24 minute read

Od 15 paŸdziernika, dla wszystkich osób przeje¿d¿aj¹cych przez Kosciuszko Bridge, ka¿dy dzieñ – przez kolejne setki lat – bêdzie Dniem Tadeusza Koœciuszki. Most ten znajduj¹cy siê pomiêdzy Green- pointem, a Maspeth jest jednym z najwa¿- niejszych i najpopularniejszych mostów w Nowym Jorku. Codziennie przeje¿d¿a przez niego, a czasem stoi w korkach, oko³o 120 tysiêcy samochodów. Od paŸdziernika osoby znajduj¹ce siê w sa- mochodach, ale tak¿e spaceruj¹ce i je¿- d¿¹ce rowerami po œcie¿ce dla pieszych bêd¹ mog³y podziwiaæ projekt z³o¿ony z tablic odlanych z br¹zu i poœwiêconych genera³owi Tadeuszowi Koœciuszce. Ta- blice te, znajduj¹ce siê na g³ównym pylo- nie (filarze) – przy k³adce od strony Ma- speth – pozostan¹ tam ju¿ na zawsze, bêd¹ na „dzieñ dobry” i na „dobranoc”, bêda wita³y i ¿egna³y osoby korzystaj¹ce z Ko- sciuszko Bridge o ka¿dej porze roku i przez co najmniej kolejne dwa stulecia. Pomimo ogromnych zas³ug podczas Rewolucji Amerykañskiej obecnie nie- wiele mo¿emy siê dowiedzieæ o gen. Ta- deuszu Koœciuszce, czy to w mediach, czy to szko³ach, czy nawet w muzeach po- œwiêconych tej¿e Rewolucji Amerykañ-

www.kurierplus.com KURIER PLUS 15 PAÌDZIERNIKA 2022 15

Dooko³a sto³u

Advertisement

Adam Ma³osolny

Zupa ¿ó³wiowa: naprawdê i na niby

WXIX w. œwiat zacz¹³ siê kurczyæ. Okaza³o siê nagle, ¿e mo¿na ju¿ dotrzeæ w najdalszy jego zak¹tek i stwierdzenie, ¿e mo¿na pójœæ na koniec œwiata straci³o swoj¹ aktualnoœæ. Jako pierwsza, to skurczenie siê œwiata poczu³a gastronomia. Nagle okaza³o siê, ¿e w dowolnym miejscu naszego globu mo¿na zjeœæ befsztyk z bizona, sma¿onego wieloryba czy zupê ¿ó³wiow¹! Zupa ¿ó³wiowa sta³a siê szczególnie popularna, a jej obecnoœæ w menu podkreœla³a status gospodarza. Dla Babette – bohaterki opowiadania Karen Blixen pt. „Uczta Babette” – zupa ¿ó³wiowa by³a najwa¿niejsz¹ potraw¹ przyjêcia, symbolem wyrafinowania i luksusu. By³y to czasy bez lodówek i z³apane w tropikalnych wodach ¿ó³wie musia³y dotrzeæ do klienta ¿ywe. Zupa ¿ó³wiowa uwa¿ana by³a za zupê wykwintn¹. Obficie przyprawiano j¹ winem Madeira, pieprzem z Cayenne i sardelami. Ugotowanie takiej zupy wymaga³o umiejêtnoœci i zajmowa³o kucharzowi pó³ dnia.

¯ó³w to gad spotykany najczêœciej w œrodowisku wodnym. To, ¿e mo¿na go jeœæ i na dodatek jest smaczny odkryto w czasach, gdy ludzie zaczêli coraz œmielej przemierzaæ przepastne oceany, a morska podró¿ trwa³a niekiedy ca³e lata. Nie sposób by³o zabraæ ze sob¹ odpowiedniej iloœci prowiantu, dlatego zapasy ¿ywnoœci uzupe³niano przy ka¿dej okazji. £owiono ryby, skorupiaki, a tak¿e ¿ó³wie. W tamtych czasach, w tropikalnych wodach roi³o siê od wielkich ¿ó³wi. Nietrudno by³o je wypatrzeæ i z³apaæ. O ile z³apane ryby szybko siê psu³y, to ¿ywego ¿ó³wia mo¿na by³o przetrzymywaæ w odpowiednich warunkach znacznie d³u¿ej i zjeœæ go wówczas, kiedy nie by³o ju¿ nic wiêcej do zjedzenia. Czêsto zdarza³o siê, ¿e takie ¿ó³wie by³y w stanie przetrwaæ na statku do koñca rejsu i powróciæ z ¿eglarzami do ich rodzinnego portu. Wielkie gady zadziwia³y wszystkich swoim wygl¹dem, a mo¿ni tego œwiata kupowali je aby zaimponowaæ swoim goœciom, podaj¹c im zrobion¹ z nich zupê ¿ó³wiow¹.

Najcenniejszym z takich jadalnych ¿ó³wi by³ morski ¿ó³w zielony, któremu nadano tak¹ nazwê od koloru jego t³uszczu. W dawnej Polsce mówiono na niego szylkret olbrzymi. Najwiêksze okazy tego zwierzêcia wa¿y³y nawet 500 kg! Takie ¿ó³wie do dziœ mo¿na spotkaæ na Karaibach, gdzie podlegaj¹ œcis³ej ochronie. Popularnoœæ zupy ¿ó³wiowej sprawi³a, ¿e u szczytu swojej popularnoœci – z Karaibów – wywo¿ono piêtnaœcie tysiêcy ¿ywych ¿ó³wi rocznie, a apetyt na zupê ¿ó³wiow¹ przybra³ gargantuiczne rozmiary. ¯ó³w dzia³a³ na wyobraŸwliczaj¹c w to Bia³y Dom. Pierwszym daniem podczas inauguracji rz¹dów prezydenta Abrahama Lincolna, by³a zupa ¿ó³wiowa. W tamtych czasach ¿ó³wie – zw³aszcza te z ciep³ych mórz – by³y ju¿ coraz rzadsze, a zupa ¿ó³wiowa stawa³a siê rarytasem, na który staæ by³o tylko najbogatszych. To wtedy pojawi³a siê zupa, któr¹ nazwano… „niby zup¹ ¿ó³wiow¹”. Smakiem przypomina³a zupê z tego sympatycznego gada, ale nie mia³a z ¿ó³wiami nic wspólnego.

Po dok³adnym zbadaniu listy potraw jakie podano podczas inauguracji prezydenta Lincolna, historycy doszli do wniosku, ¿e zupa ¿ó³wiowa jak¹ tam podano, by³a tak¹ w³aœnie imitacj¹! Okaza³o siê bowiem, ¿e kucharz prezydenta nie by³ w stanie nigdzie kupiæ karaibskich ¿ó³wi, o które by³o ju¿ wtedy coraz trudniej. Nikt z goœci jednak nie narzeka³ i wszystkim ta „niby zupa ¿ó³wiowa” bardzo smakowa³a. Jej recepturê starano siê utrzymaæ w tajemnicy, ale by³y ku temu powody. Aby j¹ ugotowaæ wrzucano do garnka wszelkie resztki, takie jak skrawki wo³owiny, szynki, a tak¿e ostrygi, skórê kurczaków, ozorki i mózg zwierz¹t rzeŸnych. Na zupê dla Lincolna wykorzystano g³owiznê z cielaka.

Na pocz¹tku XX w. „niby zupa ¿ó³wiowa” sta³a siê niezwykle popularna. Uwa¿ano j¹ za prawdziwy rarytas i nawet jeœli by³a to tylko imitacja zrobiona z odpadków, to jej cena tak¿e nie by³a ma³a ze wzglêdu na cielêc¹ g³owiznê.

W Nowym Jorku tak¹ zupê mo¿na by³o dostaæ w eleganckich hotelach takich jak: „Waldorf Astoria”, „St. Regis” i „Plaza”. Wkrótce „niby zupa ¿ó³wiowa” sta³a siê bardziej popularna od oryginalnej zupy ¿ó³wiowej! By³a to dobra wiadomoœæ dla ¿ó³wi, które sta³y wówczas na granicy wyginiêcia. Pe³ne odejœcie od zupy ¿ó³wiowej zaczê³o siê wraz z wprowadzeniem w USA prohibicji. Zupê obficie przyprawiano sherry, której nagle zabrak³o, a bez alkoholu nikt nie chcia³ jej jeœæ i to dlatego „niby zupa ¿ó³wiowa” zajê³a jej miejsce.

Pisarz Lewis Carroll, autor „Alicji w Krainie Czarów” w swojej powieœci stworzy³ nawet postaæ, któr¹ nazwa³ Niby ¯ó³wiem. Alicja mówi tam, ¿e nie ma pojêcia co to jest Niby ¯ó³w i nawi¹zuje to do „niby zupy ¿ó³wiowej”, gdzie na podobnej zasadzie trudno by³o okreœliæ z czego siê dok³adnie sk³ada ten przysmak. „Niby zupa ¿ó³wiowa” by³a popularna a¿ do lat 50tych, by nagle odejœæ w zapomnienie.

Lata 50-te i 60-te to czasy amerykañskiej prosperity. Spo³eczeñstwo staje siê coraz bardziej zorganizowane i zurbanizowane. Ludzie maj¹ coraz mniej kontaktów z natur¹ i ma³o kto ma czas aby przeczesywaæ bagna w poszukiwaniu ¿ó³wi. Pojawiaj¹ siê pierwsze supermarkety – takie jakie mamy teraz – a w nich gotowe, mro¿one jedzenie w pude³ku i coraz gêstsza sieæ restauracji fast food. W takich warunkach coraz mniej ludzi chcia³o poœwiêcaæ czas aby ugotowaæ pracoch³onn¹ zupê z ¿ó³wia czy nawet jej imitacjê. Zasobniejsza kieszeñ statystycznego Amerykanina sprawi³a tak¿e, ¿e nie wykorzystywano ju¿ resztek jedzenia z którego robiono „niby zupê ¿ó³wiow¹”. Z kolei same ¿ó³wie – g³ownie dziêki telewizji – sta³y siê nagle kulturowym tabu i przesta³y byæ Ÿród³em proteiny, podobnie jak psy czy koty.

Jak zwykle w takich sytuacjach mamy do czynienia z wyj¹tkiem od regu³y i w przypadku „niby zupy ¿ó³wiowej” jest to miasto Cincinnati w Ohio. Miasto mia³o zawsze siln¹, niemieck¹ imigracjê i z tajemniczych powodów taka zupa jest tam nadal popularna.

Dziœ, zamiast z resztek i skrawków przygotowuje siê j¹ z mielonej wo³owiny, Jeœli ktoœ z Pañstwa jest nadal zaintrygowany niby ¿ó³wiow¹ zup¹ i chcia³by jej spróbowaæ, nie musi jechaæ a¿ do Cincinnati, bo „niby zupê ¿ó³wiow¹” sprzedaje w puszkach firma „Worthmore”. W ka¿dej puszce takiej zupy znajduje siê ugotowane na twardo jajko natomiast sama zupa to niezbyt apetycznie wygl¹daj¹ca, ¿elatynowata breja.

Nadal te¿ mo¿na kupiæ prawdziw¹ zupê ¿ó³wiow¹! Znana firma „Heinz” od czasu do czasu wypuszcza na rynek krótkie serie tej zupy w puszkach. Nie jestem pewien, czy odwa¿y³bym siê jej spróbowaæ. Niektóre, drogie restauracje maj¹ w swoim menu oryginaln¹ zupê ¿ó³wiow¹, zrobion¹ z ¿ó³wi pochodz¹cych z hodowli, ale wygl¹da na to, ¿e zup ta na na sta³e pozostanie reliktem gastronomicznej przesz³oœci i o tym, ¿e kiedyœ j¹ jedzono, pamiêtaæ bêd¹ Czytelnicy dzisiejszego wydania „Kuriera Plus”.

Transport ¿ó³wi w Nowym Jorku, 1898 r. ¯ó³wie w kuchni

niê smakoszy i hedonistów. Jeœli upiec ca³ego indyka, to ma on dwa rodzaje miêsa: jasne i ciemne. ¯ó³w posiada³ tych rodzajów a¿ siedem! By³ przy tym bardzo smaczny.

Oile w Europie, ¿ó³wie na zupê by³y artyku³em luksusowym, to osadnicy na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych mieli ich pod dostatkiem. Polowano przede wszystkim na ¿ó³wie diamentowe, ale tak¿e na ¿ó³wia o nazwie skorpucha jaszczurowata. W przeciwieñstwie do ¿ó³wi karaibskich skorpucha wygl¹da wrêcz odpychaj¹co, a jej du¿e okazy s¹ agresywne i mog¹ boleœnie zraniæ nieostro¿nego cz³owieka. Podobno takiego w³aœnie ¿ó³wia zjedzono zamiast indyka podczas pierwszego Œwiêta Dziêkczynienia w Plymouth, w stanie Massachusetts. Sto lat póŸniej zupa ¿ó³wiowa na stole amerykañskich osadników pojawia³a siê czêœciej ni¿ rosó³ z kurczaka. ¯ó³wi w Ameryce by³o po prostu pod dostatkiem i ka¿dy mia³ prawo do tego aby na nie polowaæ. Uwa¿ano nawet, ¿e zupa ¿ó³wiowa powinna byæ symbolem amerykañskiej demokracji, bo by³a dostêpna dla wszystkich. ¯eby zapolowaæ choæby na zaj¹ca potrzebna by³a strzelba i naboje. Aby z³owiæ rybê trzeba by³o mieæ wêdkê lub sieæ. ¯ó³wia mo¿na by³o z³apaæ go³ymi rêkami i to w pojedynkê. 4 lipca 1776 r., John Adams, który nieco póŸniej zosta³ drugim po Waszyngtonie amerykañskim prezydentem, celebrowa³ podpisanie Deklaracji Niepodleg³oœci zup¹ z takiego ¿ó³wia.

George Washington w czasie, gdy bawi³ na Manhattanie, by³ smakoszem ¿ó³wiowej zupy.

W Hoboken, w stanie New Jersey istnia³ nawet „Klub ¯ó³wiowy”, do którego nale¿a³ Aleksander Hamilton, zabity póŸniej w s³ynnym pojedynku z wiceprezydentem Aaronem Burrem, tak¿e cz³onkiem tego klubu.

W Hoboken podawano zupê ¿ó³wiow¹ z gotowanymi jajkami, z du¿¹ iloœci¹ brandy. „Hoboken Turtle Club” zosta³ za³o¿ony przez oficera sztabu genera³a Waszyngtona – kapitana Johna Stevensa. Stevens dorobi³ siê maj¹tku na handlu nieruchomoœciami, a swój ekscentryczny klub w Hoboken za³o¿y³ tylko dlatego, ¿e nienawidzi³ skorpuch jaszczurowatych i postanowi³ je wytêpiæ, a przy okazji na tym zarobiæ.

Zupa ¿ó³wiowa w Ameryce b³yskawicznie sta³a siê popularna i jedzono j¹ wszêdzie,

Heinz – zupa ¿ó³wiowa i Worthmore – niby zupa ¿ó³wiowa

Skorpucha jaszczurowata ❍

16 KURIER PLUS 15 PAÌDZIERNIKA 2022

www.kurierplus.com

Pogoda dopisa³a tym razem, i peleryny zosta³y w plecakach, gdy harcerki wybra³y siê na jesienny biwak pod nazw¹ „Igrzyska Przetrwania”.

Hufiec Harcerek „Podhale” – Szczep Pieniny, wspólnie z nowojorskim szczepem Hufca Harcerzy „Warmia”, zagospodarowali siê ju¿ w pi¹tek wieczorem na terenach skautowych Camp Pouch w Staten Island.

Pod nadzorem m³odszej i starszej komendy zajêcia harcersko-pionierskie, gry i æwiczenia wytrwa³oœci, oraz wieczorny œpiew przy ognisku rozpali³y entuzjazm m³odzie¿y po ciê¿kich latach pandemii. Jedna z najm³odszych harcerek by³a tak zachwycona pobytem w lesie i kolejn¹ harcersk¹ przygod¹, ¿e przy po¿egnaniu skwitowa³a „by³o za krótko”.

Teraz czas na planowanie ZIMOWISKA.

P o w r ó t d o l a s u

Op³yn¹³ Manhattan, by pomóc ciê¿ko chorym dzieciom

Po ponad oœmiu godzinach walki z ¿ywio³em i pokonaniu p³ywackiego dystansu 49,5 kilometrów Piotr Biankowski ukoñczy³ nowojorski maraton „20 mostów wokó³ Manhattanu”.

Jest trzecim Polakiem w historii, który tego dokona³. Sportowiec ekstremalny i p³ywak zimowy, a tak¿e wolontariusz i Ambasador Fundacji Ronalda McDonalda podj¹³ to ekstremalne wyzwanie, aby wspomóc budowê trzeciego Domu Ronalda McDonalda w Polsce.

Piotr Biankowski rozpocz¹³ swoj¹ niezwyk³¹ próbê we wtorek, 11 paŸdziernika, o godzinie 14.45 czasu polskiego, startuj¹c z przystani A na po³udniowo-zachodnim brzegu Manhattanu. Pomimo silnego pr¹du wody u zbiegu rzeki Hudson i East River, pierwszy odcinek p³ywackiego dystansu Piotr pokona³ wyj¹tkowo szybko. Temperatura wody wynosi³a poni¿ej 16 stopni Celsjusza, a bliskoœæ oceanu powodowa³a jej stosunkowo du¿e zasolenie.

Piotr Biankowski pokaza³ wielk¹ determinacjê, si³ê i serce, koñcz¹c w znakomitym stylu tê ekstremaln¹ próbê. Na ca³ej trasie, zmaga³ siê z wieloma przeciwnoœciami – wiatrem, sporymi falami i przeciwstawnymi pr¹dami w miejscu, gdzie rzeka ³¹czy siê z oceanem. Jak sam powiedzia³, o koñcowym sukcesie zdecydowa³o nie tylko dobre przygotowanie, ale tak¿e œwiadomoœæ, ¿e robi to, by pomagaæ innym!

Dystans 49,5 kilometrów Biankowski przep³yn¹³ w czasie 8 godzin i 2 minut.

Nowojorski maraton p³ywacki 20 mostów, to trasa wokó³ Manhattanu kolejno trzema rzekami – East River z Mostem Brookliñskim na granicy dzielnic Brooklyn i Queens, rzek¹ Harlem pomiêdzy Manhattanem, a Bronxem oraz potê¿n¹ rzek¹ Hudson z widokiem na most Waszyngtona, oddzielaj¹c¹ Manhattan od stanu New Jersey.

Polski p³ywak nie u¿ywa³ stroju termicznego, tzw. pianki. Przed wych³odzeniem chroni³a go lanolina, któr¹ posmarowane by³o jego cia³o oraz mo¿liwoœæ skorzystania z ciep³ych napojów podawanych na wysiêgniku, bez kontaktu z asystuj¹c¹ ³odzi¹. Piotrowi towarzyszy³a na ca³ej trasie ekipa, sk³adaj¹ca siê z Beaty Zwoliñskiej, ¿ony Piotra oraz Aleksandry Kabelis, znakomitej p³ywaczki. P³ynê³y one ³odzi¹ wraz z oficjaln¹ obserwatork¹ reprezentuj¹c¹ organizatora maratonu „20 mostów wokó³ Manhattanu”, organizacjê New York Open Water.

Zakoñczona sukcesem trasa wokó³ Manhattanu to kolejny ekstremalny wyczyn p³ywacki Piotra Biankowskiego. Niedawno jako pierwszy Polak przep³yn¹³ legendarne jezioro Loch Ness w Szkocji. Przep³yniecie akwenu licz¹cego 37 km d³ugoœci zajê³o mu nieco ponad 12 godzin. W ubieg³ym roku, po 15 godzinach walki z ¿ywio³em i przebyciu a¿ 60 km, przep³yn¹³ w ekstremalnie trudnych warunkach Kana³ La Manche.

P³yn¹c wiedzia³em, ¿e nie mogê zawieœæ przyjació³ z Fundacji Ronalda McDonalda

ABELIS K

LEKSANDRA . A

OT F

i dzieci, które mierz¹ siê z trudami choroby i d³ugotrwa³ej hospitalizacji. Nowe, wielkie marzenie Fundacji, jakim jest budowa trzeciego w Polsce Domu Ronalda McDonalda, prawdziwego Domu poza domem dla rodzin ma³ych pacjentów, jest marzeniem piêknym, ale i kosztownym. Projektem wymagaj¹cym wsparcia w ka¿dy mo¿liwy sposób. Ja równie¿ gor¹co pragnê do³o¿yæ swoj¹ cegie³kê do jego realizacji. Zbiórka charytatywna, któr¹ zainicjowa³em www.zrzutka.pl/z/swim2helpNY towarzysz¹ca moim zmaganiom z wodami wokó³ Manhattanu ma w³aœnie temu s³u¿yæ. To symboliczne rozpoczêcie, st¹d i symboliczny cel mojej fundraisingowej inicjatywy. Proszê wszystkich o wsparcie – zbierzmy pieni¹dze na zakup drzwi wejœciowych do nowego Domu. Bo klucz ju¿ jest. Kluczem jesteœmy my wszyscy, wolontariusze i przyjaciele Fundacji, wszyscy ludzie, którym nie jest obojêtny los ciê¿ko chorych dzieci i ich najbli¿szych. Wszyscy, którzy chc¹ wspieraæ misjê Fundacji „Aby rodzina mog³a byæ razem”. Ka¿dy, kto choæ raz zetkn¹³ siê z ludŸmi Fundacji wie, ¿e wszystko, co robi¹, robi¹ z sercem. Ja te¿ jestem z nimi ca³ym sercem, bo doceniam, jak wa¿ne jest wsparcie, które otrzymuj¹ od Fundacji rodziny chorych dzieci, zdanych na d³ugotrwa³y pobyt w szpitalu z dala od rodzinnego domu.

*

Piotr Biankowski to by³y rugbista Arki Gdynia, dziœ triathlonista i jeden z najlepszych na œwiecie p³ywaków ekstremalnych.

Ka¿dy mo¿e wesprzeæ zbiórkê zainicjowan¹ przez Piotra Biankowskiego, wp³acaj¹c darowiznê online poprzez portal Zrzutka www.zrzutka.pl/z/swim2helpNY

Darowizny na rzecz budowy 3-go fundacyjnego Domu w Polsce mo¿na równie¿ wp³acaæ przelewem bankowym na konto: USD BIC (SWIFT): INGBPLW IBAN: PL 35 1050 0086 1000 0022 7364 4266

PLN BIC (SWIFT): INGBPLW IBAN: PL 46 1050 0086 1000 0022 7364 4068

www.kurierplus.com KURIER PLUS 15 PAÌDZIERNIKA 2022 17

Pañstwo polskie nie ustanie w odzyskiwaniu polskich dóbr kultury

Wraz z wybuchem II wojny œwiatowej Niemcy rozpoczê³y konsekwentn¹ i celow¹ akcjê wymazywania Polski z mapy Europy. Naród polski mia³ zostaæ pozbawiony elit intelektualnych, to¿samoœci i niepodleg³oœci. Niszczenie i grabie¿ nie ominê³y polskiej kultury. Literatura, muzyka, film, teatr, sztuki plastyczne – wszystkie dziedziny kultury ponios³y niepowetowane straty, które do dziœ s¹ odczuwalne.

Polska w wyniku II wojny œwiatowej utraci³a najwiêcej obywateli proporcjonalnie do przedwojennej liczby ludnoœci. Zgin¹³ co szósty przedwojenny polski obywatel. Nie do przecenienia s¹ straty poniesione w wyniku eksterminacji elit – profesorów, in¿ynierów, prawników, polityków, ksiê¿y, studentów, ludzi kultury. Ich œmieræ na wiele lat zahamowa³a proces kszta³cenia nowych elit intelektualnych i artystycznych oraz spowolni³a rozwój polskiej kultury.

Tylko w jednym obszarze dziejowa krzywda spowodowana dzia³aniami okupanta mo¿e byæ choæ czêœciowo naprawiona: zagrabione, ale niezniszczone dobra kultury wywiezione z Polski mog¹ jeszcze do niej powróciæ.

Polskie straty wojenne odnajduj¹ siê na ca³ym œwiecie – w kolekcjach publicznych, i prywatnych. Kolejne pokolenia czêsto nie znaj¹ historii i pochodzenia tych obiektów. Wielokrotnie nie maj¹ te¿ œwiadomoœci, w jak destrukcyjny sposób w³adze okupacyjne obchodzi³y siê na terenie Polski z dziedzictwem kulturowym. Straty w ruchomych dobrach kultury poniesione przez Polskê szacowane s¹ na ponad 516 tys., same muzea pozbawione zosta³y w przybli¿eniu 50 proc. swoich zbiorów, straty bibliotek ocenia siê na 70 proc. stanu przedwojennego. Szacunki te s¹ jednak z ca³¹ pewnoœci¹ zani¿one, poniewa¿ dokumentacja kolekcji i bibliotek zwykle by³a równie¿ rekwirowana lub celowo niszczona.

Polskie kolekcje artystyczne ju¿ od pierwszych dni wojny by³y polem walki o strefê wp³ywów miêdzy przedstawicielami najwy¿szych w³adz III Rzeszy: Reichsführerem-SS Heinrichem Himmlerem, feldmarsza³kiem Luftwaffe Hermannem Göringiem oraz Hansem Frankiem –gubernatorem generalnym na terenach okupowanej Polski. Na zachodnich terenach Polski, wcielonych do Rzeszy, dzia³a³ urz¹d powo³any przez Göringa –Haupttreuhandstelle Ost, z kolei Generalne Gubernatorstwo utworzone z ziem okupowanych by³o terenem rozgrywek specjalnego komanda – Einsatzkommando Paulsen, dzia³aj¹cego w strukturze organizacji „Ahnenerbe” powo³anej przez Himmlera, specjalnego pe³nomocnika dla sporz¹dzenia spisu i zabezpieczenia dzie³ sztuki i zabytków kultury – dr Kajetana Mühlmanna wys³anego do Krakowa przez Göringa, specjalnego pe³nomocnika Hitlera do spraw utworzenia muzeum Führera w Linzu – dr. Hansa Posse i wreszcie samego gubernatora generalnego Hansa Franka, któremu nie w smak by³a dzia³alnoœæ wszystkich innych jednostek zajmuj¹cych siê grabie¿¹ dzie³ sztuki.

Niemcy z pe³n¹ œwiadomoœci¹ ³amali postanowienia konwencji haskiej, usi³owali jednak nadaæ grabie¿y pozory praworz¹dnoœci. Zarówno na ziemiach polskich wcielonych do III Rzeszy, jak i w Generalnym Gubernatorstwie wydane zosta³y okólniki i rozporz¹dzenia sankcjonuj¹ce rekwizycjê dzie³ sztuki ze zbiorów prywatnych, koœcielnych, a tak¿e publicznych. Rabunek ze zbiorów publicznych na tle Europy Zachodniej by³ zdarzeniem bez precedensu i nie mia³ miejsca w innych krajach okupowanych, takich jak np. Holandia czy Francja. Osoby bezpoœrednio zaanga¿owane w ten proceder nie by³y dobrane przypadkowo – byli to utytu³owani niemieccy i austriaccy historycy, historycy sztuki i archeolodzy, pracownicy muzeów, uczelni i instytutów badawczych.

Dzia³aniom okupanta na terenach Polski przyœwieca³a myœl Josepha Goebbelsa: „Polski naród nie jest wart bycia nazywanym narodem kulturalnym”. Niszczenie polskiej kultury odbywa³o siê bowiem tak¿e poprzez œwiadome jej deprecjonowanie. Niemcy dowodzili zale¿noœci sztuki rozwijaj¹cej siê na ziemiach polskich od sztuki niemieckiej lub jej niewielkiej samodzielnej wartoœci artystycznej. We wstêpie do katalogu Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement, który stanowi³ podsumowanie prac zespo³u Mühlmanna i zawiera³ opis ponad 520 najcenniejszych dzie³ sztuki zarekwirowanych z polskich kolekcji, mo¿na przeczytaæ: „Zbêdne zdaje siê mówienie o samodzielnym rozwoju polskiej kultury w epokach historycznych. Istnieje twórczoœæ o cechach niemieckich, wystêpuj¹ dzie³a holenderskie lub flamandzkie, które w swym duchu i charakterze nie wyra¿aj¹ nic innego, jak tylko niemieck¹ istotê i si³ê niemieckiej kultury”.

Równie¿ przyby³y do Polski w listopadzie 1939 roku dr Hans Posse – dyrektor Gemäldegalerie w DreŸnie i specjalny pe³nomocnik Hitlera ds. budowy muzeum Führera w Linzu – z przek¹sem pisa³: „W Krakowie i Warszawie uda³o mi siê zwiedziæ publiczne i prywatne zbiory, jak równie¿ dobra koœcielne. Inspekcja potwierdzi³a moje przypuszczenie, ¿e z wyj¹tkiem dzie³ sztuki najwy¿szej rangi, znanych nam ju¿ w Niemczech, to znaczy o³tarza Wita Stwosza i obrazów o³tarzowych Hansa Süssa z Kulmbachu z koœcio³a Mariackiego w Krakowie, Rafaela, Leonarda i Rembrandta ze zbiorów Czartoryskich i kilku eksponatów z Muzeum Narodowego w Warszawie, nie ma tam wielu eksponatów, które powiêkszy³yby niemieck¹ kolekcjê malarstwa”.

Zinstytucjonalizowanej i rozbudowanej niemieckiej grabie¿y towarzyszy³y nieudokumentowane dzia³ania rekwizycyjne dygnitarzy niemieckich i ich rodzin, którzy zabierali dzie³a sztuki na przyk³ad na potrzeby dekoracji biur, kwater i mieszkañ.

W 1944 roku œwiadomoœæ zbli¿aj¹cej siê klêski Niemiec i przesuwaj¹cy siê front wschodni przynios³y now¹ falê rabunku – pospolit¹ kradzie¿ dokonywan¹ równie¿ przez szeregowych ¿o³nierzy. W ten sposób poza planowan¹ akcj¹ grabie¿y zrabowanych i wywiezionych w g³¹b Rzeszy zosta³o wiele dzie³ sztuki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie oraz innych polskich kolekcji, tak¿e prywatnych.

Niemcy nie by³y jedynym krajem dokonuj¹cym zniszczeñ i grabie¿y polskich dóbr kultury. Na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, wcielonych do ZSRR, nast¹pi³a konfiskata w³asnoœci prywatnej, ogo³ocone koœcio³y zamieniano na magazyny, a dzie³a sztuki ewakuowane na Kresy z Polski centralnej i zachodniej zosta³y przejête przez Armiê Czerwon¹.

Drugim etapem grabie¿y radzieckiej by³a ofensywa frontu wschodniego, za którym pod¹¿a³y brygady trofiejne. Jednostki te sk³adaj¹ce siê ze specjalistów ró¿nych dziedzin sztuki, w zamyœle mia³y zaj¹æ siê rekompensat¹ strat ZSRR, wyrz¹dzonych przez Niemców po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Szybko jednak okaza³o siê, ¿e planowana rekompensata przerodzi³a siê w zwyk³y, brutalny rabunek, który nie omin¹³ równie¿ polskich zabytków. Utworzone przez Niemców sk³adnice zagrabionych dzie³ sztuki zosta³y zaanektowane przez Sowietów. Czêœæ z tych obiektów powróci³a potem w czasach PRL jako dary od „bratniego narodu sowieckiego”, ale wiele z nich nadal spoczywa w magazynach rosyjskich muzeów.

Szeroko zakrojona i celowa grabie¿ polskich dzie³ sztuki przez niemieckich i sowieckich okupantów pozostawi³a dojmuj¹ce poczucie straty w polskiej kulturze. Straty, która mimo up³ywu ponad 80 lat od wybuchu II wojny œwiatowej nadal jest odczuwalna i bolesna.

Baza strat wojennych, prowadzona przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, liczy blisko 66 tys. obiektów, co jest namiastk¹ szacowanej liczby 516 tys. utraconych dzie³.

Polski resort kultury nie ustaje w staraniach dokumentowania, poszukiwania i odzyskiwania utraconych dzie³ sztuki, kontynuuj¹c tym samym dzia³ania podejmowane przez polskich muzealników, archiwistów czy bibliotekarzy, którzy ju¿ we wrzeœniu 1939 r. rozpoczêli spisywanie strat w kolekcjach, archiwach i ksiêgozbiorach. Minister kultury w ramach specjalnego programu co roku przyznaje œrodki finansowe na prowadzenie badañ dotycz¹cych utraconych kolekcji. Od 2017 r. w wyniku tych dzia³añ bazê strat wojennych uda³o siê wzbogaciæ o niemal 3000 wpisów wczeœniej niezidentyfikowanych obiektów, utraconych w zwi¹zku z II wojn¹ œwiatow¹. Zawarte w bazie informacje s¹ podstaw¹ do prowadzenia poszukiwañ, a nastêpnie restytucji zaginionych w czasie wojny dzie³ sztuki.

Prowadzone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP dzia³ania restytucyjne, a tak¿e realizowane od lat liczne projekty informacyjne i edukacyjne przyczyniaj¹ siê do podniesienia œwiadomoœci kwestii strat wojennych. Wymiernym efektem tych dzia³añ jest wiêksza iloœæ informacji o mo¿liwym miejscu przechowywania poszukiwanych dóbr kultury oraz – niestety pojedyncze – gesty ludzi, którzy zwracaj¹ zagrabione przez ich przodków dzie³a do macierzystych kolekcji. Tak post¹pi³ obywatel Niemiec, który zwróci³ obraz Franciszka Mra¿ka Na przypiecku zrabowany w czasie II wojny œwiatowej przez jego dziadka stacjonuj¹cego jako oficer Wehrmachtu w pa³acu w Spale. Pod koniec 2018 r. do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie powróci³ tak¿e lekyt czerwonofigurowy – antyczne naczynie, skradzione przez nazistowskie w³adze, zwrócone przez prywatn¹ posiadaczkê z Niemiec. Kunstgewerbemuseum w DreŸnie zwróci³o z kolei do Muzeum Pa³acu Króla Jana III w Wilanowie biurko i kabinet w stylu chiñskim, zidentyfikowane jako polskie straty wojenne w wyniku prowadzonych przez muzealników z Drezna badañ proweniencyjnych.

I choæ te pojedyncze przypadki s¹ buduj¹ce, pamiêtaæ nale¿y, ¿e jest to kropla w morzu zrabowanych dóbr kultury, przechowywanych, a nierzadko ukrywanych w prywatnych kolekcjach. Tylko zmiana postawy w³adz oraz zmiany w prawodawstwie pañstw takich jak Niemcy, w których zrabowane i wywiezione z Polski w czasie II wojny œwiatowej dzie³a sztuki wci¹¿ s¹ przechowywane, a i wystawiane na sprzeda¿, mog¹ spowodowaæ, ¿e obywatele tych krajów bêd¹ musieli zwróciæ te obiekty do ich macierzystych zbiorów.

Pamiêtajmy i mówmy g³oœno, ¿e sprawy grabie¿y dóbr kultury nie ulegaj¹ przedawnieniu nie tylko w wymiarze etycznym i moralnym, lecz tak¿e w sferze prawa miêdzynarodowego. Ze wzglêdu na szczególny charakter dzie³ sztuki oraz ich wartoœæ pozamaterialn¹ zwrot zagrabionych obiektów do miejsca, z którego zosta³y skradzione, to najw³aœciwsza forma zadoœæuczynienia, niezale¿na od rozwi¹zañ takich jak reparacje, digitalizacja czy wykonywanie kopii. Restytucja to proces ci¹g³y i nieskoñczony, a pañstwo polskie nigdy nie ustanie w jego realizacji. Wchodz¹c w nowy obszar restytucji dóbr kultury, jakim s¹ ostatnie przyk³ady zwrotów zagrabionych dóbr kolonialnych do pañstw ich pochodzenia, dokonywanych przez zachodnioeuropejskie muzea, pamiêtajmy, ¿e ci¹gle jeszcze niezamkniête s¹ kwestie restytucji dzie³ sztuki zrabowanych w czasie II wojny œwiatowej.

Tekst publikowany wspólnie z polskim miesiêcznikiem „Wszystko co Najwa¿niejsze” w projekcie historycznym z Instytutem Pamiêci Narodowej i Polsk¹ Fundacj¹ Narodow¹.

Prof. Piotr Gliñski, Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego

www.kurierplus.com KURIER PLUS 15 PAÌDZIERNIKA 2022 19

Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia

Psia pla¿a wielkich ¿ó³wi

Trzy psy wybieg³y w szalonym pêdzie na bia³y piasek. Psy umiej¹ siê œmiaæ. Te wypisane mia³y na mordkach wielkie zadowolenie. Psie zadowolenie z psiego szaleñstwa.

Trzy labradory o ró¿nych odcieniach be¿u: jasno ¿ó³ty, jasno kawowy i prawie bia³y.

By³y jeszcze doœæ daleko, kiedy Przyjaciel zdecydowanym ruchem uniós³ Niuniê i obj¹³ obiema rêkami. – Bez smyczy? – Na pewno w³aœciciele s¹ blisko. Stara³am siê uspokoiæ Przyjaciela, który mocniej przycisn¹³ Niuniê do piersi. – Proszê siê nie baæ, us³yszeliœmy. D³ugimi krokami sunê³a ku nam smuk³a, wysoka szatynka, w maleñkich b³êkitnych szortach. Czemu zapamiêta³am te szorty, nie wiem. – One s¹ spokojne, nie widzieliœmy waszego pieska, dlatego puœciliœmy je wolno. S¹ karne. Nic nie zrobi¹. Kochaj¹ biegaæ po pla¿y. Ale przepraszamy. Nie przestraszy³eœ siê, malutki? Tak zwróci³a siê do Niuni w objêciach Przyjaciela. – Oczywiœcie, ¿e tak! Odpowiedzia³ Przyjaciel za Niuniê. – To jest maleñka psinka! O ile wiem ta pla¿a jest psom przyjazna, dlatego tu jesteœmy, ale powinny byæ na smyczy.

Sombrero Beach to atlantycka pla¿a na wyspie Marathon, nale¿¹cej do archipelagu zwanego The Keys – Klucze. Jedyna w swoim rodzaju pod wieloma wzglêdami. Zadbana, cienista, bezp³atna pla¿a rodzinna.

I wa¿na dla nie tylko florydzkiej fauny: jest terenem lêgowym dla zagro¿onego gatunku ¿ó³wi, zwanego Loggerhead.

Zanim wziêliœmy ze sob¹ moj¹ Niuniê, Przyjaciel poszpera³ w Internecie. Psy mog¹ na pla¿y przebywaæ pod warunkiem, ¿e nie przeszkadzaj¹ (w tym i ¿ó³wiom). I s¹ na smyczy!

Tymczasem trzy be¿owe labradory najwyraŸniej ignorowa³y to zalecenie. Trójka w³aœcicieli: mê¿czyzna i dwie kobiety, próbowa³a przywo³aæ je do porz¹dku. A one, rozbawione skaka³y wokó³ Przyjaciela i Niuni. Czym bardziej przestraszony by³ Przyjaciel.

– Powinny byæ na smyczy powtórzy³ spokojnie, kiedy labradory odbieg³y od nas. Pewno w poszukiwaniu ciekawszych rozrywek ni¿ skakanie – bez rezultatu – do góry! – Przepraszamy! Naprawdê. Mê¿czyzna uœmiechn¹³ siê. – Wychodzimy tu wieczorem kilka razy w tygodniu. Mieszkamy na Vaca Key, niedaleko. Lubi¹ p³ywaæ. To w ich naturze. Dziœ je jakoœ ponios³o. Jeœli poniesie jego, wskaza³ na najwiêkszego, tego o najciemniejszym umaszczeniu, – to one obie od razu wpadaj¹ w jego nastrój. To rodzeñstwo. My – wskaza³ na dwie kobiety – te¿! Wziêliœmy je ze schroniska po ostatnim huraganie, piêæ lat temu. Teddy, Coco i Luna. Zrozumia³am, ¿e przedstawia pieski, nie siebie i siostry. – Opuszczone. Zostawione w zamkniêciu. W³aœciciele nie zabrali ich ze sob¹. D³ugo dochodzi³y do siebie. By³y przera¿one, kiedy wychodziliœmy z domu. – Na tej pla¿y, wtr¹ci³a jedna z sióstr, wolno siê pieskom k¹paæ, p³ywaæ. Takie pla¿e s¹ rzadkoœci¹ nie tylko na Florydzie.

Jedyna przyjazna psom pla¿a jak¹ znam na Kluczach to maleñki skrawek na Key West. Oprócz nazwy: Dog Beach i piêknego napisu przy wejœciu, nic tam ani psa, ani w³aœciciela poci¹gaæ nie mo¿e. Miejsce maleñkie, jak wszystko na Key West, zaniedbane i… wype³nione po brzegi nie tylko pieskami. Ogromne zagêszczenie na niewielkiej przestrzeni. Brudno.

Klucze s³yn¹ z piêknych pla¿yczek zaroœniêtych mangrowcami. Sombrero Beach wysadzana kokosowymi palmami za którymi rozci¹ga siê rodzaj parku z pomieszczonymi w nim zadaszonymi miejscami zachêcaj¹cymi do pikniku, boiskiem do siatkówki, cienistymi œcie¿kami, ma wyj¹tkowy urok. Tu mo¿na spêdziæ dzieñ, przyjœæ wieczorem odpocz¹æ, pop³ywaæ. Woda p³ytka, spokojna. Osiem mil w g³¹b rafa koralowa. To ona wycisza fale.

No i ¿ó³wie.

Nie wiem, jak zeszliœmy na temat ¿ó³wi Loggerhead.

Swoj¹ nazwê zawdziêczaj¹ wielkiej g³owie pokrytej tarczkami. Silne szczêki potêguj¹ wra¿enie „grubej (têpej) g³owy” i wiod¹ do znaczenia niezbyt przychylnie okreœlaj¹cego te zwierzêta w slangu.

Loggerheads mierz¹ ponad metr d³ugoœci i wa¿¹ oko³o stu kilogramów. Trafiaj¹ siê jednak kilkusetkilowe olbrzymy. – Kiedy samice wychodz¹ na brzeg czekamy na nie. Czuwamy nad nimi z daleka. Obserwujemy.

Przyjaciel siê o¿ywi³. – „My”? Jesteœcie wolontariuszami? – Tak, to nasza pasja. Moja i moich sióstr. Jedna z pasji! Rozeœmia³ siê i wskaza³ na trzy labradory, które jak niewini¹tka le¿a³y teraz zziajane na piasku z³oconym ostatnimi promieniami s³oñca. – Wolontariuszem mo¿na zostaæ doœæ ³atwo. Trzeba przejœæ szkolenie na wiosnê, przed okresem lêgowym. No i nie spaæ w nocy! Mamy wyznaczone nocne dy¿ury. Obserwujemy samice. Kopi¹ do³y p³etwami i sk³adaj¹ tam jaja. Sto kilkadziesi¹t jaj. Chodzi o to, aby spokojnie mog³y to zrobiæ. Œwiat³a na ulicach wokó³ pla¿y s¹ wygaszone albo skierowane w drug¹ stronê. Œwiat³o dezorientuje samice. Na szczêœcie tu nie ma wielu domów. Dopiero kiedy siê oddal¹, wróc¹ do oceanu, rozpoczyna siê nasza praca oznakowywania miejsc lêgu na piasku, zabezpieczania ich palikami, taœmami i napisami. – Rozumiem, ¿e to zajmuje czêœæ pla¿y. Co oznacza pewne ograniczenia dla pla¿owiczów. No i te psy biegaj¹ce… – Gniazda zajmuj¹ mo¿e jedn¹ dziesi¹t¹ powierzchni pla¿y. Psy? Mog¹ wejœæ do wody, mog¹ siê bawiæ, ale uwa¿amy, ¿eby nie zbli¿a³y siê do gniazd. A jeœli chodzi o ludzi? Nie mieliœmy przypadku braku zrozumienia.

Teddy, Coco i Luna patrzy³y jakby bardzo chcia³y zrozumieæ o czym mówimy.

Widzia³am, jak Przyjaciel odtaja³. Nie wypuœci³ oczywiœcie Niuni z objêæ, ale wiedzia³am, ¿e „wybaczy³” tym trojgu. – To niezwykle po¿yteczne, niezwykle wa¿ne, co robicie. Loggerhead wystêpuje co prawda w wielu ciep³ych wodach mórz i oceanów, ale praktycznie jest wszêdzie zagro¿ony. Ginie nie tylko zapl¹tany w rybackie sieci, ale te¿ z powodu plastikowych toreb, które bierze za meduzy czy ka³amarnice, za swój ulubiony pokarm. Ginie z powodu zaœmiecenia.

Psie rodzeñstwo oddali³o siê wraz z rodzeñstwem ludzkim. Teddy, Coco i Luna zosta³y teraz wziête na smycz. Gdzieœ w zatoczce ³¹cz¹cej tê czêœæ wysepki z inn¹, k¹pa³o siê kilka rodzin. – Robimy tyle krzywdy Naturze. Dobrze, ¿e s¹ ludzie, którzy choæ trochê usi³uj¹ to naprawiæ. Przyjaciel uœmiechn¹³ siê do mnie i nareszcie postawi³ Niuniê na ziemi. Otrz¹snê³a siê. Chcia³a pobiegaæ.

*

Z setek, tysiêcy jaj z³o¿onych przez samice Loggerhead na Sombrero Beach, wylegn¹ siê ¿ó³wiki, które wolontariusze odprowadz¹ bezpiecznie do oceanu.

Dojrza³oœæ osi¹gnie jeden na tysi¹c. Prawo selekcji naturalnej. I tej nienaturalnej stworzonej przez nas.

Sombrero Beach

Gniazdo ¿ó³wia Loggerhead Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com

This article is from: