem, na jakiej podstawie czynić odwołania, ile to potrwa, itp. Niczym w czeskim filmie – nikt nic nie wie (nie wiem też skąd się wzięło to powiedzenie, ale pasuje mi do koncepcji tekstu). Choć Sokrates by optymistycznie powiedział „wiem, że nic nie wiem”. Czyli jednak wiem!
Tylko, że taka wiedza ma niewiele wspólnego z przydatnością. Prosta historia z pogranicza stycznia/lutego 2021, gdy wielu przedsiębiorców analizowało: upaść, zwolnić wszystkich, czy działać wbrew (?) prawu i instynktowi samozachowawczemu nakazującemu ucieczkę od koronawirusa. Lepsze wrogiem dobrego Bywają takie powiedzenia, z którymi trudno się zgodzić, ale i trudno się... nie zgodzić. Mam taką zagwozdkę na przykład z cytatem „lepsze jest wrogiem dobrego”. Bo z jednej strony moja wiara w istotę ewolucji nakazuje co najmniej modyfikować określone czynności, zjawiska. Na moim poletku to na przykład tematy do czasopisma, transportowcy wprowadzają telematykę, nowe kierunki, specjalizacje, inwestują w produkty/usługi pozatransportowe. Z drugiej strony, czasem chęć polepszenia jakości zostaje rozbita o różnego rodzaju bariery. W redakcji to może być niezadowolenie Czytelników (lub wydawcy, nie wiem co gorsze...). Firmy transportowe również sporo ryzykują, przykładowo rozwijając usługi, w których dotychczas nie były specjalistami albo zmieniając dostawcę ciągników siodłowych.
Czy to ryzyko jest dobre w obecnych czasach? Niektórzy nie mają wyjścia. Koronawirus uderzył także w rynek TSL i czasem wydawałoby się nierozsądne, desperackie działania są jedynymi możliwymi. Ostatnio jeden z przewoźników powiedział, że powiedzenie „kto nie idzie naprzód, ten się cofa” uległo dezaktualizacji. Teraz powinno ono brzmieć „kto nie zaper..., ten może upaść”. Przedsiębiorcy, menedżerowie mają trudne zadanie: rozwijać podmioty gospodarcze mimo kryzysu. Pomagają w tym trwałe, lecz elastyczne podstawy, elastyczne procedury, elastyczność w podchodzeniu do zmian, zimna krew. Tu jeszcze powołam się na przykład dietetyczny: jesteś tym co jesz. Zamieniając na język biznesu – jeśli dbałeś o pracowników, potrafiłeś zmieniać zdanie jeśli sytuacja tego wymagała, tworzyłeś pewne struktury, przewidywałeś, to przy awaryjnych sytuacjach masz wielkie szanse na zwycięstwo. Ta retoryka występuje w niemal każdym wywiadzie jaki prowadziłem w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Mistrzostwa logiki Teraz coś o logice, która jest potrzebna w każdym biznesie. Nie mogę się powstrzymać, rzucę w ogień jedną z moich ulubionych profesji: decydenci drogowi i budowlani. Z jednej strony dbają o upiększenie miast, wsi, dróg, z drugiej stawiają na mało funkcjonalne rozwiązania. Piękna kostka na chodnikach, zarazem zwiększa ich szerokość i zmniejsza powierzchnię ulicy, przez co pojazdom trudniej przejechać. Nowe orliki z nawierzchni, po której bieganiu kolana bolą już po kilkunastu minutach, drogi dla dwukołowców zrobione z bruku. Jedna z poznańskich dzielnic zasłynęła w dużej chęci zmniejszania liczby pasów dla aut. Na sugestię, że spowoduje to zakorkowanie innych rejonów miasta, odpowiedź lobbystów była prosta: „ale u nas będzie mniej samochodów”. W miastach żniwa zbierają niszczyciele zawieszenia (progi zwalniające), choć tu akurat ich rolę prewencyjną trudno przecenić. Na drogach pozamiejskich sławetne stały się wyspy pośrodku drogi.
Mistrzem (braku) logiki w branży transportowej stanowi jednak Unia Europejska. Wspomniany już, sławny w TSL niczym kiedyś Justin Bieber wśród młodzieży, pakiet mobilności - wedle urzędników powinien pomóc kierowcom i firmom transportowym z Europy Zachodniej a w efekcie... W efekcie finalni konsumenci, także ci w Niemczech, Włoszech, Francji, Holandii, zapłacą więcej za kupowane towary, o ile w ogóle dojadą, bowiem perfekcyjna ciągłość łańcucha dostaw wcale nie jest taka pewna. Niektóre firmy mogą bowiem upaść, lecz kogo to obchodzi, skoro „to nie moja firma”. Paradoksalnie, driverzy też nie pałają radością z powodu spania w hotelach, których notabene brakuje. Wizja elektromobilności zakłada czyste powietrze i wyeliminowanie samochodów z centrum miast. Jestem zdecydowanie za, pod warunkiem stworzenia odpowiednich
możliwości dotarcia do celu, czyli zorganizowanie parkingów typu Park&Ride, preferencyjnych cen za zbiorową komunikację z miejscami na bagaże, konkurencyjny czas dotarcia. Tymczasem jedno z polskich miast (a może i więcej) zaczyna od tyłu, czyli ograniczeń dla aut. O temacie Calais nie ma co pisać, wszyscy wiedzą jak było w okolicach świąt. Kolejna kwestia to oznaczenia dojazdów do firm, by za(wy)ładować towar – może kiedyś powstanie na ten temat książka, bo ja już słyszałem przynajmniej kilka, wcale nieśmiesznych historii. Niestety słowo logika, mimo tych samych pierwszych czterech i dwóch ostatnich liter, często ma niewiele wspólnego z wyrazem logistyka. Szkoda, bo może być inaczej. Social media Chciałbym jeszcze akapitów kilka poświęcić social mediom, naszym kochanym. Co? Nie masz konta na Facebooku? Jeśli w dodatku nie ma Ciebie w Google’ach, sprawdź, czy w ogóle istniejesz... Paul Gogolinski to dla mnie jeden z największych autorytetów branżowych. Niesamowita wiedza, nie tylko na temat wynajmu pojazdów, fenomenalna osobowość, klasa człowiek. Przez pewien czas byłem sceptykiem co do wykorzystania social mediów przez branżę przewozową, ale właśnie on mnie przekonywał, że się mylę. I oto powstają na Facebooku grupy firm transportowych, spedytorów, zrzeszających po 3000, 7000, a nawet 25 000 osób. Polecam Wam powertować ich zawartość a dowiecie się jak wiele firm szuka pracowników, podmiotów wykonujących usługi i oczywiście klientów. Przede wszystkim jednak zobaczycie ile firm tam jest. Oczywiście, niektóre profile są ubogie, aktywność bywa śladowa, lecz już sama obecność świadczy o zmianie świadomości. Powoli odchodzi do lamusa stereotyp właściciela w wieku 60+ mającego problemy nawet z komunikacją mailową. Oczywiście nie data urodzenia świadczy o człowieku, ludzie urodzeni w latach 50-tych, 40-tych XX wieku posiadają niesamowitą wiedzę i doświadczenie. Ich mądrość polega jednak także na tym, by stopniowo aktywności przekazać młodszym i „niech się oni teraz męczą”, samemu zasiadając na tronie w roli doradcy (doradcy a nie dowódcy). Przy dzisiejszych możliwościach technicznych mogą to czynić z każdego miejsca na świecie (naturalnie po odbyciu ewentualnej kwarantanny). Po co social media poza kształtowaniem wizerunku? Wejdźcie na grupy, gdzie przewoźnicy pytają o wiarygodność usługodawcy. Są tam mądrzy po szkodzie i przed szkodą. Znajdziecie grupy, gdzie pracodawcy szukają pracowników (nierzadko więcej ogłoszeń niż chętnych do zarobku), spedytorzy przewoźników, itp. Wreszcie możecie natrafić na mnóstwo ciekawej wiedzy, także i na naszym fan page Eurologistics Media Group i dedykowanym Truck&Business. Z kolei na Linkedin nawiążecie kontakty z menedżerami wielu firm. Coraz ważniejsze informacje są w social mediach, więc zachęcam do rejestracji, nawet z poziomu smartfona.
Autopromocja Na koniec autopromocja Eurologistics, ale nie nachalna. To wszystko o czym powyżej napisano znajdziecie także uzbrajając się w nasz pakiet. Codziennie wizyta na Log24.pl, zaglądanie do powiadomień z naszych social mediów, raz na dwa miesiące drukowane wydanie (a jak ktoś nie lubi druku to e-wydanie). Do tego eventy, za którymi tak bardzo tęsknimy, wszak rozmowa to podstawa komunikacji. U nas jest prosto, konkretnie, logicznie, logistycznie.