6 minute read

RANGE ROVER EVOQUE Ikona stylu

Kiedy w 2012 pojawiła się jego edycja specjalna firmowana nazwiskiem Victorii Beckham, przepadłam z kretesem. Jego posiadanie było jak siedzieć w pierwszym rzędzie na Fashion Week w Nowym Jorku, a potem zostać zaproszonym za kulisy i after party w towarzystwie największych sław światowej mody. Zatem, kiedy po prawie 10 latach od tamtej premiery miałam okazję przetestować nowy model RANGE ROVER EVOQUE, zaświeciły mi się oczy. A że nie będzie to test zwyczajny, miałam przekonać się niebawem. I niech nie zwiedzie Was standardowy początek tej historii.

tekst i zdjęcia: Alicja Kulbicka

Advertisement

Range Rover Evoque należy do jednego z lepiej wyglądających SUV-ów na rynku. „Po co zmieniać coś, co jest doskonałe” – z tego założenia wyszli projektanci jego nowej odsłony i choć na zewnątrz mamy do czynienia ze znajomą z poprzedniej wersji bryłą, nowa wersja zaskakuje odświeżonym wnętrzem, nową deską rozdzielczą, kierownicą i systemami wspomagającymi prowadzenie auta. Rozmiarami prawie nie rożni się od swojego poprzednika, co sprawia, że z przodu jest sporo miejsca, a w znalezieniu odpowiedniej pozycji za kierownicą pomagają regulowane w czternastu kierunkach fotele. Wiele rozwiązań zastosowanych w nowym Evoque’u przeniesionych jest z jego „starszego brata” – Velara. Płaskie światła LED czy chowane klamki to tylko kilka rozwiązań, które znamy z innych modeli Range Rovera. Środek również zrobił na mnie wrażenie. Pikowane, perforowane siedzenia w kolorze Deep Garnet, czyli głębokiego granatu, miękkie materiały wykończenia, 10-calowy ekran dotykowy z systemem multimedialnym i interfejsem Land Rover Pivi Pro, cechujący się świetną funkcjonalnością. Nawigacja i integracja z Apple CarPlay czy Android Auto są standardem. Wyświetlacz head-up, hotspot wifi czy bezprzewodowa podstawka do ładowania smartfona są opcjonalne. Z tyłu

nieco gorzej jest z miejscem na nogi. Po ustawieniu fotela kierowcy w pozycji komfortowej do jazdy przesiadłam się do tyłu i przy moim wzroście (prawie 180 cm), przy dłuższej trasie mogłabym nieco ścierpnąć. Na szczęście w zdecydowanej większości przypadków jeżdżę sama ewentualnie z zakupami, więc ten problem mnie zupełnie nie dotyczy. I ta recenzja mogłaby tak płynąć, i mogłabym skupiać waszą uwagę na właściwościach jezdnych pojazdu, nad jego silnikiem, mocą, spalaniem, czyli wszystkim tym, co możecie sami sprawdzić, udając się na jazdę próbną, gdyby nie niespodzianka od dealera Jaguar i Land Rover – firmy Karlik w Baranowie. Mój ojciec, pasjonat motoryzacji, miał psa. Owczarka niemieckiego o imieniu Kama. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kama, choć w teorii przynależała do całej rodziny, to właśnie ojca wybrała na swojego opiekuna. Nie odstępowała go na krok. Tylko on mógł jej założyć spacerowe szelki, to z nim ucinała sobie popołudniowe drzemki i czekała pod łazienką, KARLIK kiedy ojciec szedł pod wieczorny prysznic. Miłość ta była karlik.landrover.pl oczywiście odwzajemniona, tak więc ojciec zabierał Kamę

JaguarLandRoverKarlik wszędzie, gdzie tylko mógł. A jako pasjonat samochodów jaguarlandrover_karlik nawet na przysłowiową pocztę nie chodził piechotą, nauczył

więc psiaka komendy „chodź, pojedziemy autem”. Szaleństwo, jakie wówczas się rozpętywało, graniczyło chyba tylko z przejściem huraganu. Ogon Kamy tańczył we wszystkich kierunkach, jej tułów podskakiwał w euforii, a drzwi wejściowe do dzisiaj noszą ślady pazurów, kiedy próbowała je samodzielnie otworzyć, aby jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Jazdę samochodem kojarzyła z przyjemnością i radością. Z ufnością wskakiwała na tylne siedzenie i wyczekiwała przejażdżki. Dzięki temu, że świetnie znosiła jazdę, autem zwiedziła razem z moim ojcem całą Polskę i pół Europy. Kiedy dziś o tym myślę (a trochę lat już od tego czasu minęło) nachodzi mnie refleksja, że choć ojciec psa kochał miłością nadludzką, do kwestii bezpieczeństwa Kamy jak i swojego w trakcie tych eskapad, podchodził dość swobodnie. Kama po prostu siedziała na kocu na tylnym siedzeniu i oglądała zmieniający się za oknem krajobraz. Być może takie podejście ojca wynikało z wiary we własne umiejętności prowadzenia samochodu, braku dyskusji w przestrzeni publicznej o bezpieczeństwie zwierząt i ludzi podczas podróży, a być może po prostu z braku produktów, które dziś są na porządku dziennym i których wszyscy używamy, udając się w trasę z naszymi zwierzakami. Na szczęście na kartach historii podróży ojca z psem, nie zdarzyła im się żadna stłuczka, o poważniejszych wypadkach nawet nie wspominając, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę.

Dlatego tak ucieszyła mnie niespodzianka, którą zastałam w testowanym przeze mnie Evoque’u. Dzięki uprzejmości dealera został on wyposażony w oryginalne akcesoria Land Rover, dedykowane właśnie naszym czworonożnym przyjaciołom. Choć sama psa nie posiadam, umówiłam się z przyjaciółką, szczęśliwą posiadaczką dwóch żywych psich sreberek. Z duszą na ramieniu pojechałam pod jej dom (bo co, jeśli stylowe akcesoria nie przypadną do gustu psiej ferajnie?) i rozpoczęliśmy naszą wspólną przygodę: Tuktuk - biszkoptowy charcik włoski, Lulu – szaro-srebrzysta dziewczyna, również charcik włoski, stylowy Evoque i my.

Pierwszy test przyszło zdać Evoque’owi już na samym wstępie. W otwieranym bezdotykowo bagażniku został zamieszczony sporych rozmiarów przenośny nylonowy transporter do przewozu zwierząt. Jego lekka, aluminiowa rama, zatrzaski blokujące stelaż oraz siatkowane okna sprawiały wrażenie solidnego i bezpiecznego, a jednocześnie nie generującego stresu u zwierzaka. Dodatkowo został on wyposażony w boczne kieszenie na przydatne drobiazgi i akcesoria niezbędne podczas podróży z psem. Po krótkim zaznajamianiu się z zapachami obcego wnętrza, psiaki zdecydowały, że wnętrze transportera i dołączona do niego pikowana poduszka godne są zadowolić ich włoskie gusta i zgodnie zajęły swoje miejsca. Ufff…

Miejsce, które wybrałyśmy na nasz spacer, położone jest niedaleko Poznania, ale dojazd do niego jest tylko drogą nieutwardzoną i bardzo wyboistą. Na szczęście prześwit o wysokości 21 cm oraz rozbudowana elektronika kontrolująca przyczepność Evoque’a pozwoliła nam bezpiecznie dojechać na miejsce. Specyfikacja modelu mówi, że można nim bezpiecznie brodzić w wodzie na wysokość 60 cm, ale nie dane było nam tego sprawdzić. Na miejscu zdecydowałyśmy się skorzystać z kolejnego gadżetu. I choć psiaki ochoczo zeskoczyły z bagażnika na ziemię, rozstawiłyśmy bezpiecznie mocowaną do podłogi bagażnika składaną rampę mającą dopomóc wejść lub zejść zwierzęciu do auta lub z auta.

To moim zdaniem świetne rozwiązanie dla ras większych psów starszych lub schorowanych, których nie damy rady sami podnieść. W zestawie dołączonych akcesoriów znalazła się też odporna na przelanie miska, z antypoślizgową gumową podstawą oraz paskiem podtrzymującym do mocowania do uchwytu w podłodze przestrzeni bagażowej oraz absolutny hit – przenośny zestaw do mycia zwierząt. Każdy posiadacz psa na pewno nie raz wycierał szmatkami ubłocone psie łapki, troszcząc się o czystość wnętrza swojego auta. Land Rover właśnie rozwiązał ten problem, serwując nam gadżet niezwykle przydatny i prosty w obsłudze. Zaprojektowany do użytku poza pojazdem, nie wymagający baterii ani żadnego innego zewnętrznego zasilania, „prysznic dla psa”. Świetnie sprawdzi się także do przemycia roweru czy ubłoconych butów. Jak na stylowy dodatek przystało, zestaw ten ma swój własny pokrowiec wyposażony w uchwyt, dodatkową kieszeń i pasek, którym można przymocować całość do pętli ładunkowych bagażnika podczas transportu.

Akcesoria dla zwierząt to tylko część bogatej gamy oryginalnych akcesoriów, z obszernego katalogu Land Rover. Jak na prawdziwego stylistę przystało, możemy doposażyć nasze auto w system uporządkowania bagażu, organizer z dużą ilością przegródek mocowany do oparcia fotela, stację dokującą do iPhone’a, chłodziarkę, osłonę przedniej szyby, wieszak zagłówkowy na marynarkę czy uchwyt na tablet. Każda podróż w takim towarzystwie, na pewno przebiegnie komfortowo i bezpiecznie. Nasza przygoda na podpoznańskiej łące skończyła się, kiedy psiaki wymęczone zabawą, gonitwami same zdecydowały o ułożeniu się w „swoim” transporterze, sygnalizując nam, że czas już wracać. Ukołysane mruczącym silnikiem Evoque’a zapadły w błogi sen. Bo to jeszcze jedna cecha, która charakteryzuje tę ikonę stylu. Jest świetnie wyciszony, dzięki czemu Lulu i Tuktuk wróciły do swojego domu nie tylko bezpiecznie, ale i bezstresowo. 

This article is from: