2 minute read

RECENZJA MARTY SZOSTAK Duet, jakich mało – Tony Bennett & Lady Gaga

BLASK W BLASK, RAMIĘ W RAMIĘ, czyli duet, jakich mało

Zapowiedź płyty Tony Bennett & Lady Gaga Love for sale

Advertisement

D: Michał Kordula autorki zdjęcie Dowiedziałam się o nim na studiach. Zgłębiając historię jazzu w poszukiwaniu intrygujących postaci, natrafiłam na historię wokalisty nazwiskiem Bennett, którego kariera zaczęła się w korpusie rozrywkowym armii Stanów Zjednoczonych. Zaciekawiło mnie to i zainspirowało do researchu, owocem którego było odkrycie chyba jednej z ostatnich rzeczy, jakiej tylko mogłam się spodziewać… Wtedy właśnie zobaczyłam ją t a k ą po raz pierwszy. Choć wiedziałam o niej od kilku ładnych lat, nigdy nie była mi zbyt bliska. Potrafiłam z marszu zanucić jej parę jej najbardziej znanych piosenek, ale znacznie więcej miałam do powiedzenia na temat jej kontrowersyjnych kostiumów, w których prezentowała się na scenie, niż na temat jej twórczości. Pamiętam też swoje zdziwienie – czy to na pewno ona? Taka… klasyczna? Muzycznym odkryciem, które wprawiło mnie wtedy w osłupienie, był utwór „The Lady Is a Trump” w cudownie tradycyjnej, jazzowej aranżacji w wykonaniu Stefani Germanotty i Anthony’ego Benedetto, znanych jako Lady Gaga (ta muzyczna skandalistka) i Tony Bennett (ten jazzowy gentelman). Zaniemówiłam wtedy, Drodzy Państwo i wszystko wskazuje na to, że lada moment zaniemówić będziemy mogli wszyscy. 1 października nakładem wytwórni Columbia Records ukaże się drugi album tego jednego z najbardziej niezwykłych duetów, o jakich miałam przyjemność pisać. Singlem promującym płytę jest dostępny już teraz utwór„I Get A Kick Out of You”, którym podzielili się ze światem 3 sierpnia tego roku, dokładnie w dzień 95 urodzin Tony’ego. Album będzie tributem dla Cole Portera, jednego z najznakomitszych amerykańskich kompozytorów i musicalowych twórców XX wieku.

Co w nich tak porusza? Aksamitny, jasny, ale jednocześnie głęboki głos Gagi stanowi doskonałą przeciwwagę dla charakterystycznego i lekko zachrypniętego głosu Bennetta, częściej już melorecytującego niż śpiewającego. Duet to w istocie wyjątkowy, bo trochę jakby składający się ze słońca i księżyca; oba potrafią zachwycić, ale każde w swoim czasie. Tych dwoje dzielą nie tylko pokolenia i inne rozumienie muzycznej wrażliwości, ale i sposób kreowania swojego scenicznego „ja”, którym na przestrzeni lat raczyli grono swoich odbiorców. Każde z nich skradło serca swojej publiczności, każde zbudowało swoją artystyczną rzeczywistość, której – wydawać by się mogło – niczego nie brakuje. Przy słońcu w zenicie, tak cudnie grzejącym policzki, mało kto wzdycha za pięknem księżyca w pełni. I odwrotnie – pod osłoną nocy, wpatrując się w zachwycające głębią gwiaździste niebo, raczej nie tęsknimy do słonecznego blasku, prawda?... Prawda. W teorii. W praktyce… W praktyce, czasem słońce i księżyc na jednym nieboskłonie jest dokładnie tym, czego możemy potrzebować. Zwłaszcza, kiedy lato powoli zaczyna ustępować miejsca jesieni, a krótkie, intensywne wieczory – długim, przytulnym popołudniom. I dlatego tym razem opowiadam właśnie o nich. Bo znów postanowili wystąpić w duecie. Ramię w ramię, blask w blask.

Jeśli więc będziecie mieli przywitać jesień na jazzowo, wypełnić kąty Waszych domów klimatycznymi standardami i posłuchać kilkunastu niezwykłych historii opowiedzianych na dwa równie niezwykłe głosy, pamiętajcie o Love for sale. Ja też będę.

This article is from: