malarstwo • architektura • fotografia • design • biżuteria • rękodzieło • literatura • teatr • muzyka • ilustracja moda • rozwój osobisty • biznes • edukacja • sport • turystyka • wypoczynek • kulinaria • historia
ISSN 2545-1871 2545-1871 ISSN
JAK? czasopismo bardzo kulturalne
nr 7 (4/2018) egzemplarz bezpłatny
Galeria jednego obrazu
Bronisław Krzysztof szkic do rzeźby, 1994 ołówek, akwarela, wym.: 50x70 cm
wstępniak Drodzy Czytelnicy! Każdy kolejny numer jest dla nas wyzwaniem, poszukiwaniem nowych tematów, inspiracji, poszerzaniem horyzontów. Ewoluujemy? Mamy nadzieję, że w dobrym kierunku. Przygotowaliśmy kilka artykułów na tematy, które tylko zdawkowo poruszaliśmy, albo w ogóle się nimi nie zajmowaliśmy do tej pory. Mamy nadzieję, że nasze propozycje takie jak: wywiad ze znanym rzeźbiarzem, arkana powstawnia unikatowej odzieży, architektura drewniana, trendy i inspiracje w projektowaniu wnętrz czy seria trzech artykułów kulinarnych znajdą Wasze uznanie. A tymczasem życzymy Wam zdrowych, spokojnych Świąt i pomyślnego, pełnego inspiracji Nowego Roku oraz, mamy nadzieję, ciekawej lektury!
spis treści 3
Kupujcie nową sztukę Jakub Michniowski
4
Dążenie do celów abstrakcyjnych – rozmowa z Bronisławem Krzysztofem rozmawiał Jakub Michniowski
8
Do trzech razy sztuka – Bronisław Krzysztof Anna Krzysztof
10
Dlaczego tak drogo?! Katarzyna Stelmach
14
Im częściej na mnie kamieniem rzucicie – rzecz o Wilhelmie Feldmanie Maria Mazur-Prokopiuk
18
Japonia – inspirujący kierunek Karolina Górnisiewicz
20
Uchem melomana. MANRU, dramat liryczny w trzech aktach Andrzej Bocheński
22
Architektura drewniana Beskidów Paweł Wojciechowski
24
REVIPOWER – modelowy program szkoleniowy... Zbigniew Michniowski
26
Gęś a sprawa polska Andrzej Bocheński
28
Vote with your fork Magdalena Gatlik
30
Koncepcja odżywiania zgodnie z chińską medycyną – zimowa pora Marta Markowska
32
V Międzynarodowe Spotkanie Biznesu w Tychach Jakub Michniowski
wydarzenia
Zapowiedzi wydarzeń kulturalnych 10.12.2018–24.02.2019 – Pokonkursowa Wystawa Szopek Krakowskich, Celestat, MHK, Kraków 21.12.2018 – Koncert TREvoci: Kraków, Centrum Kongresowe ICE Kraków 6.01.2019 – Grupa MoCarta i Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, Auditorium Maximum UJ, Kraków 14.01.2019 – Kabaret Hrabi „Wady i waszki”, Klub Studio, Kraków 14–25.01.2019 – Festiwal Teatrów dla Dzieci 2019, Nowohuckie Centrum Kultury, Kraków 15.01.2019 – KAYAH – Koncert Świąteczny, Narodowe Forum Muzyki, Wrocław 17.01.2019 – Simon Rattle & London Symphony Orchestra, Centrum Kongresowe ICE, Kraków 19.01.2019 – Ennio Morricone: 90th Celebration Concert , Tauron Arena, Kraków 19.01.2019 – Śląski RAP Festival 2019, Katowice, Spodek 24–27.01.2019 – 4 Design Days 2019, Międzynarodowe Centrum Kongresowe, Katowice 26.01.2019 – Andrea Bocelli – Koncert, Ergo Arena, Gdańsk 29.01.2019 – Balet Jezioro Łabędzie – Russian National Ballet, Centrum Kongresowe ICE, Kraków 31.01.2019 – STAND-UP SHOW 2019 – The Best of, Atlas Arena, Łódź 31.01–10.02.2109 – Opera Rara, Kraków 1.02.2019 – Koncert José Feliciano, Ergo Arena, Gdańsk 10.02.2019 – Siesta w drodze: Dino D’Santiago, BCK, Bielsko-Biała 10.02.2019 – Artur Andrus – Sokratesa 18 – recital kabaretowy, Auditorium Maximum UJ, Kraków 10.02.2019 – Koncert NOSOWSKA NA TŁUSTO I BASTA, Klub Studio, Kraków 23.02.2019 – Jazz Band Młynarski – Masecki, Stary Maneż, Gdańsk 27.02.2019 – Koncert Morcheeba, Progresja Music Zone, Warszawa
Chcesz w kulturalnym towarzystwie zareklamować swoją firmę, opowiedzieć w artykule o swojej działalności albo zaprezentować swoje dzieło? Zapraszamy do kontaktu!
materiały sponsorowane i reklamy umieszczone są na stronach: 4–7, 10–13, 22–23 i na 3. stronie okładki
ISSN 2545-1871 2
JAK? czasopismo bardzo kulturalne wydawca: JAK - studio graficzne ul. Jemiołowa 20F, Kraków adres redakcji: ul. Wygrana 9/2, Kraków tel.: 607 986 515 e-mail: jakczasopismo@gmail.com www.facebook.com/jakczasopismo
redakcja: Katarzyna Michniowska, Jakub Michniowski projekt graficzny, skład i łamanie: JAK – studio graficzne www.jakstudio.pl
wydarzenia
Kupujcie nową sztukę! tekst i zdjęcia : Jakub Michniowski
...tak można by streścić myśl przewodnią targów młodych artystów i designerów „Nówka Sztuka” (1–2 grudnia) oraz poprzedzające je otwarcie Strefy Debiutów w Forum Designu w Krakowie (29 listopada). Zarówno wydzielenie nowej osobnej przestrzeni dla wchodzących na rynek artystów i designerów, jak i dwudniowe targi wpisały się w większe wydarzenie pod nazwą „Sztuka do rzeczy – design w Krakowie”. Przez dwa dni w byłym hotelu Cracovia, Muzeum Narodowym i w krakowskim Bunkrze Sztuki można było oglądać, kupować, nawiązywać kontakty z młodymi twórcami. Dodatkowo zorganizowano warsztaty artystyczne dla dzieci, konsultacje portfolio dla młodych twórców, a wisienką na torcie było wręczenie nagrody ufundowanej przez Prezydenta
Miasta Krakowa przeznaczonej na rozwój kariery artystycznej, którą otrzymała Grupa Brzuch. Pozostaje nam pogratulować organizatorom pomysłu i zachęcić wszystkich do wspierania młodych artystów poprzez kupowanie ich dzieł.
3
rzeźba
Dążenie do celów abstrakcyjnych – rozmowa z Bronisławem Krzysztofem zdjęcia: Jakub Michniowski
Pan Bronisław Krzysztof jest bardzo ważnym i wyjątkowym artystą rzeźbiarzem. Jesteśmy dumni, że to właśnie w pięknej stolicy Podbeskidzia znajduje inspiracje dla swoich dzieł, którymi zachwyca cały świat, promując tym samym również nasze miasto. Co roku statuetka „IKAR”, dzieło Bronisława Krzysztofa, jest najważniejszą nagrodą Prezydenta Miasta wręczaną twórcom kultury w Bielsku-Białej. On sam był jednym z pierwszych laureatów w 1994 r. i do dnia dzisiejszego przewodniczy kapitule tej nagrody. Jerzy Pieszka Naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej
Jakub Michniowski: Powszechne wyobrażenie o pracy rzeźbiarza wiąże się z obrazem człowieka pochylonego nad blokiem kamienia z dłutem w ręku. Jak wygląda Pańska praca? Bronisław Krzysztof: Rzeczywiście, w momencie pracy nad rzeźbą w kamieniu, pracuje się też przy pomocy dłuta, ale w dzisiejszych czasach technologia umożliwia w każdej dyscyplinie, w tym mojej realizacji rzeźb w brązie, inny sposób niż tradycyjny. Przy pomo-
4
cy starych technik można wykańczać np. moje rzeźby w brązie. Generalnie jednak coraz mniej stosuję narzędzi tradycyjnych, przez co zmienia się mój warsztat pracy. Poszczególne realizacje moich rzeźb dzielą się na etapy. Część najważniejsza to pomysł na daną kompozycję rzeźbiarską. Dotyczy to tak samo rzeźby mojej artystycznej czy też pracy artystycznej, jak i użytkowej lub na zamówienie. Następnym etapem jest realizacja w materiałach, które pozwolą wykonać
rzeźba
odlew danego pomysłu. Kolejnym etapem jest proces odlewniczy, który nie jest pracą artystyczną. Odbiór i ostateczny wygląd rzeźby zależą od końcowego etapu cyzelowania, patynowania, a w poszczególnych przypadkach polerowania. Ten system poszczególnych etapów odnosi się do każdego materiału, w którym realizuję swoje prace. JM: Skąd pomysły i inspiracje? BK: Jest takie powiedzenie „pomysł rodzi pomysł”. Osobiście pracuję bardzo dużo, to też mam więcej pomysłów niż czasu na realizacje. Natomiast inspiracją może być sytuacja w przestrzeni, relacje międzyludzkie, można dostać inspiracji słuchając muzyki. Wykonałem wiele rzeźb związanych z muzyką. Najważniejsze jest wytworzenie dystansu do tego, co się robi, aby nie popaść w rutynę lub manierę, czasem określane jako styl danego artysty. Trzeba w swoich pomysłach szukać czegoś nowego, aby powstawały kolejne oryginalne rozwiązania plastyczne. JM: Czy zatem materia ogranicza wyobraźnię? BK: Niestety tak, przynajmniej w tej dziedzinie, której poświęcam najwięcej czasu, czyli rzeźbie. Przykładowo, malarz może na obrazie namalować coś, co znajduje się od nas w dalekiej perspektywie, często nawet wręcz w odległości abstrakcyjnej. My posługujemy się więcej niż jednym wymiarem fizycznym, jednak powierzch5
rzeźba nia rzeźby jest realna i można ją określić dotykając jej ręką. Nie da się, bez dodatkowych komplikacji, zdematerializować takiej formy. JM: Ile w pracy artysty rzeźbiarza jest twórczości, a ile ciężkiej pracy? BK: Są pomysły, które realizuje się bardzo szybko, jeśli ma się opanowaną technologię i pomysł, przykładowo, wynika z zamówienia. Najwięcej, wbrew pozorom, zajmuje określenie koncepcji. Technologię można precyzyjnie określić w czasie. Wiadomo, ile czasu zajmie cyzelowanie lub patynowanie, które nadaje ostateczny wygląd rzeźbie. Natomiast nie można powiedzieć, że za 5 minut będzie nowy świetny pomysł. Często korekta pomysłu trwa znacznie dłużej niż realizacja projektu od strony technologicznej. JM: Są rzeźby na zamówienie i są dzieła autorskie. Jaki jest los jednych i drugich po ukończeniu pracy nad nimi? BK: Dobrze byłoby nie rozdzielać jakości i wartości artystycznej od siebie. Rzeźba na zamówienie może być, co mi się wielokrotnie udało, dziełem sztuki. Problem polega na możliwości interpretacji zamawiającego. Na ile może on być przekonany do naszej wizji artystycznej. Są zamówienia o ściśle określonych wymogach, np. wymiar czy tematyka i wtedy, aby wykonać zamówienie w wysokiej jakości, potrzebny jest warsztat artystyczny. Dzieła autorskie są najważniejsze, ponieważ to one tworzą markę artysty, co właśnie ułatwia pozyskiwanie zamówień. Często zamówienia mogą pełnić świetną rolę poznawczą w muzeum, jak też być doskonałym dziełem sztuki. 6
JM: Nasuwa mi się pytanie związane z powyższym: jaki jest rynek rzeźby w Polsce? Czy (bardzo) różni się od tego w Europie i na świecie? BK: Generalnie rzecz biorąc mówienie o rynku sztuki w Polsce jest już samo w sobie abstrakcyjne. Są krytycy, którzy uważają, że ten rynek już istnieje. Ja uważam, że jest dopiero w powijakach. Przykładowo – głównym mecenasem przy zakupie sztuk wizualnych, działań performerskich i podobnych, są pieniądze ministerialne. Niespecjalnie działają fundacje czy prywatne osoby, które kupią dysk z działań instalatorskich za min. 50-70 tys. złotych. Rzeźba, w tym obszarze, który ja reprezentuję, też nie za bardzo znajduje nabywców i nie dotyczy to tylko mnie, ale także wielu moich kolegów. W moim przekonaniu, w przestrzeni publicznej musiałyby powstać naprawdę profesjonalne domy aukcyjne i znacznie większa pula indywidualnych kolekcjonerów. Nie chcę wspominać, że zanikła tak zwana warstwa średnia, która kiedyś była głównym motorem w zakupach dzieł sztuki. Pojedyncze, głośne czasem, akcje przy zakupie poszczególnych dzieł sztuki nie znaczą, że rynek sztuki funkcjonuje. Musi funkcjonować wiele, czasami się przenikających, różnych płaszczyzn, a nie wąskie pole możliwości. JM: Czy pomysł galerii jednego dzieła ma sens tak dla artysty, jak i odbiorcy? BK: Artysta przede wszystkim powinien dążyć do tego, aby prezentować swoje prace. W ten sposób występuje naturalna korekta jego dokonań. Najłatwiejszym sposobem, aby się przedstawić w aktualnym stanie, byłaby wystawa jednej rzeźby lub obrazu. Nie
rzeźba
oznacza to w żaden sposób, że można to osiągnąć łatwo i przyjemnie. Odbiorca natomiast mógłby skupić swoją uwagę na jednym dziele i nie rozpraszać się na inne działania. JM: Czy ma Pan jakieś motto, którym się Pan kieruje?
BK: Uważam, że trzeba sobie zawsze stawiać bardzo wysokie cele, bo życie potrafi je mocno weryfikować i najlepiej, żeby były to cele abstrakcyjne, trudne w realizacji, ponieważ to otwiera przestrzeń, by dochodzić do kolejnych celów po drodze.
7
rzeźba
Do trzech razy sztuka – BRONISŁAW KRZYSZTOF tekst: Anna Krzysztof zdjęcia: Anna Papucis i Anna Krzysztof
Rzeźbiarz Bronisław Krzysztof dostał trzy propozycje realizacji związanych z postacią generała Stanisława Maczka oraz jego Pierwszej Dywizji Pancernej, utworzonej w Szkocji. Za pierwszym razem była to oferta realizacji pomnika, od przewodniczącego międzynarodowego związku byłych żołnierzy tej dywizji w Londynie. Polski artysta zaprojektował rzeźbę i wykonał jej model, a angielski architekt Andrzej Kuszell zajął się wizją otoczenia i posadowienia pomnika w Warszawie. Powstała makieta, której głównym elementem były symboliczne skrzydła husarskie. Międzynarodowy społeczny komitet budowy pomnika, w którego skład wchodzili honorowo przedstawiciele władzy z prezydentem RP na czele, zaakceptował projekt. Zrobili to też wojewoda mazowiecki, prezydent m.st. Warszawy, miejski konserwator zabytków i radni. Bronisław Krzysztof przez dwa lata rezerwował sobie czas na realizację dziewięciometrowego dzieła i utrzymywał w gotowości odlewnię. Do realizacji projektu nie doszło, ponieważ przeszkodą, nie do pokonania, okazał się urzędnik, forsujący skutecznie własną wizję pomnika. Komitet honorowy był bezsilny, a praca rzeźbiarza pozostała bez wynagrodzenia. Zachował za to cenne przyjaźnie. Za drugim razem, w 2012 roku, Roku generała Stanisława Maczka, chodziło o tablicę pamiątkową w Krakowie. Powstał komitet honorowy, któremu przewodniczył słynny krakowski profesor. Przyjęty specjalnie z tej okazji przedstawiciel komitetu zwrócił się do artysty o wykonanie tablicy. Jeden z zaproponowanych projektów został zaakceptowany do realizacji. Przedstawiciel komitetu zwracający się o wykonanie tablicy zapłacił za pracę odlewni, dzięki czemu tablica została uroczyście zawieszona w jednym z krakowskich kościołów. Za trzecim razem pomysł postawienia pomnika ku czci gen. Stanisława Maczka powstał po pogrzebie bohatera. W pochówku uczestniczył przedstawiciel rządu brytyjskiego, lord Frasier i bardzo się zdziwił, że skromny mieszkaniec Edynburga był żegnany tak uroczyście. Lord zainteresował się postacią gen. Maczka i podjął działania, by jego postać uhonorować pomnikiem. Zwrócił się o pomoc do przewodniczącego międzynarodowego związku żołnierzy gen. Maczka, a ten zaproponował Bronisława Krzysztofa jako wykonawcę tej idei. Lord Frasier oficjalnie przedstawił rzeźbiarzowi propozycję zaprojektowania pomnika. 8
Pierwotnie miał on stanąć w miejscowości, w której formowana była dywizja gen. Maczka. Za jakiś czas komitet przeniósł – za zgodą parlamentu Szkocji – lokalizację monumentu do Edynburga, co wiązało się ze zmianą skali. Na kolejnej sesji szkockiego parlamentu, kapitan Zbigniew Mieczkowski, żołnierz gen. Maczka, przedstawił historię swojego dowódcy i jego dywizji. Szukano kolejnej lokalizacji pomnika, a tymczasem zmarł pomysłodawca przedsięwzięcia, lord Frasier. Na czele komitetu stawały kolejno lady Frasier i jej córka Katie. Zaakceptowano nowe miejsce, w parku, naprzeciw Uniwersytetu Edynburskiego. Gdy środki finansowe okazały się niewystarczające, zmieniono koncepcję na najskromniejszą, zaakceptowaną też przez rodzinę. Pomnik miał przedstawiać generał Maczka siedzącego na ławce przed Uniwersytetem Edynburskim. Następnie, za zgodą Parlamentu Szkocji i Lorda Provosta, ustalono nową lokalizację: dziedziniec Urzędu Miejskiego, znajdujący się na Królewskiej Mili w Edynburgu.
rzeźba
Trzeciego listopada 2018 roku, w szczególnym czasie obchodów Dnia Weterana, w obecności przedstawicieli rządu brytyjskiego i polskiego, Parlamentu Szkocji, władz lokalnych i przedstawicieli wojska szkockiego i polskiego uroczyście odsłonięto pomnik.
Bronisław Krzysztof zrealizował dodatkowo, z okazji stulecia niepodległości Polski, na zamówienie Konsula Generalnego RP w Edynburgu pana Ireneusza Truszkowskiego – tablicę dedykowaną szkockiemu społeczeństwu, za gościnność okazywaną Polakom. Uroczyste odsłonięcie odbyło się 4 listopada 2018 w kościele katedralnym, w którym przechowywane są relikwie św. Andrzeja, patrona Szkocji. 9
moda
Dlaczego tak drogo?! Szycie na miarę vs zakupy w sieciówkach tekst: Katarzyna Stelmach zdjęcia: Tomasz Prokop
Pracownie krawieckie, których właścicielkami czy właścicielami są pasjonaci szycia, zachęcają potencjalne klientki indywidualnym podejściem, znakomitymi materiałami oraz doskonałym odszyciem. A jednak bardzo często przegrywają z ofertą sieciówek. Przyczyną jest oczywiście cena. I w tym artykule postaramy się wyjaśnić z czego ona wynika.
Koszt materiału Załóżmy, że na płaszcz potrzebujemy 2,5 metra materiału. W swojej ofercie mamy tkaniny płaszczowe jedynie bardzo wysokiej jakości. Cena tkaniny wełnianej to ok. 150 zł za metr. (Są oczywiście dostępne wełny nawet i za 40 zł, ale ich jakość jest o wiele niższa.) Tkanina kaszmirowa to koszt minimum 350 zł za metr. Podszewka to min. 15 zł za metr. Do tego dochodzą dodatki, w tym guziki, za które często płacimy powyżej 10 zł za sztukę. Inne dodatki to klejonka, nici, taśmy, wszywki itd. Spróbujmy podliczyć koszt samych materiałów: – tkanina wełniana: 425 zł/tkanina kaszmirowa: 875 zł + podszewka 30 zł + guziki 50 zł + 20 zł inne dodatki, daje to minimum 525 zł, a w wersji droższej 975 zł.
10
Rozpoczynamy go od przygotowania konstrukcji na papierze. Małe pracownie, takie jak nasza, nie dysponują programami komputerowymi, więc wszystko wykonujemy „na piechotę”. Zanim wykroimy odzież z tkaniny docelowej, szyjemy pierwowzór z jak najtańszej tkaniny, która zachowuje się podobnie do docelowej. Tutaj możecie zapytać, „dlaczego więc mam kupować drogą tkaninę, skoro ta tania zacho-
Czas wuje się podobnie?” Ano, ta tania zachowuje się podobnie (nie identycznie!) tylko na początku. Gdybyśmy uszyły z niej odzież, ta szybko się zdefasonuje, zniszczy. Po przymiarce nanosimy poprawki i zabieramy się do szycia z tkaniny docelowej. Akurat w przypadku płaszcza zazwyczaj wystarczają dwie przymiarki, ale już dopasowany żakiet to 4–6 miar.
moda
Proces szycia
Następnym elementem, który składa się na końcową cenę szycia jest czas. Obliczyłyśmy, że uszycie tego samego modelu na miarę, w porównaniu z takim samym „na wieszak”, wymaga 3–4 razy więcej czasu. Jeśli policzymy cały czas poświęcony na uszycie jednego płaszcza, to okazuje się, że musimy na niego poświęcić cały tydzień, a więc 40 godzin. Dlatego samo szycie płaszcza musi kosztować ok. 1000 zł. Zatem płaszcz na miarę to wydatek minimum 1500 zł – 2000 zł.
11
12
moda
Na koniec kilka rad dla klientek pracowni krawieckiej: – wybierajmy materiały najwyższej jakości – do miary zakładajmy bieliznę i garderobę, którą będziemy nosić z szytą odzieżą – jeżeli szyjemy odzież na określoną okazję, nie zwlekajmy do ostatniej chwili – pamiętajmy, że wahania wagi odbiją się na tym, jak odzież będzie się na nas układała. Dotyczy to w szczególności dopasowanych sukienek, żakietów itd.
modelki i ambasadorki marki Bellfama: Angelika Galus, malarka, najlepiej czująca się w plastycznym świecie surrealnych niedopowiedzeń, pełnym barwy i przyrody. W dorobku ma wiele wystaw indywidualnych w różnych miejscach Polski. Właścicielka hodowli psów rasy Shiba Iny. Katarzyna Guran, śpiewaczka, solistka, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie. Związana z Filharomonią Krakowską. Ponadto realizuje się artystycznie w projekcie „Nocą umówieni”, który łączy muzykę z poezją najwybitniejszych polskich twórców. Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt, aktorka i wokalistka. Występuje na deskach teatrów krakowskich (Teatr Ludowy i Variété) oraz bielskiego Teatru Polskiego. Kocha również śpiew. Muzycznie można ją usłyszeć w recitalu „Historie Agnieszki Osieckiej”, w którym portretuje chwile, emocje i marzenia.
BELLFAMA Józefa Friedleina 42 30-009 Kraków tel.: 509 899 530 www.bellfama.pl fb.: Bellfama Atelier Krawieckie 13
historia
Im częściej na mnie kamieniem rzucicie rzecz o Wilhelmie Feldmanie tekst: Maria Mazur-Prokopiuk ilustracje: zbiory Muzeum Narodowego w Krakowie i archiwum rodzinne
Wilhelm Feldman: pisarz, historyk i krytyk literatury, polityk i działacz społeczny. Mamy w Krakowie ulicę jego imienia – króciutką, ślepo zakończoną odnogę Kremerowskiej. Mamy też na Rakowicach jego grobowiec, w którym pochowany jest z żoną i synem. Za rok minie 100 lat od jego śmierci. Urodził się w 1868 roku w Zbarażu, w ubogiej rodzinie chasydów. Przeznaczony do stanu duchownego, pierwsze lata życia spędził w chederze zbaraskim. Od dziecka był jednak niepokorny. Jako piętnastoletni chłopak nauczył się mówić po polsku. Zafascynowany polską literaturą i kulturą, podczas uroczystości dwusetnej rocznicy wyzwolenia Wiednia, wystąpił w synagodze zbaraskiej z przemówieniem na cześć Sobieskiego, polskiego bohaterstwa i obowiązków Żydów wobec Polski jako przybranej ojczyzny. Gorliwe przemówienie nie spodobało się chasydom, którzy potraktowali je jako profanację świątyni i solidnie poturbowali młodego mówcę. Kilka lat po tym wydarzeniu Feldman rozpoczął działalność publicystyczną. W Przemyślu poznał swoją przyszłą żonę, Marię z Kleinmanów. Wzięli ślub w roku 1898, rok później urodził się ich syn, Józef. W 1901 roku przyjechali do Krakowa, gdzie Wilhelm objął posadę w redakcji „Słowa Polskiego”, a następnie przejął na własność redakcję miesięcznika „Krytyka”. Czasopismo wychodziło w latach 1901–1914 i było uważane za wspólne dzieło obydwojga małżonków. Maria Feldmanowa, znana tłumaczka dzieł niemieckich i angielskich autorów, nieoficjalnie zajmowała się sekretariatem pisma. „Krytyka” odznaczała się nowatorstwem formy i postępowymi poglądami. Pomysłowy Feldman wprowadził do gazety wiele nowości, jak ankiety, konkursy, dyskusje zbiorowe, polemiki. Śmiało można powiedzieć, że „Krytyka” kształtowała historyczną świadomość i gust literacki Polaków pod zaborami. Była krokiem milowym w rozwoju polskiej publicystyki i literatury periodycznej. Wśród autorów pojawiały się nazwiska między innymi M. Dąbrowskiej, Z. Nałkowskiej i J. Kaden-Bandrowskiego. Twórczość Feldmana – publicysty, dramatopisarza, krytyka literatury, zawsze była surowo oceniana, jako pełna patosu, zbyt emocjonalna, posiadająca niemal 14
1
wyłącznie walory dokumentalne. Dzieło życia Feldmana: „Współczesna literatura polska”, zostało uznane za wyraz sympatii ideowo-artystycznych autora i stało się powodem licznych polemik. Nie były one pozbawione osobistego stosunku piszących do Feldmana jako samouka, Żyda i nuworysza, który ośmielił się oceniać polską literaturę. Krytyka przybrała niezbyt przyjemną formę, łącznie z napaściami osobistymi, insynuacjami i niesmacznymi żartami. Kukła Feldmana pojawiała się często w Szopce „Zielonego Balonika”. Przez wiele lat był przedmiotem drwin; wytykano mu nie tylko światopogląd, dążenia niepodległościowe, ale także żydowskie pochodzenie. Nie tylko tam zresztą. Tadeusz Boy– Żeleński w swojej książce „O Krakowie” przytacza anegdotę: Dwaj kawalerze (…) wpadli na koncept
historia
2
aby do jednego z tygodników posłać parę strof wyjętych ze środka znanego wiersza Słowackiego „Do Laury”. W liście, zeszpeconym błędami ortograficznymi, młody debiutant prosił (…) o ocenę, czy ma ‚talęt’ i czy ma dalej uprawiać niwę poezji. Jakaż była radość autorów listu, kiedy wyczytali taką Odpowiedź od redakcji: Zapytuje pan czy ma ‚talęt’. Otóż musimy panu powiedzieć, że nie mamy jeszcze łokcia do mierzenia talętu, posiadamy natomiast kosz redakcyjny, w którym spoczął pański wiersz, mimo tak obiecującego początku(…) Tylko tyle! Przytoczono te strofy jako wzorek grafomanii 1. Oczywiście, autorem odpowiedzi był Feldman, który później bezskutecznie próbował wytłumaczyć swoją pomyłkę. Na szczęście, oprócz adwersarzy i żartownisiów, chętnie wykorzystujących jego nazwisko do zabłyśnięcia w środowisku artystycznym i literackim, miał też Feldman sporo przyjaciół. Ogromnie cenił go Jacek Malczewski, łączyła ich wieloletnia, serdeczna znajomość. Malarz uznał żarty z Feldmana za niesmaczne i niestosowne. Był to jeden z powodów, dla których nigdy nie przestąpił progu „Zielonego Balonika”. Cenił Feldmana za trud, jaki włożył w zdobycie swojej pozycji intelektualnej, jak i za jego działalność publicystyczną. Podziwiał również poświęcenie, jakie włożył w pomoc Stanisławowi Wyspiańskiemu. Feldman pomagał bowiem artyście w wielu życiowych sprawach, starał się znaleźć kupców na jego obrazy, a tak-
że wspierał go w ostatnich latach życia. To Feldman wraz z Adamem Chmielem najczęściej czuwali przy Wyspiańskim, kiedy ten był już bardzo chory. Na łożu śmierci powierzył im opiekę nad swoją spuścizną literacką. Pamiątką tej przyjaźni jest korespondencja. Do jednego z listów Wyspiański załączył utwór „Kocham Kraków”. Warto go przypomnieć: O, kocham Kraków – bo nie od kamieni przykrości-m doznał – lecz od żywych ludzi, nie zachwieje się we mnie duch ani nie zmieni, ani się zapał we mnie nie ostudzi, to bowiem z Wiary jest, co mi rumieni różanym świtem myśl i co mnie budzi. Im częściej na mnie kamieniem rzucicie, sami złożycie stos – – stanę na szczycie 2 Zaskakujące, że te same słowa mógłby wypowiedzieć Feldman. Nie od kamieni wszak doznał przykrości. Po wybuchu I Wojny Światowej, Feldman wstąpił do Legionów Polskich. Pomimo usilnych starań, ze względu na stan zdrowia nie otrzymał zgody wyjazdu na front. Rekompensował to aktywnie działając na rzecz odbudowy niepodległego państwa polskiego. W latach 1914–1918 pracował jako naczelnik biura prasowego Naczelnego Komitetu Narodowego w Berlinie. Traktat brzeski ogromnie go rozczarował. Zare15
historia
3
agował, pisząc list otwarty, nie kryjąc ostrych słów pod adresem Niemiec. Władze zareagowały natychmiast: w maju 1918 Feldman opuścił Berlin bez prawa powrotu. Cztery lata ciężkiej pracy fatalnie odbiły się na jego wątłym zdrowiu. Co gorsze, po powrocie do kraju przysłowiowa kropla miała przepełnić czarę goryczy. Po podjęciu pracy w ministerstwie spraw zagranicznych, spotkał się tam z wrogością i zarzutami germanofilstwa. On, który za krytykę Niemiec został wygnany z Berlina. Podobno wiele wysoko postawionych osób widziało krzyczącą niesprawiedliwość w traktowaniu Feldmana, nikt jednak otwarcie nie udzielił mu wsparcia. Zgorzkniały i zrozpaczony, postanowił wrócić do żony i synka do Krakowa. Był bardzo osłabiony psychicznie i fizycznie. Pobyt na wsi miał pomóc mu wrócić do zdrowia i ukoić nerwy, wraz z rodziną wyjechał więc do Rabki. Pech chciał, że w tym okresie panowała tam epidemia czerwonki, którą zaraził się Józio, syn Feld16
mana, a następnie on sam. Dziecko wyzdrowiało. Serce Wilhelma okazało się jednak zbyt słabe, aby poradzić sobie z chorobą. Do końca konsekwentny i wierny idei całkowitej asymilacji, na łożu śmierci zmienił wyznanie, przyjmując chrzest. Zmarł 25 października 1919 roku. 4
historia
z zapałem wszystkie ćwiczenia żołnierskie. Nie widział niedowierzających jego kwalifikacjom militarnym spojrzeń komendanta oddziału, nie słyszał żartów młodych rześkich chłopców (…) z zapałem oddawał się całodziennym męczącym ćwiczeniom, posłusznie wypełniał rozkazy 17 i 18-letnich oficerów - żadne uwagi ani namowy nie mogły go skłonić do opuszczenia szeregów. Opuścił je dopiero na wyraźny rozkaz dowódcy 3 .
Przypisy: 1. T. Boy – Żeleński, „O Krakowie”, Kraków 1968 Wydawnictwo Literackie, s. 168 2. „Listy Stanisława Wyspiańskiego różne do wielu adresatów”, Kraków 1998, Wydawnictwo Literackie s. 281 3. W. Sikorski, „Feldman – Legjonista”, w: „Pamięci Wilhelma Feldmana”, praca zbiorowa, Kraków 1922, Drukarnia Narodowa, s. 158
5
Trzy lata później rodzina i przyjaciele, chcąc oczyścić imię zmarłego, wydali książkę pt. „Pamięci Wilhelma Feldmana”. Koszt wydawnictwa poniosła Maria Feldmanowa, a wspomnienia opisali m.in.: J. Baudouin de Courtenay, F. Eisenberg, J. Kasprowicz, S. Przybyszewski, W. Sikorski, L. Staff, W. Szymanowski, S. Żeromski. Książka jest wspaniałym dokumentem pod względem biograficznym i historycznym. Szczególnie znamienna jest historia z czasów organizacji Legionów Polskich w 1914 roku, którą opisał Władysław Sikorski (wówczas generał broni Wojska Polskiego): Nadszedł sierpień, wybuch wojny, wymarsz, gorączkowa praca organizacyjna. Zauważono, że Feldman znikł (…) ktoś z poszukujących go przez kilka dni daremnie, odkrył go w koszarach. Pomimo wręcz fatalnego zdrowia i braku sił fizycznych odbywał
Zdjęcia: 1. Wilhelm Feldman ok. 1905 r. Zdjęcie z archiwum rodzinnego 2. Stanisław Wyspiański, Portret Wilhelma Feldmana, Kraków 1904, pastel na papierze, 62,5x 47,5 cm, nr inw. MNK III-r.a.-10759 3. Stanisław Wyspiański, Portret chłopca (Józio Feldman), Kraków 1905, pastel, papier, 37 x 36,5 cm, nr inw. MNK III-r.a.-2505 4. Zespół redakcji „Dziennika Krakowskiego”, w środku W. Feldman, ok. 1896 r. Zdjęcie z archiwum rodzinnego 5. Samuel Hirszenberg, Portret Marii Feldmanowej, 1907, Ol. pł., 80 x 60, Sygn. i dat. p.d.: S. Hirszenberg.1907., nr inw. MNK II-a-959
Maria Mazur-Prokopiuk – filozof i socjolog, ukończyła kurs menedżera kultury, stworzyła portal o krakowskim Kazimierzu www.Krakowski-Kazimierz.pl, obecnie pracuje jako kierownik Działu Projektów i Pozyskiwania Środków Biblioteki Kraków. Pisze wnioski dotacyjne, realizuje i rozlicza projekty, współpracowała z czasopismem Informator Biblioteki Kraków oraz Cracovia Leopolis. Jej recenzja książki Anny Grochowskiej ukazała się w roczniku Biblioteki Kraków z 2018 roku.
17
architektura
Japonia – inspirujący kierunek Wpływ kultury japońskiej na europejskie trendy w projektowaniu wnętrz
tekst: Karolina Górnisiewicz zdjęcia: Krzysztof Łysek
Wystarczy pomniejszyć złożoność życia poprzez usunięcie z niego niepotrzebnych pragnień, aby trudy życia pomniejszyły się same Edwin Way Teale
Nadmiar, megalomania i przepych przytłaczają coraz większą część społeczności globalnej wioski. Coraz więcej osób zastanawia się nad sensem posiadania oraz przesadnej konsumpcji. W Japonii, z powodu bardzo wysokich cen wynajmu nieruchomości, doszło do pewnego absurdu. Ludzie muszą pracować więcej, żeby móc utrzymać się w horrendalnie drogich miastach. Z tego powodu zaczynają drastycznie ograniczać przestrzeń mieszkalną, z której korzystają. Zastanawiając się nad sensem swojego stylu życia, Japończycy zauważyli, że miejsce, którego tak naprawdę potrzebują do życia, zupełnie nie wymaga wielkich powierzchni. Ich odkryciem jest fakt, że nie potrzebują miejsca dla siebie, tylko dla swoich rzeczy. Zaczęli zatem eksperymentować ze zmniejszaniem liczby przedmiotów potrzebnych im do życia. Dzięki małej ilości rzeczy mogą wynająć mniejsze mieszkania i spędzać mniej czasu pracując. Dodatkowo okazało się, że posiadanie niewielu przedmiotów oszczędza ich czas, gdyż nie muszą zajmować się ich sprzątaniem, odkładaniem na miejsce i dbaniem o nie. W efekcie stali się spokojniejsi, szczęśliwsi i bardziej wolni. W książce „Pożegnanie z nadmiarem: minima lizm japoński ” Fumio Sasaki opisuje swoją drogę do równowagi. Mówi o tym, że dopóki nie zmienił swojego życia był w pewnym sensie niewolnikiem rzeczy, które posiadał oraz kulturowego przymusu, że musi gromadzić więcej. W trakcie dziesięciu lat pracy zawodowej wielokrotnie miałam możliwość obserwacji zmieniających się trendów w projektowaniu wnętrz. Różnorodność świata oraz globalizacja doprowadziły do sytuacji, w której trudno jest mówić o jednej dominującej tendencji. Świat rozwija się w różnych kierunkach, niekiedy zupełnie sprzecznych. Japonia od lat daje mi, jako projektantce, pewien kręgosłup. Bazując na tradycji, wykorzystując najnowocześniejsze technologie, stoi spokojnie i stabilnie w gąszczu zmiennych, szaleństw i poszukiwań współczesności. Idea minimalizmu pokazuje mi, że ograniczenie przedmiotów we wnętrzu, uspokojenie wizualne przestrzeni, w której żyjemy, jest lekiem dla człowieka, który czuje się przytłoczony otaczającym nadmiarem. Nasza codzienność to pośpiech, stres i ogromna ilość wyzwań. Pracujemy, żeby mieć i nie mamy czasu korzy18
stać z tego, co posiadamy. Minimalizm, choć w Japońskim wydaniu, bywa radykalny, pokazuje nam, że można inaczej, że szczęście to nie tylko posiadanie i ciągły bieg. Warto zatrzymać się i zacząć żyć, czuć i doceniać. Kultura Japonii uczy nas też dostrzegania piękna. Dzięki wspomnianej globalizacji każdego roku, na wiosnę, możemy obserwować fascynującą podróż Japończyków w celu uchwycenia momentu kwitnienia wiśni. Na kilka chwil krajobraz wyspy zmienia się nie do poznania. Dla Japończyków jest to magiczny czas, w którym mogą doświadczać piękna w osobliwy sposób. Ulotność, przemijalność, niedoskonałość natury są dla nich synonimami piękna.
Natura, jako najdoskonalszy nośnik tych wartości, stała się główną inspiracją trendu zwanego „wabi sabi”. Romantycznemu, powściągliwemu charakterowi wnętrz zawdzięczamy sukces tego stylu. Destrukcja, ślady zniszczenia i użytkowania, naturalne, przybrudzone barwy są podkreślane i uwydatniane. O rzeczach wykorzystywanych w tym trendzie mówi się „przedmioty z duszą”. Wabi sabi jest opozycją do gładkich, lśniących powierzchni, tak często używanych we współczesnych wnętrzach. W pierwotny sposób pokazuje człowiekowi kim jest i skąd pochodzi. Nie jesteśmy z natury idealni, zunifikowani i nieśmiertelni. Podobnie jak wszystko, co nas otacza, starzejemy się, zmieniamy i ulegamy zniszczeniu. Filozofia wabi sabi jest antidotum dla kultu perfekcji zachodniej cywilizacji. To próba wyrażenia miłości do życia, naznaczonej melancholią związaną z nieuchronnością jego końca. Piękno tkwi w dźwięku spadającego deszczu, niepowtarzalnym pęknięciu ceramicznego naczynia lub unikalnym rysunku żył na kamieniu.
Potrzeba ograniczenia liczby zbędnych przedmiotów oraz tworzenie szlachetnych, inspirowanych naturą i przepełnionych spokojem wnętrz jest kwintesencją tego, co dziś rozumiemy, jako swoją misję w roli projektanta wnętrz. Bogactwo japońskiej kultury niezawodnie podpowiada mi kierunki rozwoju zawodowego oraz światopoglądu.
Literatura: „Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński”, Fumio Sasaki „Wabi sabi. Japońska sztuka dostrzegania piękna w przemijaniu.”, Andrew Juniper
Karolina Górnisiewicz – architekt wnętrz, absolwentka krakowskiej ASP. Wraz z Agnieszką Goryjewską prowadzi pracownię projektową goryjewska.górnisiewicz. Poprzez swoje podejście do pracy chce pokazać, że wnętrza wpływają na nastrój, sposób życia i energię, że mają znaczenie. Prywatnie mama dwójki wspaniałych dzieci i żona wyjątkowego męża. 19
opera
UCHEM MELOMANA MANRU, dramat liryczny w trzech aktach tekst: Andrzej Bocheński zdjęcie: Łukasz Łuszczek plakat: Opera Krakowska, projekt Piotr Suchodolski
Temat libretta opery „Manru” zaczerpnięty został z powieści J.I. Kraszewskiego „Chata za wsią”. Opowiada dramatyczną historię dwojga dla siebie niestworzonych: Ulany, wiejskiej dziewczyny wychowanej w tradycji góralskiej i Manru – Cygana, rozdartego między dwiema miłościami – do Ulany i do wolnego życia w wiecznej drodze. Ich miłość narażona jest na ciężkie próby: odrzucenie przez społeczności, z których się wywodzą oraz nędzę, która rodzi brak porozumienia między nimi. Ulana zmaga się z nieprzejednanym gniewem matki Jadwigi i pogardą sąsiadów, Manru zaś namawiany jest przez cygańskich współbraci do powrotu do swobodnego życia włóczęgi. Wiejski znachor, również pogardzany przez mieszkańców wsi, Urok, zakochany w Ulanie, przyrządza na jej prośbę napój miłosny dla Manru. Jednak ten, urzeczony brzmieniem cygańskich skrzypiec symbolizującym wolność, ostatecznie podąża za taborem i wiąże się z Cyganką Azą. Opuszczona Ulana odbiera sobie życie, a na wiarołomnym Manru mści się zrozpaczony Urok.
20
Winnica Manru założona została w 2010 r. Położona jest w samym sercu Ciężkowicko-Rożnowskiego Parku Krajobrazowego, na południowych stokach Zagórza, w Kąśnej Dolnej. Winnica znajduje się na parceli należącej niegdyś do Ignacego Jana Paderewskiego. Artysta zrealizował swoje marzenie posiadania domu, kupując na terenie ówczesnego Królestwa Galicji i Lodomerii majątek Kąśna Dolna, liczący ponad 1100 ha. Miał on być letnią rezydencją, rodzinnym gniazdem Paderewskiego i jego małżonki. Dwór w Kąśnej Dolnej był polskim domem państwa Paderewskich w latach 1897-1903, gdzie częściowo skomponowana została jedyna opera kompozytora - „Manru”. Warstwę literacką opery stanowi oryginalne libretto przygotowane w języku niemieckim przez Alfreda Nossiga, według wskazówek kompozytora na podstawie powieści Ignacego Kraszewskiego „Chata za wsią”. Pierwsze przedstawienie „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego odbyło się na scenie opery drezdeńskiej 29 maja 1901 roku. Równolegle z przygotowaniami do premiery drezdeńskiej, próby tej opery odbywały się na scenie lwowskiej, tam bowiem w 10 dni po premierze niemieckiej odbyła się premiera polska, do której libretto w ojczystym języku opracował wspólnie z kompozytorem Stanisław Rossowski. Tego samego roku, latem, usłyszał tę operę po raz pierwszy Kraków, podczas gościnnych występów zespołu lwowskiego. W następnym roku inscenizację przedstawiono na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera, jako pierwszą i do dzisiaj jedyną, polską operę. Za życia Paderewskiego w USA operę wystawiono jeszcze między innymi na scenach operowych Filadelfii, Bostonu, Pittsburga, Baltimore i Chicago. W Europie zaś tytuł „Manru” zawitał na scenach operowych Warszawy, Pragi, Kolonii, Zurichu, a także Kijowa. Po śmierci Paderewskiego operę kilkakrotnie wystawiano wyłącznie na polskich scenach operowych i to głównie z powodów rocznicowych. Na krakowskiej scenie inscenizacja „Manru” pojawiła się powtórnie 16 listopada 2018 roku, po 117 latach zapomnienia, w setną rocznicę odzyskania niepodległości. Tak, jak na początku XX wieku w Krakowie zagościła inscenizacja lwowska, tak w 2018 roku przeniesiono – niemal dosłownie – przedstawienie z bydgoskiej Opery Nova, z wieloma wykonawcami włącznie.
opera
Kompozytor napisał w swoich pamiętnikach Z premiery w Dreźnie byłem całkowicie zadowolony – operę wystawiono bardzo starannie. Oczywiście nie wszyscy śpiewacy stali na najwyższym poziomie i nie dało się ich porównać ze wspaniałymi śpiewakami Metropolitan lub Covent Garden, ogólnie jednak biorąc, artyści, soliści i orkiestra stanowili doskonale zestrojoną całość. Trudno było wymagać więcej. Podobną opinię można sformułować na temat premiery krakowskiej z roku 2018. Odtwórcy głównych bohaterów (Ulana – Jolanta Wagner, Manru – Janusz Ratajczak) nie porwali publiczności. Ich partie wokalne zabrzmiały mało przekonująco, co wynikało z niedostatków gry aktorskiej, a także nikłego ruchu scenicznego. Zdecydowanie lepsze partie zaśpiewali i zagrali Anna Lubańska (Jadwiga) i Leszek Skrla (Urok). Warto też docenić występ Moniki Lendzion-Porczyńskiej (Aza) oraz rolę przywódcy Cyganów – Orosa, którą zaprezentował Wołodymyr Pańkiw. Uszy słuchaczy z trudem mogły rozszyfrować teksty śpiewane przez większość solistów i tylko dzięki napisom na elektronicznym wyświetlaczu można było śledzić przebieg akcji. Do słabych punktów omawianej inscenizacji zaliczyć można warstwę wizualną. Sceneria utrzymana była w szaroburej, minimalistycznej stylistyce. Kostiumy – w podobnej konwencji – wydały się niespójne z warstwą literacką i historyczną. Z pewnością to zabieg celowy, ale czy trafiony? To kwestia mocno polemiczna. Nieliczne efekty świetlne nie zmieniły istotnie tej optyki. Najmocniejszą z kolei stroną krakowskiej premiery była warstwa muzyczna. Postarał się o to po pierwsze sam kompozytor, opierając ją na ideach dramatu muzycznego Richarda Wagnera, ale bez naśladownictwa. Stosując motywy przewodnie i traktując w sposób symfoniczny partię orkiestry, Paderewski stworzył dzieło łączące w sobie cechy opery i dramatu muzycznego. Język muzyczny „Manru” oddaje stany duchowe bohaterów dramatu. Tragizm ich miłości podkreślony został
dynamicznymi środkami muzycznymi, z kontrastami odpowiadającymi zderzeniu obcych sobie środowisk i tradycji. Klimat ten podsycają muzyczne wątki góralskie i cygańskie, delikatnie wplecione w motywy przewodnie poszczególnych partii. Po drugie postarała się o to orkiestra Opery Krakowskiej pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka, która tę piękną, melodyczną i obrazową muzykę – stanowiącą nie tło, ale ważną rolę w przedstawieniu – wykonała niemal perfekcyjnie, włączając partie solowe skrzypiec i cymbałów. Z pewnością był to czynnik istotnie podnoszący poziom wydarzenia. Niezależnie od drobnych mankamentów wykonawczych, słuchacze i widzowie nie nudzili się, a fotele nie uwierały. Zdecydowanie warto to przedstawienie zobaczyć. Nie tylko dlatego, że być może krakowskim miłośnikom opery przyjdzie czekać kolejne stulecie na kolejną odsłonę „Manru”, miejmy nadzieję oryginalną. Warto to przedstawienie zobaczyć także dlatego, że dotyka ono jakże aktualnej tematyki tolerancji, wzajemnego zrozumienia odrębnych kultur, tradycji i religii, opowiedzianej w piękny muzycznie sposób. Krakowską premierę opery I.J. Paderewskiego w stulecie odzyskania niepodległości przez naszą ojczyznę zakończył bankiet, podczas którego i dyrekcja Opery Krakowskiej i publiczność dziękowały całemu zespołowi za trud włożony w przygotowanie inscenizacji. Szkoda tylko, że kompozytora, sukcesu i rocznicy nie uczczono winem, pochodzącym z Winnicy Manru. „Manru”, Ignacy Jan Paderwski dramat liryczny w trzech aktach polska wersja językowa – Roman Kołakowski reżyseria – Laco Adamik kierownictwo muzyczne – Tomasz Tokarczyk scenografia i kostiumy – Milan David choreografia – Katarzyna Aleksander Kmieć przygotowanie chóru – Jacek Mentel, Joanna Wójtowicz przygotowanie chóru dziecięcego – Marek Kluza dyrygent – Tomasz Tokarczyk 21
architektura
Architektura drewniana Beskidów tekst: Paweł Wojciechowski zdjęcia: Tomasz Gębuś i Janusz Kociołek (zdjęcie na okładce)
Beskidy zachwycają zarówno mieszkańców, jak i turystów. Drewniana architektura zachowała się w tej części Polski w stanie godnym podziwu, dlatego obcowanie z nią często zapiera dech w piersiach. Należy przypomnieć, że w przeszłości, podobnie jak dzisiaj, drewno uznawano za powszechnie dostępny i łatwy w obróbce materiał budowlany. Większość lokalnych warsztatów zarówno ciesielskich jak i kamieniarskich, bazowała głównie na budulcu dostępnym w najbliższym sąsiedztwie wznoszonego obiektu. Wśród budowli drewnianych najważniejsze miejsce zajmują kościoły, których stan zachowania i różnorodność form przykuwa uwagę każdego bez wyjątku. Jak łatwo zauważyć, dawne świątynie w przeważającej mierze budowano właśnie z drewna a ich bryła wzbogacona była kształtem wykrojów desek i belek czy modelunkiem gontu. Przeważnie stosowano konstrukcję zrębową, tzn. bale układane były jeden na drugim, a w narożach łączone między sobą pasującymi do siebie wycięciami. W wielu przypadkach bale ścian kryto pod oszalowaniem z desek. Niekiedy łączenia bali stawały się elementem ozdobnym np. poprzez wycięcia w tzw. jaskółczy ogon lub jako swoisty pionowy grzebień wystających końców bali. Dachy z reguły pokrywano gontem, rzadziej dachówkami, blachą czy łupkiem, czasami słomą lub trzciną. Poziome rzuty kościołów, zazwyczaj orientowane, były nieskomplikowane i składały się z prezbiterium i nawy. Budowla obrastała często licznymi przybudówkami takimi jak zakrystia, przedsionek, korpus wieżowy, kaplice boczne czy podcienia zwane sobotami, co wzbo22
gacało bryłę i nadawało budowli indywidualnego charakteru. Zwężająca się ku górze wieża – dzwonnica o konstrukcji słupowej, dostawiana do zachodniej elewacji z którą nie była łączona konstrukcyjnie, w dolnej partii mieściła przedsionek. Wyróżnikiem poszczególnych regionów w bryle kościoła jest w szczególności stosunek wysokości kalenicy nad dachem nawy i prezbiterium, jak również dopasowanie względem siebie szerokości i wysokości okapów. Na przestrzeni wieków kościoły ulegały wielu różnorodnym przekształceniom. Dotyczyły one zazwyczaj zmiany elementów zdobniczych, wykrojów oraz wielkości otworów okiennych czy też drzwiowych. Współcześnie z uwagi na dłuższą żywotność, względy bezpieczeństwa pożarowego, właściwości termoizolacyjne, łatwiejszy transport, a przede wszystkim różnorodność materiałów i dowolność kształtowania form, drewno ustąpiło pola nowoczesnym materiałom budowlanym. Dzisiaj tradycyjne budownictwo zrębowe czy szkieletowe, zachowujące należycie dobrany wachlarz form i zdobień charakterystyczny dla danego regionu pojawia się sporadycznie. Szybkość inwestycji i niedoświadcze-
nie w stosowaniu historycznych technik budowlanych/ciesielskich wśród współczesnych budowniczych, często przyczynia się do daleko idącego odstępstwa w sposobie łączenia i obróbki elementów, doboru form i utrzymania czystości typu regionalnego. Mówiąc alpejska wioska wyobrażamy sobie jednolitą zabudowę z domami o podobnym kącie nachylenia dachu, elewacjach ozdobionych fantazyjnymi wykrojami desek okalających okna i drzwi, utrzymanych w jednym stylu i wysokości zabudowy. Natomiast beskidzka wioska to często architektoniczny chaos. Drewniane domy i chałupy, których w wielu przypadkach elewacje, jak i dachy pokryte płytami azbestowymi sąsiadują z peerelowskimi domami o kilku kondygnacjach, wieńczonych stropodachem. Mozaikę uzupełniają domy przypominające podlaskie dwory i pałace. Czy nastąpi zwrot w myśleniu i postępowaniu architektów, planistów i urbanistów? Czy powstaną kiedyś jasno określone wytyczne, które pozwalałyby tworzyć zabudowę zgodną z lokalnym charakterem i wpisującą się płynnie w krajobraz Beskidów? Wyszczególnienie dla Beskidów tradycyjnych, ludowych zespołów ar-
skiej stronie pogranicza. Poprzez barwne opisy i piękne zdjęcia stara się oddać urok beskidzkich drewnianych zabytków i przekazać jak najwięcej merytorycznych informacji na ich temat. Innymi słowy przewodnik ma być zachętą do odwiedzenia terenu pogranicza polsko-czesko-słowackiego i samodzielnego zwiedzania jego atrakcji, jak również czynnikiem wspomagającym propagowanie idei Szlaku Architektury Drewnianej rozbudowującego się sukcesywnie od 2001 roku z inicjatywy kilku województw: śląskiego, małopolskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Współpraca nad tworzeniem poszczególnych etapów szlaku pozwoliła utworzyć sieć łączącą regiony wspólnym mianownikiem jakim jest architektura drwniana. Podobne projekty powstały także zagranicą: Szlak Romantyczny we Frankonii, Zamki nad Loarą we Francji czy też Burgenstrasse obejmując Frankonię i Czechy. Śląski Szlak Architektury Drewnianej to lista miejsc wartych odwiedzenia ujetych na mapie regionu w pięć pętli o łącznej długości 1060 km, eksponujących 93 zabytkowe obiekty i zespoły architektury drewnianej takich jak kościoły, kaplice, dzwonnice, chałupy, karczmy, leśniczówki, pałacyki myśliwski, skanseny, obiekty gospodarcze i spichlerze. Pętla Beskidzka liczy sobie ok 120 km długości i jest jednną z bardziej malowniczych. Zróżnicowany teren pasma Beskidów pogranicza polsko-czesko-słowackiego pozwala odkrywać się o każdej porze roku. Turystyka
architektura
chitektonicznych z uwzględnieniem form budownictwa i układu planistycznego oraz zwrócenie uwagi na wyraźne różnice i podobieństwa regionalne, które stanowią o lokalnej kulturze materialnej powinny stać się bazą do opracowania warunków zabudowy dla beskidzkich miejscowości. Być może przyczynią się do tego działania podejmowane od lat przez Euroregion Beskidy, skierowane między innymi na zachowanie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego, uświadomienie znaczenia jego potęgi i odczytywania znaczenia kultury materialnej. Jednym z obecnie realizowanych projektów własnych Stowarzyszenia „Region Beskidy” w partnerstwie z czeskim Sdrużeniem Región Beskydy jest mikroprojekt pt. „Promujemy”, w ramach którego, w celu promowania marki terytorialnej Beskidy zostanie wydany w styczniu 2019 roku dwujęzyczny przewodnik pt.: „Architektura drewniana w Beskidach”. Nakład ok 4 tys. sztuk będzie rozdawany bezpłatnie m.in. podczas targów turystycznych w Polsce i w Czechach. Na kartach przewodnika jak i na materiałach promocyjnych pojawi się specjalny znak wyróżniający markę terytorialną Beskidy, który został wyłoniony w ramach otwartego konkursu. Publikacja szczegółowo opisuje 33 obiekty leżące na Szlaku Architektury Drewnianej w części województwa śląskiego (powiat bielski, cieszyński, żywiecki, miasto Bielsko-Biała) i małopolskiego (powiat suski), oraz 6 obiektów zlokalizowanych po cze-
piesza, rowerowa, górska stwarza wachlarz możliwości poznania. Doświadczenie piękna tej części kraju jest szczególne, a architektura drewniana zajmuje w tym procesie ważne miejsce. Co to jest Euroregion Beskidy? Został utworzony 18 lutego 2000 roku na mocy porozumienia pomiędzy polskim Stowarzyszeniem „Region Beskidy” z Bielska-Białej a słowackim Zdrużeniem "Región Beskydy" ze Żyliny, 9 czerwca dołączyli sąsiedzi zza czeskiej granicy – Sdrużení "Region Beskydy" z siedzibą we Frydku-Mistku i w ten sposób powstało trójstronne polsko-czesko-słowackie porozumienie współpracujące ze sobą w zakresie gospodarczym, kulturowym, społecznym i turystycznym. Do Euroregionu po stronie polskiej należy 40 gmin z powiatu bielskiego, żywieckiego, pszczyńskiego, suskiego oraz oświęcimskiego. Celem działalności oraz misją Euroregionu jest szeroko pojęty rozwój obszaru pogranicza polsko-czesko-słowackiego poprzez uaktywnianie i pogłębianie współpracy pomiędzy instytucjami i społecznościami lokalnymi m.in. za sprawą realizowanych za pośrednictwem Euroregionu Beskidy mikroprojektów. Więcej informacji na temat współpracy transgranicznej w Euroregionie Beskidy znajduje się na stronie internetowej: www.euroregion-beskidy.pl 23
rewitalizacja miast
REVIPOWER – modelowy program szkoleniowy.
Efektywna pod względem wykorzystania zasobów i energii rewitalizacja polskich miast.
tekst i zdjęcia: Zbigniew Michniowski
Jak podnosić jakość życia w miastach? Jak sprawić, by lokalna gospodarka rozwijała się w sposób zrównoważony? Czy rewitalizacja może być efektywna pod względem wykorzystania zasobów i energii? Jak przeprowadzać taką rewitalizację? Pytania te stały się inspiracją dla zaproszonych polskich ekspertów, przedstawicieli organizacji pozarządowych i władz miejskich z Polski i Niemiec uczestniczących w innowacyjnych warsztatach REVIPOWER, które odbyły w listopadzie w Warszawie. Organizatorem całego, trwającego blisko rok projektu, którego finałem były warsztaty, był niezależny niemiecki instytut badawczy adelphi we współpracy ze Stowarzyszeniem Gmin Polska Sieć Energie Cites. Projekt REVIPOWER ukierunkowany jest na ograniczenie negatywnego wpływu miast na środowisko naturalne i zdrowie mieszkańców poprzez efektywną pod względem wykorzystania zasobów i energii rewitalizację. Z prowadzonych przez adelphi oraz Instytut Spraw Publicznych analiz wynika, że w obliczu wyzwań związanych ze zmianą klimatu, zanieczyszczeniem powietrza oraz postępującą urbanizacją konieczna jest radykalna zmiana sposobu budowy i odnowy miast. Rewitalizacje prowadzone obecnie, także w Polsce, mogą przygotować miasta do tych wyzwań, jeśli przeprowadzane będą w sposób zrównoważony i efektywny energetycznie. W ramach warsztatów zaprezentowano wzorcowe przykłady rewitalizacji z Niemiec i Polski, a szczególnym edukacyjnym projektem były trzy obszary z terenu Bielska-Białej, ze względu na charakter modernizowanych terenów, status inwestorów, sposoby realizacji inwestycji oraz osiągnięte efekty urbanistyczne i społeczne. Rewitalizacja terenów bielskiego Rynku i terenów przyległych rozpoczęła się od gruntownej modernizacji infrastruktury, w tym kanalizacji, sieci mediów energetycznych ujmując również wyprzedzająco do potrzeb instalację sieci ciepłowniczej. Jako inwestor główny występowała gmina i spółki komunalne w oparciu o fundusze własne i wzorcowe finansowanie z funduszy europejskich. Odbudowa przez miasto zawalonej kamienicy i modernizacja pierzei północnej, a także możliwość częś24
ciowego wykwaterowania dotychczasowych mieszkańców zachęciła właścicieli lub nabywców rynkowych kamienic do podjęcia prac remontowych.
Również prywatny inwestor zmodernizował poprzemysłowe tereny, z częściową zabudową mieszkaniową, zlokalizowane w ramach śródmieścia, a przekształcone w intersujące, masowo odwiedzane nowoczesne centrum sportowo-rekreacyjne, usługowe, biurowe, i gastronomiczne, stanowiące ponadlokalną atrakcję – Nowe Miasto.
rewitalizacja miast
Kolejny teren zlokalizowany w ścisłym centrum miasta to poprzemysłowe zdegradowane obszary, na których inwestor prywatny wybudował dwa wielofunkcyjne obiekty – Sfera 1 i Sfera 2, stanowiące aktualnie jedne z najbardziej uczęszczanych miejsc publicznych w Bielsku-Białej. Ciekawostką jest zlokalizowanie na górnych piętrach 101 apartamentów mieszkaniowych oraz pokaźnego skweru stanowiącego oazę zieleni i ciszy.
Wymienione projekty wpisują się w program rewitalizacji Bielska-Białej.
Zbigniew Michniowski – wieloletni samorządowiec, zastępca prezydenta Bielska-Białej, pełnomocnik ds. zrównoważonego rozwoju, któremu podlegały m.in. kultura i promocja oraz projektowanie rozwoju miasta i zarządzanie energią, a projekty z tego zakresu były nagradzane w konkursach krajowych i europejskich. Wieloletni prezes Stowarzyszenia Gmin Polska Sieć Energie Cites, był także przez 14 lat członkiem zarządu, 2 kadencje wiceprezesem, europejskiego stowarzyszenia Energy Cities. Jako ekspert Związku Miast Polskich ds efektywności energetycznej miast, prowadził wiele szkoleń i warsztatów oraz brał udział w pracach specjalistycznych zespołów, regionalnych oraz parlamentarnych, prezentując również działania miast polskich na konferencjach w kraju i zagranicą. 25
kulinaria
Gęś a sprawa polska Coraz częściej przypomina się o staropolskiej tradycji jedzenia gęsi w dniu świętego Marcina. Dawniej w tym dniu kończono rok gospodarski, a owoce pracy rąk ludzkich zapełniały piwnice i stodoły, stanowiąc zapasy żywności na zimę. Świętowano przed rozpoczęciem adwentu delektując się smacznymi potrawami z gęsiny i popijając młode wino, zwane świętomarcińskim. W naszym kraju ta dawna tradycja zbiega się ze świętowaniem 11 listopada jako rocznicy odzyskania niepodległości. By nie wdawać się w polityczną dysputę na temat dzieła niepodległościowego i przejawów świętowania okrągłych rocznic jej odzyskania, wychylmy kielich wina świętomarcińskiego za to, byśmy nie byli jedynie biernymi wielbicielami idei niepodległościowych, ale – jak zalecał Marszałek Józef Piłsudski – osiągali romantyczne cele poprzez pragmatyczne środki.
26
Jesienne gęganie Twierdzi się, że w naszej strefie kulturowej wymowa dnia świętego Marcina zbliżona jest do amerykańskiego święta dziękczynienia. I tak, jak – podążając za obrazoburczą myślą Orsona Wellsa (nie zastanawiaj się, co możesz zrobić dla swojego kraju, zastanów się, co jest na obiad) – Amerykanie świętują stawiając na stół pieczonego indyka, tak my powinniśmy świętować przy gęsinie. Bo nasz kraj jest największym producentem i eksporterem najsmaczniejszej gęsiny w Europie! Polską gęsiną zajadają się Niemcy, Francuzi, Skandynawowie, gęsie łapki eksportowane są do Tajlandii, a gęsi puch i pierze jadą do Niemiec, Japonii i USA. Gęś Biała Kołudzka „owsiana”, o wybitnych walorach użytkowych i reprodukcyjnych, wyhodowana została w Instytucie Zootechniki w Kołudzie
tekst i zdjęcia: Andrzej Bocheński
Wielkiej ok. 50 lat temu. Gęsi te nie nadają się do chowu przemysłowego, nie można ich zamknąć w wielkich halach czy klatkach i karmić paszą. Dlatego przez całe lato pasą się swobodnie na łąkach, a na trzy-cztery tygodnie przed ubojem karmione są wyłącznie owsem – stąd przydomek „owsiana”. Uboju dokonuje się jesienią, więc listopad i grudzień są najlepszym terminem ich spożycia, choć mrożona gęsina jest dostępna cały rok. Gęsina to jedno z najbardziej ekologicznych mięs dostępnych na rynku. Ma w porównaniu z kurczakiem więcej białka i składników mineralnych potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania naszego ciała, więcej krwiotwórczego żelaza i witamin, a także 50% mniej tłuszczu (gęsi tłuszcz uznawany jest za zdrowy). Cóż z tego, skoro statystyczny Polak zjada rocznie zaledwie 17 gramów gęsiny, za to 41 kg wieprzowi-
kulinaria
ny i 25 kg kurczaka. Pora to zmienić! A co można przygotować z gęsiny?
Gędliny, czyli gęsie wędliny Półgęsek to tradycyjna, staropolska, gęsia wędlina. Przyrządza się ją z gęsiego biustu, marynowanego w ziołach, a następnie poddanego procesowi zimnego wędzenia przez 2-3 dni. Po uwędzeniu półgęsek powinien jeszcze kilka dni dojrzewać, by zachwycać nie tylko aromatem, ale i delikatnym smakiem. Proponuję podać ten przysmak w postaci carpaccio ze słodkawym akcentem jak np. borówka brusznica do mięs. Nieco mniej czasochłonne jest przygotowanie gęsiego pasztetu. Gęsie ingrediencje (mięsiwo, wątróbka, wędzony boczek i włoszczyzna) gotuje się do miękkości by drobno zmielone w postaci półpłynnej masy trafiły do foremki, a następnie w kąpieli wodnej do piekarnika. Paté wybornie smakuje z pszennym pieczywem.
Gęsina w płynie Te części gęsiny, które nie nadają się do pieczenia i okrawki tuszy, mogą być podstawą rosołu. Jak każdy rosół należy go gotować powoli, ale długo – 2 do 3 godzin, wzbogacając smak włoszczyzną. Aby rosół był bardziej ekstraktywny i wyrazisty, można do gotowania dodać kości z upieczonej gęsi i kilka suszonych śliwek. Przefiltrowany gęsi rosół proponuję podać z kołdunami wypełnionymi gęsiwem. Gęsi bulion może być także bazą do przygotowania żuru na żytnim zakwasie. Polecam dodać do niego wywar z suszonych grzybów. Zarówno żurek, jak i gęsina lubią się z majerankiem, więc nie należy go żałować. Na koniec – jeśli chcemy wyostrzyć zupę – można dodać nieco tartego chrzanu i podbić śmietaną. Zachęcam do podania żurku z przepiórczym jajkiem i półgęskiem oraz opcjonalnie z żytnią bułeczką.
Gęś podrobiona, czyli gęsie podroby Duszona gęsia wątróbka wybornie smakuje z karmelizowanymi jabłkami. Jeśli lubimy wątróbkę z większą porcją sosu, pod koniec duszenia można ja podlać cydrem. Na sam koniec doprawić wyłącznie solą i pieprzem.
Bagietka podana do tak przyrządzonej wątróbki pomaga „wyczyścić” talerz z tych smakowitości. Innym przysmakiem w tej kategorii jest potrawka z gęsich żołądków. Odpowiednio przygotowane, wzbogacone warzywami korzeniowymi wraz z zagęszczonym gęsim bulionem, doprawione majerankiem, tworzą danie jednogarnkowe wyjątkowo delikatne, smakowite i sycące.
około 65-68°C). W przypadku ud najlepsze rezultaty daje konfitowanie (gotowanie w tłuszczu). W obu przypadkach dobrym towarzyszem będzie sos przygotowany na bazie wędzonych śliwek i czerwonego wina. Reszta dodatków zależy już od indywidualnych upodobań.
W całości czy rozebrana?
… to staropolskie przysłowie, które zachęca do popijania gęsiny przednim winem. Klasykiem w tym zakresie są wina z odmiany pinot noir. Zagorzali zwolennicy win francuskich wybiorą trunki burgundzkie. Ci, którym bliska jest idea gęsiny na Świętego Marcina jako tradycji środkowoeuropejskiej, wybiorą raczej austriackiego blauburgundera, słowackie lub morawskie modre pinoty, czy węgierskie pinot noir z Egeru, Szekszardu lub z Villány. Ale, jeśli mamy powód narodowy do świętowania z gęsiną w tle, warto sięgać po rodzime trunki z odmiany pinot noir, choćby z takich winnic jak Wzgórza Trzebnickie, Marka Krojciga, czy Płochckich. Polska gęsina i polskie wina to dobrana para.
Jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami całej, świeżej gęsiej tuszki, proponuję upiec ją w całości, faszerując jabłkiem, kaszą gryczaną z grzybami lub kapustą kiszoną z boczkiem. Stosuje się do tego naczynie zwane – nomen omen – gęsiarką. Gęś powinna być pieczona około 2–3 godzin, a w trakcie pieczenia oblewana wpierw bulionem, a w końcu sosem powstającym podczas pieczenia. W handlu dostępne są elementy tuszki, takie jak pierś czy udo. Po rozmrożeniu warto poddać je suchemu marynowaniu. Filet z piersi jest trudny do przygotowania, polecam zatem skorzystanie z techniki sous-vide (kąpiel wodna o temperaturze
Wesele Marcina – gęś i dzban wina…
Andrzej Bocheński – miłośnik wina, dobrej kuchni i muzyki klasycznej, współwłaściciel firmy WINOMAN.PL, która zajmuje się importem i dystrybucją win oraz propagowaniem kultury winnej
27
kulinaria
„Vote with your fork!”
tekst i zdjęcia: Magdalena Gatlik
W poprzednim numerze przedstawiliśmy Wam Paulinę Gulajską, która szefując hotelowej restauracji stosuje zasady ruchu Slow Food. Dziś zapraszamy na relację z największej imprezy spod znaku ślimaka – targów Terra Madre – Salone del Gusto w Turynie. Terra Madre – Salone del Gusto (Matka Ziemia – Salon Smaku) odbywa się co dwa lata, zawsze we wrześniu. Ostatnią edycję targów, zorganizowaną pod hasłem „Food for Change”, odwiedziło ponad 200 tys. gości z całego świata, w tym ponad 7000 delegatów
ze 140 krajów, ponad 800 wystawców, 300 Prezydiów Slow Food oraz 500 społeczności Terra Madre. Oprócz stoisk z całego świata (w tym tak egzotycznych, jak Uzbekistan, Nigeria czy Peru) można było odwiedzić obszary tematyczne ważne dla ruchu Slow Food (Slow Meat, Slow Fish, Seeds, Food & Health, Bees and insects) oraz wziąć udział w licznych prelekcjach i warsztatach smaku. Wśród najważniejszych zagadnień targów znalazła się bioróżnorodność, prezentowana za pomocą kolb ku-
O Terra Madre opowiadają: Lucyna Zembowicz, liderka warszawskiego convivium Slow Food International. „Na Salone Del Gusto po raz pierwszy byłam w 2010 roku. Sprzed ośmiu lat pamiętam uczucie oszołomienia – skalą targów oraz ilością i różnorodnością produktów z Włoch i całego świata. Wtedy bardzo intensywnie korzystałam z oferowanych w ramach Salone del Gusto warsztatów, wykładów, degustacji czy pokazów. Na tegoroczne targi pojechałam jako jedna z trzech delegatek warszawskiego convivium, obok piekarki Moniki Waleckiej oraz Marty Wójcik, która produkuje sery z mleka własnych kóz. Na wszystkich stoiskach międzynarodowego targu, czyli w hali Oval szukałam fasoli. Zainspirowana naszym polskim doświadczeniem, czyli akcją dolnośląskiego Slow Foodu z mało u nas rozpoznawalną odmianą „fasoli z orzełkiem”, szukałam na stoiskach z Europy, Azji i Afryki lokalnych odmian fasoli. Fascynująca jest ta różnorodność odmian, ale również fakt, że ziarna, które na pierwszy rzut oka wydają się niemal identyczne, mają inne nazwy, historię i tradycje uprawy. Kilka z tych najciekawszych odmian fasoli przywiozłam ze sobą i zamierzam wiosną posiać w swoim ogrodzie. Ponadto wybrałam dla siebie kilka produktów z Arki Smaku – tradycyjny syrop daktylowy, olej arganowy i przyprawy z Maroka, ciemny miód z Etiopii z kwiatów afrykańskiej śliwy, wernonii i hagenii czy niebieską herbatę z kwiatów klitorii ternateńskiej i trawy cytrynowej z prowincji Bukidon na Filipinach. Na tych kilka dni można poczuć się w tym tłumie jak w rodzinie. Przez producentów „dobrego, czystego i sprawiedliwego” jedzenia przemawia radość tworzenia, a pozytywna energia slowfoodowych aktywistów daje siłę do działania w Polsce. Cieszy mnie też czas, jaki spę28
kurydzy. Każdy z delegatów został poproszony o przywiezienie kukurydzy ze swojego kraju. Wielu na ten apel odpowiedziało, a efekt był zaskakujący. Przeciwieństwo bioróżnorodności – monokultura – jest bardzo groźna dla upraw: kiedy zaczyna chorować jedna z roślin, zaraża wszystkie inne. Bioróżnorodność jest więc jedyną odpowiedzią na nadmierną chemizację rolnictwa. Organizatorzy zachęcali też do zmiany codziennych nawyków żywieniowych (więcej roślin strączkowych – mniej mięsa), przygotowywania posiłków wyłącznie z lokalnych, sezonowych produktów (filozofia „0 km”) oraz minimalizowania odpadków żywnościowych do minimum (w myśl zasady „zero waste”). Na targach można było podziwiać bogactwo kuchni włoskiej. To, co wydaje się w niej niezwykle cenne, to dbałość o różnorodność; każdy producent podnoszony jest do rangi części dziedzictwa kulinarnego. To producenci budują obraz kulinarnych Włoch, a kucharze wychowani wśród naturalnychupraw i hodowli przekazują przepisy z pokolenia na pokolenie.
dziłam z Michelą Lentą, która wspiera aktywistów slowfoodowych z Europy Środkowo-Wschodniej, Michele Rumiza, który pracuje ze slow społecznością na Bałkanach oraz Paolo di Croce – sekretarzem generalny Slow Food International.” Piotr Mielczarek, szef kuchni poznańskiej restauracji convivium Slow Food Wielkopolska. „Jestem w stałym kontakcie z innymi członkami Slow Food International, ale tylko elektronicznym i w końcu mogliśmy poznać się osobiście. Dodatkowo na spotkaniu Chefs Alliance poznałem kilku fantastycznych szefów kuchni z odległych zakątków świata. Jednak najciekawsze kulinarne doświadczenie odbyło się w domu u mojej włoskiej rodziny, u której mieszkałem przez 4 dni. Kiedy wracałem po całym dniu na targach, codziennie czekał na mnie cały stół pełen włoskich regionalnych produktów. To też był moment spokoju i celebracji jedzenia. Żyję według zasad, które pokrywają się z ideami ruchu Slow Food. A moje gotowanie zaczyna się od produktu, to on stanowi jedną z najważniejszych wartości. Trzeba też pamiętać, że współpraca z lokalnym producentem i rolnikiem to także wielka nauka. Sposób uprawy, sezonowość – należy zrozumieć produkt, aby móc dobrać do niego odpowiednią technikę kulinarną.” Adam Chrząstowski, szef restauracji Ed Red (Kraków-Warszawa) „Byłem pod ogromnym wrażeniem rozmachu tego przedsięwzięcia. Miałem okazję spróbować nowych produktów, takich jak bottarga, czyli suszona ikra cefala i tuńczyka. Obecnie myślę nad wykorzystaniem ikry polskich ryb takich jak turbot, śledź czy flądra w mojej kuchni. Tego rodzaju wydarzenia otwierają na nowe idee i doświadczenia.”
Magdalena Gatlik – z zawodu bibliotekarka, w wolnym czasie miłośniczka dobrej kuchni i ciekawej rozmowy. Od kilku miesięcy realizuje autorski projekt „Co u was dobrego?”, w ramach którego osoby mniej i bardziej znane opowiadają o swoich kulinarnych fascynacjach.
29
zdrowie
Koncepcja odżywiania zgodnie z chińską medycyną – zimowa pora … Mędrzec zachowuje życie podążając za czterema porami roku i adaptując się do zimna i gorąca, przez harmonizowanie radości i gniewu w spokojnym miejscu, poprzez równoważenie yin i yang, równoważenie tego co twarde i miękkie … Huang Di Nei Jing (Kanon Medycyny Żółtego Cesarza) Zgodnie z filozofią chińską człowiek powinien żyć w harmonii z naturalnymi cyklami Natury. Zima jest porą wycofania i odpoczynku – aspekt Yin dominuje, a aspekt Yang (ciepło) porusza się do wewnątrz. Drzewa straciły już liście, zwierzęta hibernują przez długie ciemne zimowe dni. Zima jest porą związaną z ciszą i spokojem, które wzmacniają wszelkie odgłosy zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz. To pora roku, w której powinniśmy myśleć o naszym zdrowiu, odbudowywać energię i oszczędzać siły. Zima to czas świętowania, kiedy podaje się ciepłe i odżywcze dania w rodzinnej i przyjacielskiej atmosferze. W zimne, wietrzne dni należy pozostawać w domu, jeśli to tylko możliwe. Nasze Qi potrzebuje ochrony przez utrzymywanie ciała w cieple, chociaż nie należy go też przegrzewać. Nie powinno się siadać zbyt blisko ognia. Zbyt gorący prysznic lub kąpiel powodują, że pory skóry pozostają otwarte i łatwo tracimy naszą energię Yang Qi. Utrzymywanie życia w prostocie zimą podkreśla chińskie powiedzenie ludowe: 70% ciepła, 70% nasycenia pożywieniem, jedzenie mnóstwa warzyw korzeniowych i kapustnych czyni nasze ciało mocnym i zdrowym. Zimą należy promować smak gorzki. Choć, zgodnie z chińską medycyną, smakiem związanym z zimą i w szczególności z nerkami (narządem tzw. elementu wody) jest smak słony, to nie jest on zalecany do spożywania w większej ilości, a wręcz może być dla nerek szkodliwy.
Co powinniśmy jeść w zimie? O tej porze roku potrzebujemy pożywienia, które wytwarza ciepło w organizmie, wzmacnia nerki, serce oraz ducha i tym samym ochrania nas przed zimową depresją i stagnacją. Należy spożywać potrawy ogrzewające, takie jak zupy, gulasze, dania jednogarnkowe. Z mięs zalecane są kurczak, baranina i wołowina, owoce morza i ryby. Warzywa zimowe – dynie, słodkie ziemniaki, mar30
tekst: Marta Markowska
chew, pasternak, buraki, fasole (a zwłaszcza czarna fasola, adzuki, mung), kasztany jadalne, pory, cebula. Nieodzownym składnikiem gotowania są ogrzewające przyprawy – liście laurowe, kolendra, koper włoski, rozmaryn, tymianek, gałka muszkatołowa, cynamon, imbir, kurkuma. Ważnym dodatkiem są orzeszki piniowe, sezam czarny, orzechy włoskie, które korzystnie wpływają na pracę układu nerwowego. Nie należy zapominać o balansowaniu pokarmów produktami ochładzającymi i detoksyfikującymi, takimi jak algi czy grzyby. Potrawy gotujemy powoli, dusimy, pieczemy. Zima jest doskonałym czasem na spożywanie tradycyjnego congee. W tym celu na jedną część ryżu dodajemy sześć części wody i gotujemy w naczyniu ceramicznym lub w wolnowarze (slow cooker) przez parę godzin. W wersji szybszej ziarna moczymy na noc a rano gotujemy przez 40 minut, do momentu, aż się rozgotują. Congee jest bardzo ważną potrawą pozwalającą zachować zdrowie. Kiedy używamy kaszy jaglanej, dobrze jest dodać do niej jedną część ryżu – poprawia to konsystencję dania. Congee jest pożywieniem, które spożywamy zarówno jak jesteśmy chorzy, jak również, gdy czujemy się dobrze. Jest ono łatwe do strawienia, odżywcze i lecznicze. Congee jest bazą, którą możemy śmiało łączyć z innymi składnikami dla smaku, efektu i przyjemności.
zdrowie
Napój z cebulki i imbiru na przeziębienie 5 białych kawałków z zielonej cebulki 5 plasterków imbiru 1 płaska łyżeczka brązowego cukru lub miodu
Oto kilka propozycji dodatków do congee: – Fasolka adzuki – w przypadku obrzęków – Seler – przy wysokim ciśnieniu krwi – Kasztany jadalne – w przypadku bólu pleców i kolan – Koper włoski – przy bolesnej menstruacji – Por – ogrzewa ciało i zatrzymuje biegunkę – Fasolka mung – obniża gorączkę – Ziarna sezamu – aby nawilżyć jelita oraz w przypadku zapalenia stawów. Istotnym aspektem żywienia o tej porze roku jest unikanie pokarmów o charakterze wychładzającym. Nie powinniśmy więc nadużywać soków owocowych, nabiału, surowych owoców i warzyw. Pamiętajmy też, aby unikać kuchni mikrofalowej do podgrzewania pokarmóworaz używania produktów głęboko mrożonych. Zima jest czasem, kiedy możemy docenić zdrowotne właściwości napojów alkoholowych, takich jak likiery ziołowe, nalewki. Smak ostry alkoholi poprawia krążenie, gorzki poprawia trawienie, a słodki smak nalewek cieszy serce. Szczególnie sięgajmy po nie przy wietrznej, zimnej czy deszczowej aurze. I na koniec jedna ważna uwaga. Choć zimą należy dbać o ciepło, ciepłe jedzenie, to przegrzewanie organizmu jest szkodliwe, ponieważ w tym okresie łatwo wytwarza się nadmiar gorąca (tzw. toksyczne gorąco, którego skutki można odczuć wczesną wiosną w postaci chorób gorączkowych). Ubieraj się adekwatnie do pogody, wysypiaj się, pozostań aktywny, dobrze się odżywiaj i ciesz się zimą!
Marta Markowska dyplomowany dietetyk, dietetyk Tradycyjnej Medycyny Chińskiej z wieloletnim doświadczeniem. Chirurg fantomowy wg metody Vivien Nory Nix. kontakt: iga97@wp.pl
Białe części cebulki kroimy na plasterki, razem z imbirem zalewamy szklanką wody, dodajemy cukier lub miód i doprowadzamy do wrzenia, gotujemy na małym ogniu 5 minut. Pijemy przed pójściem spać. Po przebudzeniu wszystkie objawy powinny zniknąć. Napój działa napotnie, stosujemy go przy pierwszych objawach przeziębienia z awersją do zimna i dreszczami.
Nalewka na trawienie 2/3 imbiru ze skórką 1/ 3 suszonych daktyli Dobrej jakości wódka Imbir kroimy na mniejsze kawałki. Układamy na przemian z daktylami w słoju, całość zalewamy wódką. Co jakiś czas potrząsamy słojem. Po upływie 3 tygodni nalewka jest gotowa, choć im dłużej stoi, tym lepiej. Pijemy po jedzeniu w celu poprawy trawienia połowę małego kieliszka. Jest ona również świetna w przypadku, kiedy czujemy, że przemarzliśmy.
Duszona wołowina 1 kg wołowiny 4 marchewki 3 ziemniaki 2 słodkie ziemniaki lub więcej zwykłych 3 jabłka 1 filiżanka suszonych niesiarkowanych moreli oliwa z oliwek lub olej 1 butelka półsłodkiego czerwonego wina (może być również półwytrawne zgodnie z upodobaniem) Wołowinę kroimy w kostkę i macerujemy przez noc w czerwonym winie. Na dno garnka z przykrywką nalewamy trochę oliwy z oliwek lub oleju, przesmażamy chwilkę odsączoną wołowinę. Warzywa i obrane jabłka kroimy w cienkie i długie plasterki. Na wołowinie układamy warstwami: ziemniaki, marchewkę, słodkie ziemniaki, jabłka. Na wierzchu układamy pokrojone morele, wlewamy wino z zalewy, przykrywamy pokrywką i dusimy 40 minut na małym ogniu. Można również dodać nieco ulubionych ziół oraz soli, aczkolwiek w tej oryginalnej recepturze dodatki te nie występują.
31
wydarzenia
V Międzynarodowe Spotkanie Biznesu w Tychach
tekst: Jakub Michniowski zdjęcia: archiwum Fundacji Oui Silésie
Każdy powód jest dobry, żeby się spotkać i porozmawiać. Ale... niektóre są lepsze! 15 listopada tego roku odbyła się kolejna, piąta już, edycja Międzynarodowych Spotkań Biznesu w Tychach organizowanych przez fundacje: Oui Silésie, Europa House oraz Hotel Tychy. Smakowitym pretekstem było święto beaujolais nouveau. I tu można sie spierać, na ile jest to rozdmuchana moda i marketing, na ile tradycja, a na ile święto smacznego trunku. Grunt, że w jednym miejscu i czasie zgromadziło przedstawicieli biznesu, organizacji społecznych, małych i dużych przedsiebiorców oraz, co równie ważne, przedstawicieli samorządów. Nie zabrakło rozmów z ekspertami do spraw mody, sztuki, muzyki, degustacji wina i wspaniałych potraw serwowanych przez The Piano Bistro & Wine Bar, sushi z restauracji Kaya czy lodów rzemieślniczych Lodowato. A to wszystko okraszone zostało koncertem jazzowego zespołu TransFusion. Dla nas chyba największym atutem była jednak możliwość posłuchania i poznania ludzi zajmujących się na codzień różnymi sprawami, doświadczenia tego, że spotkanie biznesu z kulturą, samorządu z organi-
32
zacjami pozarządowymi nie tylko jest realne, ale może przynieść korzyści wszystkim stronom. Dziękujemy za zaproszenie i propozycję objęcia partonatem medialnym tego zacnego wydarzenia.
laser eCO2
Wskazania: • zmarszczki wokół: oczu, ust, powiększone pory • wiotkość skóry twarzy i brzucha • rozstępy • blizny: potrądzikowe, pooparzeniowe, powypadkowe • przebarwienia posłoneczne Efekty: • zagęszczenie skóry i poprawa owalu twarzy • redukcja zmarszczek • redukcja przebarwień, blizn
Wioletta Pachocka lekarz medycyny estetycznej tel.: 603 690 256 violapachocka@op.pl ul. Bujaka 1 30-611 Kraków