JAK? Czasopismo Bardzo Kulturalne nr 6

Page 1

malarstwo • architektura • fotografia • design • biżuteria • rękodzieło • literatura • teatr • muzyka • ilustracja moda • rozwój osobisty • biznes • edukacja • sport • turystyka • wypoczynek • kulinaria • historia

ISSN 2545-1871

JAK? czasopismo bardzo kulturalne

nr 6 (3/2018) egzemplarz bezpłatny


KKB Krakowski Klub Biznesowy

Krakowski Klub Biznesowy to stowarzyszenie osób, które w spokojnej atmosferze chcą pomagać sobie w biznesie. Biznes w wersji SLOW Bez harmonogramów, bez nakazów, bez presji. Pomagamy komuś, bo go znamy i lubimy. Nasze działanie opiera się na spotkaniach odbywających się co dwa tygodnie, w środy w godzinach 8:30–10:00. Z kolei co dwa miesiące organizujemy wydarzenia specjalne, gdzie gościmy specjalistów z różnych branż, dzięki którym nasze biznesy mogą się rozwijać. Uczestnictwo w spotkaniach regularnych jest bezpłatne. Przyjdź, zobacz, porozmawiaj, przystąp. ZAPRASZAMY!

www.krakowskiklubbiznesowy.pl facebook.com/krakowskiklubbiznesowy/


wstępniak Drodzy Czytelnicy! Jesień w pełni, choć ta złota polska raczej już za nami. Zbliżają się długie chłodne jesienne wieczory. Mamy nadzieję, że ten czas wypełni Wam lektura nowego numeru naszego czasopisma. A tematyka jak zwykle różnorodna i bardzo kulturalna, więc ufamy, że znajdziecie coś dla siebie. Zaprosimy Was do zgłębiania kultury w wielu jej przejawach. Począwszy od relacji z festiwalu literackiego i prezentacji kolekcji mody na jesienne okazje, przez opowieść o wydarzeniach zwiazanych z konserwacją dzieł sztuki, zaproszenie na spektakl, dzieła malarskie i rzeźbiarskie, po nasze stałe rubryki: kulinarną w wydaniu slow; prawo i ciekawy casus Andrzeja Sapkowskiego, a na koniec ekologię i apel: mniej plastiku! Wierzymy, że z JAK?-iem nawet listopad będzie przyjemnym miesiącem. Zapraszamy do lektury!

spis treści 3

Z LOKOMOTYWĄ NAD WIEPRZEM Danuta Czerny-Sikora

5

Nowoczesna klasyka XXI wieku.Międzynarodowa Akademia Wiolonczelowa Aleksandra Madej

6

Bądź modna! Bądź prawdziwa! Aleksandra Madej

10

INACZEJ o sztuce, świecie, Polakach i… nie tylko

11

Przerażająco ludzki świat zabawek

12

Konserwatorzy wychodzą z cienia Jakub Michniowski

14

Artysta? Przede wszystkich człowiek i to szczery! Aleksandra Madej

16

Kabarety-nieroby? Maria Tuchowska

18

Realne. Wirtualne. Artystyczne. O sztuce Marcina Barysza Aleksandra Madej

20

Targi twórczości młodych artystów i designerów materiały FORUM DESIGNU

22

Slow food jest dla mnie powrotem do domu Magdalena Gatlik

24

O artyście, który wykpił cały rynek sztuki Aleksandra Madej

25

Cień wolności - wystawa materiały prasowe BWA w Katowicach

26

Galeria jednego obrazu

27

Czy możliwe jest podwyższenie wynagrodzenia twórcy utworu? Marcin Nawrocki

28

Mniej plastiku: czy to możliwe? Joanna Baranowska


wydarzenia

Zapowiedzi wydarzeń kulturalnych 18.10–29.11 – Śląskie dni Architektury, Katowice 26.10–28.10 – Jazz Jamboree 2018, Warszawa 26.10–28.10 – Festiwal „Pamiętajmy o Osieckiej”, Teatr Nowym w Poznaniu 28.10/25.11 – Targowisko Sztuki, Warszawa 2.11 – Al Di Meola, koncert, Kraków 2.11–4.11 – XVII Wroclaw Industrial Festival, Wrocław 3.11–10.11 – Lublin Film Festival 2018 / Lubelski Festiwal Filmowy 2018, Lublin 4.11–8.11 – 5. Krakowska Jesień Muzyczna / 5th Krakow Musical Autumn, Kraków 7, 11, 15, 24, 25.11, 7. 12 – Festiwal: jaZZ i okolice / jaZZ & beyond 2018, Katowice, Chorzów, Rybnik, Tychy, Gliwice 9.11.2018–10.02.2019 – Architektura niepodległości w Europie Środkowej, wystawa w MCK, Kraków 9, 10, 11.11 – Jethro Tull: „50th of anniversary”, Wrocław, Warszawa, Lublin 14.11 – Forum Edukacji Kulturowej Synapsy 2018, Kraków 15.11 – Richard Bona - Heritage, koncert, Wrocław 15.11–18.11 – Rzeszów Jazz Festiwal, Rzeszów 15.11–18.11 – XVI Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej im. Tomasza Stańko, Bielsko-Biała 16.11 – Chick Corea: Solo Piano, koncert, Wrocław 17.11 – One Love Sound Fest 2018, Wrocław 17.11/19.11 – Sting i Shaggy, koncert, Atlas Arena, Łódź/ ERGO ARENA, Gdańsk/Sopot 23.11 – Brad Mehldau i NFM Filharmonia Wrocławska, koncert, Wrocław 1.12–2.12 – Targi plakatu, grafiki, fotografii, rzeźby, malarstwa i sztuki użytkowej, Kraków 3.12 – Paul McCartney, koncert, Kraków

Chcesz w kulturalnym towarzystwie zareklamować swoją firmę albo opowiedzieć w artykule o swojej działalności? Zapraszamy do kontaktu!

materiały sponsorowane i reklamy umieszczone są na stronach: 6–9, 14–15, 18–19 i na 3. stronie okładki.

ISSN 2545-1871 2

JAK? czasopismo bardzo kulturalne wydawca: JAK - studio graficzne ul. Jemiołowa 20F, Kraków adres redakcji: ul. Wygrana 9/2, Kraków tel.: 607 986 515 e-mail: jakczasopismo@gmail.com www.facebook.com/jakczasopismo

redakcja: Aleksandra Madej, Katarzyna Michniowska, Jakub Michniowski projekt graficzny, skład i łamanie: JAK – studio graficzne www.jakstudio.pl


literatura/festiwale

Z LOKOMOTYWĄ NAD WIEPRZEM tekst: Danuta Czerny-Sikora

Festiwal Stolica Języka Polskiego

Zadzwoniła do mnie poznana przed rokiem na warsztatach kreatywnego pisania aktorka Beata Malczewska z pytaniem, czy słyszałam o festiwalu w Szczebrzeszynie. Nie słyszałam. Runęłam do komputera i okazało się, że ja, polonistka, właśnie dowiedziałam się, że oto w Szczebrzeszynie, tym od Brzechwy i chrząszcza, odbywać się będzie Festiwal Stolica Języka Polskiego. Czwarty raz. W Szcze-brze-szynie. Co za pomysł. Co za wspaniały pomysł! Przeczytałam program i wpadłam w zachwyt. W jednym miejscu można zobaczyć, posłuchać, popodziwiać tylu znakomitych poetów, pisarzy, aktorów, językoznawców, krytyków literackich, piosenkarzy, że dech zapiera. Przyszło mi do głowy, że uda się z nimi zamienić słowa, a nawet myśli, wg recepty Gombrowicza. I pojechałyśmy. Na cały tydzień. Pierwszy dzień Festiwalu odbywał się nie w miejscu głównym, lecz w Zamościu na tzw. Rynku Wodnym, zamienionym w teatrum. Scena i widownia. Od rana do wieczora późnego. Najpierw spotkanie z Michałem Rusinkiem, dowcipnym, zajmującym autorem Retoryki dla dzieci. Potem Mariusz Bonaszewski żywiołowo zadeklamował Tuwimowską Lokomotywę. Wiedziałam, że festiwalowi patronują Skamandryci, więc mnie to nie zdziwiło. Zaskoczył mnie natomiast o. Tomasz Dostatni, gdy przeczytał rzeczony wierszyk po łacinie. Stat in statione vaporitrahea. Potem się już przyzwyczaiłam, że pojawia się znienacka ktoś czytający Lokomotywę a to po węgiersku, a to po niemiecku, angielsku czy czesku. Takie niespodzianki miłe. Za nic nie chciałyśmy ich przegapić. Clou programu dnia pierwszego stanowiło długie wieczorne czytanie fragmentów prozy dotyczących Zamościa. Wystąpili: Anna Seniuk, Miłogost Reczek, Dorota Landowska, Mariusz Bonaszewski i Robert Więckiewicz. Ważne widowisko, ponieważ wkrótce okazało się, że drugim wątkiem festiwalu jest promocja okolicy. Organizatorzy zaprezentowali publikację Roztocze i Zamojszczyzna. Nieprzypadkowo tkwiło w niej pytanie, czy kultura i sztuka mogą być kołami zamachowymi regionu. Co za pomysł. Co za wspaniały pomysł! O autorstwo tej koncepcji podejrzewam głównego organizatora, inicjatora i dyrektora festiwalu Piotra Dudę, związanego z Roztoczem. Od poniedziałku wszystkie atrakcje odbywały się już w siedzibie brzmiącego chrząszcza, w tak zwanym miasteczku festiwalowym, to znaczy w mieszczącym nawet sześćset osób głównym namiocie, w cerkwi i obok niej, w pobliskich szkołach i na małej scenie nad Wieprzem. Można było posiedzieć nad rzeczką na jednym z wielu malowniczo porozkładanych leżaków i na przykład moczyć nogi, co przy dającym łupnia upale było naprawdę świetnym rozwiązaniem. Codziennie uczestniczyłyśmy w różnych intelektualnych atrakcjach co najmniej przez dziewięć godzin. Czasem trzeba było dokonywać wyborów. Trudnych. Niektóre wydarzenia odbywały się równolegle, np. warsztaty pisarskie, wycieczki po okolicy, projekcje starych filmów oraz zajęcia dla dzieci. Wysłuchałyśmy interesującego wykładu Piotra Matywieckiego pt. Wszystkie odcienie Skamandra. W festiwalowej ofercie przeważały wywiady z literatami. Z dużym zaangażowaniem intelektualnym uczestniczyłyśmy w prowadzonych, najczęściej przez Justynę Sobolewską i Michała Nogasia, spotkaniach autorskich z: Wiesławem Myśliwskim, Eustachym Rylskim, Olgą Tokarczuk, Do3


literatura/festiwale

rotą Masłowską, Mikołajem Grynbergiem, Krzysztofem Vargą, Magdaleną Małecką oraz bohaterką jej książki, Anną Seniuk, Magdaleną Grzebałtowską, Ludwiką Włodek, prawnuczką Iwaszkiewicza oraz Andrzejem Stasiukiem. Nie wymieniłam wszystkich. Rozbawiły nas potyczki słowne Jezuity z Dominikaninem. Wacław Oszajca kontra Tomasz Dostatni. Dowcip i pogłębiona refleksja. W mieszczącej się na tyłach wielkiego namiotu księgarni można było kupić książki zaproszonych na festiwal pisarzy, a potem postać w długiej kolejce po autograf. Zrobiłyśmy to kilka razy. Gdy w ostatniej chwili odwołała przyjazd mająca zaprezentować swoją książkę Katarzyna Nosowska, organizatorzy zareagowali błyskawicznie. Justyna Sobolewska, Michał Nogaś i Mikołaj Trzaska wystąpili ze wspomnieniami o Korze, piosenkarce, która mieszkała i zmarła niedawno na Roztoczu. Nieopodal na małej scenie można było zobaczyć filmy, w których artystka udzielała wywiadów. Zrobiło się nostalgicznie, ale to pożegnanie było moim zdaniem bardzo potrzebne. Specyficznie dopełniało całość. Słowo to także teatr. Nie zabrakło go w Szczebrzeszynie. Grupa aktorów, wśród nich Agata Buzek i Mariusz Zaniewski, przeczytała nową sztukę Iwana Wyrypajewa pt. Irańska konferencja. A Adam Ferency zagrał brawurowo monodram pt. Dziennik Przebudzenia na podstawie tekstów Jerzego Pilcha. Z powodu kłopotów ze zdrowiem nie przyjechała Teresa Budzisz-Krzyżanowska. Wielka szkoda. Ale inne wybitne aktorki: Maja Komorowska, Anna Seniuk i Anna Nehrebecka poczęstowały publiczność sporą dawką poezji. A w ostatnim dniu festiwalu Maja Komorowska została uhonorowana nagrodą Człowiek Słowa. Były kwiaty i gratulacje. Przyznano również inne ważne wyróżnienie. Po raz pierwszy zadbano o tych, którzy tkwią w wydawniczych gabinetach, nie udzielają wywiadów, nie występują w telewizji, a przecież ich rola w procesie powstawania książek jest nie do przecenienia. Nagrodę Wielkiego Redaktora otrzymała Marianna Sokołowska z Warszawy. Co za pomysł. Co za wspaniały pomysł! Poruszył mnie bardzo. Temat jest mi bliski, bo przez ponad trzydzieści lat byłam żoną redaktora. Bywało więc poważnie, uroczyście, nawet dostojnie, ale bywało też wesoło. Wybrałyśmy się któregoś wieczora pod cerkiew, gdzie na trawniku miał się odbyć się zabawny mecz literacki. Powstały ad hoc dwie drużyny złożone z ludzi pióra, krytyków literackich, tłumaczy itp. I rozegrał się pojedynek na czytanie wierszy Juliana Tuwima. Iwan Wyrypajew głośno narzekał, że jego polszczyzna nie jest doskonała, co obniża szanse jego drużyny na zdobycie laurów. Właściwie tylko Anna Nehrebecka i Robert Więckiewicz byli w tych szrankach profesjonalistami, dlatego właśnie oni jako kapitanowie obu zwycięskich, jak się okazało, drużyn odczytali na bis Tuwimowski dialog miejscowego kretyna z lokalną idiotką. Na Festiwalu Stolica Języka Polskiego nie zabrakło muzyki. Jeszcze w Zamościu wieczorem odbył się koncert piosenek Jonasza Kofty zatytułowany Idź swoją drogą w wykonaniu znakomitej Neli Stankiewicz. Akompaniowali jej znani muzycy: Janusz Strobel, Paweł Pańta, Cezary Konrad i Mariusz „Fazi” Mielczarek. Szóstego sierpnia w Szczebrzeszynie brzmienie chrząszcza oddało pole jazzującej, moim zdaniem genialnie, Hannie Banaszak. Ósmego późnym wieczorem miał miejsce koncert Noc w wielkim mieście w wykonaniu Jazz Band Młynarski-Masecki. I na finał Mickiewicz-Stasiuk-Haydamaky. Mocny finał, szalony. Nie przypuszczałam, że usłyszę Andrzeja Stasiuka deklamującego fragmenty Dziadów, ballady albo Redutę Ordona i to przy akompaniamencie głośnej, brawurowo śpiewającej i ruszającej się kapeli, złożonej z wytatuowanych ukraińskich muzyków, stylizowanych na Kozaków sprzed lat. Dodam, że nie musiałyśmy w przerwach biegać po okolicznych knajpkach w poszukiwaniu pożywienia. Zadbano o nas. Tuż przy głównym namiocie mieścił się bar, obsługiwany przez wolontariuszy, uczniów z pobli4

skiej szkoły średniej. Można tam było kupić pyszne pierogi o różnych smakach, kawę, napoje, ciasta, owoce i lody. Nie zapomnę, jakim spojrzeniem obdarzył mnie Ryszard Krynicki, gdy podpisywał wydaną przez siebie książkę Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie. Zapytał mnie, skąd przyjechałam. Odpowiedziałam, że z Krakowa. Chciał wiedzieć, czy na cały tydzień. Odpowiedziałam twierdząco. I wtedy zobaczyłam to spojrzenie. Pełne podziwu. Było to bardzo przyjemne, ale i nieco zaskakujące. Przyjechałam, bo wiedziałam, że będzie interesująco, barwnie i polonistycznie. W przyszłym roku też zamierzam się pojawić w sierpniu w Szczebrzeszynie. Moja towarzyszka również przyjedzie. Z Krakowa i na cały tydzień.

Danuta Czerny-Sikora – polonistka, prowadzi warsztaty literackie, pisze, czyta i tańczy.


muzyka

Nowoczesna klasyka XXI wieku. Międzynarodowa Akademia Wiolonczelowa tekst: Aleksandra Madej

Nysa jest miastem pięknym i spokojnym, nieustannie przyciągającym turystów swoją atmosferą i architekturą. Zabytkowy rynek otaczają wielobarwne kamienice, a nad wszystkim góruje majestatyczna sylwetka Bazyliki pw. Św. Jakuba Apostoła i św. Agnieszki z monumentalną bryłą wolnostojącej dzwonnicy. Oprócz bogatej w tradycję i monumenty historii obecnie miasto jest również sceną wielu interesujących wydarzeń artystycznych. Pod koniec lipca tego roku, już po raz piąty, Nysa gościła uczestników Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej. Przez ponad tydzień (od 19 do 27 lipca) miasto rozbrzmiewało dźwiękami, bardziej i mniej klasycznymi, instrumentów o niezmiennie pięknym i głębokim brzmieniu. Organizowany corocznie od kilku lat projekt powołali do życia muzycy z Polish Cello Quartet, dedykując go studentom oraz uczniom szkół II stopnia, przygotowującym się do egzaminów na uczelnie wyższe. Jaka idea przyświeca przedsięwzięciu? Akademia ma umożliwić młodym ludziom kontakt z profesorami z różnych stron świata oraz szeroko pojęty rozwój artystyczny. Uczestnicy w programie zajęć mają lekcje indywidualne z profesorami, zajęcia w zespołach wiolonczelowych, cykl warsztatów i wykładów oraz udział w koncertach, które są najlepszym sprawdzianem nabytych umiejętności, a dla słuchaczy podróżą w świat muzyki klasycznej i nowoczesnej w interpretacjach młodych i zaproszonych profesorów. W tym roku w ich gronie znaleźli się: Justus Grimm, Mick Stirling, Roberto Trainini i Ernst Reijseger oraz członkowie wspomnianego już Polish Cello Quartet w składzie: Tomasz Daroch, Wojciech Fudala, Krzysztof Karpeta i Adam Krzeszowiec. Muzyka potrafi łączyć pokolenia i całe epoki. W tegorocznych koncertach postawiono na wielość stylów i doznań. Klasyczne kompozycje Beethovenowskie prze-

platały się z nowoczesnymi dokonaniami Magnusa Lindberga, a nastrojowość Schumanna z liryzmem Tansmana. Sięgnięto po różnorodny repertuar, pokazując, że muzyka wiolonczelowa może być wieloznaczna, nowoczesna, a sam koncert może przynosić najpiękniejsze synestezje, nie tylko pod względem czysto muzycznym. Jedno z wystąpień adeptów Akademii odbyło się późnym wieczorem w jezuickim, barokowym kościele pw. św. św. Piotra i Pawła. Zaprezentowano wybrane części z suit wiolonczelowych Jana Sebastiana Bacha. Cisza, skupienie, gra świateł i cieni w wielobarwnych sztukateriach – a w tym anturażu młodzi muzycy, malujący przestrzeń muzyką na nowo, łamiąc klasyczne schematy organizacji architektury świątyni – każdy z nich znajdował się w innym miejscu, na poziomie posadzki, w nawach, na emporze. Całe wnętrze rozbrzmiewało czystym dźwiękiem, zakrzywiało przestrzeń, zacierało zasady klasycznych podziałów. Efekt był spektakularny i niezapomniany! Międzynarodowa Akademia Wiolonczelowa to wspaniała inicjatywa zarówno dla młodych muzyków, którzy dzięki niej mogą doskonalić swoje umiejętności, ale również dla odbiorców, którzy na nowo mogą odkryć piękno muzyki wiolonczelowej, wielorako interpretowanej i podanej w sposób zróżnicowany. Kolejne koncerty od inauguracyjnego, przez jazzowy aż po wielki finał, przyciągnęły rzesze słuchaczy, którzy wnieśli na salę wcześniejsze przeróżne subiektywne doświadczenia z muzyką klasyczną. Kolejne edycje Akademii dają im szanse na dialog z muzyką również klasyczną, dostrzeżenie jej roli we współczesnym świecie. Tuż po wybrzmieniu ostatnich dźwięków podczas finałowego koncertu w Nyskim Domu Kultury, gdy na scenie wspólnie grało ponad trzydziestu muzyków, odczuwało się niedosyt i na wzór Goethe’go chciało się powiedzieć: „trwaj chwilo, jakże jesteś piękna!”. Na więcej trzeba będzie jednak cierpliwie i z wielką ciekawością poczekać aż do przyszłego roku.

5


moda

Bądź modna! Bądź prawdziwa!

tekst: Aleksandra Madej zdjęcia: Tomasz Prokop

Moda to nie tylko suknie. Moda jest na niebie, na ulicach. Łączy się z pomysłami, naszym stylem życia, z tym, co się dzieje wokół. Coco Channel

Moda to styl życia, a nie kolejny dodatek lub zmywalna warstwa, którą na siebie nakładamy co dnia. Tak jak w przypadku diety nie można ograniczyć się wyłącznie do zmiany jadłospisu, tak świadome bycie modnym musi współtworzyć całokształt naszego bycia sobą. W innym razie uzyskamy wyłącznie groteskowy efekt. Często na ulicach zauważamy kobiety wymalowane lub przebrane – rzucają się w oczy nie do końca w pozytywny sposób, zawsze pozostawiając wrażenie braku dopasowania lub delikatnej nieszczerości. Idealny strój musi być odpowiedni pod względem rozmiaru, ale również odzwierciedlać nasz charakter i temperament w zakresie doboru kolorów oraz fasonu. Jedni wolą ogniste kolory jesieni i drapieżność, inni klasyczną, subtelną prostotę i umiar. A kto jak nie my sami najlepiej wie, co jest dla nas prawdziwe? Można oszukać każdego, ale nie siebie samego. Podstawą prawdziwej, klasycznej mody jest szczerość, niosąca ze sobą indywidualną wyjątkowość. Każdy człowiek jest inny, zatem to właśnie trzeba pokazać w strojach codziennych i tych na wyjątkowe okazje. W podstawowej definicji haute couture opisywane jest jako dział luksusowego krawiectwa, zakładający tworzenie ubrań na indywidualne zamówienie konkretnego klienta. Każdy przedmiot wychodzący spod ręki krawca, charakteryzuje się wysoką jakością materiału i perfekcyjnym wykończeniem, oddającym w pełni kunszt i mistrzostwo twórcy. Nie ma tu miejsca na maszynową, hurtową produkcję. 6

Jest za to czas na indywidualność, charakter i sztukę. W przytulnym i pełnym ciepła atelier krawieckim Bellfama w Kra-

kowie zawsze jest chwila na rozmowę, wspólny wybór materiałów, dyskusję nad odpowiednimi fasonami i aktualnymi trendami. Na tej podstawie są


moda

7


moda

tworzone indywidualne projekty dla klientek, z których każda traktowana jest wyjątkowo, na każdym etapie tworzenia spersonalizowanej kreacji. Wspólnie wyszukuje się idealny materiał, zawsze naturalny, najwyższej jakości – w niesamowitych kolorach oraz finezyjnych wzorach. Michelangelo Buonarotti tak długo rzeźbił w marmurze, aż uwolnił anioła, którego wcześniej w nim zauważył. Podobnie w Bellfamie, z każdej tkaniny pełnej rajskich ptaków, wielobarwnych abstrakcji czy kwiatów, kiedyś powstanie idealny strój dla wyjątkowej kobiety. Celem jest wydobycie naturalnego piękna, bez ogólników, czy uśrednień w rozmiarach. Prawdziwego piękna nie da się przecież opisać przy pomocy prostego „S”, „L” czy „XL”. Żaden człowiek nie jest ogólnikiem ani wartością średnią, więc dlaczego mielibyśmy opisywać w ten sposób naszą prywatną garderobę?

8


moda

Bellfama jest dla kobiet i pokazuje prawdziwą kobiecość. Tworzy realne historie wyjątkowych kobiet, pełnych pasji, które potrafią chwytać każdą chwilę życia.

modelki i ambasadorki marki Bellfama: Angelika Galus, malarka, najlepiej czująca się w plastycznym świecie surrealnych niedopowiedzeń, pełnym barwy i przyrody. W dorobku ma wiele wystaw indywidualnych w różnych miejscach Polski. Właścicielka hodowli psów rasy Shiba Iny. Katarzyna Guran, śpiewaczka, solistka, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie. Związana z Filharomonią Krakowską. Ponadto realizuje się artystycznie w projekcie „Nocą umówieni”, który łączy muzykę z poezją najwybitniejszych polskich twórców. Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt, aktorka i wokalistka. Występuje na deskach teatrów krakowskich (Teatr Ludowy i Variété) oraz bielskiego Teatru Polskiego. Kocha również śpiew. Muzycznie można ją usłyszeć w recitalu „Historie Agnieszki Osieckiej”, w którym portretuje chwile, emocje i marzenia.

BELLFAMA Józefa Friedleina 42, 30-009 Kraków nr tel.: 509 899 530 www.bellfama.pl, fb.: Bellfama Atelier Krawieckie 9


literatura

INACZEJ o sztuce, świecie, Polakach i… nie tylko o książce Andy Rottenberg Berlińska depresja. Dziennik tekst: Redakcja JAK?

Na wstępie zastrzeżenie – to nie jest kolejna naukowa książka o sztuce. To nie jest coachingowy poradnik. To subiektywny i szczerze opisany obraz świata, w którym wszyscy żyjemy (od nowoczesnych instalacji artystycznych, przez własne życiowe doświadczenia aż po ekologię), widziany szeroko otwartymi oczami inteligentnej kobiety. Anda Rottenberg zajmuje ważne miejsce w artystycznym świecie. Wybitna historyk sztuki, kurator wielu istotnych wystaw, znawczyni sztuki współczesnej, która w latach 1993-2001 pełniła funkcję dyrektora Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie. Berlińska depresja. Dziennik to historia wielotorowa, pełna wątków i didaskaliów, spisywanych przez autorkę na bieżąco podczas rocznego pobytu w Berlinie. Spokojna willa przy Wallotstrasse stała się domem dla licznych rozważań o rozmaitej naturze. Autorka nakreśliła tam notatki, kleiła kawałki pamięci i własne przemyślenia, zapraszając czytelnika do poznania jej świata. Zamiast regularnego kursu historii, popłynęły opowieści o zapleczu budowania wystaw, o wieloletnich relacjach z artystami, współpracownikami. Widzimy wszystko to, co stanowi sedno ekspozycji, a o czym odwiedzający najczęściej zwyczajnie nie mają pojęcia, snując się między eksponatami z kieliszkiem wernisażowego wina.

10

W tekście dostrzegamy pełną życia kobietę, której energia pozwala na budowanie pięknych relacji, na bycie z innymi – dzielenie ich radości i trudów. Dziennik dotyka również bolesnych momentów z prywatnej historii – pokazuje cierpienie, ale też odrobiny nadziei, zaklęte w małych rzeczach, które pojawiają się każdego dnia, choć często ich nie zauważamy. W każdej kolejnej linijce tekstu dostrzegamy erudytkę. Wiele tu przemyśleń o literaturze i światowej poezji – w toku nieustannego poznawania i zachwycania się nią. Wiedza nie jest przecież dana raz na zawsze, a raczej stanowi ciągły, nieustający proces. Każdy widzi w sztuce to, co wie. Im bogatsze są nasze doświadczenia, tym większa staje się głębokość przemyśleń, wrażliwość na sztukę oraz… na odbiór otaczającego nas świata – we wszystkich jego przejawach, blaskach i cieniach. Berlińska depresja to lektura wciągająca, ubogacająca. Forma mikro felietonów, spisywanych pod kolejnymi datami, koncentruje uwagę czytelnika na konkretnym temacie, pozwalając na podążanie za strumieniem myśli w coraz inne obszary. Prowokuje do myślenia i wstępowania na własne, nowe ścieżki. To prawdziwie współczesna opowieść, bez blichtru, fajerwerków czy wartkiej akcji. To historia prawdziwego człowieka i jego świata – sztuki, ludzi, historii i natury.


teatr

Przerażająco ludzki świat zabawek spektakl Blaszany bębenek we wrocławskim teatrze muzycznym Capitol tekst: Redakcja JAK? zdjęcia: materiały prasowe teatru Capitol

– Szanowni! Za chwilę obejrzycie wodewil, zagrany przez zabawki dla zabawek i o zabawkach, ponieważ zabawki się bawią, a ja mam bębenek. Oskar Matzerath

We wrocławskim teatrze muzycznym Capitol od 6 października można oglądać niezwykły spektakl, łączący wodewil, muzykę, lalkarstwo z klasyką XX-wiecznej literatury światowej. Jak to możliwe? Premiera spektaklu Blaszany bębenek odbyła się co do dnia w 59. rocznicę wydania powieści Günthera Grassa. Przeniesiona na deskiteatru, do wnętrza sklepu z zabawkami, historia Oskara Matzeratha, chłopca, który na znak protestu przeciwko światu postanawia przestać rosnąć i kontaktować się ze światem przy pomocy tytułowej zabawki, pokazuje historię oraz w zwierciadle również świat współczesny w intrygującej i niekonwencjonalnej formie. Reżyser Wojciech Kościelniak, znany z wciąż przyciągającej rzesze widzów inscenizacji Mistrza i Małgorzaty, granej od przeszło 5 lat w tym samym teatrze, tchnął nowy format, pełen świeżości i nowoczesności, w znaną historię prze-

rażającego świata dorastania w rzeczywistości tuż przedwojennej. Od strony muzycznej historię uzupełnił wirtuozersko Mariusz Obijalski, bazując na folku i wczesnym jazzie nowoorleańskim, które potrafią najlepiej oddawać złożoność emocji. Historię opowiada muzyka, taniec, aktorzy, a przede wszystkim… lalka. Aby przedstawić losy Oskara autorzy spektaklu posunęli się do wprowadzenia na wodewilową scenę lalki, animowanej wymiennie przez Agatę Kucińską i Katarzynę Pietruską. A jest to lalka szczególna. W spektaklu wykorzystano tintamareskę, czyli technikę łączącą twarz aktora z drobnym, lalkowym tułowiem. Dzięki temu można pokazać wszystkie uczucia – śmiech, płacz, przerażenie, zdziwienie. Lalka potrafi wzbudzać niepokój i rozśmieszać. Może w pełni oddać bogatą paletę emocji oraz niespotykaną grozę świata, w którym przyszło nie rosnąć małemu Oskarowi.

Niecodzienność nowej formuły zastosowanej do opowiedzenia tej kultowej już opowieści oraz sam pomysł na sięgnięcie po tekst niejednoznacznie trudny i nie tylko komediowy, jak się ostatnio regularnie zdarza w polskim teatrze, sprawiają, że Blaszany bębenek teatru muzycznego Capitol to istotna pozycja, niezaprzeczalnie warta zobaczenia. Odwaga, nowatorstwo twórców oraz klasyka literatury światowej to idealne połączenie do stworzenia intrygującego i zmuszającego do myślenia dzieła. Serdecznie zapraszamy, żeby wybrać się na spektakl, wyrobić sobie własne zdanie na temat teatralnej historii, opowiedzianej w sklepie z zabawkami. Oraz do ref leksji czy aby na pewno należy ona wyłącznie do dziecięcego świata oraz przeszłych dziejów? Nasze redakcyjne odczucia przedstawimy w recenzji, zamieszczonej w następnym numerze.

11


wydarzenia kulturalne

Konserwatorzy wychodzą z cienia tekst, zdjęcia i projekty plansz: Jakub Michniowski

7 września tego roku na placu Szczepańskim w Krakowie odbył się wernisaż nietypowej wystawy. Po przekątnej placu ustawiono 21 dwustronnych totemów prezentujących na ponad 150 zdjęciach konserwatorów dzieł sztuki. Wystawa pod nazwą „Konserwatorzy dzieł sztuki przy pracy” była częścią dużego projektu powstałego dla uświetnienia kilku jubileuszy ważnych nie tylko dla ludzi z branży konserwatorskiej. Cały projekt nosił nazwę „Konserwatorzy dzieł sztuki dla Krakowa z okazji 40-lecia wpisania historycznego centrum Krakowa na Listę światowego dziedzictwa UNESCO”. I to pierwsza ze wspomnianych rocznic. Kolejną była 50. rocznica śmierci profesora Józefa Edwarda Dutkiewicza, jednego z twórców polskiej szkoły konserwacji, współzałożyciela Wydziału Konserwacji Dzieł Sztuki w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ponadto 2018 rok to także 100-lecie służb konserwatorskich w Polsce i 200-lecie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W ramach całego cyklu wydarzeń, poza wystawą na placu Szczepańskim, można było zobaczyć film

„Niemi pacjenci” i wystawę „Dzieło konserwatorskie” w Holu Kamiennym Urzędu Miasta Krakowa. Zwieńczeniem projektu jest natomiast album obejmujący ponad 500 fotografii, dokumentujących pracę konserwatorów od okresu międzywojennego po czasy współczesne, od zdjęć ukazujących Wacława Szymborskiego podczas renowacji i odtwarzania wawelskich kurdybanów po ostatnie prace badawczo-konserwatorskie w Bazylice Mariackiej zaplanowane na lata 2015–2021. Całe przedsięwzięcie, współfinansowane ze środków miasta Krakowa, powstało staraniem organizatorów projektu, do których należą: Krakowskie Forum Kultury, Sekcja Konserwacji Dzieł Sztuki Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Krakowskiego i przede wszystkim Fundacja Art Forum, której niezmordowana prezes Bożena Boba-Dyga tak pisała we wstępie do katalogu o pracy swoich koleżanek i kolegów konserwatorów: „Praca konserwatorów dzieł sztuki jest owiana tajemnicą i dla ogółu niewidoczna. Konserwatorzy pracują czy to w zaciszu pracowni, czy to na 1

12

2

3


wydarzenia kulturalne

zasłoniętych rusztowaniach, na które nikt nieuprawniony nie ma wstępu. Dlatego ich praca nie jest powszechnie znana. Obiekty zabytkowe ogląda się zwykle i prezentuje w publikacjach w stanie przed i po konserwacji. Etap w trakcie jest zawarty tylko w specjalistycznych, powykonawczych dokumentacjach konserwatorskich znajdu-

4

5

3

jących się w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków oraz u inwestorów prac konserwatorskich, a i tak fotografie w tych opracowaniach raczej pokazują sam obiekt, niż pracujących przy nim konserwatorów. Dlatego konserwator przy pracy jest tak unikatowym tematem. Konserwatorzy skupieni na obiekcie często nawet nie posiadają fotografii prezentujących ich samych w trakcie pracy.” Wystawa trwała dwa tygodnie, natomiast zbiór bezcennych fotografii dostępny jest we wspomnianym albumie, a całość zgromadzonych zbiorów została przekazana do Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Tam będzie przechowywana, zabezpieczona przed zaginięciem i rozproszeniem. A z czasem po opracowaniu zostanie udostępniona jako otwarty kapitał wiedzy, służąc nie tylko środowisku konserwatorskiemu, ale także historykom opracowującym dzieje Krakowa.

6

ilustracje: 1 i 5. wystawa na placu Szczepańskim tuż przed wernisażem 2, 3, 4. miniatury wybranych plansz z wystawy 5. moment oficjalnego otwarcia wystawy, przy mikrofonach Piotr Białko i Bożena Boba-Dyga 6. nestorzy konserwacji: Roman Jacek Kieferling i Władysław Zalewski w czasie zwiedzania ekspozycji

13


rzeźba

Artysta? Przede wszystkich człowiek i to szczery! tekst: Aleksandra Madej

Jak mówi definicja: „sztuka” jest częścią dorobku kulturowego człowieka, manifestującą się przez utwory, w tym dzieła artystyczne. Taka jest teoria. A jak wygląda sytuacja w praktyce? Jaka tak naprawdę jest ta sztuka współczesna, a jaka być powinna? Jak w każdej dziedzinie, tak i w sztukach wszelkich – muzycznych, plastycznych, literackich – najważniejszy jest zawsze przekaz. Może być optymistyczny lub mroczny, może być realistyczny lub abstrakcyjny. Ważne, żeby był szczery. Niedawno spotkałam niezwykłego artystę. Gija Saradżiszwili pochodzi z Tbilisi, ale od lat z całą, wspaniałą rodziną mieszka w Poznaniu. Z wykształcenia jest nie tylko rzeźbiarzem, ale również architektem. Zawód ten wykonywał z powodzeniem w rodzinnej Gruzji, a następnie też i w Polsce. Jak sam twierdzi, projektowanie architektoniczne bardzo pomaga w tworzeniu przestrzennych form plastycznych. Poprawia postrzeganie bryły jako całości, jej rozwój w trzech wymiarach, umożliwia prawidłowe budowanie kompozycji – od podstaw, krok po kroku. A to najlepsza baza do dalszych rozważań formalnych i treściowych.

Budowanie kompozycji – od czego zacząć? Świat wyłonił się ponoć z chaosu. A według artysty bohatera naszego tekstu, każda sztuka zaczyna się od uczucia. Pozytywne, negatywne – zawsze prawdziwe i szczere. Zrodzony koncept następnie jest ubierany w elementy techniczne, plastyczne. A wenę można czerpać non stop z tego, co nas na co dzień otacza. W sztuce Gijasa wiele jest przedstawień istot żywych – zwierząt i ludzi – pięknych i dumnych koni, subtelnych ryb, urokliwych sów, pełnych wyrazu i charakteru torsów ludzkich. Zawsze figuratywne, z lekko ekspresyjną nutą – każda kompozycja jest wykonywana z innych materiałów, często pochodzących z szeroko rozumianego recyklingu. Po bliższym przyjrzeniu dostrzeżemy fragmenty użytego drutu, drewna, kamienia. Dobór materiału w pełni odpowiada charakterowi konkretnego przedstawienia. Obrazuje dynamizm rozpędzonego rumaka, delikatną linię płynącej ławicy. Artysta musi obserwować świat i odzwierciedlać go w swoich dziełach, działając w oparciu o swoją wiedzę, umiejętności i subiektywne odczucia. 14

Sama kompozycja, a może coś więcej? Większość ludzi to kłamcy, ale siebie oszukać jest naprawdę trudno. Artysta myśli, czuje i tworzy. Musi mieć wiedzę i świadomość konkretnej techniki, żeby przełożyć język idei na konkretne i skończone dzieło. Czerpie ze świata i siebie samego. Na tym etapie jakiekolwiek kłamstwo czy oszukiwanie siebie samego jest niedopuszczalne. Oczy szeroko otwarte przydają się nie tylko w przypadku obserwowania aktualnej rzeczywistości wokół. Analiza przeszłości i dokonań poprzedników również jest istotna i pozwala na prowadzenie twórczego dialogu, którego nie można jednak mylić ze zwykłym kopiowaniem innych lub pastiszem. Bycie szczerym to też nieodcinanie się od korzeni i cywilizacji, w której się wychowujemy, nie tracąc przy tym własnej osobowości. Taki też jest Gija Saradżiszwili i jego sztuka. Prawdziwa i wpisana w ciąg rozwoju europejskiej rzeźby. Artysta podziwia prace Ivana Meštrovica o lekko


rzeźba

zsyntetyzowanej formie, Aristide’a Maillola – estetyka o klasycznych korzeniach i Giacomo Manzù – mistrza eleganckiej ekspresji. A przy tym zachowuje w pełni siebie, tworząc własne, przykuwające wzrok kompozycje, piękne w swej wyrafinowanej ekspresji, naturalne w temacie i w wykorzystanych do procesu twórczego surowców. Każda z nich jest w nieustannym dialogu z naturą i dziedzictwem kultury, historii. Może pokazywać przyrodę lub puszczać zawadiacko oko do tradycji, tak jak w przypadku Eurosceptyka, bazującego na kanonicznym rysunku człowieka witruwiańskiego, autorstwa Leonarda da Vinci. Jest to ujęcie klasycznych podziałów w kompozycji przestrzennej, wykonane z drutu, z wprowadzeniem rysów własnych artysty. Temat bardzo ostatnimi czasy aktualny, gdy wszyscy zastanawiamy się kim tak naprawdę jesteśmy my, współcześni Europejczycy.

Dokąd zmierzamy? Dokąd zmierza sztuka? Żyjemy w pięknych czasach powszechnego dostępu do wiedzy i możliwości pogłębiania zainteresowań. Dzięki temu sztuka współczesna może wędrować różnorodnymi ścieżkami, znacznie szerszymi niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Może poruszać różnorodne tematy, obrazować wielorakie doświadczenia. Podstawą jednak niezmiennie, bez względu na czas i miejsce, pozostaje szczerość, emocje i wiedza. Bez nich żadna definicja nigdy nie będzie w stanie stworzyć prawdziwego artysty ani dzieła sztuki.

Gija Saradżiszwili Architekt i rzeźbiarz. Pochodzi z Tbilisi. Współprojektował poznańską Maltę. Następnie stworzył autorską pracownię przy pl. Lipowym 3, która działa do dziś.Ostatnie wystawy jego twórczości artystycznej: 2014 – Politechnika Poznańska, 2015 - DNA Design Gallery, Poznań

15


kabarety

Kabarety-nieroby? tekst: Maria Tuchowska zdjęcia: Kabaret A JAK!

Tak mi źle, tak mi źle, tak mi szaro... Dzień coraz krótszy, pogoda pod psem, tramwaj uciekł. Jesień sprzyja melancholii, na dodatek na latarniach, słupach, tablicach, przystankach wiszą plakaty wyborcze, skutecznie psując nam marne resztki dobrego humoru. Co zrobić, aby mieszkańca Krakowa nie opuściła pogoda ducha? W tym sęk... „Sęk, czyli deska. Jest dżewo, deska dżewniana, w środku sęk.” Mało kto pamięta, że na wstępie tego fantastycznego, klasycznego skeczu Kabaretu Dudek, Edward Dziewoński przedstawia go jako humor z zapomnianego rozdziału „grubej księgi satyry polskiej”. Polska komedia ma bogatą historię, w tym ściśle związaną z naszym miastem. Niestety, w ostatnich latach dla wielu osób to gatunek zagrożony wyginięciem. Powszechna staje się opinia, że „tych kabaretów nie da się oglądać”, a festiwale humoru zamiast rozweselać budzą niesmak lub wręcz zażenowanie.

16

Kabarety-nieroby? Jednym z głównych mitów z jakim należy się rozprawić jest stwierdzenie, że polskie kabarety nie są już śmieszne. Owszem, włączając program telewizyjny, widzimy od lat wciąż te same twarze, publiczność oklaskującą co drugie zdanie i zastanawiamy się, z czego wszyscy się śmieją. Następnie na scenę wchodzi kolejny kabaret, a my przełączamy kanał. W tym sęk! Siedząc wygodnie przed telewizorem czy komputerem, nie pozwalamy sobie naprawdę dać się rozśmieszyć. Każdego kto uważa, że polskie kabarety skończyły się w latach 90., serdecznie zapraszam na występ na żywo, koniecznie młodej grupy kabaretowej. Na krakowskiej scenie mamy co najmniej kilka doskonale zapowiadających się zespołów. Zdecydowanie najpiękniejszym, bo złożonym z samych pań jest Kabaret A JAK!. Zdarza im się występować na scenie Teatru Szczęście, wracają też regularnie do


Gruszki na wierzbie, jeleń na sośnie No dobrze. A co, jeśli pomimo dobrych chęci i otwartego umysłu stwierdzimy, że tradycyjna sztuka kabaretowa jednak nam nie odpowiada? Co, jeśli jesteśmy widzem nieczułym na wdzięki kobiece? Wtedy należy udać się np. do Klubu Artefakt na Kazimierzu, gdzie występuje krakowska grupa improwizacyjna AD HOC. Zespół składa się z sześciu osób, w tym aż pięciu przystojnych panów. Co dwa tygodnie grupa organizuje wieczory komedii improwizowanej w formie pełnych spektakli lub krótkich scenek odgrywanych według ustalonych z publicznością zasad. Najważniejszą jest brak scenariusza – akt tworzenia odbywa się na naszych oczach i z naszym czynnym udziałem, bo to widzowie decydują jaką rolę i w jakiej scenerii za chwilę odegrają występujący. Rozmowa kosmonauty i ufoludka z użyciem wyłącznie pytań? Śpiewająca wiewiórka w kolejce do laryngologa? Tutaj wszystko jest możliwe i nic nie jest wykluczone. Nawet to, że sami wylądujemy na scenie – chętni do przeżycia tego typu przygody powinni wybrać się na wieczór w stylu Open Impro, również w Artefakt Cafe. Jeśli jednak tak duża dawka absurdu i szaleństwa nieco nas przeraża, wolimy relaksować się przy ciekawej anegdocie prosto z życia, warto zainteresować się sceną stand upu. Są osoby, które porównują stand up do oliwek – ten smak albo się lubi, albo nie. Osobiście, porównałabym jednak stand up do awokado – da się je zaserwować na różne sposoby i w zależności od reszty składników smakuje za każdym razem trochę inaczej. Na polskiej scenie od wielu lat funkcjonuje zbliżona forma: monolog komediowy, któremu często bliżej do monodramu. Najstarsi górale z sentymentem wspominają historię o wizycie w filharmonii prezentowaną przez Janusza Gajosa albo monologi Sołtysa Kierdziołka („Cie choroba!”). Tymczasem stand up ma być tworzony w oparciu o anegdotę – doświadczenia i przeżycia standupera, który powinien zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Dlatego też mamy stand up rubaszny, absurdalny, wulgarny, poetycki... tyle odmian, ile osobowości i poziomów wrażliwości. Zdecydowanie warto poszukać swojej ulubionej kombinacji.

Stand up, laugh out loud

kabarety

Centrum Kultury Ruczaj. AJAKi są nie tylko śmieszne, ale również ambitne, romansując z trudną sztuką piosenki kabaretowej. Są też bardzo towarzyskie – biorą na przykład udział w otwartych dla publiczności przeglądach „Kabaretowa PrzeglądARKA” w Klubie Studenckim Arka. Są to comiesięczne spotkania, podczas których młode kabarety (z Krakowa i nie tylko) prezentują swoje premierowe numery i wspólnie tworzą skecze. Środowisko kabaretowe to grupa pozytywnie zakręconych znajomych, dzięki czemu atmosfera tego typu kameralnych, nie do końca dopracowanych występów jest niepowtarzalna. A co najważniejsze, nawet najgłupsze żarty potrafią rozbawić do łez.

W tym zakresie w Krakowie mamy do dyspozycji pełen wachlarz możliwości: od gościnnych występów najpopularniejszych polskich standuperów, np. w Klubie Studio czy Nowohuckim Centrum Kultury, po spotkania debiutantów w ramach wieczorów Open Mic, organizowane regularnie w wielu miejscach w Krakowie – obowiązkowo w piwnicy, obowiązkowo na scenie przy ścianie z gołej cegły. W przypadku starych wyjadaczy jedna osoba potrafi opowiadać przez ponad godzinę, najmłodsi stażem otrzymują 3-5 minut. Regularnie wieczory ze stand upem organizuje Comedy Lab – Laboratorium komedii. Ciekawą alternatywą jest Kraków Standup Comedy w Klubie Szpitalna 1, gdzie swoje monologi prezentują cudzoziemcy mieszkający w Polsce. Nie ma tutaj znaczenia bariera językowa – na scenie pojawia się tyle narodowości, że wspólnym językiem staje się globalna, najbardziej przystępna odmiana angielskiego. Także na widowni zasiada mieszanka krajów i kultur – warto doświadczyć przez chwilę bycia w polskiej mniejszości narodowej. Powyższe propozycje są jedynie krótką listą przykładów w przebogatej, prześmiesznej ofercie kulturalnej Krakowa. Ceny biletów na te wydarzenia wahają się zazwyczaj w granicach 5-20 złotych. Czytelniku, Czytelniczko! Tej jesieni wyłącz telewizor, odłóż komputer i wyrusz w miasto. Pozwólże się rozśmieszyć!

17


malarstwo

Realne. Wirtualne. Artystyczne. O sztuce Marcina Barysza tekst: Aleksandra Madej

Końcowy efekt jest zawsze nie tyle niezamierzony, co niezaplanowany. Istnieje tylko początkowa idea, parę wybranych elementów, a potem pozostaję z pracą w dialogu, akcja i reakcja, każda wprowadzona zmiana zmienia całą pracę i prowokuje do dalszych zmian Marcin Barysz

Współczesny świat stworzył nowe realia, wprowadzając do tradycyjnych technik artystycznych, znanych od wieków (t.j.: malarstwo, rzeźba, grafika czy rysunek) nowe technologie oraz świat wirtualny – Internet – który dla wielu jest integralną częścią życia codziennego. Techniki cyfrowe wzbudzają niekiedy kontrowersje wśród odbiorców przyzwyczajonych do klasyki. Jak bardzo zmienia się rzeczywistość twórcza?

Definicja współczesnej sztuki Coraz większa grupa twórców sięga w przypadku grafiki po różnorodne narzędzia oferowane przez programy komputerowe, włączając je do swojej pracy twórczej. Warto przypomnieć, że łączenie wielorakich dziedzin – artystycznych i nie tylko, wykorzystywano w sztuce od dawna. Techniki można łączyć, tworząc hybrydy artystyczne, lepiej odzwierciedlające wizję artysty, jego charakter i ścieżki jego idei. Tak było z kolażami Salvadora Dali, czy, zerkając na kreatywne podwórko sztuki polskiej (acz zdecydowanie eksportowej!), assemblage’ami Tadeusza Kantora. Spaja się elementy, szukając w tych układankach siebie, ekspresji nowej i świeżej, nie trącącej nutą sztampowości czy wtórnego akademizmu spod sztandaru „wszystko już było”. A współczesny świat, młode media, wirtualność, otwierają przed artystami nowe przestrzenie wyrazu. Bardziej niż kiedykolwiek artysta staje się w naszych czasach twórcą-poszukiwaczem-naukowcem o niezbadanych jeszcze możliwościach kreacyjnych – łączącym znane i realne dla świata sztuki z tym, co wirtualne i cyfrowe. Marcin Barysz (Martin B.) to artysta konsekwentny w działaniu i nieustannie poszukujący ścieżek do eksploracji artystycznej. Jak sam twierdzi: nie czuję się >>w domu<< ani w graf ice komputerowej, ani fotomontażu czy fotomanipulacji, choć i tę stosuję. Dlatego wybrał ścieżkę z pogranicza technik bardzo różnorodnych. Z każdej z nich bierze elementy odpowiadające zamysłowi, żeby następnie zespoić malarstwo, grafikę, rysunek i fotografię w jedną przestrzeń artystyczną, dla której inkubatorem staje się cyfrowa 18

wirtualność. Poszczególne, przygotowane wcześniej, fragmenty przyszłej kompozycji zostają zdigitalizowane, a następnie łączone na drodze wielogodzinnej pracy – proces jest w pełni świadomy, a w swej żmudnej pracochłonności przypomina nakładanie kolejnych warstw laserunku na obrazie olejnym f lamandzkich mistrzów. Na drodze do finalnie wykończonego dzieła, tworzy cyfrowy kolaż z elementów sztuk tradycyjnych. Kolaż wielowymiarowy, bo oprócz samego 1


łączenia fragmentów w jedno dzieło, spaja również dzieło realne z wirtualnym. Kolejne etapy mogą przynosić efekty niespodziewane, jednak Artysta niezmiennie kontroluje proces, z rozmysłem podejmując kolejne kroki. Prowadzi dialog z dziełem, pozwalając mu ewoluować, dojrzewać, a sam na każdą akcję Obiektu, odpowiada reakcją Twórcy. Sama wirtualność procesu kreacji dała też podstawy do stworzenia nazwy dla tej artystycznej techniki własnej. „Vigrafia” jest grafiką powstałą w rzeczywistości wirtualnej z elementów malarskich, graficznych oraz fotograficznych. Jakie są vigrafie? W samej nazwie można odnaleźć indywidualny charakter i styl kompozycji, przyciągającej wzrok onirycznym bogactwem barw i form, dla której rozpoznawalna rzeczywistość jest tylko punktem wyjścia w kształtowaniu światów pełnych fantazji, baśniowości i emocji. Kompozycje Marcina Barysza są ekspresyjne, częściowo figuratywne, po części zaś abstrakcyjne. Wszystkie te pierwiastki zmieszane są w proporcjach bardzo różnorodnych. Tchną świeżością intensywnych barw, pełnych 3

ilustracje: 1. Szaman, vigrafia 2. Nadwrażliwość, vigrafia 3. Gra w szachy, vigrafia

malarstwo

2

światła, gdzie imaginacja oznacza zobrazowanie wszystkich kolorów wyobraźni twórcy oraz otwarcie się na skojarzenia i wrażliwość odbiorców. Szukamy w nich odwołań rozpoznawalnych dla naszego oka, przyzwyczajonego do określonych norm kulturowych, równocześnie widząc odbicia innych kultur, cywilizacji i stylizacji. Wszystkie te elementy budują bogatą ekspresję dzieła z jednej strony graficznego, a równocześnie w pełni malarskiego. Kompozycja łączy elementy figuratywne z abstrakcją, a każda z prac autorstwa Marcina Barysza jest niepowtarzalna i unikatowa, pomimo różnorodności zastosowanych metod i form wyrazu, spójna i intrygująca formą. Budzi emocje i zmusza do zastanowienia i popłynięcia przez poszczególne jej fragmenty. Jest sztuką ponadregionalną, łączącą różne nurty i pokazującą, że nowoczesna technologia z powodzeniem może służyć tradycyjnym sztukom pięknym. Zamiast stać do nich w opozycji, staje się metodą realizacji zamierzonej, artystycznej wizji.

19


targi twórczości

NÓWKA SZTUKA

targi młodych artystów i designerów w Krakowie + otwarcie Strefy debiutów w Forum Designu. teksty: Dina de Białynia Woycikiewicz, Magdalena Klarenbach i Mateusz Jaśkowiec

Targi twórczości młodych artystów i designerów to pomysł, którego celem jest wzbudzenie zainteresowania pracami i talentem młodych twórców szeroko pojętej sztuki wizualnej. Jest to wydarzenie dla profesjonalistów, kolekcjonerów i przedstawicieli galerii poszukujących nowych talentów, jak ogólnodostępna impreza skierowana do mieszkańców miasta. Bezpośredni kontakt z twórcą ma na celu zmniejszyć dystans z odbiorcą, stworzyć możliwość przyjrzenia się i zrozumienia nowych trendów oraz w konsekwencji – przekonać się dlaczego warto zainwestować w sztukę. Dodatkowo 29 listopada 2018 Forum Designu w dawnym Hotelu Cracovia otworzy wystawę Strefy Debiutów nowatorską propozycję skierowaną do młodych Twórców chcących promować swoje projekty i nawiązać stałą współpracę z polskimi producentami. Strefa Debiutów połączy w sobie trzy podstawowe zadania: promocję projektantów – stałą ekspozycję – sprzedaż projektów.

DLA KOGO I DLACZEGO? Co roku w Krakowie pojawia się rzesza absolwentów uczelni artystycznych i projektowych. Ich działalność oraz dokonania modyfikują i rozbudowują kulturalną mapę Krakowa, a My pragniemy nanieść na nią nowe punkty. Świat sztuki i biznesu potrzebuje młodych talentów. Chcemy żyć pięknie na co dzień, potrzebujemy więc miejsc gdzie zarówno możemy poznać i zrozumieć nowe trendy w sztuce, jak i kupić prace bezpośrednio od twórców. Z jednej strony chcemy stworzyć początkującym artystom możliwość debiutu i skonfrontowania swojego dorobku z odbiorcami spoza ich własnego środowiska, szkoły, galerii i branżowych mediów społecznościowych. Z drugiej, Nówka Sztuka, to okazja aby zakupić prace wprost od twórców, bez pośredników. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych sztuką i designem oraz tych, którzy chcieliby nawiązać współpracę z młodymi artystami i projektantami grafiki, w tym wydawców, architektów, przedstawicieli biznesu, oraz branż kreatywnych. 20

KIEDY? Targi odbędą się od 1 do 2 grudnia 2018 w godzinach od 11.00 do 19.00. Otwarcie i wernisaż Strefy Debiutów – 29 listopada 2018, godzina 18.00.

GDZIE? Główna część dwudniowych targów oraz otwarcie Strefy Debiutów odbędzie się w byłym hotelu Cracovia. Jest to ikona krakowskiego modernizmu, przyszłe Muzeum Designu i Architektury, a obecnie miejsce Forum Designu. Dodatkowo zapraszamy w tym samym terminie do dolnej sali wystawowej Bunkra Sztuki.


Krzysztof Marchlak i Karolina Bisping-Adamik

Strefa Debiutów to nowatorska propozycja skierowana do niezależnych Twórców chcących sprzedawać i promować swoje produkty. To również inicjatywa dla wszystkich tych, którzy nie wiedzą jak wdrożyć swoje dzieło do produkcji, czy wprowadzić je do szerszej sprzedaży. Strefa Debiutów to projekt konsolidujący różne podmioty związane z designem, w otoczeniu twórczości, biznesu oraz nauki. Jako przedsięwzięcie skierowane do twórców, Strefa jest pierwszym realizowanym w Polsce projektem łączącym w sobie trzy podstawowe zadania: promocję projektantów, stałą ekspozycję, oraz sprzedaż. Od zawsze zależało nam na promocji polskich twórców. Wiara w innowacyjny design, funkcjonujący poza znakami towarowymi i otoczeniem masowych marek, towarzyszy nam od początku istnienia Forum Designu. Jakiś czas temu zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby stworzenia salonu, gdzie projektanci mogą prezentować swoje projekty. Forum Designu to nowa krakowska platforma integrująca projektantów. Pod tą nazwą kryje się miejsce – i zarazem komplet możliwości – dla wszystkich twórców pragnących zaistnieć w świecie designu. Teraz postanowiliśmy pójść o krok dalej i wesprzeć studentów i początkujących designerów. Tak zrodziła się idea Strefy Debiutów – miejsca łączącego kreatywność, naukę i biznes, zestawiającego początkujących twórców oraz znane marki. Miejsca, gdzie projekty zostaną zaprezentowane dużym markom, które będą mogły spośród nich wybrać te, które zostaną wdrożone do produkcji. Nie każdy twórca może pozwolić sobie na własną ekspozycję. W tym miejscu pojawiamy się my oraz Strefa Debiutów. Otwieramy możliwości i udostępniamy przestrzeń – nie tylko promocyjną i marketingową, również wystawową. Projektanci będą mogli zaprezentować swoje projekty szerszemu gronu odbiorców. Nasz pomysł jest projektem non profit. Wszystkie koszty związane z promocją, pracownikami oraz utrzymaniem showroomu będą pokrywane przez Forum Designu, partnerów oraz sponsora. Głównym celem jest pomoc początkującym twórcom w promocji ich projektów poprzez: Stworzenie dla nich bezpłatnej ekspozycji którą będą mogli oglądnąć turyści i mieszkańcy Krakowa; • Dzięki nawiązanej współpracy w ramach Strefy Debiutów i Forum Designu z dużymi polskimi producentami – stała wysyłka ich projektów do odpowiednich osób, które jeśli projekt się spodoba, będą się starać wdrożyć go do produkcji przy naszej pomocy; • Organizacji raz na pół roku wystawy projektów, podczas której nasi partnerzy nagrodzą wybrane projekty; • Promocję zarówno Strefy jak i poszczególnych projektów w prasie wnętrzarskiej i mediach lokalnych; • Kolejnym celem jest stworzenie ciekawej wystawy dla odwiedzających, mającej na celu zaprezentowanie nowych trendów w projektowaniu i pomysłów młodego pokolenia

targi twórczości

STREFA DEBIUTÓW

designerów. Strefa debiutów ma stać się artystycznym tyglem, gdzie odwiedzających czekać będą atrakcje w postaci cyklicznych pokazów, wystaw, warsztatów! • Ostatnim celem jest stworzenie miejsca na kształt ,,Galerii Bezdomnej”. Rezultatem stworzenia Strefy Debiutów będzie realna pomoc początkującym designerom, ożywienie relacji twórca – produkcja, danie możliwości mieszkańcom Krakowa i turystom poznania realiów pracy twórczej początkujących designerów, stworzenie ciekawej wystawy na mapie kulturalnego Krakowa, pobudzenie do działania i wymiany informacji w środowisku designerów oraz promocja designu w Krakowie. Do współpracy zapraszamy uczelnie, interesujących twórców i osoby, które szukają nowych doświadczeń artystycznych i zawodowych, doceniające innowacyjny tygiel, w którym łączą się rozwiązania biznesowe oraz twórcze. Uwalniając miejską strefę zbiorowej kreatywności, chcemy zwiększyć radość z działania i wspólnego, efektywnego funkcjonowania małych jednostek z dużymi podmiotami. Strefa Debiutów rozpoczyna funkcjonowanie od 29.11.2018 i będzie miała swoją siedzibę w dawnym budynku hotelu Cracovii. ZAPRASZAMY DO KONTAKTU: Magdalena Klarenbach klara@forumdesignu.pl tel: 608422208

21


kulinaria

Slow food jest dla mnie powrotem do domu tekst: Magdalena Gatlik zdjęcia: Katarzyna Płachecka

Paulina Gulajska ma 24 lata i właśnie zaczęła kierować kuchnią jednego z krakowskich hoteli. Drzwi do wielkiej kariery stoją przed nią otworem? Pewnie tak, ale może byłoby inaczej, gdyby nie idee ruchu Slow Food. „Pochodzę z mazowieckiej wsi, gdzie wszystko było slow. Jajka od kur, które biegały po trawie, mleko od krowy, z tego mleka prawdziwy twaróg, nie taki jaki dzisiaj można dostać w sklepie – wspomina Paulina. – Moja mama jest kucharką, a babcia – najlepszą kucharką, jaką znam. I to ona mówiła mi, że będą gotować”. Długo broniła się przed tym zawodem, bo co tu dużo mówić, to bardzo ciężka, fizyczna praca, często wykonywana pod presją czasu i w trudnych warunkach. Z początku chciała wybrać dla siebie zupełnie inną drogę. Do Krakowa przyjechała studiować leśnictwo. Jednak kontynuowanie rodzinnej tradycji było chyba jej przeznaczeniem i dzisiaj studiuje gastronomię i sztukę kulinarną na Śląskiej Wyższej Szkole Medycznej w Katowicach. Wychowana wśród naturalnych upraw, w szacunku do ziemi, poza domem szukała tamtych smaków. „W ciągu półtora roku, po przeprowadzce z Warszawy do Krakowa, zmieniałam pracę dwa razy, aż w końcu trafiłam na ogłoszenie Targu Pietruszkowego, który szukał kucharza do Bistro GotuJemy. Poszłam na rozmowę i już w następną sobotę robiłam na Targu zakupy do Bistro”. Dla Pauliny w kuchni najważniejszy jest produkt zgodny z ideą slow food, „good, clean and fair”: jakościowy i pełen smaku, czysty, bo produkowany bez zagrożenia dla środowiska oraz oferowany w cenie uczciwej i dla sprzedawcy, i kupującego. Takie właśnie są towary z „Pietruszki”, gdzie rolnicy i mali producenci oferują żywność ekologiczną i naturalną. Dowodem na to jest docenienie Targu przez Slow Food International i mianowanie go jednym z „Earth Markets”, targów ziemi. Najważniejszym wydarzeniem w kalendarzu Slow Foodu są odbywające się co 2 lata w Turynie targi Terra Madre – Salone del Gusto (Matka Ziemia – Salon Sma-

ku). Tegoroczna edycja tej imprezy odbyła się od 20 do 24 września. Swoje umiejętności mogła tam zaprezentować także Paulina, która gotowała z Adamem Chrząstowskim z wyróżnionej przez przewodniki Michelin i Gault&Millau oraz Slow Food Polska restauracji Ed Red. W związku z otrzymaniem przez Kraków tytułu Europejskiej Stolicy Kultury Gastronomicznej 2019, przygotowali okrasę z wędzonego pstrąga ojcowskiego z sałatką z gruszek i ziół, na poppingu gryczanym i zabaione z destylatu gruszkowego.

W 1986 roku w sercu Rzymu, przy Schodach Hiszpańskich, miał zostać otwarty pierwszy McDonald. W proteście przeciwko amerykańskiej sieci dziennikarz radiowy i entuzjasta dobrej kuchni Carlo Petrini założył Slow Food, najpierw nieformalny ruch, a później organizację pozarządową stojącą na straży regionalnych potraw i smaków zagrożonych wyginięciem. W roku 1989 delegaci z 15 krajów podpisali w Paryżu Manifest Międzynarodowego Ruchu dla Ochrony Prawa do Przyjemności. W Manifeście czytamy: „Tym właśnie jest prawdziwa kultura – odkrywaniem smaku, nie jego niszczeniem. A jak lepiej osiągnąć ten cel niż drogą międzynarodowej wymiany doświadczeń, wiedzy, projektów? ”. Dziś w ten ruch obywatelski zaangażowane są miliony osób z 160 krajów świata, od Kanady po Nową Zelandię, od Norwegii po Południową Afrykę. Szefowie kuchni, aktywiści, rolnicy, rybacy, eksperci, naukowcy, a przede wszystkim entuzjaści zdrowego jedzenia tworzą lokalne convivia (wspólnoty) i działają na rzecz jakościowej, przyjaznej środowisku, zrównoważonej produkcji żywności. 22


teatr/performance

Specjalnie dla Was Paulina przygotowała przepis, którego głównym składnikiem jest symbol ruchu slow food: ślimak. Zapraszamy do spróbowania!

Ślimak z rodzinnej hodowli Agnieszki Sakowskiej, z okolic Jury Krakowsko-Częstochowskiej, w skorupce z kreplami ziemniaczanymi i twarogiem Kreple: 500 g ugotowanych w mundurkach ziemniaków 10 g drożdży (można zrobić bez) Pół łyżeczki cukru (jeżeli pominie się drożdże, to można pominąć i cukier) Pół łyżki śmietany 2 łyżki mąki 1 jajko Pół łyżki masła Tłuszcz do smażenia (idealny będzie wytopiony gęsi tłuszcz lub jakości olej) Nastawiamy rozczyn z drożdży, cukru i śmietany. Czekamy, aż ruszy. Ziemniaki obieramy i przepuszczamy przez praskę, wbijamy jajko, rozczyn drożdżowy, stopione masło i mąkę. Formujemy małe kulki i kładziemy na rozgrzany tłuszcz. Ślimaki: 15 ślimaków 150 g masła 1 listek laurowy natka pietruszki 2 ząbki czosnku sól i pieprz do smaku Posolone ślimaki rzucamy na wrzątek. Po 5 minutach wyjmujemy je łyżką cedzakową i obieramy ze skorupki. Wrzucamy do garnka i gotujemy ok. 30-40 minut z listkiem laurowym i ogonkami od pietruszki. Masło w temperaturze pokojowej mieszamy z natką, czosnkiem, solą i pieprzem. Jeżeli mamy okrągłą, zamykaną formę, to na dno wpuszczamy przygotowane masło i wciskamy ugotowanego ślimaka. To samo robimy z drugą częścią formy. Jeżeli nie mamy formy, to masło nabieramy łyżka i przykrywamy druga taką samą. Umieszczamy formę/łyżkę w lodówce i czekamy aż masło zastygnie. Po wyjęciu kulki formujemy ją w dłoniach i obtaczamy w mące, jajku i bułce. Rzucamy na tłuszcz. Smażymy około 3 minut i posypujemy pokruszonym twarogiem. Smacznego!

Paulina to osoba pogłębiająca swoje doświadczenia. W Pochlebstwie zgłosiła się na ochotnika do pomocy i od 3 w nocy wypiekała chleb. Poprosiła o przyjęcie do zakładu masarskiego u Szczepana Gawora w Podstolicach, aby poznać sztukę masarską. Zajmowała się rozbiórką barana przywiezionego od bacy Kazka Furczonia. W Bistro GotuJemy miała swoich wiernych fanów, którzy przychodzili, aby zjeść wyłącznie na jej zmianę. Paulina to osoba, w którą warto inwestować! – Justyna i Artur Kinasz (Targ Pietruszkowy).

Magdalena Gatlik Z zawodu bibliotekarka, w wolnym czasie miłośniczka dobrej kuchni i ciekawej rozmowy. Od kilku miesięcy realizuje autorski projekt „Co u was dobrego?”, w ramach którego osoby mniej i bardziej znane opowiadają o swoich kulinarnych fascynacjach. 23


sztuka

O artyście, który wykpił cały rynek sztuki

Aukcja to niezaprzeczalne święto sztuki. Stanowi ukoronowanie wielu miesięcy pracy całego domu aukcyjnego, staje się wydarzeniem towarzyskim na najwyższym poziomie, w pięknie artystycznym otoczeniu. Jak napisała kiedyś Sarah Thorton: na jednym poziomie rynek sztuki rozumiany jest jako źródło i odpowiedź na zapotrzebowanie na dzieła, a na innym jako ekonomia wiary. Wiara w świat sztuki i utarte schematy została ostatnio zaskakująco zachwiana za sprawką jednego z najbardziej tajemniczych artystów świata. Idzie. Idzie. Poszło. Banksy Banksy to legendarny i wciąż niezidentyfikowany z nazwiska twórca street artu. Jego dzieła tworzone w różnych zakątkach globu, stanowią manifest poglądów i walkę o lepszą rzeczywistość dla wszystkich. Tym bardziej elektryzowała wiadomość, że w londyńskim oddziale Sotheby’s na aukcji zostanie wystawiona akrylowa kopia londyńskiego graffiti z 2002 roku – Dziewczynki z balonikiem, wykonanej przez samego artystę w 2006 roku. W katalogu zacytowano słowa samego artysty (cytat za: Paul Gough, Banksy: The Bristol Legacy, Bristol 2010): Wyobraź sobie miasto, gdzie graffiti nie jest zakazane, gdzie każdy może namalować, co tylko zechce. Gdzie każda ulica jest pełna milionów kolorów i krótkich zdań. Gdzie stanie na przystanku nigdy nie jest nudne. Miasto, które staje się imprezą, na którą każdy jest zaproszony, nie tylko ci najważniejsi i reprezentujący wielkie biznesy. Wyobraź sobie takie miasto i przestań opierać się o ścianę – jest mokra. Licytacja przebiegała wartko, dzieło osiągnęło finalnie kwotę ponad miliona funtów. Jednak w chwili gdy aukcjoner uderzeniem młotka oznajmił, że obraz został sprzedany, wydarzyła się rzecz niespodziewana i zaskakująca. Obiekt, który właśnie znalazł nowego właściciela, na oczach wszystkich uległ samozniszczeniu. Okazało się, że w oprawę została wmontowana niszczarka i po kilku chwilach z prezentowanego dzie-

24

tekst: Aleksandra Madej

ła pozostała częściowo pusta rama, wiszące poniżej niej frędzle oraz strzępy leżące na podłodze. Bezprecedensowe wydarzenie, zaprojektowane przez artystę jako rodzaj happeningu, potwierdziło jego stosunek do komercjalizacji sztuki, kpiąc tym samym z procesu sprzedaży dzieł oraz bogatej formy jaką tego typu wydarzenia przyjęły. Jak wpłynie to na przyszłą sprzedaż dzieł artysty? Paradoksalnie raczej jej nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że tego typu wydarzenia trudno byłoby powtórzyć. Trzeba jednak przyznać, że nieuchwytny artysta wpisał się na stałe w światową historię sztuki oraz sprzedaży dzieł sztuki.


wystawa

Cień wolności - wystawa tekst: materiały prasowe BWA w Katowicach

Po raz kolejny w ramach współpracy Instytucji Kultury Ars Cameralis i Galerii Sztuki Współczesnej BWA będzie można w Katowicach zapoznać się z realizacjami wybitnych artystów. W wystawie wezmą udział m.in.: Paweł Althamer, Zbigniew Libera, Mirosław Bałka, Grzegorz Klaman, Jerzy Truszkowski, Kamil Kuskowski, Józef Robakowski, Wojciech Prażmowski, Zofia Kulik i Przemysław Kwiek, Chris Niedenthal, zaprezentowane zostaną prace Tadeusza Kantora. Tym razem do grona uznanych twórców dołączają również młodzi artyści: Michał Smandek, Mikołaj Szpaczyński, Radek Ślęzak i Martyna Kielesińska. Kurator Marek Zieliński bada problematykę pamięci, zgłębiając zagadnienia pojawiające się regularnie na zainicjowanym przez niego festiwalu (na wystawach Collier Schorr, braci Chapman czy w książce Zbigniewa Libery i Darka Foksa „Co robi łączniczka”). Najlepiej dotyka się historii w białych rękawiczkach. Kiedy jest już dobrze skrzepnięta w kadrze, przyjmuje kształt rzeźby albo odkłada się w plamach zaschniętej na płótnie farby. Próby dochodzenia tego, co wydarzyło się w przeszłości są z góry skazane na niepowodzenie, może właśnie dlatego spóźnione - okiełznane opowieści wydają się szczególnie malownicze. W zapełnianiu pustych miejsc biorą udział pamięć i wyobraźnia. Jak

pisał Hayden White w „Metahistory” z 1974 roku, mechanizmy budowania opowieści w dziele artystycznym i w tekście historycznym są w swojej istocie identyczne, a na pewno tak samo podejrzane. Przeszłość jest zawsze przekształcana w opowieść, która ma swoją fabułę. Skoro zatem sami historycy nie są w stanie otworzyć wiernego obrazu zdarzeń, tym bardziej nie mamy prawa żądać „prawdy” od artystów. Utracone obiekty muszą być odtwarzane. Jak pisał Zygmunt Freud, pamiętanie wiąże się z próbą zapanowania nad traumatycznym, poprzez obsesyjne powtarzanie lub przeciwnie uporczywe unikanie niewygodnych skojarzeń. Sztuka skupia te wstydliwe procesy jak w soczewce. Kiedy erotyzm spotyka się z nostalgią pojawia się szczelina, w którą wsiąkają prywatne tęsknoty widza. Zapośredniczone przez dzieło, rozpamiętywanie dawnego i na dodatek cudzego pragnienia, czyni z odbiorcy podnieconego voyera, dla którego przeglądanie zakurzonych pamiętników, wydaje się czynnością na wskroś budującą. W pozornie niewinny proces wpatrywania się, z zachowaniem bezpiecznego dystansu od obiektu obserwacji, wpisane jest niespełnienie. Paradoksalnie w przypadku dzieł sztuki, ów brak stapia się z poczuciem błogości.

Paweł Althamer, Koziołek Matołek, 2013, asamblaż, 162x80x115. Praca powstała we współpracy z grupą Reaktor. fot. Bartosz Stawiarski 25


Galeria jednego obrazu

Jolanta Michniowska A dzieci zobaczyły anioła, 2013 olej, płótno; wym.: 100 x 80 cm 26


prawo

Czy możliwe jest podwyższenie wynagrodzenia twórcy utworu? tekst: r.pr. Marcin Nawrocki

Niejednokrotnie zdarza się, iż ustalone przez twórcę wynagrodzenie z tytułu zbycia przez niego autorskich praw majątkowych lub też udzielonej licencji z biegiem lat okazuje się nieadekwatnym do zysków wygenerowanych przez nabywców tychże praw. Czy prawo autorskie chroni w tym zakresie prawa twórców? Zapewne każda osoba zainteresowana kulturą oraz nowymi technologiami słyszała o zamieszaniu wywołanym w minionych tygodniach przez Andrzeja Sapkowskiego o skierowanym przez niego roszczeniu względem wydawcy gier komputerowych opartych na wykreowanym przez pisarza świecie. Sytuacja ta wywołała wielkie wzburzenie nie tylko u rzeszy fanów zdigitalizowanego „Wiedźmina”, lecz również u wielu osób postronnych, gdyż w – jak się zdaje bardzo powszechnym – mniemaniu jednorazowo określone wynagrodzenie twórcy z tytułu zbytych autorskich praw majątkowych lub udzielonej licencji nie powinno być modyfikowane. Tymczasem ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych w sposób szczególny chroni prawa twórców, tworząc swoisty wyłom w zasadzie „umów należy dotrzymywać”. Zgodnie bowiem z art. 44 ustawy, na który to przepis powołują się pełnomocnicy pisarza, w razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd. Przepis ten zezwala na utrzymanie ekwiwalentności świadczeń umowy nawet w przypadku, gdy twórca zgadza się na zbycie swoich praw z własnej, nieprzymuszonej woli. Jest on bezwzględnie obowiązujący, co oznacza, że strony umowy nie mogą go wyłączyć nawet za obopólnym porozumieniem. Nie jest on też ograniczony czasowo, może być względem tej samej umowy stosowany więcej niż raz i nie może być stosowany w drugą stronę, tzn. brak zysków nabywcy praw nie daje mu prawa do roszczenia o zwrot wynagrodzenia. Co więcej, choć przepis wskazuje na umowę, na mocy której twórca otrzymał wynagrodzenie (lecz okazuje się ono nieadekwatne), orzecznictwo zgodnie przyjmuje, iż instytucja ta znajduje swoje zastosowanie również do umów nieodpłatnych. Jest to zatem niezwykle korzystna, z punktu widzenia twórców, instytucja prawa, w praktyce jednakże bardzo trudna do zastosowania. Ustawodawca określił bowiem, że żądać podwyższenia wynagrodzenia można jedynie w przypadku rażącej, a nie jakiejkolwiek, dysproporcji pomiędzy określonymi wynagrodzeniami. Słowo „rażąca” wskazuje, iż jest to tzw. zwrot niedookreślony, dający pewien luz decyzyjny sądowi, jednak w praktyce narzuca on na sąd obowiązek szczególnie wnikliwego zbadania okoliczności sprawy, a zatem nie tylko dokonania prostego rachunku ekonomicznego – czyli porównania wynagrodzenia twórcy

z zyskami jego kontrahenta – lecz również zweryfikowania, czy nie doszło do wprowadzenia twórcy w błąd co do rentowności przedsięwzięcia, czy uzyskane zyski były możliwe do przewidzenia przez twórcę, czy dysproporcja jest łatwo zauważalna i godzi w dobre obyczaje. Jakkolwiek bez znaczenia jest tu moment powstania dysproporcji, to ważne jest, czy mógł o niej mieć wiedzę twórca – innymi słowy, czy godził się na zaniżone wynagrodzenie z własnej woli. Orzekając w przedmiocie słuszności roszczenia opartego na art. 44 ww. ustawy, sąd winien rozważyć nie tylko racje obu stron, lecz również odnieść się do obiektywnych kryteriów wynagradzania twórców w podobnych przypadkach, dopiero bowiem takie porównanie może pozwolić na stwierdzenie, czy twórca otrzymał adekwatne wynagrodzenie, czy też nie. Sąd nie musi jednak ograniczać się do wskazania konkretnej kwoty, lecz może również ustalić orientacyjny udział twórcy w przyszłych zyskach jego kontrahenta. Jak widać, pomimo fali krytyki, jaka spadła na Andrzeja Sapkowskiego w ostatnich tygodniach z uwagi na domaganie się przez niego dodatkowego wynagrodzenia za udzieloną licencję, podniesione przez niego stanowisko zdaje się nie być pozbawione podstaw, lecz biorąc pod uwagę obwarowania utrudniające stosowanie tych przepisów, a także bezprecedensową w polskim porządku prawnym skalę zysków osiągniętych przez wydawcę popularnych gier, musi nastawić się na wyczerpujący proces.

Marcin Nawrocki – radca prawny, specjalizuje się w prawie cywilnym i gospodarczym, w ramach swojej kancelarii zajmuje się obsługą prawną zarówno osób fizycznych, jak i przedsiębiorstw. e-mail: sekretariat@kancelaria-nawrocki.pl telefon: +48 606 411 109

27


ekologia

Mniej plastiku: czy to możliwe? tekst: Joanna Baranowska

Coraz bardziej popularny trend zero waste i less waste (życie bez śmieci lub znaczne ograniczenie ich produkcji) pojawił się w Polsce nie tak dawno, ale szybko się rozprzestrzenił. Niektóre jego postulaty łatwo trafiają nam do przekonania, inne wydają się przesadzone. Co warto wprowadzić w życie, jeśli chcemy żyć bliżej natury i rzeczywiście mniej śmiecić? „Problem zanieczyszczenia środowiska plastikiem dotyczy nas wszystkich, dlatego też wszyscy ponosimy za niego odpowiedzialność – jako jednostki, ale też jako wspólnota” – pisze w książce „Jak zerwać z plastikiem” Will McCallum (wyd. Insignis, Kraków 2018). Jesteśmy uzależnieni od plastiku i nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Tymczasem jego wszechobecność w najdalszych zakątkach globu, w wodach wokół Antarktydy, w organizmach zwierząt (prawdopodobnie w organizmach 90% ptaków morskich) pokazuje, że nie radzimy sobie z ekspansją tworzyw sztucznych, a także z ich utylizacją.

400 lat rozkładu Żywot plastiku jest kilkukrotnie dłuższy od życia człowieka: plastikowa butelka, którą dziś wyprodukujemy, zostanie po nas jeszcze przez kilka pokoleń. Odejście od mniej wygodnych, a przecież zdrowszych i bezpieczniejszych materiałów, takich jak szkło (recyklingowalne w nieskończoność, w przeciwieństwie do plastiku) spowodowało, że góra śmieci rośnie, a mikroplastiki znajdują się nawet w wodzie pitnej. Nie znamy jeszcze wszystkich skutków ubocznych tej wszechobecności tworzyw sztucznych, dość jednak powiedzieć choćby o BPA (bisfenolu-A), obecnym w niektórych rodzajach plastiku i przenikającym do organizmu, mającym działanie hormonopodobne.

Mniej plastiku w życiu Zanieczyszczenie plastikiem naszej planety jest faktem i trzeba działać już dziś, żeby to ograniczyć. Początki mogą wydawać się trudne, a niektóre pomysły – kuriozalne. Dlatego warto wybrać te rozwiązania, które są realne do wprowadzenia w życie. Poniżej lista najpopularniejszych tricków, jak zrezygnować z plastiku i żyć lepiej. 1. Zakupy: torba materiałowa, albo kilka, zamiast kolejnej reklamówki. Noś przy sobie zawsze jedną torbę, najlepiej taką, którą możesz też oddać komuś, kto jej potrzebuje. 2. Sklepy z żywnością na wagę i własne pojemniki. Coraz częściej można spotkać się z możliwością zakupu do własnego woreczka, słoika czy pudełka. Czasem będziesz przecierać szlaki, ale pamiętaj: żadne prawo ani obostrzenia Sanepidu tego nie zabraniają. 3. Własny kubek na kawę lub herbatę. Picie z jednorazowego kubeczka, który w dodatku nie podlega recyklingowi, jest już naprawdę niemodne. Podobnie jak korzystanie z jednorazowych plastikowych słomek. Coraz więcej kawiarni w Polsce przystępu28

je do akcji #zwłasnymkubkiem i czasem nawet daje zniżkę na napój wlany do przyniesionego naczynia. 4. Zmień mydło na mydło w kostce. Większość opakowań po kosmetykach nie jest w Polsce recyklingowana. Ograniczenie butelek i pojemników na rzecz prostszej pielęgnacji będzie też korzystne finansowo. Poszukaj też bambusowych szczoteczek do zębów i bambusowych lub papierowych patyczków do uszu (jeśli ich używasz). 5. Poszukaj sposobów na ograniczenie detergentów. W wielu wypadkach może je zastąpić np. ocet albo szare mydło. Plus rada dodatkowa: Kompostuj – w domu lub ogrodzie. Ograniczysz ilość śmieci (w tym liczbę worków na śmieci) i zyskasz wspaniały nawóz do kwiatów. Nie zapomnij o hodowaniu własnych ziół! Jeśli szukasz informacji, jak wdrożyć więcej pomysłów na życie zero waste, koniecznie sięgnij po książkę Kasi Wągrowskiej „Życie zero waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej” (Znak 2017). Autorka świetnie pokazuje polskie realia, trudności, z jakimi najczęściej się mierzymy, i wartościowe porady.

Mniej plastiku na świecie Zrzucanie odpowiedzialności tylko na konsumentów jest niesprawiedliwe – pisze w „Jak zerwać z plastikiem” McCallum. W dużej mierze winni są producenci, którzy zalewają rynek produktami w plastikowych opakowaniach. Bez nacisku na koncerny zmiany nawyków konsumenckich mogą nie wystarczyć. Dlatego tak ważne jest mówienie głośno, że nie podoba nam się pakowanie wszystkiego w folię, że brakuje opakowań zwrotnych, że potrzebujemy dostępu do żywności, detergentów czy kosmetyków w szkle czy papierze. Podpisuj petycje, pisz do producentów na Facebooku, pokaż, że Ci zależy.

Joanna Baranowska Blogerka, aktywistka, miłośniczka kompostowania. Od 2013 roku prowadzi blog proekologiczny www.Organiczni.eu, gdzie namawia do choćby niewielkich zmian w życiu, które mogą pozytywnie wpłynąć na planetę. Mama dwóch synów, żona aktywisty i kolarza, dziennikarka, redaktorka i wielbicielka dobrej literatury.



Galeria Sztuki Współczesnej bwa 14.11.2018–30.01.2019 Katowice

cień wolności Paweł Althamer, Mirosław Bałka, Karolina Grzywnowicz, Tadeusz Kantor, Martyna Kielesińska, Grzegorz Klaman, Kamil Kuskowski, Przemysław Kwiek, Zbigniew Libera, Krystyna Pasterczyk, Wojciech Prażmowski, Józef Robakowski, Jerzy Truszkowski, Michał Smandek, Radek Szlęzak, Mikołaj Szpaczyński, Piotr Zarębski Kurator Marek Zieliński

Galeria Sztuki Współczesnej bwa al. Korfantego 6, 40-004 Katowice t: +48 32 259 90 40 www.bwa.katowice.pl Wernisaż 14 listopada o godz. 18.00. Wstęp ma wernisaż bezpłatny. Galeria czynna: wt–nd w godz. 10.00–18.00

Organizatorzy Ars Cameralis jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego

Patronat medialny

Zdjęcie ze zbiorów i dzięki uprzejmości Muzeum Śląskiego.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.