8 minute read

MAGDALENA ŁABĘDZKA Zapewnijmy podstawowe warunki do życia!

Prestiżowa rozmowa

Jakie zachowania są najczęstsze w ekstremalnych sytuacjach? Jak pomagać osobom uciekającym ze swojej ojczyzny? Czy o traumach warto rozmawiać? Na te i inne pytania odpowiedziała Magdalena Łabędzka, lekarka specjalistka psychiatra i seksuolog, pomagająca uchodźcom z Ukrainy w Środowiskowym Centrum Zdrowia Psychicznego w Poznaniu.

Advertisement

rozmawia: Magdalena Ciesielska zdjęcia: Cecylia Łęszczak

Wtych pierwszych dniach wojny gdzie zetknęła się Pani

z uchodźcami z Ukrainy? Czy byli od razu przekierowani do ośrodka?

MAGDALENA ŁABĘDZKA: Jak zaczęła się wojna w Ukrainie, zadzwoniłam do mojego szefa dr. Bartosza Piaseckiego, kierownika Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. Czułam, że chcę pomóc, nie siedzieć tylko i nie patrzeć na przygnębiające obrazy wojny w mediach. A jeśli mogę pomóc, to czemu nie wykorzystać potencjału, przestrzeni, doświadczenia zawodowego. Wystarczy tylko wygospodarować więcej czasu. Wiadomo, że wszystkich uchodźców nie da się uchronić przed traumą wojny, ale zapewne dużą część można, roztaczając szeroki zakres pomocy, nie tylko materialnej. To była moja inicjatywa, a potem wszystko potoczyło się jak lawina dobrych serc: kierownik skontaktował się z Dziekanem poznańskiego Oddziału Uniwersytetu SWPS dr. hab. Jarosławem Michałowskim, aby uzyskać zgodę na tego typu przedsięwzięcie. Z tym nie było jakiegokolwiek problemu, gdyż Uniwersytet SWPS już zaczął wcześniej organizować pomoc dla studentów pochodzenia ukraińskiego i białoruskiego, którzy w Poznaniu uczą się i pracują. Następnie zgłosiliśmy ten pomysł do Urzędu Miasta, po 3 dniach otrzymałam formularz do wypełnienia, podałam swoje dane, gdzie i z kim warto się kontaktować. Bardzo szybko do mnie, do Centrum, trafili pierwsi pacjenci. To nawet nie był tydzień od wybuchu wojny w Ukrainie.

Dysfunkcje emocjonalne, stany lękowe, zaburzenia snu, nocne koszmary, apatia, zaburzenia dwubiegunowe – to zapewne tylko niektóre stany chorobowe, z jakimi ma Pani aktualnie styczność?

Zajmowałam się do tej pory osobami, które szybko uciekły z terenów Ukrainy, nie widziały tylu zniszczeń i zabitych cywilów. Głównie to są kobiety z dziećmi i osoby starsze. Jednakże ogromny lęk i strach o bliskie im osoby, które zostały w Ukrainie, są na linii frontu, walczą – jest u moich pacjentów przeważający. Nie ma co się dziwić. Zdają sobie sprawę, iż walczący w Ukrainie czy niemogący stamtąd uciec cywile bardzo są narażeni na niebezpieczeństwo i utratę życia.

W sytuacji narażenia na ekstremalną traumę, bardzo silny stres – mamy do czynienia z dwoma typami reakcji. Pierwszy to jest postawa walki, mobilizacji, a drugi typ to wycofanie, schowanie się, apatia. To można porównać do zjawisk przyrodniczych, to tak jak zwierzę zachowuje się w momencie niebezpieczeństwa, ataku: walczy lub się chowa i udaje martwe. Reakcje u ludzi – w wyniku ekspozycji na bardzo dużo negatywnych bodźców stresogennych – wiele nie różnią się od zwierząt. Spotykam się z lękami związanymi z obecną sytuacją, napadami paniki, przerażenia. Dużo osób cierpi na bezsenność, pogrążonych jest w żałobie, smutku. Analizuje tragiczną sytuację,

ucieczkę ze swoich domów, przejścia, często wielogodzinne, przez granicę. Płacz z bezsilności, z niewiedzy, ile ta wojna potrwa i co przyniesie jutro.

Podczas ekspozycji na tak wielki stres, uwidaczniają się często zaburzenia adaptacyjne u pacjentów w różnym wieku. Wycofanie, towarzyszący temu lęk o siebie i bliskich. Ponadto wśród osób przybyłych do Polski, do Poznania, zza wschodniej granicy jest też wiele osób, które przecież od dawna leczą się psychiatrycznie. Do nich też wyciągam pomocną dłoń, bo np. wymagają kontynuacji leczenia, specjalistycznych leków.

Silne bodźce i permanentny stres mogą wyzwolić także pierwszy epizod lub zaostrzenie przewlekłych chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy zaburzeń afektywnych

dwubiegunowych. Jeżeli ktoś ma taką predyspozycję genetyczną do zaburzeń psychicznych, to tak ekstremalne warunki nierzadko pobudzają nadmierne i negatywne reakcje ośrodkowego układu nerwowego.

Z kim trudniej rozmawiać o przeżyciach, emocjach, obrazach, które zapadają w pamięć – z osobami dorosłymi, młodzieżą czy dziećmi najmniej świadomymi, którym zaburzono beztroskie dzieciństwo?

Im starsza osoba, tym trudniej jest współpracować. Dzieci – nawet jak doświadczają traumy – mają silne i bardzo dobrze wykształcone mechanizmy obronne organizmu, nawet jak wiele widziały i rozumieją całą sytuację, łatwiej sobie poradzą, o ile zaspokojone zostaną ich podstawowe potrzeby życiowe i rozwojowe. Starsi ludzie natomiast częściej wpadają w społeczne i kulturowe

schematy.Dużo jest osób w wieku naszych babć czy dziadków. To są dramatyczne sytuacje, bo ci wiekowi Ukraińcy to – według mnie – jak wyrwane z korzeniami drzewa, przeniesione w inne miejsce. Oni mają silne przywiązanie do ziemi, ojczyzny, do Ukrainy. Wiele się o tej grupie wiekowej nie wspomina, bo w mediach skupiamy się głównie na kobietach z dziećmi. Jest wielu staruszków samotnych, ludzi w podeszłym wieku ewakuowanych, którzy w Polsce nikogo nie znają, nie znają polskiego języka, nie posługują się biegle Internetem, często mają swoje problemy zdrowotne, wymagają opieki lekarskiej – też trzeba się przyjrzeć takim osobom. Pomóc. Im – według mnie – jest najciężej.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie wszyscy uchodźcy – na szczęście! – będą obciążeni traumą wojny. Wierzę w to, że duża część uciekających ze swojej ojczyzny poradzi sobie i nie będzie borykać się z problemami natury psychicznej. Mechanizmy obronne, adaptacyjne naszego organizmu są ogromne i to, co może uchronić przed następstwami koszmaru wojennego, to zapewnienie tym osobom podstawowych warunków do życia. Co też się dzieje – i bardzo dobrze! Nie zawsze są potrzebne leki czy

Prestiżowa rozmowa

psychoterapia. Najczęściej potrzeba jest normalności, zdrowego kontaktu międzyludzkiego, zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb fizycznych i emocjonalnych, połączonych z poczuciem bezpieczeństwa.

Jak my jako społeczeństwo powinniśmy podchodzić do osób zza wschodniej granicy, do osób z życiową traumą? Nie narzucać się, nie ciągnąć za przysłowiowy język…

Normalnie, nie trzeba tych ludzi traktować jakoś wyjątkowo. To ich życie, my jedynie możemy wyciągnąć pomocną dłoń, wskazać wielowymiarową pomoc w poszczególnych instytucjach. Ale życie toczy się dalej. Nie możemy ich wyręczać we wszystkich sprawach na co dzień – to też nie jest dobre. Ukraińcy muszą czuć się u nas zaopiekowani, ale przede wszystkim dajmy im prawo do stamostanowienia. Oni są dumnym narodem, nie potrzebują litości, a konkretów niezbędnych w działaniu, w egzystencji na polskiej ziemi. Musimy dać im poczucie sprawczości, że nie są tylko bezwładnym obiektem miotanym przez wichry wojny. To są osoby, które mogą realnie wpływać na swoje życie – choć wiadomo, że jest im ciężko, nie znają kraju, często języka – ale mogą

decydować o sobie. Powinniśmy zapewnić im pomoc formalną, administracyjną, pokierować nimi w początkowym etapie pobytu, ale później dać im swobodę w działaniu, umożliwić wybór pracy, niczego nie narzucać. Zapewne wiele uchodźców zostanie z nami na dłużej. Kiedy skończy się wojna, oczywiście, wielu chce wrócić do domu, deklaruje powrót do swoich miast – ale co, jeśli nie mają gdzie wrócić? Bo nie ma miast, domów, większość budynków jest

Prestiżowa rozmowa

zbombardowana, ostrzelana, zniszczona, jak w Mariupolu, Irpieniu, Buczy czy Charkowie. Na odbudowę będzie potrzebny czas… Zatem dajmy tym ludziom czas na oswojenie się, na wdrożenie się w polskie realia.

W sytuacjach ekspozycji na traumę, w ramach zasad interwencji kryzysowej, nie ma nakazu rozmowy czy terapii psychologicznej. Wszystko stawia się – jak już wspomniałam – na zaspokojenie podstawowych ludzkich potrzeb. Traktować ich trzeba normalnie. Podsycanie tej traumy, chęć rozmowy o ucieczce, obrazach wojny – nie zawsze wpływa dobrze, wprost przeciwnie wznieca strach i prowokuje do powtórnej analizy zdarzeń. W pewnym momencie osoby będą chciały porozmawiać same, bez nacisku, więc my nie powinniśmy przyspieszać tego. Nie wymuszajmy na nich zwierzeń. Gdy nastąpi etap przełamania, w naturalny sposób będą miały potrzebę rozmowy. Tutaj w gabinecie pacjenci też próbują opowiadać o tym, co widzieli, ale ja kompletnie nie ciągnę tematu, nie podsycam tych negatywnych przeżyć. Na razie nie… Przyjdzie na to czas… Na wczesnym etapie potrzeba spokoju i wyciszenia układu nerwowego, który został postawiony w maksymalnej gotowości. Takie permanentne wspominanie niczemu dobremu nie służy.

Żyjmy, cieszmy się wiosną, róbmy swoje. Zdrowy rozsądek też jest potrzebny.

Każdy potrzebuje przytulenia, bliskości, dobrego słowa – czy te oznaki empatii mogą zdziałać cuda, są pomocne w zetknięciu z konsekwencjami wojny?

Bez wątpienia zwyczajne odruchy czysto ludzkie, reakcje naturalne na co dzień mają magię i wielką siłę. Zwykłe życiowe ciepło, sympatia, polska solidarność i znak jedności z narodem ukraińskim – zapewne to wszystko im pomaga i nastraja pozytywnie. Kibicujemy im bardzo, bo ta wojna to wojna cywilizacji życia z przemocą, bezprawiem, kłamstwem i zacofaniem.

Czy spotkała Pani osobę wśród uchodźców, która wywarła na Pani wielkie wrażenie?

Mała dziewczynka, półtoraroczna, gdzie zdawałoby się, że dzieci w tym wieku mało co rozumieją, mało wiedzą. A ona już wykazywała oznaki zagrożenia. Dzieci nie reagują, jak osoby starsze, ale po swojemu. Gdy zaczął się harmider, hałas tu u nas, w poradni, ta maleńka istota zaczęła chodzić z paluszkiem przy ustach i wszystkich uspokajać. „Ci, ci, cicho…” – to poczucie niepokoju, siedzenia w piwnicach, schronach już się zakorzeniło nawet w tak małym dziecku, na tak wczesnym etapie rozwoju.

Oprócz tego, iż jest Pani absolwentką Wydziału Lekarskiego i Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu, skończyła Pani również Wydział Prawa i Administracji na UAM. Czy w obecnej sytuacji korzysta Pani z wiedzy i doświadczenia obu tych specjalizacji? Pomaga Pani również pod kątem prawnym?

Nie jest tak, że udzielam porad prawnych, ale z racji tego, że mam większą łatwość w rozumieniu dokumentów i ustaw, to łatwiej jest mi przełożyć zawiłości języka prawnego na język bardziej zrozumiały drugiej osobie. To się przydaje, chociażby w podejściu do wszystkich niuansów administracyjnych, przepisów refundacyjnych. Do tej pory, gdy nie było jeszcze możliwości przyznawania Ukraińcom numeru PESEL, nie można było wypisywać leków refundowanych, czyli leczenia, które jest współfinansowane przez publiczną ochronę zdrowia. Trzeba pamiętać, że od 2 lat mamy e-recepty. Aby je wypisać, trzeba też spełniać szereg formalnych kwestii, wypełnić warunki, podać informacje np. o stałym pobycie czy numer PESEL, których uchodźcy realnie często nie mają. Wiele leków jest bardzo drogich, o czym każdy z nas wie. I według mnie nie powinno być jakichkolwiek wątpliwości, że my, Polacy, nasz system ochrony zdrowia, powinniśmy płacić za leczenie osób z Ukrainy, poszkodowanych przez działania wojenne. Ratowanie ich życia i zdrowia jest najistotniejsze. Wielu medyków nie pobiera za to żadnego wynagrodzenia, nasza pomoc też jest na zasadzie wolontariatu, nieodpłatana.

Mam nadzieję, że państwo choć częściowo pokryje koszty leczenia, bo trzeba pamiętać, że czym innym jest wypisanie recepty, a czym innym kontynuowanie np. wysokospecjalistycznego leczenia, przeprowadzenie operacji czy hospitalizacje. Nie można czekać z leczeniem np. dla osób z chorobami onkologicznymi, ciężko chorymi, przetransportowanych w warunkach zabezpieczenia medycznego z Ukrainy.

Czy obecnych uchodźców, których teraz gościmy w Polsce, oprócz nadrzędnego tematu wojny, przerażającej pustki, rozpaczy, wielkiej niewiadomej – coś według Pani łączy? W pozytywnym znaczeniu.

Przede wszystkim ogromna wola walki! Siła, odwaga, nadzieja, miłość do ojczyzny. Wiara w zwycięstwo, które wierzę, że nastąpi.

ŚRODOWISKOWE CENTRUM ZDROWIA PSYCHICZNEGO DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

ul. Naramowicka 47D lok. 104-105, 61-622 Poznań e-mail: centrum.novam@swps.edu.pl tel. (61) 10 26 915, (61) 10 26 916

This article is from: