11 minute read

Polska tradycja na piedestale

O tym, co Maria Skłodowska - Curie i układ okresowy pierwiastków mają wspólnego z modą

Rozmawiała: Karolina Michalak

Advertisement

Juliusz Rusin i Maciej Józwicki to para poznańskich projektantów tworzących Rad Duet, którzy w 2019 roku zdobywając wszystkie możliwie nagrody i wyróżnienia, podbili polski rynek mody. Dziś spotykamy się z nimi, przy okazji kolekcji „Dom Kujawski”, która kilka tygodni temu ujrzała światło dzienne i znowu zrobiło się głośno o „naszych” chłopakach.

Juliusz Rusin (po lewej) i Maciej Józwicki (po prawej), czyli Rad Duet Foto: Jakub Każmierczyk

Bieżący rok jest inny niż wszystkie dotąd. Zaskakujący, nieobliczalny, uczący nas cierpliwości, spontaniczności i większej elastyczności. Z duetem próbowaliśmy umówić się kilkakrotnie, bo zależało nam na osobistym spotkaniu, jednak zwroty akcji spowodowane pandemią sprawiły, że spotykamy się na łączach telefonicznych i rozmawiamy z dala od siebie. Ja u siebie, w tymczasowym domowym biurze, w dresie i skarpetkach naciągniętych na nogawki, a chłopacy w miejscu, w którym tworzą i żyją. I tak zastana sytuacja zdeterminowała pierwsze pytania.

Jak Wy, reprezentanci branży fashion radzicie sobie w czasach pandemii, podczas której nałożono na nas szereg ograniczeń. Jak COVID-19 wpłynął na Waszą pracę?

Juliusz Rusin: O dziwo, dobrze. Czas pandemii pod względem obostrzeń i pewnych ograniczeń nie jest dla nas dużym wyzwaniem, ponieważ izolacja i zamknięcie w pracowni jest dla nas naturalną sytuacją. Pandemia przypadła akurat na okres, kiedy intensywnie pracowaliśmy nad nową kolekcją, która wymagała skupienia i odcięcia się od tego, co na zewnątrz. Ponieważ cały proces twórczy zachodzi tu, na Półwiejskiej, mogliśmy z czystym sumieniem, bez żadnych rozpraszaczy zamknąć się w swoim świecie.

Maciej Józwicki: Problematyczny bywał jedynie zakup materiałów, bo w trosce o zdrowie swoje i innych, ograniczaliśmy wyjścia do minimum. Jednak i to udało się nam przezwyciężyć. Zakupy robiliśmy online, domawiając wcześniej sprawdzone materiały. Poza tym musimy się do czegoś przyznać – „jesteśmy chomikami”. Mamy tyle różnych próbek, tworzyw, szmat, które nas kiedyś zachwyciły, a które kupowaliśmy na wszelki wypadek, że spokojnie moglibyśmy stworzyć z tego niejedną kolekcję, albo podobnie jak pan Władysław Orzechowski, właściciel domu wykończonego włocławskim fajansem, który był tłem dla sesji zdjęciowej najnowszej kolekcji „Dom Kujawski”, i my moglibyśmy naszymi zbiorami wyłożyć cały dom.

Czyli nowa rzeczywistość nie pokrzyżowała żadnych Waszych planów?

M.J.: Jesienią mieliśmy przedstawić światu nową kolekcję. Chcieliśmy nią ugruntować naszą pozycję, pokazać, że nie spoczywamy na laurach, że idziemy za ciosem i mamy ciągle nowe pomysły. Niestety, w zaistniałej sytuacji musieliśmy zmienić nasze plany i teraz czekamy na lepszy, bardziej sprzyjający moment.

J.R.: Oczywiście mogliśmy wykorzystać dostępne technologie, i jak wielu, przenieść się do online i w wirtualnym świecie zrealizować pokaz i zaprezentować kolekcję, bo jak się okazuje, nie jest to takie skomplikowane i dodatkowo nadałoby nowego wymiaru naszej pracy, to jednak tej atmosfery zza kulis, spontanicznej reakcji publiczności, tych zapachów, świateł, muzyki, faktur, układania się materiału na modelce Internet nie odda. Nie chcemy robić nic za wszelką cenę, dlatego odroczyliśmy oficjalną premierę, realizując tylko sesję zdjęciową i wypuszczając kilka produktów ready to wear.

Co jest Waszą mocną stroną?

J.R.: Moim zdaniem naszą mocną stroną jest opowiadanie historii kolekcji poprzez sesję zdjęciową. Staramy się, aby kolekcja została przedstawiona zgodnie z jej charakterem, aby oddawała ducha naszych inspiracji. Nie była „przegadana”, żeby swoją czystą i naturalną formą przykuwała uwagę. Niemniej zaskoczył nas odbiór „Domu Kujawskiego”, który poprzez swoją autentyczność i naturalną scenerię stał się swoistym wiralem w mediach społecznościowych. Cytowanym i udostępnianym na szeroką skalę.

M.J.: Wyróżniamy się przede wszystkim tym, że doceniamy polski dorobek kulturowy. To dla nas ważny aspekt, by wydobyć esencję piękna, która płynie z małych ojczyzn. To, co jest dla nas charakterystyczne, to również spójność kolekcji, którą rozumiemy jako ogólną tematykę i opowieść, przenoszoną w detalach na formy użytkowe.

Czy w związku z pandemią, home officowym trybem pracy, brakiem imprez okolicznościowych i wszelakich, przemodelowaliście trochę swoją wizję kobiety i sposób jej ubierania?

J.R.: Ponieważ premiera kolekcji „Dom Kujawski” przypadła na czas pandemii, postanowiliśmy jej motywy przenieść na dresy – ubiór który ostatnio nosimy najczęściej i najchętniej. W czasach gdy większość z nas pracuje „z domu” dzianina i dresy mają większy potencjał sprzedażowy. Dlatego wiele marek dopiero teraz wprowadza do swojej oferty tego typu stroje. U nas dzianinowe dresy i bluzy były w ofercie od zawsze. Projektując „Dom Kujawski”, chcieliśmy by był on jak najbardziej użytkowy.

M.J.: Naszą wizję artystyczną spełniliśmy w „Wiesi” oraz sesji zdjęciowej do kolekcji „Dom Kujawski”. W przypadku tej ostatniej kolekcji bardzo zależało nam od samego początku by nasza moda wyszła na ulicę.

No i pojawiła się „Wiesia” . Wspomnieliście o niej, nim zdążyłam zapytać …(śmiech)

M.J.: „Wiesia” to była wizja artystyczna, którą chcieliśmy zrealizować za wszelką cenę. Świadomie podjęliśmy ryzyko i nie liczyliśmy się z jej komercyjnym odbiorem. Ważna była estetyka i jej artystyczny wyraz.

Tłem dla kolekcji „Dom Kujawski” był dom pana Władysława Orzechowskiego wykończony włocławskim fajansem oraz lokalny targ warzywny. Kolekcja poprzez swoją autentyczność i naturalną scenerię stała się swoistym wiralem w mediach społecznościowych. Cytowanym i udostępnianym na szeroką skalę

Foto: Weronika Walijewska

J.R.: Sukces tej kolekcji był dla nas bardzo miłą niespodzianką, ponieważ nie szliśmy w niej na żadne kompromisy i zrobiliśmy, ją tak jak chcieliśmy, bez chłodnych biznesowych kalkulacji. To że spotkała się z takim uznaniem, spowodowało, że zaczęliśmy sobie bardziej ufać i grunt pod nogami, z którym do tamtej chwili różnie bywało, stał się dla nas bardziej stabilny. „Wiesia” wyklarowała naszą drogę artystyczną i zdefiniowała nas.

„Wiesią” zdobyliście wszystkie możliwe nagrody dla projektantów w 2019 roku. „Doskonałość Mody 2019” magazynu „Twój Styl” w kategorii „debiut”. Pierwsze miejsce w konkursie „Złota Nitka” podczas „Łódź Young Fashion”, nagroda specjalna ufundowana przez Polimoda Firenze dla najlepszej kolekcji zaprezentowanej w trakcie „KTW FASHION WEEK”, pierwsze miejsce w międzynarodowym konkursie „Off Fashion Kielce”, drugie miejsce w konkursie „Radom Fashion Show”. Jak „Wiesia” zmieniła Wasze życie?

J.R.: „Wiesi” byliśmy pewni na 100 procent. To była nasza kolekcja. Była taka, jaką chcieliśmy, z której od początku do końca, byliśmy zadowoleni. Jednak nigdy nie możesz być pewnym, czy to, co podoba się tobie, spodoba się też innym. Tego nie jesteś w stanie przewidzieć. Dlatego każdemu konkursowi towarzyszyła niepewność.

M.J.: Lubimy konkurencję, brać udział w konkursach i tę adrenalinę, która im towarzyszy. To, że jesteśmy zamknięci w pracowni na co dzień, dodatkowo determinuje chęć weryfikacji projektów, wyjścia i zderzenia ich z publicznością. „Wiesia” sprawiła, że zaczęto o nas mówić i pokazywać nasze prace.

J.R.: Wcześniej to my musieliśmy zabiegać o atencję, a teraz czołowe polskie media i styliści upominają się o nas i sami pukają do naszych drzwi. Z perspektywy czasu mamy też porównanie, że poprzednie kolekcje mogły być zbyt subtelne, aby się przebić, a „Wiesia” jest czysta, spójna, mocna w swoim przekazie, a przede wszystkim bezkompromisowa.

A jak funkcjonowaliście w świecie mody przed 2019 rokiem?

J.R.: Początki nie były łatwe. Nim zaczęliśmy pracować pod nazwą Rad, przez kilka lat robiliśmy różne wspólne i solowe projekty. Rad powstał jesienią 2016 roku. Przy czym efekty tej współpracy wyszły dopiero przed wakacjami 2017 roku. Pierwsze publiczne pokazanie projektów odbyło się na Off Fashion Kielce, gdzie zdobyliśmy trzecie miejsce. Pierwsze pokazy na KTW, odbywały się we wczesnych godzinach, takich, na które nikt nie przychodził, jak w takim razie ktoś miał zapoznać się z naszą kolekcją i docenić. Przed 2019 byliśmy na ciągłym głodzie, który pchał nas do przodu. Chcieliśmy zostać zauważeni i docenieni za naszą pracę. Na Art & Fashion Forum – świetna inicjatywa, szkoda, że już się skończyła, czuliśmy się potwornie niedocenieni. Przeszliśmy co prawda do finału, ale mieliśmy znacznie większe oczekiwania. I dobrze, że tak się stało, to mówimy z perspektywy czasu, bo wtedy czuliśmy inaczej, niemniej dzięki tamtemu doświadczeniu jesteśmy dziś tu, gdzie jesteśmy. Wtedy zaczęliśmy działać z dużą determinacją i to był przełom w naszych dążeniach. Choć nagrody posypały się lawinowo w 2019 roku, to jednak są one efektem wielu lat pracy.

Jak wygląda u u Was proces twórczy?

M.J.: Prace nad „Wiesią” rozpoczęliśmy w lutym 2019 roku i była ona wynikiem prac nad projektem dla Vasiny, która stylizowała Monikę Brodkę do artykułu, który miał ukazać się w Wysokich Obcasach. Zaczęliśmy od kurtki z kilimów huculskich oraz koronkowego kompletu składającego się z koszuli, spodni i plecionego wysokiego kapelusza. Widząc efekt naszej pracy, stwierdziliśmy, że jest to punkt wyjścia dla całej koncepcji. Choć o kolekcji inspirowanej polskimi wzorami wiejskim klimatem myśleliśmy od dawna, to jednak ta współpraca była jej zaczątkiem. Dodała nam pewności, że to jest już ten moment, by „Wiesia” ujrzała światło dzienne.

J.R.: Niektóre projekty są bardzo spontaniczne i szyte ad hoc. Mamy pomysł albo zbliża się termin konkursu i wtedy siadamy, szyjemy, mija doba i mamy to. Inne z kolei, jak „Dom Włocławski” są bardzo czasochłonne. Pierwszy model z tej kolekcji, biało-niebieski komplet: kurtka, spodnie i kapelusz, powstawał półtora miesiąca i to była bardzo żmudna praca. O ile długo trwało samo malowanie, bo całość to ręczna praca, to jeszcze konstrukcja i szycie wymagały ogromnego nakładu czasu. Ja szyłem i wykańczałem pojedyncze elementy, każdy element wykroju to osobna winieta która, może funkcjonować jako samodzielna scenka czy obraz, ale jednocześnie jest częścią składową całego płaszcza czy kurtki. Kolejno Maciej malował, a dopiero potem wspólnie nabijaliśmy dziurki kaletnicze i zaplataliśmy to w całość. Każdy z tych elementów traktowaliśmy jak osobny obraz, który nie dość, że miał być ładny, to miał również pełnić określoną funkcję. Sylwetka miała być strzelista. Chcieliśmy maksymalnie wydłużyć postać, nie tylko poprzez wysoki kapelusz, ale także konstrukcją stroju i jego wzorem. Mimo że pozwalaliśmy sobie na odrobinę nonszalancji, musieliśmy panować nad każdym elementem. Ważnym aspektem jest także różnica naszych charakterów i aspiracji. Maciej ma większą skłonność do analizy i zagłębiania się w tematy. Ja z kolei działam dość instynktownie. Lubię wziąć materiał do ręki, dotykać go i poczuć w dłoniach jego strukturę i to, co z niego powstanie. Zaczynam w nim działać, aż nabierze kształtu, który nam się spodoba i obaj go zaakceptujemy. Nasze projekty są zatem spotkaniem dwóch różnych podejść.

Backstage pokazu kolekcji „Wiesia” podczas KTW FASHION WEEK. Kolekcja „Wiesia” wyklarowała drogę artystyczną i zdefiniowała Rad Duet. Projektanci mówią, że sukces tej kolekcji był dla nich bardzo miłą niespodzianką, ponieważ nie szli w niej na żadne kompromisy i zrobili, ją tak jak chcieli, bez chłodnych biznesowych kalkulacji

Foto: Szymon Brzóska

Backstage pokazu kolekcji „Wiesia” podczas KTW FASHION WEEK. Kolekcja „Wiesia” wyklarowała drogę artystyczną i zdefiniowała Rad Duet. Projektanci mówią, że sukces tej kolekcji był dla nich bardzo miłą niespodzianką, ponieważ nie szli w niej na żadne kompromisy i zrobili, ją tak jak chcieli, bez chłodnych biznesowych kalkulacji

Foto: Szymon Brzóska

Backstage pokazu kolekcji „Wiesia” podczas KTW FASHION WEEK. Kolekcja „Wiesia” wyklarowała drogę artystyczną i zdefiniowała Rad Duet. Projektanci mówią, że sukces tej kolekcji był dla nich bardzo miłą niespodzianką, ponieważ nie szli w niej na żadne kompromisy i zrobili, ją tak jak chcieli, bez chłodnych biznesowych kalkulacji

Foto: Szymon Brzóska

Backstage pokazu kolekcji „Wiesia” podczas KTW FASHION WEEK. Kolekcja „Wiesia” wyklarowała drogę artystyczną i zdefiniowała Rad Duet. Projektanci mówią, że sukces tej kolekcji był dla nich bardzo miłą niespodzianką, ponieważ nie szli w niej na żadne kompromisy i zrobili, ją tak jak chcieli, bez chłodnych biznesowych kalkulacji

Foto: Szymon Brzóska

Dlaczego postawiliście na polskość? Dlaczego ona jest tak ważna w Waszej twórczości?

M.J.: Od jakiegoś czasu obserwujemy, jak dziwne rzeczy dzieją się w naszym kraju. Chcieliśmy pokazać polskość w dobrym świetle, bo politycznie to, co obserwujemy od wielu lat, dyskredytuje nas w oczach zagranicznych odbiorców i nas samych.

J.R.: Chcieliśmy tymi kolekcjami uciec od paskudnej, naszym zdaniem, rzeczywistości. „Wiesia” jest eskapistyczna, sielska, romantyczna i bezpieczna. Miała oderwać nas estetycznie od wewnętrznych podziałów, ale przy okazji miała nieść przekaz, że nie godzimy się na taką Polskę. Mieliśmy poczucie, że to, co mamy pięknego, gdzieś umyka w tym chaosie i dezinformacji. Polscy projektanci unikają takich tematów, uciekają od tego, co jest charakterystyczne dla naszej kultury i tradycji. Coś co jest blisko, zdaje się nie być dla nich ciekawe. Być może przez to, że wychowali się w tej scenerii to nie dostrzegają jej piękna? Inspiracji szukają raczej daleko – czerpią z Paryża i Mediolanu, a nie z rodzimego podwórka. Zachłystują się tym co dalekie. Naszym zdaniem możemy inspirować się tym, co mamy tuż za miedzą, naszymi małymi ojczyznami. Chcemy łączyć a nie dzielić Polaków a naszymi projektami hołubić polską tradycję.

Czy Wasza strategia marketingowa również wywodzi się z polskich tradycji?

M.J.: Tworząc markę nie myśleliśmy o strategii marketingowej, chyba że strategią można nazwać chęć zrobienia dobrego projektu.

J.R.: Początki naszego funkcjonowania, a właściwie nazewnictwa nie były łatwe. Mimo że dokładnie tłumaczyliśmy, jak się nazywamy to ilość błędów i przekręcania naszej nazwy trudno zliczyć. Rad Duet – to suma dziennikarskich błędów. Stwierdziliśmy, że skoro tak, to niech już tak zostanie. My chcieliśmy być Rad a naszym logo miało być i jest Ra88 – z układu okresowego pierwiastków, symbol pierwiastka Rad.

Wydawało się nam, że nic bardziej prostego nie możemy wymyślić.

Przecież Maria Skłodowska-Curie i pierwiastek Rad nijak mają się do mody. Zatem skąd ten pomysł?

biologiczno-chemicznym. Ja zacząłem takie studia nim zmieniłem kierunek na wzornictwo. Maciej z kolei studiował architekturę krajobrazu, nim stwierdził, że to nie jest jego droga. I dobrze, że tak się stało. Z perspektywy czasu, myślimy, że to było po to, by ostatecznie wybrać, co chcemy w życiu robić i co jest dla nas ważne. biologią, chemią i naturą. Robiliśmy sobie burzę mózgów, gdy myśleliśmy o nazwie marki, ale wtedy nic nam nie pasowało. A na Rad wpadliśmy spontanicznie podczas zupełnie innej rozmowy.

J.R.: Postać Marii Skłodowskiej-Curie – kobiety, która jako jedyna w historii dwukrotnie zdobyła Nagrodę Nobla, polki pełnej ambicji wiary w to, co robi, była dla nas zawsze inspiracją.

Czyli w Waszych ścisłych umysłach tkwiła artystyczna dusza…

J.R.: Modą interesujemy się odkąd tylko pamiętamy. Ja na przykład od wczesnego dzieciństwa malowałem i rysowałem. Nie pamiętam jednak, dlaczego nagle przedłożyłem biologię i chemię nad dziedziny artystyczne. Dużo z takiego myślenia naukowego i eksperymentów przenosimy do projektowania. Nasze artystyczne kolekcje są taką linią eksperymentalną, co wiąże się bezpośrednio z badaniami, nauką i Marią Skłodowską-Curie – za każdym razem w naszych projektach jest coś nowego, co musimy poddać analizie.

W materiale filmowym, na który natknęłam się na Waszej stronie pada takie sformułowanie: „Pomysł jest podstawową rzeczą a nie budżet”. Ale materiały trzeba za coś kupić, rachunki same się nie opłacą. Jak udaje się Wam spieniężyć wasze pomysły?

J.R.: Podstawą wszystkiego jest pomysł, bo bez niego, nawet jeśli dysponujesz pokaźnym budżetem, to nie zrobisz nic. W pracy twórczej trzeba umieć przewartościować pewne rzeczy i tu akurat pomysł jest podstawą wszystkiego. Trzeba mieć z czego żyć, rachunki same się nie opłacą, to prawda, ale nie można się temu zatracić i sprawić, by niewystarczająca ilość środków finansowych odsunęłam realizację planów, a w tym wypadku kolekcji. Trzeba zwyczajnie szukać nowych, innych możliwości.

M.J.: Przykładem jest właśnie „Wiesia”, która powstała z pomysłu a nie z budżetu. Firanki z lumpeksu, siano ze sklepu zoologicznego. Dzięki niej nabraliśmy pewności siebie i zauważyliśmy, że prawie z niczego i niskim nakładem finansowym zrobiliśmy coś wartościowego

J.R.: Oboje skończyliśmy licea w klasach o profilu

M.J.: To powiązanie wynika z naszego zainteresowania i wyjątkowego.

Foto: Weronika Walijewska

This article is from: