![](https://assets.isu.pub/document-structure/200302090440-170c430b866cd92e73a5214fedbcb212/v1/5c75afdd863323cf967403bad67215ec.jpg?width=720&quality=85%2C50)
8 minute read
FIRMA ACO Dobrze dostrojona atmosfera
O zaangażowaniu pracowników w wolontariat i sportową rywalizację,
Audanej sukcesji, przedkładaniu dobra firmy nad osobiste ambicje oraz pasji, niezbędnym składniku sukcesu rozmawiamy z dwoma pokoleniami, które współtworzą firmę ACO – Dorotą, Ewą, Zbigniewem i Szymonem Nowakami. rozmawia: Michał Gradowski | zdj ęcia: Jakub Wittchen ACO to rodzinna firma produkująca domofony, a jej historia zaczęła się na początku lat 90. Jak Pan wspomina tamten czas? ZBIGNIEW NOWAK: Zaczynaliśmy jako firma usługowa, montowaliśmy domofony i inne urządzenia, a największym problemem było zaopatrzenie, zdobycie towaru – samych urządzeń, ale też kabli czy gipsu, brakowało wszystkiego. Pamiętam, że kupowaliśmy wiertarki udarowe radzieckiej produkcji na Rynku Łazarskim, które oczywiście permanentnie się psuły, a ja próbowałem z kilku złożyć jedną działającą. W pewnym momencie zgromadziliśmy dwadzieścia trzy takie wiertarki.
Advertisement
Pomysł na uruchomienie własnej produkcji zrodził się więc z niedoboru – w ciągu dnia dwoma maluchami rozwoziliśmy brygady do pracy, a w domu, wieczorem, z lutownicą w ręku konstruowałem wzmacniacze czy części domofonowe – z materiałów, które udało mi się zdobyć. Po wiele z nich musieliśmy jeździć aż do Warszawy – pamiętam, że dzieci bardzo się buntowały, kiedy pomagały później rozładowywać malucha pełnego towaru. Pamięta Pan pierwsze urządzenie własnej konstrukcji? Z.N.: To był zamek szyfrowy do domofonu. Wygraliśmy przetarg na montaż domofonów na jednym z poznańskich osiedli, analogowe urządzenie mieliśmy, ale zamek szyfrowy trzeba było zrobić. Wykonanie zwykłych prostokątnych otworów pod przyciski w blasze było wtedy wielkim wyzwaniem. Odkąd pamiętam, lubiłem jednak konstruować, byłem trochę takim domorosłym wynalazcą zafascynowanym urządzeniami elektrycznymi, ta pasja towarzyszy mi zresztą do dziś. Uważam, że bez tego elementu, pasji – niezależnie od tego, o jakim biznesie mówimy – nie da się z sukcesem prowadzić firmy. Kiedy widzę dość wygórowane ceny wzmacniaczy lampowych wykorzystywanych we współczesnym sprzęcie audio, mam ochotę sam zacząć je produkować. Czysta barwa dźwięku, brak zniekształceń jest zresztą jedną z cech, która wyróżnia nasze produkty. Jesteście przykładem firmy, która udanie przeszła niełatwy proces sukcesji. Trudno było przekazać władzę? DOROTA NOWAK: Przyszedł moment, kiedy zdecydowaliśmy się przekazać firmę w ręce syna, choć wcześniej oczywiście przez wiele lat stopniowo wdrażał się w kolejne obowiązki, przejmował coraz większą odpowiedzialność. Po jakimś czasie, wraz z powiększeniem się rodziny, zyskał także wsparcie swojej żony Ewy. Obawy związane z sukcesją bez wątpienia się pojawiały, ale z perspektywy czasu widzimy, że i sama decyzja, i moment jej podjęcia były właściwe. O strategii, kierunku rozwoju firmy wciąż decydujemy wspólnie. Służymy radą, ale nie ingerujemy w ostateczne rozstrzygnięcia syna.
Zdarzają się gorące dyskusje czy nawet kłótnie, ale nikt nikomu na siłę nie próbuje udowodnić, że ma rację, zawsze na pierwszym miejscu stawiamy dobro firmy, a nie osobiste ambicje.
Młode pokolenie ma głowę pełną pomysłów, odwagę i rzutkość, której nam niekiedy już brakuje. Wychowaliśmy się w innych czasach, siłą rzeczy mamy inne spojrzenie, a domofony, które produkujemy, powstają obecnie dla rówieśników naszych dzieci, więc to oni lepiej rozumieją ich potrzeby. EWA NOWAK: W wielu firmach rodzinnych zdarza się, że pierwsze pokolenie uważa, że rozwiązania, które działały z powodzeniem przez 20 lat, nadal będą się sprawdzać i uparcie ich broni, blokując zmiany. Drugie pokolenie myśli natomiast, że tylko ich pomysły są dobre. W naszym
22 Temat z okładki przypadku było inaczej, maż został przez rodziców obdarzony zaufaniem i niezależnością w działaniu, ale nigdy też nie zapomniał o szacunku dla wiedzy i doświadczenia rodziców, tego, co wspólnie zbudowali, co możemy teraz razem kontynuować.
Kolejne pokolenie już działa w ACO? E.N.: Mążod najmłodszych lat pomagał rodzicom, ja podobnie, tak jesteśmy wychowani, więc i nasz syn Franek, choć ma dopiero dziewięć lat, ma już spore firmowe doświadczenie. Niedawno awansował – już nie tylko pomaga w sprzątaniu, ale też rozwozi paczki po magazynie i wyrywa chwasty na firmowej posesji. Wychodzimy z założenia, że nikt nie rodzi się prezesem, że – aby szanować pracę innych – trzeba ją najpierw poznać. Ale jeśli syn wybierze inną drogę zawodową, nie będziemy się sprzeciwiać. ważniejsze od pieniędzy są mentalne wsparcie czy poświęcony czas. Jesteśmy przekonani, że takie inicjatywy jednoczą pracowników. S.N.: Nowoczesna firma musi dziś dawać pracownikom coś więcej niż tylko stabilne miejsce pracy. Obok działalności CSR coraz większego znaczenia nabierają benefity pozapłacowe, spotkania integracyjne czy po prostu dbanie o dobrą atmosferę. Mamy rynek pracownika, są osoby, które podejmują decyzję o zmianie pracy, bo biuro nowej firmy jest dwa kilometry bliżej ich domu, choć dla pokolenia naszych rodziców takie kryteria są trudne do zrozumienia. Komfort
Czy tę rodzinną atmosferę da się przenieść na całą firmę, zwłaszcza kiedy pracuje w niej ponad 70 pracowników? SZYMON NOWAK: Staramy się, ale wraz z rozwojem ACO jest to coraz trudniejsze – struktury są coraz bardziej rozbudowane, jest coraz więcej formalnych zależności. E.N.: Ponad 13 lat temu, kiedy zaczynałam pracę w firmie, było w niej kilkanaście osób. Dziś jest ich już kilkadziesiąt, nie sposób ze wszystkimi mieć bliskich relacji, ale dbamy o integrację. Mamy drużynę biegową, dwa razy do roku startujemy w firmowych sztafetach – Business Runie i Ekidenie. Zwłaszcza ten drugi bieg to spore wyzwanie, bo startują w nim sztafety maratońskie. Drużyny są losowane, mąż jest kapitanem jednej z nich, a ja drugiej i rywalizujemy. W ostatnich dwóch latach to moja drużyna wygrała. (śmiech) A po biegach spotykamy się z pracownikami i ich rodzinami na pikniku. Ścigamy się też w pracy każdego tygodnia, licząc, kto przebiegnie więcej kilometrów. Kto chce dołączyć do rywalizacji, musi wpłacić składkę, aplikacja biegowa monitoruje wyniki, a najlepszy w danym tygodniu zgarnia całą pulę.
Zachęcamy też pracowników do angażowania się w akcje charytatywne. Była u nas tradycja, że pracownicy składali się co roku na prezent świąteczny dla zarządu – odeszliśmy od tego zwyczaju, zachęcamy pracowników do zbierania pieniędzy, powiększamy tę pulę i całą kwotę przekazujemy potrzebującym.
W ubiegłym roku zbieraliśmy na Akademię Przyszłości, program edukacyjny skierowany do dzieci ze szkół podstawowych, pomagający im spełniać ich marzenia. Rzuciliśmy hasło, że podwoimy kwotę zebraną przez wszystkich pracowników. Bardzo ich to zmobilizowało.
Ruszamy też z programem wolontariatu pracowniczego. Chcemy pomagać nie tylko materialnie, bo czasem
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200302090440-170c430b866cd92e73a5214fedbcb212/v1/2335b098ca94a62cb0ad003cb6b333a6.jpg?width=720&quality=85%2C50)
W wielu firmach rodzinnych zdarza się, że pierwsze pokolenie uważa, że rozwiązania, które działały z powodzeniem przez 20 lat, nadal będą się sprawdzać i uparcie ich broni, blokując zmiany. Drugie pokolenie myśli natomiast, że tylko ich pomysły są dobre. W naszym przypadku było inaczej, maż został przez rodziców obdarzony zaufaniem i niezależnością w działaniu, ale nigdy też nie zapomniał o szacunku dla wiedzy i doświadczenia rodziców, tego, co wspólnie zbudowali, co możemy teraz razem kontynuować.
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200302090440-170c430b866cd92e73a5214fedbcb212/v1/85f2c11aa9ef40b602584c23edf011b3.jpg?width=720&quality=85%2C50)
24 Temat z okładki pracy, work-life balance coraz bardziej się liczą, ale nawet abstrahując od tych trendów na rynku pracy, uważamy, że warto dbać o pracowników, bo ma to bezpośrednie przełożenie na ich motywację i efektywność. Trzon naszego zespołu tworzą pracownicy z wieloletnim stażem.
Jest szansa, żeby w przyszłości ktoś kupując domofon, myślał ACO? S.N.: Bardzo byśmy chcieli, żeby ACO jednoznacznie kojarzyło się z domofonami, tak jak buty sportowe to adidasy, zamek to często po prostu gerda, a każda myjka to kärcher. W naszej branży to jednak niezwykle trudne zadanie, bo domofonu nie wymienia się regularnie, nasza marka ma
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200302090440-170c430b866cd92e73a5214fedbcb212/v1/aeca50ae785a73ca7cdfe28fe9b9883b.jpg?width=720&quality=85%2C50)
dopiero 30 lat i nie dysponujemy gigantycznym budżetem promocyjnym.
Domofony jako urządzenia na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniły – od prostego analogowego urządzenia, przez domofony cyfrowe z klawiaturą numeryczną, po komputery w obudowie domofonu, które możemy zintegrować z innymi urządzeniami – z czterordzeniowymi procesorami, sterowaniem głosowym i niemal nieograniczonymi możliwościami. To część ekosystemu inteligentnego domu, urządzania ułatwiające życie.
Wideodomofony w nowym budownictwie wielorodzinnym to już standard, w ofercie mamy też modele, które przekierowują połączenia na smartfony. Najważniejsze jest więc, aby zwiększyć świadomość konsumentów co do możliwości, jakie może spełniać domofon – trochę na zasadzie komputera, który może służyć do wielu zadań, a my wykorzystujemy go tylko do odbierania maili i przeglądania stron internetowych. Prawda jest taka, że większość z nas nie zwraca większej uwagi na swój domofon, na funkcjonalność, design, jakość czy zastosowane materiały. Oczywiście dopóki się nie zepsuje. E.N.: Kiedy kupujemy mieszkanie, domofon otrzymujemy w pakiecie, nie mamy na ten wybór żadnego wpływu, a mało kto wie, że indywidualnie może zmienić domofon na lepszy. Kiedy budujemy dom, o domofonie myślimy na końcu, kiedy budżet jest już na wyczerpaniu. Nawet instalatorzy często rekomendują starsze, mniej funkcjonalne modele, które nie wymagają programowania, bo montowali takie od lat. Choć jest oczywiście wielu instalatorów zainteresowanych nowinkami technologicznymi, chętnie proponujących klientom nowe rozwiązania, bo doskonale rozumieją, że nowości, prezentowanie dodatkowych funkcji pomoże im dotrzeć do nowej grupy klientów.
Porozmawiajmy teraz o tzw. czasie wolnym. Co po pracy? D.N.: Czas wolny jest u nas bardzo umowny, bo nawet wakacje mąż spędza z komputerem, zajmując się firmowymi
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200302090440-170c430b866cd92e73a5214fedbcb212/v1/4999f97e382d875f9acd498a083048bd.jpg?width=720&quality=85%2C50)
sprawami, ale to kwestia wyboru, a nie zewnętrznego przymusu. Nasze wspólne wieczory też często przebiegają według schematu: mąż przy komputerze, ja z książką, w tle cicha muzyka, ale jeśli pogoda dopisuje, jeździmy na rowerach, wychodzimy na spacer do lasu, a w wakacje podróżujemy.
Oddanie sterów firmy w ręce syna pozwoliło nam jednak zwolnić, wyhamować, obowiązków, stresu jest na pewno mniej. Bardzo sobie cenimy ten spokój.
Praca była i jest ważną częścią naszego życia, większość wspólnego czasu upłynęło nam w jej rytmie, nie chcemy robić rewolucji. Z.N.: Najważniejsze jest dla mnie to, że w pracy mogę się obecnie skoncentrować na tym, co zawsze najbardziej lubiłem – konstruowaniu i kontaktach z ludźmi. Wszystkie kwestie formalne, handlowe, administracyjne czy kadrowe są już poza mną, co jest dużą odmianą, zwłaszcza w porównaniu do początkowego okresu firmy, kiedy trzeba było zajmować się wszystkim. E.N.: U nas, obok wakacji i wspólnych wyjazdów, czas wolny wypełnia sport. Kibicowanie mężowi na trasie maratonów czy triathlonów zawsze sprawiało nam dużą frajdę. Te sportowe wyjazdy traktujemy jako wspólny czas dla siebie, dla rodziny, okazję do poznawania nowych miejsc. Sport od zawsze był mi bliski, to sport nas połączył, tak się poznaliśmy. Zawsze lubiłam bieganie i jazdę na rowerze,
gorzej z pływaniem, ale mąż tak bardzo mnie namawiał na triathlon, że w końcu – trochę dla świętego spokoju – zapisałam się na lekcje pływania, a później też zaczęłam startować w zawodach. Mąż zawsze miał poza pracą jakąś pasję, odskocznię, co kilka lat ją zmienia, zawsze coś się u nas dzieje.
Najnowsza pasja prezesa ACO? S.N.: W tym roku stawiam na coś, o czym zawsze marzyłem – motorsport. Wystartuję w Pucharze BMW318.
Wyobrażacie sobie moment, to pytanie do pierwszego pokolenia Waszej rodziny, kiedy już nie będziecie pracować? D.N.: Tak! Z.N.: Nie! S.N.: Firma jest już niezależnym bytem, struktury są cały czas modyfikowane, to żywy organizm, ale może już funkcjonować bez stałego nadzoru, co jest jednym z naszych największych sukcesów.