7 minute read
AGATA SZYMCZEWSKA Dobrze znać swoje supermoce
Młoda i niezwykle uzdolniona, z nadzieją patrząca w przyszłość. Mająca głowę pełną pomysłów, gdzie nadrzędne miejsce zajmuje muzyka. Promieniuje dziecięcą szczerością połączoną z dojrzałą konsekwencją w działaniu. Agata Szymczewska twierdzi, iż życie jest sztuką – więc z zapałem dyskutujemy o barwach egzystencji oraz szeroko pojętego artyzmu, a wszystko przy wtórze sentymentalnych dźwięków skrzypiec.
rozmawia: Magdalena Ciesielska zdjęcia: Bruno Fidrych
Advertisement
CCzy zdobyta w październiku 2006 roku I nagroda oraz
Złoty Medal w XIII Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu otworzył Pani drzwi do światowej kariery?
AGATA SZYMCZEWSKA: Tak, to był niewątpliwie jeden z najbardziej przełomowych momentów w mojej karierze. Z jednej strony dość niespodziewany, ale z drugiej – od dziecka marzyłam o tym, by wygrać „Wieniawskiego”. Nie ma nic piękniejszego w życiu niż moment, w którym spełniają się najskrytsze marzenia z dzieciństwa. Tak ogromny sukces otwiera wiele drzwi, daje niesamowitą szansę, jednak to od samego zwycięzcy tak naprawdę zależy najwięcej. Jak ułoży swoje artystyczne życie, jakie podejmie decyzje i kogo spotka na swojej drodze.
Poza studiami w klasie prof. Krzysztofa Węgrzyna w Hochschule für Musik und Theater w Hannoverze ukończyła Pani również edukację u prof. Bartosza Bryły na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. Czy można rzec, iż Poznań zajmuje szczególne miejsce w Pani sercu?
Poznań zawsze był i jest bliski mojemu sercu. Nie tylko ze względu na konkurs, ale przede wszystkim na wspaniałe tradycje szkoły skrzypcowej św. p. prof. Jadwigi Kaliszewskiej. Z Poznania wywodzą się przecież wspaniali polscy skrzypkowie i nie ukrywam, że zawsze marzyłam, aby być częścią tego przepięknego muzycznego świata. W 2004 roku rozpoczęłam w Poznaniu studia na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego. W latach 2010-2015 mieszkałam i pracowałam jako asystentka na macierzystej uczelni. Do tego absolutnie wyjątkowo wspominam mecz Irlandia - Włochy 18 czerwca 2012 na poznańskim stadionie podczas turnieju Euro 2012 na zaproszenie Prezydenta Miasta Poznania. W tamtym czasie mieszkałam na osiedlu „Ławica” i na mecz mogłam dojść na piechotę.
27 grudnia – jak co roku – obchodzimy w naszym mieście rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, pamiętając o zasługach i nieocenionej międzynarodowej pomocy Ignacego Jana Paderewskiego, wielkiego muzyka i męża stanu. Kim dla Pani jest patron poznańskiej uczelni?
To wybitna postać. Artysta i polityk. Niesamowity erudyta, miał dar zjednywania sobie ludzi. Potrafił genialnie połączyć tak ideowo dalekie sobie dziedziny aktywności społecznej. Przecież sztuka w swoich zalążkach nie ma powiązań politycznych, a jednak jej rozwój tak często cierpiał z powodów politycznych decyzji ostatnich dekad. Artyści zawsze byli i będą od polityki uzależnieni. W dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Dlatego podziwiam Ignacego Jana Paderewskiego, bo on znalazł swoją drogę, aby być ponad te podziały, aby służyć Polsce i Polakom. To ewenement na skalę światową.
Czy słowa Karola Szymanowskiego, iż „ sztuka to wieczne przezwyciężanie wszystkiego, co niedołężne, ułomne i niedojrzałe, poszukiwanie coraz to doskonalszej formy, coraz to pełniejszego wyrazu” stanowią dla Pani pewnego rodzaju motto, życiowy drogowskaz?
Nie jesteśmy idealni ani jako ludzie, ani jako artyści, rodzice, pedagodzy, dzieci, uczniowie, politycy, klienci czy pracodawcy. „Sztukę” Szymanowskiego rozumiem dużo szerzej niż tylko jako dźwięki, frazy, akordy czy harmonie. Życie to sztuka. A sztuką jest życie każdego z nas. Każdy z nas chce przecież być lepszy, mądrzejszy, bardziej doświadczony, milszy i bardziej cierpliwy. Każdego dnia. Często nie dajemy rady. Sztuka życia nas przerasta. Dlatego tak ważna jest konsekwencja. To wieczne przezwyciężanie. Dziś szczególnie cenne i pożądane.
Swoje instrumenty nazywa Pani pięknie towarzyszami podróży. W jaki sposób narodził się pomysł na skrzypce Nicolo Gagliano z 1755 roku, wypożyczone dzięki uprzejmości Anne-Sophie Mutter?
To nie był pomysł, to raczej „ostatnia deska ratunku”. W tamtym momencie – mówimy o roku 2016, kiedy po 9 latach gry na przepięknym instrumencie Antonio Stradivariusa z 1680 roku zmuszona byłam oddać go do Niemieckiej Fundacji Instrumentów Muzycznych w Hamburgu – nie miałam na czym grać. Dziś ciężko to sobie wyobrazić. Tamte dni powracają jak najgorszy koszmar w mojej pamięci. Zwróciłam się wtedy o pomoc do Anne-Sophie Mutter, będąc w potrzasku z powodu braku instrumentu wysokiej klasy, na którym mogłabym koncertować. Trzeba jasno zaznaczyć, że taki „luksus” to wydatek przynajmniej kilku milionów złotych. Niewielu 20-latków w naszym kraju stać na inwestycję takiego kalibru. Tu z pomocą przyszła sama Anne-Sophie Mutter. Na początku miała to być „pożyczka” tymczasowa, na kilka miesięcy. Nikt nie przypuszczał, że między mną a skrzypcami Gagliano z 1755 roku narodzi się tak wyjątkowa miłość od pierwszego wejrzenia. Podobno nic nie trwa wiecznie. Zobaczymy jak będzie u nas…
Od 2016 roku jest Pani zawodowo związana z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, gościła Pani na amerykańskich uniwersytetach, uczestniczyła w konserwatoriach w Pekinie, Szanghaju, a także w Chile i Brazylii. Czy widzi Pani różnice w edukacji w Polsce i na świecie?
Edukacja w Polsce ma ogromne zasoby ludzkie, zarówno jeśli chodzi o kadrę naukową, jaki i studentów. Nie brakuje nam talentów, chęci do nauki, konsekwencji czy pracowitości. Jesteśmy niestety bardzo niedofinansowani. Wraz z brakiem wsparcia finansowego idzie brak docenienia naszych starań w kształtowanie polskiej kultury. To ciągle trudny temat, jesteśmy jakby i niby dla elit, ale tak naprawdę teraz w czasach pandemii każdy z nas zrozumiał, co znaczy życie bez kultury. Wyobraźmy sobie tydzień bez muzyki, książki, filmu czy nawet serialu, telewizji czy gazety. Ostatnie kontrowersje wokół dofinansowania artystów pogłębiają tylko liczne stereotypy, schematy i utarte wyobrażenia o tym świecie. Potrzeba nam mądrych i zaradnych ludzi, aby przywrócić balans w naszych przedsięwzięciach. W tym widzę ogromną nadzieję i ratunek.
Wiem, iż wprowadziła Pani kilka „nowości” w kontaktach z otoczeniem podczas trwającego Covid-19. W jaki sposób radzi sobie Pani z ograniczeniami w czasach pandemii?
Staram się nie martwić na zapas. Pielęgnować kontakty, często telefonować do najbliższych, a jednak unikać kontaktów twarzą w twarz. Myślę, że to tylko chwilowe. Taki okres przejściowy, który może wiele nas nauczyć. Pokory do świata, umiejętności doceniania naszych nawet najmniejszych sukcesów i zadowolenia z „tu i teraz”. Jutro możemy to stracić, ale to nie powód do zmartwień, raczej – do ogromnej radości, że żyjemy, jesteśmy zdrowi, mamy gdzie mieszkać i co jeść. Często zdarzało mi się w ostatnich latach narzekać na swoje życie, a teraz do szczęścia wystarczy uśmiech najbliższej osoby. Nigdy na taką skalę nie potrafiłam tego zauważyć i docenić.
Ponadto rozwinęłam swoje social media, Instagram i Facebook. Działam w formie warsztatów, trochę niczym coach muzyczny, nagrywam krótkie filmiki, pomagam i uczę wszystkich, którzy tego potrzebują.
Za czym Pani tęskni w ograniczonej przestrzeni domowej?
Za przestrzenią właśnie, podróżami, naturą, wycieczkami w nieznane, spontanicznością. Dziś trzeba wszystko planować. Zwykłe przekroczenie granicy, przejazd z Niemiec do Francji może wiązać się z szeregiem ograniczeń. Wyjście do sklepu na zakupy też musi być odpowiednio zaplanowane i przemyślane. Choć dobrze czuję się w domu, często brakuje mi w nim życia, niezapowiedzianych odwiedzin znajomych czy rodziny. I beztroskiej wolności w przemieszczaniu się. Wierzę, że to tylko chwilowe.
Będąc dobrej myśli, że w końcu nastąpi tak długo oczekiwana normalność, co przed Panią? Jakie plany tras koncertowych, jakie marzenia?
Marzeń i planów mam mnóstwo, ale jestem realistką. Sporej części pewnie nie da się zrealizować w najbliższym czasie. A może da? Sama nie wiem. To się okaże. Z pewnością ostatnie miesiące spowodowały, że jeszcze więcej zaczęłam zastanawiać się, co w moim życiu artystycznym daje mi największą satysfakcję, radość, w czym jestem najmocniejsza. Dobrze znać swoje supermoce. (śmiech) Teraz przyjdzie czas, aby je wykorzystać. Spróbuję najlepiej jak się da.
Nie jest tajemnicą, iż uwielbia Pani sport, postać Adama Małysza, kibicuje naszym sportowcom. Jakby los nie wyznaczył Pani drogi muzycznej, zostałaby Pani sportowcem? (śmiech)
Z pewnością. Tylko jaka dyscyplina? Kocham tenis, ale warunków fizycznych mi brak. Idze Świątek mogłabym najwyżej podawać piłki na treningu. (śmiech) Może lekkoatletyka? Choć i tu będzie ciężko. Sporty zimowe odpadają, bo nie cierpię chłodu. Jest chyba jeden sport, w którym mogłabym powalczyć o medal olimpijski – curling. Ale czy ktoś mnie weźmie do drużyny? (śmiech) Ostatnio zafascynował mnie „Gambit królowej” i gra w szachy. To niesamowicie bliskie do gry na instrumencie. Jednak już trochę za późno na początek kariery. Póki co zostaję przy skrzypcach.
Gdzie będzie Pani spędzała Święta Bożego Narodzenia?
Chciałabym w domu, wśród największej liczby osób z rodziny, ale dziś niczego nie mogę być pewna, więc zobaczymy.
Edukacja w Polsce ma ogromne zasoby ludzkie, zarówno jeśli chodzi o kadrę naukową, jaki i studentów. Nie brakuje nam talentów, chęci do nauki, konsekwencji czy pracowitości. Jesteśmy niestety bardzo niedofinansowani. Wraz z brakiem wsparcia finansowego idzie brak docenienia naszych starań w kształtowanie polskiej kultury.