malarstwo • architektura • fotografia • design • biżuteria • rękodzieło • literatura • teatr • muzyka • ilustracja moda • rozwój osobisty • biznes • edukacja • sport • turystyka • wypoczynek • kulinaria • historia
ISSN 2545-1871
JAK? czasopismo bardzo kulturalne
nr 11 (4/2019) egzemplarz bezpłatny
ww
dz ielo jak
JAK w
.fa c
eb o o
ko e r k .c o m/
unikatowa ceramika uĹźytkowa warsztaty ceramiczne tel.: 607 986 515
wstępniak
Żegnamy stary rok i wypatrujemy nowego. Sporo dobrego nas spotkało. Zadzierzgnęliśmy kilka wspaniałych nowych znajomości, które owocują teraz ciekawymi artykułami i otwierają perspektywy na przyszłość. Sporo zawdzięczamy tym ludziom, którzy współtworzą JAK?-a choćby dostarczając treści do publikacji, ale też wspierają nas wiedzą, radą i entuzjazmem, co jest bardzo budujące i dodaje nam skrzydeł. Życząc Wam i sobie jak najwięcej optymizmu, życzliwości i powodzenia w kolejnych przedsięwzięciach, mamy zamiar rozwijać czasopismo i wyszukiwać dla Was ciekawe teksty i obrazy. Tymczasem naszą grudniową okładką przywołujemy zimową, świąteczną i noworoczną atmosferę i zapraszamy do różnorodnej i kulturalnej lektury!
JAK? czasopismo bardzo kulturalne malarstwo • architektura • fotografia • design • biżuteria • rękodzieło • literatura • teatr • muzyka • ilustracja moda • rozwój osobisty • biznes • edukacja • sport • turystyka • wypoczynek • kulinaria • historia
Drodzy Czytelnicy!
nr 11 (4/2019) egzemplarz bezpłatny
spis treści 3
Garstka odmieńców Maciej Farski
6
SYRENY, LADACZNICE I BISKUPI Witold Vargas
8
Miejsce, gdzie sztuka spotyka się z nauką Oliwia Małuch
10
Duch natury i inne bajki w Muzeum Śląskim materiały prasowe Muzeum Śląskiego
13
Trzy, dwa, jeden – impro! Sławomir Wojtacha
14
Mapa Obrzędowa Górnego Śląska Aleksander Lysko, Robert Garstka
15
Galeria jednego obrazu
16
Beskidy na skiturach! Krzysztof Witos
18
Szopka – złota legenda Krakowa Celina Bukowy
20
Infografika w służbie ochrony środowiska redakcja
22
Ruch na zewnątrz Beata Rudzińska
wydarzenia
Zapowiedzi wydarzeń kulturalnych
03.01 – Urszula Dudziak, Mika Urbaniak – koncert – NOSPR, Katowice 12.01 – 28. Finał WOŚP 15.01 – Kabaret Hrabi – Cyrkuśniki – MCK, Katowice 22.01 – Valses de Vienne – Walce Wiedeńskie Koncert Noworoczny – Filharmonia w Krakowie 1.02 – Waglewski Fisz Emade – NCK Kraków 13.02 – The World of Hans Zimmer – koncert – Tauron Arena Kraków 13.02 – SIESTA W DRODZE: Maria Emilia – koncert – Dom Muzyki BCK, Bielsko-Biała 14.02–01.03 – LOTOS Jazz Festival 22. Bielska Zadymka Jazzowa – Bielsko–Biała, Zabrze, Katowice 2.03 – koncert Taco Hemingway – Klub Studio, Kraków 07.03 – Grupa MoCarta wśród gwiazd – Nowy Program – Chorzowskie Centrum Kultury 13.03 – Polska Noc Kabaretowa 2020 – Tauron Arena Kraków 14.03 – Preludium słowiańskie – spektakl – NCK Kraków 17.03 – Carlos Santana – koncert – Tauron Arena Kraków 6.04–20.04 – Misteria Paschalia 2020 – festiwal – Kraków
Chcesz w kulturalnym towarzystwie zareklamować swoją firmę, opowiedzieć w artykule o swojej działalności albo zaprezentować swoje dzieło? Zapraszamy do kontaktu!
materiały sponsorowane i reklamy umieszczone są na stronach: 16–17, 24 oraz na 3 i 4 stronie okładki
ISSN 2545-1871 2
JAK? czasopismo bardzo kulturalne wydawca: JAK - studio graficzne ul. Jemiołowa 20F, Kraków adres redakcji: ul. Wygrana 9/2, Kraków tel.: 607 986 515 e-mail: jakczasopismo@gmail.com www.facebook.com/jakczasopismo
redakcja: Katarzyna Michniowska, Jakub Michniowski projekt graficzny, skład i łamanie: JAK – studio graficzne www.jakstudio.pl
festiwale
Garstka odmieńców. Czy jesteśmy dziwakami? A jeśli nawet, to co z tego? Wcale nie jest nas tak mało, prawda?
tekst: Maciej Farski zdjęcia: Krzysztof Mystkowski
Jak Polska długa i szeroka uważa się, że zajmowanie się muzyką jest co najmniej niestosowne, a już na pewno niepoważne. Festiwale i koncerty są dla młodych, niedojrzałych i zdziecinniałych, a festyny narzędziem zbliżającym zarządzających nieswoimi pieniędzmi do reelekcji. Lekcje muzyki zaś to co najwyżej fanaberia odmieńców i podejrzanych dziwaków. Tymczasem z powodu zmian ustrojowych w latach 90 zeszłego wieku, ekonomicznych trwających po dziś dzień i demograficznych jest coraz więcej osób dojrzałych, które w dzieciństwie słuchały radia, w latach młodzieńczych kompilowały własne składanki na kasetach kompaktowych, a obecnie jeszcze nie korzystają z emerytur i mogą sobie pozwolić na ekstrawagancję w postaci co jakiś czas kupionej książki, nie za częstego odwiedzenia teatru czy kieliszka wina z butelki za trochę więcej niż puszka lemoniady. W ramach swoistej sprawiedliwości dziejowej kupują winyle, o których wcześniej nawet nie marzyli na głos, a w chmurze mają tak eklektyczne listy wykonawców, że na ich podstawie można by pisać setki doktoratów z psychologii i dziedzin pokrewnych. Szanowni Państwo, ci ludzie wychodzą z domów, wsiadają do samochodów, pociągów, samolotów i przemieszczają się do sal koncertowych w róż-
nych miejscach świata tylko po to, by słuchać swoich idoli, poznawać i oceniać artystów podobnych, odkrywać nowych, przeżywać zbliżoną do religijnej ekstazę obcowania z czymś niewymiernym, z przyjaciółmi i (o, zgrozo) z nieznajomymi podzielającymi ich wzruszenie i intymne chwile uniesienia! Dla takich właśnie osób, dla miłośników przyjemności płynącej z przeżywania kultury nie aż tak powszechnej, by dotknęła bruku, a zarazem nie aż tak zadufanej w sobie, by nikt nie był w stanie jej piękna doświadczyć powstał Siesta Festival, który od kilku już edycji nosi nazwę Gdańsk Lotos Siesta Festival. Częste pytanie dziennikarskie – dlaczego Gdańsk? Bo to piękne miasto z fascynującą historią. Jedno z najważniejszych miast Hanzy, a przez odrodzenie powojenne na wskroś polskie. Port dający możliwość dotarcia dalej niż jesteśmy i przyniesienia do serc tego, czego w nich tutaj akurat nie było. Miasto wolności dające przybyszom i mieszkańcom możliwość poznania, zwiedzenia, prostego „pobycia” w przestrzeni uroczej, mądrej, zabawnej, dobrej. Łączące i pozwalające istnieć różnym odcieniom barw osobno, bezkonfliktowo, nie zbijające ich swym ciężarem w jedną, szarą, nierozpoznającą szczegółów masę i dające wiele szans na okrycie czegoś na ich styku.
3
festiwale 9 lat temu koncepcja stworzenia wielokulturowego, weekendowego festiwalu muzycznego dla osób dorosłych ceniących jednako jakość prezentowanej sztuki i sposób jej odbioru zyskał przychylność władz Gdańska i tak w ostatni piątek kwietnia 2011 roku – roku 10-lecia kultowej audycji radiowej Siesta, prezentującej muzykę różnych stron świata i jazz, który z definicji przecież ciągle interpretuje znane tematy i tworzy ich nowe, intrygujące wersje i miraże, zaistniał na polskiej arenie festiwalowej. Pierwszym koncertem festiwalowym był występ walczącej o prawa ludzi i prześladowanej w swoim kraju Souad Massi łączącej reggae, pop, muzykę arabską i fado w jedną intrygującą całość. Dwa ostatnie niedzielne koncerty to ponad dziesięciu artystów z różnych stron świata, z Grammy i innymi nagrodami w swej karierze na scenie Filharmonii Bałtyckiej, przedstawiających polskie pieśni w swych wspólnych kolorowych interpretacjach oraz klubowy koncert pełen tańca, zabawy i melancholii wyśpiewany w językach
4
Afryki i pozyskanym od kolonizatorów portugalskim. Ta edycja pokazała i wyznaczyła drogę na przyszłość: Festiwal jest miejscem, gdzie miłośnicy luzofonii znajdują swoje rytmy, dźwięki i właściwy puls serca. A jest ich coraz więcej i na świecie, i w Polsce. Morna – jeden z rodzajów muzyki Wysp Zielonego Przylądka właśnie został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, a fado, które od początku włada festiwalowymi nocami, na które biletów zawsze jest za mało, jest na tej liście nomen omen od 2011 i ciągle zyskuje rzesze wyznawców. Festiwal przyjął się nad podziw i mimo swego kameralnego charakteru ściąga do Gdańska publiczność Trójmiasta, Polski i świata. Jest jedną z wizytówek miasta i jeszcze jedną okazją do odwiedzenia go tuż przed wybuchem wiosny, przed słońcem lata. Jest jaskółką nowych doznań i jak jaskółka objawia się nam co roku, a to dzięki wielkiej pomocy Gdańska oraz sponsora tytularnego festiwalu Grupy LOTOS, która widzi sens nie tylko w sponsoringu sportowym, ale także zauważa wartość oryginalnych wydarzeń kulturalnych, które wspiera swym udziałem. Dzięki temu, a przede wszystkim dzięki fantastycznej publiczności, która jest nieodzownym i najważniejszym elementem każdego wydarzenia kulturalnego, Gdańsk Lotos Siesta Festival mógł gościć tak wielkie i ważne nazwiska jak Tito Paris, Lura, Mariza, Ana Moura, Omara Portuondo, Eliani Elias, Yasmin Levy, Melody Gardot… Mógł gościć po raz pierwszy w Polsce gwiazdy takie jak Anoushka Shankar oraz wyszukać dla polskiej publiczności artystów nowych, na początku ich światowej kariery, a niezwykle ciekawych i fascynujących. Dał i nadal daje możliwość odbycia wizy-
No i dlatego, że dziesiąta edycja Gdańsk Lotos Festival jawi się niezwykle ciekawie, o czym być może innym razem, i dlatego, że miło wiedzieć, że w tych naszych dziwnych czasach nie jest się dziwadłem tylko dlatego, że ważna jest estetyka, jakość, że życie przez Ż, to „kwestia smaku, tak, smaku”, że pozwolę sobie wziąć tu coś z Herberta, bo jest się w całkiem sporej grupie pozytywnych wariatów i dzięki temu to jedno jedyne życie naprawdę musi być przez Ż, bo przecież se ne vrati…
festiwale
ty w lizbońskich tawernach muzycznych nad brzegiem Motławy i nie tylko posłuchania, ale i dotknięcia, i porozmawiania z najważniejszymi wykonawcami fado na świecie. A, co chyba najważniejsze: ci wszyscy artyści okazują się być przemiłymi, otwartymi ludźmi, z którymi, jak z przyjaciółmi, wspaniale spędza się czas, bo nie powiedziałem wcześniej: Gdańsk Lotos Siesta Festival to festiwal muzyki szczęśliwej, z którą już nie tylko weekend, ale jeszcze poprzedzający go czwartek można spędzić na kulturalnych miniwakacjach jadąc niedaleko lub dochodząc spacerkiem przez kładkę czy zmieniającą się z roku na rok Marinę i Ołowiankę. Dlaczego ten jeden festiwal miałby być tak wyjątkowy, by poświęcać mu czas w krakowskim magazynie o kulturze? Dlatego, że wielu Krakusów zasiada na widowni Filharmonii Bałtyckiej i pląsa w klubach Gdańska na koncertach siestowych. Dlatego, że ten festiwal znam i zostałem poproszony o napisanie o nim, ale co naprawdę ważne: osób żywo zainteresowanych sztuką, kulturą jest wbrew pozorom wiele; nie tylko imprezami biesiadnymi tej kraj żyje; osoby dojrzałe równie chętnie wychodzą z domów, co ich studiujące latorośle i też chcą mieć możliwość wydarzeń adresowanych właśnie dla nich i wcale nie przeszkadza to skakać jednym i drugim, i wywijać dłuższą czy rosnącą już tylko na plecach grzywką na koncercie Toola. No i dlatego, że oryginalne, dobrze przemyślane i równie sprawnie prowadzone wydarzenie kulturalne to bardzo skuteczne, a uroczo subtelne narzędzie promocji miejsca, miasta, regionu; a także – o czym już tu wspominałem bez zrozumienia tego przez władze miasta, bez tak dobrej współpracy z samorządem i przyjaznymi kulturze sponsorami tego zrobić się nie da więc wszędzie, gdzie się da, dziękować należy…
Maciej Farski – indywidualista kochający pracować w zespołach; współorganizator festiwali muzycznych – m.in. Ladies’ Jazz Festival i Siesta Festival; wydarzeń kulturalnych i sportowych; skutecznych strategii i kampanii komunikacyjnych; również politycznych, przez co (bo „skutecznych”) po czasie niekiedy z nich zawstydzony. Zajmuje się promocją kultury, miejsc, idei. Uwielbia muzykę od zawsze, słucha wszędzie i niemal wszystkiego, lubi wiedzieć i rozumieć… Autor audycji muzyczno-mówionej „Z powrotem w czasie” w gdyniaradio.com.
5
kultura niezapisana
SYRENY, LADACZNICE I BISKUPI tekst: Witold Vargas ilustracje: Witold Vargas
Pewnego ranka roku Pańskiego 1531, gdy bałtyccy rybacy wciągnęli na pokład swej łajby pełną sieć, z przerażeniem odkryli, że prócz śledzi i innych pospolitych gatunków ryb wije się w niej stworzenie człekopodobne. Oswobodzone stanęło na dwóch nogach. Miało na sobie szatę dostojnika duchownego i nie potrafiło mówić po ludzku. Ochrzcili je morskim biskupem i postanowili zaprowadzić przed oblicze króla. Przez całą drogę istota nie odezwała się słowem, lecz gdy ujrzała monarchę, pozdrowiła go znakiem krzyża, a gestami swych rękopodobnych płetw dała do zrozumienia zebranym, że pragnie powrócić do morza. Tak też się stało, lecz nim zniknęła w odmętach Bałtyku, pobłogosławiła kończyną swych dobrodziejów. Zdarzenie to jest dokładnie opisane w dokumentach epoki i nie ma powodu, by w nie wątpić. Racjonalny umysł nie zazna jednak spokoju, póki opowieść o tej fantastycznej istocie nie znajdzie naukowego wyjaśnienia. Próbowano porównać do niej rozmaite gatunki morskich stworzeń, ale żadne tak naprawdę nie przypomina biskupa, a tym bardziej nie staje na dwóch nogach. Jak więc rozwikłać tę zagadkę? Znając przednaukowe mechanizmy powstawania legend i opisywania nie do końca zrozumiałego świata wokół, zadanie nie wydaje się zbyt skomplikowane. Długo byłoby wymieniać przykłady nazw zwierząt i roślin wykutych na podstawie ich bardzo subiektywnego podobieństwa do innych gatunków. Pomijając fakt nazywania po angielsku „fish” niemal wszystkiego, co znaleźć można w morzu, po polsku mamy chociażby świnkę morską, kotawca czyli małpę, czy też pomarańczę, którą to nazwę po francusku rozumieć można jako jabłko z przedziałkami: „Pomme a ranches”. Gdy człowiekowi nie dane było ujrzeć czegoś na własne oczy, zdawać się 6
1
mógł bowiem jedynie na opis słowny. To skłaniało go do dokonywania porównań, z których z kolei powstawały nazwy owych do tej pory nie znanych rzeczy czy istot. Biskup morski musiał więc być stworzeniem wodnym, którego głowa zakończona była stożkowato. Kandydatów do tytułu prototypu jest wielu, a resztę uczyniła legendotwórcza wyobraźnia ludzka. Wystarczyło usłyszeć o znalezieniu morskiego stwora z trzeciej ręki, żeby wyłuskać z opowieści znak krzyża, a nawet fakt, iż stanął on na dwóch nogach.
Zdarzenie to nie trafiło jednak na jałowy grunt. Opowieści o ludzkich hybrydach zamieszkujących morskie głębiny są stare jak świat. Syren nie trzeba nikomu przedstawiać, choć warto przypomnieć, że te klasyczne wcale nie przypominały ryb, tylko wielkie nadmorskie ptaki. Ich morska postać jest efektem późniejszych mutacji i krzyżówek z różnymi istotami czczonymi poza okręgiem zasięgu „kultury antycznej”, między innymi nad Bałtykiem. W rodzimych opowieściach aż roi się od człekopodobnych de-
2
czą tak zwane Faraonki, na których chwilę się zatrzymam. Faraonki od syren trudno odróżnić. Są one niebezpieczne i mściwe, gdyż ich dusze zepsute są do cna od zarania swego istnienia. A jak powstały? Otóż gdy Mojżesz uciekał przez Morze Czerwone, które się przed nim rozstąpiło, w pościg za nim ruszył Faraon ze swoja świtą. Oczywiście, jako że władca Egiptu złym człowiekiem był, otaczał się ladacznicami, które pochłonęła woda ponownie zalewająca morski korytarz. Zgodnie z naszą słowiańską tradycją, jako że te kobiety zginęły śmiercią tragiczną, stały się zmarłymi „założnymi”, a co za tym idzie demonami. Tak powstały Faraonki, zwane ponoć w Anglii zwyczajnie „morskimi dziwkami”. Istnieje jeszcze jeden, zupełnie odrębny wątek, łączący biskupów z kobietami lekkich obyczajów. Powiadają, że popularna dawniej nazwa owych panien: „gamratki” zro-
dziła się z plotek, jakoby otaczał się nimi słynny ze swojej rozpusty Arcybiskup Piotr Gamrat. A działo się to za czasów Królowej Bony. Wzmianki o gamratkach nie należy bynajmniej traktować jako ataku na instytucję kościoła. Wszak legendy, tak jak i kultura, włącznie z tą, której mecenatem był kler, wyraźnie podkreślały, że ani służba duchowna ani jakiekolwiek stanowiska w hierarchii kościelnej, nie gwarantują miejsca u boku Stwórcy po dniu sądu. Znakomitą tego ilustracją są wszelkie malarskie inscenizacje bram piekła, gdzie w strumieniu potępionych dusz bez trudu dopatrzeć się można duszyczek z tonsurami. Na tryptyku „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, który obejrzeć można w Muzeum Narodowym w Gdańsku, jest ich aż trzy. Te wizje malarskie wystawiane na widok publiczny w świątyniach być może miały dowodzić, że duchowieństwo nie korzysta ze swych przywilejów, by móc grzeszyć bezkarnie. W końcu w opowieściach, które sami głosili z ambon, o zapadłych pod wodę gniazdach rozpusty prócz karczm i miast nie brakowało kościołów i klasztorów. Do dziś syrenim śpiewom słyszalnym w księżycowe noce wtórują żałosne jęki zatopionych dzwonów.
kultura niezapisana
monów wodnych. Każde nasze jezioro, rzeka, a nawet pośledni akwen posiadał przynajmniej jedną taką hybrydę. Ale i te uległy ewolucji. Kultura niepiśmienna nie toleruje zastojów i rychło ingeruje w DNA istot fantastycznych, gdy tylko nastaną sprzyjające temu okoliczności. A takowe pojawiały się nieraz. Z kulturowej perspektywy nasze ziemie wyglądają jak zagmatwana ślimacznica na autostradzie: przecinał je szlak bursztynowy i jedwabny, przenikała tu kultura Bizancjum i Rzymu po schizmie, łupili je Tatarzy i Litwini, handel prowadzili Żydzi i Ormianie, docierały tu wpływy kultury zachodu, gdzie kwiat magnackiej młodzieży zwykł się kształcić. Przepływały więc i mieszały się tu wartkim strumieniem najprzeróżniejsze idee, również te dotyczące demonologii. I tak zrodziły się Wodniki, Topielce, Jadzierki, Jeziornice, Bagiennice, Luzony, Boginki i szereg innych. Listę koń-
1. Jadzierki – Witold Vargas – Bestiariusz Słowiański 2. Syreny – Witold Vargas – Bestiariusz Słowiański
Witold Vargas – wraz z Pawłem Zychem tworzy i ilustruje książki z serii „Legendarz” w której ukazał się, m.in. Bestiariusz Słowiański. Od lat, wraz z Pawłem, zajmuje się badaniem skarbów polskiego dziedzictwa niematerialnego i popularyzowaniem go. 7
konferencja
Miejsce, gdzie sztuka spotyka się z nauką tekst: Oliwia Małuch zdjęcia: Uta Hanusek
W dniach 6–8 listopada 2019 roku na Auli Głównej Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki przy Placu Matejki 13 w Krakowie odbyła się IV Międzynarodowa Konferencja Konserwatorska Studencko-Doktorancka. To wydarzenie, które przyciągnęło nie tylko osoby zaangażowane w zagadnienie ochrony zabytków i ich zachowania dla przyszłych pokoleń. Zainteresowało także tych, którzy zadają sobie pytanie – na czym właściwie polega konserwacja i restauracja dzieł sztuki? Dla wielu może być to doświadczenie zaskakujące, ponieważ tegoroczna edycja Konferencji uwypukliła fakt, że to dziedzina interdyscyplinarna, a działania z nią związane są bardzo kompleksowe. Aby powstrzymać destrukcję obiektu bądź przywrócić jego dawny blask, potrzeba bowiem całego arsenału badań. Dlatego nieodzowna w konserwacji jest pomoc fizyków, chemików i analityków, jak również historyków sztuki, archeologów, archiwistów czy architektów. Wszystko to jest konieczne, aby w ramach działań wykonywanych przy obiekcie poznać zarówno jego budowę, jak i strukturę. Niemniej istotna jest historia obiektu, która dostarcza cennych poszlak odnośnie losu dzieła sztuki. Bywają one nieraz bardzo zagadkowe, a ich znajomość ma znaczny wpływ na podejmowane działania. Jako motyw identyfikujący konferencję wybrano Ołtarz Mariacki z Kościoła Mariackiego w Krakowie, który stanowi doskonały przykład współpracy zespołu interdyscyplinarnego. Decyzji tej sprzyja również fakt,
8
że obiekt aktualnie poddawany jest konserwacji i przy okazji wydarzenia możliwe było wysłuchanie wykładu na temat prac postępujących przy tym światowej klasy dziele. Co więcej, spora grupa uczestników miała szansę znaleźć się na wyciągnięcie ręki od dzieła Wita Stwosza. Zostali oni bowiem zaproszeni na rusztowanie, aby przyjrzeć się z bliska procesom konserwacyjno-restauracyjnym, jakim poddawany jest Ołtarz. Konferencja zorganizowana została przez Koło Naukowe Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki, Samorząd Studencki oraz Doktorancki Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Udział w niej wzięło łącznie ponad 250 słuchaczy, w tym 52 aktywnych uczestników z 38 ośrodków akademickich i uniwersytetów z całego świata (m.in.: Wielka Brytania, Tajwan, Rosja, Australia, Niemcy, Włochy, Litwa, Ukraina, Szkocja, Chorwacja, Francja, Kanada, Węgry, Belgia). Obecni byli również przedstawiciele polskich ośrodków akademickich z Krakowa, Warszawy, Torunia i Wrocławia. Uczestnicy zaprezentowali podczas konferencji swoje naukowe osiągnięcia w formie ustnych prezentacji i posterów. Wydarzenie podzielone było na panele, z których każdemu przypisane zostało inne zagadnienie: historia sztuki i teoria konserwacji, konserwacja malarstwa, konserwacja rzeźby, a także panele badawcze, dotyczące konserwacji sztuki współczesnej oraz dotyczące konserwacji archeologii i rzemiosła. Uzmysławia nam to z jak bardzo szeroką i bogatą dziedziną sztuki i nauki mamy
konferencja
do czynienia, a także jakie nowe wyzwania są przed nią stawiane. Tak duża różnorodność stanowiła świetną okazję do wymiany doświadczeń, poznania innego podejścia do zagadnienia konserwacji, jaki reprezentowali przedstawiciele środowisk z Europy i spoza jej granic. Po wysłuchaniu prezentacji wszyscy uczestnicy zaproszeni zostali do zadawania pytań i dyskusji. Stworzyło to szansę poszerzenia wiedzy naukowej i badawczej, jak również stanowiło zachętę do pokonywania barier i nawiązywania współpracy. Konferencji towarzyszyła rzadka okazja do odwiedzenia i zgłębienia tajemnic krakowskich pracowni konserwatorskich m.in. na Wydziale Konserwacji i Restauracji ASP w Krakowie, w pracowni LANBOZ oraz Sukiennicach Muzeum Narodowego w Krakowie i przy Kościele Mariackim. Dla chętnych odbyły się także wycieczki po zabytkach Krakowa z punktu widzenia historyka sztuki i konserwatorów. Była to możliwość bliższego poznania dawnej stolicy Polski i jej dziedzictwa, atrakcyjna szczególnie dla gości z zagranicy.
Poprzednie edycje wydarzenia również cieszyły się dużym zainteresowaniem, już wtedy przyciągając gości nawet spoza obszaru Europy. Ostatnia konferencja, która miała miejsce 17–19 marca 2016 roku, zrzeszyła ponad 10 ośrodków akademickich. Świadczy to o ogromnej potrzebie organizowania tego typu zjazdów naukowych i dialogu środowisk. W związku z tym już teraz powoli planowana jest V edycja Konferencji, która obędzie się prawdopodobnie w 2022 roku. Otwarcie się na idee spoza własnych granic działania może mieć bardzo dobry wpływ na sposób opieki nad obiektami. Konferencja ta może wywrzeć wpływ na sposób prowadzenia prac konserwatorskich i ochronę zabytków w Polsce, jak i również polskie metody pracy mogą zainspirować gości z zagranicy. Swoim patronatem honorowym wydarzenie objęli: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Bazylika Mariacka w Krakowie, Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie, Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Ogólnopolska Rada Konserwatorów Dzieł Sztuki Związku Polskich Artystów Plastyków oraz Muzeum Narodowe w Krakowie.
9
wystawy
Duch natury i inne bajki w Muzeum Śląskim
Czasowa wystawa w Muzeum Śląskim „Duch natury i inne bajki” prezentuje prace pochodzące z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING, która obchodzi właśnie jubileusz 20-lecia.
Za kanwę ekspozycji posłużyła książka Jana Potockiego „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Ta powstała na przełomie XVIII i XIX wieku powieść łotrzykowska stanowiła lustro, w którym przeglądało się ówczesne społeczeństwo, dostrzegając przerysowany obraz swej epoki. Potocki przydał powieści strukturę szkatułkową, w której fabuła przechodzi z jednej opowieści w drugą. Kurator wystawy Marek Pokorný czyni podobnie, łącząc w oryginalną całość prace, które stanowią autonomiczne opowieści. Tematem, który niczym echo odzywa się w prezentowanych dziełach, jest natura. Stąd zaczerpnięty został tytuł wystawy, na której odnaleźć można także odniesienia do dziedzictwa filozofii przyrody, w tym zwłaszcza do rozważań niemieckiego filozofa F.W.J. Schellinga, a także do trapiących nas obecnie problemów ekologicznych i klimatycznych. Zaakcentowana została także kwestia odpowiedzialności każdego z nas za kondycję środowiska naturalnego, a także ukazana analogia pomiędzy rwaną narracją powieści Potockiego a trudnym poszukiwaniem prawdy w dzisiejszym świecie niejednoznaczności. Na wystawie prezentowane są pochodzące z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING prace następujących artystów: Tymka Borowskiego, Piotra Bosackiego, Olafa Brzeskiego, Agnieszki Brzeżańskiej, Doroty Buczkowskiej, Oskara Dawickiego, Edwarda Dwurnika, Agaty Ingarden, Karoliny Jabłońskiej, Piotra Janasa, Pawła Jarodzkiego, Pawła Kowalewskiego, Tomasza Kowalskiego, Zofii Kulik, Joanny Malinowskiej, Gizeli Mickiewicz, Anny Okrasko, Pauliny Ołowskiej, 10
tekst: materiały prasowe Muzeum Śląskiego
Anny Ostoi, Joanny Piotrowskiej, Agnieszki Polskiej, Cezarego Poniatowskiego, Katarzyny Przezwańskiej, Wilhelma Sasnala, Janka Simona, Pawła Śliwińskiego, Konrada Smoleńskiego, Grzegorza Sztwiertni, Izy Tarasewicz, Andrzeja To-
bisa, Christiana Tomaszewskiego, Krzysztofa Zielińskiego i Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Na wystawie znalazły się także prace spoza kolekcji: Zuzanny Czebatul, Lindy Dostálkovej, Danieli Dostálkovej, Kornela Janczy i Daniela Rycharskiego. 1
wystawy
2
Alicja Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego Wystawa „Duch natury i inne bajki” przedstawia kolekcję Fundacji ING w przewrotny, ale niezwykle wciągający sposób. Z drugiej strony zostawia nas z poczuciem niespełnienia i wątpliwości, czy swoją rolę jako odbiorców i interpretatorów dobrze rozumiemy. Kurator wystawy Marek Pokorný traktuje bowiem odbiorców jak swoich interlokutorów, co również jest przenicowywaniem roli kuratora, który nie chce być wyrocznią, a wręcz agituje do rewolty po stronie odbiorcy, podsuwając tropy, ale nie definiując miejsca, do którego mamy wspólnie dojść. Mam wielką nadzieję, że wysiłek Fundacji włożony przez 20 lat w proces gromadzenia kolekcji, a tym samym sprawowania mecenatu nad współczesną sztuką polską, wybrzmi w pełni w przestrzeniach Muzeum Śląskiego i będzie zarówno otwarciem nowej karty w historii. Kamila Bondar, prezes Fundacji Sztuki Polskiej ING Organizując wystawę w Muzeum Śląskim, zaprosiliśmy do współpracy Marka Pokornego – kuratora i dyrektora galerii PLATO w Ostrawie. Przygotowanie wystawy opartej na konkretnym zbiorze prac było dla niego – jak sam to przyznał – zada-
niem utopijnym ze względu na mnogość tematów i relacji między poszczególnymi pracami. Udało mu się jednak błyskotliwie połączyć dwa pozornie niezależne motywy. Pierwszy to natura i troska o jej stan. Śląsk, a szczególnie Muzeum Śląskie, zbudowane pod ziemią w miejscu dawnej kopalni, wydaje się idealnym miejscem do snucia rozważań o relacjach człowieka z naturą oraz o charakterze ludzkiej ingerencji w przyrodę, dlatego jesteśmy zaszczyceni zaproszeniem i możliwością pokazania tu naszych zbiorów. Drugi to motyw pochodzący z „Rękopisu znalezionego w Saragossie” – powieści Jana Potockiego, której szkatułkowa narracja była inspiracją do zbudowania wystawy, na której każda praca to osobna opowieść pełna różnych wątków i motywów, ostatecznie łączących się w całość. Ekspozycja stanowi piękną metaforę czasów, w których żyjemy – czasów niepokoju o świat i przyrodę, trudnych także ze względu na mnogość często sprzecznych komunikatów i idei sprawiających, że rzeczy ważne wydają się nieosiągalne, a dotarcie do prawdy niemożliwe. Marek Pokorný, kurator wystawy Budowana od dwudziestu lat kolekcja Fundacji Sztuki Polskiej ING gromadzi dzieła powstałe w ciągu ostatnich trzech dekad. Ten obszer-
ny, choć w pewnym stopniu ograniczony zbiór reprezentuje zróżnicowanie polskiej sztuki. W ramach jubileuszowej wystawy na chwilę oderwałem prace od przypisanych im numerów ewidencyjnych i podjąłem próbę dialogu na temat jednej z najistotniejszych dziś kwestii – skomplikowanych relacji pomiędzy człowiekiem i przyrodą. Ta relacja dosłownie odbija się w labiryncie ech, wariacji i sprzecznych ze sobą odpowiedzi. Rozwijając dialog, swobodnie inspirowałem się zarówno rozważaniami na temat filozofii przyrody niemieckiego filozofa F.W.J. Schellinga, jak i powieścią Jana Potockiego „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Pozwólmy sobie na taki uproszczenie: człowiek jako racjonalna część natury, próbując zbawić świat, podąża splątanymi ścieżkami. Może już się na nich zgubił, może wciąż ma w sobie nadzieję. Czy jednak natura w ogóle to zauważa? Czy człowiek w ogóle zna naturę? A może zniszczy nie tylko ją, ale także – jako jej część – samego siebie? Dzięki pracom ze zbiorów Fundacji Sztuki Polskiej ING odważyłem się wywołać ducha natury w muzeum – jednym z najbardziej cywilizowanych miejsc w świecie człowieka. Jako odbiorca wchodzisz w niepewną sferę opowieści, którą w dużej mierze współtworzysz. Uważaj na rezonujące ze 11
wystawy
3
1. Pauli na Ołowska, Wspomnienie lata / Remembering Summer, 1999
2. Agnieszka Polska, The New Sun, 2017 3. Andrzej Tobis, 179 27 der Sonnenuntergang / zachód słońca / The Sunset, z cyklu A-Z (Gabloty edukacyjne) / from A-Z series (Educational Cabinets),
sobą echa. Jeśli jednak się zgubisz – nie martw się. Na pewno znajdziesz dalszy ciąg tej historii. Mapa, którą znajdziesz na wystawie, jest jedynie wskazówką w Twojej podróży – tej właśnie, która nie ma końca i której żaden kurator nie może nadać ostatecznego znaczenia ani celu. O Fundacji Fundacja Sztuki Polskiej ING, która została założona w 2000 roku, gromadzi prace współczesnych artystek i artystów polskich. Ukazuje i interpretuje zjawiska występujące w polskiej sztuce od początku lat 90. XX wieku. Kolekcja obejmuje obrazy, zdjęcia, rysunki, wideo, rzeźby i instalacje. Poza dziełami uznanych artystów znajdują się w niej także prace twórców młodszej generacji, urodzonych w latach 70., 80. i 90. Fundatorami kolekcji są wszystkie spółki ING w Polsce. Kolekcja Fundacji pozostaje jedną z nielicznych kolekcji korporacyjnych w Polsce. Na co dzień jest eksponowana w budynkach centrali ING oraz udostępniana na wystawy zewnętrzne. Fundacja jest również inicjatorem lub partnerem wystaw, projektów artystycznych i edukacyjnych oraz wydawcą książek o sztuce – „Sztuka w naszym wieku” (2016) oraz książki dla dzieci „Bałwan w lodówce” (2017). www.ingart.pl facebook.com/FSPING/ instagram.com/fsping/
2007
„Duch natury i inne bajki”. Wystawa czasowa w Muzeum Śląskim 23.11.2019–3.05.2020, Muzeum Śląskie, Katowice, ul. T. Dobrowolskiego 1 Kurator: Marek Pokorný Współpraca: Łukasz Adamski, Kamila Bondar, dr Seweryn Kuter Projekt architektury wystawy: Michał Budny Realizacja projektu architektonicznego: Wiesław Szeląg Koordynacja techniczna: Aleksandra Grabowska, Dominika Lorek Identyfikację wizualną wystawy stworzyły zaproszone do współpracy czeskie artystki Daniela i Linda Dostálkove, które inspirowały się piosenką „Mole in the Ground” Karen Dalton oraz okładką jej płyty.
12
Inspiracja: w pewien deszczowy weekend w Krakowie. Trzy, dwa, jeden – impro! Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że spędzę weekend na oglądaniu niewyreżyserowanych przedstawień, nieposiadających żadnego scenariusza tylko myśl przewodnią w postaci luźno interpretowanej inspiracji od publiczności, zdecydowanie nie dałbym wiary. A jednak – znalazłem się wśród dwóch tysięcy widzów, którzy odwiedzili Klub Studio w ramach IX edycji Festiwalu ImproFest. ImproFest to jeden z najstarszych festiwali komedii improwizowanej, stworzony przez grupę AD HOC i organizowany od 9 lat przez Stowarzyszenie Sztuki Kabaretowej PAKA. Impreza, na którą składały się warsztaty, „otwarte sceny” Nocnych Improwizacji oraz występy na głównej scenie, swoje apogeum miała w weekend 8–10 listopada. Na tegorocznej edycji oprócz występu grupy AD HOC na głównej scenie mogliśmy podziwiać grupy z wieloletnim dorobkiem, takie jak wrocławska Improkracja czy Klub komediowy z Warszawy, ekipy z mniejszym dorobkiem (aczkolwiek nadrabiające energią) jak „L et S DUET” czy krakowskie trio Grupa Ludzi, a także projekty, np. Bez wyjścia. Gościem specjalnym była legendarna amerykańska grupa Baby Wants Candy, która zaprezentowała trudną formę improwizowanego musicalu. Niezależnie od posiadanego doświadczenia scenicznego, wszystkie grupy występujące na głównej scenie prezentowały taki sam, wręcz namacalny poziom zaangażowania. Warto wspomnieć, że wydarzenie odbywa się przy wsparciu grona wolontariuszy, wśród których w tym roku widzowie szczególnie upodobali sobie inspicjenta Maćka. Warto było być w te deszczowe dni w Krakowie, by na własne oczy zobaczyć, ile pozytywnej energii drzemie w ludziach napędzających ImproFest. Idąc do teatru na spektakl grany już od jakiegoś czasu, którego recenzje znamy z prasy albo usłyszeliśmy od znajomych, nabieramy oczekiwań, mamy swoją wizję tego, czego możemy się spodziewać. Przedstawienia improwizowane pozbawiają widzów tej broni. Nie dają szans wytworzyć sobie własnej interpretacji scenariusza, służącej za punkt odniesienia podczas wystawiania oceny. Wszystko dzieje się na żywo, na naszych oczach. Interakcja z publicznością podrzucającą tematy–inspiracje dla występujących. Dialogi ewoluujące w przedziwnych kierunkach, prowadzące do zaskakujących i zabawnych zwrotów akcji. To wszystko sprawia, że kontakt ze sztuką tworzoną na oczach widowni nabiera innego wymiaru. Te kilka dni, gdy Klub Studio stał się moim miejscem, sprawiło mi niesamowitą frajdę. Gdy śmiechy ucichły, zdałem sobie sprawę, że nadal odczuwam zdzi-
tekst: Sławomir Wojtacha zdjęcie: Jacek Smoter
wienie, ciekawość, czuję tę pozytywną energię i mam apetyt na więcej. Dlaczego te uczucia? Zdziwienie – gdy uświadomiłem sobie fakt, że występujący naprawdę nie mają scenariusza, a scena mimo to ma swoje tempo, prawidłowo zbudowaną fabułę i postaci potrafiące zainteresować. Ciekawość – chciało się oglądać kolejne występy grup sięgających po różne formaty, o których nie miałem bladego pojęcia. Nie wspominając o improwizowanym musicalu! Zgranie występujących widać było w każdej scenie i piosence. Pozytywna energia – wynikająca z tylu godzin dobrej zabawy oraz przebywania wśród niesamowitych otwartych ludzi, wkręconych w improwizację komediową wykraczającą ponad podstawowe formy i spotykane gdzieniegdzie krótkie gry impro. Apetyt na więcej? Po takiej dawce improwizacji zaserwowanej w kilka dni chce się więcej i bez wątpienia z takim uczuciem ImproFest opuszczali wszyscy – od widzów, przez występujących, po organizatorów i wolontariusza Maćka.
scena kabaretowa
Trzy, dwa, jeden – impro!
Sławomir Wojtacha – z zawodu tester oprogramowania i początkujący DevOps, z zamiłowania stand uper. Wielbiciel kina, aktywny recenzent świata kultury, coraz aktywniej działający także na śląskiej scenie improwizacji komediowej.
13
tradycja
Mapa Obrzędowa Górnego Śląska Obrzędy, zwyczaje, rytuały – niektóre z nich są powszechnie znane i kultywowane. Inne – powoli odchodzą w zapomnienie. Tradycje przez lata zmieniają swoje formy, a kolejne pokolenia dodają do nich własne elementy, tworząc ich współczesną wersję. Obrzędy często traktujemy jako barwny dodatek do codzienności, ciekawy zwyczaj urozmaicający powszedniość. Warto jednak zagłębić się nieco w historię i źródła zwyczajów, które nam towarzyszą. Regionalny Instytut Kultury w Katowicach od kilkunastu lat bada, dokumentuje i wyjaśnia pochodzenie tradycji i obrzędów funkcjonujących na terenie województwa śląskiego i historycznej ziemi górnośląskiej. W ramach jednego z projektów Instytutu o nazwie – Mapa Obrzędowa Górnego Śląska – prowadzone były badania żywych do dziś obrzędów, które kultywowane są na terenie województwa śląskiego oraz opolskiego.
tekst: Aleksander Lysko, Robert Garstka zdjęcia: Robert Garstka
Opisując i ilustrując zwyczaje, rozmawiając ze społecznościami kultywującymi lokalne tradycje, badacze Instytutu starają się ukazywać skalę zmian, jaka zaszła na ziemi górnośląskiej na przestrzeni ostatnich lat. Efektem prowadzonych prac było m.in. stworzenie strony internetowej i wydanie publikacji ilustrującej i opisującej wybrane obrzędy. Fragmenty publikacji prezentujemy na gościnnych łamach „JAK?”. W kolejnych numerach będziemy opisywać interesujące zwyczaje, ich pochodzenie i miejsca, w których współcześnie można je jeszcze zobaczyć. Zachęcamy do lektury i przemierzania Śląska i Opolszczyzny z Mapą Obrzędową Górnego Śląska. Więcej na stronach: mapaobrzedowa.pl rik.katowice.pl
Połazowani We wsiach Beskidu Śląskiego – Jaworzynce, Koniakowie i Istebnej zwanymi Trójwsią w okresie bożonarodzeniowym i czasie przełomu roku odbywają się interesujące tradycje. Pierwszą z nich jest Połazowani. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia członków najbliższej rodziny oraz sąsiadów odwiedzają połaźnicy. Na połazy wcześnie rano, często przed wschodem słońca i przed pierwszą mszą świętą wyruszają dzieci. Po wejściu do domu winszują i wręczają gospodarzom połaźniczkę – jodłową lub świerkową gałązkę ustrojoną kwiatami z bibuły, bombkami, cukierkami lub orzechami. Uważa się, iż dziecięce oracje życzeniowe wygłoszone w tym właśnie dniu mają przynieść szczęście i dostatek. Połaźniczkę wiesza się w widocznym miejscu w pokoju gościnnym nad drzwiami lub przy sakralnym obrazie.
14
Pastuszki
Z kolei od św. Szczepana do Trzech Króli kolędują pastuszki – trzej mali chłopcy, współcześnie również dziewczęta. Jeśli gospodarze otworzą im drzwi i udzielą zgody na kolędowanie, wygłaszają oracje o narodzeniu Jezusa. W Koniakowie dzieci biorące udział w obchodzie malują na swoich twarzach zarost, piegi i czerwone policzki. Ich strój stanowią płócienne koszule, futrzane czapy oraz kożuszki, często obrócone na lewą stronę, na rymby. W dłoniach trzymają drewniane laski.
Galeria jednego obrazu
Anna Chmiel Bieszczady – Cicha dolina, 2018 29 x 21, akwarela na papierze 15
sport i turystyka
Beskidy na skiturach! tekst i zdjęcia: Krzysztof Witos
W pewien lutowy wieczór, gdy termometr wskazywał grubo poniżej zera, a jęzor śniegu podchodził prawie pod same drzwi, zaświtała mi w głowie myśl: jakież byłoby to wspaniałe uczucie wyjść z domu, zapiąć narty i pójść w góry. Jak pomyślałam, tak też zrobiłem. Idea poruszania się na nartach poza trasami i wyznaczonymi szlakami jest prawdziwą esencją narciarstwa. Jeśli w miarę dobrze poruszasz się na nartach, a zamiłowanie do górskich wędrówek jest Twoją pasją to nie mogłeś lepiej trafić. Te dwie aktywności można ze sobą połączyć!
Co to jest skituring? To połączenie narciarstwa i zimowej turystyki górskiej. Zasadniczo wycieczka skiturowa składa się z trzech faz: Faza 1 to podchodzenie. Specjalna konstrukcja butów, nart i wiązań nie blokuje pięt, które podnosząc
16
się dostosowują swoje położenie do ukształtowania terenu. Dzięki temu możemy pokonać strome, zaśnieżone zbocze. Kluczowe jest, by starać się nie podnosić nart, tylko przesuwać nimi po śniegu. Trzymanie na zboczu zapewniają foki – przyklejone na spodach nart, pasy z moherowego lub syntetycznego materiału. Faza 2 czyli tzw. przepinka. Po osiągnięciu celu naszej wędrówki zdejmujemy przyklejone do nart foki i przełączamy buty oraz wiązania do zjazdu blokując pięty. Zakładamy ciepłą kurtkę, kask i możemy śmigać w dół. Faza 3 to oczywiście zjazd, którego komfort w dużej mierze zależy od nart, jakimi dysponujemy oraz warunków śnieżnych. Jeśli będziemy mieli odrobinę szczęścia, to frajda ze zjazdu w dziewiczym śniegu na długo zapadnie nam w pamięci.
Dlaczego w Beskidy: Na początek przygody ze skiturami idealnie nadają się niezagrożone lawinami, łagodne stoki gór typu beskidzkiego. Stwarzają one doskonałe warunki do skiturowych eksploracji i praktycznie nieskończone możliwości poza wyznaczonymi szlakami, w otoczeniu niesamowitych widoków. Celem naszej wycieczki może być dowolny szczyt lub polana. Jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia oraz własne możliwości.
Skiturowy ekwipunek w Beskidy: • narty, foki, wiązania, buty • kijki, kask, gogle, okulary, plecak, czołówka • ciepła kurtka, buff, cienkie i grube rękawice • termos, przekąski, folia NRC, apteczka turystyczna, krem
sport i turystyka
• telefon, aparat fotograficzny, zegarek, powerbank, mapa, GPS.
Bezpieczeństwo Na początek najważniejsze – jeśli chcesz zacząć przygodę ze skiturami, zrób to pod okiem kogoś doświadczonego. Znajdź znajomego lub instruktora, którzy wprowadzą Cię w temat. Zimowe wędrówki narciarskie wymagają dobrej kondycji, umiejętności narciarskich, dobrej orientacji w terenie i umiejętności odczytywania zmieniających się warunków pogodowych. Wycieczki w grupie to kwestia Twojego bezpieczeństwa. Brzmi groźnie? Owszem, skituring jest groźny. Istnieje ogromne ryzyko, że jak spróbujesz, to będziesz chciał/ chciała więcej i więcej.
Subiektywny przegląd skiturowych klasyków beskidzkich: Skrzyczne – śląska stolica jazdy poza trasami. Uchodząca za najlepszą zimową miejscówkę w Polsce. Naturalne ukształtowanie terenu, bukowe lasy otaczające szczyrkowskie zbocza idealnie nadają się do rozpoczęcia przygody ze skiturami. Jed-
nym z pomysłów na wycieczkę na Skrzyczne na fokach może być pętla z Malinowa przez Malinowską Skałę i Małe Skrzyczne, w trakcie której możemy podziwiać panoramę doliny Szczyrku, Beskidu Małego oraz Żywieckiego. Pilsko – mekka Beskidu Żywieckiego Okolice Pilska to najbardziej narciarska góra Żywiecczyzny. Szczyt, z którego roztaczają się przepiękne widoki na Tatry, Małą Fatrę, Beskidy z najwyższą w Beskidach Babią Górę. Doskonałe miejsce dla skiturowców i freeriderów. Skiturowe zwiedzanie Pilska można połączyć z wycieczką na Rysiankę. Rysianka – absolutny klasyk Kultowe miejsce, należy również do moich ulubionych w Beskidach. Na Rysiankę możemy dotrzeć w zasadzie z każdej strony. Wokół hali mamy do wyboru niezliczoną ilość polanek i przecinek, gdzie możemy jeździć poza trasą. Zachwyca piękna panorama obejmująca Pilsko, Babią Górę i Tatry. Warto rozważyć opcję noclegu w tutejszym klimatycznym schronisku, prowadzonym przez sympatycznych gospodarzy. Jeśli to mało,
to co powiecie na wizję wieczornego odpoczynku w saunie, z możliwością wytarzania się w śniegu, na 10-stopniowym mrozie? Oczywiście wymieniony zestaw to nie jedyne propozycje narciarskich wycieczek w Beskidach. Propozycji tras i eksploracji beskidzkich bezdroży, poza utartymi szlakami jest o wiele więcej.
Na koniec Skitury dają pełną wolność. Na skiturach idę tam, gdzie chcę (z wyjątkiem parków narodowych). To idealna aktywność dla osób ciekawych świata i kochających niezależność. To najprostszy sposób, by wyzwolić się od kolejek i tłumów na stokach. „Gdzie wola, tam droga”. Dodatkowo poruszanie się na nartach sprawia, że jesteśmy szybsi niż, mówiąc kolokwialnie „z buta”, a to z kolei umożliwia nam pokonywanie większych przestrzeni. Tym samym zwiększa się nasze bezpieczeństwo. To kiedy ruszasz na narciarską turę w Beskidy?
blog Pionowe Myśli FB: @pionowemysli IG: #pionowemysli 17
tradycja
Szopka – złota legenda Krakowa tekst i zdjęcia: Celina Bukowy
Jest grudzień 1996. Ze świeżymi dyplomami i jeszcze świeższym aktem ślubu wprowadzamy się na czwarte piętro krakowskiej kamienicy przy ul. Bosackiej, do mieszkania po dziadku znajomego. Żółta klatka schodowa, surowe drewniane schody, lekko zatęchłe podwórko z dyżurnymi kubłami na śmieci i bandą kotów, będących bardziej u siebie niż my. W mieszkaniu – duże jasne pokoje, przykurzone ściany w kolorze, który ktoś kiedyś mógł nazwać różem pompejańskim. Na ścianach kilka sporych obrazów, krakowskich landszaftów – dziadek był malarzem. Po klaustrofobicznych, ale przytulnych wnętrznościach akademika, gdzie mieszkaliśmy ostatnie parę lat, mieszkanie na Bosackiej było jak ubranie starszego brata. Znoszone i za duże. Pokoje były zimne i licho oświetlone gdzieś tam wysoko pod sufitami. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, nasze pierwsze wspólne święta z tym samym nazwiskiem. Próbowaliśmy jakoś oswoić komplet potężnych dębowych mebli i tę nową mieszczańsko–kamieniczną rzeczywistość. Wysoki salon zdawał się szydzić z naszego małego świerczka na taborecie, który był jak dziecko stojące na palcach próbujące dodać sobie nieco powagi. Przepustka do naszych pierwszych krakowskich świąt kryła się w przepastnej, trzydrzwiowej szafie. Za skrzypiącymi drzwiami drzemał fantastyczny świat krakowskiej architektury w miniaturze. Wielka szafa w całości wypełniona była szopką. Prawdziwą krakowską szopką wyróżnioną kiedyś–tam w kategorii „Szopki Duże”. Wielokolorowe wieżyczki misternie wyklejone folią, ostrołukowe okienka, wimpergi, maswerki, gzymsiki, błyszczące hełmy – wszystkiego bardzo dużo, pełna szafa. Pełna szafa szopki. Mieszkanie, jak się okazało, kryło liczne ślady szopkarskiej pasji dziadka. W małych szufladach kuchennego kredensu znaleźliśmy gotowe, maleńkie elementy z kolorowej foli odpowiednio posortowane wielkością i średnicami kuleczek. Szopkarze rzadko poprzestają na jednej szopce. Weterani gatunku mają ich na swoim koncie po kilkadziesiąt. A to oznacza kilkadziesiąt lat cierpliwego dłubania, średnia szopka to ponad 1000 godzin pracy. Za zgodą znajomego zmontowaliśmy tę ponad dwumetrową szopkę dziadka. Maleńkie okna ponownie zamigotały kolorowymi światełkami sączącymi się przez witraże z bibuły i dumna szopka stanęła obok naszego lichego świerka. Szopka była dokładnie taka jak trzeba – miała trzy wieże i trzy piętra za środkowym salonikiem pod arkadami zarezerwowanym dla świętej rodziny. „Synteza Krakowa”, „złota legenda miasta” stała sobie tak po prostu w naszym salonie. 18
Krakowskie szopki, nobilitowane w zeszłym roku przez wpis na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO, sięgają tradycją XIX wieku, kiedy to bezrobotni zimą krakowscy murarze wymyślili architektoniczną oprawę dla tradycyjnych bożonarodzeniowych jasełek. Najstarsza zachowana w Krakowie szopka – prawie sto lat starsza od „naszej” – zachowana jest w krakowskim muzeum etnograficznym. Jej autorem jest Michał Ezenekier, murarz i kaflarz, o którym Karol Estreicher napisał, że „był człowiekiem ubogim, ale obywatelem szanowanym na Krowodrzy, gdzie miał domek z ogródkiem, od święta chodził w czamarze z koralową spinką. […] Wszystko co
tradycja
było cegłą, kamieniem, wapnem, gliną sprawiało mu wielką przyjemność materialnego dotknięcia. I szopka też. I wódka naturalnie. Ale nigdy nie pił podczas roboty”. Pewnie zdziwiłby się rzeczony Ezenekier, gdyby zobaczył jedną z tegorocznych szopek umieszczoną w kieliszku.
Konkurs na najlepszą szopkę wszedł do kanonu krakowskich tradycji w 1937 roku, wtedy nagrodą za najlepsze szopki były torty, strucle, wino, kiełbasa i bilety tramwajowe. Od lat trzydziestych, z przerwą na lata wojny, w każdy pierwszy grudniowy czwartek pomnik Mickiewicza na Rynku oblepiony jest kolorowymi szopkami jak luksusowa bombonierka. Wytrawny znawca krakowskiego szopkarstwa, pan Maciej Moszew, który w tym roku zbudował swoją 58 szopkę, mówi, że „szopka krakowska jest budowana z przetworzonych w sposób baśniowy elementów architektury Krakowa, a więc temat jest nieskończony.” Jest powrotem do świata dzieciństwa, w którym miniatury świata prawdziwego fascynują. W misternie wyklejonych pudełeczkach bez trudu rozpoznać można charakterystyczny hełm kościoła Mariackiego, wieże katedry Wawelskiej, arkady dziedzińca zamkowego czy maleńką Kurzą Stopkę. Pojawiają się też elementy
mniej znanej architektury, jak na przykład zajezdnia tramwajowa na Kazimierzu, fasada Collegium Novum czy elementy kamienic Talowskiego. O krakowskich szopkach chętnie opowiada dyrektor Muzeum Krakowa pan Michał Niezabitowski, Szopka „rozłożona na czynniki pierwsze i oglądana surowym okiem historyka sztuki jest przejmującym kiczem. […] Ale ten kolaż ogromnych możliwości, dobranych cytatów, kontekstów i fragmentów tworzy dzieło o niezwykłej sile wyrazu, poruszającej ważne problemy.” Faktycznie integralną częścią szopki są lalki, tworzące jej narracyjność. Poza oczywistą świętą rodziną i postaciami z krakowskich legend pojawiają się w szopkach postaci komentujące współczesne wydarzenia. Kilka lat temu był to papież Franciszek, w zeszłoroczych postacie związane ze 100–leciem niepodległości. W tym roku w niektórych szopkach chowa się Olga Tokarczuk, gdzieś tam możemy wypatrzeć młodziutką Gretę Thunberg z klimatycznymi postulatami. Jak mówi Niezabitowski „Szopka uczy nas, żeby wierzyć w spełnienie marzeń i żeby mieć odwagę na odkrywanie tego, co jest dla oczu niewidoczne.” Kilkanaście lat po naszych świętach Bożego Narodzenia na ul. Bosackiej nasza osobista córka dostaje wyróżnienie za swoją dziecięcą szopkę z koślawymi wieżami wylepionymi niebiesko–złotą folią i maleńkimi obwarzankami z masy fimo, i przekonujemy się, że tradycja szopek krakowskich jest dostępna nie tylko dla cierpliwych i wytrwałych seniorów.
Celina Bukowy – z wykształcenia historyk sztuki, z zamiłowania przewodnik po Krakowie. Publikowała artykuły na temat architektury. Mieszkała w Niemczech, Holandii i USA i od wielu lat jest członkiem International Woman’s Association in Kraków, dla którego prowadziła zajęcia z historii sztuki Krakowa. Głęboko wierzy w Europę wielokulturową. 19
grafika użytkowa
Infografika w służbie ochrony środowiska tekst: redakcja ilustracje: JAK – studio graficzne
Infografika – graficzna wizualizacja informacji, danych i wiedzy, zaprojektowana tak, by przekazywać odbiorcom złożone dane w przystępny i jasny sposób. Proces tworzenia infografiki nazywamy wizualizacją danych, projektowaniem informacji lub architekturą informacji. Przejrzystość przekazu jest w niej priorytetowa. (Wikipedia) Ta definicja infografiki, najprostsza i najbardziej chyba w zasadzie znana, jednoznacznie określa charakter i cel posłużenia się takim sposobem przekazu informacji. Umożliwia przekazanie stosunkowo znacznego zasobu informacji posługując się obrazem i ewentualnym niewielkim komentarzem słownym. W natłoku informacji kierowanych do nas, ten syntetyczny sposób dotarcia do szerokiego grona potencjalnych odbiorców znajduje coraz częściej zastosowanie zwłaszcza gdy autor przekazu liczy na zapamiętanie przez odbiorcę, gdyż obraz znacznie dłużej i skuteczniej zapada w pamięć. Opracowane 4 lata temu załączone infografiki były początkowo przeznaczone jako ilustracje ujęte w krótkim filmie „Powietrze mamy wspólne” – dokumentującego zagrożenia zanieczyszczenia powietrza, jego źródeł i dramatycznych skutków dla zdrowia. Następnie infografiki w formie wydruków były rozpowszechniane w ramach akcji samorządów, dla których walka
Wspólne Wspólne Działanie Działanie Transformacja Transformacja Energetyczna Energetyczna Czyste Czyste Powietrze Powietrze design: JAKdesign: - studio JAK graficzne - studio graficzne
Ograniczanie Ograniczanie Ograniczanie procesów procesów procesów spalania spalania spalania toto droga todroga droga dodo czystszego doczystszego czystszego powietrza powietrza powietrza
design: design: JAKdesign: - JAK studio - JAK studio graficzne - studio graficzne graficzne
Powietrze Powietrze mamy mamy wspólne wspólne – chroniąc – chroniąc innych, innych, chronisz chronisz siebie siebie design: JAKdesign: - studioJAK graficzne - studio graficzne
20
z zagrożeniami klimatu stała się jednym z najważniejszych zadań, gdy Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport o stanie powietrza w Europie. W tym raporcie prezentującym 50 miast europejskich, wskazano ponad 30 miast w naszym kraju jako te z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem, a nasze miasta zajmowały czołowe miejsca w rankingu. Podstawowym źródłem zanieczyszczeń, które przy bezwietrznej pogodzie i dużej wilgotności powietrza tworzą groźny dla zdrowia i życia smog, są kotły i piece zwłaszcza w systemach rozproszonego budownictwa i starszych dzielnicach śródmieść, gdzie często pali się najgorszymi gatunkami węgla a nawet odpadami. Na zły stan powietrza mają również wpływ takie uwarunkowania jak niewłaściwa planowa gospodarka przestrzenna, przestarzałe technologie produkcji, przesyłu i użytkowania energii, a także emisja komunikacyjna z rosnącej zatrważająco ilości pojazdów. Bez świadomości i zgody mieszkańców niemożliwe jest skuteczne wprowadzenie efektywnych ekologicznie systemów produkcji i użytkowania energii, stąd inspiracja do opracowania infografik, które winny przyczynić się do zrozumienia konieczności transformacji energetycznej.
ok. 40 ok.% 40zanieczyszczeń % zanieczyszczeń powietrza powietrza spowodowana spowodowana jestjest przez przez transport transport
benzo(a)piren benzo(a)piren O₃ O₃
NOxNOx
HC HC
CO CO Pb Pb
COCO
wspólne wspólne podróżowanie podróżowanie użytkowanie użytkowanie komunikacji komunikacji miejskiej miejskiej jeżdżenie jeżdżenie na rowerze na rowerze bliskie bliskie odległości odległości pokonywane pokonywane pieszo pieszo
design:design: JAK - studio JAK - studio graficzne graficzne
Racjonalne Racjonalne zagospodarowanie zagospodarowanie przestrzeni, przestrzeni, wykorzystanie wykorzystanie ciepła ciepła sieciowego sieciowego i energii i energii elektrycznej elektrycznej – to – to szansa szansa nana zdrowe zdrowe życie! życie!
design: design: JAK - studio JAK - studio graficzne graficzne
Nie Nie bądź bądź odkurzaczem odkurzaczem – Walcz – Walcz oo czyste czyste powietrze! powietrze!
design:design: JAK - studio JAK - studio graficzne graficzne
21
zdrowie
Ruch na zewnątrz „W zdrowym ciele – zdrowy duch”, lubimy powtarzać za rzymskim poetą Juwenalisem, ale czy naprawdę zastanawiamy się nad treścią tej sentencji? Niby wiemy, że należy o siebie dbać stosując zdrową dietę. Niby wiemy, że powinno się uprawiać jakąś aktywność fizyczną. Niby tak. Ale czy naprawdę rozumiemy sens tej myśli? Czy kiedy wykupujesz karnet na siłownię, albo kiedy rezygnujesz z fast foodów robisz to z myślą o zdrowym duchu? Podejrzewam, że większość z nas chce po prostu ładnie wyglądać. Tymczasem ciało to mapa emocji. A tak! Otóż w ciele zapisane są ślady po emocjach, jakich doświadczasz. To w ciele rodzą się emocje i to poprzez ciało jej pokazujesz. Słowo „emocja” wywodzi się z łacińskiego e movere, co znaczy w ruchu. Chodzi oczywiście o poruszenie umysłu. „Emocja to zatem ruch na zewnątrz”, zauważył znany psychoterapeuta dr Alexander Lowen. I dalej twier-
22
tekst i zdjęcia: Beata Rudzińska
dził on, że zaburzenie emocjonalne to nic innego jak niemożność do wyjścia na zewnątrz, do ludzi, do świata. Lowen twierdził, że na podstawie sposobu poruszania się danej osoby, uważny psychoterapeuta mógłby określić jej problemy emocjonalne. „Sztywność to skutek powstrzymywania uczuć”. I jak się nad tym zastanowić, zawsze o tym intuicyjnie wiedzieliśmy. Czujemy to, gdy mówimy o kimś, że jest sztywny, jakby kij połknął, albo że ma kamienną twarz, lub ponuro zaciśnięte szczęki. Usztywnienie to hamowanie emocji. Zaciskamy szczęki, żeby się nie bać. Spinamy brzuch, żeby nie płakać, ściskamy gardło, żeby zdławić krzyk. I co w tym wszystkim bardzo interesujące, to fakt, że mięśnie nie odróżniają stresu zewnętrznego od wewnętrznego. Z kolei na przykład „sflaczałość”, według Lowena charakteryzuje osoby, o których się mówi, że nie mają kręgosłupa. „Sflaczałość” to wypieranie emocji, chęć pozbycia się, negowanie ich, które powoduje „usterki” mięśni. Osłabia je. Bo, jak twierdził Lowen, nasza nieumiejętność radzenia sobie z emocjami może fizycznie
Czym jest empatia? Empatia to pełne szacunku rozumienie cudzych doświadczeń i opiera się przede wszystkim na słuchaniu, a nie radzeniu, pocieszaniu, pouczaniu, litowaniu się etc. W stosunku do siebie to również wsłuchiwanie się w siebie, obserwowanie. Zauważenie. Jeśli zauważasz, że jesteś smutny, to patrz na swój smutek z empatią, czyli życzliwością, i wtedy przestaniesz być smutkiem. Zauważysz, że to jakaś część w tobie jest smutna. Przyglądając się jej masz możliwość sprawdzenia jaki to smutek, co go powoduje, co jest ci potrzebne, aby go ukoić, ale się go nie pozbywać. To przecież część ciebie, która wymaga zauważenia (podobnie jak inne części ciała, o które chcesz zadbać wykupując karnet na siłownię). W ten sposób kontaktujesz się ze swoją emocją smutku lub lęku i pozwalasz sobie na życzliwe przeżycie tego, co zajmuję jakąś część ciebie, ALE NIE JEST TOBĄ. Kiedy pozwalasz sobie na przeżywanie emocji, ich intensywność maleje. Najdłużej siedzą w nas wstrzymane i tłumione emocje. Za czasem rosną i nabrzmiewają jak gradowe chmury. Gdy wreszcie pękają, doświadczasz zniszczeń.
zdrowie
osłabić ciało. Możemy czuć bóle i kurcz mięśni jak po wysiłku fizycznym, wskutek właśnie hamowania, tudzież nie uznawania emocji. Jak zatem zarządzać emocjami, tak by ciało i duch były zdrowe? Przede wszystkim zauważ, że coś czujesz. Jeśli umiesz, nazwij tę emocję. Jeśli nie, poszukaj, gdzie umiejscawia się w ciele. Być może w chwili, gdy doświadczasz trudnych emocji, poczujesz przyspieszone bicie serca, nagły ból brzucha, ucisk w klatce piersiowej albo atak migreny, lub wiele innych. Jedna z moich klientek w chwilach napięcia doświadcza odczucia wiru w klatce piersiowej. Aby nabyć umiejętność kierowania emocjami tak, by zachować nad nimi kontrolę i doświadczać odczucia równowagi, trzeba rozpocząć od praktyki uważności. Bądź tu i teraz. Zakotwicz się w danym momencie poprzez oddech i bądź obserwatorem swoich emocji. Taka postawa sprawi, że zdystansujesz się nieco od tego, co trudne, ale się tego nie będziesz pozbywać. Pamiętaj, nie ma złych i dobrych emocji. Wszystkie emocje są potrzebne i ważne. Wszystkie pojawiają się w twoim życiu nie bez powodu. Uważne obserwowanie emocji poprowadzi cię do empatii w stosunku do SIEBIE i innych. Współczujące, troskliwe przyglądanie się swoim emocjom pozwoli ci lepiej nim zarządzać, ale też i myślami.
Pozwól sobie na przeżywanie emocji. Jeśli to smutek, lęk, żal, który wynika z niezaspokojenia jakiejś potrzeby, pozwól sobie na opłakanie tego stanu. Zrób to bez oceniania siebie i ganienia. Zrób to z troską o siebie i życzliwością dla tego, co przeżywasz. Uwolnieniu emocji sprzyjać zatem będzie zauważenie odczucia, które masz, pozwolenie sobie na przeżycie, dostrzeżenie potrzeby, jak towarzyszyła danej emocji i wreszcie świadomy oddech. Empatyczne przyglądanie się temu, co przeżywasz pozwoli ci odkryć swoje potrzeby.
Czego potrzebujesz do życia? Oprócz wody, pożywienia i powietrza, być może potrzebujesz przyjaźni, spełnienia zawodowego, możliwości samorozwoju, wolności, tak jak ją rozumiesz, miłości, więcej śmiechu, czy poczucia sensu. Potrzeb jest bez liku, niektóre są uniwersalne, niektóre są tylko twoje. Tak to już jest, że za przykrymi emocjami stoją nasze niezrealizowane potrzeby. Jeśli czujesz się źle z jakiegoś powodu, sprawdź, czego tak naprawdę ci brakuje. Odkrycie niezrealizowanej potrzeby pomoże ci znaleźć sposób jej zrealizowania. To może być twój ruch na zewnątrz, który przyniesie ulgę. Co powiesz na czułe przyglądniecie się swoim potrzebom w Nowym Roku? Wszystkiego dobrego!
fot.: Joanna Sułkowska
Beata Rudzińska – akredytowana coach Izby Coachingu, diet coach i doradca żywieniowy; specjalizuje się w dietach roślinnych, felietonistka i wykładowczyni, psychoterapeutka Gestalt w procesie certyfikacji. Jeśli potrzebujesz zmiany nawyków żywieniowych, nie radzisz sobie z wyzwaniami dietetycznymi, chciałbyś ulepszyć swój styl życia, radzić sobie ze stresem, żyć zdrowiej – gorąco zapraszam do gabinetu przy ul. Św. Tomasza 35/4 w Krakowie oraz na bloga www.wegespektrum.pl tel.: 602 404 111, beata@wegespektrum.pl 23
Hotel Elea Mare Elea Mare Hotel
Elea Mare Hotel Elea of Monemvasia 23052 Lakonia Grecja eleamare@gmail.com www.eleamare.gr W sercu Lakonii, z doskonałym dojazdem do najpiękniejszych miejsc południowo-wschodniego Peloponezu…
In a strategic location to visit all the beautiful places of south eastern Peloponnese, in the heart of Laconia…
Hotel Elea Mare jest położony w malowniczej wiosce rybackiej, w miejscowości Monemvasia. Posiada doskonałą lokalizację z przepięknym widokiem na morze, zwłaszcza o zachodzie słońca, oraz łatwym dojściem do plaży.
Elea Mare Hotel is situated in Elea, a picturesque fishing village of Monemvasia Municipality. The location is ideal with beautiful view to the sea, incredible sunset and easy access to the beach.
Hotel znajduje się 400 m od centrum wioski, skąd łatwo dojechać do pięknych, zabytkowych zakątków Lakonii. W trakcie pobytu goście mogą zwiedzić średniowieczny zamek w Monemvasia, 30 km od hotelu. Ponadto, mogą się wybrać na jednodniowe wycieczki do jaskiń w Diros, zabudowań obronnych miasta Mystras oraz na sławną plażę Simos na wyspie Elafonisos. 24
The hotel stands 400 meters from the center of the village, in an advantageous position for visiting all the beautiful and historical places of Laconia. Guests can explore the medieval castle of Monemvasia at 30 km from the hotel. In addition, the Caves of Diros, the fortified town of Mystras and the famous Simos beach of Elafonisos island are basic one-day excursions starting from Elea Mare.
Bardzo Fajne Biuro kompleksowe zaopatrzenie biur, firm oraz instytucji
Chcesz odebrać swój darmowy katalog artykułów biurowych 2020? Zadzwoń:
+48 575 900 766
BFB sp z o.o., ul. Przewóz 45, 30-716 Kraków, NIP 945-22-04-869
www.bardzofajnebiuro.pl