Nowy Obywatel 39(90) / Jesień 2022

Page 19

nr 39 (90) JESIEŃ 2022 cena 18 zł (w tym 8% vat) U SA

PROŚBA O POMOC

Sytuacja finansowa naszego czasopisma jest bardzo ciężka i jeśli nie otrzymamy pomocy od osób sympatyzujących z nami, będziemy zmuszeni zakończyć działalność.

Różne wpływy – ze sprzedaży czasopisma, ze sporadycznych niewielkich dotacji – nie pokrywają wszyst kich kosztów i konieczności ponoszenia ich co miesiąc. Lokal redakcyjny, telefony, druk, księgowość, obsługa biura, bardzo skromne wynagrodzenia – wszystko to oznacza stałe wydatki. Mimo ograniczenia ich do minimum, nasze czasopismo w ostatnich latach było rozwijane: od roku 2015 jego sprzedaż w sieci Empik wzrosła dwukrotnie, a liczba prenumeratorów – ponad dwukrotnie. To wszystko niestety w niew ielkim stopniu przekłada się na kondycję finansową. Marża pośredników, wzrost cen różnych usług i opłat oraz utrzymanie ceny pisma tak, żeby nie była zbyt wysoka dla uboższych odbiorców – sprawiają, że nasza sytuacja jest kiepska. Inne czasopisma utrzymują się z drogich reklam opłacanych przez biznes, z hojności zamożnych politycznych przyjaciół lub ich twórcy mają więcej prywatnych środków i możliwości niż my. Jeśli „Nowy Obywatel” ma się nadal ukazywać, potrzebna jest Wasza pomoc. Po kolejnej redukcji kosztów (w tym kolejnej zmianie siedziby redakcji na tańszą), musimy każdego miesiąca mieć co najmniej 4 tysiące złotych, aby opłacać najbardziej konieczne wydatki, a do jako tako stabilnego funkcjonowania potrzeba nam 6 tys. każdego miesiąca. Oznacza to, że konieczne jest znalezienie co najmniej 200 osób, które co miesiąc będą nas wspierały cykliczną darowizną w wysokości 20-30 zł, niezależnie od środków, jakie pozyskujemy czasami z innych źródeł. Oczywiście wielu osób nie stać na taki wydatek, ale mogą przekazywać mniejsze kwoty (5 czy 10 zł każdego miesiąca), a z kolei zamożniejsi – wpłacać więcej. Wystarczy ustawić zlecenie stałego przelewu ze swojego konta.

200 osób to nie tak dużo, ale zarazem sporo – jeśli każda pomyśli, że nie wpłaci, bo na pewno ktoś inny to zrobi, wówczas nie uzbiera się grono niezbędne do uratowania nas. Jeśli możesz nas wspierać – zrób to bez oglądania się na innych. Prosimy o wpłaty na konto: Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom”, Bank Spółdzielczy Rzemiosła w Łodzi, numer rachunku: 78 8784 0003 2001 0000 1544 0001 – koniecznie z dop iskiem „Darowizna na cele statutowe”

Od Was zależy, czy niniejszy numer „Nowego Obywatela” będzie ostatnim.

Remigiusz Okraska redaktor naczelny „Nowego Obywatela”

Ekologia nie dla elity

Dzisiaj ekologia jest modna. I pilna. Mamy bowiem katastrofę klimatyczną. Już coraz trudniej udawać, że nic się nie dzieje, że to bła hostka, że „nie panikujmy”. Rośnie średnia glo balna temperatura, co chwilę są „upały stulecia”, towarzyszą temu susze, kataklizmy i deszcze nie nawadniające, lecz ulewne, podtapiające i dewa stujące dorobek lat i pokoleń. Już nie da się cho wać głowy w piasek.

Obrodziło zatem ekologami. W redakcjach, któ re jeszcze dekadę temu kpiły z ochrony przyro dy, że to zajmowanie się „żabkami i kwiatkami”. W partiach, które uważały, że beton, asfalt, wy cinanie lasów i regulowanie rzek to dobry sposób na wzrost PKB. W mediach, które zarabiały milio ny na reklamach samochodów i deweloperskiej za budowy ostatnich terenów zielonych. W biznesie, który bez umiaru spalał węgiel i ropę, stymulował zużycie energii, wytwarzał tysiące ton jednorazo wej tandety. Wszyscy oni są teraz „ekologicznie wrażliwi”. Trochę późno.

Niby lepiej późno, niż wcale. Ale warto spojrzeć, jaka to ekologia. Taka w interesie bogatych. I kosz tem biednych. Okazuje się, że dewastacja przyrody to nie wina wielkich koncernów, że to nie miliar derzy latają bez umiaru prywatnymi samolotami, że to nie klasy wyższa i średnia konsumują ponad stan. Winni mają być biedni czy zwykli ludzie. To pod ich adresem moralizuje się, że palą węglem (może dlatego, że dotacje na solary są dla dość za możnych), jeżdżą dieslami (mają inną możliwość w kraju zdewastowanego transportu zbiorowego?) i w ogóle „niszczą planetę”.

A przede wszystkim nie chcą na pstryknięcie palcem porzucić zarobkowania w kopalniach, hu tach i resztkach innego przemysłu. Bo są „ciem niakami”? Po prostu boją się o podstawy swojego przetrwania. Boją się w kraju i w świecie, w któ rych każda „reforma” i każda „transformacja” polegały w ostatnich dekadach na pogarszaniu sytuacji zwykłych ludzi. A w pakiecie był jeszcze bonus w postaci opluwania ich wywodami o homo sovieticus, roszczeniowcach itd.

To nie oni są przeciwko ekologii. To wielki biz nes był przez dekady i wieki antyekologiczny

– i zarobił na tym miliardy. To nie górnicy wydo bywają węgiel na złość całemu świat – to węgiel zapewniał przez dekady komfort i konsumpcję klasom średniej i wyższej. To nie ludzie wytwa rzają śmieci – to firmy dla własnego zysku produ kują tandetę i opakowują produkty bez umiaru. I tak dalej.

Musimy dokonać transformacji energetycznej. Odejść od spalania paliw kopalnych i emisji ga zów cieplarnianych. Ale nie kosztem setek tysięcy słabych i niewinnych ludzi, nie za cenę ich biedy i marginalizacji, nie strofując tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Czas zakończyć brudne biznesy i brudne zyski. I marnotrawny styl życia elit. A zwykłym ludziom pomóc przejść suchą sto pą przez transformację energetyczną. Niech płacą współwinni – nie zaś niewinni.

O tym jest obecny numer „Nowego Obywate la”. Tematyka ekologiczna jest na naszych ła mach obecna od początku edycji pisma. Zanim to było modne. To także swego rodzaju powrót do korzeni. Gdy w roku 2000 zakładaliśmy pismo „Obywatel”, poprzednika „Nowego Obywatela”, czyniła to grupka ludzi związanych z ruchem eko logicznym, ale przeciwna dominującym w nim sympatiom do liberałów proponujących ekologię antyspołeczną.

Dziś zastanawiamy się nad tym, jak dokonać transformacji energetycznej w sposób niekrzyw dzący słabych i niezamożnych. To nie tylko wy zwanie natury etycznej. To także rozsądek: nie da się zrobić tak wielkiej operacji w systemie de mokratycznym bez brania pod uwagę możliwości i potrzeb milionów ludzi. Ekologia oparta na wy zysku, lekceważeniu słabych i moralizowaniu bo gatych – będzie nieskuteczna. I podła.

Zróbmy to lepiej i mądrze. Dla planety i dla nas samych. Jak? Wskazujemy kilka kierunków, pyta my fachowców, punktujemy słabości i zagrożenia dotychczasowych wizji. Zapraszam do lektury!

PS. Jeśli „Nowy Obywatel” ma się nadal ukazy wać i poruszać tematy, jakich wcale lub prawie nie znajdziecie w innych mediach, potrzebne jest Wa sze wsparcie – spójrzcie proszę na sąsiednią stronę.

EDYTORIAL
1

5 Kryzys klimatyczny

z biednymi

KACPER

18 Co po węglu?

Z JOANNĄ MAZURKIEWICZ I JANEM

FRANKOWSKIM Z INSTYTUTU BADAŃ

STRUKTURALNYCH ROZMAWIA

MICHAŁ MALESZKA

30 Pięć lekcji, które możemy wyciągnąć z zamykania kopalń w przeszłości

CLAUDIA STRAMBO

Jeśli poważnie myślimy o ograniczeniu skut ków zmian klimatycznych, około 80% świato wych zasobów węgla będzie musiało pozostać w ziemi. Niektóre kopalnie będą musiały zo stać zamknięte. Oto pięć lekcji z naszych ba dań dotyczących sprawiedliwej transformacji wydobycia

34 Sprawiedliwość klimatyczna – szkic instrukcji obsługi

BARTŁOMIEJ KOZEK

46 Węgiel dziś i jutro

Z JAROSŁAWEM NIEMCEM

ROZMAWIA SZYMON MAJEWSKI

Podstawowym warunkiem jest wykonanie transformacji energetycznej przez samych za interesowanych. Gdybyśmy mieli jakieś rze czywiste możliwości wejścia jako branża w tę transformację, to myślę, że nie byłoby proble mu w obrębie spółek węglowych, gdzie miej sca pracy są w miarę dobre i w miarę stabilne. W obrębie tych stosunków pracy możemy ro bić różne rzeczy, niekoniecznie wydobywać węgiel, ale przy udziale związków zawodo wych, przy społecznym charakterze pracy. Tyle że to muszą wykonać sami górnicy jako podmiot tego procesu transformacji, a nie jako grupa, którą trzeba gdzieś prowadzić i wskazywać nam jakieś wizje.

56 Paliwo do zmiany

KRZYSZTOF MROCZKOWSKI

Trudna zima oraz wysokie ceny energii i cie pła stawiają kwestię transformacji energe tycznej polskiej gospodarki na prominentnym miejscu debaty publicznej. To kwestia żywot na zarówno dla długofalowej polskiej strategii politycznej, jak i dla bieżącej materialnej sytu acji milionów polskich rodzin.

Nie może być tak, że w społeczeństwie tak bardzo doświadczonym materialną deprywacją i przemo cową polityką elit, strategię klimatyczną opiera się na odpowiedzialności konsumentów, zawstydza niu klasy ludowej i ignorowaniu roli i potęgi kapitału. Pracownicy z klas niższych oczekują nie tylko spo łecznego szacunku, ale także gwarancji, że ich do tychczasowe życie nie zmieni się na gorsze.

16

Każdy z nas czułby opór i sprzeciw wobec informacji o konieczności zamknięcia miejsca pracy. To jest zupeł nie naturalna reakcja na wiadomość, że perspektywy zawodowe muszą się zmienić w związku z decyzją ze wnętrznych organów. Jeśli mówimy o procesie spra wiedliwej transformacji, bardzo ważne jest to, aby były brane pod uwagę stanowiska i opinie różnych stron.

34

Niezbędne staje się poparcie społeczne dla procesu zie lonej transformacji. Przykład francuskich „żółtych ka mizelek” czy rolników z kolejnych krajów, opierających się proponowanym narzędziom polityki klimatycznej, pokazuje, że takiego poparcia nie należy uważać za coś oczywistego i danego raz na zawsze. Odpowiedzią na to wyzwanie staje się koncepcja sprawiedliwej trans formacji czy też sprawiedliwości klimatycznej. Zwraca ona szczególną uwagę na fakt, że grupy i społeczno ści już dziś zagrożone różnymi formami wykluczenia (np. kobiety, osoby starsze czy o niskich dochodach) doświadczać będą negatywnych skutków kryzysu kli matycznego bardziej niż te radzące sobie lepiej w aktu alnym kontekście społecznym i gospodarczym.

i wojna
LEŚNIEWICZ
SPIS TREŚCI 5
2 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Dla klimatu ponad podziałami

Nie widać odejścia od modelu liberalizmu energetycznego, który wpędził Europę w ogromne tarapaty. Ten model zakładał, że na rynku energii mogą swobodnie dzia łać mechanizmy rynkowe i one w zasadzie wystarczą jako regulatorzy, więc nie trze ba tutaj dodatkowych zabezpieczeń praw nych, instytucjonalnych czy ingerencji państwa, bo to się potoczy własnym torem wyznaczonym przez niewidzialną rękę ryn ku, a Europejczycy będą mieli tanią ener gię w dużych ilościach. Ale to nie zadziałało. Zamiast niewidzialnej ręki zobaczyliśmy wi dzialną pięść Władimira Putina.

76 O zieloną i sprawiedliwą transformację

MARIE-MONIQUE FRANSSEN, DIRK HOLEMANS

Chodzi również o sprawiedliwy podział kosztów i obciążeń związanych z tą ambitną transforma cją. Jej wynikiem powinny być (zielone) miejsca pracy, godna praca w społeczeństwach neutral nych pod względem emisji dwutlenku węgla, rozwiązania oparte na solidarności na poziomie lokalnym, regionalnym i globalnym.

104 Odnawialna przyszłość?

Z GRZEGORZEM WIŚNIEWSKIM ROZMAWIA MICHAŁ MALESZKA

Właśnie dzięki kryzysowi energetyczne mu mamy w tej chwili niepowtarzalną szan sę, jeśli chodzi o transformację energetyczną. Zwłaszcza jeśli wraz z rozwojem OZE zbudu jemy magazyny ciepła i zintegrujemy trans formację elektroenergetyki z zapóźnioną transformacją ciepłownictwa. Przy odpowied nio szybkich inwestycjach jesteśmy w stanie przejść bezpośrednio z węgla do OZE nie tylko redukując emisje, ale także obniżając koszty i uniezależniając się od importu paliw.

88 Atom dla klimatu?

Z URSZULĄ KUCZYŃSKĄ

ROZMAWIA REMIGIUSZ OKRASKA

Energetyka jądrowa nie mieści się w neoliberalnym paradygmacie ekonomicznym. W energetyce rządzi tzw. levelized cost of energy, na podstawie tego jest liczony koszt inwestycji w konkretne źródła itd., ale jest on narzędziem totalnie nieodzwierciedlającym realnych kosztów danej inwestycji, a raczej patrzącym na nie pod kątem krótkotrwałej stopy zwrotu dla inwestora w danym otoczeniu inwestycyjnym. Neoliberalizm zniszczył energetykę jądrową – jego logika doraźnego i krótkoterminowego zysku komercyjnego to coś, co uderza w energię z atomu.

116 Przetransformować transformację. Polska „opowieść głęboka” dla Europy DR MATEUSZ PIOTROWSKI

Klasa „profesjonalno-menedżerska” i grupy z nią się identyfikujące (jak inteligencja) swo ją rolę widzą w dyscyplinowaniu klas niższych do doganiania wyobrażonego Zachodu. Dziś ten Zachód pomalowany jest na zielono: prowincja i „klasy pracujące” mają więc dogonić metropo litalną „mobilną klasę laptopową”, deklarującą większe zaniepokojenie kryzysem klimatycz nym i większą świadomość ekologiczną. W tle wezwania „musimy zmienić wszystko, by oca lić planetę!” klasy pracujące słyszą głos z offu: „biednym ludziom będzie gorzej”.

64
3

Redakcja, zespół i stali współp R acownicy Remigiusz Okraska (redaktor naczelny)

Mateusz Batelt, Joanna Duda-Gwiazda, Bartłomiej Grubich, Katarzyna Górzyńska-Herbich, Konrad Hetel, prof. Monika Kostera, dr hab. Rafał Łętocha, Szymon Majewski, dr Tomasz S. Markiewka, dr Łukasz Moll, Bartłomiej Mortas, Krzysztof Mroczkowski, Magdalena Okraska, dr Jan Przybylski, Mateusz Różański, Marceli Sommer, Szymon Surmacz, Karol Trammer

n owy o bywatel ul. Daszyńskiego 55, 42-400 Zawiercie, tel. 530 058 740 propozycje tekstów: redakcja@nowyobywatel.pl reklama, kolportaż: biuro@nowyobywatel.pl nowyobywatel.pl

issn 2082–7644 n akład 1400 szt. w ydawca Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Daszyńskiego 55, 42-400 Zawiercie Redakcja zastrzega sobie prawo skracania, zmian stylistycznych i opatrywania nowymi tytułami materiałów nadesłanych do druku. Materiałów niezamówionych nie zwracamy. Nie wszystkie publikowane teksty odzwierciedlają poglądy redakcji i stałych współpracowników. Przedruk materiałów z „Nowego Obywatela” dozwolony wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody redakcji, a także pod warunkiem umieszczenia pod danym artykułem informacji, że jest on przedrukiem z kwartalnika „Nowy Obywatel” (z podaniem konkretnego numeru pisma), zamieszczenia adresu naszej strony internetowej (nowyobywatel.pl) oraz przesłania na adres redakcji 2 egz. gazety z przedrukowanym tekstem. s p R zedaż „Nowy Obywatel” jest dostępny w prenumeracie zwykłej i elektronicznej (nowyobywatel.pl/sklep), można go również kupić w sieciach salonów prasowych Empik oraz w sprzedaży wysyłkowej. okładka, skład, op R acowanie g R aficzne Bartłomiej Mortas ( behance.net/bartekmortas), Designed by Freepik

dRuk i op R awa Drukarnia READ ME w Łodzi 92–403 Łódź, Olechowska 83 druk.readme.pl

Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

128 Społeczne punkty przełomowe w czasie wojny i marazmu

PROF. DR HAB. EWA BIŃCZYK

Haniebną wojnę Putina można interpretować jako kompromitację systemu opartego na pali wach kopalnych oraz nierównościach. PKB go spodarki rosyjskiej plasuje się na 11–12 miejscu na świecie. Rosja to trzeci największy „produ cent” ropy, po Arabii Saudyjskiej i USA. Szacuje się, że handel ropą i gazem przynosi Rosji 30% PKB i 40–50% budżetu, stanowiąc 55–60% eks portu tego kraju. Równocześnie Rosja to jedna z najbardziej nierównych spośród największych gospodarek świata. Światowy potentat paliw ko palnych, jakim jest Rosja, to także gospodarka, w obrębie której nie tyle się produkuje, co raczej jedynie wydobywa, odzierając Ziemię z jej bo gactw. Eksploatacja zasobów naturalnych to czę sto łatwy i znaczący zysk dla elit.

138 Wiersze do celu. O poezji Kamili Janiak PAWEŁ KACZMARSKI

Zaangażowana poetka, która debiutowała tuż przed tzw. wielką recesją wierszami szyb ko utożsamionymi przez krytykę z surową zło ścią i potoczystością frazy, pod koniec drugiej dekady XXI wieku zdecydowała się sięgnąć świadomie po formy bardziej ukierunkowane, oszczędne i precyzyjne, żeby dalej pisać o sa motności, alienacji i atomizacji społecznej.

140 Wiersze

KAMILA JANIAK

a on leżał trochę tu, trochę tam. na trasie S8 policja zablokowała dwa pasy.

SPIS TREŚCINOWY BYWATEL NR 39 (90) · JESIEŃ 2022

Sprawiedliwość klimatyczna – szkic instrukcji obsługi

W ostatnich latach nie brakowało całościo wych opracowań, wskazujących sposoby osiągnięcia ambitnych celów klimatycznych przy równoczesnej poprawie jakości życia – również w Polsce. Można mieć jednak pewne wątpliwości co do tego, czy zbliżamy się do osiągnięcia zawar tych w nich wizji przyszłości. Czy zatem nie czas na to, by zrobić krok w tył i zastanowić się, jak wła ściwie przekonać do zarysowanego w nich świata?

Wydarzenia ostatnich lat mogły stanowić nie małe wyzwanie dla ambitnej, globalnej polityki klimatycznej. W trakcie pandemii, wzrostu cen czy rosyjskiej agresji na Ukrainę pojawiały się gło sy zachęcające do odłożenia na bok prośrodowi skowych rozwiązań i skupienia się na poprawie tradycyjnie rozumianej kondycji gospodarczej.

Do tych wyzwań język opowieści o zielonej transformacji dostosowywał się na różne, zależ ne od kontekstu sposoby. Przykładem może być koncepcja postpandemicznej zielonej odbudowy jako sposobu na nakierowanie mających stymulo wać gospodarkę środków finansowych na działa nia służące również klimatowi i środowisku (takie jak termomodernizacja, transport publiczny czy odbudowa ekosystemów1). W zmienionym kon tekście geopolitycznym dużo mówi się o roli efek tywności energetycznej czy odnawialnych źródeł energii w zapewnieniu Europie bezpieczeństwa energetycznego2

Zestawiając jednak tempo zmian zachodzą cych w dominujących wzorcach produkcji i kon sumpcji z poziomem niezbędnych redukcji emisji

gazów cieplarnianych, dzięki któremu mieliby śmy szansę uniknąć najgorszych efektów kryzysu klimatycznego, widzimy wyraźnie, że przybywa dających nadzieję deklaracji neutralności klima tycznej ze strony kolejnych państw, miast, branż czy pojedynczych firm3. Dotyczą one zapowiedzi radykalnego obniżenia emisji gazów cieplarnia nych i pochłaniania pozostałych poprzez odbudo wę ekosystemów lub rozwiązania technologiczne. Deklaracjom tym nie towarzyszy jednak dosta tecznie dużo działań, dzięki którym mogłyby one stać się rzeczywistością.

Aby mogły ruszyć na potrzebną skalę, niezbęd ne staje się poparcie społeczne dla tak zarysowa nego procesu zielonej transformacji. Przykład

34 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

francuskich „żółtych kamizelek” czy rolników z kolejnych krajów, opierających się proponowa nym narzędziom polityki klimatycznej, pokazu je, że takiego poparcia nie należy uważać za coś oczywistego i danego raz na zawsze.

Odpowiedzią na to wyzwanie staje się koncep cja sprawiedliwej transformacji czy też sprawie dliwości klimatycznej. Zwraca ona szczególną uwagę na fakt, że grupy i społeczności już dziś zagrożone różnymi formami wykluczenia (np. ko biety, osoby starsze czy o niskich dochodach) do świadczać będą negatywnych skutków kryzysu klimatycznego bardziej niż te radzące sobie le piej w aktualnym kontekście społecznym i gospo darczym. Przypomnieć w tym kontekście można

chociażby o fakcie, iż zamieszkane przez osoby uboższe dzielnice Londynu4 czy rejony stanu Lu izjana5 są równocześnie przestrzeniami o bardziej zanieczyszczonym środowisku.

Wspomniany punkt widzenia dotyczący wy zwań klimatycznych stał się w ostatnich latach coraz bardziej rozpowszechniony – nie tylko w środowiskach aktywistycznych na Globalnej Północy, ale również przy okazji międzynaro dowych negocjacji klimatycznych, gdzie istot nym jego promotorem byli m.in. przedstawiciele polskich władz6. Doświadczenie negatywnych skutków transformacji po roku 1989 dla wie lu społeczności lokalnych oznaczało załamanie dotychczasowych źródeł (choćby niewielkiego)

ba CoCreatr, flickr.com/photos/cocreatr/5392892980 35

dobrobytu i zepchnięcie na boczny tor szans roz wojowych. Mało komu marzy się powtórka, tym bardziej, że choć daje się wyznaczyć pewne trendy globalnej polityki klimatycznej, z którymi trudno (szczególnie na poziomie pojedynczego państwa) dyskutować, o tyle już jak najbardziej realna sta je się możliwość spowolnienia niezbędnych dzia łań klimatycznych z powodu nieodpowiedniego doboru narzędzi polityki publicznej. Takie opóź nienie zapewne nie odwróci globalnych tren dów, ale będzie oznaczać zmniejszenie szans na zmieszczenie się ludzkości w obrębie granic eko systemowych, ich zdolności do regeneracji oraz zapewnienia nam odpowiedniej jakości życia. Jak zatem uniknąć ziszczenia się tego pesymi stycznego scenariusza? Kluczowe staje się nie tylko prezentowanie wiedzy o stanie globalnego środowiska oraz dostępnych rozwiązań, ale tak że konstruowanie nowych opowieści o tym, jaką przyszłość chcemy tworzyć. W kontekście spra wiedliwości klimatycznej ważne staje się dotarcie

z argumentami poza bańkę przekonanych do ko nieczności zmiany. W tym do grup, które bądź to czerpały korzyści z dotychczasowego mode lu rozwojowego, bądź też nie widzą, w jaki spo sób miałyby skorzystać na zielonej transformacji. Aby była ona udana, nie mogą one czuć, że jest to jedynie działanie wymuszane na nich z zewnątrz.

Naszymi działaniami powinien kierować konsensus naukowy…

Dyskusje wokół klimatu, toczone na osi wiary -niewiary w naukowe ustalenia wokół kryzysu klimatycznego, znane są chociażby ze spolary zowanej sceny politycznej Stanów Zjednoczo nych. Łagodniejszą odmianą takiego podziału może być sytuacja, w której politycy przyznają, że problemy klimatyczne powodowane są przez człowieka, jednak nie nadają temu tematowi do statecznego priorytetu lub oferują rozwiązania, które stoją w jawnej sprzeczności z konsensusem naukowym.

b Mykyta Nikiforov, flickr.com/photos/nikiforovpizza/37369942871 36 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Skąd taka sytuacja? Kryzys kreowania i trans misji wiedzy, którego przejawem jest również szerzej pojęta dezinformacja, nakłada się na spo ry wokół osi lud versus elity. Tematem na inną dyskusję jest to, czy oś ta najbardziej trafnie od zwierciedla najważniejsze podziały polityczne we współczesnych społeczeństwach. Nie ule ga jednak wątpliwości, że zadomowiła się ona w przekazach różnorodnych sił politycznych i mało prawdopodobne, by zupełnie zniknęła. Pod tę oś podkłada się różne grupy społeczne. Dla niektórych sił politycznych środowiska naukowe stanowią część elit, przeciwko którym walczą –a stąd już tylko krok do kwestionowania genero wanej przez nie wiedzy.

Ryzyko przyjęcia tego spojrzenia i zakwestio nowania konsensusu naukowego w kwestiach klimatycznych (otwartego albo w postaci braku adekwatnych działań) z punktu widzenia spra wiedliwości klimatycznej jest ogromne. Aby nie odwoływać się wyłącznie do argumentów ekono micznych i odległych rejonów świata – najnow szy cykl raportów IPCC zaprezentował prognozy rozwoju zmiany klimatu dla różnych szerokości geograficznych.

W przypadku Europy Środkowej oznaczać ona będzie równocześnie zwiększenie ryzyka wystą pienia deszczy nawalnych i powodzi rzecznych, ale również suszy7. Fale upałów w zabetono wanych miastach stanowią realne ryzyko zdro wotne, susza rolnicza generuje zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego, nie wspomina jąc o kosztach finansowych związanych z odbu dową obiektów zniszczonych przez wodę.

W kontekście konsensusu naukowego warto zdać sobie sprawę z jednej kwestii. Raporty IPCC są efektem analizy tysięcy badań, na bazie któ rych szacowane jest prawdopodobieństwo wy stąpienia opisywanych w nich zjawisk. Wraz z postępami wiedzy naukowej prognozy dotyczą ce scenariusza świata, w którym kurczowo trzy mamy się dotychczasowego status quo, stają się mniej zachęcające.

Zawarte w raportach panelu, który stworzony został w 1988 r. przez Światową Organizację Me teorologiczną (WMO) oraz UNEP dane cechują się jeszcze jedną właściwością. Nie stanowią od zwierciedlenia najbardziej fatalistycznego sce nariusza rozwoju wypadków, a raczej są swego rodzaju najmniejszym wspólnym mianownikiem, co do którego istnieje konsensus. Nie brakuje po szlak wskazujących na to, że negatywne zjawiska

opisywane na ich łamach zachodzą raczej szyb ciej, niż oczekiwano – przykładem może być ska la tegorocznej letniej fali upałów na zachodzie Europy czy zeszłorocznych pożarów lasów i wy sokich temperatur w kanadyjskiej Kolumbii Bry tyjskiej.

…ale wybór narzędzi zależy od nas

Konsensus naukowy mylony jest często z wizją istnienia jednej drogi do zrealizowania postu lowanych zmian, mających na celu utrzymanie kryzysu klimatycznego pod kontrolą. Osiągnię cie w skali globalnej stanu neutralności klima tycznej do 2050 r. jest scenariuszem uznanym za najbardziej optymalny. Znane są najbardziej skuteczne działania, które mogą zbliżyć nas do jego osiągnięcia – od efektywności energetycz nej i rozwoju OZE po budowę gospodarki o obiegu zamkniętym, odejście od dominacji indywidual nego transportu samochodowego czy odbudowę ekosystemów 8

Rozwiązania te nie oznaczają jednak, że do osiągnięcia pożądanego stanu nie mogą prowa dzić różne drogi. Nawet jeśli w różnego rodzaju opracowaniach eksperckich pojawiają się propo zycje konkretnych rozwiązań finansowych czy legislacyjnych, to warto na nie spojrzeć przez pryzmat pokazywania potencjalnego pola moż liwości, nie zaś jedynej drogi działania. Oczywi ście, ze względów naukowych, technologicznych czy związanych ze skalą wyzwania nie sposób rekomendować działań lekceważących np. na woływania do odejścia od spalania paliw ko palnych czy zakładających, że zrównoważone wzorce mobilności osiągniemy, zastępując je den do jednego wszystkie samochody spalino we elektrycznymi9.

Wybór konkretnych narzędzi polityki klima tycznej jest już jednak jak najbardziej możliwy. To właśnie ta kwestia, a nie spieranie się o ustalenia środowisk naukowych, powinna stać się osią debat publicznych. Dziś znacznie częściej niż na sejmo wej mównicy dyskusja toczy się w środowiskach eksperckich. Do szerszej opinii publicznej przebi jają się jedynie najbardziej „gorące” wątki, wokół których ogniskują się konflikty, takie jak wyko rzystywanie energetyki atomowej lub rezygnacja z obrania tej drogi pozyskiwania energii.

Tymczasem to, w jaki sposób będziemy kształ tować w kolejnych latach i dekadach odpowiedzi na kryzys klimatyczny, będzie miało kluczowy wpływ na ewolucję społeczeństwa i gospodarki.

37

Obierane strategie polityczne, preferowane tech nologie czy sposoby ich wykorzystania są narzę dziami, które służyć mogą promowaniu zupełnie innych wizji nowego ładu, a dużą rolę w tym, któ re z nich będą obierane, odgrywają ideowe za patrywania głównych graczy tych procesów – w tym rządów.

Inne rezultaty końcowe przynieść może sku pianie się na promowaniu innowacji technolo gicznych bez ambitnych planów redukcji emisji gazów cieplarnianych, jak robił poprzedni, kon serwatywny rząd w Australii. Inne – oparcie dzia łań redukcyjnych na handlu emisjami, np. w Unii Europejskiej. Jeszcze inne – na podatku węglo wym, który może w różnych proporcjach być wykorzystywany do obniżenia innych form opo datkowania, wypłacania każdej osobie „węglowej dywidendy” albo do publicznego finansowania inwestycji sprzyjających osiąganiu neutralności klimatycznej – to droga obrana przez liberalny rząd Kanady10

Środowisko nie jest czymś odrębnym od gospodarki i społeczeństwa

Oprócz zrozumienia ideologicznych podstaw wy boru takich, a nie innych polityk klimatycznych, równie istotne staje się zauważenie, że w obli czu kompleksowego charakteru wyzwań nie do utrzymania jest konwencjonalne, silosowe po dejście do ich rozwiązywania. Nawet jeśli zmiany w sektorze energetycznym stanowią istotny ele ment klimatycznej układanki, nie oznacza to, że możliwe do zlekceważenia są emisje z innych sek torów, takich jak przemysł, budownictwo, trans port czy systemy żywnościowe.

Przez lata istniała pokusa, aby polityki środowi skowe realizować w oderwaniu od kwestii i argu mentów społecznych i gospodarczych. W niejednej partii ekopolitycznej na świecie do pionierskich tematów dyskusji należało to, na ile należy ogra niczać swoją uwagę jedynie do postulatów eko logicznych, na ile zaś łączyć je z szerszą agendą. W ostatnich latach, z różnych powodów – od pracy intelektualnej, wykonanej w czasie poprzedniego kryzysu finansowo-ekonomicznego lat 2007–2008 (kiedy to narodziło się pojęcie Green New Deal –Zielonego Nowego Ładu11), aż po przyjęcie w 2015 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 17 Celów Zrówno ważonego Rozwoju, integrujących jego trzy filary12 – silosowe podejście do ochrony środowiska w pro jektach politycznych zaczęło wyglądać coraz bar dziej anachronicznie.

Nie oznacza to, że nie pojawiają się spory i dys kusje dotyczące tego, jak taką integrację realizo wać w praktyce. Można zaryzykować stwierdzenie, że ile osób, tyle wizji zrównoważonego rozwoju. Wśród osi podziałów wokół niego wymienić warto szczególnie dwie. Jedna dotyczy skali uwzględnia nia kwestii społecznych i ekonomicznych. Druga natomiast poziomu zaufania do technologii i tego, że to one (nie zaś zmiany w dominujących mode lach społeczno-gospodarczych) przede wszystkim przyczynią się do osiągnięcia celów zrównoważo nego rozwoju13.

Również samo pojęcie rozwoju nie jest przyjmo wane z równym entuzjazmem. Dla niektórych leży ono niebezpiecznie blisko słowa „wzrost” – ten z kolei kojarzony jest ze wzrostem gospodarczym, który zdaniem części osób nie jest na dłuższą metę

38 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

możliwy do utrzymania na planecie o skończo nych zasobach. Jak widać po tym krótkim zesta wieniu, już te osie podziału generują sporą ilość kombinacji przekładających się na preferowane wybory polityczne.

Pod parasolem zrównoważonego rozwoju znaj dziemy zatem zwolenników i przeciwniczki geo inżynierii, entuzjastów eksploatacji zasobów kosmosu oraz osoby apelujące o zmianę nie tylko wzorców produkcji i konsumpcji, ale całościowe go spojrzenia na nasze relacje ze światem. Inne będą wizje neutralności klimatycznej postulo wane przez ruchy społeczne, inne – przedsta wiane przez wielkie korporacje. Czasem inaczej potrafią je przedstawiać nawet dwie różne fir my. Przed dyskusją na ten temat, zamiast zakła dać istnienie jednego wzorca, warto zapytać o tę

wizję osoby, z którymi rozmawiamy i które pro ponują podążanie tą ścieżką.

Działania proklimatyczne muszą odpowiadać na potrzeby społeczne

Wynika to z dwóch omówionych już wcześniej wątków – potrzeby holistycznego spojrzenia na polityki prośrodowiskowe oraz zdobycia dla nich niezbędnego poparcia. W ostatnich latach, dzięki wspomnianej już pracy intelektualnej czy postę powi technologicznemu, przyczyniającemu się m.in. do znaczącego zmniejszenia kosztów wy twarzania energii ze źródeł odnawialnych, co raz rzadziej słychać hasła o „ekologach chcących powrotu do jaskiń”. Ale już inny wątek – wyso kiej ceny wprowadzanych rozwiązań i ich ogra niczonej dostępności dla mniej zamożnych grup społecznych – pozostaje niezwykle istotnym wy zwaniem, nie tylko komunikacyjnym.

Wyzwanie to zauważalne jest na dwóch po ziomach – indywidualnym oraz systemowym. Przykłady skali tego pierwszego zauważyć moż na chociażby w globalnym badaniu Earthscan, zrealizowanym na zlecenie firmy IKEA w 2018 r.14 Analizując krajobraz społeczny na kilkunastu rynkach, na których operuje ta korporacja, bada cze Earthscan zauważyli, że w Polsce szczegól nie liczna jest grupa osób, którą można określić mianem „zniechęconych”. Są to osoby, które do strzegają skalę problemów środowiskowych, jed nak czują się bezradne i potrzebują narzędzi do tego, by móc zmniejszać swój negatywny wpływ na klimat.

Narzędzi tych potrzebujemy jednak również na drugim poziomie – systemowym. Dla części z nas odpowiednio wyceniona oferta rynkowa (od paneli fotowoltaicznych po elektryczne rowe ry) będzie wystarczającym bodźcem do zmiany zachowania. Dla osób mierzących się z wyzwa niami takimi jak ubóstwo energetyczne czy wy kluczenie komunikacyjne – oferta indywidualna może być niewystarczająca. Co więcej, przerzu canie odpowiedzialności za ekologiczne postę powanie na jednostki będzie grozić napięciami społecznymi, gdy np. osoby posiadające ograni czony (lub zgoła żaden) dostęp do autobusu lub pociągu do najbliższego dużego miasta będą sil niej obciążane kosztami zielonej transformacji bez zaoferowania im odpowiedniej alternatywy.

Tego typu wyzwania oznaczać będą konieczność konfrontowania jednej z fundamentalnych zasad polityki ochrony środowiska – „zanieczyszczający

bd Orhan, flickr.com/photos/orhancavus/30817015560 39

płaci” – z odpowiedzialnością poszczególnych podmiotów za stan planety oraz z ideą sprawie dliwości społecznej, z którą często związane jest progresywne ponoszenie różnego rodzaju obcią żeń. Wraz z kolejnymi etapami transformacji, co raz bardziej dotykającymi naszych przyzwyczajeń (od lotów samolotowych po promowanie diet bar dziej roślinnych, generujących mniejszy nacisk na środowisko) poziom trudności tego zadania bę dzie rosnąć.

Dbałość o planetę to nie „moda” ani „ideologia”

Z powyższych wątków wynika również akceptacja tego, że kwestie klimatyczne (i szerzej – środowi skowe) będą trwałym trendem globalnej polityki. Ambicje i ich realizacja to jedno, ale – czy to się nam podoba, czy nie – będą one kształtować de batę publiczną na długie lata.

Widać to chociażby w silnej obecności tema tyki środowiskowej w publikacjach Światowe go Forum Ekonomicznego z cyklu „Global Risks

Report”15. Powstały one na bazie odpytywania liderów opinii z całego świata z największych po tencjalnych zagrożeń gospodarczych. Widać to również, gdy przestaje się analizować unijną po litykę klimatyczną i zaczyna obserwować zmia ny zachodzące na szczeblu globalnym. Deklaracje dotyczące neutralności klimatycznej już od daw na nie są ograniczone do bogatej globalnej Półno cy – padają dziś ze strony takich krajów, jak Indie, Nigeria, Argentyna czy Turcja. Ambicje tych kra jów nie zawsze jeszcze idą w parze z tempem dzia łań wskazywanym jako konieczne przez naukowy konsensus na temat klimatu, jednak ich ignoro wanie (wygodne dla polityków ledwo ukrywa jących swój sceptycyzm klimatyczny) oznacza zamykanie oczu na zmieniającą się rzeczywistość.

Szczególnie pouczający w tym kontekście jest przykład Chin. Jeszcze kilkanaście lat temu kraj ten w trakcie globalnych negocjacji klimatycz nych nie chciał nawet słyszeć o jakichkolwiek wiążących celach redukcyjnych dla Globalne go Południa. Po latach zmagania się ze smogiem,

40 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

będącym jednym z efektów opierania modelu roz wojowego na paliwach kopalnych, okazało się, że zanieczyszczenie środowiska może stanowić za grożenie dla rządzącego krajem reżimu, opiera jącego swą legitymację na niepisanej umowie społecznej, gwarantującej mieszkańcom kraju po stępującą poprawę jakości życia. Dziś Pekin dekla ruje realizację celu neutralności klimatycznej do 2060 r., a tamtejsi przywódcy roztaczają wizję bu dowy „cywilizacji ekologicznej”16

Tak jak w przypadku dyskusji o kształcie poli tyk klimatycznych, nie chodzi tu o przyjęcie ze ro-jedynkowej wizji, w której działania te bądź to gwarantują uniknięcie najgorszych skutków ka tastrofy klimatycznej, bądź też od początku do końca są „eko-ściemą” dla naiwnych. Przykład chiński, w którym w tym samym czasie mamy do czynienia i z rekordowymi w skali globu in westycjami w odnawialne źródła energii, jak i z pomysłami na dalszą rozbudowę energetyki wę glowej, stanowi tu dobry punkt odniesienia17. To, czego potrzebujemy, to zrozumienia dynamicznie

zmieniającego się otoczenia gospodarczego czy oczekiwań społecznych i umiejętności dostoso wania się do tych zmian – nie tylko ze względów środowiskowych.

Technokracja albo demokracja – wybór należy do nas

Dochodzimy tu do istotnego aspektu sprawie dliwej transformacji, a mianowicie do sprawczo ści społeczności, których ma ona dotyczyć. Tam, gdzie brakuje poczucia tejże sprawczości (nie tyl ko z powodu realizowanej polityki stricte środowi skowej, ale również skutków polityk społecznych i ekonomicznych, takich jak ograniczony dostęp do wysokiej jakości miejsc pracy czy opcji trans portu zbiorowego), tam rodzić się będzie niechęć wobec działań wprowadzanych odgórnie. Nawet tych, które miałyby mieć na takie lokalne społecz ności potencjalnie pozytywny wpływ.

Polityka klimatyczna i związane z nią inwesty cje nadają się świetnie do oporu wobec nich z sze regu wspomnianych już powodów. Wymagają zaufania wobec nauki w sytuacji, gdy środowiska naukowe – często celowo – prezentowane są jako część oderwanej od rzeczywistości elity, wykorzy stującej swój kapitał (ekonomiczny i symboliczny) do narzucania własnych preferencji.

W kontekście wspominanej różnorodności po dejść do polityk środowiskowych i klimatycz nych, należy pamiętać o rozdźwięku między tendencjami demokratycznymi a technokra tycznymi. Brytyjski politolog David Runciman w swojej książce „Jak kończy się demokracja?”18 wywodzi go z okresu po II wojnie światowej, której kulminacją było wynalezienie i wykorzy stanie broni jądrowej. Jego zdaniem od tego mo mentu poziom komplikacji wytworzonych przez człowieka systemów zaczął być tak duży, że nie dało się już uniknąć napięć między szeroko po jętym podejściem eksperckim, stawiającym na kreowanie decyzji przez osoby dysponujące od powiednią wiedzą, a tym demokratycznym, do magającym się prymatu pozostawienia wyborów (włącznie z bardziej technicznymi) w rękach wspólnoty obywatelskiej.

W sytuacji, gdy najbardziej radykalny zwrot w sposobie funkcjonowania właściwie każde go sektora gospodarki powinniśmy wykonać do końca obecnej dekady, powyższe rozróżnienie przestaje być jedynie abstrakcyjną akademic ką dyskusją. Protesty społeczne przeciwko inwe stycjom podejmowanym – w odczuciu lokalnych

bd Portland General Electric, flickr.com/photos/portlandgeneralelectric/5227682094 41

społeczności – ponad ich głowami doprowadziły w Polsce do przyjęcia legislacji de facto zamraża jącej rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Ruchy aktywistyczne, domagające się np. poszerzenia Białowieskiego czy utworzenia Turnickiego Parku Narodowego, stykają się z co najmniej sceptycz nymi mieszkańcami, niepokojącymi się o dalsze ograniczenie ich szans na godne życie. Nawet jeśli przyjmiemy, że najwięksi oponen ci polityk ekologicznych na poziomie lokalnym to jedynie głośna mniejszość, nie da się ukryć, że bez zadbania o szeroką paletę rozwiązań, włą czających w proces zielonej transformacji jak największe grupy społeczne, zwyczajnie zabrak nie dla niej demokratycznego poparcia. Oczywi ście pewne nisko wiszące owoce mogą wciąż być zbierane dzięki indywidualnym decyzjom kon sumenckim (np. poprzez instalowanie paneli fo towoltaicznych czy pomp ciepła), ale w tej wersji z pewnością nie wystarczą do osiągnięcia celu neutralności klimatycznej. Zamiast tego tak re alizowany zielony zwrot podtrzymywał będzie obraz działań prośrodowiskowych jako stylu ży cia wybieranego przez osoby zamożne oraz po stulowanych przez środowiska wielkomiejskie. Potrzeba nowej umowy społecznej

W jaki sposób uniknąć realizacji tak zarysowane go scenariusza? Wymagać to będzie wzmocnienia działań szeroko rozumianego sektora publicznego – europejskiego, krajowego i samorządowego. Po winien on wejść tam, gdzie aktualnie brakuje do statecznego zaangażowania i zainteresowania ze strony bardziej świadomych i gotowych do zmia ny swych wzorców postępowania firm czy kon sumentów. Działanie to jest tym bardziej istotne, że bez niego polaryzacja wokół przedstawianych jako wybór stylu życia decyzji prośrodowisko wych (na dodatek podejmowanych wybiórczo i prezentowanych wygodnie dla osób i grup spo łecznych, krytykujących bezczynność innych19) uniemożliwi sukces polityk ekologicznych, po szerzenie pozytywnych skutków ich wdrażania oraz minimalizacji negatywnych efektów ubocz nych, wynikłych z nieskoordynowanego charak teru zachodzących zmian.

Na szczeblu unijnym pojawia się pytanie o to, czy ambitne założenia Europejskiego Zielonego Ładu możliwe są do zrealizowania w obecnych ramach traktatowych. Silniejsza koordynacja po lityk energetycznych napotyka na opór państw członkowskich, przyzwyczajonych do bardziej

niezależnego kształtowania swych miksów ener getycznych. Problem polega na tym, że różne tempo dekarbonizacji poszczególnych systemów w obliczu istnienia wspólnych wyzwań (takich jak rozgrywanie poszczególnych krajów przez Rosję za pomocą jej surowców energetycznych) oraz europejskiego systemu energetycznego za czyna być coraz trudniejsze w realizacji.

Skuteczne wdrożenie unijnej polityki klima tycznej – w tym realna dyskusja na temat jej kształtu i szczegółowych zapisów w miejsce pro stego wsparcia lub odrzucania Europejskiego Zie lonego Ładu – wymagać będzie raczej więcej, niż mniej Europy. Poparcia dla wzmocnienia integra cji nie uda się jednak zmobilizować, jeśli zabrak nie zaufania między poszczególnymi państwami. Zwolennicy zwiększenia ambicji klimatycznych kontynentu, oprócz przypominania o naukowej wiedzy o klimacie, muszą również klarowniej ko munikować to, w jaki sposób chcą sfinansować zieloną transformację i w jaki sposób chcą roz łożyć jej ciężary oraz korzyści społeczne i eko nomiczne.

Od poziomu krajowego oczekiwać powinniśmy zrozumienia znaczenia wyzwania klimatyczne go. Chodzi m.in. o umiejętność dopominania się o odpowiednie środki na dopasowaną do punk tu wyjścia ścieżkę transformacji klimatycznej. Mowa zatem o solidarności na szczeblu europej skim, jak i gotowości do okazywania jej w obliczu wyzwań innych państw członkowskich UE oraz klimatycznej współpracy na rzecz zmian na Glo balnym Południu.

Jednocześnie kluczowe staje się wykorzystywa nie kompetencji oraz możliwości (finansowych, organizacyjnych, osobowych) jednostek central nych do wspierania lokalnych społeczności w ob liczu oczekiwanych zmian. Jeśli oczekujemy poszerzania obszarów ochrony przyrody, umożli wiającego ekosystemom takim jak osuszone mo kradła (zmieniającym się przez to z magazynów w emitentów dwutlenku węgla) ich regenera cję, lokalne społeczności muszą otrzymać wspar cie w tworzeniu strategii ich przyszłego rozwoju w oparciu o podstawy inne niż eksploatacja zaso bów środowiska.

Nie zaszkodzi również regularne analizowa nie barier utrudniających zieloną i sprawiedliwą transformację, a także ich znoszenie. Szczegól na uwaga poświęcona powinna być możliwo ści wspierania lokalnych gospodarek poprzez działania takie, jak upowszechnienie aspektów

42 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

społecznych i środowiskowych w zamówieniach publicznych, zwiększenie środków na termomo dernizację czy odbudowę lokalnych połączeń transportu publicznego. Przykładem pozytywne go działania może być wspieranie przez Minister stwo Środowiska 44 Miejskich Planów Adaptacji, mających być dla lokalnych samorządów w mia stach powyżej 100 tysięcy mieszkańców pomocą w dostosowywaniu się do przewidywanych skut ków zmiany klimatu, takich jak fale upałów czy gwałtowne zjawiska pogodowe20 .

Wspierane powinny być nie tylko innowacje technologiczne i ich wdrażanie, ale również in nowacje społeczne, takie jak spółdzielnie ener getyczne. Jak wskazuje raport „Spółdzielcza transformacja” to właśnie kooperatywy mogą być formą prowadzenia działalności gospodarczej szczególnie przydatną w regionach, które odcho dzić będą od wydobycia węgla21.

Poziom lokalny to z kolei ten, który z jednej stro ny powinien najlepiej umieć łączyć lokalny kon tekst z globalnymi trendami. Patrząc na to, jak w 2022 r. wciąż musimy głośno domagać się koń ca pomysłów na betonowanie reprezentacyjnych

przestrzeni publicznych, dokonywanych pod ha słem rewitalizacji, można rzecz jasna mieć pewne wątpliwości co do tego, czy wszystkie samorządy rozumieją potrzebę zerwania ze status quo.

Jeśli jednak sprawiedliwie ocenić sytuację, warto również wspomnieć, że mamy pierwsze wspólnoty deklarujące w naszym kraju cel osiągnięcia stanu neutralności klimatycznej. Co ciekawe, obok du żych miast – Warszawy i Krakowa – ich przyjęciem zainteresował się również subregion wałbrzyski czy Wielkopolska Wschodnia. To rejony, które do brze rozumieją skutki odgórnej, nieskoordynowa nej i realizowanej bez troski o aspekty społeczne transformacji gospodarczej, albo obawiają się po wtórzenia tego scenariusza w kolejnych latach.

Władze lokalne – poza środkami europejski mi, spośród których istotna część już dziś zare zerwowana jest na działania na rzecz budowy bardziej zielonego i zarazem cyfrowego konty nentu – mają do dyspozycji co najmniej dwa waż ne narzędzia. Pierwszym z nich jest sieciowanie. Od lat dobrze znanym, acz niedocenianym, rozwiązaniem są miasta i regiony partnerskie. Mogą stawać się one źródłem cennej wiedzy

b brian kusler, flickr.com/photos/briankusler/23331054 43

o wyzwaniach i dobrych praktykach z zakresu zielonej transformacji. W przypadku regionów szczególnie uzależnionych od wydobycia paliw kopalnych dzielenie się doświadczeniami odby wa się chociażby poprzez Platformę Regionów Węglowych w Transformacji, wspieraną przez Unię Europejską22

Drugim, znacznie bardziej lokalnym pomysłem, jest wykorzystywanie narzędzi demokracji delibe ratywnej i partycypacyjnej. Tak na szczeblu kra jowym (np. we Francji czy w Wielkiej Brytanii), jak i lokalnym (w Polsce chociażby w Warszawie czy Poznaniu) przyjmowały one formę paneli kli matycznych, w których wylosowane wśród ogółu mieszkańców osoby, odzwierciedlające struktu rę demograficzną danej wspólnoty, we współ pracy z ośrodkami eksperckimi oraz w ramach wewnętrznego dialogu wypracowywały zestaw rekomendacji dla władz. Szacunek dla przeszłości, troska o przyszłość

Troszcząc się o zapewnienie odpowiedniej jako ści życia przyszłym pokoleniom nie możemy za pominać o dziś żyjących i ich doświadczeniach. Szczególnie wyraźnie wyzwanie to przejawia się regionach, których rozwój przez dziesięciolecia opierał się na wydobywaniu paliw kopalnych i innych surowców czy na wysokoemisyjnym przemyśle.

To, z jaką opowieścią budujemy świat trwałe go, zrównoważonego rozwoju, jest równie ważne, jak wybierane przez nas technologie czy narzę dzia polityczne. To równocześnie coś, na co nie zwracają szczególnej uwagi osoby preferujące sprowadzenie rozwiązania kryzysu klimatycz nego do eksperckiego wdrożenia odpowiednich technologii.

Dzięki nauce wiemy dziś, że spalanie paliw ko palnych doprowadziło naszą cywilizację do nie zwykle trudnego punktu zwrotnego – momentu, w którym wybiera ona między dalszym przy mykaniem oczu na szkody generowane przez dotychczasowy model gospodarczy a dokona niem zwrotu w stronę przyszłości bardziej przy jaznej dla ludzi i środowiska. Nie unieważnia to jednak faktu, iż ten sam model umożliwił rów nież wzrost dobrobytu i powstanie warunków do uwzględnienia potrzeb społecznych.

Nie trzeba dokonywać nostalgicznego kolory zowania przeszłości, by zdać sobie sprawę z tego, że dla wielu osób model, w którym energetykę

opieraliśmy np. na węglu, był również przestrze nią tworzenia lokalnej kultury i wspólnoty, sa moorganizacji społecznej, walki o swoje prawa w miejscu pracy i poza nim albo cieszenia się zdobyczami tego czy innego modelu państwa dobrobytu. Jeśli tego typu społeczności chcemy przyciągnąć do wizji zielonej przyszłości, musimy ów kontekst społeczny brać pod uwagę.

Zapewne nie zawsze uda się płynnie i bezpro blemowo przenieść każdą zainteresowaną oso bę z gospodarki epoki paliw kopalnych do branż bardziej cyrkularnych, opartych na regeneracji społeczności i ekosystemów. Jeśli jednak nie po dejmiemy tej próby, trudno będzie nie tylko o re alizację hasła sprawiedliwości klimatycznej, ale i o osiągnięcie nawet wąsko zdefiniowanego celu ochrony klimatu.

Najbardziej narażonym na ryzyka przejścia gru pom społecznym nie pomoże ani kurczowe trzy manie się wizji, jakoby kryzys klimatyczny nie miał miejsca, węgla starczy nam na dwieście lat, a cały ten zgiełk to spisek przeciwko Polsce, ani udawanie, że proces ten nie wymaga namysłu i działania ze strony instytucji, których celem ma być dbanie o dobro wspólne. Zabranie w tę wspól ną podróż związków zawodowych, podkreślenie roli spółdzielczości, zaoferowanie lokalnym spo łecznościom narzędzi sprawczości w procesie zielonej transformacji – to niezbędne elementy układanki społeczno-klimatycznej.

To, do jakiego społeczeństwa zaprowadzi nas ta droga, zależy od naszych działań – nie tylko (a może nawet nie przede wszystkim) od indywi dualnych wyborów konsumenckich, ale również od obywatelskiej postawy i organizowania się na rzecz sprawiedliwości klimatycznej.

Przypisy:

1. Are We Building Back Better? Evidence from 2020 andPath ways for Inclusive Green Recovery Spending, United Nations Environment Programme 2021: https://wedocs.unep.org/ bitstream/handle/20.500.11822/35281/AWBBB.pdf (data dostępu do wszystkich materiałów w tekście: 6.8.2022).

2. REPowerEU: przystępna cenowo, bezpieczna i zrównowa żona energia dla Europy, Komisja Europejska, 18.5.2022: https://ec.europa.eu/info/strategy/priorities-2019-2024/ european-green-deal/repowereu-affordable-secure-andsustainable-energy-europe_pl.

3. Deklaracje te śledzi, gromadzi i analizuje projekt Climate Action Tracker: https://climateactiontracker.org.

4. A. Lee, In London, inequalities infect the air we breathe, Trust for London, 14.10.2020: https://www.trustforlondon.org. uk/news/london-inequalities-infect-the-air-we-breathe/.

5. A. R. Hochschild, Obcy we własnym kraju, Warszawa 2017.

6. M. Kurtyka, Zwrot ku sprawiedliwej transformacji, Warsza wa 2022.

44 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

7. Climate Change 2022: Impacts, Adaptation and Vur nerability, Intergovernmental Panel on Clima te Change, luty 2022: https://www.ipcc.ch/report/ sixth-assessment-report-working-group-ii/.

8. The six-sector solution to the climate crisis, United Nation Environment Programme 2020: https://www.unep.org/ interactive/six-sector-solution-climate-change/.

9. Jedną z publikacji, prezentujących dostępne nam pole możliwości, jest Exponential Roadmap. Scaling 36 solutions to halve emissions by 2030: https://exponentialroadmap. org/wp-content/uploads/2020/03/ExponentialRoadma p_1.5.1_216x279_08_AW_Download_Singles_Small.pdf

10. Clearing the air. How carbon pricing helps Canada fight cli mate change, Ecofiscal Commission 2018: https://ecofiscal. ca/carbon-pricing-works/.

11. A Green New Deal. Joined-up policies to solve the triple crunch of the credit crunch, climate change and high oil pri ces, New Economics Foundation 2008: https://newecono mics.org/2008/07/green-new-deal.

12. http://www.un.org.pl.

13. P. M. Boulanger, Beyond old cleavages, new gre en debates, Green European Journal 3, wrzesień 2012: https://www.greeneuropeanjournal.eu/ beyond-old-cleavages-new-green-debates/.

14. Climate action starts at home. Climate action research report – 2018: https://globescan.com/wp-content/uploads/2018/09/ IKEA-GlobeScan_Climate_Action_Report_Sept2018.pdf.

15. Najnowsze wydanie dostępne jest pod adresem https:// www.weforum.org/reports/global-risks-report-2022.

16. P. Greenfield, V. Ni, „Ecological civilisation”: an empty slogan or will China act on the environment?, „The Guar dian” 16.10.2021: https://www.theguardian.com/environ ment/2021/oct/16/ecological-civilisation-empty-slogancop15-or-will-china-act-on-environment-aoe.

17. Na dodatek trendy te zauważalne były już kilka lat temu. Zob. np. R. Coombs, China’s Energy Transition: Rapid Growth on a Long Road, Heinrich Boell Sti ftung 20.6.2016: https://us.boell.org/en/2016/06/20/ chinas-energy-transition-rapid-growth-long-road.

18. D. Runciman, Jak kończy się demokracja, Warszawa 2019.

19. Więcej o zagrożeniach wynikłych ze wzajemnego obwinia nia się różnych grup społecznych: Z. Bieńkowska, P. Drygas, P. Sadura, Nie nasza wina, nie nasz problem. Katastrofa kli matyczna w oczach Polek i Polaków podczas pandemii, War szawa 2021: https://pl.boell.org/sites/default/files/2021-03/ nie%20nasza%20wina.pdf.

20. http://44mpa.pl/miejskie-plany-adaptacji/.

21. W. Bielecki, J. Erbel, Ł. Komuda, M. Szczerba, J. Zygmun towski, Spółdzielcza transformacja, Warszawa 2022: https:// www.hub.coop/wp-content/uploads/2022/01/Spoldziel cza_Transformacja.pdf.

22. Initiative for coal regions in transition. Komisja Europej ska: https://energy.ec.europa.eu/topics/oil-gas-and-coal/ eu-coal-regions/initiative-coal-regions-transition_en.

23. https://www.climateassembly.uk.

24. Warszawski Panel Klimatyczny, Urząd Miasta Warszawa: https://eko.um.warszawa.pl/panel-klimatyczny.

Bartłomiej Kozek – polski korespondent ma gazynu „Green European Journal”. Pełni funkcję kierownika działu zielonej transformacji w UNEP/ GRID-Warszawa – organizacji realizującej misję Programu ONZ ds. Środowiska (UNEP) w Polsce. Specjalizuje się w kwestiach związanych z kli matem, gospodarka o obiegu zamkniętym oraz przyjazną dla ludzi i środowiska polityką miejską.

bn Knut-Erik Helle, flickr.com/photos/deepeco/4743020585 45

Węgiel dziś i jutro

Zacząłbym od dość niedawnego i wymownego wspomnienia. W 2019 r. powstała nowa, zorien towana centrolewicowo, partia Wiosna, która ogłosiła plan zamknięcia wszystkich kopalni węgla w Polsce do 2035 r. Uzasadniano to oczywi ście kwestiami ekologicznymi i klimatycznymi. Za rzuconym hasłem nie poszła żadna konkret na propozycja przebudowy systemu energetycznego na bezemisyjny i taki, który zaspokajałby całość potrzeb społeczeństwa i gospodarki. Nie

powiedziano też nic przekonującego o alterna tywie dla pracowników sektora węglowego oraz regionów, które się na nim opierają. Dlaczego właśnie węgiel tak często uchodzi za w zasadzie jedynego winowajcę groźnych zmian klima tycznych? Jego najgłośniejsi krytycy poświęca ją niewiele uwagi innym toksycznym zjawiskom, takim jak nieskrępowana globalizacja z jej przepływami kapitału i towarów, transport lotniczy, masowa motoryzacja czy hiperkonsumpcja.

z Jarosławem Niemcem rozmawia Szymon Majewski b oatsy, flickr.com/photos/oatsy40/933352531946 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Jarosław Niemiec: Węgiel jest tylko jednym z czynników zmian klimatu, bo innymi są m.in. transport lotniczy, ruch samochodowy, ogrzewanie indywidualne domów, ale to już tro chę inna historia, bo to wiąże się z naszym bez ładem budowlanym i infrastrukturalnym, który nie daje szans na oszczędne i racjonalne zaopa trzenie w ciepło. Ktoś powie, że to teoria spisko wa, ale podejrzewam, że Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej dysponujący własnymi za sobami stałego, bezpiecznego surowca zarówno przemysłowego (do produkcji stali czy w sektorze chemicznym), jak i energetycznego, stoi trochę na przeszkodzie temu, aby cały przemysł ciężki przerzucić do biednych krajów, gdzie jest tania siła robocza. Myślę, że cała polityka dekarboni zacyjna miała tylko ten jeden cel; potanić pro dukcję, pozbyć się przemysłu i, tak jak mówił mój starszy kolega, Bogusław Szmuc, wszyscy w eu ropejskiej elicie myślą, że pojedziemy do Afryki, nałapiemy tubylców i oni będą na nas robić, a my pokażemy, że w Europie spadły wskaźniki emi sji i jesteśmy „niewinni klimatycznie”. Ci światli, piękni Europejczycy myślą, że nałapiemy ludzi, którzy będą dla nas robić te koszulki czy tę stal. Gdy zaczęła się wojna w Ukrainie i wszystko rąb nęło, nastała wielka panika, bo nie ma węgla. Nie wiem, czy partia Wiosna miała świadomość tego, co mówi, czy nie; jeśli miała, to zachowywała się bardzo szkodliwie i wbrew polskiej racji stanu, a jeżeli nie miała świadomości, to była pożytecz nymi głuptasami liberalnych Fajnoeuropejczy ków. Szli w duchu Nowego Zielonego Ładu, który mówił, że gdy my nie będziemy widzieć, jak się truje środowisko, to będzie dobrze. Chodziło tyl ko o to, żebyśmy nie widzieli w Unii Europejskiej, jak się truje, bo truć się będzie cały czas na całym świecie. Innych przyczyn tej bezwzględnej walki z polskim węglem nie widzę.

To był chyba przykład liberalnego populizmu; istnieje pewna grupa wyborców, która zaciera ręce, gdy tylko słyszy, że górnikom zabierze się „przywileje”, bo nienawidzi zorganizowane go świata pracy. Jest jednak też i inny problem; ci ludzie twierdzą, że prezentują postawy prośrodowiskowe i proklimatyczne, ale nie zdają sobie sprawy, że ich propozycje, poza tym, że podkopałyby bezpieczeństwo kraju i wpędziły w biedę setki tysięcy ludzi, wcale nie wpłynęłyby na zmniejszenie emisyjności i zatrzymanie katastrofy klimatycznej. Wyobraźmy sobie

Jarosław Niemiec – elektromonter w Za kładzie Przeróbki Mechanicznej Węgla LW Bogdanka, działacz społeczny i związ kowy, obecnie przewodniczący Zarządu Zakładowego Związku Zawodowego „Prze róbka”. W przeszłości angażował się w rozmaite lewicowe inicjatywy, m.in. działał w Kancelarii Sprawiedliwości Spo łecznej, brał udział w licznych protestach społecznych, był liderem zakończonej sukcesem akcji przeciwko zwolnieniu per sonelu sprzątającego z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i przeniesieniu pra cowników do firmy zewnętrznej, gdzie ich warunki zatrudnienia byłyby gorsze.

taką sytuację, że oni dopinają swego i kopalnie w Polsce zostają zamknięte. Co się wtedy dzie je? Jaki jest nasz system energetyczny i jak wy gląda nasz potencjał szybkiej rozbudowy OZE i/ lub energetyki jądrowej? Z przebiegu wypadków, które miały miejsce do pandemii i wojny w Ukrainie, wynikało, że cho dziło tylko o to, aby wygasić polski węgiel. Mó wię „polski”, bo węgiel jako taki w naszym miksie energetycznym istniałby nadal – tyle że węgiel importowany. Odnawialne źródła energii, jak mi się wydaje, miały na celu wejście w lukę, która po wstałaby po polskim węglu, bo jako stabilizator węgiel rosyjski był przewidywany, tak samo jak tamtejszy gaz. Energetyka cieplna miała praco wać w okresie przejściowym jeszcze przez ileś lat, tylko że wcześniej myślano, iż będzie się to opie rać na gazie. Teraz się okazało, że jest to troszecz kę trudne. Na razie przepraszamy się z węglem; nawet media dotychczas niechętne temu surow cowi alarmują, że nie ma go na składach.

W zamian za dekarbonizację Polski może nasta wialibyśmy odnawialnych źródeł energii, a może nie, i kupowali np. od Duńczyków, którzy czasami mają nadwyżki, bo u nich dobrze wieje. Nie mam

47

pojęcia; moim zdaniem było to robione bez ładu i składu. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy ktoś pokazał jakieś twarde wyliczenia, jak to ma być zastąpione. Mówiło się ogólnie i oględnie o zamkniętym systemie energetycznym Europy ze swobodnym przepływem energii. Nie wiem, skąd to miało być, gdzie miały stać te wiatraki, gdzie miało być to OZE. Tego nikt nie wiedział; my mówiliśmy, że jeżeli tak, to pokażcie nam chociaż kilowat polskiej energii odnawialnej w zamian za polską energię z węgla, ale nawet tego zwolenni cy dekarbonizacji nie byli nam w stanie pokazać. Oczywiście nie bez znaczenia jest to, że górnic two było solą w oku środowisk liberalnych i an typracowniczych – a to, że jest dotowane, a to, że górnicy mają „przywileje”. Komuś przeszkadzało, że górnicy są zorganizowaną grupą, która od czasu do czasu potrafi uderzyć pięścią w stół i zbuntować się całymi regionami. Teraz, jak się okazuje, górni cy faktycznie mają siłę, bo gdybyśmy się wkurzyli któregoś dnia, to moglibyśmy narobić strasznego rabanu. Jakiekolwiek wstrzymanie wydobycia to byłby Armagedon.

To, że opowiadacie się za obroną ważnej grupy pracowniczej, która może być przykładem dla reszty świata pracy – to jest oczywiste. Ale drugą kwestią jest to, że szybka dekarbonizacja uderzy łaby w bezpieczeństwo energetyczne kraju i to, że likwidując od razu węgiel, bylibyśmy skaza ni na łaskę i niełaskę zewnętrznych dostawców. Jest jeszcze kwestia techniczna. Poza tym, że węgiel jest paliwem, na które możemy liczyć, bo nawet na import energii za bardzo nie, sko ro wszędzie jej brakuje, to chodzi o stabilność od strony technicznej. System energetyczny, ry nek energii polega na tym, że w sieciach przesy łowych, w dystrybucji, musi być stała moc, stałe napięcie i prąd przesyłu dostosowany do prze pustowości linii. To trochę można porównać do rury kanalizacyjnej. Tyle prądu pójdzie po dru cie, ile ten drut ma przepuszczalności, tak samo jak wody przejdzie przez rurę tylko określona ilość. Te sieci mają swoje moce przesyłowe, nie wolno dać więcej prądu w linię, nie może być ta kiej sytuacji, że podbija się napięcie i ono rozpada się albo rośnie. Jeżeli jednego dnia byłoby sło necznie i wietrznie, wszystkie wiatraki i ogniwa fotowoltaiczne by pracowały, więc mielibyśmy nadwyżkę energii, że w sieci pojawiłoby się wyż sze napięcie niż pożądane, no to co się wtedy robi? To wszystko się rozprasza na tak zwanych

dławikach, potężnych cewkach chłodzonych cie kłym azotem. To się roztacza na ciepło w dużych stacjach, czyli marnuje się energię. Jeżeli jest jej za dużo, bo jeśli jest za mało, to jest jeszcze gor szy problem, dwudziesty stopień zasilania i blac kouty. Ustawa o jakości energii mówi, że to jest plus minus 10 woltów w lewo lub w prawo, okre ślona częstotliwość i tak dalej. Jeżeli każdy ze chce puszczać sobie radośnie w sieć to, co mu się podoba, to miałbyś raz w gniazdku 215 woltów i tradycyjna żarówka świeciłaby na pomarańczo wo, a drugim razem miałbyś 260 woltów i by cię „kopały” wszystkie urządzenia w domu. Każdy odbiorca musi mieć energię niemal dokładnie 230 woltów, 50 herców, no i odpowiednią ilość mocy, bez której nie będzie napięcia. Po to są te paliwa stabilizujące – jeżeli nie będzie mocy z odnawial nych źródeł energii, to dopala się wtedy węglem, atomem czy gazem. Jeżeli jest więcej mocy w od nawialnych źródłach, to można trochę zmniej szyć moce z energetyki cieplnej. To wszystko, o czym mówimy w tej chwili – czy gaz, czy atom, czy węgiel, to jest energetyka cieplna. To jest energetyka wymuszona i może dać tyle mocy, ile chcemy, oczywiście w granicach parametrów technicznych, ale sterujemy tym. Wiatrem nie sterujemy i słońcem nie sterujemy, więc musimy mieć coś zapasowego i o to chodzi w tej stabilno ści: nie o to, że mamy za dużo czy za mało, lecz o to, aby cały czas była ta sama jakość i te same parametry energii w sieci.

Jest jeszcze druga sprawa – rynek energii rozli cza się w ciągu 15 minut. Jako odbiorcy indywi dualni, osoby fizyczne, tego nie wiemy, ale duzi odbiorcy przemysłowi składają zamówienie na energię, musząc wykorzystywać dokładnie tyle, ile złożyli. Mają liczbę urządzeń i moc zamówio ną. Jeśli on odbiera za mało w czasie, na który ma zamówione, to płaci 30 razy więcej, bo wte dy wpada w tak zwany współczynnik mocy bier nej. Jeżeli pobiera za dużo, to wtedy płaci razy 10 za moc indukcyjną, za jej przekroczenie. To są niuanse na rynku mocy, które mogą być nudne i trudne dla osób, które się tym nie interesują, ale to względy techniczne są decydujące. Jeżeli ktoś mówi, że zastąpi energię wymuszoną energią typu odnawialna, to albo nie wie, o czym mówi, albo świadomie kłamie. Chyba że mamy sytuację, w której energia odnawialna jest łatwa do prze widzenia – to jest energia z pływów morskich, bo one są zawsze o tej samej godzinie, czy z wodo spadów, Norwegowie np. mają taką elektrownię.

48 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Oni głównie z tego korzystają, ale my w Polsce nie mamy na Bałtyku chyba żadnych pływów, a wo dospadów też jest niewiele.

Sytuacja jest trudna; co można powiedzieć o postanowieniach Unii Europejskiej, Nowym Zielo nym Ładzie i planie Fit for 55? Co realnie to na nas nakłada?

Odbijają się na nas oczywiście opłaty emisyjne, które akurat teraz spadły. To jest ten moment, że nie tylko my dopalamy węglem, ale i Niemcy i Czesi, wszyscy się z nim przepraszają. Nasz rząd ustawą Jacka Sasina oficjalnie deklaruje, że pali wem przejściowym będzie węgiel i to ma być na sza droga do neutralności klimatycznej.

Ja przez walkę z emisjami rozumiem ogranicze nie emisji dwutlenku węgla – nie walkę z węglem. Nasz poziom produkcji węglowej nie wyklucza ograniczenia emisji, ale musimy iść w kierunku oszczędzania energii, wytwarzania energii wy muszonej cieplnej zawodowej w sposób skupio ny, raczej w elektrowniach, a nie dogrzewania indywidualnego w domach, bo palenie węglem w piecach to chyba największa strata. Gdy się liczy współczynnik strat, to mnoży się liczbę

odbiorców i wtedy wychodzi ogromna strata. Jest też możliwe niskie i zarazem niemal bezemisyjne spalanie węgla. Szukać należy także ogranicze nia emisji w niekontrolowanych zużyciach typu transport. Chętnie poruszałbym się transportem publicznym, zresztą jak wielu ludzi, tylko że go nie ma. Moim zdaniem lepiej wytworzyć energię z węgla w elektrowni, puścić to w trakcję tram wajową, kolejową, trolejbusową, a nie że wszyscy muszą jeździć samochodami przy tak drogim pa liwie, a ludzie są skazani na poruszanie się trans portem indywidualnym.

W Polsce z Warszawy do Gdańska albo Rzeszowa można polecieć samolotem, co jest absurdalne, bo pociągiem przejedziesz ten dystans w cztery -pięć godzin. Powiedziałeś o tym, co moglibyśmy robić w zamian i że również w energetyce opartej na węglu istnieją metody optymalizacji, które powodowałyby spadek emisji. Na czym polega ją obecne problemy polskiego węgla w związku z Nowym Zielonym Ładem i Fit for 55?

Przede wszystkim na tym, że prawo górnicze i geologiczne w Polsce jest zupełnie inne niż w krajach, z których węgiel był importowany.

ba Scott Granneman, flickr.com/photos/rsgranne/179321532
49

Polskie kopalnie mają wyższe koszty i to nie są koszty pracy, trzynastek, czternastek, jak to się powszechnie sądzi. Głównym kosztem polskich kopalni jest to, że każda kopalnia, która wydoby wa i eksploatuje złoże, ma je wyczerpać do końca, niezależnie od tego, jaki jest z niego uzysk, czy jest w 50 czy w 100% węglowe. To wynika z dba łości o środowisko, o wyrobiska i tak dalej. Na tomiast w USA wchodząc w złoże jedzie się do miejsca, gdzie ma się uzysk 70%, zaczyna się po kład, gdzie jest 50 na 50 węgla i kamienia, a wte dy oni stamtąd wychodzą i idą w inne miejsce. W Polsce nie wolno tego robić, trzeba wyczerpać złoża, więc koszty są wyższe. Druga sprawa: prze pisy bezpieczeństwa i higieny pracy w polskim górnictwie. Mimo dość ostrych i rygorystycznych przepisów górniczych, też zdarzają się wypadki, ale w Polsce jednak dba się, żeby to wydobycie przebiegało w warunkach cywilizowanych. Nie stety to też kosztuje, a nie kosztuje w Kolumbii, bo tam nikt się nie interesuje, czy w tej kopal ni pracuje dziecko, czy siedzi tam chłop z lam pą naftową i otwartym ogniem w wyrobisku. To są realia nieporównywalne, więc kosztowo też

nie ma sensu zestawianie polskiego górnictwa do tego sektora w krajach, z których Polska na bywała węgiel. To jest ten sam mechanizm, któ ry zadziałał przy jakimkolwiek przemyśle, czy to włókienniczym, czy obuwniczym. Tam po pro stu zrobią nam taniej buty, zrobią nam taniej ko szulki, wykopią nam taniej węgiel, i tak to działa. „Problemem” polskiego górnictwa jest fakt, że jest ono cywilizowane i mogłoby pracować w sposób cywilizowany. Wcześniej okazało się, że hutnic two w Polsce jest niepotrzebne, a dzisiaj płacimy po 100% więcej za stal i zasoby stali się kończą. Cały czas problemem polskiego górnictwa jest to, co trwa od 1989 r., czyli pomysł zapoczątkowa ny przez Balcerowicza i grupy interesów, które go wspierały i inspirowały, jak potanić naszą pro dukcję, a najlepiej nie produkować nic. I to jest problem polskiego górnictwa, cały czas to samo.

Intencją grup lobbystycznych w Unii Europejskiej ma być to, żeby wszystko, co brudne i emisyjne wyrzucić na zewnątrz i zdobywać taniej. Pojawiały się jednak pomysły wprowadzenia podatku węglowego od importu.

b Kris Duda, flickr.com/photos/ahorcado/5699935201 50 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

To już na zdrowy rozsądek, bez znajomości realiów branży, jest dziwne – my mamy płacić za emisję, wszyscy, którzy produkują w Europie, są obciążeni opłatą za emisje, natomiast wszystko, co kupuje my z Chin, z Indonezji, nie jest takimi opłatami ob jęte. Czy tam się nie truje? To jest ten ekoszwindel. Nie wiem, jak to inaczej nazwać. Jeśli jest jakaś opłata emisyjna, to ona powinna obowiązywać na całym świecie, tak samo jak swobodny przepływ towarów w otwartym, globalnym rynku.

Na stole nie ma żadnych rozwiązań dotyczących opodatkowania importu i „outsourcingu” zanieczyszczania środowiska. Twardo bronisz intere sów górniczych, ale i pozycji węgla, a zarazem jesteś bardzo daleki od zaprzeczania zmianom klimatycznym. Nie mówisz o „ekooszołomach”, tylko podejmujesz współpracę z Greenpeace i innymi ruchami opowiadającymi się za transfor macją energetyczną i ochroną środowiska. Jakie widzisz punkty wspólne? Jak się rozwija ta współ praca, na jakich podstawach możecie rozwijać wspólne działania? Moim zdaniem jednym z podstawowych pól poro zumienia jest to, że wyłącznie ekonomiczna per spektywa transformacji energetycznej jest nie do przyjęcia. Ładuje się ETS-y, czyli obciążenie za emisje, ile tylko wlezie. Co to powodowało w Pol sce? Powodowało, że energia węglowa była coraz droższa, na końcu dociskane było górnictwo i jeśli elektrownie kupowały i miały możliwość kupo wać węgiel z importu, to one go tam tak samo kupowały i spalały, tylko tańszy. Z importu, jesz cze raz przypominam, z krajów, w których panu je praca dzieci, nie ma ubezpieczeń społecznych i nikt nie interesuje się środowiskiem naturalnym, czy dana odkrywka rozgrzebuje tajgę czy dżun glę. Ludzie z Greenpeace mówili też o tym, że po szukiwania nowych złóż ropy dewastują duże powierzchnie lasów tropikalnych. To są ekosys temy mające znacznie większy wpływ na świato wy klimat niż ekosystem europejski.

Co jest tym wspólnym interesem, a raczej gdzie oszukują zarówno nas, górników, jak i ekologów? Ano oszukują w ten sposób, że nam odbiorą miej sca pracy, a im nie dadzą – a mówię tak, jakbyśmy byli różnymi grupami interesów, choć w sumie nie jesteśmy – czystszego powietrza. Z punktu widzenia klimatycznego nie ma żadnego zysku, a nawet są straty, bo jest cały czas dewastowa ny ekosystem światowy. To jest właśnie ta eko nomiczna ścieżka transformacji energetycznej.

Gdzie moglibyśmy mieć te punkty wspólne? Je żeli górnictwo jest potrzebne, a jest potrzebne, bo musi być i nikt tego teraz nie zakwestionu je, to niech ono się skończy w warunkach cywi lizowanych, gdy jest nad tym kontrola. Na razie u nas są jako tako cywilizowane warunki eksplo atacji złóż.

Jeżeli chodzi o same zmiany klimatu, to oczy wiście należy podjąć wszelkie działania zmie rzające do transformacji energetycznej, ale na wszystkich poziomach. Ograniczenie emisji spa lania energii zawodowej to jest jedno i to można zrobić bardzo szybko i to prawdopodobnie będzie zrobione, ale czy my będziemy w stanie ograni czyć inne, poważne źródła emisji, związane wła śnie z tym, że ta produkcja jest gdzieś na świecie, to wszystko lata samolotami, spalamy ropę i róż ne inne rzeczy? Amazon podobno całościowo emituje więcej gazów cieplarnianych więcej od polskiego górnictwa…

Nie tylko polskiego; emisje Amazona są większe niż wszystkich największych elektrowni węglowych w całej UE.

Tak jest, i to jest potwierdzone, i nawet związkow cy Amazona o tym mówili w liście intencyjnym, który kiedyś podpisywałem w sprawie żądania ograniczenia tych emisji. Nie tylko emisje wpły wają na klimat czy stan ekosystemu. Zobaczmy, co wyprawiają samorządowcy i nie tylko oni –wszechobecna kostka brukowa, beton, natych miastowe odprowadzanie wody do zlewni rzek, teraz mamy wszędzie permanentną suszę, a jak nie ma suszy, to natychmiast zalewa, bo woda błyskawicznie spływa. Tony plastiku, nie rozwią zaliśmy nawet problemu skupu butelek jako chy ba jedyny kraj w Europie. Jest mnóstwo aspektów ochrony środowiska i klimatu, które nie mogą się ograniczyć tylko do magicznego słowa „dekar bonizacja”. To musi być robione systemowo i ga danie o ekologiczności ludzi, którzy wprawdzie korzystają z naturalnych słomek do napojów, ale latają trzy razy do roku na Zanzibar i przeciwsta wianie im górników w temacie dbałości o klimat, jest nie tylko niewiarygodne, ale może kogoś po ważnie wkurzyć, szczególnie biedniejszą część społeczeństwa, która za emisje odpowiada w zni komym stopniu. Okazuje się, że, jak wszystko, także ekologia ma charakter klasowy, emisje mają charakter klasowy, bo najbardziej odpowiada za nie bogatsza część świata i bogatsza część społe czeństwa, nawet jeśli udają bycie eko...

51

Nawet w ramach jednego społeczeństwa osoby zamożne, które kupują i zużywają więcej rzeczy, pozostawiają większy ślad węglowy.

Tu jest jeszcze jeden paradoks i będę to podkreślał coraz mocniej. Jest wielką bezczelnością, jeżeli człowiek pracujący w wielkim biurowcu i miesz kający w apartamentowcu, gdzie latem jego kli matyzacja pracuje na full, bo go na to stać, poucza górnika, który zjeżdża i pracuje w temperaturze 30 stopni w fatalnych warunkach, po to, żeby wy dobyć węgiel, żeby była energia i żeby tego gościa w apartamentowcu czy w biurowcu ochłodzić. To jest po prostu niemoralne i bezczelne. No bo kto korzysta? Facet, który korzysta z tej energii jak opętany, każe innym zmienić pracę, wziąć kre dyt i w ogóle się usunąć z pola widzenia, bo on nie chce widzieć górnika.

I dojeżdża do pracy wielkim SUV-em, mimo, że mógłby wsiąść w tramwaj. Czy widzisz po stronie ekologicznej zrozumienie tego, o czym mówicie –że jedno to stabilność energetyczna i bezpieczeństwo kraju, a drugie to wasze miejsce i kultura pracy czy życie gospodarcze w danych regionach?

Czy kiedy o tym opowiadacie, masz wrażenie, że druga strona zaczyna to rozumieć?

Zależy kogo masz na myśli, mówiąc o drugiej stronie, bo my to właśnie w tej chwili robimy.

Sam fakt, że o tym rozmawiamy, robiąc wywiad do pisma, które jest i prospołeczne, i proekolo giczne, o tym świadczy. To jest ta oś porozumie nia. Być może niektóre organizacje czy ruchy ekologiczne czasami mówią coś trochę abstrak cyjnego, czasami te młodzieżowe inicjatywy są trochę naiwne, ale kładę to bardziej na karb nie wiedzy, bo trudno, żeby młodzież czy dzieci wie działy i znały dokładnie wszystkie rozwiązania techniczne. Jeżeli ci ludzie, którzy chcą napraw dę zadbać o klimat, będą chcieli to robić poważ nie, z pewnością sięgną tę wiedzę z drugiej strony, czyli naszej, związkowców, górników reprezen tujących świat przemysłu. My z kolei sięgamy po wiedzę, idee i dorobek ekologów i dowiadujemy się, jakie są potrzeby ekologiczne. Moim zdaniem na tym to powinno polegać, a nie na ustawianiu górników i ekologów po dwóch stronach bary kady. Tym bardziej, że nasz związek zawodowy mówi, że jako górnicy zajmujemy się zasoba mi naturalnymi. Branża górnicza, wydobywcza, eksploatacyjna, mogłaby być po prostu branżą gospodarki zasobami naturalnymi. Któż lepiej ro zumie naturę, jak nie górnik, który pracuje z nią

na co dzień? Być może tutaj widzielibyśmy też wyjście, aby to była racjonalna gospodarka za sobami, gdzie w obrębie tej jednej branży moż na byłoby i eksploatować węgiel, i dbać o zasoby wodne, i tworzyć sieć małej retencji czy iryga cji albo przywracania charakteru magazynu wody (mówię o swoim regionie) dla południo wo-wschodniej Polski. Wszystko można by robić w ramach zrównoważonej gospodarki zasoba mi naturalnymi. Kiedy trzeba sięgnąć po zaso by ziemi, a kiedy trzeba – zadbać o nie, żeby były dostępne i bezpieczne. Zasoby, które są potrzeb ne wszystkim na co dzień, bo woda jest jeszcze bardziej potrzebna niż węgiel. To rozumiem pod pojęciem zrównoważonej, harmonijnej i przyja znej dla klimatu i środowiska gospodarki zasoba mi naturalnymi, w skład czego wchodzą również minerały, węgiel, surowce energetyczne, metale ziem rzadkich i wszystko inne. To jest ta ścieżka, moim zdaniem.

bd Greenpeace Polska, flickr.com/photos/greenpeacepl/12507535014 52 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Skoro transformacja energetyczna musi nastąpić… Musi, musi, technologia idzie naprzód i będzie my poszukiwać takich źródeł energii, które będą jak najmniej stratne i również jak najbardziej eko nomiczne. Energetyka cieplna osiąga sprawność na poziomie maksymalnie 46% jak wszystkie sil niki cieplne; to zasada termodynamiki, wyżej się nie podskoczy. Wiadomo, że świat będzie szedł w stronę energii wodorowej i innej, ale to jeszcze pieśń przyszłości.

Jak w takim razie ta transformacja miałaby przebiegać, żeby była sprawiedliwa społecznie, wydajna i bezpieczna? W jednej ze swoich wypowiedzi, powtórzonej w liście otwartym do premiera i wicepremierów polskiego rządu, a sygnowanym jako związek zawodowy „Prze róbka”, mówisz o tym, że każde zlikwidowane miejsce pracy w górnictwie musi zostać zastąpione nowym miejscem pracy. Chodzi o jakieś

nowe rodzaje przemysłu, z równie sprzyjającymi warunkami dla samoorganizacji pracowników? Uważam, że gospodarka zasobami powinna wy glądać w ten sposób, że dla górnictwa nie jest żadnym zagrożeniem montowanie fotowoltaiki, energii wiatrowej itd. To jest cenne uzupełnie nie, to są cenne zasoby odnawialne. Natomiast samo górnictwo i gospodarka zasobami nie mogą się opierać na tym, że o tyle będzie nam dobrze w górnictwie, o ile będziemy mogli sprzedać dużo węgla, czyli będziemy mogli rabunkowo czer pać ze złóż. Powinno to polegać na tym, że gdy mamy potrzebę, zwiększamy moce produkcyjne, eksploatujemy, wydobywamy, dostarczamy wę giel, a kiedy nie ma takiej potrzeby, nie walczymy o wynik, żeby się utrzymać ekonomicznie na po wierzchni rynku, tylko zarabiamy czy pracujemy jako spółka górnicza czy nawet jako spółdzielnia pracownicza nad zachowaniem tych zasobów, nad inwestycjami, które będą pozwalały w przyszłości,

53

kiedy będzie trzeba, z tych złóż skorzystać. Budo wa szybów w takich miejscach z wyprzedzeniem, z zaplanowaniem, gdzie to będzie najkorzystniej, najczyściej i najmniej dokuczliwie dla środowiska –tak powinno to wyglądać, a nie jako walka o doraź ne wyniki finansowe. W tej chwili kopalnie mają zyski, ale w tej branży powinno występować cen tralne planowanie. To są zasoby narodowe i uwa żam, że nie da się tym gospodarować na zasadzie, że jak jest popyt, to kopiemy i to na rekord, a jak nie ma popytu, to kopiemy dalej i szukamy rynku zbytu, żeby się utrzymać na powierzchni. To tak nie może działać. Myślę, że to, co powiedziałem, to byłby pomysł na nowoczesne górnictwo, takie, które będzie działać zgodnie z zasadami dbało ści o klimat. Jeśli chodzi o miejsca pracy, to chcę przypomnieć, że w tej chwili w górnictwie pra cuje 77 tys. ludzi i to należy pomnożyć przez co najmniej pięć, bo w otoczeniu górnictwa miejsce pracy górnika generuje te pięć wokół.

Wychodzi 385 tysięcy miejsc pracy. No właśnie, a przy tym kopalnie czy górnictwo to trochę lider rozwoju technologicznego, bo taka ko palnia jak Bogdanka, jeśli chodzi o kulturę tech niczną, naprawdę może być tym regionalnym liderem i na dorobku technicznym tych kopalń można bazować też w innych obszarach gospo darki. Tutaj można wykorzystywać moce górnicze.

Celem transformacji energetycznej ma być neutralność klimatyczna; źródłem, które ma stanowić fundament energetyki może być atom, natomiast OZE może pełnić funkcję uzupełnia jącą. Będziemy jednak jeszcze długo potrzebo wać węgla jako elementu miksu energetycznego. Czy realna jest wizja, w której globalnie w ramach Polski zużycie węgla się zmniejsza, ale nie wpływa to na górników i poziom wydobycia, po nieważ ta zużywana pula w pełni pochodzi z kra jowych zasobów?

Tak może być, ale mam trochę kłopot z samym pojęciem neutralności klimatycznej. Co to mia łoby oznaczać? Że to, co robimy w ramach go spodarki, jest zupełnie obojętne dla środowiska? Niestety nie, prawa fizyki temu przeczą. Wytwo rzenie paneli fotowoltaicznych czy wiatraków również nie będzie neutralne. Myślę, że bar dziej należałoby powiedzieć, że to powinna być zrównoważona wymiana. To, co zabieramy zie mi, klimatowi i naturze, tak samo jej równowa żymy i oddajemy. Neutralność oznaczałaby, że

b brian kusler, flickr.com/photos/ahorcado/5700544784 54 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

robimy coś, co nie będzie mieć żadnego wpływu na klimat, tymczasem zawsze będzie mieć, ale my musimy zrobić wszystko, żebyśmy ten wpływ równoważyli działaniami pozytywnymi.

Na przykład sadząc lasy? Wszystko; trudno powiedzieć, w którym miej scu są jakie potrzeby ekosystemu, ale dbając o to, żeby lasów było dostatecznie dużo, zatrzymu jąc rabunkową gospodarkę leśną, którą się obser wuje teraz w naszych lasach, gdzie widać gołym okiem, że tnie się na potęgę. Nie można tylko brać od matki natury i nie dawać jej nic w zamian. Za wsze będziemy od niej brać, bo jesteśmy jej bio logicznymi dziećmi, które muszą czerpać z tych zasobów, inaczej nie przeżyjemy, tak jak każde stworzenie. Mam wrażenie, że jako ludzie tylko bierzemy, a nie dajemy nic w zamian, więc nale żałoby trochę zmienić myślenie i nie łudzić się ja kąś neutralnością, ale pomyśleć, co możemy dać w zamian, jak zabezpieczyć klimat.

Zwolennicy doktryny de-growth (postwzrostu) mówią, że nie jest możliwy zielony, bezemisyj ny wzrost gospodarczy, który musi być każdego roku coraz wyższy, przez co trzeba produkować coraz więcej. Jason Hickel, autor książki „Mniej znaczy lepiej”, przekonuje, że gdybyśmy chcieli oprzeć absolutnie całą gospodarkę na OZE, to dla utrzymania tego samego wzrostu musieliby śmy wydobywać nieprawdopodobne ilości metali ziem rzadkich czy wyciąć ogromne połacie lasów na stworzenie ferm słonecznych i zużyć nieprawdopodobne ilości wody. O to właśnie chodzi i dlatego mówię, że nie ma technologii pozyskiwania energii neutralnych dla klimatu. Widać, że nie ma czegoś takiego, jak energia pozyskiwana bez wpływu na przyrodę.

Powiedziałeś, że nie można być zafiksowanym na zyskach ekonomicznych, że nie można rabunkowo wydobywać jak najwięcej, lecz pozostawiać to wszystko w zrównoważonym układzie, aby samego węgla starczyło na dłużej, nawet gdy będzie go już niewiele. Czy w takim razie oznacza to, że węgiel może być nadal obecny także w świecie postwzrostowym, gdzie już nie PKB jest najważniejsze i świadomie się ograniczamy w zakresie konsumpcji, ale nadal musimy zaspo kajać bazowe potrzeby?

Na to wychodzi. Węgiel jako czysty pierwiastek to jeden z podstawowych budulców wszystkiego

w przemyśle, od węglowodorów poczynając, na gotowych produktach kończąc. To wszystko są związki węgla, czy w chemii, czy w budownictwie, gdziekolwiek. Grafit, grafen… zawsze ten węgiel będzie gdzieś potrzebny jako surowiec. Jako pa liwa być może jego rola się skończy, ale on będzie kiedyś bardzo drogi jako surowiec, bo z pewnością będzie potrzebny. O to należy dbać, dbać o złoża.

Górnicy i pracownicy energetyki często są nieuf ni wobec pomysłów transformacji energetycznej, ponieważ boją się utraty miejsc pracy i ogólnej społecznej degradacji. Nikt nie chce stracić pracy, która zapewnia utrzymanie i poczucie przydat ności. Czy Waszą grupę udałoby się przekonać do transformacji, gdyby istniało wiarygodne zapew nienie, że do tej degradacji nie dojdzie i w miejsce zamykanych kopalń czy dotychczasowych elektrowni powstaną zakłady równie uzwiązkowione, równie stabilne i oparte na etosie pracy?

Na pewno tak, ale podstawowym warunkiem jest przede wszystkim wykonanie transformacji energetycznej przez samych zainteresowanych. Gdybyśmy mieli jakieś rzeczywiste możliwości wejścia jako branża w tę transformację, to my ślę, że nie byłoby problemu w obrębie spółek wę glowych, gdzie miejsca pracy są w miarę dobre i w miarę stabilne. W obrębie tych stosunków pracy możemy robić różne rzeczy, niekoniecznie wydobywać węgiel, ale przy udziale związków za wodowych, przy społecznym charakterze pracy. Tyle że to muszą wykonać sami górnicy jako pod miot tego procesu transformacji, a nie jako gru pa, którą trzeba gdzieś prowadzić i wskazywać nam jakieś wizje. Owszem, porady specjalistów są ważne, ale to trzeba robić przy naszym udzia le. Wtedy to nie będzie na zasadzie, że ktoś nas oszukiwał i zwodził. Najpewniejsza droga trans formacji to transformacja wykonywana przez sa mych górników. I najbezpieczniejsza.

Dziękuję za rozmowę.

Lato 2022 r.

Szymon Majewski (ur. 1992) – warszawiak i piasecznianin, z wykształcenia historyk. Ide owo demokratyczny socjalista inspirujący się myślą Edwarda Abramowskiego. Poza tym mi łośnik dobrego hip-hopu i wycieczek po lasach. Stały współpracownik „Nowego Obywatela”.

55

Odnawialna przyszłość?

z Grzegorzem Wiśniewskim

Energetyką odnawialną zajmuje się Pan niemal całe dorosłe życie. Grzegorz Wiśniewski: Wchodziłem w branżę w 1986 roku, jeszcze w czasach komunistycznych. Wtedy skończyłem studia. Od tamtych lat minę ło bardzo dużo czasu. To były lata po kryzysach energetycznych lat 70. i 80. oraz po opublikowa niu słynnego raportu „Granice wzrostu”. Wiele mówiono o tym, że trzeba się transformować –ze względu na wyczerpywanie się zasobów paliw kopalnych, zanieczyszczenie środowiska, wojny i szantaże energetyczne. To było 35 lat temu i nie pomyślałbym wtedy, że te lata tak koncertowo zmarnujemy… I że po tych 35 latach będziemy mówić: „Przecież transformacja wymaga czasu”. Nadal mamy 80-procentowy udziału paliw kopal nych w energetyce. Jesteśmy wciąż w tym samym miejscu, a nawet gorzej – bo przecież drastycz nie zwiększyliśmy zużycie energii elektrycz nej. To jest nie fair wobec przyszłych pokoleń.

Jak to wygląda z perspektywy Pana pokolenia? Urodziłem się w 1962 r. Wtedy w atmosferze było 350 ppm CO2 [„ppm” – liczba cząstek CO2 w milionie cząstek powietrza atmosferycznego – przyp. red.]. Światowa konferencja ekologiczna w Rio odbyła się w 1992 r., po niej były następne. W 1997 r. podpisano protokół z Kioto i Unia zobo wiązała się do ambitnej redukcji emisji. Pierw sza unijna dyrektywa o OZE to rok 2001. W 2007 r. przyjęto pakiet klimatyczny „3x20”, który pod pisał prezydent Kaczyński. W 2014 r. – kolejny pakiet. I tak skończyłem 60 lat i mamy 420 ppm CO2… To najdobitniej pokazuje, jak nieskutecz ne są dotychczasowe działania i jak trudnym

wyzwaniem jest transformacja energetyczna, której opóźnienie najsilniej wpływa na zwięk szanie globalnej emisji CO2.

Co Pana skłoniło do wejścia w tę branżę? Kończyłem politechnikę i uniwersytet, wydzia ły energetyczne i ekonomiczne. Czytałem wtedy „Przegląd Techniczny”. W 1986 roku natrafiłem na artykuł Józefa Kępki o tym, że według prognoz amerykańskich odnawialne źródła energii będą za kilka lat dostępne na rynku. Między innymi pod wpływem tej lektury zdecydowałem się za jąć energetyką odnawialną. Stwierdziłem, że jako kraj możemy mieć własne i czyste źródła energii. Wtedy myślałem, że nie powinny one być pań stwowe, ale obywatelskie. Postanowiłem pójść w tym kierunku. Po 10 latach zostałem m.in. dy rektorem Centrum Komisji Europejskiej ds. Od nawialnych Źródeł Energii dla naszego regionu. W 2016 r. zostałem zaproszony na jubileusz NOT. Były tam wyłożone „Przeglądy Techniczne”, a w nich artykuł Józefa Kępki o tym, że za kilka lat od nawialne źródła energii będą dostępne na rynku. Niemal dokładnie 30 lat po tym, jak przeczyta łem te słowa po raz pierwszy. Całe życie pokole nia stracone, chciałoby się powiedzieć, ale dziś naprawdę jako ludzkość nie mamy czasu.

Mówi się, że mamy węgla na 200 lat. Byłem członkiem Narodowej Rady Rozwoju i ostrzegałem prezydenta, aby tego nie mówił na konferencji klimatycznej w Katowicach. Nie dałem rady przekonać innych doradców zorien towanych na węgiel, a było ich zdecydowanie więcej. Nie mamy węgla na 200 lat. Nie mamy

104 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

nawet węgla na nadchodzącą zimę. Nie chodzi przecież o zasoby teoretyczne i geologiczne. Cho dzi o zasoby przemysłowe i ekonomiczne, akcep towane przez rynek. W metodycznie poprawnych obliczeniach Państwowego Instytutu Geologicz nego stworzono gospodarczą i polityczną fikcję – nie ma sensu wydobywać tych surowców, któ re inni mają płyciej, taniej i lepszej jakości. Jed nocześnie inny państwowy podmiot, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, nie oblicza zasobów energii słonecznej i wiatrowej, które można byłoby porównać. To potężny i odnawial ny zasób – Polska jest stosunkowo dużym obsza rowo krajem w strefie klimatu umiarkowanego i proporcjonalnie ma przewagę w odnawialnych zasobach energii. Zasoby paliw kopalnych kur czą się globalnie. Wystarczy ich, rynkowo rzecz ujmując, na 5–10 lat. Nawet jeśli będziemy płacić drogo za wydobycie i prowadzić wojny o złoża, z roku na rok będą znikać z rynku, razem z epoką pary i procesami spalania w energetyce.

Od 20 lat jest Pan prezesem Instytutu Energetyki Odnawialnej.

W 2001 r. postanowiłem stworzyć coś nowego –coś, co ma podstawę naukową, respektuje eko nomię, ale będzie nas jako branżę i kraj posuwać do przodu. Minęła wtedy już dekada przemian, miałem dość konferencji i pozorowanych dzia łań. To był czas rządu Jerzego Buzka. Ówcze sna ekipa – AWS – była pod wieloma względami problematyczna, ale to byli ostatni państwowcy i Europejczycy. Miałem wtedy pewien wpływ na to, co rząd robi. Nawet jeśli robili odwrotnie, to przynajmniej słuchali ekspertów i patrzyli dale ko do przodu. W okresie dwóch ostatnich lat tego rządu, oczywiście nie bez problemów, udało się przygotować dla rządu, uzgodnić i doprowadzić do zatwierdzenia przez sejm Strategię Rozwoju Energetyki Odnawialnej. Zakładaliśmy, że w 2020 r. będzie 14-procentowy udział OZE. Gdybym wie dział, jak duży nastąpi postęp techniczny, to pro ponowałbym więcej. Ale i tak dokładnie tyle

bn abejorro34, flickr.com/photos/abejorro34/14077799830 105

mieliśmy w ubiegłym roku. Wtedy, w 2001 r., byli śmy pierwszym krajem w Europie Środkowej, któ ry taką strategię przyjął i miał plan na przyszłość.

Co poszło nie tak? Kluczowe były lata 2004–2005, koniec rządów SLD i początek pierwszych rządów PiS. Do czasu wejścia do Unii staraliśmy się wdrażać przepisy unijne. Ale potem do gry weszło kunktatorstwo. Wygrało myślenie oparte na tym, że przepisy są co prawda dobre dla przyszłych pokoleń, ale prio rytet mają zbliżające się wybory. Najpierw zaczę to opóźniać wdrażanie przepisów ekologicznych. Straciliśmy wtedy innowacyjność i uzależniliśmy się od importu technologii i (ponownie) paliw. Jeśli sami nie jesteśmy progresywni, to będzie my brali, co nam dadzą, byle taniej. Za rządów Leszka Millera, a później Jarosława Kaczyńskie go, zdecydowano, że w energetyce niektóre rze czy opóźnimy, a innych nie wdrożymy. Potem Donald Tusk powiedział, że wdrożymy, ale ra czej to, co nam pasuje… W końcu odszedł z rządu PO-PSL szeroko myślący o ekorozwoju minister środowiska Maciej Nowicki, a potem wracaliśmy

w stare węglowe koleiny. Powiedziałbym, że naj lepszy pod tym względem był rząd Jerzego Buzka, a najgorszy Beaty Szydło. Rząd Mateusza Mora wieckiego przynajmniej próbuje się z tej matni wygrzebać, ale robi to nieporadnie i też grzęźnie w tych samych koleinach.

Jakimi torami potoczyła się polska polityka energetyczna? W drugiej kadencji Tuska pojawiła się bardzo niebezpieczna koncepcja, że będziemy żyć z ren ty zacofania. Efekt jest taki, że jest zacofanie, a renty nie ma i może nie być nawet ciepłej wody w kranie. Założenie było takie: niech Unia inwe stuje w drogie OZE, a my tymczasem będziemy sprzedawać tanią energię z węgla. Oczywiście z czasem nastąpiło przełamanie kosztów – źródła odnawialne stały się tańsze. Równocześnie re alizowano konsolidację sektora energetycznego, co ochoczo kontynuuje PiS. Argument był taki, żeby nikt nas nie wykupił. Ale w efekcie stwo rzono państwowy monopol. Od 2006 r. działa zasada, że gdy przychodzi nowa władza, to naj pierw zmienia zarządy spółek skarbu państwa.

ba Till Westermayer, flickr.com/photos/tillwe/1526487272 106 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

W związku z tym sektor nauczył się, żeby przed wyborami stawiać warunki politykom.

Konsolidacja nie sprzyja naszym interesom? Konsolidacja odbywała się pod hasłem bezpie czeństwa energetycznego, a doprowadziliśmy do sytuacji, w której tego bezpieczeństwa nie mamy, bo ponownie uzależniliśmy się od rosyjskich su rowców. Mamy wysokie ceny i monopol, który je narzuca. Koszt przerzucony jest na odbiorców, bo przecież im bliżej blackoutu, tym mamy wyż sze ceny, a spółki większe zyski. Energetyka to tylko 2% PKB, ale ludzie boją się wyłączeń prądu, a państwowi szantażyści doprowadzili do braku alternatywy ze strony tzw. niezależnych produ centów energii rozproszonej. Moje doświadczenie życiowe pokazuje brutalizm nie tylko korporacji międzynarodowych, ale i państwowych mono poli. Mogliśmy mieć tańszą energię, ale rozwój energetyki wiatrowej został zablokowany regula cjami (tzw. zasada „10H”). Gdy nie dało się poko nać niezależnych wytwórców energii wiatru na rynku, to prawo zablokowało rozwój technologii aby podtrzymać energetykę węglową. Możemy opowiadać, że dzięki temu państwowy mono pol przejdzie w inną drogą technologię scentra lizowaną i będziemy mieć atom za 10–20 lat, ale na konferencjach można powiedzieć wszystko. A czas płynie...

W naszym porządku prawnym funkcjonuje jednak oddzielna ustawa o OZE.

Historycznie – po przyjęciu Strategii Rozwoju Energetyki Odnawialnej w 2001 r., już w 2003 r., na bazie uchwały sejmu, zaczęto przygotowywać ustawę o OZE. Jestem autorem tego projektu. Był on naprawdę kompleksowy i zawierał wszystkie elementy związane z rozwojem przemysłu i pla nowaniem przestrzennym. W ramach propono wanych wówczas przepisów nie byłoby ryzyka nadmiernej presji poszczególnych OZE na środo wisko i przestrzeń, ryzyka tak szkodliwych go spodarczo „specustaw”, jak antywiatrowa „10H”, gdyż w ramach ładu przestrzennego poszczegól ne technologie konkurowałyby na rynku energii. Politycy przestaliby sobie wybierać technolo gie, raz biopaliwa, raz geotermię, raz wiatraki np. z osią pionową (dlaczego?) lub bezsensownie od wracać się np. od kolektorów słonecznych, farm wiatrowych czy fotowoltaicznych i szkodzić całej energetyce i odbiorcom energii. To była potężna praca wykonana nie tylko przez mój zespół, ale

Grzegorz Wiśniewski – założyciel (2001) i prezes (do chwili obecnej) Instytutu Ener getyki Odnawialnej (IEO) w Warszawie, były (1997–2004) dyrektor Centrum Komisji Eu ropejskiej dla Regionu Morza Batyckiego ds. Odnawialnych Źródeł Energii (EC BREC). Specjalizuje się w technologiach OZE, poli tyce energetycznej, ekonomice energetyki i analizach rynku energii elektrycznej i cie pła. Jest współautorem polskiej strategii dotyczącej energii odnawialnej (2001 r.) i kil kunastu raportów strategicznych dla rządu RP i Komisji Europejskiej. Był członkiem Ma nagEnergy Reflection Grup (przewodniczący 2007–2008) – grupy doradczej Komisji Euro pejskiej w dziedzinie zrównoważonej energii. Uczestniczył w pracach wielu organów do radczych na szczeblu rządowym, w tym był członkiem Komitetu Sterującego ds. Zaawan sowanych  Systemów Wykorzystania Energii w NCBiR, Zespołu Doradczego ds. rozwoju produkcji urządzeń dla energetyki odnawial nej, Komitetu Monitorującego POIŚ, Kapituły GreenEvo i innych. W latach 2016–2021 był członkiem Narodowej Rady Rozwoju powo łanej przez Prezydenta RP. Jest laureatem tytułów „Promotor energetyki odnawialnej” miesięcznika „Czysta Energia” oraz „Nowy Impuls 2014” miesięcznika gospodarczego „Nowy Przemysł” za wkład w rozwój koncep cji prosumenckich w energetyce odnawialnej. W 2015 roku został Laureatem tytułu „Czło wiek Roku Polskiej Ekologii”. Był inicjatorem (2020) projektu budowy w Polsce Gigafabryk ogniw fotowoltaicznych, realizowane go obecnie przez spółkę Giga PV S.A oraz koncepcji wprowadzania do polskiego cie płownictwa budowy zeroemisyjnych OZE z sezonowymi magazynami ciepła (projekty badawcze NCBiR 2021–2022). Jest członkiem Rady Koordynacyjnej do spraw Rozwoju Sek tora Fotowoltaiki (porozumienie sektorowe przemysłu PV z rządem) i Członkiem Rady Programowej Krajowej Izby Klastrów Energii.

107

i przez Ministerstwo Środowiska. Uzgadniałem ją z wszystkimi resortami i całą branżą. Gdyby dzia łała, byłaby przeciwwagą na etapie planów kon solidacji energetyki – sprawy pewnie miałyby się inaczej, ale została wyrzucona do kosza w 2004 r. Ustawę przyjęto ostatecznie w 2015 r. Pierwszy projekt pojawił się w celu wdrożenia wspomnianego pakietu klimatyczno-energe tycznego „3x20”, który przyjęła Unia w 2007 r. W efekcie premier Waldemar Pawlak osobiście w 2011 r. przedstawił tzw. Trójpak, gdzie była kompleksowa nowelizacja ustaw o prawie ga zowym, energetycznym i nowa ustawa o OZE. Trójpak miał integrować OZE z energetyką jako całością. Pierwsza wersja ustawy z 2012 r. odwo ływała się do tego, co robiliśmy dekadę wcześniej, czyli np. zawierała wsparcie dla prosumentów i taryfy gwarantowane dla małych OZE oraz stopniowe różnicowanie wsparcia dla techno logii OZE o różnej dojrzałości rynkowej. Brako wało tylko kwestii planowania przestrzennego i upraszczania procedur lokalizacyjnych dla OZE. To była próba odbudowy systemowego myśle nia, jak się okazało, niedoszczętnie zepsutych elit energetycznych. W Ministerstwie Gospo darki powstał po raz pierwszy Departament Ener gii Odnawialnej z młodym, ambitnym zespołem, który miał wsparcie kierownictwa. Ale od 2012 r. ustawa przechodziła ewolucję i im bardziej zbli żały się wybory w 2015 r., tym bardziej projekt był kastrowany z dobrych pomysłów. Nie poma gały też regulacje unijne i np. przepisy o pomocy publicznej wepchnęły OZE za wcześnie w system aukcyjny. W efekcie mamy sektor elektroenerge tyki utrzymywany pod silną kontrolą państwa, które wyznacza wolumeny i ceny maksymalne dla każdej z technologii, ale z całkowitym zigno rowaniem kwestii ciepłownictwa z OZE, którego w ustawie praktycznie nie ma. Oddzielnie funk cjonują niezintegrowane z całością ustawy o bio paliwach i najnowsza o elektromobilności oraz traktowana po macoszemu ustawa o efektywno ści energetycznej. W ten sposób szczytna idea zintegrowanego Trójpaku i Pakietu 3x30 (reduk cja emisji, zużycia energii i rozwój OZE) została rozmieniona na partykularne interesy branżowe, kosztem odbiorców energii.

Jak to funkcjonowało za rządu Beaty Szydło? Program wyborczy PiS nie zapowiadał katastrofy dla OZE. Poza pewną rezerwą wobec energetyki

wiatrowej zapowiadano m.in. wsparcie prosu mentów i rozwój przemysłu produkcji urządzeń dla OZE. Ale wygrała frakcja krzykaczy skupio nych wokół posłanki Anny Zalewskiej. Już na początku 2016 r. wprowadzono niespotykany w świecie twór prawny, jakim jest ustawa o in westycjach w elektrownie wiatrowe, z zawartą… anty-inwestycyjną zasadą „10H”, niespodziewa ne pokłosie nowomowy z epoki słusznie minio nej. Potwierdziło to siłę, jaką mają ci, co już są na rynku, tzw. podmioty zasiedziałe, a nie ci, któ rzy na niego wchodzą. Oraz siłę populizmu nie liczącego się z racją stanu. Dodatkowo, pomimo wcześniejszego poparcia samej idei, już w grud niu 2015 roku wyrzucono z ustawy o OZE taryfy gwarantowane dla prosumentów, wprowadzoną opracowaną w IEO tzw. poprawkę prosumencką –żeby ludzie mieli pewność nie tyle dużych zarob ków, ile samej sprzedaży nadwyżek wytworzonej energii. Jednak najtrudniejszy okres zaczął się, gdy Ministerstwo Energii przejęli Krzysztof Tchórzewski, który restytuował węgiel po raz ostatni w historii, z Andrzejem Piotrowskim, któ ry nie mając pojęcia ani serca do OZE, narzucał rozwiązania pozorne lub służące jego zaintere sowaniom, z obszaru spoza OZE. Wprowadzili też niespotykany w świecie system dla prosu mentów oparty na „upustach” i darmowym ma gazynowaniu prądu w sieci. W związku z tym prosumenci działali w ten sposób, że produko wali energię latem, by odebrać ją zimą, kiedy jest ona wytwarzana z węgla. Pośrednio skorzystali na tym przede wszystkim importerzy pomp cie pła. A zimą elektrownie węglowe ledwo działa ją ze względu na awaryjność, zamarzniętą wodę do chłodzenia, w okresie dużego zapotrzebowa nie na energię. Wycofano taryfy gwarantowane, wprowadzono początkowo niedziałający system aukcyjny, wprowadzono niedziałające klastry energetyczne – również rozwiązanie nieznane nigdzie indziej, które jest wykorzystywane, by dofinansowywać „swoich” ludzi. Zatrzymano rozwój OZE. Poza systemem regulowanym nie dało się funkcjonować na zasadach rynkowych, gdyż w latach 2018–2019 zaczęto z podatków do płacać do cen energii dla wszystkich, zamiast do efektywności energetycznej i OZE.

Czy później były jakieś zmiany?

Zaczęto to poprawiać, gdy ministrem zosta ła Jadwiga Emilewicz. Udało jej się stworzyć ze spół międzyresortowy i wyrwać prosumentów

108 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

z uścisku energetyki węglowej. W efekcie prosu mentom do systemu rozliczeń w postaci „upu stów” dodano system ulg podatkowych dla prosumentów i program dotacji do fotowoltaiki „Mój prąd”. Wtedy dopiero ruszył rozwój mikro instalacji fotowoltaicznych, ale nie dlatego, że no welizacja regulacji w ustawie o OZE z 2016 roku była dobra. Miało to też skutki uboczne. Można było wziąć dotacje, a przedstawiciele handlowi firm instalujących fotowoltaikę skutecznie przed stawiali, że to wszystko jest za darmo. Całe społe czeństwo dokłada się do indywidualnych paneli, co ma sens z uwagi na ochronę klimatu, ale odby wało się to przy jednoczesnym braku inwestycji spółek odpowiedzialnych za dystrybucję ener gii w lokalne sieci energetyczne, które te instala cje obciążają. To musiało skończyć się katastrofą. Ostatecznie, po wielu poprawkach, zaczął dzia łać system aukcyjny. W międzyczasie spadły koszty fotowoltaiki, dzięki czemu wytwarzamy 10 gigawatów ze słońca. Ale inwestycje w wiatr –ze względu na regulację 10H – stoją i to, co dzia ła, powstało w większości w starym systemie

„zielonych certyfikatów”, czyli wedle regulacji z 2004 roku! Od tego czasu na potrzeby rozwo ju OZE spółki dystrybucyjne – karny politycznie składnik pionowo zintegrowanych koncernów energetycznych – nie rozwijały sieci. Co z tego, że prosumenci mają prawa nabyte na bazie usta wy o OZE, jeżeli przy przeciążeniu sieci zostaną automatycznie od niej odłączeni? Warto wspo mnieć kolejną polską „innowację”. Przez ustawę jako odnawialne źródła wspierane były klastry energetyczne z emisją CO2 powyżej 350 kg za me gawatogodzinę. Ta ustawa, zamiast wprowadzać energetykę odnawialną na rynek, uzależniła ją od państwowych dotacji. Wbrew programowi PiS nie odbudowano strategii rozwoju własnego przemysłu. Doprowadzono do importu – najpierw biomasy, później urządzeń fotowoltaiki, a teraz pomp ciepła. Był to system, który nie zbudował podstaw do dalszej ekspansji. Próbuje to odbu dować minister Ireneusz Zyska, jako pełnomoc nik rządu odpowiedzialny za OZE, ale niewiele może zdziałać, gdy rynku nie ma z powodu bloko wania przez procedurę przyłączenia do sieci oraz

bnd Green MPs, flickr.com/photos/greensmps/9180614416 109

pomysły ograniczające inwestycje w OZE, takie jak pozornie słuszny projekt ustawy o zagospoda rowaniu przestrzennym (opóźniający inwestycje w OZE, nazywany „10H dla fotowoltaiki”). Tyle że zdołał podtrzymać rozwój fotowoltaiki.

Skokowy rozwój fotowoltaiki to polski fenomen. Instalacje powstają głównie przy domach jednorodzinnych. Dlaczego na masową skalę nie wykorzystuje się np. dachów wielorodzinnych budynków spółdzielni mieszkaniowych? Myślę, że ogólny problem polega na tym, że je steśmy indywidualistami, a nieładnie mówiąc – egoistami. Brakuje nam zaufania i kapitału spo łecznego. Jeśli chodzi o spółdzielnie mieszka niowe, to problemem jest traktowanie ich jak zwykłych firm, a nie jako wspólnot. Ponieważ prawo jest niestabilne i niesie za sobą ryzyko – ist nieje konieczność przekonania wielu osób. Po jawiają się blokady prawne – spółdzielnia może zasilać energią tylko część wspólną. Nie wdroży liśmy tzw. smart-gridu i inteligentnych liczników, więc nie potrafimy tej energii i kosztów dzielić na

wszystkich użytkowników. Nie potrafimy zmie rzyć i wydzielić dachów i elewacji – co do kogo należy. W Polsce jest to skomplikowane, wyma ga wysiłku i zaufania – ludzi między sobą i ludzi wobec państwa.

Ten model rozwoju fotowoltaiki napotyka na barierę wzrostu. Mamy milion prosumentów i bardzo słabe sieci niskiego napięcia. Mamy niebezpieczną i w isto cie szkodliwą edukacyjnie (chodzi o złe nawyki) ustawę, która mówi, że możemy za darmo maga zynować prąd i odbierać go zimą w postaci ener gii z węgla. Jeśli chodzi o liczbę mikroinstalacji to jesteśmy drugim krajem w Europie i trzecim na świecie. Gdybyśmy podłączyli do tego jesz cze np. instalacje na budynkach spółdzielczych, to i tak, wobec braku spójności inwestycji prosu menckich i rozwoju sieci wyłącznie pod potrzeby atomu i węgla, będą one odłączane w szczytach produkcji. Regulacje sprzyjają przede wszyst kim sprzedawcom tych instalacji i amatorom od bioru ewentualnych nadwyżek energii za darmo.

bn Wessex Archaeology, flickr.com/photos/wessexarchaeology/26919753911 110 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Przepisy są tworzone pod dużych, państwowych wytwórców energii. Stosunkowo mała ilość ener gii z każdej indywidualnej fotowoltaiki nie robi dla nich większej różnicy. Ale szerszy i bardziej kompleksowy rozwój byłby dla nich stratą.

Jak wygląda nasz potencjał OZE w źródłach in nych niż słońce i wiatr? Co z wodą i geotermią? Jeśli popatrzymy na to, co kosztowo wygrywa w systemie aukcyjnym, to tam projektów z wody i geotermii nie ma. Koszty są trzy-, czterokrot nie wyższe i takie projekty trudno przygotować w krótkim czasie, a z uwagi na zmiany klima tu, wojnę, szantaż energetyczny Rosji, rosnące ceny energii i niedostateczne wcześniejsze inwe stycje – czasu nie mamy. Gdy tworzyłem Strate gię Rozwoju Energetyki Odnawialnej w 2000 r., głównym zasobem OZE była biomasa. Geotermia w Polsce była i niestety wciąż jest niesamowicie droga. Pierwsza instalacja geotermalna w Zako panem wymagała 90-procentowej dotacji i nawet z takim dofinasowaniem nie utrzymała się. Naro dowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej musiał wykupić jej długi. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Mamy, rynkowo rzecz uj mując, bardzo słabe zasoby – licząc w gigadżu lach jest ich dużo, ale podobnie jak w przypadku węgla są dostępne głęboko, zasolone i niskotem peraturowe, a temperatura i tzw. samowypływ decydują o opłacalności. Moglibyśmy je wyko rzystywać, gdybyśmy byli bogaci i nic tańszego nie byłoby dostępne.

A elektrownie wodne?

Zasoby wodne mamy najniższe w całej Europe. Prezes Stowarzyszenia Małych Elektrowni Wod nych, Marian Hoffman, mówił mi w latach 90., że coś moglibyśmy jeszcze zbudować, ale to było w czasach, gdy poziomy wód były wyższe. Prze strzegał mnie, że problemem jest „sitwa opera torska” (miał na myśli zmowę operatorów sieci), która nie chce ich przyłączać do sieci i płacić za czystą energię. Ale nie sposób nie zauważyć, że obecnie koszty takich przedsięwzięć są wysokie, a wobec ryzyk w polityce energetycznej trudno o jakiekolwiek nowe inwestycje.

Jedynym rozwiązaniem w tej chwili jest energe tyka wiatrowa i słoneczna. Nie jest ona co prawda dostępna przez cały rok, ale możemy wykorzy stywać dobowe i sezonowe magazyny ciepła. Do tego w perspektywie 10–20 lat potrzebujemy tro chę gazu i węgla, ale nie po to, by czerpać z nich

pełnymi garściami, ale żeby włączać je w szczy cie, a docelowo w ogóle od tych źródeł odejść. Do tego należałoby wprowadzić niezwykle korzyst ne dla systemu energetycznego i dla gospodarki taryfy dynamiczne. Monopol oferuje odbiorcom stałe ceny, niby to wygodne, ale drogie i bez sen su, bo realna cena w każdej minucie jest inna. Wtedy moglibyśmy przesuwać swoje odbiory oraz dostosować metody oszczędzania energii. Są wykonane symulacje, np. nasze wcześniejsze z 2013 roku, realizowane wspólnie z uniwersy tetem w Stuttgarcie, czy nowsze uniwersytetów Stanforda, Aalborg i innych, w których źródła mi pogodozależnymi pokrywamy potrzeby całej Polski i energia jest wtedy tańsza.

Czy takie raporty przebijają się do decydentów? Ponieważ mamy system oparty na mało elastycz nym węglu, to politycznie promowana jest ener getyka geotermalna i wodna. Dlatego, że mają one niewielki potencjał rynkowy i nie zagraża ją koncernom węglowym. Mają ułamek procenta udziału w strukturze wytwarzania energii i nie zagrażają ani węglowi, ani atomowi, ani wiel koskalowym inwestycjom. To nie ma znaczenia w ogólnym bilansie energii. Prawdziwym zagro żeniem dla węgla i atomu są wiatr i słońce – i one są blokowane. Są to tanie źródła energii i spuszczo ne z łańcucha mogą przejmować rynek, a dzięki magazynowaniu ciepła, wprowadzeniu wodoru i wymianie międzynarodowej, zdominować go szybko na korzyść odbiorców energii.

Co z udziałem źródeł konwencjonalnych – choćby w celu stabilizacji systemu?

W okresie przejściowym potrzeba byłoby niewie le tych źródeł i wcale nie musiałyby pracować od świtu do nocy, aby dobrze zarabiać. Spójrzmy na Danię – kiedyś układy generacji gazowej były ob liczane tak, aby pracowały 8 tys. godzin rocznie, potem pracowały 4 tys., następnie 400, a dziś pracują tylko 200 godzin rocznie. I pomimo tego, że coraz mniej CO2 emitują, zarabiają więcej, bo pracują wyłącznie w szczytach zapotrzebowania na energię. W porównaniu z tym my wprowadza my regulacje generujące koszty. Są one antyin nowacyjne i antyklimatyczne. Przykładem jest blokowanie rozwoju energetyki wiatrowej, do płacanie do cen energii niezależnie od godziny jej zużycia, czyli zmiennych potrzeb odbiorców lub niewprowadzanie tzw. taryf dynamicznych. Takie regulacje służą zasiedziałym biznesom, ale

111

osłabiają nasze długoterminowe bezpieczeństwo energetyczne, gdyż paliwa kopalne coraz szerzej importujemy.

Coraz głośniej mówi się o energii jądrowej jako podstawie energetycznej systemu, którego OZE będą uzupełnieniem.

Elektrownia atomowa to najmniej elastyczne źró dło energii. Mówi się, że OZE są niestabilne. Ale ludzie są właśnie „niestabilni”, bo w nocy więk szość z nas śpi i zużywa mniej energii niż o po ranku. Potrzebujemy elastyczności w systemie, a najgorszym źródłem prądu pod tym względem jest atomówka, bo nie można jej ot tak wyłączyć i włączyć. Gdy jest za dużo energii ze słońca i wia tru, to takie źródła są wyłączane i krok po kro ku uczymy się sterowania wszystkimi źródłami w systemie energetycznym i odbiorami. W ener getyce słonecznej i wiatrowej z coraz większym wyprzedzeniem mogę przewidzieć, kiedy zmie ni się moc źródeł. Atom podaje energię zawsze, nawet jak nie ma na nią zapotrzebowania. Poza tym Europa niemal w 100%, a świat w 40% zależy od dostaw paliwa jądrowego z Rosji, a duża część producentów energii z atomu zależy jeszcze od rosyjskiej technologii. W warunkach pokoju nie boję się, że „to” może wybuchnąć, prawdopodo bieństwo jest bardzo małe. Ale wyśrubowane nor my bezpieczeństwa podnoszą koszty – które dla OZE spadają, a dla energii jądrowej z każdym ro kiem rosną. A poza tym mamy wojnę.

Zatem możemy dokonać transformacji bez sta wiania na atom?

Moim zdaniem, właśnie dzięki kryzysowi ener getycznemu, mamy w tej chwili niepowtarzalną szansę, jeśli chodzi o transformację energetyczną. Zwłaszcza jeśli wraz z rozwojem OZE zbudujemy magazyny ciepła i zintegrujemy transformację elektroenergetyki z zapóźnioną transformacją ciepłownictwa. Przy odpowiednio szybkich in westycjach jesteśmy w stanie przejść bezpośred nio z węgla do OZE nie tylko redukując emisje, ale także obniżając koszty i uniezależniając się od importu paliw. I nie sprowadzając sobie jed nocześnie na głowę kolejnego problemu, jakim jest atom, tym bardziej że innych nam nie bra kuje. Za dziesięć lat elektrownia atomowa może zupełnie nie mieć sensu, bo takie są megatrendy i już dzisiaj doświadcza tego atomowa Francja, która w krótkim czasie z kraju o najniższej ce nie energii stała się liderem w wysokich kosztach.

Oczywiście taka budowa jest wygodna dla spół ek skarbu państwa, które w systemie monopolu zarabiają tym więcej, im droższa jest energia. Po katastrofie w Fukushimie w 2012 r. zrobiliśmy ra port z porównaniem kosztów energetyki jądrowej i morskiej energetyki wiatrowej. I już wtedy prze widzieliśmy, że to się po prostu nie opłaca. Emi sje CO2 możemy zredukować tańszym kosztem, nie uzależniając się – jak epigoni – od starej, spy chanej do nas technologii. To tylko odwraca uwa gę od realnej transformacji.

Jest jednak wiele głosów sceptycznych co do miksu opartego wyłącznie na OZE. Nie wierzę, że nie może być miksu energetycz nego opartego na OZE. OZE są różne – biomasa, biogaz, wiatr, woda i słońce. Najistotniejszy jest wiatr, bo jest najtańszy. Potem słońce, a potem reszta. Gdy zaczynałem problem zgłębiać trzy dzieści lat temu i udział OZE wynosił 1%, ważni energetycy mówili, że system się rozleci, że nie ma alternatywy dla węgla. Dwadzieścia lat temu było 5% energii z OZE i ci sami, wówczas już star si panowie mówili, że przecież raz wieje, a raz nie, raz świeci, a raz są chmury itp. W ubiegłym roku mieliśmy 12% zielonej energii pogodozależ nej, najtańszej – wiatrowej i słonecznej. Unia mia ła 20%. Niemcy – 30%. Dania – 60%. Im więcej źródeł, tym taniej, czyściej, bardziej niezależnie i pewniej działa inteligentny system energetyczny połączony z nowoczesnym rykiem energii. Duń czycy wyeliminowali węgiel przed 2020 rokiem i zadeklarowali, że bez udziału atomu i węgla przestaną zużywać gaz do 2030 r. Wszystko bę dzie oparte na OZE.

Jak zamierzają to osiągnąć?

Nigdy nie mieli atomu. Gdy przyszły ciężkie kry zysy energetyczne w latach 70. i 80. wprowa dzili spółdzielnie energetyczne, promowali OZE i efektywność energetyczną, ale – co najważniej sze – gdy ceny paliw kopalnych były najdroższe, wprowadzili podatek węglowy. To sprawiło, że Duńczycy nauczyli się naturalnej oszczędności energii, zarówno w energetyce, jak i w ciepłownic twie. Po drugie – zaczęli od stopniowego wprowa dzania do systemu energetycznego najtańszych OZE, które przy tym podatku opłacały się, naj pierw biomasa, potem wiatr, biogaz, energia sło neczna. W tę ostatnią inwestowali też z głową: najpierw w kolektory słoneczne, potem w foto woltaikę, ale nie rezygnując z kolektorów, które

112 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

stały się kołem zamachowym do rozwoju sezono wych magazynów ciepła w ciepłownictwie syste mowym. Po trzecie – stworzyli rodzimy przemysł produkcji zielonych technologii i stali się ich eks porterem. Jako pierwsi wprowadzili taryfy dy namiczne. Z podatków nie zrezygnowali, mogli z nich inwestować w innowacje i choć jako od biorcy końcowi mają najdroższą energię, to ludzie płacą za energię najmniej – ze względu na stra tegie oszczędnościowe. W obecnym kryzysie są bezpieczni energetycznie i mogą inwestować np. w zielony wodór, który faktycznie jest magazy nem energii słonecznej i wiatrowej.

Jednak kwestia zależności to nie tylko surowce. Większość europejskich instalacji fotowoltaicznych to produkcja chińska. Zacznijmy od tego, że nonsensem jest rozdawać pieniądze na instalacje fotowoltaiczne, jedno cześnie nie dbając o rozwój przemysłu. Podałem przykład Danii. Vestas w latach 80. była małą firmą. Wspierano ją rynkiem wewnętrznym, aż urosła. Potem zabrano dotacje – w mądry sposób

– żeby poszła sprzedawać na cały świat. Stała się globalną firmą. Mamy tu przykład planowania, długoterminowego działania i ciężkiej pracy. A u nas dajemy pieniądze prosumentowi, który prze kazuje je instalatorowi, który z kolei kupuje pane le w Chinach. A przecież poza bezpieczeństwem energetycznym jest jeszcze bezpieczeństwo technologiczne. Dlatego bardzo cenię najnowszy program unijny REPowerEU, który został przy jęty w maju 2022 r. jako dokument Komisji Euro pejskiej w reakcji na szantaż energetyczny Rosji. Chodzi w nim o to, by zależność od surowców energetycznych potraktować tak samo, jak za leżność od technologii. Jedyne usprawiedliwie nie dla nas jako kraju jest takie, że pod wieloma względami cała Unia uzależniła się od Chin. Gdy w kryzysie finansowym dopłacaliśmy do pro stych rzeczy, żeby tylko pobudzić gospodar kę, Chińczycy w latach 2009–2011 wydali 240 mld dolarów na wsparcie zielonych technologii. W przypadku fotowoltaiki – zarówno od strony inwestycji w produkcję energii na rynku we wnętrznym, jak i produkcji i sprzedaży urządzeń

b Unswitch.com Images, flickr.com/photos/193030246@N04/51223582345 113

na lukratywny rynek w Europie. O ile w 2007 r. Unia jeszcze inwestowała bardzo progresywnie i w niemal 50% zaopatrywała się w ogniwa i mo duły własnej produkcji, to po dziesięciu latach produkowała tylko 3% modułów i 0,15% ogniw. Mamy całkowitą zależność od Chin. To jest taka sama sytuacja jak uzależnienie się Niemców i ca łej Europy od rosyjskiego gazu. A to może być dopiero przedsmak tego, co nadchodzi, jeśli po wstanie ścisły sojusz reżimów niedemokratycz nych – chińskiego i rosyjskiego.

W Polsce nigdy nie produkowaliśmy ogniw. Ale jeśli chodzi o moduły, to było sześć firm, które jeszcze w latach 2015–2016 dostarczały 50% pro dukcji na rynek krajowy. Teraz to 5% i ten udział spada. Za czasów minister Emilewicz, potem wi cepremiera Gowina, w obliczu pandemiczne go załamania się łańcuchów dostaw zaczęliśmy zwracać uwagę na groźne zjawisko braku suwe renności energetycznej. Obecnie z inicjatywy ministra pełnomocnika rządu Ireneusza Zyski ds. OZE, promującego tzw. local content, mini ster Moskwa wyraziła aprobatę przyłączenia się Polski do tzw. inicjatywy IPCEI (Important Pro jects of Common European Interest), której ce lem jest odbudowa przemysłu europejskiego. To, na tle błędów w polityce energetycznej i ka rygodnych zaniechań, należy uznać za dobry ruch w odpowiednim momencie. Właśnie teraz jest możliwe odwrócenie niekorzystnego trendu, bo – jeśli chodzi o fotowoltaikę – następuje w tej chwili zmiana technologii, a Chińczycy przein westowali w starą.

A co z kwestią dostępności rzadkich pierwiast ków wykorzystywanych w zaawansowanych technologiach? Problemy w tym zakresie występują z bateria mi dla elektromobilności, gdzie zależymy od dostawców litu i kobaltu. Czasami z magnesa mi neodymowymi do wiatraków. Ale fotowolta ika to tylko krzem na płytki i srebro na elektrody, miedź na nowe kable oraz szkło i aluminium na obudowy modułów. Mamy w Polsce największe go w Europie i drugiego na świecie producenta srebra i miedzi (KGHM) oraz potężne zasoby krze mu dobrej jakości. Mamy huty szkła i aluminium. Przy fotowoltaice krzemowej nie ma żadnych pierwiastków krytycznych, które są importowa ne – wszystko jest dostępne w Europie, a Polska jest surowcową potęgą w tym zakresie. Pojawiło się kilka inicjatyw na rzecz tego, żeby zbudować

gigafabryki ogniw nowego typu, aby dzięki no wym technologiom krzemowym i efektowi skali wejść na światowe rynki. Jedną z nich, opartą na technologii TOPCon, w formie start-upu GigaPV rozwija Instytut Energii Odnawialnej i dlatego do brze znam problem. Możemy zacząć produkować ogniwa, a tam jest dużo powiązanych innowacji. Możemy np. wrócić, dzięki ogniwom słonecznym, do produkcji półprzewodników, w której w latach 80. liczyliśmy się w świecie.

Dlaczego, mając dogodne warunki, ten przemysł nie był rozwijany do tej pory?

Szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego w takim kraju jak Polska, który tak intensywnie rozwija fo towoltaikę i jest trzecim rynkiem w Europie pod względem przyrostu mocy, drugim rynkiem pod względem ilości prosumentów, a jednocześnie posiada krzem, miedź, srebro, huty – że importu jemy gotowe produkty. Za wszystko płacimy, a za granicę wypływają cała wartość dodana i miejsca pracy. Ostatnio Ministerstwo Rozwoju i Techno logii próbuje robić cokolwiek w sprawie reindu strializacji. W Europie to też postępuje, ale nie jest łatwe. Największy opór napotykamy ze stro ny tych, którzy masowo sprowadzają takie tech nologie – Holendrów i Niemców. Ich też trzeba pod pręgierzem za to postawić, bo są krytykowani za politykę gazową, ale nie za politykę uzależnienia technologicznego. Na przykład kanclerz Merkel w grudniu 2020 r. podpisała niekorzystne dla Eu ropy porozumienie o wolnym handlu z Chinami i dziwię się, że nikt o tym nie mówi.

Stoimy u progu kryzysu energetycznego o skali, którą obecnie trudno oszacować. Czy uważa Pan, że będzie to impuls do przyspieszenia transformacji energetycznej?

Po tylu latach zmagania się z tym wszystkim sta łem się pesymistą. Patrzyłem na kryzys finan sowy sprzed 10–13 lat i zastanawiałem się, czy czegoś nas on nauczy. Potem na pandemię. Oka zuje się, że nie nauczyliśmy się wiele, a ci, co za winili, otrzymali dodatkowe pieniądze. Świat nie stał się lepszy, ale gorszy. Teraz jest wojna i mam w związku z nią bardzo ograniczone nadzieje na zmiany. Churchill mówił że dobrego kryzysu nie wolno zmarnować jako okazji do koniecznych i odwlekanych zmian, ale nie wiem, czy połączo ne kryzysy pandemiczny, militarny, energetycz ny i nasilający się kryzys klimatyczny czegoś nas w końcu nauczą.

114 NOWY BYWATEL NR 39 (90) JESIEŃ 2022

Dlaczego?

Kraj nie ma strategii. Interesuje nas „tu i teraz”. Kupić jak najwięcej węgla, gazu i ropy po jak naj większych cenach, po to, żeby albo się wychło dzić latem, albo wygrzać zimą i przetrwać do kolejnego, niestety jeszcze trudniejszego sezo nu. I mieć złudne poczucie doraźnego bezpie czeństwa. Inwestycje wymagają planowania oraz czasu, którego mamy coraz mniej. Tymczasem zamiast upraszczać procedury inwestycyjne – co jest zawarte w proroczym unijnym dokumencie REPowerEU – w tej chwili robimy ustawę o plano waniu przestrzennym, która wydłuży ten proces. Takie 10H, ale dla fotowoltaiki.

Jak ocenia Pan sytuację z perspektywy globalnej?

Obawiam się, że przy tak wysokich cenach paliw kopalnych logika gospodarcza podpowie brud nym monopolom, że skoro tak dobrze jeszcze nie było, to po co się transformować? Myślę, że Unia pójdzie w kierunku transformacji, nawet gdy bę dzie blokowana przez Węgry i być może Polskę. W obliczu szantażu gazowego wszyscy rozumie my zasadność krótkoterminowego powrót do zwiększonego wykorzystania węgla, ale – a tego nie można wykluczyć – rozpoczynanie nowych inwestycji w węgiel byłoby katastrofą gospodar czą i klimatyczną. Boję się też o USA. Oni zobaczą, że na np. gazie łupkowym mogą w końcu solid nie zarobić, eksportując go do Europy. Biden, pod sztandarem walki z inflacją, przeprowadził przez Kongres ustawę z pakietem wsparcia niemal 400 mld dolarów na zieloną transformację, ale ist nieje zagrożenie, że Ameryka wróci do polityki Trumpa, czyli „co tam CO2, na razie zarabiamy, a potem się zobaczy”. Pewne jest też to, że Putin wykorzysta każdy ruch osłabiający transformację energetyczną w UE. Najgorszy scenariusz będzie wtedy, jeżeli UE i USA razem pójdą w recydywę –powrót do spalania paliw kopalnych. Efektem tak krótkowzrocznej strategii, w dobie kryzysu ener getycznego, może być globalna wojna o ostatnie zasoby paliw kopalnych. Wtedy ostatnie grosze wydamy na wsparcie niedemokratycznych reżi mów, żeby wzniecać kolejne konflikty o kurczące się zasoby paliw i o przestrzeń do życia w dobie nasilających się zmian klimatu. Nie chodzi o to, aby takim ewentualnym czarnym scenariuszem straszyć, ale o wskazanie na doniosłość chwili i obecnie podejmowanych decyzji przez polity ków oraz o ich odpowiedzialności za nasze losy i losy świata.

Z jakiego kierunku wypatrywać nadziei? Wygrają demokratyczne kraje federalne, które po stawią na energetykę rozproszoną, zdecentrali zowaną, nie obciążone nadmiernie zasiedziałym biznesem i korupcją. Rząd Buzka przyjął Strategię Bezpieczeństwa Energetycznego w 2001 r. Założe nie było takie, że bezpieczeństwo energetyczne i środowiskowe buduje się od dołu – od sołectwa, gminy, powiatu, województwa. Suma lokalnych bezpieczeństw jest bezpieczeństwem państwa. W taki model wpisuje się rozproszona energetyka odnawialna, która po 20 latach dysponuje dojrza łymi technologiami i szerokim dostępem do lokal nych zasobów energii w całym kraju. Wchodzimy w okres realnej gospodarki z technologiami OZE rozwiniętymi jeszcze w okresie globalizacji. Nie dałoby się przeprowadzić rewolucji energetycznej bez technologii i nie da się jej dokończyć bez de centralizacji i działań na poziomie lokalnym. I bez świadomego obywatela, który powie dość temu, co mamy do tej pory – bo to jest droga donikąd.

Dziękuję za rozmowę.

Sierpień 2022 r.

Michał Maleszka

Uniwersytetu

pracownik administra

i członek

Publikował ar tykuły

spółdzielni

cyjny
Jagiellońskiego
krakowskiej
„Ogniwo”.
m.in. w „Borussii” i „Barbarzyńcy”. ba mattwalker69, flickr.com/photos/88786104@N08/8800589580 115
TYLKO 60 zł ROCZNIE TYLKO 30 zł ROCZNIE
Z TWOIM 1% NIE UPADNIEMY! RACZEJ STOWARZYSZENIE „OBYWATELE OBYWATELOM”, KRS 0000 248 901 NOWYOBYWATEL.PL/1PROCENT JEST W TRUDNEJ SYTUACJI, GROZI MU UPADEK POMÓŻ GO URATOWAĆ, PRZEKAŻ 1% PODATKU.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.