8 minute read

SARA ZALEWSKA. WYWIAD Od trampek do szpilek – jak wyzwoliłam kobiecość

Moda

SARA ZALEWSKA Od trampek do szpilek – jak wyzwoliłam kobiecość

Advertisement

Wchodzę do zabytkowej kamienicy przy ulicy Święty Wojciech 24, gdzie na pierwszym piętrze znajduje się nowo otwarte Atelier. Po przekroczeniu progu dobiegają mnie kobiece głosy – klientki przymierzającej piękną koronową suknię, krawcowej dopytującej o poprawki rękawów oraz Sary Zalewskiej, projektantki i właścicielki studia, która nad wszystkim czuwa. Poznajcie wyjątkową kobietę, która jest sterem, żeglarzem i okrętem przemierzającym mile barwnych tkanin i oryginalnych projektów w poszukiwaniu modowych skarbów.

rozmawia: Magdalena Ciesielska | zdjęcia: Tricia Photography

lokalizacja sesji: Homewell Apartments Poznań | kwiaty: luxuryflowers.pl | dodatki: balony z helem Poznań

Saro, spotykamy się w Twoim drugim domu. SARA ZALEWSKA: (śmiech) Cieszę się, że mogę Cię gościć w moim nowym Atelier, na ponad 125-metrowej przestrzeni zaaranżowanej we francuskim stylu. Pierwszy raz weszłam w taki klimat, gdyż poprzednie miejsce było typowo nowoczesne z kryształami i marmurami. Kryształy zabrałam (śmiech), ale połączyłam je z drewnem i wszechobecną tu historią. Moja marka istnieje na poznańskim rynku od 4 lat, a Atelier to miejsce świadczące kompleksowe usługi na indywidualne zamówienie. Pochylam się nad każdym projektem, wsłuchując się w potrzeby i pragnienia kobiet. One powierzają mi swoje marzenia, często i plany związane z konkretną okazją i odpowiednim strojem. Każde zamówienie jest dla mnie wyzwaniem.

Wyzwaniem, któremu łatwiej sprostać, mając za ścianą własną autorską szwalnię. Tak zaprojektowałaś Atelier, aby krawcowe były w zasięgu ręki?

Oczywiście, bo doglądam, jak postępują prace. Pilnuję terminów, kontroluję, aby wszystko sprawnie funkcjonowało i aby klientki były zadowolone. Szwalnia to moje dziecko, które nie mogłabym zostawić same, bez opieki, choć wizje i plany zagospodarowania nowej przestrzeni były różne. Finalnie stanęło, że Atelier nieodłącznie związane z usługami krawieckimi, nie może bez szwalni egzystować. A jeżdżenie do szwalni, do innego miejsca, to dla mnie kompletna strata czasu. Stąd taka decyzja.

Jestem świadkiem przymiarki przyszłej panny młodej. W Twojej ofercie znajdują się ślubne kreacje?

Nie, ja nie mam wypromowanej marki pod kątem ślubno-weselnym. Obecnie nie chcę się bawić w krynoliny, suknie typu beza, welony i usztywniane kreacje na kole. Ale ze względu na dostępność wielu pięknych tkanin, włoskich i francuskich koronek, proponuję również moim klientkom indywidualne zamówienie. Kocham długie eleganckie suknie, z rozmaitymi błyszczącymi dodatkami, cekinowymi ozdobami. Nie ma u nas masowego szycia, dopracowujemy każdy szczegół. Dlatego sukniom ślubnym nigdy nie mówię „nigdy”, zobaczmy, co czas pokaże...

Jak trafiają do Ciebie klientki?

Często dzięki marketingowi szeptanemu, czyli mówiąc potocznie „poczcie pantoflowej”. Zadowolona pani przekazuje kontakt innej, ta kolejnej i tak to działa. Łańcuszek usatysfakcjonowanych i stałych klientek, które przyjeżdżają do Atelier z różnych stron Polski, a nawet specjalnie z Norwegii czy z Anglii.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z projektowaniem, z branżą fashion?

Byłam dzieckiem pełnym energii, ciut nieokrzesanym, z mnóstwem talentów. Mój umysł ukierunkowany był na muzykę i taniec – byłam baletnicą, tancerką hip-hop, new style, taką artystyczną duszą. Marzyłam, aby tańczyć zawodowo w zespole np. Jennifer Lopez. (śmiech) Ponadto byłam typem chłopczycy, która ubierała swoje

Moja marka istnieje na poznańskim rynku od 4 lat, a Atelier to miejsce świadczące kompleksowe usługi na indywidualne zamówienie. Pochylam się nad każdym projektem, wsłuchując się w potrzeby i pragnienia kobiet. One powierzają mi swoje marzenia, często i plany związane z konkretną okazją i odpowiednim strojem. Każde zamówienie jest dla mnie wyzwaniem.

SARA ZALEWSKA: – Mam na sobie koszulę jedwabną Poudre i spódniczkę Tweedową Chicka z limitowanej edycji; oba produkty z kolekcji Romantic dostępnej w sklepie online:

www.sarazalewska.com

koleżanki w odpowiednie rzeczy na randki i wielkie wyjścia. Stylizowałam je, potem robiłam odpowiedni makijaż, fryzurę – bo jak większość znanych mi wówczas dziewczyn też przeszłam przez zachwyt fryzjerstwem, kreowaniem nowego wyglądu. Wtedy widziałam siebie jako stylistkę fryzur z wieloma zwariowanymi pomysłami. Sama przez długi czas nie malowałam się, ale ćwiczyłam makijaż na koleżankach. (śmiech) To było wartościowe doświadczenie. Prywatnie światem mody zainteresowałam się dość późno, mając 16 czy 17 lat. Mój styl przez długi czas był wyraźnie sportowy, czapka z daszkiem, dres, wygodne spodnie, trampki, adidasy. Zawsze miałam towarzystwo ładnych i zgrabnych koleżanek, które modnie się ubierały; a ja wśród nich byłam małą chłopczycą, która wolała grać w piłkę z kumplami niż stroić się i nosić spódniczki. (śmiech) Nie przykładałam uwagi do makijażu, układania fryzury, choć miałam zawsze takie puszące się włosy. Nie byłam modnisią. Czar i urok kobiecych kreacji odkryłam zdecydowanie później. Na studiach zaczęłam kombinować z rzeczami, przerabiać je i dopasowywać do mojej figury. Jestem typem artystki i marzycielki, nie osoby z gotowym biznes planem – wszystko u mnie przyszło stopniowo.

Projektowanie masz przecież w genach.

Tak, moja babcia była związana ze światem mody, była projektantką i miała własny butik, w którym często bywałam. Później zamieszkała w Berlinie. Jako nastolatka do niej jeździłam i za każdym razem chłonęłam ten nowy, kolorowy świat, w którym ważną rolę odgrywa nasza wyobraźnia. Chodziłyśmy razem na zakupy, odwiedzałyśmy sklepy i marki, których jeszcze wtedy w Polsce nie było. I tak sukcesywnie dorastałam do tego świata, zakochałam się w modzie, w zabawie stylizacją. Poczułam, że chcę projektować, stylizować, doradzać kobietom a propos ich wyglądu.

Jestem typem artystki i marzycielki, nie osoby z gotowym biznes planem – wszystko u mnie przyszło stopniowo.

Wypróbowujesz zaprojektowane stroje na sobie?

Muszę podkreślić, że wszystko, co uszyję, zawsze sprawdzam na sobie, począwszy od doboru materiału, po ostateczny kształt i wygląd kreacji.

Twój ulubiony materiał to…

Bezsprzecznie wiskoza, taka satynowana wiskoza – według mnie ona idealnie synchronizuje z naszym ciałem.

Co ostatnio jest w kręgu Twoich modowych zainteresowań?

Długie suknie, które zakrywają nogi i wydłużają, wysmuklają optycznie sylwetkę. Długie suknie, które kojarzą mi się ze starożytną Grecją, dodają splendoru i elegancji. Kobiecy seksapil również kusi i zachwyca tym, co zakryte. Trochę odkrywam, np. górę, trochę zakrywam – tworzę unikatowe i charakterystyczne dla mnie kreacje.

Twój target to głównie…

Kobiety 40 plus, choć są i dużo młodsze, i dużo starsze. Jednak aktualnie mam klientki, które stają się moimi kumpelami, właśnie w tak dojrzałym wieku, świadome swoich potrzeb. Bardzo cenię osoby, które swoim ubiorem zacierają stereotypy i przekonanie „bo mi tak nie wypada”. Taka jest też moja babcia, która odrzuca ograniczenia wiekowe, bawi się modą, kolorami.

Jesteś kobietą-orkiestrą?

Uwielbiam jak klientka do mnie przychodzi, zwraca się z prośbą o pomoc, bo sama nie umie podjąć decyzji, w co się ubrać na odpowiednią okazję. Bardzo obiektywnie oceniam kobiece wybory i z doradzania naprawdę czerpię ogromną radość i satysfakcję. Ponadto jestem po części psychologiem kobiecych dusz, wspieram kobiety, aby wyszły ze swoich stref komfortu, aby zaryzykowały. Uczę je, aby były odważne. Wiele pań, które odwiedzają moje Atelier, to kobiety piękne, ale nie wierzące w swoją urodę, często zakompleksione, wyolbrzymiające mini defekty,

Przecież bycie w zgodzie ze sobą samą daje największe szczęście. What I need? – co ja potrzebuję, co potrzebuje moja klientka, to stanowi mój klucz w tworzeniu nowych kolekcji oraz realizowaniu nowych zamówień. Nie tyle „must have”, ile zrozumienie indywidualnych potrzeb.

nie umiejące dostrzegać wielkich zalet swojej sylwetki. Z tym się mierzę na co dzień – jak delikatnie coś odradzić, a skupić uwagę na innych walorach i jak je wyeksponować. Czyli projektowanie to u mnie wielopłaszczyznowa forma pracy, nie tylko szkic kreacji i dobór tkanin.

Twoje kolekcje są kobiece, seksowne, nietuzinkowe. To fasony podkreślające kształty, eksponujące atuty. Kobiety Cię inspirują?

Bardzo! Obserwuję piękne kobiety, ich zachowania, ruchy. Wysokie, o ślicznych twarzach i powabnych kształtach. Ja – niska dziewczyna, dawna chłopczyca – nie mam w sobie cienia zawiści ani zazdrości. Takiego podejścia do życia i także do mody staram się uczyć moje klientki. Nie kreowanie siebie na kogoś, kim nie jesteś, nie ślepe naśladownictwo, podejście typu: „jak ona w tym dobrze wygląda, to ja też muszę!”. Przecież bycie w zgodzie ze sobą samą daje największe szczęście. What I need? – co ja potrzebuję, co potrzebuje moja klientka, to stanowi mój klucz w tworzeniu nowych kolekcji oraz realizowaniu nowych zamówień. Nie tyle „must have”, ile zrozumienie indywidualnych potrzeb.

Czy kolory pełnią dla Ciebie ważną modową funkcję?

Nie wyobrażam sobie świata bez kolorów, odcieni, choć kiedyś chodziłam tylko ubrana na czarno. Kocham róż, fuksję, kolor zieleni trawiastej, szafir i fasony podkreślające kobiece kształty. (śmiech)

Skusiłaś się jednak stworzyć coś innego, typowy oversize.

Podążam za modą, za oczekiwaniami i preferencjami swoich klientek, choć sama kompletnie nie gustuję w obszernych strojach. Gdy oglądałam oversize w światowych kolekcjach, chociażby na pokazach Gucci czy Balenciaga, to kompletnie do mnie nie trafił. Wówczas nie wierzyłam, że przełamię swoją prywatną niechęć do tego typu odzieży – głównie spowodowaną moim wzrostem – i stworzę dresową górę w tym stylu. Bluzę, która stała się hitem wśród moich klientek.

Gwiazdy sceny muzycznej, prezenterki telewizyjne czy aktorki korzystają z Twoich usług i oryginalnych pomysłów. Co najczęściej wybierają?

Przygotowuję dla nich konkretną kreację: sukienkę, spodnie, bluzkę, marynarkę itp., w ich rozmiarze. Często wypatrują sobie coś z moich kolekcji – to jest dla mnie podwójny powód do dumy i satysfakcji. Np. dla Ani Wyszkoni na specjalne zamówienie tworzyliśmy amarantowe legginsy z zipami, Edyta Górniak wystąpiła w jedwabnym kimono uszytym i zaprojektowanym specjalnie dla niej. Edyta Herbuś w dzianinowym zestawie Lara, w spódnicy Tully czy bluzce Egzotic. Julia Wieniawa – w bluzce batystowej Carola.

Oprócz całego wachlarza przeróżnych ubrań można u Ciebie zakupić akcesoria. Jakie dodatki cieszą się największym powodzeniem?

Kapelusze i torebki hand made na bambusowych rączkach.

Co charakterystycznego znajdzie się w nowej kolekcji jesień-zima 2021/2022?

Paski łańcuchowe, bo jestem wielką fanką pasków – podkreślają talię i wyszczuplają. Łańcuchy, sztuczne futra, sztuczne skóry. Klasyczne płaszcze jako nieodłączne części naszej garderoby, w kolorze głębokiej, trawiastej zieleni. Kolory jesienno-zimowe zgodne z kamieniami szlachetnymi: szafir, szmaragd, rubin.

This article is from: