JAK kulturalnie nr 1

Page 1

JAK kulturalnie

nr 1 (1/2020)


ww

dz ielo jak

JAK w

.fa c

eb o o

ko e r k .c o m/

unikatowa ceramika uĹźytkowa warsztaty ceramiczne w Krakowie tel.: 607 986 515 www.facebook.com/rekodzielojak/

2


JAK kulturalnie

spis treści 4 Beskidy z dziećmi Barbara Salamon-Szympruch 6 Kultura w czasach zarazy i nie tylko Maciej Farski 8 Historia jednej ilustracji Witold Vargas 12 Te co skaczą i fruwają, czyli rzeźbiarski bestiariusz krakowski Celina Bukowy 16 Nowe życie starych mebli rozmowa z Jolantą Mielnicką 20 STRES W OKRESIE PANDEMII – gdy świat staje na głowie Katarzyna Znańska-Kozłowska

JAK? czasopismo bardzo kulturalne wydawca: JAK - studio graficzne ul. Jemiołowa 20F, Kraków adres redakcji: ul. Wygrana 9/2, Kraków tel.: 607 986 515 e-mail: jakczasopismo@gmail.com www.facebook.com/jakkulturalnie

redakcja: Katarzyna Michniowska, Jakub Michniowski projekt graficzny, skład i łamanie: JAK – studio graficzne www.jakstudio.pl


Beskidy z dziećmi tekst i zdjęcia: Barbara Salamon-Szympruch

Górskie wyprawy z dziećmi. Dla jednych są sposobem na aktywne spędzenie wolnego czasu, dla innych wymagającą wyprawą jak na koniec świata. Jedni czerpią z nich przyjemność, inni po cichu im zazdroszczą. Wszyscy mogą się w górach spotkać, wystarczy, że dobrze wybiorą trasę. I nie zapomną o pozytywnym nastawieniu. Bo góry z dzieckiem sa piękne, choć na pewno bardziej wymagające niż w przypadku „dorosłych” wypraw.

Pierwsze kroki w górach Pierwsze trasy z chodzącymi dziećmi nie mogą być zbyt długie i męczące. Przy ich wyborze koniecznie patrzcie nie tylko na ilość kilometrów do przejścia, ale – przede wszystkim – na przewyższenia, jakie będą do pokonania (tu warto korzystać z aplikacji np. mapa–turystyczna.pl). Warto zwrócić uwagę na początek wycieczki – nam zdarzało się stawiać na szlaku w godzinach drzemki najmłodszego dziecka (w góry trzeba przecież dojechać) i od początku „coś” nie szło. Koniecznie zadbać trzeba o odpowiednią motywację dla dzieciaków – mus owocowy i czekolada w plecaku, strumyk po drodze, może bańki mydlane i piknik na szczycie? Przy niektórych schroniskach są place zabaw (np. Kozia Góra), kuchnia w schronisku serwuje pyszności (jagodzianki na Boraczej czy racuchy na Rycerzowej), gdzieniegdzie można rozpalić ognisko (np. Krawców Wierch czy Soszów). Warto o tym wspomnieć dzieciom, z pewnością mając wizję super atrakcji będą raźniej maszerowały. Warto przemyśleć również wyprawę z inną rodziną – inne dzieciaki są największą motywacją. No i jeszcze jedno – pieczątki! Warto mieć książeczkę, do której wbijać będziecie pieczątki dostępne w schroniskach.

Najłatwiej kolejką Co więc polecamy na pierwsze wiosenne wycieczki? Na początek można rozważyć szczyty, na które można wjechać kolejką. Dla wielu to pójście na łatwiznę, ja jednak wolę wjechać kolejką i później ruszyć w dalszą trasę już na konkretnej wysokości (z widokami) niż zmęczyć dzieci często dość monotonnym podejściem i zakończyć wycieczkę przy pierwszym schronisku. I tak, w Ustroniu zazwyczaj wjeżdżamy na Polanę Stokłosicę i później idziemy do wieży widokowej, w stronę Wielkiej Czantorii i dalej. Na tej samej zasadzie Szyndzielnia – tłum wycieczkowiczów kończy się, gdy po wjeździe kolejką pójdziemy nieco dalej niż do schroniska na Szyndzielni czy na Klimczok. Kolej4


ka na Skrzyczne w Szczyrku sprawia, że bez problemu z dziećmi powinno się dojść np. do Malinowskiej Skały. W Wiśle wspaniałym pomysłem jest spacer Pętlą Cieńkowską. Przy pierwszej kolejce przy okazji zobaczyć można skocznię w Malince im. Adama Małysza, zjeżdżając drugą oglądać piękne widoki. Wjeżdżając na górę Żar (kolejką inną niż wszystkie dotychczasowe) można iść dalej np. na Kiczerę.

Toma. W Bielsku–Białej wspomniane już wcześniej Kozia Góra, Szyndzielnia czy Dębowiec. Przyjaznym rodzinom tras jest w Beskidach naprawdę wiele. Nie przekonacie się jednak o tym, jeśli nie ruszycie z domu. To jest często najtrudniejsze. Powodzenia!

Na własnych nogach Jednak nie zawsze trzeba się wspomagać kolejką. W Beskidach jest wiele krótkich i przyjemnych tras w sam raz dla rodzin z dziećmi. Niektóre, np. szlak prowadzący z Żabnicy–Skałki do schroniska na Hali Boraczej, dostępne są nawet z niemowlęcymi wózkami. Gdzie jeszcze warto się wybrać z małymi piechurami? Pierwszą samodzielnie zdobytą górą naszych dzieci zawsze była Ochodzita w Koniakowie. To ledwie kilkanaście minut (z maluszkami do pół godziny) spokojnego spaceru, a widoki jak z bajki. W Szczyrku polecamy przejście z Białego Krzyża na Malinowską Skałę (jest jedno strome podejście, jednak do pokonania). W Wiśle wycieczkę do schroniska na Soszowie, w Ustroniu spacer na Równicę (tam też atrakcji dla dzieci jest co niemiara). Z kolei w Brennej warto wyruszyć na Błatnią, Trzy Kopce Wiślańskie czy na Przełęcz Karkoszczonkę do klimatycznej Chaty Wuja

O górskich wycieczkach z dziećmi, ale również trasach rowerowych i atrakcjach w miastach i miasteczkach przeczytacie w przewodniku „Dzieci odkrywają Śląskie”, który można kupić na blogu Podróże Hani (www.podrozehani.pl/przewodnik). Wszystkie opisane miejsca są przetestowane na (własnych) dzieciach. Polecamy!

5


Kultura w czasach zarazy i nie tylko tekst: Maciej Farski

W światowym dniu książki Biblioteka Narodowa podała, że wzrosło nam czytelnictwo z 37 w 2018 do 39% w 2019 roku. Głębsze analizy wskazują, że ogromny wpływ ma na ten wynik przede wszystkim dwoje autorów: twórca niezliczonych kryminałów Remigiusz Mróz i posiadaczka niezrozumiałych przez elity władzy „myśliwsko-nielubnych”, nagrodzonych Noblem talentów Olga Tokarczuk. A co dopiero pokażą przyszłoroczne badania, kiedy zamknięte społeczeństwo wchłania podobno wszystko, co drukiem, ogląda wszelkie niepolskie seriale w nie-telewizjach, zapada się w nałogu słuchania podcastów i audiobooków?

Okazuje się, że zamknięci w domach śmigamy po wirtualnych przedstawieniach teatralnych, odwiedzamy

6

komputerowe wystawy w muzeach bądź uczestniczymy w powtórkach niezliczonych koncertów albo wpadamy na niedawne premiery kinowe filmów, które trafiają do przeróżnych GO… Tylko w poprzedzający napisanie artykułu weekend mogłem uczestniczyć w ciekawym spektaklu Teatru Dramatycznego, zahaczyć o dwa świetne przedstawienia baletowe, wysłuchać interesujących rozmów z aktorami i pisarzami na kwarantannie, doświadczyć premiery muzycznej mojego krajana Leskiego, pana z Athens Mike’a Stipe’a, być na domówce u Kandace Springs w Nashville i odwiedzić gwiazdy


Lalloopaloozy, a i potupać nogą do pierwszego od 8 lat premierowego nagrania The Rolling Stones. Do tego cały czas można wirtualnie spacerować po Tate Galery i podziwiać niebywały zmysł marketingowy Warhola czy rozpamiętywać się w koncertach Filharmonii Berlińskiej. I jest tego zapewne dużo, dużo więcej. Zupełnie nie trzeba grzebać w pudłach z płytami z muzyką czy filmami sprzed lat. W tym samym czasie Ministerstwo Kultury, po licznych głosach sarkazmu, na dniach podniosło pomoc dla środowisk kulturalnych z 1% rocznej dotacji na TVP do 4% jej wartości – jest więc super: kultura okazuje się być przydatna i pomocna, jest potrzebna i zyskuje zewsząd kupę pomocy z poważną przewagą kupy. Skąd to czarnowidztwo? Z dnia na dzień obserwujemy rekordowe zamykanie tysięcy firm, ludzie tracą pracę i oszczędności. Koncerty, spektakle i festiwale zostaną odblokowane w bliżej nieznanej, ale ostatniej kolejności i gdy to nastąpi raczej niewiele osób będzie miało i ochotę, i środki, by cieszyć się turystyką kulturalną. Za to parę chwil temu odwołano polski Woodstock. Aktorzy zarabiają, gdy grają, muzycy wydają płyty, by zarabiać na trasach koncertowych, autorzy książek mają na chleb, gdy te książki ktoś kupuje. Dziwnym trafem łatwiej nam przelać trochę grosza za webinar czy zajęcia jogi online niż za muzykę czy film – przecież te rzeczy od lat są bezpłatne, jak nie my sami, to uczynni znajomi ściągną nam coś z przeróżnych torrentów. Miasta za nasze, ale niby bezpłatnie organizują nam festyny i przeróżne capstrzyki. Walczące ze sobą rozgłośnie radiowe nauczyły nas koncertów najlepszych i najgłośniejszych, to samo robiły piwa puszczające do nas oko czy korporacje kiedyś niechcące, byśmy przenosili się do konkurencji. I tak nam zostało. Dlaczego mielibyśmy to zmieniać?

A jednak: niedawno ogłoszone wyniki badań jednego z instytutów śledzących trendy mówią, że gdy tylko będzie można, to zaraz po tym, jak poprawimy swoje fryzury, damy fachowcom usunąć odrosty, rozdwajające się końcówki, nałożyć nowy kolor i przytniemy profesjonalnie brody, powędrujemy na koncert i dawno zaplanowany festiwal, a zaraz potem rzucimy się do kawiarń, by poplotkować, pośmiać się, powygłupiać z długo niewidzianymi przyjaciółmi i podzielić się swymi emocjami – tylko czy będzie miał kto dla nas zagrać i wystąpić? Tylko czy będziemy mieli czym za te przyjemności zapłacić? Relatywizujemy sobie nieznane i optymistycznie zakładamy, że to złe dotknie innych. To nie my i nie nasi znajomi jesteśmy w finansowym dołku (a potem dole, a jeszcze potem rowie mariańskim lub na końcu sznura). To nikt ze znanych nam osób nie jest ani ofiarą, ani oprawcą przemocy domowej. To nie naszym znajomym zabiorą leasingowane samochody czy linie produkcyjne. My będziemy sobie nadrabiać zaległości czytelnicze i serialowe, będziemy psioczyć, że skończyła się w piwniczce skrzynka tego czerwonego wina, że nie polecimy nigdzie na wakacje i trzeba będzie przypomnieć sobie o troszkę nudnej cioci spod Sejn czy Gołdapi, zaciskać kciuki, żeby jeden z niewielu nie odwołanych, a przeniesiony z końca kwietnia festiwal odbył się pod koniec lata. I obyśmy mieli tylko takie problemy. Oby…

Maciej Farski – indywidualista kochający pracować w zespołach; współorganizator festiwali muzycznych – m.in. Ladies’ Jazz Festival i Siesta Festival; wydarzeń kulturalnych i sportowych; skutecznych strategii i kampanii komunikacyjnych; również politycznych, przez co (bo „skutecznych”) po czasie niekiedy z nich zawstydzony. Zajmuje się promocją kultury, miejsc, idei. Uwielbia muzykę od zawsze, słucha wszędzie i niemal wszystkiego, lubi wiedzieć i rozumieć… Autor audycji muzyczno-mówionej „Z powrotem w czasie” w gdyniaradio.com.

7


Historia jednej ilustracji tekst: Witold Vargas ilustracje: Witold Vargas

Być ilustratorem własnych książek to wspaniała przygoda. Żyć nie umierać. Jest w tym coś alchemicznego, coś z malarzy średniowiecznych, własnoręcznie pozyskujących barwniki, spoiwa i utrwalacze do swoich ulubionych barw wedle pilnie strzeżonych przepisów. Ja nie czekam aż wydawnictwo łaskawie mi coś zleci, nie pukam z portfolio od drzwi do drzwi. Obserwuję świat, przeżywam go wszystkimi zmysłami, a potem tworzę go na nowo, wedle własnych receptur, w zaciszu pracowni. Uda się albo i nie. Tak się piecze mój chleb. Bez żadnych sztucznych dodatków. Tak od początku wraz z Pawłem Zychem tworzymy serię LEGENDARZ, dbając wedle własnych możliwości o każdy szczegół na wszystkich etapach produkcji książki. „Bestiariusz słowiański” powstawał cztery lata, jeśli liczyć obie części. Każda kolejna książka również po dwa lata. Ostatnia – „Bestiariusz zwierzęta”, dojrzewała nieco dłużej. Książka zawiera fantastyczne, ale autentyczne podania o zwierzętach. Każde z nich trzeba było wielokrotnie sprawdzić i wgryźć się w tkankę znaczeń, symboliki i zapożyczeń. To żmudna praca, ale dająca wielką satysfakcję. Materiał surowy dostałem tym razem od Natalii Zacharek, mojej serdecznej koleżanki doktoryzującej się właśnie z tematyki dot. magii zwierząt. Lecz samo znalezienie właściwej narracji dla całej książki, właściwej systematyki zwierząt, zupełnie odbiegającej od tej, której uczą w szkole, zajęło mi całe dwa lata. A ilustrować można dopiero mając z grubsza pewność, że jeśli zajdą jakieś zmiany

8

w tekście, dotyczyć będą co najwyżej szyku zdań, bo tekst i ilustracje nie mogą rozwijać się niezależnie. Nadchodzi najpiękniejsza chwila. Kiedy można już powoli odstawić komputer, przestać uderzać w klawisze, sięgnąć po kartki, ołówek, zamknąć oczy i… puścić wodze fantazji. Czy to łatwe? Bynajmniej. Jako ilustrator staram się narysować dokładnie to, co napisałem. Obraz powinien być taki, jaki mógłby powstać w czyjejś głowie na dźwięk czytanych tych właśnie słów, a nie innych. A że w tekście jest wiele poziomów treści, wiele kontekstów i ukrytych znaczeń, to i ilustracja również musi je zawierać. Powierzchowne odwzorowanie tekstu nie wchodzi więc w grę. Ani zbyt poetycka samowola, ani proste „jeden do jednego”. Czy mi się to udaje? Trudno samemu ocenić, ale być może opowieść o jednej z grafik „Bestiariusza – zwierzęta” odsłoni choć częściowo zasady tej gry. Wybrałem do tego artykułu ilustrację do pięknej przypowieści o psie. Oto fragment, który ją zawiera: „Pies doskonale wywiązywał się z obowiązków, aż do czasu, gdy nadeszła sroga zima, a wtedy z chłodu i wycieńczenia usnął. Diabeł skorzystał z okazji, otworzył niepilnowanemu człowiekowi pierś i napluł do niej solidnie. Tym razem wyrozumiały Bóg zamiast psa karać, dał mu futro, by nie zasypiał już w chłodne noce. Czarcich plwocin natomiast wyjąć się nie dało; nadal tkwią koło ludzkiego serca i są powodem wszystkich naszych grzechów.” Przed tą sceną mowa jest o tym, jak Bóg stworzył na początku dwóch braci – człowieka i psa. Bardzo podobnych do siebie. Pies, za sprawą różnych drobnych grzechów, własnych i brata, stopniowo przybiera zwierzęce ciało. Na tym etapie opowieści pies wciąż chodzi na dwóch nogach, ale posiada już pysk pełen ostrych zębów.


1. Z początku pomyślałem, że warto psu zrobić głowę pośrednią między ludzką a psią. Poza tym postanowiłem ułożyć człowieka na psich udach, aby beztrosko drzemał, podczas gdy psa morzy sen w niewygodnej pozycji siedzącej. Zrezygnowałem jednak z pomysłu. Potrzebna była pozycja, w której łatwiej zasnąć. Mniej czuwająca.

2. Zrezygnowałem z pół-ludzkiej twarzy psa i ułożyłem go w pozycji bardziej skulonej do snu. Człowiek i pies przytulili się i zwinęli w kłębek. Powstały nowe trudności. Niezbyt dobrze widać twarz człowieka i trudno będzie diabłu się do jego klatki piersiowej dostać. Pole tekstowe na górnym lewym rogu.

3. Duży rysunek. Pies odłącza się od człowieka i obejmuje własne nogi. Lepszy dostęp dla diabła. Rysunek u góry skreślony: Pies odwraca się od człowieka, plecami również do diabła. Problem – nie ma jak ułożyć człowiekowi głowy przy psich nogach. Mały rysunek u góry, zamiana miejsc, pies idzie na lewo, odwrócony od człowieka, diabeł na pierwszy plan. Zasłania zbytnio człowieka.

9


4. Górny lewy róg: Pies wraca na swoje dawne miejsce, człowiek kładzie się głową w drugą stronę. Teraz jest miejsce dla każdej postaci, dobry dostęp do piersi człowieka, ale diabeł wciąż zbyt pierwszoplanowy, a opowieść jest o psie. Górny prawy róg: chowam człowieka i diabła za psem. Ale człowiek za duży, potężniejszy od psa, a powinno być odwrotnie. Rysunek dolny: zmniejszam człowieka, a psi ogon obejmuje całą grupę. Pole tekstowe na dole.

5. Skoro człowiek jest mniejszy, tekst może wrócić na górny lewy róg. Kompozycja jest już dobra, ale teraz nie za bardzo widać, że psa zmógł sen. Może wyglądać na obrażonego. Pozycja skręconej, skulonej głowy była dobra, trzeba do niej wrócić, nie rezygnując z reszty. Ogon chyba jednak za duży.

6. Opuszczam głowę psa. Jest bardziej bezbronny. Diabeł, choć malutki, ma wielką siłę i podnosi śpiącego człowieka za pierś, głowa automatycznie spada człowiekowi bezwładnie do tyłu. Taki szkic już jest dobry. Ogon obejmuje nogi psa.

10


RYSUNEK NA CZYSTO – Przenosząc rysunek na czysto nie patrzę na ostateczny szkic. Nie wolno mi nigdy przerysowywać. Odtwarzam obraz ponownie w głowie i z niego powstają, na leciutkim szkicu ołówkowym, ostateczne kreski piórkiem. Piórko prowadzi rękę inaczej, nie szuka drogi. Każdy ruch musi być zaplanowany z góry lub mnie zaskoczyć i zdecydować o kierunku kolejnych kresek. Ma to coś wspólnego z improwizacją w muzyce, kiedy podąża się za intuicją, a jednocześnie tworzy dzieło, które ma formę rzeczy od dawna istniejących. Wspaniałe uczucie. Głowa człowieka nie zwisa tak mocno. Może szkoda. Psu poprawiłem anatomię. Ciało ma ludzkie, zgodnie z legendą. Dobrze, żeby był umięśniony, ale naturalnie. Uszy psa kładę do tyłu; sterczące na boki dziw-

nie wyglądały. Połowę ciała człowieka ukrywam pod tkaniną. Unikam w ten sposób nóg człowieka, które nic nie wnoszą do ilustracji. Scena zrobiła się nieco niemożliwa, ale dobrze odbijają się symetrycznie głowy psa i człowieka. Tak zostawię. Jeśli końcowy efekt jest dla mnie nie do przyjęcia, zaczynam rysunek od nowa. W tym wypadku coś zgubiłem po drodze, ale nie na tyle, żeby odrzucić rysunek. I tak nigdy nie będę w pełni zadowolony. Co lepsze, robiąc sekcję ilustracji dla potrzeb tego artykułu, stwierdzam, że powinienem był jednak zacząć wszystko od nowa. Ale te przemyślenia zostawiam na rysunki w przyszłości. Taki jest mój chleb powszedni: bardzo przyjemny w czasie tworzenia, ale pozostawiający uczucie, że znów nie dobiegłem do mety. Witold Vargas – wraz z Pawłem Zychem tworzy i ilustruje książki z serii „Legendarz” w której ukazał się, m.in. Bestiariusz Słowiański. Od lat, wraz z Pawłem, zajmuje się badaniem skarbów polskiego dziedzictwa niematerialnego i popularyzowaniem go.

11


Te co skaczą i fruwają, czyli rzeźbiarski bestiariusz krakowski tekst: Celina Bukowy ilustracje: Jakub Michniowski

Gdzie można pójść na wiosenny spacer w czasach zarazy? Las wydaje się dobrą opcją. Nawet jeśli będzie to Las Wolski, można zejść z niebezpiecznie tłumnego szlaku w nieprzyzwoicie zieloną zieleń i na moment się zgubić. Las Wolski tym różni się od innych lasów, że od czasu do czasu słychać w nim ryk najprawdziwszego lwa lub wrzaski niecierpliwych małp z pobliskiego zoo.

Egzotyczne zwierzęta są teraz nieczynne do odwołania, ale dla tęskniących za zwierzyną, którą można obecnie bezpiecznie odwiedzać, mam mały przegląd rzeźbionego bestiariusza krakowskiego.

ul. Grodzka 32

Można zacząć od rzeczonego lwa, którego najstarszy wizerunek znajdziemy nad wejściem do kamienicy Podelwie na ulicy Grodzkiej 32. Do końca XVIII wieku domy w miastach europejskich nie miały numerów, były identyfikowane za pomocą rzeźbionego godła, często z wizerunkiem zwierząt. Cudny, złotowłosy lew z krakowskiej kamienicy zbliża pysk do małych lwiątek. Jedna z interpretacji

12

takiego przedstawienia odwołuje się do opisu lwa ze średniowiecznego bestiariusza, w którym martwe po narodzeniu lwiątka trzeba ożywić oddechem. Z podobnego czasu, to jest z około 1370 roku, pochodzi dziwaczny „lew – nie-lew” spoczywający pod stopami Kazimierza Wielkiego, na nagrobku króla w wawelskiej katedrze. Z krótkim pyskiem i ciałem pokrytym zmierzwioną sierścią, w swojej posturze kazimierzowski lew bardziej przypomina swojskiego bobra. Musimy jednak pamiętać, że średniowieczny artysta nie miał przywileju animalistów z końca XIX wieku, którzy z zapałem studiowali egzotyczne zwierzęta w paryskiej menażerii Jardin des Plantes. Czternastowieczny artysta mógł korzystać z bestiariuszy, w których prawdziwe zwierzęta przeplatały się z wizerunkami smoków i jednorożców. Powielane ręcznie obrazy zwierząt trochę musiały przypominać zabawę w głuchy telefon, gdzie nie wiadomo jaki będzie efekt końcowy. Nieco bardziej do oryginału lwa zbliżył się nieznany twórca nagrobku Jagiełły z pierwszej połowy XV w. Dwa dostojne, acz niezbyt rosłe lwy, swoimi marmurowymi łbami podtrzymują poduszkę, na której spoczywa zmarły władca. Najbardziej znane krakowskie lwy leżą przy schodach wieży ratuszowej. Mało kto pamięta, że są one efektem bezzwrotnej „pożyczki” i przywędrowały pod ratusz całkiem niedawno, bo w latach 60. ubiegłego wieku. Zrelaksowane lwy z białego kamienia pochodzą z kompleksu pałacowo-parkowego z Pławowic z przełomu XVIII i XIX wieku, gdzie obecnie umieszczono ich kopie. Kraków zdecydowanie nie jest miastem przychylnym lwom, nie próbuje w tym względzie rywalizować z Wenecją lub Gdańskiem z imponującą Fontanną Czterech Kwartałów, gdzie potężne cztery rozleniwione Panthera leo wylegują się między kamienicami. Wędrując ulicami Krakowa znajdziemy jednak całkiem sporo przedstawień innych zwierząt w godłach. Na Grodzkiej 38 w przebudowanej w XIX wieku kamienicy „Pod Elefanty” znajdują się dwa godła z metryką średniowieczną – płaskorzeźba przedstawiająca słonia i nosorożcopodobne zwierzę. W XVII wieku mieściła


ul. Grodzka 38

Rynek Główny 1

się tutaj Apteka Pod Złotym Słoniem, prowadzona przez Włocha Bonifacego Cantelli. Na ul. św. Jana 30 znajdziemy późnorenesansowy wizerunek pawia, nazwa tej kamienicy „Pod Pawiem” – Sub Pavone – jest nawiązaniem do tego właśnie godła. Na nieco oddalonej od Rynku ul. Szpitalnej 7, w kamienicy Pod Rakiem w godle widnieje ten majestatyczny czerwony skorupiak. Dwie podgryzające się jaszczurki to średniowieczne godło kamienicy Pod Jaszczurką na Rynku 8. Godło to dało nazwę najstarszemu klubowi

studenckiemu Pod Jaszczurami. Oryginalna średniowieczna rzeźba jaszczurek, uznawana za dzieło wysokiej klasy, znajduje się obecnie w muzeum, a na kamienicy jest jej kopia. W średniowieczu przedstawienie gryzących się zwierząt, zwłaszcza pełzających, jak węże, żaby czy jaszczurki, symbolizowało walkę dobra ze złem. Jaszczurki ponadto były dziwnie podobne do smoków (po wizerunek smoka też wystarczyło sięgnąć do wspomnianego bestiariusza), a tych ostatnich w Krakowie mamy pod dostatkiem.

13


ul. Szpitalna 7

ul. Jana 30

Ziejąca grozą postać smoka-węża leży pod nogami króla Jagiełły w katedrze – symbolizuje pokonane zło, król wszakże przyjął chrzest dopiero przed koronacją. Smok ten może być nawiązaniem do Psalmu 91 „Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.” Na zewnętrznej ścianie katedry mamy całą plejadę fantastycznych smoków-rzygaczy, w tym na ścianie kaplicy Zygmuntowskiej jeden w złotej koronie na głowie. Piękny XIX-wieczny uskrzydlony zielony metalowy smok zdobi szczyt kamienicy Pod Smo14

kiem na ulicy Smoleńsk 18. Jego autorem jest słynny krakowski architekt Teodor Talowski, który bardzo chętnie sięgał do krakowskiej tradycji identyfikacji kamienicy godłami zwierząt. Katalog budynków Talowskiego to istne zoo z przełomu wieków: kamienica Pod Osłem (Retoryka 9) kamienica Pod Śpiewającą Żabą (Retoryka 1), czy kamienica Pod Pająkiem (Karmelicka 35). Oczywiście smok nad smokami, którego nie można pominąć w krakowskim zwierzyńcu to kilkumetrowa rzeźba nad Wisłą u stóp wzgórza, autorstwa Bronisława Chromego. Smok ten – obecnie maskotka Krakowa – stoi tu od 1969 roku. Jest nawiązaniem do krakowskiej legendy spisanej na przełomie XII i XIII wieku przez Wincentego Kadłubka w Kronice Polskiej. Jak smok, to i owce i barany, a wizerunków tych ostatnich też w Krakowie nie brakuje. Najsłynniejsze to trzy łby baranie w pałacu Pod Baranami. Gotycka gospoda, w której trzymano barany na sprzedaż, została zakupiona przez Juliusza Decjusza i przebudowana na renesansowy pałac. W XIX wieku rodzina Potockich ponownie przebudowała pałac, a nad wejściem pojawiły się charakterystyczne trzy baranie głowy. Na kulturalnej mapie Krakowa miejsce zostało uwiecznione jako siedziba słynnej „Piwnicy Pod Baranami” Bardziej wysublimowane i niewinne są trzy modernistyczne owieczki autorstwa Bronisława Chromego, które od ponad 50 lat pasą się przed budynkiem Akademii Rolniczej. Nie byłoby spisu krakowskich zwierząt bez pomnika psa Dżoka na bulwarze Czerwieńskim nad Wisłą. Autorem jest również Bronisław Chromy. Rzeźba przedstawia psa otoczonego przeskalowanymi ludzkimi dłońmi i jest nawiązaniem do prawdziwej historii. Właściciel psa zmarł tragicznie w okolicach Ronda Grunwaldzkiego, a czarny czworonóg przez wiele miesięcy czekał w tym miejscu na swojego pana. Rzeźba psa powstała z inicjatywy dokarmiających go mieszkańców i stała się pomnikiem psiej wierności. W opisie Bestiariusza z Worksop Kamil Janicki pisze: W średniowieczu panowało przekonanie, że Bóg niczego nie uczynił przypadkiem. Każde jego stworzenie miało istnieć w niezmienionej formie od zarania dziejów. I każde miało określoną rolę w planie stworzenia. Poszczególne zwierzęta stanowiły źródła inspiracji, przykłady chwalebnych zachowań, albo – żywe przestrogi przez złem. W XVIII i XIX wieku naturalistyczne rzeźby egzotycznych zwierząt były szczególnie pożądane jako dekoracja parków krajobrazowych. Izabela Czartoryska pisała w liście do swojego syna przebywającego we Włoszech: Mój Panie Adamie, żebyś mnie się wystarał o jaką ładną statuę. Chciałabym mieć albo lwa marmurowego, albo panterę, aby


to można postawić na postumencie. Cokolwiek będzie, żeby nie nazbyt małe, bo to ma stać na dworze. Życzenie matki zostało spełnione, piękna śpiąca pantera trafiła do zbiorów Czartoryskich. W krajobrazie współczesnych miast rzeźby zwierząt, najczęściej w niewielkiej skali, pojawiają się jako estetyczna potrzeba identyfikacji miejsca. Wrzucone na miejskie skwery czy zakątki parków taktowane są raczej jako ukłon w stronę najmłodszych odbiorców. Takie są na przykład

niewielkie współczesne rzeźby animalistyczne Michała Batkiewicza w krakowskim zoo, w tym rzeźba zwierzęcia raczej pomijanego w sztuce wysokiej – ślimaka. Do czasu ponownego otwarcia zoo musimy jednak zadowolić się wizerunkami zwierząt w starej części Krakowa, a tych wystarczy na długi spacer po mieście.

ul. Smoleńsk 18

Celina Bukowy – z wykształcenia historyk sztuki, z zamiłowania przewodnik po Krakowie. Publikowała artykuły na temat architektury. Mieszkała w Niemczech, Holandii i USA i od wielu lat jest członkiem International Woman’s Association in Kraków, dla którego prowadziła zajęcia z historii sztuki Krakowa. Głęboko wierzy w Europę wielokulturową.

15


Nowe życie starych mebli rozmowa z Jolantą Mielnicką ilustracje: Michał Mielnicki

Redakcja: Kim jesteś? Czym się zajmujesz zawodowo? Jolanta Mielnicka: Jestem absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, zajmuję się projektowaniem graficznym materiałów reklamowych, katalogów, opakowań. Równolegle zajmuję się ceramiką, tworzę biżuterię ceramiczną. R: Skąd zatem pomysł na odnawianie mebli? JM: Z racji pracy zawodowej spędzam wiele godzin przed komputerem. Potrzebuję odskoczni oraz realnego tworzywa. Zawsze lubiłam prace manualne, cieszę się kiedy mogę coś stworzyć nie tylko na ekranie komputera.

16

Zawsze fascynowały mnie meble „z duszą”: zwłaszcza kredensy, bieliźniarki, różnego typu komody, sekretarzyki. Dzięki pomysłowej metamorfozie można podarować drugie życie meblom które już lata świetności mają dawno za sobą. Trafiały do mnie meble mocno zniszczone, z łuszczącymi się warstwami farby lub podartą, brudną tapicerką. Mam satysfakcję patrząc na efekty swojej pracy. Cieszę się, kiedy mebel budzi zachwyt.


R: Czy starasz się przywrócić im dawną świetność, czy raczej dążysz do stworzenia czegoś nowego, odmiennego? JM: Nie staram się odtworzyć ich dawnego wyglądu. Bardziej pociąga mnie dokonywanie metamorfozy. Zazwyczaj patrząc na mebel od razu mam w głowie jakiś pomysł na niego. Jest to też uzależnione od tego co aktualnie jest pożądane. Kilka lat temu był trend malowania na biało. Takie metamorfozy spotykały się z pozytywnym odbiorem. Może dlatego, że po erze ciemnych mebli salonowych zapragnęliśmy trochę świeżości. Trzeba przyznać, że ciężkim, ciemnobrązowym kredensom, biel dodaje lekkości. R: W środowisku konserwatorów malowanie starych mebli spotyka się z krytyką. Co o tym sądzisz? JM: Zgadzam się z opinią, że malowanie wartościowego, drewnianego mebla może budzić wątpliwości. Sama kiedyś zakupiłam komplet mebli, ale ich bardzo dobry stan zachowania, wartość historyczna i urok nie pozwoliły mi na dotknięcie ich pędzlem. Drewno ma swój niewątpliwy urok, lepiej według mnie wyczyścić i zostawić widoczne słoje, albo nawet je podkreślić (jak w przypadku mojego dębowego fotela) niż malować kryjącą farbą.

Jest jednak wiele mebli, które mają uszkodzenia, wymagają szpachlowania lub po prostu nie przedstawiają wielkiej wartości same w sobie. Czasami farba to ich jedyny ratunek. Czasami dopiero po stylizacji nabierają charakteru, pojawia się nowa jakość. Czasami po prostu marzy nam się odmiana. R: Czy zajmujesz się tylko malowaniem czy również tapicerką? JM: To zależy, jaki mebel wpadnie mi w ręce. Lubię meble malowane, ale podejmowałam także wyzwania związane z kompletną wymianą tapicerki. Uczyłam się korzystając z poradników internetowych. Sofa, którą zobaczyłam kiedyś na aukcji w przetartym, złotawym welurku, nie pasowała do mnie, nie poświęciłabym tyle godzin pracy, aby jedynie wymienić tkaninę na nowszą. Zastosowanie lnu zmieniło zupełnie jej wizerunek. Foteliki klubowe z okresu PRL to było kolejne moje marzenie. Chciałam aby były bardziej kolorowym, mocnym akcentem we wnętrzu. Nie mogłam znaleźć odpowiedniej tkaniny, z odpowiadającym mi wzorem, postawiłam na patchwork zszywając ze sobą różne kawałki tkanin tapicerskich. Fotelik ludwikowski w tkaninie w geometryczne wzory też jest przykładem, że można zupełnie

17


zmienić wygląd i styl mebla. Nie każdemu spodoba się taka metamorfoza, jestem tego świadoma. Są tacy, którzy widzieli by tutaj tkaninę bardziej stylową, ale trzeba pamiętać, że każdy z nas urządza wnętrze swojego domu w inny sposób. Styl skandynawski, modny w ostatnim czasie we wnętrzach, dobrze komponuje się z malowanymi meblami oraz awangardowymi zestawieniami, odnaleźć go można także we wnętrzach minimalistycznych oraz loftowych. Jeśli masz chęci, pomysł, znudziła Ci się stara komoda, która straszy z kąta pokoju, pomaluj ją, może znowu się w niej zakochasz. R: Skąd wziąć meble do renowacji, jeśli ich nie mamy w domu? JM: Jeśli nie mamy dostępu do interesujących mebli po naszych przodkach, które stałyby sobie zakurzone na strychu lub w piwnicy, będziemy musieli je zdobyć. Można popytać wśród znajomych i rodziny. Mamy także do dyspozycji targi i bazary. Powoli adaptowane są także na nasz, polski grunt wyprzedaże garażowe. Warto również wspomnieć tutaj o różnego typu grupach społecznościowych na facebooku, a zwłaszcza ogólnopolskiej inicjatywie „Uwaga, śmieciarka jedzie”. Na profilach f b lokalnych grup można zgłosić gdzie, w waszym mieście, na którym śmietniku znajduje się skarb i ułatwić w ten sposób poszukiwaczom odnalezienie go. Dla jednych jest to źródło zaopatrzenia w perły designu PRL, dla innych miejsce, w którym mogą pozbyć się niechcianych gratów, które dla innych są towarem pożądanym. Prawdziwą kopalnią skarbów są wszelkie aukcje internetowe. Tutaj jednak należy uważać. Nie 18

mogąc zobaczyć mebli na żywo trudno ocenić ich stan, zwłaszcza kiedy brak nam doświadczenia. R: Co w takiej sytuacji? JM: Firmy zawodowo zajmujące się handlem antykami czy starociami zazwyczaj mają profesjonalne zdjęcia i szczegółowy opis dotyczący stanu zachowania i ewentualnych uszkodzeń. Niestety trudno też u nich o prawdziwe „okazje” gdyż znają wartość rynkową oferowanych produktów. Na aukcje często jednak trafiają także niechciane kredensy czy komódki po prababci, których ktoś postanowił się pozbyć podczas sprzątania szopy. Jeśli w ogłoszeniu brak szczegółowych informacji warto zapytać czy mebel jest stabilny, zwłaszcza jeśli chodzi o stoły czy krzesła, częstym problemem są „kiwające się” nogi. Należy dowiedzieć się czy mebel nosi ślady żerowania drewnojadów. Jeśli tak warto sprawdzić czy są to aktywni lokatorzy. Zakup takiego mebla jest równoznaczny z koniecznością przeprowadzenia zabiegu zwalczającego szkodniki preparatami chemicznymi, które nie są obojętne dla naszego zdrowia. Dobrze jest także podpytać sprzedawcę jak mebel był przechowywany. Jeśli latami miał kontakt z wilgocią, elementy mogą być zbutwiałe, kruche, mogą być zainfekowane grzybami, pleśnią. Czasami trudno jest usunąć taki zapach z mebli. R: Co będzie nam potrzebne na początek? W jakie materiały, narzędzia powinniśmy się zaopatrzyć? JM: Na początek wystarczy papier ścierny o różnej grubości, szlifierka, pędzle, wełna stalowa, rozpuszczalnik, benzyna ekstrakcyjna, szpachlówka, farba. W zależności od tego na jakie wykończenie się zdecydujemy i jakiej farby użyjemy,


potrzebny nam będzie jeszcze lakier bezbarwny lub wosk. Oczywiście także dużo cierpliwości i zapał do pracy. Nie mówimy tutaj o profesjonalnej renowacji, bo do tego potrzeba znacznie więcej, a przede wszystkim fachowej wiedzy, ale każdy z nas może zabawić się restylingiem mebli. W ostatnich latach dotarł do Polski trend na wszelkiego rodzaju DIY. ( Termin pochodzi od angielskich słów „Do it yourself ” i tłumaczy się to jako „Zrób to sam”) W sieci jest mnóstwo poradników, w których blogarzy dzielą się wiedzą jak samodzielnie wykonać daną rzecz. Dotyczy to różnych dziedzin: możemy szyć, robić kosmetyki, żywność, wykonywać ozdoby do domu i ogrodu, nie brakuje także amatorów odnawiania mebli. Sama jestem członkiem kliku grup na facebooku skupionych wokół tej tematyki, między innymi mojego ulubionego OIOMU – oddziału intensywnej odnowy mebli. R: Jak sądzisz – dlaczego trend „zrób to sam” cieszy się taką popularnością? JM: W ostatnim czasie dużo mówi się na temat ekologii i zrównoważonego rozwoju. Zgodnie z ideami „zero waste” zamiast wyrzucać rzecz, można ją naprawić i ponownie wykorzystać. Nie musimy wciąż kupować nowych, drogich przedmiotów, wystarczy trochę naszej pracy, aby zamienić stary mebel w prawdziwą perełkę. Nie sądzę, że za popularnością DIY stoi wyłącznie mocny nurt eko. Wielu z nas po prostu lubi coś tworzyć, hobby pozwala na poczucie spełnienia, realizacji.

Jolanta Mielnicka – grafik, designer, ceramik, absolwentka Wydziału Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych. Współtwórca studia Kropka Design zajmującego się projektowaniem graficznym materiałów reklamowych, katalogów, opakowań. Równolegle zajmuje się ceramiką. Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu na kierunku ceramika artystyczna. W jej pracowni powstaje kolekcja ceramicznej biżuterii (facebook: @KropkaCeramics). Lubi dawać drugie życie starym przedmiotom. Hobbystycznie zajmuje się renowacją mebli.

19


STRES W OKRESIE PANDEMII – gdy świat staje na głowie tekst: Katarzyna Znańska-Kozłowska

Zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas czasami czuje się zestresowany. Zmęczony, zdenerwowany, mówimy – przybity, zdołowany. Codziennie stawiamy czoła coraz to nowym wyzwaniom, trudom życia zawodowego i codziennego. Stres jest zjawiskiem powszechnym, co oznacza, że wiele zdarzeń, które go wywołują, dotyka niemal każdego człowieka w ciągu całego jego życia. Sam w sobie stres jest całkowicie normalną, psychologiczno-fizyczną reakcją organizmu na… życie. Tak jest, stresujemy się po prostu codziennymi sprawami – nieważne, czy są one błahe, czy bardzo dokuczliwie. Stres pojawia się, gdy czujemy presję, w efekcie stopniowo tracimy nad nią kontrolę. Wiadomo, że każdy z nas jest inny, inaczej reaguje na bodźce zewnętrzne, na różne sytuacje. Stres i jego skutki odczuwamy niemal wszyscy. Wprawdzie postęp cywilizacji sprawił, że żyjemy dłużej oraz wygodniej, ale też dużo za to musimy płacić. Czujemy się coraz bardziej samotni, zagubieni, otacza nas coraz więcej czynników zewnętrznych w postaci nieustających zmian. Jesteśmy zabiegani, zapracowani, zmęczeni i pochłonięci rywalizacją w życiu zawodowym oraz przywaleni nadmiarem obowiązków w pracy. Ogromna ilość otaczających nas stresorów sprawia, że nie sposób przed nimi uciec. Jak wiadomo z pojęciem stresu związane jest zagadnienie tzw. stresorów. Pierwsze z nich to te codzienne. Pomimo niewielkiej siły mogą sprawiać problemy ze względu na swoją powszechność, częstotliwość (np. spóźnienie, konflikt ze znajomym, egzamin). Kolejny poziom, to stresory poważne związane z większymi zmianami w życiu. To okoliczności przełomowe, takie jak wejście w związek małżeński, zmiana pracy, czy narodziny dziecka. Ostatni poziom, to stresory katastrofalne cechujące się oddziaływaniem na całe grupy ludzi i wpływające na nasze całe życie, są najpoważniejsze i często nie możemy nic z nimi zrobić (np. wojny, katastrofy naturalne, zamachy). Uderzają one bezpośrednio w nasze życie czy bezpieczeństwo, czujemy zagrożenie. Ten ostatni poziom to właśnie czas w jakim żyjemy, w jakim jesteśmy. Niestety obecnie w kraju, na świecie trwa pandemia, szaleje koronawirus, który stał się przyczyną zmiany naszego życia, jest ogromnym stresorem katastrofalnym. Zmienił nasze życie zawodowe, codzienne, pozbawił możliwości normalnego funkcjonowania. Jeśli stresor jest wyjątkowo silny lub sytuacja stresowa trwa długo, powoduje wyczerpanie mechanizmów obrony biologicznej lub psychicznej. Dochodzi do wytworzenia równowagi, ale chwiejnej, na niezadowalającym poziomie, co powoduje obniżenie samopoczucia, pogorszenie funkcjonowania, poczucie dyskomfortu psychicznego i fizycznego. Pojawia się poczucie, że nie mamy żadnego wpływu na nasze życie i pojawiające się w nim negatywne zdarzenia. Mówimy więc o stresie przewlekłym. Nasz świat zmienił się nagle, zmienił się bardzo i niestety wbrew nam. Zmienił się znacząco styl pracy, styl komunikacji z innymi, zmianie uległy nasze nawyki czy przyzwyczajenia. Na przykład uprawianie aktywności sportowej, spotykanie się ze znajomymi, wyjścia do kina czy teatru, planowanie wakacji, itp. Zwykłe do tej pory czynności, które bardzo korzystnie wpływały na redukcję stresu – są wręcz niemożliwe. Czas pandemii zweryfikował i bardzo zmienił nasze sposoby zapobiegania stresującym sytuacjom. W efekcie też zdajemy sobie sprawę, że nasze życie po ustąpieniu pandemii nie będzie już takie samo, pewne sprawy nie wrócą na swoje tory. To też jest bardzo stresujące, powoduje poczucie strachu, bezsilności, paniki. Boimy się o siebie, o nasze zdrowie i życie, boimy się o naszych bli20

skich. Pojawia się obawa utraty pracy czy mniejszych środków finansowych pozwalających nam funkcjonować. Możliwy jest wzrost cen produktów żywnościowych, mniejsza też ich dostępność... te wszystkie czynniki budzą w nas strach, niepewność i bardzo duży stres. Czy jest jakieś w tej sytuacji rozwiązanie korzystane dla nas, nie wiem. Każdy z nas jest inny i wymaga innego podejścia oraz innych czynników zapobiegających temu długotrwałemu stresowi i jego efektom. Nie ma tutaj złotych i cennych rad czy idealnych rozwiązań. Każdy z nas reaguje na stres inaczej, dlatego pamiętajmy - sposoby, które działają na Twojego znajomego, niekoniecznie sprawdzą się w Twoim wypadku. Moim zdaniem należy do tej sytuacji podejść z rozsądkiem, bez strachu i z pozytywnym nastawieniem. Istotne będą tutaj rozwiązania idealne dla nas, przecież sami najlepiej znamy siebie, wiemy co nam pomaga... To czas nowy dla całej ludności, inny i nie znajdziemy w tym przypadku gotowych rozwiązań w bogatej literaturze psychologii. Nie będę tutaj powielać frazesów i pisać gotowych rozwiązań typu: sport i aktywność fizyczna, rozmowa z bliskimi, tv czy ulubiona książka, pasja i jej rozwijanie, odrabianie zaległości, kontakt z naturą. Jedno można stwierdzić: nie można być samemu w tym trudnym czasie, trzeba się wspierać i nawet z tak ciężkiej sytuacji próbować wyciągać pozytywne wnioski.

folde ki ka ulotk rollu ulotk ry ro stron katy stron logi b pism

Katarzyna Znańska-Kozłowska Od wielu pasjonatka Zarządzania Zasobami Ludzkimi z naciskiem na rekrutację i selekcję pracowników i ich kompetencje, a także problemy kobiet na rynku pracy, ich dyskryminacji. Zainteresowana też zagadnieniami z zakresu patologii organizacyjnych. Autorka 35 publikacji naukowych z zakresu ZZL. Długoletni wykładowca akademicki. Autorka dwóch książek i kilkunastu opowiadań kobiecych. Prywatnie szczęśliwa mama i żona.


ery papiery firmowe wizytówki logo strony www ulotatalogi książki wizytówki papiery firmowe strony www ki katalogi foldery książki czasopisma plakaty banery upy bilbordy logo papiery firmowe wizytówki strony ww ki katalogi foldery książki czasopisma plakaty baneollupy bilbordy logo katalogi papiery firmowe wizytówk ny www katalogi foldery książki ulotki czasopisma pla banery książki bilbordy logo papiery firmowe wizytów ny www ulotki katalogi czasopisma foldery banery kat bilbordy logo strony www katalogi foldery książki czas ma plakaty banery papiery firmowe rollupy ...

JAK - studio graficzne ul. Jemiołowa 20F, 30-377 Kraków biuro: ul. Wygrana 9/2, 30-311 Kraków tel. 607 986 515, biuro@jakstudio.pl

www.jakstudio.pl


design: Krzysztof Radoszek

Rośliny i zwierzęta Atlasy historii naturalnej w epoce Linneusza wystawa 19.05–18.10.2020 Plants & animals. Atlases of natural history in the age of Linnaeus | exhibition 19.05–18.10.2020 Galeria Międzynarodowego Centrum Kultury | Rynek Główny 25, Kraków | o godzinach otwarcia informujemy na bieżąco na www.mck.krakow.pl/informacje-dla-zwiedzajacych International Cultural Centre Gallery | Rynek Główny 25, Kraków | up-to-date opening hours can be checked at www.mck.krakow.pl/informacje-dla-zwiedzajacych POW. 50 MM

Organizatorzy | Organisers

Projekt jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa The project is co-financed by the City of Krakow

Patronat medialny wystawy | Exhibition media patrons

15-50 MM

6-15 MM

Stały patronat medialny | Permanent media patrons


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.