10 minute read

AMZ, PRZEMYSŁAW ZABEL

Jubileusz 30 jubileusz istnienia AMZ PRZEMYSŁAW ZABEL Idziemy do przodu, bo chcemy się rozwijać

Jak nieustannie podtrzymywać dobrą markę firmy i kierować się tradycją wysoko jakościowych produktów? Jakie wdrożyć innowacje, aby rodzinny biznes wciąż rozkwitał? O pielęgnowaniu cennych wartości, otwieraniu kolejnych kanałów rozwoju i o idei wygodnego snu opowiada Prezes AMZ, Przemysław Zabel, snując przed nami niewiarygodną historię początków firmy. Przekonajcie się sami…

Advertisement

rozmawia: Magdalena Ciesielska | zdjęcia: Irene Aksenova-Tomczak

Panie Przemysławie, jak zaczyna się Pana dzień w firmie? PRZEMYSŁAW ZABEL: Mój dzień ma dość powtarzalny porządek, gdyż rozpoczynam swoje obowiązki już w domowym biurze, a następnie udaję się do siedziby firmy. Przeglądam maile, patrzę, jakie nowe tematy się pojawiły, organizuję sprawy bieżące.

Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda w rodzinnym przedsiębiorstwie?

Praktycznie od samego początku istnienia AMZ, kiedy jeszcze byłem dzieckiem, kiedy padł pomysł, że Tata będzie uruchamiał nowy biznes. Wszyscy żyliśmy tą nową ideą. Współuczestniczyłem w rodzinnych zamierzeniach, bo rodzice byli na tyle otwartymi ludźmi, że rozmowy przeprowadzali również przy nas.

Od dziecka – jak tylko sięgnę pamięcią – byłem wdrażany w różne sprawy związane z AMZ. W wakacje jeździłem z Tatą do klientów, przysłuchiwałem się jak te rozmowy przebiegają i na czym polegają. Miałem możliwość obserwować Taty pracę z różnych perspektyw. W późniejszym etapie pracowałem też na produkcji AMZ. Praktycznie przeszedłem każdy szczebel w firmie – co uważam za świetną szkołę życia i zdobywania nowych doświadczeń. Potem już wiedziałem dokładnie, co i gdzie potrzeba, jakie są normy, co należy zrobić, co usprawnić, gdzie są nasze mocne strony.

Początki stworzenia firmy AMZ były pewnego rodzaju życiowym sprawdzianem. Mam na myśli sprowadzenie maszyn specjalistycznych z Austrii, a także przebranżowienie się Pana Taty.

Bez wątpienia start rodzinnego biznesu to mocna próba sił. Historia firmy nieodłącznie wiąże się z moimi rodzicami, w szczególności z Tatą. To on jest jej głównym inicjatorem, pomysłodawcą i założycielem. Człowiek z zupełnie innej branży, bo inżynier budownictwa lądowego, który zawsze miał smykałkę do biznesu i handlu. W obecnych czasach często słyszy się o przebranżowieniu, jednak wtedy, na początku lat 90. ub.w., było to czymś spektakularnym i oryginalnym. Dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, iż inżynierem budownictwa lądowego był również mój dziadek – czyli taka rodzinna tradycja. Historia rodzinnego biznesu rozpoczęła się od zbiegu okoliczności, od czystego przypadku, jak to nieraz w życiu bywa... W Austrii przed laty mieszkała moja ciocia, która dała znać rodzicom, iż jej znajomy kończy produkcję związaną z kołdrami i poduszkami oraz postanawia sprzedać cały park maszynowy. Tata, gdy usłyszał tę wiadomość, za długo się nie zastanawiał. Pojechał, zobaczył, porozmawiał i postawił wszystko na przysłowiową jedną kartę. Szybko podjął decyzję i zaryzykował. Inicjały rodziców, Anna i Maciej Zabel, stworzyły nazwę AMZ.

Czy pomysł stworzenia firmy AMZ w rozkwicie polskiej demokracji, na początkach lat. 90 ub.w. był nie lada wyzwaniem i logistycznym, i biznesowym?

Zdecydowanie tak. Choć wówczas byłem jeszcze dzieckiem, doskonale pamiętam, jakie wtedy istniały problemy z uzyskaniem kredytów, jak one były wysoko oprocentowane, jak ciężko było je spłacać i jak trudne w ogóle było pozyskiwanie kapitału. Na szczęście Tata jeszcze wcześniej, jako inżynier budownictwa, pracował w Niemczech i nadzorował niektóre budowy. Dzięki temu, mając kontrakty, otrzymywał również dobre wynagrodzenie, które pozwoliło nam wystartować z AMZ na polskim rynku. Posiadając już część kapitału, pozwolił sobie na zakup specjalistycznych maszyn. Natomiast zakup sprzętu to jest jedno, a rozkręcanie i rozwój biznesu to – drugie. Duży Fiat z przyczepą, którego Tata posiadał, był wyznacznikiem naszej logistyki. (śmiech) I takim środkiem transportu on sam przewoził z Austrii do Polski zakupiony sprzęt i maszyny do produkcji kołder oraz

Historia rodzinnego biznesu rozpoczęła się od zbiegu okoliczności, od czystego przypadku, jak to nieraz w życiu bywa... W Austrii przed laty mieszkała moja ciocia, która dała znać rodzicom, iż jej znajomy kończy produkcję związaną z kołdrami i poduszkami oraz postanawia sprzedać cały park maszynowy.

Wszystko leżało w kompetencjach Pana rodziców?

Nie. Już na samym początku istnienia firmy, czyli w 1991 roku, Tata zatrudnił pracownika znającego się na produkcji, a samodzielnie opracował strategię budowy punktów usług.

Punkty sieci AMZ – brzmi to doniośle.

Cały biznes zaczął się od regeneracji kołder i poduszek. Głównie polegało to na czyszczeniu tych wyrobów i poprawie ich jakości. Tata stworzył w Poznaniu i w Szamotułach blisko 40 punktów usług. W jednym tygodniu wyroby do naprawy i do czyszczenia były zabierane, a w drugim tygodniu oddawane właścicielom. Taki proces zapoczątkował funkcjonowanie naszej firmy na wielkopolskim rynku.

Jakie były kolejne etapy rozwoju AMZ?

Skupienie się na produkcji i prezentowanie klientom wyrobów gotowych, naturalnych. Zaczęliśmy dostosowywać się do wymagań i potrzeb rynku. Z czasem produkcja – wymagająca czasu i poświęcenia – wyparła pierwotne usługi naprawczo-czyszczące. Później rynek zaczął ewoluować i coraz bardziej popularne stawały się wyroby syntetyczne, tzw. antyalergiczne. Przyszło nam wówczas rozważyć znaczące kwestie pod kątem nowych maszyn, innej produkcji, nowej inwestycji. Tata początkowo wstrzymywał się z produkcją wyrobów syntetycznych. Dodatkowo w owym czasie produkcja wyrobów naturalnych znacznie spadła, nie było takiego popytu. Powróciliśmy więc do usług naprawczych, czyli rozpoczęliśmy działać dwukanałowo. Tata stopniowo zaczął wprowadzać Mamę do firmy. Ona zajmowała się też kompletnie czymś innym, z wykształcenia była magistrem ogrodnictwa, więc AMZ poznawała od przysłowiowej podszewki. Krótko po tym jak rozpoczęliśmy produkcję wyrobów syntetycznych, w 2001 roku mój Tata zmarł, a Mama przejęła zarządzanie i starała się jak tylko mogła utrzymać rodzinny biznes.

Kiedy Pan przejął ster dowodzenia?

Zarządzanie w firmie przejąłem w 2006 roku. Miałem od zawsze chęć działania, rozwijania sieci sprzedaży, oferty produktów, jakości całego asortymentu. Wiedziałem, jakie są potrzeby rynku, miałem informacje od klientów. Nakreśliliśmy sobie wówczas krótko- i długookresowy plan rozwoju firmy. I zaczęliśmy nasze pomysły realizować.

Dostosowując się do wymagań rynku, łączycie tradycję z nowoczesnością. Na czym polega ta symbioza?

Można powiedzieć, że produkujemy tradycyjne i bardzo dobrej jakości wyroby w nowoczesny sposób. W 2015 roku firma zmieniła

siedzibę, przenosząc się do nowego biurowca i hal produkcyjno-magazynowych o znacznie większej powierzchni. Powiększono i zmodernizowano park maszynowy. Podczas znacznego rozwoju biznesu potrzebowaliśmy większej przestrzeni, a także nowych usprawnień technologicznych. Zatrudniliśmy też kolejnych pracowników. Nieustannie staramy się, aby nasz park maszynowy był cały czas na wysokim poziomie, bardzo nowoczesny, z przydatnymi innowacjami technologicznymi i produkcyjnymi. Tradycja przenika się u nas z nowoczesnością – i tak musi być, (śmiech) aby iść do przodu. Nas interesują wyroby dobrej jakości, dopracowane pod każdym względem. Nie podążamy w kierunku masowej produkcji, to nie jest nasz cel. Zamierzenie Taty nie uległo zmianie na przestrzeni czasu – taka była idea na samym początku i taka jest obecnie, żeby klient otrzymywał wyroby wysokiej jakości, zapewniające jemu dobry

i wygodny sen. Niezmienne też jest w AMZ podejście do ludzi, do pracowników. Stawiamy na dobry zespół, więzi międzyludzkie, zdrowe relacje, które pozwalają normalnie funkcjonować w miejscu pracy. Zmieniły się przede wszystkim trendy i kanały sprzedaży – do tego trzeba się cały czas dostosowywać.

Czy przez te trzy dekady uległo też zmianie podejście klientów do zakupów? Są oni bardziej wymagający i bardziej świadomi?

Zgadza się, to słuszne stwierdzenie. Klient jest lepiej poinformowany, zorientowany w naszych wyrobach niż przed laty. Dawniej Tata jeździł i spotykał się z prawie każdym klientem face to face. Teraz jest to niemożliwe, bo obsługujemy ponad tysiąc różnych podmiotów gospodarczych. Mamy dużo kontrahentów, z którymi współpracujemy głównie w formie on-line, kontaktujemy się przez telefon, e-mail. Nie jestem w stanie pracować tak jak mój Tata, bo jego baza klientów i baza dystrybucji były o wiele mniejsze. Dlatego obecnie posiadamy dobrze rozbudowany dział sprzedaży, dział obsługi klienta, handlowców, którzy mają wciąż kontakt z klientami, zbierają informacje z rynku i przekazują do nas, o potrzebach, zmieniających

dobrze funkcjonować. Wciąż koncentrujemy się na profesjonalnym przepływie informacji i na skutecznej organizacji pracy połączonej z przyjaznymi relacjami w zespołach. A współczesny klient stanowi dla nas swoiste wyzwanie. Umie określić dokładnie swoje potrzeby i preferencje, a my staramy się trafić w jego gust i oczekiwania.

W Polsce z produktów AMZ korzystają szpitale i placówki medyczne. Można się na nich wygodnie wyspać w wybranych hotelach. Gdzie dokładnie?

W sieci hoteli Radisson, Hilton, PURO, w sieci 5-gwiadkowych hoteli Royal. Mamy też dużo pośredników, którzy z nami współpracują i jednocześnie kompleksowo zaopatrują hotele, oferując nasze produkty.

Ile osób aktualnie jest zatrudnionych w AMZ?

Wokół firmy skupionych jest już 120 osób. Nie jest to ani mało, ani dużo – w zależności do kogo się porównamy. (śmiech)

Jaki istotny przełom nastąpił w firmie?

Zeszły pandemiczny rok pokazał, że sprzedaż internetowa przeżywa swój rozkwit. U nas również zakupy

on-line wzrosły. Cały czas uczymy się, jak najlepiej dostosować się do potrzeb rynku i klientów. Kładziemy duży nacisk na estetykę wykonywanych zdjęć, żeby przyciągały potencjalnych odbiorców. Wciąż polepszamy nasze opisy produktowe, aby były coraz bardziej szczegółowe, aby rozwiewały wszelkie wątpliwości klientów. Stawiamy też na dobrą, sprawną i szybką obsługę klienta. Wiele czynników wpływa przecież na sprzedaż. Obecnie AMZ doświadcza bardzo dynamicznego okresu rozwoju, bo zapotrzebowanie na nasze wyroby z roku na rok jest coraz większe. Pojawiają się nowi klienci i kontrahenci, z czego ogromnie się cieszymy.

Gwarantujecie niezmienną jakość puchu od polskich gęsi, którą doceniają stali odbiorcy i w Polsce, i za granicą. Z jakimi krajami AMZ ma stałą międzynarodową współpracę? Firma AMZ już w 1999 roku poszerzyła swój asortyment o kołdry i poduszki antyalergiczne. Wprowadziliście do swojej bogatej oferty produkty przyjazne alergikom i astmatykom, z linii Antiallergic. Czy rodzą się nowe pomysły jak zaskoczyć odbiorców?

Mamy stałą ofertę produktów z kolekcji: Natural, Antiallergic czy Babies. Jednak cały czas ją udoskonalamy, modyfikujemy pod specjalne zamówienia i potrzeby rynku, dbając o detale: opakowania, dodatki, estetykę. W chwili obecnej pracujemy nad dwoma nowymi kolekcjami, bo dostrzegliśmy ciekawe surowce, które postanowiliśmy wdrożyć i zastosować w ofercie. Zobaczymy, jak klienci to przyjmą. Czas pokaże… Należy jednak pamiętać, że rynek surowców naturalnych i syntetycznych nie jest tak bardzo dynamiczny jak np. rynek sprzętu

AGD czy RTV. Oczywiście, co jakiś czas pojawiają się nowe technologie, nowe trendy, które zawsze staramy się rozważyć w swojej produkcji.

W obecnej dobie często mówi się o społecznej odpowiedzialności biznesu, jak boomerang powraca temat ekologii, troski o środowisko naturalne, ale także o integrację pracowników. Jak AMZ podchodzi do kwestii CSR?

Z szacunkiem do środowiska naturalnego. W produkcji wykorzystujemy m.in. surowce regenerowane, np. włókno pochodzące z butelek PET, organiczną bawełnę, Biopercal. Ponadto w skali firmy nie zużywamy zbyt dużo energii, gdyż nasze maszyny mają bardzo oszczędne silniki. Oprócz tego w ramach

CSR uczestniczymy w przeróżnych akcjach charytatywnych, pomagamy innym. W pandemii byliśmy uczestnikami akcji zainicjowanej przez firmę DRUTEX, pod hasłem „Jesteśmy razem. Pomagamy”. Dodatkowo szyliśmy maseczki i rozdawaliśmy je do szpitali, do przychodni. Wspieramy domy dziecka, sportowców w ich dokonaniach. Ofiarowujemy wyroby ludziom, którzy są w trudnej sytuacji życiowej, czy to domy samotnej matki, czy osoby indywidualne. Nie zamykamy się na pomaganie, wprost przeciwnie. Możemy, to pomagamy.

Na czym skupiacie się teraz, a co przed Wami?

W zeszłym miesiącu wzbogaciliśmy nowy park maszynowy, zaopatrzyliśmy produkcję w nowoczesne sprzęty do napełniania kołder i poduszek naturalnych. Jedne z najlepszych na świecie, o doskonałej jakości i wydajności, co umożliwi nam sprawną realizację zamówień. Mamy w planach kolejne unowocześnianie parku maszynowego, automatyzację procesów i optymalizację. Dostosowywanie mocy przerobowej do potrzeb rynku. Cały czas na wysokich obrotach. Wciąż dużo się dzieje. Już mamy na kolejny rok podpisane kontrakty, więc nie ma mowy o zatrzymaniu. Myślę o przyszłości i planuję już 2022 rok.

Czy AMZ można nazwać ekspertem dobrego snu?

Pozwolę sobie zażartować, (śmiech) iż jeden z naszych klientów ma taką nazwę firmy, jest więc ona zarezerwowana. Naszą intencją jest tworzyć wyroby, które umożliwią użytkownikom wygodny odpoczynek, spokojny i komfortowy sen. W dzisiejszych czasach, gdy jeden dzień ucieka za drugim, naprawdę niezwykle ważna jest jakość snu. Dbamy o to, aby odbiorcy naszych wyrobów mogli się na nich porządnie wyspać i aby funkcjonowali następnego dnia w pełni sił, wypoczęci i zregenerowani. To jest nasza misja. 

Współpracujemy z odbiorcami z 15 krajów na świecie, są wśród nich: Litwa, Łotwa, Słowacja, Słowenia, Francja, Holandia, Belgia, Hiszpania. Rozpoczęliśmy również kooperację z dużym klientem ze Stanów

Zjednoczonych. Nie spoczywamy na laurach (śmiech), jesteśmy dynamiczni, pełni energii i chęci do pracy. Idziemy do przodu, bo musimy i chcemy się rozwijać!

This article is from: